Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 maja 2017

Nowy początek, Rozdział VII

Jakoś tak się złożyło, że zamiast oglądać film, Ksawery pokazywał Zosi na swojej stronie co zabawniejsze aplikacje, które wcale nie miały żadnego ambitnego celu poza dostarczeniem trochę rozrywki osobom które je używały. W pewnym momencie zaproponował nawet że stworzy dla niej specjalną aplikację by częściej się śmiała. „Bo ostatnio chodziłaś ze skwaszonym nosem”, skwitował to w pewnym momencie. „ Zobaczysz, że dzięki mojej kreatywności będziesz wybuchać śmiechem co chwilę”. Zosia zbyła to milczeniem przypominając sobie swoje problemy z Arkiem. Poza tym dostrzegła, że dobiega już jedenasta, więc powinna jak najszybciej wziąć prysznic i iść spać by jutro móc skupić się na pracy. Dlatego podziękowała współlokatorowi za miły wieczór a potem prawie natychmiast poszła do łazienki.
Myjąc zęby spogląda na swoje odbicie właściwie sama nie wiedząc czego w nim szuka. Bo na pewno nie odpowiedzi. Ale mimo wszystko gapiła się na siebie zastanawiając się nad tym jak bardzo wszystko mogło się w jej życiu skomplikować już w ciągu zaledwie kilka dni. Potem potrząsnęła głową wypluwając pianę z ust.
Kilka minut później, po ożywczym prysznicu weszła do swojego pokoju. Znała go na tyle, że wcale nie musiała zapalać światła by trafić do łóżka. Tym bardziej, że wcześniej sama je posłała, więc nie było takiej potrzeby. Tyle że ledwie odkryła kołdrę (a raczej próbowała) zrozumiała, że coś jest nie tak. Bo ktoś podtrzymywał ją z drugiej strony.
- No nareszcie, myślałem już że zamierzasz spędzić resztę nocy w pokoju naszego uroczego współlokatora.- Odezwał się męski głos.
- Arek?- Szepnęła uspokojona mimo wszystko Zosia. Nie zdenerwowała się tylko dlatego, że z powodu zaskoczenia nie zarejestrowała sensu słów Żylińskiego.
- Czyżbyś spodziewała się tutaj kogoś innego? A może Ksawerego?
- Co?- W końcu wybudzona z letargu podeszła do stolika na którym nacisnęła przycisk włączający lampkę. Potem spojrzała na Arka z niechęcią. Bo leżał na jej łóżku wygodnie rozłożony oparty o poduszki zupełnie jakby miał do tego prawo - Co tu robisz?
- Czekam na ciebie.
- Ciekawe po co.- Prychnęła odwracając się do niego tyłem i siadając na krześle. Tam sięgnęła dłonią po szczotkę do włosów, która znajdowała się na małej toaletce. Potem zaczęła powoli rozczesywać mokre pasma. Raczej usłyszała niż zobaczyła, że on się podnosi.
- Naprawdę możesz być z siebie dumna. Dałaś niezły pokaz.- Stwierdził, a ponieważ nie dodał nic więcej Zosia nie przerywając wykonywanej przez siebie czynności skwitowała to uwagą:
- Wybacz, ale już późno i nie mam ochoty na rozszyfrowywanie twoich zagadek. Także jeśli jesteś łaskaw to mów jaśniej.
- Skoro wciąż udajesz głupią proszę bardzo: gratuluję ci tego teatrzyku w kuchni. A potem w pokoju Ksawerego. Udało ci się całkowicie wyprowadzić mnie z równowagi choć początkowo wcale nie miałem ochoty się do tego przyznać.
- Naprawdę sądzisz, że o to mi chodziło?- Spytała odkładając szczotkę by móc na niego spojrzeć. Była już tak zmęczona całą tą sytuacją, że nawet nie w głowie było jej odpowiadanie na jego absurdalne zarzuty złością.
- A nie?
- Nie. Nie jestem nastolatką by w ten sposób próbować zwrócić twoją uwagę.
- Więc po co to było?
- Bo lubię Ksawerego a w jego towarzystwie mogę przestać o tobie myśleć. I to był mój cel, a nie jakaś tam twoja zazdrość. Poza tym jakoś nie zauważyłam bym zbytnio cię obchodziła.
- Co to niby miało znaczyć?
- Ty mi powiedz.- Powiedziała cicho na moment spuszczając wzrok by zebrać się na odwagę i powiedzieć to co trzeba.- Przecież dobrze wiesz jak mnie traktujesz. A już na pewno wiesz po co.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- Czyżby?- Westchnęła łapiąc się pod boki a potem wstając z krzesła. Siedząc i tak czuła się jakby była na przegranej pozycji. Przynajmniej podczas kłótni jej wzrost stanowił atut.
- Tak. Chociaż nie, znakomicie odkręcasz kota ogonem: flirtujesz z innym facetem a to mnie: chłopaka z którym się spotykasz, uznajesz za przyczynę.
- Dobrze wiedzieć, że przynajmniej według ciebie się spotykamy bo już myślałam, że sobotnia noc i następny dzień po niej mi się przyśniły.
- Słuchaj, chcę tylko byśmy na razie przez jakiś czas nikomu nic nie mówili, to wszystko. Czy to takie trudne?
- Tak, to jest trudne, bo nie mam pojęcia po co to robisz traktując mnie w ten sposób. Mówisz że się spotykamy a nawet nie chcesz mnie objąć czy przytulić; nawet w restauracji jedliśmy obiad jak para znajomych a nie para.
- Ha, więc chodzi o jakiś głupi pocałunek tak? A więc proszę bardzo.- Odparł Arek podchodząc do niej. Zosia nie odsunęła się nawet o krok. Dopiero gdy znalazł się niedaleko niej odwróciła głowę w bok.- Co, teraz już nie chcesz?
- Lepiej już idź, bo Ksawery nas usłyszy.
- Mam gdzieś Ksawerego!
- Jeszcze kilka godzin wcześniej mówiłeś inaczej. – Zirytowała go, a raczej zdenerwowała. Sarkazm wyzierający z jej słów zadziałał na niego jak płachta na byka. Gdzieś tam w swojej podświadomości doskonale wiedział, że w jej słowach jest sporo racji: w końcu z powodu swojego oszustwa miotał się nie bardzo wiedząc jak postępować, zwłaszcza wobec Zosi. Może nawet dlatego był aż tak na nią wściekły. Poza tym jego samego zdziwiły własne odczucia. Bo gdy Zosia odsunęła głowę unikając jego pocałunku poczuł rozczarowanie. I zrozumiał, że naprawdę chciał ją pocałować. A nawet, że wciąż chce. Zwłaszcza gdy jej rzęsy wciąż były wilgotne od niedawno wziętego prysznica a mokre włosy pachniały kwiatowym szamponem. Do tego bunt malujący się w jej oczach prowokował do tego by go złamać.
- Ale teraz chcę cię pocałować.- Jeśli sądził, że tym stwierdzeniem ją udobrucha to jej następne słowa go srodze rozczarowały:
- Za to teraz ja tego nie chcę.
- Więc zaraz cię do tego przekonam.- Powiedział cicho i (ja miał nadzieję) czule jednocześnie wyciągając w jej stronę dłoń. Zamierzał wpleść ją w jej włosy Zosia umknęła mu tym razem odsuwając nie tylko głowę, ale całe ciało do tyłu. Ten ruch spowodował, że jego złość prawie osiągnęła apogeum. – Co, wolałabyś żeby to był Ksawery?
 - Wolałabym żebyś stąd wyszedł.
- Nie wyjdę póki mnie nie pocałujesz. Zwyczajny buziak na dobranoc.
- Nie bądź śmieszny.
- Wyglądam jakby było mi do śmiechu?- Odrzekł prawie wypluwając z siebie słowa. Zosia dopiero teraz zdała sobie sprawę, że właściwie nie wiedząc jak i dlaczego bardzo go wkurzyła. Ale on ją nie mniej. Bo nie wiedział czego właściwie chce. Przez ostatnie trzy dni zachowywał się wobec niej praktycznie obojętnie, tylko przez kilkanaście minut dziennie pozwalając sobie na wejście w rolę jej chłopaka. A teraz nagle żąda od niej pocałunku. Ona nie była naiwną panienką taką jak Justyna, Marlena czy jego inne dawne dziewczyny. Jej nie wystarczył słodki uśmiech, skruszona minka czy buziak na dobranoc jak się wyraził, by wynagrodzić niewłaściwe zachowanie. Musiała wiedzieć na czym stoi by zrobić krok dalej. Nie była typem kobiety, która pchała się do przodu w nieznane. Już raz to zrobiła i marnie się to dla niej skończyło. Nie miała zamiaru popełniać tego samego błędu po raz kolejny.
- Arek, proszę cię, chciałabym żebyś już stąd wyszedł.
- Mam gdzieś czego chcesz skoro ty masz gdzieś czego ja chcę. – Powiedział jednocześnie chwytając ją dłońmi za ramiona tak by nie mogła mu już uciec.
- Przestań już, to wcale nie jest zabawne.- Odezwała się nadaremnie próbując się wyrwać z jego objęć.
- Od początku tak twierdziłem. Poza tym tylko spełniam twoje pragnienia: przecież jeszcze niedawno zarzuciłaś mi, że nie chcę cię przytulić ani całować. Chcę ci tylko pokazać że byłaś w błędzie.
- Ale nie w ten sposób. Arek, proszę…- Zdążyła jeszcze powiedzieć, zanim mężczyzna nie nachylił się nad nią tak bardzo że poczuła dotyk jego warg na swoich ustach. Momentalnie się spięła wciąż próbując uniknąć niechcianej inwazji, ale jego jej opór chyba jeszcze bardziej podsycił bo natarł na nią jeszcze silniej. Zaciekle walczyła przed tym aby się nie poddać, ale w pewnym momencie dla świętego spokoju pozwoliła mu zrobić to co chce. Liczyła, że wówczas da jej spokój.
Zapomniała tylko o tym, że ona uwielbiała jego pocałunki. Zapomniała o tym, że powinna być na niego wściekła, że nie powinna pozwalać się całować, że on traktuje ją jako zabawkę. Liczyło się tylko to, że w końcu jest obok niej. Poza tym gdy wyczuł jej kapitulację, jego uścisk zelżał a pocałunek z natarczywego zaczął robić się coraz łagodniejszy. W końcu z powodu braku powietrza musiał go przerwać, ale i tak nie wypuścił Zosi z objęć: ich twarze wciąż znajdowały się obok siebie a ciała się stykały.
- Dlaczego mi to robisz? Chcesz żebym przez ciebie oszalał?- Mrugnął gładząc jej policzki.
- Po prostu chcę wiedzieć czy ci na mnie zależy.
- Czy to będzie wystarczający dowód?- Znów ją pocałował. Tym razem dużo namiętniej i mniej zachłannie niż poprzednio, choć z niemniejszą ochotą. W tej chwili czuł się tak jakby jej usta były magnesem, który go przyciągał. Zresztą nie tylko jej usta, ale i cała ona. W jego głowie pojawiła się myśl, która mówiła mu żeby natychmiast przestał by na czas wyjść z jej pokoju zanim naprawdę nie będzie potrafił tego zrobić, ale zaraz usunął ją z głowy. Bo przecież wcale nie musiał stąd wychodzić.- Pragnę cię. Tak bardzo, że gdybyś wiedziała to nie mówiłabyś że mnie nie obchodzisz.
- Więc dlaczego traktujesz mnie tak obojętnie?
- Bo inaczej rzucę się na ciebie i nie będę mógł się opanować. Bo chciałem najpierw umówić się z tobą na kilka randek by stworzyć choćby pozory normalności i pokazać ci że mi na tobie zależy. Bo nie chciałem byś pomyślała, że to co powiedziałem w sobotę to kłamstwo.- Zmyślił na poczekaniu starając się zawrzeć w tych kilku słowach jak najwięcej prawdy. Bo przynajmniej ta część o jego gorącym pragnieniu jej była w stu procentach prawdziwa. I nawet racjonalna myśl, że to przecież Zosia Niemcewicz mu tym razem nie pomogła.
Prawie siostra.
Tyle, że przecież nie była jego siostrą.
Przyjaciółka.
Tyle że przecież zazwyczaj nie ma się ochoty rozbierać swoich przyjaciół i kochać się z nimi przez całą noc.
Kobieta zupełnie nie w jego typie.
Dlaczego więc teraz jego własne ciało reagowało na nią z taką siłą?  
- Przecież ci wierzę. Kocham cię Arek.- By uniknąć kolejnego kłamstwa jak musiałby to zrobić odpowiadając jej tym samym wyznaniem, jeszcze raz zatopił swoje usta w jej, całymi dłońmi gładząc jej plecy. W ten sposób sam siebie torturował, bo pod cienką bawełnianą piżamką czuł tylko ciepło i kształt jej skóry doskonale wiedząc, że pod spodem po prysznicu jest całkiem naga. A przecież nie mógł. Już raz popełnił ten błąd jeśli zrobi go po raz drugi to…
- Zostań tej nocy ze mną.
- Ssłucham?- Spytał niepewnie czy jej słowa nie są tylko wytworem jego wyobraźni i podświadomością.
- Zostań ze mną.
- Nie powinienem. Nie chcę byś potem myślała, że cię wykorzystuje.- Powiedział imając się jedynego słusznego argumentu. Bo przecież jeśli prześpi się z nią ponownie nie będzie mógł nazwać tego błędem. Taki błąd mógł zdarzyć się tylko raz. Poza tym teraz nie miał nawet wymówki w postaci alkoholu. Ale Zosia znakomicie spełniała tę rolę. Uderzała mu do głowy nawet szybciej niż czysta wódka.
- Już nie będę. Zostań.
- Zosia…
- Przecież chcesz tego, w czym problem? Chyba, że jednak wcale tak nie jest.
- Jest, oczywiście że jest. Tylko…- Arek ze zdenerwowania nerwowym ruchem przeczesał dłonią włosy. Nie miał pojęcia co chciał powiedzieć: tak bardzo w tej chwili plątały się jego myśli. W końcu spojrzał jej w oczy popełniając fatalny błąd. Malujące się w nich pragnienie i uczucie przyćmiło mu rozum. I resztki sumienia.-…Pieprzyć to wszystko.- Dodał cicho pochylając się nad Zosią i całując ją z całą nagromadzoną przez siebie pasją. Całował ją tak jak pragnął: całym sobą, bez zahamowani czy wahania. Jego dłonie, mimo panującego półmroku (lampka nocna nie dawała zbyt jasnego światła), bezbłędnie odnajdywały po kolei guzik po guziku. I już po chwili mógł poczuć ciepłą i miękką skórę pod swoimi palcami.
Chociaż wiele razy, wracając myślami do ich pierwszej nocy, jego pamięć podsycała mu obrazy pełne ognia i satysfakcji to jednak by przekonać samego siebie do niezbliżania się w ten sposób więcej do Zosi zaczął sobie wmawiać, że z powodu alkoholu tylko mu się tak wydawało. Że wcale nie było tak cudownie, że po prostu wykorzystał Zosię i gdyby na jej miejscu znalazłaby się inna kobieta wieczór przebiegłby tak samo. Teraz przekonał się, że wcale tak nie było. Bo to właśnie Zosia tak na niego działała. To ona powodowała, że drżał na całym ciele, a jego skóra pokryła się gęsią skórką jednocześnie nie mogąc znieść jej dotyku i pragnąc go najbardziej na świecie. Jęknął, gdy ona sama zaczęła podwijać dłońmi jego koszulkę, czując je na brzuchu, niedaleko zamka spodni. Szybko zaczął jej pomagać, a potem pociągnął za sznureczek jej spodni. I już po chwili mógł sycić się ciałem zgrabnej, zaokrąglonej, młodej kobiety; bez przeszkód jej dotykać i pieścić. A przede wszystkim przekonać się, że drugi raz przeprowadzony na trzeźwo akt z Zosią będzie mu się wydawał być jeszcze lepszy.

***
Kilkadziesiąt minut później tępo wpatrywał się w sufit zastanawiając się co właściwie teraz czuje. Satysfakcję? Tak. Żal? Na pewno. Czułość patrząc na śpiącą w jego ramionach Zosię? Z pewnością też. Nawet teraz nie był w stanie powstrzymać się przed pogładzeniem jej śpiącej twarzy. Przed odgarnięciem jej z policzka zbłąkanego loczka, przed wpatrywaniem się w jej spokojne oblicze. Nigdy nie czuł się tak rozdarty jak teraz gdy jednocześnie chciał uciec i trzymać ją w ramionach przez całe życie. Gdy pragnął spędzić z nią każdą wolną chwilę albo wyprowadzić się na koniec globu. Gdy czuł się szczęśliwy a jednocześnie ta przeraźliwie smutny przez przygniatające go poczucie winy. Bo w końcu musiał stanąć naprzeciwko własnym lękom i przed samym sobą przyznać się do tego co zrobił.
Tym razem nie mógł szukać usprawiedliwienia w alkoholu. Tym razem był całkowicie trzeźwy i wiedział do czego mogą doprowadzić jego pocałunki tym bardziej, że Zosia wypędzała go z pokoju już wcześniej. Oczywiście tak jak wcześniej mógł udawać, że chodziło mu tylko o pocałunek, ale okłamywanie samego siebie wydawało mu się teraz coraz bardziej żałosne. Ale fakt stwierdzenia tego nie spowodował, że poczuł się lepiej albo że wiedział co teraz ma zrobić. A przecież musiał coś postanowić. Miniona noc udowodniła mu tylko, że w jakiś sposób Zosia go przyciąga i rzeczywiście jest nie tylko jego przyjaciółką. Ale czy ją kochał? Czy był w stanie być całkowicie jej? A co jeśli za jakiś czas pożądanie zniknie a on złamie jej serce? Co będzie gdy rzeczywiście będzie musiał udawać? Gdy sprawi, że będzie cierpiała? Przecież on nigdy sobie tego nie wybaczy… Wybił się ze swoich myśli gdy Zosia się poruszyła się we śnie wygodniej moszcząc się w jego ramionach. Uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że nawet przez sen szuka z nim kontaktu. I jednocześnie zdumiał, że wcale nie czuje się z tym faktem źle. I nagle, dzięki temu nieświadomemu gestowi zrozumiał, że to co łączy go z Zosią jest magiczne. Że choć to nie była miłość (a może jeszcze nią nie była?) to jest to równie cenne a może nawet bardziej z racji pokładanego w nim zaufania. Po raz pierwszy pragnął by ktoś mu zaufał, by był w stanie nie złamać pokładanego w nim zaufania, by ktoś (a raczej ona) pokochał go takim jakim jest znając jego wady a nie tylko gładkie słówka czy przystojną twarz. A ona to zrobiła. Jakimś cudem dostrzegła, że nie jest tylko lekkoduchem i łamaczem damskich serc, że jest coś wart. I wstając z łóżka by wrócić do siebie (starał się robić to jak najdelikatniej) postanowił, że od dziś przestaje myśleć. Że nie będzie się zastanawiał co się stanie gdy Zosia przestanie go pociągać albo nieumyślnie ją skrzywdzi. Wpadł z zastawioną przez siebie pułapkę z kretesem, ale zrozumiał że to wcale nie była pułapka tylko być może szansa. Szansa na to by dostrzegł w Zosi kogoś więcej niż współlokatorkę czy kumpelę.
I już miał plan.
Plan życia dniem dzisiejszym i nie zastanawianie się nad innymi scenariuszami życia tylko życie tym własnym.
Zdumiał się jakie to było proste: jedno wypowiedziane w myślach zdanie a już ogromny ciężar tkwiący mu w piersi zniknął. Już nie czuł wyrzutów sumienia czując tęsknotę za Zosią albo gorącym pragnieniem pocałowania jej ust. A ich wspólnie spędzone noce nie wydawały się być czymś wstydliwym, błędem jak określał je wcześniej, ale czymś pięknym co wywoływało uśmiech na jego twarzy. Zmywając z siebie pod prysznicem resztki jej zapachu z ciała wciąż gościł on na jego ustach.

***
Rankiem Zosia słysząc budzik miała ochotę z powrotem wrócić w objęcia Morfeusza. A wszystko przez Arka. Z uśmiechem na ustach wpatrywała się w puste miejsce na swoim łóżku czując odrobinkę żalu z powodu jego odejścia. Ale wiedziała, że gdyby Ksawery dostrzegł wymykającego się o poranku z jej pokoju Żylińskiego sytuacja nie wyglądałaby dobrze. Ona sama czułaby się skrępowana zdając sobie sprawę, że on wie co oni razem robią nocami w łóżku. I po raz pierwszy zrozumiała, że w prośbie Arka o to by na razie zachowali swój związek w tajemnicy  przed Iksińskim było sporo racji. Choć ona z ledwością powstrzymała się przed wykrzyczeniem Marii podczas telefonicznej rozmowy swojej satysfakcji (teraz zapomniała, że wtedy była smutna czując, że Arkadiusz traktuje ją obojętnie). Bo przecież siostra zawsze powtarzała jej, że on nigdy się w niej nie zakocha. A teraz był z nią. I wyznał miłość. To był wyraźny dowód na to, że bajki się spełniają. By nie spóźnić się do pracy szybko naciągnęła na siebie szlafrok i pognała do łazienki. Bo oprócz standardowych czynności higienicznych musiała jeszcze wziąć prysznic. No i jakoś ujarzmić swoje okropne włosy które teraz z powodu faktu, iż wczoraj nie wysuszyła ich suszarką sterczały na wszystkie strony niczym nieudane afro. Ale tego poranka to ją raczej rozśmieszyło niż zirytowało. Bo miała o wiele większe powody do radości. Zwłaszcza gdy wychodząc z pokoju zauważyła przechodzącego Arka. A ten na jej widok szeroko się uśmiechnął  i mimo faktu, że naprzeciwko nich znajdowały się drzwi do pokoju Ksawerego podszedł i cmoknął prosto w usta.
- Pospiesz się to kawa którą dla ciebie zrobiłem nie wystygnie.
- Zrobiłeś mi kawę?- Zdziwiła się. Arek zwykle miał problem by zrobić ją dla siebie a co dopiero dla kogoś innego.
- Tak. W końcu to ja jestem przyczyną dla której jej dzisiaj potrzebujesz. A teraz idź już, bo naprawdę się spóźnimy.- Pospieszał ją na koniec lekko klepiąc w pupę. A ona ucieszyła się, że jego obojętność zniknęła.
Nawet podczas jazdy rozmawiał z nią całkiem normalnie czasami ściskając jej dłoń. A już na parkingu zanim wysiedli obdarzył ją długim pocałunkiem. Dlatego choć bardzo się starała skupić czasami zdarzyło jej się zgubić wątek. Wtedy potrząsała głową powtarzając sobie w myślach że to jej ostatni dzień pracy w starym roku, więc powinna się skupić i domknąć sprawy na ostatni guzik (a już na pewno nie dostarczać Cruelli nowych powodów do wyrzucenia jej, bo zdaje się że o tamtej wpadce chyba zapomniała). Czasami łapała wtedy spojrzenie Arkadiusza, co świadczyło o tym, że jej się przyglądał. Wydawało się, że jego oczy wtedy się śmieją. Doskonale wiem co chodzi ci po głowie i o czym myślisz, zdawały się mówić. Bo ja myślę o tym samym. Odwzajemniała mu się wówczas uśmiechem zwracając głowę w stronę monitora. Już nie pamiętała o ostatnich dwóch dniach gdy Arek zachowywał wobec niej rezerwę, gdy naprawdę sądziła że żałował tego co jej wyznał. Kochała go i wierzyła, że on też bardzo mocno ją kocha.
Tuż przed przerwą w SMS-ie spytał jej gdzie chciałaby wyjść na lunch. Odpisała, że jest jej to całkowicie obojętne, bo rzeczywiście tak było. Prawdę mówiąc wcale nie czuła głodu mimo tego, że na śniadanie zjadła tylko kilka łyżek jogurtu. Liczyło się tylko to że spędzą trochę czasu razem. Odpisała mu więc zgodnie z prawdą, że pozwala mu wybrać tylko jeszcze przez przerwą chce dokończyć jedno zestawienie. Miała nadzieję, że upora się z tym do przerwy, ale trochę się przeliczyła. Dlatego większość osób już wyszła z pokoju, a siedząca obok Emilka żartem rzuciła coś o jej pracowitości gdy oznajmiła jej, że nie zje dziś z nią i przyjaciółkami posiłku. Z uśmiechem na twarzy wróciła do pracy. Kilka minut później poczuła na ramionach delikatny dotyk.
- Długo jeszcze mróweczko?
- Dwie minuty.- Odparła Arkowi pospiesznie się odwracając i zauważając, że zostali już tutaj całkowicie sami.- Poza tym jeśli już to przypominam żyrafę.
- Dla mnie jesteś słodką, pracowitą mróweczką.- Odparł jej jednocześnie całując w goły kark (do tego celu niestety musiał odrobinę zsunąć jej ciasno przylegający kołnierzyk koszuli; pomyślał, że gdyby ubierała się bardziej seksowniej już dawno zauważyłby jej walory).
- Przestań już.- Mrugnęła odsuwając swoje obrotowego krzesełko bliżej biurka i dalej od niego rąk. Pocałunki w szyję zawsze ją łaskotały.
- Więc chodź.
- Muszę to skończyć, bo po przerwie się pogubię.
- Choć już bo będziemy mieć mało czasu.
- Spokojnie, nie jestem bardzo głodna: wystarczy mi jakaś zwykła kanapka.
- A kto mówił o jedzeniu?- Spytał bezceremonialnie pociągając za oparcie krzesełka i obracając je tak by twarz Zosi znalazła się naprzeciwko niego. Potem pochylił i cmoknął w policzek.- No chodź już.
- Więc daj mi spokój przez minutę. Tylko 60 sekund sprawdzę czy wszystko jest gotowe i…
- Arek, świetnie że cię tu jeszcze zastałam. Potrzebuję poprawionego raporu z minionego kwartału…- Nagłe wejście do pomieszczenia Wiktorii sprawiło, że oboje spoważnieli. Żyliński chrząknął szybko się prostując a Zosia odkręciła się z powrotem w stronę komputera wracając do pracy.
- Tak, eee…to znaczy prawie. Właśnie je kończymy z Zosią.
- Ach tak.
- Przyniosę je najpóźniej za 5 minut.
- W takim razie zaczekam. – Oznajmiła Szymborska. Arek zauważył, że wpisująca właśnie sekwencję cyfr Zosia się pomyliła. Obecność Cruelli zawsze wytrącała ją z równowagi odkąd przez niego szefowa ostro ją zbeształa. Dlatego pochylił się nad nią szepcząc:
- Daj mi to. Ja to dokończę.
- Ale nie wiesz jak.
- Pracowałem kiedyś w tym programie, pamiętam.
- Dziękuję.- Mrugnęła wyraźnie rozluźniona. Potem wstała z krzesła i nawet nie patrząc na stojącą niedaleko drzwi Wiktorię wyszła. Arek natychmiast zajął jej miejsce dokończając pracę. Po wszystkim jeszcze na szybko postanowił ją sprawdzić, ale wydawała mu się być w porządku.
- Łączy cię coś z nią?- Nagle zadane przez Wiktorię pytanie całkowicie zbiło go z tropu.
- Słucham?- Odparł jej nie do końca wiedząc co ma na myśli i jak to interpretować.
- Nie lubię się powtarzać, a sądzę że jesteś na tyle bystry by zrozumieć sens mojego pytania za pierwszym razem. No więc? Jesteście razem?
- Mieszkamy razem…to znaczy wynajmujemy mieszkanie. Zosia jest moją przyjaciółką.- Powiedział po dłuższej chwili decydując się nie wyjawiać całej prawdy. W końcu nie wiadomo jak przyjęłaby ją Cruella. Wtedy gdy mówił Zosi o tym, że mogłaby zwolnić kogoś z nich zmyślił to na poczekaniu tylko po to by zmusić ją do milczenia, ale teraz widząc wzrok Szymborskiej przestał być tego taki pewien. Bo wyraźnie wyglądała na niezadowoloną.
- Przyjaciółką powiadasz? Hm, lepiej żeby tak pozostało, bo nie lubię romansów w pracy. Poza tym jesteś chyba zbyt przystojny na dziewczynę tego typu, hm?- Tym razem Arkadiusz nie odpowiedział do reszty wkurzony insynuacją Wiktorii. I choć nie była pierwszą która żartowała sobie z niego w ten sposób (w końcu na którymś etapie każdy z jego kolegów czy znajomych dziwił się że przyjaźń damsko-męska jednak istnieje), ale pierwszą która go tym wkurzyła. Także faktem ewidentnego poniżania Zośki. Bo niby co miało znaczyć „dziewczynę tego typu”? Zosia nie była jakąś czarownicą, wiedział o tym nawet do czasu gdy byli tylko przyjaciółmi. a on nie mógłby spojrzeć na nią inaczej, bo to prawie zakrawałoby na kazirodztwo. Chodził z nią do tej samej podstawówki i gimnazjum, byli nawet sąsiadami. Potem jego rodzice postanowili przeprowadzić się na parę lat do Niemczech, bo ojciec dostał niezłą propozycję posady w zagranicznym oddziale banku, właśnie w raczkującym wówczas Krezus Banku. Jemu to wtedy nie przeszkadzało: wręcz przeciwnie skończył prestiżowe liceum doskonale opanowując posługiwanie się językiem niemieckim jak i angielskim. Po niecałych trzech latach zdecydował się na powrót do kraju razem z matką która nie mogła znieść życia na obczyźnie i zamieszkali w Radomiu (mieszkanie w Warszawie sprzedali przed wyjazdem, a jego mama wolała wrócić w rodzinne strony gdzie mieszkali jej rodzice). Mimo pociągu do zachodniego stylu życia i tej całej zachodnioeuropejskiej kultury tęsknił za ojczyzną. Potem rozpoczął studia w Warszawie i podczas którejś jazdy metrem zauważył wysoką dziewczynę. (Na szczęście w wieku 19 lat w końcu był od niej wyższy.). I tak zaczęła się ich ponowna znajomość, która teraz ewoluowała w całkiem nowym kierunku. Jak mógłby więc pozwolić Szymborskiej na obrażanie jej? Na sugerowanie, że jest brzydka? I to tylko dlatego, że nie ubierała się w krótkie obcisłe spódniczki jak ona w całej okazałości pokazując swoje nogi? Dla niego była sto razy bardziej atrakcyjna z tym swoim powściągliwym uśmiechem, zaróżowionymi naturalnie policzkami i lekko piegowatą skórą na ramionach. Ze wszystkimi swoimi krągłościami, burzą rudawych włosów na głowie, niewinnym spojrzeniem i- chyba przede wszystkim- faktem, że tylko jemu pozwoliła poznać te wszystkie swoje wspaniałości. A tak mało przecież jeszcze o niej wiedział. Tylu tajemnic nie odkrył. Czuł, że nie starczy mu kilku tygodni na odkrycie tych najważniejszych.
- Proszę oto gotowy raport.- Oznajmił szefowej nie odwołując się do jej ostatnich słów. Lekki uśmiech pojawiający się na jej twarzy świadczył, że ona też doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Dzięki.- Mrugnęła odwracając się w stronę wyjścia. Tuż przed drzwiami się jedna zatrzymała.- Zamierzasz pojawić się na  sylwestrowym balu?
- Chyba tak.
- A więc do zobaczenia. Może na nim będziemy mieli okazję poznać się bliżej, nie tylko na gruncie zawodowym, ale i prywatnym. Oczywiście, jeśli będziesz miał na to ochotę.- Dodała jeszcze wyraźnie z wyraźnym zadowoleniem. Arek powstrzymał się przed jakąkolwiek uwagą. Nie miał pojęcia jak zainteresowanie tej kobiety mogło mu kiedyś schlebiać. W końcu traktowała go jak kawałek mięsa, jak zwierzynę łowną nawet nie siląc się na najmniejsze subtelności. Szybko jednak zapomniał o całym epizodzie przypominając sobie, że Zosia już na niego czeka.
Po pracy wiedząc, że od jutrzejszego dnia mają urlop, postanowili wykorzystać dla siebie nie wracając od razu do mieszkania Spacerowali więc, potem zjedli deser w jednej z mijanych cukierni a następnie wybrali się do kina. Wracając wieczorem do mieszania Arek roześmiał się zdając sobie sprawę, że pokój Ksawerego jest pusty.
- A więc i tutaj jesteśmy sami. Świetnie się składa.- Mrugnął prosto w szyję Zosi którą właśnie obejmował. Nie była z tego bardzo zadowolona, bo w przeciwieństwie do niego nie zdążyła jeszcze zdjąć kurtki i butów.
- Przecież on może wrócić w każdej chwili.
- Więc każdą z nich trzeba jak najlepiej wykorzystać.
- Arek, przestań.- Roześmiała się dziewczyna. Wciąż nie mogła się nadziwić zmianom jakie zaszły w nim w ciągu zaledwie kilku dni.
- Nie mogę. Stęskniłem się za tobą.
- Ostatnie godziny spędziliśmy przecież razem.
- I co z tego? Ale nie tak jak chciałem.
- A jak chciałeś?
- Właśnie tak.- Odparł pokrywając pocałunkami jej policzki i usta.
- Przestań, przed świętami muszę jeszcze trochę posprzątać w mieszkaniu zanim pojadę do rodziców.- Ledwie wypowiedziała to zdanie usłyszała wibrację w swoim telefonie.- Poczekaj, ktoś do mnie dzwoni….ocho, o wilku mowa. Cześć mamo, co się stało?....przyjeżdżam jutro rano…to znaczy wieczorem.- Poprawiła się widząc kręcącego głową Arka. Wtedy posłał jej olśniewający uśmiech.- Nie, po prostu mam tutaj do załatwienia parę spraw przez nowym rokiem. Nie mamo, naprawdę nie mogę. Nie, to też nie przez pracę, wcale się nie zamęczam. Och mamo proszę…tak, zadowolona? Poznałam kogoś, a właściwie to znałam go już wcześniej.- Mówiąc to spojrzała na Arka, ale zamiast uśmiechu na jego twarzy pojawiła się konsternacja i nieme pytanie.- Nie, na razie nie zdradzę ci więcej szczegółów, ale może uda mi się namówić go na odwiedziny. A teraz muszę kończyć, buziaki.
- Czemu powiedziałaś swojej matce, że z kimś się spotykasz?
- Bo to prawda.
- Wiem, ale przecież obiecaliśmy sobie jeszcze przez kilka dni utrzymywać to w tajemnicy.
- Tak, ale przecież nasi rodzice mogą wiedzieć. Na pewno nie spowodują nam kłopotów w pracy, prawda?
- Tak Zosia, ale…ale mimo wszystko wolałbym na razie im nie mówić.
- Dlaczego?
- Przecież już o tym rozmawialiśmy.- Westchnął ciężko. Zosia z kolei spuściła głowę.
- Rozumiem. - Mrugnęła tylko czując jak cała radość z niej ucieka. W końcu udało jej się do końca rozpiąć kurtkę i zdjąć buty.
- Zosiu, proszę nie gniewaj się na mnie. – Zaczął Arek, ale ona wiedziała że nie ma jej nic innego do powiedzenia.
- Przecież się nie gniewam. Muszę tylko wziąć się za sprzątanie, mówiłam ci. I nie martw się: nie wypowiedziałam twojego imienia ani nazwiska, sam słyszałeś prawda? W razie co mogę pozwolić mamie myśleć, że chodzi o Ksawerego albo jakiegoś kolegę z pracy.
- Zosia…- Próbował ją jeszcze zatrzymać, ale nie mógł. Cholera, znów ją zasmucił. Tyle, że gdy zaczęła rozmawiać z matką o ich związku zaczął czuć panikę. Nie chciał czuć na sobie żadnej presji, było mu dobrze tak jak jest. Związek z Zosią był jeszcze zbyt świeży by narażać go na takie niedogodności. Ale jednocześnie wiedział, że w ten sposób bardzo ją rozczarował.

***
Niecałą godzinę po ich przyjściu zjawił się Ksawery. Zosia akurat kończyła szorować kafelki w łazience, więc była z tego powodu zadowolona. Inaczej Arek próbowałby z nią rozmawiać a ona tego nie chciała, bo wiedziała że tylko w ten sposób tylko się zdenerwuje. Przynajmniej na razie. Dlatego w spokoju mogła zacząć sprzątać kuchnię nie obawiając się, że Żyliński tam przyjdzie. A nawet jeśli już to zrobi to z pewnością nie będzie chciał rozmawiać o ich dziwnym związku.
Po sprzątaniu, wykończona rozpoczęła pakowanie, a potem wzięła prysznic. Zmęczona weszła do łóżka i zaledwie po kilku minutach usnęła. Obudziła się jakiś czas później czując delikatny dotyk na swojej twarzy.
- Arek?- Mrugnęła zaspana.
- Tak. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- Po co przyszedłeś?- Spytała jednocześnie przecierając dłonią oczy.
- Chciałem cię przeprosić. Wiem, że jesteś na mnie zła.
- To już nieważne.
- Dla mnie jest ważne. Nie chcę byś przeze mnie była smutna.
- Nie jestem. Idź już.
- Na pewno?
- Tak, jestem śpiąca.
- W takim razie poczekam tu z tobą aż zaśniesz ponownie.
- Arek…
- Inaczej pomyślę, że się na mnie gniewasz.- Wciąż ledwie żywa skinęła głową mając nadzieję, że rzeczywiście dotrzyma słowa i potem sobie pójdzie. A jeśli nie, to jego problem. Ona nie miała ochoty znów spędzić z nim noc jak gdyby nigdy nic.
Oboje obudzili się wczesnym rankiem. Tak jak słusznie podejrzewała Zosia, Arek wcale nie wrócił do siebie tylko został w łóżku razem z nią. Z tego powodu specjalnie zbeształa go rankiem, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Zamiast tego mocno ją przytulił a potem wypytywał dokładnie o to kiedy chce wrócić do rodzinnego domu na święta.
- Koło piętnastej mam bezpośredni autobus, więc do tego czasu chyba wyrobię się jeszcze ze sprzątaniem swojego pokoju i myciem podług. A ty?
- Ja pewnie też zostanę jeszcze dzień. Bez ciebie nie będę miał co robić.
- Zawsze mógłbyś sprzątnąć swój pokój.
- Litości, nie mów mi o szóstej rano o sprzątaniu.
- Więc o czym?
- O tym ja bardzo chciałabyś mnie pocałować na przykład.
- Arek…
- Hm?
- Nie powinniśmy…Ksawery może nas usłyszeć.
- Bzdura, na pewno nie usłyszy pocałunku.
- Dobrze wiem, że to nie skończy się tylko na pocałunku.
- Ale mnie dobrze znasz.- Roześmiał się a potem nachylił więżąc w swoich ramionach. Bo rzeczywiście nie skończyło się tylko na pocałunku.


6 komentarzy:

  1. Szkoda mi Zosi, przykro czytać, że on ją tak traktuje, nie zasłużyła na to. Część jak zwykle świetna i czekam na kolejną :-) ~ Mimi

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślę że on ją kocha tylko jeszcze nie umie suę do tego przyznać sam przed sobą a co dopiero przed całym światem. Bardziej mnie intryguje dzień wypadku i i kogo chodzi oraz czy będzie dalszy ciąg opowiadania po

    OdpowiedzUsuń
  3. Po z pewnością będzie ;) przypuszczam, iż osobami, których walka zakonczy się w śpiączce będzie jeden z chłopaków , Tylko pytanie, który przeżyje Arek czy Ksawery ;) Tylko w takim przypadku, Cruella była by postacią epizodyczna, a wydaje mi się, że jednak jest glowniejsza postacią.Czekam na next. Ile już zostało dni do wypadku? Z 5? Wypadek w Sylwestra ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie może to być jeden z chłopaków, bo w prologu pisało, że to dziewczyna została zepchnięta ze schodów. Coś mi się wydaje, że będzie powiązanie Zosi i Wiktorii, bo w tej części były zaloty do Arka i ewidentnie obie panie się nie lubią :-D ~ Mimi

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie ciąg dalszy? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro coś wstawię, dziś zaczęłam, ale nie zdążę dokończyć :(

      Usuń