Łączna liczba wyświetleń

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 stycznia 2015

Prawdziwa miłość (VIII)



Słuchając Przemka nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Moje serce tłukło się w piersi znacznie szybszym rytmem, gardło nie mogło przełknąć ani trochę śliny choć niemal wyschło na wiór.
A więc Marek ma kogoś.
To właśnie ta wiadomość tak bardzo wytrąciła mnie  z równowagi.
„niedługo s żeni...
...chce wreszcie założrodzinę”

Boże, jaka byłam głupia. Wierzyłam, że Marek napraw mnie kocha bo wmawiał mi wieloletnią miłość, a ja po raz drugi dałam się oszukać. I choć nic sobie nie obiecywaliśmy dopiero teraz zrozumiałam, że mój były mąż nieświadomie trafnie podsumował fakty. Nieświadomie, bo prawmówiąc gdy opowiadał o Marku, sugerowałam że go kocham, tylko po to by go rozcieczyć. Ale słysząc teraz rewelacje o Groncewiczu znałam sobie sprawę, że to jednak prawda. Paradoksalnie Przemek miał rację. Kochałam Marka. Zrobiło mi się niedobrze.
   Naprawdę, mi przykro- powtórzył.
   Nie wierzę w to co mówisz- powtórzyłam nie dlatego, że to była prawda ale dlatego że po prostu nie chciałam. Dlaczego teraz? Dlaczego gdy odkram, że to poczucie zrozumienia, bezpieczeństwa i zaufania jakie czułam przy Marku to mość? Że tylko wmawiałam sobie to uczucie do Przemka bo wydawmi s takim ideałem, że uważałam że powinnam to robić? Że ignorowałam wszystkie jego błędy jak najbardziej je minimalizując choć wcale takie nie były? Bo mirację: misłaby charakter, nie był tak jak Marek. Przypomniałam sobie żarty Groncewicza nie tylko za mnie, ale i z siebie; oraz sposób w jaki mnie przytulał... Bo robił to nie tylko w sposób seksualny aby s ze mną przespać. Dla niego był to wyraz czułości i troski, a nie tak jak w przypadku Przemka element gry wstępnej.
   Ale taka jest prawda. Minęliśmy s w centrum. Na mój widok zmieszał się.
Potem przedstaw mi swoją towarzyszkę jako narzeczoną. Mówił, że razem pracują czy coś. A właściwie to ona mówiła. Znałem ją wcześniej. Wiesz, jej rodzice znają się z moimi, Klara Fronczak. Powiedziała, że dawniej spotykali się, ale po jakimś czasie rozstali. Teraz znów postanowili spróbować- Z ciężkim westchnieniem wreszcie zaczęłam wierzyć, że to jest prawda. Bo co innego dać wiarę temu, że poznał dziewczynę 3 miesiące temu i się z nią zaręczył, a co innego że znał ją wcześniej i zrobił to dopiero teraz. Tym
bardziej, że pamiętałam jak widziałam przed jego domem jakąś kobietę. Wtedy mówił, że to koleżanka z pracy. Nie wspomniał, że byli dawniej parą.- Napraw bardzo...
   Przemek, powinieneś już iść. Chcę zostsama.
   Nie chciałem ci o tym mówić. Uwierz mi. Ale jeśli go kochasz, to było jedyne wyjście.
   Dziękuję- odparłam lekko ironicznie. Cóż za wspaniałomyślność z jego strony, pomyślałam z sarkazmem.
   Więc skoro nie możesz z nim być to dasz mi szansę?
   Przemek powiedziałeś mi, że Marek spotyka s z inną dziewczyną, a właściwie s z nią żeni po czym za moment pytasz mnie czy będę z tobą?
   Wiem, że to za szybko, ale mi to nie przeszkadza. Przy mnie o nim zapomnisz.
I pokochasz mnie od nowa.
   Nie mam zamiaru już nikogo kochać- wybuchłam. Najpierw kochałam Przemka, a on mnie zdradził. Potem Marka, a on z kolei po 3 miesiącach przygruchał sobie inną choć wmawiał mi dozgonną miłość zrzucając winę za rozpad naszego związku. Oto jacy są mężczyźni. Z drugiej strony pomyślałam sobie,
że może to i nawet lepiej wyszło. Szybciej o nim zapomnę. Szkoda tylko, że nie tak szybko jak moja mała córeczka Hania.
   Przyjdę jutro. Wtedy gdy ochłoniesz to...
   Nie przychodź. Nie będę wracała więcej do tego tematu. Nie ma już nas
Przemek. I nigdy nie będzie.
Gdy zostałam sama natłok myśli nie pozwolił mi zasnąć. Wciąż nie moam uwierzyć w to co zrobił Marek. Starałam s go nawet usprawiedliwić: przecież zerwaliśmy, mówił że chce zbudow rodzinę a ja odmówiłam przecież oddania mu swojej ręki, że ma do tego pełne prawo. Ale ból i poczucie zdrady nie były przez to mniejsze. Dodatkowo ból sprawiał mi fakt, że tak po prostu przekreślił mnie ze swojego życia zrywając wszystkie łączące więzi. Nie chciał nawet abym kontaktowała się z nim telefonicznie. A ja głupia nie chcąc jego numeru od Magdy sądziłam, że robię mu przysługę, bo potęguję tylko jego cierpienie. Jaka naiwna idiotka. I te jego teksty o tym, że kocha mnie już od kilku lat. Wszyscy faceci są tacy sami.
Rano czułam s trochę lepiej. Utrata złudzeń dobrze mi zrobiła. Teraz przynajmniej nie wyczekiwałam jego powrotu. Praw mówiąc nie miałam na co czekać, nie miam żadnego celu. Żałowałam, że zakazam dzisiejszych odwiedzin Przemkowi: przynajmniej miałabym komu s wypłakać...nie, nie mogę przeci płakać. Nie tak jak niespełna półtora roku temu przez byłego męża. Takie rozpaczanie jest już za mną. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
Przez następny tydzień udawało mi s o tym nie myśleć. Nawet zgodnie ze swoim postanowieniem poprosam Przemka o pomoc w wykonaniu domku na drzewie dla małej.
Ale przechodząc obok salonu kosmetycznego w którym pracowała siostra Marka nie moam s powstrzymać aby tam nie wejść. Choć była ze mną Hania.
   Witaj, Magdo- powiedziałam ciesząc się, że ją zastałam. Przez chwilę bałam się, że to może nie być jej zmiana.
   Cześć Laura. Zdecydowałaś ssama s trochę po rozpieszczać?- zażartowała.
Szukałam w głowie wymówki.
   Tak, przydałby mi smanikiur.- wymyśliłam.
   Jasne. Siadaj. Zaraz przyjdzie Beata.
   Beata? Ty nie będziesz tego robić?
   Nie, ja zajmuje się tylko robieniem makijażu.
   Więc zacznę od tego- Zdecydowałam, bo przecież zależało mi na rozmowie z nią a nie makijażu.
   Okej, więc siadaj.- Przez kilka minut obie milczałyśmy. Nie wiedziałam jak dyskretnie zagaić rozmowę o Marku. W końcu wypaliłam po prostu:
   Jak tam Marek?- Na chwilę zawahała się.
   Chyba dobrze. Niedawno...to znaczy kilka dni temu wrócił.- A więc Przemek nie kłamał, pomyślałam smutno wiedząc, że nie mam podstaw aby s łudzić.
   Och, to fajnie- powiedziałam blado. Dobrze, że mogłam mi zamknięte oczy.
   Tak. Ja też s cieszę.
   Nie wrócił do byłego mieszkania?

   Nie, chce je sprzedać jak pewnie się domyślasz. Nie odwiedził cię po przyjeździe?
   Nie.
   To dziwne. Wydawało mi się, że chciał to zrobić.- Pewnie aby przedstawswoją narzeczoną. Ale jednak taktownie nie chciał tego robić. Cóż za prawdziwa galanteria, pomyślałam zjadliwie.
   No cóż, pewnie stwierdził, że nie warto.- Magda chyba wyczuła w moim tonie złość i wrogość.
   Chciałabyś się z nim skontaktować?- spytała przerywając na chwilę makijaż.
   Jeśli on nie chce, to ja chyba też nie powinnam tego robić.- odparłam. Potem chrząknęłam.- Nawet nie raczył powiadom mnie o swoim przyjeździe, więc pewnie nadal się na mnie gniewa o to co stało się przed jego przyjazdem.
   O nie sądzę- dziewczyna zaśmiała się- Bo..- nie wyjaśniła, co to miało znaczyć, bo właśnie przyszła jej szefowa czego domyśliłam się intuicyjnie. I wszelkie rozmowy musiały zostać przerwane.
Po wyjściu z salonu piękności, z jakże efektownym makijażem wróciłam z Hanią do domu. Po drodze wstąpiłyśmy jeszcze na chwilę do warzywniaka po świeże jabłka i banany, kre lubiła i byłyśmy na miejscu. Gdy znalazłam się na ścieżce prowadzącej do frontowych drzwi zauważyłam po drugiej strony ulicy jakiś ruch.
   A co to za siamchodi?- spytała mnie Hania.
   Chyba wynajęte- odparłam- Wywożą meble. Chodź kochanie, wejdziemy do środka. Już chłodno.
   Możemy iść przyitać się z Frankiem?- był to kolega Marka, który od 3 miesięcy był teraz naszym sąsiadem bo Groncewicz wynajął mu swoje mieszkanie (a raczej sprzedał sądząc z tego co działo s na drugiej stronie ulicy a także rewelacji Przemka i potwierdzenia Magdy).
   Później słoneczko.
   Ale ja ście.- oznajmiła mi tylko i pobiegła pod dom.- Zioba!
   Hania, wracaj!- krzyknęłam za nią, ale oczywiście nie posłuchała. Jak zawsze zresztą. Była rozpieszczona do czego przyznaję s niechętnie jako matka. Nie mając wyjścia pobiegłam za nią.- Hania!
   Aje! Ajek!- dopiero teraz zobaczyłam co tak bardzo przykuło uwagę małej. Bo zauważyła swojego „aje” czyli Marka. Zdziwiłam się, że pomimo wszystko jednak go zapamiętała, bo nie sądziłam, że tak będzie. W końcu była jeszcze taka malutka gdy wyjechał...
   Cześć Haniu.- odparł jej spokojnie. Na moment spojrzał na mnie jakby wahał s zrobić ruch w kierunku mojej córeczki. Starałam s wyrazem twarzy dać mu znak, że to mi nie przeszkadza. Hania bez przeszkód wskoczyła mu w ramiona. Przez kilkadziesiąt sekund po prostu stali ciasno objęci. Samsam irracjonalnie poczucie zdrady przez asną krew. - Jak s czujesz?
   Dobje. Mama z tatą zjobili domek.
   Domek? Na drzewie, tak?
   Aha. Duzi. Chcieś źobaćić?
   Później malutka. Teraz muszę coś załatwić. Śmigaj do mamy.

   A moge pobiegać?
   Jasne, jeśli mama pozwoli- przysłuchiwałam s tylko tej rozmowie niczym słup soli aż do tego momentu. Potem przeniosłam wzrok na Marka. Na chwilę wydało mi się, że istniejemy tylko my dwoje, że nie ma Hani, ani dwóch młodych chłopaków wnoszących sofę do ciężarówki. Czas zatrzym się w miejscu. Wiem, głupie i banalne ale dla mnie rzeczywiście tak było. Szkoda tylko, że tyle nas dzieliło.
   Tak, kochanie. Tylko bądź ostrożna- zgodziłam s tylko po to by nie utracić respektu. Bo wiedziałam, że mama i tak pobiegłaby bez mojej zgody czy nie.
   A więc s wyprowadzasz.- odezwam się pierwsza.
   Tak. Znalazłem bardziej przytulne mieszkanie. To było za duże jak na samotnego kawalera.
   No tak.- przyznałam. Przecież teraz będzie potrzebow większego dla przyszłej żony.
   Jak s czujesz?
   Świetnie- samam.- Przez ten czas gdy s nie było wiele s zmieniło.
   aśnie widzę. Hania sporo urosła.
   Tak.- zgodziłam się. Nie mogłam uwierzyć, że rozmawia ze mną tak jakbyśmy widzieli s ostatni raz wczoraj a nie ponad trzy miesiące temu. Facet ładujący tym razem fotel po raz kolejny mnie wyminął.- A jak badania?- spytałam głównie przez grzeczność.
   Skróciłem trochę ekspedycję. Byłem trochę chory, więc wróciłem do kraju.
Podobno jestem zbyt słaby do tak gorącego klimatu.- usiłował zażartować.
   Szkoda, że nie zadzwoniłeś.- postanowam wbić mu szpilkę- Ja nie miam twojego numeru, ale ty znałeś mój.
   Nie chciałem cię kłopotać- odparł.- I stawiać w niezręcznej sytuacji przed
Przemkiem.
   Ach, no tak- Pewnie myślał, że jestmy razem. I dobrze, pomyślałam. Niech wie, że nie usycham zanim z tęsknoty. Nawet jeśli to prawda.- Więc nie wracasz już do Egiptu?
   Nie, mam już niezbędne próbki które będę analizował już na miejscu.
   W takim razie powodzenia.
   Przyda się.- uśmiechnął s lekko. Z trudem udało mi się zrobić to samo.
   No cóż, będę już szła. Miło było cię zobaczyć przed wyprowadzką. Na razie.- Nie moam s powstrzymać przed dodaniem- Aha, i pozdrów swoją narzeczoną.
   Jaką narzeczoną?- spytał gdy tylko się odwróciłam.
   Jak to jaką? Twoją.- z trudem udawam rozbawienie.
   Nie mam żadnej narzeczonej.
   Och, nie musisz udawać. Wiem o tobie i twojej przyjaciółce od Magdy.
   Moja siostra powiedziała ci, że ja i Klara...?
   Chcesz powiedzieć, że to nieprawda?- spytałam z nadzieją.
   Oczywiście, że nie. To znaczy...tak, jestmy parą- poprawsię. Poczułam

złość.
   Miło, że kogoś sobie znalazłeś tak szybko. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub.
   Na ślub?- zawahał się- Jasne, że...tak. W końcu jesteś moją przyjaciółką.
   Och, chrzań się- warknęłam nie mogąc go dłużej znieść.
   Słucham?- moja gwałtowna zmiana tonu wyraźnie go zaskoczyła.
   Udaweś takiego zakochanego we mnie i pozując na skrzywdzoną ofiarę próbowałeś wzbudzić wyrzuty sumienia. Ale sam przygruchałeś sobie jakąś dziewczynę zaraz po naszym zerwaniu. Od razu masz plan awaryjny co?
   Nie rozumiem o czym mówisz. A przede wszystkim do czego zmierzasz.
   Do czego zmierzam? Do tego, że jesteś tak sam jak Przemek.- gdy wypowiedziałam te słowa dwóch gości przenoszących meble zaprzestało tej czynności. Wyraźnie czekali na jakiś pikantny ciąg dalszy.
   Och, pewnie porównanie z twoim mężusiem miało być dla mnie komplementem, ale uwierz mi że tak nie jest.
   Jasne, że nie. Bo jesteś od niego gorszy. Wiedziałeś co przesam, a mimo to mamiłeś mnie wieczną miłością. I kłameś mówiąc, że kochasz mnie od kilku lat podczas których spotykałeś s z Klarą. A ja głupia żałowałam, że dałam ci odjechać. Ale dobrze s stało.
   Przykro mi, że zmarnowałem twój czas- odparł zjadliwie. Potem dodał- Skoro już powiedziałaś to co chcesz to teraz idź. Spiess jak widzisz, a przez ciebie panowie nie mogą dokończyć pracy.- widocznie nie chciał robić żadnej sceny.
   Wyrzucasz mnie? No tak, teraz nie jestem ci potrzeba, co?
   Laura o co ci tak naprawdę chodzi, co? Wpadasz do mnie i mnie obrażasz. Jak według ciebie mam zareagować?
   Może przyznałbyś się na przykład.
   Do czego?
   Że mnie oszukałeś.
   Niby jak?
   Mówiłeś, że mnie kochasz.
   To już nieważne. I powinnaś mi raczej dziękow za to co zrobiłem.
   Dziękować? Niby za co?
   Za to, że umożliwiłem ci powrót do męża.
   Jednak z tego nie skorzystałam.- odparłam wrogo niemal odkręcając się na pięcie.
   Co to znaczy?- zatrzymał mnie.
   Dobrze wiesz co, bo widziałeś s z Przemkiem kilka dni temu w centrum. A
poza tym to kontaktowałam się z twoją siostrą, więc na pewno ci powiedziała.
   Co?
   Że nie jestmy już razem. I że od czasu rozwodu nigdy nie byliśmy.
   Mówisz poważnie? Nie jesteś z nim? Ale on powiedział, że planujecie ślub, że mieszkacie razem. Myślałem...

   Przemek ci to powiedział?
   Tak. Dziękow mi za to, że s usunąłem i że dzięki mnie zrozumiał ile stracił i jak bardzo cię kocha.
   To nieprawda. On kłamał.- Powiedziałam nieswoim tonem niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc. Uderzyło mnie coś jeszcze.- Mnie powiedział, że spotykasz się z Klarą.
   Nie, pracujemy tylko razem, już ci to mówiłem.
   Ale dziś, to znaczy wcześniej powiedziałeś co innego- przypomniałam.
   Bo nie chciałem wyjść na skończonego durnia, który liczył na to, że dzięki rozłące z nim zrozumiesz, że go kochasz. -wypalił- Ale gdy wróciłem okazało s coś zupełnie innego. Miałem nadzieję, że mimo wszystko...Z resztą to już nieważne. A teraz napraw przepraszam. Najpóźniej za dziesięć minut muszę stąd wyjechać.
   Czekaj. Mówisz poważnie?
   Napraw nie mam już czasu na rozmowę.
   Nie o to mi chodzi.- powiedziałam z irytacją- Przemek powiedział mi, że spotykacie s z Klarą. I że planujecie ślub. Myślałam, że już o mnie zapomniałeś...- Jak mógł tak bezczelnie sam?!
   Obeszło cię to?
   Oczywiście, że tak.- odparłam prędko. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tego mówić. - Spotykałem s z Klarą wcześniej?
   Tak- przyznał.
   Kiedy?
   Nie wiem dokładnie. Dawno temu.
   A mi przeci powiedziałeś, że kochałeś tylko mnie i z nikim nie byłeś.
   Laura, na Boga...Nie miem z tobą kontaktu. Nie wiedziałem nawet czy cię spotkam, byłaś dla mnie jak mrzonka, jak marzenie kre nigdy s nie ziści. Pomyślałem, że skoro nie momieć ciebie związek z miłą dziewczyną wypełni tę pustkę. Ale się pomyliłem.
   ameś.
   Nie.
   Tak, nie zaprzeczaj. Pamtam jak mówiłeś, że jestem dla ciebie jedyna, że zawsze kochałeś tylko mnie i z nikim s nie spotykałeś.
   I co z tego? Teraz, przed wyjazdem zaangażowałem s na sto procent. To ty wciąż miałaś obiekcje i się wahałaś.
   I jak widać słusznie! Nie chcę być z kimś kto mnie oszukuje.
   Nie oszukałem cię!
   Tylko zataiłeś prawdę. A wiedziałeś, że po tym co przesam z Przemkiem to jest dla mnie bardzo ważne.
   Zawsze jesteś tylko ty- przerwał mi.- Owszem, chciałem spróbować z Klarą, ale szybko s okazało, że nasz zwzek to błąd. Nawet nie sypialiśmy ze sobą. Po kilku tygodniach stwierdziliśmy, że lepiej nie ciągnąć tego dalej, bo nasze kontakty w pracy ucierpią gdy potem zrobimy to w nienawiści. Bo byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Dlatego nawet nie zawracałem sobie głowy tym faktem

w rozmowie z tobą.
   Mimo wszystko to był związek.
   Tak, był! Ale to zdarzyło s kilka lat temu, na Boga. A ty nie musisz udawać, że to prawdziwy problem i przyczyna. Bo tak naprawdę zawsze szukasz i szukałaś wymówki, jakiejś skazy w moich charakterze. Zapamiętałaś mnie jako żartownisia i flirciarza z liceum nawet nie zauważając, że od tamtej pory bardzo się zmieniłem.- Zrobił krótką pauzę na wzięcie oddechu, a potem kontynuował już mniej gniewnym tonem jakby żałował swojego wybuchu.- Poza tym nawet nie rozumiem po co wywlekamy to teraz na światło dzienne.
   Bo cię kocham do cholery- Wypaliłam.- Tak naprawdę. To dlatego nie mogłam spróbować z Przemkiem. Bo za tobą tęskniłam. A ty mnie oszukałeś.
   Laura, nigdy cię nie oszukałem. I dobrze o tym wiesz. Nadal jednak chcesz abym był Przemkiem. Tylko sama nie możesz przyznać tego przed samą sobą.
   Nie. Ja naprawdę czekałam na twój powrót. Początkowo nie zdawam sobie sprawy, że ta tęsknota to miłość, ale wkrótce to zrozumiałam. A potem Przemek powiedział mi, że jesteś zaręczony i że dawniej spotykałeś s  z tą dziewczyną. Bam wściekła. Mogłam ścierpieć fakt, że nie chciałeś się ze mną kontaktować. Ale to, że mnie oszukałeś...nie chcę drugi raz przechodzić przez to samo.
   Nie jestem Przemkiem.
   Ale tak samo mnie oszukałeś.
   Skoro tak sądzisz to nie mogę znów cię namawiać. Poza tym najpewniej byłaś po prostu zazdrosna myśląc, że ułożyłem sobie życie z inną a nie jak głupek nadal kocham ciebie i...
- ...nie mam syndromu psa ogrodnika.- Prychnęłam.- Na moment zapadła między nami cisza. Oboje milczeliśmy krótką chwilę wpatrując się w siebie. W końcu Marek chrząknął i spuścił głowę.
-  Powiedziałem ci jak to było.- Zaczął.- Jeśli to co mówiłaś to prawda... jeśli mnie....to ty musisz podjąć decyzję. Ja...nie mogę. A poza tym to niedługo wyjeżdżam.- Wymownie spojrzał na swój zegarek. Poczułam szum w głowie zwiastujący przypływ paniki.
   Nie wiem. Mus się zastanowić.
   Nie masz czasu. Masz tylko kilka sekund. Bo ja muszę już jechać.
   Marek...
   To prosta decyzja: chcesz ze mną być lub nie. Tu nie ma miejsca na wątpliwości czy kolejne próby. Można być martwym lub żywym. Nie ma niczego pomiędzy.
  Przecież nie po to tu przysam. Nie sądziłam, że nie jesteś z Klarą. Nie wiedziałam nawet, że cię dzisiaj spotkam!
   A ja nie sądziłem, że nie dałaś szansy Przemkowi. I że nadal mnie kochasz. Ale teraz już to wiemy. Decyzja należy do ciebie. Co mi odpowiesz?- Czułam się jak w jakiejś okropnej grze, w której jedna zła decyzja powoduje jej koniec. A ja nie moam zdecydować czy wejść do tunelu czy nie.- Laura?- ponaglał
mnie gdy nie odpowiedziałam. Potem ciężko westchnął i zgarbił ramiona jakby chciał odejść. Nie chciałam by to zrobił. Jednak panika spowodowała, że znów powiedziałam nie to co powinnam.
- Jak mam pojąć decyzję, która zaważy na moim przyszłym życiu w ciągu kilku sekund?!- Krzyknęłam gdy już zaczął odwracać się do mnie plecami by odejść. Jednak słysząc moje słowa znieruchomiał. Potem na jego ustach wykwitł delikatny uśmieszek pełen melancholii i smutku.
- Gdybyś była pewna swoich uczuć to byś to wiedziała. Czułabyś to w swoim sercu i nie potrzeba byłoby ci nawet kilku sekund. Wystarczyły by jej ułamki. 
- Marek to nie tak. Nie możesz...
- W takim razie wszystkiego dobrego- przerwał mi i odszedł w kierunku ciężarówki. Dwójka młodych mężczyzn wreszcie ruszyła s z miejsca.
   Uuuu, to było wredne.- przechodząc skomentował to jeden z nich patrząc na mnie wymownie. Z tego wszystkiego nawet nie zakłopotałam się gdy zorientowałam się, że wszystko słyszał. W moim gardle pojawiła s wielka gula. Wciąż nie moam ruszyć się z miejsca. Dopiero gdy auto to zrobiło zmusam się do ruchu. Stanęłam przed bramą uniemożliwiając samochodowi odjazd. Młody kierowca otwierając lekko drzwi krzyknął:
   Pros się odsunąć, wyjeżdżamy!- nie ruszyłam s jednak z miejsca. Jakiś czas nic s nie działo. Dopiero po niecałej minucie z drzwi obok kierowcy wyszedł Marek. Podbiegłam do niego i się przytuliłam. Nieśmiało mnie objął.
   Czy to znaczy: tak?- spytał.

   Tak, tak, tak.- powtarzałam- Nie zostawiaj mnie, nie ty. Nie zniosę tego więcej.
Kocham cię. I mo za ciebie wyjść nawet dziś. Jeśli nadal będziesz tego chciał.
   A ja ciebie.- pocałował mnie w czoło.- Bardzo cię kocham.- roześmiał się chyba z żarliwości mojej krótkiej przemowy.- A co do ślubu...to nie wiem czy propozycja jest aktualna.
   Co?
   Żartuję głuptasie.- Mocniej przytulił mnie do siebie dając ręką znak kierowcy żeby jechał. Odsunęłam go od siebie.
   Nadal chcesz się wyprowadzić?
   J sprzedałem to mieszkanie.
   Więc gdzie teraz mieszkasz?
   Wynajmuję małą kawalerkę w centrum.
   Ale teraz...
   Teraz jeśli chcesz zamieszkamy gdzieś razem. Mogę kupić coś innego, bardziej odpowiedniego dla naszej trójki.- ucieszyłam się, że w swoich planach uwzględnił momałą córeczkę, która teraz lepiła bałwana. Albo coś przypominającego bałwana.
Po jakimś czasie zgodnie ze słowami Marka przeprowadziliśmy s do nowego mieszkania na obrzeżach miasta. Za pieniądze sprzedane z obu domów było ono nowoczesne, ale i jednocześnie przytulne.
Przemek dowiadując się o nas przy następnej wizycie u Hani od razu mnie przeprosił. Powiedział, że widząc w moich oczach uczucie do Marka chciał zdobyć mnie wszelkimi dostępnymi sposobami. Ale mimo wszystko cieszy się z tego, że jestem szczęśliwa.
Bo tak rzeczywiście było. I choć przez jakiś czas- nawet po ślubie- wciąż miałam lekkie obawy, zwłaszcza że Marek namawiał mnie na dziecko, to wkrótce się ich pozbyłam. Mój nowy mąż nie był Przemkiem (który notabene już kilka miesięcy później zakochał się” jeszcze raz w nowej sekretarce) i zrozumiałam, że porównywanie obu mężczyzn nie ma najmniejszego sensu. Bo przy każdym z nich poczułam coś niezwykłego: Przemek był moją pierws prawdziwą mością, ale jednak przy Groncewiczu moje uczucie stopniowo narastało. To przy nim uzyskałam wszystko to o czym marzyłam: spokój, bezpieczeństwo, zaufanie. Bo zaczęliśmy od przyjaźni, a potem poprzez namiętność aż do miłości. Czyli właśnie tak jak powinno być.
Gdy urodził s Wojtek- nasz syn, Hania miała prawie cztery i pół roku. Cieszyła się jak głupia z małego braciszka i wciąż chciała go nos na rękach. Razem z Markiem nie moam s na to napatrzeć.
   Widzisz, teraz mamy darmową opiekunkę.- roześmiał smój drugi mąż całując mnie gdzieś niedaleko skroni. aśnie siedzieliśmy na kanapie niedaleko kołyski w której spał mały Wojtuś a Hania nad nim.
   No, nie wiem czy pięciolatka posiada wystarczające kwalifikacje.
   Mamo, tato dwa chodźcie zobaczyć.- Hania nazywała Marka ojcem z numerem dwa, bo pierwszym był oczywiście jej biologiczny, Przemek.- On trzyma całą

pięść w buzi!
   Przecispał.- powiedziałam wstając z kolan Marka. Przytrzym mnie.
   Daj spokój, przeci  nic s nie dzieje.
   A jeśli to prawda?
   Przecima dopiero cztery miesce. Nawet jeśli to nic s nie stało. Mamy bardzo zdolnego syna.- Uśmiechnęłam się, więc usta Marka trafiły niemal na moje zęby gdy próbował mnie pocałować. Wtedy też s rozmiał.
   Kocham cię- szepnęłam cicho.
   Ja ciebie też moja ukochana Lauro Groncewicz. KONIEC.