Wszystko zaczęło się na pierwszym roku. Właściwie dla mnie był on
drugim, bo pierwszy oblałem. No cóż nie byłem zbyt pilnym uczniem...
Mimo
porażki nadal chciałem studiować historię. Zapytacie pewnie co w tym
fascynującego? Otóż nic i właśnie o to chodziło. Zrobiłem to, bo lubiłem
denerwować mojego ojca. Zawsze chciał, żeby jego jedyny synuś
kontynuował rodzinną tradycję i studiował biznes albo chociaż ekonomię. A
ja miałem to w...głębokim poważaniu. On dostawał spazmów a ja byłem w
siódmym niebie. Dlatego kontynuowałem jakże pasjonującą naukę o
starożytności.
W mojej klasie nie było nikogo ciekawego. W sumie sami nudziarze oprócz
jednej Blondi. (Nie kryje, że byłem płytkim egoistycznym snobem). Aż do
momentu kiedy zjawiła się Ona. Nie, nie chodzi mi o blond laleczkę, choć
z nią spędziłem trochę miłych chwil. Myślę o miłości mojego życia,
która przepadła i nigdy nie wróci...
Była niziutką, nie dość szczupłą jak na mój gust (bo preferowałem
wcześniej wygłodzone modelki)blondynką. Nie była ładna ani brzydka. Ot,
taki typ dziewczyny którą mijasz na ulicy i zaraz zapominasz jak
wyglądała jej twarz. Nie ubierała się modnie, nawet nie stosowała
makijażu. Dlatego idealnie nadawała się do mojego planu-planu
zdenerwowania ojca. Miała tylko być moją dziewczyna,. Wiedziałem, że się
zgodzi. Która nie chciałaby chodzić z synem właściciela największej
firmy w mieście? Ale gdy po raz pierwszy do niej podszedłem i chciałem
zaprosić na kawę spojrzała na mnie ze zdziwieniem i z uśmiechem na
twarzy powiedziała:
-Raczej nie. Dziękuje- i tak po prostu odeszła zostawiając mnie
skonfundowanego na środku wydziału i skazanego na śmiejącego się za
moimi plecami Tomka
-Co ona zajęta, czy jak?- zwróciłem się do swego pokładającego się kumpla
-A skąd mam wiedzieć? Ale tak w ogóle to dlaczego sądzisz, że taki typ
wkurzy twojego staruszka? Nie lepsza byłaby jakaś pusta szczebiocząca
laleczka?
-Nie, już próbowałem. Poza tym wiesz do czego nadają się najbardziej...i
podpowiem ci że to nie rozmowa. A ta (nie wiedziałem jak ma na imię)
widzisz w ogóle nie ma klasy. Ona nie doceniłaby mojego ojca i to by go
strasznie zezłościło. Znam go. Dlatego- wskazałem na niego palcem-
musisz mi pomóc.
Tomek jednak mi nie pomógł. A ta szara myszka nie chciała się ze mną
umówić. Za kogo ona się ma(myślałem wtedy) żeby mi odmówić?! Mi,
Damianowi Parulskiemu za którym szaleją tłumy lasek. Gdy po jakiś 2
tygodniach usilnych prób zapytałem ja o to. Odparła:
-Mam uwierzyć, że po dwóch tygodniach wykładów na których mogłeś
ewentualnie na mnie zerkać i nawet ze mną nie rozmawiałeś -co więcej nie
zauważałeś- uwierzę że niespodziewanie dostrzegłeś moje ukryte piękno i
się we mnie zakochałeś? No cóż chyba nie uważasz mnie za taką idiotkę.-
rozbroiła mnie. Kurcze, miała rację ale ja nie zrezygnowałem
-Chodź ze mną na tą kawę i dam ci spokój- powiedziałem sam się sobie dziwiąc i nie licząc na zgodę. Ale w końcu mi się udało:
-No dobra. Zgadzam się. Kasia-oznajmiła podając mi dłoń- Jestem Kasia Marciniak.
Potem poszło już szybko. Dwa albo i trzy razy w tygodniu umawiałem się z
nią do kina lub klubu. Na więcej nie miała czasu, a mnie to nie
przeszkadzało. Nie powiem, nie było mi z nią nudno, ale to udawanie
miłości było męczące. Ale udało mi się. W końcu mi uwierzyła i nie
ironizowała gdy mówiłem że ją kocham. Po pewnym czasie nawet nie
musiałem nawet zbytnio udawać. Polubiłem tę szczerą i naiwną dziewczynę.
Potrafiła sprawić, że zapominałem o problemach i rozbrajała mnie swoją
prostodusznością. Gdy wspomniałem, że moja mama zginęła w wypadku gdy
miałem 9 lat złapała mnie za dłonie i powiedziała poważnie:
-Na pewno było ci ciężko. Przykro mi, naprawdę. Ale mówię to szczerze, z
serca-dodała kierując własne dłonie w kierunku klatki piersiowej. No,
cycki miała nawet fajne. Szkoda, że nigdy nie nosiła dekoltów.- Musiało
ci być ciężko. Dlatego teraz jesteś taki...grubo ciosany
-Jaki?-natychmiast wywietrzał mi temat jej pełnych piersi i parsknąłem zaskoczony
-Nie mam nic złego na myśli. Po prostu jesteś szorstki w okazywaniu
uczuć i nie mówię tego w odniesieniu do mnie- zaprzeczyła gwałtownie. W
sumie to nie całowałem jej zbyt często...nawet w policzek. Dlatego mogła
to tak odebrać. Ale nie obchodziło mnie to. Gdyby tylko zobaczyła jaki
grubo ciosany potrafię być w łózko...
W końcu nadszedł ten dzień. Chciałem przedstawić ja mojemu ojcu i
zaprosić do domu. Dla niej było to zbyt szybkie, ale mi chodziło tylko o
jedno(mam na myśli wkurzenie ojca oczywiście). Nie spędzę świąt z nim
sam na sam. Poza tym 4 miesiące byliśmy już ze sobą z Kaśką. No i
właściwie nic, tylko trzymanie się za rączkę i buziak na pożegnanie. Ale
ona natychmiast mnie zastopowała:
-Ale Damian, wiesz ja...nie jestem jeszcze gotowa na...- tak. Doskonale
wiedziałem o co jej chodzi i wspaniałomyślnie się zgodziłem na spanie w
oddzielnych pokojach. Nawet nie żałowałem. Tylko potem zastanawiałem się
jak Kaska zachowywałaby się w łóżku.
Ojciec przyjął ją całkiem nieźle. Na początku był nawet dla niej miły,
ale gdy zorientował się, ze nie ma pojęcia o giełdzie, nie obchodzi ja
pasywa a ekonomia to dla niej abstrakcja natychmiast zmienił swój
stosunek do Kasi. Bawiło mnie to, choć przez chwilę poczułem lekki
dyskomfort gdy zobaczyłem smutek na twarzy Kasi. Na szczęście- tylko
przez chwilę.
W drugi dzień świąt zaproponowała żebym pojechał z nią do jej rodziców.
Nie chciałem, ale miałem już dość mojego ojca więc wszelka odmiana była
mi przyjemną. Jednak tuż przed jej rodzinnym domem zawahała się jakby:
-Wiesz, ja nie pochodzę z takiej rodziny jak ty. To znaczy nie mam
takiego domu i w ogóle...-była wyraźnie zakłopotana. A mnie to
rozczuliło. Dlatego złapałem ją za dłoń i poważnie powiedziałem:
-Hej, to jest nie ważne. Na pewno jest tam więcej ciepła i bogactwa uczuć niż u mnie w domu...
Tak było. Rodzina Kasi była kochającą się wspólnotą. Nikt nie krępował
się śpiewać kolędy, a dwójka maluchów jej siostry gaworzyła radośnie.
Kasia trzymała jednego na rękach i wyraźnie dobrze się bawiła. I nagle
dotarło do mnie, że ten cały chaos, ta bożonarodzeniowa szopka mnie
cieszy. Że te święta naprawdę coś znaczą. Przyłapałem się na tym, że jak
głupi szczerzę się do wszystkich i fałszuje śpiewając ,,Cichą noc”Ale
najgłupsze było to, że czułem się tam naprawdę szczęśliwy.
Ani się nie spostrzegliśmy a była już późna noc. Zdecydowałem wraz z
Kaską-a właściwie to ona zaprzeczyła kategorycznie mówiąc, że spadł
śnieg i moglibyśmy gdzieś utknąć- że zostajemy. W sumie nie miałem nic
przeciwko, ale okazało się, że jest tylko jeden wolny pokój. Rodzice
mojej dziewczyny nie widzieli w tym problemu:
-Madzia( zwrócił się ojciec Kasi do jej matki) przecież oni i tak pewnie
już razem śpią, więc po co mamy być hipokrytami? To pierwszy chłopak
jakiego przyprowadziła do domu więc chyba powinniśmy się ciesz...-urwał
bo Kasia sprzedała mu kuksańca w bok. Jednak nie była taka cicha i
ugrzeczniona jak myślałem.
O drugiej w nocy, kiedy byliśmy już w swoim przydzielonym pokoju
poczułem się dziwnie skrępowany. Kasia też, ale dzielnie znosiła
sytuację. Jako pierwszy pozwoliłem jej skorzystać z łazienki, a ona
przyniosła mi jakieś ciuchy swojego ojca i bieliznę na zmianę. Gdy
wróciłem z łazienki zobaczyłem, że leży na dużym fotelu a łóżko-
pościelone- jest puste. Spytałem ją co to ma znaczyć, ale ona nie
zareagowała. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem że śpi. Nie wiem dlaczego,
ale delikatnie przeniosłem ją na łóżko(nawet się nie obudziła) a sam
położyłem się na za małym fotelu i spędziłem chyba najgorszą noc w swoim
życiu.
Rano obudziłem się obolały. Kasia jeszcze spała, więc sam skierowałem
się do kuchni. Zastałem tam jej starszą siostrę i poczułem się dziwnie
bo miałem na sobie tylko spodnie od dresu.
-No nie krępuj się- powiedziała radośnie Alicja- widzę ze nie spałeś
dziś wiele- dodała uśmiechając się sugestywnie i mając na myśli moje
wory pod oczami. Ale ja jak głupek odwzajemniłem uśmiech.
-No ttak. Chciałem napić się czegoś. Macie zimną colę czy coś?
Odjechaliśmy dopiero po południu następnego dnia, bo rodzice Kasi silnie
nalegali. W drodze do mieszkania mojego ojca humor nam dopisywał. Kaśka
żartowała z moich talentów wokalnych, bo sama śpiewała jak anioł.
Oczywiście zaprzeczała temu-nie z nadmiernej skromności- ona po prostu
taka była. Nie uważała się za wyjątkową w jakiejkolwiek dziedzinie.
Nawet historii, którą razem studiowaliśmy i była zdecydowaną prymuską.
Ostatnie dwie sesje zaliczyłem właściwie tylko dzięki niej. W końcu
przypomniałem sobie o czymś:
-Grzesiek, to znaczy twój tata powiedział, że ty nigdy nie zaprosiłaś
chłopaka do domu- urwałem nie wiedząc jak to powiedzieć- czy to prawda?
-Tak, to prawda i wyprzedzę twoje dalsze pytanie mówiąc, ze jesteś moim
pierwszym chłopakiem.- powiedziała buńczucznie. Cholera- pomyślałem- w
co ja się wpakowałem?
Mimo to postanowiłem na razie o tym nie myśleć. W końcu nie skradłem jej
cnoty prawda?(cnota- jak to brzmi w XXI wieku?!) Poza tym to wcale nie
musi znaczyć, ze jest dziewicą co nie? Powinna być zadowolona, że
zwróciłem na nią uwagę. Przecież nie robię jej tak naprawdę nic złego.
Świetnie się bawimy i tyle.
Po świętach była sesja. Jak zwykle Kaśka zagoniła mnie do nauki. Samemu
jakoś mi się nie chciało, ale ona miała taki dar...Godzinami mógłbym
słuchać o wyprawie Dariusza III czy klęsce Rzymian. Teraz też tak było.
Zaprosiła mnie do swego mieszkania które wynajmowała z dwiema
koleżankami(akurat ich nie było) i razem uczyliśmy się do egzaminu.
Gadaliśmy i przekomarzaliśmy się wiele godzin wśród historii, walecznych
rycerzy i wielkich wodzów. Gdy czytałem o wybuchu wojny secesyjnej
poczułem głowę Kasi na swoim ramieniu. Spojrzałem na nią i zorientowałem
się, ze zasnęła. W końcu była już -o matko- północ. Delikatnie
przemieściłem ją tak, że jej głowa wspierała się na mojej piersi.
Patrzyłem na jej śpiącą twarz przez kilka minut i nagle poczułem się jak
idiota. Coś skradało mi się do piersi, jakiś słodki ciężar i
rozczulenie a ja nie wiedziałem co to jest. Z rozmyśleń wyrwała mnie
dzwoniąca komórka. Cholera- pomyślałem zły widząc ze Kasia się obudziła-
co za idiota dzwoni do mnie o 12?! No tak, Tomek. Odrzuciłem połączenie
i uśmiechnąłem się do ziewającej Kasi.
-Która godzina?- Spytała sennie a ja poczułem w lędźwiach znajome
pulsowanie. Przecież ja jej nie mogę pragnąć- pomyślałem ale
odpowiedziałem:
-Późno już śpij.- stwierdziłem opierając ją nadal o siebie i przykrywając nas kocem. Po chwili znów się odezwała:
-Damian?
-Hmm?
-Kocham cię- powiedziała po prostu i mocniej mnie przytuliła. A ja po
raz drugi poczułem tą słodką torturę w klatce piersiowej. I wtedy
dotarło do mnie że powiedziała mi to po raz pierwszy.
Rano obudziłem się wypoczęty i szczęśliwy. Kasia zrobiła śniadanie i ten
wspólny posiłek wydał mi się czymś wspaniałym i czymś tak naturalnym,
że przestraszyłem się swoich myśli. Gdy wychodziłem rano na egzamin (ona
miała wyjść trochę później żeby nikt nie zorientował się że spaliśmy
razem)powiedziała mi:
-Życzę ci powodzenia, ale wiem że sobie świetnie poradzisz. Pamiętaj, że
w ciebie wierzę. I mimo że udajesz, ze nie znosisz historii wiem, ze ja
uwielbiasz i to jest twoja przyszłość- Chciało mi się śmiać. Historia
moja przyszłość? Taa jasne. A mój ojciec pewnie mnie kocha i święty
Mikołaj istnieje.
Egzamin- o dziwo- zdałem bez większych problemów na 4. Byłem w szoku.
Mój dziekan nawet mnie pochwalił. Gdy już wychodziłem z uczelni
spotkałem Tomka. Nie wiem czemu nie ucieszył mnie jego widok
-Część stary, co tam u ciebie? Musimy się potem umówić na piwo, bo teraz
nie mam czasu. Na razie.- rzuciłem na odchodnym, ale słowa Tomka
sprawiły że przystanąłem:
-Co spieszysz się do tej swojej cizi? Aż tak zawróciła ci w głowie, że nie masz czasu dla najlepszego kumpla?
-Co ty gadasz stary? Nikt mi nie zawrócił w głowie. Poza tym Kasia nie jest żadną cizią.
-Nie no nie wierzę,,Kasia”? Wcześniej każda była po prostu dupą czy
laską a ta co: Kasia- ironizował- nie wierzyłem chłopakom jak mówili, że
jakoś spustelniałeś ale widząc cię teraz...I to przez kogo? Przecież
ona nawet nie jest twoją dziewczyną! Miała tylko wkurzyć twojego starego
nie pamiętasz? A może mam ci przypomnieć?- zbliżył się do mnie i złapał
za kurtkę. Wkurzyłem się. Nikt nie będzie mną potrząsać jak workiem
kartofli. Odepchnąłem go.
-O co ci do cholery chodzi co? Jeśli chcesz to chodźmy teraz na to piwo. Żadna laska mną nie rządzi i nigdy nie rządziła.
Piwko przeciągnęło się aż do rana. Na początku byłem lekko zniesmaczony i
niechętny temu wypadowi. Jednak po kilku drinkach rozluźniłem się i tak
jak twierdził Tomek poczułem się sobą. To byłem ja dawny Damian- magnez
na dziewczyny i beztroski outsider bez reguł i zasad.
Zrozumiałem wtedy, że Kaśka mnie jednak zmieniła. Dlatego ignorowałem
telefon od niej, choć wcześniej po egzaminie byliśmy umówieni.
Nazajutrz wróciłem rano do mieszkania. Głowa pękała mi z bólu. Jak nie
patrzeć przez prawie pół roku byłem abstynentem a tu nagle takie coś.
Kaśka zjawiła się po południu, pytając czemu nie byłem na wykładach.
Wymigałem się nieco udając chorobę.
Następny miesiąc był już inny. Spotykałem się z chłopakami jak dawniej,
chodziłem do klubów, poznawałem laski. Z Kaśką ograniczyłem kontakty do 3
czy 4 spotkań tygodniowo. Ona zauważyła, że coś zaczyna się między nami
psuć, ale nie narzekała. W końcu dla niej nadal byłem taki sam. Mimo to
postanowiłem sobie, że gdy chłopaki przekonają się że jestem dawnym
Damianem wynagrodzę jej to. Ale nie przeszkodziło mi to kilka razy
zaprosić ją do domu mojego ojca.
Któregoś dnia po jakimś nocnym wypadzie z kolegami wróciłem do
mieszkania dość późno. Natychmiast położyłem się spać, ale około
południa obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Boże, moja głowa prawie
eksplodowała. Człapiąc się w kierunku drzwi otworzyłem widząc, że to
Kasia. Uśmiechnąłem się do niej
-Cześć, możemy porozmawiać?- powiedziała a po chwili dodała- znowu jesteś chory?
-Nie, trochę boli mnie głowa.
-Właśnie widzę- powiedziała pogardliwie wskazując na puste butelki po
alkoholu- Sam to wypiłeś?- przystanęła widząc opierającego głowę o stół
śpiącego Tomka.- A więc to prawda co mówią o tobie.
- Tak? A co mówią?- spytałem trochę rozdrażniony
- Więc to tak spędzasz całe noce? Na imprezach i libacjach z kolegami?-
tylko pytała, nie krytykowała i to sprawiło że poczułem wyrzuty sumienia
- Nie, to znaczy tak ale to nie tak jak myślisz. Po prostu dawno nie widziałem się z kolegami i muszę to nadrobić.
- No tak, to ja cię ograniczam- uśmiechnęła się blado, a po chwili spytała:- Możesz odpowiedzieć mi szczerze na jedno pytanie?
-Jasne. Pytaj.- Odparłem, ale czułem niepokój
- Dlaczego właściwie zacząłeś się za mną spotykać?- spytała a ja
poczułem, że czuję nie tylko niepokój ale i strach. Chciałem powiedzieć
coś banalnego w stylu ,,jak to dlaczego, bo cię kocham” ale jakoś nie
mogło mi to przejść przez gardło. Dlatego milczałem.
- Więc Joasia miała rację...-westchnęła smutno
- Co? Co takiego powiedziała ci Blondi?( tak, to ta sama Blondi z którą zabawiłem się na początku roku)
- A więc to był tylko taki zakład, kaprys bogatego chłopca który chciał
się mną pobawić.- Nagle wtrącił się Tomek (który najwyraźniej nie spał)
- To nie zakład. Miałaś tylko wkurzyć tatusia. A ty myślałaś, ze to love
story forever together?- i zaśmiał się, a ja poczułem że byłbym w
stanie go udusić. Ale warknąłem tylko,,zamknij się” dalej milcząc. Nie
wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem zły na siebie na Tomka, na Kaśkę że
przez nią się zmieniłem. Do tego cholernie bolała mnie głowa.
- To prawda Damian?- odezwała się po chwili niezręcznej ciszy Kasia, a
gdy nadal się nie odzywałem dodała- to wszystko co chciałam wiedzieć,
cześć- i zaczęła zbierać się do wyjścia. A ja czułem się wtedy dziwnie
pusty, wypalony, niezdolny do wypowiedzenia nawet słowa. Pewnie zgodnie
ze scenariuszem jakiejś komedyjki romantycznej powinienem ją zatrzymać,
powiedzieć że to wszystko prawda, ale zmieniło się gdy ją poznałem, że
ją kocham...Ale czy to byłaby prawda? Czy ja potrafiłem kogokolwiek
kochać? Czy chciałem oddać dawnego siebie? Może gdybym wtedy to zrobił,
zawołał ją zaprzeczył, wyjaśnił...Może zrozumiałaby i wszystko
potoczyłoby się inaczej...Może- to proste słówko stwarzające masę
możliwości ale tak naprawdę nieoddające wszystkiego co działo się w
mojej duszy. Chciałem z nią porozmawiać, ale jakoś nie mogłem. Było mi
wstyd. Tomek z kumplami zresztą nie dawali mi na to czasu. I tak
imprezowałem kolejny miesiąc. Zbliżała się następna sesja. Musiałem
zacząć wkuwać, ale jakoś nie mogłem się zmusić. Myślałem tylko o niej,
wszystko przypominało mi spędzone razem chwile. I wtedy dotarło do mnie
coś ważnego. Że ją kocham. Tak, kocham prawdziwą szczerą miłością na
którą może być stać takiego płytkiego faceta jak ja. Poczułem, że mam
wszystko gdzieś: imprezy, kumpli, ojca, studia. Że to wszystko było
znośnie tylko dzięki niej, że moje życie jest do bani ale ona to
zmieniła. Dlatego postanowiłem do niej iść. Czekałem pod jej blokiem
prawie godzinę( na tak, chodziła na wykłady). Kiedy w końcu się zjawiła i
mnie zobaczyła zdziwiła się. Tak, była autentycznie zdziwiona, a ja
natychmiast do niej podszedłem bo nie chciałem żeby przede mną uciekła.
- Cześć, możemy pogadać?- przywitałem się, a ona niepewnie skinęła głową
i zaprosiła mnie do środka bez słowa. W myślach układałem sobie
wszystkie słowa, to co jej powiem...ale chaos w mojej duszy nie pozwolił
mi na składnię. Zacząłem wyrzucać z siebie: że te imprezy nic dla mnie
nie znaczyły, że zerwę z kumplami, że nasza relacja naprawdę wyglądała
tak jak opisał to Tomek, - ale potem ją pokochałem...i nadal kocham. Na
koniec powiedziałem:
- I chciałem prosić cię o wybaczenie.- na mojej twarzy biło milion
emocji. Jej dla odmiany była niewzruszona. Po chwili tej tortury
powiedziała:
- Damian, ja już dawno ci wybaczyłam- ze szczęścia mogłem unieść się aż
do nieba. Podniosłem się z krzesła i zbliżyłem do niej chcą pocałować
ukochane usta i objąć ją mocno. Ale ona odepchnęła mnie delikatnie od
siebie i dodała:
- Ale Damian to między nami niczego nie zmienia. Lepiej będzie jeśli
zostaniemy przyjaciółmi.- Przyjaciółmi?, myślałem zupełnie
skonsternowany. O czym ona mówi? Może myśli, że nadal udaje uczucia i
dlatego powtórzyłem pewnym głosem:
- Kasia kocham cię, naprawdę. I obiecuję, że już nigdy więcej cię nie skrzywdzę
-Wierzę ci, ale lepiej nie wracajmy do tego co było.
-Nie wracajmy? Co ty w ogóle mówisz?! To ja szaleję z rozpaczy,
przepraszam cię, wyznaje miłość a ty siedzisz sobie niewzruszona i
beznamiętnie mówisz zostańmy przyjaciółmi?!- bezsilność maskowałem
krzykiem. Bo ona była spokojna. Gdyby na mnie krzyczała, wyzywała od
najgorszych, kłóciła się wtedy zrozumiałbym. Ale była ja wykuta z
kamienia i dlatego poczułem, że jest jeszcze gorzej, że biję głową w mur
i nic jej nie przekona. Dlatego chwyciłem ją dość brutalnie za ręce
podnosząc z krzesła:
- A więc nigdy tak naprawdę mnie nie kochałaś?! Wiedziałaś od początku
dlaczego jestem z tobą i też udawałaś żeby utrzeć m i nosa co?!-
krzyczałem prosto w jej spuszczoną twarz nie wiedząc jakie bzdury
wygaduję- Spójrz na mnie!- objąłem dłońmi jej twarz zmuszając do
spojrzenia mi w oczy. I wtedy ujrzałem w jej szmaragdowych oczach tyle
bólu i cierpienia, że natychmiast ją puściłem.- Boże, co ja robię!
Przepraszam. Tak bardzo cie przepraszam. Zrobiłem ci krzywdę?- spytałem a
ona tylko potrząsnęła głową. Poczułem się jakbym był moim ojciec
maltretującym matkę, co jako chłopiec widziałem zaglądając przez dziurkę
od klucza. A ja nie chciałem być taki jak on- Kasia wybacz mi, nie wiem
co mi się stało. To się nigdy nie powtórzy.- uspokoiłem się i wziąłem
kilka głębokich wdechów. Usiadłem nie mogąc spojrzeć jej w oczy. Po
chwili tej ciszy powiedziałem dziwnie beznamiętnym głosem:
-A więc to już naprawdę koniec? Nie przekonam cię prawda?
- Tak, ale jeśli myślisz, że to była łatwa decyzja to się mylisz.
- Rozumiem- w duszy miałem ogień, ale mimo wszystko na zewnątrz byłem spokojny- Możesz mi chociaż powiedzieć dlaczego?
- Damian ja...zacznę od tego że wierzę że być może wydaje ci się że mnie
kochasz- próbowałem zaprzeczyć, ale ona gestem rąk nakazała mi
milczenie- okej, może mnie kochasz. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: ty
jesteś popularnym, rozrywkowym przystojnym i bogatym chłopakiem, ja
zwyczajną niepopularną i nawet nieładną dziewczyną. I jakkolwiek
banalnie to zabrzmi pochodzimy z dwóch różnych światów. Nawet jeśli do
siebie wrócimy to już nie będzie to samo. Poza tym tak jak stwierdziłam
różnimy się jak noc i dzień...
- Przeciwieństwa się przyciągają. Poza tym dla ciebie zerwę z dotychczasowym życiem- przerwałem jej
- Damian czemu nie chcesz tego przyznać? Masz inne priorytety, lubisz
rozrywkę, nocne imprezy. Ja nie chcę tego zmieniać. Być może powiesz, że
musisz się wyszaleć i ja to rozumiem, ale nie akceptuje.
Powiedziałeś:,,zerwę z dotychczasowym życiem” Ale co to znaczy? Zastanów
się: taki jesteś, wkrótce zacznie ci tego brakować i poczujesz że cię
ograniczam. A ja nie chcę żebyś mnie znienawidził. Nie zniosłabym tego,
rozumiesz?- zakończyła dotykając lekko mojego ramienia.
- Czemu patrzysz na to wszystko tak chłodno, racjonalnie? Dlaczego nawet
nie chcesz dać nam szansy abyśmy się o tym przekonali? Może nie masz
racji co? Przyszło ci to do głowy?- chwyciłem w swe dłonie jej głowę.
- Masz rację. Ale to moje ryzyko. Przykro mi jeśli nie potrafisz tego
zrozumieć.- potrząsnęła głową uwalniając ją z moich dłoni i odwróciła
się. A ja czując w środku wielki ból nie chciałem porzucać nadziei.
Wydawało mi się wtedy, że może uda mi się ją jeszcze przekonać.
- Twoje ryzyko? Ja się nie liczę? Przecież przekreślając siebie
przekreślasz i mnie! Jakie masz prawo do tego żeby twierdzić, ze cię
zostawię a do tego znienawidzę?Jesteś pieprzoną wróżką czy co? I jeszcze
żądasz ode mnie żebym zrozumiał. Co mam zrozumieć? I to mnie opisujesz
jako niedojrzałego szczeniaka!- urwałem zagniewany. Wtedy coś w niej
chyba pękło, zaszła jakaś nieuchwytna zmiana gdy powiedziała nieswoim
głosem:
- Naprawdę nic nie rozumiesz? Ja cię kocham. Kochałam cię od samego
początku, cierpiałam z tobą gdy opowiadałeś o matce i okropnym ojcu,
śmiałam z twoich żartów, wyjeżdżałam na wycieczki...Dlatego wiem, że
gdybyś mnie kiedyś zostawił ja po prostu nie dałabym sobie rady. Ty
mówisz tylko o miłości, wydaje ci się że ona wszystko załatwi. Ale co
potem? W realnym życiu jego proza nas zniszczy. Damian, życie to nie
bajka, miłość nie wystarczy. Chciałam abyś właśnie to zrozumiał. Po co
mamy się potem rozczarować. Tak będzie lepiej, uwierz mi. Jeszcze kiedyś
mi za to podziękujesz. Poznasz miłą dziewczynę taką jak ty i będziesz
mi wdzięczny za to że teraz odmówiłam.
-NIGDY nie będę ci za to wdzięczny. Wreszcie przekonałem się, że
jakakolwiek dalsza dyskusja nie ma sensu. Ty i tak jesteś najmądrzejsza-
powiedziałem z drwiną- Tylko pamiętaj, że nigdy ci tego nie zapomnę.-
po chwili roześmiałem się , bo coś do mnie dotarło:
- W sumie zasłużyłem na to. Do tej pory to ja kopałem wszystkie laski w
tyłek. Nadeszła pora żeby któraś zrobiła to samo mi. No cóż, w takim
razie żegnaj.- Odwróciłem się w kierunku drzwi i usłyszałem jeszcze
niepewny głos Kasi:
- Damian, wiem że jesteś na mnie zły i pewnie mnie nie posłuchasz, ale
nie rezygnuj z nauki. Mnie nie musisz się obawiać, przenoszę się do
drugiej grupy, tak będzie chyba łatwiej. I mimo wszystko życzę ci
szczęścia.
To była nasza ostatnia rozmowa. Od tamtego czasu widziałem ją
kilkakrotnie. Nadal ją kocham, ale zrozumiałem, że miała racje. Nie
byliśmy sobie pisani, ja nie byłem dla niej dość dobry. I choć niektórzy
uznają, że moja historia mogła skończyć się happy endem, ze mogłem być
razem z Kasią to tylko my dwoje wiemy, że nasza miłość teraz nie miałaby
szansy. Dlatego zmieniam się i wciąż dorastam, ale robię to tylko dla
siebie. Staram się brać odpowiedzialność za swoje czyny i ponosić
konsekwencje złych wyborów. To doświadczenie mnie czegoś nauczyło- i
nawet jeśli nie będę już z Kasia to pozostaną mi chociaż piękne
wspomnienia. Może kiedyś będziemy jeszcze razem...
Myślisz mad kontynuacja?
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu myślałam, ale z racji tego że mam sto pomysłów na inne opowiadania to dałam sobie z tym spokój. Planowałam zrobić z tego prolog jakiejś dłuższej historii; potem akcja rozwijałaby sie dopiero kilka lat później gdy bohaterowie byliby troszkę starsi. No ale teraz zaczęłam nowe opowiadanie, czytelniczki stale przypominają żebym nie zapomniała s cyklu przyjaciół z brylantowego liceum, a ja jeszcze myślałam o rozwinięciu wątku Pauliny Babeckiej z Niepamięci. Także gdybym miała więcej czasu to na pewno poważnie rozważyłbym rozwinięcie tego opowiadania. Ale na razie jest jak jest więc nieprędko (jesli juz) zanosi się na kontynuację
OdpowiedzUsuń