– Świetnie ci poszło z Borowskim. Zdjęcia są wspaniałe- pochwaliła mnie moja ciocia,
Dagmara.- Teraz Borowska bez problemu uzyska rozwód z jego winy.
– Tak- zgodziłam się chcąc jak najszybciej wyjść z biura- Jakby co, odbitki masz na moim
biurku. Na razie.
– Czekaj.- zawołała za mną. Westchnęłam, ale posłusznie przystanęłam.- Mam tu specjalną
sprawę. Przyszła do nas dzisiaj.- zamachała mi przed twarzą jakąś kartką zmuszając mnie
abym podeszła bliżej.
– Pani Makowska...- przeczytałam.- ...chce rozwodu? Przecież sprawa jest taka jak inne. Nie
wiem dlaczego koniecznie ja muszę się nią zająć.
– Nie, trochę się różni, bo chodzi nie tylko o prawo do opieki nad dzieckiem. Nie mam kogo
wziąć.
– Masz Aśkę i Tamarę- jęknęłam w duchu wiedząc, że sprawa i tak jest przesądzona.-
Obiecałaś mi urlop- przypomniałam jej.
– Tak, ale naprawdę jestem w kropce. Dziewczyny są już zajęte, a Makowska oferuje 5000
marży. 80 % trafi do ciebie jeśli się zgodzisz.- Nie zastanawiałam się długo. Kasa była
jedynym bodźcem, który mnie tu trzymał.
– Okej. Ale gdy to załatwię, od razu wyjeżdżam.- zapowiedziałam- Gdzie masz te materiały?
Właśnie w ten sposób zaczęło się moje zlecenie. Niby nic nadzwyczajnego: tego typu sprawy były
w biurze dosyć typowe: zdradzana żona chciała dowody na ową zdradę. Aha, bo zapomniałam
dodać, że pracuję jako testerka wierności. Wiem co sobie teraz myślicie: żałosny fuch, nie? Jak
mogę niszczyć tylu ludziom życie, rozbijać małżeństwa, odbierać dzieciom ojców...nasłuchałam się
już tego nie raz w trakcie prawie dwuletniej pracy podczas rozpraw sądowych gdzie byłam
świadkiem. Ale prawdę mówiąc w ogóle mnie to nie ruszało: jeśli facet zdradzał żonę, to powinien
mieć pretensję raczej do siebie niż do mnie, prawda? Oczywiście wielu z was pewnie teraz się ze
mną nie zgodzi mówiąc, że okazja czyni złodzieja lub inny podobnie utarte bzdury, tzn slogan. I z
tym się zgodzę. Nie jestem aż tak naiwna, żeby nie sądzić, że wiele bogatych żon specjalnie
prowokuje takie sytuacje. Jednak to nie zmienia faktu: zdrada jest zdradą. A ja właśnie dzięki temu
zarabiam.
Czasami po wszystkim mężczyźni pytają mnie dlaczego. Dlaczego taka dziewczyna jak ja ich
niszczy. Odpowiadam wówczas, że taka moja praca, ale to nie jest prawda. W rzeczywistości każda
wygrana rozprawa zdradzonej kobiety jest dla mnie osobistym sukcesem. Bo to ja jestem wtedy
każdą zdradzaną kobietą, to mój mąż spędza czas z inną kobietą.
Wszystko zaczęło się dokładnie dwa lata temu: wtedy byłam studentką zaoczną trzeciego
roku licencjatu ekonomii oraz córką konserwatywnego biznesmena. No i przyszłą panną młodą. Z
Markiem wszystko miałam zaplanowane: wybraliśmy nasze przyszłe mieszkanie, on pracował u
mojego ojca a ja kochałam go jak nikogo na świecie. Dopóki na miesiąc przed uroczystością nie
zastałam go w ramionach mojej koleżanki z roku, Sary. Wtedy, na co dzień posłuszna i cicha
zrobiłam mu porządną awanturę. Oznajmiłam, że ślub nie będzie, a ojcu,że wyjeżdżam. Oboje mnie
szantażowali: pierwszy tłumaczył, że jestem dla niego najważniejsza, a tamta nic dla niego nie
znaczyła; potem zmienił taktykę twierdząc, że odwołując wszystko zniszczę mu karierę; wreszcie
gdy nic nie dawało żadnych rezultatów wykrzyczał mi prosto w twarz, że z moim wyglądem nikt
oprócz niego nie będzie mnie chciał- chyba że dla pieniędzy ojca tak jak on. Może dlatego gdy tata
szantażował mnie, że jeśli na 4 tygodnie przed ślubem na 300 osób ucieknę on mnie wydziedziczy.
Tak więc uciekłam niepomna szlochów matki czy gróźb ojca. Opuściłam rodzinne miasto rzucając
studia pakując tylko małą walizkę i zabierając swoje oszczędności których było nieco ponad 3000
zł. Wybrałam miejsce na chybił trafił: wsiadłam do pierwszego pociągu, który nadjechał i kupiłam
bilet. W ten sposób trafiłam do Krakowa. Przypomniałam sobie o ciotce znajdując lakoniczne
ogłoszenie w gazecie. „Jeśli nie jesteś pewny partnera, zadzwoń” Pod spodem widniało logo: Kaczyń,
od nazwiska rodziny ze strony mojego ojca, Kaczyńska. Byłam pewna, że to ona: owa czarna
owca, która hańbiła rodowe nazwisko parając się czymś tak żałosnym jak praca jako tester
wierności. A ja uśmiechnęłam się wówczas i dowiedziawszy się przedtem z internetu gdzie mieści
się biuro spotkałam z ciotką. Właściwie nie wiem na co liczyłam: na pewno nie na tak ciepłe
przyjęcie jakie mnie spotkało. Ciocia opowiedziała mi ze szczegółami historię swojego „wygnania”
spowodowanego niechęcią do małżeństwa z jakimś mężczyzną którego aprobował mój dziadek. Ja
również opowiedziałam jej wszystko. Szlochając w ramię wyznałam jakim draniem okazał się
Marek i jak bardzo go kochałam. Ciocia szczerze mi współczuła i zaproponowała pomoc. Po jakimś
czasie z ciekawości odwiedziłam ją w biurze. To nie było tak, że mnie namówiła: owszem
pracowałam u niej, ale w charakterze księgowej. Po mniej więcej po miesiącu przeglądając jakąś
sprawę okazało się, że testowany facet był tym samym u którego miałam iść następnego dnia na
rozmowę kwalifikacyjną (to prawda, że pracowałam u cioci, ale zdawałam sobie sprawę, że robi to
z litości bo wcześniej sama zajmowała się księgowością nie potrzebując dodatkowego pracownika).
Obiecałam zorientować się w sytuacji. Szybko okazało się, że mężczyzna był dokładnie taki jak
opisała go żona: łasy na wszystko co się rusza i ma spódniczkę. Już na rozmowie kwalifikacyjnej
ślinił się do mnie choć nie byłam zbyt ładna (choć prawdę mówiąc to byłam dość zaniedbana: nie
liczyła się dla mnie moda i zewnętrzna aparycja, ważna była wygoda i komfort). Gruchał, że mój
licencjat wystarczy jako doświadczenie a ja mało co nie zwymiotowałam z obrzydzenia gdy jego
dłoń spoczęła na mojej. Po wszystkim opowiedziałam o przebiegu spotkania cioci oraz jej
pracownicom. Były wniebowzięte gdy poinformowałam, że wszystko nagrałam. Tamara zaśmiała
się, że z tą swoją niewinną buzią przydałabym się do biura. Ciocia natychmiast ją skarciła, ale sama
się sobie zdziwiłam odpowiadając:
– Dlaczego nie? Może być niezła zabawa- właśnie tak zaczęła się moja praca. Joanna wraz z
Tamarą nauczyły mnie wszystkiego: własnego stylu, flirtowania, pewności siebie. Z tym
ostatnim było najtrudniej, bo byłam okropnie zakompleksiona: trudno się zresztą dziwić
jeśli twój przyszły mąż na odchodnym powiedział że jedyną twoją zaletą są pieniądze.
Zaczęłam się ubierać bardziej kobieco, stosować makijaż, chodzić na obcasach. Fryzurę
zastąpiła bardziej twarzowa, choć nadal zachowałam swoje długie włosy jednak odrobinkę
rozjaśnione i pocieniowane. (dziewczyny twierdziły, że wyglądam dzięki temu bardziej
niewinnie) Po pierwszej udanej sprawie (wyobrażałam sobie, że zdradzający facet to Marek)
ostatecznie upewniłam się do swojej atrakcyjności. Mimo iż nadal nie uważałam się za
piękną to odpowiednio o siebie dbając każda kobieta może stać się piękna. Uwierzcie mi.
Po jakimś czasie, sprawa za sprawą powoli zapominałam o moim starym życiu. Stałam się nową
odrodzoną Barbarą Kaczyńską niemającą nic wspólnego z tą nieśmiałą szarą myszą jaką byłam
dawniej. Zniknęła gdzieś dziewczęca naiwność czy idealizm: świat przestał mi się jawić jako
miejsce szczęśliwe i beztroskie. Pomimo tego, że nagle stałam się dla mężczyzn atrakcyjna
traktowałam ich jako coś zbędnego. Dziewczyny śmiały się z moich cynicznych uwag dotyczących
płci brzydkiej, a ciocia lekko kręciła głową. Chyba nadal sądziła, że kocham byłego narzeczonego.
Teraz pewnie pomyślicie: no tak, facet ją zdradził ale to nie znaczy, że musi uważać, że każdy
potraktuje ją tak samo. I tu się z wami zgodzę. Tylko ja jakoś nie potrafiłam nikomu już zaufać.
Owszem, zdarzyło mi się nawet poznać podczas dość miłego faceta, ale niczego między nami nie
było. Z upływem prawie dwóch lat Tami i Asia zaczęły się o mnie nawet niepokoić, ale ja je
zbywałam. Bo najgorsze w tym wszystkim było to, że znów mogło spotkać mnie wykpienie a ja w
żaden sposób nie mogłabym tego rozpoznać.
Wróciłam myślami do mojej ostatniej przed urlopem sprawy: Damian Makowski, lat 32, żonaty od
pięciu lat z Amandą, dziecko czteroletni Adaś. Uśmiechnęłam się. Ojciec małego dziecka i w
głowie ma romanse? Już ja go załatwię, pomyślałam.
Studiowanie papierów zajęło mi resztę wieczora. Sprawa zapowiadała się dość prosto, bo facet był
psychologiem. Wystarczyło tylko podać się za jego klientkę ze zmyśloną historyjką o gwałcie bądź
patologii w rodzinie...Od razu zadzwoniłam pod wskazany w internecie numer. Cicho zaklęłam:
zajmował się sprawami miłosnymi! Cholera, a więc będę musiała podać się za jakąś naiwną idiotkę,
która cierpi po rzuceniu przez jakiegoś debila? Nie uśmiechało mi się to. Za bardzo przypominało
to co przytrafiło się mi dwa lata wcześniej. Ale klamka zapadła. Na dodatek okazało się, że muszę
szybko działać, bo już za miesiąc miała odbyć się wstępna sprawa rozwodowa. A więc tu był ten
haczyk z kasą, pomyślałam. Zazwyczaj nikt nie proponował tak dużej zaliczki przed wykonaniem
zlecenia lub jakichkolwiek postępów. Spojrzałam na zdjęcie nawet przystojnego bruneta w
okularach z ciemnymi oprawkami i łagodnym uśmiechem. Nie wyglądał mi na podrywacza ale
wiedziałam, że tacy są najgorsi. Szybko wydrukowałam zdjęcie i zebrałam informację wrzucając je
do torby. Potem zadzwoniłam umawiając się na pierwszą wizytę z doktorem Makowskim. Miała się
odbyć już za dwa dni.
- Dzień dobry.
- Witam. Katarzyna Groniewska?- spytał mnie Makowski
- Tak- potwierdziłam kłamiąc bez mrugnięcia okiem. Druga tożsamość była już mi dobrze znana.
Większość testerek stosowała takie zabezpieczenie: w razie chęci zemsty mężczyźni szukali
nieistniejących kobiet, co chroniło nas przed rozpoznaniem. Oczywiście nie we wszystkich
przypadkach było to możliwe. Na przykład Asia pracowała przez miesiąc jako sprzątaczka w
państwowym szpitalu na swoich prawdziwych danych. Ja miałam teraz to szczęście, że podczas
prywatnej wizyty nikt nie żądał ode mnie książeczki z ubezpieczeniem.
- Proszę usiąść. Ja nazywam się Damian Makowski- zaczął jakbym tego nie wiedziała.
Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Dziewczyny sądziły, że właśnie to było moją mocną stroną.
Faceci spodziewają się zazwyczaj, że wyrachowana oszustka zachowuje się prowokacyjnie, nosi
głębokie dekolty, flirtuje namiętnie lub od razu przechodzi do rzeczy (jeśli wiecie o co mi chodzi).
A ja miałam wygląd niewiniątka (przynajmniej one tak twierdziły), więc nikt nie spodziewał się po
mnie czego takiego. Plusem była również moja uroda: nie byłam pięknością, choć wystarczająco
ładna żeby skusić odpowiedni typ mężczyzny. (zwłaszcza gdy wzięłam się za siebie ostro ćwicząc.).
Po nieznających swojej wartości dziewczętach oszustwa się, nie dostrzega- …, tak?
- Słucham?- z tego wszystkiego nie usłyszałam jego pytania. Uśmiechnął się do mnie wyrozumiale
ukazując dwa maleńkie dołeczki w policzkach.
- Pytałem czy przyszła tu pani po raz pierwszy.
- Och, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. Jestem w takim miejscu po raz pierwszy i trochę się tym
krępuje...- właściwie nie kłamałam. Patrząc w oczy tego doktorka czułam jakby przewiercał moją
duszę na wskroś. W tym dobrotliwym uśmiechu i iskierkach w oczach kryło się coś czego nie
potrafiłam nazwać. Czyżby on wiedział kim jestem, pytałam się w duchu. Nie, to niedorzeczność.
Pokręciłam głową starając się odzyskać swój profesjonalizm.
- Rozumiem. Nie musi się pani niczym martwić. Mogę zaproponować coś do picia?
- Tak, dziękuję panu.
- Proszę, mów mi po imieniu. W ten sposób nasza rozmowa stanie się łatwiejsza. Chyba jesteśmy
nawet w podobnym wieku,więc to nie będzie dla ciebie problem.- kiwnęłam głową ukrywając
swoje odczucia. A więc taki jesteś szybki, psycholoszku, pomyślałam
- Jasne.- upiłam łyk wody którą mi podał. Przez chwilę nasze dłonie się spotkały. Poczułam się
dziwnie.
- Uspokoiłaś się trochę? Możemy zaczynać?- odezwał się jakieś dwie minuty później.
- Tak.
Po wizycie miałam mieszane uczucia. Podałam się za kobietę, która nie potrafi zdobyć się na
poważniejsze zobowiązanie i uciekła od mężczyzny którego kochała. (zmodyfikowałam trochę
swoją początkową historię). Ale rozmowa z tym Makowskim uświadomiła mi, że to również był
mój problem. Nie potrafiłam się zaangażować. I niech to szlag jeśli pozwolę mu na dostrzeżenie
tego.
Kolejne spotkanie odbyło się pod koniec tygodnia: tym razem umiałam lepiej zapanować nad
swoimi uczuciami. Jednak jego pytanie nie raz zapędziły mnie w kozi róg. Na następne
przygotowałam się znacznie lepiej. No i zaczęłam działać, bo jak na razie nie widziałam w
zachowaniu doktorka niczego podejrzanego. Dopiero składając pierwszą relację mojej ciotce
dowiedziałam się od Tamary dlaczego. Ona też już próbowała go uwieść, co jej się nie powiodło.
- I dlatego wybrałyście mnie? Bo skoro nie zainteresował się seks bombą to może szarą myszą tak?-
byłam zła. Być może nawet zdradziłam swoje silnie zakorzenione poczucie niższości, ale w tej
chwili mi to wisiało. Chciałam mieć to wszystko za sobą i pojechać w jakieś ciepłe miejsce a nie
parę miesięcy ślęczeć nad doktorkiem, który jak się okazywało nie należał do notorycznych
podrywaczy.
- Nie o to chodzi. Po prostu tu potrzebny jest ktoś subtelny i myślący taki jak ty. Ten Makowski to
niezłe ciacho, ale nie leci na pierwszą lepszą spódniczkę.
- I dlatego sądzisz, że zainteresuje się mną?- ironizowałam patrząc z zazdrością na piękną niemal
posągową postać Tami. Była niewyobrażalnie śliczna. Wzruszyła ramionami.
- Zabrałam się do tego za ostro, przyznaję, ale i tak bym go nie zdobyła. Ale ty z tą swoją śliczną
buśką niewiniątka...- zaczęła jak zwykle te swoje banialuki a ja dałam się z tym na spokój. A więc
muszę zdobyć go inteligencją, tak? Nic łatwiejszego.
Podczas kolejnej sesji udawałam totalnie zapłakaną i żałosną na jaką było mnie stać. Czekałam aż
doktorek mnie obejmie, ale on tylko podał mi chusteczkę jakby moje zachowanie nie było dla niego
nowością. Dopiero po jakimś czasie się odezwał.
- Nikt nie może zrozumieć twojego bólu, tylko ty sama możesz to zrobić. Pamiętaj jednak, że
hamulce siedzą w tobie. Nie możesz bać się, że mężczyzna cię skrzywdzi i jednocześnie chcieć
zbudować z nim trwałego związku. to błędne koło.- zamrugałam patrząc na niego zaskoczona.
Nigdy nie wspomniałam mu o mojej nieufności w stosunku do mężczyzn ani nawet tego nie
sugerowałam. Był bystrzejszy niż przypuszczałam. Już miałam zaprzeczyć, ale w sumie nadarzała
mi się świetna okazja.
- Wiem, ale ja nie potrafię. Wiesz jak to boli gdy gdy ktoś kogo kochasz mówi że jesteś dla niego
niczym?- nieświadomie w mojej głowie pojawiła się wizja Marka wypowiadającego do mnie te
słowa. Starałam się usunąć je z pamięci- Co byś zrobił gdyby okazało się, że twoja żona cię nie
kocha i tylko udaje? Och, przepraszam- udałam zakłopotanie co wyszło raczej naturalnie.
Zauważyłam, że wyraz jego twarzy odrobinkę stracił swoją obojętność. Czyżbym ujrzała na
niej...ból?
- Nie szkodzi. Ale rozumiem o czym mówisz- to oświadczenie zbiło mnie z tropu.
- A więc ciebie też ktoś zranił, prawda?- sama nie wiem po co zadałam to pytanie. Oczywiście
potem wmawiałam sobie, że wykonuję tylko swoją pracę, ale prawda byłą taka, że naprawdę mnie
to ciekawiło.- To...twoja żona?- zamiast zbyć mnie lub nawet ofuknąć spuścił na chwilę głowę.
Miałam irracjonalną ochotę się roześmiać. Psycholog potrzebuje psychologa pomyślałam
ironicznie, ale bez cienia złośliwości.- Nie kocha cię? Nie umie tego okazać- drążyłam chwytając
byka za rogi. Niestety, Makowski najwyraźniej zdał sobie sprawę ze swojego karygodnego braku
profesjonalizmu i na chwilkę mnie przeprosił. A ja pomyślałam, że coś mi tutaj nie pasuje.
Doktorek nie wyglądał na uwodziciela. Być może zakochał się w jakiejś kobiecie, bo jego żona
była nie wartą jego miłości albo pobrali się z konieczności. Ale na pewno nie był śliniącym się do
wszystkim kobiet facetem. Dlatego plan zdobycia jego miłości był niewykonalny. Jęknęłam.
Musiałam zrezygnować z 4000 za zlecenie albo pobawić się z Aśką w detektywa i śledzić doktorka
aż spotka się ze swoją kochanką. I wtedy zrobić zdjęcie. Albo spróbować po raz ostatni.
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się zastać go na kolejnym spotkaniu, ale się zjawił. Znów był
tym chłodnym profesjonalistą, który coraz bardziej obnażał moją duszę. I wtedy zrozumiałam: na
tym polu z nim nie wygram. Muszę zaaranżować jakieś prywatne spotkanie, spotkać go niby
przypadkiem podczas zakupów czy spaceru i porozmawiać na gruncie osobistym. Wizyty nic mi nie
dadzą. Zgodnie ze swoim postanowieniem dokładnie zbadałam plan dnia Makowskiego. Znalazłam
doskonałą wymówkę: zwykle około piętnastej w niedzielę wychodził z synkiem na spacer i plac
zabaw niedaleko miejsca zamieszkania. Tak więc gdy i tym razem tam poszedł ja już siedziałam na
ławce czytając (a przynajmniej udając) książkę.
– Pani Kasia?- gdy usłyszałam jego głos nieomal się nie uśmiechnęłam. A więc było łatwiej
niż się spodziewałam. Podniosłam wzrok udając gest kompletnego zaskoczenia.
– Och, Pan Makowski? Dzień dobry.- spojrzałam na niego, a potem przeniosłam wzrok na
jasnowłosego chłopczyka uczepionego jego ręki. Uśmiechnęłam się do niego- Cześćpomachałam
mu prawą dłonią.
– Cześć- odpowiedział po chwili wahania malec chowając się za ojcem. Był naprawdę słodki.
Damian się uśmiechnął.
– Jest dość nieśmiały- odparł jakby tego nie było widać.- No Adam, ta pani cię nie zje.
– To twoja pacjentka?- spytał chłopczyk przyglądając mi się ciekawie.
– Tak, to moja pacjentka- potwierdził jego ojciec.
– A więc nie jesteś normalna?
– Adam!
– Mamusia mówiła, że leczysz psychicznych ludzi- malec najwyraźniej nie był świadomy
swojego grubiaństwa. Gdy Damian przesłał mi przepraszający wzrok mrugnęłam do niego
porozumiewawczo, że się nie gniewam.
– To nie było zbyt grzeczne. Myślę, że powinieneś przeprosić tę panią.
– Przepraszam- Adaś był bardzo posłuszny.
– Skoro tak to teraz musisz pokazać mi swoje auto- powiedziałam poważnie patrząc na
czerwony wóz strażacki, który dzierżył w dłoni.
– To? To wóz strażacki...- zaczął niepewnie, ale już po kilku minutach bez skrępowania
odpowiadał na wszystkie moje pytania. Nieoczekiwanie wypadłam ze swojej roli. Przecież
to była doskonała okazja aby poderwać drogiego tatusia, pomyślałam kierując do niego
swoje następne słowa:
– Jest dość ciepło. Macie może ochotę na lody? Ja stawiam.
– Nie sądzę, żeby...- Damian tak ja się spodziewałam zaczął protestować, ale na reakcję
dziecka nie trzeba było czekać.
– Tak!- właśnie w ten sposób spędziłam popołudnie w towarzystwie dwóch panów
Makowskich. I nawet świetnie się bawiłam. Szybko zrozumiałam, że jakimś cudem
psycholożek wychwytuje moją sztuczność, a gdy się nie kontroluję i jestem sobą on również
się otwiera. Dzięki temu było mi nawet łatwiej. Być może mój plan nie spali na panewce i
uda mi się go rozkochać? Pewnie mogłabym pocałować go sama i zrobić ukradkowe
zdjęcie, ale- choć może śmiesznie to zabrzmi- w całym tym oszustwie chciałam być szczera.
Po wszystkim Damian mi podziękował. Porozmawialiśmy trochę na różne banalne tematy,
aż wreszcie musieliśmy się rozstać. A ja zdałam sobie sprawę, że polubiłam doktorka. Może
i niewierny, ale fajny był z niego facet.
Trudno powiedzieć, żeby to spotkanie w parku przełamało jakieś lody. Wręcz przeciwnie ciężko
było mi zabiegać o uwagę Makowskiego tak żeby się tego nie spostrzegł. Po mniej więcej miesiącu
powiedział mi, że podczas naszych wizyt wyczuwa we mnie jakąś sztuczność i niekonsekwencje.
Zaczął czytać sporządzone przez siebie notatki i rzeczywiście byłam niekonsekwentna. To nie było
takie łatwe zwieść psychologa. Ciężko westchnąwszy postanowiłam zagrać w otwarte karty.
– Tak, trochę na początku skłamałam. Prawda jest taka, że to nie ja rzuciłam Marka tylko on
mnie.
– Dlaczego skłamałaś?
– Dlaczego? Nie wiem- wzruszyłam ramionami, ale napotykając jego wzrok odparłam
zgodnie z prawdą- Chyba dlatego, żeby nie wydać ci się żałosna.
– Żałosna?
– No tak. Mało atrakcyjna trzpiotka myśli, że facet kocha ją do szaleństwa a tymczasem ma ją
głęboko w...- nie dokończyłam nie ze względu na wulgarną formę, ale świadomość tego, że
postanowiłam całkowicie się przed nim otworzyć.
– Uważasz się za mało atrakcyjną?
– No cóż mis piękności raczej nie zostanę- roześmiałam się, ale jakoś tak gorzko. Nagle
wydałam się sobie bardzo mała i żałosna: w wyobraźni pojawił się obraz byłego
narzeczonego: myślisz że jak założysz te modne ciuchy, umalujesz się i trochę schudniesz to
będziesz super laską?
– Jaką według ciebie definicję posiada piękno?- zdziwiło mnie to pytanie. Spodziewałam się
raczej utartego: piękno jest sprawą względną lub: przecież jesteś śliczna. A on się mnie pyta
o definicję piękna?
– Hm...- chrząknęłam- Sądzę, że to regularne rysy twarzy, wysokie kości policzkowe, ładna
cera, mały kształtny nos...- zaczęłam wymieniać bez ładu i składu. Po jakimś czasie
przestałam czując się głupio.
– Więc...utożsamiasz piękno z zewnętrzną aparycją?- zaczął mnie irytować. Wkurzało mnie to
ciągle zadawanie głupich, wręcz oczywiście wynikających z moich odpowiedzi pytań czy
też powtarzanie ich końcówek. Może dlatego wybuchłam.
– A ty nie? Pewnie powinnam teraz odpowiedzieć, że nie że piękno pochodzi z wewnątrz, z
duszy- powiedziałam to ironicznym tonem- ...ale wiesz co? To zwykłe bzdury. Bo jaki
chłopak ustąpi miejsca otyłej nieładnej dziewczynie w pociągu czy autobusie? Jaki
uśmiechnie się i odwróci za nią na ulicy? Może zastosuje radar duszy?- kpiłam bezlitośnie
czując się znów jak 21- letnie dziewczyna, która stoi przed drzwiami pokoju, a potem widzi
narzeczonego z przyjaciółką w niedwuznacznej sytuacji. Dlaczego to nadal tak cholernie
bolało?
– Już dobrze.- zaczął mnie uspokajać, a ja uświadomiłam sobie, że płaczę. A najgorsze było
to, że nie mogłam przestać, bo tym razem łzy były szczere. Czekałam aż Makowski poda mi
chusteczkę jak poprzednim razem, ale tego nie zrobił. Podniosłam więc głowę chcąc
poszukać jej w torebce świadoma, że mój dzisiejszy makijaż będzie katastrofą gdy
poczułam jego dłoń na mojej. Stał obok mnie lekko kucając dopasowując się do mojej
wysokości krzesła. W jego oczach ujrzałam coś co wycisnęło z moich jeszcze więcej łez.
Boże, jakaż byłam żałosna!- Płacz ci pomoże, nie krępuj się...- przemawiał do mnie
łagodnym kojącym tonem. Jakbym w ogóle mogła przestać! Po sesji podziękował mi
mówiąc, że dziś poczyniłam milowy krok w poznaniu siebie i pokonaniu słabości. Bez
żadnego słowa odeszłam.
W następny wtorek nie miałam ochoty iść na wizytę. Miałam niemal drgawki
uświadamiając sobie swój tani spektakl w zeszłą sobotę. Ale on do mnie zadzwonił. Prosił
żebym przyszła. Odparłam, że rezygnuje z dalszych spotkań. Wtedy po chwili ciszy odparł,
że rozumie, choć robię błąd. No i że i tak muszę jeszcze raz się z nim zobaczyć. Początkowo
nie chciałam. Jego żona (wyjątkowo antypatyczna osoba) była zdziwiona brakiem
jakichkolwiek rezultatów z mojej pracy. Wyczytałam między wierszami, że zamierza
ogołocić męża ze wszystkiego co tylko się da. Po raz pierwszy poczułam wyrzuty sumienia,
ale tylko na moment. Na razie Makowski nie zdradził żony, ciekawe na jak długo?
Spotkanie z nim przebiegło na szczęście dobrze. Zdał mi szczegółowy wniosek z naszych spotkań,
który wprawił mnie w osłupienie. Jak mógł aż tak mnie poznać tylko dzięki pozornie błahym
rozmowom? Nie umiałam tego zrozumieć, nie chciałam widzieć współczucia w jego piwnych
oczach. Dlatego gdy ponownie próbował mnie przekonać nie ugięłam się. Wtedy zdziwiłam się,
gdy zaproponował mi niezobowiązujący spacer w tamtym parku gdzie spotkaliśmy się przypadkiem
kilka tygodni temu (a przynajmniej on tak sądził). Zgodziłam się choć wiedziałam, że to się źle
skończy. Chyba już wtedy instynktownie wyczuwałam, że zaczynam coś do niego czuć.
Tylko z nim rozmawiałam, nic więcej. Nawet nie dotknął przelotnie mojej dłoni czy ramienia.
Zachowywał się bardziej swobodnie, ale wyczuwałam w nim pewną dozę profesjonalizmu. Chciał
mi pomóc. On naprawdę chciał mi pomóc. Poczułam dziwną tkliwość: warstwa lodu jaką
otoczyłam swoje serce zaczęła topnieć. Zdałam sobie sprawę ze swojej bezbronności, ale po raz
pierwszy mnie to nie przeraziło. Ufałam mu. Boże, znałam tego człowieka niecałe 6 tygodni i mu
ufałam. Czy byłam szalona? Być może. Dlatego zgodziłam się na kolejny spacer, a potem następny.
Czasami towarzyszył nam Adaś. Opowiadałam Damianowi o sobie bez skrępowania, pomijając
tylko niektóre kwestie typu gdzie pracuje lub mojego prawdziwego imienia czy nazwiska. On
odwzajemniał mi się opowieściami o swoim życiu, Adasiu, po pewnym czasie rozwodzie z żoną.
Zrozumiałam, że łączy nas coś więcej niż kontakty służbowe, może nawet więcej niż przyjaźń? Nie
wiedziałam. Gdybym tylko aż tak bardzo się nie bała...a tak zrezygnowałam tylko z tego zlecenia
(tzn. pani Makowskiej). Rozprawa się już toczyła i nie chciałam żeby zabrała Damianowi wszystkie
jego pieniądze. No i przede wszystkim Adasia. Dlatego zasugerowałam, że lepiej byłoby gdybyśmy
się na razie nie widywali, bo wtedy jego żona może uznać mnie za kogoś więcej niż pacjentkę.
Wtedy uśmiechnął się do mnie i odparł, że dla niego już dawno przestałam być tylko pacjentką.
Ależ moje serce wówczas waliło. Bez żadnej nadmiernej egzaltacji czy żarliwości; po prostu
oznajmił mi to niby mimochodem tak po prostu jakby to było oczywiste.
– Czujesz coś do mnie?- spytałam cichutko chcąc się upewnić.
– Wątpisz?- delikatnie przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Uczucie było niesamowite.
Można powiedzieć, że to był mój pierwszy pocałunek po tamtej historii z Markiem. Tzn.
pierwszy prawdziwy.- Wkradłaś się do mojego serca niepostrzeżenie i choć znamy się
dopiero od 2,5 miesiąca to chciałbym być z tobą.- Znów ta gula w gardle, szybsze tempo
oddechu, niezdolność wypowiedzenia słów. Boże, ja też go kochałam. I to bardzo.- Wiem,
że oficjalnie jestem jeszcze żonaty, ale za kilka tygodni...- nie pozwoliłam mu skończyć.
Mocno przyciągnęłam go do siebie chcąc przelać i wyrazić całą swoją miłość. Bałam się, że
to się skończy. I jak się potem okazało, całkiem słusznie.
– Co to jest?- do mojego biurka podeszła ciocia. Podniosłam wzrok znad ekranu komputera
(byłam u siebie w mieszkaniu na umówionym wcześniej urlopie) i spojrzałam na zdjęcie.
Wytrzeszczyłam szerzej oczy.
– Skąd to masz?- spytałam sucho.
– Nieważne.- odparła siadając obok mnie- To dlatego ostatnio byłaś taka odmieniona?
Spotykasz się z Makowskim?
– Tak- odparłam nie zamierzając kłamać.- Skąd masz to zdjęcie?- powtórzyłam
– Dała mi je dzisiaj pani Makowska- odpowiedziała- Wynajęła detektywa gdy ty
zrezygnowałaś i proszę, jak się okazało słusznie.
– Chce pokazać zdjęcie jako dowód w sprawie?- przestraszyłam się. Na fotografii stałam z
Damianem trzymając się za ręce i całując. Zdjęcie zrobiono podczas spaceru gdy wyznał mi
miłość.
– Jeszcze gorzej. Masz być świadkiem pani Makowskiej.
– Co?!
– To co słyszałaś. Chce abyś przyznała się, że jesteś kochanką jej męża.
– Ale to nieprawda!
– Posłuchaj Basiu, popełniłaś błąd. Mówiłam ci, że sprawy prywatne oddziela się od
zawodowych.
– Nie będę jej świadkiem.
– Musisz. W przeciwnym wypadku pozwie naszą agencję- zamurowała mnie.
– Jak to?
– Nie wywiązałaś się z umowy i na dodatek skłamałaś. Ma takie prawo.
– Nie zrobi tego, nie będzie miała pieniędzy, bo przegra sprawę. To zdjęcie jest niczym.
– Ha, myślisz, że jest tylko jedno? Jej detektyw zrobił ich kilkanaście!- zrobiła głęboki wdech
aby się uspokoić.- Basiu, bądź rozsądna. Przecież nie możesz okłamać sądu.
– Ale my się tylko przyjaźnimy! Ten pocałunek...
– Ten pocałunek jest dowodem na to, że to nieprawda- przerwała mi ciotka bezceremonialnie-
Zawsze cię wspierałam, ale tym razem popełniłaś duży błąd. I nie chodzi mi wcale o
agencję a o ciebie. Jak mogłaś związać się z mężczyzną tego typu?
– Damian nie jest taki jak inni faceci, których testuję razem z Joasią i Tamarą.- ciotka znów
uśmiechnęła się do mnie z pobłażliwą wyrozumiałością.
– Kochanie, właśnie dlatego bałam się wkręcić cię w to wszystko. Jesteś jeszcze taka młoda i
naiwna. Twój kochany doktorek zastosował taką samą broń jak ty: niewinny uśmiech i
współczucie.
– Nie będę się z tobą kłócić- oświadczyłam.
– Tak? Więc może porozmawiasz z nim- powiedziała patrząc porozumiewawczo w stronę
samochodu.
– Z kim?
– Z twoim panem psychologiem.
– Jest tutaj? Czemu go przyprowadziłaś?
– Przyszedł do biura. Nie chciał odejść dopóki nie podam mu twojego adresu.
– Wie, że pracuję w twojej agencji?- ciocia tylko uśmiechnęła się do mnie lekko.- Ale co ja
mu teraz mam powiedzieć?
– Może prawdę pani Barbaro Kaczyńska.- usłyszawszy ten głos momentalnie wstałam z
krzesła. Przełknęłam szybko ślinę na widok twarzy Damiana.
– Zostawię was- zdążyłam jeszcze usłyszeć głos ciotki. Gdy zostaliśmy sami zapadła na
chwilę głucha cisza.
– Od jak dawna to trwa? Od początku? Kiedy Sylwia cię wynajęła?- spytał mając na myśli
swoją żonę.
– To nie ma znaczenia, bo zrezygnowałam z tego zlecenia.
– A więc od samego początku- pokręcił z niedowierzaniem głową.- Świetna jesteś w
udawaniu pani nauczycielko- zarumieniłam się. Nie mogąc wyznać prawdziwej profesji
podawałam się za nauczycielkę matematyki w szkole podstawowej.
– Posłuchaj, wiem że to banał, ale to nie jest tak jak myślisz.
– Nie? A więc nie jesteś płatną kobietą którą wynajmują zdeprawowane żony aby udowadniać
zdrady?
– Jestem testerką wierności- sprostowałam, bo jego zarzut sugerował, że param się trochę
innym zajęciem.
– Doprawdy? A czym to się różni? Ktoś ci płaci abyś podrywała facetów. Tak jak mnie.
– Nie!- zaprzeczyłam gwałtownie jednocześnie wiedząc, że potok słów jest najgorszą metodą
jaką mogłam obrać. Ale nic nie mogłam na to poradzić.- To prawda, że twoja żona kazała mi
cię testować, ale gdy poznałam cię bliżej rzuciłam zlecenie. Polubiłam cię i stałeś się dla
mnie kimś więcej niż testowanym facetem. Kocham cię.
– Daruj już sobie.- odsunął się gdy próbowałam ująć go za dłoń. Po raz pierwszy ujrzałam w
jego oczach wściekłość.
– Ale to prawda! Nie zdradziłam cię. Nie chcę żeby ona odebrała ci Adasia.
– Tak? Więc co z tymi zdjęciami? Powiesz, że to fotomontaż? A może prawdę? Że jesteś
płatną dziwką?
– Nie mów tak- poczułam pod powiekami łzy gdy powiedział to aż tak otwarcie.
– Nie? Widziałem inne twoje sprawy: fotografie nabitych w balona mężczyzn, których
jedynym błędem było to, że cię pokochali.- spuściłam głowę. Nie mogłam uwierzyć, że
ciocia mi to zrobiła.
– To były tylko nic nie znaczące pocałunki.
– Jasne.
– Naprawdę. Ja z nimi nie spałam. Miałam tylko udawać niewinną i niepewną siebie.
Pocałunek to jedyne na co się zgadzałam a i to tylko wtedy gdy miałam pewność, że zrobią
nam zdjęcie. Uwierz mi.- najwyraźniej moje wyznanie wprawiło go w jeszcze większą
wściekłość.
– Więc ze mną też tak było co? Twoja koleżanka robiła zdjęcia w czasie gdy ty mnie
całowałaś, co? I jeszcze te sesje psychologiczne- prychnął- Taka biedna niewinna Kasia...-
celowo posłużył się moim wymyślonym imieniem- ...którą porzucił narzeczony, nie mogąca
poradzić sobie w damsko- męskich relacjach. Jesteś świetną aktorką. Brawo.- zaczął klaskać
dłońmi.
– Proszę nie zachowuj się tak.
– Jak? Mam nie gratulować ci twoich umiejętności? Jesteś po prostu świetna. Możesz zaliczyć
mnie do swojej kolekcji naiwnych głupców.
– Nigdy nie uważałam cię za głupca. Ty jesteś inny.
– Bo wyznałem ci miłość zanim poszliśmy do łóżka? Inni od razu przechodzili do rzeczy?
– Mówiłam ci, że...
– Tak, tak wiem- machnął lekceważąco dłońmi.- Zapomniałem, że jesteś taka niewinna.
– Dobra, popełniłam błąd, okej? Przyznaję się do tego: po wszystkim powinnam ci o tym
powiedzieć. Ale zrezygnowałam ze zlecenia. Nie chcę żeby twoja żona wygrała w sądzie.
Nie potrafisz mi wybaczyć tego co zrobiłam?- przez chwilę patrzył na mnie bez słowa.
– Może z czasem mógłbym to zrobić, może za kilka lat pomyślałbym o pewnej oszustce z
odrobiną wyrozumiałości. Ale nigdy do tego nie dojdzie, bo przez ciebie stracę Adasia.
Możesz być z siebie dumna. Powinnaś zostać przyjaciółką mojej żony.
– Damian, poczekaj!
– Sądzę, że nie mamy sobie nic do powiedzenia. I nie zmuszaj się już do płaczu. Przy mnie
już nie musisz udawać.- powiedziawszy te słowa po prostu wyszedł. A ja stałam bez słowa
jeszcze przez kilka minut w tym samym miejscu.
– To kopia twoich zeznań. Podpisz- prawnik podał mi długopis. Spojrzałam na obecną w
pokoju Sylwię Makowską. Pomyślałam o Damianie. A co jeśli zabiorą mu Adasia?
– Masz podpisać tu, na dole- odezwała się kobieta zniecierpliwiona moją opieszałością. A co
w takim razie zrobi ciocia gdy przeze mnie jej agencja przestanie istnieć? Przecież prowadzi
ją już od dziesięciu lat...
– Na dole...- powtórzyła Makowska ostrzegawczo. Znów się zawahałam. Przepraszam
Damianie, pomyślałam składając swój zamaszysty podpis na papierze. Przepraszam.
Nie widziałam się z nim od tamtej pory co nie znaczy, że nie próbowałam. Dwa razy pukałam do
jego domu (był w separacji z żoną, więc nie martwiłam się czy ją zastanę), kilka dzwoniłam na
telefon, byłam nawet w jego biurze. I nic. Nie chciał mieć ze mną czegokolwiek wspólnego. To
bolało, tak bardzo bolało. Starałam się go zrozumieć, ale jakaś część mnie czuła się żałośnie
zdradzona. Być może dlatego zgodziłam się być świadkiem Sylwii Makowskiej. Tylko ona jeszcze
nie wie, że nie zamierzam tańczyć tak jak mi zagra.
W dniu rozprawy zobaczyłam Damiana po raz pierwszy od przeszło 3 tygodni. Wyglądał jakoś tak
starzej, był blady i poważny. Nie spodziewał się wygranej. Zresztą nie dziwię mu się. Prawnik
musiał powiedzieć mu co rzekomo zeznałam. Tuż przed moim wyjściem spojrzałam na niego;
potem na jego żonę i w końcu na ciocię. Wyszeptałam bezgłośnie: przepraszam w jej kierunku.
Wiedziałam, że zrozumiała. Gdy tylko przedstawiłam się i padło pierwsze pytanie oznajmiłam
głośno i zdecydowanie:
– Chciałam zmienić moje zeznanie. Wcześniej kłamałam- po sali przebiegły szmery.
Zaczęłam mówić całą prawdę: o początku znajomości z Damianem, o tym że nie byłam jego
kochanką i że owszem próbowałam go uwieść, ale się nie zgodził.
– Skąd więc te zdjęcia?- prawnik Sylwii nie tracił animuszu.
– To ja go pocałowałam. To wtedy musiano zrobić to zdjęcie. Wiem, że to nieetyczne, ale taka
była prawda. W mojej pracy liczy się to żeby zdobyć dowód, nieważne jak.
– Więc twierdzi pani, że przez ten czas nie łączyły was żadne nazwijmy to ponad przeciętne
relacje?
– Nie, byliśmy tylko przyjaciółmi.- odważyłam się spojrzeć na Damiana. Ale on nie patrzył mi
w oczy. Jednak wyglądał na zszokowanego. Oczywiście prawnik dalej mnie prześwietlał:
pytał czemu w takim razie wcześniej kłamałam i że jeśli robię to teraz to grozi mi kara
więzienia. Sylwia Makowska zasugerowała, że jako kochanka bronię jej męża, ale i tak nie
udało im się zapędzić mnie w kozi róg.
Damian sprawę wygrał. Uzyskał rozwód bez orzeczenia o winie i został prawnym opiekunem
Adasia godząc się na weekendy spędzane z matką, która zresztą od razu zapowiedziała, że nie ma
zamiaru go odwiedzać, bo liczyła tylko na alimenty. Było mi przykro, że maluch musiał tego
słuchać.
Po wyjściu z sądu zauważył mnie. Musiał przejść obok mnie, więc nie miał innego wyjścia jak się
zatrzymać.
– Nie chciałem tego robić, ale mimo wszystko ci dziękuję.
– Nie ma za co. Powiedziałam tylko prawdę- uniósł w górę brwi. Zastanawiałam się czy
zaprzeczy, że nic do mnie nie czuł. Czekałam na to.
– No cóż, racja- czułam jak wbija kolejną szpilkę w moje serce. Potem po prostu odszedł. Nie
wiedziałam co powinnam teraz zrobić: chciałam jeszcze raz z nim porozmawiać: musiałam
to zrobić. Przypomniałam sobie jego ostatnie słowa: mógłby mi wybaczyć, ale jeśli nie
zabiorą mu przeze mnie Adasia. Tak więc wieczorem, tuż przed godziną dziewiętnastą
przyszłam pod jego dom. Choć po to przyszłam zdziwiłam się, że mi otworzył.
– Cześć- przywitałam się nagle czując się niezręcznie.
– A więc przyszłaś- zdziwił się.
– Tak. Chciałabym z tobą porozmawiać.- westchnął ciężko, ale bez słowa wpuścił mnie za
drzwi.
– Cieszę się, że Adaś jest z tobą- odezwałam się by zapełnić milczenie.
– Tak- odparł lakonicznie.
– Jest tu z tobą?
– Nie. Jest teraz z dziadkami. Ja muszę przygotować dom na jego powrót- dopiero teraz
rozejrzałam się dostrzegając lekki nieład i nieporządek. Spojrzałam na niego dostrzegając,
że wpatruje się we mnie dziwnym wzrokiem. Chrząknęłam.
– Posłuchaj- zaczęłam- wiem, że źle postąpiłam przyjmując zlecenie twojej żony...- urwałam
na chwilę widząc, że do mnie podchodzi.
– Ciii- uciszył mnie kładąc na usta palec- Teraz to nie jest ważne.
– Ależ tak. Bo ja...- nie pozwolił mi niczego wytłumaczyć. Jego dłonie zaczęły błądzić po
moich włosach, ramionach i plecach aż w końcu poczułam jak zdejmuje mi marynarkę. Na
chwilę przerwałam pocałunek.- A więc wybaczyłeś mi?- szepnęłam czując jak moje serce
przepełnia się radością. Uśmiechnął się jakoś tak dziwnie dalej zdejmując mi marynarkę.
– Jasne, że tak.- znów zatopił język w moich ustach powoli kierując mnie do tyłu. Oderwałam
się od niego niechętnie...i zobaczyłam gdzie mnie kieruje. W stronę łóżka.
– Damian, co ty chcesz zrobić?
– Przecież też tego chcesz, nie musisz już udawać- wewnątrz siebie poczułam chłód.
– Czego?
– Tego, że mnie pragniesz. Jeśli chcesz mogę ci nawet zapłacić.- zastygłam w jego ramionach-
Ile płacono ci do tej pory?
– Słucham?- spytałam słabo czując jak robi mi się niedobrze. Odepchnęłam go.
– Już dobrze, nie musisz niczego udawać. Sylwia powiedziała, że zapłaciła 5 000. Ja dam ci
dwa razy tyle.
– Dasz mi dwa razy tyle?- spytałam cicho- W zamian za co?- mimo że zadałam to pytanie
znałam na nie odpowiedź.
– Przecież dobrze wiesz za co- przyciągnął mnie do siebie jeszcze raz próbując pocałować.
Wyrwałam się mocno uderzając go w policzek. Nawet nie drgnął, ale wygiął wargi w
parodii uśmiechu- No co? Dalej będziesz udawać ostatnią niewinną? Z iloma facetami
spałaś do tej pory w trakcie swojej pracy, co?
– Z żadnym.- z wyrazu jego oczu dostrzegłam, że mi nie wierzy.
– No tak. Zapomniałem, że w twoim życiu był tylko Marek. A właściwie nie. On też był
wymyślony.
– Po co mnie tu wpuściłeś?- wreszcie zrozumiałam, że zrobił to tylko po to aby mnie ukarać.
Nigdy nie czułam się aż tak upodlona. Nawet po zdradzie narzeczonego. Próbowałam
odejść- Przepuść mnie. Sądzę, że już wszystko wiem.
– Przecież sama tu przyszłaś- zagrodził mi drogę.
– Bo sądziłam...- nie dokończyłam czując pod powiekami łzy. Znów byłam tą starą żałosną i
zakompleksioną Basią.- Nieważne.- odepchnęłam go i szybko wyszłam z mieszkania
zaślepiona łzami. Boże, jakaż byłam głupia. Jak mogłam sądzić, że on mi wybaczy? I za
kogo w ogóle mnie miał? Chciałam go zrozumieć, naprawdę próbowałam postawić się na
jego miejscu. Ale mimo wszystko nie mogłam. Zranił mnie tak bardzo jak nikt inny.
Pewnych słów nie sposób wybaczyć. Wracając samochodem do domu poczułam jakby coś
we mnie pękło, jakby historia sprzed dwóch lat wróciła do mnie niczym bumerang. Tym
razem jednak bolało sto razy mocniej.
– Wyjeżdżam- oznajmiłam cioci dwa tygodnie później gdy mój urlop dobiegł końca. Podjęłam
z banku wszystkie oszczędności i wymówiłam wynajem. Zdecydowałam się zacząć od
nowa. Tym razem sama.
– Dokąd?- ciocia zawsze umiała zachować zimną krew i nie zadawała zbędnych pytań.
Wiedziała dlaczego.
– Jeszcze nie wiem- wzruszyłam ramionami ignorując litościwe spojrzenia Tamary i Joanny.-
Przyszłam żeby się z tobą pożegnać.
– Kiedy?
– Dziś wieczorem. Zamówiłam wieczorny bilet pociągowy do Warszawy. Najpierw odwiedzę
rodziców, a potem...a potem zobaczę.
– Nie rób tego!- Tamara próbowała mnie powstrzymać, ale ja podjęłam już decyzję. Nie
pozwolę aby znów mnie zraniono. Nigdy więcej, obiecałam sobie.
W domu powitano mnie dość dobrze zważywszy na to, że nie widziałam rodziców od ponad dwóch
lat. Mama ze łzami w oczach patrzyła na mnie mówiąc jaka jestem piękna, a ojciec gratulował
odwagi i konsekwencji. Teraz, myślałam z wisielczym humorem przypominając sobie jaka
opuszczona i zdradzona czułam się po odwołaniu ślubu. Teraz mówi, że jest ze mnie dumny.
Opowiedziałam im trochę o sobie. Po pewnym czasie wyczułam, że mama chce mi coś powiedzieć.
Gdy ojciec odszedł na chwilę zrozumiałam o co chodzi.
– Marek Rakowicki ma przyjść dzisiaj na kolację. Został dyrektorem naczelnym.
– A więc mu pogratuluję- odparłam sucho.- Na jego widok poczułam obojętność. Nic się nie
zmienił: wysoki i przystojny, jak zawsze w doskonale skrojonej marynarce i spodniach (bo
miał własnego krawca) Tylko ja tym razem widziałam dużo więcej.
– Basia?- na mój widok jego uśmiech zdecydowanie przybladł. Stanął jak sparaliżowany.
– Witaj Marku- wyciągnęłam do niego dłoń mając nadzieję, że wyglądam przynajmniej ładnie
w jego oczach- Kopę lat, prawda?- wygięłam wargi w uśmiechu delektując się jego
zmieszaniem. Przynajmniej to sprawiło, że wyrwałam się z chwilowego letargu.
Po posiłku chciał ze mną porozmawiać. Przepraszał mnie za swoje ostatnie słowa, które
wypowiedział dwa lata temu. Mówił, jak bardzo czuł się winny. Najgorsze było to, że rzeczywiście
wydawał mi się szczery: teraz umiałam już to ocenić. Dlatego zaniechałam swojego planu
pognębienia go.
– To co kiedyś się zdarzyło należy już do przeszłości. Jak widzisz dobrze mi się teraz wiedzie.
– Nie jesteś szczęśliwa- raczej stwierdził niż spytał.
– Jestem zadowolona ze swojego życia- Boże, cóż za kłamstwo! Nie miałam pojęcia gdzie
będę jutro!
– Ja...zaręczyłem się.
– Tak?- nie mogłam powstrzymać ironii. A więc to dlatego był taki speszony. Naprawdę łudził
się, że nadal go kocham i to sprawi mi ból?- A więc życzę wam szczęścia. Sara pewnie jest
szczęśliwa, co?
– To nie Sara- nie mogłam wytrzymać i parsknęłam histerycznym śmiechem. A więc od czasu
zdrady nie tylko moja była przyjaciółka dała mu okazję do zabawy. Przypomniałam sobie
tryumfalny wzrok Sary gdy mówiła, że to ona zostanie żoną Marka. Ależ była naiwna...On z
kolei był skonfundowany.- Co się stało?
– Och nic. Naprawdę. W każdym razie cieszę się twoim szczęściem. A teraz pozwól ale
położę się spać. Jestem zmęczona.
Z samego rana zaczęłam się pakować. Gdy schodziłam już na śniadanie miałam w głowie mały
plan. A przynajmniej wybrałam miasto.
– Basiu, jakiś pan przyszedł do ciebie. Twierdzi, że to pilne.
– Pan? Nikt nie wie, że tu jestem. To pewnie jakaś pomyłka.
– On twierdzi, że nie.
– Jak się nazywa?
– Nie przedstawił się. Czeka w holu. Nie odważyłam się go wyprosić, bo nie wiedziałam kim
dla ciebie jest.
– Dobrze, pójdę tam.- lekko zirytowana skierowałam się w kierunku nieznajomego. Jednak
gdy tylko dotarłam tak blisko, że zorientowałam się kogo mam przed sobą stanęłam.
– Nie odchodź- zawołał za mną Damian podbiegając do mnie szybko.- Chcę z tobą
porozmawiać.
– Naprawdę sądzisz, że jest o czym? Po naszej ostatniej rozmowie sądziłam, że wyjaśniliśmy
swoje stanowiska.- spojrzał na mnie, ale zachowałam nieodgadniony wyraz twarzy.
– Chciałem cię przeprosić- powiedział.- To co mówiłem ostatnio...mówiłem to w złości.
– Rozumiem. Coś jeszcze, bo trochę się spieszę.
– Basia, proszę...- chwycił moją dłoń, ale szybko ją uwolniłam.
– Za dwie godziny mam pociąg, a przedtem chciałabym zjeść jeszcze śniadanie. Do widzenia
panie Makowski.
– Wysłuchaj mnie! Twoja ciotka powiedziała mi o wszystkim. Wiem, że nie kłamałaś. Wierzę
ci.- odwróciłam się wściekle zraniona przez zdradę ciotki.
– Ty mi wierzysz? Wiara polega na bezsprzecznym przyjęciem informacji nie popartej
dowodami. A ty „uwierzyłeś” dopiero gdy poznałeś fakty.
– A co miałem sobie pomyśleć? Wiesz jak się czułem gdy Sylwia rzuciła mi nasze zdjęcie
prosto w twarz? Jak zadowolona z siebie mówiła o wynajęciu testerki wierności? Jak
czułem się oszukany przez dziewczynę którą kochałem a nawet nie znałem jej prawdziwego
imienia?
– Ale nie przeszkodziło ci to nazwać mnie dziwką zanim poznałeś prawdę z moich ust!-
niemal krzyknęłam- A poza tym: to prawda. Całowałam się z innymi mężczyznami i spałam
z nimi- skłamałam bez mrugnięcia okiem.- Przyznaję się do tego. I to teraz? Nadal chcesz
mojego wybaczenia?- ujrzałam na jego twarzy zdumienie.
– Tak, bo nie miałem prawa tego powiedzieć.
– Ale przecież właśnie powiedziałam ci, że miałeś.
– Jesteś rozżalona. Dziewczyny z biura Ka- czyn opowiedziały mi o tobie. Wiem, że historia z
Markiem była prawdziwa. I że nie jesteś tego typu dziewczyną.
– Ty podły zakłamany hipokryto!- nie wytrzymałam.- Teraz jesteś tego taki pewny? Teraz gdy
twierdzę, że było inaczej?
– Tak. Zapominasz, że znam trochę twój umysł dzięki sesjom. Wcześniej byłem zaślepiony
przez uczucia, ale teraz wiem, że taka nie jesteś. I że cię kocham.
– Proszę, idź już- poprosiłam już łagodniej czując, że dłużej nie dam już rady.
– Wybacz mi. Twoja ciocia powiedziała co stało się dwa lata temu. Ty sama wyznałaś mi
prawdę o byłym narzeczonym. Ja cię nie zranię. Już nie.
– Nie potrzebuję cię. Przez chwilę myślałam, że...ale to była tylko mrzonka. Nie potrzebuję
nikogo.
– To nieprawda. Kochasz mnie tak jak ja ciebie.- zaczął bliżej do mnie podchodzić- Widzę to
w twoich oczach: ten ból i zranioną nadzieję. Obiecuję, że nigdy nie skrzywdzę cię tak jak
Marek. Nigdy, rozumiesz? Kocham cię.
– Proszę- jeszcze raz próbowałam pokonać swoje serce rozumem, ale nie dałam rady.
Pozwoliłam żeby mnie objął i łkałam cicho w jego koszulę.
– Chcę być przy tobie. Razem z Adasiem. On też cię bardzo lubi i chyba nie będzie miał nic
przeciwko nowej mamie. Oczywiście jeśli tylko się na to zgodzisz i mi wybaczysz.
– Nie potrafię tego pokonać- wyszeptałam- Nie chcę być już słaba.
– I nie będziesz. Miłość to siła. Razem uda nam się pokonać twoje lęki. Jeśli tylko chcesz
możemy stworzyć razem nowy dom. I nigdy już nie będziesz słaba ani sama.- roześmiałam
się przez łzy.
– Naprawdę mnie kochasz? Ja nawet nie jestem pewna czy się lubię- teraz z kolei to on się
roześmiał.
– Za to ja cię bardzo lubię i sprawię, że ty też polubisz siebie. Tylko nie wyjeżdżaj nigdzie i
wróć ze mną, do Krakowa.
– Kocham cię- odparłam tylko gładząc go po policzku.- Im bardziej staram się tego nie robić
tym bardziej to czuję. Nawet jeśli nam nie wyjdzie to chcę żebyś wiedział...
– Ciii- przerwał mi kładąc palec na ustach- Wszystko nam wyjdzie. Za jakiś czas weźmiemy
ślub i postaramy się o siostrę lub brata dla Adasia. A ty znajdziesz sobie nową pracę.
– Dobrze- zgodziłam się wtulając twarz w jego szyję- Może zostanę twoją asystentką?
– Albo nauczycielką matematyki- cmoknął mnie w usta- Tym razem prawdziwą.