Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 maja 2017

Nowy początek, Rozdział IX

Arek nie miał ochoty iść na bal, bo mimo wszystko wierzył, że Zosia zamiast siedzieć w domu u rodziców wróci do mieszkania. Ten mały głuptasek pewnie wciąż był na niego zły myśląc, że zjawi się na sylwestrowy bal z Sandrą. A jemu nie to było w głowie. Prawdę mówiąc to liczył na to, że korzystając z nieobecności Ksawerego (wcześniej napisał do niego wiadomość by być pewnym że nie będzie go w mieszkaniu) umilą sobie z Zosią ten czas trochę inaczej. I że w końcu wybije jej te bzdury trochę inaczej. Dlatego jeszcze o w pół do ósmej siedział na kanapie skacząc po kanałach by zabić czas co kilka minut próbując się do niej dodzwonić. Bo przecież w końcu musiała wrócić. Nie rozpłynęła się pod ziemię a że pracują razem to nie będzie mogła go unikać.
Około ósmej pomyślał, że mogła jednak przyjść na ten bal tylko po to by zrobić mu na złość. Dlatego wpadł na pomysł by zadzwonić do jednej z jej przyjaciółek. Miał numer tylko do Emilii która pracowała z nim w jednym dziale i teraz nie odbierała, ale na szczęście pomocny okazał się facebook. Tyle, że czytając wiadomość od Jowity prawie wpadł w szał.
„ Zosia miałaby nie iść na przyjęcie? Przecież jeszcze pół godziny temu do niej dzwoniłam i na pewno przyjdzie. Na dodatek z Ksawerym. Może puścisz trochę pary z ust i powiesz czy oni razem chodzą czy ona tylko się ze mną tak droczy. Bo ostatnio co i raz chodziła cała w skowronkach. Jestem pewna że przez faceta”
Nic jej nie odpisał, tak był wściekły. A więc ma zamiar się tam zjawić? I to na dodatek z Ksawerym? Już on jej pokaże czyją ona jest dziewczyną, do diabła. I ostatecznie karze się odpieprzyć temu całemu Panu Iksowi od jego laski!
W niespełna kwadrans nałożył na siebie pierwszy z brzegu garnitur (pracując w banku miał ich z dziesięć) razem z krawatem i koszulą. Potem wciągnął buty i nawet nie przeglądając się w lustrze wyszedł z mieszkania. I już pół godziny później usiłował znaleźć miejsce do zaparkowania na zatłoczonym parkingu. Gdy w końcu udało mu się to zrobić niemal biegiem zaczął zmierzać ku frontalnemu wejściowi. Zjawił się godzinę po oficjalnym rozpoczęciu, więc w środku tłoczyła się masa ludzi. Oczami przeszukiwał tłum w poszukiwaniu Zosi, ale nigdzie nie mógł ich znaleźć. Na dodatek podszedł do niego jakiś starszy pan pytając po niemiecku o swoje miejsce. Arek miał ochotę go zbyć, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie gdzie jest. W końcu przyjęcie odbywało się w miejscu pracy a zagubiony staruszek mógł być jakąś ważną osobistością w Krezus Banku. Inna sprawa, że za przywitanie gości miała odpowiadać Jowita, której teraz nigdzie nie było. Dlatego siląc się na uprzejmość pomógł znaleźć mężczyźnie miejsce po drodze z nim rozmawiając. I choć dowiedział się, że jest jednym z menadżerów niemieckiego oddziału centrali mieszczącej się w Berlinie to ta informacja nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Wciąż poszukiwał Zośki…
Następne pół godziny spędził w otoczeniu towarzyszy staruszka, który go przedstawił a potem zaoferował wolne miejsce (powiedział, że jego żony i tak nie będzie a że Arek nieopatrznie zdradził, iż zjawił się na przyjęciu sam jakoś głupio mu było odmówić) słuchając o tym jak Niemcy zachwalają polski oddział komplementując cały pomysł integracji pracowników jako nowatorski SDR. Dopiero widząc nadciągającego Stefana Adamczyka, który zwolnił go z konieczności zabawiania gości szeptem dziękując mu za pomoc.
- Nie wiem co dzieje się z Wiktorią.- Dodał.- Miała się nimi zająć a jak zwykle znów coś schrzaniła.
- Poszukam jej.- Zapewnił Arek, bo i tak wiedział że nie ma innego wyjścia.
- Bardzo panu dziękuję panie…
- …Arkadiuszu.- Podpowiedział usłużnie wiedząc, że będąc prezesem tak wielkiego banku jakim był Krezus ciężko spamiętać wszystkie imiona.- Drobiazg.
Wtedy zyskał kolejną sposobność na szukanie Zosi jednocześnie rozglądając się za Wiktorią. Właściwie znalazł ją całkiem przypadkiem niedaleko łazienek rozmawiającą przez telefon. Gdy wściekła, rozłączyła się odważył się odezwać:
- Pan Adamczyk cię szukał. Prosił żebyś dołączyła do przedstawicieli z Niemczech.
- Mam teraz poważniejszy problem niż zabawianie tych sztywnych starców. Możesz mi pomóc?
- Prawdę mówiąc to…
- Świetnie, a więc czekam na zapleczu, wyjdź tylnym wejściem. Mam problem przez tę idiotkę.
- Nie bardzo rozumiem.
- Jowitę. Schrzaniła catering i teraz muszę to naprawić. A jako kobieta raczej nie robię na nich wrażenia. Może jak ty z nimi pogadasz bo część towaru dostarczyli i właśnie go wyładowują do kuchni a o drugiej dostawie jak twierdzą nic nie wiedzą.
- Dobrze, zaraz to zrobię.- Obiecał zauważając Karola. Szybko pożegnał się z Wiktorią udając że idzie na zaplecze, a tak naprawdę to podszedł do Rogalskiego mówiąc mu:- Widziałeś Zośkę?
- O stary, już myślałem że cię tu nie będzie.
- Słuchaj, nie mam czasu Wiktoria kazała mi iść na zaplecze.
- Wow, więc rzeczywiście ma na ciebie chętkę?
- Co? Nie, co ty gadasz?! Posłuchaj, znajdź ją okej? Za dziesięć minut się tu spotkamy, tyle mi chyba wystarczy.
- A więc miłość francuska?
- Jezu, Karol…- Arek był już na skraju wytrzymałości.- Po prostu jej poszukaj, dobra?
- Ale po co mam ją szukać skoro wiem gdzie jest? Siedzi tam w rogu. Jest z jakimś facetem. Nawet jakiś czas temu się z nią przywitałem.- Karol wskazał palcem odpowiedni kąt sali. A Arek przekonał się, że Zośka jednak zrobiła mu na złość. Cholera. Po stokroć cholera!- Stara się wzbudzić w tobie zazdrość co?
- Pilnuj jej, dobra? I jakby co to napisz mi wiadomość!
- Komórkę zostawiłem w aucie.
- Więc do cholery jakoś cię znajdę!- Krzyknął jeszcze a potem skierował się do kuchni by pomóc Szymborskiej rozwiązać problem. Miał nadzieję, że uda mu się to sprawnie załatwić.

***
Zosia z powodu adwentu nie tańczyła przez kilka tygodni, dlatego teraz korzystała z tego ile może. Poza tym miała świetnego tancerza, bo Ksawery doskonale prowadził. Dzięki temu zapomniała o Arku świetnie się bawiąc. Do czasu gdy nie podszedł do niej ponownie Karol odciągając ją poza parkiet.
- Słuchaj Arek chce z tobą gadać.
- Doprawdy?- Spytała lodowato.
- Tak. Prosił byś zaczekała na niego przed tylnym wyjściem.
- No cóż, więc przekaż mu że nie skorzystam z jego propozycji.
- Naprawdę mu na tym zależy.
- Jakoś w to nie wierzę skoro nawet nie stać go na powiedzenie tego osobiście.
- Po prostu jest zajęty i…
- Karol, wracaj lepiej do swojej dziewczyny bo widać że się niecierpliwi.- Dodała jeszcze przerywając mu, a potem wróciła do Ksawerego.
- Czego znowu chciał?
- Podobno Arek chce ze mną rozmawiać.- Prychnęła.
- I?
- I nic. Ale przed świętami się pokłóciliśmy.- Dziewczyna postanowiła nie wdawać się w szczegóły.- A teraz mam tak po prostu iść tak gdzie mi karze? Mowy nie ma.
- Jej, chyba naprawdę nieźle cię czymś zdenerwował.
- A żebyś wiedział. Zresztą…nie gadajmy o nim, dobra? Wróćmy do tańca.
- Jasne.

***
- I jak udało się coś załatwić z tymi kretynami?- Spytała Arka Wiktoria.
- Tak myślę. Obiecali przywieść coś z magazynu z innej spółki.
- Super. Jesteś niesamowity.
- Zobaczymy co powiesz gdy zobaczysz na jak wielką marżę się zgodziłem.- Odparł z krzywym uśmieszkiem.
- Nieważne.- Odwzajemniła mu się olśniewającym uśmiechem.- Najważniejsze, że o północy nie zabraknie alkoholu. Wiedziałam, że ta impreza to głupi pomysł i coś nie wypali, ale nie sądziłam że będą problemy z dostawą. Czasami myślę, że otaczają nas sami idioci, nie sądzisz?
- Może.- Mrugnął niezobowiązująco.- Aha, i mają dojechać w ciągu pół godziny: tu jest ich numer.- Wręczył Wiktorii małą karteczkę.- Dobrze byłoby gdyby był tu ktoś zaufany kto mógłby odebrać zamówienie.
- Ty nie mógłbyś się tym zająć?
- Prawdę mówiąc to mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę…ale jeśli to konieczne to postaram się z nią szybko wyrobić.
- Naprawdę? Super. Serio spadłeś mi chyba z nieba: nie dość że przystojny to jeszcze inteligentny.
- Tak więc…do zobaczenia.- Rzucił tylko w żaden sposób nie chcąc wdawać się z Cruellą we flirt. Musiał jak najszybciej pogadać z Zosią.- I? Gdzie ona jest?- Spytał gdy wychodząc na salę natknął się na Karola.
- Nie chce przyjść. Chyba jest zła, bo nie przyszedłeś po nią osobiście.
- Cholera.- Zaklął ponownie czując na nią złość.- W takim razie dzięki.
- Nie ma sprawy. Aha, i teraz tańczy z tym swoim facetem, więc się pospiesz bo jeszcze odbije ci twoją zabaweczkę.- Arek nie chcąc tracić czasu nie spytał Karola o co chodziło mu w ostatnim stwierdzeniu tylko pognał na parkiet. Chwilę zajęło mu znalezienie Zosi. Trochę z powodu pięknej sukni którą miała na sobie. Sukni, która w odróżnieniu od jej tradycyjnych ubrań odkrywała sporą część dekoltu i nóg. I które to części ciała teraz mógł podziwiać zakochany w niej Ksawery.
- Przepraszam cię na moment.- Nawet nie siląc się na subtelności stanowczo odepchnął Iksińskiego od Zosi łapiąc ją za rękę. Wtedy spojrzała na niego ze złością.
- Co ty robisz?
- Chcę z tobą pogadać na osobności.
- Nigdzie nie mam zamiaru iść.- Odpowiedziała jednocześnie wyszarpując dłoń.
- Zośka…- Bez słowa wróciła do Ksawerego. Arek jeszcze raz próbował ją zmusić do rozmowy, ale bezskutecznie. Dopiero nadejście Rogalskiego spowodowało że przestał.- Czego znów?
- Jej, nie musisz wyżywać się na mnie. Wiki dostaje spazmów, podobno nie może się do kogoś dodzwonić.
- Jasna cholera. Wiesz co? Piłeś coś?
- Trochę wina, a co?
- Kurczę a możesz znaleźć kogoś kto nie pił?
- Jasne, ten ciota Franek na pewno…
- Świetnie a więc daj mu moją kartę i każ kupić tyle szampanów w dobrej jakości ile zdoła, okej? Tylko niech nie bierze tych najtańszych. I niech powoła się na Bank, poprosi o fakturę z odroczeniem płatności. Jeśli to nie zadziała wtedy niech użyje karty dobra?
- Serio zabrakło alkoholu?
- Jezu, rób co mówię dobra?
- Tak jest szefie. Już pędzę.
- Aha, i postaraj się sprowadzić Zosię w jakieś ustronne miejsce za dziesięć minut, dobra?
- Jak bardzo ustronne?
- Czy ty nawet teraz nie możesz przestać pajacować?  Pomieszczenie w piwnicy koło wejścia do kuchni jest chyba puste, powiedz jej że muszę z nią porozmawiać i że bardzo mi zależy. Tylko zrób to poważnie dobra? Ona musi tam przyjść.
- Dobrze, powiem że to kwestia życia i śmierci.
- Nie błaznuj tylko ją poproś. Na pewno przyjdzie. Tylko ją poproś.
- Dobra, masz to jak w banku.- Nie do końca uspokojony Arek ponownie pognał na zaplecze starając się uspokoić Wiktorię gdy okazało się, że dostawcy jednak zrezygnowali z dodatkowej marży i zysku, bo zwyczajnie nie mają towarów w magazynie.
- Spokojnie, wysłałem kogoś by pojeździł po sklepach w poszukiwaniu szampanów. Może nie będą najlepsze, ale lepsze to niż nic.
- Jesteś pewien? Wcześniej też dostawca miał być pewny  a po pięciu minutach oznajmił, że jednak rezygnuje.
- Na nic innego nie możemy liczyć. A na razie ogranicz lepiej rozdawane alkohole. W najgorszym razie powitamy nowy rok z winem lub wódką mówiąc coś o polskiej tradycji.
- Szkoda tylko, że ta idiotka Jowita wszystko rozdała. Gdyby tylko miała choć trochę oleju w głowie…- Wiktoria gadała i gadała a Arek zirytowany zmuszony był do jej słuchania. Dopiero po kilku minutach udało mu się urwać. Miał nadzieję, że Karol spełni swoje zadanie sprowadzając Zosię do piwnicy. Bo tylko tam mogli spokojnie porozmawiać.
- I jak?- Poczuł rozczarowanie gdy zamiast widoku Zosi zobaczył Rogowskiego z jakąś dziewczyną.
- Spokojnie, powiedziała że przyjdzie.
- Serio?
- Tak. A teraz chciałbym przedstawić ci Darię. Kochanie poznaj mojego kumpla, Arka.
- Miło mi.
- Wzajemnie.
- No dobrze, a teraz uciekaj do stolika, przyjdę do ciebie za kilka minut.
- Dobrze. Wszystkiego dobrego Arku.- W odpowiedzi ten tylko coś mrugnął. Dopiero gdy dziewczyna się oddaliła, kierując się z Karolem schodami do piwnicy spytał:
- Z kim ty tu w ogóle jesteś co? Co to za laska?
- Jak to kto? Daria, nie słyszałeś?
- Nie strugaj idioty. I nawet nie sugeruj, że to twoja dziewczyna, bo w to na pewno nie uwierzę.
- Ale to jest moja dziewczyna.- Roześmiał się Karol.
- Ale zabawny żart.
- To nie jest żaden żart. Mówię serio. Po prostu ściągnąłem ten pomysł od ciebie.
- Słucham?
- No z tym całym tajemniczym związkiem z brzydką laską. Przyznaję, początkowo byłem sceptycznie nastawiony, ale gdy poznałem Darię i spędziłem z nią noc to…
-…O czym ty do diabła mówisz?
- No o tym co łączy cię z tym wielkoludem Zośką naturalnie. Bo miałeś absolutną rację: takie laski wcale nie są wymagające bo cieszą się, że ktoś z klasą i prezencją taki jak my na nie spojrzał. Czują się jakby wygrały los na loterii a po paru bajerkach są w stanie przychylić nieba. I tym więcej wykazują się w łóżku, bo wdzięczność też jest potężnym afrodyzjakiem: szkoda że nikt tego nigdy nie zauważył, nie? A dodatkowo ta cała tajemniczość działa na nie niezwykle romantycznie bo wyobrażają sobie, że są jakąś Julią ze sztuki Szekspira nawet nie domyślając się, że powoduje nami zwykły wstyd przed pokazaniem się z kimś takim. Minusem jest tylko ich niezbyt urodziwa twarz no i sztywność, ale w końcu pod osłoną nocy to się nie liczy prawda? Można sobie do woli wyobrażać kogo się chce i…
- Karol…
-…chociaż przyznam szczerze, że ty całkiem zgrabnie sobie to wymyśliłeś: Zośka jeszcze robi ci za żonkę gotując obiadki i piorąc gacie. Moja Daria natomiast w ogóle nie chce słyszeć o wspólnym mieszaniu, ale może to dlatego że znamy się od kilku dni. Za szybko z tym wyjechałem.
- Zamknij się.
- Aleś ty nerwowy. Spokojnie, już ją urobiłem. Przybiegnie do ciebie na jednej nodze. I jeszcze czeka was gorący namiętny seksik na zgodę.
- Ty…- Arek nie mogąc wytrzymać tych wszystkich plugawych słów które wypowiedział  Karol podszedł do niego łapiąc za ramiona. Był na niego wściekły za to co powiedział, ale nade wszystko był wściekły na siebie. Bo w słowach Rogowskiego było ziarenko prawdy. Nieświadomie wykorzystywał Zosię. Ale oprócz tego zrozumiał coś jeszcze.
Kocha ją.
Kocha ją naprawdę i wcale nie egoistycznie tak jak do tej pory. Nie dlatego, że zawsze może na nią liczyć, że pomaga mu w pracy, gotuje czy pierze ubrania. Nie dlatego, że ładnie się uśmiecha i ma poczucie humoru, a w łóżku kocha się z nim w ten szczególny pełen nieskrępowania i czułości sposób.
Kocha ją, bo po prostu jest.
Żałował tylko, że musiało minąć tyle lat by w końcu to zrozumiał.
- Pogięło cię?! Puszczaj mnie!
- Więc nie mów tak o Zosi! Bo nie wiem co uroiłeś sobie w tej pustej łepetynie, ale po pierwsze: ona nie jest żadną brzydulą, a po drugie to wcale się jej nie wstydzę a po trzecie to ją kocham, rozumiesz? I nie zamierzam traktować jej tak jak ty traktujesz swoją Darię! Nigdy nie zamierzałem!
- Kapuję, a teraz puszczaj. Jezu, naprawdę ci odbiło.- Karol dyskretnie poprawił kołnierz koszuli.- Zakochałeś się w brzy…w takiej lasce: rozumiem. Nie ma potrzeby…- Rogowski urwał gdy niedaleko nich, na górze rozległ się głośny krzyk. A po nim kolejny. Chwilę później usłyszeli toczący się po schodach duży przedmiot. Tyle, że to nie był żaden przedmiot.
To były dwie damskie postacie.
***
- Zosia, mogę zamienić z tobą słowo?
- Karol, naprawdę nie mam zamiaru spełniać rozkazów Arka. Już nie.
- Ale to ja proszę cię ładnie o rozmowę, dobra? Proszę.- Dziewczyna wcale nie miała ochoty na rozmowę z Rogowskim, ale się ugięła. A Karol ze zdziwieniem zauważył, że słowo przepraszam rzeczywiście działa.
- Więc?- Zaczęła gdy oddali się z parkietu wystarczająco by zagłuszyć muzykę.
- Wiem, że pewnie będziesz zła, ale Arek mówił mi o was. To było po świętach: był bardzo przybity, bo sądził że nie chcesz z nim być i go nie kochasz.
- Masz rację jestem zła.
- Słuchaj, wiem że mnie nie lubisz, ale za to bardzo lubisz Arka. Wcześniej czy później i tak będziesz musiała z nim pogadać i rozmówić się ostatecznie więc czemu nie zrobić tego teraz?
- Co on ci powiedział?
- Przysięgam, że nic. To znaczy nic więcej poza tym co powiedziałem ci wcześniej. Ale wiem, że on cię kocha. I moim zdaniem odrzucając kogoś takiego popełniasz wielki błąd.
- Dobra, a więc czego chce Arek?
- Prosi byś zaczekała na niego w piwnicy niedaleko zaplecza. On załatwia w kuchni jeszcze jakąś sprawę dotyczącą cateringu z Wiktorią. Przyjdź tam za kwadrans dobra?
- Zobaczę.- Mrugnęła Zosia. Karol natomiast po jej minie i tak wiedział, że się zjawi.
Zofia wróciła do Ksawerego na parkiet z zamiarem olania Arka: w końcu nie miała zamiaru znów tańczyć tak jak on jej zagra, o nie. Ale po przetańczeniu kolejnych dwóch piosenek i upłynięciu kilku minut zaczęła się coraz bardziej uginać.
- Przepraszam cię Ksawery, możemy wrócić do chwilę do stolika?
- Coś się stało?
- Nie, po prostu…po prostu chcę dowiedzieć się czego chce Arek.
- Na pewno to nie może zaczekać do następnego dnia gdy wrócimy do mieszkania?
- Chyba nie.- Zdecydowała Zosia nie wiedząc, że była to prawdopodobnie najgorsza a zarazem najlepsza decyzja w jej życiu. Ale przypomniawszy sobie słowa Karola zdecydowała się działać wcześniej. W końcu do nowego roku powinna wiedzieć na czym stoi. A przynajmniej poznać stanowisko Arka by móc podjąć decyzję czy wciąż chce z nim być.- Przepraszam, to zajmie najwyżej kilka minut.
- Dobrze, w takim razie będę czekał.
-Dziękuję.- Odpowiedziała jeszcze Ksaweremu, po czym przygładziwszy włosy zaczęła kierować się pod wskazane miejsce. Nie do końca wiedziała gdzie znajduje się piwnica, ale opis Karola był dość dokładny. Dlatego już będąc przed schodami wiedziała że znajduje się niedaleko. Tym bardziej, że usłyszała męskie głosy: jeden z nich musiał należeć do Arka. Zaczęła wolno po nich schodzić, a że nie miała na sobie szpilek (z racji swojego wzrostu w balerinkach i tak dorównywała innym kobietom na obcasach), nie hałasowała. Ten fakt okazał się być kolejną przyczyną przeżycia przez nią najgorszej chwili w życiu. Bo zachowując się cicho spowodowała, że mężczyźni na dole jej nie zauważyli. I głos, który rozpoznała jako Karola właśnie mówił:
„- No z tym całym tajemniczym związkiem z brzydką laską. Przyznaję, początkowo byłem sceptycznie nastawiony, ale gdy poznałem Darię i spędziłem z nią noc to…
-…O czym ty do diabła mówisz?”
Zosia też na początku nie wiedziała, ale słysząc swoje imię i cały kontekst rozmowy szybko zrozumiała.
„- No o tym co łączy cię z tym wielkoludem Zośką naturalnie. Bo miałeś absolutną rację: takie laski wcale nie są wymagające bo cieszą się, że ktoś z klasą i prezencją taki jak my na nie spojrzał. Czują się jakby wygrały los na loterii a po paru bajerkach są w stanie przychylić nieba. I tym więcej wykazują się w łóżku, bo wdzięczność też jest potężnym afrodyzjakiem: szkoda że nikt tego nigdy nie zauważył, nie? A dodatkowo ta cała tajemniczość działa na nie niezwykle romantycznie bo wyobrażają sobie, że są jakąś Julią ze sztuki Szekspira nawet nie domyślając się, że powoduje nami zwykły wstyd przed pokazaniem się z kimś takim. Minusem jest tylko ich niezbyt urodziwa twarz no i sztywność, ale w końcu pod osłoną nocy to się nie liczy prawda? Można sobie do woli wyobrażać kogo się chce i…
- Karol…
Gdy rozległ się głos Żylińskiego Zosia jak gdyby wybudziła się z transu, czując jak po jej policzkach ciekną łzy. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach w ciągu tych kilku sekund gdy wycofywała się na górę cichaczem tyłem jak prawdziwy tchórz.
A więc nie tylko się nią bawił, ale i zrobił z niej swoją własną sex dziewczynę, która z wdzięczności lepiej sprawdza się w łóżku. I dlatego nie chciał by ktokolwiek się o nich dowiedział: bo zwyczajnie się jej wstydził. Najbardziej jednak bolała ją chyba świadomość, że zdradził wszystkie ich sekrety Rogowskiemu by móc się z niej naigrywać. To nie tylko było podłe. To było coś wyjątkowo ohydnego, najbardziej obrzydliwego świadczące o emocjonalnej pustce i płytkości Arkadiusza.
A najgorsze było to że musiała słuchać dalej, bo mimo oddalania się na górę sens słów wciąż do niej docierał.
„-…chociaż przyznam szczerze, że ty całkiem zgrabnie sobie to wymyśliłeś: Zośka jeszcze robi ci za żonkę gotując obiadki i piorąc gacie. Moja Daria natomiast w ogóle nie chce słyszeć o wspólnym mieszaniu.
- Zamknij się.
- Aleś ty nerwowy. Spokojnie, już ją urobiłem. Przybiegnie do ciebie na jednej nodze. I jeszcze czeka was gorący namiętny seksik na zgodę.”
Słysząc to Zosia nieomal się potknęła robiąc lekki hałas, ale oni byli tak zaaferowani sobą, że tego nie zarejestrowali. Ucieszyła się stawiając ostatni krok na schodach po raz ostatni dając spłynąć po twarzy łzom, by potem uciec pędem jak najdalej, ale gdy się odwróciła zdębiała. Bo przed nią stała Wiktoria Szymborska.
- Dzień dobry.- Była to z pewnością jedna z najgłupszych rzeczy, którą mogła wtedy powiedzieć. Począwszy od tego, że dochodziła dziesiąta wieczorem, poprzez fakt iż płakała, a skończywszy na tym iż nie powinno jej tu być.
- Ach…to ty.- Mrugnęła tylko Cruella nie komentując na szczęście jej zapłakanej twarzy.- Arek tam jest?
- Tttak. Rozmawiają z Karolem.
- A ty płaczesz bo…?- A jedna skomentowała.
- Nic ważnego.
- Czemu oni tak wrzeszczą? Kłócą się?- Gdy Zosia nie odpowiedziała dodała:- Chodźmy.
- Ja nigdzie nie idę.- Odparła machinalnie Niemcewicz. Bo wcale nie miała takiego zamiaru. Pragnęła znaleźć się jak najdalej Arka i całego jego fałszu a nie się do niego zbliżać.
- A to dlaczego? Co zaszło między wami tam na dole?
- Nic.
- Ach tak rozumiem.- Wiktoria założyła dłonie na brzuch uśmiechając się drwiąco.- A więc powiedział ci wprost, że cię nie chce?
- Z całym szacunkiem, ale to są moje prywatne sprawy.- Powiedziała Zosia ze stanowczością na jaką normalnie nie byłoby ją stać, choć głos wciąż drżał jej od powstrzymywanego płaczu.- Proszę mnie przepuścić.
- Za chwilę. Więc o to chodzi? Trafiłam?
- Proszę pani chcę przejść.
- Więc mów…
- Proszę dać mi spokój!

- Najpierw powiesz mi…- Tego było już Zosi za wiele: dłużej nie mogła powstrzymywać płaczu. Na dodatek naigrywająca się z niej Wiktoria, która tak łatwo ją rozszyfrowała…Czy wszyscy inni też wiedzieli że ona go kocha? Czy śmieli się z niej tak jak teraz Cruella? A może współczuli naiwnej brzyduli wiedząc, że ktoś taki jak Arkadiusz Żyliński nigdy nie będzie traktować jej poważnie? Każda z tych myśli była równie nieprzyjemna. Dlatego teraz, suma tych wszystkich czynników spowodowała że Zosia bezceremonialnie odepchnęła Wiktorię by móc utorować sobie drogę do wyjścia. Tyle, że nie przewidziała jednego: że pozbawiona oparcia Szymborska nie tylko potknie się i z powodu szpilek straci równowagę, ale również tego że panice szukając czegoś do oparcia chwyci ją za rękę. Później, jedyne co poczuła Zosia to fakt stracenia gruntu pod nogami. I zanim po raz pierwszy uderzyła głową w kamienny schodek zdołała jeszcze pomyśleć, że w tak głupi sposób umrze nie powiedziawszy Arkowi w twarz jak wielką jest gnidą.

6 komentarzy:

  1. Przepraszam wszystkich za to, że ta część pojawiła się przed wcześniejszą- choć nie mam pojęcia jak to się mogło stać.Dlatego część z was pewnie nie zauważyła, że wczoraj była ona już wstawiona. Widocznie pomieszało mi się coś w ustawieniu daty i godziny, dlatego części opowiadania po prostu się poprzestawiały niechronologicznie :) Teraz to poprawiłam, więc myślę że już nie będzie z tym problemu. A jako rekompensatę dla tych, którzy czekali jeszcze długo po wstawieniu tej części na bloga informuję, że kolejną część wstawię najpóźniej w środę. Pozdrawiam wszystkich i jeszcze raz przepraszam za niedogodności.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło... To Wiktoria będzie podtrzymywana przy życiu prawda? Część super tylko chyba za szybko czytałam bo coś za wcześnie się skończyła :-D czekam w takim razie do środy i pozdrawiam :-) ~ Mimi

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko ok, tylko nie rozumiem tego zdania w prologu, że one jako jej najbliższa rodzina mają jakiś wpływ na to czy ją odłączą czy nie i ta łapówka jakoś do Zosii bie pasuje.
    Ta od babeczki, Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież to Zosia będzie w szpitalu.... ona straci równowagę i poleci na schody.... chyba że źle zrozumiałam :) fantastyczna cześć , pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poleci na schody ale w prologu jest rozmowa w której jedna osoba mówi że zepchnęła ze schodów drugą a przecież Zosia odepchnęła Wiktorię żeby przejść

    OdpowiedzUsuń
  6. Obie polecą bo Wiktoria pociągnie za sobą Zosię i raczej główna bohaterka to nie powinna się z opowiadania wymiksować. Wydaje mi się że to Wiktoria jest w szpitalu a w międzyczasie wyszło że są spokrewnione przez starsze dzieje

    OdpowiedzUsuń