Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 września 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część IV.: Początek dziwnej przyjaźni

Z racji faktu, że Maciek nie dawał jej spokoju i wciąż truł o spływie kajakowym, Sylwia w końcu się ugięła. Tyle, że zdecydowała się iść sama. Jednakże gdy zbliżał się termin wycieczki uznała, że robiąc tak wyglądałaby na totalnie nieatrakcyjną i zdesperowaną. A nawet jeśli tak rzeczywiście było to nikt nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Dlatego spróbowała znaleźć sobie partnera pytając Sebastiana czy ma jakiegoś kolegę na uczelni, który wyglądałby w miarę poważnie, ale on ze śmiechem odparł jej, że i tak jest najstarszy na pierwszym roku. Cholera, o tym małym szczególiku zapomniała. A z facetem młodszym od siebie nie mogła się pokazać, w jej wieku cztery czy pięć lat robiły sporą różnicę...Gdy akurat nad tym rozmyślała, Sebek w pewnym momencie wypalił: wypalił:
- Weź Oskara.
- Żartujesz?
- Dlaczego? Przecież dawniej nawet przyjaźnił się z tym całym Drwęckim; znają się.
- Ale teraz już nie.
- I co z tego? Pójdziecie jako kumple.
- Którymi nie jesteśmy.
- Daj spokój, co jest ważniejsze: nie zbłaźnienie się przed dzianymi przyjaciółmi czy znoszenie Oskara?
- Znoszenie Oskara.- Wyznała bez cienia wahania. Sebek się roześmiał.
- Właściwie to nie rozumiem czemu za nim nie przepadasz. To super gość. Przynajmniej lepszy niż ten cały Drwęcki.- Sylwia w żaden sposób nie skwitowała tej uwagi nie chcąc po raz kolejny wdawać się w tę samą dyskusję. Bo już kilka miesięcy temu zapoznała oficjalnie Sebastiana z rodzeństwem Maćkiem i Darią i jej brat nie zapałał do tego pierwszego zbytnią sympatią. Uważał, że jest w porządku ale nie zanosiło się na to by nawiązali bliższy kontakt na który w  duchu liczyła. W końcu jej brat był młodszy, ale mimo wszystko bardzo dojrzały jak na swój wiek. No i Oskar był w tym samym wieku, a mimo to stał się jego przyjacielem.-…poza tym przyda mu się krótki relaks przed wyjazdem.
- Co?- W jednej chwili Sylwia otrząsnęła się ze swoich rojeń.- Jakim wyjazdem?
- Nie mówiłem ci? Jedzie do Niemczech. Odpowiedzieli mu goście z jakiegoś specjalistycznego szpitala zajmującego się neurochirurgią eksperymentalną i zgodzili się na staż a potem dłuższą praktykę jeśli będzie chciał. Nieźle co?
- Jeszcze jak. Wykazał zadziwiającą skromność nie wspominając mi o tym zważywszy na to, że prawie tu mieszka w weekendy.
- Sylwia…-Zaczął Sebastian trochę zagniewanym tonem.
- No co? Nie mówię, że mi to przeszkadza chociaż czasami rzeczywiście trochę irytuje. Wolałabym żebyś już przyprowadzał kumpli z uczelni, ale przy najbliższej okazji pogratuluję Oskarowi.
- A co z tym wypadem na kajaki?
- No cóż chyba jednak się zdecyduję i pojadę sama.
Mimo faktu, że jako jedyna nie miała pary Sylwia bawiła się na na wycieczce dość nieźle. Wiązało się to  pewnie z faktem, że była tu z Maćkiem i przy odrobinie dobrej woli i wyobraźni (której zazwyczaj nie miała, ale w kwestii swoich romantycznych rojeń przejawiała nawet zadziwiającą skłonność do pewnej wybujałości), mogła poczuć że znajdują się tu tylko we dwoje. Zwłaszcza gdy Inga z Darią wolały się opalać, a ona z chęcią grała z chłopakami (prócz Maćka był jeszcze Igor) w piłkę plażową czy kąpała się wygłupiając i pluskając. Potem nawet jechali razem kajakiem, bo Inga nadal wolała się opalać. Po całym dniu Kukulska zaczęła się zastanawiać czy dziewczyna nie będzie o nią zazdrosna, ale na to nie wyglądało. Z drugiej strony nie było się co dziwić: chodzili z Maćkiem już razem półtora roku, musieli choć trochę sobie ufać. To jednak dobitnie uświadomiło Sylwii, że nawet nie stanowi dla Ingi potencjalnej rywalki. Dlatego wracając w końcu do domu była w nie najlepszych humorze.
Tak jak się spodziewała Sebastian urzędował z Oskarem.
Mimo to zmęczona poszła do kuchni po szklankę wody siadając przy jednym z wolnych krzeseł.
- Zawsze mnie zastanawia czemu nie siedzicie w pokoju Sebastiana tylko tutaj.- Odezwała się po upiciu łyka wody.
- Bo tu jest więcej miejsca.- Odparł jej brat.- Jak tam wycieczka?
- W sumie fajnie, ale trochę się przeforsowałam na kajakach. Teraz boli mnie tyłek.
- Maciek był ze swoją dziewczyną?- Spytał Oskar.
- Tak.- Potwierdziła zastanawiając się czy nie jego pytanie nie stanowiło wstępu do jakiejś kolejnej uszczypliwej uwagi o jej szczenięcej miłości do Drwęckiego, a tego nie chciała, bo jej brat nie miał o tym pojęcia. (Zresztą poza Oskarem nikt nie miał.) Ale zwykle robił to gdy byli na osobności, więc nie powinna się tego obawiać. Mimo to szybko podjęła inny temat.- Dobrze, że tu jesteś.
- Słyszałeś to, Sebek? Twoja siostra cieszy się z mojej obecności. Chyba musiała się opić za dużo wody na tych kajakach.- Zażartował.
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.- Po prostu Sebastian powiedział mi o twoim wyjeździe za granicę i chciałam się dowiedzieć co w takim razie z tym mieszkaniem?
- A już myślałem, że choć trochę się o mnie martwisz a tobie chodzi tylko o mieszkanie.- Powiedział z udawanym smutkiem.
- Nie pajacuj. Pytam poważnie.
- Już wyjaśniłem sprawę z twoim bratem.- Powiedział już bez żartów.- Dalej możecie wynajmować, na dodatek macie mały bonus w postaci rocznej przerwy w płaceniu mi czynszu poza opłatami. Ale oczywiście gdy wrócę to o nich nie zapomnę.- Dodał z krzywym uśmieszkiem.
- To dobrze, właściwie nawet bardzo dobrze, dzięki.
- Nie ma za co. Chyba będę się już zbierać.
- Tak wcześniej?- Spytał Sebastian.
- Dochodzi dziesiąta wieczorem. Poza tym Sylwia pewnie chce się wykąpać, bo strasznie cuchnie szlamem.
- Ty…- Zaczęła z groźnym błyskiem w oku.
- Widzisz Sebek? Na razie.- Roześmiał się Lenarczyk po czym wyszedł. Sebastian również to zrobił.
- Oj Sylwia, Sylwia, współczuję twojemu przyszłemu mężowi bo będzie miał piekielnicę za żonę.
- A ja braciszku, współczuję twojej przyszłej żonie bo będzie miała za męża Casonovę. I zadzwoń do bliźniaków. Darek chciał byś pomógł mu wybrać samochód.
- Jestem w szoku, że udało mu się przepracować całe wakacje by na niego zarobić.
- Jak widzisz tak. Nasi młodsi bracia chyba w końcu zaczynają dorastać. Darek nawet żałuje, że wybrał zawodówkę i chce ukończyć jakiś kurs. Właśnie i chciał spytać cię o radę w tej sprawie, więc…no ale pogadamy potem. Teraz idę pod prysznic. Oskar miał rację: trochę śmierdzę. I nie rozumiem czemu się tak śmiejesz!- Prawie krzyknęła, bo Kukulski już wychodził z kuchni. Czasami nachodziły go irracjonalne podejrzenia, że przyczyna niechęci jego siostry do Oskara ma trochę inną przyczynę niż nienawiść, ale wydawało się to być tak absurdalne, że aż niemożliwe. Poza tym, podejrzewał że raczej jest zakochana w tym całym Drwęckim.
Przez kilka następnych dni Lenarczyk szykował się do wyjazdu pakując niezbędne rzeczy. Choć staż miał zacząć w przyszłym miesiącu, wolał jechać trochę wcześniej by zaaklimatyzować się trochę w Berlinie.
Poza tym nic go nie trzymało w Warszawie. Już trzy miesiące pozostawał bezrobotny czekając na odpowiedź niemieckiego profesora i jednocześnie właściciela placówki wysyłając również swoje CV do warszawskich miejsc. Niestety, z marnych skutkiem: nie miał doświadczenia, a bez tego pozwalano mu tylko na niewielkie zabiegi i przyglądanie się operacjom a i to tylko za zgodą pacjentów. W kraju nie miał możliwości rozwoju- przynajmniej bez kontaktów ojca czego z oczywistych przyczyn wolał na zawsze uniknąć-, a jemu marzyły się własne badania. Może i było to marzenie ściętej głowy, ale on wierzył że da radę to osiągnąć. W końcu praca i jego powołanie było najważniejszą rzeczą w jego życiu.
Gdy już był gotowy, postanowił spotkać się jeszcze z Olgą. Szykowała się im dłuższa przerwa zwieńczająca koniec związku, więc był jej to winien. No i Sebastianowi też. Co do Maćka…miał po prostu nadzieję, że przestanie się łudzić i w końcu przeciwstawi się swojemu ojcu robiąc to na co ma ochotę. Ale naturalnie nie miał zamiaru mówić mu tego twarzą w twarz. Już dawno przestali być przyjaciółmi.
Dwa dni później był już gotowy do podróży. Choć na lotnisku miał go pożegnać Mateusz i Sebastian, żaden z nich się nie zjawił. Pierwszy  zadzwonił mówiąc że utknął w korkach, drugi przeprosił go w SMS-ie, że niestety wypadła mu jakaś ważna sprawa. Oskar uśmiechnął się. Wyjazd z Polski do zupełnej obczyzny w całkowitej samotności…Właściwie nie rozumiał czego go to w ogóle obeszło, myślałby kto że się do tego przyzwyczaił. Do spędzanych w samotności świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, do samego siebie. Ale teraz o dziwo złapał się na myśli, że chciałby by ktoś tu z nim był; nawet jesli tylko na chwilę i...
- Oskar?!- Usłyszawszy swoje imię rozejrzał się próbując wyłowić jego właściciela z setek twarzy. Czyżby któryś z chłopaków tylko skłamał i jednak udało mu się dotrzeć na lotnisko? Ale nie, głos pochodził od osoby po której by się tego całkowicie nie spodziewał. Od Sylwii Kukulskiej.
- Albo trafiłem na inną planetę albo świnie zaczęły latać.- Powiedział gdy w końcu znaleźli się koło siebie.
- Sebastian mnie o to prosił.- Odparła nie reagując na jego wcześniejszy komentarz.- Po prostu było mu przykro, że tak cię wystawił, ale naprawdę nie mógł przyjść.
- Niepotrzebnie, nic się nie stało.
- Jak widać potrzebnie. Sam jesteś?
- Jak widać. Tylko się nade mną nie lituj.- Jęknął choć z rozbawieniem. A może tylko udawał? Sylwia nie była pewna. Zastanawiała się co na to jego rodzina. Czy w ogóle jakąś ma…albo rodzeństwo? Kiedyś musi spytać o to Sebastiana bo Oskar na pewno nic jej nie powie.- Ile zapłacił ci twój brat żebyś tu przeszła?- Prawie zakrztusiła się własną śliną.
- Co?
- No dawaj, nie wstydź się; wiem że z własnej woli wołem by cię tu nie zaciągnął.
- Bez przesady. I wcale mi nic nie zap…- Urwała na widok jego ironicznej minki. Ciężko westchnęła.- No dobra, zapłacił.- Słysząc to Oskar nie mógł się nie roześmiać.
- Ile?
- Nieważne.
- Chociaż stówkę?
- Coś ty. Tyle nie byłeś wart.- Wyrwało jej się. Zasłoniła dłonią usta czując się lekko skonfundowana przebiegiem tej rozmowy. Zaraz jednak doszła do siebie. W końcu to był Lenarczyk: facet przy którym nie musiała się starać i nie zależało jej na tym by miał o niej dobrą opinię. W końcu on też za nią nie przepadał. Na dodatek teraz wydawał się być rozbawiony niż zaniepokojony czy smutny.
- Teraz czuję się niedoceniony.
- O której dokładnie wylatujesz?- Spytała by zmienić temat.
- Za trzy godziny, ale odprawa już się zaczęła.
- Serio jedziesz tam pracować?- Zadała kolejne pytanie tylko po to by zapełnić ciszę.
- Tak wyszło.
- A co w Polsce jest nie tak z pracą lekarza?
- Jej brak. Nie chcę zasilać ławki bezrobotnych i psuć statystyk.
- Bo cię to obchodzi. Uciekasz.
- Niby przed czym?
- Hm, nie wiem. Jeszcze tego nie wymyśliłam. Ale z reguły dość szybko udaje mi się rozszyfrować ludzi.
- Zatem próbuj dalej.- Spojrzał w stronę kolejki do odprawy.- Dobra, Jaskółka czas się chyba żegnać. Mimo wszystko dzięki za przyjście.
- Nie ma za co. Wiesz, z perspektywą że cię tu nie będzie przez najbliższe półrocze nawet zaczynam cię lubić.
- I to właśnie w tobie lubię: całkowitą szczerość.- Uśmiechnął się do niej, a ona odruchowo zrobiła to samo. Może i nigdy nie będzie potrafiła go zrozumieć i w pełni się z nim porozumieć, ale jednocześnie dużo jej w przeszłości pomógł. Nie mogła o tym zapominać.- A tak poważnie to dbaj o siebie i brata. I przede wszystkim to wybij sobie z głowy tego Maćka.- Uśmiech zniknął jej z twarzy gdy usłyszała te słowa.
- Znów zaczynasz?
- Dałem ci tylko dobrą radę.
- Która była całkowicie zbędna.- Odparła chłodno. Nie lubiła gdy kpił z jej uczuć. On najwyraźniej nie rozumiał miłości, uważał ją pewnie za naiwną gąskę która wzdycha do mężczyzny który nigdy jej nie pokocha. I na dodatek go to bawiło.
- Ojej, nie strosz już piórek. I tak nasze spotkanie zostanie zakończone niemiłym akcentem.
- Nie przeze mnie.
- Dobrze już dobrze.- Odezwał się ugodowo.- Więc proponuję zakończenie tego spotkania w nieco sympatyczniejszy sposób.
- To znaczy?
- To znaczy, że sobie uświadomiłem iż od naszego ostatniego pocałunku minęło już trochę czasu.- Spojrzała na niego wilkiem wiedząc, że żartuje sobie z niej po raz kolejny.
- Ha, chyba jednak nie.
- Daj spokój Jaskółka, tylko braterski pocałunek.
- Serio?- Poczuła się zbita z tropu, ale on najwyraźniej był całkowicie poważny. Chyba jednak z niej nie kpił.
- W końcu tak robią ludzie na pożegnanie, prawda? Obejmują się i przytulają. A z racji, że nie mam nikogo innego pod ręką to zadowolę się nawet tobą.
- Słucham?
- No i pamiętaj, że wyjeżdżam na całe sześć miesięcy, więc taka okazja może ci się nie zdarzyć. Możemy się już nie spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo kto to wie? Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie? A potem będziesz sobie pluła w brodę, że nie skorzystałaś z okazji i na dodatek podle mnie potraktowałaś.- Właśnie w takich chwilach Oskar wydawał jej się całkowicie obcy, jakby pochodził  z innej planety. Bo mówił rzeczy od których włos jeżył jej się na głowie. Ludzie zazwyczaj unikali tematu śmierci a on co: tak po prostu mówi że może nie wrócić? Okej, może i był lekarzem więc pewnie w jakimś stopniu był dużo odporniejszy na cierpienie i śmierć, ale mimo wszystko…przecież Maciek też był lekarzem tej samej specjalizacji i nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Sylwia nie miała pojęcia czy Lenarczyk żartuje czy nie, bo choć oczy mu się śmiały to ton głosu był wyraźnie poważny. Dlatego postanowiła potraktować to jako żart i odparła:
- Akurat. Masz dziewięć żyć jak kot.- Słysząc to się uśmiechnął. A więc to jednak był żart. Jednak w czasie gdy ona o tym myślała  on zaczął się nad nią pochylać. Ponieważ znajdowali się w miejscu publicznym, na dodatek dookoła kręciło się mnóstwo ludzi nie za bardzo miała gdzie uciec. Mogła naturalnie zacząć się wydzierać i go odpychać robiąc z siebie przedstawienie, ale może rzeczywiście przesadzała? W końcu całus w policzek to nic złego. Może on odbiera pocałunki jako nic wielkiego.
- Braterski pocałunek.- Zastrzegła unosząc swój wskazujący palec do góry jednocześnie patrząc mu prosto w oczy.- Jeśli tylko spróbujesz znów wepchnąć mi swój jęzor do buzi to…- Nie dokończyła, bo Oskar delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Bez żadnego nacisku czy siły. Sylwia nie protestowała, choć zdecydowanie to nie był całus w policzek. Zaraz jednak zdziwiła się jak miły i wibrujący może być taki dotyk. A może to ona wibrowała? Nie miała pojęcia. Oskar poruszał swoimi ustami niemal ospale i leniwie jakby mieli na to całe wieki. Odruchowo zaczęła odpowiadać na ten pocałunek wbrew swojej woli obejmując dłońmi jego kark i plecy. Sama nie zauważyła kiedy lekko rozchyliła usta by go pogłębić pozwalając na to by jego wargi muskały jej. A już z pewnością nie spostrzegła tego, że pocałunek zmienił charakter na bardziej namiętny i zmysłowy; że jego język wniknął do jej ust drażniąc i pieszcząc ich wnętrze. Że zmuszał ją do tego by odpowiedziała na jego pieszczotę i się w niej zatraciła. Że zbliżyli się do siebie i prawie stykali ciałami.
W końcu zrozumiała o co w tym chodzi i na czym polega ta cała fascynacja pocałunkami i fakt, że mogą nieźle zawrócić w głowie…Ale w pewnej chwili otrzeźwiała i mimo protestu swojego ciała przerwała to, co robili.
- No, z każdą próbą jest coraz lepiej. Przynajmniej tym razem otworzyłaś usta.- Oskar roześmiał się i pogładził ją po policzku, a jej chwilę zajęło zrozumienie że chodzi mu o jej technikę całowania. A raczej jej brak.  Dlatego szybko się uchyliła od dotyku jego dłoni. Nic sobie jednak z tego nie zrobił.
- Jeśli tak całowałbyś siostrę, to musisz być nieźle poryty.- Powiedziała po dłuższej chwili. A on patrzył na nią chwilkę jakby jej nie poznawał (A przynajmniej tak jej się wydawało). Może zapomniał się sądząc, że ma przed sobą jakąś inną laskę? To jeszcze bardziej ją wkurzyło.
- Nie mam siostry.
- Kretyn.- Mrugnęła.
- Słyszałem.
- I bardzo dobrze. Teraz wspomnienie tego spotkania będzie mnie prześladować w koszmarach.
- Ale za to pomyśl jaki Drwęcki będzie kiedyś zadowolony z twojego doświadczenia.- Gdyby spojrzenie mogło zabijać to padłby martwy. Szybko pojął swój błąd. – Okej, nie było tematu. Dbaj o siebie i brata. I czasami wrzuć na luz: może uda ci się spotkać jakiegoś facecika który będzie ślepy na twoje wady i głuchy na obelgi.
- A tobie może uda ci się nie zabić jakiegoś pacjenta.
- Dzięki, przyda się.- Celowo udał, że nie dostrzega w jej słowach sarkazmu. Naprawdę te jej nieprzemijające zauroczenie było już trochę śmieszne i żałosne. Jak można przez tyle czasu pielęgnować w sobie niemożliwą miłość? On od razu znienawidził Zuzannę, bo tylko nienawiść pozwoliła mu stłamsić uczucie miłości do niej. Ale Sylwia wciąż miała nadzieję i się łudziła. No cóż, może w końcu Maciek zrobi coś co ją do niego zniechęci na zawsze. Miał jednak nadzieję, że Kukulska jednak spotka miłość swojego życia. Zasługiwała na to jak nikt inny. -Trzymaj się Jaskółka.- Rzucił jeszcze na koniec.
- Ty też, Oskar.- Odparła mu. Przez chwilę patrzył na jej twarz tak jak ona na niego. I jakimś cudem dotarło do niego, że ta irytująca dziewczyna stała się jego przyjaciółką. Niby droczyli się i nie lubili; mieli odmienne podejście do życia i sposób na nie, kochali inne rzeczy i nienawidzili też. Ale z drugiej strony doceniał jej chart ducha i inteligencję. Miał nadzieję, że kiedyś spełnią się jej marzenia i uda jej się do czegoś dojść.
Tak jak jemu.
***

         Sylwia przez kilka następnych tygodni starała się pokazać od jak najlepszej strony na stażu wykazując wiedzą i umiejętnościami. Wiedziała, że za niecałe trzy miesiące się skończy i będzie musiała szukać sobie nowego zajęcia. Dlatego postanowiła zając się już tym zawczasu: już teraz przeglądała interesujące ją oferty patrząc na wymagania dotyczące kandydatów.
Któregoś dnia trafiła na ofertę firmy audytorskiej PWG, jednej z pięciu największych w Polsce. Szukali właśnie stażystów z zamiarem zmiany stażu na pracę. Ale przez trzy miesiące musiałaby pracować za darmo nie wiedząc właściwie czy jej się to opłaci…
Długo wahała się nad podjęciem decyzji: rozmawiała nawet z Sebastianem pytając go o stan jego finansów. Dodatkowo dzięki wspaniałomyślności Oskara mogą na razie nie martwić się o czynsz tylko niecałe sześćset złotych bieżących opłat. Dlatego mogłaby zaryzykować; to jednak było zupełnie obce jej racjonalnej naturze. Ale mózg imając się każdego argumentu namawiał ją i kusił. W końcu doszła do wniosku, że okoliczności są w pełni sprzyjające i to musi coś znaczyć.
Zaryzykowała.
I czas pokaże jak na tym wyszła.
W jej decyzji bardzo wspierała ją Daria. Argumentowała, że przecież Sylwia jest bardzo zdolna i może wiele osiągnąć, a jednak w siebie nie wierzy.
- Ale tam są testy wstępne. Trzeba rozwiązać jakiś logiczny problem. A co jeśli się zbłaźnię?- Tłumaczyła jej swój punkt widzenia Kukulska.
- Nie zrobisz tego, bo jesteś na to za mądra. A jeśli nawet to co z tego? Przecież więcej nie spotkasz się z tamtymi ludźmi.
- Niby tak, ale…
- Sylwia, naprawdę nie namawiałabym cię do tego gdybym nie sądziła że masz szansę. A ty sobie poradzisz.
- Więc choć razem ze mną.- Daria się roześmiała.
- O, ja to bym się dopiero zbłaźniła. Przecież wiesz, że studiowałam właściwie tylko po to by studiować. Ale jeśli chcesz to z tobą pójdę.
- Naprawdę?
- Jasne. Choć wiem, że zrobię z siebie totalną idiotkę, bo nawet nie mam zamiaru w żaden sposób się do tego przygotowywać. Ale będzie ci raźniej.
- Dziękuję.
Dzięki wsparciu przyjaciółki i brata Sylwia podjęła staż w PWG bez większych trudności zdając z resztą egzamin wstępny. Po trzech miesiącach została zatrudniona jako normalny pracownik i pomocnik głównego finansisty choć tak naprawdę wykonywała już samodzielne projekty i umiała sporządzić adekwatne sprawozdanie finansowe firmy. Ale i tak była z siebie bardzo zadowolona: wiedziała, że praca w tej placówce da jej możliwość rozwoju i złapania wiatru w żagle; poczuła wreszcie że może coś osiągnąć, stała się bardziej pewna siebie. Dzięki temu doceniła siebie i zrozumiała, że nie porywała się z motyką na Słońce marząc, że zwyczajna dziewczyna ze wsi może coś osiągnąć. Jednak jeszcze była przed nią daleka droga.
Po pierwszym przepracowanym miesiącu zamierzała od razu wydać sporą część swoich zarobionych pieniędzy (resztę oddała bratu za to, że przez trzy wcześniejsze miesiące to on ją właściwie utrzymywał i zostawiła na bieżące opłaty.) na zmianę swojej garderoby. Właściwie dzięki Darii, która miała intuicyjne wyczucie mody  i dobrego smaku ubierała się dość modnie- w granicach określonego pułapu pieniężnego- ale jej ubrania były raczej luzackie i młodzieżowe. Teraz, jako pracownica dużej poważnej firmy zajmującej się finansami musiała zaopatrzyć się w oficjalne i profesjonalne ubrania w eleganckim i klasycznym stylu. I tutaj również liczyła na pomoc Darii: razem wybrały się w niedzielne przedpołudnie do galerii. Sylwia nigdy nie przymierzyła tylu stoi, ale o dziwo zaczęło jej to sprawiać frajdę. I w ten sposób, ponad trzy godziny później była wyposażona w trzy eleganckie kostiumy: klasyczną szarą sukienkę żabotem, marynarę ze spodniami i koszulą oraz śliczną ładnie skrojoną jedwabną bluzką która była przeceniona oraz dobraną do niej spódnicę. Na koniec Daria sprezentowała jej szpilki, bo Sylwii nie starczyłoby na to funduszy. Kukulska jednak nie chciała przyjąć prezentu. Dopiero argumentacja Drwęckiej, że za miesiąc są jej urodziny i to będzie taki wcześniejszy prezent, pozwoliła jej się zgodzić. Poza tym szpilki była naprawdę fajne. I choć niezbyt wysokie: Sylwia nie umiała chodzić na takich butach, to ładnie skrojone i w uniwersalnej czerni.
Kilka dni później po namyśle dziewczyna postanowiła też obciąć swoje włosy. Siedząc na krześle i czekając u fryzjerki na swoją kolej z pewną nostalgią pomyślała o zwyczaju panującym w jej rodzinnym domu od kilku pokoleń. Mianowicie każda dziewczyna mogła ściąć włosy dopiero po ślubie; przed tylko przycinać je pielęgnacyjnie. Ale teraz Sylwia doszła do wniosku, że ma już dość swoich długich włosów. Rozpuszczone sprawiały już dużo problemów, bo wciąż się gdzieś plątały, a ich umycie i wysuszenie zajmowało jeszcze więcej czasu. Poza tym miała już dwadzieścia pięć lat. Jej mama wyszła za mąż w wieku dwudziestu lat, a babcia i prababcia ledwo co miały skończone osiemnaście. Kukulska wiedziała, że przy jej szczęściu będzie musiała nosić długi koński ogon do czterdziestki bo nie uda jej się poznać kogoś choć na tyle by wyparł z jej umysłu Maćka.
Godzinę później, widząc się w lustrze całkowicie odmienioną i dziwnie lekką na głowie wpatrywała się tylko w swoje odbicie. W pierwszej chwili chciała się rozpłakać widząc długie sploty na różowych płytkach salonu fryzjerskiego. Potem jednak ostrożnie dotknęła ładnie ułożonej grzywki i wycieniowanych pasmach krócej z tyłu i dłużej z przodu.
- I jak się pani podoba?- Spytała ją autorka tego dzieła.
- Hm, na razie wciąż jestem na szoku, ale chyba całkiem nieźle. W sumie nawet bardzo nieźle.
I tak odmieniona ruszyła kolejnego dnia do pracy wzmacniając efekt delikatnym makijażem. Zaczęła go stosować już od jakiegoś czasu, bo zauważyła że dzięki niemu czuje się pewniej. Była raczej zadowolona ze swojej cery, bo choć blada nie miała nadmiernej skłonności do wyprysków czy krostek, ale w chwilach zdenerwowania wykwitały na nią czerwone plamy sięgające aż do szyi. A praca w dużej korporacji budziła w niej pewien niepokój. Nadal czuła, że jeszcze wiele musi się nauczyć i przed każdą wizytą przełożonych czuła stres. Jednak z upływem czasu było coraz lepiej i tak po upływie kolejnych trzech miesięcy właściwie poznała już swoją pracę i jej specyfikę na tyle by czuć się tam na właściwym miejscu.
Daria wyraźnie była z niej bardzo dumna wielokrotnie podkreślając swój udział w całej tej historii, bo to przecież ona namówiła przyjaciółkę na zgłoszenie swojego CV (a raczej tak opowiadała potem bratu i innym, a Sylwia nie zaprzeczała) do PWG i chwaląc  jej nowy wygląd. Samej zainteresowanej własna powierzchowność szybko spowszedniała. Może wiązało się to z faktem, że Maciek nie padł z zachwytu  i poza uwagą: zmieniłaś fryzurę nie dodał nic więcej. Nawet żadnego: teraz wyglądasz dużo lepiej czy ładniej. Albo nawet: ale fryzjerka zrobiła z ciebie szkaradę. Ale nie, dla niego było zupełnie obojętne czy ma na głowie dzieło sztuki czy ptasie gniazdo. Jeszcze jeden dowód na to, że nawet nie widział w niej kobiety.
Kukulska właściwie już mniej o nim myślała (może było to związane z faktem, że teraz na pierwszy miejscu w jej sercu była praca), a na dodatek postanowiła przyjąć zaproszenie na kawę jednego z pracowników PWG. Właściwie nie wydawał jej się być odpychający, w zasadzie można go było uznać za przystojnego. Piotrek Cebulski, bo tak się nazywał był brunetem wysokim choć dość szczupłym. No i miał ładny uśmiech. Tyle, że gdy rozmawiała z nim w pracy nie czuła się przy nim jak przy nudziarzu. Za to w cukierni…Mówił o wszystkim i  o niczym i wyglądało to raczej jak pokaz jego umiejętności czy szerokich zainteresowań. Mimo to Sylwia dała mu jeszcze jedną szansę tydzień później wychodząc z nim tym razem do dość dobrej restauracji. Ponownie stracił w jej oczach, ale umówiła się z nim jeszcze parę razy z przeświadczeniem że raczej nic z tego nie będzie. Ale zrobiła to tylko dlatego, że zdała sobie sprawę iż czasami czuje się samotna. Jasne była przecież Daria, był Maciek no i Sebastian; poza tym w pracy poznała bardzo sympatyczną Hanię która była tylko rok od niej starsza. Tyle, że…no właśnie. Daria miała własnego chłopaka i pracę, Maciek z resztą też (poza tym zdała sobie sprawę, że raczej spotykając się z nim nie ma szans o nim zapomnieć), a jej brat zdobył nowe znajomości na uczelni i w pracy, więc mało co przebywał w domu właściwie tylko tam nocując (choć widziała, że nikt nie może zastąpić mu Oskara co czasami nawet mówił na głos). Hania natomiast była od trzech lat szczęśliwą mężatką z małym prawie dwuletnim berbeciem o którym na okrągło mówiła. Sylwia nie miała nic do dzieci, ale na Boga, jakoś nie chciało jej się wysłuchiwać o tym, że w zoo mały Kacperek pomachał do goryla czy zjadł surowe jajko. A Hanka potrafiła opowiadać o tym godzinami.
Poza tym jej samotność nie była tylko spowodowana siedzeniem wieczorami samotnie w czterech ścianach. Bo to jej sercu zaczęło kogoś brakować. Czuła w sobie pustkę patrząc na szczęśliwe pary, na uśmiechające się do siebie młode małżeństwa, na szczęśliwy związek przyjaciółki Darii nie mówiąc już o Maćku i Indze. Może jakiś mały romans jej to zapełni? Nie sądziła, że się zakocha bo to było w jej sytuacji niemożliwe, ale w końcu nie musiała tego robić. Ale Piotrek…czasami słuchając go po prostu się wyłączała. Bo o ile w pracy mogła wytrzymać jego ględzenie na temat wskaźników finansowych i całej analizie czy sprawozdawczości albo najbardziej spektakularnych oszustwach to jednak po pracy zdecydowanie wolałaby rozmawiać o czymś innym niż o...pracy. Teraz słuchając o jakieś defraudacji (a raczej nie słuchając) pomyślała, że nawet wolała już docinki Oskara i jego specyficzne poczucie humoru niż Piotra. Jego pocałunek zresztą też; pocałunek z Cebulskim wzbudził w niej tylko niesmak. Cholera,  i co z nią było nie tak? Może kochała Maćka, ale czas już wreszcie się obudzić. On ma swoją Ingę.
A wracając do Oskara…Sylwia dopiero teraz uświadomiła sobie, że od chwili jego wyjazdu minęło prawie siedem miesięcy a przecież miał już wrócić po pół roku.
Możemy się już nie spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo kto to wie? Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie?
Jezu, przez te brednie które wygadywał podczas ich ostatniego spotkania zaczęła już świrować podejrzewając najgorsze. Ale jednocześnie wiedziała, że Sebastian by jej przecież o tym powiedział, choćby przypadkiem. Dlatego po powrocie do mieszkania spytała brata:
- Co z Oskarem? Miał już wrócić miesiąc temu z tego swojego Berlina czy coś mi się pochrzaniło?
- Tak, ale gdy rozmawiałem z nim 4 tygodnie temu powiedział, że skorzystał  z propozycji zatrudnienia.
- Więc zostanie tam na stałe?
- Na razie nie jest pewny. Podoba mu się tam, ale obczyzna to obczyzna. A co siostra, martwisz się o czynsz?
- Nie, już przecież w z poprzedniej wypłaty udało mi się dołożyć do konta równiutkich 7500 na ten cel.
- Przecież wiem. Ale jak będę dzwonił następnym razem to powiem mu, że się za nim stęskniłaś.
- Ani mi się waż. –Syknęła szybko, a on głośno się roześmiał.- Bałwan.- Mrugnęła pod nosem zdając sobie sprawę że jej brat tylko żartował.
Wraz z upływającym czasem Kukulska wreszcie zaczęła czuć, że żyje. Stawała się coraz bardziej pewna siebie w pracy, czasami godziła się nawet iść z Darią do klubu i nieźle się bawiła (choć nadal nie brała do ust alkoholu i trochę irytowali ją młodzi szczyle, którzy do niej zarywali po pijaku), skompletowała całą swoją garderobę. Bliźniakom na osiemnaste urodziny zafundowała pięciodniową wycieczkę w góry (na ten cel musiała trochę pożyczyć z odłożonych pieniędzy na czynsz, ale uważała że było warto a Sebastian twierdził, że nawet jeśli Oskar wróci znienacka to nie będzie robił im zbytnich problemów), mamie kupiła dużą torbę. A przede wszystkim znacznie rzadziej widywała się z Drwęckim, a raczej w ogóle jeśli nie liczyć przypadkowych spotkań w mieszkaniu jego siostry. Nie stało się tak jednak dlatego, że Sylwia doszła do rozsądnego wniosku, że musi o nim zapomnieć. Nie, po prostu ich drogi z czasem trochę się rozmyły, bo oboje byli dość zapracowani. Poza tym Maćkowi nie wydawało się jej brakować, więc Sylwia nie chciała się narzucać. Sama przecież miała tego ciołka Piotra…
Niemal zazgrzytała zębami ze złości. Co ją do cholery podkusiło żeby nawiązać flirt z pracownikiem tej samej firmy w której pracuje którego musiała przecież widywać codziennie? Teraz nie miała pojęcia jak się z tego wyplątać. Na dodatek on zaczął być coraz bardziej nachalny: dzwonił do niej, przysyłał kwiaty. Chciał nawet dowiedzieć się gdzie mieszka, a ostatnio wprost powiedział, że chciałby się z nią przespać ( o dobra, nie tak znowu wprost ale o to właśnie mu chodziło). Na samo wspomnienie o tym się wzdragała. Owszem, bycie dziewicą w wieku dwudziestu sześciu lat jest trochę żałosne, ale mimo to jego utrata z kimś takim jak Cebulski jeszcze bardziej.
W listopadzie minęła też druga rocznica śmierci ojca, więc Sylwia weekend spędziła w domu. Teraz wracała do niego chętnie, ale ze świadomością, że nie tutaj jest jej miejsce. Coraz częściej myślała o własnych czterech ścianach w Warszawie, ale jednocześnie jako do szpiku kości realista wiedziała, że to są marzenia ściętej głowy. Na razie ledwie mogła pozwolić sobie na wynajem małego mieszkanka z bratem, co okazywało się w praktyce coraz bardziej skomplikowane. Nawet nie z powodu dziewczyn które Sebastian zapraszał do domu (od czasu tamtej blondynki jeszcze raz trafiła na taką…łóżkową sytuację). Nie, po prostu był facetem i często zostawiał skarpetki na korytarzu, nie zdejmował butów śmiecąc, potrafił zarwać noc paląc światło (Sylwii niestety nawet przeszkadzało ono przez szparkę między drzwiami), nie widział nic złego w praniu białych rzeczy z kolorowymi. A ona była pedantką i po prostu nie mogła nie poprawić przekrzywionego obrusu czy niedokręconej pasty do zębów. Ale głównym powodem był fakt, że to właśnie Sebastianowi zaczęło przeszkadzać mieszkanie z siostra.
- Nie zrozum mnie źle, Syla; dobrze mi z tobą: gotujesz,  sprzątasz i w ogóle dbasz o dom, ale ja chyba wolałbym trochę poszaleć. No wiesz, urządzić małą imprezkę, wracać o której chce. Kumple z uczelni chcą bym wynajął z nimi mieszkanie; wyjdzie mi bardzo tanio, zaledwie siedem stówek na łepka, bo będzie nas pięcioro.
- No dobrze, ale co w takim razie ze mną? I z tym mieszkaniem?
- Pytałem o to Oskara: powiedział, że będziesz płaciła tylko połowę tego co dotychczas.
- Nie ma mowy. To przecież całe mieszkanie.
- Tak, ale dopóki nie znajdziesz sobie nowej lokatorki to…
- A gdzie niby mam ją znaleźć co? Ładnie mnie urządziłeś.
- Wcale nie urządziłem. Po prostu rzuciłem pomysł i dokładnie wyłuszczyłem ci jak to będzie wyglądać w praktyce. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji.
- No ale przecież chcesz mieszkać z przyjaciółmi.
- To prawda, ale zdeklarowałem się mieszkać z tobą, więc…
- Nie, poczekaj.- Kukulska głośno odetchnęła.- Skoro Oskar wyraża na to zgodę to kogoś poszukam, nie ma mowy bym płaciła tylko połowę mimo iż będę mieszkać tu sama.
- Możesz płacić też całość.- Oznajmił z uśmiechem.- Przecież i tak szykuje ci się awans.
- Jeszcze nic nie wiadomo; to tylko plotka. Poza tym nie zamierzam wydawać prawie dwóch patyków na mieszkanie i zostawiać sobie tylko tysiąca. Mam wiele wydatków.
- Niby jakich?
- Niby takich jak chociażby nowy laptop który posłuży mi do pracy. A z resztą nieważne. Teraz po prostu musimy kogoś poszukać. Wtedy możesz się wyprowadzać.
Poszukiwania prowadzone przez Kukulskich okazały się być w pierwszym tygodniu nieowocne. Sylwia nie miała pojęcia, że tak trudno o dobrą współlokatorkę. Chciała podejść do zadania odpowiedzialnie: w końcu Oskar dał jej wolną rękę w doborze odpowiedniej osoby (a raczej tak powiedział jej Sebastian), ale nie chciała by była jakąś imprezowiczką albo sprowadzającą do domu masę znajomych dziewczyną. W drugim bez zmian; co prawda zgłosiła się jakaś studentka, ale po tym jak Sylwia oznajmiła jej o paru twardych regułach stwierdziła że jednak nie skorzysta. Dopiero gdy odwiedziła ją Daria kłopot się rozwiązał.
- Kochana, przecież ja z tobą zamieszkam.
- Ty?- Zdziwiła się.
- Jasne, że ja.
- Ale ty przecież wynajmujesz własne mieszkanie.
- Tak, na które łożą rodzice i trochę im się to już znudziło. Powiedzieli mi, że kupują mi mieszkanie albo wracam do domu lub mogę mieszkać z Maćkiem na co on na pewno się teraz nie zgodzi ze względu na Ingę. Poza tym ja też tego nie chcę.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Po prostu uznali, że wynajmowanie czegoś za 2500 przez ponad cztery lata jest bezsensowne, bo przecież można wziąć kredyt i przeznaczać je na ratę za mieszkanie które potem stanie się moją własnością zamiast w błoto.
- I ty tego nie chcesz? Boże, ja chyba dałabym się zabić za samodzielne mieszkanie.
- Ty może tak, ale ja? Ja nie wiem jeszcze co chcę robić w życiu. Wciąż pracuję u ojca Ingi, ale to nie jest coś co daje mi satysfakcję i przyjemność jak tobie twoja praca. Nie wiem więc czy chce zamieszkać w stolicy. Czasami czuję, że potrzebuję odmiany, wiesz? Zmiany miasta, otoczenia…Poza tym jest jeszcze Igor.
- No właśnie. A nie myślałaś o tym by zamieszkać z nim?
- No co ty. On by tego chciał, ale ja…ja nie jestem jeszcze gotowa na stabilizację.
- Przecież nie musicie brać ślubu. Twoi rodzice są aż tak konserwatywni?
- Skąd. Oni wprost przepadają za Igorem, ale ja jeszcze nie jestem pewna czy to ten jedyny. Jasne, dobrze mi z nim, ale to nie jest jakaś wielka miłość. Poza tym wspólne mieszkanie wymaga wspólnego prowadzenia domu a więc prania, sprzątania, gotowania…a ja nie dam się zrobić kurą domową. Nie będę po pracy w biurze harować jako sprzątaczka, praczka i kucharka.
- Przesadzasz.
- Wcale nie. Igor chciałby stabilizacji, wiele razy o tym przebąkiwał. Ale jeśli zamieszkam z tobą, bo powiem że moja przyjaciółka musi na gwałt znaleźć nową lokatorkę bo stara ją wystawiła, taki mały blefik, to on to łyknie. I na dodatek wszystko dobrze się ułoży. Rodzice przystaną na niecały tysiąc złotych opłat miesięcznie, a Igor nie będzie mi suszyć głowy. O, a jeśli się martwisz o to że często będzie nas odwiedzać to nie martw się: będziemy się spotykać u niego.
- Sama nie wiem, Daria.
- No zgódź się. Będzie jak za starych studenckich czasów.
- I właśnie tego się obawiam.- Jęknęła.
Mimo to perspektywa zamieszkania z przyjaciółką bardzo Sylwię ucieszyła. Zwłaszcza gdy okazało się, że zachowanie Drwęckiej od czasów magisterki nieco się poprawiło. Brała udział w weekendowych porządkach, na zmianę sprzątały łazienkę i kuchnię, ta robiła zakupy która aktualnie miała czas, a obiadki Sylwii zaczęły Darii smakować.
- To nic, że stanę się gruba, ale to jest po prostu pyszne.- Mruczała któregoś razu z pełnymi ustami zajadając się zapiekanką z makaronem, oliwkami i serkiem feta polanych sosem. – Jej, jak możesz być taką dobrą finansistką, sprzątaczką, kucharką i doskonale radzić sobie ze wszystkim innym?
- Ale cię naszło na komplementy.
- Wcale nie. Mówię szczerze. Ten twój cały Piotrek musi cię nosić na rękach.
- Nie przypominaj mi o tym.
- Dlaczego? Właściwie to miałam go poznać już z kilka tygodni temu a zawsze się wymigujesz.
- Bo to właściwie już nie jest mój chłopak. Dałam sobie z nim spokój.
- Dlaczego?
- Bo to kompletny nudziarz i lekki megaloman. Na dodatek jedynym tematem na który lubi rozmawiać są finanse. Naprawdę ma na tym punkcie fioła. Okej, na początku to mi może i imponowało, ale teraz…teraz mam ochotę sobie palnąć w łeb  gdy go widzę. Na dodatek czasami przychodzi z działu kadr do mnie, wyobrażasz sobie? I inni pracownicy wiedzą, że my jesteśmy razem albo przynajmniej podejrzewają że coś ze sobą kręcimy…- Sylwia opowiadała, a Daria słuchała jej z prawdziwym rozbawieniem. Udało jej się nawet trochę pocieszyć przyjaciółkę aż w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Daria nadal jadła posiłek, więc to Kukulska podeszła do drzwi. A gdy je otworzyła przeżyła niemały szok i szerzej otworzyła oczy.
- Oskar?- Ni to spytała ni oznajmiła patrząc na niego uważnie. By ubrany w czarny płaszcz i gruby szalik który zakrywał go praktycznie od nosa aż do brody. Mimo to zdążyła zauważyć niewielki zarost na jego twarzy. Do tej pory nie nosił brody, ale minęło już prawie piętnaście miesięcy od jego wyjazdu do Niemczech, więc najwyraźniej zmienił upodobania albo nie zdążył się ogolić.-  Już wróciłeś? Sebastian nic nie powiedział.- Odezwała się starając zapełnić ciszę, bo choć znali się już tyle lat to…nagle zrobiło jej się w jego towarzystwie niezręcznie. Nie rozumiała dlaczego jego długa nieobecność tak na nią wpłynęła. Przecież to był Oskar. Ten sam, który ją denerwował i drażnił; ten sam który pomógł jej młodszemu bratu gdy przedawkował narkotyki i wynajął jej te mieszkanie. No i podczas ostatniego spotkania pocałował. Oto facet pełen sprzeczności, którego nigdy nie mogła zrozumieć. A ona nie miała pojęcia czy uścisnąć mu dłoń, cmoknąć w policzek, delikatnie objąć czy może wygonić.
- Chciałem ci zrobić małą niespodziankę.- Roześmiał w dobrze znany jej sposób z błyskiem w oku. I wtedy odetchnęła. Tak, to był ten sam kpiarski Lenarczyk. Zakłopotanie zniknęło.
- Raczej chciałeś sprawdzić, czy nie podpaliłam ci mieszkania. Wchodź już do środka. Na zewnątrz pewnie niezły mróz co?
- Dość chłodno.- Przyznał. Potem zdjął płaszcz ukazując ciemną koszulę i marynarkę. Dawnie nigdy nie widziała go w tak oficjalnym stroju, ale najwyraźniej wydoroślał i przestał ubierać się luzacko. Zresztą ona zrobiła to samo.- Sama jesteś?
- Nie, Daria jest w kuchni, je obiad który właśnie przygotowałam. A właśnie, może też chcesz porcję? Albo coś do picia?
- Jej, Jaskółka przy mnie nie musisz udawać grzecznej. I tak wiem jaka jesteś naprawdę.- Roześmiała się, a on zrobił to samo. Potem spoważniał patrząc na nią uważnie. Z konsternacji zmarszczyła brwi.
- Coś nie tak?
- Twoje włosy.- Powiedział tylko.- Nie mów mi, że je ścięłaś.
- O już dawno. Ze trzy albo cztery miesiące po twoim wyjeździe. Teraz zdążyły mi odrosnąć do ramion.- Dotknęła odruchowo swojego ciasto upiętego koka zastanawiając się jak mógł to  zauważyć. No, ale w końcu włosy do pasa zdecydowanie w takiej fryzurze byłyby grubsze.
- Jak mogłaś to zrobić?- Spytał w udawanej rozpaczy. Do tej pory nie mógł się napatrzeć na zmiany jakie w niej zaszły: fryzura z grzywką zdecydowanie zmieniła jej twarz nadając jej wyraz łagodności, do tego miała ładnie podkreślone oczy czarną kredką, a choć ubrana była w luźną tunikę to dzięki kroju sprawiała raczej eleganckie wrażenie. Ze studentki zmieniła się w dorosłą kobietę.
- Nie ja, tylko fryzjerka. Za to ty nic się nie zmieniłeś: nadal taki sam błazen jak kiedyś.
- No cóż, bardzo się starałem by cię nie rozczarować.- Uśmiechnął się.
- Sebastiana już odwiedziłeś? Pewnie się do tego nie przyznawał podczas rozmów telefonicznych, ale trochę za tobą tęsknił.
- Tak, jasne. Wróciłem już w piątek.- A dziś był wtorek; na dodatek dochodziła siódma wieczorem. Nie spieszył się by ją odwiedzić, a ona z niejakim zdziwieniem zdała sobie sprawę, że jednak trochę za nim tęskniła, choć w trakcie piętnastu miesięcy podczas których go nie było nawet sobie tego nie uświadamiała. Postanowiła nie drążyć tematu. Nawet w myślach.
- Dobra, choć do kuchni przywitasz się ze swoją nową lokatorką.
- Przecież znam Darię.
- Ale teraz poznasz ją jako swoją lokatorkę.- Szybkim krokiem weszła do kuchni.- Zobacz kto nas odwiedził.- Zwróciła się do przyjaciółki gdy znaleźli się w kuchni.
- Oskar?! A jednak wróciłeś, co? Już myślałam, że zostaniesz w Niemczech na zawsze.- Drwęcka z lekkim uśmiechem przywitała się z Lenarczykiem. Sylwię trochę zdziwiło dość chłodne przywitanie: dawnej jej brat przyjaźnił się z Oskarem, więc z tej racji dość często bywał w domu Drwęckich. Kukulska doskonale pamiętała jak na tamtej pamiętnej imprezie u Macieja (gdy pijany Oskar ją pocałował) Daria żartowała i przed długi czas rozmawiała z Lenarczykiem, więc musiała też dobrze się z nim znać. Widocznie jednak gdy przyjaźń między nim a jej bratem się skończyła postanowiła być lojalna wobec rodziny. Sylwii dopiero teraz przypomniała się jej reakcja na fakt, że właścicielem mieszkania jest właśnie on. Nie była oględnie mówiąc zbyt zadowolona.
- Opowiadaj jak tam było?- Zdecydowała się wyrwać z własnych myśli Sylwia i przerwać ciszę.
- Hm, sądzę że dość dobrze.- Odparł jej gość.
- Nie było go prawie półtora roku i tylko tyle ma do powiedzenia.- Skwitowała. W odpowiedzi się uśmiechnął.
- Zwiedzałem, pracowałem, nabierałem doświadczenia w zawodzie, prowadziłem własne badania, ale szczegółami nie będę was zanudzał. Właściwie to wpadłem tylko na chwilę żeby się przywitać.
- Tak wiem: po swoją kasę.
- Nie, nie musisz mi jej dawać teraz. Dam ci przynajmniej kilka dni. – Roześmiał się. – Nie będę wam przeszkadzał. W razie jakichś problemów z lokalem zadzwoń do mnie albo powiedz o tym Sebastianowi on mi to przekaże.
- Ależ nie przeszkadzasz, prawda Daria?
- Jasne, że nie.- Odparła jej przyjaciółka, ale Kukulska wyczuła w tym pewną nieszczerość. Dopiero po wyjściu Oskara miała możliwość poznania jej przyczyny.
- Oskar nie jest już taki sam jak był, bardzo się zmienił, zwłaszcza wobec mojego brata, więc nie dziw się że raczej nie ucieszyłam się na jego widok. Zaskoczył mnie raczej fakt, że jesteście na tak dobrej stopie.
- Sebastian się z nim kumpluje.- Sylwia wzruszyła ramionami.
- Ale on chyba doskonale wie, że teraz tutaj nie mieszka, prawda?
- Co ty próbujesz mi powiedzieć, Daria?
- Nic, prócz przyjacielskiej rady: nie ufaj mu, bo kopnie cię w dupę jak Maćka. Udaje przyjaciela a w najmniej spodziewanym momencie atakuje.
- Ej, nie wydaje mi się być była wobec niego sprawiedliwa. Jak dla mnie to po prostu jest z natury trochę sarkastyczny i czasami niegrzeczny ale nie aż tak żeby czynić z niego czarny charakter.
- Bo go nie znasz. Nie wiesz jak traktuje własną rodzinę, ojca. W dodatku po tamtym wypadku do którego doszło parę lat temu nie miał w ogóle wyrzutów sumienia. A po tej całej historii z tą swoją Zuzką już całkiem sfiksował. Radzę ci więc byś ostrzegła przed nim swojego brata.
- Teraz już na to raczej za późno: znają się od wielu lat. Poza tym i tak jestem zdania, że przesadzasz. Tym bardziej sugerując, że jest miedzy nami coś więcej co jest więcej niż absurdalne.
- Naprawdę? To świetnie. A teraz, skoro tak to wróćmy do tematu Piotrka. Mówiłaś, że to megaloman…
Zgodnie z umową, już trzy dni później Sylwia zapukała do drzwi mieszkania Oskara (adres podał jej brat za zgodną Lenarczyka) by wręczyć mu pieniądze za cały okres wynajmu. Ponieważ nie płaciła go przez piętnaście miesięcy uzbierała się tego spora kwota. Sylwia z lekkim przestrachem niosła ze sobą torebkę, ale dość grubą kopertę trzymała w wewnętrznej kieszeni kurtki ukrytej pod piersią. Może wypchana kasą trochę wystawała i psuła fason, ale Kukulska zdecydowała się nie ryzykować.
Gdy zapukała do odpowiednich drzwi okazało się, że Lenarczyk był zajęty rozpakowywaniem się. Jednak zaprosił ją do środka.
- Przepraszam za bałagan, nie sądziłem że przyjdziesz tak wcześniej.
- Miałam dziś wolne przedpołudnie w pracy, więc postanowiłam załatwić wszystko od razu,- Rozpięła kurtkę wyjmując z niej kopertę i mu ją wręczyła. W pierwszej chwili z konsternacji zmarszczył brwi.
- Co to jest…cholera, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to...
- To pieniądze za czynsz w okresie gdy cię nie było.
- Pogięło cię? Niosłaś taką kwotę sama przez pół miasta?
- Bez przesady, to tylko dwadzieścia minut jazdy metrem.
- Przecież przyjechałbym do ciebie. Albo podał numer konta byś zrobiła przelew. Tak bardzo lubisz ryzykować?
- Nie, tatusiu. Ale chciałam już mieć czyste konto.
- Sądziłem, że chciałaś przynieść tylko ostatnią ratę kiedy dzwoniłaś. Siadaj.- Wskazał na wolne krzesło przy stole w kuchni.
- A co masz zamiar policzyć?
- Nie. Chciałem chwilę pogadać. Spieszysz się?
- Nie tak bardzo. Coś się stało?
- To ja chciałem cię o to spytać. Były jakieś problemy z mieszkaniem?
- Chodzi ci o sprawy techniczne? W zasadzie nie. Chociaż tak. Raz był problem z oświetlenie  przedpokoju, ale to raczej z mojej winy bo niepotrzebnie próbowałam zdjąć lampy by je dokładnie umyć. Załatwiłam więc jakiegoś fachowca. No i parę razy musiałam wymienić uszczelkę, a raczej Sebastian. A, i zapchał się kran w łazience i trzeba było wezwać hydraulika.
- Więc muszę ci za to zwrócić.
- Żartujesz? To przecież głównie moja wina.
- Ale takie sprawy powinien załatwiać właściciel, ty tylko u mnie wynajmujesz.- Wyjął kilka banknotów z koperty którą mu przed chwilą dała.- Trzymaj.
- Pięć stówek? Jesteś wyjątkowo hojny.
- Daj spokój, weź.
- To ty przesadzasz.
- Już zdążyłem zapomnieć jaka jesteś uparta.
- Nie bardziej niż ty. To kosztowało co najwyżej połowę tej kwoty.
- Więc weź połowę. Zgoda?- Zastanawiała się przez chwilę.
- Tak chyba będzie dobrze.- Stwierdziła posyłając mu lekki uśmiech. Potem odruchowo rozejrzała się widząc że z jednej z walizek wystaje spora kupka książek. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić Oskara czytającego cokolwiek, nawet gazety choć było to przecież zupełnie absurdalne. W końcu był lekarzem, musiał więc wiele czytać i ostro zakuwać by zdać te wszystkie egzaminy. Chrząknęła.- I jak ci się podobał Berlin?
- W części turystycznej rzeczywiście robi wrażenie, ale poznając go bliżej zauważyłem, że są tam również nieciekawe miejsca.
- I jak podejrzewam właśnie je przede wszystkim zwiedziłeś.
- Dokładnie tak.- Przyznał.- Ale właściwie miałem na to mało czasu. Głównie pochłaniała mnie praca. Dopiero teraz trochę odpocząłem, ale nawet nie miałem okazji się rozpakować. A co u ciebie? Słyszałem, że sporo zmian.
- Od kogo słyszałeś?
- To pytanie retoryczne?
- Raczej tak. Przecież i tak wiem, że od Sebastiana. I co ci mówił?
- Że bardzo za mną tęskniłaś i każdego dnia pytałaś o mój powrót…
- …a gdy nie wróciłeś po pół roku chciałam rzucić się pod pociąg, doskonale to pamiętam.- Przerwała mu ironicznie.- A tak na poważnie?
- Tak poważnie to powinienem ci pogratulować pani biegły rewidencie.
- Dziękuję. Akurat z tego jestem bardzo dumna.
- Nie wątpię. A więc teraz jesteś nudną finansistką siedzącą w cyferkach.
- Można tak powiedzieć. W końcu dla każdej kobiety kasa jest najważniejsza nie?- Nie mógł  się nie uśmiechnąć.
-  Cieszę się, że w końcu ci się udało.
- Ja też, choć nie chcę zapeszać. Na razie dostałam umowę na rok, więc to jeszcze  nic pewnego.
- Na pewno ci się uda. Zawsze udaje ci się to czego chcesz.
- Nie zawsze.- Odparła odruchowo, bo zaraz przypomniała sobie o Drwęckim. Oskar chyba pomyślał o tym samym. Jęknął.
- No nie, nie mów mi że jeszcze się z niego nie wyleczyłaś? Przecież podobno się z kimś spotykasz.
- Boże, czy Sebastian powiedział ci nawet kiedy mam okres?- Zirytowała się, a on się roześmiał.
- Jeszcze nie, ale nie martw się przy najbliższej okazji naprawię to niedopatrzenie. No więc?
- No więc co?
- Co z tym facetem?
- Nic.- Ciężko westchnęła nie dodając nic więcej.
- No, tylko tyle? Nie powiesz mi chociaż że to nie moja sprawa albo że mam się nie wpieprzać w twoje sprawy?- Jęknęła albo warknęła; Oskar nie mógł właściwie tego rozgryźć, a potem powiedziała jedno słowo:
- Beznadziejny.
- Tak mi mówiono. Ale czasami potrafię być sympatyczny.
- Ten facet jest beznadziejny, nie ty.
- To znaczy?
- To znaczy, że wkopałam się w delikatny romans biurowy.
- Co ma znaczyć ten epitet delikatny?
- Że nie zabrnęliśmy zbyt daleko, bo przekonałam się że jest nudziarzem i uwierz mi że ja przy nim to prawdziwy demon imprezy. Ale on teraz nie daje mi spokoju. Na dodatek nie mogę go stanowczo spławić. I przede wszystkim nie rozumiem czemu tobie o tym wszystkim mówię.- Zirytowała się.
- Z reguły tak działam na ludzi: mówią mi o sobie wszystko: gdzie mają brodawki, znamiona, zgrubienia. Nawet nie wiesz jakie to potrafi być męczące.- Gdy zauważył, że się uśmiecha spytał:- No co?
- Nic. Ale nabawiłeś się śmiesznego niemieckiego akcentu. Naaawet ne weesz jake to potrafi być meczoce.- Sparodiowała go obniżonym głosem śmiejąc się potem. Oskar na moment przeniósł wzrok na bok, ale wiedziała że trochę się zirytował.- Daj spokój ten aksent jest taaki meski.- Śmiała się dalej.- Bedziesz wyryywać dżewczyny.- Znów wybuchła śmiechem. Potem wstała z krzesła.- No cóż, będę się zbierała bo po twojej minie widzę, że planujesz jak mnie poćwiartujesz. Poza tym nie chcę ci przeszkadzać.- Dodała już poważniej.- Rozpakuj się w spokoju.
- Nie przeszkadzasz, ale rozumiem że się spieszysz. Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie trzeba, trafię sama. Na razie.
- Trzymaj się.- Odpowiedział jej odprowadzając ją wzrokiem.
Sylwia po powrocie do mieszkania, a potem pracy była trochę rozkojarzona. Oskar nieświadomie (albo jak go znała to świadomie) przypomniał jej o Macieju i teraz nie mogła przestać o nim myśleć. Ostatni raz widziała go prawie dwa miesiące temu: nawet urodzinowy prezent czyli srebrną bransoletkę przekazał jej przez Darię. Ich przyjaźń, (a przynajmniej z jego strony, bo ona darzyła go miłością) była właściwie w rozsypce. Ale może to i dobrze? Przecież nawet Piotrek nie potrafił zaćmić jej uczucia do Drwęckiego. Może w takim razie gdy nie będzie go widywać przestanie kochać? Sama jednak w to nie wierzyła. By do reszty się nie zdołować wróciła myślami do Oskara.

Wydawał jej się być trochę inny: coś było w wyrazie jego oczu co było dla innej obce. I zdawał się dojrzeć, spoważnieć mimo jego żartów. Ale może jej się tak tylko zdawało; w końcu po powrocie spotkała się z nim dopiero dwukrotnie i to za każdym razem po nie więcej niż pięć minut.
W pracy spotkała ją dzisiaj mała niespodzianka: po raz pierwszy miała zupełnie samodzielnie ocenić dość małą firmę i wydać o niej opinię. Wiedziała, że powinna się wykazać, więc podeszła do powierzonego jej zadania bardzo odpowiedzialnie dokładnie sprawdzając wskaźniki dla branży w internecie (choć dawno już znała je na pamięć) i odpowiednio je interpretując. Przeczytała również całe sprawozdanie (a nawet kilkakrotnie). Przypadek był dość łatwy, właściwie banalny: mała firma wchodząca w skład dużej sieci międzynarodowej działająca w Polsce, ale tak naprawdę „przemycająca” kapitał za granicę. Mimo więc dość kiepskich recenzji i wydać by się mogło sytuacji, Sylwia wystawiła spółce dobrą opinię choć i tak mimo swojej wewnętrznej pewności szukała jakiegoś haczyka. Ale z drugiej strony to miała być jej pierwsza samodzielna praca (czyli taka której nikt nie musiał sprawdzać), więc nie chcieli dawać jej czegoś trudnego. A może jednak chcieli i gdzieś jest ten haczyk? Ze strachu poprosiła jeszcze o opinię Hani, która śmiała się z jej zdenerwowania. Ta, tylko że jej łatwo mówić. Choć tylko o rok starsza od Kukulskiej zaczynała PWG jeszcze jako praktykantka, a potem stażystka. Audyt miała więc opanowany w stu procentach.
- To jest odpowiednia opinia a uzasadnienie po prostu wspaniała. Ale następnym razem nie musisz się tak rozpisywać: wystarczyłoby być wspomniała tylko o spółce matce, która…- Koleżanka tłumaczyła Sylwii pewne drobnostki i niuanse, które ta chłonęła jak gąbka. Dlatego po skończonej pracy była przyjemnie wykończona i pełna energii jak nigdy dotąd. Z tego powodu choć zamierzała na jutrzejsze urodziny Sebastiana kupić jakiś mały torcik, to sama go upiekła. I tak, nazajutrz po pracy mniej więcej około godziny osiemnastej, odwiedziła go. Przedtem była tutaj tylko raz: mieszkanie było dość nowoczesne choć ciasne. Może jednak dlatego, że przeznaczone było dla co najwyżej trzech osób, ale chłopaki jadąc po kosztach dołożyli dwa dodatkowe materace w pokojach. W końcu to tylko sypialnia, więc tam się śpi argumentował jej brat gdy zamierzał się wyprowadzić z mieszkania które wynajął im Oskar. Mamy salon i tam możemy spędzać sobie czas.
Sylwia w to nie wnikała. Z jednej strony rozumiała potrzebę brata na zakosztowanie takie życia, z drugiej trochę się martwiła. Sebastian miał już dwadzieścia cztery lata i właśnie miał bronić dyplom. Jego koledzy byli młodsi od niego z reguły o dwa lata (Kukulski chodził do czteroletniego technikum a nie jak w przypadku większości studentów do liceum a potem miał jeszcze rok przerwy w czasie którego pracował na budowie), więc oni mogli jeszcze myśleć jak dzieci. Ale jej brat powinien zastanowić się nad swoją przyszłością. Nie chciała jednak mówić mu tego wszystkiego i truć w dniu jego urodzić. Zwłaszcza gdy wydawało się, że z tego powodu jego współlokatorzy urządzili mu niezłą imprezkę. Sylwia poczuła, że ze swoim torcikiem trochę się wygłupiła, ale jeden z lokatorów (chyba Zbyszek) wziął od niej ciasto z podziękowaniami w imieniu wszystkich. Gdy spytała o brata uśmiechnął się szelmowsko.
- Wyszedł na chwilę.
- Jak to wyszedł?
- No z dziewczyną.
- Z Ewą?- Zapytała przypominając sobie imię młodej kobiety, z którą jej brat widocznie chciał coś zbudować na poważnie.
- Nie, z Zochą.- Roześmiał się Zbyszek.- Ale naprawdę powinien niedługo wrócić. Napijesz się z nami?
- Nie dziękuję. Muszę jeszcze wrócić do domu.
- Szkoda, może byłoby zabawniej.
- Powiedz mi…- Zaczęła Sylwia.-…jak długo mój brat zna tę Zośkę?
- O, poznał ją z miesiąc temu.
- Ach tak.- Odparła tylko. A więc jednak nie: jej brat nadal pozostał playboyem. Cholera, i co miała z tym zrobić? Jasne, faceci podchodzą dość luźno do kwestii związków w takim wieku, ale Sebastian bił ich wszystkich na głowę.
- Zostaniesz trochę? To w zasadzie męska impreza, ale dla ciebie możemy zrobić wyjątek- Usłyszała wyrywając się z własnych myśli. Uśmiechnęła się lekko.
- Nie, dziękuję; nie chcę przeszkadzać. Mogę poczekać w kuchni na brata jeśli to nie problem.
- Jasne, że nie. Jakby co jesteśmy w salonie.
- Okej.
Sebastian zjawił się w mieszkaniu po niecałych dziesięciu minutach. Sylwia od razu tylko słysząc jego głos nakazała mu iść do kuchni.
- Co się dzieje Syla? Przyszłaś tu specjalnie złożyć mi urodzinowe życzenia?
- Nic, to znaczy tak, to też. Ale ucięłam sobie z twoimi współlokatorami miłą pogawędkę. Jeden z nich powiedział mi bardzo ciekawą rzecz.
- To znaczy?
- Czemu zerwałeś z Ewą? To była taka fajna dziewczyna.
- Przecież nadal jesteśmy razem.
- I dlatego twój kumpel dyplomatycznie powiedział mi, że umawiasz się z jakąś Zośką i nawet teraz z nią byłeś.
- Jej, Sylka nie trój mi głowy.
- Więc czemu ją zdradzasz? Mam jej powiedzieć o tobie prawdę?- Sebek ciężko westchnął z irytacji.
- Nie zdradzam, po prostu jesteśmy w luźnym związku.
- Co to za określenie.- Skomentowała ironicznie.
- Normalne: to znaczy, że się ze sobą spotykamy od czasu do czasu gdyby któreś miało ochotę. Ale bez ciągłych esemesów, telefonów, scen zazdroci…
- I chcesz mi powiedzieć, że Ewa to akceptuje?
- Wyobraź sobie, że tak. Oboje jesteśmy młodzi i nie mamy ochotę na żadną stabilizację, ale mimo to czasem fajnie jest gdzieś wyjść. Ale mamy wolną furtkę.
- Boże, ty mówisz to poważnie?
- Całkowicie.
- To…to…to przechodzi ludzkie pojęcie- Prawie się zapowietrzyła.- Jak możesz w czymś takim tkwić? Poniżasz nie tylko siebie, ale i tę dziewczynę.
- Wcale nie. To układ który satysfakcjonuje obie strony.
- Chyba tylko ty mogłeś coś takiego wymyślić.
- Nie, to dość często praktykowany układ. Oskar był w taki związku i jakoś nie narzekał.
- Jakoś nigdy o czymś takim nie słyszałam. To on cię do czegoś takie zachęca?
- Nie, do niczego mnie nie zachęcał. Poza tym, nie obraź się siostra, ale ciągle zakuwając do egzaminów albo pracując o niewielu rzeczach jeszcze słyszałaś.
- Przypominam ci, że z nas dwojga to ja jestem starsza.
- Ale na pewno nie doświadczeniem.- Odciął się. Sylwia już miała mu posłać jakiś miażdżący komentarz, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Bo zdała sobie sprawę, że przecież miał rację.
- Widzę, że i tak nic nie wskóram, bo dla ciebie ta sytuacja nie jest skandaliczna. Może porozmawiam z Ewą.
- Przestań, tylko się wygłupisz. Ona to akceptuje.
- Przekonam się.
- Jak chcesz.
- I porozmawiam z Oskarem. Nie ma prawa namawiać cię do swoich durnych dewiacji seksualnych skoro sam jest taki poryty.
- Wcale nie jest.
- Ośmielam się myśleć inaczej. Myślałam, że jest w porządku, ale…
- Sylwia, ja już od ponad pięciu lat jestem dorosły. I nie musisz się wtrącać w moje sprawy. Nie jesteś moją matką.
- Ale siostrą.
- Proszę, nie kłóćmy się w moje urodziny. Dwudzieste czwarte co chciałbym ci przypomnieć. I daj spokój Oskarowi czy Ewie. Ona naprawdę to akceptuje.
- W takim razie się na niej zawiodłam.
- To, że nasz związek opiera się na założeniu że jest tymczasowy nie czyni z niej gorszej czy łatwej. Pamiętaj o tym.
- Wow, przynajmniej ją szanujesz, to już coś.
- Tak, szanuję ją. Tak jak wszystkie kobiety z którymi kiedyś byłem więc tego żądam również od ciebie.
- W każdej innej sprawie jesteś odpowiedzialny. Czemu nie w tej?- Spytała go jeszcze na koniec, ale Sebastian jej nie odpowiedział. Czasami siostra bardzo go denerwowała i irytowała tym całym matkowaniem i traktowaniem jak dziecko. Pomyślał, że chyba brakuje jej własnego życia uczuciowego więc wciąż truje jemu. Ale nie chciał powiedzieć tego na głos. Chociaż…może dzięki temu trochę by się na niego obraziła i miałby przynajmniej miesiąc spokoju. Cieszył się, że przynajmniej już z nią nie mieszka. Kochał ją i był z nią chyba jeszcze bardziej związany niż z matką ale wiedział też że była akceptowalna tylko w małych dawkach.
Po wizycie u brata Sylwia była bardzo zirytowana. Wciąż nie mieściło jej się w głowie to czego dowiedziała się o swoim bracie. Na dodatek przyznał się, że skopiował ten pomysł od Lenarczyka…A ona już miała o nim tak dobrą opinię; sądziła że dba o Sebastiana, że to między innymi dzięki niemu ukształtował się jego charakter w ciągu kilku ostatnich lat, a tu okazuje się że jedyne czego go nauczył to zachowywania pozorów w sypianiu z wieloma laskami. Czy sam też tak robił? W sumie nie powinno jej to dziwić, bo przecież nawet podczas ich spotkania na lotnisku przed jego wyjazdem ją pocałował choć nic do niej nie czuł i nic to nie znaczyło. A skoro podchodził do tej kwestii tak lekko to pewnie robił to również w stosunku związków z kobietami. Prawie zazgrzytała ze złości zębami: nic jej nie obchodziło życie uczuciowe Oskara: on mógł sobie robić co chce, sypiać z dwoma laskami na raz czy codziennie z inną ale po co wciągał w to jej Sebastiana? Nie chciała jednak poddać się swojemu nastrojowi i chęci nawsadzania Lenarczykowi. W tej kwestii jej młodszy brat miał rację: tylko on był odpowiedzialny za swoje zachowanie. Chociaż gdyby nie dowiedział się o czymś takim to może i by wcale nie przyszło mu do głowy…Jej, co się dzieje z tymi dzisiejszymi facetami, pomyślała jeszcze tuż przed zaśnięciem. Luźne związki, dobre sobie.

1 komentarz:

  1. Za szybko się czyta Twoje opowiadania są rewelacyjne genialne po prostu najlepsze :-)

    OdpowiedzUsuń