Z racji faktu, że Maciek nie dawał jej spokoju i wciąż truł o spływie kajakowym, Sylwia w końcu się ugięła. Tyle, że zdecydowała się iść sama. Jednakże gdy zbliżał się termin wycieczki uznała, że robiąc tak wyglądałaby na totalnie nieatrakcyjną i zdesperowaną. A nawet jeśli tak rzeczywiście było to nikt nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Dlatego spróbowała znaleźć sobie partnera pytając Sebastiana
czy ma jakiegoś kolegę na uczelni, który wyglądałby w miarę poważnie, ale on ze
śmiechem odparł jej, że i tak jest najstarszy na pierwszym roku. Cholera, o tym małym szczególiku zapomniała. A z facetem młodszym od siebie nie mogła się pokazać, w jej wieku cztery czy pięć lat robiły sporą różnicę...Gdy akurat nad tym rozmyślała, Sebek w pewnym momencie wypalił: wypalił:
- Weź Oskara.
- Żartujesz?
- Dlaczego? Przecież dawniej nawet
przyjaźnił się z tym całym Drwęckim; znają się.
- Ale teraz już nie.
- I co z tego? Pójdziecie jako kumple.
- Którymi nie jesteśmy.
- Daj spokój, co jest ważniejsze: nie
zbłaźnienie się przed dzianymi przyjaciółmi czy znoszenie Oskara?
- Znoszenie Oskara.- Wyznała bez cienia
wahania. Sebek się roześmiał.
- Właściwie to nie rozumiem czemu za nim
nie przepadasz. To super gość. Przynajmniej lepszy niż ten cały Drwęcki.-
Sylwia w żaden sposób nie skwitowała tej uwagi nie chcąc po raz kolejny wdawać
się w tę samą dyskusję. Bo już kilka miesięcy temu zapoznała oficjalnie
Sebastiana z rodzeństwem Maćkiem i Darią i jej brat nie zapałał do tego
pierwszego zbytnią sympatią. Uważał, że jest w porządku ale nie zanosiło się na
to by nawiązali bliższy kontakt na który w
duchu liczyła. W końcu jej brat był młodszy, ale mimo wszystko bardzo
dojrzały jak na swój wiek. No i Oskar był w tym samym wieku, a mimo to stał się
jego przyjacielem.-…poza tym przyda mu się krótki relaks przed wyjazdem.
- Co?- W jednej chwili Sylwia otrząsnęła
się ze swoich rojeń.- Jakim wyjazdem?
- Nie mówiłem ci? Jedzie do Niemczech.
Odpowiedzieli mu goście z jakiegoś specjalistycznego szpitala zajmującego się
neurochirurgią eksperymentalną i zgodzili się na staż a potem dłuższą praktykę jeśli będzie
chciał. Nieźle co?
- Jeszcze jak. Wykazał zadziwiającą
skromność nie wspominając mi o tym zważywszy na to, że prawie tu mieszka w
weekendy.
- Sylwia…-Zaczął Sebastian trochę
zagniewanym tonem.
- No co? Nie mówię, że mi to przeszkadza
chociaż czasami rzeczywiście trochę irytuje. Wolałabym żebyś już
przyprowadzał kumpli z uczelni, ale przy najbliższej okazji pogratuluję
Oskarowi.
- A co z tym wypadem na kajaki?
- No cóż chyba
jednak się zdecyduję i pojadę sama.
Mimo faktu, że jako jedyna nie miała
pary Sylwia bawiła się na na wycieczce dość nieźle. Wiązało się to pewnie z faktem, że była tu z Maćkiem i przy
odrobinie dobrej woli i wyobraźni (której zazwyczaj nie miała, ale w kwestii
swoich romantycznych rojeń przejawiała nawet zadziwiającą skłonność do pewnej
wybujałości), mogła poczuć że znajdują się tu tylko we dwoje. Zwłaszcza gdy Inga
z Darią wolały się opalać, a ona z chęcią grała z chłopakami (prócz Maćka był
jeszcze Igor) w piłkę plażową czy kąpała się wygłupiając i pluskając. Potem
nawet jechali razem kajakiem, bo Inga nadal wolała się opalać. Po całym dniu
Kukulska zaczęła się zastanawiać czy dziewczyna nie będzie o nią
zazdrosna, ale na to nie wyglądało. Z drugiej strony nie było się co dziwić:
chodzili z Maćkiem już razem półtora roku, musieli choć trochę sobie ufać. To jednak dobitnie
uświadomiło Sylwii, że nawet nie stanowi dla Ingi potencjalnej rywalki. Dlatego
wracając w końcu do domu była w nie najlepszych humorze.
Tak jak się spodziewała Sebastian
urzędował z Oskarem.
Mimo to zmęczona poszła do kuchni po
szklankę wody siadając przy jednym z wolnych krzeseł.
- Zawsze mnie zastanawia czemu nie
siedzicie w pokoju Sebastiana tylko tutaj.- Odezwała się po upiciu łyka wody.
- Bo tu jest więcej miejsca.- Odparł jej
brat.- Jak tam wycieczka?
- W sumie fajnie, ale trochę się
przeforsowałam na kajakach. Teraz boli mnie tyłek.
- Maciek był ze swoją dziewczyną?-
Spytał Oskar.
- Tak.- Potwierdziła zastanawiając się
czy nie jego pytanie nie stanowiło wstępu do jakiejś kolejnej uszczypliwej
uwagi o jej szczenięcej miłości do Drwęckiego, a tego nie chciała, bo jej brat
nie miał o tym pojęcia. (Zresztą poza Oskarem nikt nie miał.) Ale zwykle robił
to gdy byli na osobności, więc nie powinna się tego obawiać. Mimo to szybko
podjęła inny temat.- Dobrze, że tu jesteś.
- Słyszałeś to, Sebek? Twoja siostra
cieszy się z mojej obecności. Chyba musiała się opić za dużo wody na tych
kajakach.- Zażartował.
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.- Po
prostu Sebastian powiedział mi o twoim wyjeździe za granicę i chciałam się
dowiedzieć co w takim razie z tym mieszkaniem?
- A już myślałem, że choć trochę się o
mnie martwisz a tobie chodzi tylko o mieszkanie.- Powiedział z udawanym
smutkiem.
- Nie pajacuj. Pytam poważnie.
- Już wyjaśniłem sprawę z twoim bratem.-
Powiedział już bez żartów.- Dalej możecie wynajmować, na dodatek macie mały
bonus w postaci rocznej przerwy w płaceniu mi czynszu poza opłatami. Ale
oczywiście gdy wrócę to o nich nie zapomnę.- Dodał z krzywym uśmieszkiem.
- To dobrze, właściwie nawet bardzo
dobrze, dzięki.
- Nie ma za co. Chyba będę się już
zbierać.
- Tak wcześniej?- Spytał Sebastian.
- Dochodzi dziesiąta wieczorem. Poza tym
Sylwia pewnie chce się wykąpać, bo strasznie cuchnie szlamem.
- Ty…- Zaczęła z groźnym błyskiem w oku.
- Widzisz Sebek? Na razie.- Roześmiał
się Lenarczyk po czym wyszedł. Sebastian również to zrobił.
- Oj Sylwia, Sylwia, współczuję twojemu
przyszłemu mężowi bo będzie miał piekielnicę za żonę.
- A ja braciszku, współczuję twojej
przyszłej żonie bo będzie miała za męża Casonovę. I zadzwoń do bliźniaków.
Darek chciał byś pomógł mu wybrać samochód.
- Jestem w szoku, że udało mu się
przepracować całe wakacje by na niego zarobić.
- Jak widzisz tak. Nasi młodsi bracia
chyba w końcu zaczynają dorastać. Darek nawet żałuje, że wybrał zawodówkę i
chce ukończyć jakiś kurs. Właśnie i chciał spytać cię o radę w tej sprawie,
więc…no ale pogadamy potem. Teraz idę pod prysznic. Oskar miał rację: trochę
śmierdzę. I nie rozumiem czemu się tak śmiejesz!- Prawie krzyknęła, bo Kukulski
już wychodził z kuchni. Czasami nachodziły go irracjonalne podejrzenia, że
przyczyna niechęci jego siostry do Oskara ma trochę inną przyczynę niż
nienawiść, ale wydawało się to być tak absurdalne, że aż niemożliwe. Poza tym, podejrzewał
że raczej jest zakochana w tym całym Drwęckim.
Przez kilka następnych dni Lenarczyk
szykował się do wyjazdu pakując niezbędne rzeczy. Choć staż miał zacząć w
przyszłym miesiącu, wolał jechać trochę wcześniej by zaaklimatyzować się trochę
w Berlinie.
Poza tym nic go nie trzymało w Warszawie.
Już trzy miesiące pozostawał bezrobotny czekając na odpowiedź niemieckiego
profesora i jednocześnie właściciela placówki wysyłając również swoje CV do
warszawskich miejsc. Niestety, z marnych skutkiem: nie miał doświadczenia, a
bez tego pozwalano mu tylko na niewielkie zabiegi i przyglądanie się operacjom
a i to tylko za zgodą pacjentów. W kraju nie miał możliwości rozwoju-
przynajmniej bez kontaktów ojca czego z oczywistych przyczyn wolał na zawsze
uniknąć-, a jemu marzyły się własne badania. Może i było to marzenie ściętej
głowy, ale on wierzył że da radę to osiągnąć. W końcu praca i jego powołanie
było najważniejszą rzeczą w jego życiu.
Gdy już był gotowy, postanowił spotkać
się jeszcze z Olgą. Szykowała się im dłuższa przerwa zwieńczająca koniec
związku, więc był jej to winien. No i Sebastianowi też. Co do Maćka…miał po
prostu nadzieję, że przestanie się łudzić i w końcu przeciwstawi się swojemu
ojcu robiąc to na co ma ochotę. Ale naturalnie nie miał zamiaru mówić mu tego
twarzą w twarz. Już dawno przestali być przyjaciółmi.
Dwa dni później był już gotowy do
podróży. Choć na lotnisku miał go pożegnać Mateusz i Sebastian, żaden z nich
się nie zjawił. Pierwszy zadzwonił
mówiąc że utknął w korkach, drugi przeprosił go w SMS-ie, że niestety wypadła
mu jakaś ważna sprawa. Oskar uśmiechnął się. Wyjazd z Polski do zupełnej
obczyzny w całkowitej samotności…Właściwie nie rozumiał czego go to w ogóle
obeszło, myślałby kto że się do tego przyzwyczaił. Do spędzanych w samotności
świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, do samego siebie. Ale teraz o dziwo złapał się na myśli, że chciałby by ktoś tu z nim był; nawet jesli tylko na chwilę i...
- Oskar?!- Usłyszawszy swoje imię
rozejrzał się próbując wyłowić jego właściciela z setek twarzy. Czyżby któryś z
chłopaków tylko skłamał i jednak udało mu się dotrzeć na lotnisko? Ale nie,
głos pochodził od osoby po której by się tego całkowicie nie spodziewał. Od
Sylwii Kukulskiej.
- Albo trafiłem na inną planetę albo
świnie zaczęły latać.- Powiedział gdy w końcu znaleźli się koło siebie.
- Sebastian mnie o to prosił.- Odparła
nie reagując na jego wcześniejszy komentarz.- Po prostu było mu przykro, że tak
cię wystawił, ale naprawdę nie mógł przyjść.
- Niepotrzebnie, nic się nie stało.
- Jak widać potrzebnie. Sam jesteś?
- Jak widać. Tylko się nade mną nie
lituj.- Jęknął choć z rozbawieniem. A może tylko udawał? Sylwia nie była pewna.
Zastanawiała się co na to jego rodzina. Czy w ogóle jakąś ma…albo rodzeństwo?
Kiedyś musi spytać o to Sebastiana bo Oskar na pewno nic jej nie powie.- Ile
zapłacił ci twój brat żebyś tu przeszła?- Prawie zakrztusiła się własną śliną.
- Co?
- No dawaj, nie wstydź się; wiem że z
własnej woli wołem by cię tu nie zaciągnął.
- Bez przesady. I wcale mi nic nie zap…-
Urwała na widok jego ironicznej minki. Ciężko westchnęła.- No dobra, zapłacił.-
Słysząc to Oskar nie mógł się nie roześmiać.
- Ile?
- Nieważne.
- Chociaż stówkę?
- Coś ty. Tyle nie byłeś wart.- Wyrwało
jej się. Zasłoniła dłonią usta czując się lekko skonfundowana przebiegiem tej
rozmowy. Zaraz jednak doszła do siebie. W końcu to był Lenarczyk: facet przy
którym nie musiała się starać i nie zależało jej na tym by miał o niej dobrą
opinię. W końcu on też za nią nie przepadał. Na dodatek teraz wydawał się być
rozbawiony niż zaniepokojony czy smutny.
- Teraz czuję się niedoceniony.
- O której dokładnie wylatujesz?-
Spytała by zmienić temat.
- Za trzy godziny, ale odprawa już się
zaczęła.
- Serio jedziesz tam pracować?- Zadała
kolejne pytanie tylko po to by zapełnić ciszę.
- Tak wyszło.
- A co w Polsce jest nie tak z pracą
lekarza?
- Jej brak. Nie chcę zasilać ławki
bezrobotnych i psuć statystyk.
- Bo cię to obchodzi. Uciekasz.
- Niby przed czym?
- Hm, nie wiem. Jeszcze tego nie
wymyśliłam. Ale z reguły dość szybko udaje mi się rozszyfrować ludzi.
- Zatem próbuj dalej.- Spojrzał w stronę
kolejki do odprawy.- Dobra, Jaskółka czas się chyba żegnać. Mimo wszystko
dzięki za przyjście.
- Nie ma za co. Wiesz, z perspektywą że
cię tu nie będzie przez najbliższe półrocze nawet zaczynam cię lubić.
- I to właśnie w tobie lubię: całkowitą
szczerość.- Uśmiechnął się do niej, a ona odruchowo zrobiła to samo. Może i
nigdy nie będzie potrafiła go zrozumieć i w pełni się z nim porozumieć, ale
jednocześnie dużo jej w przeszłości pomógł. Nie mogła o tym zapominać.- A tak
poważnie to dbaj o siebie i brata. I przede wszystkim to wybij sobie z głowy
tego Maćka.- Uśmiech zniknął jej z twarzy gdy usłyszała te słowa.
- Znów zaczynasz?
- Dałem ci tylko dobrą radę.
- Która była całkowicie zbędna.- Odparła
chłodno. Nie lubiła gdy kpił z jej uczuć. On najwyraźniej nie rozumiał miłości,
uważał ją pewnie za naiwną gąskę która wzdycha do mężczyzny który nigdy jej nie
pokocha. I na dodatek go to bawiło.
- Ojej, nie strosz już piórek. I tak
nasze spotkanie zostanie zakończone niemiłym akcentem.
- Nie przeze mnie.
- Dobrze już dobrze.- Odezwał się
ugodowo.- Więc proponuję zakończenie tego spotkania w nieco sympatyczniejszy
sposób.
- To znaczy?
- To znaczy, że sobie uświadomiłem iż od
naszego ostatniego pocałunku minęło już trochę czasu.- Spojrzała na niego
wilkiem wiedząc, że żartuje sobie z niej po raz kolejny.
- Ha, chyba jednak nie.
- Daj spokój Jaskółka, tylko braterski
pocałunek.
- Serio?- Poczuła się zbita z tropu, ale
on najwyraźniej był całkowicie poważny. Chyba jednak z niej nie kpił.
- W końcu tak robią ludzie na
pożegnanie, prawda? Obejmują się i przytulają. A z racji, że nie mam nikogo
innego pod ręką to zadowolę się nawet tobą.
- Słucham?
- No i pamiętaj, że wyjeżdżam na całe
sześć miesięcy, więc taka okazja może ci się nie zdarzyć. Możemy się już nie
spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo kto to wie?
Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie? A potem będziesz sobie
pluła w brodę, że nie skorzystałaś z okazji i na dodatek podle mnie
potraktowałaś.- Właśnie w takich chwilach Oskar wydawał jej się całkowicie
obcy, jakby pochodził z innej planety.
Bo mówił rzeczy od których włos jeżył jej się na głowie. Ludzie zazwyczaj
unikali tematu śmierci a on co: tak po prostu mówi że może nie wrócić? Okej,
może i był lekarzem więc pewnie w jakimś stopniu był dużo odporniejszy na
cierpienie i śmierć, ale mimo wszystko…przecież Maciek też był lekarzem tej
samej specjalizacji i nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Sylwia nie miała
pojęcia czy Lenarczyk żartuje czy nie, bo choć oczy mu się śmiały to ton głosu
był wyraźnie poważny. Dlatego postanowiła potraktować to jako żart i odparła:
- Akurat. Masz dziewięć żyć jak kot.- Słysząc
to się uśmiechnął. A więc to jednak był żart. Jednak w czasie gdy ona o tym
myślała on zaczął się nad nią pochylać.
Ponieważ znajdowali się w miejscu publicznym, na dodatek dookoła kręciło się
mnóstwo ludzi nie za bardzo miała gdzie uciec. Mogła naturalnie zacząć się
wydzierać i go odpychać robiąc z siebie przedstawienie, ale może rzeczywiście
przesadzała? W końcu całus w policzek to nic złego. Może on odbiera pocałunki
jako nic wielkiego.
- Braterski pocałunek.- Zastrzegła
unosząc swój wskazujący palec do góry jednocześnie patrząc mu prosto w oczy.-
Jeśli tylko spróbujesz znów wepchnąć mi swój jęzor do buzi to…- Nie dokończyła,
bo Oskar delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Bez żadnego nacisku czy siły.
Sylwia nie protestowała, choć zdecydowanie to nie był całus w policzek. Zaraz
jednak zdziwiła się jak miły i wibrujący może być taki dotyk. A może to ona
wibrowała? Nie miała pojęcia. Oskar poruszał swoimi ustami niemal ospale i
leniwie jakby mieli na to całe wieki. Odruchowo zaczęła odpowiadać na ten
pocałunek wbrew swojej woli obejmując dłońmi jego kark i plecy. Sama nie zauważyła
kiedy lekko rozchyliła usta by go pogłębić pozwalając na to by jego wargi muskały
jej. A już z pewnością nie spostrzegła tego, że pocałunek zmienił charakter na
bardziej namiętny i zmysłowy; że jego język wniknął do jej ust drażniąc i
pieszcząc ich wnętrze. Że zmuszał ją do tego by odpowiedziała na jego
pieszczotę i się w niej zatraciła. Że zbliżyli się do siebie i prawie stykali
ciałami.
W końcu zrozumiała o co w tym chodzi i
na czym polega ta cała fascynacja pocałunkami i fakt, że mogą nieźle zawrócić w
głowie…Ale w pewnej chwili otrzeźwiała i mimo protestu swojego ciała przerwała to, co robili.
- No, z każdą próbą jest coraz lepiej.
Przynajmniej tym razem otworzyłaś usta.- Oskar roześmiał się i pogładził ją po
policzku, a jej chwilę zajęło zrozumienie że chodzi mu o jej technikę całowania.
A raczej jej brak. Dlatego szybko się
uchyliła od dotyku jego dłoni. Nic sobie jednak z tego nie zrobił.
- Jeśli tak całowałbyś siostrę, to
musisz być nieźle poryty.- Powiedziała po dłuższej chwili. A on patrzył na nią
chwilkę jakby jej nie poznawał (A przynajmniej tak jej się wydawało). Może
zapomniał się sądząc, że ma przed sobą jakąś inną laskę? To jeszcze bardziej
ją wkurzyło.
- Nie mam siostry.
- Kretyn.- Mrugnęła.
- Słyszałem.
- I bardzo dobrze. Teraz wspomnienie
tego spotkania będzie mnie prześladować w koszmarach.
- Ale za to pomyśl jaki Drwęcki będzie kiedyś
zadowolony z twojego doświadczenia.- Gdyby spojrzenie mogło zabijać to padłby
martwy. Szybko pojął swój błąd. – Okej, nie było tematu. Dbaj o siebie i brata.
I czasami wrzuć na luz: może uda ci się spotkać jakiegoś facecika który będzie ślepy
na twoje wady i głuchy na obelgi.
- A tobie może uda ci się nie zabić
jakiegoś pacjenta.
- Dzięki, przyda się.- Celowo udał, że
nie dostrzega w jej słowach sarkazmu. Naprawdę te jej nieprzemijające
zauroczenie było już trochę śmieszne i żałosne. Jak można przez tyle czasu
pielęgnować w sobie niemożliwą miłość? On od razu znienawidził Zuzannę, bo
tylko nienawiść pozwoliła mu stłamsić uczucie miłości do niej. Ale Sylwia wciąż
miała nadzieję i się łudziła. No cóż, może w końcu Maciek zrobi coś co ją do
niego zniechęci na zawsze. Miał jednak nadzieję, że Kukulska jednak spotka
miłość swojego życia. Zasługiwała na to jak nikt inny. -Trzymaj się Jaskółka.- Rzucił jeszcze na koniec.
- Ty też, Oskar.- Odparła mu. Przez
chwilę patrzył na jej twarz tak jak ona na niego. I jakimś cudem dotarło do
niego, że ta irytująca dziewczyna stała się jego przyjaciółką. Niby droczyli
się i nie lubili; mieli odmienne podejście do życia i sposób na nie, kochali
inne rzeczy i nienawidzili też. Ale z drugiej strony doceniał jej chart ducha i
inteligencję. Miał nadzieję, że kiedyś spełnią się jej marzenia i uda jej się
do czegoś dojść.
Tak jak jemu.
***
Sylwia
przez kilka następnych tygodni starała się pokazać od jak najlepszej strony na
stażu wykazując wiedzą i umiejętnościami. Wiedziała, że za niecałe trzy
miesiące się skończy i będzie musiała szukać sobie nowego zajęcia. Dlatego
postanowiła zając się już tym zawczasu: już teraz przeglądała interesujące ją
oferty patrząc na wymagania dotyczące kandydatów.
Któregoś dnia trafiła na ofertę firmy
audytorskiej PWG, jednej z pięciu największych w Polsce. Szukali właśnie
stażystów z zamiarem zmiany stażu na pracę. Ale przez trzy miesiące musiałaby
pracować za darmo nie wiedząc właściwie czy jej się to opłaci…
Długo wahała się nad podjęciem decyzji:
rozmawiała nawet z Sebastianem pytając go o stan jego finansów. Dodatkowo
dzięki wspaniałomyślności Oskara mogą na razie nie martwić się o czynsz tylko
niecałe sześćset złotych bieżących opłat. Dlatego mogłaby zaryzykować; to
jednak było zupełnie obce jej racjonalnej naturze. Ale mózg imając się każdego
argumentu namawiał ją i kusił. W końcu doszła do wniosku, że okoliczności są w
pełni sprzyjające i to musi coś znaczyć.
Zaryzykowała.
I czas pokaże jak na tym wyszła.
W jej decyzji bardzo wspierała ją Daria.
Argumentowała, że przecież Sylwia jest bardzo zdolna i może wiele osiągnąć, a
jednak w siebie nie wierzy.
- Ale tam są testy wstępne. Trzeba
rozwiązać jakiś logiczny problem. A co jeśli się zbłaźnię?- Tłumaczyła jej swój
punkt widzenia Kukulska.
- Nie zrobisz tego, bo jesteś na to za
mądra. A jeśli nawet to co z tego? Przecież więcej nie spotkasz się z tamtymi
ludźmi.
- Niby tak, ale…
- Sylwia, naprawdę nie namawiałabym cię
do tego gdybym nie sądziła że masz szansę. A ty sobie poradzisz.
- Więc choć razem ze mną.- Daria się
roześmiała.
- O, ja to bym się dopiero zbłaźniła.
Przecież wiesz, że studiowałam właściwie tylko po to by studiować. Ale jeśli
chcesz to z tobą pójdę.
- Naprawdę?
- Jasne. Choć wiem, że zrobię z siebie
totalną idiotkę, bo nawet nie mam zamiaru w żaden sposób się do tego
przygotowywać. Ale będzie ci raźniej.
- Dziękuję.
Dzięki wsparciu przyjaciółki i brata
Sylwia podjęła staż w PWG bez większych trudności zdając z resztą egzamin
wstępny. Po trzech miesiącach została zatrudniona jako normalny pracownik i
pomocnik głównego finansisty choć tak naprawdę wykonywała już samodzielne
projekty i umiała sporządzić adekwatne sprawozdanie finansowe firmy. Ale i tak
była z siebie bardzo zadowolona: wiedziała, że praca w tej placówce da jej
możliwość rozwoju i złapania wiatru w żagle; poczuła wreszcie że może coś
osiągnąć, stała się bardziej pewna siebie. Dzięki temu doceniła siebie i
zrozumiała, że nie porywała się z motyką na Słońce marząc, że zwyczajna dziewczyna
ze wsi może coś osiągnąć. Jednak jeszcze była przed nią daleka droga.
Po pierwszym przepracowanym miesiącu
zamierzała od razu wydać sporą część swoich zarobionych pieniędzy (resztę
oddała bratu za to, że przez trzy wcześniejsze miesiące to on ją właściwie
utrzymywał i zostawiła na bieżące opłaty.) na zmianę swojej garderoby.
Właściwie dzięki Darii, która miała intuicyjne wyczucie mody i dobrego smaku ubierała się dość modnie- w
granicach określonego pułapu pieniężnego- ale jej ubrania były raczej luzackie
i młodzieżowe. Teraz, jako pracownica dużej poważnej firmy zajmującej się
finansami musiała zaopatrzyć się w oficjalne i profesjonalne ubrania w
eleganckim i klasycznym stylu. I tutaj również liczyła na pomoc Darii: razem
wybrały się w niedzielne przedpołudnie do galerii. Sylwia nigdy nie
przymierzyła tylu stoi, ale o dziwo zaczęło jej to sprawiać frajdę. I w ten
sposób, ponad trzy godziny później była wyposażona w trzy eleganckie kostiumy:
klasyczną szarą sukienkę żabotem, marynarę ze spodniami i koszulą oraz śliczną
ładnie skrojoną jedwabną bluzką która była przeceniona oraz dobraną do niej
spódnicę. Na koniec Daria sprezentowała jej szpilki, bo Sylwii nie starczyłoby
na to funduszy. Kukulska jednak nie chciała przyjąć prezentu. Dopiero argumentacja
Drwęckiej, że za miesiąc są jej urodziny i to będzie taki wcześniejszy prezent,
pozwoliła jej się zgodzić. Poza tym szpilki była naprawdę fajne. I choć niezbyt
wysokie: Sylwia nie umiała chodzić na takich butach, to ładnie skrojone i w
uniwersalnej czerni.
Kilka dni później po namyśle dziewczyna
postanowiła też obciąć swoje włosy. Siedząc na krześle i czekając u fryzjerki
na swoją kolej z pewną nostalgią pomyślała o zwyczaju panującym w jej rodzinnym
domu od kilku pokoleń. Mianowicie każda dziewczyna mogła ściąć włosy dopiero po
ślubie; przed tylko przycinać je pielęgnacyjnie. Ale teraz Sylwia doszła do
wniosku, że ma już dość swoich długich włosów. Rozpuszczone sprawiały już dużo
problemów, bo wciąż się gdzieś plątały, a ich umycie i wysuszenie zajmowało jeszcze
więcej czasu. Poza tym miała już dwadzieścia pięć lat. Jej mama wyszła za mąż w
wieku dwudziestu lat, a babcia i prababcia ledwo co miały skończone
osiemnaście. Kukulska wiedziała, że przy jej szczęściu będzie musiała nosić
długi koński ogon do czterdziestki bo nie uda jej się poznać kogoś choć na tyle
by wyparł z jej umysłu Maćka.
Godzinę później, widząc się w lustrze
całkowicie odmienioną i dziwnie lekką na głowie wpatrywała się tylko w swoje
odbicie. W pierwszej chwili chciała się rozpłakać widząc długie sploty na
różowych płytkach salonu fryzjerskiego. Potem jednak ostrożnie dotknęła ładnie ułożonej grzywki i
wycieniowanych pasmach krócej z tyłu i dłużej z przodu.
- I jak się pani podoba?- Spytała ją
autorka tego dzieła.
- Hm, na razie wciąż jestem na szoku,
ale chyba całkiem nieźle. W sumie nawet bardzo nieźle.
I tak odmieniona ruszyła kolejnego dnia
do pracy wzmacniając efekt delikatnym makijażem. Zaczęła go stosować już od
jakiegoś czasu, bo zauważyła że dzięki niemu czuje się pewniej. Była raczej
zadowolona ze swojej cery, bo choć blada nie miała nadmiernej skłonności do
wyprysków czy krostek, ale w chwilach zdenerwowania wykwitały na nią czerwone
plamy sięgające aż do szyi. A praca w dużej korporacji budziła w niej pewien
niepokój. Nadal czuła, że jeszcze wiele musi się nauczyć i przed każdą wizytą
przełożonych czuła stres. Jednak z upływem czasu było coraz lepiej i tak po
upływie kolejnych trzech miesięcy właściwie poznała już swoją pracę i jej
specyfikę na tyle by czuć się tam na właściwym miejscu.
Daria wyraźnie była z niej bardzo dumna
wielokrotnie podkreślając swój udział w całej tej historii, bo to przecież ona
namówiła przyjaciółkę na zgłoszenie swojego CV (a raczej tak opowiadała potem
bratu i innym, a Sylwia nie zaprzeczała) do PWG i chwaląc jej nowy wygląd. Samej zainteresowanej własna
powierzchowność szybko spowszedniała. Może wiązało się to z faktem, że Maciek
nie padł z zachwytu i poza uwagą:
zmieniłaś fryzurę nie dodał nic więcej. Nawet żadnego: teraz wyglądasz dużo
lepiej czy ładniej. Albo nawet: ale fryzjerka zrobiła z ciebie szkaradę. Ale nie, dla niego było zupełnie obojętne czy ma na głowie dzieło sztuki czy ptasie gniazdo. Jeszcze jeden dowód na to, że nawet nie widział w niej kobiety.
Kukulska właściwie już mniej o nim
myślała (może było to związane z faktem, że teraz na pierwszy miejscu w jej
sercu była praca), a na dodatek postanowiła przyjąć zaproszenie na kawę jednego
z pracowników PWG. Właściwie nie wydawał jej się być odpychający, w zasadzie można
go było uznać za przystojnego. Piotrek Cebulski, bo tak się nazywał był
brunetem wysokim choć dość szczupłym. No i miał ładny uśmiech. Tyle, że gdy
rozmawiała z nim w pracy nie czuła się przy nim jak przy nudziarzu. Za to w
cukierni…Mówił o wszystkim i o niczym i
wyglądało to raczej jak pokaz jego umiejętności czy szerokich zainteresowań.
Mimo to Sylwia dała mu jeszcze jedną szansę tydzień później wychodząc z nim tym
razem do dość dobrej restauracji. Ponownie stracił w jej oczach, ale umówiła
się z nim jeszcze parę razy z przeświadczeniem że raczej nic z tego nie będzie.
Ale zrobiła to tylko dlatego, że zdała sobie sprawę iż czasami czuje się
samotna. Jasne była przecież Daria, był Maciek no i Sebastian; poza tym w pracy
poznała bardzo sympatyczną Hanię która była tylko rok od niej starsza. Tyle,
że…no właśnie. Daria miała własnego chłopaka i pracę, Maciek z resztą też (poza
tym zdała sobie sprawę, że raczej spotykając się z nim nie ma szans o nim
zapomnieć), a jej brat zdobył nowe znajomości na uczelni i w pracy, więc mało
co przebywał w domu właściwie tylko tam nocując (choć widziała, że nikt nie
może zastąpić mu Oskara co czasami nawet mówił na głos). Hania natomiast była
od trzech lat szczęśliwą mężatką z małym prawie dwuletnim berbeciem o którym na
okrągło mówiła. Sylwia nie miała nic do dzieci, ale na Boga, jakoś nie chciało
jej się wysłuchiwać o tym, że w zoo mały Kacperek pomachał do goryla czy zjadł
surowe jajko. A Hanka potrafiła opowiadać o tym godzinami.
Poza tym jej samotność nie była tylko
spowodowana siedzeniem wieczorami samotnie w czterech ścianach. Bo to jej sercu
zaczęło kogoś brakować. Czuła w sobie pustkę patrząc na szczęśliwe pary, na
uśmiechające się do siebie młode małżeństwa, na szczęśliwy związek przyjaciółki
Darii nie mówiąc już o Maćku i Indze. Może jakiś mały romans jej to zapełni?
Nie sądziła, że się zakocha bo to było w jej sytuacji niemożliwe, ale w końcu
nie musiała tego robić. Ale Piotrek…czasami słuchając go po prostu się
wyłączała. Bo o ile w pracy mogła wytrzymać jego ględzenie na temat wskaźników
finansowych i całej analizie czy sprawozdawczości albo najbardziej
spektakularnych oszustwach to jednak po pracy zdecydowanie wolałaby rozmawiać o
czymś innym niż o...pracy. Teraz słuchając o jakieś defraudacji (a raczej nie
słuchając) pomyślała, że nawet wolała już docinki Oskara i jego specyficzne
poczucie humoru niż Piotra. Jego pocałunek zresztą też; pocałunek z Cebulskim wzbudził
w niej tylko niesmak. Cholera, i co z
nią było nie tak? Może kochała Maćka, ale czas już wreszcie się obudzić. On ma
swoją Ingę.
A wracając do Oskara…Sylwia dopiero
teraz uświadomiła sobie, że od chwili jego wyjazdu minęło prawie siedem
miesięcy a przecież miał już wrócić po pół roku.
Możemy
się już nie spotkać. Może będę miał jakiś wypadek albo potrąci mnie autobus. Bo
kto to wie? Może już nigdy nie wrócę i to nasze ostatnie pożegnanie?
Jezu, przez te brednie które wygadywał
podczas ich ostatniego spotkania zaczęła już świrować podejrzewając najgorsze.
Ale jednocześnie wiedziała, że Sebastian by jej przecież o tym powiedział,
choćby przypadkiem. Dlatego po powrocie do mieszkania spytała brata:
- Co z Oskarem? Miał już wrócić miesiąc
temu z tego swojego Berlina czy coś mi się pochrzaniło?
- Tak, ale gdy rozmawiałem z nim 4
tygodnie temu powiedział, że skorzystał
z propozycji zatrudnienia.
- Więc zostanie tam na stałe?
- Na razie nie jest pewny. Podoba mu się
tam, ale obczyzna to obczyzna. A co siostra, martwisz się o czynsz?
- Nie, już przecież w z poprzedniej
wypłaty udało mi się dołożyć do konta równiutkich 7500 na ten cel.
- Przecież wiem. Ale jak będę dzwonił
następnym razem to powiem mu, że się za nim stęskniłaś.
- Ani mi się waż. –Syknęła szybko, a on
głośno się roześmiał.- Bałwan.- Mrugnęła pod nosem zdając sobie sprawę że jej brat tylko żartował.
Wraz z upływającym czasem Kukulska
wreszcie zaczęła czuć, że żyje. Stawała się coraz bardziej pewna siebie w
pracy, czasami godziła się nawet iść z Darią do klubu i nieźle się bawiła (choć
nadal nie brała do ust alkoholu i trochę irytowali ją młodzi szczyle, którzy do
niej zarywali po pijaku), skompletowała całą swoją garderobę. Bliźniakom na
osiemnaste urodziny zafundowała pięciodniową wycieczkę w góry (na ten cel
musiała trochę pożyczyć z odłożonych pieniędzy na czynsz, ale uważała że było
warto a Sebastian twierdził, że nawet jeśli Oskar wróci znienacka to nie będzie
robił im zbytnich problemów), mamie kupiła dużą torbę. A przede wszystkim
znacznie rzadziej widywała się z Drwęckim, a raczej w ogóle jeśli nie liczyć
przypadkowych spotkań w mieszkaniu jego siostry. Nie stało się tak jednak
dlatego, że Sylwia doszła do rozsądnego wniosku, że musi o nim zapomnieć. Nie,
po prostu ich drogi z czasem trochę się rozmyły, bo oboje byli dość
zapracowani. Poza tym Maćkowi nie wydawało się jej brakować, więc Sylwia nie
chciała się narzucać. Sama przecież miała tego ciołka Piotra…
Niemal zazgrzytała zębami ze złości. Co
ją do cholery podkusiło żeby nawiązać flirt z pracownikiem tej samej firmy w
której pracuje którego musiała przecież widywać codziennie? Teraz nie miała
pojęcia jak się z tego wyplątać. Na dodatek on zaczął być coraz bardziej
nachalny: dzwonił do niej, przysyłał kwiaty. Chciał nawet dowiedzieć się gdzie
mieszka, a ostatnio wprost powiedział, że chciałby się z nią przespać ( o dobra, nie tak znowu wprost ale o to właśnie mu chodziło). Na samo
wspomnienie o tym się wzdragała. Owszem, bycie dziewicą w wieku dwudziestu
sześciu lat jest trochę żałosne, ale mimo to jego utrata z kimś takim jak
Cebulski jeszcze bardziej.
W listopadzie minęła też druga rocznica
śmierci ojca, więc Sylwia weekend spędziła w domu. Teraz wracała do niego
chętnie, ale ze świadomością, że nie tutaj jest jej miejsce. Coraz częściej
myślała o własnych czterech ścianach w Warszawie, ale jednocześnie jako do
szpiku kości realista wiedziała, że to są marzenia ściętej głowy. Na razie
ledwie mogła pozwolić sobie na wynajem małego mieszkanka z bratem, co okazywało
się w praktyce coraz bardziej skomplikowane. Nawet nie z powodu dziewczyn które
Sebastian zapraszał do domu (od czasu tamtej blondynki jeszcze raz trafiła na
taką…łóżkową sytuację). Nie, po prostu był facetem i często zostawiał skarpetki
na korytarzu, nie zdejmował butów śmiecąc, potrafił zarwać noc paląc światło
(Sylwii niestety nawet przeszkadzało ono przez szparkę między drzwiami), nie
widział nic złego w praniu białych rzeczy z kolorowymi. A ona była pedantką i
po prostu nie mogła nie poprawić przekrzywionego obrusu czy niedokręconej pasty
do zębów. Ale głównym powodem był fakt, że to właśnie Sebastianowi zaczęło
przeszkadzać mieszkanie z siostra.
- Nie zrozum mnie źle, Syla; dobrze mi z
tobą: gotujesz, sprzątasz i w ogóle
dbasz o dom, ale ja chyba wolałbym trochę poszaleć. No wiesz, urządzić małą
imprezkę, wracać o której chce. Kumple z uczelni chcą bym wynajął z nimi
mieszkanie; wyjdzie mi bardzo tanio, zaledwie siedem stówek na łepka, bo będzie
nas pięcioro.
- No dobrze, ale co w takim razie ze
mną? I z tym mieszkaniem?
- Pytałem o to Oskara: powiedział, że
będziesz płaciła tylko połowę tego co dotychczas.
- Nie ma mowy. To przecież całe
mieszkanie.
- Tak, ale dopóki nie znajdziesz sobie
nowej lokatorki to…
- A gdzie niby mam ją znaleźć co? Ładnie
mnie urządziłeś.
- Wcale nie urządziłem. Po prostu
rzuciłem pomysł i dokładnie wyłuszczyłem ci jak to będzie wyglądać w praktyce.
Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji.
- No ale przecież chcesz mieszkać z
przyjaciółmi.
- To prawda, ale zdeklarowałem się
mieszkać z tobą, więc…
- Nie, poczekaj.- Kukulska głośno
odetchnęła.- Skoro Oskar wyraża na to zgodę to kogoś poszukam, nie ma mowy bym płaciła
tylko połowę mimo iż będę mieszkać tu sama.
- Możesz płacić też całość.- Oznajmił z
uśmiechem.- Przecież i tak szykuje ci się awans.
- Jeszcze nic nie wiadomo; to tylko
plotka. Poza tym nie zamierzam wydawać prawie dwóch patyków na mieszkanie i zostawiać
sobie tylko tysiąca. Mam wiele wydatków.
- Niby jakich?
- Niby takich jak chociażby nowy laptop
który posłuży mi do pracy. A z resztą nieważne. Teraz po prostu musimy kogoś
poszukać. Wtedy możesz się wyprowadzać.
Poszukiwania prowadzone przez Kukulskich
okazały się być w pierwszym tygodniu nieowocne. Sylwia nie miała pojęcia, że
tak trudno o dobrą współlokatorkę. Chciała podejść do zadania odpowiedzialnie:
w końcu Oskar dał jej wolną rękę w doborze odpowiedniej osoby (a raczej tak
powiedział jej Sebastian), ale nie chciała by była jakąś imprezowiczką albo
sprowadzającą do domu masę znajomych dziewczyną. W drugim bez zmian; co prawda
zgłosiła się jakaś studentka, ale po tym jak Sylwia oznajmiła jej o paru
twardych regułach stwierdziła że jednak nie skorzysta. Dopiero gdy odwiedziła
ją Daria kłopot się rozwiązał.
- Kochana, przecież ja z tobą
zamieszkam.
- Ty?- Zdziwiła się.
- Jasne, że ja.
- Ale ty przecież wynajmujesz własne
mieszkanie.
- Tak, na które łożą rodzice i trochę im
się to już znudziło. Powiedzieli mi, że kupują mi mieszkanie albo wracam do
domu lub mogę mieszkać z Maćkiem na co on na pewno się teraz nie zgodzi ze
względu na Ingę. Poza tym ja też tego nie chcę.
- Ale jak to? Dlaczego?
- Po prostu uznali, że wynajmowanie
czegoś za 2500 przez ponad cztery lata jest bezsensowne, bo przecież można
wziąć kredyt i przeznaczać je na ratę za mieszkanie które potem stanie się moją
własnością zamiast w błoto.
- I ty tego nie chcesz? Boże, ja chyba
dałabym się zabić za samodzielne mieszkanie.
- Ty może tak, ale ja? Ja nie wiem
jeszcze co chcę robić w życiu. Wciąż pracuję u ojca Ingi, ale to nie jest coś
co daje mi satysfakcję i przyjemność jak tobie twoja praca. Nie wiem więc czy
chce zamieszkać w stolicy. Czasami czuję, że potrzebuję odmiany, wiesz? Zmiany
miasta, otoczenia…Poza tym jest jeszcze Igor.
- No właśnie. A nie myślałaś o tym by
zamieszkać z nim?
- No co ty. On by tego chciał, ale ja…ja
nie jestem jeszcze gotowa na stabilizację.
- Przecież nie musicie brać ślubu. Twoi
rodzice są aż tak konserwatywni?
- Skąd. Oni wprost przepadają za Igorem,
ale ja jeszcze nie jestem pewna czy to ten jedyny. Jasne, dobrze mi z nim, ale
to nie jest jakaś wielka miłość. Poza tym wspólne mieszkanie wymaga wspólnego
prowadzenia domu a więc prania, sprzątania, gotowania…a ja nie dam się zrobić
kurą domową. Nie będę po pracy w biurze harować jako sprzątaczka, praczka i kucharka.
- Przesadzasz.
- Wcale nie. Igor chciałby stabilizacji,
wiele razy o tym przebąkiwał. Ale jeśli zamieszkam z tobą, bo powiem że moja
przyjaciółka musi na gwałt znaleźć nową lokatorkę bo stara ją wystawiła, taki
mały blefik, to on to łyknie. I na dodatek wszystko dobrze się ułoży. Rodzice
przystaną na niecały tysiąc złotych opłat miesięcznie, a Igor nie będzie mi
suszyć głowy. O, a jeśli się martwisz o to że często będzie nas odwiedzać to
nie martw się: będziemy się spotykać u niego.
- Sama nie wiem, Daria.
- Sama nie wiem, Daria.
- No zgódź się. Będzie jak za starych
studenckich czasów.
- I właśnie tego się obawiam.- Jęknęła.
Mimo to perspektywa zamieszkania z
przyjaciółką bardzo Sylwię ucieszyła. Zwłaszcza gdy okazało się, że zachowanie
Drwęckiej od czasów magisterki nieco się poprawiło. Brała udział w weekendowych
porządkach, na zmianę sprzątały łazienkę i kuchnię, ta robiła zakupy która
aktualnie miała czas, a obiadki Sylwii zaczęły Darii smakować.
- To nic, że stanę się gruba, ale to
jest po prostu pyszne.- Mruczała któregoś razu z pełnymi ustami zajadając się
zapiekanką z makaronem, oliwkami i serkiem feta polanych sosem. – Jej, jak
możesz być taką dobrą finansistką, sprzątaczką, kucharką i doskonale radzić
sobie ze wszystkim innym?
- Ale cię naszło na komplementy.
- Wcale nie. Mówię szczerze. Ten twój
cały Piotrek musi cię nosić na rękach.
- Nie przypominaj mi o tym.
- Dlaczego? Właściwie to miałam go
poznać już z kilka tygodni temu a zawsze się wymigujesz.
- Bo to właściwie już nie jest mój
chłopak. Dałam sobie z nim spokój.
- Dlaczego?
- Bo to kompletny nudziarz i lekki
megaloman. Na dodatek jedynym tematem na który lubi rozmawiać są finanse.
Naprawdę ma na tym punkcie fioła. Okej, na początku to mi może i imponowało,
ale teraz…teraz mam ochotę sobie palnąć w łeb
gdy go widzę. Na dodatek czasami przychodzi z działu kadr do mnie,
wyobrażasz sobie? I inni pracownicy wiedzą, że my jesteśmy razem albo przynajmniej
podejrzewają że coś ze sobą kręcimy…- Sylwia opowiadała, a Daria słuchała jej z
prawdziwym rozbawieniem. Udało jej się nawet trochę pocieszyć przyjaciółkę aż w
końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Daria nadal jadła posiłek, więc to Kukulska
podeszła do drzwi. A gdy je otworzyła przeżyła niemały szok i szerzej otworzyła
oczy.
- Oskar?- Ni to spytała ni oznajmiła
patrząc na niego uważnie. By ubrany w czarny płaszcz i gruby szalik który
zakrywał go praktycznie od nosa aż do brody. Mimo to zdążyła zauważyć niewielki
zarost na jego twarzy. Do tej pory nie nosił brody, ale minęło już prawie
piętnaście miesięcy od jego wyjazdu do Niemczech, więc najwyraźniej zmienił
upodobania albo nie zdążył się ogolić.-
Już wróciłeś? Sebastian nic nie powiedział.- Odezwała się starając
zapełnić ciszę, bo choć znali się już tyle lat to…nagle zrobiło jej się w jego
towarzystwie niezręcznie. Nie rozumiała dlaczego jego długa nieobecność tak na
nią wpłynęła. Przecież to był Oskar. Ten sam, który ją denerwował i drażnił;
ten sam który pomógł jej młodszemu bratu gdy przedawkował narkotyki i wynajął
jej te mieszkanie. No i podczas ostatniego spotkania pocałował. Oto facet pełen
sprzeczności, którego nigdy nie mogła zrozumieć. A ona nie miała pojęcia czy
uścisnąć mu dłoń, cmoknąć w policzek, delikatnie objąć czy może wygonić.
- Chciałem ci zrobić małą
niespodziankę.- Roześmiał w dobrze znany jej sposób z błyskiem w oku. I wtedy
odetchnęła. Tak, to był ten sam kpiarski Lenarczyk. Zakłopotanie zniknęło.
- Raczej chciałeś sprawdzić, czy nie
podpaliłam ci mieszkania. Wchodź już do środka. Na zewnątrz pewnie niezły mróz
co?
- Dość chłodno.- Przyznał. Potem zdjął
płaszcz ukazując ciemną koszulę i marynarkę. Dawnie nigdy nie widziała go w tak
oficjalnym stroju, ale najwyraźniej wydoroślał i przestał ubierać się
luzacko. Zresztą ona zrobiła to samo.- Sama jesteś?
- Nie, Daria jest w kuchni, je obiad
który właśnie przygotowałam. A właśnie, może też chcesz porcję? Albo coś do
picia?
- Jej, Jaskółka przy mnie nie musisz
udawać grzecznej. I tak wiem jaka jesteś naprawdę.- Roześmiała się, a on zrobił
to samo. Potem spoważniał patrząc na nią uważnie. Z konsternacji zmarszczyła
brwi.
- Coś nie tak?
- Twoje włosy.- Powiedział tylko.- Nie
mów mi, że je ścięłaś.
- O już dawno. Ze trzy albo cztery
miesiące po twoim wyjeździe. Teraz zdążyły mi odrosnąć do ramion.- Dotknęła
odruchowo swojego ciasto upiętego koka zastanawiając się jak mógł to zauważyć. No, ale w końcu włosy do pasa
zdecydowanie w takiej fryzurze byłyby grubsze.
- Jak mogłaś to zrobić?- Spytał w
udawanej rozpaczy. Do tej pory nie mógł się napatrzeć na zmiany jakie w niej
zaszły: fryzura z grzywką zdecydowanie zmieniła jej twarz nadając jej wyraz
łagodności, do tego miała ładnie podkreślone oczy czarną kredką, a choć ubrana
była w luźną tunikę to dzięki kroju sprawiała raczej eleganckie wrażenie. Ze studentki zmieniła się w dorosłą kobietę.
- Nie ja, tylko fryzjerka. Za to ty nic
się nie zmieniłeś: nadal taki sam błazen jak kiedyś.
- No cóż, bardzo się starałem by cię nie
rozczarować.- Uśmiechnął się.
- Sebastiana już odwiedziłeś? Pewnie się
do tego nie przyznawał podczas rozmów telefonicznych, ale trochę za tobą
tęsknił.
- Tak, jasne. Wróciłem już w piątek.- A
dziś był wtorek; na dodatek dochodziła siódma wieczorem. Nie spieszył się by ją
odwiedzić, a ona z niejakim zdziwieniem zdała sobie sprawę, że jednak trochę za
nim tęskniła, choć w trakcie piętnastu miesięcy podczas których go nie było
nawet sobie tego nie uświadamiała. Postanowiła nie drążyć tematu. Nawet w
myślach.
- Dobra, choć do kuchni przywitasz się
ze swoją nową lokatorką.
- Przecież znam Darię.
- Ale teraz poznasz ją jako swoją lokatorkę.- Szybkim
krokiem weszła do kuchni.- Zobacz kto nas odwiedził.- Zwróciła się do
przyjaciółki gdy znaleźli się w kuchni.
- Oskar?! A jednak wróciłeś, co? Już
myślałam, że zostaniesz w Niemczech na zawsze.- Drwęcka z lekkim uśmiechem
przywitała się z Lenarczykiem. Sylwię trochę zdziwiło dość chłodne przywitanie:
dawnej jej brat przyjaźnił się z Oskarem, więc z tej racji dość często bywał w
domu Drwęckich. Kukulska doskonale pamiętała jak na tamtej pamiętnej imprezie u
Macieja (gdy pijany Oskar ją pocałował) Daria żartowała i przed długi czas
rozmawiała z Lenarczykiem, więc musiała też dobrze się z nim znać. Widocznie
jednak gdy przyjaźń między nim a jej bratem się skończyła postanowiła być
lojalna wobec rodziny. Sylwii dopiero teraz przypomniała się jej reakcja na
fakt, że właścicielem mieszkania jest właśnie on. Nie była oględnie mówiąc zbyt
zadowolona.
- Opowiadaj jak tam było?- Zdecydowała
się wyrwać z własnych myśli Sylwia i przerwać ciszę.
- Hm, sądzę że dość dobrze.- Odparł jej
gość.
- Nie było go prawie półtora roku i
tylko tyle ma do powiedzenia.- Skwitowała. W odpowiedzi się uśmiechnął.
- Zwiedzałem, pracowałem, nabierałem
doświadczenia w zawodzie, prowadziłem własne badania, ale szczegółami nie będę
was zanudzał. Właściwie to wpadłem tylko na chwilę żeby się przywitać.
- Tak wiem: po swoją kasę.
- Nie, nie musisz mi jej dawać teraz.
Dam ci przynajmniej kilka dni. – Roześmiał się. – Nie będę wam przeszkadzał. W
razie jakichś problemów z lokalem zadzwoń do mnie albo powiedz o tym
Sebastianowi on mi to przekaże.
- Ależ nie przeszkadzasz, prawda Daria?
- Jasne, że nie.- Odparła jej
przyjaciółka, ale Kukulska wyczuła w tym pewną nieszczerość. Dopiero po wyjściu
Oskara miała możliwość poznania jej przyczyny.
- Oskar nie jest już taki sam jak był,
bardzo się zmienił, zwłaszcza wobec mojego brata, więc nie dziw się że raczej
nie ucieszyłam się na jego widok. Zaskoczył mnie raczej fakt, że jesteście na
tak dobrej stopie.
- Sebastian się z nim kumpluje.- Sylwia
wzruszyła ramionami.
- Ale on chyba doskonale wie, że teraz
tutaj nie mieszka, prawda?
- Co ty próbujesz mi powiedzieć, Daria?
- Nic, prócz przyjacielskiej rady: nie
ufaj mu, bo kopnie cię w dupę jak Maćka. Udaje przyjaciela a w najmniej spodziewanym
momencie atakuje.
- Ej, nie wydaje mi się być była wobec
niego sprawiedliwa. Jak dla mnie to po prostu jest z natury trochę sarkastyczny
i czasami niegrzeczny ale nie aż tak żeby czynić z niego czarny charakter.
- Bo go nie znasz. Nie wiesz jak traktuje
własną rodzinę, ojca. W dodatku po tamtym wypadku do którego doszło parę lat
temu nie miał w ogóle wyrzutów sumienia. A po tej całej historii z tą swoją
Zuzką już całkiem sfiksował. Radzę ci więc byś ostrzegła przed nim swojego
brata.
- Teraz już na to raczej za późno: znają
się od wielu lat. Poza tym i tak jestem zdania, że przesadzasz. Tym bardziej sugerując, że jest miedzy nami coś więcej co jest więcej niż absurdalne.
- Naprawdę? To świetnie. A teraz, skoro tak to wróćmy do tematu
Piotrka. Mówiłaś, że to megaloman…
Zgodnie z umową, już trzy dni później
Sylwia zapukała do drzwi mieszkania Oskara (adres podał jej brat za zgodną
Lenarczyka) by wręczyć mu pieniądze za cały okres wynajmu. Ponieważ nie płaciła
go przez piętnaście miesięcy uzbierała się tego spora kwota. Sylwia z lekkim
przestrachem niosła ze sobą torebkę, ale dość grubą kopertę trzymała w wewnętrznej
kieszeni kurtki ukrytej pod piersią. Może wypchana kasą trochę wystawała i
psuła fason, ale Kukulska zdecydowała się nie ryzykować.
Gdy zapukała do odpowiednich drzwi
okazało się, że Lenarczyk był zajęty rozpakowywaniem się. Jednak zaprosił ją do
środka.
- Przepraszam za bałagan, nie sądziłem
że przyjdziesz tak wcześniej.
- Miałam dziś wolne przedpołudnie w
pracy, więc postanowiłam załatwić wszystko od razu,- Rozpięła kurtkę wyjmując z
niej kopertę i mu ją wręczyła. W pierwszej chwili z konsternacji zmarszczył
brwi.
- Co to jest…cholera, chyba nie chcesz
mi powiedzieć, że to...
- To pieniądze za czynsz w okresie gdy
cię nie było.
- Pogięło cię? Niosłaś taką kwotę sama
przez pół miasta?
- Bez przesady, to tylko dwadzieścia
minut jazdy metrem.
- Przecież przyjechałbym do ciebie. Albo podał numer konta byś zrobiła przelew. Tak
bardzo lubisz ryzykować?
- Nie, tatusiu. Ale chciałam już mieć
czyste konto.
- Sądziłem, że chciałaś przynieść tylko
ostatnią ratę kiedy dzwoniłaś. Siadaj.- Wskazał na wolne krzesło przy stole w
kuchni.
- A co masz zamiar policzyć?
- Nie. Chciałem chwilę pogadać.
Spieszysz się?
- Nie tak bardzo. Coś się stało?
- To ja chciałem cię o to spytać. Były
jakieś problemy z mieszkaniem?
- Chodzi ci o sprawy techniczne? W
zasadzie nie. Chociaż tak. Raz był problem z oświetlenie przedpokoju, ale to raczej z mojej winy bo
niepotrzebnie próbowałam zdjąć lampy by je dokładnie umyć. Załatwiłam więc
jakiegoś fachowca. No i parę razy musiałam wymienić uszczelkę, a raczej
Sebastian. A, i zapchał się kran w łazience i trzeba było wezwać hydraulika.
- Więc muszę ci za to zwrócić.
- Żartujesz? To przecież głównie moja
wina.
- Ale takie sprawy powinien załatwiać
właściciel, ty tylko u mnie wynajmujesz.- Wyjął kilka banknotów z koperty którą mu
przed chwilą dała.- Trzymaj.
- Pięć stówek? Jesteś wyjątkowo hojny.
- Daj spokój, weź.
- To ty przesadzasz.
- Już zdążyłem zapomnieć jaka jesteś
uparta.
- Nie bardziej niż ty. To kosztowało co
najwyżej połowę tej kwoty.
- Więc weź połowę. Zgoda?- Zastanawiała
się przez chwilę.
- Tak chyba będzie dobrze.- Stwierdziła
posyłając mu lekki uśmiech. Potem odruchowo rozejrzała się widząc że z jednej z
walizek wystaje spora kupka książek. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić Oskara czytającego
cokolwiek, nawet gazety choć było to przecież zupełnie absurdalne. W końcu był
lekarzem, musiał więc wiele czytać i ostro zakuwać by zdać te wszystkie egzaminy. Chrząknęła.- I jak ci się podobał Berlin?
- W części turystycznej rzeczywiście
robi wrażenie, ale poznając go bliżej zauważyłem, że są tam również nieciekawe
miejsca.
- I jak podejrzewam właśnie je przede
wszystkim zwiedziłeś.
- Dokładnie tak.- Przyznał.- Ale
właściwie miałem na to mało czasu. Głównie pochłaniała mnie praca. Dopiero
teraz trochę odpocząłem, ale nawet nie miałem okazji się rozpakować. A co u
ciebie? Słyszałem, że sporo zmian.
- Od kogo słyszałeś?
- To pytanie retoryczne?
- Raczej tak. Przecież i tak wiem, że od
Sebastiana. I co ci mówił?
- Że bardzo za mną tęskniłaś i każdego
dnia pytałaś o mój powrót…
- …a gdy nie wróciłeś po pół roku
chciałam rzucić się pod pociąg, doskonale to pamiętam.- Przerwała mu ironicznie.- A tak na
poważnie?
- Tak poważnie to powinienem ci
pogratulować pani biegły rewidencie.
- Dziękuję. Akurat z tego jestem bardzo
dumna.
- Nie wątpię.
A więc teraz jesteś nudną finansistką siedzącą w cyferkach.
- Można tak
powiedzieć. W końcu dla każdej kobiety kasa jest najważniejsza nie?- Nie
mógł się nie uśmiechnąć.
- Cieszę się, że w końcu ci się udało.
- Ja też, choć nie chcę zapeszać. Na
razie dostałam umowę na rok, więc to jeszcze
nic pewnego.
- Na pewno ci się uda. Zawsze udaje ci
się to czego chcesz.
- Nie zawsze.- Odparła odruchowo, bo
zaraz przypomniała sobie o Drwęckim. Oskar chyba pomyślał o tym samym. Jęknął.
- No nie, nie mów mi że jeszcze się z
niego nie wyleczyłaś? Przecież podobno się z kimś spotykasz.
- Boże, czy Sebastian powiedział ci
nawet kiedy mam okres?- Zirytowała się, a on się roześmiał.
- Jeszcze nie, ale nie martw się przy
najbliższej okazji naprawię to niedopatrzenie. No więc?
- No więc co?
- Co z tym facetem?
- Nic.- Ciężko westchnęła nie dodając
nic więcej.
- No, tylko tyle? Nie powiesz mi chociaż
że to nie moja sprawa albo że mam się nie wpieprzać w twoje sprawy?- Jęknęła
albo warknęła; Oskar nie mógł właściwie tego rozgryźć, a potem powiedziała
jedno słowo:
- Beznadziejny.
- Tak mi mówiono. Ale czasami potrafię
być sympatyczny.
- Ten facet jest beznadziejny, nie ty.
- To znaczy?
- To znaczy, że wkopałam się w delikatny
romans biurowy.
- Co ma znaczyć ten epitet delikatny?
- Że nie zabrnęliśmy zbyt daleko, bo
przekonałam się że jest nudziarzem i uwierz mi że ja przy nim to prawdziwy
demon imprezy. Ale on teraz nie daje mi spokoju. Na dodatek nie mogę go
stanowczo spławić. I przede wszystkim nie rozumiem czemu tobie o tym wszystkim mówię.-
Zirytowała się.
- Z reguły tak działam na ludzi: mówią
mi o sobie wszystko: gdzie mają brodawki, znamiona, zgrubienia. Nawet nie wiesz
jakie to potrafi być męczące.- Gdy zauważył, że się uśmiecha spytał:- No co?
- Nic. Ale nabawiłeś się śmiesznego
niemieckiego akcentu. Naaawet ne weesz jake to potrafi być meczoce.- Sparodiowała
go obniżonym głosem śmiejąc się potem. Oskar na moment przeniósł wzrok na bok,
ale wiedziała że trochę się zirytował.- Daj spokój ten aksent jest taaki
meski.- Śmiała się dalej.- Bedziesz wyryywać dżewczyny.- Znów wybuchła
śmiechem. Potem wstała z krzesła.- No cóż, będę się zbierała bo po twojej minie
widzę, że planujesz jak mnie poćwiartujesz. Poza tym nie chcę ci przeszkadzać.-
Dodała już poważniej.- Rozpakuj się w spokoju.
- Nie przeszkadzasz, ale rozumiem że się
spieszysz. Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie trzeba, trafię sama. Na razie.
- Trzymaj się.- Odpowiedział jej
odprowadzając ją wzrokiem.
Sylwia po powrocie do mieszkania, a
potem pracy była trochę rozkojarzona. Oskar nieświadomie (albo jak go znała to
świadomie) przypomniał jej o Macieju i teraz nie mogła przestać o nim myśleć.
Ostatni raz widziała go prawie dwa miesiące temu: nawet urodzinowy prezent
czyli srebrną bransoletkę przekazał jej przez Darię. Ich przyjaźń, (a
przynajmniej z jego strony, bo ona darzyła go miłością) była właściwie w
rozsypce. Ale może to i dobrze? Przecież nawet Piotrek nie potrafił zaćmić jej
uczucia do Drwęckiego. Może w takim razie gdy nie będzie go widywać przestanie
kochać? Sama jednak w to nie wierzyła. By do reszty się nie zdołować wróciła
myślami do Oskara.
Wydawał jej się być trochę inny: coś
było w wyrazie jego oczu co było dla innej obce. I zdawał się dojrzeć,
spoważnieć mimo jego żartów. Ale może jej się tak tylko zdawało; w końcu po
powrocie spotkała się z nim dopiero dwukrotnie i to za każdym razem po nie
więcej niż pięć minut.
W pracy spotkała ją dzisiaj mała
niespodzianka: po raz pierwszy miała zupełnie samodzielnie ocenić dość małą
firmę i wydać o niej opinię. Wiedziała, że powinna się wykazać, więc podeszła
do powierzonego jej zadania bardzo odpowiedzialnie dokładnie sprawdzając
wskaźniki dla branży w internecie (choć dawno już znała je na pamięć) i
odpowiednio je interpretując. Przeczytała również całe sprawozdanie (a nawet
kilkakrotnie). Przypadek był dość łatwy, właściwie banalny: mała firma
wchodząca w skład dużej sieci międzynarodowej działająca w Polsce, ale tak naprawdę
„przemycająca” kapitał za granicę. Mimo więc dość kiepskich recenzji i wydać by
się mogło sytuacji, Sylwia wystawiła spółce dobrą opinię choć i tak mimo swojej
wewnętrznej pewności szukała jakiegoś haczyka. Ale z drugiej strony to miała
być jej pierwsza samodzielna praca (czyli taka której nikt nie musiał
sprawdzać), więc nie chcieli dawać jej czegoś trudnego. A może jednak chcieli i
gdzieś jest ten haczyk? Ze strachu poprosiła jeszcze o opinię Hani, która
śmiała się z jej zdenerwowania. Ta, tylko że jej łatwo mówić. Choć tylko o rok
starsza od Kukulskiej zaczynała PWG jeszcze jako praktykantka, a potem
stażystka. Audyt miała więc opanowany w stu procentach.
- To jest odpowiednia opinia a
uzasadnienie po prostu wspaniała. Ale następnym razem nie musisz się tak
rozpisywać: wystarczyłoby być wspomniała tylko o spółce matce, która…-
Koleżanka tłumaczyła Sylwii pewne drobnostki i niuanse, które ta chłonęła jak
gąbka. Dlatego po skończonej pracy była przyjemnie wykończona i pełna energii
jak nigdy dotąd. Z tego powodu choć zamierzała na jutrzejsze urodziny
Sebastiana kupić jakiś mały torcik, to sama go upiekła. I tak, nazajutrz po
pracy mniej więcej około godziny osiemnastej, odwiedziła go. Przedtem była
tutaj tylko raz: mieszkanie było dość nowoczesne choć ciasne. Może jednak
dlatego, że przeznaczone było dla co najwyżej trzech osób, ale chłopaki jadąc
po kosztach dołożyli dwa dodatkowe materace w pokojach. W końcu to tylko
sypialnia, więc tam się śpi argumentował jej brat gdy zamierzał się wyprowadzić
z mieszkania które wynajął im Oskar. Mamy salon i tam możemy spędzać sobie
czas.
Sylwia w to nie wnikała. Z jednej strony
rozumiała potrzebę brata na zakosztowanie takie życia, z drugiej trochę się
martwiła. Sebastian miał już dwadzieścia cztery lata i właśnie miał bronić
dyplom. Jego koledzy byli młodsi od niego z reguły o dwa lata (Kukulski
chodził do czteroletniego technikum a nie jak w przypadku większości studentów
do liceum a potem miał jeszcze rok przerwy w czasie którego pracował na
budowie), więc oni mogli jeszcze myśleć jak dzieci. Ale jej brat powinien
zastanowić się nad swoją przyszłością. Nie chciała jednak mówić mu tego
wszystkiego i truć w dniu jego urodzić. Zwłaszcza gdy wydawało się, że z tego
powodu jego współlokatorzy urządzili mu niezłą imprezkę. Sylwia poczuła, że ze
swoim torcikiem trochę się wygłupiła, ale jeden z lokatorów (chyba Zbyszek)
wziął od niej ciasto z podziękowaniami w imieniu wszystkich. Gdy spytała o
brata uśmiechnął się szelmowsko.
- Wyszedł na chwilę.
- Jak to wyszedł?
- No z dziewczyną.
- Z Ewą?- Zapytała przypominając sobie
imię młodej kobiety, z którą jej brat widocznie chciał coś zbudować na
poważnie.
- Nie, z Zochą.- Roześmiał się Zbyszek.-
Ale naprawdę powinien niedługo wrócić. Napijesz się z nami?
- Nie dziękuję. Muszę jeszcze wrócić do
domu.
- Szkoda, może byłoby zabawniej.
- Powiedz mi…- Zaczęła Sylwia.-…jak
długo mój brat zna tę Zośkę?
- O, poznał ją z miesiąc temu.
- Ach tak.- Odparła tylko. A więc jednak
nie: jej brat nadal pozostał playboyem. Cholera, i co miała z tym zrobić?
Jasne, faceci podchodzą dość luźno do kwestii związków w takim wieku, ale
Sebastian bił ich wszystkich na głowę.
- Zostaniesz trochę? To w zasadzie męska
impreza, ale dla ciebie możemy zrobić wyjątek- Usłyszała wyrywając się z
własnych myśli. Uśmiechnęła się lekko.
- Nie, dziękuję; nie chcę przeszkadzać.
Mogę poczekać w kuchni na brata jeśli to nie problem.
- Jasne, że nie. Jakby co jesteśmy w
salonie.
- Okej.
Sebastian zjawił się w mieszkaniu po
niecałych dziesięciu minutach. Sylwia od razu tylko słysząc jego głos nakazała
mu iść do kuchni.
- Co się dzieje Syla? Przyszłaś tu
specjalnie złożyć mi urodzinowe życzenia?
- Nic, to znaczy tak, to też. Ale
ucięłam sobie z twoimi współlokatorami miłą pogawędkę. Jeden z nich powiedział
mi bardzo ciekawą rzecz.
- To znaczy?
- Czemu zerwałeś z Ewą? To była taka
fajna dziewczyna.
- Przecież nadal jesteśmy razem.
- I dlatego twój kumpel dyplomatycznie
powiedział mi, że umawiasz się z jakąś Zośką i nawet teraz z nią byłeś.
- Jej, Sylka nie trój mi głowy.
- Więc czemu ją zdradzasz? Mam jej
powiedzieć o tobie prawdę?- Sebek ciężko westchnął z irytacji.
- Nie zdradzam, po prostu jesteśmy w
luźnym związku.
- Co to za określenie.- Skomentowała
ironicznie.
- Normalne: to znaczy, że się ze sobą
spotykamy od czasu do czasu gdyby któreś miało ochotę. Ale bez ciągłych
esemesów, telefonów, scen zazdroci…
- I chcesz mi powiedzieć, że Ewa to
akceptuje?
- Wyobraź sobie, że tak. Oboje jesteśmy
młodzi i nie mamy ochotę na żadną stabilizację, ale mimo to czasem fajnie jest
gdzieś wyjść. Ale mamy wolną furtkę.
- Boże, ty mówisz to poważnie?
- Całkowicie.
- To…to…to przechodzi ludzkie pojęcie-
Prawie się zapowietrzyła.- Jak możesz w czymś takim tkwić? Poniżasz nie tylko
siebie, ale i tę dziewczynę.
- Wcale nie. To układ który satysfakcjonuje
obie strony.
- Chyba tylko ty mogłeś coś takiego wymyślić.
- Nie, to dość często praktykowany
układ. Oskar był w taki związku i jakoś nie narzekał.
- Jakoś nigdy o czymś takim nie
słyszałam. To on cię do czegoś takie zachęca?
- Nie, do niczego mnie nie zachęcał.
Poza tym, nie obraź się siostra, ale ciągle zakuwając do egzaminów albo
pracując o niewielu rzeczach jeszcze słyszałaś.
- Przypominam ci, że z nas dwojga to ja
jestem starsza.
- Ale na pewno nie doświadczeniem.-
Odciął się. Sylwia już miała mu posłać jakiś miażdżący komentarz, ale w
ostatniej chwili się powstrzymała. Bo zdała sobie sprawę, że przecież miał
rację.
- Widzę, że i tak nic nie wskóram, bo
dla ciebie ta sytuacja nie jest skandaliczna. Może porozmawiam z Ewą.
- Przestań, tylko się wygłupisz. Ona to
akceptuje.
- Przekonam się.
- Jak chcesz.
- I porozmawiam z Oskarem. Nie ma prawa
namawiać cię do swoich durnych dewiacji seksualnych skoro sam jest taki poryty.
- Wcale nie jest.
- Ośmielam się myśleć inaczej. Myślałam,
że jest w porządku, ale…
- Sylwia, ja już od ponad pięciu lat
jestem dorosły. I nie musisz się wtrącać w moje sprawy. Nie jesteś moją matką.
- Ale siostrą.
- Proszę, nie kłóćmy się w moje
urodziny. Dwudzieste czwarte co chciałbym ci przypomnieć. I daj spokój Oskarowi
czy Ewie. Ona naprawdę to akceptuje.
- W takim razie się na niej zawiodłam.
- To, że nasz związek opiera się na
założeniu że jest tymczasowy nie czyni z niej gorszej czy łatwej. Pamiętaj o
tym.
- Wow, przynajmniej ją szanujesz, to już
coś.
- Tak, szanuję ją. Tak jak wszystkie
kobiety z którymi kiedyś byłem więc tego żądam również od ciebie.
- W każdej innej sprawie jesteś
odpowiedzialny. Czemu nie w tej?- Spytała go jeszcze na koniec, ale Sebastian
jej nie odpowiedział. Czasami siostra bardzo go denerwowała i irytowała tym
całym matkowaniem i traktowaniem jak dziecko. Pomyślał, że chyba brakuje jej
własnego życia uczuciowego więc wciąż truje jemu. Ale nie chciał powiedzieć
tego na głos. Chociaż…może dzięki temu trochę by się na niego obraziła i miałby
przynajmniej miesiąc spokoju. Cieszył się, że przynajmniej już z nią nie
mieszka. Kochał ją i był z nią chyba jeszcze bardziej związany niż z matką ale wiedział też że była akceptowalna tylko w małych dawkach.
Po wizycie u brata Sylwia była bardzo
zirytowana. Wciąż nie mieściło jej się w głowie to czego dowiedziała się o
swoim bracie. Na dodatek przyznał się, że skopiował ten pomysł od Lenarczyka…A
ona już miała o nim tak dobrą opinię; sądziła że dba o Sebastiana, że to między
innymi dzięki niemu ukształtował się jego charakter w ciągu kilku ostatnich
lat, a tu okazuje się że jedyne czego go nauczył to zachowywania pozorów w
sypianiu z wieloma laskami. Czy sam też tak robił? W sumie nie powinno jej to
dziwić, bo przecież nawet podczas ich spotkania na lotnisku przed jego wyjazdem
ją pocałował choć nic do niej nie czuł i nic to nie znaczyło. A skoro
podchodził do tej kwestii tak lekko to pewnie robił to również w stosunku
związków z kobietami. Prawie zazgrzytała ze złości zębami: nic jej nie
obchodziło życie uczuciowe Oskara: on mógł sobie robić co chce, sypiać z dwoma
laskami na raz czy codziennie z inną ale po co wciągał w to jej Sebastiana? Nie
chciała jednak poddać się swojemu nastrojowi i chęci nawsadzania Lenarczykowi.
W tej kwestii jej młodszy brat miał rację: tylko on był odpowiedzialny za swoje
zachowanie. Chociaż gdyby nie dowiedział się o czymś takim to może i by wcale
nie przyszło mu do głowy…Jej, co się dzieje z tymi dzisiejszymi facetami,
pomyślała jeszcze tuż przed zaśnięciem. Luźne związki, dobre sobie.
Za szybko się czyta Twoje opowiadania są rewelacyjne genialne po prostu najlepsze :-)
OdpowiedzUsuń