W ciągu następnego
tygodnia skorzystałam z rady swojej nowej menadżerki, która przygotowała mi
listę aktualnych na aktorskim rynku produkcji w których miałabym szansę na
angaż. Nazywała się Katarzyna Sienkiewicz i wcześniej pracowała już z jakąś
aktorką, ale postanowiła skończyć współpracę gdy tamta wpadła w nałóg
narkotyków i alkoholu.
Szybko ją polubiłam: była tak samo
bezpośrednia jak ja i nie wahała się powiedzieć tego co myśli. Na dodatek
uwielbiała czarny humor, więc szybko też znalazłyśmy wspólny język. (mama nawet
z tego powodu sobie ze mnie żartowała)
W ten sposób w
ciągu następnego miesiąca byłam na trzech castingach z których dwa okazały się
być owocne, a jeden angaż zdecydowałam się przyjąć. (Już za trzy miesiące, na
wiosnę, miały się rozpocząć zdjęcia a potem kręcenie filmu.) Drugiej propozycji
nie przyjęłam gdy tylko zorientowałam się, że scenarzystą miała być Natalia
Milewczyk- ta sama która pisała dialogi do „Zwariowanych lokatorów”. Nie
chodziło nawet tylko o jej dość marne umiejętności pisarskie, bo pomimo faktu
iż jej nie znosiłam, musiałam przyznać że dialogi sitkomu z każdym nowym sezonem
były coraz lepsze. Ale po prostu nie sądziłam bym miała szansę na pogodzenie
się z nią zwłaszcza po tym jak prawie złamałam jej nos. Tym bardziej
utwierdziłam się w tym gdy pomimo wszystko zdecydowałam się iść na casting.
Ironicznie przywitała mnie wówczas pytaniem czy już wyleczyłam swoje złamane
serce po stracie Pawła Fabisiaka a potem stwierdziła, że chyba jestem tu z
powodu kończących się środków na koncie. W końcu służbę już zwolniłam, więc
sama musiałam harować w swoim domu wykorzystując swoją siostrę i byłego faceta
(miała na myśli Bartosza). No i że przestałam się chyba obżerać, bo udało mi
się wrócić do dawnej wagi. Brrr, ta dziewczyna w ciągu pięciu minut tak
podziałała mi na nerwy, że pożałowałam iż kiedykolwiek ją przeprosiłam. Nie
omieszkałam jej tego powiedzieć.
- Wiesz
co Milewczyk? Gdybym mogła cofnąć czas to uderzyłabym w ten twój krzywy nosek
mocniej i ci go z chęcią złamała. Wtedy przynajmniej twoja piekielna twarz
ostrzegałaby przed takim samym piekielnym charakterkiem.
- A ja gdybym mogła to zrobić to nagrałabym ten
moment w którym wypłakujesz się byłemu facetowi na ramieniu mówiąc, że kochasz
innego i poszła z tym do TVN-u. Ale tak musi mi wystarczyć satysfakcja z
obserwowania tego osobiście.
- Co?
- Nawet nie wiesz jak z trudem hamowałam
śmiech słysząc twój zapłakany głosik.
- O czym ty mówisz?- Wciąż nie mogłam
wierzyć w to co sugerowała. Bo to było po prostu nie możliwe. Nikogo nie było
tam poza mną i Bartoszem. Nikogo. Chociaż…
- Jak to o czym? Nie domyślasz się? O
przyjęciu z okazji zakończenia kręcenia szóstego sezonu sitkomu.- A więc
jednak.
- Podsłuchiwałaś moją rozmowę z
Bartoszem?
- Wcale nie; to znaczy początkowo. Też
wyszłam na chwilę na zewnątrz. Musiałam odebrać telefon. Ale zauważyłam moją
drogą Agatkę i chciałam się z nią przywitać. Tylko nie chciała przeszkadzać ci
w dokończeniu twojej rozmowy z Kalinowskim.- Roześmiała się Natalia.
- Jesteś…jesteś po prostu perfidna.- Z
nadmiaru emocji aż zabrakło mi słów.- I zła.
- Ojej, bo jeszcze się popłaczę. Smutek
po odejściu ukochanego sprawił, że nawet nie stać cię na ciętą odzywkę?
- Uważaj Milewczyk, uważaj. Jeśli
tylko…- Chciałam powiedzieć, że jeśli pójdzie z tym do gazet to pożałuje, ale
szybko zrozumiałam, że to bezcelowe. Po pierwsze dlatego, że nie mogłam jej
niczego zrobić i ona o tym wiedziała. W przeciwnym razie mogła w odwecie
oskarżyć mnie za tamtą bójkę i uszkodzenie jej ciała. Po drugie i tak nie
zrobiłaby tego o co proszę; już prędzej roześmiałaby mi się w twarz robiąc na
przekór. Po trzecie (co niejako wynikało z punktu drugiego) tylko podsunęłabym jej pomysł jak się na mnie
zemścić. Bo być może jeszcze nie poszła z tym do gazet nie wiedząc ile może na
tym zarobić.-…a z resztą nieważne.- Mrugnęłam.- Mam gdzieś za kogo mnie masz;
mścij się, kpij, złorzecz… wisi mi to.
- To dobrze, bo już to zrobiłam.-
Roześmiała mi się prosto w twarz, a potem bez słowa wyjaśnienia odeszła. Co to
znaczyło, że już się zemściła?
Po wstępnym szoku postanowiłam się ją zignorować, a potem wyszłam ze studia. Nie miałam zamiaru startować w castingu do serialu z jej udziałem. Jeden angaż na razie mi wystarczy. Poza tym Milewczyk wcale nie miała racji: z reguły byłam dość oszczędna, więc na swoim koncie miałam jeszcze dużą sumę pieniędzy. Nie wspominając również o tym, że ojczym dość rozsądnie lokował moje środki może nie na super zarabiających spekulacjach, ale za to pewnych źródłach. Nie musiałam więc przyjmować wszystkich propozycji jak leci, a już tym bardziej zniżać się do tasiemcowych seriali. Od tego był już tylko krok do jeszcze żałośniejszych reklam. Poza tym dzięki temu nawet mimo września miałam nadal wakacje.
Po wstępnym szoku postanowiłam się ją zignorować, a potem wyszłam ze studia. Nie miałam zamiaru startować w castingu do serialu z jej udziałem. Jeden angaż na razie mi wystarczy. Poza tym Milewczyk wcale nie miała racji: z reguły byłam dość oszczędna, więc na swoim koncie miałam jeszcze dużą sumę pieniędzy. Nie wspominając również o tym, że ojczym dość rozsądnie lokował moje środki może nie na super zarabiających spekulacjach, ale za to pewnych źródłach. Nie musiałam więc przyjmować wszystkich propozycji jak leci, a już tym bardziej zniżać się do tasiemcowych seriali. Od tego był już tylko krok do jeszcze żałośniejszych reklam. Poza tym dzięki temu nawet mimo września miałam nadal wakacje.
Z kolei moja siostra rozpoczęła ambitny
plan, który ja nazywałam żartobliwie kampanią pt. „Agata zapomina o dupku
Fabisiaku”. Polegało to głównie na tym, że Dagmara wielokrotnie wyciągała mnie z domu. Czasami nawet w
tak oczywisty i ostentacyjny sposób jak spotkanie w kawiarni razem z Bartoszem
i jednym z jego kolegów (których przecież dobrze znałam; w końcu przez ponad
półtora roku spotykałam się z Bartkiem, ale ten szczegół najwyraźniej wypadł z
pamięci mojej siostry) próbując mnie swatać. Oczywiście wcale się do tego nie
przyznawała: mówiła, że to Bartek zaprosił swojego znajomego albo że zrobiła to
po to by było do pary i ja nie czułabym się jak piąte koło u wozu. W końcu, po
jakichś dwóch tygodniach przyznała, że to był głupi pomysł. Spróbowała więc
nowego orężu zdając sobie sprawę, że facet nie zawsze musi być najlepszym
sposobem na zapomnienie o innym facecie.
Potrzeba tylko czegoś co zajmie myśli i ciało, a więc nie pozwoli na
wspominanie bolesnych chwil.
Tym razem chciała mnie namówić do udziału
w kampanii społecznej na rzecz chorych na raka dzieci, ale ja uważałam że nie
wypadnę w tym wiarygodnie i raczej nie zachęcę nikogo do pomagania: jeśli już
to zniechęcę. Ona jednak perswadowała, że jestem znaną i lubianą aktorką na
dodatek po ostatnim skandalu bardziej zauważalną więc moja twarz znacznie
wzmocni wiarygodność całego przedsięwzięcia. Nie mając nic do stracenia zgodziłam
się. A potem wzięłam udział w bankiecie na którym zorganizowano kwestę
zbierająca datki dla potrzebujących maluchów, spotkałam się w szpitalu z
dzieciakami rozdając masę autografów i czekolady a także opowiadając o swoim
serialu (Bo okazało się, że nawet dziesięciolatki oglądały „Zwariowanych lokatorów”).
To było totalnie nie w moim stylu, ale powoli zaczynałam rozumieć co Daga widzi
w tych całych wolontariatach i działalnościach charytatywnych. Może i daleko mi
było do świętej i nawet nigdy nie aspirowałam do tej roli, ale na współczucie i
pomoc chore dzieciaki mogły ode mnie liczyć. Naturalnie gazety musiały to
upublicznić: większość z pozytywnym wydźwiękiem. Tylko nieliczne pokusiły się o
złośliwości, że jest to sposób na ukojenie bólu serca po rozstaniu z
Fabisiakiem i świadomością, że mój inny były zaręczył się z moją siostrą. To
spowodowało, że zaczęłam się zastanawiać co pomyśli sobie o tym Paweł: przecież
w przeszłości śmiał się ze mnie gdy rozmawialiśmy o wolontariacie. Mówił, że
nie ma we mnie empatii czy współczucia a wszystko co robię charytatywnie robię
z poczucia obowiązku a nie serca. Czyżby więc czytając gazetę śmiał się z
mojego udawania zarzucając mi świętoszkowatość? A może sądził, że się
zmieniłam, bo tak się chyba stało skoro słowa bezinteresowność można było użyć
w jednym zdaniu z moim imieniem i nazwiskiem. Jej a nawet jeśli to co mnie to
do cholery obchodziło?!
Rzadko jednak o nim myślałam. W natłoku
codziennych zajęć (remontu i gruntownym sprzątaniu domu, działalności
charytatywnej, uczestnictwa w kilku galach i pokazach mody mojej siostry
Dagmary, dłuższych bo dwudniowych odwiedzinach u rodziców, powrotem na czerwony dywan z czym wiązana
była promocja serialu, nowych planach zawodowych i współpracą z menadżerką czy
odbudową przyjaźni z Moniką) zapychałam umysł masą innych rzeczy byleby tylko
być zmęczonym tak by nie móc roztrząsać naszego związku z Pawłem. Nie zastanawiać
się co robi, z kim robi, co o mnie myśli i co ja o nim myślę. Czy przestałam go
kochać, czy go nienawidzę, czy cierpię…Łatwiej było mi na razie być tchórzem i
uciekać myślami gdzie niż stawić czoło sytuacji.
Ale czasami mi się to nie udawało: gdy
jadłam miętową czekoladkę (w przeszłości to przecież on często mi je kupował),
lub natykałam się na nasze wspólne zdjęcie na portalach plotkarskich (po kiego
licho więc na nie wchodziłam), a nawet wtedy gdy oglądałam zwiastun do szóstego
sezonu „Zwariowanych lokatorów”, który zaczął pojawiać się w telewizji jako
reklama. Bo już sam widok twarzy Pawła przywoływał bolesne wspomnienia. A co
dopiero gdybym miała spotkać się z nim na żywo? Czasami chciałam by zamiast za
dwa tygodnie miał wrócić sobie z tego Poznania za dwa lata. Może wtedy
uporałabym się wystarczająco ze swoim beznadziejnym zauroczeniem. Chociaż
przecież tak jak mówił nie łączyły nas już żadne sprawy zawodowe a tym bardziej
uczuciowe. Istniała więc duża możliwość, że przy odrobinie szczęścia uda mi się
go nigdy nie spotkać na żywo.
Tyle, że tak jak to zwykle w takich
sytuacjach bywa los znów spłatał mi figla. Gdy już jako tako doszłam ze sobą do
ładu, do moich drzwi zapukał nie kto inny jak Paweł Fabisiak w swojej skórzanej
kurteczce, bawełnianej koszulce i dość ciasnych dżinsach. Na jego widok nie
mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. Tydzień temu po gruntownym sprawdzenie
systemu antywłamaniowego doszłam do wniosku, że nie potrzebuję ochroniarza, z
czym niestety wiązała się konieczność zwolnienia Piotra Mordki. (Mówię
niestety, bo Monika nadal mimo upływu czasu miała nadzieję, że facet w końcu da
się jej przynajmniej zaprosić na przysłowiową kawę. No i okazał się wcale
wartościowym człowiekiem przez co go szczerze polubiłam.) A on, Paweł, tak po
prostu wparowuje pod moje drzwi wejściowe. Może to z tego powodu pierwsze
pytanie jakie mu zadałam było głupie:
- Jak udało ci się tutaj wejść? Przecież
musiałeś zadzwonić domofonem. Inaczej furtka by się nie otworzyła.
- Przeskoczyłem ją.- Odparł. Spojrzałam
na niego jak na idiotę: moja furtka miała dwa metry; na dodatek zaraz za nią
rósł niewiele mniejszy żywopłot, a nie wielkości jakichś żałosnych pięćdziesiąt
centymetrów tak by dało się go przeskoczyć! Widocznie moja mina musiała wydać
mu się komiczna, bo potem dodał z lekkim rozbawieniem:- Okej, pamiętałem o
ukrytym przejściu w żywopłocie którym mnie kiedyś prowadziłaś gdzie jest
niewielka luka między nim a bramą.
- Ale byłeś wówczas zaślepiony
pieprzowym gazem.
- To akurat widziałem. Mogę wejść?- Mimo,
że o to pytał już przekroczył próg mojego domu.
- Nie. Chyba nie mamy zbyt wielu tematów
do rozmowy. – Zauważyłam sucho nie wiadomo po co. Minęło półtora miesiąca a on
co? Przychodzi sobie a raczej włamuje się do mojego domu jak gdyby nigdy nic? A
co jeśli widzieli go reporterzy, jeśli znów zrobią z tego nie wiadomo co
rozdmuchując całą sprawę do rozmiarów romansu? I co jeśli o to mu właśnie
chodzi? By uciec przed natłokiem pytań bez odpowiedzi dodałam już twardo:- I
dlaczego w ogóle nie jesteś jeszcze w Poznaniu? Czy zdjęcia nie miały być
kręcone jeszcze przez dwa czy trzy tygodnie?
- Tak, ale z powodu wypadku na planie
trzeba było je wstrzymać.
- Coś poważnego?
- Nie, jakieś zwichnięcie u jednego z
kaskaderów. Przeszarżował i naciągnął ścięgno.
A potem już dość łatwo o kontuzję. Tyle, że to on dublował sceny z
policjantem który jest główną postacią więc na razie reżyser zarządził przerwę.
- Wyjaśnił mi. Gdy to zrobił zamilkł, bo ja czekałam aż w końcu zdradzi mi cel
swojego wtargnięcia. Starałam się przy tym na niego nie patrzeć: nie
uświadamiać sobie jak wielokrotnie wplatałam dłonie w te ciemne pasma włosów,
jak całowałam te ładnie wykrojone usta, jak tuliłam się do twardej jak stal
piersi…Jej, znów okazywałam się być żałosna. Nie kocha cię i na dodatek obsmarował
w prasie Liszka, powiedziałam sobie. Nie, wróć. Jaka Liszka? Przecież tylko on
mnie tak nazywał. A o wszystkim co wiązało się z Fabisiakiem chciałam
zapomnieć.
- Czego chcesz?- Wyrzuciłam z siebie w
końcu zła za to, że on nadal tak na mnie działa. A teraz na dodatek urządza
sobie jakieś towarzyskie odwiedziny. Mój gniewny ton tylko go rozbawił.
- Nawet się ze mną nie przywitasz tylko
od razu tak bezpardonowo pytasz o cel wizyty? Szmat czasu się nie widzieliśmy.
- I wolałabym żeby tak pozostało.
- Ja wręcz przeciwnie. Nudziło mi się
bez ciebie. Tak w ogóle to świetnie wyglądasz.- Wiedziałam, że ze mnie żartuje,
bo miałam na sobie stary T-shirt i luźne
spodnie odpowiednie do pucowania auta (co właśnie skończyłam robić) ale na
pewno nie eleganckie czy ładne, więc nie mogłam też tak wyglądać. Może nawet na
dodatek te ciuszki były teraz trochę brudne.- Co jest: to już nawet nie
podziękujesz mi za komplement?
- Nie.- Odpowiedziałam mu lakonicznie.
Potem sugestywnie spojrzałam na drzwi.
- Chyba mnie nie cierpisz, co?
- Bystrzak z ciebie.
- Daj spokój, gniewasz się jeszcze o ten
artykuł w prasie? Już to sprostowałem.
- Wielkie dzięki. Może ja też powiem
gazetom, że masz nieślubne dziecko z jakąś grecką prostytutką, cierpisz na
białaczkę i wydałeś książkę na temat pornografii. No i że seks z tobą był tak
nudny, że czasami zasypiałam. A potem to wszystko sprostuje. Będzie w porządku?
- Możesz mi wyjaśnić czemu ta
prostytutka miałaby być grecka? Są jakieś bardziej luksusowe czy jak?
- Bo tak mi przyszło do głowy.- Prawie
odwarknęłam bo jego iskrzące rozbawieniem oczy wyprowadziły mnie z równowagi.
Ja cierpiałam katusze, a jego to wszystko śmieszyło.- Rozumiem, że cała ta
sytuacja która stała się moim udziałem cię bawi, ale mnie nie.
- Zapewniam cię, że mnie to nie bawi.
- Więc przestań ze mnie kpić rozmawiając
w ten infantylny sposób.
- Jej, odkąd zrobiłaś się taka kwaśna i
niemiła?
- Zawsze taka byłam.
- No tak, może i masz rację. Tyle, że ja
potrafiłem okiełznać twój charakterek.- Nawiązanie do naszego sypiania ze sobą
(bo związkiem chyba nie można było tego nazwać) podziałało na mnie jak czerwona
płachta na byka. W jednej chwili przypomniałam sobie o wszystkim co mi zrobił
ten facet. I co nadal robił powodując, że moje ginące uczucie do niego zaczynało
odżywać.
- Uważaj, bo gdy ja sobie przypomnę sobie
pewien szczegół o tobie może nie być tak miło. Za tamten artykuł należy ci się
chociaż siarczysty policzek. Najlepiej z obu stron.- W końcu udało mi się
sprawić, że jego kpiący uśmieszek zniknął.
- Aż tak bardzo cię to zraniło?- Spytał.
Miałam szczerą ochotę skłamać mówiąc, że mam to gdzieś, ale jakaś część mnie
ostro zaprotestowała. Niech wie, że mam go za dupka i śmiecia za to co zrobił.
- Żebyś wiedział. Ceniłam sobie i nadal
cenię swoją prywatność tak bardzo jak ty. I zabolało mnie to co przeczytałam o
sobie w gazecie. Może to co nas łączyło nie było dla ciebie ważne, ale mimo to
sądziłam że warte jest chociaż szacunku. Ja nie zrobiłabym ci takiego świństwa.
Nigdy.- Dodałam czując jak z emocji drży mi głos. Zamierzałam jeszcze dodać, że
teraz może sobie stąd iść, ale nie zrobiłam tego, bo Paweł podszedł do mnie
dość blisko sprawiając, że nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- To znaczy, że nie powiedziałaś mediom prawdy
o moich rodzicach ani nie masz zamiaru tego zrobić?
- Tak, nie powiedziałam im.- Odparłam z
goryczą. Bo okazało się, że tylko to się dla niego liczyło. Po prostu chciał
wiedzieć czy jednak mi się nie odwidzi i w przyszłości nie zniszczę jego
kariery przypadkowo poznanym sekretem rodzinnym dotyczącej jego biologicznych rodziców. I to był jedyny powód jego wizyty.
Śmieszne (a może raczej
żałosne?) było to, że z chwilą gdy go ujrzałam stojącego pod moimi drzwiami
miałam jeszcze nadzieję, że ta rozłąka między nami dobrze mu zrobiła. Że
zrozumiał, iż jestem dla niego kimś więcej jak lalką do łóżka, że łączy nas coś silniejszego niż seks i fizyczny pociąg. Bo moja głupia podświadomość wciąż łudziła
się nie mogąc zrezygnować ze szczęśliwego happy endu. Może powinnam przerzucić
się tylko na grę w melodramatach? One szybko wybiłyby mi z głowy romantyczne
bzdury i pozytywne zakończenia. Bo w prawdziwym życiu tak nie jest. Nikt nie
pozwala ci dublować sceny ani się do niej mentalnie przygotować. Nikt nie mówi „cięcie” w
chwili gdy rozpada ci się świat. Nie ma przyspieszenia złych momentów ani
rozciągania tych dobrych. Rozpatrując to w takich kategoriach już bliżej życiu do teatru: choć nawet wtedy aktor
może się przygotować do występu i wie kogo oraz jak ma grać; ludzie niestety
nie mają pojęcia co zgotuje im los za godzinę a co dopiero mówiąc jutro, za
miesiąc czy za rok. Można więc powiedzieć, że sami są sobie aktorami w nieznanych sobie sztukach, zmuszeni pracować z nieznanymi sobie innymi aktorami; na dodatek całkiem spontanicznie.
Te szybkie, trochę filozoficzne
przemyślenia wprawiły mnie w nieco melancholijny nastrój, co niewątpliwie było
dobre. Wszystko było lepsze od cierpienia i poczucia zdrady. No i dzięki temu szybko
zebrałam się w sobie mogąc powiedzieć z dużą dozą obojętności:- Możesz być
spokojny, Paweł. Nigdy nie zdradzę twojej tajemnicy.- Poinformowałam go chłodno.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem taką suką jak ty.
- Nazywasz mnie suką?
- Nie. Ale jesteś jej męskim
odpowiednikiem.
- Więc…psem?
- Przestań. Przecież wiesz o co mi
chodziło.- Z każdą upływającą sekundą wkurzał mnie coraz bardziej. A jeszcze
przed chwilą czułam melancholijną obojętność. Widzicie jak ten facet na mnie
działa? Z jednej emocji w drugą; ze skrajności w skrajność. Przy nim mogę
zwariować zastanawiając się czy to ja plotę głupoty, czy Fabisiak. Przecież on świętego doprowadziłby do szewskiej pasji. A że mi do świętej było raczej daleko, to miał bardzo ułatwione zadanie. - Musisz kpić ze wszystkiego i
wszystkich?- Spytałam go wkurzona.- I jeszcze uważasz to za niezwykle zabawne
choć w rzeczywistości to zwykłe apogeum płytkości i infantylności?
- Nie bardzo.- Odparł mi, ale wciąż ze
śmiechem. Potem dodał chyba tylko po to by mnie do reszty wnerwić:- Brakowało
mi ciebie i twojego ciętego języczka.
- Brakowało ci?- Po raz trzeci w ciągu ostatnich
dwóch minut sprawił, że mój nastrój się zmienił. Teraz w pełne niedowierzania
zaciekawienie.- Brakowało ci?- Powtórzyłam znów jak głupia gdy podszedł do mnie
jeszcze bliżej. Tak, że prawie stykaliśmy się ciałami.
- Tak.- Spojrzał mi w oczy.- A tobie
mnie?
- Nie.- Skłamałam na moment odzyskując
rezon i odwracając głowę w bok. Ale on mi na to nie pozwolił, bo zanim zadał
następne pytanie uniósł dłoń i dotykając lekko mojego podbródka skierował moją
twarz ku swojej.
- Nawet troszeczkę?
- Ani trochę.- Skłamałam. A potem
poczułam jak jego wzrok mnie hipnotyzuje, tak jak te usta od których nie mogłam
oderwać wzroku, a które wciąż się do mnie zbliżały jakby w zwolnionym tempie.
W końcu Paweł mnie pocałował.
Pocałował.
Nie tak jak zawsze, ale równie gorąco i
z pasją. Nie było w tym żadnej agresji, żadnej walki o przewagę i dominację,
żadnej nieposkromionej żądzy. Tylko pożądanie, namiętność, ale też jakaś
łagodniejsza nutka…czułości? Nie mogłam oprzeć się tej mieszance, chociaż
musiałam. A zaraz potem byłam na siebie zła za to, że nie odsunęłam się od
niego od razu. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę co chodzi mu po głowie.
I jaki to może mieć charakter. Nietrwały.- Przestań.- Poprosiłam gdy odsunął
się ode mnie by zaczerpnąć oddechu.- Przestań już.- Powtórzyłam dużo bardziej
stanowczo na nowo próbując wzbudzić w sobie
złość na niego. Niestety bezskutecznie. Już sama świadomość, że jego
ciało niemal ociera się o moje a już na pewno fakt, iż czuję jego ciepło
sprawiała że miałam ochotę na więcej rozpływając się pod wpływem jego
spojrzenia.
- Przecież tego chcesz. Poza tym Pan
Idealny nie może być twój, bo z tego co wiem Dagmara mu wybaczyła. Możemy więc
miło spędzić czas; tak jak kiedyś, pamiętasz?
- Nie.- Odepchnęłam go wzbudzając w
sobie siłę. Ale stało się to właściwie przypadkiem, bo jego słowa były dla mnie
jak policzek, a nazwanie Bartosza Panem Idealnym przypomnieniem tego jak
zdradził mnie przed prasą. W końcu to on nazywał tak Kalinowskiego. I użył tego
zwrotu w artykule prasowym. A teraz jeszcze sądzi, że po tym wszystkim co mi
zrobił po prostu pójdę z nim do łóżka? Serio? Faceci naprawdę potrafią mieć
nieraz niezły tupet.- Co chcesz tym osiągnąć? Uważasz, że seksem przekonasz
mnie do zmiany zdania? Do tego bym na ciebie nie doniosła, bym nie powiedziała
gazetom prawdy? Przecież już powiedziałam ci, że nie zamierzam tego zrobić. Skoro
nie zrobiłam tego do tej pory, nie pokuszę się i teraz. I wcale nie ze strachu,
że możesz ponownie zdradzić dziennikarzowi jakieś intymne szczegóły z mojego
życia. A, właśnie.- Podchwyciłam.- Może więc
masz zamiar uzyskać inną informację, którą będziesz mógł zdradzić mediom? Dużo
ciekawszą bo tamte nie są jak na twój gust wystarczająco pikantne i
skandaliczne? Szukasz czegoś choć w połowie podobnego do zdjęć tamtego reżysera
z kochanką gdy nago leżeli w łóżku co?- Wylałam z siebie potok słów i
retorycznych pytań które on skwitował tylko dwoma słowami:
- Pleciesz bzdury.
- Więc dlaczego?
- Doskonale wiesz o co mi chodzi. Nie
chce od ciebie żadnych informacji.
- Akurat. Ty zawsze czegoś chcesz.
- Może więc robię to z takiego samego
powodu z jakiego ty pragniesz mnie?- Z
tego samego powodu? Czyli z miłości? Gdyby znał prawdę nie byłoby mu do
śmiechu. Uświadomiwszy to sobie prawie parsknęłam gdy odpowiadałam:
- Nie sądzę. Puść mnie.
- Może nigdy się już nie spotkamy.-
Kusił.- Wyjeżdżam z powrotem na plan zdjęciowy pojutrze z samego rana na
pozostałe trzy tygodnie do Poznania. A może nawet i na dłużej. Nie chcesz
wykorzystać okazji?
- Ależ masz tupet. Jasne, że nie. Nie
jestem jakąś twoją call girl.
- Ale ja chcę.- Jednym ruchem zerwał ze
mnie czapeczkę z daszkiem (jak wspominałam, wcześniej myłam na dworze swoje
auto i uznałam, że w ten sposób uniknę ubrudzenia głowy pianą). Dlatego teraz moje
własne włosy opadły mi na ramiona.
- Puść mnie.- Poprosiłam zaraz po tym
jak Fabisiak pocałował mnie po raz drugi. Bo całą sobą czułam, że mój opór
zaczyna słabnąć. Ale jak mogło być inaczej skoro jego pocałunki zawsze
sprawiały, że zapominałam o całym świecie, a więc o bolesnych słowach, artykule
prasowym czy nieodwzajemnieniu moich uczuć? Łatwo było go nienawidzić z dala,
gdy mogłam roztrząsać to jak haniebnie potraktował mnie w przeszłości, jak
przedmiotowo traktował. Ale nie wtedy gdy wyznawał że za mną tęskni i chce iść
do łóżka przyciągając do swego umięśnionego ciała; gdy pochłaniał mój oddech
swoimi pocałunkami. - Nie komplikuj wszystkiego jeszcze bardziej.
- Ale ja lubię komplikacje.
- Więc idź do tej swojej producentki.
Albo żony tamtego reżysera…jak jej tam Barbary? Chociaż nie, ostatnio była
chyba Renatka Zagadka co?- Na moment zamarł. A potem spojrzał mi prosto w oczy
z wymownym uśmieszkiem.
- Zazdrosna?
- Raczej zniesmaczona. Kiedyś mówiłeś,
że nie masz problemów z oddzieleniem każdej idiotki z którą sypiasz, ale
mimo to dla mnie już przesada.
- W przeszłości mówiłem różne głupoty.
Poza tym Mariola ani żadna z kobiet które wymieniłaś nie jest moją kochanką.
Żyłem w absolutnym celibacie po naszym rozstaniu.- Nie wiedząc czy mówi prawdę
czy żartuje starałam się zignorować jego ostatnie stwierdzenie. Dlatego
ironicznie spytałam:
- Tak ma na imię tamta producentka? Mariola?
Nie wiedziałam.
- Tak, tak ma na imię. Ale jak mówiłem
nic mnie z nią nie łączy.
- Mam to gdzieś.- Odpowiedziałam widząc jakim
wzrokiem patrzy na moje usta. Dlatego znów próbowałam uwolnić dłonie z jego
uścisku. Bezskutecznie. Gniewnie zacisnęłam wargi. Już sama nie wiedziałam czego
chcę: w jednej chwili się mu poddawałam, w innej chciałam zabić a w jeszcze innej
obrzucić stosem obelg. Teraz jednak chwilowo przeważała złość. - I zdaje mi
się, że już kiedyś wyjaśniłam ci co sądzę o twojej pożal się Boże dominacji.-
Dodałam prawie się z nim szamocząc.
- A jednak zawsze była w stu procentach
skuteczna, pamiętasz?
- Więc teraz nie będzie.
- Chyba jednak tak. Muszę dbać o
statystyki.
- Uważaj, bo potraktuję cię gazem
pieprzowym tak jak ostatnio.
- Najpierw musiałabyś go mieć.- Gdy to
mówił ja po raz kolejny próbowałam uwolnić nadgarstki. W końcu dałam za wygraną
patrząc na niego z mieszaniną wściekłości i pogardy. A przynajmniej tak mi się
zdawało, bo w tej chwili właśnie te emocje we mnie przeważały.
- Jesteś podły. Czemu mi to robisz?
Czemu mnie tak upokarzasz?
- Spanie ze mną to dla ciebie aż takie
upokorzenie?
- Teraz tak.
- Co znaczy teraz tak?
- To co słyszałeś. Puść.
- Nie mogę.
- Puszczaj mnie. Proszę.- Dodałam cicho.
Niejako czułam jak moje wewnętrzne mury się rozpadają, jak bardzo chciałabym
pójść z nim do łóżka byleby tylko choć przez chwilę przedłużyć jego obecność w
swoim życiu. Ale z drugiej strony wiedziałam, że to bez sensu. Bo jak długo
mogłam to jeszcze ciągnąć: tydzień, miesiąc, kilka miesięcy? A co jeśli on
znudzi się mną szybciej? W sumie konsekwencje i tak będą takie same: zostanę z
jeszcze bardziej poharatanym sercem niż teraz.
Dlaczego więc mi to robił? Nie byłam najpiękniejszą,
najbardziej pożądaną kobietą świata ani tym bardziej demonem seksu. Byłam pewna, że
nawet Renata albo nawet ta żona reżysera i jego była kochanka, tamta sześćdziesięciolatka
zaspokoiłyby go dużo lepiej. Ja w większości przypadkach gdy byliśmy ze sobą w
łóżku dbałam tylko o własną przyjemność a nie a to by jemu było dobrze. Na tym
właśnie polegał związek z kochankiem: gdybym spotykała się z Pawłem na poważnie,
starałabym się go zadowolić nawet kosztem siebie. Dzięki temu, że nasz układ
nim nie był przynosił mi dużo satysfakcji. Co jednak nie znaczyło, że teraz mam
zamiar go powtarzać. Nie, gdy moje uczucia się tak diametralnie zmieniły. A on
tylko traktował mnie jak zabawkę do łóżka.- Daj mi już spokój!- Krzyknęłam na
niego w końcu. Zaczęłam żałować, że nie mam już żadnej służby, która mogłaby mi
pomóc się go pozbyć. Oczywiście wiedziałam, że mnie nie zgwałci. Bo to wcale
nie będzie potrzebne.
- Nie mogę.- Powtórzył.- Obiecuję , że
sprawię, iż zapomnisz o Panu Idealnym. Że zatęsknisz za mną i moim dotykiem.
- Co? Już dawno o nim zapomniałam, ile
razy mam ci to powtarzać?
- Więc nie rozumiem w czym problem.
Oboje jesteśmy wolni. I pragniemy siebie. Nie wiem po co udawać że jest
inaczej.
- Ale ja nie chcę od ciebie seksu. Chcę…chcę
czegoś innego.
- Czego?
- Czegoś czego nie możesz mi dać.
- To znaczy? Tego, że nie jestem
Bartoszem? Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało ze mną sypiać.
- Bartek, Bartek, Bartek. Mam gdzieś Bartka!
I to samo powiedziałam prasie w konferencji prasowej prawie dwa miesiące temu.
Zaakceptowałam go w roli narzeczonego mojej siostry i jesteśmy z tego
zadowoleni.
- Tak, to było bardzo taktowne.
Zwłaszcza to zdanie o tym, że jesteście teraz przyjaciółmi. Niezła bajeczka.
Pamiętam jak się z tego śmiałem widząc cię w telewizji. Powiedz mi: teraz
przyprawiacie rogi swojej siostrzyczce?
- To nie żadna bajka. I wcale nie
przyprawiam rogów Dagmarze, jak śmiesz coś takiego w ogóle insynuować?!-
Odpowiedziałam nie rozumiejąc jak w ogóle mógł coś takiego pomyśleć a co
dopiero powiedzieć. Sądził wszystkich swoją miarą czy co? I tak w ogóle to
czemu aż tak bardzo to drąży?! Serio sądzi, że jestem zakochana w Bartoszu? No
cóż, powinnam więc się z tego cieszyć. Skoro tak to nie ma pojęcia o moich
prawdziwych uczuciach. Tyle, że z jakiegoś nieokreślonego powodu jego słowa
wydawały mi się badawcze jakby chciał sprawdzić czy mówię prawdę. Nie
potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć dlaczego. Gdyby to nie był Paweł uznałabym,
że jest o mnie zazdrosny, ale tak? Cholera, tyle pytań a zero odpowiedzi.
- Nie kłóćmy się o to marnując czas.-
Przerwał moje absurdalne kontemplacje.- Nie bój się: dzięki mnie zapomnisz o
nim i o całym świecie.
- Nie potrzebuje o niczym zapominać,
dotarło? A jeśli już to o tobie.- Nie wiem czy to ostatnie zdanie wyrzuciłam z
siebie pod wpływem złości czy raczej świadomości, że nie dam rady mu się dłużej
opierać.
- Jak to o mnie?
- Nie domyśliłeś się jeszcze?- Zdecydowałam
się grać w otwarte karty.- Kiedyś nawet to powiedziałeś: że słyszę już dźwięk
kościelnych dzwonów.
- Co?- W końcu mnie puścił, a ja byłam
wolna. Szkoda tylko, że takim kosztem.
- A więc nareszcie załapałeś. – Siliłam
się na beztroski ton poprawiając roztrzepane włosy.- Zakochałam się w tobie. Żałosne
co? Spotyka cię to pewnie cały czas. Ale bez obaw, przejdzie mi. Nie zamierzam
cię prześladować czy też błagać o odwzajemnienie tych chorych uczuć. I
doskonale zdaję sobie sprawę, że zapewne nie ja pierwsza i nie ostatnia: w
końcu my kobiety już tak mamy, że na okrągło zakochujemy się w nieodpowiednich
facetach którzy…a zresztą nieważne; nie będę cię zanudzać. Aha i jeśli chcesz,
to możesz nawet podzielić się z tym prasą. Masz na to moje błogosławieństwo. Teraz
mam to już gdzieś. I o dziwo naprawdę.- Pomimo beztroskich słów wewnątrz siebie
daleka byłam od tego uczucia. Coś w środku skręcało mnie z bólu i konieczności
poniżenia się. I przede wszystkim jego reakcji na to: dobrze maskowanym
współczuciu pomieszanym z litością. O tak, po czymś takim już nigdy nie będzie
chciał się ze mną zobaczyć.
- Ale przecież mówiłaś, że mnie nie
znosisz. Przecież na tamtej gali całowałaś się z Kalinowskim.
- Z nikim się nie całowałam. Przecież na
konferencji prasowej zarówno ja jak i Bartosz podkreślaliśmy, że to był tylko
uścisk przyjacielski, który przypieczętowywał nasze pojednanie. Poza tym nie
rozumiem po co to teraz wywlekasz, skoro to nie ma żadnego znaczenia.
- Dla mnie ma. Sądzisz, że jak się wtedy
czułem widząc was razem? A potem gdy gazety zaczęły zadawać mi pytania o wasz
odnowiony romans?
- Przykro mi, że wyszedłeś na ofiarę.
- Serio myślisz, że to dlatego byłem
zły?
- Nie wiem. Wiem tylko, że chcę o tym
wszystkim zapomnieć i zacząć od nowa. Zacznę więc od wyrzucenia cię stąd.
- Nie możesz, musimy dokończyć tę
rozmowę. Chcę wiedzieć co miałaś na myśli wcześniej.
- Już nic, powiedziałam ci.
- Powiedziałaś, że nie chcesz ode mnie
łóżka tylko czegoś innego. Więc czego?
- Naprawdę musisz mnie tak upokarzać?
- Po prostu chcę wiedzieć.
- Proszę bardzo: chciałeś wiedzieć czego
chcę?- Wypaliłam.- A więc chcę prawdziwego związku. Chcę szacunku, zaufania, miłości,
oddania. Chcę mieć rodzinę, w przyszłości dziecko, może nawet dwójkę…I chcę
stabilizacji której ty nie możesz mi dać. Więc nie chcę marnować swojego czasu
na związek bez zobowiązań. Owszem: przyznaję wciąż cię pragnę i z chęcią nie
kończyłabym naszego romansu, ale to po prostu nierozsądne. Bo ty wciąż jesteś
niedojrzałych chłopcem który na samą myśl o słowie związek pierzcha daleko
stąd. A ja jak zapewne doskonale o tym wiesz, nie jestem już beztroską
nastolatką tylko dojrzałą kobietą, która zbliża się do trzydziestki. I chcę
kogoś na kim można polegać a nie pobawić się na imprezie i w łóżku. Kogoś, kto
będzie na mnie czekał wieczorem z ciepłym uśmiechem i pocałunkiem wyrażającym
czułość, a nie rzucał się byleby tylko jak najszybciej zaciągnąć do łóżka, a
potem wracał do siebie gdy już mnie nie potrzebował. Kogoś komu będę mogła zaufać i
zawierzyć całą siebie nie bojąc się, że moje uczucia czy ich wyrażanie go
wystraszą…- Swoją przemowę wypowiedziałam na jednym tchu praktycznie wypluwając
z siebie poszczególne słowa i nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo są w
tej chwili dla mnie poniżające. Ale widok miny Pawła dobitnie mi to uświadomił.
Zaskoczenie.
Zniesmaczenie.
Litość.
Współczucie.
Niechęć…nie miałam pojęcia
która z tych emocji przeważa teraz na jego twarzy. Dlatego choć z wielkim
trudem uniosłam brodę do góry jakby przygotowując się do przyjęcia ciosu. Potem
zakończyłam hardo:- A teraz proszę bardzo, śmiej się.
OOO w końcu <3 brakowało mi już Fabisiaka. Mam nadzieję, że zniesmaczenie na jego twarzy to tylko zła interpretacja Liszki. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :< Nienawidzę jak kończysz w takich momentach. Postaram się częściej komentować, to na pewno duża mobilizacja. Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuńJAK MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE??? CZY TY MASZ SERCE?? Oczywiście żartuję, ale proszę nie rób tego za często!patrzyłam tylko z bijącym sercem jak suwak coraz bliżej dołu ekranu się zbliża a tu takie urwanie :(((( Pięknie piszesz! To opowiadanie jest jedne z najlepszych! F.
OdpowiedzUsuńWiem, że moment nie najlepszy, ale wolałam urwać w takiej chwili niż później w trakcie dalszej rozmowy między Agatą a Pawłem. Jak napiszę następny rozdział domyślisz się dlaczego.
UsuńPozdrawia autorka bez serca :-)
To musisz jeszcze dzisiaj dodać :-)
UsuńGdybym nie miała w czwartek kolokwium to pewnie by mi się udało a tak...Wolę nie pisać późnym wieczorem jak jestem zmęczona bo piszę byle jak. Naprawde staram sie robić to jak najczęściej ale niestety ciężko teraz znaleźć troche czasu.
UsuńTo może dziś troszkę wcześniej niż wieczorkiem bo ciekawość zżera od środka :D
UsuńPozdrawia nieciecierpliwy czytelnik
Genialne
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie...inne też :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetna część! Mam tylko nadzieje ze nie zbliżamy się już do końca :( Daria :*
OdpowiedzUsuńAleż odwaga i szczerość, i mina Pawła, juz to widzę w swojej wyobraźni....
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział, ale zakończyć w takim momencie, toz to zbrodnia :)
Pozdrawiam
Ania
Jejku. Ciągle mnie zaskakujesz. Ciekawe co zrobi Paweł. Po kolokwium pewnie coś wstawisz a może jeszcze przed. Będę czekać (pewnie tak jak inni) z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPS.Tą część czytałam trzy razy :)
Pozdrawiam,
Justyna
Kiedy kolejny? :)
OdpowiedzUsuńCiekawość mnie zje. Jesteś okrutna...
OdpowiedzUsuńJesteśmy już zjedzeni :,)
UsuńŻyjemy nadzieją :)
UsuńNadzieja umiera ostatnia :,)
UsuńKolokwium jutro. Pewnie jutro coś będzie.
UsuńJa cie ja to bym dziś łyknęła xd
UsuńNastępny prosimy :*
OdpowiedzUsuńJeju dodawaj szybko ten rozdział ! Zobaczyłam go wtedy kiedy dodałaś ale nie miałam jak przeczytać bo bylam u przyjaciółki na noc i przeczytałam tylko komentarze i zastanawiałam się co ty takiego wymyśliłaś noi rozdział przeczytałam dopiero jakieś 24h potem ale i tak bylam za bardzo zmęczona żeby pisać komentarz więc robię to dopiero teraz . Jeju w takim momencie przerwać po prostu ... Mam nadzieję , że Paweł odwzajemni jej uczucia i będą tworzyć super parę . A Paweł musi coś do niej czuć skoro był wkurzony nie dlatego że został ofiarą . Czekam z niecierpliwością na nowy , oby dziś ! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCzy dziś coś będzie jeszcze ulubiona autorko? :D
OdpowiedzUsuń