NA SPECJALNE ŻYCZENIE JEDNEJ Z CZYTELNICZEK WSTAWIAM TROCHĘ WCZEŚNIEJ CHOĆ CZĘŚĆ BĘDZIE KRÓTSZA NIŻ POPRZEDNIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE JEDNAK SIĘ SPODOBA.
POZDRAWIAM, :)
Kilka minut po wyjściu Tomasza w kuchni pojawiła się
Paulina. Przez chwilę nie odezwała się ani słowem.
– Wszystko
w porządku?- Spytała niepewnie.
– A jak
myślisz?- Odparłam z kpiną w głosie. Moje życie miało się lada chwila zamienić
w gruzy, a ona pyta czy wszystko dobrze?- Dlaczego go tu wpuściłaś?
– Nie
wiedziałam, że miałam tego nie robić.- Odpowiedziała z rozbrajającą logiką,
której chyba nauczyła się od Tomka. Tak czy owak nie mogłam się do niej
przyczepić.
– A więc
teraz już wiesz.- Po raz ostatni wciągnęłam głęboko powietrze. Potem wróciłam
do ubijania masy na bezy.
– Słyszałam
to co mówił. Przepraszam, nie powinnam, ale.. Usłyszałam, że wy jesteście
małżeństwem.- Nie skomentowałam tego w żaden sposób.- Dasz sobie radę?-
Odezwała się znowu biorąc opakowanie cukru z kredensu najwyraźniej zdając sobie sprawę z tego, że
nie mam ochoty na rozmowę.
– Tak,
naprawdę nic mi nie jest. Wracaj na salę.
– Przepraszam,
ja naprawdę nie wiedziałam.
– Paulina,
w porządku. Serio. Nie pobił mnie ani nie zgwałcił. Po prostu się pokłóciliśmy.
Tyle.- Nie chciałam być cyniczna i nigdy nie sądziłam nawet, że taka jestem ale
najwyraźniej tak było. Albo stałam się taka za sprawą Tomasza.
– Dobrze,
pogadamy po pracy.- Widziałam, że odchodzi niechętnie. Mnie to jednak cieszyło.
Miałam ochotę zostać sama by zastanowić się nad wszystkim.
Czułam
się dziwnie. Tak, to jedno słowo doskonale opisywało stan mojego ducha. Bo
pomimo wszystko cała sytuacja miała w sobie pewną dozę absurdu, która
sprawiała,
iż
wydawała mi się nierzeczywista. Przecież to się nie
zdarzało. W prawdziwym życiu ludzie brali ślub z miłości, która ewentualnie
wygasając po kilku latach kończyła się rozwodem. Nie żenili się po to by zdobyć
majątek (a przynajmniej nie w czasach współczesnych) ani nie nienawidzili
swojej partnerki. Nie grozili jej ani nie przerażali; a posłuszeństwo wymuszali
łagodnością a nie szantażem. Nie, wciąż nie mogłam uwierzyć, że ta pełna jadu i
zaciętej niechęci rozmowa jaką odbyłam z Tomaszem kiedykolwiek się wydarzyła.
Przecież nie mogłam się tak do niego pomylić! A on nie mógł aż tak
udawać. Nikt nie umie grać zakochanego przez cały czas w ciągu trzech miesięcy.
Udawać błysku w oczach na czyjś widok, posyłać powłóczystych spojrzeń, wyznawać
miłości. To nie mogła być prawda. To nie mógł być mój Tomek. Tyle, że...to był
on. Nie żaden jego cudownie odnaleziony brat bliźniak, oszust po wielu
operacjach plastycznych czy kosmita który na Ziemi przyjął jego postać. To był
pierworodny syn Władysława Kamińskiego za którego wyszłam za mąż, a który
jeszcze w tym samym dniu stracił pamięć. I do tej pory jej nie odzyskał.
Nie, na
razie nie powinnam o tym myśleć. Niczym Scarlett O' Hara postanowiłam zrobić to
jutro, bo głowa i tak pękała mi od natłoku myśli. Przypomniałam sobie swoje
uczucie odprężenia które mną owładnęło z chwilą podpisania dokumentów
rozwodowych. A teraz wszystko zamieniło się w proch zmieniając kierunek o sto
osiemdziesiąt stopni. No cóż, chyba właśnie ponosiłam karę za swoją
lekkomyślność i spontaniczność.
Praca
pomogła mi się odprężyć i jako tako funkcjonować. Dodatkowo zadzwoniłam do taty
odwołując swój przyjazd do domu, który wstępnie zaplanowałam na najbliższy
weekend. W tej sytuacji nie mogłam tego zrobić, bo musiałam najpierw rozwiązać
sytuację ze swoim mężem. Boże, nigdy nie sądziłam, że w wielu dwudziestu
sześciu lat wezmę ślub, który nie przetrwa nawet roku. Bo pomimo gróźb Tomasza
nie wątpiłam w to, że rozwód jest tylko kwestią czasu. To oczywiste, że tak jak
i ja chciał uwolnić się ode mnie jak najszybciej co odkryłam chłodnym
analitycznym umysłem analizując wszystko dokładnie. Przecież cały świat towarzyski
dowiedziałby się o jego ślubie z nikomu nieznaną dziewczyną. Pamiętałam jak
Agnieszka opowiadała mi własne początki i ciągłe rozmowy ludzi gdy wzięła
pospieszny ślub z Krzyśkiem. Niektórzy plotkowali, że to z powodu ciąży,
kobiety otwarcie podobno pytały ją w jaki sposób taka gąska jak ona go
usidliła. Tak, Tomek nie zniesie tej atmosfery skandalu. Zwłaszcza, że w
przeciwieństwie do swojego młodszego brata, nie kocha swojej żony czyli mnie. Tyle,
że zanim to zrobi będzie chciał się na mnie zemścić, ale w końcu na jak długo? Prędzej czy później to mu się znudzi i zrozumie, że nasza sytuacja stworzy wiele problemów również dla niego. Tak
uspokojona, zasnęłam.
Zgodnie
z obietnicą (a może powinnam raczej napisać: groźbą?) Tomek zjawił się w
„Słodkim świecie” następnego wieczoru. Przywitał się szybko z Paulą, którą jak
cała rodzina Kamińskich dobrze znał, a gdy wyszła (przedtem szukając w moich
oczach przyzwolenia, którego udzieliłam jej w ten sam niewerbalny sposób)
zostaliśmy sami. Aby uniknąć nieprzyjemnego przedłużania zaczęłam:
– Mam
mało czasu, bo muszę wykonać jeszcze inwentaryzację. Dlatego od razu chciałabym
przejść do meritum sprawy.
– Ależ
proszę bardzo.- Niemal skłonił mi się dłonią. Na wszelki wypadek rzuciłam mu
twarde spojrzenie gdyby miałaby to być jego kolejna kpina.
– No
więc...po przemyśleniu twojej....eee, nazwijmy to propozycji doszłam do pewnych
wniosków, które nasuwają tylko jedno możliwe wyjście z całej tej kabały-
Chrząknęłam zbierając się na odwagę.- Nasz rozwód.
– Aniuu-
Tomasz cmoknął z dezaprobatą przedłużając ostatnią sylabę mojego imienia.- Nie
chciałbym zaczynać wszystkiego od początku. Wiesz, że jesteś na straconej
pozycji, prawda? Więc nie możesz niczego żądać. Możesz tylko zgodzić się na
moją propozycję, a ja może zgodzę się na niewielkie ustępstwa w ramach swojej
wielkoduszności.- A więc nie zmienił swojego stanowiska, pomyślałam. Czas
wreszcie wytoczyć rzeczowe argumenty.
– Prawdę
mówiąc tak myślałam, że emocje i chęć zemsty na mnie nadal przesłonią ci
najważniejsze fakty.
– Niby
jakie?- Wtrącił sceptycznie.
– Takie
mianowicie, że między nami istnieją znaczące różnice, nazwijmy to pozycji.
– Pozycji...-
Powtórzył sucho.
– Tak,-
Potwierdziłam- Pozycji. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę kim tak naprawdę
jestem.
– O,
chyba nie powiesz mi, że jesteś kosmitą? Albo... Matko, mam nadzieję, że jednak
jesteś kobietą?- W pierwszej chwili miałam ochotę porządnie go zrugać, ale
wbrew sobie poczułam, że z trudem hamuję irracjonalny, choć nie pozbawiony goryczy uśmiech. Kosmitą...gdyby
wiedział, że jeszcze wczoraj ja tak samo myślałam o nim.
– Mówię
poważnie.- Zmusiłam się do ponownego przybrania belferskiego tonu.- W twoich
sferach wybuchnie wielki skandal. Wszyscy się o mnie dowiedzą.
– Dlaczego
tak sądzisz?- Drgnęłam.
– Więc
jak masz zamiar wytłumaczyć moją obecność u twojego boku? Powiesz, że jestem
twoją nową dziewczyną?- Spytałam sarkastycznie.
– Dlaczego
nie?- Potraktował moją propozycję poważnie co odrobinę zbiło mnie z tropu.
Zaraz jednak odzyskałam rezon.
– Na to
bym nie liczyła. Jeśli nie zgodzisz się na rozwód to ja rozgłoszę to wszystkim.
Nawet gazetom.
– Jeśli
jakaś zgodzi się to opublikować.- Wtrącił.- O ile mi wiadomo nie jestem jakimś
aktorem albo sławnym piosenkarzem a to co robi syn prezesa jakiejś firmy
budowlanej nie czyni ze mnie celebryty o którego życiu prywatnym z zapartym
tchem czytałyby stare, sfrustrowane swym życiem kobiety.
– Mówię
poważnie.- Zagroziłam słabo widząc, że najwyraźniej nic sobie z tego nie robi.
A więc i to nie poskutkowało.
– Ja
też.- Pokręcił z uśmiechem głową- Oj Aniu, Aniu. Jeszcze nie zrozumiałaś, że
mam to gdzieś? Jestem bogaty, a w naszych czasach kto ma kasę, ten ma władzę,
niestety. A może stety? W każdym razie na pewno dla mnie.- Mrugnął. Potem dodał
już głośniej.- Jak więc widzisz zaszkodzisz tylko nazwisku Kamińskim, które
nosi moja bratowa i brat których szczerze lubisz oraz ojciec, który jak go znam
prędzej zakopie cię pod ziemią niż na to pozwoli. Ale możesz próbować. A może
sądzisz, że aż tak bardzo cię polubił i tego nie zrobi?- Zrozumiałam już czemu
był aż tak bardzo pewny siebie. Bo wiedział, że trzyma w ręku wszystkie asy.
Mój niestety okazał się być fałszywy.
– Nie
rozumiem czemu aż tak go nienawidzisz skoro to on właściwie cię utrzymuje i
mieszkasz w jego domu. Nawet z wdzięczności jeśli nie z miłości powinieneś
darzyć go minimalnym szacunkiem.- Roześmiał się.
– Szacunkiem?
Wdzięczność? Miłość? Ty chyba wcale nie znasz mojego ojca.
– Owszem,
może nie całkiem, ale tylko on jako jedyny chciał udzielić mi pomocy.
– Aleś
ty naiwna. Przecież on tylko chciał się ciebie pozbyć. Wmówił ci pewnie, że to
najlepsza decyzja, co? I to w taki sposób, że nawet się tego nie domyśliłaś.
Właśnie dlatego po głębszym namyśle postanowiłem potraktować cię łagodniej niż zamierzałem.
Bo wiem jak świetnie potrafi manipulować ludźmi w sposób, w który oni nawet
tego nie podejrzewają. Poza tym gdy on czegoś pragnie moje życzenie jest
zazwyczaj odwrotne.
– Ten
pomysł o anulowaniu naszego ślubu cywilnego bez twojego udziału to była moja
decyzja.- Podkreśliłam gotowa ponieść wszystkie konsekwencję swojego oszustwa
próbując ignorować jego dalsze słowa. Gdy
on czegoś pragnie moje życzenie jest zazwyczaj odwrotnie…a więc do dlatego
nie zgadzał się na rozwód? By zrobić na złość ojcu? Jak bardzo trzeba być
infantylnym by tak lekko traktować tak poważne sprawy, pomyślałam. Nie mogłam
jednak oprzeć się myśli że sama postąpiłam tak samo jeśli nie gorzej gdy po
trzymiesięcznej znajomości zgodziłam się na ślub z nim.
– Męczennica
do końca.- Westchnął.
- Możesz ze mnie kpić, ale to niczego nie da.
Nadal stoimy w martwym punkcie.
– Bo ja
tylko z grzeczności pozwalam ci pleść te nonsensy. Doskonale wiesz, że nie masz
wyboru. Nie chciałem cię straszyć, ale jutro zamierzam skontaktować się z
prawnikiem i dokładnie przesłuchać nagrania z gabinetu.- Spojrzał mi w oczy, a
ja zauważyłam że w jego czai się niewypowiedziana groźba.- O ile pamiętam
miałaś być już spakowana.
– Dlaczego
nie godzisz się na rozwód? Naprawdę z powodu głupiej urażonej dumy?
– Walizkę
masz na górze? Chyba będę musiał ci pomóc w pakowaniu.
– Odpowiedz-
Zażądałam gdy próbował zmienić temat.- Czemu aż tak ci na tym zależy? Tylko po
to by mnie ukarać?- Westchnął ciężko. Myślałam, że znów mnie zignoruje gdy
odezwał się cicho:
– Chcę
poznać powód.
– Powód?-
Skinął głową- Jaki powód?
–Taki,
który sprawił, że się z tobą ożeniłem.
– Przecież
doskonale wiemy, że zrobiłeś to tylko dla pieniędzy.- Na jego twarz wypłynął
wymowny uśmieszek.
– Tak
powiedział ci mój ojciec czy sama to wydedukowałaś? Nie odpowiadaj, i tak znam
odpowiedź- Dodał prędko.- Naprawdę nieźle cię omotał. Zmiana taktyki z groźby
na perswazję...jest coraz lepszy.
– Tak,
powiedział mi o tym.- Przyznałam ignorując drugą część jego zdania- ale sam
wiesz że to prawda. To jest fakt.
– Być
może. Ale gdybyś naprawdę znała mnie tak jak sądzisz to wiedziałabyś, że...-
Urwał jakby w ogóle żałował podjętego tematu.
– Że? Co
chciałeś powiedzieć?
– Nic
ważnego. Po prostu wiem, że musiał istnieć jakiś inny powód. Skoro nie byłaś w
ciąży i dziecko nas do tego nie zmusiło to…
-…nie
byłam w ciąży!- Wykrzyknęłam tłumiąc złość. To tylko go rozbawiło, bo wyginając
lekko kąciki ust do góry kontynuował dalej:
- Znam siebie i nie żeniłbym się z prawie obcą
osobą tylko z powodu funduszu. Nie popełniałbym tak poważnego kroku bez
zastanowienia, choć jak widać tak zrobiłem. I na pewno nie z powodu marnych dwustu tysięcy złotych.- Marnych, pomyślałam z irytacją. Za te pieniądze byłabym
urządzona przez resztę życia, bo mogłabym rozwinąć cukiernię doprowadzając ją do rozkwitu. A on nazywał to
marnymi pieniędzmi? Dopiero teraz zaczynało do mnie docierać jak bardzo
jesteśmy różni. I niechętnie musiałam przyznać mu rację: jak znając go tylko 3
miesiące mogłam wziąć z nim ślub?- A jeśli już naprawdę miałbym to zrobić to
wziąłbym do tego celu kogoś kogo znam i mu ufam a nie nikomu nie znaną
dziewczynę. Nawet wkurzenie ojca nie stanowiłoby dla mnie kompensaty za ryzyko
takiego czynu.
– Ilonę.-
Wymknęło mi się zanim zdążyłam się opanować.
– Tak,
nawet ją- Zgodził się. A ja w duchu zaczynałam przetrawiać to co powiedział.
Czy to oznaczało, że Tomek zdaje sobie sprawę, że mógł mnie dawniej kochać?
Nie, przecież wczoraj wyraźnie temu przeczył. Więc chodziło mu o inny powód. Może
wciąż sądził, że jednak chciałam nabrać go na dziecko? Ale przecież sama
niedawno przyznałam, że nawet ze sobą nie sypialiśmy. A może uważał, iż
omotałam go w inny sposób? Tylko niby jaki? Nie miałam pojęcia. I to, że nie
potrafiłam go rozgryźć powodowało że byłam zdezorientowana.- To co? Pójdziesz
wreszcie na górę po swoje rzeczy czy ja mam to zrobić?
- Hm?-
Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam jego pytanie.
- Chyba
nie zapomniałaś o naszej wczorajszej rozmowie, co?
- Nie,
ale…
-…więc
spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Jutro wrócimy po resztę.
- Nie.
-
Mówiłem ci, że w twojej sytuacji nie powinnaś się nie zgadzać.- Westchnęłam
ciężko przygryzając dolną wargę. Dlaczego tak bardzo na to nalegał?
– Tomek,
ja…ja nie mogę. Założyłam swój własny biznes zaledwie kilka tygodni temu.
Dlatego praktycznie pracuję w cukierni cały dzień. Nie mogę pozwolić sobie na
to by mieszkać gdzie indziej. Wtedy musiałabym codziennie tu dojeżdżać a
pracuję tu od świtu do nocy. Właściwie to w ciągu ostatnich dwóch miesięcy
tylko pracuję i śpię. Dlatego małe piętro a raczej strych na górze budynku stanowczo mi
odpowiada.- Próbowałam odwołać się do racjonalnych argumentów.
– Albo
idziesz ze mną i wstrzymujemy się z rozwodem, albo idę do prawnika aby złożyć
na ciebie oskarżenie. To jak będzie?- Zagryzłam ze zdenerwowania wargę. A więc
nic nie ugram. Chociaż...ile miałaby trwać ta sytuacja.
- Jak
długo chcesz to ciągnąć?
- Co?
- Tę
absurdalną sytuację. Kilka tygodni? Miesiąc? Pół roku?- Spytałam.
- W
zasadzie to jeszcze nie wiem.- Słysząc to prychnęłam.
- Nie
wiesz.- Powtórzyłam ironicznie.
- Nie.-
Powtórzył. – Muszę najpierw wszystko wyjaśnić.
- Co ty
chcesz wyjaśniać? Jeśli naszą przeszłość to obiecuję ci że wyznam wszystko z
najdrobniejszymi szczegółami. Przysięgam.- Powiedziałam gorliwie. Naprawdę było
mi ciężko. Wiecie jak to jest widzieć w oczach kogoś kogo się kiedyś kochało
obrzydzenie? Mieć świadomość, że sam wasz widok go irytuje? Niektórzy twierdzą,
że nie ma nic gorszego niż obojętność bo wszystko inne jest przynajmniej
uczuciem. Tyle, że w tej chwili ja tak wcale nie sądziłam. Czułam, że w każdej
chwili mogę wybuchnąć. Bo choć wmawiałam sobie, że już nie kocham Tomka to
jednak gdzieś tam na dnie mojego serca czaił się ból i niezabliźniona rana. A
on niektórymi swoimi słowami zdawał się szarpać jej brzegi.
- I
sądzisz, że ci uwierzę?- No tak, mogłam się tego spodziewać. Żałowałam, że
dałam mu tylko kolejną szansę na zbesztanie i upokorzenie mnie. Zaraz zapewne znów zacznie mnie oskarżać mówiąc jaką jestem oszustką.- Wiesz, co jest
najgorszego w kłamstwie? Że potem nawet jak mówisz prawdę to już i tak wszyscy
są nastawieni sceptycznie do tego co mówisz i ci nie ufają. A tym bardziej w
odniesieniu do naszej sytuacji gdy nawet cię nie pamiętam. Mówi się, że lepsze
znane zło niż nieznane dobro. I chyba coś w tym jest. Bo po własnym ojcu
przynajmniej wiem, że mogę spodziewać
się tylko czegoś złego. Ty z tą niewinną minką i udawanym oburzeniem starałaś
się…
- Dość,
zrozumiałam.- Przerwałam mu niezdolna by słuchać pod swoim adresem kolejnych
słów krytyki. Potem jednak przełknęłam szybko ślinę i wzięłam głęboki wdech.-
Skoro mi nie ufasz to po co chcesz kontynuować ten związek? Możesz bawić się w
detektywa po podpisaniu aktu rozwodowego.
- Wolę
jednak przed. Potem mogę niczego nie uzyskać ani nie ugrać.- Nie wiedziałam co
na to odpowiedzieć. Sądziłam, że doda coś jeszcze, a jeśli nie wyjaśni to
przynajmniej wyjawi do czego jestem mu potrzebna, ale nie zrobił tego. Milczał
tak samo jak ja.
– Miesiąc.-
Powiedziałam w końcu.- Mogę powstrzymać się z rozwodem tylko jeden miesiąc
dłużej. Ale nie ma mowy o żadnej przeprowadzce.- Stwierdziłam stanowczo choć
przez jeden malutki, króciusieńki moment wydawało mi się, że jemu naprawdę
zależy na naszym małżeństwie. Że mimo iż mnie nie kochał to „papierek” coś dla
niego znaczył. Że ufał, że kiedyś znaczyliśmy dla siebie trochę więcej. Że robi
to wszystko dlatego by dać nam szansę, by przekonać się czy możemy być
szczęśliwi. Że tylko udaje cynizm by mnie wybadać i przekonać się o moich
motywach postępowania.
Ale
ośmieszając mnie tego typu szantażem zdawał jednocześnie kłam moim
beznadziejnym nadziejom. Myśl o tym, że w ogóle brałam przed chwilą coś takiego
pod uwagę napawała mnie wstydem. W końcu, jak to mówią, nadzieja matką głupich.
– Przykro
mi, ale to ja dyktuję warunki.
– Mówię
serio. Najwyżej dwa aż do momentu spłaty pożyczki.- Nie miałabym szansy spłacić
go nawet przez kilka miesięcy, ale nie musiał o tym wiedzieć. Z pewnością
zdołam jakoś zdobyć potrzebną kwotę. W najgorszym razie wezmę kredyt w banku
albo w jakimś pieprzonym skoku za bajoński procent. Wszystko byłoby lepsze niż
znosić nienawiść mężczyzny którego kiedyś kochałam.
– A co
masz trzeciego kandydata na męża? Kto to? Spadkobierca Kulczyka? W końcu
niedawno umarł.- Nawet mnie to nie zabolało. W końcu już wcześniej mówiąc o
Dawidzie jawnie zasugerował, że według niego jestem tylko sprytną materialistką
szukającą dzianego faceta. Tę obelgę już znałam.
– No
dalej: śmiało. Możesz upokarzać mnie ile chcesz, ale w ten sposób nic nie
osiągniemy. Tylko udowadniasz jaki jesteś dziecinny i niedojrzały.
– I kto
to mówi.- Mrugnął, ale potem dodał już poważniejszym tonem:- Pół roku.- Chwilę
zajęło mi zrozumienie, że mówi o długości trwania naszego związku.
– Nie.
– Mówię
poważnie: maksymalnie sześć miesięcy. Taki mogę podać ci termin. Potem możesz
iść własną drogą.- „Możesz iść własną drogą.” Jeśli wcześniej łudziłam się, że
on chce dać szansę naszemu małżeństwu to teraz zyskałam ostateczną odpowiedź,
że tak nie jest. Bo nawet nie dodał: jeśli będziesz chciała albo jeśli my nadal
będziemy chcieli, bo w trakcie może się okazać że:
a) pokocham cię
b)odzyskam
pamięć
c) dojdę do innych wniosków.
On po prostu nie zakładał innej możliwości.
Próbowałam wmówić sobie, że nic mnie to nie obchodzi. Tyle, że moje serce znowu
zabolało. Z trudem wykrztusiłam kamiennym tonem:
– Ja
też. Nie mogę tak długo czekać. Trzy miesiące. I ani dnia dłużej. Tym razem to
mój ostateczny termin.- Zawahał się dłuższą chwilę.
– Moja
droga chyba zapomniałaś kto tu dyktuje warunki. Poza tym powiedziałem
maksymalnie: wszystko może zakończyć się szybciej.
– A ty
chyba zapomniałeś, że mam gdzieś twoje groźby. Chcę załatwić sytuację ugodowo,
ale nie pozwolę się zastraszyć.
– Twarda
z ciebie sztuka co?- Powiedział jakby z jakiś zadowoleniem.- Mógłbym się z tobą
kłócić i postawić na swoim, ale w sumie doszedłem do wniosku, że możesz mieć
rację. Trzy miesiące to i tak dość czasu
by rozwiać moje wątpliwości.- Uśmiechnął się do mnie, ale nie było w tym ani
cienia wesołości.- Świetnie, że dobiliśmy targu.
A więc
trzy miesiące.- Dodał dla potwierdzenia po czym zamilkł. Dopiero po jakichś
dwudziestu sekundach w jego oczach pojawił się jakiś błysk.- Wiesz, że miałem
zamiar wstrzymać się z tym na miesiąc góra półtora i te pół roku rzuciłem tylko po to
by cię zirytować?.- Wyznał kpiąco.
– A ty wiesz, że ja
zgodziłabym się na pół roku?- Nie pozostałam dłużna, choć nie była to prawda.
Roześmiał się.
– Wiesz,
nawet gdy prychasz jak kotka jesteś bardzo zabawna w tej swojej złości. To co
umowa stoi?- Skinęłam głową, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie coś
jeszcze.
– I jeszcze
jedno. Nie znam twoich motywów, bo nie chcesz mi ich wyznać, ale jeśli wydaje
ci się, że tym sposobem zaciągniesz mnie do łóżka to się mylisz.- Gdy zaczął
się śmiać nie wiedziałam jak to interpretować. Poza tym, że ten dźwięk mnie
irytował.- Mówię poważnie.
– No co
ty?
– Tak
i…- Zamilkłam zastanawiając się jak mogę to wysondować.- …i chcę to mieć na
umowie.
– Umowie?-
Lewie to powiedział, bo śmiech mu na to nie pozwolił. Poczułam rumieniec
zawstydzenia gdy dotarło do mnie co powiedziałam. Umowie? O coś takiego jak
kochanie się? A raczej nie kochanie się? Ale mimo iż zdawałam sobie sprawę z głupoty
i nieważności czegoś takiego to by być konsekwentną kontynuowałam:
– Tak.
Masz sporządzić pismo, że po tym czasie dasz mi spokój i nie wniesiesz sprawy
do sądu za moje oszustwo, a ja spłacę twoją pożyczkę.- A raczej twojego ojca,
bo to od niego miałeś te pieniądze, pomyślałam złośliwie.
– To nie
będzie konieczne, bo wtedy już uzyskamy rozwód.
– Będzie,
bo zamierzam dokładnie nakreślić warunki.
– Swoją
drogą to dlaczego jesteś pewna, że nie zamierzasz ze mną spać?- Kpił sobie czy
co? Uważał, że mam ochotę na dewiacje seksualne z facetem który mnie
nienawidził? Może dla niektórych kobiet stanowiło to dodatkowy czynnik pobudzający, ale mnie na samą myśl o tym
robiło się zimno.
– Bo
wiem.- Odpowiedziałam mu tylko. Nie wyglądał na specjalnie tym przejętego.
Odetchnęłam z ulgą. A więc tylko udawał, że na tym mu zależało by wytrącić mnie
z równowagi co mu się udało.
– Okej,
jak chcesz. A potem nie będziesz musiała spłacać tych pieniędzy; no wiesz tych które ci pożyczyłem na rozkręcenie biznesu choć o tym nie pamiętam.
– Doprawdy?
– Tak.-
Przetrawiałam w myślach ten niedorzeczny układ. Przecież właściwie nie byliśmy
małżeństwem i mogłabym starać się o unieważnienie, ale powodowałoby to
niepotrzebny rozgłos i zażenowanie. Poza tym nie miałam pojęcia jak załatwia
się takie sprawy w praktyce. Musiałam osiągnąć tylko to jedno przyrzeczenie.
– Zgodzę
się jeśli obiecasz, że będziemy mieszkać osobno i nie mieszać się wzajemnie do
swoich spraw.
– Oj
Aniu, Aniu. Przecież jesteśmy małżeństwem, a to normalne.
– Mówię
serio. Przestań udawać, że nie rozumiesz.- Milczał dłuższą chwilę, jakby
rozważał w głowie jakich wielce filozoficzny problem.
– Dobrze,
a więc zgadzam się. Nie tknę cię palcem jeśli sama nie będziesz tego chciała.
Jeszcze nigdy nie musiałem zmuszać żadnej dziewczyny i nie zamierzam tego
zmieniać. Pasuje? Poza tym jeśli myślisz, że chciałbym mieć z tobą cokolwiek
wspólnego po tym czego się o tobie dowiedziałem to jesteś w błędzie. Chcę tylko
poznać prawdę o sobie i swoich motywach, rozumiesz? A co do wspólnego
mieszkania to właśnie ono jest jednym z czynników które muszą być spełnione by
do tego doszło. Mój ojciec musi wiedzieć, że jego plan się nie powiódł i mimo wszystko jesteśmy razem. Ale na razie nie będę na to nalegał, jeśli nie okaże się to być
konieczne.- Skinęłam niepewnie głową. W dalszym ciągu nie wiedziałam czy
postępuję słusznie (i o czym on w ogóle mówił?), ale nie miałam wyjścia.
Musiałam poddać się grze Tomasza, bo choć wydawało mi się że nie jest w stanie
wtrącić mnie do więzienia, właściwie wcale go nie znałam. A oceniając go przez
pryzmat jego dawnej osobowości mogłam popełnić poważny błąd.
Zamierzałam
być ostrożna i traktować Tomka jak obcego człowieka, którym w istocie teraz dla
mnie był. Wciąż jednak głowiłam się nad jego motywami. Bo nie powiedział mi
dlaczego chce abyśmy nadal pozostali małżeństwem. Owszem, mówił coś o próbie
odkrycia prawdy, ale co miał nadzieję tym uzyskać? Myślałam, że robi to ze
złości na mnie, potem aby mnie wykorzystać, ale okazało się że i tym się
ośmieszyłam. A więc co? Liczył na to, iż odzyska pamięć i przypomni sobie o
mnie? Nie, przecież wielokrotnie powtarzał że nie wierzy, iż cokolwiek
kiedykolwiek nas łączyło. Czyżby naprawdę istniał jakiś inny powód, którego nie
pamięta jak sam powiedział? Z natłoku tych wszystkich myśli byłam aż tak
skołowana, że gdy w końcu wyszedł z kuchni nawet tego nie zarejestrowałam.
Dopiero komórka, dzwoniąca kilka minut później mnie otrzeźwiła.
– Ania,
sory że go wpuściłam i tym razem, ale sądziłam że będziesz chciała z nim
pogadać. No i nie wyglądał na złego, a ty nie protestowałaś...- Chyba
zaniepokoił ją brak odzewu z mojej strony.-
Hej, w porządku?- Zmusiłam się do bladego uśmiechu, choć nie mogła go
przecież zobaczyć. W porządku? Nigdy nie było bardziej nie w porządku. Moje
życie zmieniało się w jakąś farsę rodem z taniego harlequina. Najśmieszniejsze
było jednak to, że dawniej lubiłam powieści w których dwójka głównych bohaterów
się nie znosiła, a potem zaczynała darzyć uczuciem. O tym jak pomimo wielu
przeciwności prawdziwa miłość zwycięża. Boże jaką byłam kretynką wierząc w
takie bujdy. Ludzie w prawdziwym życiu darzący się nienawiścią wcale się w
sobie nie zakochują. W mojej głowie pojawiły się słowa Anity, gdy kilka lat wróciłam
cała zapłakana po randce z jakimś popularnych chłopakiem ze szkoły który chciał
ode mnie czegoś więcej niż pocałunku:
„ Oj Aniu, niepotrzebnie
pozwoliłaś mu nawet na to. Nie wiesz, że faceci lubią niedostępne kobiety? W
ten sposób niczego nie osiągniesz.”
„Więc co mam robić?”, spytałam wtedy „Robert naprawdę mi się podoba.”
„I w tym kłopot. Nigdy nie
uzyskasz nad chłopakiem przewagi jeśli będziesz go kochała. On to wyczuje i
wykorzysta. Bo wiesz, w miłości jest tak, że ten kto kocha bardziej lub w ogóle
kocha jest stroną cierpiącą i tą którą bardziej się krzywdzi. Ale ty jesteś
jeszcze taka niewinna…”
Tak,
choć miałam wtedy niecałe szesnaście lat i nie zdawałam sobie do końca sprawy z
jej słów, to jednak po ponad dziesięciu latach zrozumiałam jak wiele w nich
było prawdy. Kochałam Tomka tak samo jak wcześniej Dawida i oni to
wykorzystali. Inna sprawa, że teraz już tak nie było. Uzmysłowiłam sobie, że
najwyraźniej nie potrafię głęboko kochać. Przecież gdybym naprawdę kochała
Raczkowskiego to nie zakochałabym się od nowa tak szybko po naszym rozstaniu. W końcu
teraz moglibyśmy już być małżeństwem. A potem spotkanie z Kamińskim niczego
mnie nie nauczyło: też wydawało mi się że jestem zakochana, ale czy można
kochać kogoś takiego? Notorycznego kłamcę i oszusta? Teraz wcale nie
współczułam mu utraty pamięci. Widocznie Bóg pokarał go za to jak podle mnie
oszukał..- On jest tam z tobą?
– Nie,
Tomek już poszedł. Jestem sama.
– Dzięki
Bogu. Doszliście do porozumienia w sprawie rozwodu?
– Tak,
choć nie na moich warunkach. Zgodziłam się poczekać jeszcze trzy miesiące.
– Poczekać? Na co?
– Nie mam pojęcia. To Tomasz chce zwlekać.Chyba chce wkurzyć swojego ojca robiąc mu na przekór a przynajmniej tak wywnioskowałam.
– Lepiej tak nie żartuj. I namów go, żeby rozwód nastąpił szybko,
bo inaczej...
– Co
inaczej?- Zainteresowałam się.
– Och, tak
mi się tylko powiedziało.- Zaśmiała się w słuchawkę trochę niezręcznie.- To
znaczy, chodziło mi o to, że dla ciebie będzie to trudne. No i sama wyznałaś,
że chcesz rozwodu jak najszybciej.
– Tak.-
Przyznałam, choć coś w sposobie jej mówienia mnie zaniepokoiło. Ale wrażenie
było tak ulotne i nierzeczywiste, że nie skupiałam się na nim dłużej.- Na
szczęście jednak ustąpił w kwestii mieszkania. Właściwie zostaje mi tylko
odliczanie.
– Nie
martw się wszystko się ułoży.
– Mam
nadzieję.- Mrugnęłam- Mam nadzieję.
W ciągu
następnych kilku dni żyłam w ciągłym napięciu i strachu, że Tomasz odwiedzi
mnie ponownie żądając abym wprowadziła się do rezydencji Kamińskich albo co
gorsza oznajmiając, że nasza umowa wcale nie jest ważna. Na szczęście dla mnie,
nic takiego nie nastąpiło.
Któregoś
dnia zadzwoniła do mnie Agnieszka. Spodziewałam się, iż dowiedziała się od
Tomasza o prawdziwym charakterze naszego związku, ale najwyraźniej zgodnie z
zapowiedzią on niczego nie wyznał. Kamińska cieszyła się tylko z faktu, że się
pogodziliśmy i znowu jesteśmy razem. Gdyby wiedziała, że łączy nas tylko
umowa... Nie wyznałam jej prawdy z dwóch powodów. Pierwszym był oczywisty stan
jej zdrowia: była w zaawansowanej ciąży i nie powinna dowiadywać się, że jej
szwagier mnie szantażuje. Poza tym niech on wyjaśnia jej swoje machlojki; ja
nie mam zamiaru. Pomimo wymuszonego „zamrożenia” rozwodu ja już skończyłam z
Kamińskim.
Przez
cały ten czas wraz z Pauliną zajmowałyśmy się koncepcją ożywienia cukierni jak
najmniejszym kosztem. W końcu zdecydowałyśmy się na lekką zmianą rozmieszczenia
stolików tak by pomieszczenie wyglądało ładniej i przestrzenniej, a że pogoda
dopisywała zaczęłam zastanawiać się nad stolikami na zewnątrz niewielkiego
ogródka. Niektórzy klienci, zwłaszcza w okresie wakacyjnym będą uważali to za
znacznie przyjemniejsze niż przebywanie w środku.
Gdy
skończyłyśmy, niezmiernie z siebie zadowolone usiadłyśmy na schodach przed
„Słodkim
światem” Popijając wodę mineralną zaczęłyśmy rozmawiać o błahych sprawach
starannie unikając kontrowersyjnych dla nas tematów takich jak mój mąż Tomek
czy jej narzeczony Michał. Zeszło więc na pogodę, brak pieniędzy, tęsknotę za
rodzicami. W końcu zainteresowana tym co działo się po drugiej stronie końca
ulicy- bo jak nic remontowano tam budynek zaczęłyśmy rzucać propozycje co też
może tam powstać. Początkowo wymieniłyśmy kilka banalnych typu: bar szybkiej
obsługi, mała knajpka, sklep spożywczy. Potem poszłyśmy dalej: sklep
alkoholowy, salon gier, studio tatuażu, sex szop... Na końcu prawie zaśmiewałyśmy
się do łez. Tak zastał nas nieznajomy, modnie ubrany młody mężczyzna. A
właściwie to dla mnie był nieznajomy, bo Paula na jego widok zbladła i
przestała się śmiać. On z kolei skinął mi głową po czym zdejmując swoje
przeciwsłoneczne okulary spojrzał na Babecką.
– Możemy
porozmawiać?
– Przykro
mi, jestem w pracy.- Odparła mu Paula co było wyraźnym kłamstwem.
Bo dziś
niedziela, a na dodatek dochodziła prawie siódma wieczorem. I Paulina pomagała
mi z własnej nieprzymuszonej woli choć gdybym miała więcej pieniędzy
wynagrodziłabym ją za nadgodziny.
Mężczyzna
też najwyraźniej zdawał sobie z tego sprawę, bo uniósł do góry prawy kącik ust.
Potem ze wzrokiem utkwionym w mojej twarzy spytał czy Paula tu pracuje i czy
może mi ją ukraść na kilka minut. Nie wiedząc co odpowiedzieć zostawiłam tę
kwestię swojej pracownicy. Paulina niechętnie się podniosła i bez słowa odeszła
w kierunku ulicy. Młody nieznajomy posłał mi kolejny uśmiech po czym ruszył w
kierunku Pauliny. Gdy się z nią zrównał usłyszałam jeszcze jej gwałtowny głos
nad którym nie panowała. I tak zdołałam usłyszeć imię, które przewinęło się
podczas rozmowy: Michał. A więc to był ten tajemniczy narzeczony, którego
wyrolowała przed ołtarzem Paulina. W pierwszej chwili pomyślałam, że ja w życiu
nie zostawiłabym kogoś takiego. Wydał mi się odpowiedzialny, był bogaty i
wykształcony (z tego co mówiła mi Agnieszka), a do tego przystojny z błyskiem
poczucia humoru i tlącą się inteligencją. Zaraz jednak zmieniłam zdanie. Tomek
też był przystojny, a już po kilku miesiącach okazało się, że pod tą piękną maską
skrywa nieciekawe wnętrze. Chyba nie umiałam uczyć się na błędach.
Choć
liczyłam na zdradzenie chociaż rąbka tajemnicy, po powrocie z rozmowy Paula nie
wypowiedziała żadnego słowa na temat odbytej niedawno pogawędki. Może i
pomyślałabym sobie, że nic jej to nie obeszło, gdyby nie nerwowość ruchów i
staranne unikanie tematu bzdurną paplaniną. W pierwszym odruchu zamierzałam jej
pomóc, ale szybko dałam sobie z tym spokój. Nie najlepsza była ze mnie teraz
pocieszycielka, na dodatek ona tego wcale nie chciała. Gdyby było inaczej
powiedziałaby mi. Tak więc przyłączyłam się do jej żartobliwego nastroju
powściągając ciekawość i nie wspominając o Michale. Może kiedyś powie mi
dlaczego w jej oczach pojawiło się coś dziwnego na widok młodego bogacza.
Błysk, jaki dobrze umiałam rozpoznać, bo widywałam go w lustrze gdy sądziłam,
że jestem do szaleństwa zakochana w Tomku. Po weekendzie wreszcie doczekałam
się wizyty swojego męża. Boże, nadal nie mogłam przyzwyczaić się aby nazywać go
tak w myślach, a co dopiero w stosunku
do niego
na żywo? Nie poinformował mnie o niej przedtem, więc byłam zajęta sprzątaniem
stolików i ich myciem. On usiadł przy jednym z nich przypatrując mi się w
milczeniu czekając aż skończę. Odrobinę mnie to zirytowało, bo przypomniało jak
zaraz po otwarciu cukierni Tomek pomagał mi zamiatać czy zmywać, a w kuchni
podjadał smakołyki w czasie gdy je przygotowywałam. Teraz zachowywał się jakby
był jakimś wielkim gościem. Zła na siebie, że znów wróciłam do wspomnień
kontynuowałam swoją pracę. Skończyłam ją dopiero po kilku minutach. Niechętnie
podeszłam do stolika i usiadłam naprzeciw niego by wiedział, że nie mam na to
ochoty. Byłam naiwna licząc na to, że zostawi mnie w ciągu tych trzech miesięcy
w spokoju po czym wręczy gotowy już podpisany przez niego akt rozwodowy.
– W
przyszłym tygodniu Agnieszka zaprosiła mnie na obiad. Chciała żebyś tam ze mną
przyszła.- Odezwał się.
– Co jej
odpowiedziałeś?- Spytałam ostrożnie.
– Że
przyjdziemy.
- Miałam
na myśli co jej powiedziałeś o nas. Dzwoniła do mnie kilka dni temu pytając o
nasz... związek.
– No
tak, mogłem to przewidzieć.- Mrugnął- A ty co jej powiedziałaś?
– Nic
konkretnego. Liczyłam, że ty to zrobisz.
– Chciałaś
bym przedstawił cię oficjalnie jako swoją żonę?- Spytał odrobinkę rozbawiony.
– Dobrze
wiesz, że nie. Byłam tylko ciekawa czy się przyznasz.
– Na
razie nie było ku temu okazji.
– Więc
mogę jej to powiedzieć?- Spytałam kpiąco przypominając sobie jego dawne słowa.
Twierdził, że jest mu obojętne co myślą ludzie i czy się o nas dowiedzą. Teraz
jednak wyraźnie chciał to zachować w tajemnicy.
– Rób co
chcesz.- Nie dał mi szansy do wypomnienia mu niekonsekwencji.- To ma być obiad
w gronie kilku jej znajomych. Coś jak przyjęcie na cześć jeszcze nienarodzonego
dziecka.- Wyraźnie uważał ten pomysł za lekko zabawny i niepotrzebny, a ja no
cóż...nie mogłam się z nim nie zgodzić. Ja na miejscu Agnieszki w początku
ósmego miesiąca bliźniaczej ciąży wolałabym nie ruszać się z łóżka, a ona do
końca prowadziła aktywne życie. Albo była niesamowicie dzielna albo zupełnie
nieświadoma zagrożeń.
– W
takim razie życzę ci dobrej zabawy.
– Nie
zamierzasz iść?
– Nie-
potrząsnęłam głową. Chciałam być konsekwentna. To, że szantażem Tomek zmusił
mnie do uległości nie znaczyło, że zamierzałam tańczyć jak mi zagra. I choć
szczerze polubiłam bratową Tomasza, to nie chciałam kontynuować przyjaźni,
która nie miała sensu bytu. Przecież po rozwodzie niezręcznie byłoby to robić
dalej.
– Nie
pójdziesz nawet dla Agnieszki?
– Ona
zrozumie, że nie mam czasu. Muszę pracować.
– Ale
prawda jest taka, że nie chcesz iść tam ze mną, prawda?
– Tak.-
Nie było sensu zaprzeczać.- Możesz iść sobie z jakąś inną kobietą jeśli
oczekujesz mojego przyzwolenia. Ilona na pewno będzie chętna.
– Powiedziałem,
że zostaliśmy zaproszeni my dwoje. I pójdziemy tam razem.
– A ja
powiedziałam, że nie pójdę. I nie zmienię zdania.- Odparłam bardziej stanowczo.
– Przypominam
ci o naszej umowie. Rozwód za trzy miesiące. Do tej pory jesteśmy małżeństwem i
będziesz mnie słuchać.
– Skoro
już mówisz o tym szantażu to ja z kolei pragnę ci przypomnieć, że najwyraźniej
zapomniałeś iż dotyczy on tylko tego. Chciałeś trzymiesięcznej zwłoki, więc ją
masz. W umowie nie było mowy o niczym więcej, a ja nie zamierzam ci prać,
gotować czy sprzątać.
– Od
tego mam sprzątaczki.- Nic sobie nie zrobił z mojej kpiny. Na dodatek, celowo
lub nie, mnie upokorzył.- Chcę tylko byś tam ze mną poszła. Jeśli nie z powodu
umowy wedle której jak ci przypominam miałaś ze mną mieszkać a jednak tego
uniknęłaś, to dla Agnieszki.
– Po co?
– Po
prostu. Musi istnieć jakiś powód?
– Dla
mnie tak. Nie zamierzam udawać twojej żony czy chociaż dziewczyny jakby nic się
pomiędzy nami nie wydarzyło. To chore.
– Może,
ale i zabawne, prawda?
– Może
ty lubisz igrać i bawić się w takie gierki, mnie to jednak nie bawi. Bo to
niestety nie jest PlayStation, ale prawdziwe życie.- Zaczynałam wstawać od
stolika, ale poczułam jego dłoń na swojej. Odruchowo przeniosłam wzrok w to
miejsce.
– Wiem.
I wcale nie to miałem na myśli. Siadaj.
– Nie sądzę
byśmy doszli do porozumienia.
– A ja:
i owszem. Chciałem ci coś zaproponować.
– Kolejny
układ?
– Coś w
tym stylu.- Zrobił krótką pauzę.- Tak jak i ty mam już dość tego wszystkiego co
ostatnio wydarzyło się między nami. Chcę rozejmu. Nie będę już więcej wspominać
o twoich kłamstwach i niedopowiedzeniach.- Już miałam zaprzeczyć, ale widząc
jego wzrok zaniechałam tego, a on kontynuował- jeśli ty obiecasz, że od tej
pory będziesz ze mną całkowicie szczera. Nie chcę się z tobą kłócić tylko
poznać odpowiedzi na pewne pytanie i związane z nim inne zagadki. Jednak z
racji tego co między nami zaszło wiem, że będzie to bardzo trudne i jesteś do
tego nastawiona sceptycznie. Ja początkowo też tak sądziłem, ale postanowiłem
dać ci szansę się zrehabilitować. Będę traktował cię jak czystą kartę po twoich
teraźniejszych i przyszłych zachowaniach a nie strzępków i okruchów
wynikających z plotek czy nie potwierdzonych faktów. Choć niechętnie się do
tego przyznaję nie powinienem oceniać cię po znając tylko wybiórcze informacje.-
Miał rację, bo totalnie mnie zatkało. Przetrawiałam w duchu jego słowa czując
jak wokół mego serca wkrada się ciepło. Szybko je odpędziłam ganiąc się w
duchu. Przecież on znowu próbuje tobą manipulować, ocknij się dziewczyno. To
tylko rozejm, nie wyznanie miłości. I na dodatek tylko po to by poznać dręczące
go odpowiedzi. Przełknęłam szybko ślinę. W końcu: czemu nie? Teraz nie miałam
zamiaru uważać na cokolwiek. Jeśli chciał prawdy to już dzisiaj mogłam
opowiedzieć mu ze szczegółami każdy spędzony z nim dzień. Nie ważne co na ten
temat sądzili lekarze.- Co ty na to?
– Zgadzam
się.- Odparłam zwlekając jeszcze chwilę. Ale potem, gdy podał mi dłoń ujęłam ją
zdecydowanie.
-
Świetnie.- O dziwo naprawdę wyglądał jakby tak myślał.- A więc wszystko ustalone. I pamiętaj, masz
włożyć pierścionek który ci wręczyłem.- Już miałam zamiar zaprotestować dla
zasady, ale w świetle naszego sojuszu powstrzymałam się od tego.
-
Dobrze.- Odpowiedziałam tylko.
- A
właściwie to dlaczego przestałaś go nosić?
-
Naprawdę mnie o to pytasz?
- Masz
rację, rozumiem. W każdym bądź razie pamiętaj o nim. To ważne.
- Okej.-
Mrugnęłam w duchu czując do niego lekką niechęć z powodu oszustwa. A więc chciał by wszyscy zobaczyli że nadal jesteśmy szczęśliwą parą. Może nawet (a raczej przede wszystkim) jego ojciec? Nic mnie to jednak nie obchodziło; postanowiłam podejść do całej sprawy tak obojętnie jak tylko się da. Tomek chciał denerwować tatusia; proszę bardzo, niech to robi. Niech pokaże że bardzo mnie kocha choć tak naprawdę nienawidzi. Niech nawet wyzna, że jesteśmy małżeństwem: wisi mi to. Tak naprawdę zgodziłam się na czasowe przełożenie rozwodu nie tylko z powodu szantażu Tomasza. Tak po prostu nakazywało mi sumienie; w końcu choć tyle byłam mu winna po tym jak chciałam cichaczem się z nim rozwieść.
Czas pokaże czy nie przyjdzie mi za to gorzko zapłacić.
dziękuję, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńa rozdziął świetny, hmm Tomek jest w Ani zakochany dlatego rozejm i dlatego tak sie ociąga z rozwodem :P
pozdrawiam
Ciekawa jestem kiedy tomek wreszcie zrozumie że Ania nie jest oszustką.....
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak Ania i Tomek będą zachowywać się na obiedzie u Agi , Tomek pewnie będzie grał ale nw czy Ania będzie tak potrafiła . Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję ,że nie będziemy musieli długo czekać . Pozdrawiam i życzę dużo weny :***
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej, Tomek i Ania, hmmm pasują do siebie i mam nadzieję, że się im uda.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie jeszcze watek Pauliny, jestem ciekawa,co tam naprawdę się wydarzyło w jej zyciu.
Pozdrawiam
Ania
Fajny rozdział kiedy dodasz kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńZobaczę jak mi się będzie chciało się cos napisać jak dojadę do domu po pracy ale raczej spodziewaj sie czegoś jutro. Dzis raczej nie sadze by mi się udało wstawić kolejną część
UsuńŚwietny rozdział/ opowiadanie pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńHmmm miałbyc dzisiaj rozdział :(
Usuńbędzie dziś nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńWciąż pamiętam mój ból małżeństwa, kiedy mój mąż mnie opuścił, Dr.Agbazara z AGBAZARA TEMPLE przywróciła mi kochanka w zaledwie 2 dni, chcę tylko podziękować Wam za zaklęcie i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz problemy małżeńskie, spróbuj skontaktować się z TEMPLE AGBAZARA: ( agbazara@gmail.com ) Lub WhatsApp mu na: ( +234 810 410 2662 )
OdpowiedzUsuń