Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 grudnia 2014

Od nienawiści...do miłości? (XXX)

Następnego dnia budzi mnie potworny ból szyi i pleców z powodu
niewygodnej pozycji. Powoli otwieram oczy podnosząc głowę z łóżka.
Delikatnie dotykam dłonią obolałych miejsc. Druga wciąż tkwi w dłoni
Krzyśka. Patrzę na niego przez kilka sekund zastanawiając się u co u licha tu
robię. Przecież pogodziłam się już z tym, że nie jesteśmy razem prawda? Więc
czemu wczoraj zdecydowałam się tu zostać? W pośpiechu staram się wstać
jednocześnie dbając o to, żeby nie obudzić Kamińskiego. Dopiero miałabym
problem wyjaśniając mu swoje zachowanie. Ale gdy stoję już u drzwi pokoju
nie mogę się powstrzymać żeby spojrzeć na niego po raz ostatni.
W poniedziałek wszystko toczy się podobną rutyną: najpierw praca w banku
(na pół etatu w banku ojca Karola, który zgodził się na elastyczne godziny
pracy), potem trzygodzinne korepetycje z Klaudyną. Teraz, zachowuje się dla
mnie jakby milej. Tzn. od czasu gdy Karol przyjechał po mnie gdy kończyłam z
nią zajęcia. Zrobił na niej tak wielkie wrażenie, że za wszelką cenę starała się
przed nim wypaść jak najlepiej. Bawiły mnie odrobinkę jej zabiegi, ale
zważywszy na to, że miałam z nią teraz mniej problemów wychowawczych,
udawałam że niczego nie dostrzegam. Tak było i dzisiaj. Klaudyna wciąż
wypytywała mnie o mojego przyjaciela, a ja z udawanym żalem odparłam jej,
że niestety wyjechał na już na studia. Zawiedziona, niechętnie wróciła do
rachunków.
Po pracy postanowiłam wybrać się do parku aby po prostu pospacerować. Od
pewnego czasu zdarzały mi się chwile melancholii i aby przed nimi uciec
hartowałam ciało długim marszem. Nie chciałam pozwolić sobie na żal i
smutek. Chciałam znowu być taka jak dawniej: złośliwa, kłótliwa i ciesząca się
z najmniejszej drobnostki. Jednocześnie wiedziałam, że moje nieco dziecinne i
niewinne spojrzenie na świat zniknęło. Bo niepostrzeżenie stałam się dorosłą
kobietą, która musi nauczyć się radzić sobie sama.
Gdy wracam do mieszkania, które od nowego roku wynajmuję z Andżeliką,
Kaśką, Marleną, Pawłem oraz dwoma innymi kolegami Andżeli (razem mamy
trzy pokoje, kuchnię i dwie łazienki, więc mieszka nam się raczej
bezkonfliktowo, ale przede wszystkim ekonomicznie) jestem pełna energii i
odrobinę zmarznięta.
– Gdzie się znowu szlajałaś? Jest już prawie siódma.- naskakuje na mnie
Andżelika gdy tylko wchodzę do jej pokoju.
– Byłam na spacerze. Jesteś gorsza niż moja mama.
– Teraz nawet o tej porze jest już niebezpiecznie. Przecież już połowa
listopada.
– Dobrze, już rozumiem. Zrobisz mi w takim razie herbaty na rozgrzanie?
– Jasne.- mówi zwlekając się z łóżka. - Wiesz, dziewczyny poszły na
imprezę, więc mieszkanie praktycznie mamy same, bo chłopaki są
jeszcze na uczelni.
– O tej porze?
– Nie wnikam co oni tam robią. To co, może jakaś mała impreza?
– Nie mam ochoty.
– Przecież Karol nie wyjechał na zawsze. Przyjedzie w weekend.- Andżela
wysnuwa błędne wnioski sądząc, że chodzi tu o moją tęsknotę za
Karolem. Nie wyprowadzam jej z błędu.
– Wiem, przyjeżdża teraz za dwa tygodnie.
– Widzisz? Na pewno się nie obrazi jeśli zaprosisz paru znajomych.
– Dobra, rób co chcesz- najwyżej pójdę do pokoju Kaśki, dodaję w
myślach.
Tak więc już w niecałe pół godziny do mieszkania schodzi się kilku chłopaków
i dziewczyn (choć powinnam raczej powiedzieć kilkanaście chłopaków i kilka
dziewczyn). Wpadam tylko na moment żeby się z nimi przywitać, a potem
wracam do swojego pokoju. Leżąc na łóżku przeglądam ostatni wykład ze
statystyki, gdy do pokoju wchodzi Andżela.
– Aga, masz gościa- mówi dziwnym tonem.
– Kto to?- pytam nie podnosząc głowy znad lektury.
– Twój były- dodaje a ja w końcu odrywam się od notatek patrząc na nią i
podnosząc się z łóżka.
– Cześć- słyszę dobrze mi znany głos Krzysztofa wywołujący dziwne
wibracje w moim ciele- Możemy przez chwilę porozmawiać?
– Jasne- mówię odrobinę innym tonem. Bo nagle zaczynam się bać, że on
jednak mógł pamiętać wszystko to, co wydarzyło się dwa dni temu.- Nie
wyjechałeś?
– Jak widać nie- kręci głową nadal stojąc w samym kącie przy drzwiach.
– Siadaj- mówię. Gdy robi to bez słowa i dalej milczy zaczynam się
niepokoić.- Co się stało?- pytam go w końcu.
– Rozmawiałem z Karolem.- mówi jakby to miało być całe wyjaśnienie.
– Przepraszam, ale ja nadal nie rozumiem.
– Powiedział mi prawdę o sobie.- przełykam głośno ślinę.
– Jaką prawdę?
– Nie udawaj- odpowiada patrząc na mnie z wyrzutem- Dowiedziałaś się
wtedy w szpitalu, prawda?- a więc Zawadzki wyznał mu, że jest gejem?
Mimo wszystko staram się tego upewnić.
– Powiedz wprost o czym mowa.
– Nie musisz już go chronić, bo o wszystkim wiem.- stwierdza uśmiechając
się lekko- Muszę przyznać, że przeżyłem prawdziwy szok. Znam Karola
niemal od dziesięciu lat i nigdy nawet nie podejrzewałem, że jego brak
zainteresowania płcią przeciwną ma taką przyczynę. Nie musisz się już
obawiać, wiem że jest homoseksualistą.
– Kiedy ci powiedział?
– Dzisiaj. Na początku nie mogłem uwierzyć i myślałem, że to jakiś jego
żart. Ostatnio jakoś nie układało się między nami najlepiej
– Och...-tylko tyle jestem w stanie z siebie wykrztusić.- Chłopaki też
wiedzą?
– Chyba nie. Ale powiedział, że powie rodzicom. I zapisał się na jakąś
terapię akceptacji swojej odmienności czy coś takiego. Pewnie już o tym
wiesz.
– Tak- potwierdzam. On patrzy na mnie przelotnie robiąc krok w prawą
stronę jakby od niechcenia.
– Więc od początku byłem zazdrosny o kogoś kto nawet nie był moim
prawdziwym rywalem. Myślałem, że go kochałaś.
– Nigdy nie kochałam Karola w takim sensie. Owszem, był i nadal jest
moim przyjacielem, ale jest dla mnie jak brat. Przepraszam, że na
początku cię okłamałam. Po prostu chciałam dotrzymać tylko obietnicy.
– Teraz czuję się głupio przypominając sobie te wszystkie momenty gdy
byłem o niego zazdrosny. Pewnie cię to bawiło.
– Wręcz przeciwnie- zapewniam go szybko- Wiele razy czułam się winna z
powodu twojej niepewności i naprawdę mnie to bolało.- dodaję cicho. Po
chwili zapada między nami cisza i słychać tylko muzykę dochodzącą zza
drzwi.
– Czemu nie jesteś na imprezie z przyjaciółką?
– Jakoś nie mam dzisiaj na to ochoty.- nagle uświadamiam sobie o czymś-
Skąd wiedziałeś, że tutaj będę?
– Zadzwoniłem do Marioli i pojechałem do twojego domu. Podała mi
adres.
– Dlaczego właściwie tu przyjechałeś? Bo na pewno nie po potwierdzenie
na temat orientacji seksualnej Karola.- odważam się na głos zadać
nurtujące mnie pytanie.
– Miałaś rację.- słyszę jego odpowiedź, która wywołuje we mnie
konsternację- Nie potrafiłem zaryzykować i poświęcić wszystkiego aby
być z tobą- jego słowa wywołują burzę w moim sercu. Staram się
powściągnąć emocje, bo przecież to może być tylko wstęp do jego
przeprosin. Ale i tak nie potrafię ukryć iskierek nadziei w oczach gdy na
niego patrzę.- Gdy kilka miesięcy temu Karol opowiedział mi o
wszystkim ze szczegółami prawdę mówiąc czułem się fatalnie. Miałem
ochotę pobiec do ciebie i błagać abyś mi wybaczyła- wyznaje patrząc mi
w twarz.- Ale potem przypomniałem sobie jak bardzo cierpiałem przez
cały ten czas i postanowiłem, że nigdy nie będę cię już o nic prosił, że ty
też zraniłaś mnie już dostatecznie głęboko. Więc gdy przyszłaś do mnie
przed wyjazdem chciałem zrobić to samo. Chciałem cię ukarać za to, że
opuściłaś mnie ponad rok temu nieważne z jakiego powodu. Ale tak
naprawdę raniłem tylko sam siebie.- zaczyna śmiać się niewesoło a ja
wciąż jestem zdolna tylko do tego żeby gapić się w niego bez słowa.-
Nigdy nie wyrzuciłem cię ze swojej głowy. Marzenę uczyniłem swoją
dziewczyną tylko po to, żeby ci dopiec, ale tego już się pewnie
domyśliłaś. Bo wciąż pamiętam każde twoje słowo, każdy najmniejszy
gest jak marszczenie nosa gdy coś cię denerwuje i rumieniec na
policzkach wywołany zakłopotaniem. I wciąż na nowo przypominam
sobie nasze spotkania, kłótnie czy rozmowy. Dlatego chcę abyśmy zaczęli
od nowa. Jeśli jeszcze czujesz coś do mnie i masz siłę aby o to zawalczyć
to wróć do mnie. Obiecuję, że tym razem nie pozwolę ojcu wchodzić
sobie na głowę i nawet jeśli będę musiał zostawić całą tą pieprzoną firmę
w cholerę, rzucić studia czy wyrzec się rodziny to zrobię to, jeśli ty dla
mnie zrobisz to samo.- robi krótką pauzę na wzięcie głębokiego wdechu-
Więc jaka jest twoja odpowiedź?- pyta znów chwytając moje spojrzenie.
A ja nie jestem w stanie wyartykułować żadnego dźwięku. - Nie bój się
odpowiedzieć. Jeśli potrzebujesz czasu na przemyślenie lub boisz się
mojej reakcji na odmowę to nie musisz się tego obawiać.
– Nie potrzebuje żadnego czasu na przemyślenia.- wyrzucam z siebieDobrze
wiesz co do ciebie czuje choć próbowałam równie mocno jak ty
zapomnieć o tym co było. Starałam się nawet przypominać sobie
wszystkie twoje ostatnie słowa aby utwierdzić się w swojej decyzji, ale
nie mogłam. Bo ten nieznośny chłopak, który nazywał mnie spaloną
żebraczką wciąż tkwi w moim sercu.- Krzysiek szybko wstał z krzesła i
podszedł do mnie siadając obok łóżka i delikatnie obejmując. Próbując
powściągnąć napływające mi do oczu łzy, zaczęłam szeptać mu w
koszulkę:- Przepraszam, tak bardzo przepraszam cię za wszystko. Nawet
nie wiesz jak bardzo żałowałam, jak bardzo bolało mnie gdy budziłam się
śniąc o spotkaniu z tobą, a rano okazywało się to tylko ułudą. Jak
każdego dnia każda, nawet najmniejsza rzecz przypominała mi o tobie.
Jak jedząc szarlotkę nie mogłam przełknąć ani kęsa, bo przed oczami
stawało mi nasze spotkanie w restauracji...- urywam, bo czuję, że dłużej
nie mogę mówić. Na moje ostatnie słowa Krzysiek lekko podnosi moją
głowę i ociera z twarzy łzy. A gdy robię to samo widzę, że uśmiecha się
do leciutko.
– Więc zgodziłaś się tylko dlatego, żeby móc znów jeść swoje ulubione
ciasto?- żartuje jak kiedyś. Ja ja jestem tak szczęśliwa, że zaczynam
śmiać się przez łzy.
– Oczywiście, że dlatego. A ty myślałeś, że z innego powodu?- mówię
zapłakanym głosem. Kamiński wciąż nieustannie ściera mi łzy z twarzy.
– Kocham cię- mówi już poważnym tonem.
– Ja kocham cię sto razy mocniej.- odpowiadam mu, co wywołuje na jego
twarzy uśmiech. Domyślam się co go spowodowało- Tak, nie boję się już
mówić o swoich uczuciach. I od tej pory chcę mówić ci to codziennie
żebyś nigdy o tym nie zapomniał. I nigdy nie wątpił.- wtedy widzę, że
Krzysiek pochyla się nade mną. Robię to samo aby przyspieszyć
pocałunek za którym tęskniłam od kilkunastu miesięcy. A gdy nasze usta
się stykają niemal czuję ten nadmiar emocji i kłębiących się wewnątrz nas
uczuć, które nareszcie znalazły możliwość ujścia. Mocno obejmuję
Kamińskiego za kark, gładząc jego plecy i ramiona. On przyciąga mnie
bliżej do siebie delikatnie odchylając mi głowę do tyłu. I nie jest to
pocałunek delikatny i czuły, ale pełen pasji i tęsknoty naszych ciał i
umysłów za sobą.
– Aga chciałam zapytać czy...o Boże- urywa na nasz widok moja
współlokatorka właśnie wchodząca do pokoju. Pospiesznie odrywam się
od Krzyśka z rwącym oddechem i wyraźnie (przynajmniej tak sądzę)
zaczerwienionymi ustami- Czy wy właśnie...co to miało znaczyć?- pyta
mnie z wyrzutem.
– No cóż, chyba widać- odpowiada rozbawiony Krzysiek. I gdyby nie to, że
już od tak dawna nie widziałam go w takim stanie rzuciłabym w niego
poduszką.
– Andżela, to nie tak jak myślisz. Później ci wszystko wytłumaczę...
– Agnieszka chce powiedzieć, że nigdy tak naprawdę nie chodziła z
Karolem i teraz znów jest ze mną- dodaje Krzysiek obejmując mnie z
boku ramieniem. Mimowolnie się uśmiecham. Zwłaszcza na widok
zaskoczonej Andżeliki.
– Nic z tego nie rozumiem, ale cieszę się.- mówi, a ja wybucham
śmiechem.- Przyjaciółka patrzy na mnie dziwnym wzrokiem aż zerkając
na nią posyłam jej nieme zapytanie.
– Znów masz te błysk w oku gdy się śmiejesz- szepce mi w ucho szybko
obejmując- W takim razie nie będę wam przeszkadzać. Cześć – mówi na
odchodnym trzaskając drzwiami.
– Co ci powiedziała?
– Nic takiego- odpowiadam mu z uśmiechem podchodząc do niego i znów
wtulając twarz w jego klatkę piersiową.- Pachniesz tak jak dawniej.-
przymykam lekko oczy aby w pełni odczuwać jego bliskość.
– Cieszę się, że ci się podoba. A, zapomniałbym mam coś, co należy do
ciebie.- odsuwa się ode mnie odrobinę wyciągając z kurtki niewielką
szkatułkę. Przeżywam prawdziwy szok widząc w niej znajomy łańcuszek.
– Skąd go masz? Myślałam, że go zgubiłam...
– Dała mi go twoja siostra. Mówiła, że bardzo płakałaś gdy się zniszczył i
dlatego chciała go naprawić, ale okazało się to niemożliwe jak na jej
skromny budżet.
– Jak zdążyłeś go tak szybko naprawić?
– Mam swoje sposoby- mówi z błyskiem w oku zapinając mi go na szyi.
Zaczynam delikatnie gładząc maleńką dedykację.- Więc tak bardzo
wytrąciło cię to z równowagi?
– Tak. Przez tą dedykację...
– O związanych ze sobą naszych losach? Nadal nie rozumiem.
– Bo gdy łańcuszek się rozerwał nici też.- Krzysiek przez moment wpatruje
się we mnie jakby nadal nie rozumiał, ale wychwytuję moment w którym
rozgryza moje pokrętne myślenie. I znów się śmieję.
– Aleś ty melodramatyczna. Więc traktowałaś ten łańcuszek jako alegorię
naszych losów? Masz więc pewnie jeszcze mojego misia, co?
– Tak- przyznaję ze wstydem, bo nagle zdałam sobie sprawę jakie to głupie
wierzyć w takie przesądy. Choć w sumie okazało się to prawdą, bo gdy
łańcuszek znów jest w całości ja z Krzyśkiem też. Nawet jego lekkie
kpiny nie jest w stanie zburzyć mojego szczęścia.
– I to mówi osoba, która przywłaszczyła sobie moją rękawiczkę podczas
tamtej rozmowy w hali?- prycham udając zniesmaczenie.
– Więc chyba do siebie pasujemy: melodramatyczna dziewczyna i
sentymentalny chłopak.
– Yhm...- odpowiadam rozmarzona. Nagle przypominam sobie o czymś.
– Ale co z twoimi studiami? Przeniosłeś się?
– Tak.- odpowiada mi- Ale zrezygnowałem. W sumie to nie obchodzi mnie
uczelnia. Ojciec może się wypchać tymi swoimi pieniędzmi. Nie
zamierzam studiować Zarządzania.
– Nie mów tak. Przecież chcesz tego, mówiłeś, że chciałbyś kiedyś przejąć
Build&Project.
– Ale to, że mój ojciec też tego chce doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Poza tym chcę być z tobą. Już wystarczająco długo cię nie widziałem.
– Hej, jeśli myślisz, że pozwolę ci rzucić studia z takiego powodu...
– Znów zaczynasz narzekać jak dawniej? A było tak miło.- uderzam go
delikatnie w ramię
– Mówię poważnie. Chcę żebyś robił to czego pragniesz.
– Już to robię- odpowiada znów przyciągając moją twarz do siebie-
Potrzebuję cię. Nawet nie wiesz jak bardzo- szepce mi tuż pod uchem. Z
trudem udaje mi się sklecić jakieś zdanie.
– Ale...powinieneś myśleć o swojej przyszłości.
– Więc wyjedź ze mną. Przecież i tak studiujesz zaocznie. Wynajmiemy coś
i zamieszkamy razem, a w każdy piątek będę cię tu przywoził.
– Żartujesz?- oburzam się, ale tak naprawdę czuje coś wręcz przeciwnego.
Krzysiek mierzwi mi włosy dłonią.
– Wiedziałem, że tak zareagujesz- śmieje się ze mnie.
– A co nadal sprawdzasz moje reakcje i potem zapisujesz?- przypominam
sobie zdanie które kiedyś do niego powiedziałam.
– A jak mój dzienniczek Dobrych Uczynków?
– Nie wiem, szczerze mówiąc było ich tak dużo, że cały się zapełnił.-
odpowiadam z uśmiechem. Przez kilka minut siedzimy po prostu na
łóżku opierając się o ścianę. Wtulona w Krzyśka czuję się tak jakby mój
długi bieg się skończył, a ja nareszcie wróciła do domu. Domu, który jest
tam gdzie on.
– Przepraszam za wszystko co ci wcześniej mówiłem. I za tą zbitą figurkę.
Zrobiłem to tylko w złości.
– W porządku- odpowiadam z bladym uśmiechem.
– Podarujesz mi inną?- pyta mnie cicho.
– A chcesz tego?- odpowiadam równie cicho
– Tak, bardzo. Pokochałem tę melodię i od teraz gdy tylko ją słyszę w radio
kojarzy mi się tylko z tobą. To dlatego to zrobiłem. Bo gdy włączyła ją
Marzena wydawało mi się, że ten złośliwy chłopiec sobie ze mnie drwi.
– A co z breloczkiem?- przypominam sobie, że widziałam go w komórce
Marzeny.
– Wciąż go mam.
– Więc nie dałeś go Marzenie?- pytam patrząc na niego.
– A więc zauważyłaś? Bardzo jej się spodobał i chciała mieć taki sam, więc
kupiła sobie podobny.
– Myślałam, że jej go dałeś.
– Nigdy bym tego nie zrobił. Nie oddałbym nikomu twojego serca.-
odpowiada mi poważnie, a ja czuję, że się uspokajam.- I jeszcze raz
przepraszam za to co powiedziałem wtedy w mieszkaniu Karola po tym
jak zobaczyłem cię w jego łóżku. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia,
ale...- przerywam mu kładąc palec na ustach.
– Ciii, to już nie ważne. Ja też nie powinnam kłamać, że spotykam się z
Karolem. Chyba oboje bardzo krzywdziliśmy siebie nawzajem. Dlatego
chcę pamiętać tylko te dobre momenty.- odzywam się jeszcze mocniej
wtulając się w jego ramię. Potem, zaczynamy opowiadać sobie jak wiele
zmieniło się przez ten cały czas w naszym życiu. Aż Krzysiek pyta mnie
w pewnej chwil:
– Więc jutro mam wyjechać?- Przełykam głośno ślinę.
– Myślę, że tak. Załatw wszystkie sprawy i wróć na stary uniwersytet.
Wtedy będziemy mogli się wzajemnie odwiedzać.
– Naprawdę tego chcesz?
– Przecież nie jesteśmy już dziećmi. Musimy jakoś dać sobie radę. Ja
przeorganizuję sobie godziny pracy i będę do ciebie przyjeżdżać, a ty
będziesz robił to samo w weekendy.
– Przecież nie musisz pracować. Dam ci pieniądze jeśli...- urywa na widok
mojej miny- W porządku. Ale powiesz mi o wszystkim gdy moi rodzice
będą chcieli czymś cię przestraszyć? Nie chcę żebyś znów musiała
cierpieć przez ich próby rozdzielenia cię ze mną.
– Nie wiem czy mogę ci to obiecać- mówię szczerze, ale widząc że chce
coś powiedzieć kontynuuję- Ale na pewno nie rozstanę się, gdy będą tego
ode mnie zażądać. Musisz nastawić się na to, że teraz już nigdy się od
ciebie nie odczepię nawet jeśli będziesz chciał, więc lepiej dobrze się
teraz zastanów...- jego jedyną odpowiedzą jest kolejny pocałunek.
Rozstajemy się dopiero późnym wieczorem, choć Andżelika żartuje ze mnie, że
gdybym ją grzecznie poprosiła to nocowałaby u Kaśki i Marleny, więc
miałabym z Krzyśkiem cały pokój dla siebie. Jednak tak naprawdę to umiera z
ciekawości z tylko wychodzi mój chłopak. Zastanawiam się jak wiele mogę jej
zdradzić.
– Wiesz, tak naprawdę to nigdy nic nie łączyło mnie z Karolem. Tylko
udawałam jego dziewczynę.
– Co? Jak to? Po co?
– Bo często mi pomagał, więc wszyscy tak myśleli. Dlatego
postanowiliśmy niczego nie prostować- tłumaczę trochę głupio, ale
Andżelika najwyraźniej w to wierzy.
– Więc ty z Krzyśkiem...nie przestałaś go kochać?
– Nie- odpowiadam jej- Przepraszam, że wcześniej kłamałam. Wiesz,
chyba powinnam powiedzieć ci prawdę...- zaczynam szykując się na
dłuższy monolog poczynając od szantażu mojego ojca i długu aż do
dzisiejszego dnia. Andżelika jest tak szczerze zmartwiona, że na koniec
wykrzykuje na mnie ze złością:
– Co ty męczenniczką chciałaś zostać? Dlaczego nic nie powiedziałaś mnie
i Izie? Przecież jesteśmy chyba twoimi przyjaciółkami! Dlaczego zostałaś
z tym wszystkim sama?!
– Wiem, teraz to wiem, ale wcześniej...Ja po prostu za bardzo się bałam.
Nawet nie wiesz jak żałuję. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
– Nie mam czego, głupia- odpowiada mi mocno ściskając- Mam nadzieję,
że teraz nareszcie zaczniesz być szczęśliwa. Zasłużyłaś sobie na to.
Potem jak szalona, wybiegła na korytarz i zawołała- Dziewczyny! Aga
wreszcie odzyskała swojego księcia z bajki!
Kolejny dzień zastał mnie w lepszym humorze. Zaraz po przebudzeniu
zastanawiało mnie, czy to, że znów jestem z Krzyśkiem nie było tylko snem.
Ale wiadomość od nieznanego numeru (w mojej komórce) z podpisem: „twój
nowy, stary chłopak” przekonała mnie, że jednak nie. Nagle wstałam z łóżka
wybierając numer Karola. Jak mogłam o nim zapomnieć?!
– Halo?- odparł zaspanym głosem. Ucieszyłam się, że nie jest jeszcze na
uczelni.
– Cześć, to ja Agnieszka. Ja...chciałam ci podziękować.
– A więc pogodziłaś się z nim?
– Skąd wiesz?
– Bo twój głos odzyskał naturalną radość. Bardzo się cieszę. Ale nie musisz
mi dziękować. Powiedziałem tylko prawdę.
– Wiem, ale gdyby nie ty. ..Poza tym co będzie teraz z naszym
chodzeniem?
– No cóż, myślę, że rzucisz mnie dla swojej pierwszej miłości, a moja rola
romantycznego kochanka porzuconego przez swoją prawdziwą miłość
doda mi trochę melodramatyzmu.- zaczynam się śmiać.
– A co z terapią? Zdecydowałeś się powiedzieć rodzicom prawdę?
– Chyba tak. Wiesz, byłem już na kilku spotkaniach i wiem już, że
powinienem to zaakceptować. Mam nadzieję, że moi rodzice nie przyjmą
tego źle.
– Na pewno będą w dużym szoku, ale twój ojciec z pewnością nie
przypomina Krzyśka. Chociaż to wielka szkoda dla płci pięknej.
Wychodząc do pracy wciąż jestem w dobrym humorze, co zauważają chyba
wszyscy. Początkowo trochę mnie to wkurza, bo przecież nie wyrosła mi trzecia
głowa albo coś w tym stylu. Ale szybko uświadamiam sobie, że to prawda. Bo
teraz czuję się jakby wszystkie moje problemy zniknęły. Wciąż myślę o mojej
wczorajszej rozmowie z Krzyśkiem i czuję, że już za nim tęsknię. A może
jednak przeprowadzę się do niego? Przecież ja też nie dam rady...Nie,
upominam samą siebie w myślach. Powinnam teraz skupić się na studiach, a nie
marzyć o niebieskich migdałach. Wytrzymam jeszcze trzy dni. Przecież on
wróci już w piątek, prawda? Tylko, że po południu mam wykłady więc
zobaczymy się co najwyżej przez kilka godzin...Och, po co kazałam mu
wczoraj wyjeżdżać?!
Na szczęście, dni szybko mi płyną i w końcu następuje czas naszego spotkania.
Czekam na Kamińskiego już pół godziny przed spodziewanym czasem licząc,
że może wróci wcześniej. Ale jak to zwykle wtedy bywa do mojego umysłu
zaczynają wkradać się głupie myśli. A co jeśli wcześniej nie mówił poważnie
albo żałuje lub chce ukarać mnie za to co mu zrobiłam? Ale gdy tylko widzę
jego rozpromienioną twarz gdy mnie dostrzega, znikają tak szybko jak tylko się
pojawiły.
– Cześć- wita się ze mną mocno obejmując. Potem rzuca szybko- Wsiadaj.
– Gdzie jedziemy?
– Do mnie.- posłusznie spełniam jego polecenie.
– Wiesz, twoja apodyktyczność jednak nie zniknęła.
– Ani twoja czepliwość.- odpowiada mi już w środku. Potem szybko rusza
z parkingu i skręca na główną szosę.- O której masz zajęcia?
– Dopiero o szesnastej.
– O szesnastej? Więc mamy tylko cztery godziny.
– Trzy. Muszę przecież jakoś dojechać i przyjechać na uczelnię.- Krzysiek
wzdycha ciężko.
– Więc tłukłem się tutaj tylko po to aby spędzić z tobą tylko trzy godziny?-
wychylam się lekko przez pasy cmokając go w policzek
– Aż trzy godziny. Jestem pewna, że przez ten czas będziesz miał mnie
serdecznie dość. Poza tym, weekend za tydzień mam wolny.
– Więc już nie. Bo rezerwujesz go dla mnie.- uśmiecham się delikatnie.
– Dlaczego właściwie wyprowadziłeś się z domu?
– Przecież wiesz: miałem już dość ojca i jego wtykania się w nieswoje
sprawy. Sam nie wiem czemu zwlekałem z tym tak długo. A w zasadzie
to wiem: robiłem to tylko dla siostry. Ale teraz, po tym wszystkim co on
mi zrobił nie mam zamiaru mieć z nim najmniejszego do czynienia.
– Rozumiem. Naprawdę mi przykro z tego powodu.
– Uwierz mi, że teraz nawet mi to nie przeszkadza. Może kiedyś, gdy
byłem młodszy chciałem uzyskać jego akceptację, miłość, szacunek, ale
teraz...teraz on jest dla mnie nikim. I jedyne co mnie boli to fakt, że ktoś
taki jest moim ojcem- patrzę na niego przez kilkanaście sekund
kompletnie nie wiedząc co powiedzieć. Tak bardzo szkoda mi tego wciąż
tkwiącego w nim nieszczęśliwego chłopca. I zaczynam rozumieć jego
wcześniejsze zachowanie, tą złość na cały świat, wrogość,
nieprzystępność.
Gdy jesteśmy już na miejscu zaskoczona dostrzegam w pełni przygotowany już
wykwintnie nakryty stół i duży bukiet róż na stole. Na kuchennym blacie
wydobywają się kuszące zapachy z garnków.
– Jak to zrobiłeś? Przecież dopiero co przyjechałeś.
– Wiesz, czasami pieniądze się jednak przydają- mówi puszczając do mnie
oko i odsuwając krzesło- Mam nadzieję, że jesteś głodna.
– Tak- przyznaję, bo na sam widok apetycznych potraw do ust napływa mi
ślinka. Bez skrępowania pochłaniam pierwsze danie, a potem drugie
(choć nie za bardzo orientuje się co to jest).
– A teraz, czas na deser.- mówi zbliżając się do mnie tajemniczo i
podnosząc z krzesła. Potem zaczyna obejmować i delikatnie całuje w
usta.- No chodź- mówi do mnie cicho. Posłusznie idę za nim do sypialni.
Na miejscu czeka jednak na mnie prawdziwa niespodzianka.
– Szarlotka?- pytam.
– Czyżbym słyszał w twoim głosie rozczarowanie?- Krzysiek znów nabija
się ze mnie, że aż strzelam rumieńca.
– Oczywiście, że nie- obruszam się- Zjem kawałek z prawdziwą
przyjemnością.- na potwierdzenie swych słów pospiesznie chwytam
talerzyk z ciastem i biorę do ust pierwszy kęs. Hm, nie wiem czy to przez
to, że długo jej nie jadłam czy po prostu z powodu tego bajecznego
nadzienia nie mogę powstrzymać westchnienia.
– Więc już możesz jeść szarlotkę?- pyta mnie podchodząc z tyłu i
obejmując w pasie.
– Nie po to ci to mówiłam, żebyś ze mnie teraz kpił.
– Przecież tego nie robię- mówi całując mnie w kark, że aż czuję wszędzie
rozchodzące się rozkoszne dreszcze po moim ciele. Mimo to mówię:
– Daj mi teraz spokój. Gdy mam w ręku szarlotkę nie potrzebne mi inne
wrażenia.
– A jakie to wrażenia w tobie teraz wywołuję, co?- pyta ze śmiechem. Auć,
kolejna kompromitacja.
– Dobrze wiesz jakie- mówię odkładając talerzyk z powrotem na stolik
– Nie dokończysz?
– Już jestem pełna- odpowiadam oblizując wymownie wargi.
– Więc teraz chodź już do mnie...- odzywa się jednocześnie przyciągając
mnie do siebie. Robi to jednak tak gwałtownie, że tracę równowagę i
pociągam go za sobą na łóżko. Razem zaczynamy się śmiać.
– Tobie też przypomniało to pewną sytuację?- zanim mi odpowiada,
podnosi się w ten sposób, że teraz znajduje się nade mną i rozparty na
łokciach z uśmiechem mówi:
– Jak to było: „Złaś ze mnie jeśli nie chcesz żebym zamieniła się w trupa z
braku powietrza.”- cytuje mnie dokładnie, lekko zmienionym głosem-
Ależ wtedy miałem ochotę żeby cię pocałować.
– A ja wręcz przeciwnie- studzę go uśmiechając się złośliwie. A on wciąż
tylko na mnie patrzy zupełnie bez słowa.
– Czy...byłaś tu w zeszły weekend czy to mi się tylko śniło?
– Nie, nie śniło ci się- odpowiadam odgarniając mu z czoła opadający
kosmyk.- Przywiozłam cie tutaj razem z Karolem i siedziałam przez całą
noc.
– Całą noc? Ale przecież rano cię nie było.
– A co miałam zostać żebyś po przebudzeniu na mnie nawrzeszczał?
– Nie zrobiłbym tego. Dlaczego zostałaś?
– Nie pamiętasz? Mówiłeś przez sen.
– Tak?- nagle staje się skupiony- I co mówiłem?
– Hm...niech pomyślę...chyba coś o tym, że musisz kupić sobie nową
szminkę, bo w tej różowej ci nie do twarzy i założyć jutro zieloną
sukienkę...hej, nie łaskocz mnie- kończę niemal krztusząc się ze śmiechu.
– Ty...co tak naprawdę mówiłem? Powiesz wreszcie?
– Powiem, powiem...tylko przestań.
– Więc?
– W sumie to niewiele. Prosiłeś żebym z tobą została. A w zasadzie to nie
wiem czy chodziło ci o mnie czy pomyliłeś mnie z kimś innym.
– Nie pomyliłem.- odpowiada mi delikatnie skubiąc moją dolną wargę-
Chciałem żebyś została. Dziękuje ci, że to zrobiłaś.- nie mam szansy
odpowiedzieć, bo znów zaczynamy się całować. A moje dłonie wplatają
mu się w kark i we włosy walcząc z kłębiącą się wewnątrz mnie burzą
emocji. Dopiero po jakimś czasie wargi Krzysztofa odrywają się od
moich aby nabrać powietrza.- Kocham cię- szepce mi aż przechodzi mnie
przyjemny dreszcz- Bardzo cię kocham.
– Ja ciebie też- odpowiadam mu drżącym głosem- Tak za tobą tęskniłam...
– Tak bardzo chciałbym...- mówi gwałtownie kręcąc głową- Cholera,
czemu mamy tak mało czasu?- jego przekleństwo sprowadza mnie na
ziemię.
– Krzysiek, chyba powinniśmy...- umieram gdy kładzie mi palec na ustach.
– Ciii, znów za dużo myślisz.- Krzysiek całuje mnie w czubek głowy- Nic
nie wydarzy się jeśli ty nie będziesz tego chciała, wiesz o tym?
– Tak. Ale mimo wszystko nadal ta sfera mnie krępuje. Może gdy już
będzie po wszystkim...będzie inaczej.
– Mówisz o tym jakby to było coś strasznego.- choć stara się nie śmiać,
widzę że moje zachowanie i słowa go bawią. Ale nic nie mogę na to
poradzić.
– Spałeś z wieloma dziewczynami?- pytam go.
– Nie- odpowiada tylko, a gdy nadal na niego patrzę pyta:- Mam podać ci
dokładną liczbę?
– A więc nawet nie pamiętasz?
– Pamiętam. Nie byłem aż tak rozchwytywany jak nasz piękny Karol.
– Pewnie chodziło raczej o ten twój okropny charakterek.
– Od ciebie pewnie co inteligentniejsi też zwiewali.
– Tak. I dlatego został mi tylko pewien głupek...- Krzysiek znów zaczyna
mnie łaskotać i przekomarzać się ze mną. Zupełnie nagle słyszymy
dźwięk parkującego pod mieszkaniem auta. Gwałtownie poważniejemy i
wstajemy z łóżka.- Spodziewałeś się kogoś?
– Nie- mówi Krzysiek i wygląda przez okno. Minę ma nietęgą. Dlatego
pytam:
– Kto to?
– Mój ojciec- odpowiada sucho, a ja czuję jak mój żołądek skręca się ze
strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz