Hania leżała na łóżku przyglądając się pięknym kwiatowym ornamentom na kolumnach znajdujących się w pokoju. Jak przyznał Dominik przyprowadzając ich tutaj z Hubertem po zakończeniu domówki, był to oczywiście pomysł Patrycji. Tak samo zresztą jak bogato zdobiony baldachim na łóżku: faceci zwykle nie zwracali uwagi na takie detale. Albo ręcznie wykonana narzuta na nim, Witwicka dałaby sobie rękę uciąć że nie był to produkt masowy lecz przygotowany specjalnie na zamówienie. Dzięki temu pokój dla gości wyglądał magicznie niczym z Opowieści tysiąca i jednej nocy, szczególnie wieczorem gdy- tak jak teraz Hania- korzystało się z kolorowego, ledowego oświetlenia.
Słysząc (a raczej przestając słyszeć) szum wody domyśliła się, że jej mąż zakończył prysznic i niedługo wyjdzie z łazienki. Nie czuła się przez to w żaden sposób zaniepokojona (dzięki własnemu kłamstwu albo raczej przez własne kłamstwo), ale musiała przyznać że nie lubiła nocować w obcych miejscach. To ją…deprymowało. W zasadzie to był jej pierwszy raz, więc może to dlatego czuła się dziwnie? A może przyczyną była konieczność spędzenia reszty wieczoru w towarzystwie przyjaciół Huberta po tym jak dowiedzieli się, że jest jego żoną? Przecież już sam fakt, że tu przyjechała był dla nich sporym zaskoczeniem a gdy Skrzynecki wyznał, że są nie tylko parą a i małżeństwem…Dość powiedzieć, że po tym gdy w końcu uwierzyli iż to nie jest głupi żart ich kolegi, nikt nie wiedział co powiedzieć. Dopiero po dłuższej chwili Dominik z uśmiechem (trochę wymuszonym?) jowialnie klepnął Huberta po plecach gratulując mu. W ślad za nim poszli inni, a ona tylko stała niczym słup soli przyjmując życzenia i starając się udawać, że wcale nie jest zakłopotana. W końcu to przecież zupełnie normalne brać ślub po kilku dniach znajomości, prawda? Później Patrycja zaproponowała toast za nowożeńców dzięki czemu atmosfera na powrót się rozluźniła. Jednak Hania zdołała zauważyć, że jakieś 10 minut później Miłosz wyszedł z Hubertem na balkon. Wyszli stamtąd dopiero po kwadransie, a nie trzeba było być Einsteinem żeby się domyślać co było głównym tematem ich dyskusji. Irytowało ją, że w przeciwieństwie do pozostałych znajomych jej męża Rębecki był raczej trudny do przejrzenia, a Hubert liczył się z jego zdaniem.
Kolejnym wstydliwym momentem był ten, gdy ktoś zaproponował grę „W prawda czy wyzwanie”. Jej co prawda nie zadawano bardzo wstydliwych pytań, ale i tak czuła że się zbłaźniła nie potrafiąc odpowiedzieć na niewinne wydawać by się mogło pytanie zadane przez Pawła: co najbardziej spodobało jej się w Hubercie. Patrycja co prawda szybko pospieszyła z pomocą żartując, że Hubercik ma tyle wspaniałych zalet, stąd aż trudno jej wybrać tylko jedną, ale Hani nie umknęło spojrzenie jakie rzucił jej wtedy Rębecki. Julka natomiast, jako narzeczona Franka którego udało jej się zaobrączkować dopiero po 5 latach związku, widziała w ich relacji niezwykle romantyczną historię miłości od pierwszego wejrzenia bez skrępowania pytając o intymne według Hanki szczegóły. I owszem, może gdyby była w gronie własnych znajomym nie uznałaby ich za nietakt, ale bądź co bądź towarzyszący jej tutaj ludzie byli dla niej praktycznie obcy. Samą Julię widziała przecież po raz pierwszy w życiu.
Kolejnej niezręczności, czyli pytania o ciążę w połączeniu z pospiesznym ślubem też przecież mogła się spodziewać, tym bardziej że choć Patrycja zrobiła jej drinka tuż po przyjściu, to wcale go nie tknęła. A w momencie toastu na swoją cześć za nowożeńców, zaledwie umoczyła usta w szampanie, co bacznie obserwujące ją oczy łatwo mogły dostrzec wyciągając własne wnioski. To nic, że wolała nie pić alkoholu w stresujących sytuacjach, bo wówczas przestawała zachowywać się rozsądnie czego teraz wolała uniknąć. Ten kto chce zobaczyć to co chce zobaczy to, nawet nie biorąc innych możliwości pod uwagę.
Kilka godzin później (przelewając przysłowiową czarę goryczy Hanki), tuż po dziesiątej na przyjęcie wpadł jeszcze Władysław Ignaczak, który na jej widok wprost osłupiał. Co prawda wyszedł zaledwie godzinę później, ale zdążył zamienić z nią kilka słów na osobności wprawiając ją w zakłopotanie.
- Więc postanowiłaś zaryzykować i w końcu otworzyć się na nowy związek?- Spytał na poły żartem po gratulacjach i najlepszych życzeniach na nowej drodze życia które jej złożył nawiązując tym samym do rozmowy którą odbyli ponad miesiąc temu, gdy pijany pobił się ze Skrzyneckim. Naturalnie zaraz po tym jak z racji okoliczności zdecydowali się oficjalnie przejść na „ty”.
- Kochała pani kiedyś tak że myślała że rozpadł jej się cały świat?
- Tak, byłam kiedyś zakochana. Bardzo. Miałam chyba kilka lat mniej niż ty teraz.
- Rozumiem, że nie było happy endu?
- Nie. Ale jak widzisz wcale nie rozpadł się mój świat, wręcz przeciwnie: wciąż mogę śmiać się i czerpać radość z otaczającej mnie rzeczywistości. Choć tuż po, nie było mi łatwo. I rzeczywiście przez jakiś czas zdawało mi się, że mogę się z tego nie podnieść. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Czasami też żałowałam tego jak to się skończyło, rozmyślałam o podjętych decyzjach które można by zmienić a które ostatecznie wpłynęły na bieg wydarzeń. Ale gdybanie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Wtedy mamy wrażenie, że coś co było w naszej mocy mogłoby zakończyć się lepiej, ale zapominamy o tym, że równie dobrze mogłoby potoczyć się wielokrotnie gorzej. To błąd, który za bardzo lekceważą zwłaszcza starsi ludzie wpadając w pułapkę własnej przeszłości.
- Kochała pani potem jeszcze kogoś?
- Nie. Ale ja sobie na to nie pozwoliłam, zamknęłam się na związki: poświęciłam temu miejscu, hotelowi. Co nie znaczy, że ciebie spotka to samo. Nie możesz jednak gloryfikować swojego związku i uczucia. I przede wszystkim musisz się pogodzić z jego końcem. Ale tak naprawdę: w głębi siebie i przed samym sobą. To wydaje się być bardzo proste i naturalne, ale jakimś cudem dla większości ludzi nie jest oczywiste.
- Na to wygląda.- Przyznała po chwili zadumy.
- A tamten chłopak?
- Hm?
- Ten, w którym kiedyś byłaś zakochana? Udało ci się już o nim zapomnieć?
- Myślę, że ten etap mam za sobą. Nawet gdy później go spotkałam jedyne co poczułam to złość.
- Więc wciąż się widujecie?
- Prawdę mówiąc…-Zaczęła z zakłopotaniem nie do końca wiedząc jak z tego wybrnąć i co właściwie powiedzieć. Wyraźnie się zagalopowała. Przecież nie mogła wyznać Włodkowi, że tym chłopakiem był Hubert. Ale kłamstwo jakoś też nie chciało jej przejść przez gardło, tym bardziej że on chyba widział w jej sytuacji alegorię własnych losów a tym samym nadzieję że on i Wiola to jeszcze nie przeszłość. Na szczęście młody szczypiorniak szybko pojął swoją niezręczność.
- Sory, zagalopowałem się. W każdym razie życzę ci szczęścia z Hubertem, nieważne co będą o was mówić i komentować. To porządny facet. A teraz przepraszam, pójdę powiedzieć mu to osobiście. Po tamtej kłótni w Oazie jakoś nie mieliśmy okazji bezpośrednio porozmawiać, a czuję że moje poprzednie przeprosiny były nie dość satysfakcjonujące. Powiedziałem wtedy o wiele za dużo.
- Jasne. Cieszę się, że cię tutaj zobaczyłam w tak dobrej formie.- W odpowiedzi na te słowa szeroko się do niej uśmiechnął.
- Dzięki. Ale zawsze byłem dobrym aktorem.- Dodał tylko wprawiając ją w konsternację, po czym bez słowa odszedł. Hania pomyślała, że wrażliwi ludzie mają na świecie bardzo ciężko. I że chętnie poznałaby tę całą Wiolę, która przyczyniła się do rozterek Władysława. Poza tym dałaby wiele by dowiedzieć się tego co tak naprawdę myślą o niej pozostali znajomi Huberta.
Mają ją za karierowiczkę?
Podejrzewają wpadkę mimo jej dzisiejszych zaprzeczeń?
A może żałują nie Skrzyneckiego, ale właśnie jej?
- Jeszcze nie śpisz? Sądząc po twoim ziewaniu już w salonie myślałem, że uśniesz gdy tylko przyłożysz głowę do poduszki. Tym bardziej, że zwykle nie kładziesz się chyba później niż o 23.00.- Usłyszała wesoły głos Huberta, który był pewnie po części spowodowany wypitym alkoholem: nie znaczyło to jednak, że upił się w sztok. Zdawało jej się nawet, że cicho pogwizdywał. A może naprawdę był w dobrym humorze zupełnie nie przejmując się wydarzeniami z minionego wieczora?
- Ciężko mi tu zasnąć.- Wzruszyła ramionami.
- Wolałabyś hotel? Też początkowo miałem taki zamiar, ale gdy Pati tak nalegała nie chciałem wyjść na gbura.
- Skąd, tak czy siak to byłoby nowe miejsce. Poza tym z pewnością będzie nam tutaj wygodniej niż w pokoju hotelowym. No i ślicznie tu.
- Chyba tylko kobieta potrafi dostrzec urok w licznych ozdobach. Według mnie, tylko przeszkadzają i zbierają kurz. Ach, ale łózko rzeczywiście ma odpowiednią twardość.- Dodał podchodząc i siadając na jego skraju.
- Przykro mi, jeśli zrobiłam lub powiedziałam dzisiaj coś czego nie powinnam.
- Co masz na myśli?
- Nie mówię o konkretnej sytuacji, tylko całokształcie. Twoi znajomi są bardzo bezpośredni i to im się chwali, ale ja chyba tak nie potrafię i jestem na to za sztywna. Jeśli w jakiś sposób przyniosłam ci wstyd…
- Jaki wstyd, co ty opowiadasz? Poza tym świetnie sobie z nimi poradziłaś nie pozwalając wejść na głowę. A Julka po prostu cię testowała, ona zawsze lubuje się w zawstydzaniu innych. Poza tym uwierz mi, że jak na nią, pytanie o twoją seksualną fantazję nie było zbyt śmiałe.
- Nie wiedziałam, że miałam takie szczęście.- Odparła ironicznie wywołując śmiech Huberta. Jednocześnie poczuła jak materac ugina się po drugiej stronie pod jego ciężarem gdy kładł się obok niej.- Czy naprawdę…- Zaczęła chcąc odnieść się do jego odpowiedzi na jedno z pytań podczas gry, ale szybko uznała że to głupie.
- Co: „naprawdę”?
- Nic.
- Skoro powiedziałaś „a” to powiedz i „b”.
- Chciałam spytać czy moja nieznajomość sportu naprawdę ci nie przeszkadza. Do tej pory nawet nie wiedziałam na jakiej pozycji grasz. I gdy dyskutowaliście o ostatnim sezonie i o tym całym bardzo mocnym ataku czyli berecie…chyba wyszłam na niezłą ignorantkę, co?
- To gwóźdź. Beret to rodzaj efektywnego po którym piłka spada na głowę blokującemu.
- Aha. Czyli nawet tego nie zapamiętałam.
- Daj spokój, to tylko siatkarski żargon: nie musisz się na nim znać. Ja nie znam się na prowadzeniu hotelu i nie mam pojęcia jak ty to ogarniasz, a ty nie musisz się znać na siatkówce.
- Dominik powiedział, że kiedyś podczas jednego z wywiadów publicznie przyznałeś, że nie wyobrażasz sobie by twoja partnerka mogła nic nie wiedzieć o piłce siatkowej. I że nie mielibyście o czym rozmawiać.
- Naprawdę? Nie pamiętam. W takim razie musisz szybko nadrobić zaległości.
- Bo inaczej co…?- Spytała prowokacyjnie na poły żartobliwie, na poły poważnie ciekawa jego odpowiedzi.
- Bo jeśli nie, będziemy musieli wrócić do pierwotnego pytania które chciałaś zadać.
- Wcale nie.
- Daj spokój, umiem rozpoznać gdy ktoś chce mnie zagadać. Więc?
- Po prostu…no, gdy graliśmy w tę grę…Chciałam spytać czy… czy rzeczywiście to moje oczy zwróciły najpierw twoją uwagę.
- Myślisz, że kłamałem bo nie wypadało mówić o kształcie bioder czy ust?
- Nie wiem. Dlatego pytam.- Odparła rezolutnie.
- Nie, nie kłamałem.- Przyznał Hubert po dłuższej chwili jakby poddając się wewnętrznej refleksji.- Pamiętam, że kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem uznałem cię co prawda za dość ładną, ale to twoje oczy zrobiły na mnie wrażenie, bo były…były jakieś takie szczególne, do tej pory nie wiem do końca z czego wynika ich sekret. Ale potem zawsze, za każdym razem gdy z tobą rozmawiałem, gdy na mnie patrzyłaś czułem się tak jakby nic innego poza mną się nie liczyło. To niezwykle schlebiające uczucie zwłaszcza gdy na dodatek jesteś skupiona, uważnie słuchając odpowiedzi rozmówcy…wtedy czułem się tak jakbym był dla ciebie wszystkim na co chcesz patrzeć. O, dokładnie tak jak teraz.- Zauważył żartobliwie. Uśmiech jednak szybko zszedł mu z twarzy gdy spojrzał na usta Hanki. Jakim cudem po 10 dniach małżeństwa nawet nie widział jej nago? Jak mógł powstrzymywać się przez całowaniem i dotykaniem jej (chociaż myślał o tym średnio pięćdziesiąt razy w ciągu godziny) byleby tylko jej nie przestraszyć? I dlaczego u licha w relacji z nią bał się tak wielu rzeczy? Gdy wspominał przeszłość wydawało mu się, że sześć lat temu poddawał się granicom wyznaczonym przez Hankę, tylko dlatego iż był młody. Teraz jednak miał na karku prawie trzydziestkę a postępował dokładnie tak samo. A przecież była jego żoną, po to właśnie się z nią związał…
…tyle, że oprócz tego mu na niej zależało. To dlatego nie chciał rzucać się na nią jak zwierzak przy każdej okazji panując nad swoimi uczuciami. I to z tego powodu niczym ostatni idiota wymyślał jakieś romantyczne wizje ich pierwszej wspólnej nocy.
Był też jeden bardziej egoistyczny powód jego zachowania, który wynikał z urażonej dumy. Bowiem sześć lat temu Hanka zrezygnowała z niego bez żadnego zawahania zwlekając do ostatniej chwili z powiedzeniem mu prawdy. Dlatego teraz chciał jej pokazać co straciła. Patrz kogo mogłaś mieć, chciał jej powiedzieć swoim zachowaniem. Patrz jak mogło być nam razem dobrze…
Przez chwilę tylko na siebie patrzyli. Hania nie miała co prawda pojęcia co dzieje się w duszy Huberta, ale doskonale wyczuła moment gdy pojawiło się między nimi jakieś dziwne napięcie.- Rany, jak ja to wytrzymam.- Roześmiał się Hubert do swoich własnych kosmatych myśli.- Nie patrz tak na mnie, góraleczko jeśli mamy iść spać. Bo jak rozumiem twoja miesiączka jeszcze się nie skończyła?
- Masz rację: powinniśmy iść spać.- Mrugnęła po raz kolejny czując wyrzuty sumienia spowodowane faktem własnego kłamstwa. Ale tak to już z nimi bywa, że gdy się w nie już wejdzie, trudno je odkręcić. Jej na dodatek było dość jednoznaczne i trudno byłoby się teraz wykpić nieporozumieniem. Ale mimo wszystko przecież musiała to zrobić. Czując jak szybko bije jej serce w ciemności szukała właściwych słów usprawiedliwienia. Skłamałam, bo spanikowałam, tak powinna zacząć. Oczywiście wiem, że nie powinnam tego robić, bo przecież zawarliśmy umowę w której to było twoim warunkiem; poza tym to nie tak że całkiem tego nie chcę (tak, to koniecznie musiała powiedzieć by połechtać jego próżność) tylko…tylko boję się co będzie potem, mówiła we własnych myślach jedynie w ten sposób mogąc wyrazić swoją szczerość. Bo Hubert pragnął jej tylko dlatego że nie mógł mieć, sam to nawet przyznał. Co się więc stanie gdy w końcu spędzą ze sobą noc? Czy jego obsesja na jej punkcie jak się kiedyś wyraził minie? Czy przestanie być taki miły, żartować z nią i spędzać czas? Czy wyjedzie i będzie utrzymywać z nią sporadyczny kontakt aż w końcu się rozwiodą? I jak ona powinna się po wszystkim zachować? Ile to dla niej będzie znaczyło? Czy jeśli przygotuje się na to emocjonalnie (cokolwiek by to znaczyło) pomoże jej się to w jakiś sposób uchronić przed rosnącym uczuciem do Huberta? Czy uda jej się go nie pokochać? A może zwlekając sprawia, że to wszystko staje się tylko jeszcze bardziej trudne?
Cholera, nigdy nie sądziła, że jest aż takim tchórzem.
I że związki są takie trudne. Nie dość, że człowiek nie może uporać się z własnymi emocjami to jeszcze wciąż się zastanawia i gryzie tym co może sobie myśleć druga strona, jak odebrać pewne wydarzenia czy sugestie.
Leżeli w całkowitym milczeniu jakieś pół godziny w czasie której każde z nich pochłonięte było podobnymi myślami. Ponieważ ze strony gdzie leżał Hubert nie dochodził ją żaden odgłos sądziła, że jej mąż usnął. Dlatego zaskoczyło ją nagłe światło z nocnej lamki, które rozświetliło pokój.
- Wiesz co? Chyba też nie mogę spać.- Odezwał się Skrzynecki w pewnym momencie gdy po raz kolejny odwróciła się na drugi bok.- Sprawdzimy to wypasione kino domowe Patrycji i Dominika?
- Nie wiem czy o północy możemy spodziewać się czegoś interesującego w telewizji.
- Coś nudnego też może się przydać, może to nam ułatwi spanie.- Skrzynecki kilkunastokrotnie naciskał guzik pilota przeskakując poszczególne kanały. W pewnym momencie usłyszał głos żony:
- Stop, zostaw tutaj!
- Co to?
- Zwariowani lokatorzy.
- Oglądałaś ten sitcom?
- Tak, jeszcze w szkole średniej. Gdy odwiedzałam Paulę albo Sylwię…one były wielkimi fankami. Dwa pierwsze sezony to był sztos, a Laura z Czarkiem byli moimi ulubionymi postaciami. Pamiętam, że cieszyłam się nawet gdy zostali parą w realnym życiu: to znaczy Liszewska z Kaliszewskim.
- Wiesz, że on jest teraz w realu mężem jej siostry Dagmary?
- A ona żoną Fabisiaka, tak wiem. Moje przyjaciółki nie mogły tego przeżyć uznając, że ta dwójka kompletnie do siebie nie pasuje i musiałam wysłuchiwać ich gorzkich żali…- Przez dłuższą chwilę rozmawiali o serialu dzieląc się swoimi uwagami i spostrzeżeniami, zupełnie tak jak sześć lat wcześniej na temat jakiegoś filmu czy książki. Później skupili się na oglądaniu kolejnego odcinka. Mieli szczęście, bo w telewizji leciały właśnie powtórki pierwszego z sezonów, który oboje uznali za ten najbardziej udany. Dopiero gdy zaczęło się rozwidlać zgodnie uznali, że najwyższa pora iść spać.
Nic więc dziwnego, że nazajutrz obudzili się niewyspani, a wstająca zwykle o szóstej rano Hania z trudem otworzyła oczy przed ósmą rano. A i tak tylko dlatego, że usłyszała dzwoniącą komórkę Huberta.
- To mój menadżer, sory: zapomniałem wyciszyć telefonu.- Przeprosił ziewającą żonę Skrzynecki odpisując na wiadomość Adriana.- Nie powiedziałem mu, że zostajemy na weekend w Warszawie i chyba się trochę zdenerwował. Wciąż jest w Pralkowie.
- Nie jest zadowolony z naszego związku.
- To jego problem. Poza tym nie płacę mu za wtrącanie się do mojego prywatnego życia.- Skomentował to Hubert. Potem na powrót przyjął pozycję leżącą obejmując żonę ramieniem.- Prześpijmy się jeszcze ze dwie godzinki, co?
- Prawdę mówiąc to jestem głodna.- Słysząc to Hubert się roześmiał.
- Przynieść ci coś z kuchni?
- Gospodarze się nie pogniewają?
- Skąd, Dominik też wyjada mi wszystko z lodówki podczas odwiedzin. Na co masz ochotę? Jakiś jogurt? Płatki z mlekiem? Smoothie owocowe?
- Hm….szczerze mówiąc lubię konkretne śniadania.
- Jak bardzo konkretne?- Spytał Hubert uświadomiwszy sobie, że do tej pory nigdy nie jedli razem tego posiłku. Hanka po prostu za wcześniej wstawała.
- Tak konkretne jak porcja smażonych racuchów, frytek czy gofry.
- Taka porcja węglowodanów z samego rana? A gdzie białko? Cukry proste?
- Cukry proste jem później panie siatkarzu. To co: przyniesiesz mi coś?
- Ależ oczywiście. – Odparł Hubert wstając z łóżka. I choć wydawało mu się, że Dominik z Patrycją jeszcze śpią, ledwie zdążył otworzyć lodówkę w poszukiwaniu czegoś smacznego, a już w kuchni zjawił się jego kumpel.
- Głodny?
- Nie bardzo, ale Hanka jest przyzwyczajona do porannych śniadań.
- Powiedziałbym: częstuj się czym chcesz, ale widzę że nie muszę. Zrobić ci kawy?
- Poproszę. Dla Hanki też możesz zrobić.
- Jasne.- Przez chwilę obaj milczeli: siatkarz krzątał obierając a potem siekając warzywa na omlet, a szczypiorniak obsługiwał ekspres.- Coś ty taki niewyspany?
- Daj spokój, przez pół nocy oglądaliśmy z Hanką Zwariowanych lokatorów.
- Myślałem może, że byłeś zajęty czymś innym. Chociaż w sumie to było u was bardzo cicho jak na świeżo upieczonych małżonków. Mówiłem nawet Patrycji, że nie musi wysyłać was do tego kwiecistego pokoju pełnego ozdób na końcu domu: moglibyście zająć sypialnię obok nas.
- Domiś…
- Tak tylko mówię. Już zauważyłem twoje przewrażliwienie na jej punkcie gdy proponowałem Hance do spania jedną z moich koszulek.
- Czy ty chciałbyś by Patrycja nosiła moje?
- Gdyby nie miała ze sobą piżamy a zmuszona byłaby nocować poza domem, to tak. Poza tym nie wiedziałem, że jesteś aż taki zaborczy w związku. A może raczej powinienem powiedzieć: w tym konkretnym związku?
- Ostatecznie Pati znalazła jej coś swojego, więc nie ma co tego wspominać.- Odpowiedział Hubert w żaden sposób nie odnosząc się do pytań rozmówcy.- Gdzie masz sól?
- Druga szafka, środkowa półka.
- Dzięki.
- Ty i ona…to tak serio?
- Ślubu nie bierze się dla zabawy.
- Ani po kilku dniach znajomości. Proszę, twoja kawa.- Dodał kładąc parujące kubki na blacie. Do jednej z nich włożył dwie kostki cukru: znał już upodobania Huberta, ponieważ to nie był ich pierwszy wspólny poranek po imprezie.- Ile dodać dla Hani?
- Hm?
- Pytam ile słodzi.
- Aaaa, chodzi o kawę…wsyp dwie, nie jedną. Szczerze mówiąc nie wiem ile ona słodzi.- Roześmiał się Hubert nie zdając sobie sprawy, że jego przyjaciel ma tymczasem szczerą ochotę go zabić.
- Skrzynecki, mówią że to ja niepoważnie podchodzę do życia, ale to…Boże, przecież wy nic o sobie praktycznie nie wiecie.
- Nie przesadzaj, to tylko głupi cukier.
- Dlaczego tak naprawdę się z nią ożeniłeś?
- Serio będziesz mnie maglował już od ósmej rano?
- Ciesz się, że wczoraj nie poszedłem za przykładem Miłosza.
- Dominik, wiem jak to wygląda ale uwierz mi że naprawdę tego chciałem i nie żałuję. A Hanka w żaden sposób mnie do tego nie zmusiła.
- Już w górach widziałem, że ci się podoba, tak jak inni zresztą, ale ona nie wyglądała na…- Urwał Dominik nie do końca wiedząc jak eufemistycznie wyrazić emocje jakie wyczuwał w młodej parze. Hubert dobrze się maskował, ale podczas wieczoru kilkukrotnie odprężył się i zapomniał na tyle by wodzić wzrokiem za Hanką niczym zakochany szczeniak. W dodatku gdy tylko znikała nawet na kilka minut od razu rejestrował jej przyjście, a gdy w pewnym momencie kobiety zaczęły rozmawiać w drugim końcu salonu uważnie obserwował jej reakcje zupełnie tak, jakby w każdej chwili chciał iść jej z pomocą. Niewątpliwie góralka rzuciła na niego swój czas, ale jak prezentowała się sytuacja z drugiej strony? I jak właściwie było z tą całą właścicielką Oazy?
Ona wcale nie wyglądała na tak przychylną Hubertowi. Owszem, mógłby kłaść to na krab przebywania wśród nowych osób czy nawet nieśmiałości. Tyle, że jako ich gospodyni w hotelu w Pralkowie wydawała się być bardzo konkretna i rzeczowa, nie miała też problemu z rozmową z zupełnie obcymi ludźmi jakimi byli przecież hotelowi goście począwszy od kilkuletnich dzieci skończywszy na kilkudziesięcioletnich staruszkach. Ba, nawet jego żarty wcale jej nie peszyły a nawet on musiał przyznać, że czasami lubił celowo przekraczać granice i prowokować rozmówcę. Dlaczego więc teraz unikała patrzenia Hubertowi w oczy dłużej niż na kilka sekund? Podczas całego wieczoru ani razu nie zauważył też sytuacji by z własnej woli szukała z nim kontaktu fizycznego. Za to Hubercik bezustannie dotykał dłonią jej kolana, od niechcenia muskał dłoń, a siadając obok obejmował talię.
- Na co nie wygląda?
- Nieważne.
- Chodzi ci o to, że nie spędziła całego wieczoru uwieszona mojego ramienia? Jest po prostu wstydliwa. I nie lubi ostentacyjnego okazywać uczuć. Poza tym miałem przekonywujące argumenty. A nawet bardzo.
- Możesz być przez chwilę poważny?
- Zabawne, bo Miłosz podczas swojego wieczornego wykładu na balkonie powiedział mi wczoraj to samo.
- Dlaczego tak nagle zmieniła o tobie zdanie? Miłosz mówił mi, że którejś nocy uderzyła cię nawet w twarz…
- On za dużo gada. Co do Hanki: to dlaczego właściwie nie ufasz jej motywom? A może uważasz, że nikt nie może się we mnie zakochać?
- Dobra załapałem: nie chcesz rozmawiać poważnie to nie. A więc, zmieniając temat: możesz mi przysiąc na sto procent że te twoje pryszczy na szyi już nie są zaraźliwe?
- To krosty po ospie, którą ledwo przeżyłem, pacanie. Wiedziałem, że będziesz się ze mnie nabijał. Podziwiam, że nie stało się to już wczoraj.
- Nawet nie wiesz z jak wielkim trudem się od tego powstrzymywałem…
***
W tym samym czasie Kacper Jakubiak prowadził swoje sportowe auto zmierzając do Oazy spokoju. Mimochodem dzwoniąc w sprawie terminu rezerwacji pokoju dla jego kolegi, dowiedział się że Hanka z Hubertem gdzieś wyjechała. Początkowo ich wspólna podróż go zezłościła: szybko jednak zdołał dostrzec w tym korzyść dla siebie.
Była to dla niego szansa aby skonfrontować informacje które uzyskał od Skrzyneckiego jakoby poznali się z Hanką ponad pięć lat wcześniej.
Prawdę mówiąc nie uwierzył temu siatkarzynie: on i Hanka mieliby spotykać się w ukryciu? I jeszcze nikt by o tym nie wiedział? Ta, i co jeszcze?
Mimo wszystko ten pozorny absurd należało sprawdzić i ostatecznie obalić: jeśli to była prawda znaczyłoby to, że wczoraj Skrzynecki nie próbował go okłamać realizując tylko sobie znany plan. I że być może Kacper mógł go jeszcze urobić.
Tak jak się spodziewał, Paula nic nie wiedziała o żadnym Hubercie Skrzyneckim (stracił z pół godziny tak by spytać o to mimochodem nie wzbudzając jej podejrzeń) ani jego rzekomym związku z Hanką lata temu, z kolei Anka do której zadzwonił pod pozorem sprawdzenia ksiąg też nie miała żadnych informacji na ten temat. Własnej matki czy pani Ireny nie mógł już niestety zapytać, ale zawsze zostawał Patryk z Gośką. Co prawda nie darzyli go sympatią, ale to nie było mu potrzebne. Pod pretekstem naprawienia niedomykających się drzwi jednego z pokoi gości zadzwonił więc do Patryka (który miał firmę remontową i czasami podejmował się prac jako złota rączka) pilnie każąc mu zająć się usterką. I choć po tej rozmowie Kacper nie spodziewał się wiele, gdy rzucił komentarz odnośnie pospiesznego ślubu Hanki, Patryk Jemioła sam zdradził mu to co chciał dając wyraz własnej frustracji.
- Jak dla mnie Hanka upadła na głowę z tym ślubem. Hubert może i nie jest złym facetem, ale według mnie chce się tylko zemścić poniżając ją tym układem.
- Zemścić?
- No za przeszłość i za to jak go potraktowała.
- Więc oni serio znali się wcześniej?- Spytał nie potrafiąc ukryć ciekawości Jakubiak. Patryk wtedy przerwał pracę posyłając mu spojrzenie w stylu: cholera, może się zagalopowałem. To dlatego dodał uspokajająco:- Daj spokój, Hanka mi o tym mówiła, ale jakoś w to nie wierzyłem sądząc, że chciała w ten sposób jakoś usprawiedliwić swoją pospieszną decyzję ze ślubem. To było z sześć lat temu, prawda?
- Tak. Hubert przebywał tutaj wtedy podczas swojej rekonwalescencji. Całe dwa miesiące.- Wyjaśnił Patryk, a Kacprowi coś zaczęło teraz świtać. No tak, Skrzynecki miał chyba wtedy złamaną nogę i media rozpisywały się o miejscu jego pobytu, które owiane było tajemnicą…Do tego tamten skandal z aktorką…jak jej tam było? Klara Zawadzka?
- I naprawdę spotykał się z Hanką? Dlaczego powiedziałeś, że według ciebie on chce się na niej tylko zemścić?
- Nie wiem, tak tylko rzuciłem.- Wycofał się Jemioła.
- Patryk wiem, że wszyscy uważacie mnie tutaj za wroga, ale mimo wszystko dobro Hanki serio leży mi na sercu. Nawet jeśli czasami zabieram się za to od niewłaściwej strony podejmując nieodpowiednie środki. Zdaję sobie sprawę, że wmieszanie prawników w nasz spór o Oazę był zupełnie niepotrzebny.- Skłamał połowicznie. Bo rzeczywiście żałował wmieszania w to swojego niekompetentnego adwokata i tego jak Hanka sobie dobrze poradziła.- Dlatego jeśli ten cały sportowiec planuje coś złego…
- Sam już nie wiem. Ale pamiętam jaki był wściekły gdy ona nawet nie wyszła się z nim pożegnać: prawie mnie pobił. No i sam musisz przyznać, że nie wygląda na szczególnie zakochaną, on zresztą też nie. Nawet po ceremonii ślubnej nie mogli powstrzymać się od kłótni. Już prędzej zawarli jakąś umowę lub…- Urwał.
- Lub?- Pospieszał go Kacper.
- Lub któraś ze stron zastosowała szantaż. Ale to są niestety tylko moje gdybania, bo zarówno on jak i ona nabierają wody w usta gdy tylko ktoś pyta o szczegóły ich motywacji.
Rozmowa z Patrykiem dała Kacprowi wiele do myślenia, a przede wszystkim uchyliła rąbka tajemnicy na temat relacji Witwickiej ze Skrzyneckim. No i potwierdziła słowa samego Huberta gdy rozmawiał z nim przed sklepem na parkingu. Jemioła podsunął mu też zupełnie inny trop: czy to możliwe by siatkarz chciał się zemścić na Hance? Jakubiak nie był na tyle głupi by nie dostrzec innych motywów Huberta: Kacper widział jak tamten patrzy na Hankę głodnym wzrokiem nawet po tym jak już z nią z pewnością spał. I to nie jeden raz. Skubana miała coś w sobie, że umiała omotać i jego samego, i tego nieszczęsnego siatkarzynę. A no i zapomniałby jeszcze o tym poczciwym Rafale ze sklepu ogrodniczego…Nie chcąc dłużej tego roztrząsać jak zwykle zaczął się zastanawiać co może ugrać na tej informacji. Wszystko zależało jednak od uczuć Hanki. Co prawda Patryk miał rację i nie wyglądała na zakochaną, ale kto ją tam wie? Może nie tylko pieniądze Huberta ją skusiły? A może chciała udowodnić sobie, mieszkańcom Pralkowa i całej Polsce, że potrafiła skończyć lepiej niż jej matka?
- Tylko kto tu kogo w tej relacji wykorzystuje?- Spytał retorycznie samego siebie wsiadając do samochodu doskonale wiedząc, że bez tej informacji nie uda mu się zrealizować swojej zemsty.
***
Odwiedziny u Staszka Wańki wbrew obawom Hani przebiegły bardzo miło: widać było że starszy mężczyzna darzy Huberta dużym przywiązaniem i vice versa zresztą, co przekłada się na stosunek do niej. Było jej przykro z powodu jego wylewu: pamiętała Wańkę jeszcze sprzed sześciu lat jako szpakowatego mężczyznę w kwiecie wieku, a teraz wydawało jej się, że siedzący na wózku inwalidzkim siwy staruszek to zupełnie inna osoba. Jednak przyglądając się jak toczą z jej mężem rozgrywkę w szachy cieszyła się, że najwyraźniej jego umysł zachował swoją dawną sprawność.
Hania nie sądziła, że ten spędzony w Warszawie weekend będzie dla niej tak pouczający i wartościowy: po wizycie u byłego menadżera, Hubert zaproponował jej spacer po starówce a potem wybrali się na gofry z bitą śmietaną. W międzyczasie co prawda zaczepiło ich (a raczej Skrzyneckiego) kilka osób, ale nie psuło jej to frajdy z tej wycieczki. Później mąż zabrał ją na wystawę do jednego z muzeum bawiąc się w przewodnika co rusz zasypując ją śmiesznymi i ciekawymi anegdotkami o stolicy. Dzięki temu wiele dowiedziała się o swoim mężu, zobaczyła go w naturalnym można by rzec środowisku i wcale nie doznała żadnego rozczarowania. Wręcz przeciwnie: z każdą wspólnie spędzoną chwilą Hubert coraz więcej zyskiwał w jej oczach okazując się czarującym gawędziarzem (podczas gdy oprowadzał ją po stolicy), troskliwym facetem (gdy dbał o nią podczas wizyty u Dominika) czy prawdziwym przyjacielem (wspierając i utrzymując kontakt z Staszkiem Wańko nawet pomimo jego choroby). Nie mogła więc dłużej nawet przed samą sobą udawać, że to zepsuty, zajęty tylko sobą sportowiec. Zresztą nigdy tak naprawdę w to nie wierzyła.
Z powodu konieczności jakiegoś pilnego spotkania Huberta w cztery oczy z trenerem, Hania wykorzystała tę okazję na kolejny, tym razem samotny spacer po mieście podziwiając różnorodnie ubranych ludzi, którzy na tle Pralkowa wyglądali bardzo egzotycznie. W dodatku zauważyła, że tutaj każdy gdzieś się spieszył wgapiony w ekran swojego telefonu. Poruszając się niespiesznym krokiem właściwie bez żadnego celu czuła się przez to nie na miejscu zupełnie tak jakby zwyczajny spacer był zakazany.
Chociaż to pozwoliło jej upewnić się w słuszności podjętej przez siebie samą sześć lat wcześniej decyzji.
Nie mogłaby żyć w takim miejscu, nie potrafiłaby. Gdyby wyjechała z Hubertem już po kilku dniach tęskniłaby za widokiem gór, mgłą i wiatrem, góralską jowialnością czy gwarą. To nie był jej świat. Tak samo jak Pralkowo nie było światem jej męża. Była tylko ciekawa kiedy jej mąż to zrozumie i zacznie narzekać na kręte drogi, słaby zasięg internetowy czy znaczące oddalenie od jakiegokolwiek sklepu.
Nie miała pojęcia co z tego wyniknie.
Do Pralkowa dojechali dopiero wieczorem, kompletnie zmęczeniu choć z różnych powód. Zmęczenie Hani dotyczyło głównie sfery fizycznej, natomiast Hubert czuł się wytrącony z równowagi rozmową z Pilarczykiem, lekarzem kadry oraz ludźmi z marketingu i PR. Wiedział, że ten pierwszy wyrzucał sobie, iż mógł jakoś zapobiec urazowi albo go uleczyć nawet jeśli lekarz twierdził inaczej. Może rok przerwy coś zmieni: czasami cuda się zdarzają, mówił pocieszająco choć cała ich trójka wiedziała, że czas już nie zmieni niczego. Jedyne co mu pozostawało to wydanie oficjalnego oświadczenia o zakończeniu swojej sportowej kariery a potem zniknięcie z życia publicznego. Z tym pierwszym jednak musiał się na razie wstrzymać nawet wbrew zdaniu swojego menadżera. Od ślubu minęło jeszcze zbyt mało czasu, a gdy media się o nim dowiedzą nie dadzą im spokoju. Już teraz w Pralkowie coraz więcej osób dziwiło się, że jego wakacje w górach trwają tak długo, tylko patrzeć aż ktoś poleci z tym do gazet i dowie się o zmianie jego stanu cywilnego szerząc plotki. A on chciał tego Hance zaoszczędzić. Jego samego myśl o masie czekającej go papierologii i rozmowach, słuchaniu pokrzepiających swój chłopaków z kadry przyprawiała o gęsią skórkę. Przede wszystkim musiał jednak rozstać się z Hanką na kilka dni.
- Będę musiał niedługo wyjechać na jakiś czas i zostać w Warszawie.- Powiedział w pewnym momencie podczas jazdy powrotnej samochodem.- Myślę, że chyba lepiej będzie byś ty została w górach.- Słysząc to Hania poczuła jak szybko bije jej serce. Ale przecież mogła się tego spodziewać. Tyle, że nie sądziła iż stanie się to tak szybko. Ile trwa sezon siatkarski z założeniem, że dotrą chociaż do półfinałów? Kilka tygodni? Miesięcy? I w jakim kraju mają odbywać się w tym roku? A może na zupełnie innym kontynencie? Cholera, naprawdę musiała nadrobić swoje braki.
- Rozumiem.- Odpowiedziała spokojnie, choć wewnątrz cała się spięła.- Zamierzasz mnie odwiedzać? A może tylko dzwonić? Pytam żeby w razie co przygotować się na pytania gości. -Dodała wyjaśniająco widząc, że Hubert dziwnie na nią patrzył.
- To nie potrwa dłużej niż tydzień, ale jeśli aż tak będziesz tęsknić to zapraszam.
- Mówiłam, że pytam tylko ze względu na gości.
- Tak, mówiłaś. Ale nie możesz zaprzeczyć, że ze mną jest śmieszniej i fajniej.
- To prawda.
- Uf, wydusiłem to z ciebie w końcu.- Uśmiechnęła się widząc jego uśmiech. Bo skubany miał rację: był takim typem człowieka, z którym trudno byłoby się nudzić. A przede wszystkim miał do siebie duży dystans i nie uważał za wielką gwiazdę arogancko traktując wszystkich z góry. Z kolei od czasu gdy zostali małżeństwem traktował ją z szacunkiem, opiekował się, walczył z niechętnymi mu jej przyjaciółmi czy Kacprem. Nawet bronił ją przed własnym menadżerem. Do tego każdą chwilę spędzał na urządzaniu domu pytając ją o zdanie i preferencje…Naprawdę był dla niej dobry. A ona niczym ostatni tchórz nie potrafiła nawet zdobyć się wobec niego na szczerość.- Co cię gryzie? Przejmujesz się jeszcze tym spotkaniem z moimi przyjaciółmi u Dominika?
- Nic, jestem po prostu zmęczona. Długo jeszcze będziemy jechać?
- Myślę, że jeśli nie będzie korków to nie dłużej niż godzinę. To na pewno to tylko zmęczenie?
- Tak.
- Chyba nie chodzi o to, że jednak nie wyjeżdżam na dłużej? Wolałabyś bym to zrobił?
- Oczywiście, że nie.
- W porządku, wierzę ci. Ale widzę, że od momentu naszej podróży zastanawiasz się nad czymś nieustannie. To coś związanego z hotelem? Potrzebujesz pomocy?
- Nie, z Oazą wszystko w porządku.- Zaprzeczyła w końcu podejmując wewnętrzną decyzję nad którą szczypała się od wielu godzin. I co z tego, że Hubert odrobinę straci nią zainteresowanie gdy już spędzą ze sobą noc? To było przecież zupełnie nieuniknione i naturalne. Do tego nie powinna się przecież tym przejmować, bo sama nie kochała Skrzyneckiego i w zasadzie to nie chciała by on zakochał się w niej. W dodatku ich wspólna noc była częścią zawartej umowy…-Hubert- Zawołała go po imieniu mimo iż siedział tuż obok i byli sami dokładnie w momencie gdy właśnie kończył manewr skrętu w lewo na rondzie.
- Hm?
- Ja…muszę ci jednak coś powiedzieć.
- Brzmi poważnie. Jeśli to coś czego nie chciałbym usłyszeć to nic nie mów. Pamiętaj, że teraz prowadzę a jeśli się na ciebie zezłoszczę…- Zażartował dobrze wiedząc najwyraźniej jak bardzo Hania się stresuje. Nawet ten fakt wywołał w niej poczucie winy. Hubert naprawdę się dla niej starał, był dobry. A ona nawet nie potrafiła być wobec niego szczera.
- I chyba jest. To znaczy…nie do końca, ale…Posłuchaj, chodzi po prostu o to, że…tamtego wieczoru w moim pokoju gdy oglądaliśmy film i…i się całowaliśmy, skłamałam. Ja…ja wcale nie miałam i nie mam teraz miesiączki.
Super rozdział, długi i bardzo ciekawy, a do tego tyle się działo, a ta końcówka... Przez nią już nie mogę doczekać się kolejnej części :) Podoba mi się to, jak pokazujesz to, że Hubert zmienił się na lepsze, bo naprawdę widać, że bardzo zależy mu na Hani. Oby tylko ona dała się wreszcie ponieść emocjom i uczuciu z którego jeszcze do końca nie zdaje sobie sprawy :) Pisz, kochana, jak najszybciej kolejną część, bo Twoje opowiadanie skutecznie odwraca moją uwagę od obecnej sytuacji :*
OdpowiedzUsuńJak mi poprawiłas dzien od samego rana, tym rozdzialem to nawet sobie nie wyobrażasz:) Rozdział - mega mega mega! Super, że udalo Ci się napisac tak długi tekst, mam nadzieję ze wena będzie dopisywać i jeszcze trochę z tym opowiadaniem z nami będziesz. Jak się ucieszylam jak wspomnialas o 'zwariowanych lokatorach' uwielbiam ta historię! Nie tak dawno czytalam ja po raz kolejny :) co do H&H - rewelacja! Historia toczy sie w odpowiednim tempie Ta końcówka, że Hania się odważyła przyznać. Jestem strasznie ciekawa reakcji Huberta :) za Kacprem dalej nie przepadam, zwlaszcza teraz i tylko czekać az czyms odpali...
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę duzo zdrowia
Nina :)
Właśnie Zwariowani lokatorzy pojawili się trochę przez przypadek a że lubię jak bohaterzy moich opowiadan się spotykają uznalam że tutaj też muszą 😊
Usuń