Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 sierpnia 2020

Druga szansa: Rozdział XXI

Hubert Skrzynecki.

Hubert Skrzynecki, powtórzył cicho Kacper cedząc nazwisko ukochanego Hanki, bo nie mogło mu ono przejść zwyczajnie przez gardło. Jakie to wszystko było przewrotne, myślał ogłuszony zostawiając Paulę bez słowa wychodząc z kuchni na korytarz. I zupełnie przypadkowe. Przecież gdyby ta piątka wielkich sportowców nie zjawiła się w Oazie kilka tygodni wcześniej nic złego by się nie stało.

A Witwicka byłaby teraz jego.

Ten sukinsyn wszystko popsuł.

Kacper nie był jednak w ciemię bity i doskonale wiedział, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. I choć w pierwszej chwili chciał iść do pokoju dwadzieścia trzy by zwymyślać Hannę, powiedzieć że nici z ich planowanego układu biznesowego dotyczącego Oazy choćby walka miała pochłonąć wszystkie jego fundusze, a na koniec dać w pysk jej nieodżałowanemu siatkarzynie, powściągnął swoje emocje. Jeszcze popamiętają go oboje. A szczególnie ta oszustka, która zwiodła ich wszystkich, nawet swoich przyjaciół sprzedając się byle komu.

Wraz z tą konkluzją jego furia wróciła, ale od czasów nastoletnich umiał już ją powściągać. Nawet jeśli sama myśl o tej dwójce w jednym łóżku sprawiała, że robiło mu się niedobrze. W przypływie wisielczego humoru zaczął się nawet zastanawiać czy bardziej wkurza go to czy fakt, że Hanka bez pardonu odrzuciła jego-Kacpra Jakubiaka- woląc zawierzyć swój los pierwszemu lepszemu facetowi, który pojawił się na jej drodze i miał trochę szmalu na zbyciu.

Ale przecież już jakiś czas temu przekonał się, że miała naturę dziwki tak jak wszystkie kobiety zresztą (gdy prawie łasiła się w tańcu do tego sportowca pewnie już wtedy planując swój plan zdobycia go). Tyle, że zamiast sprzedawać się wielokrotnie i za małe pieniądze wolała to zrobić raz, a dobrze. Pewnie w innych okolicznościach by ja nawet podziwiał. Wybrnęła z opresji z godnym podziwu sprytem praktycznie do samego końca pozując na biedną ofiarę tak by nie dać się przejrzeć: on sam przecież też po jakimś czasie dał się na to nabrać. Tylko nie rozumiała, że on nie był jak te inne łosie, którymi mogła dyrygować do woli. Z nim się nie zadzierało.

I za jakiś czas Hanna Witwicka się o tym przekona.

Docierając pod wskazane drzwi przyoblekł na twarz szeroki uśmiech, później delikatnie pukając. Bo przecież wcale nie był zły, skąd. Odrobinę zaskoczony, ale w końcu to nic złego. Przecież każdy byłby zdziwiony nagłym potajemnym ślubem swojej prawie siostry, prawda?

Gdy wszedł do środka widząc ich dwójkę siedzącą razem na łóżku (choć Hanka wyraźnie próbowała się z niego podnieść), mina wyraźnie mu zrzedła. Zmusił się więc do jeszcze szerszego uśmiechu choć jedyne na co miał ochotę to ich oboje rozszarpać. Zemsta najlepiej smakuje na zimno, recytował w myślach niczym mantrę patrząc na urocze rumieńce zakłopotania pojawiające się na twarzy Hanki. Zemsta najlepiej smakuje na zimno…

- Cześć, wybaczcie że przeszkadzam, ale Paula powiedziała mi, że tutaj cię znajdę, Haniu. Byliśmy umówieni, pamiętasz?

- Tak, ja właśnie…

- A więc to prawda.- Przerwał jej.- Chyba wypada mi więc wam pogratulować. Ale zanim to zrobię muszę powiedzieć, że jestem trochę zły. A nawet bardzo.- Wyznał, co było jedynymi szczerymi słowami, która wypowiedział do towarzyszącej mu dwójki. Mina, którą rzuciła Witwicka (a może powinien ją już nazywać w swoich myślach per Skrzynecka?) swojemu mężowi sprawiła mu odrobinę satysfakcji, dlatego nie odmówił sobie krótkiej pauzy.- W końcu byliśmy dla siebie jak brat i siostra, a ty nawet nie zaprosiłaś mnie na swój ślub.- W udawanej surowości swoje słowa podkreślił wskazującym gestem palca patrząc na Hankę.- Ba, nawet nie puściłaś pary z ust, do końca trzymając swoje plany w sekrecie.- Gdy kobieta wyglądała na rozluźnioną i uspokojoną, znowu go zezłościła. Ale niech uważa, że on wcale nie jest na nią wściekły. Niech teraz jest spokojna. Bo wtedy gdy w końcu zaatakuje tym bardziej będzie ją to bolało.

- No cóż, ze względu na pewne aspekty mojego związku wolałam zachować to w sekrecie. Przynajmniej na razie. Z pewnością to rozumiesz zważywszy na zawód i popularność mojego …męża.

- Hej, chyba nie wstydzisz się Hanki, co? Myślisz, że jak jesteś znany to ona nie dorasta ci do pięt?- Tym razem Kacper zwrócił się z tym pytaniem do Huberta. Chwilę potem zrozumiał, że to był zły ruch. Granie troskliwego starszego brata po tym jak toczył z Hanką w sądzie batalię o walkę nad Oazę spokoju? No cóż, ostatecznie mógł przecież wytłumaczyć się z tego faktu podkreślając nieudolne rządy Hani. I przecież wcale nie sprzedałby hotelu by stanęło tam centrum handlowe, skądże. Chciał ją po prostu tylko postraszyć tak by sama zrezygnowała z zarządzania nim a on mógł przywrócić mu dawną świetność. W końcu było to miejsce gdzie spędził dzieciństwo i nastoletnie lata, jak mógłby więc chcieć pozbyć się domu rodzinnego?

- Wręcz przeciwnie: a ty uważasz że powinienem wstydzić się takiej żony?- Odpowiedział mu retorycznie Hubert Skrzynecki w równie zaczepnym tonie. A więc słusznie Kacper założył, że ten kretyn nie jest do niego przyjaźnie usposobiony. Miał jednak nadzieję, że wkrótce uda mu się to zmienić. Co prawda nie uśmiechało mu się udawanie miłego dla takiego dupka, ale czasami cel uświęca środki. A zemsta najlepiej smakuje na zimno. Na zimno.

- Gdybym miał tak wspaniałą żonę chętnie paradowałbym z nią przed całym światem.- Oznajmił na poły żartem, na poły serio.

- Ale nie jest twoja.- Odpowiedź Huberta zaskoczyła Huberta: spojrzał więc na niego bacznie zdając sobie sprawę, że jakimś cudem go przejrzał. Nie, to niemożliwe, pomyślał. Nikt nie wiedział co czuł do Hanki, nawet sama zainteresowana. Do diabła nawet on sam aż do tej chwili nie rozumiał rozmiaru swojej obsesji. W innym przypadku przecież już dawno by odpuścił, a on proponował jej nawet ślub. I nawet teraz wiedząc, że ta zdrajczyni należy do innego nie potrafił o niej zapomnieć.

- Hanka jest moją siostrą.- Roześmiał się Kacper zupełnie tak jakby usłyszał przedni żart. Zakłopotanie na twarzy Witwickiej uspokoiło go. A więc ona wciąż nic nie wiedziała.

- Z tego co wiem nie biologiczną, prawda?- Drążył Hubert.

- Hej, przestań już.- Zrugała męża Hania czując, że znowu popada w te swoje idiotyzmy kompromitując ją przed Kacprem.- Poczekasz na zewnątrz? Ja zaraz do ciebie wyjdę.- Zwróciła się do Jakubiaka.

- Jasne.- Potwierdził.- Kuruj się bracie.- Rzucił na koniec w stronę Skrzyneckiego. Ledwo zamknęły się za nim drzwi, a Hanka zaatakowała Huberta:

- Co ty pleciesz? Naprawdę wierzysz w te nonsensy?!

- Umiem rozpoznać faceta, który jest zainteresowany polowaniem. A ty naprawdę tego nie widzisz?

- Czego?

- Tego w jaki sposób na ciebie patrzy jakbyś już należała do niego…

- Jasne, i dlatego zakochany we mnie facet walczy ze mną na drodze sądowej chcąc zabrać mi to co kocham, prawda?

- Proponował ci małżeństwo.

- Po to by mnie kontrolować.

- Ty naprawdę jesteś ślepa. Tylko głupiec by nie zauważył, że ten koleś chce cię mieć dla siebie. I wcale niekoniecznie mówię tu o miłości.

- Dziękuję wiec za pochwalenie stanu mojej inteligencji.

- Haniu, nie chcę się kłócić.

- Więc przestań pleść te głupoty. A teraz przepraszam, ale muszę iść porozmawiać z Kacprem.

- Haniu…zobaczymy się wieczorem tak jak planowaliśmy, prawda?- Nie odpowiedziała, chociaż w ten dziecinny sposób chcąc ukarać go milczeniem. Bo cały ten cyrk z udawaną zazdrością był jej zdaniem zupełnie zbędny. Jeszcze wobec kogo: Kacpra? Faceta, który zawsze wyśmiewał ją jako dziecko, a później kpił z jej wyglądu jako nastolatki? A gdy dorośli krytykował na każdym kroku, nie pozwalał zarządzać samodzielnie hotelem by na końcu próbować go odebrać? To była ta jego rzekoma miłość do niej? Jedyne co było dla niej podejrzane to fakt, iż jej niby „brat” wcale nie wydawał się być na nią zły. A przecież poniekąd dzięki małżeństwie uniemożliwiła mu wygraną na drodze sądowej w sporze o Oazę spokoju: gdyby nie Hubert i jego pieniądze nie miałaby żadnej szansy. Dlaczego więc nie był na nią wściekły zamiast tego z szerokim uśmiechem gratulując ślubu? Nawet jej przyjaciele uważali ją za wariatkę i krytykowali ten pomysł. A on tak po prostu żartował z faktu, że nie zaprosiła go na ślub? Nie wierzyła, że był w tym szczery. Co więc usiłował ukryć?

- Już jestem: idziemy do gabinetu?- Spytała Kacpra gdy znalazła się na korytarzu. A choć Hubert widocznie nie miał wysokiego mniemania o jej inteligencji, ona sama nie uważała się za głupią doskonale zdając sobie sprawę, że zachowanie Jakubiaka śmierdzi na kilometr. Ale wcale nie z powodu rzekomej miłości do niej.

- W zasadzie to nie musimy. Przemyślałem wszystko i chciałbym powiedzieć ci tylko jedno: zgadzam się na propozycję prawnika odnośnie kwoty za czynsz lokalu. Jeśli będziesz regularnie wpłacać ją na moje konto, za parę miesięcy zobaczymy jak Oaza da sobie radę.

- Więc możemy w najbliższym czasie potwierdzić to oficjalnie z prawnikami?

- Ja już podpisałem ugodę którą mu wręczyłem. Pewnie niedługo się z tobą skontaktuje osobiście. Myślę, że wtedy będziemy mogli skończyć naszą przygodę z prawnikami. No cóż, to będę leciał: mam jeszcze sporo spraw do załatwienia w swoim Trans-transporcie.- Dodał na koniec mając na myśli swoją firmę transportową. Gdy jednak zrobił parę kroków, nagle gwałtownie przystanął udając, że dopiero teraz coś przyszło mu do głowy.- Mam nadzieję, że nie wyszłaś za tego sportowca tylko po to by nie stracić hotelu? Mimo wszystko nie chciałbym by wasze małżeństwo skończyło się dla ciebie bardzo nieprzyjemnie,

- Nie musisz się o mnie martwić.- Odpowiedziała mu Hania niczego nie wyjaśniając. Trudno, sam będzie musiał dokładnie ustalić jakie naprawdę łączą ich relacje z tym siatkarzyną. Na razie jednak uznał, że wykonał pierwszą część planu tak jak zamierzał: może powinien tylko nieco bardziej urobić Huberta, ale to postara się osiągnąć następnym razem. I z czasem.

Bo zemsta najlepiej smakuje na zimno.

SZEŚĆ LAT WCZEŚNIEJ

Po upływie kolejnych dwóch miesięcy po zdjęciu gipsu, Hubert czuł że w końcu może zawierzyć swojej złamanej wcześniej kończynie i ma realną szansę na powrót do formy do czasu mistrzostw. Do tej pory zdawał sobie sprawę, że uwagi trenera były trafne: grał tak by odciążyć nogę, asekurował ją jakby bojąc się, że w każdej chwili może go zawieść. Przez to jednak nie był w stanie dać z siebie 100%. Teraz, podczas dzisiejszego treningu w pełnym składzie udało mu się w końcu pokonać te błędne koło z czego był niesamowicie dumny. Nawet jeśli ojca, który go odwiedził nie bardzo to interesowało.

- Serio nie przyjdziesz na moje urodziny? Myślałem, że spędzimy je razem. -Taaa, razem z setką innych gości przed którymi będziesz mógł mnie pokazywać niczym egzotyczne zwierzę, pomyślał Hubert, ale na głos powiedział:

- Nie mogę, tato. Mówiłem ci, że nie będzie mnie w Poznaniu. Treningi zaczynają się już wtedy w Warszawie, nie dam rady ułożyć tego logistycznie.

- Jeden mały trening bez ciebie nic nie znaczy.

- Obowiązuje mnie kontrakt i muszę chodzić na treningi. Zwłaszcza te, które będziemy rozgrywać z chłopakami w tym samym składzie co podczas eliminacyjnych meczów.- Trochę naginał prawdę, ale wiedział że ten argument z czasem dotrze do jego ojca. I rzeczywiście po kilku próbach nalegań w końcu ustąpił. Niestety przechodząc na temat golfa, który nie wiedzieć czemu pan Skrzynecki od jakiegoś czasu zaczął uprawiać choć go nie znosił. Chociaż nie, Hubert podejrzewał, że mogło mieć to coś wspólnego z faktem, iż ten rodzaj sportu był ostatnimi czasy uważany za popularny w wyższych sferach: pozwalał na dobrą prezencję, ale jednocześnie nie wymagał zbyt dużego wysiłku fizycznego. A jego ojciec niestety od dobrych miesięcy zaczął wykazywać skłonność do snobizmu jak zauważył z pewną dozą niechęci. Właściwie odkąd rozstali się z matką oboje zachowywali się tak jakby próbowali nadrobić straconą młodość i lata. Szkoda tylko, że kosztem popularnego syna.

- Naprawdę od pewnego czasu cię nie poznaję: to prawda co piszą gazety?

- A co piszą?

- Że stałeś się odludkiem.

- Chcę po prostu wrócić do formy. Poza tym, dziś wieczorem jestem umówiony z przyjaciółmi.- Wyznał tylko po to by ojciec się od niego odczepił. Co prawda Sławek zaproponował mu wieczorny wypad, a on przyjął zaproszenie, ale wraz z upływem czasu miał na to coraz mniejszą ochotę.

- O, i bardzo dobrze. A mówiłem ci, że ostatnio poznałem Franciszka Rolkowskiego? Razem graliśmy partyjkę golfa…

Wysłuchując opowiastki ojca, Hubert od czasu do czasu wtrącał jakieś pytanie bądź przytakiwał, choć sama rozmowa niespecjalnie go interesowała. Kiedy to wszystko stało się takie płytkie, pomyślał w pewnej chwili. Przecież do tej pory wydawało mu się, że choć jego rodzice nie potrafią się dogadać między sobą, to on był dla nich ważny. Jednak gdy się rozwiedli, obydwoje mieli mu coraz mniej do powiedzenia. On im zresztą też. Najgorsze było to, że właściwie nie mógł już zwierzyć się nikomu: menadżer nie zrozumiałby tego co stało się z nim podczas pobytu w Oazie spokoju, tak samo jak rozrywkowi kumple. Dla nich dziewczyny były po prostu dziewczynami: gdy jakaś zgrywała trudną do zdobycia a nie wydawała się im być warta świeczki po prostu rezygnowali. Jak więc mogli zrozumieć spustoszenie i wewnętrzną samotność jaką odczuwał po rozstaniu z Hanką skoro nawet on sam jej nie pojmował? Skoro tęsknił nie tylko za jej pocałunkami, ale i rozmowami, opowieściami, widokiem uśmiechu czy tego cudownego pieprzyka koło ucha?

Rozmyślał nad tym długie minuty już po wyjściu ojca aż w końcu zdecydował, że po prostu musi przestać się nad sobą użalać i roztrząsać przeszłość. Stało się to co się stało i trudno. Powinien więc o tym zapomnieć. I jak najszybciej wrócić do dawnego życia: oczywiście bez nadmiernych szaleństw i paparazzich. Właśnie dlatego nie spławił Sławka, który zgodnie z zapowiedzią zjawił się wieczorem w jego mieszkaniu razem z Czarkiem. Zbyszek jak się okazało miał coś do załatwienia.

Bawili się we trójkę całkiem nieźle w ich ulubionym barze wypijając po dwa piwa i rozmawiając (chociaż w zasadzie to Sławomir głównie mówił). Hubert w pewnej chwili dostrzegł, że w zasadzie to nawet nie musi zbytnio go słuchać, bo ten nawet tego nie zauważa popadając w swój posępny nastrój tak jak wielokrotnie ostatnimi czasy. Zły na samego siebie upił kolejny łyk piwa zastanawiając się dlaczego nie może być tak jak dawniej. A raczej dlaczego to on nie potrafi już być taki jak dawniej.

- Nie masz ochoty na podryw?-Usłyszał dobry kwadrans później.

- Niespecjalnie.

- Daj spokój, przecież nawet ta niezdara Czarek kogoś wyrwała i się ulotniła. A tamte dwie laski w rogu sali wyraźnie się na nas patrzą.

- Jak chcesz to idź: ja pasuję.

- Ej, nie bądź sztywniachą.

- Nie jestem. Po prostu…po prostu nie podoba mi się żadna z nich.- Skłamał Hubert dobrze wiedząc, że przyjaciel w ten sposób da mu spokój.

- Rany, ale ty czasami to masz wymagania. Dla mnie laski 9 na 10.

 - W takim razie podbijaj.- Zachęcił go Skrzynecki, a gdy Sławek odszedł i został sam poczuł ulgę. Naprawdę coś było z nim nie tak, wiedział to. Tylko że nawet wyjście ze Sławkiem zdawało się pogłębiać jego stan.

Dwie godziny później oboje wracali do domów: Hubert z prawdziwą ulgą, Sławek wciąż roześmiany i chełpiący się szybkim numerkiem w toalecie z nieznajomą dziewczyną, w który prawdę mówiąc ten pierwszy nie wierzył. Wspaniałomyślnie jednak pozwalał przyjacielowi myśleć, że jest inaczej. Chociaż nie, to nie była wspaniałomyślność ale zwyczajna obojętność. Bo pijacki bełkot chełpiącego się Sławomira niewiele go obchodził.

- Hej, jedźmy na Bora Komorowskiego.- Usłyszał w pewnym momencie Sławiński.

- Co?

- Pokażę ci coś.

- Sławek, ja naprawdę muszę jutro rano…

- To tylko chwila.- Obiecał. A potem dając dyspozycję kierowcy pojechali na wskazaną ulicę. Gdyby Hubert wiedział po co tam jadą już wtedy by zaprotestował. Ale podjeżdżając pod niczym niewyróżniające osiedle mieszkalne nie dostrzegł żadnego zagrożenia. Nawet gdy w oczach przyjaciela zapaliły się radosne ogniki na widok siedzących na ławce w niewielkim parku naprzeciwko jednego z bloków dwóch młodych kobiet.- Ale mamy szczęście: już myślałem że będziemy musieli pukać do drzwi wczłapując się na trzecie piętro. Wysiadamy. Dawaj, Huba! Zaraz kogoś poznasz.- Zapowiedział Hubertowi. Ten skinął tylko lekko głową raczej zirytowany niż zainteresowany tym niespodziewanym postojem. Potem opuścił taksówkę cicho informując kierowcę aby nie odjeżdżał, bo niedługo tu wrócą. Nie miał pojęcia jakie plany miał jego kumpel i jak długo zamierzał tu zostać, ale on zamierzał zmyć się stąd jak najszybciej. Zresztą domyślał się już, że Sławomir najprawdopodobniej będzie chciał pochwalić się przed nim kolejnym podbojem. A to jakoś niespecjalnie go interesowało; uważał nawet że wystarczająco się poświęcił udając zainteresowanie podczas słuchania o jego podrywie w barze.

- Cześć dziewczyny, wpadłem z wizytą.- Na dźwięk pijackiego głosu Sławka obie kobiety odwróciły głowy, a ponieważ była końcówka lata, mimo dochodzącej dziesiątej wieczorem, wciąż było wystarczająco jasno by zobaczyć wiele detali. Dlatego Hubert wyraźnie dostrzegł emocje odbijające się na twarzach nieznajomych, ich pospieszne szeptanie a potem próbę wyjścia z parku zanim Sławek dotrze do furtki.- Przy okazji chciałem wam przedstawić mojego kolegę, Hubcia Skrzyneckiego. Tak, to ten znany siatkarz. Hej, a gdzie wy idziecie? Nie no Ewka, chyba nie będziesz przede mną uciekać? Zawsze to ty zabiegałaś o spotkanie.

- Odczep się od nas!- Krzyknęła jedna z nich. Wtedy Hubert zrozumiał, że coś jest nie tak. I że jedna z kobiet wcale nie jest nową zdobyczą Sławomira. Co więc tutaj robili?

- Sławek, chodźmy stąd.- Zasugerował czując niepokój.

- O nie, najpierw chciałem żebyś poznał tę dziwkę, która oskarżyła mnie o gwałt.

- Sławek, ja wcale nie muszę nikogo poznawać. Ucieknie nam taksówka.

- Zamówimy nową. Ej, no zaczekajcie dziewczęta: to chyba ja powinienem chować urazę.

- Obyś sczezł w piekle!

- Jaka harda, a moja Ewusia nie ma nic do powiedzenia?- Jedyną reakcją drugiej z kobiet, zapewne wspomnianej Ewy, było gwałtowne wzdrygnięcie się. A potem zrobiła coś czego Hubert nie zapomni do końca życia. Spojrzała w ich stronę. A jej spojrzenie…Dość powiedzieć, że nigdy nie widział tak niewypowiedzianego przerażenia.

- Sławek, idziemy!

- Hubert…

- Idziemy powiedziałem.- Nagła stanowczość Skrzyneckiego tak obca od towarzyszącej mu obojętności emocjonalnej w ostatnich tygodniach zrobiła wrażenie na Sławomirze. I tylko z tego powodu pozwolił z powrotem zaprowadzić się do taksówki. Nie przestał jednak paplać o tym co stało się parę miesięcy temu.

- Widziałeś ją? Wyglądała jak czupiradło i była blada jakby pół roku siedziała w piwnicy, nie wiem jak mogłem się z nią przespać. Nie wiem  też jak laski to robią, że odpowiedni makijaż i ciuchy dodają im z połowę uroku: albo i więcej. Z facetami tak niestety nie ma. Albo jesteś przystojny jak Adonis, albo musisz mieć kasę…

Hubert czuł się totalnie wytrącony z równowagi i skostniały. Przecież on jej nawet nie poznał. Dziewczyna, która dawniej chętnie eksponowała swoje ciało na portalach społecznościowych, nosiła krótkie bluzeczki i spodenki, miała twarz pokrytą makijażem zmieniła się w wystraszone zwierzątko. Wiedział dlaczego, ale wciąż usiłował nie dopuszczać do siebie tej myśli. Przecież przyjaźnił się z kimś takim! Zauważyłby gdyby tamten się z czymś zapędził…prawda? Ale słowa Sławomira tylko dolewały oliwy do ognia. Dopiero gdy dojechali pod jego mieszkanie, Skrzynecki bez udziału osób trzecich w postaci taksówkarza spytał cicho:

- Zrobiłeś to?

- Hm?

- Pytałem czy ją skrzywdziłeś.

- Phi, przecież wiesz jak było. Teraz pozuje na niewinną ofiarę, ale sama tego przecież chciała.

- O mój Boże. Ty naprawdę ją zgwałciłeś.

- Huba, ty tak na poważnie? Przecież to była mała dziwka! Przecież pokazywałem ci zdjęcia które publikowała, każde z innych chłopakiem! Mnie też prowokowała, ale gdy doszło co do czego nagle zgrywała cnotkę… Nawet gdyby nie wycofała zeznań mój adwokat pogoniłby ją z kretesem!

Nie będąc w stanie tego słuchać, Hubert uderzył Sławomira. Przed oczami wciąż miał puste spojrzenie tamtej dziewczyny…Ewy. A potem ten moment gdy pojawiło się w nich przerażenie. Wciąż wracał do niego jej wygląd: przetłuszczone włosy, luźna bluzka, spojrzenie utkwione w dół. Tak nie wygląda niesłusznie oskarżająca mężczyzn laska o pozorne gwałty. Tego nie można było udawać, zwłaszcza że zjawili się tam całkiem spontanicznie. A ten cholerny drań jeszcze ją nękał.

Nagle cały odrętwienie jakie go ostatnio pochłaniało zniknęło gdy obudził się w nim barbarzyńca. Okładając Sławka pod jego własnym mieszkaniem usiłował zapomnieć o tym, że jeszcze do niedawna ktoś taki nazywał się jego przyjacielem. I pięściami wybić z głowy obraz przerażonej ich widokiem Ewy. Ale jednocześnie wiedział, że ten już do końca będzie go prześladował. A przede wszystkim jej oczy.

Po dłuższym czasie przestał, ale tylko dlatego że ktoś zaczął go odciągać od leżącego w bezruchu Sławomira, nie dlatego że chciał. Nawet gdy wspominał to wydarzenie po wielu latach nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie czy potrafiłby się zatrzymać. Bo chciał zranić Sławka. Sprawdzić by cierpiał tak jak jego ofiara, by skomlał z bólu, by już nigdy więcej nikogo nie skrzywdził.

Gdy odchodził, jego dawny przyjaciel był nieprzytomny, otoczony przez tłum gapiów. A on nigdy jeszcze nie czuł się tak bardzo samotny i zły. Nie wiedząc co ze sobą począć, obolałymi dłońmi wyjął z kieszeni komórkę wybierając znany numer. Jedyny, którego nauczył się na pamięć.

- Staszek? Musisz mi pomóc. Ja…ja właśnie kogoś pobiłem.

 

OBECNIE

Tego samego wieczoru, Hubert z Hanią nie oglądali żadnego filmu ani nie zajadali się popcornem. I przyczyną tego wcale nie było obrażenie się tej drugiej, ale nawrót gorączki u Skrzyneckiego. Kolejne dwa wieczory wyglądały podobnie, dlatego Hanna poważnie zaczęła zastanawiać się nad wyjazdem do szpitala. Mąż jednak wciąż ją zbywał udając, że nic mu nie jest. Na radę przyjaciół też nie mogła liczyć, ponieważ Paula wciąż była na nią wyraźnie obrażona za potajemny ślub, natomiast Małgosia wolała nie zajmować żadnego stanowiska by nie narażać się na gniew żadnej z przyjaciółek. Tak samo zresztą jak Anka. Tak więc Hania również unosząc się honorem nie zamierzała o nic je prosić. Była dorosła i miała prawo do własnych decyzji, także i błędów. Nie musiała spowiadać się z każdego swojego kroku. Zresztą po pięciu dniach małżeństwa była z niego wyraźnie zadowolona: Oaza była bezpieczna, Kaper jakby złagodniał, a dzięki Hubertowi wieczorami miała chociaż z kim porozmawiać. Chociaż był typem narzekającego pacjenta, jej nakazom poddawał się z umiarkowanym posłuszeństwem co uważała za sukces. Pewnie coś wspólnego miały z tym faktem pocałunki, którymi udawało się jej wymuszać ich egzekwowanie. Ale nie mogła kłamać mówiąc, że było to duże poświęcenie z jej strony.

Następnego poranka, obudziła się obolała z powodu niewygodnej pozycji. Otwierając oczy przypomniała sobie, że ubiegłego wieczoru najwyraźniej zasnęła zanim wróciła do swojego „mieszkania” na czwartym piętrze śpiąc tej nocy w pokoju hotelowym zajmowanym przez Huberta. Uśmiechnęła się teraz widząc jego śpiącą twarz. Krosty zdawały się już przysychać i blednąc, więc choroba najprawdopodobniej chyliła się ku końcowi. On też pewnie będzie chciał wstać z łóżka, zwłaszcza że nie zauważyła by miał gorączkę. Dla pewności zbliżyła dłoń do jego czoła: tak jak się spodziewała miało normalną temperaturę.

Wiedząc, że czeka ją kolejny dzień wypełniony pracą, zmusiła się do wstania z łóżka. Potem, po szybkim prysznicu i zjedzonych naprędce dwóch kanapkach, zeszła na dół. Dopiero w czasie obiadu, który zamierzała zanieść Hubertowi, dowiedziała się od Pauli, że wyszedł.

- Mówił gdzie?

- Nie.- Odparła jej przyjaciółka lakonicznie.

- O której wyszedł?

- Przed jedenastą.

- I dopiero teraz mi to mówisz? Nie mogłaś wcześniej?

- Kazał ci to przekazać gdybyś pytała. Nie pytałaś.

- Paula…- Zaczęła groźnie Hania mając powyżej dziurek w nosie kolejnej porcji fochów Pauliny.- To się musi skończyć.

- Co?

- Nie zachowuj się jak dziecko, wiesz co mam na myśli.

- Wiem. I wiesz co? Myślę sobie nawet, że źle się stało iż Kacper nie zabrał ci Oazy. A wiesz dlaczego? Bo może w końcu tracąc tę kupę gruzów zrozumiałabyś, że życie nie kończy się na hotelu, że jest coś więcej. I nie możesz uzależniać od niej wszystkich innych aspektów swojego życia. To zaczęło być chore gdy poświęciłaś się aż tak bardzo, że wyszłaś za mąż.

- A nie przyszło ci do głowy, że zwyczajnie chciałam to zrobić?

- Daj już spokój.

- Mówię serio. Nie będę udawać, że jestem w nim zakochana do szaleństwa, ale zależy mi na nim. I przede wszystkim przed zawarciem związku byliśmy wobec siebie szczerzy wiedząc czego żądamy w zamian, czego od siebie oczekujemy.

- To świetnie. Opracujcie tylko jakąś wspólną wersję na użytek mediów kiedy w końcu się dowiedzą. A teraz sory, ale muszę wracać na recepcję, w końcu za to mi płacisz. A może to Hubert?- Złośliwość nie uszła uwadze Hani, ale celowo zbyła ją milczeniem. Naprawdę miała już dość Pauli. Wychodząc na zewnątrz wybrała jego numer komórki, ale nie odbierał. Cholera, czy wszyscy muszą ją dzisiaj wkurzać?

- Nie przeszkadzam?- Na dźwięk znajomego głosu Hanna odwróciła się widząc Rafała z dwójką innych mężczyzn w podobnym wieku.- Przyprowadziłem ci kilku klientów. To moi starzy przyjaciele ze studiów.

- Nie tacy znowu starzy.- Żartobliwie zaprotestował jeden z nich.

- Dzień dobry, zapraszam.- Po kilku słowach zapoznania i rozmowy, Hanka oddelegowała mężczyzn na recepcję, gdzie mieli dopełnić formalności. W ten sposób została z Rafałem całkiem sama.

- Masz chwilę?

- W zasadzie to….- Zaczęła już szukając w głowie jakiejś wymówki, ale zdała sobie sprawę, że właśnie mogła pozwolić sobie na kilka minut przerwy. A towarzystwo Rafała było miłą perspektywą. Nawet jeśli powiedzenie mu prawdy na temat zmiany swojego stanu cywilnego może to zmienić. -…jasne, możemy porozmawiać na werandzie korzystając z ładnej pogody.

- Świetnie. Już myślałem, że jesteś aż tak zapracowana że nie znajdziesz dla mnie nawet chwili.

- Ja…- Zaczęła niezdarnie Hania czując rosnące zakłopotanie. Była pewna, że  w słowach Rafała nie było żadnego wyrzutu, ale mimo wszystko…mimo wszystko ona nie była z nim szczera. Nie byli już nastolatkami by móc udawać, że nie wiedzą kiedy druga strona chce czegoś więcej, że to tylko zwyczajne spotkania. Nie po tym w jaki sposób ze sobą rozmawiali. Tyle, że wtedy Hanka nie miała pojęcia, że zostanie żoną Huberta. I naprawdę była gotowa na związek z Rafałem nawet jeżeli na jego widok jej serce nie przyspieszało gwałtownie.-…miałam dużo pracy. Ale dużo się też ostatnio wydarzyło w moim życiu prywatnym.

- Tak właśnie myślałem.- Uśmiechnął się Rafał dochodząc do ławeczki znajdującej się na werandzie i siadając na niej. Ona zajęła miejsce naprzeciw.

- Nie chcesz niczego do picia?

- Nie, nie mam dużo czasu. Ja też ostatnio mam co robić.

- Cieszę się, że biznes się kręci.- Zatrzymując się na standardowych frazesach, Hania nie mogła się przełamać. Rafał czuł, że chce mu coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia co takie chce mu przekazać i jak ją do tego zachęcić. Bo wyraźnie się czymś gryzła. Dlatego nie pospieszał jej. Cierpliwość była jedną z jego zalet, z której umiał korzystać. Dlatego kontynuował rozmowę w podobnym tonie, potem wspomniał trochę o ostatnich zleceniach, na co ona opowiedziała mu o szczegółach swojego konfliktu z Kacprem. Satysfakcja w oczach Hanny i radość z jaką to mówiła sprawiły, że słuchaj jej z zainteresowaniem.

Ale z drugiej strony, słuchałby jej z zainteresowaniem gdyby czytała mu coś po chińsku (którego nie znał) albo instrukcję pralki do prania. 

Albo nawet chińską instrukcję pralki do prania.

- I co było po tym jak twój prawnik go zgasił?- Dopytywał naprawdę ciekawy.

- Cóż, jego prawnik też nie chciał wyjść na głupka zwalając to na swoich podwładnych, ale prawda jest taka, że jak znam życie to Kacper nie kazał mu się wiele po mnie spodziewać. I szczerze mówiąc miałby rację. Wtedy nie było mnie stać na prawników, a sama nie mogłabym z taką stanowczością i obiektywizmem zanegować wyliczeń i raportu o rynku nieruchomości hoteli, który jak się później okazało nie był zbyt rzetelnie wykonany przez drugą stronę.

- Miałaś więc szczęście, że udało ci się zdobyć pieniądze na prawnika.

- Cóż…tak.- Przyznała czując, że to jest odpowiednia chwila na wyznanie prawdy. Nie rozumiała dlaczego jednak jest jej to jeszcze trudniej zrobić niż w przypadku swoich przyjaciół. – Chociaż właściwie nie do końca to ja je zdobyłam.

- Co masz na myśli?

- Może to, że to ja pomogłem jej zorganizować prawnika.- Odpowiedział głos z boku budynku, który Hanka doskonale rozpoznała. Jak długo Hubert przysłuchiwał się ich rozmowie?

3 komentarze:

  1. Stanowczo za krótko. Nawet nie zdążyłam się wciągnąć, a już było po rozdziale. Cieszy mnie, iż korzystasz z lata, taka pogoda, iż żal jej nie wykorzystać, a pandemia spowodowała ze każde wyjscie jest tylko przyjemniejsze. Mam nadzieje, że Hania dojdzie do etapu, kiedy słowa jestem żoną Huberta Skrzyneckiego nie będą jej tak ciężko przechodzić przez usta. Pozdrawiam Nienieidealna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, ale ja tego Kacpra nie lubie... Rafal był zbyt, modły? Dla Hani zdecydowanie czekam na rozwój akcji!
    Gorące pozdrowienia Nina
    Ps, kiedy będzie kolejna czesc? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część już się pisze, także pojawi się na blogu niebawem.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń