Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 czerwca 2015

Cienie przeszłości: Rozdział XLV: Wyjaśnienia Emila



 Byłam pewna, że Emil Kowalski dał sobie spokój z zatrzymywaniem mnie gdy usłyszałam wykrzykiwane swoje własne imię.
- Karolina!- Dochodziłam właśnie do furtki w ogrodzie. Celowo udałam, że go nie słyszę. Teraz nagle chciało mu się ze mną gadać? Cóż za ironia, bo mnie z nim nie. Poza tym domyślałabym się co chciałby mi powiedzieć. Jak wielką jestem kłamczuchą sugerując, że ojcem mojego dziecka jest Łukasz.- Zatrzymaj się!- Usłyszałam ponownie, a wielka postać niemal zabiegła mi drogę. Przez kilka sekund słychać było tylko jego przyspieszony oddech. Potem powtórzył zadane mi wcześniej pytanie- Z kim jesteś w ciąży?
- Na pewno nie z tobą.- Nie wiem jakim cudem zdobyłam się na ironię w takiej chwili. Po prostu cała złość, całe to rozgoryczenie z Włodzimierza Kowalskiego skumulowało się i przeniosło na postać jego starszego syna.
- Pytam poważnie.
- A ja poważnie odpowiadam. Nic mnie nie obchodzi to co myślisz. Już nie.- Mówiłam prawdę. Bóg mi świadkiem, że próbowałam naprawić swoje błędy, że próbowałam być wyrozumiała wobec byłego teścia rozumiejąc jego ból i punkt widzenia. Nawet wobec samego Emila byłam grzeczna udając, że nie zauważam skrywanej niechęci. Miałam nadzieję wyjaśnić mu wszystko na spokojnie, pozwolić by zrozumiał co tak naprawdę zaszło między mną a jego bratem. Co nadal między nami trwa.Wierzyłam w to, że był inny niż własny ojciec, ale się pomyliłam. I tym razem nie chodziło o żadną dumę: po prostu wiedziałam że to i tak nic nie da. Tak jak nie dało w przypadku pana Włodzimierza. - Myślałam, że mi pomożesz, ale ty tak jak cała twoja rodzina uważacie mnie za chodzące zło.
- Czy to dziecko mojego brata?- Spytał wprost ignorując moje wcześniejsze słowa. Ubodło mnie to, że wyraźnie słyszałam niedowierzanie w jego głosie. A więc też mi nie uwierzył. Trudno.
- Nie.- Zaprzeczyłam.- To tylko moje dziecko.
- Boże, Karolina nie zachowuj się infantylnie. Muszę wiedzieć, rozumiesz? Jeśli naprawdę mam ci pomóc to muszę poznać odpowiedź na to pytanie.- Spuściłam na moment wzrok, bo nagle uświadomiłam sobie, że w tej chwili z tą skupioną miną tak bardzo przypominał mi Łukasza, że aż to bolało. - Jeśli tak to…to wyznam ci wszystko.
- I tak po prostu mi uwierzysz?- Spytałam celowo wplatając w mój głos ironię. Spojrzałam na Emila chcąc zobaczyć jaką to wywołało w nim reakcję. Wciąż byłam na niego zła.
- Tak.- Przytaknął z taką pewnością, że czułam jak mimo niechęci lekko się rozluźniam. Bo z jego słów wyzierała prawda. Choć może to była tylko adwokacka sztuczka? W końcu w sądzie nie raz musiał zachowywać pokerową twarz broniąc złodziejów i innych złoczyńców wypadając przy tym wiarygodnie.- A więc? Jesteś w ciąży z Łukaszem?- Milczałam przez jakiś czas zbierając się w sobie, choć wiedziałam że odpowiedź typu tak czy nie w zupełności by wystarczyła. Tyle, że…nie przemogłam się by powiedzieć coś więcej. Skinęłam tylko twierdząco głową.
- Tak. A teraz przepraszam. Ja nie mogę…naprawdę powinnam iść już do swojego domu. Nie czuję się najlepiej.- Stchórzyłam nie chcąc dopuścić do całkowitego załamania które niechybnie by nastąpiło gdybym spędziła z Emilem jeszcze chwilę. Zamierzałam odejść, ale powstrzymał mnie gestem dłoni.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia…Boże, dlaczego wy dwoje musieliście to tak bardzo skomplikować?- Choć zupełnie się tego nie spodziewałam, brat Łukasza mnie przytulił. Nie potrafiłam się już powstrzymać: czułam jak moje łzy spływają nieprzerwanym strumieniem po policzkach. O dziwo nie czułam się zażenowana tym niezręcznym pokazem uczuć: wtulona w ciepłe ramię byłego szwagra mogłam bez przeszkód wylewać łzy w jego koszulę. A co najdziwniejsze on mi na to pozwalał.- Proszę, uspokój się już. Nie płacz. Nie chciałem sprowokować cię do tego. Naprawdę bardzo mi przykro…Po rozmowie z ojcem byłem tak wściekły, bo naprawdę sądziłem że zakpiłaś z uczuć Łukasza po raz kolejny. Ale teraz jest mi bardzo, bardzo przykro.- Emil wciąż mówił zapewniając mnie o swoich przeprosinach aż w końcu nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem rozbawiona jego nieporadnością. Choć zaraz ten śmiech przerodził się w urwany szloch gdy mimowolnie porównałam jego zachowanie z Łukaszem. Jak mocno i pewnie obejmowały mnie jego ramiona gdy pełna wyrzutów sumienia po rozmowie z Jackiem chciałam wszystko między nami wyjaśnić. Jak bardzo rozumiał moją potrzebę ukojenia, fakt że żadne słowa nie były potrzebne: wystarczyło tylko poczucie zrozumienia i bliskości którą czułam w jego ramionach.
- Już w porządku- Delikatnie wysunęłam się z objęć Emila.- Już dobrze.- Powtórzyłam gdy patrzył na mnie z niepokojem i wyrzutami sumienia-. Nie powinnam reagować w ten sposób, ale ostatnio dość często mi się to przytrafia. Nie wiem jak inne kobiety w stanie błogosławionym sobie z tym radzą.- Pociągnęłam nosem ścierając z policzka łzy. Próbowałam się nawet uśmiechnąć, ale wypadło to raczej blado. Jednak w tym momencie na więcej nie było mnie stać.
- To ja zachowałem się nie na miejscu. Tylko po tym wszystkim co powiedział mi ojciec, po tym jak dowiedziałem się o Jacku i wyciągnąłem niewłaściwy wiosek co do twojej ciąży trochę mnie poniosło. Sądziłem iż wykpiłaś mojego brata. A Łukasz tak bardzo poświęcił się by na nowo zdobyć twoje uczucie.
- Czy naprawdę robił to wszystko dla mnie?- Spytałam cicho. Miałam nadzieję, że teraz Emil będzie ze mną szczery.
- Ty mnie o to pytasz? Chyba sama powinnaś doskonale wiedzieć, że bardzo cię kocha i nigdy nie przestał. Zwłaszcza po tym co zaszło między wami po jego przyjeździe do stolicy.- Dodał wymownym tonem. Wiedziałam, że ma na myśli moją ciąże. Zaczęłam się zastanawiać co sobie teraz myśli. Przespała się z nim a potem zostawiła? A może to Łukasz czymś ją uraził więc nie była pewna jego uczuć? A co jeśli jednak mój brat zrozumiał, że nie ma szans na wspólną przyszłość z nią? Starałam się jednak tego nie robić, to znaczy nie myśleć. Nie, jeśli miałam w końcu poznać całą prawdę.
- Ale nie wiem. To znaczy… nie wiedziałam do tej pory. Sądziłam, że Łukasz żałuje tego co między nami zaszło. My tego nie planowaliśmy…to znaczy po prostu wyjaśnialiśmy  sobie wszystko i po prostu…po prostu…a potem twój brat…on kazał mi o tym zapomnieć. Co miałam sobie pomyśleć? Sądziłam, że kierowały nim tylko wyrzuty sumienia i nie zamierza odnawiać ze mną żadnego kontaktu. Ciężko było mi rozgryźć co wynikało z litości a co było uczuciem. Bałam się tego wszystkiego, czułam się zagubiona. I tak naprawdę dopiero teraz zrozumiałam, że targały nim sprzeczne emocje: z jednej strony czułam, że chciał ze mną być; z drugiej czasami wydawał być wściekły jakbym to ja spowodowała coś co zrobił wbrew sobie. W dodatku ten jego wyjazd…nadal nie mam pojęcia co o tym myśleć.
- Chyba rozumiem.- Powiedział łagodnie zdając sobie sprawę, że nie jest mi łatwo o tym mówić. Wiedziałam, że moje myśli są dość nieskładne a co dopiero słowa.-Wejdziesz znów do środka? Usiądziemy gdzieś i porozmawiamy na spokojnie. Obiecuję ci, że teraz powiem ci wszystko co wiem.
- Tak..- Zgodziłam się.
Przy drzwiach czekała na nas zaniepokojona Patrycja. Widząc moją zapłakaną twarz podała mi nawilżające chusteczki. Przyjęłam je bez słowa. Nadal nie wiedziałam co mam o niej myśleć.
- Choć Karolina, zaprowadzę cię do łazienki. Trochę się odświeżysz, a ja z Patrycją zrobię ci w tym czasie jakiejś ziołowej herbaty.
- Nie to nie jest…jasne.- Zmieniłam zdanie, gdy zrozumiałam że najprawdopodobniej Emil miał zamiar wytłumaczyć żonie nagłą zmianę frontu. A ja nie chciałam być tego świadkiem. Nie miałam już mentalnych sił na to by powtórnie wszystko wyjaśnić.
Gdy uspokoiłam się na tyle by wyjść z łazienki w kuchni czekali na mnie oboje. Pati przeprosiła mnie za swoją wcześniejszą niedelikatność, a ja zapewniłam ją że nie stało się nic złego. Przemywając twarz zimną wodą zrozumiałam, że należało ją raczej chwalić za lojalność wobec rodziny a nie gniewać się na nią.  W końcu chciała wraz z mężem szczęścia Łukasza. Nie wiedziała, że moim celem jest to samo.
- Ponad dwa lata temu Łukasz nie wyjaśnił mi dlaczego podjął decyzję o wyjeździe.- Zaczął Emil kilka minut później gdy upiliśmy kilka łyków ze swoich kubków, a Patrycja zdecydowała się zostawić nas samych tłumacząc się koniecznością rozmowy z córką Magdą. Podejrzewałam jednak, że prawda była taka, iż chciała zapewnić nam możliwość spokojnej rozmowy.- Zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle: nigdy nie był zbyt wylewnym facetem, ale wobec swojej najbliższej rodziny był dość otwarty. Zwłaszcza ojca czy mnie. Kładłem to na krab rozwodu i śmierci jego syna uznając, że należy mu dać czas by samemu się z tym uporać. Łukasz nie był głupi, więc wiedziałem że jeśli poczuje że sytuacja może go przerosnąć i będzie potrzebował pomocy nie zawaha się o nią poprosić. Ale najwyraźniej okazało się być zupełnie inaczej. Coś go gryzło, wyraźnie było to widać. Najgorsze było to dla mojej matki. Łukasz zaczął ją traktować inaczej, z jakimś chłodem i dystansem. Potem, tuż przed wyjazdem do Lublina przeprosił ją za wszystko i podziękował. Do dziś nie ma pojęcia o co mogło chodzić.
- Łukasz tego nie wyjaśnił?
- Nie. Nigdy więcej nie wracał do tego tematu.- Emil westchnął.- A potem wyjechał. Zmienił numer komórki, nie podał nam adresu. Właściwie wiedzieliśmy tylko że mieszka w Lublinie ale to spore miasto, więc ciężko było odkryć gdzie tak naprawdę wynajmuje mieszkanie. No i przede wszystkim za co, bo jak już wiesz zrezygnował z pracy w CBŚ podejmując jakieś zwykłe zleceniówki. Przez jakiś czas był chyba nawet zwykłym ochroniarzem w hipermarkecie. Ojciec próbował ustalić jego adres na własną rękę by chociaż uspokoić mamę, ale Łukasz zatarł za sobą wszelkie ślady. W końcu nie był amatorem: po latach pracy w służbach specjalnych doskonale mu to się udawało. Dzwonił tylko wtedy gdy to chciał, przyjeżdżał tak samo. Nie na święta gdy można się go było spodziewać, ale najczęściej w środku tygodnia. I zawsze były to krótkie przyjazdy z których w większości kłócił się z ojcem albo go unikał. Tata chciał by Łukasz wrócił w końcu do stolicy, ale tamten się uparł. Podczas którejś kłótni Łukasz powiedział nawet, że powinien się cieszyć że go w ogóle odwiedza bo po tym co zrobił nie powinien tego robić. Wyraźnie miał do niego o coś żal. Myślę, że mogło chodzić o ciebie.
- O mnie?
- Tak. Łukasz wiedział, że to ciebie ojciec obwiniał za rozwód z moim bratem. Może więc bał się że jeśli działoby się coś złego to nie wypełniłby jego polecenia? W każdym razie tak właśnie przypuszczam. Bo to mnie poprosił bym miał na ciebie oko i jeśli działoby się coś złego to dał mu znać.
- W takim razie teraz rozumiem dlaczego z kolei darzy taką niechęcią mnie. Widocznie uważa, że to ja jestem winna jego pogorszenia kontaktów w młodszym synem.
- Pewnie tak. Wiesz jaki jest ojciec: on po prostu chciałby by jego najbliżsi uniknęli wszelkiego zła tego świata. Tyle, że niestety jest to niemożliwe. A tak a propos, powiedziałaś mu o tym że zostanie dziadkiem?
- Tak, ale nie zareagował tak jak ty. Nie uwierzył mi i zamiast go do siebie przekonać tylko jeszcze bardziej rozwścieczyłam bo sądził że chce wrobić Łukasza w ojcostwo. Uważał, że zrobiłam to tylko po to by się wybielić. Ja dodatek zarzucił mi, że jestem podłą kłamczuchą.
- Przepraszam, że ja początkowo zareagowałem tak samo.- W oczach Emila znów ujrzałam błąkające się poczucie winy.
- Teraz to już bez znaczenia. W zasadzie to sama trochę sprowokowałam całą tę sytuację nie prostując prawdy. Ale co miałam powiedzieć rodzinie i znajomym? Że jestem w ciąży z byłym mężem który właśnie wyjechał z miasta i mnie zostawił skoro właściwie nawet niczego nie zaczęliśmy? Wolałam więc by myśleli co chcą.
- Miałaś…to znaczy nie chcę cię oceniać i jeśli nie chcesz odpowiedzieć na to pytanie to zrozumiem, ale mimo to chciałbym wiedzieć czy…Czy miałaś zamiar w ogóle powiedzieć  mojemu bratu o ciąży?
- Tak, ale chciałam trochę z tym poczekać. Czułam się zraniona jego odmową…ale o tym opowiem ci później. Najpierw ty opowiedz mi wszystko co wiesz. Co było dalej? To znaczy po jego powrocie do stolicy? Jak Łukasz powiązał sprawę porwania Kubusia i siatki Bajkowskiego z dilerem Mochowskim, który kilka lat temu został aresztowany za narkotyki?
- Nie mam pojęcia.- Emil wzruszył ramionami. Widziałam też, że jest zaskoczony iż to wiem.- Choć zwykle mówił mi o wszystkim, w tej sprawie był bardzo skryty. Powiedział tylko, że musi dotrzeć do sedna całej szajki i nie zadowoli się tylko wykonawcami roboty którzy siedzą w więzieniu za śmierć jego syna. Że musi dotrzeć do zleceniodawców. Bałem się tego, bo gdy dwójka porywaczy twojego syna została aresztowana Łukasz niemal śmiertelnie pobił jednego z nich. Nie wiem  czy o tym wiesz.- Skinęłam tylko głową nie chcąc mu przerywać.- Także jak pewnie rozumiesz nie chciałem by zemsta przysłoniła mu cały świat, a zanosiło się na to że jednak tak się stało. Prosiłem go i perswadowałem by porozmawiał o tym z ojcem, ale on nie chciał o tym słyszeć. Na dodatek gdy dowiedział się, że mu o tym powiedziałem wściekł się i na mnie. Od tamtej pory nic mi nie mówił o tej sprawie. Przychodził tylko po to by spytać o ciebie.
- Kiedy zrobił to po raz pierwszy?
- Zaraz po powrocie do Warszawy. Mimochodem spytałem go wtedy o śledztwo, a on odparł mi że wszystko jest już zakończone i może żyć spokojnie. Trochę mnie to wtedy zastanowiło, bo nie słyszałem od ojca o żadnym aresztowaniu jakiegoś znaczącego przestępcy czy też jego śmierci gdyby Łukasz planował załatwić wszystko drogą prywatną, ale jednocześnie ucieszyłem się że jednak się opamiętał. Znikła gdzieś ta nerwowość która stała się już niemal charakterystyczna dla jego osoby i napięcie w oczach. Czułem, że wreszcie odzyskałem brata.- W tym miejscu Emil przerwał na moment upijając ze swojej filiżanki łyk kawy.- Wtedy nie wiedziałem też, że planuje z się na nowo osiedlić w Warszawie, więc cieszyłem się że planuje spędzić z nami choć miesiąc aż do drugiej rocznicy śmierci Kubusia.  Miałem też nadzieję, że za jego pytaniami o ciebie nie kryje się zwykła ciekawość, że być może wrócił tu dla byłej żony.- Uśmiechnął się do mnie lekko. Odpowiedziałam w ten sam sposób.
- Głównie stało się to za sprawą mojej żony. Po pierwszej wizycie Łukasza stwierdziła, że w jego oczach gdy pytał o ciebie zauważyła coś szczególnego, więc wciąż musi cię kochać i jeśli chcę go zatrzymać w Warszawie na stałe to trzeba wybadać całą sytuację. To wtedy wpadła na pomysł odnowienia z tobą kontaktu i tego całego swatania. Znasz Patrycję: ja niechętnie się zgodziłem: w końcu nie sądziłem że coś złego może z tego wyniknąć. Jak się okazało moja żona miała rację, bo po waszym pierwszym spotkaniu wydawał się być zamyślony, spięty. Gdy tylko słyszał twoje imię cały się mobilizował. Niechętnie musiałem przyznać Patrycji racje: ją  z kolei bardzo to bawiło. Zawsze podkreślała, że wasz rozwód był zupełnie niepotrzebny i powinniście przejść przez to wszystko razem. Zwłaszcza, że jak twierdziła oboje się kochacie. Po trzeciej lub czwartej wizycie w odpowiedzi na jej insynuację jakoby coś do ciebie jeszcze czuł nie zaprzeczył. Przyznał nawet, że jeśli istnieje dla was jeszcze szansa i jeśli jesteś sama to chciałby spróbować. Pati zapewniła go tym, ale Łukasz wolał sprawdzić to sam. Potem mówił, że moja żona musiała się najwyraźniej pomylić, bo spotykasz się z Jackiem.- Pomyślałam, że musiało to mieć miejsce gdy zastał wczesnym porankiem Jacka w moim mieszkaniu. Przecież oczywisty wydawał się wniosek, że skoro o szóstej rano przebywał w moim mieszkaniu to i również łóżku.- Patrycja uparcie twierdziła, że zaprzeczyłaś jakoby łączyło was coś więcej więc jeszcze raz powiedziała to Łukaszowi. On jednak w to nie wierzył: mimo to powiedział nam o paczce którą ktoś ci wysłał i wyjaśnił że zamierza pomóc ci odnaleźć jej nadawcę. Wtedy Pati zdecydowała, że wszystko powinno ułożyć się samemu: obserwując twoje zachowanie jak to twierdziła „dałaby sobie uciąć rękę” że ty też wciąż kochasz mojego brata i ta wspólna sprawa jeszcze nas połączy. Potem wymyśliła to całe przyjęcie Magdy na potrzeby swoich swat.  Nazwała to momentem kulminacyjnym. Ja wówczas byłem dość zaniepokojony: ojciec poinformował mnie że spotykasz się z Jackiem i tylko zwielokrotnimy cierpienie Łukasza ponownie pozwalając mu się łudzić. Zakazałem jej się w to wtrącać i uciąłem całą sprawę. Ona śmiejąc się powiedziała, że Łukasz poinformował ją że zamierza zostać w Warszawie na stałe. Retorycznie spytała mnie o przyczynę tego stanu rzeczy którą według niej naturalnie byłaś ty. Bardzo nas to zaskoczyło zwłaszcza, że kilka dni później podjął decyzję o wyjeździe. Byłem na siebie wściekły za całe te swaty, bo uważałem że to one przyczyniły się do ponownego wyjazdu mojego brata. Jednocześnie całą złością obarczyłem ciebie, bo myślałem że najwyraźniej ojciec miał rację i dla ciebie to wszystko nic nie znaczyło. W końcu w przeszłości dobitnie dałaś do zrozumienia że nigdy nie wybaczysz mu przeszłości. To chyba wszystko co mogę ci powiedzieć.- Zakończył.
Słuchałam tego wszystkiego z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony moje serce promieniało radością i miłością do Łukasza na wiadomość o tym, że odwzajemniał ją od samego początku. Z kolei z drugiej plułam sobie w brodę nad naszą nieporadnością. Przecież nie byliśmy nastolatkami, na litość boską ale dorosłymi dojrzałymi emocjonalnie ludźmi. Jak oboje mogliśmy być tak wzajemnie niepewni swoich własnych uczuć? Jak ja mogłam tak ignorować oczywiste sygnały? Przecież o Łukaszu świadczyły jego czyny, nie słowa. Powinnam była to wcześniej zauważyć: jego niepewność, ból, rozterkę. A ja co widziałam? Tylko czubek własnego nosa. Przecież nawet przed 2 tygodniami gdy chciałam poinformować go o ciąży a on nie odebrał telefonu jeszcze bardziej się wściekłam zamiast zaniepokoić. Nawet nie przyszło mi do głowy, że mogło mu się coś stać, że został porwany. Czy więc w ogóle zasługiwałam na jego miłość? Czasami wydawało mi się, że nie.
- Cieszę się, że o wszystkim mi powiedziałeś.- Odezwałam się do Emila.-Bardzo ci dziękuję. Teraz ja powinnam chyba odwzajemnić ci się tym samym.
- Tylko jako tego chcesz.- Zaznaczył.- Jeśli nie czujesz się na siłach dokończymy naszą rozmowę kiedy indziej.
- Masz rację, nie chcę tego robić, ale muszę. Pragnę abyś zrozumiał jakie to wszystko było dla mnie trudne i choć trochę zmniejszył moją winę.
- Karolina, już powiedziałem że wcale tak nie uważam. Nie obarczam cię niczym. Po prostu stało się i tyle.
- Wiem, ale ja sama nie czuję się z tym dobrze. Poza tym może ty zdołasz dostrzec coś na co ja wcześniej nie zwróciłam uwagi? Wszystko wskazuje, że rzeczywiście Łukasz podjął decyzję o wyjeździe do Lublina po rozmowie ze mną, ale ja nie mam pojęcia dlaczego.- Zaczęłam swoją opowieść od początku, a mianowicie mojego pierwszego spotkania z byłym mężem w kwiaciarni w której wówczas pracowałam, swojego wtargnięcia do mieszkania jego rodziców gdy sądziłam iż on w złości wysłał mi paczkę z rzeczami naszego synka, naszego późniejszego zawieszenia broni i powoli budzących się we mnie nieuświadamianych wówczas uczuć aż do wspólnie spędzonej nocy gdy wydało się iż nadawcą przesyłki był Jacek. Powiedziałam o tym jak uciekłam po wspólnie spędzonej z nim nocy, jak obawiałam się że być może Agata może być kimś więcej jak dziewczyną czy koleżanką. A także o tym czego bałam się najbardziej: momentu gdy kazał mi o wszystkim zapomnieć.- Tak więc widzisz dlaczego nie byłam i nie jestem go pewna.A przynajmniej do tej pory- Podsumowałam dochodząc do tamtego fragmentu.- Łukasz  wyraźnie powiedział że nie ma zamiaru budować ze mną związku. Wiedziałam, że coś go gryzie ale kładłam to na krab jego wyrzutów sumienia. Znasz go i wiesz jakim był facetem: nigdy nie zwodziłby żadnej kobiety jeśli nie myślałby o poważnym związku więc skoro spędziliśmy razem noc mógł uważać się za winnego.  Dopiero po tym co usłyszałam od twojego ojca zrozumiałam, że najwyraźniej Łukasz musiał coś odkryć w prowadzonym przez siebie prywatnym śledztwie mającym na celu odnalezienie zleceniodawców śmierci naszego syna. I to była prawdziwa przyczyna jego wyjazdu. Ale nadal nie wiem co to mogło być.
- Pamiętasz o czym wtedy rozmawialiście?
- Tak, ale mimo iż analizowałam całą tę rozmowę wielokrotnie, do tej pory nie znalazłam żadnej wskazówki. Poza tym nie sądzisz, że gdyby twój ojciec rzeczywiście uważał że mam coś z tym wspólnego to przesłuchałby mnie oficjalnie?
- Słuszne spostrzeżenie. Więc uważasz, że robi to tylko po to byśmy wszyscy uważali cię za winną?
- Sama nie wiem. Tylko to co mówiłeś wcześniej o Łukaszu i jego kłótni z panem Włodzimierzem…Może on naprawdę uważa że to ja spieprzyłam jego więź z synem i sądzi że jeśli do niego wrócę to całkowicie zniknie?
- Być może.- Przyznał ostrożnie choć z pewną dozą sceptycyzmu.- A wracając do twojej ostatniej rozmowy z moim bratem: więc nic cię nie zastanowiło?Żadne jego słowo? A może jakaś gwałtowna reakcja na twoje słowa?
-  Cała nasza rozmowa była dość gwałtowna.- Przyznałam.- Choć kilka dni temu wpadłam z Jackiem na pewien trop.- W skrócie opowiedziałam Emilowi o co chodzi.- Wraz z Jackiem byłam nawet w Gdańsku by spotkać się z mężczyzną który mógł mieć coś wspólnego z całą sprawą, co jednak okazało się być klapą. Ten cały Aster nie żyje od jakiegoś czasu, a jego syn owszem przyznał że jakiś czas dręczył Łukasza ale uważa że to była sprawa prywatna a nie dotycząca ich „narkotykowego biznesu”- Ostatnie słowa wymówiłam lekko ironicznym tonem. Bo wciąż nie mogłam pojąć jak tacy przestępcy mogą pozostawać bezkarni. Przecież ten cały Pawełek otwarcie mówił o tym kim jest. Wystarczyłoby bym miała przy sobie dyktafon i nagrała. Czemu więc pozostawał na wolności?A inni dilerzy z siatki Mochowskiego? No i tej Bajkowskiego. Na samo wspomnienie bezczelnej miny Karinki wewnętrznie się jeżyłam. Przecież musiały istnieć jakieś dowody ich zbrodni. Chyba, że wszyscy ludzie w ich otoczeniu myśleli tak samo jak ja: uważali że nic z tym nie można zrobić.
- A co mógł mieć wspólnego z tym całym Astem Łukasz? Wiesz o jaką sprawę prywatną chodziło?
- W zasadzie to nie. Uważałam, że o porwanie Kuby, ale Jacek pośrednio temu zaprzeczył. Uważa, że być może Łukasz jakoś je powiązał: w końcu policja dopiero teraz odkryła że mała płotka jaką był Aster współpracowała z Mochowskim który z kolei pracował dla Bajkowskiego. I że korzystając z okazji nie mogąc zemścić się na dwóch pozostałych postanowił rozpracować tego pierwszego bo było to dość proste. Aster, to znaczy ojciec tego samego Pawła sądząc po synu nie był dość bystry, więc z łatwością wpadł w prowokację policyjną i w niej też zginął. Zanim jednak to zrobił próbował zlikwidować swojego prześladowcę czyli Łukasza. Być może dlatego wyjechał z miasta oraz rozwiódł się ze mną, bo bał się że coś złego może spotkać i mnie. Dla mnie jest to jednak za bardzo naciągane. Choć z drugiej strony zgadzało się również z tym co wyznał mi Łukasz: że nasz rozwód był również na rękę jemu.
-  Łukasz tak ci powiedział? Na pewno nie chodziło mu o …
- Tak wiem, że nie. Wyjaśnił mi, że zrobił to dlatego że się o mnie bał. Powiedział, że nie chciał pozwolić by ci przestępcy potraktowali mnie tak samo jak Kubusia. Ale ja nie chciałam by to spotkało jego.
- Przecież to wiem. Nie musisz się o nic obwiniać.
- Łatwo ci mówić.- Westchnęłam.- Ty nie popełniłeś tak wielu błędów jak ja. I o takiej skali.
- Zdziwiłabyś się jak wiele. My z Patrycją też miewamy problemy, ale ważne jest to aby się z nich podnieść i przede wszystkim dostrzec pomyłkę. Ty to zrobiłaś.- Emil zrobił krótką pauzę.- Ale chciałbym zapytać cię o coś jeszcze.
- To znaczy?- Spytałam zaciekawiona bo jego twarz przybrała nieodgadniony wyraz.
- Nie chcę niczego sugerować ani też negować, ale…Czy ty ufasz Jackowi bez zastrzeżeń?
- Co masz na myśli?- Byłam totalnie zaskoczona tym pytaniem. Przecież Emil nie mógł sugerować tego o czym myślałam. To po prostu śmieszne!
- Po prostu wiem, że wciąż bardzo cię kocha i próbuje zdobyć wszelkimi dostępnymi środkami. Pamiętasz jak wyglądało to w przeszłości. W końcu zanim został świadkiem koronnym był zwykłym przestępcą.
- Ale teraz już nie jest. Zmienił się.
- Wiem, Łukasz też tak mówił. Zapomnij o tym pytaniu.
- Nie mogę. Ty naprawdę sądzisz, że to Jacek może mieć związek z zaginięciem Łukasza? Niby dlaczego? Żeby pozbyć się swojego rywala?
- Ty to powiedziałaś.
- A więc naprawdę tak sądzisz?
- Nie wiem…to znaczy chyba nie. Po prostu przypomniałem sobie o paczce którą ci wysłał. Ale masz rację porwanie to zupełnie inna sprawa.
- Zdecydowanie. Poza tym Jacek wielokrotnie mnie za to przepraszał. I teraz wynagradza mi to pomocą w poszukiwaniach. Nawet sam to zaproponował.
-  I nie wydawało ci się to być dziwne? No wiesz, o ile wiem to nie są z Łukaszem przyjaciółmi.
- Tak, ale to nie znaczy że chciałby zrobić mu krzywdę. Ja też nie przepadam za twoim ojcem, ale nigdy nie pokusiłabym się nawet o obrażenie go.
- Rozumiem, przepraszam. Po prostu czasami przychodzą mi do głowy nierealne pomysły. To takie trochę skrzywienie zawodowe: gdybyś wiedziała jakich rzeczy mogą dopuścić się ludzie z mniej błahych powodów…Wróćmy więc do kwestii Astra. Co kazało ci sądzić, że sprawa jest związana z nim?- Zanim odpowiedziałam na to pytanie uważnie przyjrzałam się Emilowi. Chciałam się upewnić, że porzucił ten absurdalny pomysł o winie Jacka a to pytanie nie stanowi zwyczajnej osłony dymnej. Wydawało mi się, że jednak nie. Odparłam więc składając w głowie myśli:
- Fakt dotyczący chłopaka który przysyłał kwiaty regularnie co tydzień na grób Kuby w zamian za pieniądze od jakiegoś faceta.
- Nic nie wiem o żadnych kwiatach. Śledczy chyba też nie. Nie sądzisz, że trzeba o tym poinformować o tym ojca? Oni wiedzą tylko o jego powiązaniach z Mochowskim. Nie mają pojęcia o żadnych kwiatach.- Emil już wstawał z krzesełka, ale go powstrzymałam.
- Spokojnie, już dawno za pośrednictwem jednego z byłych przyjaciół Łukasza, Maćka powiadomiłam go o tym. Jednak nadal nic nie wiem czy pomysł wniósł coś do śledztwa czy był tylko ślepym tropem, bo Gardo nie chce mnie o niczym informować. To dlatego przyszłam tu dziś do ciebie. Byłam totalnie zdesperowana.
- Dobrze zrobiłaś. Ja też się cieszę, że w końcu poznałem prawdę. Inaczej wciąż niesłusznie bym cię niesłusznie oskarżał. Porozmawiam z ojcem.
- Nie rób tego.- Poprosiłam.- On mi nie wierzy. Nie chcę by odciął od całej tej sprawy i ciebie. Tobie mogę ufać, bo wierzę że zawiadomisz mnie gdy tylko coś się stanie.
- Ale mama ucieszy się gdy dowie się o wnuku.
- Nie sądzę. Odwiedziła moją wtedy gdy skłamałam co do ojcostwa swojego dziecka. Pewnie też mi nie uwierzy. Właściwie dziwię się, że ty mi wierzysz. Oczywiście gdy znajdzie się Łukasz potwierdzi to wszystko, ale…ale gdy tak się nie stanie to…
-…Łukasz się odnajdzie, Karolina. Cały i zdrowy. Musisz w to wierzyć.
- Wiem. Ale z każdą mijającą dobą jest mi coraz trudniej. Na dodatek zżerają mnie potworne wyrzuty sumienia: za rozwód, za to jak go traktowałam po powrocie, za swoją dumę podczas naszej ostatniej rozmowy, za to że nie zauważałam że on też cierpi. Czuję, że na niego nie zasługuję.
- Co ty pleciesz? Jesteś chyba jedyną kobietą, która jest go warta. Owszem, popełniłaś parę błędów, ale któż ich nie popełnia? Dlatego przestań się obwiniać.
- A co jeśli on się nie znajdzie? Boję się Emil. Boję się, że historia się znów powtórzy tak jak z Kubusiem. Że stracę go zanim na dobre odzyskałam, że nigdy nie powiem jak bardzo go kocham. Żałuję tych wszystkich bolesnych słów które mu ostatnio powiedziałam. Tak bardzo tego żałuję.- Ostatnie słowa wymówiłam niemal szeptem, bo czułam podejrzane szczypanie w gardle.- To boli mnie najbardziej.
- Myślę, że on to wie.
- Więc czemu jak się wyraziłeś robił to wszystko by zasłużyć na moją miłość?
- Dla siebie samego. Ja też nie potrafiłbym przejść do porządku dziennego nad faktem morderstwa mojego jedynego dziecka.To logiczne, że nie mógł spocząć i budować swojego życia dopóki nie odkrył prawdziwych zleceniodawców i przyczyn. A zanim to zrobił nie chciał cię narażać. Widocznie coś albo ktoś zasugerowało mu, że tak jest więc wrócił do Warszawy ale okazało się to być błędem. Musimy tylko odkryć co a nie gdybać.
- Czy twój ojciec już coś odkrył?
- Niewiele. Podjął kilka błędnych tropów, przesłuchał i przesłuchuje ludzi będących z byłego gangu Mochowskiego i Bajkowskiego. Idzie tropem udziału Łukasza w prowokacji w której udawał Irosa. Nie wiemy jednak czy jest poprawna.
 - W telewizji mówili coś o mafii.
- Tak, bo okazało się że gang z nią współpracował właśnie za pośrednictwem Tomasza Astra o którym mówiłaś.
- A więc już o tym wiecie?- No tak, to byłoby dość naiwne sądzić że wiem coś więcej niż policja.- Tyle, że on już nie żyje.
- Tak, zgadza się. Zmarł kilka miesięcy temu, a właściwie został zastrzelony. Skąd o tym wiesz?
- Rozmawiałam z jego synem w Gdańsku, to właśnie o nim ci opowiedziałam. To od niego Jacek uzyskał informację, że przez śmiercią interesował się Łukaszem.
- Hm, to przynajmniej potwierdzi podejrzenia ojca. Zadzwonię do niego i przekażę mu to co powiedziałaś. Naturalnie jeśli na to pozwolisz. Sądzę, że to wie ale fakt że to mogła być przyczyna wyjazdu mojego brata jest mu z pewnością nieznany.
- Jasne, że tak. Jeśli tylko mogę się na coś przydać.
- Nie czuj się bezużyteczna. Zwłaszcza teraz musisz na siebie uważać. Łukasz nie pochwaliłby tego pomysłu z wyjazdem do Gdańska.
- Wiem, ale co mam robić? Tak po prostu czekać? Ja niemal wariuję.
- Powinnaś unikać nerwów i starać się myśleć o czymś innym.
- A ty być potrafił? Gdyby na miejscu Łukasza była Patrycja?
- Masz rację, głupia rada. Wybacz.- Mrugnął zmierzając w stronę telefonu. Gdy już trzymał słuchawkę w dłoni odłożył ją.
-  A może pojedziemy teraz razem do moich rodziców i powiemy im o tym osobiście?
- Wiesz jak zareagują dowiadując się, że to moje pomysły?
- Właśnie w ten sposób przekonamy ojca o twojej dobrej woli.
- Nie wiem. Nie chcę dolewać oliwy do ognia.
- Będziesz ze mną, co zwiększy twoją wiarygodność w jego oczach.
- Naprawdę nie. Nie chcę denerwować go jeszcze bardziej.
- Skoro tak to nie będę cię dłużej namawiał. Zawołać Patrycję? Jeśli chcesz teraz z nią porozmawiać to…
- Nie, innym razem. Teraz jestem zanadto zmęczona. Przeproś ją ode mnie.
- Naturalnie. W takim razie odwiozę cię do domu.
- To nie jest konieczne. Mam przystanek autobusowy niecałe 500 metrów stąd.
- I co z tego? W twoim stanie nie będziesz tłoczyć się komunikacją miejsca. I z góry uprzedzam, że nie przyjmuje odmowy.
- W takim razie bardzo dziękuję.- Nie pozostawało mi nic innego jak się zgodzić.
W drodze powrotnej rozmawialiśmy o Łukaszu i śledztwie. Emil ze szczegółami opowiedział mi co do tej pory ustalono, a ja streściłam mu przebieg swojej wyprawy do Gdańska. Wydawało mi się, że był nawet trochę zdziwiony faktem, że Bończak mi towarzyszył i pomaga, ale nie wyraził tego w żaden sposób, więc w gruncie rzeczy nie byłam pewna czy to mi się przypadkiem nie ubzdurało. Jak w ostatnim czasie wiele rzeczy, z resztą. Chyba że wciąż w jego głowie kołatały się niedorzeczne rojenia o winie Bończaka. Miałam jednak nadzieję, że chodziło tylko o fakt że mężczyzna który jest we mnie zakochany pomaga mi szukać tego którego z kolei ja kocham.
Pozostała część popołudnia była dla mnie jedną z najgorszych bo teraz znałam już wszystkie fakty. Spędzając ją we własnym mieszaniu ostrożnie wspięłam się na krzesło sięgając z najwyższej półki albumy ze zdjęciami. Sama nie wiem jak to się stało, że po rozwodzie trafiły do mnie (zważywszy na fakt, że w tamtym okresie w ogóle nie zwracałam na takie rzeczy uwagi), ale teraz cieszyłam się z tego. Bo patrząc na swoje wspólne zdjęcia z Łukaszem na nowo przeżywałam wszystkie spędzone z nim chwile.
Patrzyłam w jego piękne oczy, roześmianą twarz i gęste włosy zastanawiając się nad tym, gdzie teraz może być i jak jest traktowany. Czy cierpi? Czy jest ranny? Te pytania mnie dobijały, ale wciąż siedziały w mojej głowie. Jacek twierdził, że skoro przestępcy mają powód by przetrzymywać Kowalskiego to nic mu nie zrobią. Ale to mnie nie uspokajało, bo z Kubusiem miało być przecież tak samo. Mój mały synek miał być tylko zakładnikiem, narzędziem zemsty na Łukaszu. Potem miał bezpiecznie trafić do domu, ale nie wytrzymał bo przeceniono jego możliwości. Z Łukaszem może być tak samo. Był silny nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Oczyma wyobraźni widziałam jego skuloną sylwetkę katowaną przez kilku zbirów, która nawet nie krzyknie. Bo Łukasz nigdy nie okazywał słabości poza tą jedną sytuacją z pobiciem Górskiego gdy puściły mu nerwy. Nigdy z powodu czegoś tak przyziemnego jak fizyczny ból. Co z tego, że może go zabić? On się nie podda.
Tej nocy, tuż przed snem po raz pierwszy od czasu śmierci Kuby się modliłam. Błagałam Boga by dał mi jeszcze jedną szansę na poprawę, by pozwolił mi odzyskać radość życia. Starałam się nie myśleć o doświadczeniach Hioba który musiał stracić wszystko by potem dostać to z powrotem. Ja jednak nie byłam żadnym Hiobem. Nie miałam jego siły ani wiary i prawdę mówiąc cała ta historia zawsze wydawała mi się być dość naciągana. No bo jak pomimo swędzącej od trądu skóry, utracie niewiarygodnego bogactwa i wszystkich dzieci mógł nadal zachować niezachwianą wiarę? Jak w jego znękanym cierpieniem umyśle nie mogła zrodzić się myśl o poczuciu niesprawiedliwości które czułam prawie cały czas?
Ja nie potrafiłabym znieść straty nawet jednego dziecka więcej ponad to które straciłam a co dopiero Łukasza. Brak było we mnie tej siły, ale miałam nadzieję że Bóg to zrozumie. Że zda sobie sprawę że jednak w ostatnich miesiącach totalnie mnie olewał i wszystko mi wynagrodzi. Że znów, zgodnie z tym co kilka lat temu przepowiedziała mi wróżka, będę mogła być szczęśliwa. Bo miałam do tego cholerne prawo.
Nazajutrz, przypomniałam sobie o kolejnej wizycie u ginekologa o której prawdę mówiąc powoli zapominałam. Nie miałam siły na razie myśleć o swoim dziecku, bo moje myśli stale zaprzątał Łukasz. Doszło nawet do tego, że jak uzależniona wlekłam wszędzie za sobą komórkę ani na moment jej nie ściszając by w razie potrzeby usłyszeć dzwoniący od Emila telefon z informacjami a każdego wieczoru oglądałam wiadomości mając nadzieję na ponowną emisję dotycząca porwania. Jak się okazywało do tej pory zupełnie na darmo.
Powoli też zbliżał się powrót z urlopu Beti i Krysi. A tą drugą się nie martwiłam, ale Beti potrafiła wyciągnąć ze mnie wszystko nieustannie chcąc się we wszystko wtrącać. A ja nie mogłam sobie na to pozwolić. Wciąż na nowo analizowałam to co wiem czując, że o czymś zapominam; że pan Włodzimierz słusznie uważał że mam klucz do całej tej zagadki. Co jednak z tego gdy nie miałam pojęcia gdzie sama go mam?
Kolejnego wieczoru wyciągnęłam z szuflady swoją płytę ze ślubu i wesela. Wiem, głupie i nieco melodramatyczne ale po prostu musiałam zobaczyć Łukasza choćby tylko na filmie. Zwłaszcza w sytuacji gdy Jacek odwołam swoją wizytę tłumacząc się pracą. Ostatnio jak zauważyłam pracował dość często.
Ponad pięcioletni film pozwolił mi dostrzec nadzieję. Łukasz wydawał się być bliższy mnie, zdrowy i bezpieczny (nawet jeśli tylko w mojej głowie). Ten spektakl uspokoił mnie. Czasami nawet bawił i śmieszył gdy oglądałam fragment z oczepin. A także swoją własną roześmianą twarz. Czy naprawdę aż tak się szczerzyłam do kamery? Musiałam być bardzo szczęśliwa. Łukasz też nie wyglądał inaczej. Rozluźniony, w doskonałym nastroju tańczył ze mną z uśmiechem wybijając rytm klaszcząc w dłonie. Mimo upływu lat pamiętałam to doskonale: tę frywolną piosenkę, oklaski otaczającej nas rodziny i znajomych, a potem wielki całus którym obdarzyłam obecnego już wtedy męża. Potem pierwszy toast, swoją smutną minę gdy tańczyłam z drużbą (był nią notabene brat Łukasza Emil) która nie tyle miała wyrazić niechęć do konkretnej osoby ale raczej samego faktu z którego wynikała konieczność rozstania z Łukaszem.
A teraz go ze mną nie było. Cierpiał gdzieś w samotności przekonany o tym, że jestem na niego wściekła. I to prawdopodobnie za sprawą jakiś przestępców z gangu albo mafii. Pomyślałam o Tomaszu Astrze. Czego mógł chcieć od mojego męża? Dlaczego przez ponad rok nie dawał mu spokoju? I czy rzeczywiście był wplątany w jego porwanie skoro już nie żył?
Nagle uświadomiłam sobie coś jeszcze co wynikało z tego faktu.
Skoro Aster był wplątany w sprawę zniknięcia Łukasza to kwiaty też mogły być od niego. Zemdliło mnie, ale wiedziałam że to nie z powodu ciąży.
Bo uświadomiłam sobie, że przez ostatnie dwa lata na grób mojego synka kwiaty przesyłał jego własny morderca.

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Oj, cieszę się bardzo z tego rozdziału, nareszcie coś się normalizuję, dobrze, że Karolina wyznała prawdę Emilowi, to taki mały, duży krok..... chyba ku lepszemu.
    A rozdział świetny.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Doda jeszcze jeden w weekend proszę:) bo nie mogę się doczekać na kolejny żal mi Karoliny

    OdpowiedzUsuń