- Gdzie jest ta nowa dostawa Karola?- Spytała mnie
Patrycja.
- Jaka dostawa?
- Dzisiejsza. Przyjęłaś ją, prawda?- Zrobiłam zakłopotaną
minę.- Karola…
- Przepraszam. Zaraz wszystko spiszę.
- Sama się tym zajmę. Dzisiaj wcale nie ma z ciebie
pożytku. Mówiłam, że powinnaś wziąć urlop do końca tego tygodnia. A teraz
nieustannie myślisz o Kubusiu i nie możesz się na niczym skupić.
- Przepraszam.- Powtórzyłam tylko po raz kolejny. Nie
tylko ze względu na schrzanione zadanie w pracy, ale fakt iż Pati sądzi, że
działo się tak z powodu drugiej rocznicy śmierci mojego syna a ja nie
wyprowadzałam jej z błędu. Bo i co miałam jej powiedzieć? A wiesz, tak się
złożyło że tę noc spędziłam ze swoim byłym mężem. Tak, to ten który jakiś czas
temu był w kwiaciarni i powiedziałaś że fajny z niego facet. O Boże.
- Jedź do domu. Odpoczniesz.
- Nie.- Zaprotestowałam. Miałabym wrócić do pustego domu
gdzie wciąż rwałabym sobie włosy z głowy wracając myślami do chwili gdy
przeżyłam najgorszy moment w swoim życiu i zarazem najpiękniejszy? Rozmyślać o
tym jak przespałam się z Łukaszem a potem spotkałam z jego obecną partnerką? To
była chyba najbardziej żenująca chwila w moim życiu.
- Jak chcesz. W takim razie ja idę na zaplecze. Spiszę
wszystko.
- Okej.- Odparłam jej cicho przymykając oczy jednocześnie
przygryzając dolną wargę. Od opuszczenia mieszkania Łukasza minęło już
prawie trzy godziny, a ja wciąż potrafiłam
myśleć tylko o tym że wskoczyłam mu do łóżka jak zwykła…
Tak, inaczej nie można było tego nazwać. Do tej pory
pamiętałam słowa które powiedziałam tuż przed tym.
To nie będzie miało żadnego
znaczenia…
Liczymy się tylko my…
Nie myśl o konsekwencjach…
Czy powinnam się dziwić, że przyjął moje awanse? W końcu
był tylko mężczyzną a który odmówiłby rundki niezobowiązującego seksu nawet
jeśliby się z kimś spotykał? Na dodatek gdyby wybranka bardzo nalegała? Ale
Łukasz był inny, podszepnął mi jakiś wewnętrzny głosik. On nie skorzystałby z
takiej okazji gdyby nie chciał. Tyle, że sytuacja wyglądała inaczej gdy
żerowałam na jego litości.
„Proszę. Potrzebuję tego.”
Jezu, gdybym tylko mogła najchętniej zapadłabym się pod
ziemię. Co on teraz o mnie myśli? Oczyma wyobraźni widziałam jak tuż po moim
wyjściu wściekła brunetka otwiera drzwi do pokoju w którym śpi Łukasz i obrzuca
go tysiącami obelg… Brr, zapewne nawet do tej pory mogą się kłócić.
Zastanawiało mnie też coś innego. Dlaczego nie zauważyłam
bytności kobiecych przedmiotów w mieszkaniu? Przecież zwróciłam nawet uwagę na
kwiaty i serwetki, a faceci w ogóle nie
zwracali uwagi na takie detale. Czemu więc Łukasz miałby być inny? Ale z
drugiej strony przecież przytaknął gdy pochwaliłam wystrój kawalerki,
pomyślałam ze złością. Mógł mnie wtedy poinformować gdy to zauważyłam, że
kobieta z którą mieszka o nie dba. Wspomnieć coś, wymienić jakieś damskie imię.
Rzucić coś w stylu: a wiesz, to moja dziewczyna/narzeczona/ żona je tutaj
położyła.A on co? Nic. Powiedział, że sam stara się tak dekorować mieszkanie. Kłamca.
Właśnie tak próbowałam zrzucić z siebie winę (a
przynajmniej jakąś jej część). Próbowałam wmawiać sobie, że nie tylko ja tego
chciałam, że nawet jeśli on protestował to jakoś niezbyt gorliwie. I na dodatek
tylko na samym początku. No i że stało się to zupełnie spontanicznie, bo
przecież nie było tak że cokolwiek planowałam. Ba, ja w ogóle nie sądziłam że
kiedykolwiek jeszcze spędzę noc z Łukaszem.
Hm, właśnie: noc. Momentalnie przed oczami zobaczyłam
jego gołe ciało i duże dłonie trzymające mnie w uścisku; poczułam dotyk
szorstkiego zarostu na gołej skórze i usta którymi całował mnie bez chwili
wytchnienia. Aż w końcu wspomnieniami sięgnęłam do tego momentu gdy staliśmy
się jednością. I wyraz jego oczu gdy w końcu nasza namiętność wybuchła w całej
okazałości…
Nie, nie, nie. Nie powinnam dłużej myśleć o czymkolwiek,
ale stanąć oko w oko z faktami. A były one takie, że przespałam się z Łukaszem
zupełnie niepotrzebnie. I postąpiłam niezwykle samolubnie nie dając swojemu
byłemu mężowi żadnej możliwości odmowy żerując na jego współczuciu do mnie. I
właściwie dlaczego? Pod wpływem głupiej chwili, szalonego impulsu i niezrozumiałej wewnętrznej potrzeby? Potrzeba
bliskości, dobre sobie. Miałam ochotę krzyczeć. Jak w ogóle mogło do tego
dojść, pytałam samą siebie. Jak mogłam wpakować się jakiemukolwiek facetowi do
łóżka nawet (a może zwłaszcza?) gdy był moim byłym mężem?! Przez przypadek z
powodu ciepłej pogody wyparował mi mózg? Przecież to było zupełnie nie w moim
stylu. Zastanawiałam się jak z kolei odebrał to Łukasz. Skorzystał z okazji?
Uważał, że w ten sposób chcę mu wynagrodzić fakt jak niewłaściwie potraktowałam
go w przeszłości? A może zgodził się z litości do mnie? Boże, jeśli to z tego
powodu to chyba wyprowadzę się z miasta. Albo najlepiej z kraju. Nie ma nic
żałośniejszego niż seks z litości. Kretynka, kretynka, po trzykroć kretynka!
„Ale to co zrobimy…
…nie będzie miało żadnego
znaczenia”
- Nie, nie, nie. Ty głupia kretynko jak mogłaś się z nim
przespać?- Jęknęłam tym razem na głos. Potem oparłam się łokciami o blat i
ukryłam twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać i jednocześnie krzyczeć w
niebogłosy. Szkoda, że nie mogłam na moment zamienić się w małą dziewczynkę
której takie zachowanie uszłoby na sucho.
- Przepraszam bardzo…- Szybko podniosłam głowę słysząc
czyjś głos.
- O matko.- Jęknęłam ponownie gdy zrozumiałam kto przede
mną stoi. Był to facet kozią bródką. Czy
mogło być jeszcze gorzej? No tak, pocieszyłam się z czarnym humorem myślami, że
mógłby to być Łukasz. Wówczas byłaby to totalna katastrofa.
- Chyba zjawiłem się w nieodpowiednim momencie?
- Nie, dlaczego?- Chrząknęłam.- To znaczy: w czym mogę
służyć?- Spytałam z zaczerwienionymi policzkami. Nie łudziłam się: Kozia Bródka
słyszała moje gadanie do siebie w którym wyznawałam, że z kimś się przespałam.
I teraz znacząco się do mnie uśmiechała. Jej, czemu zawsze muszę pakować się w
takie sytuacje? Nagle zachciało mi się śmiać. Przed chwilą sądziłam, że
spotkanie z dziewczyną Kowalskiego było najbardziej żenującym wydarzeniem w
moim życiu. Teraz okazywało się, że jednak nie. Kozia Bródka przebiła wszystko.
- Chciałem mały bukiecik. Ten sam co zwykle.
- Oczywiście. Za chwilkę go przygotuję.- Starałam się
zachowywać profesjonalnie, ale mimo wszystko byłam lekko zdenerwowana. A Kozia
Bródka nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Nie najlepszy dzień?- Spytał mnie.
- Niezbyt.- Mrugnęłam. Nie zamierzałam wdawać się z nim w
pogawędkę. Zwłaszcza po tym co usłyszał.
- Chyba każdy z nas taki ma.
- Pewnie tak.- Mrugnęłam tylko nie przerywając
przycinania wstążki dużymi nożycami. Jeszcze tylko mała kokardka i bukiet
będzie gotowy.
- Niektórzy z nas nie potrafią się odpowiednio zachować.
- Niektórzy z nas…?- Pił do mojego zachowania przed
chwilą? O cholera.
- Nas, mężczyzn.- Dodał sprawiając, że spłynęła po mnie
ulga. Ale minęła gdy dodał:- Przepraszam, słyszałem co pani mówiła gdy
wchodziłem do sklepu.- No świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Rozmowy z
praktycznie obcym facetem o tym jak przespałam się z innym. Świetnie. Po prostu
super.- Wiem, że to raczej bolesna sprawa ale ma pani może ochotę o tym
porozmawiać?
- Nie, raczej nie.- Mrugnęłam schylając twarz by nie było
widać moich wytrzeszczonych oczu. Kozia Bródka chce rozmawiać o moim seksie
choć uważa go za bolesną sprawę? Chyba raczej należałoby użyć słów niezręczną,
głupią i niewłaściwą.- Proszę, bukiet gotowy. Trzydzieści osiem złotych.
- Zapłacę kartą.
- Dobrze.- Przybrałam profesjonalny ton mając nadzieję,
że facet zrozumie aluzję i przestanie udawać, iż jesteśmy przyjaciółmi czy
jakimikolwiek znajomymi. Czy to ja byłam nienormalna czy on? Sama już nie
wiedziałam.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
- Do widzenia.- Odpowiedziałam z ciężkim westchnieniem.
Cieszyłam się, że spotkanie z Kozią Bródką już się zakończyło. Trochę poprawił
mi się nastrój gdy zdałam sobie sprawę, że przerwał swój cotygodniowy rytuał
dawania mi jednego kwiatu z kupowanego bukietu. Widocznie po tym co usłyszał
uznał, że skreśla mnie definitywnie.
Podczas pozostałej części pracy wciąż nie byłam sobą, ale
starałam się uciekać myślami gdzie indziej, więc nie popełniałam już żadnych
gaf. A przynajmniej tak poważnych jak niedopełnianie obowiązków. Starałam się
skupić na tym co robię bo to pomagało mi zapomnieć o ostatniej dobie.
Dopiero będąc już we własnym mieszkaniu, nie mając czym
zająć natrętnych myśli znów zaczęłam robić sobie do niczego prowadzące wyrzuty.
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. I zdębiałam. Wszystkie zmysły
mówiły mi, że to z pewnością jest Łukasz. Nie chciałam otwierać; jakaś żałosna
część mnie chciała udać, że nic nie słyszy zatykając uszy. Ale rozsądek
zwyciężył. Wolno, wciąż słysząc dobijający się do moich drzwi dźwięk dzwonka
zaczęłam kierować się do drzwi wejściowych. I z każdą chwilą moja konsternacja
rosła. Czy Łukasz zachowywałby się w ten sposób? Czy wciąż co chwila naciskałby
dzwonek? To zupełnie nie było w jego stylu. Jeśli już to raczej…
- No, wreszcie. Wiedziałam, że tam jesteś.- Z szerokim
uśmiechem oznajmiła mi Beti. A ja choć odetchnęłam z ulgą poczułam się
niejako…rozczarowana? Nie, przecież nie mogło tak być. Cieszyłam się, że to nie
Kowalski. Nie mogło być inaczej.
- Przepraszam. Spałam.- Skłamałam dość gładko.
- Myślałam, że domyśliłaś się że to ja i dlatego nie
otwierasz.- Skomentowała. Potem obie weszłyśmy do środka.
- Jak się trzymasz?
- W porządku. Jak widać.
- Cieszę się. Po naszej ostatniej telefonicznej rozmowie
byłam cała w nerwach. Bałam się, że stało się coś złego, tak źle brzmiałaś.
- Nie, po prostu trafiłaś na zły moment. Już wszystko w
porządku.- Wiedziałam, że Beata nie kupiła tej bajeczki bo bacznie mi się
przyglądała jakby liczyła jednak na to iż się przed nią otworze. Ale jak miałam
to zrobić?
- Na pewno?- Tym razem głos mojej przyjaciółki brzmiał
znacznie poważniej.- Coś cię trapi.- To nie było pytanie, ale stwierdzenie.
- Nie, po prostu jestem zmęczona po pracy.
- Byłaś taka już wcześniej. Dzwoniłam do Pati.
- Jakim prawem…
- Karola, przecież wiem gdy się coś dzieje. Ostatni raz
słyszałam tę dziwną nutkę w twoim głosie zaraz po załatwieniu wszystkich spraw
związanych z rozwodem i śmiercią synka. Wczoraj słyszałam ją znowu.
- Nie, to nie tak. Ja po prostu…po prostu dowiedziałam
się pewnej rzeczy. To wszystko.
- Tylko tyle? Nie powiesz mi o co chodziło?
- Ja nie chcę. Proszę nie proś mnie o to.- W geście
bezsilności podniosłam dłonie przed siebie i spuściłam głowę. Czułam się
koszmarnie, a Beti przychodzi do mnie w takim momencie. Błagałam w myślach aby
już wyszła.
- Karolciu, wiesz że możesz na mnie liczyć, prawda?- No
pięknie, jeszcze tylko tego mi brakowało, pomyślałam gdy ton Beaty przypominał
ton szkolnego dziecięcego psychologa.
- To nie dotyczy Kuby i jego rocznicy.
- Chodzi o Jacka? Tak?- Spytała w końcu. Milczałam
zastanawiając się czy aby nie skorzystać z okazji. Bo to nie było w sumie
kłamstwo. W końcu on okazał się być nadawcą paczki przysparzając mi dodatkowego
bólu. Tyle, że po przespaniu się z Łukaszem zupełnie zapomniałam o tej
sprawie.- Ha, wiedziałam. Powiedz: coś
ci powiedział? Zrobił? Zranił cię? To stało się po tamtej randce, prawda?
- Beti, proszę…
-…nie, to ty powiedziałaś mu nieodpowiednie słowo,
prawda? I teraz jesteście skłóceni. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie
wyniknie. Opieranie związku tylko na szacunku i wzajemnym zrozumieniu nie jest
najlepsze. Owszem, jest ważne ale bez miłości nic z tego nie wyjdzie. Musisz
czuć to w sobie, tę chęć gdy ma się ochotę bez przerwy dotykać swojego partnera
i…
- Beti…
-…spokojnie rozumiem. Zresztą, jak zapewne się domyśliłaś
podczas odwiedzin dziewczyn myślałam tak samo. Nadal czujesz coś do
Łukasza…nie, nie próbuj nawet znowu mi przerywać. Wiem, że nie chcesz o tym
mówić, ale…
-…Beti na miłość boską!
- Nie, Karciu naprawdę cię rozumiem. W końcu o
przeszłości trudno jest zapomnieć, na dodatek Jacek…
- Guzik rozumiesz.- Ta jej cała gadka i gadulstwo zaczęło
działać mi na nerwy, więc w końcu wybuchłam.- Przespałam się z nim.
-…był jej częścią i sądzę że najlepiej byłoby gdybyś
spotkała kogoś inneg… Boże, co to ma znaczyć, że się z nim przespałaś?!- Prawie
wykrzyczała ostatnie zdanie i zamilkła. Nareszcie.
- To co słyszałaś.- Odpowiedziałam z ulgą. Musiałam o tym
komuś powiedzieć, by w końcu nie pęknąć. Westchnęłam dwukrotnie przymykając
oczy.- Wiem, głupie. I w zasadzie nie wiem po co to zrobiłam. Gdy dowiedziałam
się o tej paczce…i potem jak porozmawiałam z Jackiem i on powiedział mi to
wszystko to…ja byłam na niego taka wściekła a potem, potem…- Urwałam nie będąc
w stanie niczego wyjaśniać tak bardzo byłam rozemocjonowana. Teraz czuję się
koszmarnie.
- Niepotrzebnie. To przecież cudownie. Po tak długiej
przerwie w końcu na nowo zaczęłaś korzystać z życia. Już myślałam, że zostaniesz
jakąś mniszką czy coś.
-…Beti…
- Okej, okej.- Zaśmiała się.- Super. Nie rozumiem tylko
czemu się tak zadręczasz. Jacek przecież bardzo cię kocha i na pewno cię nie
zostawi.
- Ale ty nie wiesz wszystkiego. Ta dziewczyna…- Urwałam
gdy zdałam sobie sprawę co powiedziała Beata. Jacek bardzo cię kocha? Przecież…-
Beti, kogo miałaś na myśli mówiąc…- Znów przerwałam w środku zdania
uświadamiając sobie własną gafę. Przecież oczywistym był fakt, iż Beti uważa że
miałam na myśli Bończaka. Bo to od niego zaczęła się cała rozmowa. To, że
poczęstowałam ją pewną rewelacją podczas wtrącenia o Łukaszu zupełnie do niej
nie dotarło. A więc nadal nie wie też, że miałam na myśli swojego byłego męża.
-Hm? Jaka dziewczyna?
- Nie, nic.- Potrząsnęłam głową chcąc sprostować swoją
pomyłkę.- To znaczy… wiesz to nie do końca tak jak myślisz.- Wydukałam w końcu.
- Tak, Karola. Wiem. Domyślam się jak musisz się czuć, bo
nadal nie byłaś pewna swoich uczuć. Zwłaszcza gdy pojawił się Łukasz. Wiesz,
starałam się to przed tobą ukryć a potem wybadać czy nadal go kochasz. Teraz
jest mi trochę głupio, bo moje obawy okazały się bezpodstawne. Mogę ci więc powiedzieć,
bo wtedy gdy rozmawiałyśmy z tobą wszystkie trzy razem z Krysią i Asią to byłam
zbyt obcesowa. No ale one nie rozumiały, że jeśli okazałoby się że naprawdę
nadal kochasz Łukasza to byłoby to dość niezręczne.
- Dlaczego?- Spytałam wbrew sobie brnąc dalej w kłamstwo,
choć chwilę wcześniej chciałam je sprostować. Ale zdawałam sobie sprawę, że
pospieszny monolog Beaty coś oznacza.
- Bo wiesz, pamiętasz tamten dzień gdy wspomniałam ci o
tym, że spotkałam Łukasza? Byłaś na mnie trochę zła, że ci nie powiedziałam ale
ja nie chciałam tego robić bo był z
jakąś kobietą. Zachowywała się z nim dość swobodnie, więc domyśliłam się że nie
są dla siebie zwykłymi kolegami. A już ostatecznie upewniłam gdy wprowadził się
do tej dziewczyny jakiś czas temu. Wiesz, że dwa razy w tygodniu odprowadzam
dziewczynki do dziadków i idąc tam mijam park przy blokach. Czasami widywałam
tam również Łukasza i tę brunetkę.- Przełknęłam gwałtownie ślinę zastanawiając
się czemu czuję w sobie aż taką pustkę. Brunetka. A więc moje obawy się
potwierdziły: kobieta z którą Beti widywała Łukasza to z pewnością ta sama
która przyłapała nas praktycznie na gorącym uczynku we własnym mieszkaniu.
Boże, sądziłam że nie może być gorzej ale najwyraźniej mogło. Bo zdałam sobie
sprawę, że podeszłam do Łukasza za bardzo emocjonalnie. Sądziłam, że nie miał
żadnego życia prywatnego po naszym rozwodzie, że żył tylko pracą. A on miał dziewczynę!
I to na dodatek już przed przyjazdem do Warszawy. Może to nawet dla niej tutaj
przyjechał a nie dla Kubusia jak mi powiedział. Przygryzłam wargę przypominając
sobie inne jego słowa podczas naszych nielicznych spotkać po jego przyjeździe
do stolicy.
„Zawsze cię kochałem.”
„Nigdy nie chciałem abyś cierpiała.”
„Nie okłamuj jej, bo ci na to nie pozwolę” skierowane na
cmentarzu do Jacka. I po co to robił? Po co udawał cholernego nieszczęśliwego
bohatera, pomyślałam czując jednocześnie złość pomieszaną z bólem. Jak mogłam
sądzić, że on nadal coś do mnie czuje? I jeszcze się z nim przespałam. Czy on
naprawdę uwierzył, że to nic dla mnie nie znaczyło? Że przespałabym się z
każdym facetem który by mi się wówczas nawinął?
- Hej, Karola? Zrobiłaś się zielona.
- To pewnie od tego upału. Jak na czerwiec jest dość
gorąco, nie sądzisz?- Boże, jeśli wcześniej miałam ochotę zapaść się pod ziemię
to teraz pragnęłam wymazać swoje dotychczasowe życie i obudzić się w innym
wcieleniu. Jak Łukasz mógł mi o tym nie powiedzieć? Przecież to musiał być
poważny związek a on po prostu zgodził się gdy zaproponowałam u seks.
To nie będzie miało żadnego znaczenia, niczym echo
powróciły mi wypowiedziane przez siebie słowa tylko bardziej mnie denerwując.
Przecież nie przyłożyłam mu do głowy pistoletu. Gdyby nie chciał to by się nie
zgodził. I to na dodatek w domu tej kobiety? A może i na tym samym łóżku? Jak
on śmiał!- Smutek przerodził się w rozżalenie a ono w złość.
- Nie, nie jest gorąco. To ty jesteś rozpalona. Kochana,
przecież nie musisz czuć się głupio. Przespałaś się z Jackiem i świat się nie
zawalił. To świetny początek udanego związku.- Tak zgoda. Tylko raczej nie w
sytuacji gdy moim partnerem łóżkowym był były mąż.
- Tak, wiem.- Mrugnęłam tylko decydując się niczego nie
prostować. Niech Beata sądzi, że przespałam się z Jackiem. Gdybym teraz wyznała
jej prawdę wyszłabym na żałosną byłą żonę która miała ochotę żebrać o miłość
męża…Hola, hola zastopowałam swoje myśli. To wcale nie tak. Nie zamierzałam o
nic błagać ani prosić Łukasza. Po prostu się z nim przespałam i tyle.
I to pewnie dlatego tak bardzo zabolało cię to, że się z
kimś spotyka, co? Zadrwił ze mnie jakiś wewnętrzny głosik.
Wcale nie, odpowiedziałam mu w myślach. Czuję się tylko
oszukana, to wszystko. Bo może gdyby były mąż był łaskawy poinformować mnie o
stanie swojego życia uczuciowego to nie popełniłabym tego błędu i nie wskoczyła
mu do łóżka. Owszem, pewnie i tak najadłabym się wstydu gdyby przyznał, że
jest z kimś związany. Ale lepszy wstyd przed niż po dokonaniu niewłaściwej
rzeczy.
- A co na to Jacek? Zachował się po wszystkim
nieodpowiednio? Nie jesteś go pewna?
- To nie tak.- Powiedziałam tylko niczego nie
wyjaśniając. Teraz nie miałam ochoty tłumaczyć, że to właśnie on był nadawcą
paczki z bluzką i pozytywką Kubusia i że to częściowo przez niego (a właściwie
jego słów o Kowalskim) doszło między mną a Łukaszem do zbliżenia. Bo gdyby nie
próbował wmówić mi, że były mąż nadal coś do mnie czuje i jego troska o mnie
jest czymś więcej niż litość dla byłej żony która po stracie syna zaczęła
wariować może nie zrobiłabym tego co zrobiłam. Ogarniał mnie żar, gdy myślałam
o tym co musiałam czuć do mnie w tamtej chwili Łukasz. Lekką niechęć?
Obrzydzenie? A może odrazę? A ja myślałam, że nasz seks był dla obu nas
przyjemny. Może nie ważny czy potrzebny, ale przynajmniej przyjemny. Że coś
znaczył. Teraz okazywało się, że nie. Bo on po prostu traktował to jako coś w
rodzaju terapii dla mnie. Poprowadzonej tylko z litości.
- Karola, powiesz coś wreszcie?
- Wiesz, pierwszy raz mam już za sobą więc opowieści o
tym przyjaciółkom raczej mnie nie rajcują.
- Jesteś okropna. A, i przypominam ci że gdy po raz
pierwszy kochałaś się z Jackiem to też o niczym mi nie powiedziałaś. Ja mówiłam
ci o wszystkich swoich związkach i gdybyś tylko chciała zdradziłabym ci wiele
pikantnych szczegółów.
- Ale na szczęście o to nie pytałam choć ty i tak przy
każdej okazji starałaś się mnie edukować.
- No cóż, doświadczenie choćby nawet tylko teoretyczne
jest ważne. Ale wracając do temat…rozmawiałaś z nim o tym „po”?
- Nie.
- Nie? No to dzwoń do Jacusia.
- Beti, załatwię to sama.
- Znam cię i wiem, że znowu schowasz głowę w piasek.-
Moja przyjaciółka już wyjmowała swoją komórkę.- Wykręcaj.
- Daj spokój.
- Nie, musisz to zrobić przy mnie. Uwierz mi, że z każdą
godziną będzie coraz gorzej.
- Nie znam jego numeru na pamięć.
- W takim razie zadzwoń ze swojej komórki. Nie wyjdę póki
tego nie zrobisz.
- Czasami naprawdę jesteś upierdliwa.
- A ty uparta. Przecież jesteś za stara na takie
dziecinady. No, dzwoń już. – Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Patrzyłam tylko
na Beatę i widząc determinację w oczach coraz bardziej upadałam na duchu. Co
miałam niby teraz zrobić? Zadzwonić do Łukasza pod numer który mi kiedyś dał i
udawać że to Jacek? A może do Bończaka udając, że jest Łukaszem? Nie miałam
pojęcia.- No, dawaj. Nie bawmy się dłużej w…- Słysząc po raz kolejny znajomy
dźwięk dzwonka do mieszkania uśmiechnęłam się z ulgą.-…no to wyrok odroczony.-
Usłyszałam słowa Beti.
- Muszę otworzyć.- Mrugnęłam mknąc do drzwi szybkim
krokiem. Tyle, że po ich otworzeniu zdałam sobie sprawę, że wyrok wcale nie
został odroczony. Bo moim kolejnym gościem był Łukasz.
- Cześć. Przyszedłem, bo sądzę że powinniśmy
porozmawiać.- Jej, gorzej już być nie mogło. Za chwilę Beti dowie się o wszystkim.
Musiałam zacząć działać.
- Nie, to nie jest potrzebne.
- Jest Karolina.- Odważyłam się i spojrzałam mu w twarz,
ale z miejsca tego pożałowałam. Bo choć bardzo próbowałam mój wzrok ześlizgiwał
się na jego usta, które jeszcze kilkanaście godzin temu namiętnie całowałam. I
które też całowały mnie w ten sam sposób w wielu innych miejscach. Momentalnie
moje serce zaczęło bić szybciej a zaciskając dłonie poczułam jakie są spocone. Jak
to się stało, że od czasu jego powrotu nie patrzyłam na niego w ten seksualny
sposób? Bo teraz sama myśl o Kowalskim sprawiała, że całe moje ciało płonęło.
Zaraz jednak zaczęło płonąć z innego powodu, gdy przypomniałam sobie jak mnie
oszukał.
- Zapewniam, że jednak nie.- Odrzekłam najbardziej
stanowczym tonem na jaki było mnie stać.Jak śmiał tu przychodzić?
- Wiem, że jesteś na mnie zła bo z nadejściem poranka
zdałaś sobie sprawę z błędu jaki popełniliśmy.- Choć od razu po jego przyjściu
chciałam zrobić wszystko by go przepłoszyć zanim Beti przebywająca aktualnie w
mojej kuchni się zorientuję, to jego słowa sprawiły że nie mogłam tego zrobić.
Bo jego słowa sugerowały, nie, zrzucały całą winę na mnie!
- Powiedziałabym, że to raczej pobudka mi to
uświadomiła.- Odparłam znaczącym tonem.
- A, no tak. Agata wspominała o waszym niefortunnym
spotkaniu. Przykro mi.- Przykro mi? Niefortunnym? Tylko tyle miał do
powiedzenia?- Nie chciałem by tak wyszło. Powinienem był ci powiedzieć, że z
nią mieszkam. Przepraszam.
- I myślisz, że to załatwia sprawę?
- Wiem, że czułaś się bardzo niezręcznie ale jak zapewne
pamiętasz ja też nie planowałem tego wszystkiego co stało się wczorajszego
wieczoru. Gdyby tak to uprzedziłbym ją o tym i…
-…co? Jak to byś ją uprzedził? Wiem, co to nowoczesne
związki, ale to już przekracza wszelkie granice.
- Co?
- Informowanie własnej dziewczyny by spędziła noc gdzie
indziej bo samemu chce się przespać z byłą żoną?
- Agata jest tylko moją lokatorką, Karolina.
- Cco? Ale…- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W zasadzie
to zupełnie mnie zatkało. Przecież takiej możliwości nie brałam pod uwagę!- Ach
tak.- Ulga, jaką w tym momencie poczułam
znalazła odzwierciedlenie w moim uśmiechu. A więc jednak nie było tak jak
podejrzewałam. Dla niego to też coś znaczyło.
- Ona pracuje w CBŚ. – Wyjaśniał dalej Łukasz.- Dawniej
nawet współpracowaliśmy przy jednej ze spraw. Po moim przyjeździe z Lublina
spotkaliśmy się przypadkiem a dowiadując się o moich problemach mieszkaniowych
zaoferowała swoje mieszkanie.
- O Matko. A ja sądziłam, że wy jesteście razem. Czułam
się tego poranka jak ostatnia suka gdy zapytała mnie czy spędziłam z tobą tamtą
noc.
- Przepraszam. Podejrzewałem, że tak sobie pomyślisz. A
właściwie to uświadomiła mi to Agata. Powiedziała, że byłaś bardzo zdenerwowana
i ją przepraszałaś, więc zapewne też wysunęłaś takie wnioski. Dlatego tu teraz
przyszedłem.- Znów w głowie zadudnił mi dzwonek alarmowy. Jaką myśl chciał mi
przekazać wypowiadając ostatnie zdanie?
- Co to znaczy?
- Karola, to on?! To Jacek?!- Z wnętrza mieszkania doszły
nas krzyki Beaty.
- To listonosz!- Odkrzyknęłam jej patrząc na Łukasza.-
Jest jakiś problem z przesyłką, więc na chwilę wyjdę z domu!- Zastanawiałam się
czy Kowalski mnie wyda, ale na szczęście tego nie zrobił. Zamknęłam na moment oczy
zbierając mentalne siły do jak się zapowiadało niełatwej rozmowy.
- Możemy na moment wyjść na zewnątrz?- Zwróciłam się do
niego. W międzyczasie Beti odkrzyknęła: okej.
- Tak.- Odparł mi posłusznie odwracając się w stronę. Gdy znaleźliśmy się na klatce schodowej zdałam sobie sprawę, że to też
nie jest odpowiednie miejsce. Zaczęłam kierować się do wyjścia z bloku. Miałam
nadzieję, że Łukasz zrobi to samo.
- To była Beata?- Spytał mnie gdy znaleźliśmy się na
dworze.
- Tak, niedawno do mnie przyszła. Nie wiem nic o tym co
się stało i chcę by tak na razie pozostało.
- Rozumiem. Wiem, że dla ciebie to dość niezręczna
sytuacja. Dla mnie też. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że podczas
twoich ostatnich odwiedzin rozmawialiśmy o naszej przeszłości i po prostu się
zagalopowałem. Nie chciałem cię wykorzystać.
- Przecież to ja sprowokowałam całą tę sytuację.- Do tej
pory czułam się zawstydzona, ale z powodu słów Łukasza zrozumiałam, że coś się
za nimi kryje. Bo niby czemu brał całą winę na siebie? Ewidentnie wszystko
zaczęło się za mojej inicjatywy. I to słowo: wykorzystać. Zupełnie jakby mnie
zgwałcił albo odurzył. A przecież ja byłam całkiem przytomna i aktywnie brałam
we wszystkim udział.
- Ale nie zaszłaby gdybym się na to nie zgodził.-
Usłyszałam jego kolejne słowa przerywając swój natłok myśli.
- To czego zmierzasz?- Spytałam w końcu po dłuższej
przerwie.
- Do przeprosin.
- To już mówiłeś.
- Tak, ale muszę powiedzieć jeszcze raz. Bardzo żałuję
tego co się stało.
- Żałuję tego co się stało…- Żachnęłam się. Facet nie
może użyć gorszych słów by wyrazić kobiecie swoją niechęć. Żałuję, że to się
stało?- Ty…dlaczego mi to wszystko mówisz?- Spytałam w końcu. Obserwując jego
twarz w mojej głowie zaczęło rodzić się pewne podejrzenie.- Chcesz mnie prosić
o to bym zapomniała o ostatniej nocy? Do tego pijesz?- Żachnęłam się nie mogąc
uwierzyć w to, że moje przypuszczenia okażą się prawdziwe. Zaraz jednak się
uspokoiłam. Może nadal sądzi, że jestem z Bończakiem i boi się wyznać tego co
naprawdę czuje?
- Ja wiem że po tym co się stało i po tym co powiedział
ci Jacek mogłaś czuć się winna i uznać, że twoje uczucia…że to co do mnie
czujesz to coś więcej niż wyrzuty sumienia, ale tak wcale nie było.
- Jak śmiesz?- Oburzyłam się. A więc wcale nie chodziło o
Tomka. A przynajmniej nie w takim kontekście jak sądziłam.- Jak możesz tak
mówić? Nie masz pojęcia co sobie myślałam. Ale na pewno nie czułam wyrzutów
sumienia.
- Kara…to znaczy Karolina ja nie chciałem sugerować, że
to co zrobiliśmy nie miało dla ciebie żadnego znaczenia.
- Dobrze wiem co chciałeś. Pewnie sądzisz, że jestem w
tobie szaleńczo zakochana co? I że spędzając razem ostatnią noc mam wobec
ciebie jakieś większe plany ? A więc możesz być spokojny. Tak jak mówiłam
wcześniej to nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
- Nie chciałem by tak to
zabrzmiało. Chciałem cię jedynie przeprosić za to co się stało.
- Przeprosić.- Chrząknęłam tak
jakbym się zakrztusiła.- Za to co się stało? Masz na myśli pewnie nasz seks,
prawda?
- Kara…
- Przepraszasz mnie za seks, tak?-
Znów poczułam przypływ złości. Jak on mógł wykorzystać mnie w ten sposób? Skoro
tu przyszedł by się wytłumaczyć musiał wiedzieć, że z mojej strony to nie była
tylko jednorazowa przygoda. A więc nie chciał bym łudziła się co do naszej
dalszej znajomości. Poczułam się zażenowana na samą myśl o tym.
- Nie, to znowu nie tak.- Chyba
zrozumiał swoje faux pas, bo na jego twarzy zauważyłam zmieszanie. Tyle, że nie
umniejszyło ono mojej wściekłości.- Po prostu za całą tę sytuację. To znaczy…Chodzi
mi o to, że najlepiej byłoby gdybyśmy o tym zapomnieli.- Boże, jak bardzo
miałam ochotę się na niego rzucić; uderzyć w twarz, kopnąć w krocze czy zrobić
coś cokolwiek innego. Dlaczego on mi to robił? I to w tak brutalny sposób?
Przez niego wychodziłam na jeszcze większą idiotkę i desperatkę.
- Rozumiem.- Odparłam siląc się
na spokój- W takim razie skoro to wszystko to możesz już iść.
- Nie, chcę ci powiedzieć jeszcze
coś. Nie rozumiesz.
- Nie musisz. Naprawdę rozumiem. Chyba
właśnie w tej chwili mnie oświeciło i w końcu zrozumiałam. Więc jeśli się o to
martwisz to pragnę cię poinformować, że nie zamierzam cię dalej nękać jeśli o
to ci chodzi.
- Daj mi to wszystko wyjaśnić.
Jest coś o czym powinnaś wiedzieć. Wcześniej nie chciałem ci o tym mówić, bo
nie sądziłem że kiedykolwiek jeszcze my…to znaczy że będzie istniała szansa… Bo
tak naprawdę ona nie istnieje. My nie możemy być już razem, bo to nie jest…
-…Dość. Ani jednego słowa.- Na
szczęście zostały mi jeszcze jakieś resztki dumy by nie zniżać się do proszenia
czy błagania o wyjaśnienia. Nie możemy być razem? Raczej on tego nie chce.
- Kara, wysłuchaj mnie…
- Serio. Nie mam zamiaru niczego
słuchać ani dowiadywać się o czymkolwiek. I mówiłam poważnie. Nie musisz
patrzeć na mnie z litością ani uważać że nadal cię kocham czy czuję cokolwiek
innego niż wyrzuty sumienia. Bo tak, to tylko one pchnęły mnie w twoją stronę
kilkanaście godzin wcześniej a nie cokolwiek innego. I jeszcze słowa Jacka, bo
wyznał mi o waszym spotkaniu i o tym, że prosiłeś go by mnie chronił. To
wszystko po prostu zrobiło mi sieczkę z mózgu. Ale tak jak ty uważam, że to był
błąd. Więc nie ma potrzeby byś traktował mnie jak zadurzoną w tobie idiotkę, bo
to nieprawda. Możesz być więc spokojny. Tak w ogóle to pewnie o tym nie wiesz,
ale od jakiegoś czasu spotykam się z Jackiem. I wiem, że po tym co mu wyznam pewnie
nie będzie chciał mnie znać, ale może tak się nie stanie.- Klasnęłam w dłonie.-
No, tak więc jak widzisz wszyscy będą szczęśliwi: ja, Bończak i ty. I nikt nie
został zraniony, prawda?
- Tak.- Przytaknął z dziwnym napięciem w głosie.
- Tak.- Przytaknął z dziwnym napięciem w głosie.
- To świetnie. Cieszę się, że
sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Tak.- Przytaknął znowu.
- A więc, nadal sądzisz, że
powinieneś mi jeszcze coś wyjaśnić?- Przez chwilę która zdawała mi się być
wiecznością patrzył na mnie bez słowa. Potem usłyszałam cichutkie:
- Nie.
- W takim razie do widzenia. A
właściwie powinnam chyba powiedzieć: żegnaj, bo pewnie nie zobaczymy się już
więcej z powodu twojego wyjazdu.- Nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się
na pięcie i weszłam do klatki schodowej, bo bałam się że mogę nad sobą nie
zapanować. Cieszyłam się, że o tej porze roku jest już otwarta, bo tak
musiałabym niechybnie zadzwonić domofonem co spowodowałoby kilkadziesiąt sekund
oczekiwania w towarzystwie osoby w której nie zamierzałam spędzać ani sekundy
więcej. Tak więc bez przeszkód weszłam z powrotem do swojego mieszkania. Przed
oczami wciąż miałam jednak jego obraz. Bo nie było żadnych wątpliwości. Jego
wyraz twarzy, słowa i cała postawa jasno wyrażały, że nie chce mieć ze mną nic
wspólnego. Na dodatek poczucie winy skłaniało go do wyjaśniania wszystkiego
przez co czułam się jeszcze gorzej. Żałuję tego co się stało? Przepraszam cię?
Przecież nawet największy cymbał wiedziałby co czuje kobieta słysząc coś
takiego. Jak wielkie upokorzenie staje się jej udziałem, jak bardzo ją to rani.
Jednak serce uparcie broniło Łukasza przypominając, że doświadczenia z
przeszłości wielokrotnie wykazywały coś innego. Kowalski był po prostu
odrobinkę mało empatyczny, a już zwłaszcza w kwestii uczuć. Nie robił tego
specjalnie: po prostu praca sprawiła że czasami był dość mało spostrzegawczy
jeśli chodzi o subtelności kobiecych czy męskich umysłów. Często żartowałam z
niego, że zachowuje się jak słoń w składzie porcelany mówiąc o nich, przez co
stawał się jeszcze bardziej zmieszany i plótł jeszcze większe głupoty. Tyle, że
teraz zastanawiałam się czy w trakcie naszej ostatniej sprzeczki nie zrobił
tego specjalnie. Może wiedział, że kłamałam i chciał pokazać mi definitywnie że
nie ma żadnej możliwości byśmy kiedykolwiek mogli być razem? Uświadamiając to
sobie całe napięcie i złość ze mnie opadła. Czułam się słaba i krucha jak nigdy
dotąd, a w gardle pojawiło się nieprzyjemne łaskotanie. Mogłam oszukiwać
Łukasza, przyjaciółki, a nawet rodzinę ale nie siebie. Bo odkąd przyjechał do
Warszawy nie było dnia bym o nim nie myślała, nie zastanawiała się jak
potoczyło się jego życie, co teraz robi. Sam jego widok sprawił, że odżyły
uśpione dotychczas wspomnienia wywołujące ból i niechęć, ale również miłość i
przywiązanie. A jedna wspólnie spędzona noc sprawiła, że chciałam zacząć
wszystko na nowo. Bo prawda była taka, że nadal byłam szaleńczo zakochana w
swoim byłym mężu choć on nie podzielał moich uczuć. I nie miałam pojęcia co z
tym fantem zrobić.
O raaany, czyli na razie nie ma "żyli długo i szczęśliwie?
OdpowiedzUsuńCiekawe co Łukasz miał na myśli, że nie moga być razem?
Rozdział pierwsza klasa!!!!
Trzymasz w napięciu i nic nie wiadomo.....:)
Gratuluję kolejny raz!
Pozdrawiam
Ania
A ja myślałam, że lepiej pisać już nie możesz... a jednak się myliłam. Nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać. Mam nadzieję, że Karolin ai Łukasz jeszcze będą razem, bo zasługują na szczęście :) pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńwpadka z "kozią bródką" najlepsza hahah karolina i Łukasz muszą być razem, czuję, że to wszystko robi Łukasz dla jej dobra, świetnie piszesz, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiam dlaczego Łukasz twierdzi że nie mogą się razem. Kolejna intrygująca część :-) już nie mogę się doczekać następnej. Pozdrawiam I.
OdpowiedzUsuńCudo jak zwykle. Moim zdaniem Łukasz nie chce być z Karą bo chce ją chronić, ponieważ ją kocha. Nie mogę się doczekać kolejnej części pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńteż nie mogę się doczekać kolejnej części!!! :D
OdpowiedzUsuńWow ale teraz namieszalas, już myślałam że będzie sielanka a tu.nic. Znowu przez jej decyzję cierpią oboje. Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńEwidentnie Łukasz kocha Karole tak jak ona jego. Tylko coś stoi im na przeszkodzie - "My nie możemy być już razem, bo to nie jest..." czemu nie mogą być razem? No właśnie. Chcą a nie mogą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga :)