Gdy Łukasz otworzył drzwi swojego mieszkania był wyraźnie
zdziwiony moim widokiem. Ja prawdę mówiąc też dziwiłam się sobie, że odważyłam
się tutaj przyjść. Ale czułam, że powinnam to zrobić. Porozmawiać z Łukaszem i
wyjaśnić wszystko ostatecznie.
– Cześć, mogę na
chwilę wejść?- Spytałam go.
– Jasne, proszę.
Przepraszam za swój wygląd.- Powiedział gdy tylko znalazłam się w środku. Dopiero
teraz zauważyłam, że najwyraźniej dopiero co brał prysznic, bo mimo dość
wczesnej pory miał na sobie szlafrok. No i jego ciemne włosy były lekko
wilgotne.
- Nie ma sprawy.- Mrugnęłam tylko wsadzając dłonie w
kieszenie swoich dżinsów. Byłam nieco onieśmielona tematem jaki zamierzałam
poruszyć w naszej rozmowie a przede wszystkim nie wiedziałam jak właściwie
powinnam go rozpocząć. Prosto z mostu spytać Kowalskiego czy Jacek mówił
prawdę? Że rzeczywiście powodem dla którego tak łatwo przyjął mój wniosek o
rozwód był lęk o mnie?
- Wejdziesz do pokoju i usiądziesz? Nie wyglądasz
najlepiej.
- Nie… To znaczy tak wejdę.- Potrząsnęłam głową. Wolno poszłam
za Łukaszem dyskretnie rozglądając się po wnętrzu. Choć jakiś czas temu już tu
byłam to jednak teraz mieszkanie wydawało się być przytulniejsze: znajdowało
się w nim wiele drobiazgów mojego byłego męża które nadawały mu ciepła.
Pomyślał nawet o kwiatach na parapecie czy serwetkach na stole. Zupełnie nie
przypominało mieszkania samotnego kawalera.- Ładnie tutaj.
- Dziękuję.- Mrugnął tylko. Widziałam w jego wzroku nieme
pytanie o przyczynę moich odwiedzin, ale taktownie mnie nie pospieszał. Nawet
gdy cisza między nami zdawała się przedłużać gdy ja wciąż szukałam odpowiednich
słów.
- Posłuchaj, jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę na
cmentarzu i chcesz się dowiedzieć czegoś na temat wysłanej ci przesyłki to
naprawdę mi przykro, ale nie mogę ci tego…
-…nie: wiem już że to Jacek był adresatem tamtej paczki.
- Ach tak. W takim razie skoro rozmowa ma dotyczyć czegoś
innego to dasz mi chwilę? Narzucę tylko na siebie jakieś rzeczy.
- Nie.- Zaprotestowałam dość gorliwie.- Zostań. Ja nie
zabawię tu długo. Chciałam tylko poznać odpowiedzi na parę pytań.- Zrobiłam
krótką pauzę i spytałam o coś co nurtowało mnie od samego początku:- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to Tomek był
nadawcą tamtej wiadomości?-.Zamiast odpowiedzieć spytał cicho:
– A więc dopiero
dzisiaj się przyznał? To dlatego jesteś taka roztrzęsiona?
– Nie jestem roztrzęsiona, ale tak, dowiedziałam się
prawdy dopiero przed godziną. I przyjechałam prosto do ciebie.
– Przykro mi.
- Dlaczego? Ja cieszę się, że poznałam prawdę. Nawet
jeśli miałaby mi ona przysporzyć bólu.
- Dlatego chciałem ci tego zaoszczędzić.
– Zaoszczędzić?- Nieświadomie mój ton zawierał lekką
przyganę. - Poznanie przyczyny za sprawą której znów niemal zaczęłam świrować?-
Łukasz wyglądał jakby znowu skurczył się w sobie.
– Przepraszam. Uznałem, że to najlepsza decyzja, ale znów
najwyraźniej się pomyliłem.- Spuściłam na chwilę głowę starając się to wszystko
przetrawić. Wcale nie chodziło mi o oskarżanie byłego męża, choć niewątpliwie
tak to zabrzmiało. Starałam się zrozumieć czemu jednak miałby ukrywać tą
odrażającą rzecz jakiej dopuścił się Jacek. Bo przecież nie mógł chcieć go
chronić. Odkąd pamiętał nie znosił Jacka jeszcze zanim zaczęłam się z nim
spotykać, więc nie była to niechęć osobista. A właściwie była, tyle że nie
miała związku ze mną. Dotyczyła zmarłej dziewczyny uzależnionej od narkotyków
Gosi której dilerem był kiedyś Jacek. Nastolatka była jedną z pierwszych ofiar
jakim pomagał Łukasz gdy dopiero co zaczynał służbę, więc jej śmierć traktował
niejako jak osobistą porażkę. Dlatego nigdy nie potrafił wybaczyć tego
Bończakowi. Czemu więc teraz go chronił? Trudził się najpierw odwiedzając go w
jego mieszkaniu a gdy ten tego nie zrobił zagrozić na cmentarzu? Nawet wtedy
gdy Jacek uciekł się nie ugiął zasłaniając próbą dotrzymania obietnicy… I nagle,
jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki zrozumiałam.
– Nie chciałeś, żebym go obwiniała, prawda? I straciła
przyjaciela znów zostając sama.
– Po prostu sądziłem, że tak będzie lepiej.- Powtórzył
uparcie. Serce ścisnęło mi się z bólu na
myśl o tym, że on nadal o mnie dba. Nawet pomimo tego jak się z nim rozstałam,
jak traktowałam po śmierci Kubusia czy jeszcze kilka miesięcy temu obwiniając o
przysłaniu mi paczki. I pomimo tego co zaszło między nami teraz. Jeszcze
wczoraj powiedziałam, że go nienawidzę i nie żałuję naszego rozwodu. A on?
Znosił to cierpliwie nie robiąc mi żadnego ironicznego wyrzutu. Uświadamiając
to sobie poczułam się jak ostatnia suka.
– Znów mnie chroniłeś tak jak w czasie trwania naszego
małżeństwa. A ja znów okazałam się za słaba.
– To nie była dla ciebie łatwa sytuacja.
- Dla ciebie też nie. Ty też przecież byłeś ojcem Kuby, a
nie zachowywałeś się tak jak ja. Nie zrzucałeś na mnie odpowiedzialności, nie
kłóciłeś się, nie wyprowadziłeś z domu. I nie nazywałeś…Nie miałam prawa
oskarżać cię o coś takiego. Gdy przypomnę sobie jak cię
potraktowałam...przepraszam.
– Nie masz za co. Naprawdę rozumiem co czułaś.- Jego
empatia i zrozumienie spowodowały tylko, że poczułam się jeszcze gorzej.
Wezbrała we mnie irracjonalna złość na Łukasza. Czemu jak powiedział Jacek on
zawsze musiał mieć syndrom super bohatera przyjmując na siebie liczne ciosy?
– Nie, to nie prawda. Nie miałam prawa!- Krzyknęłam
rozemocjonowana.- I ty dobrze o tym wiesz. Gdy kazałam ci wynosić się ze
szpitala po śmierci Kuby powinieneś kazać zrobić to mnie, a gdy wróciliśmy do
domu i zaczęłam się pieklić każdy facet
na twoim miejscu miałby mnie gdzieś nie martwiąc się o to że może mi się coś
stać. Nie mówiąc o tym co powiedziałam ci wówczas w naszej sypialni.- W myślach
na nowo przeżywałam ten moment: nie pamiętałam już co dokładnie wykrzykiwałam
Kowalskiemu, ale nie było to nic przyjemnego. W końcu oskarżyłam go o zabójstwo
Kuby nazywając go mordercą.
„W takim razie zastanówmy się kim
jesteś…już wiem. Jesteś pieprzonym mordercą!”
„Zamknij się!”
„Bo co? Mnie też zabijesz?”
- Wiesz, do tej pory dokładnie
pamiętam tamtą scenę.- Uśmiechnęłam się smutno jakby do samej siebie.- Pamiętam
swoją gorycz i myśl o tym, że rozpoczyna się dla mnie piekło. Pamiętam jak
chciałam cię zranić byś w końcu pękł i przestał być taki opanowany.- Zauważyłam
jak szybko przełknął ślinę, więc cała ta rozmowa nie była dla niego tak łatwa i
lekka jak starał się udawać. Tyle, że ja odkryłam jego słaby punkt. Beznamiętna
maska w którą teraz przyoblekał twarz sięgała tylko samej twarzy. Szybszy
oddech i gwałtowne przełykanie…nad tym nie potrafił już zapanować. Dlatego
kontynuowałam:- Wiesz, że gdy podniosłeś wtedy tą rękę i zacząłeś zbliżać ją do
mojej twarzy to chciałam tego? Chciałam byś mnie uderzył, by ból fizyczny
złagodził ten wewnątrz mnie…
- …nigdy bym cię nie uderzył.
- Wiem. Nie byłbyś w stanie. Dlatego teraz rozumiem jak
bardzo musiałam działać ci na nerwy. Gdy pomyślę o swoim zachowaniu dziwię się,
że tego nie zrobiłeś. Ja na pewno rzuciłabym się na ciebie.
- Byłaś moją żoną. To był mój obowiązek.
- Obowiązek…no tak.- Westchnęłam cicho.- Ale gdy wdarłam
się do twojego domu po prawie dwóch latach które minęły od naszego
spotkania…czemu potraktowałeś mnie tak łagodnie? Powinieneś mnie zwymyślać i
wyrzucić...
– Karolina...
– Nie, nie przerywaj mi. To nie jest mój kolejny atak
szału.- roześmiałam się krótko patrząc mu prosto w oczy. Wzięłam głęboki oddech
na próżno usiłując się uspokoić.- To ja dla odmiany powinnam postarać się o
choć trochę empatii. Ty też cierpiałeś.
– Nie musisz mówić nic więcej. Ja naprawdę…
– Nie, muszę.- powiedziałam stanowczo.- Chodzi mi o to,
że przecież nie miałeś pojęcia że paczkę wysłał mi Jacek. Nie mogłeś go
podejrzewać, bo patrząc na sytuację z dystansu nie mogłeś również domniemywać
by miał w tym jakiś cel. A jednak byłeś dla mnie bardzo wyrozumiały. Dlaczego
mnie chroniłeś?
- Ja…chyba zachowałem się tak intuicyjnie. Jak pamiętasz
nie miałem pojęcia o czym mówiłaś.
- Wiesz, Jacek ma na ten temat odmienne zdanie.
Powiedział mi, że spotkaliście się po naszym rozwodzie.
- Powiedział ci to?
- Tak. Wyznał, że prosiłeś go by się mną opiekował. To
prawda?- Wyglądało na to, że Łukasz nie wie co powiedzieć. W końcu przytaknął.
-Dlaczego?
- Bo byłaś w końcu moją żoną. Na dodatek ciężko przeżyłaś
śmierć naszego syna, więc chciałem by obok ciebie był ktoś kto mógłby służyć ci
pomocą w każdej chwili.
- To jedyna przyczyna?
- Nie rozumiem.
- Ja też nie rozumiałam. To głupie, ale do tej pory nie
uświadamiałam sobie z jaką łatwością zgodziłeś się na nasz rozwód. Owszem
kłóciliśmy się, zmarł nam syn, oskarżałam cię i twierdziłam że cię nienawidzę…
Ale przecież ty nigdy się tak łatwo nie poddawałeś. Nawet w dniu pogrzebu Kuby
mówiłeś mi, że powinnam się podnieść i po jego śmierci żyć normalnie przy twoim
boku. Potem twoje stanowisko zmieniło się jednak diametralnie. Już mnie nie
prosiłeś, nie tłumaczyłeś, nie rozmawiałeś. Po prostu godziłeś się na wszystko.
A gdy wtedy do ciebie zadzwoniłam informując o rozwodzie…ty nawet nie wyglądałeś
na zdziwionego. W zasadzie to mogłabym nawet powiedzieć, że wyglądało na to że
cała ta sytuacja ci pasowała.
- Po prostu chciałem tylko ci to wszystko ułatwić.
Oddaliliśmy się od siebie jeszcze przed śmiercią Kuby, a po twoim wypadku z
pigułkami nasennymi twoja mama bardzo się o ciebie martwiła. Wiedziałem, że
moje wizyty a nawet sam widok powodują u ciebie pogorszenie stanu psychicznego,
więc zaniechałem tego.
- Nie, nie próbuj zasłaniać się moją niepoczytalnością.
- Nie to miałem na myśli.
- Miałeś. Chcesz odwrócić kota ogonem by tak naprawdę nie
przyznać, że nasz rozwód tobie też był na rękę.
- Myślisz, że chciałem rozwodu?
- Myślę tak jak powiedziałam: że był ci na rękę. Bo bałeś
się o mnie. Bałeś się i sądziłeś, że skoro siatka Bajkowskiego była zdolna
porwać i Kubę to może skrzywdzić i mnie. Tak powiedział Jacek.- Dodałam w
przypływie impulsu czując jak wraca moja niepewność. A co jeśli to tylko zwykły
wymysł? Jeśli Łukasz nie chciał ze mną być widząc jaką wariatką się stałam?- To
prawda?
- Gang Bajkowskiego łącznie z samym Bajkowskim był już
osadzony w areszcie.- Odezwał się właściwie nie na temat.
- Co nie stanowi odpowiedzi na moje pytanie. Chcę
wiedzieć czy twoja praca i chęć chronienia mnie były przyczyną twojej
akceptacji rozwodu.- Gdy cisza między nami z każdą upływającą sekundą się
powiększała ja czułam się coraz bardziej głupio. Wyobrażałam sobie jak Łukasz
rozpaczliwie szuka w głowie odpowiednich słów by mnie nie urazić gdy w
rzeczywistości ma ochotę powiedzieć: „sory mała, ale miałem cię dość. Przez
prawie cały czas trwania naszego małżeństwa piekliłaś się ze mną o każdą
spóźnioną minutę i obrażałaś za najmniejszą drobnostkę. Nie tak to sobie
wyobrażałem.” Tylko, że Kowalski powiedział coś zupełnie innego:
- Tak, bałem się o ciebie. Bo pomimo tego wszystkiego co
między nami zaszło, tego że nieustannie po śmierci Kuby wybuchały między nami
kłótnie, że nie mogłaś znieść mojego widoku to ja… Kochałem cię Kara.- Słysząc
to poczułam ciepło spływające do dołu mojego brzucha.
Kochałem cię.
Choć wyznanie dotyczyło zamierzchłych czasów wywołało u
mnie falę ciepła. Bo mnie kochał. Pomimo tego jak okropna się okazałam, Łukasz
mnie kochał. I to właśnie z tej miłości zgodził się na rozwód.
Do oczu napłynęły mi łzy gdy uświadomiłam sobie jak inne
mogły być dla mnie te ostatnie dwa lata. Bo być może gdyby Łukasz przy mnie był
uporałabym się ze śmiercią Kuby jeszcze wcześniej. Być może jego siła i miłość
pozwoliłby mi tak jak Basi (koleżanki Beaty, która urodziła martwe dziecko)
rozpocząć życie na nowo. I przede wszystkim, może gdyby nie to to nadal byłabym
żoną Łukasza.
- Boże, dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś?
Dlaczego? Wiesz, że prawdopodobnie wszystko mogłoby potoczyć się inaczej? Że
mogłabym być z tobą szczęśliwa na nowo?- Spytałam go z wyrzutem.
- Wiem, ale mogłoby być jeszcze gorzej prawda? Mogłabyś
mnie znienawidzić jeszcze bardziej.
- Więc tylko o to ci chodziło? O to bym ciebie nie
znienawidziła? Tak naprawdę wcale nie wierzyłeś w to, że siatka Bajkowskiego
się odnowi? No tak, w końcu Karinka jako kobieta z pewnością nie przejęłaby po
nim interesu.- Mój głos aż ociekał ironią.
- Do czego zmierzasz?- Spytał mnie wciąż emanujący
spokojem. A ja miałam ochotę krzyczeć ze złości. Czułam się jak marionetka, jak
nędzna kukiełka której losami kieruje postać ciągnąca ją za sznurek.
- Nie sądzisz, że miałam prawo znać prawdę? Poznać
wszystkie fakty i podjąć decyzję?
- I naprawdę wierzysz, że kolejna rzecz działająca na
moją niekorzyść spowodowałaby iż nagle uznałabyś że jednak nie chcesz się ze
mną rozwodzić? Że gdy zostaniesz przy moim boku może stać się krzywda tobie? Że
przestępcy mogą porwać cię tak samo jak naszego syna i potraktować dużo gorzej?
Że mogliby cię poniżać, bić, gwałcić ile tylko zechcą a ja mógłbym tylko
szlochać do słuchawki słysząc twój płacz? Tego byś chciała? Żeby historia się
powtórzyła?
- Nie do diabła! Chciałabym tylko kogoś kto byłby przy
mnie niezależnie od wszystkiego, kogoś kto nie zważałby na moje pretensje i
żale, który potrafiłby to znieść z miłości do mnie.- Chciałam mówić spokojnie,
ale po brutalnych słowach Łukasza moje wszystkie plany wzięły w łeb. Zwłaszcza
gdy wróciłam wspomnieniami do historii sprzed lat. Do śmierci naszego
syna.- Nie wiesz jak czułam się
zrozpaczona, jak sądziłam że moja dusza umarła, jak odcięłam się od wszystkich
pogrążając we własnym bólu. Nie wiesz tego, bo cię przy mnie nie było. Zostawiłeś
mnie w tym wszystkim samą, bo to czego byłeś świadkiem przed wyjazdem do
Lublina było jeszcze niczym. Potem świrowałam, wariowałam i lamentowałam
jeszcze bardziej. Czasami jednak wracała mi świadomość i myślałam o nas.
Myślałam o tym, że kiedyś bardzo się kochaliśmy i obiecaliśmy trwać przy sobie
dopóki śmierć nas nie rozłączy, ale ty o tym nie pamiętałeś. I tak wiem co
chcesz powiedzieć w tym miejscu: to ty pierwsza wyprowadziłaś się z naszego
mieszkania, to ty pierwsza kazałaś mi cię nie odwiedzać gdy przychodziłem
porozmawiać, to ty pierwsza wniosłaś pozew o rozwód. Tylko wiesz co? Pomimo
tego wszystkiego jak wciąż się zastanawiałam zadręczając tymi pytaniami. Pytałam samą siebie: dlaczego on mnie
zostawił? Czemu zostawił mnie z tym wszystkim samą?!- Wiedziałam, że mój wybuch
był po tak długim czasie zupełnie nie na miejscu, że oskarżenia irracjonalne,
że to wcale nie była wina Łukasza ale jakieś złośliwego chochlika który spłatał
figla naszemu życiu. Ale nie zmieniało to faktu, że moje życie było do reszty
spieprzone. Nie wiem jak to się stało, że w jednej chwili widziałam rozmazaną
kanapę z powodu wstrzymywanych łez; zaraz potem znalazłam się w mocnym uścisku
Kowalskiego. Z moich oczu potoczyły się łzy, którym pozwoliłam swobodnie
płynąć. Płakałam nad sobą, nad nim, nad naszym związkiem który nigdy nie wróci.
Łukasz obejmował mnie tylko bezradnie ściskając mocniej gdy targały mną kolejne
torsje szlochu. Było mi z tym tak dobrze, że gdy po jakimś czasie gdy płacz już
ustał, czkawka minęła, a ja już dawno się uspokoiłam nadal nie wysunęłam się z
jego objęcia.
– Przepraszam za to co mówiłam po śmierci Kubusia.-
Powiedziałam w końcu. -Wiem, że to nie była twoja wina, ale po prostu musiałam
znaleźć sobie kozła ofiarnego by uczynić mój ból mniejszym.
– Rozumiem- odparł Łukasz blado.
- I za to co powiedziałam na cmentarzu. Ja wcale cię nie
nienawidzę.
- Wiem Karolina. Wiem. To już jednak nie jest teraz ważne.
– Dla mnie jest ważne.- Odpowiedziałam mu, bo w głębi
duszy wiedziałam, że dla niego też. Tylko udawał, że wcale go tym nie zraniłam,
a tymczasem to moje słowa zapoczątkowały trwające już u niego ponad dwa lata
wyrzuty sumienia.- Bo nie miałam prawa tego zrobić. Nie ty ponosiłeś winę za
śmierć Kuby. To tak jakbym obwiniała producenta samochodu za to, że pijany
kierowca jadąc nim spowodował wypadek. Wybacz mi za te okrutne słowa, chociaż
wiem że ich nie da się wybaczyć.
– Ciii. Już dobrze – Powiedział gładząc mnie po włosach-
Wszystko jest już w porządku.
– Naprawdę? Nie sądzę. Spieprzyłam to. - Odpowiedziałam
mu unosząc głowę do góry by spojrzeć w oczy. Nagle z ostrą wyrazistością zdałam
sobie sprawę z błędów jakie popełniłam. Pomyślałam o swoim małżeństwie,
macierzyństwie, życiu. Czułam jakby to już był dla mnie koniec.
„Miałaś jeszcze Łukasza. Mogłaś
żyć dla niego. Mogłaś czerpać z jego siły, a nie odpychać go tak jak
wszystkich.”, powiedziała
do mnie Beata podczas kłótni na przyjęciu zaręczynowym Asi.
Tak, miałam go. Miałam męża którego kochałam a którego
odepchnęłam w własnej głupoty. Kogoś kto mógł ukoić mój ból i na nowo odnaleźć
radość życia. Kto był mi przeznaczony...
Żałujesz że się z nim rozwiodłaś
Karola?
Czy naprawdę Beti spytała mnie o to kilka dni temu? I czy
naprawdę wówczas odpowiedzieć negatywna wydawała mi się być prawdziwa? A może
oszukiwałam się już wtedy? Może żałowałam rozstania z Kowalskim tak samo jak w
tej chwili? Tyle, że…co z tego? Niektórych błędów choćby nie wiadomo jak bardzo
się chciało to nie można naprawić.
Niektórych błędów nie można naprawić…
A może jednak…?
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. I
nagle zaczęłam zdawać sobie z wielu rzeczy na raz. Po pierwsze byłam tu z
Łukaszem sam na sam, po drugie on miał na sobie tylko szlafrok, a po trzecie
(co niejako wynikało z punktu poprzedniego) zaczęłam zdawać sobie sprawę z jego
bliskości. W moim umyśle było tak jakby te dwa lata nigdy nie istniały, jakbym
nadal była jego żoną i mieszkała w naszym wspólnym mieszkaniu. Jakbym nadal
miała do niego jakiekolwiek prawo. Wyciągnęłam bezwiednie dłoń i pogłaskałam go
po policzku. Potem, przez cały czas zerkając w oczy, pokonałam dzielącą nas
odległość i delikatnie dotknęłam wargami jego ust. Trwało to tylko chwilę, bo chciałam
wybadać jego reakcję. Wydawało mi się, że nie zareagował. Wpatrywał się tylko
we mnie jakby nie zauważając, że to co robię zdecydowanie wykracza poza wyrzuty
sumienia i próbę pocieszenia. A może zauważył…? Ponownie zbliżyłam do niego
swoje usta, a on pozwalał mi skubać swoją wargę. Potem bez przeszkód wplotłam
mu dłonie w kark. Dopiero gdy próbowałam wsunąć mu język do ust odsunął mnie od
siebie na odległość wyciągniętych dłoni.
– To nie jest dobry pomysł.- Odparł patrząc gdzieś w bok.
O dziwo nie poczułam się zażenowana tym odepchnięciem co mogłoby stać się
udziałem innej odtrąconej kobiety która mogłaby znaleźć się na moim miejscu.
Spowodowało to u mnie wręcz reakcję odwrotną: całe moje ciało było napięte w
oczekiwaniu na to na co miało ochotę chcąc przełamać jego opór. Poczułam tak
wielką potrzebę bliskości, że musiałam doprowadzić sprawę do końca. I
wiedziałam, że tak zrobię.
Bo go pragnęłam. Pragnęłam tak mocno jak kobieta może
pragnąć mężczyznę, jak zdawało mi się że nigdy nie pragnęłam- nawet jego,
Łukasza. Całe moje uśpione uczucia odżyły wybuchając prawdziwą falą gorąca i
płynnego ognia po tak długim okresie wstrzemięźliwości.
– Proszę.- Szepnęłam przygryzając nerwowo wargę patrząc
mu jednocześnie prosto w twarz mając nadzieję, że w końcu spojrzy mi w oczy.- Potrzebuję
tego by coś wreszcie poczuć i obudzić się z koszmarnego snu. Potrzebuję
ciebie.- Znowu się do niego przysunęłam. W tej chwili nie liczyło się dla mnie
to, że od dwóch lat jesteśmy po rozwodzie a nie kochaliśmy od prawie trzech; że
rozstaliśmy się w złości i nienawiści ukrytej pod płaszczykiem uprzejmości, że
nie mam pojęcia czy on się z kimś aktualnie spotyka.- Proszę- Powtórzyłam.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Chyba zdał sobie sprawę, że
proszę o coś więcej niż pocałunek.
– To jest zły pomysł. Potem będziesz tego żałować. Lepiej
będzie jeśli już pójdziesz.- mimo stanowczej odprawy jego ton mówił wyraźnie co
innego. No i oczy. To napełniło mnie pewnością siebie. A więc to dlatego nie
chciał na mnie spojrzeć, pomyślałam. Umiałam rozpoznać ten skrywany błysk. W
końcu nie znałam go od wczoraj.
– Nie sądzę.- Odparłam przytulając go i składając
pocałunki na jego policzkach, brodzie, ustach i tam gdzie zdołałam jeszcze
dosięgnąć.
- Kara…
- Ciii.- Nie pozwoliłam mu powiedzieć nic więcej- Nie
myśl teraz o niczym, Łukasz.
- Ale to co zrobimy…
- …nie będzie miało żadnego znaczenia.- Dokończyłam.
Tylko czy na pewno? Na razie jednak nie chciałam analizować swoich uczuć.- Nie
myśl więc o konsekwencjach, ani przeszłości. Liczymy się tylko my. I ta chwila.
Poczułam jak ramiona Łukasza mnie obejmują. Wolno i jakby
niechętnie, ale mimo wszystko wyrażając przyzwolenie na to co ma się zaraz
stać.
Rozchyliłam poły jego szlafroka wtulając twarz w miękką
skórę porośniętą włoskami. Potem głęboko zaciągnęłam się dobrze znaną mi już
wonią jego wody toaletowej przymykając oczy i delektowałam jego bliskością.
Matko, dopiero doświadczając tego po tak długiej przerwie zdałam sobie sprawę
jak bardzo za tym tęskniłam. Zapomniałam o tych wszystkich odczuciach jakie
wywoływał we mnie dotyk jego gołej klatki piersiowej, tego jak mała i słaba
(choć nie bezbronna) czuję się w jego ramionach; tego że sam widok jego
pałających namiętnością oczu sprawia że staję się gotowa by się z nim kochać.
Ale gdy tylko zaczęłam delektować się tym doznaniem on mi
na to nie pozwolił. Chwycił moją twarz z jakąś dziką gwałtownością, którą tak
dobrze znałam. Miałam ochotę się roześmiać, ale w tej chwili moje usta
zajmowało coś innego. Zaczęliśmy się całować; początkowo jakby niewprawnie, bo
każde z nas próbowało objąć dominację. Po chwili jednak przekonana, że Kowalski
się już nie wycofa całkowicie poddałam się jego woli.
Pocałunek był długi i taki jak cały Łukasz: władczy,
wymagający, odurzający. Doświadczając go na nowo przypomniałam sobie jak wiele
czasu i uwagi lubił temu poświęcać. Nie przechodził od razu do samo
zaspokojenia, ale rozciągał tę rozkoszną chwilę jako fragment wyrafinowanej gdy
wstępnej w nieskończoność aż to ja zaczynałam się niecierpliwić.
Tak było i teraz. Nie zamierzałam się oszukiwać: miałam
ochotę na coś więcej niż pocałunek choćby nie wiem jaki byłby namiętny czy
cudowny. Odsunęłam się od niego tylko na kilka centymetrów z trudem łapiąc
oddech.
- Gdzie sypialnia?- Spytałam. Nie odpowiedział mi, ale
objął mnie jeszcze mocniej znów biorąc w posiadanie moje usta. Dopiero po
jakiejś chwili zorientowałam się, że trzyma mnie w swoich objęciach gdzieś
niosąc. Nie odrywając się od siebie powoli przesuwaliśmy się zapewne w stronę (jak się domyślałam) sypialni. Do tego czasu
mój cienki płaszczyk leżał gdzieś na podłodze tak samo jak sweter. Jeden pantofel udało mi się zrzucić. Z drugim
miałam więcej kłopotu. Mimo to i tak niemal rzuciłam się na łóżko pociągając
Łukasza za sobą. Gdy sięgnęłam do paska jego szlafroka powstrzymał na moment
moje dłonie. Ciężko dysząc spojrzał mi w oczy. Boże, pomyślałam, chyba nie
zamierza przerwać wszystkiego w takiej chwili?! Na szczęście nie znalazł w
sobie dość skrupułów, bo wcale nie
chciał zaprotestować przeciw temu co się między nami działo.
– Muszę zamknąć drzwi.- Powiedział tylko po czym wyszedł z pokoju. Gdy
zostawił mnie na łóżku samą poczułam się dziwnie opuszczona choć wiedziałam, że
przecież Łukasz niebawem wróci. Dlatego zaczęłam rozpinając górne guziki swojej
koszuli. Już po kilkunastu sekundach z powrotem pojawił się w pokoju. Na mój
widok stanął jak wryty i wyraźnie się zmieszał. Byłam bowiem już w samym
biustonoszu i w trakcie zsuwania z siebie ciasnych dżinsów. Zaczęłam się nawet
zastanawiać czy wszystko jest ze mną w porządku. To znaczy przede wszystkim
moją bielizną nad której zakładaniem nie przywiązywałam ostatnio żadnej uwagi,
więc miałam na sobie zwyczajny bawełniany komplecik. Może więc chodziło mu o
to? Albo raczej o niedostatni mojego ciała. W końcu stuknęła mi już
trzydziestka…
- Czemu tak na mnie patrzysz?- Spytałam w końcu.
- Bo wcale się nie zmieniłaś. Jesteś tak samo piękna jak
dawniej.- Odparł mi po prostu. Posłałam mu nieśmiały uśmiech. Dobrze
wiedziałam, że to nieprawda, ale komplement pozwolił mi odzyskać pewność
siebie.- Pomogę ci.- Mimo naszego wcześniejszego szaleńczego tempa teraz Łukasz
wydawał mi się być bardziej powściągliwy. Dotykał mnie delikatnie, badawczo i niespiesznie
gładząc moje ciało w różnych miejscach potęgując moje pożądanie. Wydawało mi
się, że na nowo uczy się co sprawia mi radość, co mocniej mnie nakręca a co
powoduje że nie jestem w stanie złapać oddechu. Jednocześnie zachowywał się tak
jakby to doskonale wiedział: każdy jego ruch i dotyk dłonią był wymierzony w
odpowiednie miejsce. Pokrywał pocałunkami moje nogi, nagi brzuch i piersi by
znów powrócić do ust. Nie mogłam stłumić głośnego westchnienia gdy dotknął
wewnętrznej strony moich ud. Potem jego dłoń poszybowała wyżej gładząc przez
cienki materiał bielizny to co znajdowało się między nimi. Gdy na moment zatrzymał
rękę w tym miejscu nie mogłam złapać tchu. Już od tak dawna z nikim nie byłam,
że zapomniałam jakie to cudowne uczucie.
– Łukasz, Łukasz pospiesz się.- Wyszeptałam gdy wsunął we
mnie jeden palec i zaczął rytmicznie nim poruszać. - Proszę, potrzebuję cię.- Do
pierwszego dołączył drugi. Przygotowywał mnie na swoje przyjęcie choć już dawno
byłam na nie gotowa. Nie protestowałam jednak, o nie. Zwłaszcza gdy poczułam
drugą dłoń między naszymi ciałami na wysokości swoich piersi. Z dużą wprawą
zdjął mój biustonosz. W duchu uśmiechałam się, bo nawet po dwóch latach
pamiętał, że w przeciwieństwie do większości kobiet lubię staniki zapinane haftkami z przodu. Te z tyłu zwykle sprawiały
mi duże problemy i były zwyczajnie niewygodne.
Gdy wreszcie poczułam się wolna i naga jego gruby
szlafrok zaczął mi przeszkadzać. Pragnęłam zobaczyć ciało Łukasza w takim
wydaniu jakie ja reprezentowałam teraz. Pragnęłam poczuć jego dotyk na swojej
gołej skórze.
Jakby wyczuwając moje myśli uniósł się lekko pozbywając
jedynej części garderoby jaką miał na sobie i w końcu ukazał w pełnej
okazałości swoje wspaniale umięśnione ciało. Wyglądał tak jak go sobie
zapamiętałam: mocno zbudowana klatka piersiowa, wąskie biodra, i długie
owłosione nogi. Patrząc na to co znajdowało się między nimi wiedziałam, że jest
już gotowy.
Uśmiechnęłam się do niego gdy patrząc mi w twarz
ostatecznie prosił o przyzwolenie. Czy był na tyle szalony by sądzić, że w
takiej chwili mogłabym powiedzieć: „nie”? Albo, że uwierzyłabym że on jest w
stanie to zrobić? Mimo to przekazałam mu niewerbalnie wzrokiem i ruchem swoich
bioder czego tak naprawdę pragnę. Nie czekał wtedy na nic więcej tylko wszedł
we mnie. Nie wiem czy to z powodu długiej abstynencji lub z innej przyczyny,
ale poczułam lekki ból. Dopiero pierwsze ruch bioder Łukasza spowodował jego
zastąpienie czymś zupełnie innym. Potem nie byłam w stanie myśleć o niczym
innych: przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość się dla mnie nie liczyła.
Mieszkanie mogłoby się palić a ziemia trząść a ja i tak podążałabym za ruchami
Łukasza ani na moment nie przestając zwalniać. Tempo było coraz szybsze, ale
żadnemu z nas to już nie przeszkadzało. Na wzajemne rozkosznie leniwe
pieszczoty będzie jeszcze czas (a przynajmniej miałam taką nadzieję). Teraz
oboje pragnęliśmy tylko czystej przyjemności i rozkoszy.
Nasze zbliżenie było dość szybkie i podniecające, ale w
pełni satysfakcjonujące. Oboje ociekaliśmy potem, a w powietrzu unosił się
zapach naszych wciąż złączonych ze sobą ciał. Gdy zdałam sobie sprawę, że
właśnie w tej chwili Łukasz chce się ze mnie wysunąć nie pozwoliłam mu na to
obejmując dłońmi jego pośladki.
– Zgniotę cię- Zaprotestował.
Uśmiechnęłam się do niego ocierając pot
z czoła.
– Za chwilę. Teraz chcę cię poczuć.- Spełnił moje
polecenie, ale i tak czułam że stara się oprzeć ciężar ciała na dłoniach aby
jak najmniej mnie obciążać. W milczeniu wsłuchiwałam się w przyspieszone bicie
jego serca delektując się poczuciem bliskości którego tak potrzebowałam. Jego
gorący oddech czułam na prawym ramieniu, bo prawie palił mi skórę. Nie miało to
dla mnie żadnego znaczenia. Widząc, że Kowalski ma przymknięte powieki też na
moment zamknęłam swoje. Jeszcze tylko kilka minut, obiecałam sobie. Kilka minut
po których ubiorę się i wrócę do swojego mieszkania. Na razie jednak
pocałowałam goły biceps Łukasza. Potem się uśmiechnęłam. Czułam się szczęśliwa
i wolna; tak jakby w ramionach Kowalskiego było moje miejsce.
Obudziłam się dopiero rano wtulona w ramię Łukasza. Nie
wiedziałam jak mogłam
po wszystkim tak usnąć: przyszłam do niego chwilę po
dziewiętnastej, a teraz- jak wskazywał elektryczny budzik- było prawie wpół do
siódmej. Rano. Z niejakim rozbawieniem uświadomiłam sobie, że Kowalski nadal z
niego korzysta. Gdy byliśmy jeszcze małżeństwem zawsze powtarzałam mu, że to
śmieszne i odrobinę staroświeckie nie mieć budzika w komórce. Spojrzałam na
jego śpiącą, rozluźnioną twarz i uśmiech zamarł mi na ustach. Cholera, co ja
zrobiłam? Delikatnie rozchyliłam cienką kołdrę obnażając pierś Łukasza. Przez
chwilę bałam się, że się obudzi ale na szczęście tylko przekręcił się przez
sen. I wtedy usłyszałam dźwięk bulgotania wody z elektronicznego czajnika. I
już wiedziałam co mnie obudziło. Szybko chwyciłam stanik i koszulkę. Potem
narzuciłam na siebie dżinsy. Zrezygnowałam z bielizny wpychając ją do torebki.
W biegu zakładając pantofle wyszłam na korytarz.
– No nareszcie. Może powiesz mi kochaniutki, co mają
znaczyć ten damski sweter i płaszcz na podłodze? - Na dźwięk kobiecego głosu
zdębiałam. Nie widziałam jego właścicielki, bo dochodził z kuchni ale i tak
wszystkiego się domyśliłam. Boże, on kogoś miał. I najwyraźniej mieszkał z tą
kobietą. (Bo przecież Łukasz zamknął wieczorem drzwi, więc nieznajoma musiała
mieć klucze) Wczoraj wieczorem nawet o tym nie myślałam: liczyło się tylko to
że musiałam poczuć bliskość Łukasza. Teraz zrobiło mi się głupio. Najwyraźniej on
się z kimś spotykał!
W panice, zaczęłam delikatnie stawiać kroki aby
nieznajoma mnie nie usłyszała. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie na korytarz i
choć przez chwilę jeszcze posiedzi w kuchni. Było to bardzo nieprawdopodobne, a
raczej należałoby rzec niemożliwe. I takie okazało się w rzeczywistości.
– Hej, odjęło ci mowę czy co? O Boże.- Ostatni komentarz
kobieta wygłosiła na mój widok.
– Przepraszam, ja już wychodzę- Odparłam w pośpiechu
ściągając z wieszaka sweter i płaszcz. (Najwyraźniej szczupła brunetka zajęła
się posprzątaniem mojej garderoby z podłogi) Moje złudzenia na temat tego, że
być może była to jego matka rozwiała się na jej widok: była młoda i ładna.
– Zaczekaj, byłaś z Łukaszem? On był z tobą w pokoju?- Spytała
mnie nieznajoma tonem doskonale sugerującym o co jej chodzi. Zamierzała się ze
mną kłócić. A właściwie zrobić porządną awanturę. Doskonale zdawałam sobie
sprawę dlaczego: w końcu wróciła do swojego chłopaka i zastała go w łóżku z
byłą żoną. Rzuciłam jej szybkie spojrzenie irracjonalnie myśląc nad gustem
Łukasza. Przecież ja byłam do cholery niską blondynką, a dziewczyna obok mnie:
wysoka, wysportowana, ciemnowłosa i opalona. Co to miało niby znaczyć? Nagle
zmienił zwyczaje i preferencje?- Halo? Doczekam się wreszcie odpowiedzi?-
Przygryzłam dolną wargę szczypiąc się jednocześnie w prawą dłoń i marząc, że to
sen. Tyle, że to była prawda i rzeczywistość.
– Naprawdę przepraszam. Ja...ja nie wiedziałam...nie
wiedziałam, że on i pani...Przepraszam.- W pośpiechu wybiegłam z mieszania
czując się okropnie. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się aktualnej partnerce
Łukasza (chciało mi się wymiotować na samą myśl, że mogła być kimś więcej, na
przykład jego drugą żoną). Korzystając z okazji wsiadłam do pierwszego lepszego
autobusu. Dopiero czując na sobie wiele spojrzeń zastanowiłam się nad swoim
wyglądem: z otwartej torebki wystawały moje majtki. Pospiesznie wepchnęłam je
głębiej do torby ignorując rozbawione spojrzenia. Co mnie w końcu obchodziły
myśli obcych ludzi? W tej chwili moje problemy były znacznie większe. A
konkretnie miały wielkość góry lodowej.
Jestem zachwycona, oczarowana tym rozdziałem. Daje nadzieję, że miłość prawdziwa istnieje i nie umiera nigdy.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak TY to robisz, ale oczarowałaś mnie i to nie tylko tym opowiadaniem ale całym Swoim pisaniem.
Twoje opowiadania "zmuszają" do zastanowienia się, nie ma w nich nic landrynkowego, bohaterowie zmagają się z takimi samymi problemami jakie my mamy w życiu. I taki wniosek mi się nasuwa, że wszystko można wygrać w życiu, ale trzeba chcieć i umieć o to zawalczyć, zawalczyć o siebie i radośc dla siebie.
Dziękuję!!!
Pozdrawiam
Ania
Ale się porobiło! Warto było czekać ;) Chociaż inaczej wyobrażałam sobie ten rozdział to i tak mi sie podobał. No i ta kobieta. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawam, Kinga ;)
wow az mnie skręca z niewiedzy kim jest ta kobieta:( czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :) myślę, że ta tajemnicza kobieta, to nie dziewczyna Łukasza... jestem ciekawa kto to. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, w
OdpowiedzUsuńHej, jak zawsze genialne, nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji na zakończenie, ale mam nadzieję że ta nieznajoma kobieta nie stanie im na drodze... Ostatnio ponownie czytam to opowiadanie ( począwszy od niebezpiecznej miłości), patrząc na to jak rodziła sie ich miłość i związek, myślę że fajnie gdyby znów byli razem. Pozdrawiam. I.
OdpowiedzUsuńJa także myślę, że ta kobieta nie jest dziewczyną Łukasza. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńczekałam i się doczekałam ! dziękuję. mam nadzieję, że ta kobieta nie jest jego dziewczyną !!! czekam na kolejną część i mam nadzieję, że szybjo się doczekam. :*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaalleeeeee się porobiło:P
OdpowiedzUsuńjeśli dotąd opowiadanie uznawałam za bardzo ciekawe to jak mam je nazwać? hmmm teraz już nie ma określenia jest mega :)
czekam na kolejne mam nadzieję, że już niedługo :)
Kurde to opowiadanie naprawdę uzależnia... :D kiedy można spodziewać się kolejnej części ? :)
OdpowiedzUsuńPostaram sie wstawić cos jutro wieczorem bo zaczelam kolejna część wiec powinnam sie wyrobić. Jesli nie to niestety dopiero w środę
UsuńŚwietne! Po prostu kocham Twoje opowiadania i z wieelkim niecierpliwieniem czekam na kolejne części!!! ;) Ps. Zapraszam na mojego bloga: http://fleurette556.blogspot.com/ - dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że się spodoba :))
OdpowiedzUsuńBARDZO BAAARDZO OWOCNE SPOTKANIE :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię po prostu, po prostu uwielbiam! :*
OdpowiedzUsuńno nie mogę się już doczekać po prostu
OdpowiedzUsuń