Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 12 maja 2015

Cienie przeszłości: Rozdział XXXVI: Po prostu...miłość?



- Gdzie jest ta nowa dostawa Karola?- Spytała mnie Patrycja.
- Jaka dostawa?
- Dzisiejsza. Przyjęłaś ją, prawda?- Zrobiłam zakłopotaną minę.- Karola…
- Przepraszam. Zaraz wszystko spiszę.
- Sama się tym zajmę. Dzisiaj wcale nie ma z ciebie pożytku. Mówiłam, że powinnaś wziąć urlop do końca tego tygodnia. A teraz nieustannie myślisz o Kubusiu i nie możesz się na niczym skupić.
- Przepraszam.- Powtórzyłam tylko po raz kolejny. Nie tylko ze względu na schrzanione zadanie w pracy, ale fakt iż Pati sądzi, że działo się tak z powodu drugiej rocznicy śmierci mojego syna a ja nie wyprowadzałam jej z błędu. Bo i co miałam jej powiedzieć? A wiesz, tak się złożyło że tę noc spędziłam ze swoim byłym mężem. Tak, to ten który jakiś czas temu był w kwiaciarni i powiedziałaś że fajny z niego facet. O Boże.
- Jedź do domu. Odpoczniesz.
- Nie.- Zaprotestowałam. Miałabym wrócić do pustego domu gdzie wciąż rwałabym sobie włosy z głowy wracając myślami do chwili gdy przeżyłam najgorszy moment w swoim życiu i zarazem najpiękniejszy? Rozmyślać o tym jak przespałam się z Łukaszem a potem spotkałam z jego obecną partnerką? To była chyba najbardziej żenująca chwila w moim życiu.
- Jak chcesz. W takim razie ja idę na zaplecze. Spiszę wszystko.
- Okej.- Odparłam jej cicho przymykając oczy jednocześnie przygryzając dolną wargę. Od opuszczenia mieszkania Łukasza minęło już prawie  trzy godziny, a ja wciąż potrafiłam myśleć tylko o tym że wskoczyłam mu do łóżka jak zwykła…
Tak, inaczej nie można było tego nazwać. Do tej pory pamiętałam słowa które powiedziałam tuż przed tym.
To nie będzie miało żadnego znaczenia…
Liczymy się tylko my…
Nie myśl o konsekwencjach…
Czy powinnam się dziwić, że przyjął moje awanse? W końcu był tylko mężczyzną a który odmówiłby rundki niezobowiązującego seksu nawet jeśliby się z kimś spotykał? Na dodatek gdyby wybranka bardzo nalegała? Ale Łukasz był inny, podszepnął mi jakiś wewnętrzny głosik. On nie skorzystałby z takiej okazji gdyby nie chciał. Tyle, że sytuacja wyglądała inaczej gdy żerowałam na jego litości.
„Proszę. Potrzebuję tego.”
Jezu, gdybym tylko mogła najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Co on teraz o mnie myśli? Oczyma wyobraźni widziałam jak tuż po moim wyjściu wściekła brunetka otwiera drzwi do pokoju w którym śpi Łukasz i obrzuca go tysiącami obelg… Brr, zapewne nawet do tej pory mogą się kłócić.
Zastanawiało mnie też coś innego. Dlaczego nie zauważyłam bytności kobiecych przedmiotów w mieszkaniu? Przecież zwróciłam nawet uwagę na kwiaty i serwetki, a  faceci w ogóle nie zwracali uwagi na takie detale. Czemu więc Łukasz miałby być inny? Ale z drugiej strony przecież przytaknął gdy pochwaliłam wystrój kawalerki, pomyślałam ze złością. Mógł mnie wtedy poinformować gdy to zauważyłam, że kobieta z którą mieszka o nie dba. Wspomnieć coś, wymienić jakieś damskie imię. Rzucić coś w stylu: a wiesz, to moja dziewczyna/narzeczona/ żona je tutaj położyła.A on co? Nic. Powiedział, że sam stara się tak dekorować mieszkanie. Kłamca.
Właśnie tak próbowałam zrzucić z siebie winę (a przynajmniej jakąś jej część). Próbowałam wmawiać sobie, że nie tylko ja tego chciałam, że nawet jeśli on protestował to jakoś niezbyt gorliwie. I na dodatek tylko na samym początku. No i że stało się to zupełnie spontanicznie, bo przecież nie było tak że cokolwiek planowałam. Ba, ja w ogóle nie sądziłam że kiedykolwiek jeszcze spędzę noc z Łukaszem.
Hm, właśnie: noc. Momentalnie przed oczami zobaczyłam jego gołe ciało i duże dłonie trzymające mnie w uścisku; poczułam dotyk szorstkiego zarostu na gołej skórze i usta którymi całował mnie bez chwili wytchnienia. Aż w końcu wspomnieniami sięgnęłam do tego momentu gdy staliśmy się jednością. I wyraz jego oczu gdy w końcu nasza namiętność wybuchła w całej okazałości…
Nie, nie, nie. Nie powinnam dłużej myśleć o czymkolwiek, ale stanąć oko w oko z faktami. A były one takie, że przespałam się z Łukaszem zupełnie niepotrzebnie. I postąpiłam niezwykle samolubnie nie dając swojemu byłemu mężowi żadnej możliwości odmowy żerując na jego współczuciu do mnie. I właściwie dlaczego? Pod wpływem głupiej chwili, szalonego impulsu i  niezrozumiałej wewnętrznej potrzeby? Potrzeba bliskości, dobre sobie. Miałam ochotę krzyczeć. Jak w ogóle mogło do tego dojść, pytałam samą siebie. Jak mogłam wpakować się jakiemukolwiek facetowi do łóżka nawet (a może zwłaszcza?) gdy był moim byłym mężem?! Przez przypadek z powodu ciepłej pogody wyparował mi mózg? Przecież to było zupełnie nie w moim stylu. Zastanawiałam się jak z kolei odebrał to Łukasz. Skorzystał z okazji? Uważał, że w ten sposób chcę mu wynagrodzić fakt jak niewłaściwie potraktowałam go w przeszłości? A może zgodził się z litości do mnie? Boże, jeśli to z tego powodu to chyba wyprowadzę się z miasta. Albo najlepiej z kraju. Nie ma nic żałośniejszego niż seks z litości. Kretynka, kretynka, po trzykroć kretynka!
„Ale to co zrobimy…
…nie będzie miało żadnego znaczenia”
- Nie, nie, nie. Ty głupia kretynko jak mogłaś się z nim przespać?- Jęknęłam tym razem na głos. Potem oparłam się łokciami o blat i ukryłam twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać i jednocześnie krzyczeć w niebogłosy. Szkoda, że nie mogłam na moment zamienić się w małą dziewczynkę której takie zachowanie uszłoby na sucho.
- Przepraszam bardzo…- Szybko podniosłam głowę słysząc czyjś głos.
- O matko.- Jęknęłam ponownie gdy zrozumiałam kto przede mną stoi. Był to facet  kozią bródką. Czy mogło być jeszcze gorzej? No tak, pocieszyłam się z czarnym humorem myślami, że mógłby to być Łukasz. Wówczas byłaby to totalna katastrofa.
- Chyba zjawiłem się w nieodpowiednim momencie?
- Nie, dlaczego?- Chrząknęłam.- To znaczy: w czym mogę służyć?- Spytałam z zaczerwienionymi policzkami. Nie łudziłam się: Kozia Bródka słyszała moje gadanie do siebie w którym wyznawałam, że z kimś się przespałam. I teraz znacząco się do mnie uśmiechała. Jej, czemu zawsze muszę pakować się w takie sytuacje? Nagle zachciało mi się śmiać. Przed chwilą sądziłam, że spotkanie z dziewczyną Kowalskiego było najbardziej żenującym wydarzeniem w moim życiu. Teraz okazywało się, że jednak nie. Kozia Bródka przebiła wszystko.
- Chciałem mały bukiecik. Ten sam co zwykle.
- Oczywiście. Za chwilkę go przygotuję.- Starałam się zachowywać profesjonalnie, ale mimo wszystko byłam lekko zdenerwowana. A Kozia Bródka nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Nie najlepszy dzień?- Spytał mnie.
- Niezbyt.- Mrugnęłam. Nie zamierzałam wdawać się z nim w pogawędkę. Zwłaszcza po tym co usłyszał.
- Chyba każdy z nas taki ma.
- Pewnie tak.- Mrugnęłam tylko nie przerywając przycinania wstążki dużymi nożycami. Jeszcze tylko mała kokardka i bukiet będzie gotowy.
- Niektórzy z nas nie potrafią się odpowiednio zachować.
- Niektórzy z nas…?- Pił do mojego zachowania przed chwilą? O cholera.
- Nas, mężczyzn.- Dodał sprawiając, że spłynęła po mnie ulga. Ale minęła gdy dodał:- Przepraszam, słyszałem co pani mówiła gdy wchodziłem do sklepu.- No świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Rozmowy z praktycznie obcym facetem o tym jak przespałam się z innym. Świetnie. Po prostu super.- Wiem, że to raczej bolesna sprawa ale ma pani może ochotę o tym porozmawiać?
- Nie, raczej nie.- Mrugnęłam schylając twarz by nie było widać moich wytrzeszczonych oczu. Kozia Bródka chce rozmawiać o moim seksie choć uważa go za bolesną sprawę? Chyba raczej należałoby użyć słów niezręczną, głupią i niewłaściwą.- Proszę, bukiet gotowy. Trzydzieści osiem złotych.
- Zapłacę kartą.
- Dobrze.- Przybrałam profesjonalny ton mając nadzieję, że facet zrozumie aluzję i przestanie udawać, iż jesteśmy przyjaciółmi czy jakimikolwiek znajomymi. Czy to ja byłam nienormalna czy on? Sama już nie wiedziałam.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
- Do widzenia.- Odpowiedziałam z ciężkim westchnieniem. Cieszyłam się, że spotkanie z Kozią Bródką już się zakończyło. Trochę poprawił mi się nastrój gdy zdałam sobie sprawę, że przerwał swój cotygodniowy rytuał dawania mi jednego kwiatu z kupowanego bukietu. Widocznie po tym co usłyszał uznał, że skreśla mnie definitywnie.
Podczas pozostałej części pracy wciąż nie byłam sobą, ale starałam się uciekać myślami gdzie indziej, więc nie popełniałam już żadnych gaf. A przynajmniej tak poważnych jak niedopełnianie obowiązków. Starałam się skupić na tym co robię bo to pomagało mi zapomnieć o ostatniej dobie.
Dopiero będąc już we własnym mieszkaniu, nie mając czym zająć natrętnych myśli znów zaczęłam robić sobie do niczego prowadzące wyrzuty. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. I zdębiałam. Wszystkie zmysły mówiły mi, że to z pewnością jest Łukasz. Nie chciałam otwierać; jakaś żałosna część mnie chciała udać, że nic nie słyszy zatykając uszy. Ale rozsądek zwyciężył. Wolno, wciąż słysząc dobijający się do moich drzwi dźwięk dzwonka zaczęłam kierować się do drzwi wejściowych. I z każdą chwilą moja konsternacja rosła. Czy Łukasz zachowywałby się w ten sposób? Czy wciąż co chwila naciskałby dzwonek? To zupełnie nie było w jego stylu. Jeśli już to raczej…
- No, wreszcie. Wiedziałam, że tam jesteś.- Z szerokim uśmiechem oznajmiła mi Beti. A ja choć odetchnęłam z ulgą poczułam się niejako…rozczarowana? Nie, przecież nie mogło tak być. Cieszyłam się, że to nie Kowalski. Nie mogło być inaczej.
- Przepraszam. Spałam.- Skłamałam dość gładko.
- Myślałam, że domyśliłaś się że to ja i dlatego nie otwierasz.- Skomentowała. Potem obie weszłyśmy do środka.
- Jak się trzymasz?
- W porządku. Jak widać.
- Cieszę się. Po naszej ostatniej telefonicznej rozmowie byłam cała w nerwach. Bałam się, że stało się coś złego, tak źle brzmiałaś.
- Nie, po prostu trafiłaś na zły moment. Już wszystko w porządku.- Wiedziałam, że Beata nie kupiła tej bajeczki bo bacznie mi się przyglądała jakby liczyła jednak na to iż się przed nią otworze. Ale jak miałam to zrobić?
- Na pewno?- Tym razem głos mojej przyjaciółki brzmiał znacznie poważniej.- Coś cię trapi.- To nie było pytanie, ale stwierdzenie.
- Nie, po prostu jestem zmęczona po pracy.
- Byłaś taka już wcześniej. Dzwoniłam do Pati.
- Jakim prawem…
- Karola, przecież wiem gdy się coś dzieje. Ostatni raz słyszałam tę dziwną nutkę w twoim głosie zaraz po załatwieniu wszystkich spraw związanych z rozwodem i śmiercią synka. Wczoraj słyszałam ją znowu.
- Nie, to nie tak. Ja po prostu…po prostu dowiedziałam się pewnej rzeczy. To wszystko.
- Tylko tyle? Nie powiesz mi o co chodziło?
- Ja nie chcę. Proszę nie proś mnie o to.- W geście bezsilności podniosłam dłonie przed siebie i spuściłam głowę. Czułam się koszmarnie, a Beti przychodzi do mnie w takim momencie. Błagałam w myślach aby już wyszła.
- Karolciu, wiesz że możesz na mnie liczyć, prawda?- No pięknie, jeszcze tylko tego mi brakowało, pomyślałam gdy ton Beaty przypominał ton szkolnego dziecięcego psychologa.
- To nie dotyczy Kuby i jego rocznicy.
- Chodzi o Jacka? Tak?- Spytała w końcu. Milczałam zastanawiając się czy aby nie skorzystać z okazji. Bo to nie było w sumie kłamstwo. W końcu on okazał się być nadawcą paczki przysparzając mi dodatkowego bólu. Tyle, że po przespaniu się z Łukaszem zupełnie zapomniałam o tej sprawie.- Ha, wiedziałam. Powiedz:  coś ci powiedział? Zrobił? Zranił cię? To stało się po tamtej randce, prawda?
- Beti, proszę…
-…nie, to ty powiedziałaś mu nieodpowiednie słowo, prawda? I teraz jesteście skłóceni. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Opieranie związku tylko na szacunku i wzajemnym zrozumieniu nie jest najlepsze. Owszem, jest ważne ale bez miłości nic z tego nie wyjdzie. Musisz czuć to w sobie, tę chęć gdy ma się ochotę bez przerwy dotykać swojego partnera i…
- Beti…
-…spokojnie rozumiem. Zresztą, jak zapewne się domyśliłaś podczas odwiedzin dziewczyn myślałam tak samo. Nadal czujesz coś do Łukasza…nie, nie próbuj nawet znowu mi przerywać. Wiem, że nie chcesz o tym mówić, ale…
-…Beti na miłość boską!
- Nie, Karciu naprawdę cię rozumiem. W końcu o przeszłości trudno jest zapomnieć, na dodatek Jacek…
- Guzik rozumiesz.- Ta jej cała gadka i gadulstwo zaczęło działać mi na nerwy, więc w końcu wybuchłam.- Przespałam się z nim.
-…był jej częścią i sądzę że najlepiej byłoby gdybyś spotkała kogoś inneg… Boże, co to ma znaczyć, że się z nim przespałaś?!- Prawie wykrzyczała ostatnie zdanie i zamilkła. Nareszcie.
- To co słyszałaś.- Odpowiedziałam z ulgą. Musiałam o tym komuś powiedzieć, by w końcu nie pęknąć. Westchnęłam dwukrotnie przymykając oczy.- Wiem, głupie. I w zasadzie nie wiem po co to zrobiłam. Gdy dowiedziałam się o tej paczce…i potem jak porozmawiałam z Jackiem i on powiedział mi to wszystko to…ja byłam na niego taka wściekła a potem, potem…- Urwałam nie będąc w stanie niczego wyjaśniać tak bardzo byłam rozemocjonowana. Teraz czuję się koszmarnie.
- Niepotrzebnie. To przecież cudownie. Po tak długiej przerwie w końcu na nowo zaczęłaś korzystać z życia. Już myślałam, że zostaniesz jakąś mniszką czy coś.
-…Beti…
- Okej, okej.- Zaśmiała się.- Super. Nie rozumiem tylko czemu się tak zadręczasz. Jacek przecież bardzo cię kocha i na pewno cię nie zostawi.
- Ale ty nie wiesz wszystkiego. Ta dziewczyna…- Urwałam gdy zdałam sobie sprawę co powiedziała Beata. Jacek bardzo cię kocha? Przecież…- Beti, kogo miałaś na myśli mówiąc…- Znów przerwałam w środku zdania uświadamiając sobie własną gafę. Przecież oczywistym był fakt, iż Beti uważa że miałam na myśli Bończaka. Bo to od niego zaczęła się cała rozmowa. To, że poczęstowałam ją pewną rewelacją podczas wtrącenia o Łukaszu zupełnie do niej nie dotarło. A więc nadal nie wie też, że miałam na myśli swojego byłego męża.
-Hm? Jaka dziewczyna?
- Nie, nic.- Potrząsnęłam głową chcąc sprostować swoją pomyłkę.- To znaczy… wiesz to nie do końca tak jak myślisz.- Wydukałam w końcu.
- Tak, Karola. Wiem. Domyślam się jak musisz się czuć, bo nadal nie byłaś pewna swoich uczuć. Zwłaszcza gdy pojawił się Łukasz. Wiesz, starałam się to przed tobą ukryć a potem wybadać czy nadal go kochasz. Teraz jest mi trochę głupio, bo moje obawy okazały się bezpodstawne. Mogę ci więc powiedzieć, bo wtedy gdy rozmawiałyśmy z tobą wszystkie trzy razem z Krysią i Asią to byłam zbyt obcesowa. No ale one nie rozumiały, że jeśli okazałoby się że naprawdę nadal kochasz Łukasza to byłoby to dość niezręczne.
- Dlaczego?- Spytałam wbrew sobie brnąc dalej w kłamstwo, choć chwilę wcześniej chciałam je sprostować. Ale zdawałam sobie sprawę, że pospieszny monolog Beaty coś oznacza.
- Bo wiesz, pamiętasz tamten dzień gdy wspomniałam ci o tym, że spotkałam Łukasza? Byłaś na mnie trochę zła, że ci nie powiedziałam ale ja nie chciałam tego robić  bo był z jakąś kobietą. Zachowywała się z nim dość swobodnie, więc domyśliłam się że nie są dla siebie zwykłymi kolegami. A już ostatecznie upewniłam gdy wprowadził się do tej dziewczyny jakiś czas temu. Wiesz, że dwa razy w tygodniu odprowadzam dziewczynki do dziadków i idąc tam mijam park przy blokach. Czasami widywałam tam również Łukasza i tę brunetkę.- Przełknęłam gwałtownie ślinę zastanawiając się czemu czuję w sobie aż taką pustkę. Brunetka. A więc moje obawy się potwierdziły: kobieta z którą Beti widywała Łukasza to z pewnością ta sama która przyłapała nas praktycznie na gorącym uczynku we własnym mieszkaniu. Boże, sądziłam że nie może być gorzej ale najwyraźniej mogło. Bo zdałam sobie sprawę, że podeszłam do Łukasza za bardzo emocjonalnie. Sądziłam, że nie miał żadnego życia prywatnego po naszym rozwodzie, że żył tylko pracą. A on miał dziewczynę! I to na dodatek już przed przyjazdem do Warszawy. Może to nawet dla niej tutaj przyjechał a nie dla Kubusia jak mi powiedział. Przygryzłam wargę przypominając sobie inne jego słowa podczas naszych nielicznych spotkać po jego przyjeździe do stolicy.
„Zawsze cię kochałem.”
„Nigdy nie chciałem abyś cierpiała.”
„Nie okłamuj jej, bo ci na to nie pozwolę” skierowane na cmentarzu do Jacka. I po co to robił? Po co udawał cholernego nieszczęśliwego bohatera, pomyślałam czując jednocześnie złość pomieszaną z bólem. Jak mogłam sądzić, że on nadal coś do mnie czuje? I jeszcze się z nim przespałam. Czy on naprawdę uwierzył, że to nic dla mnie nie znaczyło? Że przespałabym się z każdym facetem który by mi się wówczas nawinął?
- Hej, Karola? Zrobiłaś się zielona.
- To pewnie od tego upału. Jak na czerwiec jest dość gorąco, nie sądzisz?- Boże, jeśli wcześniej miałam ochotę zapaść się pod ziemię to teraz pragnęłam wymazać swoje dotychczasowe życie i obudzić się w innym wcieleniu. Jak Łukasz mógł mi o tym nie powiedzieć? Przecież to musiał być poważny związek a on po prostu zgodził się gdy zaproponowałam u seks.
To nie będzie miało żadnego znaczenia, niczym echo powróciły mi wypowiedziane przez siebie słowa tylko bardziej mnie denerwując. Przecież nie przyłożyłam mu do głowy pistoletu. Gdyby nie chciał to by się nie zgodził. I to na dodatek w domu tej kobiety? A może i na tym samym łóżku? Jak on śmiał!- Smutek przerodził się w rozżalenie a ono w złość.
- Nie, nie jest gorąco. To ty jesteś rozpalona. Kochana, przecież nie musisz czuć się głupio. Przespałaś się z Jackiem i świat się nie zawalił. To świetny początek udanego związku.- Tak zgoda. Tylko raczej nie w sytuacji gdy moim partnerem łóżkowym był były mąż.
- Tak, wiem.- Mrugnęłam tylko decydując się niczego nie prostować. Niech Beata sądzi, że przespałam się z Jackiem. Gdybym teraz wyznała jej prawdę wyszłabym na żałosną byłą żonę która miała ochotę żebrać o miłość męża…Hola, hola zastopowałam swoje myśli. To wcale nie tak. Nie zamierzałam o nic błagać ani prosić Łukasza. Po prostu się z nim przespałam i tyle.
I to pewnie dlatego tak bardzo zabolało cię to, że się z kimś spotyka, co? Zadrwił ze mnie jakiś wewnętrzny głosik.
Wcale nie, odpowiedziałam mu w myślach. Czuję się tylko oszukana, to wszystko. Bo może gdyby były mąż był łaskawy poinformować mnie o stanie swojego życia uczuciowego to nie popełniłabym tego błędu i nie wskoczyła mu do łóżka. Owszem, pewnie i tak najadłabym się wstydu gdyby przyznał, że jest z kimś związany. Ale lepszy wstyd przed niż po dokonaniu niewłaściwej rzeczy.
- A co na to Jacek? Zachował się po wszystkim nieodpowiednio? Nie jesteś go pewna?
- To nie tak.- Powiedziałam tylko niczego nie wyjaśniając. Teraz nie miałam ochoty tłumaczyć, że to właśnie on był nadawcą paczki z bluzką i pozytywką Kubusia i że to częściowo przez niego (a właściwie jego słów o Kowalskim) doszło między mną a Łukaszem do zbliżenia. Bo gdyby nie próbował wmówić mi, że były mąż nadal coś do mnie czuje i jego troska o mnie jest czymś więcej niż litość dla byłej żony która po stracie syna zaczęła wariować może nie zrobiłabym tego co zrobiłam. Ogarniał mnie żar, gdy myślałam o tym co musiałam czuć do mnie w tamtej chwili Łukasz. Lekką niechęć? Obrzydzenie? A może odrazę? A ja myślałam, że nasz seks był dla obu nas przyjemny. Może nie ważny czy potrzebny, ale przynajmniej przyjemny. Że coś znaczył. Teraz okazywało się, że nie. Bo on po prostu traktował to jako coś w rodzaju terapii dla mnie. Poprowadzonej tylko z litości.
- Karola, powiesz coś wreszcie?
- Wiesz, pierwszy raz mam już za sobą więc opowieści o tym przyjaciółkom raczej mnie nie rajcują.
- Jesteś okropna. A, i przypominam ci że gdy po raz pierwszy kochałaś się z Jackiem to też o niczym mi nie powiedziałaś. Ja mówiłam ci o wszystkich swoich związkach i gdybyś tylko chciała zdradziłabym ci wiele pikantnych szczegółów.
- Ale na szczęście o to nie pytałam choć ty i tak przy każdej okazji starałaś się mnie edukować.
- No cóż, doświadczenie choćby nawet tylko teoretyczne jest ważne. Ale wracając do temat…rozmawiałaś z nim o tym „po”?
- Nie.
- Nie? No to dzwoń do Jacusia.
- Beti, załatwię to sama.
- Znam cię i wiem, że znowu schowasz głowę w piasek.- Moja przyjaciółka już wyjmowała swoją komórkę.- Wykręcaj.
- Daj spokój.
- Nie, musisz to zrobić przy mnie. Uwierz mi, że z każdą godziną będzie coraz gorzej.
- Nie znam jego numeru na pamięć.
- W takim razie zadzwoń ze swojej komórki. Nie wyjdę póki tego nie zrobisz.
- Czasami naprawdę jesteś upierdliwa.
- A ty uparta. Przecież jesteś za stara na takie dziecinady. No, dzwoń już. – Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Patrzyłam tylko na Beatę i widząc determinację w oczach coraz bardziej upadałam na duchu. Co miałam niby teraz zrobić? Zadzwonić do Łukasza pod numer który mi kiedyś dał i udawać że to Jacek? A może do Bończaka udając, że jest Łukaszem? Nie miałam pojęcia.- No, dawaj. Nie bawmy się dłużej w…- Słysząc po raz kolejny znajomy dźwięk dzwonka do mieszkania uśmiechnęłam się z ulgą.-…no to wyrok odroczony.- Usłyszałam słowa Beti.
- Muszę otworzyć.- Mrugnęłam mknąc do drzwi szybkim krokiem. Tyle, że po ich otworzeniu zdałam sobie sprawę, że wyrok wcale nie został odroczony. Bo moim kolejnym gościem był Łukasz.
- Cześć. Przyszedłem, bo sądzę że powinniśmy porozmawiać.- Jej, gorzej już być nie mogło. Za chwilę Beti dowie się o wszystkim. Musiałam zacząć działać.
- Nie, to nie jest potrzebne.
- Jest Karolina.- Odważyłam się i spojrzałam mu w twarz, ale z miejsca tego pożałowałam. Bo choć bardzo próbowałam mój wzrok ześlizgiwał się na jego usta, które jeszcze kilkanaście godzin temu namiętnie całowałam. I które też całowały mnie w ten sam sposób w wielu innych miejscach. Momentalnie moje serce zaczęło bić szybciej a zaciskając dłonie poczułam jakie są spocone. Jak to się stało, że od czasu jego powrotu nie patrzyłam na niego w ten seksualny sposób? Bo teraz sama myśl o Kowalskim sprawiała, że całe moje ciało płonęło. Zaraz jednak zaczęło płonąć z innego powodu, gdy przypomniałam sobie jak mnie oszukał.
- Zapewniam, że jednak nie.- Odrzekłam najbardziej stanowczym tonem na jaki było mnie stać.Jak śmiał tu przychodzić?
- Wiem, że jesteś na mnie zła bo z nadejściem poranka zdałaś sobie sprawę z błędu jaki popełniliśmy.- Choć od razu po jego przyjściu chciałam zrobić wszystko by go przepłoszyć zanim Beti przebywająca aktualnie w mojej kuchni się zorientuję, to jego słowa sprawiły że nie mogłam tego zrobić. Bo jego słowa sugerowały, nie, zrzucały całą winę na mnie!
- Powiedziałabym, że to raczej pobudka mi to uświadomiła.- Odparłam znaczącym tonem.
- A, no tak. Agata wspominała o waszym niefortunnym spotkaniu. Przykro mi.- Przykro mi? Niefortunnym? Tylko tyle miał do powiedzenia?- Nie chciałem by tak wyszło. Powinienem był ci powiedzieć, że z nią mieszkam. Przepraszam.
- I myślisz, że to załatwia sprawę?
- Wiem, że czułaś się bardzo niezręcznie ale jak zapewne pamiętasz ja też nie planowałem tego wszystkiego co stało się wczorajszego wieczoru. Gdyby tak to uprzedziłbym ją o tym i…
-…co? Jak to byś ją uprzedził? Wiem, co to nowoczesne związki, ale to już przekracza wszelkie granice.
- Co?
- Informowanie własnej dziewczyny by spędziła noc gdzie indziej bo samemu chce się przespać z byłą żoną?
- Agata jest tylko moją lokatorką, Karolina.
- Cco? Ale…- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. W zasadzie to zupełnie mnie zatkało. Przecież takiej możliwości nie brałam pod uwagę!- Ach tak.-  Ulga, jaką w tym momencie poczułam znalazła odzwierciedlenie w moim uśmiechu. A więc jednak nie było tak jak podejrzewałam. Dla niego to też coś znaczyło.
- Ona pracuje w CBŚ. – Wyjaśniał dalej Łukasz.- Dawniej nawet współpracowaliśmy przy jednej ze spraw. Po moim przyjeździe z Lublina spotkaliśmy się przypadkiem a dowiadując się o moich problemach mieszkaniowych zaoferowała swoje mieszkanie.
- O Matko. A ja sądziłam, że wy jesteście razem. Czułam się tego poranka jak ostatnia suka gdy zapytała mnie czy spędziłam z tobą tamtą noc.
- Przepraszam. Podejrzewałem, że tak sobie pomyślisz. A właściwie to uświadomiła mi to Agata. Powiedziała, że byłaś bardzo zdenerwowana i ją przepraszałaś, więc zapewne też wysunęłaś takie wnioski. Dlatego tu teraz przyszedłem.- Znów w głowie zadudnił mi dzwonek alarmowy. Jaką myśl chciał mi przekazać wypowiadając ostatnie zdanie?
- Co to znaczy?
- Karola, to on?! To Jacek?!- Z wnętrza mieszkania doszły nas krzyki Beaty.
- To listonosz!- Odkrzyknęłam jej patrząc na Łukasza.- Jest jakiś problem z przesyłką, więc na chwilę wyjdę z domu!- Zastanawiałam się czy Kowalski mnie wyda, ale na szczęście tego nie zrobił. Zamknęłam na moment oczy zbierając mentalne siły do jak się zapowiadało niełatwej rozmowy.
- Możemy na moment wyjść na zewnątrz?- Zwróciłam się do niego. W międzyczasie Beti odkrzyknęła: okej.
- Tak.- Odparł mi posłusznie odwracając się w stronę. Gdy znaleźliśmy się na klatce schodowej zdałam sobie sprawę, że to też nie jest odpowiednie miejsce. Zaczęłam kierować się do wyjścia z bloku. Miałam nadzieję, że Łukasz zrobi to samo.
- To była Beata?- Spytał mnie gdy znaleźliśmy się na dworze.
- Tak, niedawno do mnie przyszła. Nie wiem nic o tym co się stało i chcę by tak na razie pozostało.
- Rozumiem. Wiem, że dla ciebie to dość niezręczna sytuacja. Dla mnie też. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że podczas twoich ostatnich odwiedzin rozmawialiśmy o naszej przeszłości i po prostu się zagalopowałem. Nie chciałem cię wykorzystać.
- Przecież to ja sprowokowałam całą tę sytuację.- Do tej pory czułam się zawstydzona, ale z powodu słów Łukasza zrozumiałam, że coś się za nimi kryje. Bo niby czemu brał całą winę na siebie? Ewidentnie wszystko zaczęło się za mojej inicjatywy. I to słowo: wykorzystać. Zupełnie jakby mnie zgwałcił albo odurzył. A przecież ja byłam całkiem przytomna i aktywnie brałam we wszystkim udział.
- Ale nie zaszłaby gdybym się na to nie zgodził.- Usłyszałam jego kolejne słowa przerywając swój natłok myśli.
- To czego zmierzasz?- Spytałam w końcu po dłuższej przerwie.
- Do przeprosin.
- To już mówiłeś.
- Tak, ale muszę powiedzieć jeszcze raz. Bardzo żałuję tego co się stało.
- Żałuję tego co się stało…- Żachnęłam się. Facet nie może użyć gorszych słów by wyrazić kobiecie swoją niechęć. Żałuję, że to się stało?- Ty…dlaczego mi to wszystko mówisz?- Spytałam w końcu. Obserwując jego twarz w mojej głowie zaczęło rodzić się pewne podejrzenie.- Chcesz mnie prosić o to bym zapomniała o ostatniej nocy? Do tego pijesz?- Żachnęłam się nie mogąc uwierzyć w to, że moje przypuszczenia okażą się prawdziwe. Zaraz jednak się uspokoiłam. Może nadal sądzi, że jestem z Bończakiem i boi się wyznać tego co naprawdę czuje?
- Ja wiem że po tym co się stało i po tym co powiedział ci Jacek mogłaś czuć się winna i uznać, że twoje uczucia…że to co do mnie czujesz to coś więcej niż wyrzuty sumienia, ale tak wcale nie było.
- Jak śmiesz?- Oburzyłam się. A więc wcale nie chodziło o Tomka. A przynajmniej nie w takim kontekście jak sądziłam.- Jak możesz tak mówić? Nie masz pojęcia co sobie myślałam. Ale na pewno nie czułam wyrzutów sumienia.
- Kara…to znaczy Karolina ja nie chciałem sugerować, że to co zrobiliśmy nie miało dla ciebie żadnego znaczenia.
- Dobrze wiem co chciałeś. Pewnie sądzisz, że jestem w tobie szaleńczo zakochana co? I że spędzając razem ostatnią noc mam wobec ciebie jakieś większe plany ? A więc możesz być spokojny. Tak jak mówiłam wcześniej to nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
- Nie chciałem by tak to zabrzmiało. Chciałem cię jedynie przeprosić za to co się stało.
- Przeprosić.- Chrząknęłam tak jakbym się zakrztusiła.- Za to co się stało? Masz na myśli pewnie nasz seks, prawda?
- Kara…
- Przepraszasz mnie za seks, tak?- Znów poczułam przypływ złości. Jak on mógł wykorzystać mnie w ten sposób? Skoro tu przyszedł by się wytłumaczyć musiał wiedzieć, że z mojej strony to nie była tylko jednorazowa przygoda. A więc nie chciał bym łudziła się co do naszej dalszej znajomości. Poczułam się zażenowana na samą myśl o tym.
- Nie, to znowu nie tak.- Chyba zrozumiał swoje faux pas, bo na jego twarzy zauważyłam zmieszanie. Tyle, że nie umniejszyło ono mojej wściekłości.- Po prostu za całą tę sytuację. To znaczy…Chodzi mi o to, że najlepiej byłoby gdybyśmy o tym zapomnieli.- Boże, jak bardzo miałam ochotę się na niego rzucić; uderzyć w twarz, kopnąć w krocze czy zrobić coś cokolwiek innego. Dlaczego on mi to robił? I to w tak brutalny sposób? Przez niego wychodziłam na jeszcze większą idiotkę i desperatkę.
- Rozumiem.- Odparłam siląc się na spokój- W takim razie skoro to wszystko to możesz już iść.
- Nie, chcę ci powiedzieć jeszcze coś. Nie rozumiesz.
- Nie musisz. Naprawdę rozumiem. Chyba właśnie w tej chwili mnie oświeciło i w końcu zrozumiałam. Więc jeśli się o to martwisz to pragnę cię poinformować, że nie zamierzam cię dalej nękać jeśli o to ci chodzi.
- Daj mi to wszystko wyjaśnić. Jest coś o czym powinnaś wiedzieć. Wcześniej nie chciałem ci o tym mówić, bo nie sądziłem że kiedykolwiek jeszcze my…to znaczy że będzie istniała szansa… Bo tak naprawdę ona nie istnieje. My nie możemy być już razem, bo to nie jest…
-…Dość. Ani jednego słowa.- Na szczęście zostały mi jeszcze jakieś resztki dumy by nie zniżać się do proszenia czy błagania o wyjaśnienia. Nie możemy być razem? Raczej on tego nie chce.
- Kara, wysłuchaj mnie…
- Serio. Nie mam zamiaru niczego słuchać ani dowiadywać się o czymkolwiek. I mówiłam poważnie. Nie musisz patrzeć na mnie z litością ani uważać że nadal cię kocham czy czuję cokolwiek innego niż wyrzuty sumienia. Bo tak, to tylko one pchnęły mnie w twoją stronę kilkanaście godzin wcześniej a nie cokolwiek innego. I jeszcze słowa Jacka, bo wyznał mi o waszym spotkaniu i o tym, że prosiłeś go by mnie chronił. To wszystko po prostu zrobiło mi sieczkę z mózgu. Ale tak jak ty uważam, że to był błąd. Więc nie ma potrzeby byś traktował mnie jak zadurzoną w tobie idiotkę, bo to nieprawda. Możesz być więc spokojny. Tak w ogóle to pewnie o tym nie wiesz, ale od jakiegoś czasu spotykam się z Jackiem. I wiem, że po tym co mu wyznam pewnie nie będzie chciał mnie znać, ale może tak się nie stanie.- Klasnęłam w dłonie.- No, tak więc jak widzisz wszyscy będą szczęśliwi: ja, Bończak i ty. I nikt nie został zraniony, prawda?
- Tak.- Przytaknął z dziwnym napięciem w głosie.
- To świetnie. Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy.
- Tak.- Przytaknął znowu.
- A więc, nadal sądzisz, że powinieneś mi jeszcze coś wyjaśnić?- Przez chwilę która zdawała mi się być wiecznością patrzył na mnie bez słowa. Potem usłyszałam cichutkie:
- Nie.
- W takim razie do widzenia. A właściwie powinnam chyba powiedzieć: żegnaj, bo pewnie nie zobaczymy się już więcej z powodu twojego wyjazdu.- Nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się na pięcie i weszłam do klatki schodowej, bo bałam się że mogę nad sobą nie zapanować. Cieszyłam się, że o tej porze roku jest już otwarta, bo tak musiałabym niechybnie zadzwonić domofonem co spowodowałoby kilkadziesiąt sekund oczekiwania w towarzystwie osoby w której nie zamierzałam spędzać ani sekundy więcej. Tak więc bez przeszkód weszłam z powrotem do swojego mieszkania. Przed oczami wciąż miałam jednak jego obraz. Bo nie było żadnych wątpliwości. Jego wyraz twarzy, słowa i cała postawa jasno wyrażały, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Na dodatek poczucie winy skłaniało go do wyjaśniania wszystkiego przez co czułam się jeszcze gorzej. Żałuję tego co się stało? Przepraszam cię? Przecież nawet największy cymbał wiedziałby co czuje kobieta słysząc coś takiego. Jak wielkie upokorzenie staje się jej udziałem, jak bardzo ją to rani. Jednak serce uparcie broniło Łukasza przypominając, że doświadczenia z przeszłości wielokrotnie wykazywały coś innego. Kowalski był po prostu odrobinkę mało empatyczny, a już zwłaszcza w kwestii uczuć. Nie robił tego specjalnie: po prostu praca sprawiła że czasami był dość mało spostrzegawczy jeśli chodzi o subtelności kobiecych czy męskich umysłów. Często żartowałam z niego, że zachowuje się jak słoń w składzie porcelany mówiąc o nich, przez co stawał się jeszcze bardziej zmieszany i plótł jeszcze większe głupoty. Tyle, że teraz zastanawiałam się czy w trakcie naszej ostatniej sprzeczki nie zrobił tego specjalnie. Może wiedział, że kłamałam i chciał pokazać mi definitywnie że nie ma żadnej możliwości byśmy kiedykolwiek mogli być razem? Uświadamiając to sobie całe napięcie i złość ze mnie opadła. Czułam się słaba i krucha jak nigdy dotąd, a w gardle pojawiło się nieprzyjemne łaskotanie. Mogłam oszukiwać Łukasza, przyjaciółki, a nawet rodzinę ale nie siebie. Bo odkąd przyjechał do Warszawy nie było dnia bym o nim nie myślała, nie zastanawiała się jak potoczyło się jego życie, co teraz robi. Sam jego widok sprawił, że odżyły uśpione dotychczas wspomnienia wywołujące ból i niechęć, ale również miłość i przywiązanie. A jedna wspólnie spędzona noc sprawiła, że chciałam zacząć wszystko na nowo. Bo prawda była taka, że nadal byłam szaleńczo zakochana w swoim byłym mężu choć on nie podzielał moich uczuć. I nie miałam pojęcia co z tym fantem zrobić.

8 komentarzy:

  1. O raaany, czyli na razie nie ma "żyli długo i szczęśliwie?
    Ciekawe co Łukasz miał na myśli, że nie moga być razem?
    Rozdział pierwsza klasa!!!!
    Trzymasz w napięciu i nic nie wiadomo.....:)
    Gratuluję kolejny raz!
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam, że lepiej pisać już nie możesz... a jednak się myliłam. Nawet nie wiem kiedy skończyłam czytać. Mam nadzieję, że Karolin ai Łukasz jeszcze będą razem, bo zasługują na szczęście :) pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. wpadka z "kozią bródką" najlepsza hahah karolina i Łukasz muszą być razem, czuję, że to wszystko robi Łukasz dla jej dobra, świetnie piszesz, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też się zastanawiam dlaczego Łukasz twierdzi że nie mogą się razem. Kolejna intrygująca część :-) już nie mogę się doczekać następnej. Pozdrawiam I.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo jak zwykle. Moim zdaniem Łukasz nie chce być z Karą bo chce ją chronić, ponieważ ją kocha. Nie mogę się doczekać kolejnej części pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. też nie mogę się doczekać kolejnej części!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow ale teraz namieszalas, już myślałam że będzie sielanka a tu.nic. Znowu przez jej decyzję cierpią oboje. Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewidentnie Łukasz kocha Karole tak jak ona jego. Tylko coś stoi im na przeszkodzie - "My nie możemy być już razem, bo to nie jest..." czemu nie mogą być razem? No właśnie. Chcą a nie mogą :)
    Pozdrawiam, Kinga :)

    OdpowiedzUsuń