W ciągu następnego dnia postanowiłam zapomnieć
o słowach wypowiedzianych przez wróżkę. Im więcej czasu mijało od tego spotkania tym
bardziej byłam spokojna. Teraz nawet
mogłam
się śmiać ze swojego
strachu.
Kto wierzyłby w takie rzeczy? Chyba
tylko
rozchwiana emocjonalnie
kobieta taka jak ja. W poniedziałek po pracy,
kompletnie niewyspana z powodu Łukasza
(który miał czelność śmiać się
z moich
podkrążonych oczu choć sam był ich przyczyną) ledwo
udało mi się dowlec do banku, a potem jako tako skupić na
pracy. Marzena również
wyciągnęła
swój wniosek, że najwyraźniej
nieźle musiałam zabalować z przyjaciółkami. Przytaknęłam,
bo czułam się głupio na myśl o tym, że najpierw cudownie odprężona po tym jak Łukasz się ze mną kochał wciąż
napawałam się jego bliskością nie chcąc
zasnąć. Dla mnie to było cudowne
uczucie do którego jeszcze nie przywykłam. A i
mój
mąż
budził się kilkakrotnie w nocy przykrywając mnie ściągniętą kołdrą czy całując
w czubek głowy. To
było
takie słodkie, że ja też nie mogłam się powstrzymać od
gładzenia jego ramion i jeszcze mocniejszego wtulenia w klatkę piersiową. Czy to dziwne, że znowu podczas jednej
z takich sytuacji zaczęliśmy się
pieścić
i kochać? Przecież byliśmy kobietą
i mężczyzną leżącymi w
tym samym łóżku.
Noc nie mogła służyć
nam
tylko spaniu, bo nie byliśmy po
prostu
w stanie się powstrzymać. I choć w ciągu dnia niemal rumieniłam się
na samą myśl
o częstotliwości i ilości naszych zbliżeń
(bo choć nie byłam zbytnio pruderyjna to jednak codzienna kilkakrotna
dawka seksu wydawała mi się za duża) to w nocy schemat wciąż
się
powtarzał. Już sama nie
wiem
co było tego przyczyną: ciemna noc
pod którą nie musiałam skrywać swojej
niepewności i zażenowania, a może Łukasz który zachęcał
mnie
do badania jego ciała choć przecież znałam go tak dobrze od niemal roku wcześniej. A może była nią miłość? Tak
czy
inaczej zwierzając
się mężowi następnego
wieczoru ze swoich myśli
postanowiłam iść za jego
radą (którą nawiasem mówiąc wygłosił
wybuchając śmiechem). A mianowicie
nie myśleć tylko czuć.
I czułam...Och, bardzo czułam...
Że z każdym dniem kocham go coraz bardziej. Naprawdę. Żałowałam tylko,
że muszę pracować przez pół dnia w banku, a on w swoim biurze CBŚ. Najchętniej spędzałabym z
nim
cały ten czas na rozmowie, przytulaniu
się i innych przyjemnych
rzeczach. Ale niestety,
tak wyglądało małżeńskie życie.
Podczas sobotniej
wizyty u mamy i Bartosza, opowiedziałam jej
o tym
wszystkim.
(tzn. o swojej tęsknocie za mężem
gdy
wracając z pracy z
utęsknieniem oczekiwałam na jego powrót, nie o swoim nadmiernym seksualnym apetycie) Też się ze mnie
śmiała tak jak Łukasz, ale
dodała przy tym że
jeszcze trochę i będę dziękować Bogu za to, że mam odrobinkę
spokoju i czasu dla siebie.
Jakoś trudno
było
mi to sobie wyobrazić, ale
nie powiedziałam tego na głos. Może i po jakimś czasie przyzwyczają się
do stałej obecności Kowalskiego w moim życiu, ale na pewno mi się to nie znudzi. Co to,
to nie.
W niedzielę, za namową Łukasza wybraliśmy się do jego rodziców. Nie
byłam z
tego specjalnie zadowolona. To
nie tak, że nie lubiłam swoich teściów,
wręcz przeciwnie.
Dzisiaj, gdy
na zewnątrz panowała ładna pogoda siedzieliśmy na werandzie. Po kilkunastominutowej
rozmowie pani
Mariola zapowiedziała, że musi przygotować
coś do jedzenia, a ja zaproponowałam że jej pomogę. Tak więc
obie poszłyśmy do kuchni zostawiając naszych mężczyzn
samych. Tam teściowa wytłumaczyła mi jak mam kroić warzywa
na sałatkę podczas gdy sama wzięła się za przygotowywanie
sosu do piekącego się już mięsa.
– Jak
widzę dobrze układa ci się z Łukaszem, co?- Słysząc to
pytanie
machinalnie
uśmiechnęłam się nie przestając
siekać
marchewki w kostkę.
– Tak, jest
cudownie. Bycie nowożeńcami bardzo nam odpowiada.
– Cieszę
się. Mój mąż
obawiał się, że możesz być
trochę
zirytowana na jego nieunormowany czas pracy.
Podobno pracują teraz nad jakąś sprawą, a wiesz
mi z
doświadczenia, że gdy tak jest to zapominają
o całym bożym świecie. Mój Gardo czasami nawet nie wracał do domu.-
Roześmiała
się
posługując się
ksywką, którą nazywany był
jej mąż przez agentów CBŚ.
– Nie powiem, że
to mi się podoba.
Ale rozumiem. Zwłaszcza teraz: niedawno wzięliśmy spory kredyt,
no i w domu też co i rusz wyskakują nowe wydatki. A
ja za bardzo nie mogę pomóc, bo nie zarabiam zbyt wiele.
– Och, z pewnością nie musisz
tego robić. Ani czuć się w jakikolwiek sposób winna.- Roześmiała się
jakby przypomniała
sobie coś śmiesznego- Łukasz
narzeka na to jaka jesteś
przedsiębiorcza i
samodzielna.
– Tak,
wiem
że najchętniej widziałby mnie w
garach w kuchni, ale niestety czasy się
zmieniły. Poza tym co niby miałabym robić w tym czasie gdy go nie ma? Cały dzień siedzieć zamknięta w
czterech ścianach?
– Pewnie
odpoczywać. A gdzie w
ogóle pracujesz? Jakoś
nie miałam okazji wcześniej cię o to spytać.
– W banku, w
jednym z miejscowych
oddziałów. Do pracy mam właściwie całkiem blisko,
dziesięć
minut
jazdy metrem i kilka piechotą.- Odparłam wdając się w pogawędkę na temat mojej pracy. Potem rozmowa
zeszła
na banki ogólnie, a następnie o ostatnich
zamieszkach na Wschodzie. W ten
sposób miło i szybko przyrządziłyśmy obiad umilając sobie czas.
Po tej wizycie czułam się dużo lepiej. Przede wszystkim dlatego, że moja teściowa
okazała się naprawdę mnie lubić i choć udzielała mi wielu porad, to jednak były one pomocne
i wypowiedziane w sposób bardzo niewymuszony a nie nachalny.
Na dodatek widziałam jaką satysfakcję sprawiło to mojemu mężowi. Nasza komitywa też go ucieszyła chyba że po prostu uśmiechał
się
w drodze powrotnej z powodu miło spędzonego popołudnia.
– Wiesz, dziś
myślałam trochę nad przeszłością.-
Zaczęłam gdy po wjeździe do garażu szliśmy w
stronę
domu. Wyjęłam z
torebki klucze.
– Tak?- Spytał z zainteresowaniem jednocześnie
zabierając torbę z ciastem,
które dostaliśmy od
jego rodziców.
– Aha.
Nie traktowałam cię na początku najlepiej. To
znaczy, gdy cię poznałam.
Teraz jest mi trochę głupio.-
Zauważyłam jak
się
uśmiechnął. Gdy udało
mi się odtworzyć
drzwi otoczył
moje
plecy i weszliśmy do
środka.
– Hm, z
tego co sobie przypominam to chyba
nie próbowałaś mnie otruć
arszenikiem ani zamordować w
inny
sposób.- Odpowiedział mi żartobliwie
dopiero po zdjęciu wierzchnich
ubrań gdy znaleźliśmy się
w kuchni. Machinalnie wstawiłam wodę na
herbatę.
– Mówię poważnie.- Podkreśliłam zajmując wolne krzesełko obok
niego.
– Ja też.- Mrugnął do mnie okiem.
– Nie, ty sobie
ze mnie żartujesz. A ja
chciałam tylko powiedzieć, że
naprawdę mi przykro.
Zastanawiałam
się nawet jak mogłeś mnie
polubić skoro byłam taka wredna. Byłam okropnie zaślepiona.
– Uwierz mi, że dość łatwo.-
Uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał gdy dodał.-I nie byłaś zaślepiona.
Byłaś tylko zakochana w przestępcy.- Po raz
pierwszy sam pośrednio nawiązał do tematu Jacka,
co trochę mnie zaskoczyło,
ale jednocześnie ucieszyło. Może ta głupia zazdrość o byłego chłopaka
już mu minęła? Jasne, chyba
żaden facet nie darzy miłością dawnych
partnerów swoich aktualnych kobiet, i vice versa zresztą, ale Łukasz był
w tej kwestii nadmiernie drażliwy.
Dlatego zazwyczaj starałam się unikać tematu Tomka,
a jeśli już wypłynął (tak jak teraz) to łagodzić spór. Ale teraz tego
nie zrobiłam.
– Byłym przestępcy.-
Sprostowałam. Łukasz słysząc to zmarszczył
brwi.
– Ale przestępcy.- Powtórzył
bardziej stanowczym tonem tak jakby to
było niezmiernie
ważne. A w tej chwili przecież
nie było.
– O ile wiem Jacek w tamtym czasie był już po tej dobrej stronie mocy, więc to małe słówko jest ważne.
– Bronisz go?- Usłyszałam pytanie
męża.
– Nie,
ale...
– Bronisz.- Nie dał mi dokończyć. A choć jego
głos brzmiał spokojnie, ta nuta
– Łukasz,
proszę. O co my się
w ogóle kłócimy?
– Nie wiedziałem, że w ogóle się
o coś kłócimy.-
Odpowiedział mi, choć cała jego postawa i ton wyrażały co
innego. Czasami potrafił być uparty jak osioł. I wiedziałam, że nie ustąpi drążąc temat. Wstałam
z krzesła
gdy woda się zagotowała przygotowując
nam
herbatę i tak jak się spodziewałam on kontynuował: -
No, ale jeśli tak ważne jest dla ciebie to, że jednak jest uczciwy
i porządny to nie ma sprawy.
– To
nie
ma teraz dla
mnie
żadnego znaczenia. Przecież wiesz, że nie utrzymujemy ze sobą
kontaktu od wielu miesięcy.
– Więc skąd
wiedział kiedy i gdzie dokładnie ma odbyć
się
nasz ślub by móc
przekazać ci
list na naszym ślubie?- Spodziewałam się, że
ten temat prędzej czy później
wypłynie i zaczęłam nawet trochę
żałować, że go nie przemilczałam. Teraz
jednak było na to
za późno.
– Nie
wiem, sama się
nad tym zastanawiałam.
– Widocznie nadal cię kocha i nie może przestać
o tobie zapomnieć.- Zawyrokował.
– Ale
ja go nie, więc już przestań
o nim
gadać.
– To ty
zaczęłaś.- Odparł jak mały chłopiec
oznajmiający:
to nie ja.
– Och, bo zasugerowałeś
jakbym była głupią idiotką zakochaną w ładnej buźce kryminalisty. A wcale tak nie było. Jacek był kimś więcej niż przystojnym facetem: może
wobec innych zachowywał
się
nieodpowiednio i popełnił
parę błędów, ale dla mnie
zawsze
był dobry.
– A więc nadal go kochasz?
– Mówiłam przecież w czasie przeszłym.-
Odpowiedziałam z pewną dozą irytacji w głosie. Jednak gdy zapadła między nami cisza
cała ta sytuacja zaczęła mnie nagle
bawić.- Bo teraz kocham pewnego wkurzającego faceta, który w kółko pyta mnie o to czy nie kocham swojego byłego. I
na którego chyba
zaraz się rzucę jeśli nie
przestanie.- Zauważyłam, że kąciki ust Łukasza
zaczęły drgać, ale starał się dalej utrzymać
odpowiednio naburmuszony wyraz twarzy. Dla efektu nawet
próbował upić łyk ze swojego
kubka, ale była za gorąca, bo
tylko
się skrzywił.
Roześmiałam
się.- Wiesz, to chyba nasza
pierwsza
sprzeczka małżeńska.- No, teraz już nie zdołał się opanować i odwzajemnił się mi uśmiechem.
– Chyba
tak. Przepraszam. Czasami naprawdę potrafię pleść głupoty. To wszystko
było
tak dawno, a ja to rozdrapuję. Głupio mi teraz.
– Wybaczam ci tylko dlatego, że po pierwsze
to ja podjęłam ten temat, po drugie
bo chciałam cię przeprosić za
to jak zachowywałam się na początku naszej znajomości, a
po trzecie mam
tak samo gdy przypomnę sobie o tej całej Iwonce z
którą się
spotykałeś w przeszłości a która obecnie
mieszka dwa domy od nas. A gdy
pomyślę sobie,
że takich Iwonek było więcej to...- Nie dokończyłam wymownie.-
Więc jeśli ktoś ma tu
powód do zazdrości to tylko ja.
– Daj spokój, ty też nie masz.
– Na pewno? Podejrzanie często spacerowała obok naszego wjazdu. I pytała nawet o ciebie.
– Naprawdę? Miło wiedzieć,
że pomimo zmiany stanu cywilnego nadal jakaś kobieta się mną interesuje.
– Ale ty jako kochający mąż nie zauważasz
innych kobiet.- Oznajmiłam, nie
zapytałam po
czym
uśmiechnęłam się do
niego słodko.
– Może i
zauważam, ale dla
mnie
liczysz się
tylko ty.
– Tak jak ty dla mnie.-
Zbliżyliśmy się do
siebie, a potem przytuliliśmy.
Naprawdę szkoda było
tracić czasu na głupoty. A tym bardziej bezsensowne spory.- Co ty na to żebyśmy się dzisiaj wcześniej położyli?- Choć dochodziło dopiero wpół do ósmej to jednak w końcówce czerwca gdy dni
były bardzo długie to była to skandalicznie wczesna pora.
– A nie boli cię głowa?- Znów
nawiązał do naszego żartu.
– Hm...-
Udałam, że się zastanawiam.-
Chyba
nie.
– Na pewno?- Spytał
przyciągając mnie bliżej do siebie.
– Na pewno.
– Jesteś całkowicie przekonana? Jakoś blado wyglądasz.
– Zaraz ty tak będziesz wyglądać jeśli
nie zabierzesz mnie do łóżka.
– A co
jeśli zacznie cię boleć w trakcie?-
Szturchnęłam go w ramię,
ale zręcznie
się uchylił. A potem roześmiał. Wiedziałam, że w ten sposób
chce się odkuć za rozmowę o Tomku.
– Och, zamknij się już Kowalski.-
Powiedziałam po czym przyciągnęłam jego głowę bliżej siebie i
stając na palcach pocałowałam.
Kolejne dni powoli kształtowały naszą małżeńską rutynę.
Na przykład oboje najczęściej po pracy zaszywaliśmy się
w salonie by oglądać
jakiś film albo po prostu rozmawiać a
rano on zawsze budził mnie
łaskotkami w stopy (których cholernie nie cierpiałam)
po to by, jak wyjaśniał, mnie dobudzić.
Owszem, byłam strasznym
śpiochem, ale z pewnością sama zwlekłabym się z
łóżka do pracy. Może kilka minut
później, bez lekkiego makijażu i
śniadania, ale zawsze. Jeśli
o to chodzi to byłam bardzo obowiązkowa.
W ciągu tygodnia praktycznie
widywaliśmy się tylko wtedy: wczesnym rankiem i wieczorem, natomiast w weekendy (a właściwie powinnam powiedzieć: niedziele, bo Łukasz pracował czasami również i w soboty) spędzaliśmy czas razem. Najczęściej zostawaliśmy w domu, ale czasami wychodziliśmy też do kina czy restauracji
albo odwiedziny do moich przyjaciółek
czy jego kolegów z pracy. Mój
mąż
śmiał się
nawet z mojego pomysłu zeswatania Asi z Maćkiem. Uważał ten pomysł za niezwykły niewypał; ja wręcz przeciwnie. Tyle,
że już po kilku spotkaniach okazało
się, że miał rację, bo oni w ogóle nie zwracali na siebie uwagi.
Choć tej pary nie udało mi się wyswatać i
tak byłam z siebie dumna, bo
za moją
– Nazywa się Krzysiek Dziubiński i ma 22
lata, więc miałaś rację Asia.-
Zaczęła.- Studiuje dziennie zarządzanie
trzeci rok na UW. No i pochodzi z Łowicza. Ach, jest super
słodki i naprawdę fantastycznie
całuje...- zaczęła rozemocjonowanym tonem.-...ale nic z tego.- Dokończyła jakby jej samej również było z tego powodu szkoda. Potem się uśmiechnęła.-
Gówniarz zaprosił mnie
do pizzerii, dacie wiarę? Poczułam
się tam jakbym miała sześćdziesiąt
dwa, a nie dwadzieścia sześć lat. Owszem jestem starsza od
niego, ale chyba powinien mieć trochę taktu, co nie? A poza tym to
wygląda
na dzianego, więc chyba
byłoby go
stać chociaż na jakąś przyzwoitą knajpę. Albo jestem jego
ósmą kandydatką na liście, albo to straszna sknera a tych nie lubię, więc i tak nic z tego.- Oczywiście ani ja, ani tym bardziej Krysia czy
Asia jej nie odpowiedziałyśmy, bo pokładałyśmy się ze
śmiechu. W zasadzie
nie sądziłyśmy,
że Beata da się wkręcić w
to spotkanie, ale gdy to się
stało zauważyłam, że
uśmiech nie schodził jej z ust. No i przede wszystkim temat Krzysztofa. Bo
choć wciąż go krytykowała
nieustannie podkreślając
jaki to dzieciak, to jednak o nim mówiła.
Porozumiewawcze spojrzenie Krysi
powiedziało mi, że ona również
to zauważyła.
W końcu koniec czerwca przeszedł w lipiec, a ten w gorący sierpień. Upały były tak
nie do zniesienia, że niejednokrotnie z powodu wysokiej
temperatury robiło
mi się słabo.
Z resztą,
nie tylko mi. Jak donosiły gazety to lato miało być
najbardziej gorącym od ostatnich
piętnastu lat. Miałam nadzieję, że tak jednak nie będzie, bo aż żal było patrzeć na
te spłowiałe łąki, które dawniej tętniły zielenią w mojej
rodzinnej wsi. (miałam
okazję je widzieć podczas odwiedzin u
mojej
mamy i
Bartosza) Z powodu upałów panowała susza, która według synoptyków miała potrwać
aż do końca miesiąca.
Poza tym drobnym epizodem
ze studencikiem Krzysztofem i Beatą,
niewiele się wydarzyło
w życiu
moim
oraz moich znajomych. W pracy szło coraz lepiej
tak, że zaczynałam w końcu wierzyć
we własne możliwości, z Łukaszem układało się
świetnie, a stan naszych finansów
powoli zaczął się normować, więc
jak wyliczyłam pozbędziemy się kredytu wcześniej niż sądziliśmy. Ach,
no i zapomniałabym wspomnieć o
najważniejszym: mój młodszy braciszek w
wieku prawie 23 lat po raz pierwszy przyprowadził do rodzinnego domu dziewczynę.
Nie znaczy to, że do tej pory
ich nie miał, skądże. Po prostu nie traktował
na tyle poważnie by to
zrobić.
Dlatego podejrzewałam a raczej miałam
nadzieję, że Marysia będzie dla niego tą jedyną.
Mama przestała denerwować mnie nieustannymi
telefonami ograniczając
się
teraz do jednego na
tydzień. Wciąż jednak zapraszała mnie do siebie
serdecznie w odwiedziny, a zwłaszcza Łukasza. Czasami
wydawało mi się,
że swojego
drugiego zięcia woli bardziej niż mnie.
U mojej siostry
też układało się dobrze: chciała mieć z
mężem drugie
dziecko, choć na razie jeszcze
nie zwierzyła mu się ze
swoich planów. Byłam jednak pewna, że się zgodzi. Był
z niego ten typ faceta, który
naprawdę lubi dzieci. No i kochał Marlenę do szaleństwa,
więc spełniłby dla niej każdą nawet najgłupszą zachciankę. (Nie żeby chęć
posiadania była głupia czy coś.)
Naprawdę moje
życie w końcu zaczęło mi się podobać. Przypomniałam
sobie siebie sprzed
kilku lat: bez mieszkania, oszczędności, studentka zmuszona sama się utrzymywać pracując.
No i potem jeszcze po tej historii z Jackiem... Teraz,
można
powiedzieć że miałam wszystko co chciałam dawniej osiągnąć. Niektórzy powiedzą może, że to nic, ale ja tak nie myślałam. Dla mnie pragnienie
stworzenia sobie prawdziwej rodziny, świadomość przynależenie
do kogoś, poczucie bezpieczeństwa i własnego miejsca w świecie
wystarczyło.
Może to dlatego, że nigdy nie grzeszyłam nadmierną ambicją.
Któregoś dnia, korzystając z
weekendu i przyszłego urlopu w pracy
(na który zostałam skierowana
z konieczności remontu oddziału)
postanowiłam zaplanować z mężem wspólny wypad
na Mazury. Z łatwością znalazłam doskonały nocleg w okazyjnej cenie (był
teraz środek września, więc
sezon
wakacyjny się skończył), więc to z pewnością zbytnio nie obciążyłoby moich
finansów. Poza tym, miałam na to
ochotę. To były moje pierwsze wakacje
jako pani Kowalska, a
właściwie to nie spędziłam
ich z mężem. Miałam nadzieję, że to się
zmieni.
Niestety, Łukasz spojrzał
na mnie krzywo
gdy
mu to zaproponowałam narzekając,
że powiedziałam mu o
tym
za późno, a poza tym i tak nie mógłby wziąć teraz urlopu, bo właśnie są w trakcie
procesu przyjmowania kolejnego świadka koronnego. Gdy zła zaczęłam
zarzucać mu brak spontaniczności
i pracoholizm odparł mi, że
już dawno wyrósł z wieku chłopięcych biwaków.
Odpowiedziałam mu, że niestety nie
należę do jego kategorii wiekowej, bo jestem o prawie osiem lat młodsza, ale on się
nawet za to nie rozgniewał. Wściekła,
próbowałam się na
niego dąsać całe niedzielne popołudnie
spędzając zamknięta
z książką w sypialni. To również
nic nie dało, bo on z kolei wyszedł z
Rafałem na jakiś mecz, a gdy wrócił był w świetnym humorze
z powodu wygranej drużyny,
którą obstawiał. Ponownie mnie rozsierdził
zachowując się jakby nigdy nic
streszczając
mi mecz najwyraźniej
traktując moje milczenie za
dobrą monetę, ale gdy po prysznicu wszedł do łóżka i próbował mnie objąć
nie wytrzymałam.
– Boli mnie głowa.-
Warknęłam wykorzystując wymówkę z której
dawniej
często sobie
żartowaliśmy. Łukasz chciał
mnie
jeszcze ułagodzić pieszczotami, ale gdy mu się nie udało
westchnął ciężko odwracając się do mnie plecami i
życzył
dobrej nocy. A moja złość
osiągnęła apogeum. Jak
on śmiał
traktować mnie protekcjonalnie? Zachowywać się jak gdyby nigdy nic i nawet
nie przeprosić? I jeszcze teraz rozbudzić swoim dotykiem tak,
że teraz mało co
nie wyszłam z siebie.
Oczywiście nawet przez myśl mi nie przyszło, że
przecież wystarczy
się
odwrócić i przytulić
do niego od tyłu na łyżeczkę...No dobra,
przyszło. Ale byłam przecież wściekła, prawda?
– Karolina, może w
końcu pójdziesz spać?-
Spytał sennie Łukasz.
– Jeśli przeszkadza ci światło
to przepraszam.- Odpowiedziałam mu tonem
sugerującym co innego.
– Kara...- Westchnął ciężko
podnosząc się do pozycji siedzącej na łóżku.- Długo jeszcze
zamierzasz się dąsać?
– Wcale się nie dąsam.-
Zaprzeczyłam.
– Tak
i do tego w iście dziecinny sposób. Przecież powiedziałem ci
dlaczego wyjazd jest niemożliwy. Nie mogę na kilka dni wcześniej zgłosić urlopu,
tylko z przynajmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Wiesz, że
nie pracuję przy obsłudze taśmy produkcyjnej
gdzie z łatwością ktoś mógłby mnie
zastąpić
tylko
w CBŚ.
– Ty w ogóle nie chcesz nigdzie jechać. A może to
ja ci przeszkadzam? Nie masz
ochoty jechać ze mną? Powiedz.
– Jasne, że nie
o to chodzi.
– Więc o co? Przecież my nigdy właściwie nie byliśmy na
żadnej wycieczce.- Uświadomiłam sobie.- Nawet
jako para. Nie sądzisz, że na to już najwyższy czas?
– Być może, ale
gdybyś powiedziała mi wcześniej to załatwiłbym sobie
kilka dni wolnego.
– Och,
jakby to było strasznie trudne skoro
twoim szefem jest
ojciec.
– I właśnie dlatego nie mogę tego zrobić. Jeszcze
oskarżą go o nepotyzm.
– Znowu ze
mnie kpisz ze mnie.
– Nie. No, może troszeczkę.-
Przyznał przysuwając się do mnie i wyjmując mi
książkę z dłoni. Ostrożnie odłożył ją na stolik nocny.- Przecież to nie jest powód do całodziennego milczenia.
– Dlaczego? Powód jak każdy inny.-
Powiedziałam, ale nagle poczułam się
głupio. Łukasz miał rację: moja złość była idiotyczna i
jak się okazało nieuzasadniona. Tyle,
że przecież mu tego nie powiem.
– Oj, oj. Za
co Bóg
skarał mnie taką żoną?- Roześmiał się jednocześnie przytulając twarz do mojego policzka.
Próbowałam się
odsunąć.
– Więc skoro
ci tak źle to idź już spać.
– Nie mogę.- Ponownie się
zaśmiał.- Nie potrafię
spać przy włączonym świetle.-
Westchnęłam zastanawiając
się
czy jego coś w ogóle potrafi
wyprowadzić z równowagi. Przecież na
jego miejscu niejeden facet byłby ostro wkurzony.
Mimo,
iż moja
złość już prawie odparowała, żeby być konsekwentną
zmusiłam się
do przybrania lekko urażonego tonu.
– W takim razie mi przykro. Ja
też nie mogę spać
przez bezsenność,
więc jesteśmy kwita.
Chyba
nie. Ale jeśli chcesz mogę ci
pomóc. Mam znakomite lekarstwo na twoją dolegliwość.
ale jak mogłam odmówić
tej kobiecie? Poza tym trzeba dbać
o wizerunek banku. Pomijając fakt, że
ja swój własny rachunek
posiadam w innym...
– Raczej nie. Wolę
nie zaczynać z tabletkami nasennymi.
– A kto
mówi
o tabletkach?- Spytał
rozbawiony niemal kładąc się na
mnie
by dosięgnąć włącznik lampki
i ją zgasić. Gdy mu się udało nie odsunął się ode mnie tylko delikatnie potarł nosem o
mój
nos.- I co powiesz na ten
sposób?-
Spytał
sugestywnie.
– No cóż, sądzę że chyba
nie, bo nie mam na niego ochoty
i...- Urwałam zarzucając mu ramiona na szyję. Do diabła z konsekwencją. Byłam kobietą i wolno mi zmieniać zdanie. Nie chciałam się na niego dłużej dąsać. Chciałam
go przytulić
i się z nim kochać.
W odpowiedzi na swój gest usłyszałam jego
cichy śmiech zanim nakrył
mi usta pocałunkiem.
Kolejnego dnia, jeszcze zanim mój budzić
zdążył zadzwonić poczułam coś dziwnego na swojej prawej stopie, ale jednocześnie irytująco
znajomego.
– Jeśli jeszcze
raz załaskoczesz mnie
w stopę to możesz się
pożegnać z kolacją przez najbliższy miesiąc.-
Jak
zawsze mój mąż nic sobie nie zrobił z tych
pogróżek. Tym razem tylko
się roześmiał.
– Więc wstawaj śpiochu. Spóźnisz się.- Jęknęłam naciągając sobie poduszkę na
głowę. Czułam się kompletnie
wyczerpana jakbym dopiero szykowała się do snu
a nie właśnie go zakończyła.
– Od jutra śpimy osobno.
Przez ciebie nie mogę się wyspać.- Mrugnęłam
szukając kapci i próbując je
naciągnąć na bose stopy. Potem poszłam do
łazienki by umyć zęby i przemyć
twarz. Gdy spojrzałam
w lustro momentalnie
się rozbudziłam. Jejku, czy ja
zawsze
wyglądałam aż tak okropnie każdego poranka? Odruchowo spojrzałam na Łukasza, który
właśnie kończył zapinać spodnie.
On po wyjściu z łóżka wyglądał co najwyżej lekko niechlujnie co tylko nadawało
mu atrakcyjności, a nie jak czarownica. Pomyślałam, że chyba będę musiała wstawać dwadzieścia
minut wcześniej od męża i trochę
się upiększać. Widziałam kiedyś coś takiego
w jednym filmie
i wówczas mnie to rozbawiło, ale
teraz? Nie dziwiłam się, że niektóre
dziewczyny wstydzą
się
pokazywać swoim partnerom na oczy
wczesnym rankiem.
Gdy w końcu dotarłam do pracy głupie myśli
wywietrzały mi z głowy. W związku z remontem budynku banku, który miał odbyć się już za tydzień musiałam
wraz z innymi pracownicami zostawić jak najlepszy porządek w papierach i
uporać się
z najbardziej pilnymi
sprawami. Oczywiście klienci
doskonale zdawali sobie sprawę z renowacji, bo poinformowano
ich drogą elektroniczną
a na drzwiach wejściowych wisiała
karteczka, ale jak to zwykle bywa i tak nic sobie z
tego nie robili dalej przychodząc
do oddziału chcąc załatwić jakieś
bieżące sprawy. Choć niechętnie,
ulitowałam się nad jakąś
staruszką, która musiała wykonać
przekaz bankowy a niestety samodzielnie
nie potrafiłaby zrobić
tego przez internet a nie wie gdzie jest
najbliższy bank itd. Tak więc przyjęłam ją choć
nie powinnam. Marzena
tylko kręciła na mnie głową
narzekając, że tylko nadkładam sobie pracy. Może
i była to prawda,
Po pracy musiałam udać
się
do sklepu, bo w domu praktycznie było niewiele jedzenia. Dlatego do domu przyszłam dużo
później niż zwykle zaczynając zwyczajowo przygotowywać jakąś kolację na ciepło gdy mój telefon za-wibrował. To
Łukasz informował
mnie
o tym,
że musi wrócić z pracy trochę później i abym nie czekała na niego z kolacją. Uśmiechnęłam się przypominając sobie swoje poranne
słowa o tym, że powinnyśmy spać oddzielnie. Widocznie wziął je sobie
do serca.
Tak więc mając w planach samotny wieczór
zrezygnowałam z ambitnego gotowania i po prostu przygotowałam trochę popcornu.
Potem usiadłam przed telewizorem
szukając jakiegoś horroru a gdy nic nie znalazłam włączyłam jedną
z płyt Łukasza. Historia
zdecydowanie do mnie nie
przemówiła-
hektolitry krwi i zero fabuły tak, że zniesmaczona i śpiąca postanowiłam
zgodnie ze swoim postanowieniem wcześniej
iść do łóżka. Zasnęłam gdy tylko
przyłożyłam głowę do poduszki.
Wtulona w ciepłą materię, jakiś czas później usłyszałam dziwne
szmery. Podniosłam delikatnie zaspaną głowę w stronę źródła hałasu.
– Wróciłeś?- Spytałam Łukasza zaspanym głosem. Na moment dźwięk umilkł.
– Tak. Przepraszam, że cię obudziłem.
– Nie szkodzi.-
Odparłam czekając aż wejdzie do łóżka. Gdy to zrobił od razu
przysunęłam się do
niego aby go przytulić.- Ale
jesteś zimny.-
Mrugnęłam przyciskając twarz
do jego karku. Odwrócił się wtedy chowając
mnie
w swoich ramionach.
– Tak, dziś
noc była naprawdę chłodna
i trochę zmarzłem. Przepraszam.
– Nie masz za co głuptasie. I nie odsuwaj tak tych stóp, to ci je ugrzeję.-
Zbliżyłam się do
niego jeszcze bardziej hamując odruch
wycofania
się
gdy przekonałam
się, że nogi ma jeszcze zimniejsze niż reszta ciała. Trwaliśmy w
tej pozycji kilka minut- Lepiej?
– Hm... cudownie.- Mrugnął pocierając swoją stopą o moją łydkę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Niepewnie skierowałam swoje dłonie
do jego bioder próbując unieść jego koszulkę.
– Powinieneś ją zdjąć. Szybciej się zagrzejesz.
– Nie,
tak jest dobrze.- Powstrzymał
moje
dłonie.
– Więc nie chcesz abym cię
rozgrzała?- Spytałam odrobinkę
zażenowana jego odmową.- Jesteś zanadto zmęczony?
– Nie, moja mała flirciaro.- Roześmiał się przygryzając
mój
płatek ucha.- Po prostu pobudziłaś
mnie już dostatecznie, a nie sądziłem że będziesz usposobiona
w romantyczny nastrój. Tym bardziej,
że wkroczyłem tu w środku
nocy
i cię obudziłem.
– Przy tobie zawsze wpadam w romantyczny nastrój, głuptasie.- Powiedziałam
znacząco i pocałowałam go. Pozwoliłam na
to by mnie mocno objął. Przeturlaliśmy się tak,
że teraz to ja leżałam na nim.
– Cieszę się. Choć
nie chcę byś jutro
znowu się przeze mnie nie wyspała.
– A więc to będzie twoja kara za to, że mnie obudziłeś.
– Kara? Raczej
nagroda.
– Może i tak. Więc popatrzmy na to inaczej. Żona powinna spełniać
i wyczuwać potrzeby męża.
– A więc
ty, hm...wyczuwasz moją potrzebę, tak?- Roześmiałam
się a Łukasz po chwili
do mnie dołączył.
– Oczywiście. Jestem bardzo zapobiegliwa.
– Kocham cię moja zapobiegliwa żonko. Każdy facet na ziemi chyba
mi ciebie
zazdrości. I przepraszam za dzisiejsze spóźnienie.
– Nie szkodzi, wiem że pracujesz. Gdy zdobędę trochę
doświadczenia zmienię
pracę i będę mogła więcej
zarobić. Wtedy nie będziesz
się
tak zaharowywać.
– Nie
zaharowuję się. Lubię
swoją
pracę. Tyle, że ciebie lubię jeszcze bardziej.
– Hej,
a przed chwilą twierdziłeś że mnie kochasz. Teraz
tylko lubisz?
– Nie, tylko.
Bardziej niż pracę a
to duży komplement.
– Rzeczywiście. Czuję się tak jakbyś mówił
o swojej kochance.
– Niestety z
nią nie mogą robić takich cudownych rzeczy jak
z tobą.
– Więc na tym polu
wygrywam. Tyle, że spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną.- Droczyłam się
z nim
lekko rozdrażniona, bo pragnęłam
aby
jak najwięcej przebywał
ze mną a nie w biurze.
– Już
niedługo, kochanie. Obiecuję.- Jakby na
przypieczętowanie tej obietnicy mocno mnie pocałował.-
Bo przecież za tydzień musimy udać się na tę
naszą mazurską
wycieczkę, pamiętasz?-
Zesztywniałam w
jego ramionach.
– Mówisz poważnie?
– Tak. Chyba,
że ty zrezygnowałaś.
– Jasne, że nie.
I wiesz co? Kocham cię.
– Ja ciebie
też.- Odpowiedział mi jeszcze, bo potem już nie rozmawialiśmy.
mam nadzieję że ani Karolina ani Łukasz że zdradzą siebie nawzajem ani że ich miłość nie wygaśnie...błagam nie rób tego nie psuj tak szczęśliwego małżeństwa.... :(((((((((
OdpowiedzUsuńNiestety, niczego nie mogę obiecać. :) Ale postaram się cię nie rozczarować.
Usuńaż się boje po tym co zrobiłaś i jak rozczarowałaś w miłosnym galimatiasie:((((
UsuńPo prostu staram się unikać przewidywalności. Ale mówiąc szczerze- to w poprzednim opowiadaniu sama siebie też zaskoczyłam. :)
Usuń