Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 stycznia 2015

Cienie przeszłości: Rozdział IV: Furiatka



Pamiętajcie dziewczyny aby nigdy, naprawdę nigdy i pod żadnym pozorem nie wyjeżdżać z facetem na jakiekolwiek wycieczki. Tym bardziej gdy chęć ich wyjazdu została zdecydowanie wymuszona.
Gdy tylko wróciliśmy z Łukaszem do domu, oczywiście podczas drogi powrotnej praktycznie cały czas milczałam, z trudem pohamowałam odruch ostentacyjnego trzaśnięcia drzwiami i wpadłam do swojego pokoju. Zamknęłam się w środku nawet nie pozwalając mężowi wnieść tam moich walizek. Bam napraw wściekła. Zwłaszcza przypomniawszy sobie jak bardzo cieszyłam się na ten wyjazd. A on co? Wziął ze sobą laptopa i przez większość czasu coś przy nim majstrując. A gdy próbowałam mu go odebr mi czelność powiedzieć mi, że musi pracować, bo tak naprawdę nie wziął urlopu. Jezu, napraw miałam ochotę go wtedy gdzieś kopnąć. Najlepiej między nogami.
Tak więc w czasie gdy ja spacerowałam po szlakach, on wlepiał oczy w ekran monitora. Kilka razy zadzwonił nawet do kolegów z CBŚ by podali mu dokładniejsze dane. Potem z przepraszającym uśmiechem próbował mi wyjaśnić, że właśnie są w trakcie werbowania nowego świadka, ale ja miam to gdzieś. Co mnie obchodził jakiś świadek koronny? Przecież Łukasz obiecał mi wycieczkę!
Zła, gdy tylko zorientowałam się, że tak ma wyglądać cały nasz pobyt, już po trzech dniach miałam ochotę wracać, ale ostatecznie zostaliśmy tam aż do piątku. Dopiero w sobotni poranek spakowam wszystkie nasze rzeczy i wyjechaliśmy do domu. I dotarliśmy tu kilka minut temu.
Z bezsilności położyłam się na łóżku zakrywając twarz poduszką. Czemu Łukasz się tak zachowywał? Owszem był troskliwy, zabawny i czuły, ale czasami zdumiewała mnie jego ignorancja. Przeci ożenił s na mość boską. Jego zwyczaje powinny się choć trochę zmienić, a on co? Uważał za załatwione gdy powiedział mi, że zostaje dłużej w pracy bym na niego nie czekała. Okej, takie sytuacje nie budziły by we mnie aż takiego sprzeciwu gdyby zdarzały s regularnie, ale niestety praktycznie od samego początku było to normą. Zanim s pobraliśmy też dużo pracował, ale zwykle po mojej pracy czy zajęciach na uczelni gdy jeszcze studiowałam miał dla mnie czas. Pomijając kwestię, że ja również wtedy miałam sporo zajęć: (szkoła, praca i pisanie pracy magisterskiej), więc może to dlatego nie zauważyłam jego nadmiernego pracoholizmu? Chyba, że starannie s ukrywał do czasu ostatecznego zaobrączkowania mnie, pomyślam z sarkazmem. Bo teraz czuł się pewnie. Może zbyt pewnie.
Próbowałam wrócić myślami do przeszłości. Tak, nie moam narzekać na to, że mnie nie kocha, bo okazywał mi to wielokrotnie: poranną herbatą z cytrynką którą zwykle piłam zamiast kawy której nie znosam, ciepłym uśmiechem, mym słowem czy komplementem. No i przede wszystkim często mi to powtarzał. A w nocy...no, w nocy zdecydowanie częściej. Teraz jednak zaczęłam s zastanawiać czy w ten
sposób m nie manipulował. Bo całując mnie lub niosąc do łóżka przerywał nam kłótnie. No i w ogóle ich możliwość, bo przeci mając zajęte usta to było niemożliwe. A potem, gdy leżałam wtulona w jego ramiona a on czule gładził moje dłonie lub odgarniał zbłąkane kosmyki z twarz zapominałam, że w ogóle powinnam być na niego zła. Ale teraz? Koniec z tym, postanowiłam. Muszę porozmawiać z nim poważnie żądając aby sdzał w pracy osiem a nie osiemnaście godzin (no, może trochę przesadzam). I bez żadnych wymówek: nie mam ochoty wiecznie sama targać ciężkich toreb z zakupami albo wkręcać przepalonej żarówki w łazience. Bo to on powinien to robić. Na razie jednak mus się uspokoić. Wyjęłam z torebki komórkę zastanawiając s nad wyborem numeru. Marlena? Nie, ona najprawdopodobniej mnie wyśmieje. Zresztą tak samo jak Beti... Ale Krysia, tak ona będzie doskonałą osobą. Czekając na połączenie zastanawiałam się co teraz robi Łukasz. Z kuchni nie dochodziły mnie żadne odgłosy. Czyżby pracy ciąg dalszy?
Gdy Krysia odebrała od razu zapytała mnie o wycieczkę. Byłam jej za to wdzięczna, bo skierowała rozmowę na te tory zamiast mnie. A ja zaczęłam gadać. W zasadzie mna by to nazw lamentem: narzekałam na wszystko co było zwzane z Łukaszem i co przez prawie cztery miesiące małżeństwa nagromadziło s we mnie w postaci głębokiej frustracji; a przede wszystkim z detalami opisałam jej tę feralną wycieczkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy nie zareagowała tak jak sspodziewam. To znaczy nie powiedziała, że jest jej przykro czy też że mi współczuje. Nie. Ona przyznała, że rzeczywiście Łukasz zachow się wobec mnie trochę nie fair, ale to nie jest powód bym przedstawiała go aż w tak negatywnym świetle. Gdy j szykowałam się do jakiejś ciętej odpowiedzi w stylu, że mnie zaniedbuje ona spytała:
   Głodzi cię?
   Jasne, że nie.- Zaperzyłam się. Bo było wręcz przeciwnie: niemal wmuszał we mnie jedzenie mówiąc, że uwielbia moje krągłości i jak dla niego mogłabym przytyć jeszcze z dziesięć kilko.
   A więc nie przynosi ci pieniędzy?
   Przynosi, nawet nie mus go o to prosić.
   Bije albo maltretuje?
   Żartujesz? Niech by tylko spróbował.
   Zdradza? Jest alkoholikiem lub narkomanem?
   No, teraz to już...
   Więc widzisz. Nie masz s o co martwić. A to, że pracuje trochę więcej niż inni tylko mu s chwali. Kto w tak krótkim czasie jak wy zdołałby odkupić i wyremontować mieszkanie?
   Wzięliśmy kredyt.- Przypomniałam.
   Ale nie hipotekę tak jak ja z Igorem. Wiesz przez ile lat będziemy to spłacać?- Nie odezwam się już ani słowem gdy Krystyna kontynuowała swój wywód pt. jaką jestem szcściarą. W odpowiednich momentach jej przytakiwałam, aż w końcu ostatecznie przyznałam jej rację dziękując i srozłączyłam. Tyle, że praw mówiąc nie do końca się z nią zgadzałam. Ale jak miam jej wyjaśnić, że czasami czuję ssamotna? Że chętnie spędziłabym z mężem jakiś miły wieczór a nie tak jak w ostatnim czasie tylko parę minut o poranku, bo wracał już tak późno, że wchodząc do domu rezygnował nawet z prysznica od razu kładąc s spać?
Westchnęłam ciężko nakrywając s kocem i przymykając oczy. Te momenty też lubiłam. Na początku nawet bawiło mnie to, że rozbiersię tak wolno i cicho by mnie nie zbudzić choć już się to stało. Uważał przy tym na najmniejszy więk taki jak odgłos odsuwanego suwaka od jeansów. A potem jak najdelikatniej wślizgiwał się do łóżka miarowo przysuwając do mnie swoje ciało i całując lekko w szyję czy kark. Czasami udawam, że się budziłam lub budziłam się naprawdę i wtedy kochałam się z nim w ciszy. To było cudowne uczucie gdy jeszcze nie do końca rozbudzona odczuwam jego dotyk silniej i zdecydowanie bardziej intensywnie niż gdy kochaliśmy s normalnie. Mimo wszystko częściej jednak zostawiał mnie w spokoju tak, że nawet nie rejestrowałam jego powrotów. Ale nawet wtedy budziłam s o poranku czując wtulone we mnie męskie ciało. Uśmiechałam s wówczas do siebie zastanawiając s jakim cudem zdołał s do mnie przytulić skoro w czasie snu potrafam wiercić s tak mocno, że nasza kołdra przypominała zrolowany naleśnik. To jednak nie znaczyło, że noce rekompensowały mi samotne dni, pomyślałam ziewając. Powrotna podróż samochodem napraw mnie zmęczyła. I sama nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Gdy się potem obudziłam aż zaklęłam zaskoczona. Była już prawie osiemnasta, a ja przespałam pół dnia. Słysząc dochodzące z mieszkania odgłosy szybko wstałam z łóżka i wysam z pokoju do kuchni. Akurat gdy tam wchodziłam rozbrzmiał jakiś damski śmiech. Przystanęłam na chwilę wygładzając ubranie, które najprawdopodobniej po spaniu było odrobinkę wygniecione. Zresztą, pal go sześć, zdecydowałam słysząc z kolei radosny śmiech Łukasza. Co powiedziała ta kobieta, że aż tak go rozbawa?
   Widzę, że mamy gościa zaczęłam jeszcze zanim zobaczyłam twarz elegancko ubranej brunetki w garsonce tak bardzo rzuciła mi się w oczy jej dłoń oparta na ramieniu mojego męża.  Zaraz jednak się uspokoiłam.- Patrycja?
   O jest i nasza śpiąca królewna.- Żona mojego szwagra s uśmiechnęła podchodząc do mnie i delikatnie całując w policzek. Gdy się odsunęła zauważyłam siedzącego w głębi pomieszczenia jej męża.
   Przepraszam gdybym wiedziała, że nas odwiedzicie...
   Daj spokój, po my powinniśmy przeprosić, bo wpadliśmy bez uprzedzenia. No, ale właściwie nie byliśmy jeszcze w waszym wspólnym domu, więc namówiłam Emila żeby sobie wreszcie przypomniał o bracie i jego żonie. A poza tym Łukasz powiedział nam, że właśnie wróciliście z wycieczki. Pewnie nieźle cię zmęczył co? Wyglądasz na padniętą. Pamiętam, że kiedyś byłam z nim i Emilem w górach, a on tak doginał na tych szlakach, że prawie wyzionęłam ducha.- Paplała Patrycja jak zwykle tak ekspresowym tonem, że ledwie nadążałam za jej zrozumieniem.
   Raczej nie. Tym razem nie zrobił wiele kilometrów. Chyba, że wirtualnych.- Emil spojrzał na mnie z konsternacją gdy podszedł aby również s ze mprzywitać.
   Co to znaczy?- Spytał.
   Musiałem trochę popracować.- Wyjaśnił Łukasz. Jego brat s roześmiał.
   A, to już chyba wiem czemu jest taka zła.
   Wcale nie jestem zła.- Odpowiedziałam szybko na co obaj się roześmieli. No tak, w końcu byli braćmi.
   Tylko mi nie mów, że masz z nim ten sam problem?- Spytała mnie Patrycja.- Emil wciąż tylko siedzi w tej kancelarii, a jak jest w domu to i tak przegląda jakieś akty notarialne czy tam rozwodowe. Czasami czuję się jakbym nadal była singlem.- uśmiechnęła się do mnie chwytając za dłoń i ciągnąc w stronę salonu. Znałyśmy s już dość dobrze, a choć była ode mnie starsza o osiem lat lubiłam ją. Nie łączyła nas przyjaźń taka jak chociażby z Beti czy Aśką, bo byłyśmy zdecydowanie zbyt różne. Pati, jako żona prawnika sama była związana z sądem, bo sama tam pracowała. Była pracownikiem Oddziału Gospodarczego albo coś takiego. Dlatego dobrze czuła s w poważnym środowisku prawników czy prokuratorów i obracała wraz z mężem w zdecydowanie innych kręgach.
Pod tym względem jej mąż Emil był zupełnie inny n mój Łukasz. Nie ze względów fizycznych, bo akurat powierzchowność mieli podobną to jednak choć obydwoje byli rodzonymi braćmi lubili różne rzeczy, mieli odmienne poglądy czy chociażby sposób ubierania. Można było to zauważyć nawet teraz: mój mąż mi na sobie luźne spłowiałe jeansy oraz zwykłą sportową koszulkę a Emil koszulkę polo i granatowe spodnie. Do tego na przegubie jego nadgarstka widoczny był złoty zegarek, a na palcu podobny sygnet. Widać było, że fryzurę ma ułożoną, a z całej postawy biła jakaś powaga nawet pomimo rozluźnionej postawy czy ciągłego uśmiechu.  Możecie mi wierzyć bądź nie, ale na pierwszy rzut oka było widać, że to prawnik.
A Łukasz? O nim nawet gdyby bardzo się chciało nie mna byłoby powiedzieć, że jest elegancki. Noss jednak z wrodzoną pewnością siebie, choć innego typu niż starszy brat. Do tego te jego szerokie ramiona. Nawet w tej chwili gdy oparł dłoń na swoim udzie napięły mu się bicepsy.(Nasza kuchnia łączyła s niejako z salonem, bo oddzielała je tylko ścianka działowa i drzwi, które teraz były otwarte i to dlatego z kanapy miałam świetny punkt obserwacyjny) Gdy spostrzegł, że na niego patrszybko odwróciłam wzrok. Nie chodzi o to, że nadal mnie krępował. Ale to chyba nie jest normalne, żeby po prawie półtora roku związku i czterech miescach nmżstwa nadal aż tak bardzo jarać” ssylwetką swojego partnera? Tym bardziej gdy jest s na niego złym.
   A co tam u Madzi?- Spytałam w końcu.
   O, świetnie. Do tej pory od czasu wizyty podczas świąt uważa cię za najlepszą ciocię. Choć zdaje mi się, że ona używa słowa cool”.- Rozmiam się. Magda była siedmioletnią córką Emila i Patrycji. Przeżyłam lekki szok, gdy dziewczynka tak mała i o tak słodkim głosiku mogła krzyczeć na Łukasza gdy ten w rewanżu za wylaną kawę wziął ją na ręce i trzymał wysoko nad sobą. Do tej pory nie moam uwierzyć w widok siedmiolatki recytującej zbiór złamanych przez mojego męża przepisów z których ja zapamiętałam tylko naruszenie nietykalności osobistej. Dziewczynka była naprawdę dobra. Zastanawiałam s czy sama to podłapała czy rodzice nauczyli ją tego dla zabawy.
   Już wybaczyła Łukaszowi?
   Jeszcze pytasz? Wciąż powtarza, że gdy tylko wystarczająco dorośnie wyjdzie za niego za mąż.
   No co ty? To ona nie wie, że popełniłaby bigamię, bo jej wujek jest już żonaty?- Zapytałam ze śmiechem, bo ja w jej wieku nawet nie znałam tego słowa, ale przeczuwałam że u Madzi może być inaczej.
   Jasne, że wie. I wymyśliła sobie, że wyjedzie do jakiegoś islamskiego kraju.
   Jej, jest naprawdę niezła. Powiedz, sama w sobie jest taka bystra czy to Emil szprycuje ją tym prawniczym bełkotem?
   Skąd. Sama wchodzi do jego gabinetu i siada mu na kolana czytając jakieś pozwy razem z nim. Mówię ci, szkoda że tego nie widziałaś. Ostatnio jak im przerwałam spytała go co to jest zabójstwo w efekcie, bo jakaś kobieta kłócąc się z mężem rzuciła w niego doniczką gdy wyszedł i zabiła przechodnia.
   Żartujesz?- Odezwam się, bo Pati mówiąc mi o tym śmiała s tak, że aż z policzków ciekły jej łzy.
   Nie, i właśnie dlatego to jest takie śmieszne. Na dodatek mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu i za wszystko będzie odpowiadał właściciel. Nasze prawo jest świetne, prawda?
   Bardzo.- Przyznałam nie do końca wiedząc czy s z tego cieszyć czy raczej płakać W końcu bądź co bądź zmarł człowiek.- Dobrze, że ja na razie nie mam do czynienia z żadnymi prawnikami.
    A kto wie? Jeśli znudzi ci sŁukasz to możesz wziąć rozwód.
   Sądzisz, że Emil zgodzi s mnie reprezentować?- Śmiałyśmy s już tak głośno, że aż nasi chłopcy byli zainteresowani przyczyną. Oczywiście nic im nie powiedziałyśmy.
Dzięki odwiedzinom sdziłam miły wieczór i znacznie poprawmi s humor. Mimo to, gdy za Patrycją i Emilem zamknęły się drzwi przypomniałam sobie o wycieczce z mężem. I moja niechęć wróciła. Może złość już mi przeszła, ale tym razem postanowam nie dać się udobruchać. Łukasz musi wreszcie zrozumieć, że kompromis obowiązuje obie strony.
Tak więc po sprzątnięciu brudnych naczyń po naprędce przygotowanej kolacji i blatów kuchni zamierzałam wziąć szybki prysznic i położyć sspać. Dochodziła już jedenasta, a ja choć przespałam prawie całe popołudnie nadal czułam szmęczona. Ale tak jak s spodziewam Łukasz znowu zaczął te swoje sztuczki. Tak, sztuczki bo teraz zdałam sobie sprawę jak łatwo do tej pory m manipulował. Wystarczyło czułe słówko i pocałunek a ja w mig o wszystkim zapominałam. Dlatego tym razem gdy próbował mnie przepros nie przyjęłam ich. Po kilku minutach ganiania za mną z pokoju do sypialni (bo właśnie zmieniałam nam świeżą pościel) wyraźnie się zirytował.
   Karola, czy ty trochę nie przesadzasz?- Spytał zaczynając zdejmować koszulę.
   Ja nie przesadzam? Spójrz na swoje zachowanie.
   Dobra, przyznaje nie powinienem tyle pracować.
   Zacznijmy od tego, że w ogóle nie powinieneś wtedy pracować.
   Okej, masz rację. Mesz już przestać milczeć?
   Nie, bo słowo przepraszam nie rozwiązuje wszystkiego.
   Więc mam cofnąć czas?
   Nie. Ale przepraszam zobowiązuje do podjęcia chociaż próby naprawy czy poprawy własnego zachowania. A ty przepraszasz już od jakiegoś czasu ciągle o to samo.
   A ty w kółko czepiasz s szczegółów. Ludzie niestety muszą pracować.
   Tak, ale nie tylko. Oprócz tego mają innego obowiązki i przywileje.
   Jejku, mówiłem ci że to tylko na jakiś czas.
   A ja ci mówiłam, że mnie to nie obchodzi.
   Może powinienem rzucić pracę, co? Wtedy byłabyś szczęśliwa?- Chyba napraws rozgniewał, bo niemal popssuwak od jeansów tak gwałtownym ruchem próbował je ściągnąć.
   Ale i tak byś tego nie zrobił, prawda?
   Jasne, że nie. W końcu musimy s z czegoś utrzymywać. Niestety nie mamy magicznej różdżki, która zapłaci nasze rachunki czy saci kredyt.
   Ale nie musisz pracować kilkanaście godzin na dobę. I wślizgiws do domu nocą jak złodziej.
   Proszę cię, wróciłem po północy tylko kilka razy...
   O te kilka za dużo...
   ...tylko dlatego, że policjanci s spóźnili. Miałem sobie iść do domu i zostawświadka koronnego, który jechał tu aż z Gliwic, tak?
   I pewnie jechał przez kilka dni, co?
   Wyobrsobie, że tak. Bo ktoś dał cynk i napadli na konwój policyjny.
   Och, ty zawsze masz jakieś wytłumaczenie.- Wściekła, że wzbudził we mnie poczucie winy po raz ostatni walnęłam całą dłonią w poduszkę, by ostatecznie ją poprawić. Gdy skończyłam podesam do szafy i wyjęłam z niej płaszcz. Choć jeszcze kilka minut temu przysięgłabym, że zasnę kładąc tylko głowę do poduszki teraz byłam tak maksymalnie rozsierdzona, że niemal czułam jak para tryska mi uszami.
   Hej, gdzie idziesz?
   Wychodzę.
   O tej porze? Gdzie?
   Po prostu wychodzę.- Wzruszyłam ramionami ubierając się.
   To bardzo dojrzała zagrywka.- Zakpił.
   To nie jest żadna zagrywka. Daj mi kluczyki do auta.
   Nigdzie nie pojedziesz.
   Okej, pojadę komunikacją miejską.
   Karolina, daj już spokój.
   Na razie.- Odparłam wychodząc z mieszkania. Łukasz w pierwszej chwili wyszedł za m na dwór, ale potem zdając sobie sprawę z tego, że jest w samych slipkach wrócił do środka. Przed wyjściem na ulicę zawahałam się zastanawiając s gdzie mam iść.
Szybko odrzuciłam możliwość spaceru, bo nie miałam najlepszych wspomnień jeśli chodzi o nocne podróże”. Właśnie podczas jednej z nich poznałam Jacka gdy zaatakow mnie jakiś dresiarz. Postanowam więc pójść do Beti: jej mieszkanie znajdowało s najbliżej, a poza tym to jej poczucie humoru i pocieszenie było mi potrzebne. Akurat gdy na to wpadłam mój mąż ponownie wynurzył s z domu tym razem w ubraniu. Skierowałam s więc w stronę odpowiedniego przystanku i już po kilku minutach byłam w autobusie. Miam szcście, że gdy tylko zdążyłam tam dobiec on akurat odjeżdżał, bo Łukasz nie zdążył do niego wsiąść. Widok jego wściekłej miny trochę poprawmi nastrój.
Miałam klucze, bo jeszcze przed moim ślubem wynajmowałyśmy to mieszkanko we trzy: ja, ona i Krysia, która teraz z kolei zamieszkała z chłopakiem. Dlatego nawet nie dzwoniłam w domofon tylko do razu wesam na piętro. Dopiero przed drzwiami wejściowymi zapukałam. Jakby nie było to teraz jej dom, więc wparowanie przed północą nie było najodpowiedniejszą rzeczą. Wcisnąwszy mały guziczek stałam na wycieraczce przygryzając nerwowo wargi. Po kilku sekundach zaczęłam s obawiać, że mojej przyjaciółki nie ma w domu. J miam zrezygnować, gdy w końcu usłyszam ze środka jakiś więk. A po chwili ukazała mi się zaspana głowa Beaty. Była rozczochrana, w samych majtkach i biustonoszu zsuniętym z ramienia jak zdążyłam zauważyć zanim nakryła s szczelniej kocem. Na mój widok szerzej otworzyła oczy.
   Karola? Co tu robisz?
   Hej.- Przywitałam s z bladym uśmiechem.- Mogę wejść?
   Teraz?
   Nie, jutro o piętnastej. Jasne, że teraz.
   Eee...no tak jasne. Tyle, że...co s stało?- W czasie gdy ona się jąkała ja zdjęłam wierzchnie odzienie.
   Pokłóciłam się z Łukaszem. Mam już dość tego osła.- Beti coś wymamrotała co brzmiało podejrzanie jak: musiałaś akurat dzisiaj? Ale gdy poprosam ją o powtórzenie zaprzeczyła, że cokolwiek mówiła.
   Okeeej.- Przedłużyła środkową sylabę.- Poczekasz na mnie w kuchni? Na pójdę na momencik do sypialni i coś na siebie zarzucę.
   Jasne.- Odparłam siadając na krześle. Zaczęłam bębnić paznokciem w stół tępo wpatrując się najpierw w swoją rękę, a potem wieszak na kurtki, który miałam praktycznie przed sobą widoczny z korytarza. Początkowo nic nie zajarzyłam, ale w końcu do mnie dotarło. Wisiała na nim granatowa kurtka. I zdecydowanie nie była damska.
   O cholera.- Wymamrotałam wstając z miejsca i idąc w kierunku pokoju który dawniej zajmowała.- Beti, Beti powiedz, że w tej chwili jesteś sama.- Przez kilkanaście sekund panowała grobowa cisza, ale w końcu usłyszałam:
   Niestety nie.- Jęknęłam.
   Sory, naprawdę nie chciałam. Jsobie idę. Przepraszam jeśli coś przerwałam...- Dokładnie w tym momencie otworzyły s drzwi, a moja przyjaciółka wystawiając samą rękę wciągnęła mnie do środka. Spojrzałam na nią a potem przeniosłam wzrok na faceta siedzącego w rogu łóżka.
   Hej.- Przywitał s z lekko zakłopotanym uśmiechem.
   Hej.- Odruchowo zrobiłam to samo i zaczęłam s mu przyglądać. Nie był klasycznie przystojny, więc odrobinkę zdziwił mnie typ Beti (bo zawsze gustowała w typowych adonisach) aczkolwiek nie mogłam nie przyznać, że miał w sobie urok. Poza tym, choć może i jego twarz nie była wybitnie piękna to za to ciało... Był wysoki, szeroki w ramionach (choć nie taki jak mój Łukasz, ale mało facetów mogłoby s z nim równać) i wąski w pasie. Na brzuchu rysował mu się elegancki sześciopak, co mogłam dostrzec, bo nie miał na sobie koszulki. Zresztą spodni też nie. Dobrze, że chociaż nie zapomniał o bieliźnie.
   Yhm.- Chrząknęła Beata, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że się na niego gapię. Spojrzałam mu w oczy, a gdy w jego ujrzałam iskierki rozbawienia czułam jak palę buraka. Również chrząknęłam.
   No więc...Karolina, przyjaciółka Beti. Wtedy w parku chyba nie zdążyliśmy tego zrobić.- Przedstawam się wyciągając do niego dłoń. Robiąc przy tym kilka kroków w przód o mały włos nie potknęłabym s o kupkę ubrań leżących na podłodze.
   Ach, no tak. To ty byłaś wtedy jedną z tych dziewczyn? Miło mi. Krzysiek.
   Krzysiek.- Powtórzyłam jak głupia czując jak moje gałki oczne niemal wychodzą z oczodołów. Jasne, to był studencik z parku, ale wciąż nie moam uwierzyć, że niemal nagi rozmawia ze m w pokoju Beti! A ta szelma przez cały czas wmawiała nam, że nie ma zamiaru kontynuować znajomości z tym dzieciakiem. Jak mogłam go nie poznać? Wydał mi się znajomy, ale wówczas był ubrany hm, nieco bardziej konserwatywnie.
   Może jednak wyjdziemy na zewnątrz, co?- Beata spojrzała na mnie charakterystycznym wzrokiem mówiącym: nie waż się odmówić”, więc nie mając innego wyjścia wysam. Rzuciłam jeszcze do Krzyśka, że miło mi było go poznać i wysam. Gdy dotarłyśmy już do kuchni nie moam s już dłużej powstrzymać Wybuchłam śmiechem.- No proszę, śmiej s ze mnie.- Powiedziała Beti.
   Przepraszam kochana.- Objęłam ją delikatnie.- Ale wciąż mam przed oczami twoją minę gdy mówisz mi w cukierni, że nie masz zamiaru matkować gówniarzowi. On w ogóle wie, że go tak nazywasz?
   Jasne, że nie. Chyba, że zamierzasz mu powiedzieć.
   No co ty? Oczywiście, że nie.- Cmoknęłam ją w policzek.- Czemu to ukrywałaś?
   A jak myślisz?- Spytała retorycznie. Potem z ciężkim westchnieniem opadła na krzesło.- Właściwie to sama nie wiem. To znaczy wiesz, jest fajnie i w ogóle, ale to raczej nic poważnego. Transakcja dla wspólnych korzyści.
   Och.- Jęknęłam rozczarowana.- A już myślałam, że to twój wywróżony ten jedyny.
   Ha, ha, ha.- Beti sparodiowała śmiech.
   Mówię serio. Niezłe ciasteczko.
   Ciasteczko? Raczej kaszka dla niemowląt.
   Przestań już. W końcu jest młodszy tylko o parę lat. W dzisiejszych czasach to nic takiego.
   Karola, ja się go nie wstydzę. To napraw nic poważnego i tyle. Czysta rozrywka i przyjemność.- Na jej twarzy wykwitł uśmiech jakby na wspomnienie... no wiadomo czego.
   A więc nie tylko dobrze s całuje?
   Nie tylko, nie tylko, zapewniam cię.
Pogadałyśmy jeszcze kilka minut zanim zjaw się ubrany już Krzysiek żegnając s z nami. Gdy zostałyśmy same jeszcze raz przeprosam Beti, ale ta machnęła tylko ręką. Potem spytała o przyczynę mojego przyjścia. Wyjaśniłam jej więc wszystko pytając o to czy mogę u niej zanocować. Ta jednak pokręciła tylko głową.
   O nie kochaniutka. Twoja komórka nieustanie s świeci, więc pewnie Łukaszek odchodzi od zmysłów. Jeśli nie wrócisz do domu to rankiem zatrzyma mnie CBŚ.
   Bardzo śmieszne.
   Nie żartuję. Wracaj już do domu...albo nie zadzwonię po twojego mężusia. Jest już późno.
   Nie mogę. Jeśli wrócę on znowu wygra.
   Nie, już pokazałaś mu jak to jest. Gwarantuje ci, że gdy tu przyjedzie będzie wyglądał jak zbity pies.
Tak jak przewidywała Beata Łukasz po jej telefonie zjaws pod klatką już po kilkunastu minutach. Wcale nie wyglądał jednak jak zbity pies. Raczej jak wściekły rottweiler. Podziękow mojej przyjaciółce za to, że powiedziała mu gdzie jestem i prawie wywlekł mnie z jej mieszkania trzymając za nadgarstek jakby bał się, że mu ucieknę. Jakbym miała gdzie.
Sądziłam, że zacznie s ze m kłócić już w samochodzie, ale nie- poczekał do powrotu do domu. Dopiero wtedy wybuchnął:
   Czyś ty oszalała? Co to miało znaczyć?
   Co konkretnie masz na myśli?- Spytałam odwieszając płaszcz na miejsce.
   Dobrze wiesz co.
   Nie, nie wiem.
   Uważasz to za zabawne? Zachowywanie się jak mała dziewczynka i uciekanie w środku nocy bez słowa?
   Nie.
   Więc czemu to zrobiłaś? Wiesz co może sstać w nocy? Ile różnych czarnych typów kręci się po ulicach? Nie wspominając już o tym, że wybiegłaś z domu bez powodu.
   Rzeczywiście.- Żachnęłam s oburzona jego ignorancją.
   A jaki niby miałaś powód?
   Masz rację: żadnego. Ale może zobaczysz jak to jest.
   Słucham?
   Ty nie mówisz mi gdzie właściwie jesteś ani kiedy wrócisz.
   Przeci jestem w pracy a nie na piwie z kolegami.
   Ale nawet ciężko ci jest napisać jakąś wiadomość, co?
   Przeci mówię ci, że wrócę później.
   No tak: to rzeczywiście bardzo konkretne.- Odparłam mu z sarkazmem.
   Naprawdę cię już nie rozumiem. J od jakiegoś czasu w kółko tylko chodzisz wściekła jakbyś chciała się ze m pokłócić. A przy moim bracie i Patrycji udawałaś idealną żonę.
   Wcale nie udawam. Co, miam powiedzieć jaki jesteś w rzeczywistości?
   A jaki niby jestem?
   Och.- Ze złości miałam ochotę zgrzytać zębami. Ale wesam tylko do łazienki z zamiarem umycia zębów. Odkręciłam pastę do zębów nakładając część na szczoteczkę.- aśnie taki. Irytujący.- Warknęłam głośniej, by usłyszał. Energicznie odkręciłam kran z ciepłą wodą i...zapiszczałam. Cholera, jak mogłam zapomnieć o zepsutym kranie?!- Łukasz zjaw się w łazience chwilę później.
   Co s stało?- Spytał omiatając wzrokiem moją zalaną bluzkę.
   A nie widać? Znowu coś jest nie tak z kranem i znowu będę musiała naprawić go sama, bo mojego wiecznie zapracowanego męża nie będzie w domu.
   Kran się zepsuł? Kiedy?
   Wczoraj. Ale oczywiście ty niczego nie zauwyłeś, prawda?
   Nie, bo zwykle korzystam z zimnej wody. Pomaga hartować.- Prychnęłam zła.
   No tak, mogłam sspodziewać, ze dla ciebie to nie problem.
   A dla ciebie to jest problem? To tylko zwykły kran, prosta usterka na miłość boską!
   Więc czemu jej nie naprawisz?! Mam już dość robienia wszystkiego sama: targania ciężkich toreb z zakupami tłocząc s komunikacją miejską, wkręcania spalonej żarówki, prania twoich brudnych gaci bez jakiegokolwiek podziękowania.- Wyliczałam jednocześnie odchylając kolejne palce dłoni patrząc wściekle na męża.
   Zakupy możemy robić w niedzielę gdy akurat jestem w domu- zaśmiałam się w momencie gdy to mówił.- moje brudne gacie jak się wyraziłaś pierze pralka, a ja mógłbym się zająć zmianą spalonej żarówki gdybyś była łaskawa mi to powiedzieć! I nie rób z siebie jakiejś niewolnicy. Nie jestem Bogiem ani nie czytam w myślach, więc nie wiem o wszystkich rzeczach, które trzeba wykonać w tym domu, ale to nie znaczy że ich nie wykonam.
   Ale tu mieszkasz, do cholery. Przecież powinieneś widzieć, że w łazience przecieka czy nie ma światła. Też korzystasz z tych pomieszczeń.
   Okej, przyznaję s do błędu. Następnym razem powiedz mi co mam zrobić a zrob to.- Wyciągnął przed siebie ręce w geście kapitulacji. Wywróciłam oczami wymijając go i idąc do komody po czysty ręcznik aby s wytrzeć.- Co ci znowu nie pasuje?
   Właśnie to.- Odwróciłam s do niego wściekle wycierając ręcznikiem klatkę piersiową. Może i nie wyglądałam w tej pozycji zbyt dystyngowanie zwłaszcza jak na kłótnię, ale co tam.- Bo ja nie chcę ci nic mówić. A tym bardziej o tak oczywistych rzeczach. Ty sam jako mąż powinieneś widzieć pewne sprawy. Tak jak nie mus ci przypominać o oddychaniu czy codziennej zmianie bielizny.
   A więc przepraszam moja doskonała żono. Od dzisiaj będę prowadził gruntowną inspekcję całego domu po powrocie z pracy tak aby w razie co usunąć każdą usterkę nawet zanim ty ją zauwysz.- Odparł mi sarkastycznie.
   Teraz to ty robisz z siebie biednego męża bez powodu narażonego na atak niezrównoważonej żony.
   Ty to powiedziałaś- Wymamrotał pod nosem, ale ja i tak to usłyszałam.
   Słucham?!- Krzyknęłam a on westchnął tylko na moment przymykając oczy.
   Tak. Bo gdybyś przestała na mnie wrzeszczeć i spojrzała na to wszystko z odpowiedniej perspektywy zauważyłabyś jakie twoje zarzuty są rozdmuchane. Przeci wystarczyło mi tylko powiedzieć, ale nie najlepiej udaw obrażoną czekając facet sam się wszystkiego domyśli. Zawsze podziwiałem logikę kobiet.
   Według ciebie robię z igły widły?
   A nie? Przeci wszystko zaczęło się od tego wyjazdu: byłaś szczęśliwa i wszystko grało dopóki nie obraziłaś się, że nie spędzam z tobą na niej każdej minuty. A teraz odwracasz kota ogonem wywlekając wiele innych nieistotnych spraw byleby tylko odkuć s za tamto.
   Jestśmieszny!
   A zaprzeczysz, że zaplanowałaś tę cholerną wycieczkę tydzień temu, a gdy się nie zgodziłem nie odzywaś s do mnie przez cały dzień? A potem, gdy w końcu to zrobiłem też ci się to nie spodobało i skróciłaś powrót tylko po to by w środku nocy wybiec do przyjaciółki. To jest według ciebie normalne?
   Kretyn z ciebie!
   A z ciebie w ostatnim tygodniu wychodzi furiatka! Masz okres czy co?!
   Ty...- Nie byłam w stanie wydus z siebie głosu gdy zakpił ze mnie w ten sposób. Nie cierpiałam facetów, którzy zły humor kobiety kwitowali wymownym uśmiechem mrugając do siebie, że na pewno ma zespół napięcia przedmiesiączkowego. Uważałam takie komentarze za niesmaczne, chamskie i tanie. A facetów którzy s nimi posługiwali za jeszcze gorszych. J miałam to powiedzieć mojemu mężowi gdy w ostatniej chwili coś do mnie dotarło. I powiedziałam tylko jedno słowo: „nie” zanim go nie popchnęłam i popędziłam do łazienki. Drzwi zamknęłam tak gwałtownie, że huknęły z trzaskiem.
   Karolina!- Słysząc kroki Łukasza pospiesznie zablokowałam zamek.
Otworzyłam dolną szufladę szukając w niej znajomego kalendarza. Drżącymi rękoma zaczęłam go otwierać w poszukiwaniu właściwiej strony, choć przecież już i tak znałam prawdę.
   Nie, nie, nie.- Szeptałam do siebie cicho z jękiem niezgrabnie klapiąc na podłodze. Bo mijał już drugi miesiąc a ja nadal nie miam miesczki. Nie było żadnych wątpliwości: byłam w ciąży.

3 komentarze:

  1. świetne jest to opowiadanie.. :D z wielką niecierpliwością czekam na kolejną część. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Liebster Blog Award :)
    Pytania znajdziesz pod tym adresem: http://wojnabogow.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award-d.html
    Pozdrawiam Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne nie mogę się doczekać co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń