Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 13 stycznia 2015

Cienie przeszłości: Rozdział III: Fochy i irytacja



W ciągu następnego dnia postanowam zapomnieć o słowach wypowiedzianych przez wróżkę. Im więcej czasu mijało od tego spotkania tym bardziej byłam spokojna. Teraz nawet mogłam sśmiać ze swojego strachu. Kto wierzyłby w takie rzeczy? Chyba tylko rozchwiana emocjonalnie kobieta taka jak ja. W poniedziałek po pracy, kompletnie niewyspana z powodu Łukasza (który miał czelność śmi się z moich podkrążonych oczu choć sam był ich przyczyną) ledwo udało mi się dowlec do banku, a potem jako tako skupić na pracy. Marzena również wyciągnęła swój wniosek, że najwyraźniej nieźle musiałam zabalować z przyjaciółkami. Przytaknęłam, bo czułam się głupio na myśl o tym, że najpierw cudownie odprężona po tym jak Łukasz się ze mną kochał wciąż napawam się jego bliskością nie chcąc zasnąć. Dla mnie to było cudowne uczucie do którego jeszcze nie przywyam. A i mój mąż budził s kilkakrotnie w nocy przykrywając mnie ściągniętą kołdrą czy całując w czubek głowy. To było takie słodkie, że ja też nie mogłam się powstrzym od gładzenia jego ramion i jeszcze mocniejszego wtulenia w klatkę piersiową. Czy to dziwne, że znowu podczas jednej z takich sytuacji zaczęliśmy się pieścić i kochać? Przecież byliśmy kobietą i mężczyzną leżącymi w tym samym łóżku. Noc nie mogła służyć nam tylko spaniu, bo nie byliśmy po prostu w stanie się powstrzymać. I choć w ciągu dnia niemal rumieniłam się na samą myśl o częstotliwości i ilości naszych zbliżeń (bo choć nie byłam zbytnio pruderyjna to jednak codzienna kilkakrotna dawka seksu wydawała mi s za duża) to w nocy schemat wciąż s powtarzał. Jsama nie wiem co było tego przyczyną: ciemna noc pod którą nie musiam skrywać swojej niepewności i zażenowania, a może Łukasz który zachęcał mnie do badania jego ciała choć przeci znałam go tak dobrze od niemal roku wcześniej. A może była nią miłość? Tak czy inaczej zwierzając smężowi następnego wieczoru ze swoich myśli postanowam iść za jego radą (którą nawiasem mówiąc wygłosił wybuchając śmiechem). A mianowicie nie myśleć tylko czuć. I czułam...Och, bardzo czułam...
Że z każdym dniem kocham go coraz bardziej. Naprawdę. Żałowałam tylko, że mus pracow przez pół dnia w banku, a on w swoim biurze CBŚ. Najchętniej spędzałabym z nim cały ten czas na rozmowie, przytulaniu się i innych przyjemnych rzeczach. Ale niestety, tak wyglądało małżeńskie życie.
Podczas sobotniej wizyty u mamy i Bartosza, opowiedziałam jej o tym wszystkim. (tzn. o swojej tęsknocie za mężem gdy wracając z pracy z utęsknieniem oczekiwałam na jego powrót, nie o swoim nadmiernym seksualnym apetycie) T się ze mnie śmiała tak jak Łukasz, ale dodała przy tym że jeszcze trochę i będę dziękowBogu za to, że mam odrobinkę spokoju i czasu dla siebie. Jakoś trudno było mi to sobie wyobrazić, ale nie powiedziałam tego na głos. Może i po jakimś czasie przyzwyczają się do stałej obecności Kowalskiego w moim życiu, ale na pewno mi s to nie znudzi. Co to, to nie.
W niedzielę, za namową Łukasza wybraliśmy s do jego rodziców. Nie byłam z tego specjalnie zadowolona. To nie tak, że nie lubiłam swoich teściów, wręcz przeciwnie.
Ale zdecydowanie wolałabym abyśmy spędzili ten dzień razem, tylko we dwoje. Ojca Łukasza poznałam jeszcze gdy prowadził sprawę zaginięcia Tomka Kownackiego i bardzo polubiłam. Można powiedzieć, że w tamtym okresie wolałam go bardziej od własnego męża, bo ten zazdrosny o Jacka nie był dla mnie zbyt my. Może to dlatego nasza znajomość zaczęła się tak niefortunnie. Bo wówczas, czyli prawie 4 lata temu byłam związana z Tomkiem Kownackim, który okazał s nie być tym za kogo s podawał. Gdy pojawiły s kłopoty z policją uciekł, ale ja mimo to nadal mu ufam. Oszukiwałam nawet Łukasza grając przed nim zranioną dziewczy po to by uzyskać interesujące mnie informacje. Do tej pory na wspomnienie tych chwil czułam niesmak. Miałam szczęście, że miłość mojego obecnego w tej chwili męża była tak silna, że pomimo tak dużej próby przetrwała. Panią Kowals natomiast poznałam zaraz po tym jak zostaliśmy z Łukaszem oficjalną parą. Była miłą, troskliwą kobietą po sześćdziesiątce (choć wyglądała zdecydowanie młodziej) z pobłażaniem traktująca swojego wiecznie zapracowanego męża i młodszego syna. Csto żartowała, że cieszy s iż chociaż jej starszy syn Emil wyrwał sspod tej policyjnej otoczki i pracuje jako prawnik.
Dzisiaj, gdy na zewnątrz panowała ładna pogoda siedzieliśmy na werandzie. Po kilkunastominutowej rozmowie pani Mariola zapowiedziała, że musi przygotować coś do jedzenia, a ja zaproponowałam że jej pomogę. Tak więc obie poszłyśmy do kuchni zostawiając naszych mężczyzn samych. Tam teściowa wyumaczyła mi jak mam kroić warzywa na sałatkę podczas gdy sama wzięła się za  przygotowywanie sosu do piekącego s już mięsa.
   Jak widzę dobrze układa ci s z Łukaszem, co?- Słysząc to pytanie machinalnie uśmiechnęłam s nie przestając siekmarchewki w kostkę.
   Tak, jest cudownie. Bycie nowożeńcami bardzo nam odpowiada.
   Cieszę się. Mój mąż obawiał się, że możesz być trochę zirytowana na jego nieunormowany czas pracy. Podobno pracują teraz nad jakąś sprawą, a wiesz mi z doświadczenia, że gdy tak jest to zapominają o całym bożym świecie. Mój Gardo czasami nawet nie wracał do domu.- Rozmiała s posługując się ksywką, krą nazywany był jej mąż przez agentów CBŚ.
   Nie powiem, że to mi s podoba. Ale rozumiem. Zwłaszcza teraz: niedawno wzięliśmy spory kredyt, no i w domu też co i rusz wyskakują nowe wydatki. A ja za bardzo nie mogę pomóc, bo nie zarabiam zbyt wiele.
   Och, z pewnością nie musisz tego robić. Ani czuć się w jakikolwiek sposób winna.- Roześmiała się jakby przypomniała sobie coś śmiesznego- Łukasz narzeka na to jaka jestprzedsiębiorcza i samodzielna.
   Tak, wiem że najchętniej widziałby mnie w garach w kuchni, ale niestety czasy szmieniły. Poza tym co niby miałabym robić w tym czasie gdy go nie ma? Cały dzień siedzieć zamknięta w czterech ścianach?
   Pewnie odpoczywać. A gdzie w ogóle pracujesz? Jakoś nie miałam okazji wcześniej cię o to spytać.
   W banku, w jednym z miejscowych oddziałów. Do pracy mam właściwie całkiem blisko, dziesięć minut jazdy metrem i kilka piechotą.- Odparłam wdając s w pogawędkę na temat mojej pracy. Potem rozmowa zeszła na banki ogólnie, a następnie o ostatnich zamieszkach na Wschodzie. W ten sposób miło i szybko przyrządziłyśmy obiad umilając sobie czas.
Po tej wizycie czułam s dużo lepiej. Przede wszystkim dlatego, że moja teściowa okazała s naprawmnie lubić i choć udzielała mi wielu porad, to jednak były one pomocne i wypowiedziane w sposób bardzo niewymuszony a nie nachalny. Na dodatek widziałam jaką satysfakcję sprawiło to mojemu mężowi. Nasza komitywa też go ucieszyła chyba że po prostu uśmiechał się w drodze powrotnej z powodu miło spędzonego popołudnia.
   Wiesz, dziś myślałam trochę nad przesością.- Zaczęłam gdy po wjeździe do garażu szliśmy w stronę domu. Wyjęłam z torebki klucze.
   Tak?- Spytał z zainteresowaniem jednocześnie zabierając tor z ciastem, które dostaliśmy od jego rodziców.
   Aha. Nie traktowałam cię na początku najlepiej. To znaczy, gdy cię poznałam.
Teraz jest mi trochę głupio.- Zauważyłam jak s uśmiechnął. Gdy udało mi się odtworzyć drzwi otoczył moje plecy i weszliśmy do środka.
   Hm, z tego co sobie przypominam to chyba nie próbowałaś mnie otruć arszenikiem ani zamordować w inny sposób.- Odpowiedział mi żartobliwie dopiero po zdjęciu wierzchnich ubrań gdy znaleźliśmy się w kuchni. Machinalnie wstawam wodę na herbatę.
   Mówię poważnie.- Podkreśliłam zajmując wolne krzesełko obok niego.
   Ja też.- Mrugnął do mnie okiem.
   Nie, ty sobie ze mnie żartujesz. A ja chciałam tylko powiedzieć, że naprawmi przykro. Zastanawiałam się nawet jak moeś mnie polubić skoro byłam taka wredna. Bam okropnie zaślepiona.
   Uwierz mi, że dość łatwo.- Uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał gdy dodał.-I nie byłaś zaślepiona. Byłaś tylko zakochana w przestępcy.- Po raz pierwszy sam pośrednio nawiązał do tematu Jacka, co trochę mnie zaskoczyło, ale jednocześnie ucieszyło. Może ta głupia zazdrość o byłego chłopaka już mu minęła? Jasne, chyba żaden facet nie darzy mością dawnych partnerów swoich aktualnych kobiet, i vice versa zresztą, ale Łukasz był w tej kwestii nadmiernie drażliwy. Dlatego zazwyczaj starałam s unikać tematu Tomka, a jeśli już wypłynął (tak jak teraz) to łagodzić sr. Ale teraz tego nie zrobiłam.
   Byłym przestępcy.- Sprostowałam. Łukasz słysząc to zmarszczył brwi.
   Ale przestępcy.- Powtórzył bardziej stanowczym tonem tak jakby to było niezmiernie ważne. A w tej chwili przecież nie było.
   O ile wiem Jacek w tamtym czasie był już po tej dobrej stronie mocy, więc to małe słówko jest ważne.
   Bronisz go?- Usłyszałam pytanie męża.
   Nie, ale...
   Bronisz.- Nie dał mi dokończyć. A choć jego głos brzmiał spokojnie, ta nuta
nieustępliwości była mi już dobrze znana. Westchnęłam. A jednak wcale mu nie przeszło.
   Łukasz, proszę. O co my się w ogóle kłócimy?
   Nie wiedziałem, że w ogóle się o coś kłócimy.- Odpowiedział mi, choć cała jego postawa i ton wyrażały co innego. Czasami potrafił być uparty jak osioł. I wiedziałam, że nie ustąpi drążąc temat. Wstałam z krzesła gdy woda się zagotowała przygotowując nam herbatę i tak jak sspodziewam on kontynuował: - No, ale jeśli tak ważne jest dla ciebie to, że jednak jest uczciwy i porządny to nie ma sprawy.
   To nie ma teraz dla mnie żadnego znaczenia. Przecież wiesz, że nie utrzymujemy ze sobą kontaktu od wielu miesięcy.
   Więc skąd wiedział kiedy i gdzie dokładnie ma odbyć s nasz ślub by móc przekazać ci list na naszym ślubie?- Spodziewam się, że ten temat prędzej czy później wypłynie i zaczęłam nawet trochę żałować, że go nie przemilczałam. Teraz jednak było na to za późno.
   Nie wiem, sama się nad tym zastanawiałam.
   Widocznie nadal cię kocha i nie może przestać o tobie zapomnieć.- Zawyrokował.
   Ale ja go nie, więc już przestań o nim gadać.
   To ty zaczęłaś.- Odparł jak mały chłopiec oznajmiający: to nie ja.
   Och, bo zasugerowałeś jakbym była głupią idiotką zakochaną w ładnej buźce kryminalisty. A wcale tak nie było. Jacek był kimś więcej niż przystojnym facetem: może wobec innych zachowywał s nieodpowiednio i popełnił parę błędów, ale dla mnie zawsze był dobry.
   A więc nadal go kochasz?
   Mówiłam przeci w czasie przeszłym.- Odpowiedziałam z pew dozą irytacji w głosie. Jednak gdy zapadła między nami cisza cała ta sytuacja zaczęła mnie nagle bawić.- Bo teraz kocham pewnego wkurzającego faceta, który w kółko pyta mnie o to czy nie kocham swojego byłego. I na którego chyba zaraz s rzucę jeśli nie przestanie.- Zauwyłam, że kąciki ust Łukasza zaczęły drgać, ale starał się dalej utrzymać odpowiednio naburmuszony wyraz twarzy. Dla efektu nawet próbował upić łyk ze swojego kubka, ale była za gorąca, bo tylko sskrzywił. Roześmiałam się.- Wiesz, to chyba nasza pierwsza sprzeczka małżeńska.- No, teraz już nie zdołał s opanować i odwzajemns mi uśmiechem.
   Chyba tak. Przepraszam. Czasami naprawdę potrafię pleść głupoty. To wszystko było tak dawno, a ja to rozdrapuję. Głupio mi teraz.
   Wybaczam ci tylko dlatego, że po pierwsze to ja podjęłam ten temat, po drugie bo chciałam cię przepros za to jak zachowywałam się na początku naszej znajomości, a po trzecie mam tak samo gdy przypomsobie o tej całej Iwonce z którą sspotykałeś w przeszłości a która obecnie mieszka dwa domy od nas. A gdy pomyś sobie, że takich Iwonek było więcej to...- Nie dokończyłam wymownie.- Więc jeśli ktoś ma tu powód do zazdrości to tylko ja.
   Daj spokój, ty też nie masz.
   Na pewno? Podejrzanie często spacerowała obok naszego wjazdu. I pytała nawet o ciebie.
   Naprawdę? Miło wiedzieć, że pomimo zmiany stanu cywilnego nadal jakaś kobieta s mną interesuje.
   Ale ty jako kochający mąż nie zauwasz innych kobiet.- Oznajmam, nie zapytałam po czym uśmiechnęłam s do niego słodko.
   Może i zauwam, ale dla mnie liczysz się tylko ty.
   Tak jak ty dla mnie.- Zbliżyliśmy s do siebie, a potem przytuliliśmy.
Naprawszkoda było tracić czasu na głupoty. A tym bardziej bezsensowne spory.- Co ty na to żebyśmy się dzisiaj wcześniej położyli?- Choć dochodziło dopiero wpół do ósmej to jednak w końcówce czerwca gdy dni były bardzo długie to była to skandalicznie wczesna pora.
   A nie boli cię głowa?- Znów nawiązał do naszego żartu.
   Hm...- Udałam, że s zastanawiam.- Chyba nie.
   Na pewno?- Spytał przyciągając mnie bliżej do siebie.
   Na pewno.
   Jesteś całkowicie przekonana? Jakoś blado wyglądasz.
   Zaraz ty tak będziesz wyglądać jeśli nie zabierzesz mnie do łóżka.
   A co jeśli zacznie cię boleć w trakcie?- Szturchnęłam go w ramię, ale zręcznie się uchylił. A potem rozmiał. Wiedziałam, że w ten sposób chce się odkuć za rozmowę o Tomku.
   Och, zamknij s już Kowalski.- Powiedziałam po czym przyciągnęłam jego głowę bliżej siebie i stając na palcach pocałowałam.
Kolejne dni powoli kształtowały nas małżeńs rutynę. Na przykład oboje najczęściej po pracy zaszywaliśmy się w salonie by oglądać jakiś film albo po prostu rozmawiać a rano on zawsze budził mnie łaskotkami w stopy (których cholernie nie cierpiałam) po to by, jak wyjaśniał, mnie dobudzić. Owszem, byłam strasznym śpiochem, ale z pewnością sama zwlekłabym s z łóżka do pracy. Może kilka minut później, bez lekkiego makijażu i śniadania, ale zawsze. Jeśli o to chodzi to byłam bardzo obowiązkowa.
W ciągu tygodnia praktycznie widywaliśmy s tylko wtedy: wczesnym rankiem i wieczorem, natomiast w weekendy (a właściwie powinnam powiedzieć: niedziele, bo Łukasz pracował czasami również i w soboty) spędzaliśmy czas razem. Najczęściej zostawaliśmy w domu, ale czasami wychodziliśmy też do kina czy restauracji albo odwiedziny do moich przyjaciółek czy jego kolegów z pracy. Mój mąż śmiał się nawet z mojego pomysłu zeswatania Asi z Maćkiem. Uważał ten pomysł za niezwykły niewypał; ja wręcz przeciwnie. Tyle, że już po kilku spotkaniach okazało się, że miał rację, bo oni w ogóle nie zwracali na siebie uwagi.
Choć tej pary nie udało mi s wyswatać i tak byłam z siebie dumna, bo za moją
namową (a właściwie w ramach przegranego zakładu) Beti w końcu zadzwoniła do spotkanego w parku Krzysia (czy tam Dzieciaka jak o nim mówiła) wykorzystując karteczkę z numerem telefonu, którą jej wówczas dał i umówiła się z nim na spotkanie. Po wszystkim długo nie chciała puścić pary z ust, ale w końcu jej gadatliwa część natury nie wytrzymała i wszystko nam wyśpiewała.
   Nazywa się Krzysiek Dziubiński i ma 22 lata, więc miaś rację Asia.- Zaczęła.- Studiuje dziennie zarządzanie trzeci rok na UW. No i pochodzi z Łowicza. Ach, jest super słodki i naprawfantastycznie całuje...- zaczęła rozemocjonowanym tonem.-...ale nic z tego.- Dokończyła jakby jej samej również było z tego powodu szkoda. Potem się uśmiechnęła.- Gówniarz zaprosmnie do pizzerii, dacie wiarę? Poczułam się tam jakbym miała sześćdziesiąt dwa, a nie dwadzieścia sześć lat. Owszem jestem starsza od
niego, ale chyba powinien mi trochę taktu, co nie? A poza tym to wygląda na dzianego, więc chyba byłoby go stać chociaż na jakąś przyzwoitą knajpę. Albo jestem jego ósmą kandydatką na liście, albo to straszna sknera a tych nie lubię, więc i tak nic z tego.- Oczywiście ani ja, ani tym bardziej Krysia czy Asia jej nie odpowiedziałyśmy, bo pokładałyśmy s ze śmiechu. W zasadzie nie sądziłyśmy, że Beata da s wkręcić w to spotkanie, ale gdy to sstało zauważyłam, że uśmiech nie schodził jej z ust. No i przede wszystkim temat Krzysztofa. Bo choć wciąż go krytykowała nieustannie podkreślając jaki to dzieciak, to jednak o nim mówiła. Porozumiewawcze spojrzenie Krysi powiedziało mi, że ona również to zauważyła.
W końcu koniec czerwca przeszedł w lipiec, a ten w gorący sierpień. Upały były tak nie do zniesienia, że niejednokrotnie z powodu wysokiej temperatury robiło mi ssłabo. Z resztą, nie tylko mi. Jak donosiły gazety to lato miało być najbardziej gorącym od ostatnich piętnastu lat. Miałam nadzieję, że tak jednak nie będzie, bo aż żal było patrzeć na te spłowiałe łąki, które dawniej tętniły zielenią w mojej rodzinnej wsi. (miałam okazję je widzieć podczas odwiedzin u mojej mamy i Bartosza) Z powodu upałów panowała susza, która według synoptyków miała potrwać aż do końca miesca.
Poza tym drobnym epizodem ze studencikiem Krzysztofem i Beatą, niewiele swydarzyło w życiu moim oraz moich znajomych. W pracy szło coraz lepiej tak, że zaczynałam w końcu wierzyć we własne możliwości, z Łukaszem układało sświetnie, a stan naszych finansów powoli zaczął s normować, więc jak wyliczyłam pozbędziemy s kredytu wcześniej niż sądziliśmy. Ach, no i zapomniałabym wspomnieć o najważniejszym: mój młodszy braciszek w wieku prawie 23 lat po raz pierwszy przyprowadził do rodzinnego domu dziewczynę. Nie znaczy to, że do tej pory ich nie miał, skądże. Po prostu nie traktował na tyle poważnie by to zrobić. Dlatego podejrzewam a raczej miam nadzieję, że Marysia będzie dla niego tą jedyną.
Mama przestała denerwować mnie nieustannymi telefonami ograniczając s teraz do jednego na tydzień. Wciąż jednak zapraszała mnie do siebie serdecznie w odwiedziny, a zwłaszcza Łukasza. Czasami wydawało mi się, że swojego drugiego zięcia woli bardziej niż mnie.
U mojej siostry też układało się dobrze: chciała mi z mężem drugie dziecko, choć na razie jeszcze nie zwierzyła mu s ze swoich planów. Bam jednak pewna, że się zgodzi. Był z niego ten typ faceta, który naprawdę lubi dzieci. No i kochał Marlenę do szaleństwa, więc spełniłby dla niej każdą nawet najgłups zachciankę. (Nie żeby chęć posiadania była głupia czy coś.)
Naprawmoje życie w końcu zaczęło mi s podobać. Przypomniałam sobie siebie sprzed kilku lat: bez mieszkania, oszczędności, studentka zmuszona sama się utrzymywać pracując. No i potem jeszcze po tej historii z Jackiem... Teraz, można powiedzieć że miałam wszystko co chciałam dawniej osiągnąć. Niektórzy powiedzą może, że to nic, ale ja tak nie myślałam. Dla mnie pragnienie stworzenia sobie prawdziwej rodziny, świadomość przynależenie do kogoś, poczucie bezpieczstwa i własnego miejsca w świecie wystarczyło. Może to dlatego, że nigdy nie grzeszyłam nadmierną ambicją.
Któregoś dnia, korzystając z weekendu i przyszłego urlopu w pracy (na który zostałam skierowana z konieczności remontu oddziału) postanowam zaplanować z mężem wspólny wypad na Mazury. Z łatwością znalazłam doskonały nocleg w okazyjnej cenie (był teraz środek września, więc sezon wakacyjny sskończył), więc to z pewnością zbytnio nie obciążyłoby moich finansów. Poza tym, miam na to ochotę. To były moje pierwsze wakacje jako pani Kowalska, a właściwie to nie spędziłam ich z mężem. Miałam nadzieję, że to się zmieni.
Niestety, Łukasz spojrzał na mnie krzywo gdy mu to zaproponowałam narzekając, że powiedziałam mu o tym za późno, a poza tym i tak nie mógłby wziąć teraz urlopu, bo właśnie są w trakcie procesu przyjmowania kolejnego świadka koronnego. Gdy zła zaczęłam zarzucać mu brak spontaniczności i pracoholizm odparł mi, że już dawno wyrósł z wieku chłopięcych biwaków. Odpowiedziałam mu, że niestety nie należę do jego kategorii wiekowej, bo jestem o prawie osiem lat młodsza, ale on się nawet za to nie rozgniewał. Wściekła, próbowałam s na niego dąsać całe niedzielne popołudnie spędzając zamknięta z książką w sypialni. To również nic nie dało, bo on z kolei wyszedł z Rafałem na jakiś mecz, a gdy wrócił był w świetnym humorze z powodu wygranej drużyny, którą obstawiał. Ponownie mnie rozsierdził zachowując się jakby nigdy nic streszczając mi mecz najwyraźniej traktując moje milczenie za dobrą monetę, ale gdy po prysznicu wszedł do łóżka i próbował mnie objąć nie wytrzymam.
   Boli mnie głowa.- Warknęłam wykorzystując wymówkę z której dawniej
często sobie żartowaliśmy. Łukasz chciał mnie jeszcze ułagodzić pieszczotami, ale gdy mu s nie udało westchnął ciężko odwracając się do mnie plecami i życzył dobrej nocy. A moja złość osiągnęła apogeum. Jak on śmiał traktować mnie protekcjonalnie? Zachowywać s jak gdyby nigdy nic i nawet nie przeprosić? I jeszcze teraz rozbudzić swoim dotykiem tak, że teraz mało co nie wysam z siebie. Oczywiście nawet przez myśl mi nie przyszło, że przeciwystarczy s odwrócić i przytulić do niego od tyłu na łyżeczkę...No dobra, przyszło. Ale byłam przeci wściekła, prawda?
Przez dobrą godzinę wierciłam się w łóżku w końcu włączając lampkę.  Potem wzięłam do ręki książkę i próbowałam czytać jakąś powieść. Okazała s ona jednak być romansem co zirytowało mnie ponownie. Nie miam ochoty na żaden romans.
   Karolina, może w końcu pójdziesz spać?- Spytał sennie Łukasz.
   Jeśli przeszkadza ci światło to przepraszam.- Odpowiedziałam mu tonem sugerującym co innego.
   Kara...- Westchnął ciężko podnosząc s do pozycji siedzącej na łóżku.- Długo jeszcze zamierzasz s sać?
   Wcale s nie dąsam.- Zaprzeczyłam.
   Tak i do tego w iście dziecinny sposób. Przeci powiedziałem ci dlaczego wyjazd jest niemożliwy. Nie mogę na kilka dni wcześniej zgłos urlopu, tylko z  przynajmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Wiesz, że nie pracuję przy obsłudze taśmy produkcyjnej gdzie z łatwością ktoś móby mnie zastąpić tylko w CBŚ.
   Ty w ogóle nie chcesz nigdzie jechać. A może to ja ci przeszkadzam? Nie masz ochoty jechać ze mną? Powiedz.
   Jasne, że nie o to chodzi.
   Więc o co? Przecież my nigdy właściwie nie byliśmy na żadnej wycieczce.- Uświadomam sobie.- Nawet jako para. Nie sądzisz, że na to już najwyższy czas?
   Być może, ale gdybyś powiedziała mi wcześniej to załatwiłbym sobie kilka dni wolnego.
   Och, jakby to było strasznie trudne skoro twoim szefem jest ojciec.
   I aśnie dlatego nie mogę tego zrobić. Jeszcze oskarżą go o nepotyzm.
   Znowu ze mnie kpisz ze mnie.
   Nie. No, może troszeczkę.- Przyznał przysuwając s do mnie i wyjmując mi książkę z dłoni. Ostrożnie odłożył ją na stolik nocny.- Przecież to nie jest powód do całodziennego milczenia.
   Dlaczego? Powód jak każdy inny.- Powiedziałam, ale nagle poczułam się głupio. Łukasz miał rację: moja złość była idiotyczna i jak się okazało nieuzasadniona. Tyle, że przeci mu tego nie powiem.
   Oj, oj. Za co Bóg skarał mnie taką żoną?- Roześmiał się jednocześnie przytulając twarz do mojego policzka. Próbowałam się odsunąć.
   Więc skoro ci tak źle to idź już spać.
   Nie mogę.- Ponownie się zmiał.- Nie potrafię spać przy włączonym świetle.- Westchnęłam zastanawiając s czy jego coś w ogóle potrafi wyprowadzić z równowagi. Przeci na jego miejscu niejeden facet byłby ostro wkurzony. Mimo, iż moja złość już prawie odparowała, żeby być konsekwentną zmusam się do przybrania lekko urażonego tonu.
   W takim razie mi przykro. Ja też nie mo spać przez bezsenność, więc jesteśmy kwita.

Chyba nie. Ale jeśli chcesz mo ci pomóc. Mam znakomite lekarstwo na twoją dolegliwość.
   Raczej nie. Wolę nie zaczynać z tabletkami nasennymi.
   A kto mówi o tabletkach?- Spytał rozbawiony niemal kładąc s na mnie by dosięgnąć włącznik lampki i ją zgasić. Gdy mu s udało nie odsunął s ode mnie tylko delikatnie potarł nosem o mój nos.- I co powiesz na ten sposób?- Spytał sugestywnie.
   No cóż, sądzę że chyba nie, bo nie mam na niego ochoty i...- Urwałam zarzucając mu ramiona na szyję. Do diabła z konsekwencją. Byłam kobietą i wolno mi zmieniać zdanie. Nie chciałam s na niego dłużej dąsać. Chciałam go przytulić i s z nim kochać. W odpowiedzi na swój gest usłyszałam jego cichy śmiech zanim nakrył mi usta pocałunkiem.
Kolejnego dnia, jeszcze zanim mój budzić zdążył zadzwonić poczułam coś dziwnego na swojej prawej stopie, ale jednocześnie irytująco znajomego.
   Jeśli jeszcze raz załaskoczesz mnie w stopę to mesz się pożegnać z kolacją przez najbliższy miesiąc.- Jak zawsze mój mąż nic sobie nie zrobił z tych pogróżek. Tym razem tylko sroześmiał.
   Więc wstawaj śpiochu. Spóźnisz się.- Jęknęłam naciągając sobie poduszkę na głowę. Czułam się kompletnie wyczerpana jakbym dopiero szykowała s do snu a nie właśnie go zakończyła.
   Od jutra śpimy osobno. Przez ciebie nie mogę się wyspać.- Mrugnęłam szukając kapci i próbując je naciągnąć na bose stopy. Potem posam do łazienki by umyć zęby i przemyć twarz. Gdy spojrzałam w lustro momentalnie srozbudziłam. Jejku, czy ja zawsze wyglądałam aż tak okropnie każdego poranka? Odruchowo spojrzałam na Łukasza, który właśnie kończył zapinać spodnie. On po wyjściu z łóżka wyglądał co najwyżej lekko niechlujnie co tylko nadawało mu atrakcyjności, a nie jak czarownica. Pomyślałam, że chyba będę musiała wstaw dwadzieścia minut wcześniej od męża i trochę się upiększać. Widziałam kiedyś coś takiego w jednym filmie i wówczas mnie to rozbawiło, ale teraz? Nie dziwiłam się, że niektóre dziewczyny wstydzą się pokazywać swoim partnerom na oczy wczesnym rankiem.
Gdy w końcu dotarłam do pracy głupie myśli wywietrzały mi z głowy. W związku z remontem budynku banku, który miał odbyć s już za tydzień musiałam wraz z innymi pracownicami zostaw jak najlepszy porządek w papierach i upor się z najbardziej pilnymi sprawami. Oczywiście klienci doskonale zdawali sobie sprawę z renowacji, bo poinformowano ich drogą elektroniczną a na drzwiach wejściowych wisiała karteczka, ale jak to zwykle bywa i tak nic sobie z tego nie robili dalej przychodząc do oddziału chcąc załatwić jakieś bieżące sprawy. Choć niechętnie, ulitowałam się nad jakąś staruszką, która musiała wykonać przekaz bankowy a niestety samodzielnie nie potrafiłaby zrobić tego przez internet a nie wie gdzie jest najbliższy bank itd. Tak więc przyjęłam ją choć nie powinnam. Marzena tylko kręciła na mnie głową narzekając, że tylko nadkładam sobie pracy. Może i była to prawda,
ale jak moam odmówić tej kobiecie? Poza tym trzeba dbać o wizerunek banku. Pomijając fakt, że ja swój własny rachunek posiadam w innym...
Po pracy musiam udać s do sklepu, bo w domu praktycznie było niewiele jedzenia. Dlatego do domu przysam dużo później niż zwykle zaczynając zwyczajowo przygotowywać jakąś kolację na ciepło gdy mój telefon za-wibrował. To Łukasz informował mnie o tym, że musi wrócić z pracy trochę później i abym nie czekała na niego z kolacją. Uśmiechnęłam s przypominając sobie swoje poranne słowa o tym, że powinnyśmy spać oddzielnie. Widocznie wziął je sobie do serca.
Tak więc mając w planach samotny wieczór zrezygnowałam z ambitnego gotowania i po prostu przygotowałam trochę popcornu. Potem usiadłam przed telewizorem szukając jakiegoś horroru a gdy nic nie znalazłam włączyłam jedną z płyt Łukasza. Historia zdecydowanie do mnie nie przemówiła- hektolitry krwi i zero fabuły tak, że zniesmaczona i śpiąca postanowam zgodnie ze swoim postanowieniem wcześniej
iść do łóżka. Zasłam gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki.
Wtulona w ciepłą materię, jakiś czas później usłyszam dziwne szmery. Podniosłam delikatnie zaspaną głowę w stronę źródła hałasu.
   Wróciłeś?- Spytałam Łukasza zaspanym głosem. Na moment dźwięk umilkł.
   Tak. Przepraszam, że cię obudziłem.
   Nie szkodzi.- Odparłam czekając aż wejdzie do łóżka. Gdy to zrobił od razu przysunęłam s do niego aby go przytulić.- Ale jesteś zimny.- Mrugnęłam przyciskając twarz do jego karku. Odwrócił s wtedy chowając mnie w swoich ramionach.
   Tak, dziś noc była napraw chłodna i trochę zmarzłem. Przepraszam.
   Nie masz za co głuptasie. I nie odsuwaj tak tych stóp, to ci je ugrzeję.- Zbliżyłam s do niego jeszcze bardziej hamując odruch wycofania s gdy przekonałam się, że nogi ma jeszcze zimniejsze niż reszta ciała. Trwaliśmy w tej pozycji kilka minut- Lepiej?
   Hm... cudownie.- Mrugnął pocierając swoją stopą o moją łydkę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Niepewnie skierowałam swoje dłonie do jego bioder próbując unieść jego koszulkę.
   Powinieneś ją zdjąć. Szybciej s zagrzejesz.
   Nie, tak jest dobrze.- Powstrzymmoje dłonie.
   Więc nie chcesz abym cię rozgrzała?- Spytałam odrobinkę zażenowana jego odmową.- Jesteś zanadto zmęczony?
   Nie, moja mała flirciaro.- Roześmiał się przygryzając mój płatek ucha.- Po prostu pobudziłaś mnie już dostatecznie, a nie sądziłem że będziesz usposobiona w romantyczny nastrój. Tym bardziej, że wkroczyłem tu w środku nocy i cię obudziłem.
   Przy tobie zawsze wpadam w romantyczny nastrój, głuptasie.- Powiedziałam znacząco i pocałowałam go. Pozwoliłam na to by mnie mocno objął. Przeturlaliśmy s tak, że teraz to ja leżałam na nim.
   Cieszę się. Choć nie chcę byś jutro znowu s przeze mnie nie wyspała.

   A więc to będzie twoja kara za to, że mnie obudziłeś.
   Kara? Raczej nagroda.
   Może i tak. Więc popatrzmy na to inaczej. Żona powinna spełniać i wyczuwać potrzeby męża.
   A więc ty, hm...wyczuwasz mo potrzebę, tak?- Roześmiałam się a Łukasz po chwili do mnie dołączył.
   Oczywiście. Jestem bardzo zapobiegliwa.
   Kocham cię moja zapobiegliwa żonko. Każdy facet na ziemi chyba mi ciebie zazdrości. I przepraszam za dzisiejsze spóźnienie.
   Nie szkodzi, wiem że pracujesz. Gdy zdobędę trochę doświadczenia zmienię pracę i będę mogła więcej zarobić. Wtedy nie będziesz się tak zaharowywać.
   Nie zaharowuję się. Lubię swoją pracę. Tyle, że ciebie lubię jeszcze bardziej.
   Hej, a przed chwilą twierdziłeś że mnie kochasz. Teraz tylko lubisz?
   Nie, tylko. Bardziej niż pracę a to duży komplement.
   Rzeczywiście. Czuję s tak jakbyś mówił o swojej kochance.
   Niestety z nią nie mogą robić takich cudownych rzeczy jak z tobą.
   Więc na tym polu wygrywam. Tyle, że spędzasz z nią więcej czasu niż ze mną.- Droczyłam się z nim lekko rozdrażniona, bo pragnęłam aby jak najwięcej przebywał ze m a nie w biurze.
   Już niedługo, kochanie. Obiecuję.- Jakby na przypieczętowanie tej obietnicy mocno mnie pocałował.- Bo przeci za tydzień musimy udać się na tę nasmazurską wycieczkę, pamiętasz?- Zesztywniałam w jego ramionach.
   Mówisz poważnie?
   Tak. Chyba, że ty zrezygnowałaś.
   Jasne, że nie. I wiesz co? Kocham cię.
   Ja ciebie też.- Odpowiedział mi jeszcze, bo potem już nie rozmawialiśmy.

4 komentarze:

  1. mam nadzieję że ani Karolina ani Łukasz że zdradzą siebie nawzajem ani że ich miłość nie wygaśnie...błagam nie rób tego nie psuj tak szczęśliwego małżeństwa.... :(((((((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, niczego nie mogę obiecać. :) Ale postaram się cię nie rozczarować.

      Usuń
    2. aż się boje po tym co zrobiłaś i jak rozczarowałaś w miłosnym galimatiasie:((((

      Usuń
    3. Po prostu staram się unikać przewidywalności. Ale mówiąc szczerze- to w poprzednim opowiadaniu sama siebie też zaskoczyłam. :)

      Usuń