Pierwszego dnia w nowej pracy bardzo się
denerwowałam. W zasadzie moim zadaniem było
tylko sprawdzanie faktur
i dokumentów klientów którzy brali kredyty,
a więc nic trudnego. Mimo to tak naprawdę była
to moje pierwsza
praca. Dlatego w pełni rozluźniłam się
dopiero po dwóch godzinach.
Poznałam również
nowych
ludzi: dwie kasjerki wśród
których bliżej poznałam się z Marzeną, bo była tylko
kilka lat starsza ode mnie. Czułam, że w
przyszłości zostaniemy przyjaciółkami.
Do domu dotarłam przed szesnastą, bo nie miałam
jeszcze własnego samochodu,
więc zmuszona byłam korzystać z
komunikacji miejskiej.
Półgodzinna podróż minęła mi jednak dość szybko
a to za sprawą nadopiekuńczej mamy, która
do mnie
zadzwoniła. Z uśmiechem
na ustach odebrałam telefon. To cud,
że wytrzymała z
tym
aż do końca mojej podróży poślubnej.
– Witaj kochanie. Możesz
rozmawiać?
– Tak, właśnie
wracam
z pracy.
– I jak ci poszło?
– Myślę, że dobrze.
Na razie tylko zaczynam, więc
nie dali mi niczego odpowiedzialnego do pracy.
– To
dobrze. A jak
tam
podróż poślubna? Chciałam zadzwonić już
wczoraj, ale Marlena mnie
od tego odwiodła. Powiedziała, że pewnie macie dużo
zajęć do roboty takich jak rozpakowywanie się
i ulokowanie się w nowym domu...- mama paplała a ja z wdzięcznością pomyślałam
o swojej starszej siostrze.
Przynajmniej
ona dobrze wiedziała, że po podróży poślubnej z
ukochanym nie w głowie mi będzie
rozmową
z mamą.
Na miejscu od razu postanowiłam ugotować coś na ciepło. Łukasz miał wrócić z
pracy dopiero po osiemnastej, ale zamierzałam jeszcze
trochę posprzątać i przygotować wszystko wcześniej. W końcu to będzie mój pierwszy posiłek wykonany jako pani Kowalska.
Jednak okazało się, że niepotrzebnie
się
tak spieszyłam: mój pan Kowalski
zjawił się dopiero
za dwadzieścia siódma.
– Przepraszam, musiałem
zostać dziś trochę dłużej.- odparł całując mnie w policzek.
– Domyśliłam się, że mój bardzo pracowity mąż pewnie
wyrabia nadgodziny.- uśmiechnął się
do mnie przepraszająco.
–
Przecież wiesz, że mam dość nieunormowany czas
pracy. Są takie okresy gdy
praktycznie nie mam
nic do roboty, ale gdy pracujemy nad
nową sprawą...- urwał na chwilę
zerkając w stronę kuchni.- Gotowałaś? Coś ładnie pachnie.
– Tak. Rozbierz
się, a zaraz nałożę ci porcję.
– Całkowicie?- spytał żartobliwie, a ja mimo woli się
uśmiechnęłam. Nie
mogłam długo się na niego gniewać. Jakiś czas później, gdy oboje siedzieliśmy
przy stole
spytałam:
– Nad
czym
teraz pracujecie?
– W sumie nic
ciekawego: bogaty biznesmen robiący
lewe interesy pod przykrywką
firmy.
No wiesz: oszustwa,
defraudacje,
pranie brudnych pieniędzy...masa papierkowej
roboty.
– I bardzo
dobrze. Ty pewnie chciałbyś znaleźć
się wśród przestępców i ryzykować życie. Od teraz, mój kochany ci zabraniam. I nie
uśmiechaj się tak głupio. Już rozmawiałam o tym z teściem.
– Wiem, mówił
mi o
tym.- Mój mąż najwyraźniej
nic sobie z tego nie robił.
Poczułam delikatną irytację.
– Mówię poważnie. Nie chcę żeby coś
ci się stało.
– Kochanie, zapewniam cię że nie ryzykuję
życia. Już ci mówiłem,
że oglądasz zbyt dużo seriali
amerykańskich. Właściwie
to nie robiłem niczego niebezpiecznego
od ponad dwóch lat.- Wiedziałam o
czym
mówi. Miał na myśli tę prowokację
związaną z Jackiem i ponownym uaktywnieniu
się
bandy narkotykowej Mochowskiego. O tym jednak
nie chciałam już pamiętać.- Amerykanie
mają
dość mocno wybujałą fantazję.
– Nie traktuj mnie protekcjonalnie.
Nie zaprzeczysz, że ryzykujesz bardziej niż sprzedawca w hipermarkecie.
– Czy ja
wiem? W każdej
chwili potencjalny klient
może okazać
się mordercą i go zastrzelić w próbie
rabunku. Ja jestem tak wyszkolony, że potrafiłbym w
takiej sytuacji zachować zimną krew.
– Och,
znów żartujesz.
– A ty
znów suszysz mi niepotrzebnie
głowę. Wiem, że mam teraz swoją ukochaną żonę i nie mam
zamiaru opuszczać
jej kilka dni po ślubie. Nie jestem też młodym młokosem, który pakuje się w niebezpieczeństwo
aby się popisać. Mam prawie trzydzieści cztery lata
a nie siedemnaście.
– Wiem.- Westchnęłam odkładając widelec na stół świadoma własnej kapitulacji.
Znowu. Bo rozmowa na ten temat
nie odbywała się między nami po raz
pierwszy i
nie po raz pierwszy też
Łukasz mnie zbył. By mieć ostatnie zdanie dodałam jeszcze:- Ale to nie zmienia faktu, że wolałabym abyś jednak był sprzedawcą w
hipermarkecie.
Po obiedzie (a
właściwie kolacji) usiedliśmy na kanapie
włączając telewizję. Akurat
zaczynała się jakaś komedia,
ale my jej raczej nie oglądaliśmy.
Leżeliśmy wtuleni w siebie,
a ja opowiadałam Łukaszowi o moim pierwszym dniu pracy.
I znów poczułam się w pełni szczęśliwa. Zwłaszcza,
że zakończenie dnia miało
być hm...
bardziej pikantniejsze. Uwielbiałam dotyk dużych, zwinnych
dłoni na swojej skórze,
mocne
ciało przyciśnięte do mojego i usta, które rozpalały mnie już samym tańcem naszych języków.
Nawet jego lekki zarost, którego zwykle
nie lubiłam u facetów wywoływał
u mnie tylko silniejsze doznania.
Bo
Łukasz należał do tego typu
mężczyzn, którzy muszą golić się przynajmniej dwa razy dziennie. Teraz jednak mi to nie przeszkadzało. Bo
cieniutka warstwa delikatnie drapała i podrażniała moją
skórę
wywołując
dreszcze.
Dziś, gdy
wiedzieliśmy, że nie musimy się
nigdzie spieszyć, bo mamy dla siebie całą noc seks wydawał mi się być
inny.
Chodziło między innymi
o fakt, że w końcu mogę budzić się w jego ramionach,
słuchać miarowego oddechu podczas snu czy przytulać. Gdy byliśmy parą, a potem narzeczeństwem nie zawsze było
to możliwe. Ja
mieszkałam
w wynajętym mieszkaniu z
dwiema lokatorkami, a mieszkanie Łukasza znajdowało się praktycznie na przedmieściach stolicy tak,
że dojazd na uczelnię zajmował
mi prawie
dwie godziny. Dlatego rzadko mieliśmy okazję razem spać w sensie
dosłownym. Może
to dlatego tak się tym delektowałam. Łukasz zażartował
nawet z mojej głowy, którą
trzymałam pomiędzy jego piersią a ramieniem. Twierdził,
że znów będzie go boleć tak jak po ostatniej
nocy z powodu mojego umoszczenia na nim. Jednak
jak zauważyłam- nie
bez satysfakcji zresztą-
nie odsunął go. Gdy zaspokojona i senna
zamknęłam oczy po raz
ostatni pogłaskałam go
po twarzy odgarniając kilka zbłąkanych kosmyków z
czoła. Mocniej otoczyłam go ramieniem
szepcząc, że bardzo go kocham i raczej wyczułam niż zobaczyłam jak
się
uśmiecha. Kolejne dni upływały mi na
uczeniu się moich
nowych obowiązków nie tylko
w pracy, ale i w domu. Od teraz sama musiałam zająć się
praniem, sprzątaniem
czy prasowaniem. Do tego na
każdym kroku okazywało
się, że brakuje mi jakiegoś
drobiazgu: na przykład gdy w
sobotę chciałam upiec ciasteczka nie miałam do nich formy. Takie niespodzianki były zabawne, zwłaszcza
dla Łukasza, który
zawsze
zarzucał mi, że jestem roztrzepana.
Od teraz przynajmniej zanim zaczynałam
gotować upewniałam się,
że mam potrzebne do tego wszystkie niezbędne
składniki. Z pewnością to wszystko
było dużo łatwiejsze dla mojego męża. Czasami,
w
chwilach irytacji
wydawało mi się nawet,
że nie zmieniło się nic, oprócz
tego że teraz miał kogoś kto
pierze mu gacie i grzeje łóżko. Takie
myśli nachodziły mnie na przykład teraz: gdy w niedzielny poranek myłam okna, a on był w pracy. I okej, ja też nie powinnam myć
okien w świąteczny dzień, ale
tym bardziej on
nie
powinien pracować. Tym bardziej, że mi to obiecał, bo miał to być
nasz pierwszy wspólny
weekend spędzony w domu. Ale gdy przed wyjściem przypomniałam mu obietnicę
uśmiechnął się tylko do mnie cmokając
w policzek.
„Byliśmy w podróży poślubnej tydzień, więc muszę to
nadrobić. A poza tym powinienem jak najwięcej zarabiać
aby szybko spłacić nasz kredyt. Wtedy
będę miał dla ciebie więcej czasu.” Wtedy ja
tylko głupio przytaknęłam, bo
niechcący wzbudził we mnie poczucie winy. Właściwie
Łukasz
miał
dość staroświeckie
podejście do małżeństwa (na początku
chciał nawet abym tylko siedziała
w domu
zajmując się
jego sprzątaniem) i
sam chciał nas utrzymywać.
Oczywiście stanowczo się
temu
sprzeciwiłam: owszem, mężczyzna był głową rodziny,
ale w końcu czasy patriarchalne
minęły. Poza tym jest jeszcze
równouprawnienie,
czy coś. Może
gdybym była jedną z tych beztroskich dziewczyn,
które polują na bogatego faceta to by mi odpowiadało, ale jednak miałam jakieś ambicje. W końcu nie po to studiowałam z wielkim trudem przez pięć
ostatnich lat.
Kończąc przecierać ostatnią szybkę, przerwałam swoje rozmyślania. Wycierając
z czoła pot zerknęłam na zegarek. Około południa miały wpaść do mnie dziewczyny,
a starając się wyjść na
dobrą panią domu postanowiłam upiec ciasto
i zrobić do tego czasu obiad. Chociaż wcale nie miałam na
to ochoty. A poza tym to
Krysia, Beti i Asia
doskonale znają moje roztrzepanie i wcale nie muszę się przed
nimi popisywać. Zwłaszcza, że
żadna z nich nie jest jeszcze mężatką, choć tej pierwszej niewiele brakuje. Właściwie z narzeczonym już panują skromną ceremonię na kilkadziesiąt osób pod koniec roku, ale nadal brakuje im pieniędzy,
więc z tym zwlekają.
W każdym bądź razie ja cieszyłam się na
kolejny ślub zwiastujący
szczęśliwe zakończenie. Bo Krysia
na to
zasłużyła.
Gdy w końcu się zjawiły udało
mi się wykonać wszystkie
zaplanowane czynności
czego nagrodą były pełne pochwał słowa moich przyjaciółek:
– Wow,
ale ekstra mieszkanie.- Pierwsza
zachwycała się Joanna.
– No i
jakie wypucowane.- Dodała Beata.
– Panuje
tu domowa atmosfera.
Naprawdę bycie żoną ci służy.-
Podsumowała
Krysia. Udając skromność
odparłam z delikatnym uśmiechem:
– Dziękuję moje panie.
A teraz zapraszam
to kuchni. Właśnie skończyłam robić obiad.
– Czekaj, najpierw
damy ci to.-
Zmarszczyłam brwi na widok małego i dużego pudła.
– Co to?- Spytałam
– Mały prezent dla domu i ciebie. A, bo właśnie miałyśmy się obrazić za
to, że nie urządziłaś żadnej parapetówki.
– Jeszcze to
nadrobimy. W każdym bądź razie
dziękuję wam wariatki.- Mocno przytuliłyśmy się wszystkie
razem. Potem rozpakowałam ostrożnie torbę.-
Wow,
jaki śliczny obraz.- Zachwyciłam się widząc malowany olejną farbą
pejzaż.- Już widzę jak wisi w kuchni nad oknem.
– Fajnie,
że ci się podoba.- Mrugnęła Beti.-
Rozpakuj drugi.
– Choć
właściwie
jest bardziej dla twojego męża niż ciebie.- Odezwała się tym
razem Krysia
z wymownym uśmieszkiem.
– Jej,
aż się
boję otworzyć.- Wymamrotałam, a
potem ostrożnie napoczęłam kwadratową
paczuszkę. Poczułam miękki
dotyk jedwabiu i zanim jeszcze
zobaczyłam, to już wiedziałam co to jest.- Koszulka!-
Wykrzyknęłam ze śmiechem podziwiając jej krój. Była niezwykle seksowna, bo
głęboko wycięta. No i jeszcze to połączenie czerwieni z koronkową czernią...Pomyślałam sobie jak zareaguje Łukasz gdy dzisiejszej nocy włożę
ja na siebie. I sama nie wiem
czemu się zarumieniłam. Dziewczyny zachichotały.
– No kobitki, widzę że jej się podoba,
co?
Więc Łukaszowi
pewnie też. Włóż ją, a gwarantuje ci, że jeszcze przed godziną będzie tutaj i nie będziesz
musiała
spędzać niedziel
samotnie.
–
Mam nadzieję.-
Mrugnęłam tylko. Potem zawołałam
dziewczyny na obiad. Pół godziny później, najedzone i odrobinę
ociężałe leżałyśmy rozłożone na sofie popijając wino, które przywiozły.
Rozmawiałyśmy okraszając to nieustannymi żartami i
docinkami. Pierwsza na ruszt oczywiście poszłam ja,
jako dwutygodniowa mężatka, jak to określiły moje
przyjaciółki. Potem stopniowo schodziłyśmy na sprawy przygotowań
do ślubu Krysi, nowego chłopaka Beti i,
tu nastąpiła prawdziwa sensacja, zmiany pracy Aśki.
Mocno biłam jej brawo ciesząc się,
że wyszła w końcu spod
bata Marcina, bo nadal pracowała dotychczas
w knajpie „U Matiego” gdzie również pracowałam jako studenta i gdzie notabene właściwie się poznałyśmy. A
Marcin był typowym szefem sknerą.
Skrupulatnie
zapisywał każdą
spóźnioną minutę odliczając ją od wypłaty czy zbyt
długą przerwę. O tak, przed nim nic się
nie ukryło. Gdy poddałyśmy się wspólnym wspomnieniom
dostałam wiadomość od Łukasza, który przepraszając
informował, że zjawi
się dopiero późnym wieczorem.
Ze śmiechem, udając
jednak smutek wyżaliłam się im, że mąż zostawia mnie już dopiero kilkanaście dni po ślubie na co one zaproponowały wspólny wypad.
Początkowo byłam nastawiona nieco sceptycznie, ale za namową
Beti zgodziłam się.
– Przecież twój
ukochany mężuś zjawi
się
najwcześniej za pięć, sześć godzin.
Do tego czasu zdążymy pochodzić
po sklepach, iść
do kina albo na kręgle.
Centrum handlowe z pewnością będzie otwarte. To jak? Chyba nie będziemy gnić cały dzień w zamknięciu,
co? Zwłaszcza gdy taka piękna pogoda na zewnątrz....
– Okej, pójdziemy.
Nie musisz już wymyślać tych
wszystkich argumentów.- Przerwałam jej z rozbawieniem. I tak,
po pozmywaniu naczyń całą czwórką wyruszyłyśmy na zewnątrz.
Najpierw pospacerowałyśmy trochę po parku, a potem zdecydowałyśmy się iść
na kręgle. Tam jednak głównym tematem był nastolatek, który w czasie naszego
spaceru
podszedł do Beti chcąc umówić się z nią na randkę.
– No i
jak Beatko? Spodobał ci się Krzysiu?- Spytałam ją.
– Ten
dzieciak?- Prychnęła
po raz pierwszy nie reagując
z typowym dla siebie
rozbawieniem, ale
lekką irytacją- Proszę, was.
– No co, przystojny nie?- Podchwyciła Asia
mrugając do mnie porozumiewawczo.
– Najpierw niech skończy osiemnaście lat i urosną mu wąsy to możemy
pogadać.- Beata energicznie
rzuciła kulą zbijając wszystkie.
– No,
bez przesady. Na pewno miał bite dwadzieścia jeden lat.-
Powiedziałam.
– Aha.-
Przytaknęła Krysia.-
Jak dla mnie to nawet dwadzieścia dwa.
– A ja
mam prawie dwadzieścia siedem.- Beti żachnęła się po raz
kolejny.- Jak dla mnie to trochę zakrawa na pedofilię.- Wybuchłam z
Joasią śmiechem.- No
co?-
Beata nie rozumiała
co nas tak rozbawiło.- Hej, to wcale nie jest
śmieszne
gdy
wy się ze mnie śmiejecie.
– Nie z
ciebie kochanie.- Krystyna
cmoknęła ją w policzek.- Tylko ciekawi nas
wszystkie
czemu
wsunęłaś
sobie jego numer telefonu do
kieszeni zamiast go wyrzucić.
Zamierzasz
mu pomatkować?
– A czemu nie?- „Domniemana pedofilka” potraktowała
pytanie poważnie nie dostrzegając ukrytego podtekstu. A przynajmniej
tak nam się wydawało
zanim dodała:- Chociaż taka zabawa mnie już nie
kręci to trzeba przyznać, że miał
niezły tyłek, nie? No i te niebieskie oczęta... Widziałyście kiedyś faceta
z takimi długimi rzęsami?- Powtórnie
wybuchłyśmy śmiechem.
– No, Beti to co z tym ustatkowaniem się o
którym wspominałaś w domu
Karoli?- Spytała
Beatę Asia.
– A co
ma
być? Kiedy znajdę
tego jedynego to się ustatkuję. A na
razie...- Uśmiechnęła się
jak kocur do swojej pełnej miski tłustej śmietanki.-...na razie
być
może
pocieszę się młodym jędrnym ciałkiem. Może nauczę
dzieciaka paru
ciekawych sztuczek.
– Nie chcę podkopać twojego ego, laska ale nowe pokolenia
umieją znacznie
więcej niż my. Zwłaszcza w
tej materii.- Powiedziała jej na to
Asia.
– Hm... więc to nawet
lepiej. Ten gówniarz mnie czegoś nauczy.
– Och Beti,
Beti.-
Powtórzyłam jej
imię z trudem walcząc nad łzami spowodowanymi
śmiechem.- Kocham cię.
– Ja
ciebie też szczęśliwa żoneczko. Tylko pamiętaj, że
gdyby Łukasz ci się znudził to daj mi znać. Z chęcią
wezmę go zamiast Dzieciaka.
– O, na to nie licz.- Odpowiedziałam jej
z udawaną surowością wbrew
sobie patrząc jej prosto w oczy. Właściwie tylko my dwie wiedziałyśmy o tym, że jeszcze kilka lat temu, gdy zerwałam z
Jackiem a w moim życiu zjawił się
Łukasz Beata podkochiwała się w nim. Na początku miałam
nawet taki pomysł
by zeswatać
ich oboje zanim sama się w
nim
nie zakochałam Tyle,
że nic z tego w końcu nie wyszło, bo mój obecny mąż nie był zainteresowany nią
tylko mną. A po jakimś czasie, gdy Jacek wywietrzał
mi z
głowy ja również szczerze
go pokochałam. Dlatego teraz na samą myśl o tym,
że moja przyjaciółka może coś jeszcze czuć do
mojego
ukochanego wewnętrznie się jeżyłam. Wydawało mi się
teraz, że to zauroczenie jej przeszło, zresztą
jak sto pięćdziesiąt wcześniejszych, ale mimo to musiałam się upewnić badając jej oczy. Na szczęście nie znalazłam tam niczego podejrzanego.
Tylko czyste
błyski przekory.
Uśmiechnęłam się szerzej
nie dając jej poznać, tego co
przed chwila się
wydarzyło.- Mój zapracowany mężuś nigdy
mi się nie
spowszednieje.
– Dobra, wracamy do gry.-
Zaproponowała Krysia.- Zawsze jak
wygrywam to
udajecie, że wam się nudzi i przerywamy zagrywkę
nierozstrzygniętą.
– Kochana, tym razem ja cię pokonam.-
Przekomarzała się z nią Beti.- Właście zbiłam wszystkie
jakbyś nie zauważyła.
– Więc popatrz
teraz...- Kryśka wzięła krótki rozbieg
i również trafiła wszystkie.
Potem krzyknęła
tryumfalnie przybijając piątkę Aśce. Zachowywałyśmy się jak dzieci, pomyślałam zastanawiając
się
czy to wpływ wypitego wcześniej wina.
– Kocham was dziewczynki.-
Odezwałam się. Po chwili wszystkie
mi zawtórowały.
W drodze powrotnej
poszłyśmy do
Mc
Donalda zjeść niezdrową kolację, a potem na włoskie
lody. Znów zdecydowałyśmy się
na dłuższy spacer tym razem na starym mieście, co wynikło z faktu,
że Krysia musiała wracać, bo umówiła się ze
swoim
chłopakiem. Tak więc
po zniknięciu naszej czwartej
muszkieterki została nas tylko
trójka.
Nie mając pomysłu na spędzenie
reszty wczesnego wieczora zamierzałyśmy podziwiać sztuczne ognie (do tej pory nie mam pojęcia z jakiej to okazji ktoś je wtedy puszczał),
gdy
Beata zauważyła siedzącą niedaleko
postać.
– Miłość, praca i pieniądze. Cyganka przyszłość ci przepowie.- Mamrotała
jakaś starsza kobieta. Ja ją
zupełnie zignorowałam tak
samo jak Asia, ale oczywiście
Beti zafascynowana
nas
zatrzymała.
– Hej, słyszałyście? Chodźcie,
powróżymy sobie.
– Zwariowałaś? Nie
wierzę w takie bujdy.-
Odpowiedziałam jej cicho zbliżając się do niej na wyciągnięcie ręki. Mimo, że nie wierzyłam we wróżby to
jednak nie chciałam by Cyganka to słyszała.
– Daj spokój, Karola. Może być ciekawie. Co ty na to Aśka?
– A bo
ja wiem?- Wzruszyła
ramionami zerkając na mnie niepewnie.- A co jeśli
wywróży nam coś złego? Może Karolina ma rację.
– Nie, one tego nie robią. Inaczej straciłyby
klientów. Co najwyżej
twierdzą, że teraz nie
jesteś szczęśliwy, ale w przyszłości będziesz. Nie bądźcie takie sztywne-
Dodała gdy nadal żadna z nas nie reagowała.- Proszę.- Westchnęłam.
– Okej,
jak chcecie. Mi szkoda
na to kasy.
– Super.- Beata klasnęła w dłonie kucając obok kobiety.- Dzień dobry, mogłaby mi pani wywróżyć?-
Cyganka
skinęła głową gestem karząc
najpierw mojej przyjaciółce wrzucić
do stojącego słoja pieniądze. Gdy to zrobiła, staruszka wzięła do ręki jakąś dość zniszczoną talię kart.-
I co pani widzi?- Spytała ją z nadzieją.
– Jeszcze nic.
Proszę najpierw
przełożyć.- Na widok karcącego wzroku Cyganki
mało
co nie wybuchłam śmiechem. Widocznie
traktowała całą sprawę poważnie i ignorancja Beti na temat tarota ją uraziła. Dlatego
ja też powstrzymałam swoje rozbawienie.
– Jesteś
teraz szczęśliwa
i prowadzisz w miarę uporządkowane życie,
ale niedługo to się zmieni.
Już
całkiem niedługo.- Dodała niemal nosem wodząc po kartach. Beata zmarszczyła brwi
– Co to znaczy? Stanie się coś złego?
– I tak
i nie. Będziesz myślała, że
zawalił ci się świat, ale to będzie wielkie szczęście.-
Beti mrugnęła do mnie porozumiewawczo jakby chciała
powiedzieć mi wzrokiem: „a
nie mówiłam, że nie przepowie mi niczego złego?”
– Aha. A co z miłością
i facetami? Spotkam w końcu
tego jedynego?- Spytała wróżkę.
– Hm, to dziwne. Karty są niejasne.
– Co mówią?
– Że już go
spotkałaś.
– Co?!
– Prawdopodobnie już go spotkałaś. Albo
spotkasz bardzo niedługo.-
Dodała z wahaniem kobieta.-
Ale miłość nie przyjdzie
od razu, o nie. Widzę wokół ciebie jakiegoś kręcącego się mężczyznę. Musisz
na niego uważać, bo może cię skrzywdzić.
– Aha. A co
z pieniędzmi?- Ponownie spytała kobietę gdy tamta zamilkła.
– To jest
bez zmian. Dalej będziesz bogata.
– Czyli dalej będę czerpać z torebki mamusi.
– Nie,
będziesz miała własny dom i
pieniądze.
– A więc
jednak się usamodzielnię?- Wróżka znów zaprzeczyła.- Nic już nie rozumiem.
– Twój mąż będzie bardzo bogaty. On zapewni ci wszystko.
– Naprawdę? Wreszcie jakieś
konkrety. Super.-
Ucieszyła się.- Co jeszcze pani widzi?
– Nic,
to już wszystko.
– Coś mało jak na pięć dych.- Wymamrotała mi do
ucha Beata gdy tylko Asia zajęła jej miejsce
na krzesełku obok Cyganki.
Niemal
parsknęłam.
– Mówiłam.
– Ale przynajmniej wiem, że
spotkam dzianego kolesia w którym się zakocham, ale przedtem jakiś frajer
mnie
skrzywdzi.-
Urwała słuchając wróżby Joanny. Oczywiście była bardzo podobna do tej poprzedniej: tym razem jednak Cyganka trafnie rozpoznając
po wyglądzie opisała Asię jaką romantyczną dziewczynę, szukającą miłości
i zrozumienia. (Jakbym sama tego
nie wiedziała.) Też przewidziała
jej miłość i bogactwo, choć podkreśliła że nie takie jak jej wcześniejszej koleżanki. Potem opowiedziała parę banialuków i skończyła.
– No,
Karola teraz ty.- Namawiała mnie Beata.
– Nie ma mowy.-
Odparłam ze śmiechem.
– Tchórzysz?
– Jasne, że nie.
Po prostu szkoda mi kasy.
– Ja
za ciebie założę. No dawaj.-
Niechętnie usiadłam na niewielkim stołku
tak jak poprzednio Asia i
Beti. Spełniłam żądanie wróżki
przekładając parę razy
kupki kart na inne. Potem słuchałam swojej „przyszłości”.
– O, ciekawe życie, ciekawe.-
Mrugnęła staruszka.- W przeszłości spotkało cię coś
co nadal cię męczy, ale jakiś mężczyzna
pomógł
ci się z tego podnieść.- Odruchowo pomyślałam o
związku z Jacku Bończaku, byłym przestępcą który
stał się świadkiem
koronnym i
w którym się
zakochałam. O tym jak
jego dawna banda odkryła kto ukrywa się pod
zmienioną tożsamością i porwała
– Łukasz,
jej mąż.- Szepnęła Beti. Zgromiłam ją wzrokiem. Niech jeszcze daje
Cygance pole do uruchomienia wyobraźni i sieci
kłamstw, pomyślałam.
– Tak
też sądziłam.- Przyznała starucha na co ja wywróciłam oczami. Ale
gdy spojrzała na mnie poczułam
się nieswojo.- Widzę ból,
zrani cię głęboko przez ciebie samą. Uważaj
na dumę, ona
może
cię zgubić. I strach. A ten
drugi mężczyzna też jest
niebezpieczny. On będzie próbował cię odzyskać, ale spowoduje
tylko ból.- Zamilkła na chwilę, a
ja w tym czasie pomyślałam o
Jacku a może raczej powinnam powiedzieć Tomku.
No i liście jaki wysłał
mi w dniu mojego ślubu, który właśnie to sugerował. To znaczy,
że chce mnie odzyskać? Czy Cyganka naprawdę widziała to w kartach? A może był to czysty wymysł?-
I widzę trzeciego mężczyznę.
– Trzeciego?- Szepnęłam
jakby z trudem.
– Tak. Ten
zrani cię najbardziej, choć to nie będzie
jego wina. Przysporzy ci
też najwięcej radości. Ale
gdy odejdzie zniszczy twój
cały świat,
bo będziesz go kochać jak
żadnego innego mężczyznę na świecie.
– Będzie miała kochanka?-
Beti uklękła obok mnie. Starałam się udawać,
że odpowiedź mnie nie obchodzi i wcale w to nie wierzę, ale jednocześnie
chłonęłam każde najmniejsze
słówko kobiety.
– Nie,
to nie będzie jej kochanek. To inny rodzaj
miłości. Nie fizyczna. A
mężczyzna jest
jakiś dziwny...- Urwała
na chwilę wpatrzona w karty.
– Co się stało?-
Spytałam wbrew sobie.
– Widzę śmierć.
– Moją?
– Nie, nie twoją kochaniutka. Ale ona cię powoli zabije. Będziesz musiała być
silna bo albo ty ją pokonasz,
albo ona pokona ciebie. Bo wtedy
będziesz całkiem sama. I sama będziesz
musiała walczyć
o szczęście. Inaczej wszystko
przegrasz. Lub
wszystko wygrasz.
Nie bój się zaufać.- mamrotała bez
ładu i składu tym swoim
przerażająco monotonnym, lekko
śpiewnym tonem.-
Bo na razie przed tobą
jest tylko ciemność i
cierpienie. Gdy zaufasz, może
odnajdziesz szczęście.
– Wystarczy już.-
Przerwała
Cygance Joanna.-
Dziewczyny idziemy.- Roztrzęsiona machinalnie wstałam z krzesełka zastanawiając
się
nad słowami
staruchy.
– Karola,
przepraszam. Nie
sądziłam, że ona będzie
taka wredna. Co prawda
śmiałaś się z niej, ale jak mogła wygadywać ci
takie okropne rzeczy?
To było wredne.-
Zaczęła Beti gdy oddaliłyśmy się od Cyganki siadając na
murku.
– Nie szkodzi.- Uśmiechnęłam się z przymusem.- I tak nie
wierzę w te bujdy.
Jestem szczęśliwą mężatką i nie zamierzam tego
zmieniać. A ona może mi
mówić, że przede mną jest ciemność i
cierpienie. Mnie
to nic nie obchodzi.- Mówiąc to jednak zadrżałam na całym ciele. „Widzę śmierć”, powiedziała wróżka. „...ona powoli cię zabije.” Kto umrze? Czy to będzie
Łukasz? Zdrętwiałam jeszcze bardziej z trudem robiąc
kolejny krok tak by dziewczyny nie zauważyły mojego roztrojenia.
Bo to przecież on był najważniejszym mężczyzną w moim życiu, a właśnie jego wedle słów wróżki
miało
to spotkać. Uff, Boże
po co ja poszłam do tej wariatki? Teraz przez cały czas będę oczekiwała tylko na
coś złego. I jeszcze
to o tym cierpieniu i zaufaniu... Co
to niby miało znaczyć?
Gdy jakąś godzinę później byłam w
domu
z ulgą przyjęłam odejście Beaty i
Joanny. Przez wizytę u wróżki
sytuacja zrobiła się strasznie niezręczna przez co każda z nas straciła humor. Wróżki zawsze mówią miłe rzeczy byleby
nie stracić klientów? Dzięki, Beti. Dzięki tobie będę
bała się spać w nocy obawiając się
czegoś złego. Po omacku
dotarłam do kuchni ściągając uprzednio
buty
i kurtkę. Potem skierowałam się
do kuchni. Przez okno wpadało trochę światła, więc bez problemu znalazłam wodę i odkręcając korek wypiłam kilka łyków.
Potem wpatrzona w widok za
oknem starałam się wymazać dzisiejszy dzień
z pamięci. A konkretnie jego popołudnie.
– Hej, już jesteś?- Gwałtownie podskoczyłam słysząc niedaleko
siebie męski głos.
– Boże, Łukasz ale
mnie
wystraszyłeś.-
Roześmiałam się
nerwowo. Mąż objął mnie od tyłu ramionami i cmoknął w policzek.
– Może gdybyś nie
stała po ciemku
tak by się nie stało.- Odsunął się zapalając
kontakt.- Lepiej?
– Tak, dzięki. Dawno wróciłeś?
– Jakieś półtorej godziny temu. Sądziłem, że zrobię ci niespodziankę, ale gdy zastałem
puste mieszkanie
zorientowałem się, że najwyraźniej
nadal jesteś z dziewczynami.
– Tak,
przedłużyłyśmy spotkanie. Ale gdybyś do mnie zadzwonił
wróciłabym wcześniej.- Odparłam z lekkim wyrzutem zdając sobie sprawę, że gdyby tak się stało uniknęłabym przede wszystkim tej nieszczęsnej wizyty u wróżki.
– Ależ nic się nie stało.
Zasłużyłaś na
rozrywkę z przyjaciółkami. Dobrze
się bawiłyście?
– Tak.- Mrugnęłam
podchodząc do niego i przytulając się do jego piersi.- Ale z tobą bawiłabym się jeszcze lepiej.
– Naprawdę?- Spytał znacząco, a ja poczułam jak
uchodzi ze mnie całe napięcie.
Nawet głupia Cyganka
odeszła w niepamięć.-
Sądzisz, że teraz możemy się
świetnie bawić? Jest
dość późno.
– Tak. Doskonała pora na zabawę,
nie uważasz?- Leciutko dotknęłam jego
bicepsów z satysfakcją zauważając
jak napinają się pod moim dotykiem.
– Hm...nic nie przychodzi
mi do
głowy.
– Bo
ta głowa myśli tylko o jednym.-
Roześmiałam się. Potem cmoknęłam go w usta.-
Najpierw muszę wziąć prysznic, a
potem przydałby mi się masaż. Chce
pan zostać zatrudniony?
– To zależy ile pani płaci.
– Będzie pan
mógł
wybrać a
potem odebrać sobie nagrodę
sam.
– W takim razie wchodzę w to.- Łukasz mrugnął
do mnie
okiem szeroko się uśmiechając. Gdy weszłam
do sypialni po bieliznę spytał jeszcze:- A co pani
powie na wspólny prysznic?
– Niestety, pani będzie zmuszona odmówić, bo
znów zalejemy całą łazienkę i przez pół dnia będę musiała ją
sprzątać.-
Przypomniałam
sobie jak skończyło się w to naszą noc poślubną a
potem w kilka dni temu gdy chcą przyspieszyć
pójście do łóżka chcieliśmy wykąpać się razem. Bo skończyło
się na całkowitym zalaniu płytek, kafelków i dywaników.
– Szkoda.- Mrugnął mój mąż.- Trzeba było kupić
dom z prysznicem.- Usłyszałam jeszcze zanim
znalazłam się w łazience.
– Ale wiesz co? Będziesz mógł
umyć mi plecy.-
Odezwałam się już zza drzwiami łazienki.
– A czy to będzie liczone jako druga praca?
– Aha.
– I wie pani,
że będzie mi winna dwie nagrody?
– Tak.-
Odparłam ze śmiechem gdy
wszedł
za mną
do łazienki.
– A więc wchodzę w to podwójnie.
Już po kilku minutach gorąca woda naleciała
do wanny wraz z płynem do
kąpieli tworząc aromatyczną pianę.
Z ulgą zanurzyłam w niej swoje ciało uważnie obserwując Łukasza, który
nie spuszczał ze mnie wzroku. Zdawało mi się, że
jego spojrzenie mnie pali. Rozmawialiśmy przez cały czas
mojej bytności w wannie starając się panować nad własnymi odczuciami. Dlatego spytałam męża o
pracę, jego dzisiejszy dzień, nową sprawę
którą prowadził. On zrewanżował mi się tym samym.
Opowiedziałam mu więc o prezencie od dziewczyn, spotkaniu
Krzyśka którego szybko
zauroczyła nasza łamaczka serc Beti
oraz wypadzie na kręgle i
spacerze po Starówce. Zataiłam tylko nieszczęsną wizytę u wróżki, która nie
zakończyła się dla mnie najlepiej.
– A więc jeśli chodzi o ten drugi prezent od dziewczyn...gdzie on jest?
– W mojej szafce.
Zdecydowałam się wykorzystać go na specjalną okazję.
– Ach
tak?
A kiedy ma ona
nastąpić?
– Jeszcze nie wiem.
– Chciałbym zobaczyć
tę koszulkę.- Wyszeptał mi prosto do ucha pochylając się
nade mną Łukasz.
– Później
ci ją pokażę. Jest naprawdę seksi.
– Dobrze. Pod warunkiem, że na
tobie.
– Hm-
udałam że się zastanawiam-
Nie sądzę. Chyba byłoby mi w
niej zimno.
– A więc jest taka skąpa?
– I cieniutka.-
Zaczęłam opisywać najmniejsze detale sycąc się jednocześnie dotykiem dłoni Łukasza
na moich
plecach gdy wodził po nich spienioną
gąbką. Z czasem jego
ruchy zdawały się coraz bardziej zamierać.
– No
już dziecinko, wychodź. Czas na moją nagrodę.
– Jaką nagrodę? Najpierw masaż.- Zaprotestowałam gdy
owijał moje ciało skąpym ręcznikiem.
– Przecież umyłem ci
plecy.
Mam
prawo do
części nagrody,
pamiętasz?-
Ostentacyjnie westchnęłam.
– Zgoda. Skoro już musisz.- Roześmiał się biorąc
mnie
na ręce.
– Następnym razem
musisz się lepiej targować.- Starał się zachować
powagę gdy to mówił. Potem,
dotarłszy do drzwi
pokoju delikatnie położył mnie na łóżku
zaczynając odpinać koszulę.
– Sądzę, że
następnym razem użyję
swojej
świetniej wymówki.-
Dalej kontynuowałam tę grę
nie odrywając wzroku od jego
nagiej klatki piersiowej.
– Tak? Jakiej?
– Bolącej głowy, zapomniałeś? Ach.- Teatralnie złapałam się za
głowę.- Chyba nawet boli mnie teraz.- Do koszuli Łukasza na
krześle
dołączyły również dżinsy.
– W takim razie chyba
będę musiał sprawić, żeby o niej zapomniała.- Gdy skończył na łóżko niczym niedźwiedź roześmiałam się wyciągając
do niego ramiona. Potem mocno
pocałowałam.
– Kocham cię, Łukasz. I jestem bardzo szczęśliwa.-
Dodałam drugie zdanie po krótkiej
przerwie przypominając sobie słowa Cyganki o tym, że nigdy nie będę szczęśliwa jeśli
nie zaufam. A przecież to nie była prawda. Bo
ja byłam
szczęśliwa.
– Ja
też cię kocham moja słodka Karo.- Tym razem to mój mąż wykazał inicjatywę zawładnąwszy moimi wargami.-
I też jestem z tobą bardzo szczęśliwy.-
Niczym echo w mojej
głowie rozległ się głos wróżki:
„ Będziesz wtedy całkiem sama. I sama będziesz musiała
walczyć o szczęście. (...) Bo na razie przed tobą jest
tylko ciemność i cierpienie.”
Przypomniałam sobie jak przed
związkiem z Jackiem wielokrotnie los
zdawał się dawać
mi ostrzeżenia: nieufność przyjaciółek,
straszenie przez samego Tomka,
sen w którym przyśnił
mi się jako
gwałciciel. I teraz to
samo spotkało
mnie z Łukaszem.
Jakaś cholerna wróżka wywróżyła,
że stracę go przez swoją dumę. I że zostanę całkiem sama.
Nigdy cię nie stracę, pomyślałam wpatrzona w męża powoli
odpływając
do krainy przyjemności. A tym bardziej
przez własną dumę
i strach.
Cześć, czy ty wcześniej pisałaś opowiadania na quku pod nazwą 'Nowicjusz'?
OdpowiedzUsuńTak, to ja :) Niedawno założyłam tego bloga, dlatego też nie zamieszczam już opowiadań na quku.
UsuńBardzo się cieszę! ;) cudownie piszesz:-)
UsuńJestem trochę zawiedziona bo mam wrażenie, że otworzyłaś przed nami wszystkie karty... Karolina będzie w ciąży i straci to dziecko, pewnie tutaj swoją rolę będzie miał Jacek. Podejrzewam, że jak będzie chciał ją odzyskać to doprowadzi to do jakiegoś wypadku. Dlaczego Karolina będzie cierpieć przez siebie samą? Pewnie w ciąży nie będzie uważała na siebie jakoś szczególnie. Jak straci dziecko to Karolina pewnie się załamie, będzie straszliwie cierpieć, a Łukasz pewnie się od niej odsunie bo Karolina będzie spotykać się albo mieć jakiś kontakt z Jackiem. Walka o siebie? O Łukasza.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że jak kontynuujesz to opowiadanie to sprawisz, że Krolina będzie z Jackiem, a tutaj chyba nie bardzo do tego zmierzasz.
Twoje propozycje są bardzo ciekawe, ale chyba jeszcze zdołam cię zaskoczy, bo miałam na to wszystko zupełnie inny pomysł. :) W każdym bądź razie zachęcam cię do śledzenia dalszych losów bohaterów i mogę cię tylko zapewnić, że postaram się ciebie i nikogo nie rozczarować.
UsuńNa razie mam zarysowaną tylko główną koncepcję (inną od tej proponowanej przez ciebie, choć muszę przyznać że twój pomysł interpretacji wróżby jest ciekawy:)), ale oczywiście w trakcie wszystko się może zdarzyć. Prawdę mówiąc pisząc "Niebezpieczną miłość" zaplanowałam sobie, że Karolina będzie jednak na końcu z Jackiem, ale potem doszłam do wniosku, że ja na jej miejscu nie darowałabym pewnych rzeczy i zmieniłam zakończenie. Jeśli chodzi o to opowiadanie, sama nie wiem jeszcze jak będę je kontynuować. Może właśnie zmienię swoją koncepcję i cię jeszcze zaskoczę?