Po ślubie i weselu udaliśmy się
z Łukaszem w tygodniową podróż poślubną do
jednego z górskich kurortów wypoczynkowych
niedaleko Zakopanego. Może nie
było to nic wykwintnego, jednak ja
uwielbiałam góry latem. Poza
tym
preferowałam raczej krajowy wypoczynek wspierający polską turystykę. No
i nie bez znaczenia był fakt,
że dzięki temu zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy.
Przez pierwsze cztery dni pogoda zdecydowanie dopisywała dlatego wraz z mężem
i wynajętym przewodnikiem przemierzaliśmy nowe
szlaki turystyczne, które wcześniej były nam nieznane.
Nieustannie przekomarzaliśmy się
ze sobą posyłając uśmiechy jak para
nastolatków. W pewnej chwili
nasz dość młody pomocnik spytał:
– Przepraszam, że pytam ale czy są państwo małżeństwem?-
chyba
z powodu zaskoczenia odpowiedziałam machinalnie.
– Tak,
dopiero od tygodnia. Dlaczego
pan pyta?
– Bez powodu. Po
prostu
to widać.- uśmiech wykwitł
mi na
twarz i spojrzałam odruchowo na
Łukasza. On też się do mnie uśmiechał.-
Po prostu wyglądacie na bardzo w sobie zakochanych.
– Bo jesteśmy- Mąż znalazł się przy mnie obejmując mnie ramieniem.
Przewodnik tylko
spojrzał na nas z rozbawieniem pomieszanym z pobłażliwością.
– Dobrze, w
takim
razie polecam szczególnie
malowniczy szlak.
Jest
dość trudny, ale widzę, że nie mam do
czynienia z amatorami...-
zaczął nam wszystko
tłumaczyć, ale mi w głowie wciąż brzmiały jego
słowa po których uśmiech
nie schodził
mi z
twarzy: „Po prostu to widać.”
Kolejne dwa z powodu ulewnego deszczu i czerwcowej burzy zmusiły nas do pozostania w domku gdzie
również znaleźliśmy sobie świetną rozrywkę...Prawie cały dzień oglądaliśmy głupie komedie racząc
się
popcornem i chipsami,
a wieczorem niemal aż rana
leżeliśmy w łóżku rozmawiając
o naszych wspólnych
planach na przyszłość, marzeniach
i oczekiwaniach. Czułam się
jak w jakiejś bajce lub śnie. Bo przy nim wszystko wydawało mi się
proste:
czując silne ramię obejmujące moją kibić
mogłam
stawić
czoło całemu światu nie martwiąc się
o nic ani o nikogo. Tylko czasami dopadał mnie strach, że
to może kiedyś zniknąć. Bo
żadna bajka nie jest prawdziwa a ze snu- choćby nie wiem jak bardzo realistycznego-
kiedyś trzeba się wybudzić. Nie wiem skąd
wzięło się we mnie to abstrakcyjne poczucie,
że coś niedługo musi
zakłócić moje szczęście: niektórzy nazywają to kobiecą intuicją, inni głupim przesądem. Koniec końców nie mogłam się tego wyzbyć.
Ostatni dzień był dla mnie najpiękniejszy. Nie tylko z poprawy pogody, ale i niespodzianki jaką
zgotował mi mąż. Wraz
z miejscowymi góralami w gospodzie jeszcze raz złożyliśmy sobie
małżeńską
przysięgę zgodnie z tamtejszymi
obyczajami. Wszyscy byli
dla nas bardzo mili, starsi przygrywali
na instrumentach i
śpiewali góralskie piosenki tak szybkie,
że już zaledwie po kilku tańcach miałam
silną zadyszkę. Mimo to
nadal tańczyłam na bosych
stopach odziana w tradycyjne
korale i strój śmiejąc
się
głośno.
– Chcesz
usiąść?- spytał mnie w pewnej
chwili Łukasz. Zdecydowanie pokręciłam
głową.
– Nie, a ty? Jesteś
już zmęczony? No cóż w takim razie słabo u ciebie z kondycją. Chyba do
CBŚ przyjmują już każdego....och- zdołałam tylko
westchnąć gdy poderwał moje nogi z parkietu i uniósł w górę
energicznie kręcąc dookoła.- Postaw mnie!-
zażądałam ze śmiechem. Moja głowa
zaczęła wirować w takt skocznej ludowej piosenki.
– I co powiesz
o mojej
sile?- z powrotem pozwolił
mi korzystać ze swoich stóp
dopiero gdy instrumenty umilkły.
– Kupa mięśni i nic poza tym...nie, żartuję. Już
nie mam siły na
kolejną karuzelę.
Już i tak zagubiłam
zmysł
orientacji.- Łukasz ze śmiechem objął mnie mocniej zaczynając się lekko
kołysać nie zważając
na to,
że nowa piosenka którą
właśnie rozpoczęli górale
jest
jeszcze bardziej skoczna niż poprzednia.
– Przepraszam, zachowałem
się jak głupek. Przeze mnie będzie
boleć cię głowa.
– Daj spokój,
zasłużyłam za te docinki. A poza tym-
zapowiedziałam z błyskiem w oku-
Jeszcze ci się odgryzę.
– Tak?- był
wyraźnie zainteresowany.
– Aha. W sypialni.- wyszeptałam mu wprost
do ucha.
– Hm...a więc
to już ten dzień, w którym uznałaś,
że możesz
bez przeszkód wymawiać się bólem głowy? A myślałem, że
należy mi się chociaż podróż poślubna.
– Kto wie- udałam, że się zastanawiam- Być może jeśli mi się spodoba pozwolę
ci jeszcze trochę zaszaleć
przygotowując do długiej wstrzemięźliwości.-
Nasze
usta spotkały się w pół drogi. To
nie był namiętny pocałunek;
raczej czuły, uosabiający ogrom łączącego
nas uczucia. Mimo wszystko dookoła rozległy
się gwizdy.
Znów się roześmiałam.- Wiesz,
chyba to wesele podoba mi się bardziej.
– Mnie
też. Ale z tobą w roli panny młodej mógłbym brać ślub w zwykłym dresie
a na wesele zorganizować grilla
w ogródku- W moich oczach
stanęły łzy.
Choć uwielbiałam nasze nieustanne
potyczki słowne i żarty poprzeplatane
ważnymi wyznaniami gdy mówił coś takiego moje serce rozsadzało dziwne uczucie. Pospiesznie spuściłam
głowę w dół.- Hej, płaczesz?
– Ja? No
coś ty- prychnęłam jednocześnie wycierając dłonią oczy. Potem pogłaskałam go po policzku-
Chyba
coś wpadło mi do oka.
– Może ryż-
podsunął doskonale wiedząc, że jednak
przyczyna mojego płaczu
jest bardziej sentymentalna.
Przyłączyłam się do jego gry.
– Może. Albo mąką. Wiesz, w sumie to
byłoby fajne. We Włoszech mają Dzień
Pomidora, a w Polsce powinniśmy zorganizować zawody w rzucaniu się
mąką.
Super zabawa nie sądzisz?
– Skąd w twojej głowie biorą się
takie głupie pomysły?- mrugnął,
a ja posłałam mu sójkę
w żebro. Żartobliwie chwycił mój policzek w swoje palce jak czasami robią rodzice
wobec niepokornych dzieci.- Już dobrze,
poddaję się. Coś mi się
wydaję, że w tym małżeństwie to
ja będę pod pantoflem.
– Nie, zawsze byłam za równouprawnieniem.- żachnęłam się żartobliwie posyłając mu całusa.
– Myślisz,
że to będzie bardzo niegrzeczne gdy teraz wyjdziemy?- rozejrzałam się
dookoła.
– Myślę, że oni nie będą mieli nic przeciwko temu. Nowożeńcom się wiele wybacza.
Gdy wróciliśmy do
naszego pokoju zauważyłam, że
w sypialni
świeci
się kilkadziesiąt niewielkich zapachowych świeczek. Spojrzałam
na Łukasza totalnie zaskoczona.
– Kiedy zdążyłeś to
zrobić?
– Przecież nie było nas tutaj przez kilka godzin-
pocałował mnie w czubek głowy.- A poza tym to nie zrobiłem tego osobiście.- Podoba ci się?
– Yhm- mrugnęłam- Jesteś świetny,
wiesz? Myślałam, że znam
cię wystarczająco, ale
ty wciąż
nieustannie
mnie
zaskakujesz.
– Chyba pozytywnie, co?
– Oczywiście. Tu
jest pięknie.- rozejrzałam się jeszcze raz.
Czułam się jak
księżniczka w bajce. A obok stał mój książę.
– Jesteś szczęśliwa?
– Przecież wiesz-
odparłam przysuwając
się się do Łukasza i kładąc mu głowę na ramieniu. - Kocham
cię, wiesz?
– Tak,
bo ja cię też kocham. Bardzo.-
objął mnie mocno a
ja z ufnością wtuliłam się
w jego klatkę piersiową.
Potem podniosłam głowę
do góry patrząc mu prosto w oczy. Delikatnie stanęłam na
palcach aby dotknąć jego ust.
Po kilku minutach już byliśmy w łóżku z rozkoszną powolnością zdejmując sobie
nawzajem kolejne warstwy ubrań. W pewnym momencie
gdy oboje pozbyliśmy się odzieży przypomniało mi się
coś.
– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?-
Łukasz spojrzał
na mnie
odrywając
usta od moich ramion i piersi.
– Co masz na myśli?- Oparłam się na łokciach aby zobaczyć jego twarz.
– No wiesz, wtedy w wynajmowanym domu...Jacka-
dodałam niepewnie jak
zareaguje na to nawiązanie do
mojego byłego chłopaka.
– Aaa...masz na
myśli to gdy się na ciebie rzuciłem wykręcając dłonie do
tyłu?-
skrzywiłam się lekko
widząc jego pełne poczucia
winy spojrzenie.
– No, tak. Ale
akurat o tym już zapomniałam, choć nieźle
najadłam się strachu.- rozładowałam
sytuację-
Chodzi mi raczej o to jak mnie odebrałeś,
twoje pierwsze wrażenie. Właściwie nigdy o to nie pytałam.
– Pytasz
o to co sobie o tobie pomyślałem?-
skinęłam głową a on wyglądał tak jakby wracał
myślami do
tamtych wspomnień. Potem na jego twarzy wykwitł
uśmiech. Zaczął przesuwać dłońmi w górę
mojego ciała aż niemal dotarł do piersi. Jęknęłam.
– Przestań.
Migasz się od tematu.-
wystękałam z trudem.
– Wcale
nie- Złożył pocałunek na mojej
klatce piersiowej.- Po prostu
ci go demonstruję.
– Jak to?- przez to
co robił z moim ciałem nie
byłam w
stanie rozsądnie myśleć.
– Pytałaś co
sobie
pomyślałem o tobie podczas pierwszego
spotkania. Właśnie to: że chciałbym znaleźć
się z tobą sam na sam w
łóżku.
– Mówisz poważnie?
– Tak. Trzymając twoje szczupłe ciało obok swojego pożądałem cię tak
bardzo,
że aż to bolało i wywoływało we mnie frustrację. To
dlatego potem starałem się
od ciebie zdystansować. Praktycznie
cię nie znałem wiedząc
tylko tyle, że wdarłaś się do
mieszkania
gangstera. Nie czułem się
z tym
najlepiej.
– A więc
od początku coś do mnie czułeś? Gdy tylko
mnie zobaczyłeś?- spytałam rozczulona. Łukasz pogłaskał mnie po policzku.
– Nie chciałbym burzyć twojego romantycznego wyobrażenia o mojej miłości,
ale mówiąc szczerze wszystkie uczucia mieściły się
wtedy w moim rozporku.
– Hej...
– Chciałaś znać prawdę.
– Hm...w sumie pożądanie stanowi niezły początek.- rozważałam w
myślach.
– Patrząc na
ciebie zaczynam w to wątpić. Jesteśmy w
trakcie gry wstępnej o ty nie masz problemu ze skonstruowaniem nawet najtrudniejszego zdania.- westchnęłam ocierając się o
niego jak kotka i zarzucając ramiona
na szyję.
– Więc chyba
zbyt
słabo się starasz.- prowokowałam
go.
– A więc
obiecuję, że zaraz zapomnisz
o całym bożym świecie.
- I obietnicy dotrzymał.
Po tygodniu
idyllistycznej sielanki powrót do normalnego życia
był niemal jak pozbawienie świata
wszelkich
kolorów pozostawiając go w mętnej szarości. A
właściwie taka była moja pierwsza myśl
gdy
oparta o wezgłowie fotela wracałam z mężem samochodem. Wiedziałam, że wkrótce będę musiała rozpocząć pracę jako pracownik banku
(którą znalazłam jeszcze przed ślubem) a Łukasz wróci
do swojego CBŚ, więc z pewnością będziemy mieć
mniej
czasu
dla siebie. Ale mimo wszystko będziemy razem. I tylko to
się
liczyło.
– Zamówimy coś do jedzenia?- odezwał się do mnie mąż siadając
na kuchennym stołku.
– Tak, umieram z głodu. Powinniśmy potem zrobić
zakupy.
– Zamierzasz gotować tak jak obiecałaś?
– Prawdę mówiąc nie przypominam sobie
takiego przyrzeczenia, ale jeśli
nie masz zbyt
wygórowanych wymagań to mogę gotować.
– Nie
bądź taka skromna. Twoje
posiłki zawsze mi smakowały.
– Ha, bo na tę okazję szykowałam specjalne dania. Codzienne posiłki
mogą
ci się znudzić.
– Na pewno
nie. Masz już tutaj wszystkie rzeczy czy jeszcze dzisiaj musimy
jechać do twojej mamy?
– Nie, tydzień temu przewiozłam już wszystko. Chcesz coś do picia? A
właściwie powinnam spytać:
czy chcesz wodę niegazowaną,
bo tylko
to jest w lodówce.- Łukasz
się
roześmiał.
– Jasne,
dobre i to.- w czasie gdy ja nalewałam wody
do dwóch szklanek on dzwonił po pizzę. Postawiłam
obok niego jedną z nich zajmując miejsce po drugiej stronie stołu czekając aż skończy rozmowę.
– Kiedy będą?
– Za jakieś 45 minut.
– W tym czasie zdążę
umrzeć
z głodu- mrugnęłam.
– Mamy jeszcze chyba
krakersy i resztki ciastek.
– W takim razie je przyniosę.- Po kilku minutach szczęśliwie zajadałam czekoladowe ciasteczka
z orzechami. Łukasz popijał swoją
wodę w milczeniu tak że słyszałam nawet własne chrupanie.
Poczułam się trochę niezręcznie.
– O co
chodzi?- najwyraźniej mąż zauważył moją konsternację.
– O
nic- roześmiałam się trochę
sztucznie- Nie czujesz
się
teraz trochę dziwnie?
No wiesz, ze świadomością, że
teraz będziemy mieszkać razem, jeść, spać.
– Kochanie- spojrzał na mnie z rozczuleniem- Przecież już to wcześniej robiliśmy.
– No
tak, ale nie wszystko naraz. To znaczy...mieszkając razem.
– Nie chciałbym cię
straszyć, ale na
takie rozważania już trochę za
późno. Dziś wyszłaś za
mnie
za mąż.- odparł tak grobowym tonem, że
gdy wybuchnął śmiechem miałam
ochotę porządnie mu przyłożyć.
– Ja tu zdradzam ci każdą swoją myśl
obnażając duszę, a ty ze mnie kpisz.
– Nie robię tego,
jak możesz tak myśleć?- wstał ze swojego miejsca podchodząc do mnie z jakimś błyskiem w oku i wyciągniętymi rękami. Odczekawszy
chwilę ujęłam je pozwalając
się podnieść.- A poza tym skoro
już mowa o obnażaniu...- jego
dłoń zaczęła unosić moją
koszulkę. Odsunęłam się
od niego jak oparzona.
– Oszalałeś? Nawet
nie zamknęliśmy drzwi. Na dodatek
jedzenie będzie za jakieś
trzydzieści kilka minut...
– Więc powinniśmy się pospieszyć.- Momentalnie poczułam skurcz w dole brzucha. Czy on
mówił
poważnie? Ale w sumie to... czemu nie,
pomyślałam.
– Jesteś
szalony.- mruknęłam chwilę potem zdejmując jego koszulkę. Roześmiał się.
– Ja?- dołączyłam do niego.
– Boże, czuję się jak niemoralna
nastolatka
a nie stateczna żona przedstawiciela policji.
– Po pierwsze
to jest nasz miesiąc
miodowy,
po drugie to nie jesteś jeszcze stateczną żoną, bo jesteśmy małżeństwem dopiero
od tygodnia
a po trzecie to wielokrotnie podkreślałem to, że nie należę do policji...
– ...tylko CBŚ.
-dokończyłam mrugając
do niego.- Wiem, ale
jakoś zapominam.-
Wykrzywił kącik ust w jakiś taki niezmiernie seksowny sposób. A przynajmniej dla mnie.
– Więc powinienem cię
chyba za to ukarać.
– Jak?
– Na początek zaknebluję
ci usta.- Powiedział poważnym tonem przyciągając
mnie
bliżej siebie, a potem wyciągając
dłoń i kładąc ją na moich ustach. Już miałam ochotę zaprotestować, gdy ze
śmiechem ją
zabrał zastępując ustami.
Dobrze wiedział, że potraktowałam jego słowa...dosłownie. Przez moment udawałam niechętną chcąc pokazać
mu,
że jestem obrażona za
to co zrobił przed chwilą. Jednak gdy odsunął
się
ode mnie tylko po to by chwycić moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy głupie
dąsanie
przeszło mi całkowicie. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu we wzajemnej bliskości
czując bicia naszych
serc. A potem pocałowaliśmy się.
Mocno. Głęboko. I bardzo podniecająco. Właściwie już
po kilku minutach zdecydowanych
pieszczot i kojącego dotyku byłam gotowa
na jego przyjęcie. Zaczęłam
rozpinać mu spodnie i już po paru chwilach bym we mnie. - Nie sądziłam, że seks poza
łóżkiem jest
taki przyjemny.- powiedziałam kilka minut później
opierając głowę na jego ramieniu.-
Widząc to w filmach raczej wydawało mi się to niezręczne. Czemu nigdy wcześniej
się
tak nie kochaliśmy?- Łukasz pocałował mnie w policzek wyginając usta w leniwym uśmiechu.
– Nie wiem. Od
teraz zaczniemy.- Odparł znaczącym tonem przez który znów poczułam na swojej skórze
dreszcz.- Co
zaś się tyczy przyjemności
to myślę że w dużej mierze chodzi raczej o
partnera i jego zdolności.
– Jaki
skromny.- Przytulaliśmy się tak i przekomarzaliśmy dochodząc
do siebie po niedawnych przeżyciach i starając
się
uspokoić oddech. Słysząc w pewnym
momencie
dzwonek do drzwi momentalnie
wróciłam do rzeczywistości.- To
pewnie pizza, odbierz ją.
– Okej.- szybko
chwycił z blatu
koszulę nakładając ją na ciało a potem swój
portfel i skierował
się
do drzwi wejściowych. W progu
się
jednak zatrzymał.- Dobrze wyglądam?
– W miarę-
odparłam choć prawdę mówiąc jego koszulka była cała wygnieciona a pasek spodni niedopięty. Stłumiłam
chichot na myśl o tym co
pomyśli sobie
osoba dostarczająca jedzenie. Dobrze,
że to nie ja musiałam odebrać pizzę, bo wyglądałam pewnie
tak samo niechlujnie.
– Nadal głodna czy już zaspokoiłem twój
apetyt?- zażartował wracając z dużym
kartonem w dłoniach.
– Niestety
nie. Tego głodu nie da się zaspokoić z pomocą
twojego małego koleżki- Nie wiem czemu nagle
tak śmiało zaczęłam
rozmawiać o seksie.
Owszem, nie byłam bardzo pruderyjna, choć trochę staroświecka,
ale mimo to
czułam się z tym dziwnie. A właściwie ze
świadomością jak przyjmie to
Łukasz. Na szczęście
nie wydawał być się zbytnio zaskoczony. Nawet
przyłączył się
do mojego
tonu.
– Czy to miał być przytyk? „Małego” koleżki?- złapał mnie za słówko.
– Kocham cię.- odparłam tylko ze śmiechem cmokając
w jego kierunku. Łukasz patrzył
na mnie przez chwilę a potem otworzył pudełko wyjmując z niego kawałek pizzy podając mi go.
Kolejny urwał dla
siebie. Zaczęliśmy powoli jeść. I tak
minął
nasz pierwszy posiłek we
wspólnym domu.
Podczas zakupów również czułam się odrobinę dziwnie, bo wydało mi się to bardzo intymne i
takie...rodzinne. Odruchowo przypomniałam sobie jak
w każdą sobotę robiłam z
mamą duże
zakupy dla całej rodziny. A teraz
robiłam to samo. Tyle, że moją rodziną był Łukasz.
Zazwyczaj wszystkie
komedie romantyczne, czy też książki o tej tematyce
kończą się właśnie tu,
uświadomiłam sobie:
w momencie ślubu
bohaterów. Zastanawiam
się
teraz dlaczego. Czemu nie
opisują tego rozczulającego
uczucia, gdy robi
się
coś razem po raz pierwszy? Świadomości, że
teraz wraz z partnerem stanowicie jedną
drużynę; pierwszych
uśmiechów, kłótni,
pocałunków...Ogrom tych uczuć
nie jest możliwy do
opisania. Więc być może dzieje
się tak właśnie dlatego? Bo niezmiernie
trudno
jest to realistycznie
przedstawić? Albo, szepnął
mi w
głowie jakiś głosik,
dlatego że wspólna egzystencja szybko przeistacza się w prozę
życia pozbawioną romantyzmu
i uczucia? Postanowiłam
sobie, że nawet jeśli to prawda to nigdy nie pozwolę aby to się stało. Kochałam Łukasza i dopóki on będzie czuć do mnie to samo, dopóty ja będę przy nim trwać.
Cuuuudowna część. Ja nie wiem jak to robisz, ale za każdym razem, nie mogę się oderwać od czytania, a żeby przedłużyć sobie tą chwilę, niektóre kwestie czytam po kilka razy :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award, w ostatnim poście na moim blogu są zasady i pytania dla Ciebie :)