Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 stycznia 2015

Cienie przeszłości: Prolog



Wychodząc z kościoła wszyscy zaczęli wywatować i bić brawo. Przymknęłam na chwilę oczy gdy coś dostało mi się do jednego z nich. Potem poczułam dłoń Łukasza na swoim policzku.
   Wszystko w porządku, kochanie?- Spytał mnie z uśmiechem na twarzy.
Skinęłam głową nadal mrąc oczy.
   Tak. Chyba ryż wpadł mi do oka. Dobrze, że w tym głupim zwyczaju nie sypią mąką. Wtedy dopiero byłaby zabawa.- Mój mąż sroześmiał. Och, jak cudownie było używ tego określenia w stosunku do Łukasza...od niemal sześciu minut.
   Więc chodźmy już lepiej.- ufnie chwyciłam jego dłoń i razem pomknęliśmy po schodach. Dookoła nasi znajomi już formowali kolejkę aby wręczać prezenty i kwiaty. Wiedząc, że przynajmniej przez kilkanaście minut będę musiała tutaj stać i obdarowywać pocałunkami bliższych i dalszych wujków, kuzynów czy ciotecznych braci nie była zbyt przyjemna. Najchętniej znalazłabym się sam na sam z moim świeżo poślubionym mężem.
   Niech żyją państwo młodzi!- nowy okrzyk zainicjował starszy brat Łukasza, Emil wraz ze swoją żoną Patrycją. W tym czasie rozdzieliłam s już z mężem aby przyjmować życzenia od gości. Stanęłam obok mojej siostry, która pełniła w tym dniu również rolę druhny.
   I jak się czuje moja młodsza siostrzyczka w roli pani Kowalskiej?- Marlena mocno mnie objęła całując w oba policzki.
   Wspaniale. A gdzie ten twój mały skrzat?- miałam na myśli swoją prawie dwa i pół letnią siostrzenicę, Kasię.- Chciałam jej podziękow za niesienie kwiatów.
   Pewnie z Michałem. Albo gdzieś się krząta z babcią, jak zawsze. Dobra, lepiej zaczynajmy, bo nie skończymy tego do wieczora. O ile pamiętam ślub i wesele miał być skromny...- dodała z udawanym wyrzutem, ale posłusznie podeszła
do mnie prowadząc w stronę kolejki. Przyoblekając na twarzy uśmiech z radością wysłuchiwałam życzeń od rodziny mojej i Łukasza. Niektórych widziałam pierwszy raz na oczy, ale ich gratulacje sprawiały mi radość. To było takie cudowne, że tak wiele osób cieszy s z naszego szcścia.
   Wszystkiego najlepszego pani Kowalska- nadeszła kolej Macieja Duchnowskiego. Z uśmiechem nadstawam mu prawy policzek. Był jednym z przyjaciół Łukasza, do którego miałam szczególny sentyment. W końcu w czasie tej historii z Jackiem to on był moim stróżem i ochroniarzem.- Wyglądasz bosko. Łukasz jest świetnym facetem, ale praw mówiąc zrobiłaś zły interes nie czekając na mnie.- Rozmiam s z mością patrząc na swojego męża. Szczerze mówiąc nie wiedziałam czy uznać to za żart, bo
Maciek nawet wtedy gdy mnie pilnował wydaw się być trochę  mną zainteresowany. W każdym razie tak właśnie zrobam.
   Chyba ona tak nie sądzi.- dodał stojący obok niego Rafał. Również pracował z Łukaszem w CBŚ i jak zdążyłam się już przekonać był urodzonym żartownisiem. Zawsze w jego towarzystwie nieustannie wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Nie zawiódł mnie i tym razem.- I bardzo dobrze zrobaś nie wybierając tego szczeniaka. Gdybym nie był hetero to sam wyszedłbym za mąż za Łukasza. O ile oczywiście zalegalizowano by w końcu w Polsce homoseksualne związki. Nieźle się chłop trzyma, nie?- powiedział do mnie odwracając głowę w kierunku mojego męża i puszczając mu oczko. Ten, nie wiedząc o co chodzi odpowiedział szerokim uśmiechem co bardzo mnie rozbawiło. Roześmiałam się, a Raf w tym czasie wręczył mi potężny bukiet kwiatów i złożył całusa na policzku.- Życzę wam wiele szczęścia.
   Dziękuję.- Odparłam po raz kolejny przyjmując gratulacje. Potem jeszcze raz przeniosłam wzrok na swojego męża. Może i Rafał zażartował w sprawie swojego jednopłciowego związku z Kowalskim, ale mirację: Łukasz był naprawdę przystojnym facetem. Brunet, dość wysoki i wysportowany, z ogorzałą od słońca twar sprawiał wrażenie solidnego oraz godnego bezpieczeństwa, choć jednocześnie budził jakiś niepokój. (zwłaszcza w kobietach o czym często moam s przekonać, gdy spacerując z nim po mieście niektóre z nich otwarcie taksowały go wzrokiem posyłając zachęcające spojrzenia). Jednak to wrażenie łagodziły jego błękitne oczy i niemal po damsku wykrojone usta, które gdyby nie mocno zarysowana szczęka wyglądałaby dość groteskowo u mężczyzny. Jednak do Łukasza pasowały doskonale. Na dodatek teraz ubrany był w czarny dopasowany smoking, z górnej części krego wystawała śnieżnobiała koszula. Ach, pomyślałam. Wyglądał tak doskonale. Niemal jak ucieleśnienie marzeń każdej kobiety.
Z powodu atrakcyjności Kowalskiego, co w połączeniu z jego charakterem i osobowością powodowało wybuchową mieszankę nie do odparcia- zwłaszcza dla mnie- czasami zastanawiałam się co z kolei on widział we mnie. Tak jak teraz. Owszem, nie byłam kompletną brzydulą, ale oprócz ładnej cery i oprawy oczu wydawam s sobie dość przeciętna. Blond włosy do ramion, średni wzrost i w miarę odpowiednio szczupła sylwetka...W ogóle wszystko w sobie wydawało mi się jakieś takie...w miarę. Więc, pomyślałam z rozbawieniem, może to i dobrze że w dzisiejszym dniu ostatecznie przywiązałam do siebie takiego wystrzałowego faceta? Dopiero po prawie 25 minutach w końcu przywitałam się ze wszystkimi. Byłam właścicielką już niemal pełnego wozu kwiatów i licznych bombonierek oraz kopert z pieniędzmi. Gdy już zamierzałam przepchnąć się do Łukasza, który akurat obcałowywał jedną z moich kuzynek za suknię pociągnął mnie jakiś mały chłopczyk. Wyglądał dość groteskowo w spłowiałych dżinsach i wyblakłej koszulce na tle elegancko ubranych gości. Dlatego spojrzałam na niego z konsternacją.
   To dla pani.- wręczył mi kopertę. Nieśmiało wzięłam ją do rąk. Nie kojarzyłam dzieciaka jako gościa weselnego, ale mógł w końcu należeć do rodziny ze
strony mojego męża.- Bo pani to Karolina Makuszyńska, tak?- Skinęłam głową, choć teraz nazywałam się przeci Kowalska.
   Hej, zaczekaj.- Nawet nie zdążyłam podziękować małemu ani zapytać kim jest, a już zniknął praktycznie rozpływając s w tłumie. Spojrzałam na trzymaną w ręku kopertę.
   Jeszcze jeden prezent?- Spytała moja siostra znów stając obok mnie. Skinęłam głową- Daj, zaraz zaniosę go do reszty.
   Nie, później sama to zrobię.- Nie wiem dlaczego poczułam nagle, że nie powinnam oddawać listu siostrze intuicyjnie wyczuwając, że w kopercie jest coś zupełnie innego niż pieniądze. Nawet zanim ujrzałam na niej tylko dwa słowa: dla wariatki”. I już wiedziałam kto jest jego nadawcą. Uśmiechnęłam się do siostry, która zrobiła dziwną minę.
   Okej. Dobra, już będę s zbierać żeby wszystkiego dopilnować na wasz przyjazd.
   Jasne.- odparłam jej widząc, że Łukasz w końcu zbliża s do mnie.
Pospiesznie schowam list za siebie czując się jak tchórz. Ale przeci nie chciałam niszczyć mężowi humoru, a tak niechybnie by sstało. Zaczynać mżstwo drobnym przemilczeniem nie jest chyba grzechem, prawda?
   Memy j wracać?
   Aha.- chwyciłam jego dłoń i mocno uścisnęłam jakbym chciała go przeprosić za to co chciałam zrobić. A w zasadzie czego nie chciałam. Potem delikatnie cmoknęliśmy s w usta.
   Więc chodźmy pani Kowalska. Powinniśmy już ruszać na przyjęcie.
   Tak.- Westchnęłam. Potem dodałam rozmarzona:- Świetnie to brzmi, co?
Karolina Kowalska, Kowalska Karolina- Powtórzyłam trochę zmienioną kombinację kolejności ignorując jego rozbawione spojrzenie.
Podczas wesela bawam się tak jak nigdy dotąd. Już dawno odzyskałam już pełnię równowagi po tym co spotkało mnie ponad półtora roku temu. A właściwie dwa i pół jeśli liczyć od początku poznania Jacka...Cieszyłam się, że wreszcie mogę zacząć nowe życie z mężczyzną krego kochałam najbardziej na świecie. Bo w trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy było mi bardzo trudno. Powracające koszmary, zapach krwi, huk wystrzału broni...to wszystko powoli odpływało w niepamięć, ale nadal z niej nie zniknęło. Łukasz w tym czasie był dla mnie wielką podporą. Choć wkurzało mnie czasem to, że tak dużo pracował. Jak zawsze.
   Szczęśliwa?- Spytał mnie kilka godzin później, wczesnym rankiem gdy w końcu ostatni z gości opuścił salę balową a my udaliśmy s do własnego mieszkania. Nie było duże ani specjalnie luksusowe: właściwie kupiliśmy je z oszczędności Łukasza i trochę na kredyt, bo ja kończyłam studia i pracowam na stażu. Dopiero teraz zamierzałam rozpocząć pracę na pełnym etacie.
   Hm- mrugnęłam wtulając s w jego ciało. Byłam tak zmęczona, że nogi same się pode mną uginały od wielu godzin tańczenia a powieki zamykały.  Łukasz delikatnie głaskał mnie po głowie.

   Widzę, że ledwie żyjesz. W takim razie rozbierz się, a ja zrobię ci kąpiel.- Machinalnie skinęłam głową. W czasie gdy on krzątał się w łazience ja zaczęłam zdejmować buty i pończochy. W trakcie zdejmowania góry sukni, którą był gorset przypomniałam sobie o tkwiącym tam wciąż liście. Ostrożnie spojrzałam w stronę drzwi do łazienki. Dopiero potem rozerwałam kopertę.



Droga Karolino,


Wiem, że nie powinien pis tego listu ale chciałbym abyś wiedziała, że życzę ci wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Mam nadzieję, że w związku z Łukaszem znajdziesz tyle szczęścia i bezpieczeństwa ile pragnąłem abyś znalazła przy mnie. Dopóki ty będziesz szczęśliwa, ja będę spokojny.
Na zawsze twój, Jacek.


PS: Przepraszam za tę „wariatkę” w adresacie, ale nie mogłem się powstrzymać. Dla mnie zawsze nią będziesz. Moją  ukochaną wariatką.



Tę parę skreślonych zdań czytałam z mieszanymi uczuciami. Nie kontaktowałam się z nim od ponad roku: niedługo po wypisaniu ze szpitala Jacek wyjechał do Gdańska i od tamtej pory mieliśmy  ze sobą słaby kontakt tylko telefonicznie, ale po dwóch czy trzech miesiącach nawet to minęło. Wiedziam tyle, że pracuje w firmie transportowej i dość dobrze mu s wiedzie. Cieszyło mnie to, że mimo obaw jego byli kamraci nie zrobili mu krzywdy i nadal mógł cieszyć s wolnością.
   Jestj gotowa?- Na dźwięk głosu swojego męża odruchowo się wzdrygnęłam chowając list za siebie. Z trudem zmusam s do uśmiechu.
   Jeszcze nie, przepraszam. Zamyśliłam się.- Czułam jak się czerwienię na samą myśl o tym, że w dniu własnego ślubu myślam o swoim ex. Poczułam złość na Jacka. Co chciał osiągnąć wysyłając mi w dniu ślubu taki list? Życzyć szczęścia? Nie sądzę. Na zawsze twój”, przypomniałam sobie. Chciał mnie raczej zdenerwować i zdekonspirować, pomyślałam. I skąd w ogóle znał dokładną datę i adres kościoła w którym bram ślub?
   Pomóc ci?- wiedząc, że w fałdzie sukienki nadal tkwi lekko zmiętolony list potrząsnęłam zdecydowanie głową.
   Nie, dam sobie radę. Idź do łazienki i tam na mnie poczekaj.- Łukasz wygiął wargi w leniwym uśmiechu, a ja poczułam wyrzuty sumienia z powodu tego, że go okłamam. Ale nie chciałam aby s teraz denerwował. W końcu wstałam rwąc list i wrzucając go do kosza na śmieci. Potem szybko zdjęłam resztę ubrania zostając tylko w samej bieliźnie. Zaczęłam kierować s w stronę łazienki...
   Wykąpiesz się razem ze mną?- Zaproponowałam wiedziona nagłym impulsem.Wanna zdecydowanie była za mała dla dwóch osób, ale w tej chwili nie miałoto żadnego znaczenia. Na widok rozpinającego koszulę Łukasza poczułam niemal bolesne napięcie w dole brzucha. I wszelkie myśli o Jacku czy też Tomku wywietrzały mi z głowy.
   Przeci s nie zmieścimy.
   Więc zrobimy sobie prysznic. Chodź- zachęciłam go palcem jednocześnie wchodząc do wanny. Po chwili zrobił to samo, ale najpierw ściągnął spodnie zostając tylko w samych bokserkach. W tym czasie ja energicznie potrząsnęłam głową palcami u rąk próbując rozplątać kunsztowną fryzurę. Gdy mi się to udało, mój mąż stał już przy mnie. Włączyłam prysznic by obmył nas strumień ciepłej wody. Po jakimś czasie z ciała zaczęło znikać mi całe napięcie. Łukasz objął mnie delikatnie wodząc ustami po mojej szyi. Potem delikatnie rozpiął haftkę stanika po czym biorąc do ręki płyn pod prysznic zaczął mnie nim namydlać. Sama pozbyłam s ostatniej bielizny i jego przy okazji też również namydlając jego ciało. Choć początkowo czułam s tak zmęczona, że marzyłam tylko o śnie, szybko przekonałam się, że sen zagłuszyło zupełnie inne pragnienie. Dlatego gdy w końcu zdołałam jakoś umyć głowę zakręciłam kurek opatulając s w ręcznik. Drugi rzuciłam Łukaszowi. Po kilku minutach, gdy już s wytarliśmy skierowaliśmy s do sypialni. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu delektując się ciszą i spokojem. W końcu nieskończenie wolnym krokiem mój mąż zbliżył się do mnie kładąc dłonie na moich pośladkach i delikatnie przyciągając do siebie. Następnie wymruczał:
   Nie jesteś na to” za bardzo zmęczona?
   Pytasz o to żonę w noc poślubną? Ach, jesteś chyba najbardziej wyrozumiałym mężem jakiego miam. Więc już mogę wymawiać s bólem głowy?- uśmiechnął się leniwie wodząc dłońmi przez prawie cały odcinek mojego kręgosłupa.
   Czy to znaczy, że miałaś jakichś innych mężów?- Spytał rozbawiony.
   Jasne. Czarna wdowa to moja ksywka. A swoich partnerów zabijam w nocy. Nie boisz się?- Objęłam go rękoma zarzucając mu je na szyję i delikatnie gładząc po ciepłym karku.
   Chyba nie.- Odparł mi patrząc prosto w oczy.- Bo ja też potraf być bardzo niebezpieczny.- Gdy przygryzł płatek mojego ucha mrucząc jak dzikie zwierrozmiam s głośno.
To było takie wspaniałe kochać s z kimś wiedząc, że całkowicie należy s do tej drugiej osoby nawet w obliczu Boga. Choć przedtem spałam już z Łukaszem tym razem było w tym coś innego; nie umiałam nazwać tej subtelnej różnicy. Być może to tylko urojenia zakochanej kobiety, która wreszcie mogła być szczęśliwa i z dumą nazw się Kowalska.
   Yhm...- usłyszałam pomruk Łukasza tuż nad swoim uchem kilka godzin później. Prawdopodobnie był już późny poranek, ale jakoś nie miałam ochoty zwlekać się z łóżka. Czekały nas jeszcze potem poprawiny, więc chciałam
nacieszyć s mężem tak długo jak tylko mogę.
   Wreszcie s obudziłeś niedźwiedziu.
   Niedźwiedziu?- jego głos był lekko zaspany, a przez to dziwnie chrapliwy i...cholernie seksowny. Przeciągnęłam s zuchwale błądząc dłońmi po jego ramionach i brzuchu.
   Tak. Mój wielki- pocałowałam go w ramię- ...najwspanialszy- kolejny pocałunek pokrył jego pierś- zwierzaku.- Dokończyłam schodząc jeszcze niżej. Łukasz przytrzym jednak moje dłonie.
   Która godzina?
   Nie wiem.- odparłam lekko zirytowana, że przerwał nasze igraszki tym niewnym pytaniem- Jeszcze dość wcześniej.- Schylił się i chwycił za telefon.
   Jest wpół do jedenastej. Wiesz, że mamy czas tylko do trzynastej? Potem poprawiny.
   Aha. Więc musisz s trochę pospieszyć.- Łukasz objął mnie mocno przyszpilając swoim potężnie umśnionym torsem. Potem zdecydowanie pocałował rozchylając językiem wargi wsuwając go do środka. Poczułam przypływ pożądania. I sama nie wiem czemu to wszystko zniszczyłam gdy jego usta zacły pokrywać moszyję i ramiona odzywając się:- Wczoraj dostałam list od Jacka.- Łukasz wyraźniej drgnął. Potem podnsł się do pozycji siedzącej patrząc na mnie uważnie. Niemal moam zauwyć jak jego pożądliwy błysk w oczach gaśnie. A ja choć żałowałam przypływu swojej szczerości to jednak z drugiej strony wiedziałam, że jeśli nie powiem mu tego teraz, to drobne kłamstewko choć niewne będzie mnie gryzło.
   Masz na myśli Tomka Kownackiego, tak?- Skinęłam głową, bo tak właśnie się nazywał po tym jak nadano mu status świadka koronnego. Bam zadowolona, że Łukasz nie wygląda jednak na złego. Tylko odrobinkę...zbyt poważnego.
   Tak. Życzył nam szczęścia na nowej drodze życia.
   A więc wrócił do Warszawy?
   Nie wiem. List wręczył mi jakiś mały, na oko dziesięcio lub jedenastoletni chłopiec.
   Więc nie spotkałaś s  z nim osobiście?
   Nie. - Mój mąż przez chwilę milczał taksując mnie wzrokiem. Nie podobało mi się to, że badał czy mówię prawdę. Sądził, że coś przed nim ukrywam? Że utrzymuję jeszcze kontakt z Jackiem?
   Cóż, to chyba dobrze co? Że wreszcie zdołał o tobie zapomnieć.- Odrzekł w końcu a ja uśmiechnęłam s czując s niezręcznie. Bo list, który przysłał mi mój były sugerował coś innego.
   Chyba tak.
   Masz tę wiadomość?
   Nie, wyrzuciłam zaraz po przeczytaniu- Skłamałam świadoma, że nadal leży podarty na cztery części w pustym koszu. Ale nie moam pozwolić na to aby Łukasz go przeczytał.- Po prostu nie wydało mi się to zbyt ważne, przepraszam.
Na zawsze twój...
...tyle szczęścia ile pragnąłem abyś znalazła przy mnie.  
Moja ukochana wariatka...
Przypomniałam sobie skreślone zdania. Nie były to tylko słowa życzące mi szczęścia. Brzmiały trochę jak wyznanie kochanka o dozgonnej mości nawet pomimo świadomości jej straty. Pokazując go mężowi tylko bym go zirytowała. Bo choć udawał na sam tylko dźwięk imienia Jacek cały s spinał. Może nie był to dla nas temat tabu, ale Łukasz nigdy nie zapomniał kim był dla mnie Jacek. A był moją pierwsmiłością i kochankiem.
   Nie szkodzi, nic się nie stało.- odparł delikatnie s do mnie uśmiechając.- Może lepiej będzie jak już wstaniemy, co? Jestem trochę głodny.
   Dobrze- zgodziłam się, bo prawmówiąc mi też jakoś minęła ochota na łóżkowe igraszki. Chwyciłam szczelniej kołdrę jednocześnie sięgając do szuflady komódki aby wyjąć z niej jakiś szlafrok. Potem ubram się i uczesałam. Gdy tylko Łukasz wyszedł z łazienki ja do niej wesam obmywając twarz zimną wodą i patrząc na nią w lustrze. Poczułam lekki niepokój. Dlaczego Jacek napisał, że ma nadzieję, że znajdę szczęście w ramionach Kowalskiego? Przeci już je znalazłam, myślałam sięgając po swoją szczoteczkę i wyciskając na niej pas do zębów. Uczucie niepokoju
jednak nie mijało. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że być może Tomek Kownacki przeczuwał, że życie z kimś stojącym na straży porządku może być równie trudne jak z kimś kto ten porządek notorycznie łamie. I niedługo już miałam się o tym przekonać.

2 komentarze:

  1. Wczoraj tak jakoś mnie natchnęło i na quku przeczytałam opowiadanie o Karolinie i Tomku, a dzisiaj wchodząc tutaj doznałam szoku. To jakaś telepatia czy co? W każdym bądź razie, niesamowicie się cieszę i sprawiłaś mi ogromną radość (aż zaczęłam piszczeć) tą częścią :) Jestem ciekawa co będzie dalej i jak zwykle z niecierpliwością i ogromnym utęsknieniem czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dałaś mi inspirację, tworzę swoje, lecz nie wiem co z tego będzie, bo nie umiem tworzyć opowiadań za bardzo

    OdpowiedzUsuń