Pisany trochę na szybko, ale mam nadzieję że bez większych błędów stylistycznych.
Miłego czytania :)
Dopiero następnego poranka Hani udało się dokończyć ogrodowe prace- tym razem jednak w rękawiczkach. Całkiem niepotrzebnie obawiała się przy tym kolejnego „przypadkowego” spotkania podczas porannego spaceru Huberta: najwyraźniej swoim wczorajszym zachowaniem odwiodła go towarzyskich pogawędek. I dobrze. Nigdy nie potrafiła zrozumieć jak ludzie po związkach mogą normalnie ze sobą rozmawiać. Przecież nawet kiedy obie strony dojdą do wniosku, że nie chcą być razem, ktoś pierwszy porusza tę kwestię. Ktoś musi wyjść z inicjatywą, więc żal między nimi rodzi się choćby i z tego powodu. Udawanie że jest inaczej jest w istocie właśnie tylko udawaniem. A jej sekretny związek z Hubertem nie zakończył się aż tak powściągliwie by to był jedyny powód do urazy, przynajmniej z jej strony…Nakazując sobie w duchu (po raz kolejny) niemyślenie o Skrzyneckim, Hanna po pracy w ogrodzie sprawdziła stan zapasów spożywczych oraz czystych ręczników i pościeli. Przydałoby się zrobić pranie, pomyślała pospiesznie zerkając na zegarek. Dochodziła siódma, więc gdyby teraz nastawiła pralki i się pospieszyła za godzinę mogłaby być z powrotem by je rozwiesić zdążając jeszcze na hotelowe śniadanie by pomóc Natalii przy obsłudze gości.
Kwadrans później dzięki staremu fiatowi była na cmentarzu. Właściwie przestała już odwiedzać mamę tak często jak na początku, gdy potrafiła zjawiać się tutaj co tydzień. Ale wczoraj Hubert swoim zwyczajnym pytaniem sprawił, że znowu bardzo za nią zatęskniła. Zawała sobie sprawę, że jej rodzicielka nie była idealna: nie potrafiła okazywać uczuć, była powściągliwa, oschła, skłonna do krytyki i widzenia wszystkiego w czarnych barwach. Ale kochała ją szczerze. I była jedyną osobą którą miała. Gdy umarła, Hania została całkiem sama. Oczywiście, że przyjaciółki jej pomogą gdyby zaszła taka potrzeba. Pewnie nawet i Kacper by się do tego poczuł. Ale pustki którą odczuwała wewnątrz siebie nie dało się tak łatwo zapełnić. Tak samo jak poczucia zagubienia. A ona po prostu była i to wystarczało by Hania czuła się bezpiecznie.
Zgodnie z własnymi przewidywaniami, zjawiła się z powrotem w hotelu tuż przed końcem pracy pralek. Rozmyślając o innych rzeczach które powinna jeszcze dziś przygotować, rozwiesiła mokre prześcieradła i pościel. Potem zjadła pospieszne śniadanie by tuż przed dziewiątą stanąć u boku Natalii przy hotelowym barze. Nie miała jednak dużo pracy, bo jej nowa pracownica sezonowa radziła sobie świetnie. W dodatku niezobowiązująca pogawędka z gośćmi nie nastręczała jej większych trudności. Według Hani wypadała całkiem naturalnie. No, może obsługując stolik młodych sportowców Natalia wróciła trochę bardziej zarumieniona i ożywiona, ale była to całkiem zrozumiałe. Hanna zauważyła też, że zamieniła z całą piątką kilka zdań spędzając przy stoliku trochę więcej czasu niż zazwyczaj. Ale nie zamierzała jej za to ganić. W związku z tym, że dzisiaj pracowały na sali we dwie nie musiały aż tak bardzo się spieszyć, bo i tak udało im się obsłużyć wszystkich gości równie szybko.
Tymczasem Hubert z kolegami zajadając się pysznym śniadaniem, dyskutował o dzisiejszym sposobie spędzenia dnia. Leniwy Adam protestował przeciwko całodziennemu wypadowi prosząc o to by trasa nie była dłuższa niż trzy godziny.
- To miały być wakacje, gamonie, a nie trening wysiłkowy.- Zakończył.
- No, rzeczywiście bardzo merytoryczny argument.- Ocenił Miłosz.
- Ale Adaś ma rację: dzisiaj ma być na dodatek piekielnie gorąco. Może weźmiemy busa i podjedziemy nim potem po spacerze po górach na trochę do miasta? Na jakieś zimne piwko? Hotel ma wyborne żarełko, ale jednak zimne piwo w upalny dzień albo nawet coś mocniejszego…ach, tego nic nie przebije.- Rozmarzył się Dominik.
- Popieram.- Odezwał się Hubert.- Ale kto w takim razie poświęci się dla sprawy pozostając trzeźwy?- Dodał jednocześnie przenosząc wzrok na Włodka. Pozostali też to zrobili.
- Hej, nie patrzcie na mnie! To, że jestem najmłodszy nie znaczy, że możecie mnie wrobić.
- Jakie tam wrobienie, stary: i tak zazwyczaj wypijasz jedno czy dwa piwa, więc to nie będzie dla ciebie duże wyrzeczenie. Dzisiaj ty będziesz trzeźwy a innym razem ja.- Perswadował Dominik.
- Ciekawe kiedy będzie to twoje „innym razem”. Już to widzę: następnym razem pewnie przypadkiem kelner niezgodnie z zamówieniem przyniesie ci piwo z alkoholem i ktoś inny będzie cierpiał za ciebie.
- Młody, nie przeginaj.
- Przecież wszyscy wiedzą jaki jesteś łasy na piwsko. Po karierze sportowej wróżę ci wielki bebzun kiedy będziesz nadrabiał te wszystkie butelki, których nie mogłeś wypić wcześniej, a jedyną pamiątką po sportowej sylwetce będzie reklama szamponu…
- Dobra, ja będę trzeźwy.- Zakończył spór Hubert widząc, że koledzy za bardzo zaczynają się „rozgrzewać”. A przecież byli w publicznym miejscu i te wrzaski nie przez wszystkich mogłyby zostać dobrze odebrane. Hubert nie uważał, by bycie sławnym stanowiło usprawiedliwienie niewłaściwego zachowania.- Weźcie dorośnijcie w końcu, co? To tylko piwo.
- To aż piwo.- Poprawił go Dominik.
- Huba, daj spokój: z nim nie wygrasz.- Głos zabrał z kolei Miłosz.- Zżarliście już wszystkie moje maślane bułeczki?
- Sory, prawo dżungli.- Adam wzruszył ramionami.
- O ile pamiętam były dołączone do mojego zestawu śniadania i konfitury wiśniowej.
- Ty też poczęstowałeś się moją kiełbaską.
- Ja ci domówię.- Zaofiarował się Hubert.
- Coś ty dzisiaj taki usłużny i pomocny? Może w takim razie pożyczysz mi z sześćdziesiąt tysięcy których brakuje mi do nowego porsche?- Zażartował Dominik, ale Skrzynecki już wstawał z krzesła kierując się do baru, wzbudzając tym zdziwienie pozostałych. Gdy zostali sami spytał kolegów:- Naprawdę jest ostatnio jakiś dziwny nie? Wciąż milczy albo jest zamyślony. Skąd dziś ten entuzjazm?
- Też mnie to zastanawia.- Odpowiedział mu Miłosz ignorując komentarz Adama, że przecież on zawsze wszystko wie. Ale tym razem patrząc na stojącego przy ladzie Huberta był pełen konsternacji.
Hubert natomiast zbliżał się do kontuaru pewnym, choć niespiesznym krokiem. Z satysfakcją zauważył, że gdy Hanka go spostrzegła na chwilę znieruchomiała. I dobrze, choć udawała obojętną, najpewniej to co między nimi zaszło nie było tak do końca zapomniane. Dlaczego więc nie miałby w odwecie napsuć jej trochę krwi teraz? Zasłużyła na to. Poza tym to niewielka zemsta w porównaniu z tym ile krwi ona mu napsuła. I jaka zresztą zemsta: on tylko szedł domówić posiłek dla swojego kolegi co było jego przywilejem jako gościa hotelu. To wcale nie miało związku z ich przeszłością. Wcale. Hubert nie był aż tak małostkowy jak ona wczoraj. Był na to zbyt…dojrzały.
- Witam. Mogę prosić jeszcze tych maślanych bułeczek?
- Jasne, zaraz poproszę kucharkę o ich przygotowanie. Ale trzeba będzie za nie dopłacić: to nie jest oferta ze stołu szwedzkiego a posiłki na ciepło w każdej porze dnia oferowane są dla każdego gościa tylko raz.
- Okej, mogę kartą?
- Jak najbardziej. - Zapewniła Hania starając się zachować profesjonalizm.- Dziesięć złotych. Jak będą gotowe, przyniosę…- Przerwała nie wiedząc do końca jak się zwracać do Huberta: „przyniosę ci” czy „przyniosę panu”?-…przyniosę je do stolika. – Wybrnęła inaczej nabijając zakup na kasę. Potem gdy on przyłożył swoją kartę do terminala jęknęła cicho: - Szlak by to.- Na widok pytającego spojrzenia Skrzyneckiego dodała:- Przez pomyłkę nabiłam o jedno zero za dużo. Już anuluję transakcję. Przepraszam.
- Nie szkodzi.- Zapewnił ją wielkoduszni Hubert. Ona natomiast czuła jak ciepło napływa jej na policzki. Rozmawiali ze sobą tylko dwa razy. I za każdym musiała pokazać jaka jest nierozgarnięta pierwszy raz się kalecząc a drugi nie umiejąc nabić prawidłowej kwoty na paragon.- Co prawda chłopcy rzeczywiście uważają, że te bułeczki warte są każdej ceny. Pani Renata wciąż tu pracuje? To ona je przyrządza?
- Tak.- Hania po raz pierwszy od przyjazdu Huberta szczerze się do niego uśmiechnęła. Bo było jej miło w imieniu kucharki, że pomimo upływu lat pamiętał jej imię. On natomiast nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Ten wyraz pamiętał tylko z przeszłości jako nieskrępowany wyraz radości młodej dziewczyny. Dziś, wydawało mu się że uśmiecha się rzadko. Albo rzadko uśmiecha się tak do ciebie, podszepnął jakiś złośliwy głosik w głowie. By dłużej tego nie roztrząsać, spytał:
- Tak myślałem, tego smaku nie da się podrobić. A jak ręka?- Ach, był naprawdę wielkoduszny (przynajmniej w swoich oczach): teraz zainteresował się nawet jej zdrowiem chociaż ona wczoraj nawet mu szczerze nie podziękowała.
- Lepiej.- Odpowiedziała jednocześnie unosząc prawą dłoń powyżej kontuaru pokazując plaster na serdecznym palcu.- Mała ranka, za to piekielnie głęboka.
- Takie są najgorsze.- Przyznał nie do końca świadomy czy mówił to on ranach czy o niej samej? Ale wolał się w to nie zagłębiać.
- Proszę przyłożyć kartę jeszcze raz.- Poprosiła Hania przedtem jeszcze raz patrząc w pulpit czy czegoś nie pokręciła. Chwilę później zauważyła małą pięcioletnią dziewczynkę która właśnie zmierzała do lady. O nie, pomyślała. Państwo Krajewscy oczywiście musieli postarać się obejść zakaz który wysądowała wobec wszystkich gości i spróbować porozmawiać z „wielkimi gwiazdami”. Nawet jeśli musieliby posłać swoją latorośl między labirynt stolików na sali. - Co się stało Zuziu?- Spytała małą właśnie dochodzącą do lady.
- Mama chciała soku.
- Jest na szwedzkim stole. Ale zaraz przyjdę i go jej naleję. Wrócimy razem do rodziców?
- Ona chciała soku wiśniowego a tam jest tylko pomarańczowy…
- Ach Zuziuuuu…- „Zaniepokojona” matka właśnie zauważyła „zniknięcie” swojego dziecka, pomyślała Hania z sarkazmem słysząc głos pani Krajewskiej.- Ach kochanie, przecież mówiłam ci żebyś na mnie zaczekała.
- Nieprawda, kazałaś mi…
- Nieważne kochanie.- Gdy pani Daria pocałowała główkę swojej córeczki, Hanka spojrzała na Huberta. I po jego wzroku poznała, że tak jak i ona, on doskonale zdaje sobie sprawę z tego „przypadku”. Zresztą pewnie nie pierwszy raz był ofiarą tego zabiegu. Na szczęście nie wydawał się być zły.- Za chwilkę zamówimy sok. Ach, przepraszam nie chciałam wtrącać się w kolejkę. Teraz pana kolej, prawda?
- Tak, ale ja już kończę.- Hubert wpisał pin na terminalu potem rzucając jeszcze szybkie spojrzenie Hani. Jej oczy były pełne zakłopotania, ciepła i śmiechu jednocześnie co znów sprawiło, że nie mógł się na nią za cokolwiek gniewać. W dodatku poczucie porozumienia tylko między nimi….to było miłe.- Gotowe.
- Pan Skrzynecki, prawda?- Zauważając, że chciał właśnie odejść do stolika, pani Krajewska postanowiła nie zmarnować okazji.- Jesteśmy z mężem kibicami.
- Bardzo mi miło. – Odparł grzecznie, choć niezobowiązująco Hubert.
- Nie miałam pojęcia, że można tutaj pana spotkać. Gdy opowiem koleżankom, to mi nie uwierzą. Wie pani- Dodała patrząc na Hankę- one, wielkie damy wolały nocleg gdzieś blisko miasta, ale moja mama świętej pamięci bardzo lubiła to miejsce. Nawet jeśli nie cieszy się najlepszymi standardami. Bez urazy rzecz jasna.
- Naturalnie.- Zapewniła Hania śmiejąc się w duchu. – A teraz przepraszam, obsłuży panią Natalia bo właśnie skończyła podawać śniadanie pani Kacperskiej: panie Hubercie, proszę wracać do stolika, zaraz przyniosę bułeczki.
- Będę niecierpliwie czekał.- Zapewnił ją. I znów poczuł coś dziwnego widząc jej uśmiech: jakąś wewnętrzną radość spowodowaną faktem że coś ich łączy. Nawet jeśli tym czymś było uczucie pobłażania w stosunku do pani Krajewskiej.
6 LAT WCZEŚNIEJ
Mijała połowa czwartego tygodnia pobytu Huberta w górach (albo też jak kto wioli: ukrywania się), gdy mężczyzna zdołał wypracował w końcu zdrową rutynę swojego dnia. Nie zapominał przy tym o ćwiczeniach nogi pomimo złamania tak by jak najszybciej dojść do sprawności. Dużo czytał i rozmyślał, oglądał też filmy ale dużo rzadziej niż na samym początku. Popołudniami zazwyczaj udawało mu się namówić Hankę na rozmowę albo jakąś grę- już od kilku dni dawała się przekonywać do dotrzymywania mu towarzystwa nie tylko podczas sprzątania czy podawania posiłków. Trwało to zazwyczaj nie dłużej niż godzinę, ale jemu w zupełności na razie wystarczało. Ponadto wiedząc, że mieszka w hotelu nie miał wyrzutów sumienia, że przez niego musi dłużej przebywać w miejscu pracy.
Prawdę mówiąc to poczuł prawdziwą ulgę gdy okazało się, że pomimo świadomości jego tożsamości właściwie nie zmieniła wobec niego swojego zachowania, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wykazywała też żadnego zainteresowania jego karierą co początkowo trochę ubodło w jego próżność, ale później stwierdził że tak było lepiej. W końcu w obecnej sytuacji nie miał się czym chwalić.
Wczoraj na przykład opowiadała mu legendę o skarbie ukrytym na dnie Morskiego Oka o której nigdy dotąd nie słyszał. Albo śpiących rycerzach w Tatrach czy powstaniu Karpat co według ludowych podań były spowodowane próbą zagarnięcia przez siedemdziesięciu siedmiu olbrzymów obcych ziem za co zostały im zabrane ich magiczne moce a oni sami stali się wężami. Inna fascynująca historia dotyczyła biednego pastuszka Janka przepięknie grającego na skrzypcach o czym dowiedział się nawet cesarz próbując go zabrać do siebie na dwór. Hubert był pełen podziwu: najpierw z powodu mnogości tych opowieści które znała a potem ze sposobu w jaki je opowiadała: gawędziarskim tonem, odpowiednio modulując głos, wzbudzając napięcie…Naprawdę umiała pobudzić zainteresowanie słuchacza. Tyle, że Huberta zaintrygowało coś jeszcze:
- Uraczyłaś mnie przynajmniej siedmioma legendami: żadnej miłosnej historii? Czy to także jest związane z twoim cynicznym podejściem do miłości?
- Och, są i takie. – Odparła mu wówczas Hania ignorując drugie pytanie. – Ale ta która najbardziej mi się podoba dotyczy Karkonoszy. To historia córki księcia, Emmy która była niezwykle piękna. Dziewczyna uwielbiała kąpać się w górskim potoku właśnie gdzieś w Karkonoszach. Pewnego dnia, pochłonięta zabawą ze swoimi dwórkami nie zauważyła przechadzającego się w pobliżu Pana Karkonoszy. Dziś jest zwany Duchem Gór…
- Oczywiście z miejsca go oczarowała swą przecudną urodą.- Wtrącił się Hubert.
- Oczywiście. Ale młoda panna była też bardzo bystra o czym przekonasz się słuchając historii do samego końca.
I tak Hubert słuchał o uprowadzeniu pięknej Emmy na swój wspaniały zamek przez Pana Karkonoszy i bezskutecznej próbie rozkochania jej w sobie. By to zrobić Duch Gór pokusił się nawet o zmianę postaci w przystojnego młodzieńca aby olśnić niechętną mu młódkę. Ta jednak pozostała obojętna na zaloty: tęskniła z dawnym życiem i towarzystwem swoich przyjaciół, oprócz porywacza nie miała z kim rozmawiać czy się bawić. Ponadto była również zakochana w pięknym i niezwykle odważnym młodzieńcu, księciu Raciborze któremu była przyrzeczona.
- Jak skończyła się ta historia?- Niecierpliwił się Hubert. – Dzielny Racibór ją uratował?
- Chciał, ale niestety nie wiedział gdzie przebywa jego narzeczona. Od jej dwórek do dowiedział się tylko, że podczas wspólnej kąpieli w potoku księżniczka po prostu nie wypłynęła.
- Och nie, nie mów tylko że myśląc że nie żyje ożenił się z inną?! To byłoby dopiero skandaliczne zakończenie.- Spytał Hankę Hubert udając przerażenie za co ta zganiła go palcem.
- Nabijasz się z tej historii?
- Wcale nie: wręcz przeciwnie, bardzo się nią przejąłem. Kontynuuj.
- A więc…będąc światkiem ogromnego smutku swojej dziewczyny, Duch Gór postanowił zrobić to co robi większość facetów gdy coś spieprzy: postanowił obdarować ją prezentami.- Hania pozwoliła sobie na lekką złośliwość, która nie uszła Hubertowi.- Prezent był jednak nietypowy więc z miejsca wzbudził jej zainteresowanie: był to bowiem kosz po brzegi wypełniony rzepą. Nie było to jednak zwykłe warzywo, bo każda z nich natychmiast po dotknięciu czarodziejską różdżką zmieniała się w to, czego zapragnie osoba która ją dotyka. Porywacz zaproponował księżniczce, żeby zmieniała rzepy w tancerki, służki, kuglarzy, zwierzęta domowe czy wszystko inne co tylko będzie chciała tak, by mogła wypełniać sobie samotną codzienność. Niestety, wraz z więdnieniem rzep, stworzenia powołane za ich przyczyną umierały, co stało się kolejnym powodem do smutków dziewczyny. Duch Gór w postaci pięknego młodzieńca obiecał jednak dziewczynie codzienną dostawę nowych warzyw, tak by ukochana zawsze była otoczona miłym towarzystwem. I przez pewien czas to wystarczało.
- Panna chyba się nie nudziła?
- Ci. Chcesz słuchać do końca czy zamierzasz znowu zgadywać?
- Nie, przepraszam. Ale i tak nic nie poradzę na to, że jestem więcej niż pewien że gdyby kosz był pełen brylantów tak historia mogłaby się skończyć inaczej.
- Przestań już!- Zganiła go ponownie przywołując do porządku. Potem kontynuowała:- No więc przez pewien czas to wystarczało, ponieważ Emma wciąż miała do dyspozycji świeżutkie rzepy: gdy na zewnątrz zaczęło robić się chłodniej i przyszła zima, rzepy nie można było znaleźć na polach. Było jej coraz mniej i mniej, w końcu zabrało zupełnie. Gdy nuda wkradła się w jej życie, Emma znów zaczęła tęsknić za swoim dawnym życiem, za dworem, ukochanym Raciborzem…
-…no tak: gdy duch nie miał czego dać interesownej babie nagle obudziła się w niej tęsknota za rodziną i narzeczonym…Poza tym: serio? Facet umiał wyczarować z rzepy wszystko o czym marzy jakaś panna i problemem była dostępność tylko rzepy? A ona sama co: od razu nie mogła wyczarować rzepy tego swojego narzeczonego i rodziny tylko jakichś kuglarzy by się nie nudzić? Mówiłaś, że była bystra i…Nic już nie mówię: nie patrz tak na mnie. Jestem coraz bardziej zaintrygowany, mów dalej.
- No więc sprytna Emma zamieniła ostatnią rzepę na małą pszczółkę, którą wysłała do narzeczonego by mógł ją uratować. Znając miejsce jej pobytu…
- Hej, jak pszczoła miała przekazać miejsce pobytu?
- To tylko legenda. No więc znają…
- Mimo wszystko: czemu akurat pszczółka?- Drążył.- Bardziej wiarygodny byłby gołąb: byłbym skłonny uwierzyć że księżniczka w cudowny sposób zdobyłaby list i poinstruowała ptaka gdzie ma lecieć. Ale pszczoła?
- W bajkach o smerfach też krzyczałeś przed telewizorem, że nie istnieją?
- To smerfy nie istnieją?- Zastygł w bezruchu mężczyzna.
- Hubert!- Gdy parsknął śmiechem, Hania też nie mogła się od niego powstrzymać.
- Nie mów, że Gumisie też? A Tabaluga? Rany, kochałem tego smoka. Miałem nawet jego kostium…
Na wspomnienie wzajemnych żartów i śmiechu jaki nastały po niedokończonej historii, Hubert mimowolnie się uśmiechał. Nawet jeśli nie poznał końca historii pana Karkonoszy-choć domyślał się jak mogła się skończyć-, wczorajsze wygłupy z nawiązką mu to wynagrodziły. Najwyżej dziś poprosi Hankę by mu ją dopowiedziała przysięgając, że tym razem nie będzie jej przerywał. Dzięki temu na moment zapomniał o swojej zawieszonej karierze i przede wszystkim dziecku, które urodzi się za kilka miesięcy. Mając dużo czasu na rozmyślania, łapał się na tym, że zastanawia się nad logistyczną częścią zaplanowania swojego życia. Kiedy będzie widywał malca podczas życia w rozjazdach? Czy będzie je musiał ograniczyć? I przede wszystkim: czy był na to gotowy? Panika która na początku ogarniała go na samą myśl o przyszłości stopniowo została zmieniana na zdrowy rozsądek. W końcu to nie koniec świata, zdał sobie sprawę starając się o wszystkim myśleć na chłodno. A Pilarczyk nie wyrzuci go z powodu takiej bzdury, to niemożliwe. Nie był pierwszym sportowcem mającym nieślubne dziecko zrodzone w aurze skandalu i zapewne nie będzie ostatnim. A skoro zamierzał odpowiedzialnie podejść do tej roli, tym bardziej nie da nikomu powodu by postąpić z nim tak okrutnie.
Ponowne odwiedziny menadżera jednak znowu wprawiły go w konfuzję. Okazało się bowiem, że choć Staszek stanowczo odrzucał prośby Huberta o kontakt z Klarą, skontaktował się z aktorką osobiście.
- Nie zgodziła się na badania DNA, które mogłyby potwierdzić twoje ojcostwo.
- I co z tego? Słyszałem, że podczas ciąży to dla dziecka ryzykowne. Pewnie więc nie chce podejmować zbędnego ryzyka.
- Może i tak, ale…ale nie jestem do końca przekonany. Widzisz, dwa dni temu w prasie pojawił się artykuł, który sugeruje że twoja mężatka miała jeszcze jednego kochanka.
- Nie, to niemożliwe. Mówiłem ci już poprzednio, że spotykała się w tamtym okresie tylko ze mną.
- Mogło ci się tak tylko wydawać. Takie sprytne kobiety jak ona…Co prawda nie chcę dawać ci niepotrzebnych nadziei, ale to by sporo ułatwiło, nieprawdaż? Nie przypominasz sobie żadnego innego mężczyzny którego widziałeś w jej pobliżu w ciągu tamtego okresu? Nawet przelotnie? Gdybyśmy do niego dotarli pierwsi przed prasą można by to odpowiednio rozegrać tak, żebyś to ty wyszedł na ofiarę sprytnej intrygantki.
- Staszek, wiem że to by dużo ułatwiło. Ale choć wiele złego mogę powiedzieć o Klarze, nie sądzę by sypiała jeszcze z kimś innym.
- Szkoda. A teraz zmieniając temat: opowiedz jak się tu czujesz? Z tego co widzę odosobnienie ci służy, przestałeś nawet na mnie warczeć…
OBECNIE
Zirytowana Hanka spojrzała na Ankę z wyrzutem. Ta jednak patrzyła na nią zza stolika z przepraszającym uśmiechem.
- Ty też dałaś się w to wciągnąć? Naprawdę nie mogłyście wybrać innego dnia kiedy miałabym mniej pracy?
- Hania, ale ty nie miewasz takich dni.- Zauważyła słusznie Gośka.- A stanowczo potrzeba ci odreagowania po tej harówce w hotelu. Przecież nigdzie nie wychodziłyśmy w komplecie od ponad roku. A żałoba po twojej mamie minęła już parę miesięcy temu, więc to nie może być wymówka. Swoją drogą co tu robi Kacper?
- Wpadł dzisiaj mnie poinformować o tym, że załatwił mi nową kosiarkę do ogrodu. I w swojej łaskawości nic nie będę musiała mu za to zapłacić.
- Prawdziwy łaskawca.- Wtrąciła się przechodząca akurat Paula. Korzystając z chwili przerwy w zamówieniach kolacji, dosiadła się do stolika koleżanek.- I co dała się wam przekonać?
- No tak, mogłam się domyśleć, że to twój pomysł.- Powiedziała Hania.- Dwie szczęśliwe mężatki raczej wolą spędzać czas ze swoimi mężami.
- To byś się zdziwiła, kochana.- Nie zgodziła się z nią Anka.- Czasami napadają mnie takie momenty, że zastanawiam się co ja widziałam tym denerwującym pedancie. Wiecie jaka ja zawsze byłam nierozgarnięta, ale w tym szaleństwie jest metoda. A on czasami chce mi poukładać jakieś dokumenty nie mając pojęcia, że już są poukładane. I jeszcze jest taki z siebie dumny…
- A ty pewnie nie masz serca powiedzieć mu, że wszystko ci zepsuł? Ja nie owijałabym niczego w bawełnę.- Oznajmiła Paulina.
- I pewnie dlatego znowu pokłóciłaś się z Januszem?
- Gośka, bez protekcjonalności proszę. Ale on naprawdę ostatnio jest nie do zniesienia: jakieś konspiracje, tajemnice…Myślę…Myślę, że może kogoś ma na boku.
- Co?!- Hania, która doskonale wiedziała z czego wynika tajemniczość chłopaka przyjaciółki, bo i jej nastręczyła ona trochę kłopotu, prawie parsknęła śmiechem słysząc taką niedorzeczność.
- No mówię wam.- Zarzekała się Paula.- W ciągu ostatnich trzech miesięcy, brał wszystkie pracujące soboty. A jak poprosiłam go o małą pożyczkę: wiecie tak tylko żeby go sprawdzić, to powiedział że nie ma. Na co niby wydałby tę kasę jeśli wówczas naprawdę by pracował a nie spotykał się z inną? Tak czy inaczej więc skłamał.
- Czekaj, czekaj: więc twierdzisz że albo nie brał nadgodzin, albo je brał żeby mieć na prezenty dla nowej dziewczyny? To nie trzyma się kupy.- Rzekła Anka.
- Może planuje kupno nowego auta albo remont domu?- Podsunęła Gośka.- Jest masa innych powodów dla których mógłby być spłukany mimo dodatkowego zastrzyku gotówki.
- Już ty mnie nie pocieszaj.- Paula ze swoją skłonnością do przesady dramatycznym tonem przyłożyła dłoń do skroni.- A ja chciałam załatwić mu autograf jego ulubionego idola.- Prychnęła potem.
- A tak a propos: to niezłe ciacha z nich, prawda? Zawsze sądziłam, że na żywo będą prezentować się gorzej. Który to ten z reklamy? –Spytała Anka zerkając ukradkiem na stolik, przy którym siedzieli Hubert z przyjaciółmi.
- Ten w niebieskiej koszulce. Mega seksowny nie? Z tego co słyszałam ma jakąś laskę z którą spotyka się już od ponad roku. Paulina…Nie, Patrycja Jakaśtam.
- Dajcie spokój: nie wpatrujcie się w nich, bo to zauważą.- Poprosiła Hanka.
- Za późno.– Westchnęła rozmarzona Gośka gdy Adam pomachał do ich stolika.- Rany jaki on…
- Zabiję was.- Jęknęła Hanka nie mogąc się jednak powstrzymać od śmiechu.- Pamiętajcie, że to moi goście.
- Goście czy nie goście, widać że to równe chłopy. Pewnie nie pozwolisz nam do nich podejść?
- Nie, znacie zasady i dla nikogo nie będę ich łamać. A teraz wracaj do pracy, Paula. Nie chcę żeby Kacper znowu się ciebie czepiał.
- Za późno. Wielki pan i władca właśnie tutaj zmierza. Ja spadam zanim mi się dostanie.- Ostrzegła przyjaciółki Paulina po czym dezerterując zostawiła je same. Chwilę później Kacper rzeczywiście znalazł się przy ich stoliku.
- Witam panie. Mogę na chwilę porwać Hanię?
- Jeśli już musisz.- Anna wzruszyła ramionami. To go jednak nie zniechęciło. Uśmiechnął się do Hanny wprawiając ją w konsternację, bo spodziewała się prawdę mówiąc zrugania za pogaduszki z koleżankami w trakcie serwowania obiadu dla gości. Mimo wszystko, gdy odeszli kilka kroków od stolika zaczęła tonem usprawiedliwienia:
- Coś się stało? Z tego co widzę nie mamy za dużo gości bym musiała…
- Nie nic się nie stało.- Przerwał jej Kacper. – Po prostu chciałem ci dzisiaj zaproponować kolację.
- Kolację?
- No tak.
- Ale jest jakiś powód? Chcesz pogadać o czymś związanym z hotelem?- Wiedząc, że inaczej nie skłoni jej do zgody, skłamał:
- Tak.
- To musi być dzisiaj? Bo już się umówiłam na wieczór z dziewczynami.- Oznajmiła nagle Hanka znajdując idealną wymówkę.- To dlatego tu przyszły: chciały mi zrobić niespodziankę bym wcześniej mogła się przygotować. Potem mamy pojechać do miasta na drinka do „Whisky baru”.
Cholera, pomyślał Kacper tracąc dobry nastrój. Ona nigdy nigdzie nie wychodziła nie mając żadnego życia towarzyskiego i musiała to robić akurat wtedy gdy on postanowił w końcu zmienić taktykę i ją do siebie przekonać? Kiedy miał nadzieję, że miła kolacja będzie początkiem nawiązania przez nich nieco innego charakteru tej znajomości? Że pokaże się jako miły, wyrozumiały mężczyzna jednocześnie trochę się kajając za to jaki był w przeszłości? Że oczaruje swoimi dobrymi manierami, uśmiechem, może nawet skradnie pocałunek? Po co niby kupował tę przeklętą kosiarkę skoro wdzięczność za jej zakup szybko zostanie zapomniana jeśli nie wykorzysta jej na swoją korzyść właśnie dzisiaj? Tylko spokojnie, nakazywał sobie w duchu choć wewnątrz cały się gotował. Normalnie pewnie by w końcu wybuchnął i powiedział, że ma to gdzieś, a ona ma pójść z nim…ale nie tym razem. Tym razem uśmiechnął się szeroko widząc jak ten gest wywołuje jej zaskoczenie. O tak, jeszcze mnie zapragniesz Haniu, pomyślał. W tym przypadku będzie nieco trudniej- miał prawie pewność że Hanka nikogo jeszcze nie miała żadnego chłopaka-, ale to tylko jeszcze bardziej go zachęcało. Sprawić by pożądanie obudziło się w tym niezerwanym kwiatuszku…ach, coraz trudniej było mu zachować cierpliwość. Zamiast tego na razie musiała mu wystarczyć sama świadomość, że dziewczyna w końcu będzie jego.
- Szkoda. W takim razie życzę dobrej zabawy.- Odparł jej.
- Dzięki.
- O której ruszacie?
- Pewnie po kolacji i zamknięciu kasy. Wyjdziemy razem z Paulą po inwentaryzacji. Oczywiście na czas naszego wyjścia, na recepcji będzie Natalia, wszystko już uzgodnione.
- Ta nowa pracownica?- Zagaił udając zainteresowanie wszystkim co wiązało się z hotelem, choć szczerze mówiąc miał to gdzieś: ta stara budowla od dawna generowała głodowe zyski. Ale to też była część strategii. Z niewiadomych mu powodów Hanka kochała to miejsce dlatego na pewno zdobędzie parę punktów udając, że czuje to samo.- Chyba jeszcze nie miałem przyjemności jej poznać. Poza tym ja mogę tu zostać do czasu zamknięcia restauracji i wszystkiego przypilnować: nie musicie czekać aż do końca kolacji. Przy okazji, chciałbym przejrzeć zamówienia na następny miesiąc. No i jutrzejsze menu na potańcówkę, może dokupię coś ekstra? Chyba też się zjawię.
- Ach, jasne. Super.- Hanka była tak zdumiona miłym uśmiechającym się Kacprem, że do samego końca czekała na jakąś podpuchę. Ale oprócz próby skontrolowania jej przyszłych wydatków nic nie wskazywało na to by miało wydarzyć się coś jeszcze.
- W takim razie jeszcze raz: baw się dobrze.- Rzucił jeszcze na odchodnym Kacper całując ją na pożegnanie w policzek.
- Rany, co to było?- Spytała konspiracyjnie Małgosia gdy tylko Hania znowu wróciła do ich stolika.- Co on taki milutki?
- Nie wiem, ale wiem że zwykle nie oznacza to niczego dobrego.- Odparła jej Hanka.
- Ważne też, że zgodziłaś się z nami wyjść. Słyszałam na własne uszy: jeśli się teraz wymigasz pójdę do Kacpra i oznajmię mu że skoro masz wolny wieczór z przyjemnością zjesz z nim kolację i będziesz zmuszona znosić go przynajmniej przez dwie godziny. Także wybieraj: my albo on.- Postawiła ją pod ścianą Anka śmiejąc się przy tym z jej miny. Hanka tylko pokręciła głową.
- Okej, wobec takiej próby szantażu jestem bezsilna.- Zgodziła się Hanna po długiej pauzie.
- Yuhuuu! Idziemy do „Baru Whisky!- Ucieszyła się trochę zbyt entuzjastycznie Małgorzata. Ale liczyło się to, żeby choć na trochę wyrwać Hankę z jej marazmu. No i przede wszystkim wcielić w życie plan swatania który przygotowały dla swojej przyjaciółki.
***
W tym samym czasie piątka sportowców zajadała swój obiad na który wrócili do hotelu by odpocząć po wcześniejszej wędrówce na szlaku. Tak jak przewidywał Adam, dzisiejszy dzień był bardzo gorący, więc z tym większą przyjemnością mężczyźni wyczekiwali upragnionego wyjazdu do miasta. Nikt zdawał się teraz po fakcie nie krytykować propozycji piłkarza, który uparł się żeby wybrali sobie krótszą trasę do spaceru, sam Adam podkreślał to wielokrotnie. Nawet Huberta cieszyła perspektywa spokojniej, męskiej biesiady z dala od oczu innych. A raczej Hanki. Gdy była w pobliżu wciąż nie mógł do końca zapomnieć o tym fakcie przez co zachowywał się inaczej, mniej naturalnie. Nie uszło to uwadze jego towarzyszy, choć na razie zdawali się nie dostrzegać właściwej przyczyny tego rozstroju. No i ją obserwował. Dlatego jeszcze zanim stały się tematem rozmowy przy stoliku, Skrzynecki zauważył jak Hanna dosiadła się do stolika zajętego przez dwie inne młode kobiety, sądząc po familiarnym zachowaniu- prawdopodobnie będące bardziej przyjaciółkami niż gośćmi hotelu. Jedną z nich nawet kojarzył: sześć lat temu musiał ją gdzieś tutaj widzieć.
- No kto by pomyślał, właścicielka chyba uczyniła z nas główny powód rozmowy. A wydawała się taka grzeczniutka i zasadnicza.- Skomentował w pewnym momencie Dominik to co Hubert zauważył już dobre kilka minut temu.
- Nie sądzę, ona nie z tych co zachwycają się byle celebrytą.- Wyraził swoje zdanie Miłosz.
- Ale za to jej chichoczące przyjaciółeczki nie.- Powiedział Adam machając do stolika młodych kobiet.- Ładna ta brunetka, nie?
- A co z twoim Rudzielcem, Adasiu?- Spytał go Hubert.
- Jakoś nie było nam po drodze. – Ignorując śmiech współtowarzyszy Adam kontynuował:- O, chyba zaraz nasza ulubiona właściciela zaraz zostanie zrugana przez męża za swoje beztroskie zachowanie.
- Przestań wciąż na nie patrzeć, Adam.- Zrugał kolegę Hubert.
- Przecież siedzimy praktycznie vis-à-vis, więc to i tak nie rzuca się w oczy.- Też niezła z niej bajerantka: spójrzcie na ten delikatny uśmieszek na ustach, jakby prowokujący. A myślałem, że to ten cały Kacper trzyma ją w ryzach. A tu proszę: kobitka też wie jak sobie radzić. Jej, patrzcie na jego minę teraz: jest wniebowzięty. Ciekawe co mu tam szeptała…- Wbrew sobie Hubert spojrzał wtedy na Hankę z Kacprem. Akurat by zauważyć jak tamten całuje ją w policzek. Ten widok sprawił, że coś wewnątrz jego ciała się spięło. Oliwy do ognia dodał jeszcze kolejny komentarz Adama:- Pewnie obiecała mu, że odpowiednio wynagrodzi mu swoje zachowanie pod kołderką.
- Zamknij się w końcu, dobra?!- Wypalił Hubert cicho, ale z niekontrolowaną złością nie do końca panując nad swoim językiem. Ale przez słowa kumpla zaczął sobie wyobrażać tę dwójkę w sytuacji w której wcale nie chciał ich widzieć. A raczej Hanki: miał gdzieś co robił ten cały Kacperek. Chociaż ciekawe co powiedziałby na wiadomość, że w przeszłości jego żoneczka miała pociąg do turystów…Zatopiony w myślach, nie od razu zauważył że cała czwórka wparuje się w niego z zaskoczeniem. Cholera, rzeczywiście chyba zareagował zbyt emocjonalnie. Udając, że nie stało się nic wielkiego odezwał się znowu:- Co się tak patrzycie? Ja już wyrosłem ze słuchania o ekscesach łóżkowych innych ludzi. Jakoś mnie to nie bawi.
- Następny cnotliwy.- Skomentował to tylko Adam patrząc wymownie na Włodka.- Dobra, więc abstrahując od łóżka właścicieli: obczajaliście jakieś fajne knajpy?- W tym momencie kilka stolików dalej czwórka kobiet, bo dołączyła do nich Paulina, roześmiała się. Padła też nazwa „Bar whisky”. Hubert nie wiedział co prawda gdzie to dokładnie jest, ale domyślał się zgodnie z nazwą jaki rodzaj rozrywki zapewnia. Więc o to prosiła „grzeczna” żoneczka, pomyślał Hubert. Po prostu chciała sobie trochę poszaleć z kumpelkami. I do tego potrzeba było miny zbitego psa by ugłaskać męża. Nie lubię głośnych i tłocznych miejsc, wyznała mu kiedyś. I okazało się jak bardzo. Ale czemu go to w końcu dziwiło? Już dawno pogodził się z tym, że całe jej uczucie do niego to było jedno wielkie kłamstwo. Tyle, że nawet wiedząc o tym że spędzała z nim czas tylko dla zabawy nie chciał wierzyć, że każde jej słowo było kłamstwem. Słowa mają wielką moc, znaczą wszystko; tak wiele można z nich wyczytać, mówiła. Nie chciał by i to było kłamstwem. Nie chciał by ona cała okazała się kłamstwem.
- Możemy obczaić coś po drodze. To co, po obiedzie idziemy się odświeżyć w pokojach przed wyjazdem? Może przy okazji kupię swojej Pati jakąś pamiątkę: zabije mnie jeśli wrócę bez magnesu na lodówkę albo pocztówki, jest bardzo wrażliwa na tego typu rzeczy. Wolę więc załatwić to od razu, bo znając życie ostatniego dnia to wyleci mi z głowy…
Choć Hubert sądził, że podczas obiadu jego nastrój został zniszczony doszczętnie, dwie godziny później bawił się całkiem nieźle. Wraz z przyjaciółmi najpierw trochę pokręcili się po mieście a potem bogatsi o ciupagę oraz góralski kapelusz i kilka pocztówek weszli do pierwszej lepszej knajpy na chłodne piwo. Skrzynecki zgodnie z obietnicą miał pozostać trzeźwy, dlatego ograniczył się do zimnego soku z lodem, który w tak gorący dzień i tak odbierał jako coś upragnionego.
A kilka godzin później ktoś uderzył go znienacka w tył głowy tak, że stracił przytomność
Kolejne genialne opowiadanie, z niecierpliwością czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńIle około będzie wszystkich części?
Pozdrawiam ;)
Jak zwykle standardowa odpowiedź na tym etapie: ciężko powiedzieć :) Aczkolwiek na pewno będzie to jedno z tych dłuższych opowiadań : może nie aż tak długie ja Cienie... czy Maskarada, ale na pewno do finału jest jeszcze daleko. Tak właściwie akcja dopiero zaczęła się rozkręcać, na razie nakreśliłam tylko obraz sytuacji, występujące postacie. Także szykuj się na dłuższą lekturę, a jeśli tematyka opowiadania nie przypadła ci do gustu "mękę" :D
UsuńPozdrawiam :)
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mam nadzieję, że te następne będą jeszcze ciekawsze bo liczyłam że szybciej uda mi się opisać "akcję wprowadzającą". Ale w końcu coś się zacznie dziać.
UsuńPozdrawiam :)
Jak dla mnie już teraz dużo się dzieje i jest ciekawie, bo najbardziej z tego opowiadania podoba mi się jego klimat ;)
UsuńCzy jest szansa, że dostaniemy od Ciebie prezent w postaci kolejnego rozdziału na Święta? :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie udało mi się dokończyć rozdziału w Dniu Wielkiej nocy i go tu opublikować, ale mama nadzieję, że zadowoli cię Poniedziałek Wielkanocny :)
UsuńPozdrawiam :)
To nadal Święta, więc jestem jak najbardziej zadowolona, dziękuję! :)
Usuń