Łączna liczba wyświetleń

piątek, 3 kwietnia 2020

Druga szansa: Rozdział VI

Kolejny rozdział historii znów jak w szwajcarskich zegarku trzy dni po poprzedniej :) Ale uczciwie uprzedzam, że kolejna część może pojawić się trochę później.

Hubert był tak zaskoczony skierowanym do niego pytaniem, że trudno było mu udawać iż jest inaczej. Nie miał pojęcia, że na szczęście dla niego, to dodało mu tylko wiarygodności.
- Jasne. To młoda dziewczyna, która zdaje się nie siedzi na tyłku tylko sama zakasuje rękawy i bierze się do pracy. To się chyba chwali: w dzisiejszych czasach nawet dwudziestoparolatkom już się nie chce.- Stwierdził Skrzynecki siląc się na obojętność.
- Chyba tak.- Przyznał Miłosz żałując zadanego pytania. Ale gdy wydawało mu się, że Hubert obserwuje właścicielkę…ale nie, najpewniej się pomylił. Często jego osądy motywowane intuicją bywały słuszne, ale czasami zwyczajnie przesadzał tak jak teraz wyolbrzymiając fakt zatajenia wcześniejszego pobytu Huberta w tym ośrodku, który mu zresztą wyjaśnił.
- Oho, a propos właścicieli: właśnie zmierza do nas jej mąż.- Zauważył ściszając głos Dominik.
- Czyżbym słyszał w twoim głosie niechęć?- Zdążył jeszcze odszepnąć Adam zanim Kacper znalazł się na tyle blisko, by mógł ich usłyszeć. Ale mimo to Hubert ucieszony, że nie tylko on nie polubił typa przyznał cicho:
- Kurcze, a myślałem że tylko mnie on wydaje się jakiś ślizgi…
- Ciii.
- Witam naszą kadrę…
Hubert starał się wytrwać w swoim postanowieniu nieulegania pierwszemu wrażeniu albo raczej, co tu kryć: osobistej niechęci wynikającej z faktu, że koleś zdobył laskę, która kiedyś go spławiła. Dlatego też walczył ze sobą za każdym razem by jego odpowiedzi były grzeczne szczerząc się przy tym jak głupi. A Kacper nie był jednym z tych wkurzających fanów, którzy recytowali twoje wszystkie osiągnięcia, najlepsze momenty z okrzykami „stary, w drugiej połowie rozgrywki ze Szwecją dałeś czadu” by na końcu zgrywać wielkich znawców i dawać „zawodowe” rady. Gdybym to ja bym na twoim miejscu, mówili na przykład do Adama któremu nie udało strzelić się karniaka, celowałbym w lewy górny róg (super Sherlocku, po fakcie Adaś też pewnie doskonale to wiedział). Podczas dogrywki w półfinale nie trzeba było podawać do Trzaskowskiego tylko do naszego Władzia: on nie był wówczas kryty (szkoda tylko, że wśród dynamicznie zmieniającego się położenia graczy Dominik nie był w stanie tego zauważyć). Czasami lepiej puścić lżejszą zagrywkę niż walić w siatkę, doradzali mu z kolei wielcy znawcy siatkówki gdy spalił serw. Tak jakby ktoś postawił go na tym boisku nie wyjaśniając reguł a on nie wiedział, że przez to traci punkty.
O nie, Kacper był naprawdę taktownym fanem. Nie komplementował ich nachalnie, nie wydawał własnych opinii dotyczących przyczyn porażek, nie wiercił dziury w brzuchu z powodu chęci posiadania autografu. Właściwie, choć sam na początku ze śmiechem przyznał, że ma fioła na puncie piłki nożnej nie zamęczał Adama wieloma pytaniami. Przeciwnie: gdy temat zszedł na inne tory, nie starał się na siłę do niego wrócić. Ale nawet za to Hubert go znielubił. I paradoksalnie także to mu w głębi ducha zarzucał: przecież nigdy nie kierował się pierwszym wrażeniem! A gdy poznał tego typka to się zmieniło. To na pewno była jego wina. Bo przecież nie samego Huberta.
Po kolacji i wieczornym prysznicu, korzystając z faktu że jest w pokoju sam, bo Miłosz okupuje łazienkę, Hubert spojrzał na swoje prawe kolano, to które go zawiodło. Nie różniło się ono wcale od tego zdrowego, nic nie zapowiadało więc że okaże się jego drogą do zejścia ze sportowej sceny. A przecież był jeszcze młody: mógłby grać jeszcze pięć lat; może nawet dekadę. Nie lubił szukać przyczyn od zjawisk od niego niezależnych, ale teraz nie mógł wygonić natrętnej myśli z głowy: może to była jego kara za grzechy przeszłości? Może gdzieś tam na górze Bóg zdecydował, że czas zapłaty za lata młodzieńczej hulanki nadszedł już teraz? I że 6 la temu został on po prostu chwilowo odroczony…

6 LAT WCZEŚNIEJ
Po wizycie menadżera, Hubert siedział przy oknie tępo wpatrując się w parapet. Miał zostać ojcem. Ojcem. Miał dwadzieścia cztery pieprzone lata i miał zostać ojcem: co on do cholery wiedział o rodzicielstwie?! On chciał tylko grać w siatkówkę! I spędzić czas z miłą dziewczyną która go podrywała. Kiedy to wszystko tak się spieprzyło? Na samo wspomnienie nagłówków artykułów w gazetach które ukradkiem zobaczył miał ochotę w coś uderzyć. I to mocno. A potem zaśmiać niewesołym śmiechem. Jakie życie bywa przewrotne! Do niedawna był jeszcze sporowcem na widok którego piszczały tłumy, gwiazdorem z masami propozycji reklam czy współprac. Prasa, telewizja i inne media go kochały: pojawiał się w śniadaniówkach, społecznych spotach, a na ściankach nie było wieczoru gdy dziennikarze pozostawili go samemu sobie chociaż zwykle miano gwiazd należało do aktorów i piosenkarzy. A teraz? Teraz pisano i mówiono o nim pogardliwie „siatkarzyna który nie udźwignął sławy”. Nazywano alkoholikiem, publikowano zestawione obok siebie zdjęcia jak pijany wychodził z imprezy a potem jego rozbitego auta z nim za kierownicą. I nie miało tu znaczenia, że te dwa ujęcia pochodzą z innych imprez: nawet jeśli było widać, że jest ubrany inaczej. Ale kto patrzy na takie „szczegóły” i przede wszystkim kogo one obchodzą? Komentarze pod każdym takim artykułem dowodziły tego jasno.
Kolejny pożal się Boże sportowiec, który usiłował zgrywać gwiazdora.
Szkoda, że siebie nie zabił w tym wypadku: zero litości dla alkoholu za kierownicą.
Są siebie warci z tą Klarą: zero zasad, współczuję jej mężowi.
Kto w ogóle promuje takiego degenerata? Czemu wciąż o nim piszecie?
Rany, Hubert zdołał przejrzeć tylko kilka takich paszkwili- zanim manager wrócił z toalety i zauważył, że korzysta z jego telefonu, który przez nieuwagę zostawił na stoliku- by zrozumieć że stał się w show biznesie personą non grata. Staszek przynajmniej nie robił mu wyrzutów z powodu skorzystania z jego komórki: albo miał to gdzieś, albo zdecydował się nie kopać leżącego. Potem milczał przez kilka minut jakby próbował zebrać słowa wahając się co powiedzieć. W końcu obiecał mu zająć się zminimalizowaniem skutków jego niedawnych wybryków. Kazał mu też tutaj siedzieć tak jak mieli w planie i ćwiczyć nogę w miarę możliwości. I oczywiście pod żadnym pozorem nie zdradzać nikomu miejsca pobytu ani nie kontaktować się z Klarą. Taa, jakby miał tutaj masę możliwości by to zrobić. Albo chęci by pogadać z byłą kochanką czy tłumem ludzi dla których przestał być już bożyszczem. Co niby mógłby im powiedzieć?
Kilka następnych dni głównie przespał; za to nocami tępo wpatrywał się w sufit bądź inny mebel rozmyślając nad swoją przeszłością i przyszłością, nie zawracając sobie głowy regularnym jedzeniem czy chociażby pozornym ćwiczeniem chorej kończyny. Jakie to miało teraz znaczenie skoro zostanie najprawdopodobniej wyrzucony z drużyny? Środowisko sportowe na pewno zgani Pilarczyka za mieszanie spraw prywatnych z zawodowymi- w końcu Hubert nadal był niekwestionowanie jednym z najlepszych siatkarzy na świecie. Ale on się nie ugnie: znał tego starego wygę: nawet jeśli zostanie zniesiony ze stołka i ta decyzja zarzutuje na jego przyszłości, nie ugnie się. Tak więc w rezultacie Hubert zniszczy mu karierę po tym jak on zniszczy jego przyszłość. Niby bilans będzie wyrównany tylko co z tego skoro oboje będą skończeni?
Jego podły nastrój nie został niezauważony przez Hankę, która- na szczęście dla siebie- nie próbowała wypytywać o co może chodzić. Zdawała sobie sprawę, że Hubert jest bardzo samotny przebywając w hotelu w ramach kary od ojca bądź też rekonwalescencji (wciąż nie wiedziała co to dokładnie było) już kilkanaście dni, ale to nie uprawniało jej do zadawania tak osobistych pytań. Nie powinna zapominać o tym, że młody mężczyzna jest tylko gościem hotelu a nie jej przyjacielem. Robiła jednak co mogła starając się poprawić jego nastrój za pomocą filmów (mimo iż wydawało się że przestał je oglądać zostawiała mu w pokoju same komedie) czy krótką niezobowiązującą rozmową. Któregoś popołudnia znalazłszy chwilkę przyniosła mu nawet do pokoju deser lodowy (choć zgodnie z zaleceniami od jego ojca otrzymali nakaz niekarmienia go pustymi węglowodanami) za który bez zbytniego entuzjazmu podziękował. Wczoraj natomiast postawiła na książkę. Ale nie byle jaką, bo jej ulubioną. Miała nadzieję, że może ona pomoże Hubertowi dostrzec światełko w tunelu. A jeśli nie, to przynajmniej zajmie czas.
On jednak nie docenił książki, po którą sięgnął zresztą kilka dni później z nudów mając dość głupkowatych filmów. I choć od początku była całkowicie w nie jego stylu  wściekłość i złość sprawiała, że postanowił doczytać ją do końca. Czasami trafiał też na zaznaczone cytaty, zapewne osobiście przez tę całą Hankę jako jej ulubione. Nigdy nie mógł zrozumieć po co ludzie to właściwie robią: jaki sens ma wracanie do tej samej książki? On sam uważał, że to zwyczaj praktykowany przez przemądrzałych głupców którzy robią to tylko po to by w oczach innych wydawać się mądrzejsi.
Kiedy jest się młodym, głosił jeden, łatwo uwierzyć, że to, czego pragniesz, jest tym, na co zasługujesz, a jeśli czegoś bardzo chcesz, uważasz, że jest twoim prawem od Boga, żeby to mieć.
Bzdura, myślał. Każdy gdzieś w głębi ducha jest egoistą i uważa, że zasługuje na więcej niż inni nieważne czy jest młody czy nie. Gdzie tu jakaś błyskotliwość? Poza tym odnosząc zdanie do jego życia, on naprawdę zasługiwał na sukces, a nie na zaprzepaszczoną karierę przez skandal z nierozważną kobietą. Co, może miał się jeszcze z nią ożenić po jej rozwodzie?
Kiedy wybaczasz kochasz, natrafił później na inny, a kiedy kochasz spływa na ciebie światło Boga. Rany, to dopiero pompatyczna brednia. Może powinien tak powiedzieć trenerowi kadry gdy ten go zawiesi? Z pewnością odniesie to skutek: Pilarczyk ze łzami w oczach obejmie go mocno obiecując, że nigdy więcej go nie zawiesi. Ta…
Lubimy towarzystwo, ale nie możemy znieść ludzi cały czas koło siebie.
Brednie, brednie i jeszcze raz brednie, zirytował się w końcu. Ale szczytem idiotyzmu wydała mu się przyczyna śmierci głównego bohatera. Hubert nie potrafił zrozumieć dlaczego dostał książkę o młodym idiocie, który przez swoją nierozwagę umarł. I bardzo dobrze, skoro jest się głupim. Skoro myśli się, że można sobie dać radę samemu w dziczy bez przygotowania, skoro rozdał całą kasę. I jak bardzo skrzywdził przy tym rodziców którzy pewnie milion razy zadawali sobie pytanie: dlaczego. Czego mu brakowało, co jeszcze mogliśmy mu dać skoro czuł się nieszczęśliwy. Zapewne też się obwiniali. Co to niby miało mu pokazać? Jaki morał do wykorzystania w jego sytuacji płynął z tej historii? Że postąpił głupio i stracił wszystko, ale przynajmniej żyje?
Ta lektura tak pochłonęła jego myśli, że musiał spytać o nią Hankę jeszcze tego samego dnia. Bo chciał wiedzieć czemu mu ją do diabła dała skoro nie miała pojęcia kim on jest. Ale gdy przy pierwszej sposobności przyniosła mu śniadanie i usłyszał jej zdumiewającą odpowiedź, jego konsternacja wzrosła.
- Po prostu uważam, że to dobra książka na chandrę czy smutek, bo pozwala poddać refleksji to, do czego dążymy w życiu. I zastanowić się czy nie zboczyliśmy z kursu.
- Myślisz zatem, że ja zboczyłem?- Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Każdy kiedyś to robi.
- I jakiś nieodpowiedzialny idiota zaszywający się w dzikiej głuszy bez powodu miał mi to uświadomić?
- Chris nie zrobił tego bez powodu.- Oburzyła się Hania stając w obronie bohatera powieści.- On chciał tylko odkryć to co jest dla niego ważne, co daje mu szczęście, co jest spełnieniem. Chciał zobaczyć jak poradzi sobie bez materialnych rzeczy z tego świata w którym brak internetu jest czymś nie do pojęcia, a życie bez podziwu innych osób nie do pomyślenia. Świata w którym ktoś i coś stale narzuca nam jakieś normy, ale on chciał od nich uciec bez krwawej rewolucji i agresji. Bo skoro naprawdę definiowało go to kim był a nie co miał, ludzie wokół ani ich opinia nie byli mu potrzebni. Naprawdę tego nie zrozumiałeś?
- Może nie jestem tak bystry jak ty, bo dla mnie to książka o młodzieńczym buncie. I właśnie okazało się jacy ludzie nie byli mu potrzebni gdy umierał sam na pustkowi.- Odbił pałeczkę Hubert.- Poza tym nie rozumiem po co w ogóle z tobą rozmawiam o książce.
- Nie lubisz dyskutować o książkach?
- Zważywszy na to, że szczytem moich osiągnięć było przeczytanie streszczeń lektur w szkole to nie. Nie lubię nawet czytać. Jest masa innych ciekawych zajęć.
- No cóż, ja je uwielbiam.
- I ta akurat książka naprawdę podnosi cię na duchu? Pomijając nasze odmienne zdanie na temat postępowania głównego bohatera uważam, że jest bardzo dołująca. Bo jaki z tego płynie morał: gonimy za marzeniami które przez naszą nieuwagę mogą nas zniszczyć? Albo by przekonać się że tak naprawdę nimi nie są gdy już je zdobędziemy?
- Ja powiedziałabym, że to historia o tym, że czasami to czego rzeczywiście potrzebujemy nie koniecznie pokrywa się z tym o czym marzymy.- Powiedziała Hania taktownie nie zauważając, że mimo sprzeciwu, Hubert wciąż sam chce kontynuować ten wątek i rozmawiać o książce.
- W moim przypadku to jedno i to samo. Jeśli przez to co się stało nigdy nie będę mógł…- Zaczął Hubert myśląc o swoim zawieszeniu przez trenera szybko przerywając zdanie, bo ogarnęło go irracjonalne uczucie, że jeśli nie wypowie tej myśli na głos nic się nie stanie. Zupełnie jak dziecko.
- Nie wiem o co dokładnie chodzi ani co wydarzyło się w twoim życiu…i w gruncie rzeczy to wcale nie jest ważne, ale wiem że dasz radę. Nie ma takich problemów których nie dałoby się rozwiązać a błędów naprawić. Oczywiście poza pozbawieniem kogoś prawa do życia.
- Nie chcę cię urazić, ale chyba nie wiesz o czym mówisz. Moje życie aktualnie jest w rozsypce. I uwierz mi, że nie możliwości naprawienia swojego błędu. No, może gdyby dało się cofnąć czas. Umiesz to?
- Nie. I wiem, że zabrzmi to nieco protekcjonalnie, szczególnie że słyszysz to od kogoś młodszego niż ty i na dodatek dziewczyny, ale za parę lat gdy wrócisz myślami do tego momentu twój problem jednak zostanie w pewien sposób rozwiązany. Satysfakcjonujący bądź nie: to nieważne, bo z biegiem lat przestanie się liczyć. Niestety wraz z upływem czasu znowu jakaś silna przeszkoda stanie na twojej drodze a ty ponownie ją pokonasz. A potem następna. I kolejna. Ale w momencie gdy przeszkoda wyrasta tuż przed tobą: wtedy gdy czujesz że jesteś w sytuacji bez wyjścia, warto właśnie przypominać sobie te chwile z przeszłości w których czułeś totalną bezsilność zanim znalazłeś rozwiązanie. I czerpać z nich wiarę oraz siłę, bo jednak je pokonałeś skoro są już za tobą. Na tym polega właśnie trik. Trzeba jednak ćwiczyć się w cierpliwości i pokorze. A teraz jedz: twój ojciec mimo wszystko nie chciałby byśmy zagłodzili cię na śmierć.

OBECNIE
Po wieczornych rozmyślaniach, Hubert myślał że czeka go bezsenna noc, ale jak zwykle zasnął jak kamień, jeszcze przez Miłoszem. Może to dlatego, wypoczęty i rześki, obudził się dość wcześniej mając przyjemność oglądania wschodu słońca. W górach to naprawdę był przyjemny widok: tutaj czuło się po prostu obecność natury, zwyczajnie chciało się być. I uśmiech sam wypływał na usta.
Ponieważ nie miał ochoty leżeć w ciszy by nie przeszkadzać Miłoszowi, pomyślał że tym razem to on skorzysta z uroku porannego spaceru. I co tu kryć, również szansę na to by trochę pozwiedzać miejsce w którym kilka lat temu spędził wakacje. Wtedy ze względu na konieczność ukrywania się przed ludźmi i złamaną kończynę mógł podziwiać cały zielony teren hotelu wyłącznie zza okna swojego pokoju. A musiał przyznać, że również robił niesamowity widok. Wychodząc z budynku, po prawej stronie znajdowała się zadaszona weranda przy której rosły kolorowe kwiaty. Siedząc w jej wnętrzu, wyglądające zza fasady byliny wyglądały pewnie jak pastelowe kropki na tle górskiego krajobrazu. Był pewny, że sześć lat temu jej tutaj nie było, ale pochwalał tę inwestycję. Zwłaszcza, że dużą część gości jak zdążył zauważyć stanowili seniorzy. Dalej, skręcając w prawo, alejką szło się w stronę kolejnych rozwidleń między wielkimi drzewami dającymi poczucie odosobnienia i spokoju. Pewnie jedno z bardziej urokliwych miejsc dla starszego pokolenia, czyli mówiąc wprost większości gości ego miejsca. Z kolei skręcając później znowu w prawo dróżka prowadziła na tyły hotelu- właśnie tam znajdował się wczoraj grill z placem zabaw dla dzieci gdzie biesiadowali podczas kolacji. Z drugiej strony budynku, jak dobrze pamiętał umiejscowione było boisko do gry. Boisko przez które obserwował Hankę wraz z grupą znajomych podczas ich sportowych zmagań. Albo tamtego pamiętnego ogniska…Oczywiście tylko zza okna swojego pokoju.
Uśmiechając się do siebie w duchu, odruchowo zaczął kierować się w tamtą stronę. Ale że postanowił zrobić sobie spacer i teraz skręcał zza tyłów hotelowego budynku, zdążył zaważyć kucającą przy trawie damską postać grzebiącą w ziemi zanim ona zauważyła jego. Od razu poznał, że postacią tą była Hanka. I korzystając z okazji, że była odwrócona do niego tyłem czym prędzej czmychnął chowając się za ścianą. Nie miał zamiaru z nią gadać czy szukać sposobności kontaktu, bo i nie widział w tym żadnego celu. Wciąż miał do niej żal. A przyjazd tutaj obudził uśpioną w nim obsesję: w końcu nawet dzisiejszej nocy śniło mu się, że znowu ma 24 lata, przebywa w tym hotelu ze złamaną kończyną i rozmawia z Hanką! Albo wracał myślami o jej opowieściach i legendach o górach, które mu opowiadała. Słowa które do niego skierowała gdy załamany po wizycie managera nie widział już swojej przyszłości.
Ale w momencie gdy przeszkoda wyrasta tuż przed tobą: wtedy gdy czujesz że jesteś w sytuacji bez wyjścia, warto właśnie przypominać sobie te chwile z przeszłości w których czułeś totalną bezsilność zanim znalazłeś rozwiązanie. I czerpać z nich wiarę oraz siłę, bo jednak je pokonałeś skoro są już za tobą. Na tym polega właśnie trik.
Skubana, miała rację: myślał wtedy że wszystko się dla niego skończyło, a jednak tak naprawdę w tamtym sezonie osiągnął szczyt swojej sportowej formy. I zrozumiał, że wcale nie chcę być gwiazdą a siatkarzem. Ale teraz? Teraz to była kolejna przeszkoda, kolejna sytuacja bez wyjścia, bo nie ma mowy o tym by kolano w fantastyczny sposób wyzdrowiało. Medycyna jeszcze nie poszła aż tak do przodu. Ale co będzie za rok albo pięć lat? Jego życie będzie toczyć się dalej, więc ta przeszkoda także zostanie jakimś cudem pokonana. Może skupi się na inwestowaniu? Albo zacznie trenować młodych zawodników: w końcu dużo byłych siatkarzy tak robiło. Mógł też korzystać z życia robiąc sobie długie wakacje po całym świecie: w końcu było go na to stać. Było masę możliwości, nie: to on miał masę możliwości. Wystarczyło tylko przestać się nad sobą użalać. W końcu to tylko siatkówka. Co z tego że całe jego życie, jego pasja. Byli tacy którzy nie osiągnęli nawet połowy jego sukcesów przez całe życie i nie mieli luksusu wyboru czy też środków na zmianę swojej życiowej drogi tak jak on. Więc czemu miałby teraz narzekać? Był sławnym cenionym sportowcem (dwa lata temu zdobył nawet tytuł sportowca roku), miał całe życie przed sobą (w tym roku kończył dopiero trzydziestkę), bogatym człowiekiem (dzięki sukcesom udało mu się zgromadzić ładny kapitał), hobbistycznym biznesmanem (w końcu musiał go w coś inwestować a nie chciał robić tego ślepo jak wiele sportowców przed nim dając się wystrychnąć na dudka nierozważnymi posunięciami). Ponadto był…był idiotą: oszukiwał sam siebie. Bo w ciągu jednej chwili oddałby to wszystko za zdrowe kolano. Ale może jeśli będzie sobie powtarzał że jest szczęśliwy wystarczająco często to stanie się prawdą?
Jeszcze raz ukradkiem zerknął na Hankę: nie widział co dokładnie robi, ale zdawało mu się że wyrywa jakieś chwasty. Nie mogąc się powstrzymać chwilę ją obserwował. Nie, nie wyrywała chwastów ale coś sadziła wzdłuż bocznej ścieżki. Zaspokoiwszy ciekawość zmusił się do powrotu do hotelu tą samą drogą którą przyszedł. A przynajmniej chciał, bo w ostatniej chwili zmienił zdanie. Co mu tam, myślał idąc wprost na Hannę. W końcu nie mogę unikać kontaktów sam na sam, bo jeszcze sobie pomyśli, że to co między nimi było ma dla niego jakieś znaczenie. Albo, że on ma do niej jakiś żal, który może i miał, ale ona nie musiała o tym wiedzieć. Ponadto chciał się przekonać czy w cztery oczy będzie ją stać na trochę przyzwoitości i zwyczajnie przeprosić. I zobaczyć jak się zachowa. Może oczyszczą atmosferę? Miał więc masę powodów do spotkania niezwiązanych z faktem, że wciąż go pociągała. W końcu i tak by z tego nic nie wynikło: ona była mężatką a więc całkowicie poza jego zasięgiem. Nawet jeśli jej zamiłowanie do turystów wciąż nie osłabło i chciałaby…
- Boisko zamienione w trawnik? Jesteś już za stara by uciekać przed piłeczką palantową? – Usłyszała gdzieś za sobą męski głos Hania. I choć rozległ się z przynajmniej piętnastu metrów, doskonale go poznała. Jej ręce momentalnie znieruchomiały i była wdzięczna że on nie mógł tego zauważyć. Potem odwróciła głowę upewniając się do tego co i tak wiedziała.
- Przede wszystkim nie mam na to czasu. A goście niespecjalnie są tym zainteresowani.- Odparła starając się zachować neutralny ton: ot, zwyczajna grzecznościowa pogawędka gościa z właścicielką hotelu. Potem, choć z trudem wróciła do przerwanej czynności odseparowywania korzeni.
- Nie za wcześniej na przesadzanie kwiatów? Do sierpnia jeszcze daleko.
- Raczej za późno. Te byliny akurat kwitły jesienią, więc powinnam to zrobić już wiosną. Nie wiedziałam, że masz jakieś pojęcie o ogrodnictwie. Wybrałeś się…na spacer?- Dokończyła z trudem próbując przelotnie na niego spojrzeć. Ale stał blisko, za blisko. I patrzył wprost na nią: brudną od czarnej ziemi, w związanych byle jak włosach, wyciągniętej bluzie. W dodatku fakt, że ona klęczała sprawiał że poczucie jej komfortu drastycznie zmalało. Jakby jego fizyczne górowanie nad nią przekładało się to psychiczne.
- Tak jakby. Obudziłem się wcześniej i postanowiłem trochę pozwiedzać.- Odpowiedział dyskretnie ją obserwując. I patrząc na ten mały brązowy pieprzyk koło ucha, który nieustannie przykuwał jego uwagę.
- No tak: poranek jest dziś wyjątkowo ładny.
- Tak.- Przez chwilę oboje milczeli. Hubert ironicznie pomyślał, że skoro szablonowe tematy na niezobowiązującą rozmowę takie jak pogoda i krajobraz mają już za sobą, może w końcu spyta ją o to co chce. O nurtujące go pytanie: dlaczego. Tylko to chciał wiedzieć. Co nie miało dla niego absolutnie żadnego znaczenia. Żadnego. Ale po prostu musiał. Jak jednak mimochodem o to zapytać nie robiąc z tego wielkiej sprawy?- Rozumiem, że teraz ty przejęłaś stery po mamie?
- Tak.
- Jak się trzyma? Pozdrów ją ode mnie, bo pewnie sam nie będę miał okazji.
- Ja chyba też nie. Mama nie ponad roku nie żyje.
- Przykro mi.
- Cóż, tak bywa.- Wzruszając ramionami jasno dała do zrozumienia, że nie chce ciągnąć tego tematu. Ale on nie wiedząc czemu właściwie to drąży, dopytał:
- Była dość młoda, o ile pamiętam. To był wypadek?
- Nie, zwyczajna grypa. A raczej powikłania. Gdyby na samym początku zgodziła się odwiedzić lekarza, ale ona nie chciała zostawić hotelu choćby na jeden dzień. Grypa przerodziła się w zapalenie płuc i …i…skończyło się tak jak się skończyło.
- Przykro mi.- Powtórzył raz jeszcze.- Ty chyba też świetnie tobie radzisz. Ładniej tu niż zapamiętałem.
- Wprowadziłam parę zmian.- Zgodziła się czując rosnące wewnątrz napięcie. Bo bała się odniesień do przeszłości. Ale jednocześnie chciała tej konfrontacji i wciąż na nią czekała. Udawanie, że nic się nie stało było dla niej jak…jak obraza. Dlatego oczekiwała na dalsze słowa w napięciu chcąc usłyszeć zwyczajne „przepraszam”. Nawet gdyby potem zbagatelizował całą sprawę słowami: Byłem młody i głupi, w dodatku sławny. Chyba serio nie myślałaś że zabiorę cię ze sobą spędzając resztę życia? Nawet gdyby nie dodał nic więcej, czuła że był jej to winny. Że ona była choć tego warta. W końcu wcześniej byli młokosami, teraz dorosłymi ludźmi wciąż młodymi, ale jednak odpowiedzialnymi za swoje czyny. Lecz nie: on wciąż utrzymywał ten beztroski ton niezobowiązującej pogawędki pytając ją pracę w hotelu jakby naprawdę tamte dwa miesiące się między nimi nie wydarzyły. Och, nie była głupia by łudzić się że po tak długim czasie że to miało jakieś znaczenie- pewnie on miał jakąś dziewczynę albo narzeczoną (może nawet i żonę?), ale na Boga: ten czaruś mógł mieć choć trochę przyzwoitości! A teraz wyczekiwał obserwując ją jakby to on czegoś od niej oczekiwał. Może żeby wyznała mu jak bardzo była w nim zadurzona a on mógł się pośmiać? Niedoczekanie. Miał szczęście, że nie dała mu w tę jego ładną buźkę jak tylko zobaczyła go z kolegami na progu tego miejsca. Albo wyrzuciła z hotelu. Tak, powinna to zrobić. Nawet teraz powinna pokazać mu drzwi nawet jeśli był jej przepustką do zmiany wizerunku hotelu i zapewnieniu mu trochę zysków. Tylko, że…tylko że wtedy pokazałaby mu jak bardzo ją wtedy zranił. A tego jej duma by nie zniosła. Zamiast tego postanowiła grać w jego grę pt. „udawajmy że nic się nie stało i jesteśmy sobie obcy” rewanżując się pytaniami o jego pracę i karierę. Nawet pogratulowała mu sukcesów, choć nie do końca orientowała się ile właściwie osiągnął. Kończąc, pochwaliła też Dominika:
-Widziałam twojego kolegę z boiska w nowej reklamie. Świetnie wypadł. Wydaje mi się, że ma aktorski dryg.- Trochę nagięła prawdę, bo w rzeczywistości widziała tylko tę część, którą pokazała jej na telefonie podjarana Paula. Czyli moment gdy sportowiec w samej bieliźnie kąpał się pod prysznicem.
- Kolegę z boiska?- Zdziwił się Hubert.
- No, Dominika.- Wyjaśniła Hania podnosząc na niego wzrok, tym samym decydując się go wytrzymać.
- Ach, widzę, że wciąż tak samo zielona w sporcie jak kiedyś.- Gdy się uśmiechnął, coś dziwnego stało się z tempem jej oddechu.- Dominik jest szczypiorniakiem, nie siatkarzem. Tak jak Miłosz i Włodek. Adam to…
- …piłkarz: to akurat wiem.- Wtrąciła się.- Dobrze więc, że się przy nich nie wygłupiłam. Ale ganianie za piłką: czy to nożną, siatkową czy ręczną niestety nigdy nie stanie się moją pasją.- Dodała nieco gburowato, ale dopiero teraz dotarło do niej że wcale nie musi być dla niego miła. Bo potraktował ją jak idiotkę sześć lat temu brutalnie łamiąc jej serce i mamiąc obietnicami o przyszłości podczas gdy tak naprawdę niewiele dla niego znaczyła. Dlaczego miała być dla niego miła i udawać, że go lubi skoro jest inaczej? Może na ten policzek było już za późno, ale nie musiała sprowadzać wszystkiego do poziomu fałszu tak jak on.
Hubert zaczął się zastanawiać czy to był przytyk do niego i ona naprawdę wbijała mu właśnie szpilę…? W dodatku rozmawiali już kilka minut, więc miała masę okazji by się choć trochę pokajać za to jakiego idiotę zrobiła z niego w przeszłości, a  ona co? Zgrywała wielce urażoną będąc przy tym zgryźliwa? Czyżby sześć lat temu miała nadzieję, że on będzie za nią latać? Czy tak robili jej wcześniejsi adoratorzy? Nie do wiary jaki miała tupet. I to po tylu latach! Hubert odchrząknął chcąc przekonać się czy ironia w jej głosie była zamierzona.
- Hm…więc tylko ganiam za piłką?
- Mówiąc całkiem dosłownie: trochę tak.- Przyznała obojętnie w duchu śmiejąc się z jego wściekłej miny.- Ale nie musisz czuć się urażony: w końcu co taka amatorka jak ja może wiedzieć o sporcie.
- Słusznie.- Zgodził się ignorując fakt, że zachował się niegrzecznie. Ale to ona zaczęła pierwsza.- Chętnie napiłbym się czegoś ciepłego.
- Kuchnia jest otwarta od dziewiątej, a nie ma nawet siódmej.- Wycedziła słodko. Co za cham, pomyślała Jak śmiał okazywać jej swoją wyższość w ten sposób?
- Kiedyś byłaś bardziej elastyczna.
- A ty zdaje się miałeś iść na spacer.
- Chyba się zapominasz: jestem tutaj gościem.- Zdecydował się doprowadzić ją do pionu Hubert. Cholera, ta rozmowa nie przebiegała zupełnie tak jakby chciał. W dodatku wyszedł na jakiegoś napuszonego bufona a nie to było jego zamiarem…
- Chyba ty też się zapominasz: jestem tutaj właścicielką.- Odparła mu równie wojowniczo. A potem ze złością obcięła sekatorem niepotrzebny zrost korzenia. Chwilę później syknęła, odruchowo wstając gdy ostre ostrze nożyc dotknęło jej skóry. Na wskazującym palcu szybko wykwitła czerwona plama.
- Skaleczyłaś się? Nie używasz rękawiczek?
- Tak jest wygodniej.- Odpowiedziała mało przyjaźnie ściskając zakrwawione miejsce. Pięknie, czemu musiała się uszkodzić akurat przy nim wykazując się niezdarnością?- To twoja wina.
- Moja?!- Obruszył się słysząc to oskarżenie.
- Tak, bo mnie zirytowałeś.- Powiedziała mierząc się z nim wzrokiem.
- Ha, niby jak? Przyznaj się, że słabo radzisz sobie w ogrodzie. Szkoda ci kasy na ogrodnika żeby to za ciebie zrobił?
- Radzę sobie świetnie. Gdybyś się nie zjawił, nic by się nie stało.
- Akurat.- Prychnął przenosząc wzrok z jej twarzy na skaleczoną dłoń. Nawet ze swojego miejsca widział wypływającą z rany stróżkę krwi. Jak bardzo trzeba być nieostrożnym żeby rozciąć sobie dłoń tak głęboko? Wzdychając cichy i siląc się na wspaniałomyślność pomimo jej jawnie wrogiego zachowania, rozkazał:- Pokaż to.- Potem, nie pytając o zdanie, Huber chwycił dłoń Hanki w swoją. Z zaskoczenia uwolniła ją dopiero po dłuższej chwili gwałtownym ruchem jakby coś ją sparzyło. Ale nie miała pojęcia, że on podszedł aż tak blisko. To ją za bardzo…przytłoczyło.
- Puszczaj.- Syknęła. – To nic takiego.
- Rany, coś ty taka wojownicza? Chciałem tylko pomoc. Masz.- Niczym białą flagą pomachał jej przed twarzą chusteczką, która właśnie wydobył z kieszeni. Hania przyjęła ją z wahaniem.- Ależ nie musisz mi tak wylewnie dziękować.- Dodał ironicznie.
- Dzięki.- Mrugnęła cicho przyznając w duchu, że całkiem słusznie została zrugana. Nie lubienie nie lubieniem, ale grzeczność i dobre maniery trzeba okazywać nawet wobec wrogów. A może i przede wszystkim wobec nich, pomyślała. Potem delikatnie przyłożyła białą bawełnę do skaleczenia. Kto w ogóle w tych czasach nosił takie chusteczki zamiast jednorazowych? Chyba taki napuszony paw jak Hubert. Udając że całkowicie skupia się na ranie postanowiła go ignorować. Miała nadzieję, że sobie w końcu odejdzie. Ale już po chwili ponownie usłyszała jego głos:
- Chyba za wiele już teraz nie zdziałasz w ogrodzie: przydałoby się to oczyścić. Odprowadzę cię do hotelu.
- Dziękuję, poradzę sobie. Miałeś iść na spacer, nie będę ci przeszkadzać. Poza tym to powierzchowne skaleczenie.
- Jak chcesz.- Odpowiedział jej w ostatniej chwili gryząc się w język. W końcu i tak jej pomógł a ona nawet nie była dla niego miła. A potem popełnił ten błąd, że spojrzał prosto na jej dolną wargę, którą właśnie przygryzała. Może to z powodu wczesnej pory, ale dziś jej ust nie zakrywała pomadka która miała maskować ich rzeczywistą wielkość. I nie mógł przestać na nie patrzeć. A nie powinien, tak samo jak nie powinien w ogóle z nią rozmawiać. Co to mu dało? Pokazało tylko jak beztrosko podchodziła do facetów i związków w przeszłości udając że nic między nimi nie zaszło. Na co on właściwie liczył po tylu latach? Teraz już sam nie wiedział. Wiedział za to, że stojąc tak blisko niej, dotykając przelotnie dłoni- nawet jeśli była ubabrana ziemią- serce zaczynało bić mu szybciej. To nie był dobry znak, wręcz fatalny. Musiał więc skorzystać z okazji którą mu dała i odejść a potem unikać jej przez kilka następnych dni do czasu powrotu.
- Jeśli czekasz na chusteczkę to chyba będę musiała odkupić ci drugą. Ta nie będzie się do niczego nadawać, nawet po praniu.- Odezwała się budząc go z transu chyba tylko po to by pokryć kłopotliwą ciszę. Bo Hubert zdał sobie sprawę, że jak ten ostatni dureń stoi gapiąc się na nią bez słowa. By pokryć swoje zakłopotanie skłamał:
- Nie trzeba. Masz ziemię na prawym policzku, to dlatego tak ci się przypatrywałem.
- Ach…- Uśmiechnęła się lekko z zażenowaniem pocierając policzkiem o ramię co tylko dodało jej uroku. Przynajmniej w jego oczach. Uznał jednak, że najwyższy czas się ulotnić.
I  że naprawdę był kretynem.

***
Trzy godziny później, Hania oprowadzała nową pracownicę Natalię po hotelu, pokazując jej poszczególne pomieszczenia oraz zaznajamiając ze specyfiką pracy. Uczciwie ostrzegła, że choć zatrudnia ją na stanowisku kelnerki, może tak się zdarzyć że będzie musiała sprzątnąć jakiś pokój.
- Nie ma sprawy, Haniu.- Oznajmiła dziewiętnastolatka zgodnie z życzeniem Witwickiej mówiąc jej po imieniu.- To nawet lepiej, bo zawsze wpadnie jakiś napiwek.
- Super, że tak do tego podchodzisz. Aha, i tak jak już mówiłam: stołować się możesz u nas w kuchni: zawsze coś zostaje po gościach także nie musisz zawracać sobie głowy przynoszeniem gotowych posiłków do pracy jeśli jesteś gotowa na kulinarną elastyczność. Proszę jednak o szanowanie prywatności gości oraz ich zwyczajów: nawet jeśli wydają cię się dziwne. No i w związku z wizytą tych sportowców…widziałaś ich, prawda?- Gdy Natalia skinęła głową, Hanna kontynuowała:- Chcę żeby traktować ich tak jak innych gości a więc nie dopytywać 50 razy czy czegoś jeszcze sobie życzą, nie flirtować, nie prosić o autografy…po prostu należy pamiętać, że są tu po to by odpocząć. To może być dla nas niezła reklama, więc proszę o szczególne zachowanie ostrożności w tej kwestii.
- Jasne. 
- No, to chyba tak po krótce wszystko co musisz wiedzieć. Teraz idziemy do jadalni, pewnie śniadanie powinno się kończyć, więc ruch będzie mniejszy. Dzięki temu pokażę ci obsługę kasy i komputera…
Choć Natalia była bardzo młoda, Hania już po paru godzinach wiedziała, że zrobiła dobry interes. Co prawda prosząc Ankę jako swoją księgową o sporządzenie umowy zauważyła jej reakcję na zatrudnienie akurat Natalii- w końcu była siostrą Dominiki której obie nie znosiły jako nastolatki- ale Hanna nie chciała być małostkowa. W końcu nikt nie ma wpływu na to czyim jest ojcem lub bratem. Może tylko to Paula powinna wyjaśnić jej obsługę baru i jadalni, pomyślała uznając, że nie chce widywać Huberta. Może i była tchórzem, ale nie widziała powodu dla którego miała narażać się na emocjonalny wstrząs jego widokiem. Chociaż to złe słowo: ona po prostu cała się spinała gdy tylko był w pobliżu. Jej ciało stawało się świadome jego obecności drgało wewnętrznie jakby nastawione na walkę i obronę. A to bardzo wyczerpywało. Zwłaszcza, że po wczorajszej całodniowej wędrówce mężczyźni zdecydowali spędzić ten dzień w hotelu, więc widziała Huberta częściej niżby chciała kręcącego się po hotelu. W dodatku wydawało jej się, że on stale na nią patrzy czy ją obserwuje co było przecież absurdalne. Ale jednak sześć lat temu się tobą zainteresował, szeptał wtedy jakiś głosik w jej głowie. Jasne, w końcu była jedyną kobietą w zbliżonym mu wieku (poza pracownicą Joanną oraz mamą), która go wtedy odwiedzała. Dla takiego kobieciarza po prostu była rakiem na bezrybiu. Z perspektywy czasu wiedziała też, że już na samym początku otrzymała liczne sygnały iż on nie traktuje tej znajomości poważnie: skłamał w kwestii swojego imienia, wykonywanego zawodu, pochodzenia…Nawet jeśli kiedyś zażartowała mówiąc coś o jego tajemniczości to nie powinno być żadne usprawiedliwienie. Bo wówczas nie wiedziała kim jeszcze dla siebie będą. Ale nawet potem on jej tego nie wyjaśnił.
Jej, wkurzało ją też to że tak często o nim myśli, że to roztrząsa. Myślałby kto, że pogodziła się już z przeszłością i odrzuceniem. A miała na głowie dużo innych ważniejszych spraw: bieżące prowadzenie hotelu, zbliżającą się potańcówkę, pałętającego jej się pod nogami Kacpra…po kiego licho zawracała sobie głowę nieosiągalnym dla niej sportowcem którego nawet teraz nie chciała?


6 LAT WCZEŚNIEJ
Zadziwiające, ale po rozmowie z Hanią Hubert poczuł się lepiej. I choć nic się właściwie nie zmieniło: wciąż był zawieszonym siatkarzem polskiej kadry i przyszłym ojcem dziecka kobiety, której nawet nie lubił, to wewnętrznie postanowił zmierzyć się z przyszłością. I wziąć odpowiedzialność za własne postępowanie tak jak postanowił jeszcze przed wizytą menadżera. Będzie dobrym tatą, zdecydował. Nie ożeni się z Klarą, ale nie zostawi swojego syna bądź córki na pastwę losu, to pewne. Nigdy więcej nie wda się również romans z żadną mężatką: to poprzysiągł sobie uroczyście. I skupi się na karierze siatkarskiej. Dość głośnych imprez i balang do rana, dość beztroskich wypadów z kumplami z podwórka którzy w przeciwieństwie do niego niczym nie ryzykowali pławiąc się w jego chwale. Chcąc być sportowcem nie tylko z nazwy, musiał zacząć być odpowiedzialny.  
Polubił też jej odwiedziny „po pracy”, gdy czasami wpadała zwyczajnie chwilę z nim rozmawiając albo grając w planszówkę. Okazało się również, że bardzo lubi puzzle do czego nie zdołała go jednak namówić. On nie mógł znaleźć żadnej przyjemności z układania zawiłych elementów, no może gdy Hanka była obok. Ale wtedy zazwyczaj wolał z nią rozmawiać.
Dziwne było też to, że pierwsza książka Wszystko za życie którą mu przyniosła rozpoczęła nie tylko ich żarliwą dyskusję, ale i jego przygodę z czytaniem. Potem były kolejne od dramatu Musimy porozmawiać o Kevinie, poprzez fantastyczny wykreowany świat w Drodze królów., kończąc tajemniczej historii miłosnej z Cienia wiatru. A po każdej skończonej lekturze, bądź też jej interesującym fragmencie rozmawiali o niej. Tak po prostu. On, Hubert Skrzynecki który przez ponad 20 lat przeczytał może z pięć lektur szkolnych od deski do deski teraz nie tylko robił to z przyjemnością, ale też o nich dyskutował. Czasami gdy o tym myślał wiedział, że jego kumple by w to nie uwierzyli gdyby im o powiedział.
W ogóle dużo razem dyskutowali. O książkach, filmach, swoich własnych spostrzeżeniach na temat świata czy po prostu nurtujących problemach. Od tajemnicy Trójkąta Bermudzkiego do legendy o Złotym Pociągu i o tym co zrobiliby gdyby go odnaleźli. Albo co wydarzyłoby się gdyby nagle role zwierząt i ludzi mogły się odwrócić. Czy byłyby tak niepotrzebnie okrutne jak ludzka rasa? Czasami tematy tych rozmów były totalnie absurdalne i całkowicie oderwane od rzeczywistości, ale właśnie poprzez swą abstrakcję ciekawe i intrygujące. Przynajmniej dla nich samych. Ponadto nauczyło to Huberta jeszcze czegoś innego: odpowiedzialności za swoje słowa, tego jaką mają wartość i ile można z nich wyczytać. Tego, jak wiele z prostej odpowiedzi można wywnioskować o samym człowieku czy jego priorytetach. Hania wspominała mu o tym podczas jednej z ich pierwszych rozmów, ale wtedy chyba nie do końca traktował to na serio. Teraz mógł się podpisać pod tym wnioskiem obiema rękoma.
Pod koniec tygodnia poznał też osobiście jej kolegę, Patryka który również dorywczo pracował w hotelu i na prośbę Hani przyniósł mu swoje komiksy o Sandmanie, bo stwierdziła że właśnie dzięki sadze o Władcy Snów doceniła tę formę literacką. W przeciwieństwie jednak do Hanny, Patryk doskonale orientował się kim jest Hubert, który prawdę mówiąc tak bardzo odwykł od traktowania go jak „wielką gwiazdę”, że teraz podziw i nienaturalne zachowanie młodego chłopaka wprawiały go w zakłopotanie. Z drugiej jednak strony miło było znowu przyodziać się we własną skórę siatkarza, słuchać podziwu odnośnie swoich osiągnięć, zostać poproszonym o autograf. Hubert zapomniał jednak o swoim małym kłamstewku odnośnie tożsamości; przypomniała mu o tym urażona mina Hani gdy odwiedziła go następnego dnia.
- Nie rozumiem dlaczego nie wyznałeś mi swojego prawdziwego imienia. Wiesz jak Patryk się ze mnie nabijał pytając jak mogłam nie poznać czołowego atakującego naszej kadry?- Spytała z wyrzutem łapiąc się pod boki. Huber posłał jej przepraszający uśmiech.
- Mówiąc szczerze, początkowo myślałem że tylko się tak ze mną droczysz. I że tak naprawdę wiesz kim jestem.
- A dlaczego niby miałabym to robić?- Żeby mnie poderwać, pomyślał chłopak, ale zdał sobie sprawę że mówiąc to na głos mógłby sobie zaszkodzić. Poza tym ta myśl po 3 tygodniach znajomości była więcej niż absurdalna. Bo Hania lubiła go, owszem ale z pewnością nie miała w sobie cienia kokieterii i flirtu. Pomijając fakt, że w ogóle nie była nim zainteresowana jako mężczyzną. Trochę deptało to jego ego, ale z drugiej strony taki układ mu pasował. W końcu jakby nie było jeszcze przez ponad miesiąc będzie zdany na jej łaskę lub niełaskę, a gdyby się w nim zadurzyła…dość powiedzieć, że byłoby to dość niezręczne dla obu stron.
- Nie wiem: masz rację teraz to się wydaje głupie. Ale jeszcze bardziej głupio czułbym się musząc wyjaśnić ci pomyłkę. Bo co powiedziałbym: wiesz, chyba podałem ci złe imię? Mimo to przepraszam.
- Ciężko przerwać machinę kłamstwa gdy już się zacznie.- Skwitowała to nieco filozoficznie. Potem patrzyła na niego przez chwilę bez słowa.- I to mogę ci to wybaczyć, ale jest mi przykro że się ze mnie nabijałeś.  
- Nigdy się z ciebie nie nabijałem.
- Nie? A wtedy gdy sugerowałeś że możesz być siatkarzem?
- Już mówiłem, że tylko się droczyłem.
- Phi, i jeszcze teraz będziesz spierał się o kosmetykę słowa?
- Tak. Bo nabijają się tylko złośliwcy, zazdrośnicy albo ci, którzy źle życzą. Droczą się…przyjaciele.
- A więc jesteśmy przyjaciółmi?
- Wygląda na to, że tak.- Oznajmił Hubert, który uświadomił sobie że to prawda dopiero wówczas gdy wypowiedział te słowa na głos. A uśmiech Hani powiedział mu, że już dłużej nie będzie się na niego gniewać.- Nie ścieraj już tych kurzy: robiłaś to wczoraj. Pograjmy w coś, nudzi mi się.  

2 komentarze:

  1. Już nie mogę się doczekać kiedy relacja między Hanią a Hubertem zmieni się z wzajemnego unikania na normalną rozmowę i kiedy wyjaśniąsobiw wszystko między sobą. Po tych krótkich fragmentach stwierdzam, że oboje majądo siebie żal i uważają, że to ta druga strona jest winna. Mam wrażenie, że ktoś im pomógł w tym, że teraz nie są razem :) Czekam na następną część.
    Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się klimat tego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń