Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 19 kwietnia 2020

Druga szansa: Rozdział IX


Nie udało mi się dopisać jeszcze jednej sceny, ale po namyśle uznałam że to nawet lepiej: akcja wieczornego festynu zamknie się pewnie od początku do końca w następnym rozdziale. 
Miłego czytania :)

Czekając na koniec badań, Hania skorzystała z okazji i zadzwoniła do Pauli pytając o to jak po jej wyjściu sytuacja rozegrała się w barze. Okazało się, że zgodnie z planami przyjaciele rozpowszechnili wersję o Hubercie, który upił się przy barze do nieprzytomności upadając na ziemię tuż po wyjściu z budynku.
- Mieliśmy szczęście, że pan Tadek zdzielił go już na zewnątrz i nikt tego nie widział. Ale pecha, że trafiło akurat na sławnego siatkarza w kraju, który został rozpoznany.- Podsumowała.- Powiedział ci jak doszło do uderzenia?
- Po prostu niefortunnie złapał mnie za ramię, co właściciel odebrał jako atak ze względu na jego strój: nie miał pojęcia, że to kamuflaż bo jako znana osoba nie chciał być rozpoznany.
- Ale wiesz dlaczego cię złapał?
- Prawdę mówiąc nie pytałam: może chciał o coś spytać, przywitać się rozpoznając we mnie właścicielkę w hotelu w którym się zatrzymał; nie wiem.
- Dziwne…A jak on się teraz czuje?
- Chyba dość dobrze, właśnie robią mu badania. Trochę musieliśmy na nie poczekać. Chociaż sądząc po zachowaniu Huberta, może mieć objaw wstrząśnienia mózgu.
- Co masz na myśli?
- Nieważne, opowiem ci już jutro. Albo dzisiaj, zależy jak na to patrzeć bo jest już po północy. Kładź się już spać, my wrócimy do hotelu zaraz po diagnozie lekarza.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? Pewnie Skrzynecki jest wściekły za tę całą akcję, co?
- Trochę, ale poradzę sobie. Udało mi się prowadzić jego busa w jedną stronę to dam radę i w drugą. A tylko to może być teraz dla mnie największym problemem.
- Okej. Ale napisz gdy tylko dojedziecie. I przepraszam, że tak skończył się nasz pierwszy wypad od długiego czasu.
- Przecież to nie twoja wina. Za jakiś czas pewnie będziemy się z tego śmiać. Takiego końca wieczora żadna z nas by nie wymyśliła.
- Pewnie tak.- Zgodziła się Paulina.- No i nie zapomnij o przyjemności poznania sportowca i zamienienia z nim kilku słów. – Zażartowała na koniec nie wiedząc, że akurat tę wątpliwą przyjemność Hania miała już lata temu.
- Racja. I nie martw się, naprawdę. Wyśpij się żeby jutro móc w miarę normalnie pracować. Ja pewnie będę ledwie żywa.
- Jasne, tak zrobię.
- Dobranoc wariatko.- Pożegnała się uspokojona Hania. Przynajmniej to się udało. Jeszcze tego było jej trzeba, żeby całą sprawę zwąchała prasa i spragnieni sensacji dziennikarze. Pozostało jej tylko jeszcze urobić niedoszłą ofiarę.
Pół godziny później, po wyjściu Huberta z gabinetu lekarskiego, Hanna od razu zażądała od niego informacji o stanie zdrowia. Ten jednak gapił się tylko na nią roześmiany od ucha do ucha. Cholera, a jeśli ta butelka naprawdę spowodowała jakiś uraz? Co jeśli, hm uszkodziła mu jakiś połączenia nerwowe?
- W porządku, nie mam objawów wstrząśnienie mózgu, a lekarz mówił że do jutra ból głowy powinien minąć.
- Zapisał ci jakieś leki? Musimy jechać do apteki? Rozumiem, że możesz wrócić do hotelu?
- Tak, nie muszę zostać w szpitalu. I nie, nie potrzebuję leków tylko wypoczynku. Lekarz powiedział, że wystarczą zwykłe przeciwbólowe pastylki z paracetamolem a gdy ból nie zniknie całkowicie za kilka dni mam przyjść na kontrolę.- Ziewnął.- I prawdę mówiąc zasypiam na stojąco. Ale to miłe, że aż tak bardzo się o mnie troszczysz.- Dodał wymownie. Hanka zwróciła jednak uwagę na inną część jego wypowiedzi.
- Wzmożona senność jest jednym z objawów wstrząśnienia mózgu. Lekarz na pewno dobrze cię zbadał?
- Jaki znów objaw? Dochodzi pierwsza, to całkiem normalnie że jestem zmęczony…Poza tym możesz sama zbadać mnie po powrocie skoro nie wierzysz. I jedźmy już do domu...to znaczy hotelu.- Odparł jej Hubert. Hania tylko skinęła głową. Tuż przed wyjściem uregulowała jeszcze rachunek za badania, choć nie była to dla niej mała suma. Wypadek Skrzyneckiego nie był co prawda jej winą, ale skoro nie chciała by pan Tadeusz miał problemy musiała załatwić to po swojemu. Na dodatek pomimo zapewnień samego Huberta, iż nic mu nie jest, już podczas podróży powrotnej zaczęła żałować, że nie porozmawiała z lekarzem osobiście. Bo co to znaczy: lekarz powiedział że nie mam objawów wstrząśnienia mózgu? Więc miał je czy nie? A Hubert nie zachowywał się normalnie: wciąż podśpiewywał pod nosem, a gdy kilka raz nie udało jej się zmienić  płynnie biegu zamiast się wkurzyć tylko się śmiał.
Gdy kilkanaście minut później dojechali do hotelu poinformował Hankę, że jest głodny. I choć dziewczyna padała ze zmęczenia wiedząc o jego stanie zaprowadziła go do jadalni. Natalia co prawda czuwała w recepcji i zaproponowała, że może zając się panem Skrzyneckim, ale Hanka wolała zrobić to sama. Musiała upewnić się że niedoszła ofiara pana Tadeusza nie będzie chciała wyciągnąć żadnych konsekwencji wobec swojego oprawcy. No i nie chciała żeby Hubert nieopatrznie zdradził Natalii wydarzeń z dzisiejszego dnia. Mogła powtórzyć je swojej siostrze i powstałaby nowa plotka. Sama natomiast podgrzała w kuchni kilka dzisiejszych smakołyków z obiadu. Z czasem jednak jej cierpliwość zaczęła się kończyć tak jak i współczucie gdy Hubertowi wciąż coś nie pasowało: a to za zimna surówka, a to za słony kotlet…A może jednak zamiast kawy wypiję herbatę bo nie będę mógł potem zasnąć? Albo sok marchewkowy będzie lepszy... Hanka więc chodziła w tę i z powrotem z coraz bardziej marsową miną. Hubert z kolei świetnie się bawił: w rzeczywistości wciąż marudził, bo wiedział że inaczej kobieta zostawi go tutaj samego. Była to więc jedyna szansa by spędzić z nią trochę czasu. No, może jakaś paciupcia część niego chciała się trochę zemścić za to co go spotkało kilka godzin temu. Głowa wciąż nie przestała go boleć, choć teraz tylko lekko ćmiła.
- A ty nie chcesz czegoś zjeść?- Zaproponował jej gdy ze wściekłą miną prawie rzuciła przed nim talerz.
- Nie dziękuję.- Wysyczała.- Jeszcze sobie czegoś życzysz?
- Tak, nie lubię jabłek w surówkach, więc mogłabyś je wyjąć…spokojnie, żartowałem.
- Byłeś irytujący jeszcze przed wypadkiem a teraz jesteś wprost nieznośny. Mam nadzieję, że do jutro ci to minie.- W odpowiedzi Hubert po raz kolejny obdarzył ją w swoim mniemaniu olśniewającym uśmiechem. Nie miał pojęcia, że gdy to robił upewniał ją tylko w swojej chwilowej niepoczytalności potęgując wyrzuty sumienia.
- Ładnie dziś wyglądasz, mówiłem ci to już?
- Przynajmniej ze trzy razy.- Jęknęła Hania siadając na krześle obok niego. Boże, naprawdę było z nim coś nie tak. On nie powinien być dla niej taki miły! Powinien na nią wrzeszczeć tak jak na zapleczu…Co jeśli uderzenie w głowę przytępiło jego zmysły i do końca życia pozostanie nieco przygłupi? I czy będzie mógł grać w siatkówkę? Rany, jeśli to przez nią najlepszy napastnik reprezentacji Polski nie będzie w stanie dłużej grać, stanie się najbardziej znienawidzoną osobą w kraju.
- Przyniesiesz jakąś grę?
- Ggrę?- Wyjąkała niepewnie czy dobrze usłyszała.
- Aha. Chyba nie jestem aż taki głodny, już dość zjadłem. Za to rozpiera mnie energia. Chętnie bym coś porobił…
- Boże, co ja narobiłam…
- Hm?
- Nic, tylko mruczę coś do siebie. A więc chciałbyś w coś zagrać?
- No wiesz: jak za dawnych lat: może być scrabble. Albo zwykłe karty.
- Jasne, już przynoszę.- Coraz bardziej zdenerwowana, Hania powoli zaczęła wstawać z krzesła uważnie patrząc na Huberta. Jednocześnie szukała w pamięci objawów wstrząśnienia mózgu których uczyła się jeszcze w szkole: nieobecny wyraz twarzy (głupkowaty uśmiech na obliczu Huberta można by pod to podciągnąć), niewyraźna nielogiczna mowa (co prawda mówił wyraźnie, ale nie za bardzo logicznie o czym świadczyła chęć gry w planszówkę choć była noc), wpatrywanie się w jeden punkt (często zawieszał na niej bezmyślnie swój wzrok), zaburzenia równowagi (musiała podtrzymywać go w czasie drogi z parkingu do hotelu), niepamięć wydarzeń poprzedzających uraz, krótkotrwałe zaburzenia pracy serca i oddechu…- Hubert…-Zaczęła delikatnie zyskując pewność, że lekarz badający Huberta wcześniej zbagatelizował jego stan.- Czy pamiętasz co stało się w Whisky barze?
- Czemu pytasz?
- Pamiętasz czy nie?
- Tak.
- Na pewno? Opowiesz mi?
- Dlaczego? Ty już zapomniałaś? Ach, ale tu gorąco.- Mrugnął ostrożnie zdejmując przez głowę swoją grubą bluzę. Ale taki jest efekt zakładania jej w letni wieczór, pomyślał. Gdy udało mu się z nią uporać zauważył, że Hanka do niego podchodzi przykładając mu dłoń do czoła.- Nie mam gorączki.
- Wiesz, w twoim stanie powinieneś odpocząć: mówiłeś że tak zalecił lekarz.
- Chcesz się wymigać od gry?
- Skąd, zagramy innym razem. Ale teraz powinieneś iść do łóżka, choć odprowadzę cię.- W końcu Hubert zrozumiał dlaczego Hanka traktuje go jak małe dziecko: myślała, że wykazuje objawy wstrząśnienia mózgu! Tłumiąc śmiech pomyślał, że to świetna okazja by móc zdobyć trochę jej współczucia, dlatego też wstając jęknął trzymając się za głowę. Tak jak przewidywał Hanka wnet zbliżyła się do jego ramienia gotowa go podtrzymać.- Może zawołam Natalię, pomoże nam dotrzeć na właściwe piętro. Albo najlepiej obudzę jednego z twoich kolegów.
- Nie!- Krzyknął. Potem się uśmiechnął by złagodzić wydźwięk swojej gwałtowności.- Nie chcę ich martwić. Poradzę sobie jeśli tylko trochę mnie podtrzymasz.
- Skoro tak twierdzisz…- Odpowiedziała mu jeszcze Hanna obejmując go lekko w pasie. Potem zaczęli wychodzić z kuchni. Zatrzymali się dopiero przy recepcji gdzie Witwicka poprosiła Natalię o klucze do jednego z wolnych pokoi i przyniesienie czystej pościeli informując, że lepiej będzie jeśli pan Skrzynecki będzie dzisiaj nocował sam. Potem szepnęła Natalii coś na ucho. Hubert nie miał pojęcia co dokładnie wyjaśniła pracownicy, ale słyszał słowa takie jak wypadek i uraz głowy.
Ach, wszystko coraz lepiej się dla niego układało. Dlatego nawet słowem nie zaprotestował przeciw podejmowaniu za niego decyzji o samotnym noclegu. Był przy tym ciekaw jak daleko sięgało współczucie Hanki. Zwłaszcza gdy znajdą się w końcu sami w wolnym pokoju…
- Zaczekaj, to tutaj. Oprzyj się teraz o ścianę, ja otworzę pokój.- Poleciła gdy znaleźli się pod właściwymi drzwiami. Potem szeroko je otworzyła i zapaliła światło. Dopiero wtedy wróciła do Huberta pomagając mu wejść do pokoju. Niestety trochę przesadził z udawaniem, bo w pewnym momencie za bardzo oparł się na swojej pomocnicy (zabawne że ona sama w ogóle wierzyła że naprawdę mogłaby podtrzymać ponad dwumetrowego faceta i nie zwietrzyła jego kłamstwa). Ta straciła równowagę i niechybne znaleźliby się na podłodze gdyby w ostatniej chwili nie przekręcił się zmieniając tor ich spadających ciał na łóżko- jako siatkarz miał bardzo dobry refleks, który w tej sytuacji się przydał. Gwałtowny ruch spowodował co prawda ponowne pulsowanie tyłu głowy, ale za to Hanka była bezpieczna leżąc na łóżku. On zresztą też. Leżąc na niej. Odruchowo podniósł się na łokciach by jej nie przygniatać, ale nie uwolnił całkowicie. Zamiast tego spojrzał prosto w oczy: te piękne wyraziste oczy które zawsze patrzyły na rozmówcę w skupieniu sprawiając, że czuł się wyjątkowy. I on też się teraz taki poczuł. Jakby był jedyną rzeczą na świecie na którą ona chciała patrzeć. Jakby tylko tego pragnęła. Jakby znów miał dwadzieścia cztery lata a ona była jego dziewczyną (a przynajmniej tak mu się wtedy wydawało). By wyrwać się spod ich uroku odwrócił wzrok na dół, co też nie okazało się zbyt dobrym pomysłem. Czerwień ust Hanny zdążyła już nieco przyblaknąć, ale mimo to wciąż podkreślała ich wielkość, hipnotyzowała. Odsuń się do cholery, zrób coś bo na to naprawdę chcesz zrobić jest jeszcze za wcześniej, krzyczał do siebie w myślach, ale jedyne co był w stanie zrobić to przełknąć ślinę. To było dla niego za dużo: ta dziewczyna od kilku dni nieustannie siedziała mu w głowie a teraz znaleźli się zbyt blisko siebie by mógł tak po prostu się odsunąć. Ostatnią siłą woli zmusił się by coś powiedzieć mając nadzieję, że to częściowo pomoże mu odzyskać równowagę psychiczną. Jednak zamiast niezobowiązującego komentarza rzucił coś co właśnie przemknęło mu przez głowę tylko podsycając krążące w nim emocje:
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?

6 LAT WCZEŚNIEJ
Gdy Hania weszła do pokoju Huberta, zauważyła że ten bardzo skupiony układał z talii kart domek. Uśmiechnęła się na ten widok, a on odpowiedział jej w ten sam sposób. Potem zaproponował by przyłączyła się do tworzenia jego dzieła. Niestety odrzuciła tę propozycję argumentując, że od czasu do czasu musi wykonać niezbędne prace by utrzymać  jego pokój we względnej czystości. Hubert jak zwykle zapewniał ją, że nie musi tego robić, ale tym razem nie dała za wygraną. Mimo wszystko nie mogła zapomnieć, kto tu jest gościem. On jest sławnym sportowcem, a ty pracownicą hotelu. Słowa mamy sprzed tygodnia wciąż do niej powracały przypominając, że ostatnio zdarzało jej się to czasami wykreślić z pamięci.
- Skoro nie chcesz być współtwórczynią tego wielkiego dzieła to nie.- Rzucił w końcu nadąsany Hubert po kilku minutach namawiania wracając do swojego zajęcia. Ale długo się na nią nie gniewał, bo po jakimś czasie spytał o nowych gości hotelu których widział zza okna irytując się gdy nie odpowiedziała od razu z powodu słuchawek wetkniętych w uszy.- Aż tak cię zanudzam?
- Skąd, myślałam że dzięki temu nie będę ci przeszkadzać a ty będziesz mógł się skupić na swoim zajęciu.
- Tere fere. Czego słuchasz?
- Bardzo żywej latynoskiej muzyki, która aż rozpiera od energii. Dzięki temu nawet jak nie chce mi się sprzątać, to ręce same rwą się do pracy.
- Mówiłem ci, że tu nie jest brudno. Sprzątasz tu codziennie.
- Tylko odkurzam i przecieram kurze, a przynajmniej raz na tydzień trzeba to zrobić szczegółowo. Poza tym naprawdę nie chcesz bym zmieniła ci starą pościel na nową?- Hubert chwilę zwlekał z odpowiedzią.
- Dobra, kupiłaś mnie ale się pospiesz. Wtedy możemy nawet poukładać twoje puzzle chociaż ja nie mam do nich cierpliwości.
- Nie dajesz za wygraną, co?- Hania przewróciła oczami podchodząc do łóżka. Rozpoczęła pracę od poduszek najpierw zdejmując z nich poszewki. Potem to samo zrobiła z kołdrą bez problemu nakładając na nią świeżą pościel. Niestety, z prześcieradłem nie poszło tak łatwo: nagły podmuch powietrza zniszczył papierowe „dzieło” Huberta znajdujące się niedaleko łóżka, który wtedy wykrzyknął:
- Cholera, moja budowla!
- Wybacz…ja…- Przerwała na widok wściekłej miny swojego gościa, który wpatrywał się w nią gniewnie. Uśmiechając się niepewnie dodała:- To tylko papierowa wieża, możesz zbudować ją jeszcze raz.
-  Ty…- Mrugnął jeszcze a potem nachylił się podnosząc z podłogi śmiercionośną broń, którą się na nią zamachnął. Hania nie mogła w to uwierzyć, ale gdy druga poduszka znalazła się u jej stóp, wyciągnęła przed siebie ręce.
- Poddaję się. Biała flaga! Biała flaga!- Krzyknęła roześmiana, ale i tak została nakryta wielką kołdrą. Szybko ją z siebie zrzuciła próbując powstrzymać kolejny atak wroga. Wroga, który przez chwilę zapomniał o swoich ograniczeniach prawie ślizgając się na leżącej na podłodze poduszce.
- Do diabła.- Przeklął pod nosem z trudem utrzymując równowagę. Hania nie mogła opanować śmiechu będąc świadkiem tego manewru.- Najpierw niszczysz budowlę wroga, a potem na dodatek śmiejesz się z jego niezdarności?
- Skończ już lepiej te wygłupy i usiądź. Prawie złamałeś drugą nogę. Aż tak ci tu dobrze, że chcesz na siłę wydłużyć swój pobyt?
- Szczerze mówiąc nie narzekam.- Odpowiedział, ale posłusznie spełnił polecenie dziewczyny która usiadła obok niego.
- Boli?
- Ty to wszystko zauważysz. Trochę.
- Takie są skutki bycia dzieciakiem.
- To twoja wina, bo mi się nudzi. A z nudów ludzie robią różne dziwne rzeczy. Nie możesz przychodzić częściej?
- Hubert, wiesz że pracuję. I teraz też powinnam.- Dodała wymownie.
- Nie wstawaj jeszcze.- Poprosił ją widząc jak podnosi się z łóżka.- Więc wpadnij wieczorem: obejrzymy film przy popcornie.
- O piątej trzydzieści jadę z mamą po dostawę produktów do marketu.
- Więc przyjdź po powrocie.
- Nie mogę Hubert.
- Masz plany na wieczór?- Spytał obojętnym tonem. Zdziwił się tylko jak wielką przykrość sprawiła mu myśl, że Hania może bardziej woli spotkać się ze swoimi przyjaciółmi niż z nim. Ale dlaczego miała wybrać jakiegoś obcego sobie kalekę? W końcu był dla niej tylko gościem hotelu, którego miłosiernie odwiedzała chroniąc przed nudą. Może nawet robiła to z litości? Ta myśl spowodowała, że obudziła się w nim duma.
- Nie, ale…
- Ale? Ach, rozumiem: nie masz ochoty. Jasne, sory nie czuj się zobowiązania.
- Nie, naprawdę lubię spędzać z tobą czas. Tylko…- Hania wiedziała, że zapędziła się w kozi róg. Z jednej strony nie mogła przecież skłamać i powiedzieć że nie chce go widywać; z drugiej nie chciała mówić mu o absurdalnych obawach własnej matki. A wcale nie zamierzała ich ignorować. Szanowała mamę i jej zdanie nawet jeśli się z nim nie zgadzała, tak jak na przykład teraz. Ale rozumiała powód tej decyzji dlatego nie miała problemu z przestrzeganiem jej. Tylko jak miała powiedzieć o niej Hubertowi tak by nie zostać opatrznie zrozumianą?
- Tylko?- Pospieszył ją. Patrząc na niego przelotnie Hanka zrozumiała, że skoro jest aż tak zdecydowany nie uda jej się wymigać od odpowiedzi. Pozostała więc jedynie prawda: musiała tylko odpowiednio ją przekazać.
- Och, to głupie.- W geście bagatelizacji dziewczyna wywróciła oczami.- Opowiadałam ci trochę o mojej mamie, prawda? Wychowuje mnie sama, bo tata nas porzucił jeszcze przed moimi narodzinami: dlatego też czasami…czasami jest bardzo przewrażliwiona. Zwłaszcza na punkcie mężczyzn wokół mnie.
- Więc mnie nie lubi za to kim jestem i co sobą reprezentuję sądząc, że wywrę na ciebie zły wpływ jako zepsuty celebryta? O to chodzi? I nie chce by jej córka zadawała się z człowiekiem mojego pokroju?
- Nie chodzi tylko o ciebie. Ani o wywieranie wpływu na moją psychikę. Chodzi o mężczyzn w moim otoczeniu w ogóle, rozumiesz?
- Nie bardzo.
- Nieważne.- Mrugnęła Hania po raz drugi próbując się podnieść. Jednak dłoń Huberta z powrotem ściągnęła ją do pozycji siedzącej.
- Ważne. Bo chcę zrozumieć. Więc?- Kurczę, nie chciała robić z tego wielkiej sprawy a teraz po jej pokrętnych tłumaczeniach wyszło jeszcze gorzej. Tylko dlaczego to było takie trudne, do diaska? Wystarczyło wypowiedzieć ironicznie jedno zdanie a potem się zaśmiać udowadniając, że ona nie bierze tego wszystkiego na poważnie. Czemu więc nie potrafiła tego zrobić? Skup się, do czorta. Po prostu, skup się.
- Więc…- Zaczęła Hanna wpatrując się w swoje dłonie co chwilę prostując i zginając palce-…mama obawia się, że moje częste wizyty mogą być niewłaściwie przez ciebie odebrane. Ja oczywiście wiem, że ty nigdy nie mógłbyś…ale ona… wiesz jak to jest w przypadku matek: one zawsze uważają, że ich córki są najpiękniejsze i najmądrzejsze dlatego też każdy napotkany facet będzie nimi zainteresowany. I na pewno z miejsca się w nich zakocha i spróbuje w sobie rozkochać. Albo wykorzystać. Więc woli dmuchać na zimne.– Tutaj przyszedł czas na krótki śmiech, ale jedyne do czego mogła zmusić się Hania to wymuszony uśmiech. A i tak konsternacja na twarzy Huberta wprawiła ją w zmieszanie. Super. Zdenerwowana nawet nie spostrzegła, że od jakiegoś czasu nerwowo tupie nogą.- Och, nie patrz tak na mnie.- Jęknęła w końcu nie mogąc wytrzymać jego wzroku.- Ja przecież wiem, że między nami nigdy niczego nie będzie w tym sensie. I że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale mama jak sobie coś ubzdura to nie ma zmiłuj: może jakbym miała więcej rodzeństwa byłoby inaczej bo jej uwaga skupiłaby się równomiernie na większej ilości osób a tak…
Hubert przestał jej wtedy słuchać jedynie bez słowa się w nią wpatrując. Widział, że jest potwornie zażenowana i zdenerwowana papla byle co. W innych okolicznościach to by go nawet rozśmieszyło, ale teraz nie wiedzieć czemu wcale nie było mu do śmiechu. Na dodatek ona wciąż mówiła, a te jej szerokie wargi poruszały się szybko, jakby drgając. W pewnym momencie Hanka zwilżyła jej językiem…I wtedy stało się z nim coś dziwnego.
- Hubert?- Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.- Powiesz wreszcie coś?
Och, jasne: powinien coś powiedzieć; rzucić jakąś zabawną uwagę jakich zwykle miał na podorędziu na pęczki. Coś w stylu: „serio ty i ja? Przecież jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo”. Albo: Czego to ci nadopiekuńczy rodzice potrafią nie wymyśleć…Tylko że teraz nic nie przychodziło mu na myśl. Na dodatek ona lekko przechyliła głowę w jego kierunku w geście niemego pytania…
Dokładnie w ten sam sposób w jaki czasami robiły to kobiety tuż przed pocałunkiem…
Patrząc na niego w skupiony sposób przez co jej oczy wydawały się być ogromne, niemal hipnotyzujące.
I będąc praktycznie na wyciągnięcie ręki przez co czuł jej delikatny owocowy zapach…
A jej usta, te szerokie zazwyczaj roześmiane usta jakąś magiczna siłą sprawiły, że nie mógł przestać oderwać od nich wzroku.
- Hubert?- Pospieszony po raz kolejny mężczyzna powiedział więc coś czego nawet on do tej pory sobie nie uświadamiał, ale co ze stuprocentową pewnością odkrył właśnie teraz.
- A brałaś pod uwagę…- Zaczął niezbyt pewnym tonem-…że twoja mama może mieć rację?- Wtedy korzystając z jej pogłębionej konsternacji delikatnie nachylił się nad Hanką i ją pocałował. W zasadzie tylko lekko musnął jej usta swoimi jakby sam jeszcze nie dowierzając co robi i jednocześnie dziwiąc się temu. Ale gdy już to zrobił…gdy już to zrobił poczuł się tak jakby nagle jakaś tama wewnątrz niego puściła. Chwycił jej twarz w dłonie pogłębiając pocałunek zapominając o całym świecie, swojej przeszłości, jej zaskoczeniu. Dopiero wtedy dziewczyna się od niego odsunęła głośno oddychając. I jeśli przed pocałunkiem w jej oczach było pytanie to teraz kryło się ich tam milion. Hubert zauważył, że już chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofała. Potem podjęła jeszcze jedna taką bezskuteczną próbę. W końcu podniosła dłoń, przyłożyła ją do swoich ust i spojrzała na niego. Nagle wstała z łóżka- a raczej wystrzeliła jak rakieta- rzuciła szybkie „przepraszam” i wybiegła z pokoju nawet nie zabierając ze sobą wózka ze środkami czystości.
- Świetnie Hubert, po prostu świetnie.- Powiedział do siebie Skrzynecki gdy został sam z porozrzucaną dookoła pościelą i rozwaloną talią kart na dywanie która jeszcze niedawno była zamkiem.
W duchu pytał siebie raz za razem co tu się właściwie przed chwilą stało.

OBECNIE

- Złaś ze mnie.- Zażądała Hanka po dobrych kilku sekundach wpatrywania się w Huberta, który na szczęście bez szemrania i dalszej zwłoki spełnił jej polecenie. Potem od razu wstała z łóżka kierując się do najdalszego kącika w pokoju nie wiedząc na czym skupić wzrok i próbując uspokoić swój nieco rozszalały oddech.
Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?
Czy pamiętała? A jak mogłaby zapomnieć ten moment, gdy po raz pierwszy poczuła na swoich ustach obce wargi? Tamtą słodycz i delikatność; wrażenie jakie wywoływały jego dłonie na policzkach, swój galopujący puls i to dziwne ssanie w żołądku…Dla niej, było to prawie jak w bajce. No, może poza jednym szczegółem. W bajkach najczęściej księżniczka dobrze wie, że książę zaraz ją pocałuje. Ona nie miała zielonego pojęcia co planował Hubert. I przede wszystkim z perspektywy czasu wiedziała, że nie był żadnym księciem. Jeśli już, to nic nie znaczącą postacią epizodyczną bajki, która tylko wnosiła zamęt w życie głównej bohaterki. Albo nawet czarnym charakterem.
- Przepraszam, zakręciło mi się w głowie. Nie chciałem na ciebie upaść.
- W porządku.- Mrugnęła tylko nerwowo zakładając kosmyk włosów za ucho. Prawie nigdy nie nosiła rozpuszczonych włosów, a teraz szczególnie chętnie związałaby je w kitkę. Albo zrobiła cokolwiek innego co odwróciłoby jej uwagę od tej sytuacji. Zdjęła tę piekielnie krótką sukienkę zamieniając ją na wygodne spodnie na przykład. Oczywiście nie przy Hubercie.
- Więc?
- Więc: co?
- Pamiętasz czy nie?
- Ty tak serio?- Odpowiedziała kilka sekund później niż należało. Ale w ciągu tych pięciu sekund przez jej głowę przeleciało tornado myśli: dlaczego właśnie teraz mają rozmawiać o przeszłości, po co ona z nim rozmawia, co ona właściwie z nim tutaj robi o pierwszej w nocy, co wydarzyło się między nimi przed chwilą i jak doszło do tego absurdalnego incydentu w Barze Whisky, gdzie jest Natalia z pościelą,.. Do tego niespodziewana bliskość Huberta zupełnie wytrąciła ją z równowagi tak, że z trudem zbierała myśli. Zabawny był fakt, że czuła się dokładnie tak samo zdezorientowana jak sześć lat temu właśnie po ich pierwszym pocałunku. Może więc pytanie Huberta nie było bez znaczenia? Może ta sytuacja też przypominała mu tamtą paralelę zdarzeń? Ponadto dostrzegła widoczną ironię: przecież gdy rozmawiali po raz pierwszy po wielu latach była zła i rozżalona na Huberta, który zachowywał się tak jakby nigdy wcześniej się nie znali nie wspominając ani słówkiem o przeszłości. A teraz gdy on po raz pierwszy swoim pytaniem nawiązał bezpośrednio do ich związku i zyskała możliwość odpowiedzi na kilka pytań, nie chciała tego. Być może była tchórzem- nawet nie próbowała w duchu szukać usprawiedliwień- ale chyba tak było lepiej. Bo do teraz nie miała pojęcia, że gdzieś tam głęboko, jego zdrada wciąż bardzo mocno ją bolała. I że to nie był tylko zwyczajny żal. Dlatego też postanowiła  sprowadzić wszystko do poziomu żartu.- O pierwszej w nocy zebrało cię na wspominki?
- Inaczej bym chyba nie pytał, prawda? Poza tym jestem ciekaw czy kobiety rzeczywiście pamiętają swój pierwszy pocałunek i mają do niego sentyment.- Powiedział nie spuszczając z niej oczu. Bo trochę ją testował. Kiedyś powiedziała mu, że nigdy wcześniej się nie całowała i ich pocałunek był jej pierwszym, ale być może wtedy również kłamała i teraz nieopatrznie się tym zdradzi. Inna sprawa, że skoro wówczas nie był wstanie dostrzec tego fałszu tym bardziej nie dostrzeże go teraz. Ale logika nie była teraz czymś czym się kierował.
- A jak to jest z pierwszym pocałunkiem u mężczyzn?- Zręcznie odbiła piłeczkę czego pewnie mógłby się spodziewać, ale wobec ostatnich okoliczności, później pory i bólu głowy jakoś nie przewidział. A więc tak chciała grać, zrozumiał. Musiał więc na razie dostosować się do jej reguł.
- Hm…chyba coś w tym jest. Ja w każdym razie gdy odwiedzam dom rodzinny i widzę spacerującą z trójką dzieci sąsiadkę jestem zakłopotany.
- Pocałunek w policzek w przedszkolu się nie liczy.- Roześmiała się.
- A więc kiedyś opowiadałem ci o Magdzie Jastrzębskiej?
- Coś musiało obić mi się o uszy.- Odparła niezobowiązująco nie chcąc sugerować, że pamięta każde jego niegdyś wypowiedziane słowo.- Głowa już cię nie boli?
- Jest już lepiej, dziękuję.
- Widzę, że chyba dużo lepiej. Teraz nawet nie kręci ci się w głowie gdy stoisz.- Zauważyła mrużąc oczy. Jasne, że w końcu domyśliła się iż wcześniej trochę „przesadzał”. Może nawet doszła do wniosku, że ich upadek na łóżko nie był przypadkowy. Nie było więc sensu dalej kłamać.
- Chyba nie będziesz miała mi za złe, że trochę się zemściłem?
- Jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły się już złościć: ty pewnie też. Zobaczę co dzieje się z Natalią i kiedy wreszcie przyniesie twoją pościel.
- Przecież jeśli wszystko przygotuje to tutaj przyjdzie. Chyba, że boisz się tutaj ze mną być.
- Dobre sobie.- Prychnęła udając, że nie rozumie podtekstu.- W ostateczności walnę cię w głowę tą stojącą obok łóżka lampką. Skuteczność tej metody została dzisiaj pozytywnie przetestowana.
- To nie było miłe. Kopanie leżącego nie jest dozwolone.
- Sam się o to prosiłeś. I wcale nie kopię leżącego.
- Pardon, zapomniałem o twojej manii nie znoszenia używania powiedzeń lub przysłów niezgodnie z ich przeznaczeniem. Teraz się poprawię: „skończ waść, wstydu oszczędź”. To pasuje do tej sytuacji, prawda?
- Tak.- Przyznała z uśmiechem na ustach nie rozumiejąc skąd uczucie które pojawiło się właśnie teraz i wezbrało gdzieś w jej piersiach. I dlaczego ma ochotę zarówno uciec od Huberta jak najdalej ale i nie chce kończyć tej rozmowy. A przecież uzyskała już to co chciała: upewniła się, że najprawdopodobniej Skrzynecki wcale nie ma wstrząśnienia mózgu a wcześniej udając coś innego zwyczajnie z niej żartował. No i nie dopytywał o szczegóły incydentu, więc raczej nie będzie próbował w żaden sposób go roztrząsać. Ba, nawet przyłączył się do jej żartu. Mogła więc spokojnie odejść, bo nie było żadnego rozsądnego powodu dlaczego miałaby spędzać w towarzystwie mężczyzny który ją skrzywdził więcej czasu niż było to konieczne.- Wiesz, chyba jednak sprawdzę co z pościelą: może Natalia pomyliła pokój.
- Jak chcesz. I Hania?
- Hm?
- Ten wieczór był nieźle zakręcony, nie? Ale cieszę się, że z tobą pogadałem. Wcześniej jakoś nie mieliśmy okazji.- W odpowiedzi Hanna tylko się delikatne uśmiechnęła. Hubert też. Ale po jej wyjściu ten uśmiech zmienił się w uśmiech satysfakcji. Bo dzisiejszy epizod udowodnił mu, że ona nie jest tak obojętna jak chciałaby udawać.
I że on wciąż wywiera na niej wrażenie.
Nawet jeśli sposobem na dojście do takich wniosków było rozbicie głowy i guz wielkości jajka uważał, że gra była warta świeczki.

6 LAT WCZEŚNIEJ

Był osłem, a nawet kretynem. Oprócz tego idiotą, debilem, głupkiem…Nieważne jak wieloma określeniami nie obrzuciłby się w duchu, to i tak nie zmieniało to przeszłości. I tego, że pocałował Hanię.
 Od tego momentu- a minęły już całe trzy dni- dziewczyna nie pojawiła się więcej w jego pokoju. Posiłki przynosiła mu bezpośrednio sama kucharka albo Patryk (to on wrócił po wózek z środkami czystości który zostawiła Witwicka), ale pokój nie był sprzątany. Musiała więc w końcu się zjawić. Nie mogła ukrywać się w nieskończoność. To nie było możliwe. Inna sprawa, że znał ją na tyle by wiedzieć że tchórzostwo nie leżało w jej charakterze. Co było całkiem zabawne zważywszy na fakt, że znali się nieco ponad miesiąc. Uświadomiwszy sobie to Hubert nie mógł uwierzyć, że minęło nieco ponad 30 dni w czasie który spędził z dala od wielkiego świata, paparazzich, treningów. Świata, w którym był gwiazdą. Jak to możliwe że jeszcze pół roku temu nie znał Hanki Witwickiej choć czuł, że przez te kilkanaście dni dowiedział się o niej więcej niż o niejednej swojej byłej dziewczynie w czasie całego okresu spotykania się? I jak to możliwe, że w ogóle ją pocałował?
Wciąż nie wiedział. Ilekroć wspominał w myślach tamten moment, przypominał sobie emocje towarzyszące już samemu pocałunkowi i szok po nim; nie był w stanie wrócić do wydarzeń sprzed. To musiała być kwestia chwili, mówił sobie nie raz gdy jeszcze tego samego dnia po raz kolejny próbował wszystko analizować. Po prostu była tuż obok, do tego nikt nie mógł zaprzeczyć, że miała całkiem miłą aparycję. Skorzystał więc z okazji. Taki już był. Gdyby to nie była prawda, musiałby przyznać przed samym sobą, że coś do niej poczuł. A na to nie był gotowy. Do diaska, przecież za kilka miesięcy miał zostać ojcem. Na dodatek w aurze skandalu z mężatką. Jak mógł wciągać w swoje brudy Hankę? O czym on wtedy myślał?
Następnego dnia gdy Hania wciąż się nie zjawiała, Hubert był coraz bardziej rozstrojony. Na dodatek nasłuchiwał każdego dźwięku oczekując jej przyjścia, co było dość wykańczające psychicznie. Ponadto zdecydował się dyskretnie wybadać Patryka nie wiedząc czy prawdziwa przyczyna niechęci jego przyjaciółki do sprzątania w jego pokoju jest mu znana. Ale żartobliwa odpowiedź chłopaka uświadomiła mu, że nie. Powinno go to uspokoić i tak było. Tyle, że nie zmieniało to faktu, że wciąż nie mógł porozmawiać z Hanką osobiście.
Trzeciego dnia zwyczajnie za nią tęsknił ganiąc siebie w duchu za popędliwość i czując rosnące wyrzuty sumienia. Ona nie była taka jak inne kobiety, którym taki pocałunek by przypochlebił. Nie. Ona była zwyczajną dziewczyną, która lubiła go za to jaki jest a nie kim jest. I traktowała jak przyjaciela. A on to zniszczył. I po co? Po to tylko by przez kilka sekund znowu poczuć zawrót głowy? Nie wiedział nawet czy ma chłopaka albo narzeczonego: może ona nie życzyła sobie jego awansów?
Na szczęście wówczas się zjawiła, czyli dokładnie wtedy gdy najmniej się tego spodziewał. I kiedy powoli zaczął tracić nadzieję. Oczywiście w asyście środków czystości, które dawały jej możliwość ucieczki w sprzątanie.
- Cześć.- Przywitała się z nim dość normalnie. Ale on wiedział, że nie było to tak spontaniczne jak zawsze. Nawet zapukała tak jakoś mniej energicznie. Przez kilka sekund bił się z myślami. Czy lepiej przemilczeć ten epizod? Czy powinien udawać, że nic się nie stało? Jak się zachować?
- Cześć. Cieszę się, że przyszłaś.- Odparł jej.
- Muszę tu posprzątać. Przepraszam, że wcześniej mnie tu nie było. I za wtorek. Nie powinnam była zostawiać pościeli na podłodze. Mam nadzieję, że poradziłeś sobie z zaścieleniem łóżka.
- Dałem radę.- Skomentował to tylko Hubert skupiony na tym by ostrożnie dobierać słowa. Ale gdy znowu ją zobaczył, gdy spojrzał na usta, odwzajemnił spojrzenie zrozumiał, że nie może udawać że nic się nie stało. A przede wszystkim nie chce udawać, bo ten pocałunek wszystko między nimi zmienił. Przynajmniej z jego strony. – I miałaś powód by uciec. To ja powinien przeprosić.- Przez długą chwilę dziewczyna po prostu milczała.
- Dlaczego…dlaczego to zrobiłeś?
- Pytasz o to dlaczego cię pocałowałem?- Upewnił się choć było to raczej jasne. Jedyną odpowiedzią był spuszczony wzrok Hani.- Cóż ja…po prostu chciałem to zrobić. Nie zamierzałem cię jednak wystraszyć.
- Nie wystraszyłeś. Raczej zaskoczyłeś.
- To dlatego uciekłaś?
- Tak. W dużej części. Co było nieco dziecinne przyznaję, ale nigdy dotąd się nie całowałam i chyba trochę spanikowałam.- Wyrzuciła z siebie jednym tchem. Potem ciężko westchnęła jakby ta odpowiedź wiele ją kosztowała. Dopiero wtedy odważyła się spojrzeć na Huberta.
- To był twój pierwszy pocałunek?
- Aha. Jakoś wcześniej nie był okazji.
- Cóż, to przynajmniej rozwiązuje kwestię twojego domniemanego chłopaka, którym się zadręczałem.- Roześmiał się Hubert, choć nieco nerwowo.- Myślałem, że właśnie dlatego uciekłaś.
- Nie mam chłopaka.
- Ja też nie mam dziewczyny.- Nie wiedział po co to powiedział. I dlaczego teraz miał w głowie totalną pustkę. Gdyby patrzył na siebie gdzieś z boku obserwując własną nieporadność zwijałby się na podłodze ze śmiechu. Teraz jednak wcale nie było mu do śmiechu. Jedno nierozważne słowo mogło sprawić, że wszystko pójdzie nie tak.- To znaczy powiedziałem to żebyś nie myślała, że to co mówiła twoja mama to prawda.- Dodał gwoli wyjaśnienia.- A przynajmniej ta część o wykorzystywaniu. Ja….ja naprawdę cię lubię.
- Ja ciebie też.- Odparła mu po raz pierwszy od przyjścia tutaj się uśmiechając. A on poczuł się jakby wyszedł z pełnego dymu pomieszczenia i właśnie odetchnął krystalicznie świeżym powietrzem. Nawet jej uśmiech powodował, że puls mu przyspieszał. Jak mógł więc choć przez chwilę łudzić się, że po wydarzeniu sprzed trzech dni będą w stanie zachowywać się tak jak przedtem? A przede wszystkim on?
- Więc…nie masz nic przeciwko tamtemu pocałunkowi?
- Chyba nie. A ty?
- Ja cię pocałowałem głuptasie, więc nie mogę mieć.
- Ale możesz żałować, że to zrobiłeś.
- Jeśli już żałowałem, to tylko dlatego że bałem się stracić twoją przyjaźń. A jest dla mnie bardzo cenna.- Hania nic na to nie odpowiedziała, więc zbliżył się do niej powoli (ze złamaną nogą obciążoną gipsem raczej nie miał szans by zrobić to w inny sposób) i po prostu złapał za ręce. Bez słowa patrzyli na siebie kilka sekund. W końcu Hubert podniósł ich złączone dłonie do swoich ust i pocałował wierzch rąk dziewczyny. Banalny i ckliwy gest, ale nie wiedzieć czemu wydał mu się wtedy adekwatny. Bo jakimś cudem pasował do Hanki.
- Porozmawiajmy później, dobrze? Teraz muszę w końcu porządnie u ciebie posprzątać.- Powiedziała jakąś chwilę potem. Ale nie umknęły Hubertowi urocze rumieńce, które pojawiły się przy tym na jej policzkach. Prawdę mówiąc w tamtym momencie życia romans z pokojówką był ostatnią rzeczą jaka była mu potrzebna, ale wtedy o tym nie myślał.
Po prostu czuł.

OBECNIE

Następnego ranka, gdy Miłosz obudził się sam w pokoju hotelowym, w pierwszej chwili pomyślał że jego współlokator wcześniej wstał i poszedł pobiegać. Dopiero po wzięciu prysznica, będąc bardziej przytomny zorientował się, że łóżko Huberta wygląda za porządnie. Co prawda nie było niemożliwym by zasłał je sam, ale znał kumpla na tyle by uznać to za mało prawdopodobne. Musiało być to więc dzieło jednej z pracownic hotelu, która zasłała je jeszcze wczorajszego wieczoru. Dlatego też ubrał się i popędził do pokoju chłopaków obok. Ci nie byli specjalnie szczęśliwi z tego powodu: wczoraj co prawda nie zabalowali do późna, ale sporo wypili. A że jako sportowcy nie mieli okazję robić tego zbyt często dość powiedzieć, że nie mieli tak mocnych głów jakie chcieliby mieć. Miłosz miłosiernie pozwolił więc kolegom pospać dłużej. Potem zadzwonił na komórkę Huberta. Ten dosyć szybko odebrał połączenie.
- No? Czego chcesz ode mnie o ósmej rano?
- Gdzie ty jesteś?
- W łóżku.
- Jakim łóżku?
- Przyjdź do pokoju numer dwadzieścia siedem. To na piętrze wyżej niż nasze pokoje.
- A dlaczego tam jesteś? Czyj to pokój?
- Tej rudej studentki. Żartuję. Opowiem ci na miejscu. Chociaż jestem potwornie niewyspany.
Nieco zaciekawiony Miłosz zgodnie z poleceniem, poszedł do wskazanego pokoju. Tam zastał Huberta wciąż leżącego w łóżku w samej bieliźnie przez co mimo zaprzeczeń kolegi dyskretnie rozejrzał się po całej przestrzeni szukając wspomnianej turystki. Ten w nieco okrojonej wersji (nie przyznał na przykład że specjalnie wybrał Whisky bar by śledzić Hankę) zdecydował się wyznać kumplowi nieprawdopodobne wydarzenia z wczorajszej nocy. Musiał nawet pokazać swojego guza, ponieważ Miłosz początkowo nie chciał wierzyć w cały ten zbiór przypadków. W końcu jednak uwierzył. Nie obyło się jednak od docinek gdy dwie godziny później cała piątku już w komplecie pałaszowała w jadalni śniadanie. Hubert jednak ignorował złośliwe komentarze wyśmiewające jego słabą głową albo nadmiernego pecha. Bardziej interesował go obcy facet, z którym Hanka rozmawiała przy recepcji uśmiechając się i zawzięcie o czymś dyskutując. I robiła to dość długo, bo gdy wymówił się z dzisiejszej górskiej wędrówki (w końcu zgodnie z zaleceniem lekarza powinien wypoczywać) i został w hotelu bez kolegów, typek wciąż siedział tuż przy jej komputerze. Skrzynecki nie miał pojęcia, że był to informatyk który właśnie rozpoczął prace nad stworzeniem strony internetowej hotelu. A nawet jeśli by wiedział to i tak byłby na niego zły.
Potem było jeszcze gorzej. Do czasu obiadu krzątał się trochę po korytarzach w nadziei, że „przypadkiem” spotka Hankę. Niestety jeśli już kogoś spotykał to innych gości hotelu, którzy czuli się w obowiązku poinformować go, że jest Hubertem Skrzyneckim i sławnym atakującym w reprezentacji Polski. Co prawda Hubert przyzwyczaił się już do tego typu komentarzy na tyle by móc je cierpliwie znosić. Nie znaczyło to jednak, że z czasem stały się mniej irytujące.
Później zadzwonił do niego menadżer pytając o pobyt oraz trener z krótką wiadomością odnośnie spotkania przygotowawczego przed nowym sezonem, które miało się odbyć za kilkanaście dni. To znowu przypomniało mu o własnym ograniczeniu, ale podczas rozmowy jak zwykle zachował się jak tchórz i na pytanie o formę odpowiadał, że wszystko było w porządku. Pewnie zadręczałby się tym dłużej gdyby w końcu nie zobaczył Hanki wjeżdżającej swoją starą pandą na parking. Gdy wychodziła miała ze sobą kilka toreb. No tak, z tego wszystkiego zapomniał o dzisiejszej potańcówce, która była dla niego doskonałą szansą kolejnej rozmowy i zbliżenia do celu, którym było zdobycie Hanki. To pewnie dlatego wcześniej nie mógł jej nigdzie znaleźć.    
Przyjaciele zjawili się z powrotem dopiero koło godziny szesnastej, bo jak stwierdzili nie chcieli zostawiać biednego rekonwalescenta samego. I choć prześmiewcze komentarze przypominające o urazie głowy już dawno mu się znudziły, to cieszył się z wcześniejszego powrotu przyjaciół. Pozostanie przez niego w hotelu miało na celu tylko spotkanie z Hanką, a skoro nie było to możliwe ze względu na jej pracę to już wolał zrzędzenie od nudy. Ale nie rozumiał ile można w końcu pracować: zdaje się że Hanka od rana była już na recepcji albo w jadalni przy barze, a wieczorami i tak albo obsługiwała gości podczas kolacji albo krzątała się gdzieś po hotelu. Wyglądało na to, że pracuje tu praktycznie cały dzień.
***
Hania pomimo krótkiego, zaledwie pięciogodzinnego snu, była bardzo pobudzona. Zorganizowanie i rozwieszenie po ogrodzie setek małych lampek, przygotowanie nagłośnienia, sceny i ozdób, próby zespołu ludowego i wykonanie kilku dodatkowych atrakcji” tak żeby Paula tego nie widziała, odświętne przystrojenie stołów, w dodatku przy pominięciu czynności które zazwyczaj musiała i tak wykonać w hotelu były wystarczającym obciążeniem. Na dodatek zdenerwowany Janusz pisał do niej co chwila wiadomości. Gdyby nie była aż tak zajęta pewnie by ją to bawiło. Ale prawdę mówiąc nie miała czasu podrapać się po głowie a co mówić dopiero o rozluźniającym śmiechu. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego zawsze podczas tego typu imprez w ostatniej chwili coś zawodziło: a to okazywało się, że dostawca przywiózł mniej napojów niż widniało w zamówieniu, a to nagłośnienie które jeszcze wczoraj było testowane i działało bez zarzutu dziś tylko skrzeczało, a to jakiś lokalny mieszkaniec który miał zaprezentować swoje wyroby miał problem z zazwyczaj niezawodnym samochodem… W dodatku goście hotelu, którzy zamiast zrozumieć konieczność przygotowania zewnętrznej części hotelu do zabawy uważali w obowiązku „poszwędać” się w pobliżu o wszystko wypytując i przeszkadzając. To był istny chaos, ale Hania i tak wiedziała, że wieczorne przyjęcie będzie tego warte. Bo musiało się udać. Niespodzianka Janusza też przebiegnie pomyślnie. Tylko po prostu teraz wygląda to strasznie. Za kilka godzin w tym miejscu masa ludzi będzie się świetnie bawić. Łącznie z nią samą.
Szkoda tylko, że nie miała zielonego pojęcia jak bardzo fatalnie dla niej skończy się ten wieczór.
- Czy facet z serwisu już wie dlaczego te głośniki tak trzeszczą? Udało mu się je właściwie ustawić?- Spytała w pewnym momencie swoją przyjaciółkę Gośkę, która zaoferowała się z pomocą przy przygotowaniach.
- Nie, wciąż nad tym pracuje. Powiedział tylko, że pewnie jakiś dzieciak cos poprzestawiał gdy nikogo nie było.
- Zdąży to naprawić?
- Nie ma wyjścia, prawda?- Rzuciła jeszcze na odchodnym Małgorzata, bo właśnie podeszła do niej zatrudniona na tę okoliczność hostessa z jakimś pytaniem.
- Hanka, nasze stroje już przyjechały. Zostawiam je na górze w twoim pokoju!- Krzyknęła do niej przechodząca obok Paula, która z kolei dzierżyła w rękach jakieś drewniane deski, które chyba były częścią stoiska.
- Dzięki!- Odkrzyknęła jej Witwicka już biegnąc do samochodu by przynieść do kuchni pani Renacie imbir o którym zapomniał dostawca a po który musiała dzisiaj specjalnie jechać do sklepu.
Tak więc harmider a raczej przygotowania trwały nadal z czasem powiększając się o lokalnych mieszkańców, którzy mieli współtworzyć dzisiejszą imprezę. Takich jak siostra Natalii Dominika, która jako żona właściciela sklepu z pamiątkami miała mu dzisiaj towarzyszyć prezentując na stoisku ręcznie malowane górskie pejzaże. Albo tych, którzy zwyczajnie zjawili się tutaj w charakterze gości taktując to wydarzenie jak rozrywkę.  Na pewno była tu jakaś część turystów nie stanowiąca gości hotelu: wielu twarzy Hania zwyczajnie nie kojarzyła. Dość wcześniej pojawił się również wystrojony Kacper, który tradycyjnie zamiast pomagać na wszystko narzekał, nawet na jej niechlujny strój.
- Zaraz będzie siódma i wodzirej oficjalnie rozpocznie imprezę a ty jesteś wymięta i masz ubrudzony fartuch. – Beształ ją nie zwracając uwagi na to, że właśnie omawia z jednym z gości coś ważnego. Hanka nie zdążyła mu jednak niczego odpowiedzieć bo zamiast niej zrobiła to Paula:
- Trzeba było tutaj przyjechać i jej pomóc, przecież widzisz że nie siedzi na tyłku popijając szampana.
- Nikt nie prosił cię o opinię.
- Daj już spokój, Kacper: możesz więc w moim imieniu przekazać prowadzącemu imprezę by ją powoli zaczynał? Ja zgodnie z twoją sugestią idę na górę się przebrać.- Odparła mu Hanka nie czekając na odpowiedź. W drodze zaczęła się jeszcze zastanawiać czy jej wspólnik w ogóle wie kogo zatrudniła na tę okazję (nawet jeśli wcześniej kilkakrotnie go o tym informowała) i do kogo musi podejść.
- Hanka, dobrze że jesteś!- Niespodziewanie „napadł” na nią chłopak Pauli.
- Ach, cześć. Dasz mi chwilę? Skoczę tylko na górę się przebrać.
- Nie, musisz mi pomóc. Natychmiast.
- Janusz…- Nie zwracając uwagi na jej niechęć mężczyzną złapał ją za rękę i odciągnął na bok niedaleko altanki.
Pomimo wielu zgromadzonych tutaj ludzi, Hubert od razu zauważył tę sytuację: czasami wydawało mu się, że ma wbudowany wewnątrz jakiś radar wykrywający obecność Hani. W tym przypadku jednak nie był z tego faktu zadowolony: zauważył bowiem jak nieznajomy szepcze coś rozgorączkowany a Witwicka uspokajająco chwyta go za ramię. W końcu mężczyzna ją przytulił na koniec wyciskając mocnego całusa na policzku. Kim do cholery dla niej był?
- Wow, niezłe tutaj dzisiaj tłumy.- Dominik gwizdnął cicho pod nosem.
- Też się nie spodziewałem. – Odparł Adam. – Coś jak lokalny festyn, nie? Tyle, ze w hotelu to trochę taki ewenement.
- Mnie tam się podoba.- Skomentował Miłosz.- A gdzie Włodek? Długo mamy na niego czekać?
- Jeszcze chyba gada przez telefon.- Odpowiedział mu Hubert odwracając wzrok od Hanki. Co go w końcu obchodziło z kim rozmawia albo kogo obejmuje? – Pójdę go pospieszyć.
- Nie, daj mu się „wyspowiadać” przed świętą Wiolą: pewnie chłoptaś nieopatrznie przyznał się, że wczoraj nawalił się jak świnia i teraz musi znosić docinki.- Dominik jak zwykle musiał ironicznie skomentować dziewczynę ich kolegi.- Powinien nas znaleźć, mamy komórki. W ostateczności nie zgubi się, prawda?
- Niby tak.
- Więc chodźmy.- Zgodziła się reszta.
W rzeczywistości jednak Włodzimierz Ignaczak wcale nie rozmawiał z Wioletą, bo ta nie chciała nawet odebrać jego telefonu. Mimo to wciąż próbował chociaż wczoraj wyraziła się bardziej niż jasno nazywając to co robi nękaniem.
Włodek, to nie jest decyzja którą podjęłam pod wpływem impulsu tak by po kilku dniach jej żałować albo przemyśleć. Na myślenie o tym miałam już dużo czasu. Także proszę uszanuj ją, zostaw mnie już w spokoju, bo od jutra nie zamierzam nawet odbierać twoich telefonów. Nie chcę kończyć tego w niegrzeczny i chamski sposób, ale jeśli nie pozostawisz mi wyboru będę musiała. Wydzwaniasz i piszesz do mnie po sto wiadomości dziennie, to za bardzo zaczyna przypominać nękanie. Jesteś na wakacjach, więc korzystaj z niego. Myślę, że dzięki temu może być ci nawet łatwiej się z tym uporać. No i towarzyszą ci koledzy. Dbaj o siebie. I jeszcze raz proszę daj mi spokój.
- A więc spełniłaś swoją obietnicę.- Mrugnął o siebie Włodek gdy za piątym razem nawet nie usłyszał w telefonie sygnału połączenia. Wiolka pewnie wyłączyła komórkę. Rezygnując z kolejnej próby połączenia czuł, że jego gardło coraz bardziej się zaciska.
Prawie tak samo boleśnie jak obręcz wokół jego serca.

7 komentarzy:

  1. Bardzo lubię Hanię, od razu wzbudziła moją sympatię. Podobała mi się też scena, kiedy Hubert udawał, że źle się czuje, a Hania się o niego martwiła. Świetnie to rozegrałaś. No co tu dużo mówić, prostu uwielbiam to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że Hubert wykorzysta sytuację i pocałuje Hanie... Nie mogę się doczekać, kiedy taki w koncu moment nastąpi. Pozdraiwam i czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam się, czy Hubert chce zdobyć Hanię, bo dawne uczucia odżyły, czy może chce się odgryźć za to, że go kiedyś "wystawiła"...

    OdpowiedzUsuń
  4. Doczekałam się :) między Hanią i Hubertem coraz bardziej iskrzy. Ciekawa jestem czy im się ułoży. Ale pewnie jeszcze sporo namieszasz nim tak będzie. Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze lubię mieszać, także tutaj nie będzie inaczej.
      Ale na pewno na końcu będzie happy end ;)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Jutro na pewno coś wstawię: dzisiaj trochę napisałam, ale chciałabym dokończyć wątek. Jeśli do jutra mi się to nie uda i tak wstawię to co dam radę napisać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń