Nie udało mi się dopisać jeszcze jednej sceny, ale po namyśle uznałam że to nawet lepiej: akcja wieczornego festynu zamknie się pewnie od początku do końca w następnym rozdziale.
Miłego czytania :)
Czekając na koniec badań, Hania skorzystała z okazji
i zadzwoniła do Pauli pytając o to jak po jej wyjściu sytuacja rozegrała się w
barze. Okazało się, że zgodnie z planami przyjaciele rozpowszechnili wersję o
Hubercie, który upił się przy barze do nieprzytomności upadając na ziemię tuż
po wyjściu z budynku.
- Mieliśmy szczęście, że pan Tadek zdzielił go już
na zewnątrz i nikt tego nie widział. Ale pecha, że trafiło akurat na sławnego
siatkarza w kraju, który został rozpoznany.- Podsumowała.- Powiedział ci jak
doszło do uderzenia?
- Po prostu niefortunnie złapał mnie za ramię, co
właściciel odebrał jako atak ze względu na jego strój: nie miał pojęcia, że to
kamuflaż bo jako znana osoba nie chciał być rozpoznany.
- Ale wiesz dlaczego cię złapał?
- Prawdę mówiąc nie pytałam: może chciał o coś
spytać, przywitać się rozpoznając we mnie właścicielkę w hotelu w którym się
zatrzymał; nie wiem.
- Dziwne…A jak on się teraz czuje?
- Chyba dość dobrze, właśnie robią mu badania.
Trochę musieliśmy na nie poczekać. Chociaż sądząc po zachowaniu Huberta, może
mieć objaw wstrząśnienia mózgu.
- Co masz na myśli?
- Nieważne, opowiem ci już jutro. Albo dzisiaj,
zależy jak na to patrzeć bo jest już po północy. Kładź się już spać, my wrócimy
do hotelu zaraz po diagnozie lekarza.
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? Pewnie
Skrzynecki jest wściekły za tę całą akcję, co?
- Trochę, ale poradzę sobie. Udało mi się prowadzić
jego busa w jedną stronę to dam radę i w drugą. A tylko to może być teraz dla
mnie największym problemem.
- Okej. Ale napisz gdy tylko dojedziecie. I
przepraszam, że tak skończył się nasz pierwszy wypad od długiego czasu.
- Przecież to nie twoja wina. Za jakiś czas pewnie
będziemy się z tego śmiać. Takiego końca wieczora żadna z nas by nie wymyśliła.
- Pewnie tak.- Zgodziła się Paulina.- No i nie
zapomnij o przyjemności poznania sportowca i zamienienia z nim kilku słów. –
Zażartowała na koniec nie wiedząc, że akurat tę wątpliwą przyjemność Hania
miała już lata temu.
- Racja. I nie martw się, naprawdę. Wyśpij się żeby
jutro móc w miarę normalnie pracować. Ja pewnie będę ledwie żywa.
- Jasne, tak zrobię.
- Dobranoc wariatko.- Pożegnała się uspokojona Hania.
Przynajmniej to się udało. Jeszcze tego było jej trzeba, żeby całą sprawę
zwąchała prasa i spragnieni sensacji dziennikarze. Pozostało jej tylko jeszcze
urobić niedoszłą ofiarę.
Pół godziny później, po wyjściu Huberta z gabinetu
lekarskiego, Hanna od razu zażądała od niego informacji o stanie zdrowia. Ten
jednak gapił się tylko na nią roześmiany od ucha do ucha. Cholera, a jeśli ta
butelka naprawdę spowodowała jakiś uraz? Co jeśli, hm uszkodziła mu jakiś
połączenia nerwowe?
- W porządku, nie mam objawów wstrząśnienie mózgu, a
lekarz mówił że do jutra ból głowy powinien minąć.
- Zapisał ci jakieś leki? Musimy jechać do apteki?
Rozumiem, że możesz wrócić do hotelu?
- Tak, nie muszę zostać w szpitalu. I nie, nie
potrzebuję leków tylko wypoczynku. Lekarz powiedział, że wystarczą zwykłe
przeciwbólowe pastylki z paracetamolem a gdy ból nie zniknie całkowicie za
kilka dni mam przyjść na kontrolę.- Ziewnął.- I prawdę mówiąc zasypiam na
stojąco. Ale to miłe, że aż tak bardzo się o mnie troszczysz.- Dodał wymownie.
Hanka zwróciła jednak uwagę na inną część jego wypowiedzi.
- Wzmożona senność jest jednym z objawów
wstrząśnienia mózgu. Lekarz na pewno dobrze cię zbadał?
- Jaki znów objaw? Dochodzi pierwsza, to całkiem
normalnie że jestem zmęczony…Poza tym możesz sama zbadać mnie po powrocie skoro
nie wierzysz. I jedźmy już do domu...to znaczy hotelu.- Odparł jej Hubert. Hania
tylko skinęła głową. Tuż przed wyjściem uregulowała jeszcze rachunek za
badania, choć nie była to dla niej mała suma. Wypadek Skrzyneckiego nie był co
prawda jej winą, ale skoro nie chciała by pan Tadeusz miał problemy musiała
załatwić to po swojemu. Na dodatek pomimo zapewnień samego Huberta, iż nic mu
nie jest, już podczas podróży powrotnej zaczęła żałować, że nie porozmawiała z
lekarzem osobiście. Bo co to znaczy: lekarz powiedział że nie mam objawów
wstrząśnienia mózgu? Więc miał je czy nie? A Hubert nie zachowywał się
normalnie: wciąż podśpiewywał pod nosem, a gdy kilka raz nie udało jej się
zmienić płynnie biegu zamiast się
wkurzyć tylko się śmiał.
Gdy kilkanaście minut później dojechali do hotelu
poinformował Hankę, że jest głodny. I choć dziewczyna padała ze zmęczenia
wiedząc o jego stanie zaprowadziła go do jadalni. Natalia co prawda czuwała w
recepcji i zaproponowała, że może zając się panem Skrzyneckim, ale Hanka wolała
zrobić to sama. Musiała upewnić się że niedoszła ofiara pana Tadeusza nie będzie
chciała wyciągnąć żadnych konsekwencji wobec swojego oprawcy. No i nie
chciała żeby Hubert nieopatrznie zdradził Natalii wydarzeń z dzisiejszego dnia.
Mogła powtórzyć je swojej siostrze i powstałaby nowa plotka. Sama natomiast podgrzała
w kuchni kilka dzisiejszych smakołyków z obiadu. Z czasem jednak jej
cierpliwość zaczęła się kończyć tak jak i współczucie gdy Hubertowi wciąż coś
nie pasowało: a to za zimna surówka, a to za słony kotlet…A może jednak zamiast
kawy wypiję herbatę bo nie będę mógł potem zasnąć? Albo sok marchewkowy będzie
lepszy... Hanka więc chodziła w tę i z powrotem z coraz bardziej marsową miną.
Hubert z kolei świetnie się bawił: w rzeczywistości wciąż marudził, bo wiedział
że inaczej kobieta zostawi go tutaj samego. Była to więc jedyna szansa by
spędzić z nią trochę czasu. No, może jakaś paciupcia część niego chciała się
trochę zemścić za to co go spotkało kilka godzin temu. Głowa wciąż nie
przestała go boleć, choć teraz tylko lekko ćmiła.
- A ty nie chcesz czegoś zjeść?- Zaproponował jej
gdy ze wściekłą miną prawie rzuciła przed nim talerz.
- Nie dziękuję.- Wysyczała.- Jeszcze sobie czegoś
życzysz?
- Tak, nie lubię jabłek w surówkach, więc mogłabyś
je wyjąć…spokojnie, żartowałem.
- Byłeś irytujący jeszcze przed wypadkiem a teraz
jesteś wprost nieznośny. Mam nadzieję, że do jutro ci to minie.- W odpowiedzi
Hubert po raz kolejny obdarzył ją w swoim mniemaniu olśniewającym uśmiechem.
Nie miał pojęcia, że gdy to robił upewniał ją tylko w swojej chwilowej
niepoczytalności potęgując wyrzuty sumienia.
- Ładnie dziś wyglądasz, mówiłem ci to już?
- Przynajmniej ze trzy razy.- Jęknęła Hania siadając
na krześle obok niego. Boże, naprawdę było z nim coś nie tak. On nie powinien
być dla niej taki miły! Powinien na nią wrzeszczeć tak jak na zapleczu…Co jeśli
uderzenie w głowę przytępiło jego zmysły i do końca życia pozostanie nieco
przygłupi? I czy będzie mógł grać w siatkówkę? Rany, jeśli to przez nią
najlepszy napastnik reprezentacji Polski nie będzie w stanie dłużej grać,
stanie się najbardziej znienawidzoną osobą w kraju.
- Przyniesiesz jakąś grę?
- Ggrę?- Wyjąkała niepewnie czy dobrze usłyszała.
- Aha. Chyba nie jestem aż taki głodny, już dość
zjadłem. Za to rozpiera mnie energia. Chętnie bym coś porobił…
- Boże, co ja narobiłam…
- Hm?
- Nic, tylko mruczę coś do siebie. A więc chciałbyś
w coś zagrać?
- No wiesz: jak za dawnych lat: może być scrabble.
Albo zwykłe karty.
- Jasne, już przynoszę.- Coraz bardziej
zdenerwowana, Hania powoli zaczęła wstawać z krzesła uważnie patrząc na
Huberta. Jednocześnie szukała w pamięci objawów wstrząśnienia mózgu których
uczyła się jeszcze w szkole: nieobecny wyraz twarzy (głupkowaty uśmiech na
obliczu Huberta można by pod to podciągnąć), niewyraźna nielogiczna mowa (co
prawda mówił wyraźnie, ale nie za bardzo logicznie o czym świadczyła chęć gry w
planszówkę choć była noc), wpatrywanie się w jeden punkt (często zawieszał na
niej bezmyślnie swój wzrok), zaburzenia równowagi (musiała podtrzymywać go w
czasie drogi z parkingu do hotelu), niepamięć wydarzeń poprzedzających uraz,
krótkotrwałe zaburzenia pracy serca i oddechu…- Hubert…-Zaczęła delikatnie
zyskując pewność, że lekarz badający Huberta wcześniej zbagatelizował jego
stan.- Czy pamiętasz co stało się w Whisky barze?
- Czemu pytasz?
- Pamiętasz czy nie?
- Tak.
- Na pewno? Opowiesz mi?
- Dlaczego? Ty już zapomniałaś? Ach, ale tu gorąco.-
Mrugnął ostrożnie zdejmując przez głowę swoją grubą bluzę. Ale taki jest efekt
zakładania jej w letni wieczór, pomyślał. Gdy udało mu się z nią uporać
zauważył, że Hanka do niego podchodzi przykładając mu dłoń do czoła.- Nie mam
gorączki.
- Wiesz, w twoim stanie powinieneś odpocząć: mówiłeś
że tak zalecił lekarz.
- Chcesz się wymigać od gry?
- Skąd, zagramy innym razem. Ale teraz powinieneś
iść do łóżka, choć odprowadzę cię.- W końcu Hubert zrozumiał dlaczego
Hanka traktuje go jak małe dziecko: myślała, że wykazuje objawy wstrząśnienia
mózgu! Tłumiąc śmiech pomyślał, że to świetna okazja by móc zdobyć trochę jej
współczucia, dlatego też wstając jęknął trzymając się za głowę. Tak jak
przewidywał Hanka wnet zbliżyła się do jego ramienia gotowa go podtrzymać.-
Może zawołam Natalię, pomoże nam dotrzeć na właściwe piętro. Albo najlepiej
obudzę jednego z twoich kolegów.
- Nie!- Krzyknął. Potem się uśmiechnął by złagodzić
wydźwięk swojej gwałtowności.- Nie chcę ich martwić. Poradzę sobie jeśli tylko
trochę mnie podtrzymasz.
- Skoro tak twierdzisz…- Odpowiedziała mu jeszcze
Hanna obejmując go lekko w pasie. Potem zaczęli wychodzić z kuchni. Zatrzymali
się dopiero przy recepcji gdzie Witwicka poprosiła Natalię o klucze do jednego
z wolnych pokoi i przyniesienie czystej pościeli informując, że lepiej będzie
jeśli pan Skrzynecki będzie dzisiaj nocował sam. Potem szepnęła Natalii coś na
ucho. Hubert nie miał pojęcia co dokładnie wyjaśniła pracownicy, ale słyszał
słowa takie jak wypadek i uraz głowy.
Ach, wszystko coraz lepiej się dla niego układało. Dlatego
nawet słowem nie zaprotestował przeciw podejmowaniu za niego decyzji o samotnym
noclegu. Był przy tym ciekaw jak daleko sięgało współczucie Hanki. Zwłaszcza
gdy znajdą się w końcu sami w wolnym pokoju…
- Zaczekaj, to tutaj. Oprzyj się teraz o ścianę, ja
otworzę pokój.- Poleciła gdy znaleźli się pod właściwymi drzwiami. Potem
szeroko je otworzyła i zapaliła światło. Dopiero wtedy wróciła do Huberta
pomagając mu wejść do pokoju. Niestety trochę przesadził z udawaniem, bo
w pewnym momencie za bardzo oparł się na swojej pomocnicy (zabawne że ona
sama w ogóle wierzyła że naprawdę mogłaby podtrzymać ponad dwumetrowego
faceta i nie zwietrzyła jego kłamstwa). Ta straciła równowagę i niechybne
znaleźliby się na podłodze gdyby w ostatniej chwili nie przekręcił się
zmieniając tor ich spadających ciał na łóżko- jako siatkarz miał bardzo dobry
refleks, który w tej sytuacji się przydał. Gwałtowny ruch spowodował co prawda
ponowne pulsowanie tyłu głowy, ale za to Hanka była bezpieczna leżąc na łóżku.
On zresztą też. Leżąc na niej. Odruchowo podniósł się na łokciach by jej nie przygniatać,
ale nie uwolnił całkowicie. Zamiast tego spojrzał prosto w oczy: te piękne wyraziste
oczy które zawsze patrzyły na rozmówcę w skupieniu sprawiając, że czuł się
wyjątkowy. I on też się teraz taki poczuł. Jakby był jedyną rzeczą na świecie
na którą ona chciała patrzeć. Jakby tylko tego pragnęła. Jakby znów miał
dwadzieścia cztery lata a ona była jego dziewczyną (a przynajmniej tak mu
się wtedy wydawało). By wyrwać się spod ich uroku odwrócił wzrok na dół, co też
nie okazało się zbyt dobrym pomysłem. Czerwień ust Hanny zdążyła już nieco
przyblaknąć, ale mimo to wciąż podkreślała ich wielkość, hipnotyzowała. Odsuń
się do cholery, zrób coś bo na to naprawdę chcesz zrobić jest jeszcze za
wcześniej, krzyczał do siebie w myślach, ale jedyne co był w stanie zrobić
to przełknąć ślinę. To było dla niego za dużo: ta dziewczyna od kilku dni nieustannie
siedziała mu w głowie a teraz znaleźli się zbyt blisko siebie by mógł tak
po prostu się odsunąć. Ostatnią siłą woli zmusił się by coś powiedzieć mając
nadzieję, że to częściowo pomoże mu odzyskać równowagę psychiczną. Jednak
zamiast niezobowiązującego komentarza rzucił coś co właśnie przemknęło mu przez
głowę tylko podsycając krążące w nim emocje:
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?
6 LAT WCZEŚNIEJ
Gdy Hania weszła do pokoju Huberta, zauważyła że ten
bardzo skupiony układał z talii kart domek. Uśmiechnęła się na ten widok, a on
odpowiedział jej w ten sam sposób. Potem zaproponował by przyłączyła się do
tworzenia jego dzieła. Niestety odrzuciła tę propozycję argumentując, że od
czasu do czasu musi wykonać niezbędne prace by utrzymać jego pokój we względnej czystości. Hubert jak
zwykle zapewniał ją, że nie musi tego robić, ale tym razem nie dała za wygraną.
Mimo wszystko nie mogła zapomnieć, kto tu jest gościem. On jest sławnym
sportowcem, a ty pracownicą hotelu.
Słowa mamy sprzed tygodnia wciąż do niej powracały przypominając, że ostatnio
zdarzało jej się to czasami wykreślić z pamięci.
- Skoro nie chcesz być współtwórczynią tego
wielkiego dzieła to nie.- Rzucił w końcu nadąsany Hubert po kilku minutach namawiania
wracając do swojego zajęcia. Ale długo się na nią nie gniewał, bo po jakimś
czasie spytał o nowych gości hotelu których widział zza okna irytując się gdy
nie odpowiedziała od razu z powodu słuchawek wetkniętych w uszy.- Aż tak cię
zanudzam?
- Skąd, myślałam że dzięki temu nie będę ci przeszkadzać
a ty będziesz mógł się skupić na swoim zajęciu.
- Tere fere. Czego słuchasz?
- Bardzo żywej latynoskiej muzyki, która aż rozpiera
od energii. Dzięki temu nawet jak nie chce mi się sprzątać, to ręce same rwą
się do pracy.
- Mówiłem ci, że tu nie jest brudno. Sprzątasz tu
codziennie.
- Tylko odkurzam i przecieram kurze, a przynajmniej
raz na tydzień trzeba to zrobić szczegółowo. Poza tym naprawdę nie chcesz bym
zmieniła ci starą pościel na nową?- Hubert chwilę zwlekał z odpowiedzią.
- Dobra, kupiłaś mnie ale się pospiesz. Wtedy możemy
nawet poukładać twoje puzzle chociaż ja nie mam do nich cierpliwości.
- Nie dajesz za wygraną, co?- Hania przewróciła
oczami podchodząc do łóżka. Rozpoczęła pracę od poduszek najpierw zdejmując z
nich poszewki. Potem to samo zrobiła z kołdrą bez problemu nakładając na nią
świeżą pościel. Niestety, z prześcieradłem nie poszło tak łatwo: nagły podmuch
powietrza zniszczył papierowe „dzieło” Huberta znajdujące się niedaleko łóżka,
który wtedy wykrzyknął:
- Cholera, moja budowla!
- Wybacz…ja…- Przerwała na widok wściekłej miny
swojego gościa, który wpatrywał się w nią gniewnie. Uśmiechając się niepewnie
dodała:- To tylko papierowa wieża, możesz zbudować ją jeszcze raz.
- Ty…-
Mrugnął jeszcze a potem nachylił się podnosząc z podłogi śmiercionośną broń,
którą się na nią zamachnął. Hania nie mogła w to uwierzyć, ale gdy druga
poduszka znalazła się u jej stóp, wyciągnęła przed siebie ręce.
- Poddaję się. Biała flaga! Biała flaga!- Krzyknęła
roześmiana, ale i tak została nakryta wielką kołdrą. Szybko ją z siebie
zrzuciła próbując powstrzymać kolejny atak wroga. Wroga, który przez chwilę
zapomniał o swoich ograniczeniach prawie ślizgając się na leżącej na podłodze
poduszce.
- Do diabła.- Przeklął pod nosem z trudem utrzymując
równowagę. Hania nie mogła opanować śmiechu będąc świadkiem tego manewru.- Najpierw
niszczysz budowlę wroga, a potem na dodatek śmiejesz się z jego
niezdarności?
- Skończ już lepiej te wygłupy i usiądź. Prawie złamałeś
drugą nogę. Aż tak ci tu dobrze, że chcesz na siłę wydłużyć swój pobyt?
- Szczerze mówiąc nie narzekam.- Odpowiedział, ale
posłusznie spełnił polecenie dziewczyny która usiadła obok niego.
- Boli?
- Ty to wszystko zauważysz. Trochę.
- Takie są skutki bycia dzieciakiem.
- To twoja wina, bo mi się nudzi. A z nudów ludzie
robią różne dziwne rzeczy. Nie możesz przychodzić częściej?
- Hubert, wiesz że pracuję. I teraz też powinnam.-
Dodała wymownie.
- Nie wstawaj jeszcze.- Poprosił ją widząc jak
podnosi się z łóżka.- Więc wpadnij wieczorem: obejrzymy film przy popcornie.
- O piątej trzydzieści jadę z mamą po dostawę
produktów do marketu.
- Więc przyjdź po powrocie.
- Nie mogę Hubert.
- Masz plany na wieczór?- Spytał obojętnym tonem.
Zdziwił się tylko jak wielką przykrość sprawiła mu myśl, że Hania może bardziej
woli spotkać się ze swoimi przyjaciółmi niż z nim. Ale dlaczego miała wybrać
jakiegoś obcego sobie kalekę? W końcu był dla niej tylko gościem hotelu,
którego miłosiernie odwiedzała chroniąc przed nudą. Może nawet robiła to
z litości? Ta myśl spowodowała, że obudziła się w nim duma.
- Nie, ale…
- Ale? Ach, rozumiem: nie masz ochoty. Jasne, sory
nie czuj się zobowiązania.
- Nie, naprawdę lubię spędzać z tobą czas. Tylko…-
Hania wiedziała, że zapędziła się w kozi róg. Z jednej strony nie mogła przecież
skłamać i powiedzieć że nie chce go widywać; z drugiej nie chciała mówić
mu o absurdalnych obawach własnej matki. A wcale nie zamierzała ich ignorować.
Szanowała mamę i jej zdanie nawet jeśli się z nim nie zgadzała, tak jak na
przykład teraz. Ale rozumiała powód tej decyzji dlatego nie miała problemu z przestrzeganiem
jej. Tylko jak miała powiedzieć o niej Hubertowi tak by nie zostać opatrznie
zrozumianą?
- Tylko?- Pospieszył ją. Patrząc na niego przelotnie
Hanka zrozumiała, że skoro jest aż tak zdecydowany nie uda jej się wymigać od odpowiedzi.
Pozostała więc jedynie prawda: musiała tylko odpowiednio ją przekazać.
- Och, to głupie.- W geście bagatelizacji dziewczyna
wywróciła oczami.- Opowiadałam ci trochę o mojej mamie, prawda? Wychowuje mnie
sama, bo tata nas porzucił jeszcze przed moimi narodzinami: dlatego też
czasami…czasami jest bardzo przewrażliwiona. Zwłaszcza na punkcie mężczyzn
wokół mnie.
- Więc mnie nie lubi za to kim jestem i co sobą
reprezentuję sądząc, że wywrę na ciebie zły wpływ jako zepsuty celebryta? O to
chodzi? I nie chce by jej córka zadawała się z człowiekiem mojego pokroju?
- Nie chodzi tylko o ciebie. Ani o wywieranie wpływu
na moją psychikę. Chodzi o mężczyzn w moim otoczeniu w ogóle, rozumiesz?
- Nie bardzo.
- Nieważne.- Mrugnęła Hania po raz drugi próbując
się podnieść. Jednak dłoń Huberta z powrotem ściągnęła ją do pozycji
siedzącej.
- Ważne. Bo chcę zrozumieć. Więc?- Kurczę, nie
chciała robić z tego wielkiej sprawy a teraz po jej pokrętnych tłumaczeniach
wyszło jeszcze gorzej. Tylko dlaczego to było takie trudne, do diaska?
Wystarczyło wypowiedzieć ironicznie jedno zdanie a potem się zaśmiać
udowadniając, że ona nie bierze tego wszystkiego na poważnie. Czemu więc nie
potrafiła tego zrobić? Skup się, do czorta. Po prostu, skup się.
- Więc…- Zaczęła Hanna wpatrując się w swoje dłonie
co chwilę prostując i zginając palce-…mama obawia się, że moje częste wizyty mogą
być niewłaściwie przez ciebie odebrane. Ja oczywiście wiem, że ty nigdy nie
mógłbyś…ale ona… wiesz jak to jest w przypadku matek: one zawsze uważają, że
ich córki są najpiękniejsze i najmądrzejsze dlatego też każdy napotkany facet
będzie nimi zainteresowany. I na pewno z miejsca się w nich zakocha i spróbuje
w sobie rozkochać. Albo wykorzystać. Więc woli dmuchać na zimne.– Tutaj
przyszedł czas na krótki śmiech, ale jedyne do czego mogła zmusić się Hania to
wymuszony uśmiech. A i tak konsternacja na twarzy Huberta wprawiła ją w
zmieszanie. Super. Zdenerwowana nawet nie spostrzegła, że od jakiegoś czasu
nerwowo tupie nogą.- Och, nie patrz tak na mnie.- Jęknęła w końcu nie mogąc
wytrzymać jego wzroku.- Ja przecież wiem, że między nami nigdy niczego nie
będzie w tym sensie. I że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale mama jak sobie coś
ubzdura to nie ma zmiłuj: może jakbym miała więcej rodzeństwa byłoby inaczej bo
jej uwaga skupiłaby się równomiernie na większej ilości osób a tak…
Hubert przestał jej wtedy słuchać jedynie bez słowa
się w nią wpatrując. Widział, że jest potwornie zażenowana i zdenerwowana papla
byle co. W innych okolicznościach to by go nawet rozśmieszyło, ale teraz nie
wiedzieć czemu wcale nie było mu do śmiechu. Na dodatek ona wciąż mówiła, a te
jej szerokie wargi poruszały się szybko, jakby drgając. W pewnym momencie Hanka
zwilżyła jej językiem…I wtedy stało się z nim coś dziwnego.
- Hubert?- Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.-
Powiesz wreszcie coś?
Och, jasne: powinien coś powiedzieć; rzucić jakąś
zabawną uwagę jakich zwykle miał na podorędziu na pęczki. Coś w stylu: „serio ty
i ja? Przecież jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo”. Albo: Czego to ci
nadopiekuńczy rodzice potrafią nie wymyśleć…Tylko że teraz nic nie przychodziło
mu na myśl. Na dodatek ona lekko przechyliła głowę w jego kierunku w geście
niemego pytania…
Dokładnie w ten sam sposób w jaki czasami robiły to
kobiety tuż przed pocałunkiem…
Patrząc na niego w skupiony sposób przez co jej oczy
wydawały się być ogromne, niemal hipnotyzujące.
I będąc praktycznie na wyciągnięcie ręki przez co
czuł jej delikatny owocowy zapach…
A jej usta, te szerokie zazwyczaj roześmiane usta
jakąś magiczna siłą sprawiły, że nie mógł przestać oderwać od nich wzroku.
- Hubert?- Pospieszony po raz kolejny mężczyzna
powiedział więc coś czego nawet on do tej pory sobie nie uświadamiał, ale co ze
stuprocentową pewnością odkrył właśnie teraz.
- A brałaś pod uwagę…- Zaczął niezbyt pewnym
tonem-…że twoja mama może mieć rację?- Wtedy korzystając z jej pogłębionej
konsternacji delikatnie nachylił się nad Hanką i ją pocałował. W zasadzie tylko
lekko musnął jej usta swoimi jakby sam jeszcze nie dowierzając co robi i
jednocześnie dziwiąc się temu. Ale gdy już to zrobił…gdy już to zrobił poczuł
się tak jakby nagle jakaś tama wewnątrz niego puściła. Chwycił jej twarz w
dłonie pogłębiając pocałunek zapominając o całym świecie, swojej przeszłości,
jej zaskoczeniu. Dopiero wtedy dziewczyna się od niego odsunęła głośno
oddychając. I jeśli przed pocałunkiem w jej oczach było pytanie to teraz kryło
się ich tam milion. Hubert zauważył, że już chciała coś powiedzieć, ale w
ostatniej chwili się wycofała. Potem podjęła jeszcze jedna taką bezskuteczną
próbę. W końcu podniosła dłoń, przyłożyła ją do swoich ust i spojrzała na
niego. Nagle wstała z łóżka- a raczej wystrzeliła jak rakieta- rzuciła szybkie „przepraszam”
i wybiegła z pokoju nawet nie zabierając ze sobą wózka ze środkami
czystości.
- Świetnie Hubert, po prostu świetnie.- Powiedział
do siebie Skrzynecki gdy został sam z porozrzucaną dookoła pościelą i
rozwaloną talią kart na dywanie która jeszcze niedawno była zamkiem.
W duchu pytał siebie raz za razem co tu się
właściwie przed chwilą stało.
OBECNIE
- Złaś ze mnie.- Zażądała Hanka po dobrych kilku
sekundach wpatrywania się w Huberta, który na szczęście bez szemrania i dalszej
zwłoki spełnił jej polecenie. Potem od razu wstała z łóżka kierując się do
najdalszego kącika w pokoju nie wiedząc na czym skupić wzrok i próbując
uspokoić swój nieco rozszalały oddech.
Pamiętasz nasz
pierwszy pocałunek?
Czy pamiętała? A jak mogłaby zapomnieć ten moment,
gdy po raz pierwszy poczuła na swoich ustach obce wargi? Tamtą słodycz i
delikatność; wrażenie jakie wywoływały jego dłonie na policzkach, swój
galopujący puls i to dziwne ssanie w żołądku…Dla niej, było to prawie jak w
bajce. No, może poza jednym szczegółem. W bajkach najczęściej księżniczka
dobrze wie, że książę zaraz ją pocałuje. Ona nie miała zielonego pojęcia co
planował Hubert. I przede wszystkim z perspektywy czasu wiedziała, że nie był
żadnym księciem. Jeśli już, to nic nie znaczącą postacią epizodyczną bajki,
która tylko wnosiła zamęt w życie głównej bohaterki. Albo nawet czarnym
charakterem.
- Przepraszam, zakręciło mi się w głowie. Nie
chciałem na ciebie upaść.
- W porządku.- Mrugnęła tylko nerwowo zakładając
kosmyk włosów za ucho. Prawie nigdy nie nosiła rozpuszczonych włosów, a teraz
szczególnie chętnie związałaby je w kitkę. Albo zrobiła cokolwiek innego co
odwróciłoby jej uwagę od tej sytuacji. Zdjęła tę piekielnie krótką sukienkę
zamieniając ją na wygodne spodnie na przykład. Oczywiście nie przy Hubercie.
- Więc?
- Więc: co?
- Pamiętasz czy nie?
- Ty tak serio?- Odpowiedziała kilka sekund później
niż należało. Ale w ciągu tych pięciu sekund przez jej głowę przeleciało
tornado myśli: dlaczego właśnie teraz mają rozmawiać o przeszłości, po co
ona z nim rozmawia, co ona właściwie z nim tutaj robi o pierwszej w nocy, co
wydarzyło się między nimi przed chwilą i jak doszło do tego absurdalnego
incydentu w Barze Whisky, gdzie jest Natalia z pościelą,.. Do tego niespodziewana
bliskość Huberta zupełnie wytrąciła ją z równowagi tak, że z trudem zbierała
myśli. Zabawny był fakt, że czuła się dokładnie tak samo zdezorientowana jak
sześć lat temu właśnie po ich pierwszym pocałunku. Może więc pytanie Huberta
nie było bez znaczenia? Może ta sytuacja też przypominała mu tamtą paralelę
zdarzeń? Ponadto dostrzegła widoczną ironię: przecież gdy rozmawiali po raz
pierwszy po wielu latach była zła i rozżalona na Huberta, który zachowywał się
tak jakby nigdy wcześniej się nie znali nie wspominając ani słówkiem o przeszłości.
A teraz gdy on po raz pierwszy swoim pytaniem nawiązał bezpośrednio do ich
związku i zyskała możliwość odpowiedzi na kilka pytań, nie chciała tego. Być
może była tchórzem- nawet nie próbowała w duchu szukać usprawiedliwień- ale
chyba tak było lepiej. Bo do teraz nie miała pojęcia, że gdzieś tam głęboko,
jego zdrada wciąż bardzo mocno ją bolała. I że to nie był tylko zwyczajny żal.
Dlatego też postanowiła sprowadzić
wszystko do poziomu żartu.- O pierwszej w nocy zebrało cię na wspominki?
- Inaczej bym chyba nie pytał, prawda? Poza tym
jestem ciekaw czy kobiety rzeczywiście pamiętają swój pierwszy pocałunek i mają
do niego sentyment.- Powiedział nie spuszczając z niej oczu. Bo trochę ją
testował. Kiedyś powiedziała mu, że nigdy wcześniej się nie całowała i ich
pocałunek był jej pierwszym, ale być może wtedy również kłamała i teraz
nieopatrznie się tym zdradzi. Inna sprawa, że skoro wówczas nie był wstanie
dostrzec tego fałszu tym bardziej nie dostrzeże go teraz. Ale logika nie była
teraz czymś czym się kierował.
- A jak to jest z pierwszym pocałunkiem u mężczyzn?-
Zręcznie odbiła piłeczkę czego pewnie mógłby się spodziewać, ale wobec
ostatnich okoliczności, później pory i bólu głowy jakoś nie przewidział. A więc
tak chciała grać, zrozumiał. Musiał więc na razie dostosować się do jej reguł.
- Hm…chyba coś w tym jest. Ja w każdym razie gdy
odwiedzam dom rodzinny i widzę spacerującą z trójką dzieci sąsiadkę jestem
zakłopotany.
- Pocałunek w policzek w przedszkolu się nie liczy.-
Roześmiała się.
- A więc kiedyś opowiadałem ci o Magdzie
Jastrzębskiej?
- Coś musiało obić mi się o uszy.- Odparła
niezobowiązująco nie chcąc sugerować, że pamięta każde jego niegdyś
wypowiedziane słowo.- Głowa już cię nie boli?
- Jest już lepiej, dziękuję.
- Widzę, że chyba dużo lepiej. Teraz nawet nie kręci
ci się w głowie gdy stoisz.- Zauważyła mrużąc oczy. Jasne, że w końcu domyśliła
się iż wcześniej trochę „przesadzał”. Może nawet doszła do wniosku, że ich
upadek na łóżko nie był przypadkowy. Nie było więc sensu dalej kłamać.
- Chyba nie będziesz miała mi za złe, że trochę się
zemściłem?
- Jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły się już
złościć: ty pewnie też. Zobaczę co dzieje się z Natalią i kiedy wreszcie
przyniesie twoją pościel.
- Przecież jeśli wszystko przygotuje to tutaj
przyjdzie. Chyba, że boisz się tutaj ze mną być.
- Dobre sobie.- Prychnęła udając, że nie rozumie
podtekstu.- W ostateczności walnę cię w głowę tą stojącą obok łóżka lampką.
Skuteczność tej metody została dzisiaj pozytywnie przetestowana.
- To nie było miłe. Kopanie leżącego nie jest
dozwolone.
- Sam się o to prosiłeś. I wcale nie kopię leżącego.
- Pardon, zapomniałem o twojej manii nie znoszenia
używania powiedzeń lub przysłów niezgodnie z ich przeznaczeniem. Teraz się
poprawię: „skończ waść, wstydu oszczędź”. To pasuje do tej sytuacji, prawda?
- Tak.- Przyznała z uśmiechem na ustach nie
rozumiejąc skąd uczucie które pojawiło się właśnie teraz i wezbrało gdzieś w jej
piersiach. I dlaczego ma ochotę zarówno uciec od Huberta jak najdalej ale i nie
chce kończyć tej rozmowy. A przecież uzyskała już to co chciała: upewniła się,
że najprawdopodobniej Skrzynecki wcale nie ma wstrząśnienia mózgu a wcześniej
udając coś innego zwyczajnie z niej żartował. No i nie dopytywał o szczegóły
incydentu, więc raczej nie będzie próbował w żaden sposób go roztrząsać. Ba,
nawet przyłączył się do jej żartu. Mogła więc spokojnie odejść, bo nie było
żadnego rozsądnego powodu dlaczego miałaby spędzać w towarzystwie mężczyzny
który ją skrzywdził więcej czasu niż było to konieczne.- Wiesz, chyba jednak
sprawdzę co z pościelą: może Natalia pomyliła pokój.
- Jak chcesz. I Hania?
- Hm?
- Ten wieczór był nieźle zakręcony, nie? Ale cieszę
się, że z tobą pogadałem. Wcześniej jakoś nie mieliśmy okazji.- W odpowiedzi
Hanna tylko się delikatne uśmiechnęła. Hubert też. Ale po jej wyjściu ten
uśmiech zmienił się w uśmiech satysfakcji. Bo dzisiejszy epizod udowodnił mu,
że ona nie jest tak obojętna jak chciałaby udawać.
I że on wciąż wywiera na niej wrażenie.
Nawet jeśli sposobem na dojście do takich wniosków
było rozbicie głowy i guz wielkości jajka uważał, że gra była warta świeczki.
6 LAT WCZEŚNIEJ
Był osłem, a nawet kretynem. Oprócz tego idiotą,
debilem, głupkiem…Nieważne jak wieloma określeniami nie obrzuciłby się w duchu,
to i tak nie zmieniało to przeszłości. I tego, że pocałował Hanię.
Od tego
momentu- a minęły już całe trzy dni- dziewczyna nie pojawiła się więcej w jego
pokoju. Posiłki przynosiła mu bezpośrednio sama kucharka albo Patryk (to on
wrócił po wózek z środkami czystości który zostawiła Witwicka), ale pokój nie
był sprzątany. Musiała więc w końcu się zjawić. Nie mogła ukrywać się w
nieskończoność. To nie było możliwe. Inna sprawa, że znał ją na tyle by
wiedzieć że tchórzostwo nie leżało w jej charakterze. Co było całkiem zabawne
zważywszy na fakt, że znali się nieco ponad miesiąc. Uświadomiwszy sobie to Hubert
nie mógł uwierzyć, że minęło nieco ponad 30 dni w czasie który spędził z dala
od wielkiego świata, paparazzich, treningów. Świata, w którym był gwiazdą. Jak
to możliwe że jeszcze pół roku temu nie znał Hanki Witwickiej choć czuł, że
przez te kilkanaście dni dowiedział się o niej więcej niż o niejednej swojej
byłej dziewczynie w czasie całego okresu spotykania się? I jak to możliwe, że w
ogóle ją pocałował?
Wciąż nie wiedział. Ilekroć wspominał w myślach
tamten moment, przypominał sobie emocje towarzyszące już samemu pocałunkowi i
szok po nim; nie był w stanie wrócić do wydarzeń sprzed. To musiała być kwestia
chwili, mówił sobie nie raz gdy jeszcze tego samego dnia po raz kolejny
próbował wszystko analizować. Po prostu była tuż obok, do tego nikt nie mógł
zaprzeczyć, że miała całkiem miłą aparycję. Skorzystał więc z okazji. Taki już
był. Gdyby to nie była prawda, musiałby przyznać przed samym sobą, że coś do
niej poczuł. A na to nie był gotowy. Do diaska, przecież za kilka miesięcy miał
zostać ojcem. Na dodatek w aurze skandalu z mężatką. Jak mógł wciągać w swoje
brudy Hankę? O czym on wtedy myślał?
Następnego dnia gdy Hania wciąż się nie zjawiała,
Hubert był coraz bardziej rozstrojony. Na dodatek nasłuchiwał każdego dźwięku
oczekując jej przyjścia, co było dość wykańczające psychicznie. Ponadto
zdecydował się dyskretnie wybadać Patryka nie wiedząc czy prawdziwa przyczyna
niechęci jego przyjaciółki do sprzątania w jego pokoju jest mu znana. Ale
żartobliwa odpowiedź chłopaka uświadomiła mu, że nie. Powinno go to uspokoić i
tak było. Tyle, że nie zmieniało to faktu, że wciąż nie mógł porozmawiać z
Hanką osobiście.
Trzeciego dnia zwyczajnie za nią tęsknił ganiąc
siebie w duchu za popędliwość i czując rosnące wyrzuty sumienia. Ona nie była
taka jak inne kobiety, którym taki pocałunek by przypochlebił. Nie. Ona była
zwyczajną dziewczyną, która lubiła go za to jaki jest a nie kim jest. I
traktowała jak przyjaciela. A on to zniszczył. I po co? Po to tylko by przez
kilka sekund znowu poczuć zawrót głowy? Nie wiedział nawet czy ma chłopaka albo
narzeczonego: może ona nie życzyła sobie jego awansów?
Na szczęście wówczas się zjawiła, czyli dokładnie
wtedy gdy najmniej się tego spodziewał. I kiedy powoli zaczął tracić
nadzieję. Oczywiście w asyście środków czystości, które dawały jej możliwość
ucieczki w sprzątanie.
- Cześć.- Przywitała się z nim dość normalnie. Ale
on wiedział, że nie było to tak spontaniczne jak zawsze. Nawet zapukała tak jakoś
mniej energicznie. Przez kilka sekund bił się z myślami. Czy lepiej
przemilczeć ten epizod? Czy powinien udawać, że nic się nie stało? Jak się
zachować?
- Cześć. Cieszę się, że przyszłaś.- Odparł jej.
- Muszę tu posprzątać. Przepraszam, że wcześniej
mnie tu nie było. I za wtorek. Nie powinnam była zostawiać pościeli na
podłodze. Mam nadzieję, że poradziłeś sobie z zaścieleniem łóżka.
- Dałem radę.- Skomentował to tylko Hubert skupiony
na tym by ostrożnie dobierać słowa. Ale gdy znowu ją zobaczył, gdy spojrzał na
usta, odwzajemnił spojrzenie zrozumiał, że nie może udawać że nic się nie
stało. A przede wszystkim nie chce udawać, bo ten pocałunek wszystko między
nimi zmienił. Przynajmniej z jego strony. – I miałaś powód by uciec. To ja
powinien przeprosić.- Przez długą chwilę dziewczyna po prostu milczała.
- Dlaczego…dlaczego to zrobiłeś?
- Pytasz o to dlaczego cię pocałowałem?- Upewnił się
choć było to raczej jasne. Jedyną odpowiedzią był spuszczony wzrok Hani.- Cóż
ja…po prostu chciałem to zrobić. Nie zamierzałem cię jednak wystraszyć.
- Nie wystraszyłeś. Raczej zaskoczyłeś.
- To dlatego uciekłaś?
- Tak. W dużej części. Co było nieco dziecinne
przyznaję, ale nigdy dotąd się nie całowałam i chyba trochę spanikowałam.-
Wyrzuciła z siebie jednym tchem. Potem ciężko westchnęła jakby ta odpowiedź
wiele ją kosztowała. Dopiero wtedy odważyła się spojrzeć na Huberta.
- To był twój pierwszy pocałunek?
- Aha. Jakoś wcześniej nie był okazji.
- Cóż, to przynajmniej rozwiązuje kwestię twojego
domniemanego chłopaka, którym się zadręczałem.- Roześmiał się Hubert, choć nieco
nerwowo.- Myślałem, że właśnie dlatego uciekłaś.
- Nie mam chłopaka.
- Ja też nie mam dziewczyny.- Nie wiedział po co to
powiedział. I dlaczego teraz miał w głowie totalną pustkę. Gdyby patrzył
na siebie gdzieś z boku obserwując własną nieporadność zwijałby się na podłodze
ze śmiechu. Teraz jednak wcale nie było mu do śmiechu. Jedno nierozważne słowo
mogło sprawić, że wszystko pójdzie nie tak.- To znaczy powiedziałem to żebyś
nie myślała, że to co mówiła twoja mama to prawda.- Dodał gwoli wyjaśnienia.- A
przynajmniej ta część o wykorzystywaniu. Ja….ja naprawdę cię lubię.
- Ja ciebie też.- Odparła mu po raz pierwszy od
przyjścia tutaj się uśmiechając. A on poczuł się jakby wyszedł z pełnego dymu
pomieszczenia i właśnie odetchnął krystalicznie świeżym powietrzem. Nawet jej
uśmiech powodował, że puls mu przyspieszał. Jak mógł więc choć przez chwilę łudzić
się, że po wydarzeniu sprzed trzech dni będą w stanie zachowywać się tak jak
przedtem? A przede wszystkim on?
- Więc…nie masz nic przeciwko tamtemu pocałunkowi?
- Chyba nie. A ty?
- Ja cię pocałowałem głuptasie, więc nie mogę mieć.
- Ale możesz żałować, że to zrobiłeś.
- Jeśli już żałowałem, to tylko dlatego że bałem się
stracić twoją przyjaźń. A jest dla mnie bardzo cenna.- Hania nic na to nie
odpowiedziała, więc zbliżył się do niej powoli (ze złamaną nogą obciążoną
gipsem raczej nie miał szans by zrobić to w inny sposób) i po prostu złapał za
ręce. Bez słowa patrzyli na siebie kilka sekund. W końcu Hubert podniósł ich
złączone dłonie do swoich ust i pocałował wierzch rąk dziewczyny. Banalny i
ckliwy gest, ale nie wiedzieć czemu wydał mu się wtedy adekwatny. Bo jakimś
cudem pasował do Hanki.
- Porozmawiajmy później, dobrze? Teraz muszę w końcu
porządnie u ciebie posprzątać.- Powiedziała jakąś chwilę potem. Ale nie umknęły
Hubertowi urocze rumieńce, które pojawiły się przy tym na jej policzkach.
Prawdę mówiąc w tamtym momencie życia romans z pokojówką był ostatnią
rzeczą jaka była mu potrzebna, ale wtedy o tym nie myślał.
Po prostu czuł.
OBECNIE
Następnego ranka, gdy Miłosz obudził się sam w
pokoju hotelowym, w pierwszej chwili pomyślał że jego współlokator wcześniej
wstał i poszedł pobiegać. Dopiero po wzięciu prysznica, będąc bardziej
przytomny zorientował się, że łóżko Huberta wygląda za porządnie. Co prawda nie
było niemożliwym by zasłał je sam, ale znał kumpla na tyle by uznać to za mało
prawdopodobne. Musiało być to więc dzieło jednej z pracownic hotelu, która
zasłała je jeszcze wczorajszego wieczoru. Dlatego też ubrał się i popędził do
pokoju chłopaków obok. Ci nie byli specjalnie szczęśliwi z tego powodu: wczoraj
co prawda nie zabalowali do późna, ale sporo wypili. A że jako sportowcy nie
mieli okazję robić tego zbyt często dość powiedzieć, że nie mieli tak mocnych
głów jakie chcieliby mieć. Miłosz miłosiernie pozwolił więc kolegom pospać
dłużej. Potem zadzwonił na komórkę Huberta. Ten dosyć szybko odebrał połączenie.
- No? Czego chcesz ode mnie o ósmej rano?
- Gdzie ty jesteś?
-
W łóżku.
-
Jakim łóżku?
-
Przyjdź do pokoju numer dwadzieścia siedem. To na piętrze wyżej niż nasze
pokoje.
-
A dlaczego tam jesteś? Czyj to pokój?
-
Tej rudej studentki. Żartuję. Opowiem ci na miejscu. Chociaż jestem potwornie
niewyspany.
Nieco zaciekawiony Miłosz zgodnie z poleceniem,
poszedł do wskazanego pokoju. Tam zastał Huberta wciąż leżącego w łóżku w samej
bieliźnie przez co mimo zaprzeczeń kolegi dyskretnie rozejrzał się po całej
przestrzeni szukając wspomnianej turystki. Ten w nieco okrojonej wersji (nie
przyznał na przykład że specjalnie wybrał Whisky bar by śledzić Hankę)
zdecydował się wyznać kumplowi nieprawdopodobne wydarzenia z wczorajszej nocy.
Musiał nawet pokazać swojego guza, ponieważ Miłosz początkowo nie chciał
wierzyć w cały ten zbiór przypadków. W końcu jednak uwierzył. Nie obyło się
jednak od docinek gdy dwie godziny później cała piątku już w komplecie
pałaszowała w jadalni śniadanie. Hubert jednak ignorował złośliwe komentarze
wyśmiewające jego słabą głową albo nadmiernego pecha. Bardziej interesował go
obcy facet, z którym Hanka rozmawiała przy recepcji uśmiechając się i zawzięcie
o czymś dyskutując. I robiła to dość długo, bo gdy wymówił się z dzisiejszej
górskiej wędrówki (w końcu zgodnie z zaleceniem lekarza powinien wypoczywać) i
został w hotelu bez kolegów, typek wciąż siedział tuż przy jej komputerze.
Skrzynecki nie miał pojęcia, że był to informatyk który właśnie rozpoczął prace
nad stworzeniem strony internetowej hotelu. A nawet jeśli by wiedział to i tak
byłby na niego zły.
Potem było jeszcze gorzej. Do czasu obiadu krzątał
się trochę po korytarzach w nadziei, że „przypadkiem” spotka Hankę. Niestety
jeśli już kogoś spotykał to innych gości hotelu, którzy czuli się w obowiązku
poinformować go, że jest Hubertem Skrzyneckim i sławnym atakującym w
reprezentacji Polski. Co prawda Hubert przyzwyczaił się już do tego typu
komentarzy na tyle by móc je cierpliwie znosić. Nie znaczyło to jednak, że z
czasem stały się mniej irytujące.
Później zadzwonił do niego menadżer pytając o pobyt
oraz trener z krótką wiadomością odnośnie spotkania przygotowawczego przed
nowym sezonem, które miało się odbyć za kilkanaście dni. To znowu przypomniało
mu o własnym ograniczeniu, ale podczas rozmowy jak zwykle zachował się jak
tchórz i na pytanie o formę odpowiadał, że wszystko było w porządku.
Pewnie zadręczałby się tym dłużej gdyby w końcu nie zobaczył Hanki wjeżdżającej
swoją starą pandą na parking. Gdy wychodziła miała ze sobą kilka toreb. No tak,
z tego wszystkiego zapomniał o dzisiejszej potańcówce, która była dla niego
doskonałą szansą kolejnej rozmowy i zbliżenia do celu, którym było zdobycie Hanki.
To pewnie dlatego wcześniej nie mógł jej nigdzie znaleźć.
Przyjaciele zjawili się z powrotem dopiero koło
godziny szesnastej, bo jak stwierdzili nie chcieli zostawiać biednego
rekonwalescenta samego. I choć prześmiewcze komentarze przypominające o urazie
głowy już dawno mu się znudziły, to cieszył się z wcześniejszego powrotu
przyjaciół. Pozostanie przez niego w hotelu miało na celu tylko spotkanie z
Hanką, a skoro nie było to możliwe ze względu na jej pracę to już wolał
zrzędzenie od nudy. Ale nie rozumiał ile można w końcu pracować: zdaje się że
Hanka od rana była już na recepcji albo w jadalni przy barze, a wieczorami
i tak albo obsługiwała gości podczas kolacji albo krzątała się gdzieś po
hotelu. Wyglądało na to, że pracuje tu praktycznie cały dzień.
***
Hania pomimo krótkiego, zaledwie pięciogodzinnego
snu, była bardzo pobudzona. Zorganizowanie i rozwieszenie po ogrodzie setek
małych lampek, przygotowanie nagłośnienia, sceny i ozdób, próby zespołu
ludowego i wykonanie kilku dodatkowych atrakcji” tak żeby Paula tego nie
widziała, odświętne przystrojenie stołów, w dodatku przy pominięciu czynności
które zazwyczaj musiała i tak wykonać w hotelu były wystarczającym obciążeniem.
Na dodatek zdenerwowany Janusz pisał do niej co chwila wiadomości. Gdyby nie
była aż tak zajęta pewnie by ją to bawiło. Ale prawdę mówiąc nie miała czasu
podrapać się po głowie a co mówić dopiero o rozluźniającym śmiechu. Nigdy nie mogła
zrozumieć, dlaczego zawsze podczas tego typu imprez w ostatniej chwili coś
zawodziło: a to okazywało się, że dostawca przywiózł mniej napojów niż widniało
w zamówieniu, a to nagłośnienie które jeszcze wczoraj było testowane i działało
bez zarzutu dziś tylko skrzeczało, a to jakiś lokalny mieszkaniec który miał
zaprezentować swoje wyroby miał problem z zazwyczaj niezawodnym samochodem… W
dodatku goście hotelu, którzy zamiast zrozumieć konieczność przygotowania
zewnętrznej części hotelu do zabawy uważali w obowiązku „poszwędać” się w
pobliżu o wszystko wypytując i przeszkadzając. To był istny chaos, ale Hania i
tak wiedziała, że wieczorne przyjęcie będzie tego warte. Bo musiało się udać.
Niespodzianka Janusza też przebiegnie pomyślnie. Tylko po prostu teraz wygląda
to strasznie. Za kilka godzin w tym miejscu masa ludzi będzie się świetnie
bawić. Łącznie z nią samą.
Szkoda tylko, że nie miała zielonego pojęcia jak
bardzo fatalnie dla niej skończy się ten wieczór.
- Czy facet z serwisu już wie dlaczego te głośniki
tak trzeszczą? Udało mu się je właściwie ustawić?- Spytała w pewnym momencie
swoją przyjaciółkę Gośkę, która zaoferowała się z pomocą przy
przygotowaniach.
- Nie, wciąż nad tym pracuje. Powiedział tylko, że
pewnie jakiś dzieciak cos poprzestawiał gdy nikogo nie było.
- Zdąży to naprawić?
- Nie ma wyjścia, prawda?- Rzuciła jeszcze na
odchodnym Małgorzata, bo właśnie podeszła do niej zatrudniona na tę okoliczność
hostessa z jakimś pytaniem.
- Hanka, nasze stroje już przyjechały. Zostawiam je
na górze w twoim pokoju!- Krzyknęła do niej przechodząca obok Paula, która z
kolei dzierżyła w rękach jakieś drewniane deski, które chyba były częścią
stoiska.
- Dzięki!- Odkrzyknęła jej Witwicka już biegnąc do
samochodu by przynieść do kuchni pani Renacie imbir o którym zapomniał dostawca
a po który musiała dzisiaj specjalnie jechać do sklepu.
Tak więc harmider a raczej przygotowania trwały
nadal z czasem powiększając się o lokalnych mieszkańców, którzy mieli
współtworzyć dzisiejszą imprezę. Takich jak siostra Natalii Dominika, która
jako żona właściciela sklepu z pamiątkami miała mu dzisiaj towarzyszyć
prezentując na stoisku ręcznie malowane górskie pejzaże. Albo tych, którzy
zwyczajnie zjawili się tutaj w charakterze gości taktując to wydarzenie jak
rozrywkę. Na pewno była tu jakaś część
turystów nie stanowiąca gości hotelu: wielu twarzy Hania zwyczajnie nie
kojarzyła. Dość wcześniej pojawił się również wystrojony Kacper, który
tradycyjnie zamiast pomagać na wszystko narzekał, nawet na jej niechlujny
strój.
- Zaraz będzie siódma i wodzirej oficjalnie
rozpocznie imprezę a ty jesteś wymięta i masz ubrudzony fartuch. – Beształ ją
nie zwracając uwagi na to, że właśnie omawia z jednym z gości coś ważnego.
Hanka nie zdążyła mu jednak niczego odpowiedzieć bo zamiast niej zrobiła to
Paula:
- Trzeba było tutaj przyjechać i jej pomóc, przecież
widzisz że nie siedzi na tyłku popijając szampana.
- Nikt nie prosił cię o opinię.
- Daj już spokój, Kacper: możesz więc w moim imieniu
przekazać prowadzącemu imprezę by ją powoli zaczynał? Ja zgodnie z twoją
sugestią idę na górę się przebrać.- Odparła mu Hanka nie czekając na odpowiedź.
W drodze zaczęła się jeszcze zastanawiać czy jej wspólnik w ogóle wie kogo
zatrudniła na tę okazję (nawet jeśli wcześniej kilkakrotnie go o tym informowała)
i do kogo musi podejść.
- Hanka, dobrze że jesteś!- Niespodziewanie „napadł”
na nią chłopak Pauli.
- Ach, cześć. Dasz mi chwilę? Skoczę tylko na górę
się przebrać.
- Nie, musisz mi pomóc. Natychmiast.
- Janusz…- Nie zwracając uwagi na jej niechęć
mężczyzną złapał ją za rękę i odciągnął na bok niedaleko altanki.
Pomimo wielu zgromadzonych tutaj ludzi, Hubert od
razu zauważył tę sytuację: czasami wydawało mu się, że ma wbudowany wewnątrz
jakiś radar wykrywający obecność Hani. W tym przypadku jednak nie był z
tego faktu zadowolony: zauważył bowiem jak nieznajomy szepcze coś rozgorączkowany
a Witwicka uspokajająco chwyta go za ramię. W końcu mężczyzna ją przytulił na
koniec wyciskając mocnego całusa na policzku. Kim do cholery dla niej był?
- Wow, niezłe tutaj dzisiaj tłumy.- Dominik gwizdnął
cicho pod nosem.
- Też się nie spodziewałem. – Odparł Adam. – Coś jak
lokalny festyn, nie? Tyle, ze w hotelu to trochę taki ewenement.
- Mnie tam się podoba.- Skomentował Miłosz.- A gdzie
Włodek? Długo mamy na niego czekać?
- Jeszcze chyba gada przez telefon.- Odpowiedział mu
Hubert odwracając wzrok od Hanki. Co go w końcu obchodziło z kim rozmawia albo
kogo obejmuje? – Pójdę go pospieszyć.
- Nie, daj mu się „wyspowiadać” przed świętą Wiolą:
pewnie chłoptaś nieopatrznie przyznał się, że wczoraj nawalił się jak świnia i
teraz musi znosić docinki.- Dominik jak zwykle musiał ironicznie skomentować
dziewczynę ich kolegi.- Powinien nas znaleźć, mamy komórki.
W ostateczności nie zgubi się, prawda?
- Niby tak.
- Więc chodźmy.- Zgodziła się reszta.
W rzeczywistości jednak Włodzimierz Ignaczak wcale
nie rozmawiał z Wioletą, bo ta nie chciała nawet odebrać jego telefonu. Mimo to
wciąż próbował chociaż wczoraj wyraziła się bardziej niż jasno nazywając to co
robi nękaniem.
Włodek, to nie
jest decyzja którą podjęłam pod wpływem impulsu tak by po kilku dniach jej
żałować albo przemyśleć. Na myślenie o tym miałam już dużo czasu. Także proszę
uszanuj ją, zostaw mnie już w spokoju, bo od jutra nie zamierzam nawet odbierać
twoich telefonów. Nie chcę kończyć tego w niegrzeczny i chamski sposób, ale
jeśli nie pozostawisz mi wyboru będę musiała. Wydzwaniasz i piszesz do mnie po
sto wiadomości dziennie, to za bardzo zaczyna przypominać nękanie. Jesteś na
wakacjach, więc korzystaj z niego. Myślę, że dzięki temu może być ci nawet
łatwiej się z tym uporać. No i towarzyszą ci koledzy. Dbaj o siebie. I
jeszcze raz proszę daj mi spokój.
- A więc spełniłaś swoją obietnicę.- Mrugnął o
siebie Włodek gdy za piątym razem nawet nie usłyszał w telefonie sygnału
połączenia. Wiolka pewnie wyłączyła komórkę. Rezygnując z kolejnej próby
połączenia czuł, że jego gardło coraz bardziej się zaciska.
Prawie tak samo boleśnie jak obręcz wokół jego
serca.
Bardzo lubię Hanię, od razu wzbudziła moją sympatię. Podobała mi się też scena, kiedy Hubert udawał, że źle się czuje, a Hania się o niego martwiła. Świetnie to rozegrałaś. No co tu dużo mówić, prostu uwielbiam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Hubert wykorzysta sytuację i pocałuje Hanie... Nie mogę się doczekać, kiedy taki w koncu moment nastąpi. Pozdraiwam i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy Hubert chce zdobyć Hanię, bo dawne uczucia odżyły, czy może chce się odgryźć za to, że go kiedyś "wystawiła"...
OdpowiedzUsuńDoczekałam się :) między Hanią i Hubertem coraz bardziej iskrzy. Ciekawa jestem czy im się ułoży. Ale pewnie jeszcze sporo namieszasz nim tak będzie. Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńJa zawsze lubię mieszać, także tutaj nie będzie inaczej.
UsuńAle na pewno na końcu będzie happy end ;)
Kiedy kolejna część? :D
OdpowiedzUsuńJutro na pewno coś wstawię: dzisiaj trochę napisałam, ale chciałabym dokończyć wątek. Jeśli do jutra mi się to nie uda i tak wstawię to co dam radę napisać.
UsuńPozdrawiam :)