Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 grudnia 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część XIX: Wyjazd

Ta część właściwie jest początkiem końca, oczywiście szczęśliwego dla głównych bohaterów. Bo dla Maćka trochę mniej. I czytając komentarze pod ostatnim postem tak się zastanawiam czemu aż tak bardzo znielubiliście Maćka? Czyżbym przedstawiała go w aż tak tendencyjny sposób? A może chodzi po prostu o to, że to on jest tym trzecim? W każdym razie w związku z tym faktem w tej części postanowiłam poświęcić mu chwilę i troszkę "naprostować". Po przeczytaniu domyślicie się o co mi chodziło :)
PS: W zasadzie, choć nie całkiem, niektóre zachowania Maćka zapożyczyłam od mojego kolegi, który też był dość "dziany" i czasami o wypadzie za granicę w weekend mówił jak o wyjściu do sklepu na rogu, dlatego akurat to znałam z własnej autopsji :) Ale poza tym był bardzo sympatyczny i taki miał też być Maciek, ale chyba mi nie wyszło. No cóż, zobaczmy jakie będzie wasze zdanie po przeczytaniu tej części.
Buziaki. 

- Więc co, tak po prostu pojedziesz tam jakby dzisiaj nic między nami nie zaszło, tak?- Spytała sarkastycznie, ale gdy spojrzała mu w twarz zauważyła coś co wprawiło jej serce w ból.- Oskar, nie mów mi że chcesz jechać dzisiaj do Berlina.
- Jaskółka…
- Tak czy nie?
- Sylwia…
- Pytałam: tak czy nie?
- A jak ty to sobie do cholery wyobrażasz? Że tak po prostu nie pojadę wywiązać się z podpisanej umowy ze szpitalem? Że na kilka godzin przed odlotem zostawię wszystko by tu zostać?
- A więc to nic dla ciebie nie znaczyło? Tak naprawdę mówiłeś mi to co chciałam usłyszeć i skorzystałeś z okazji?
- Serio tak myślisz? Przecież cię kocham.
- Nic już nie wiem.
- Więc usiądź i spójrz na to racjonalnie. Muszę wypełnić swoje zobowiązanie. To nie jest moje widzimisię tylko coś co zgodziłem się zrobić potwierdzając to pisemnie.
- Na jak długo?
- Pół roku. Na tyle podpisałem umowę.- Nie dodał, że był o włos od zgody na kontrakt roczny, ale chyba jakaś opatrzność nad nim czuwała, bo w ostateczności zdecydował się na sześciomiesięczną współpracę.- Ale miałem zamiar przyjechać do domu na święta, teraz gdy wiem że będziesz na mnie czekać zrobię to wcześniej. Do tego będę często dzwonił jeśli będziesz chciała. I uwierz mi, że teraz z chęcią bym wszystko dla ciebie odwołał, ale po prostu nie mogę. W ten sposób zamknąłbym sobie wszystkie drzwi z zachodem, a dzięki współpracy z tamtejszym szpitalem wiele zyskałem. Wiesz, że badania które prowadziłem na potrzeby pracy dyplomowej przeprowadziłem na maszynach w Berlinie? W Polsce nie miałbym na to szansy. Do tego jeden z profesorów zawsze służył mi radą i był koordynatorem początkowej fazy projektu. Nie mogę teraz tak po prostu się na nich wypiąć.- Tłumaczył czując się coraz bardziej podle. Na dodatek ona miała spuszczony wzrok więc nic nie mógł wyczytać z jej oczu. Ale i tak wiedział, że czuje się zraniona. Dlatego kontynuował:- To wcale nie oznacza, że z ciebie rezygnuję bo teraz gdy znam twoje uczucia to nigdy tego nie zrobię. Tyle, że muszę wyjechać.- Gdy zamilkł przez długi czas towarzyszyła im cisza, bo Sylwia nic nie powiedziała. – Hej, powiedz coś wreszcie.- Zażądał gdy cisza zaczęła się przedłużać. Nie miał pojęcia co zrobiłby gdyby Sylwia postawiła mu ultimatum, choć najpewniej by został, ale wierzył że kochając go zrozumie jego poświęcenie. Tyle, że znając jej piekielny charakterek pewnie najpierw nieźle mu nawrzuca a potem może i wściekła odejdzie bez słowa. Ale koniec końców i tak od niego nie odejdzie. Za bardzo jej na nim zależało. Dlatego Oskar zdziwił się gdy zamiast wrzasków i pretensji z ust Kukulskiej wydobyły się zupełnie inne słowa, które wypowiedziała wolno siadając na łóżku:
- Kocham cię. Kocham cię tak jak sądziłam, że nigdy nie będę umiała pokochać. Tak bardzo, że na samą myśl o tym że wyjeżdżasz z kraju i możemy się nigdy nie zobaczyć czuję jak coś we mnie pęka. I chyba tak naprawdę nie czułam tego do Macieja; a nawet jeśli to tylko przez kilka początkowych miesięcy, bo nigdy nie miotałam się z nim tak jak z tobą. Nie targały mną sprzeczne emocje; nie chciałam go objąć i jednocześnie uderzyć tak jak ciebie teraz. Nie pragnęłam śmiać się i płakać nie martwiąc się o to jak wyglądam i czy rozmazał mi się makijaż. Nie bałam się, że gdy go stracę to stracę też część siebie. Nie tęskniłam za rozmowami z nim, dyskusjami czy nawet kłótniami. Nie roztapiałam się w jego ramionach tak jak w twoich nie mogąc powstrzymać przyspieszonego bicia serca i rodzącego się pożądania. I chyba nawet nigdy nie chciałam by odwzajemnił moje uczucie, bo gdy tylko to zrobił poczułam przerażenie.- Zamilkła na moment, bo nie mogła już dłużej znieść drżenia własnego głosu. Po chwili już kontynuowała:- Dzisiejsza noc była najpiękniejszą w moim życiu, i wcale nie przesadzam. Wcześniej też było nam wspaniale, ale dziś czułam się tak jakbym odzyskała coś co jak sądziłam już dawno straciłam. Bo nie miałam pojęcia, że możesz mnie kochać. A teraz ty tak po prostu po tym wszystkim mówisz mi, że wyjeżdżasz. Co mam na to odpowiedzieć? Że rozumiem? To chciałbyś usłyszeć? Wiem, że może tak powinno być: w końcu praktycznie w ostatniej chwili zebrałam się na odwagę ale to i tak…bardzo boli. Może to naiwne i nieco teatralne sądząc, że wszystko dla mnie rzucisz bo powiedziałam że cię kocham i ja to wiem, naprawdę. W końcu zdaję sobie sprawę jak ważną rolę w twoim życiu odgrywa neurochirurgia, a życie to nie żadna komedia romantyczna, ale mimo wszystko…ja…
- Jaskółka, choć do mnie.- Choć wcale nie miała zamiaru tego zrobić sam umościł się tuż przy niej na łóżku a potem mocno przytulił.- Jesteś na pierwszym miejscu w moim sercu. Dlatego jeśli teraz poprosisz mnie o to bym został to zostanę i nigdy nie będę miał do ciebie żadnej pretensji czy żalu.
- Akurat.- Prychnęła pociągając nosem.- Będziesz wypominał mi to przy każdej możliwej kłótni.- Słysząc to uśmiechnął się. Wszystko wskazywało na to, że ma się już lepiej skoro może żartować.
- Skąd. Podczas każdej kłótni będę ci tylko wypominał zadurzenie Drwęckim.
- Jesteś okropny.
- Wiem.- Roześmiał się. Zaraz jednak spoważniał.- Wiem też że bardzo cię kocham. Tak mocno, że to boli bo jeśli coś ci się stanie to tego nie przeżyję. I wiem, że mam masę wad, że czasami potrafię dopiec bez powodu, że mojego poczucia humoru nie można nawet uznać za sarkastyczne bo jest po prostu złośliwe. Nie potrafię też gotować i jestem zamknięty w sobie bo przez wiele lat żyłem praktycznie sam. I że to ja notorycznie dostarczałem ci stresu w czasie ciąży przez co tamtego dnia w mieszkaniu Drwęckiego…do tego krzyczałem, groziłem, a czasami nawet szydziłem nie pozwalając ci na poznanie o sobie najbardziej błahych faktów. Ale jeśli mi na to pozwolisz z przyjemnością będę ci to wynagradzał przez resztę życia. I zrobię to, ale dopiero po powrocie z Niemczech.
- I te wszystkie komplementy i pomniejszanie własnych zalet miały za zadanie mnie udobruchać i uzyskać zgodę na wyjazd?
- Nie, miały ci pokazać że chcę się zmienić, a właściwie że to dzięki tobie już zacząłem się zmieniać niezależnie jaką podejmiesz decyzję. Choć przyznam szczerze, że wciąż jestem trochę zazdrosny Maćka. Niepotrzebnie, wiem. Ale mimo to i tak nie mogę przestać się zastanawiać czy coś między wami zaszło, czy wciąż czujesz do niego jakąś słabość albo czy nagle nie zaczniesz jej czuć gdy będziemy razem.
- Nic między nami nie zaszło: od czasu naszego rozstania często się widywaliśmy, ale nic ponadto.- Sylwia postanowiła przemilczeć sprawę niefortunnego pocałunku z Maciejem na który się zgodziła, bo to nie wydawało się jej teraz ważne a z pewnością zraniłoby Oskara.- - Byłeś moim pierwszym mężczyzną, który skradł mi mój pierwszy pocałunek: całkiem dosłownie, a potem całą resztę łącznie z sercem. I wiem, że z nikim nie będzie mi tak dobrze jak z tobą, bo miłość do ciebie wypływa mi nawet uszami. Byłeś jedynym mężczyzną któremu pozwoliłam się kochać. Stąd wiem też, że moja słabość do Drwęckiego nigdy się nie powtórzy. Poza tym ja też mogę mieć taką obawę z twojej strony, nie sądzisz? Co jeśli nagle odżyje twoje uczucie do Olgi albo Zuzanny czy innej byłej dziewczyny?
- Musisz przyznać, że w twoim przypadku sprawa wygląda nieco inaczej.
- Wcale nie, to to samo. Dlatego musisz mi zaufać tak samo jak ja ufam tobie. A co do twoich wcześniejszych słów to wiedz, że kocham cię takim jakim jesteś i za twoje wady też. Tylko pamiętaj, że teraz możesz zawsze na mnie liczyć i powiedzieć, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej. Bo teraz nie jesteś już sam.
- Obiecuję, że to zrobię.- Zapewnił.
- Tylko jeśli chcesz.- Zastrzegła.- Choć nie ukrywam, że bardzo by mnie to cieszyło. Ja wiem o tobie tak mało a ty o mnie bardzo wiele.
- Więc powiem ci wszystko. O moim dzieciństwie, marzeniach, planach. O tym jak bardzo zawróciłaś mi w głowie i  jak mocno cię kocham.- Znów się w niego wtuliła wdychając ciepło jego skóry. Nie miała pojęcia dlaczego, ale jego dotyk przynosił jej ukojenie, sprawiał, że czuła się bezpieczna i kochana.
- Tęskniłam za tobą przez miniony miesiąc.- Mrugnęła.- Bardzo tęskniłam, zwłaszcza po poronieniu i chciałam byś odwiedził mnie w szpitalu. Sądziłam że obwiniasz mnie o stratę dziecka i nie chcesz mieć nic wspólnego. Nigdy bym nie podejrzewała, że wtedy ubzdurasz sobie iż nie będę chciała mieć z tobą nic wspólnego skoro nie łączy nas już dziecko.
- Jak mogłaś tak myśleć? Przecież dobrze wiedziałaś, że chcę z tobą być. Proponowałem ci nawet małżeństwo: oświadczyłem cię się i…
-…tylko z powodu ciąży.- Przerwała mu wyswobadzając się z jego ramion by móc spojrzeć mu w oczy.
- Wcale nie. Dziecko służyło mi tylko za wymówkę.
- Ale przecież to dlatego nie mogłam ich przyjąć. Sądziłam, że jestem dla ciebie zbędnym dodatkiem.
- Przecież odmówiłaś tak stanowczo już na samym początku, więc co miałem zrobić? Myślałem że sama myśl o tym cię mierzi, że nie chcesz mieć już ze mną nic wspólnego…
-…bo przestawiłeś to w taki sposób jakbym była dla ciebie niczym, jakby obchodziło cię tylko nasze dziecko. Do tego wydawałeś się być urażony tym, że wplątałam cię w ojcostwo. I jeszcze jednym tchem mówiąc o ślubie zaproponowałeś rozwód!
- Bo już nie wiedziałem jak mam cię przekonać. Już na samym początku chciałaś bym dał ci spokój do czasu aż dziecko się urodzi.
- Byłeś na mnie wściekły i wciąż warczałeś, więc uznałam że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego i wyświadczam ci przysługę no i…
-…ci, nie mów nic więcej.- Przerwał jej nakrywając jej usta swoim palcem. Potem szeroko się uśmiechnął.- Po prostu chyba oboje musimy przyznać, że zachowaliśmy się jak dzieci bojąc się zdradzić swoje uczucia. Ale mimo wszystko przepraszam cię.- Powiedział cicho mocno ją obejmując. Chwilę trwali w tym stanie wzajemnie delektując się własną bliskością aż w końcu Oskar ją delikatnie od siebie odsunął dodając:- I to nieprawda że zostawiłem cię samą gdy byłaś w szpitalu. Codziennie dzwoniłem pytając o twoje zdrowie i samopoczucie, przezwyciężając pokusę by cię nie odwiedzić choć dwa razy mi się to nie udało.
- To znaczy, że jednak mnie odwiedziłeś? W szpitalu?- Gdy przytaknął jej oczy rozbłysły.- Gdy spałam, prawda? Pamiętam, że gdy się obudziłam wydawało mi się, że czułam twój zapach.- Roześmiał się.
- Naprawdę?
- Tak. Choć potem czułam się jak paranoiczka.- Skomentowała to.- Kiedy byłeś w szpitalu jeszcze raz?- Tym razem jego uśmiech znikł.
- Wtedy gdy obejmowałaś się z Maćkiem. Wyglądaliście na bardzo zakochanych.
- A więc to dlatego. Myślałeś więc, że my…? Och Oskar,  dzień wcześniej tłumaczyłam Maćkowi, że nie możemy być razem, bo cię kocham. Trochę się pokłóciliśmy więc potem mnie przeprosił i kupił duży bukiet kwiatów. To nie był namiętny uścisk.
- Teraz to wiem, ale wtedy…sądziłem że ci się oświadczył. Zwłaszcza gdy przyszedł do mnie do domu oznajmiając, że chcecie być razem i abym się nie wpieprzał w wasz związek.
- Tak powiedział?
- Nie tak dosadnie, ale w gruncie rzeczy o to właśnie chodziło.
- A mi po odwiedzinach ciebie powiedział, że ty nie masz nic przeciwko temu by się ze mną związał. Skłamał?
- Nie, powiedział prawdę. Wybacz mi. Byłem wtedy wściekły. Chciałem cię odzyskać, ale wiedziałem że skoro Drwęcki też cię kocha to nie mam już u ciebie czego szukać. W końcu choć wcześniej cię nie kochał ty i tak wielbiłaś ziemię po której stąpał. Wolałem więc poddać się walkowerem niż mieć nikłe szanse na wygraną i narazić się na utratę wszystkiego.
- Ale przecież od początku miałeś duże szanse.
- Duże? Wciąż powtarzałaś, że kochasz Maćka. A gdy okazało się, że leży w szpitalu popędziłaś do niego bez wahania zostawiając mnie.
- Zrobiłabym to samo dla każdego mojego przyjaciela.
- A tamta bransoletka?
- Jaka bransoletka?
- Którą ci podarował na urodziny. Nie rozstawałaś się z nią nawet gdy mieliśmy jechać do moich rodziców.
- Oskar, to tylko zwykła bransoletka która pasowała mi akurat do sukienki.
- Ale pamiętam jak w mieszkaniu Sebastiana wpadła ci do kranu i kazałaś go rozebrać. Wiele dla ciebie znaczyła, bo była od niego. Powiedziałaś, że wystarczy ci tylko ona.
- Masz rację.- Zgodziła się po dłuższej chwili przypominając sobie, iż dawniej ta błyskotka była dla niej ważną pamiątką. I jednocześnie ją olśniło.- To dlatego wtedy w twoim rodzinnym domu kazałeś mi ją natychmiast wyrzucić.
- Tak.- Potwierdził lakonicznie.
- A ja cię przez to uważałam za niezrównoważonego.
- Co?
- Zacząłeś się na mnie wydzierać zaraz po przebudzeniu, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Skąd miałam wiedzieć że to pokaz zazdrości? Czekałam na pocałunek a nie na wrzaski. – Wydawał się być lekko urażony z powodu słowa jakim go określiła dlatego dodała gładząc go jednocześnie po policzku:- Od razu po wyjściu stąd i powrocie do domu ją wyrzucę.
- Nie musisz jeśli przysięgniesz mi, że kochasz i będziesz kochać zawsze tylko mnie.
- Przysięgam.- Obiecała tłumiąc śmiech słysząc tak teatralną formułkę.- Przysięgam na Boga, moją matkę i śniadanie które dzisiaj zjadłam.- Oboje jednocześnie parsknęli śmiechem.
- Też to pamiętasz?
- Jasne. Pamiętam wszystko co się z tobą wiąże, Oskar.- Roześmiała się mocno go obejmując.
- Co cię tak bawi?- Spytał. Uśmiechnęła się do niego z czułością.
-Wiesz, gdyby pięć lat temu ktoś powiedziałby mi zakocham się w pijanych studencie medycyny, który wymusił na mnie pocałunek nigdy bym mu nie uwierzyła.
- A ja gdybym wiedział, że teraz będę klęczał przed apodyktyczną złośnicą, która nosi w torebce apteczkę pierwszej pomocy, układa przyprawy zgodnie z alfabetem i robi listę nawet swoich rzeczy to pierzchnąłbym na drugi koniec świata. A tak? Pozostaje mi zrobić tylko jedno.- Dodał wywołując jej konsternację.
- Co ty robisz?
- Zgodnie z obietnicą klęczę. Przed tobą. I proszę byś została moją żoną. Tym razem nie z konieczności czy poczucia obowiązku, ale miłości gdybyś się jeszcze nie zorientowała. Nie słuchałaś mnie wcześniej?
- Słuchałam, ale…- Wzruszenie nie pozwoliło mówić jej dalej.
- Sylwio Kukulska, moja ukochana Jaskółko, tutaj w swoim byłym już domu rodzinnym biorąc sobie na światka tylko Boga proszę, a raczej błagam byś zechciała spędzić ze mną resztę swojego życia. Bym mógł cię kochać tak jak na to zasługujesz, bym mógł dać ci szczęście.  Obiecuję, że postaram się to zrobić z całych sił.
- Zapomniałeś dodać: „i nigdy więcej nie będę na ciebie krzyczał. A przynajmniej bez podawania powodu.- Zażądała.
- Jasne.
- Ani kpił z mojej dawnej urojonej miłości do Maćka.
- Ale to będzie świetna anegdotka dla przyszłych pokoleń.
- Oskar…
- Już dobrze, tylko żartuję: sam muszę jeszcze to przetrawić żeby tak do końca w to uwierzyć. A ty masz nigdy więcej nie ścinać włosów bez mojej zgody.
- Nie podobam ci się?
- Podobasz. Nawet bardzo. A zwłaszcza teraz z tym szczególnym błyskiem w oczach wyglądasz tak…- Miał zamiar dodać prowokacyjnie i bardzo seksownie, ale ugryzł się w język. Ta zadziorna fryzurka nadawała jej charakteru co w połączeniu z naturalną słodyczą dawało piorunującą mieszankę. Jakby jednocześnie kusiła i nie miała o tym pojęcia. Ale to nie była najlepsza pora by wyznawać, że samo jej spojrzenie sprawia że jego krew szybciej krąży w żyłach. Zwłaszcza, że wystarczyłoby gdyby ściągnął z niej ten bury koc a już mógłby delektować się jej widokiem.
- Jak?- Dopytywała, ale on tylko pokręcił głową.
- Nieważne. Lepiej odpowiedz na moje pytanie.
- Jakie pytanie?
- Wyobraź sobie że klęczę tu sobie od kilku minut w jakimś celu.- Odpowiedział z lekką irytacją trochę przesadzając z określeniem czasu. Bo klęczał przed nią dopiero od co najwyżej minuty. Słysząc jej śmiech irytacja tylko się nasiliła. Ale jej następne słowa sprawiły, że to wszystko przestało być istotne.
- Och, no tak. Oczywiście.
- „Oczywiście”?
- Tak, „oczywiście”. To jest moja odpowiedź na twoje pytanie, durniu.- Odparła rzucając mu się na szyję i sprawiając, że niemal stracił równowagę. Chwilę potem rzeczywiście ją stracił i oboje leżeli na podłodze śmiejąc się z własnej nieporadności.
- Trochę marne zakończenie tak kwiecistej mowy zaręczynowej, prawda?- Spytał z dobrze jej znaną kpiarską nutą.
- Tak. Nie popisałeś się.  Żaden z ciebie orator. Ale nie martw się: to się wytnie. Gdy nasze wnuki spytają o moment oświadczyn powiem o świecach, winie i masie kwiatów z gustowną muzyką i pierścionkiem z brylantem…a właśnie, a propos pierścionka…?
- Och, może być z tym mały problem.
- Głuptasie, przecież tylko żartowałam. Rozumiem, że nie masz go przy sobie.- Nawiązywała do tego, że przecież kilka tygodni temu kupił dla niej pierścionek, którego nie chciała przyjąć.
- Nie rozumiesz. Ja nie mam go w ogóle.
- Jak to?
- Widzisz…wyrzuciłem go.
- Dlaczego? Byłeś tak zły, że wtedy ci odmówiłam, że…
-…nie, nie wtedy. Miałem go jeszcze do niedawna. Do momentu odwiedzin w szpitalu gdy zobaczyłem cię z Maćkiem w szpitalu.
- I co zrobiłeś z tym pierścionkiem?
- Wyrzuciłem go do rzeki.
- Do rzeki? Cóż za strata. W takim razie będziesz mi musiał kupić nowy. A do tego czasu wycofuję swoją zgodę na ślub.
- Co?
- To co słyszałeś. Po głębszym namyśle uznałam że tak będzie rozsądniej.
- Nie rozumiem…
-  Chcę mieć piękny, krzykliwy pierścionek z wielkim kamieniem, który dasz mi po powrocie zza granicy.
- Więc do tego czasu nie będziemy oficjalnie zaręczeni? Żartujesz?
- Nie. A co jeśli poznasz tam kogoś kto spodoba ci się bardziej ode mnie?
- Chcesz mnie wkurzyć? Czy dać pole do popisu Maćkowi?
- Hej, jeszcze ci się nie znudziło powtarzanie jego imienia?
- To nie ja zakochałem się w Maćku.
- Maciek i Maciek, to jakieś twoje bóstwo?
- Nie przeciągaj struny.
- Ani ty. Bo pokłócimy się przed twoim wyjazdem na amen.
- Nie dziwota, skoro z tobą nie da się normalnie rozmawiać.
- Oho, więc lepiej przemyśl swoją propozycję małżeństwa.
- Zabiję cię kiedyś.
- I do tego groźby karalne. To nie najlepsza wróżba przyszłego wspólnego życia.- Poważnie pokręciła głową. Dopiero teraz Oskar prychnął rozbawiony całym tym absurdem. Kłócili się leżąc na podłodze, właściwie o coś mało istotnego. Bo przecież ona tu była. Jeśli chciałaby być z Maćkiem to by to zrobiła. Ale zamiast tego to z nim spędziła całą noc. A w przypadku takiej dziewczyny jak Sylwia Kukulska to znaczyło bardzo dużo. Tyle, że on wciąż był zazdrosny o Drwęckiego i nic nie mógł na to poradzić.
- Jestem idiotą.- Mrugnął w końcu ze śmiechem kręcąc głową.
- Potwierdzam.- Też się do niego uśmiechnęła.- Możesz mi powiedzieć jak doszedłeś do tak odkrywczych wniosków?
- Bo tylko ktoś niespełna umysłu może cię kochać.
- Co za cham.- Żachnęła się odpychając go i próbując wstać z podłogi. Powstrzymał ją łapiąc za rękę. W końcu mieli dla siebie jeszcze tak mało czasu, więc musiał jak najefektywniej go wykorzystać.
- Chodź do mnie.
- A w życiu! Muszę się ubrać.
- Chodź, opowiesz mi o wymarzonym pierścionku.
- Ma być wielki i krzykliwy, już mówiłam. Będziesz musiał się postarać i mi taki zamówić. I wydać na to wszystkie swoje pieniądze, bo nie zadowolę się byle czym.- Odparła z powodzeniem naśladując arogancki ton.
- To mój ojciec jest bogaty, ja jestem tylko biednym lekarzem. Poza tym musisz pamiętać o dodatkowej motywacji.
- Niby jakiej?
- O mieszkaniu po mojej babci, które tak bardzo ci się kiedyś podobało. Z tego co pamiętam bardzo chciałaś je mieć na własność. A to będzie mój prezent zaręczynowy dla ciebie.
- Hm, chyba masz rację.- Mrugnęła puszczając do niego oko doskonale wiedząc, że to ich forma żartu.- Tylko nie zapomnij wycofać go z agencji.
- Naprawdę tak ci się podoba?
- A tobie nie? Chciałabym tam zamieszkać.
- A co jeśli rodzina nam się…- Urwał zdając sobie sprawę, że nie powinien kończyć tego co powiedział. Ale ona i tak się domyśliła.
- Masz na myśli dzieci?
- Przepraszam, nie chciałem przypominać ci złych chwil.
- W porządku, już chyba powoli przebolałam tą stratę choć wciąż myśl o tym sprawia mi smutek. Wiesz, że nie miałam pojęcia jak sobie poradzę, ale gdy je straciłam to tak…tak jakbym straciła bliską mi osobę.
- Jeszcze będziemy mieli dzieci.
- To obietnica?- Zmusiła się do lekkiego żartu.
- Tak. Musimy mieć przynajmniej dwójkę.- On również starał się przybrać dobrą minę do złej gry.- Zawsze chciałem mieć wielu braci i nie wyobrażam sobie by nasze dziecko nie miało rodzeństwa.
- Ja marzyłam o siostrze, która pomogłaby mi ucywilizować trójkę moich braci.
- Po co? Przecież świetnie poradziłaś sobie z tym sama.
- Już zaczynasz mnie denerwować?
- Już zaczynam cię kochać.

***
Śniadanie w towarzystwie rodziców Oskara wprawiło Sylwię w lekkie zmieszanie. Zwłaszcza, że gdy przepraszała ten pajac z premedytacją wymieniał co jej żałośniejsze zachowanie zz wczoraj. Koniec końców nawet pan Grzegorz się nad nią zlitował rzucając mu potępiające spojrzenie, więc stwierdziła, że jego wczorajszą niechęć sobie wyobraziła.
Mimo to godzinę później pojechała z nim i państwem Lenarczyków wraz z małym Adrianem na lotnisko. Wciąż bolało ją to, że Oskar zostawi ją samą na kilka miesięcy, ale po upływie kilku godzin zrozumiała, że nie mógł zachować się inaczej. Co wcale nie znaczyło, że mniej ją kochał. Ani że ona by tego chciała. W końcu nie zakochała się w mężczyźnie, który w imię jakichś głupich dowodów miłości robiłby dla niej wszystko na skinienie palca, ale w złożonym, wrażliwym facecie, który dzięki swojemu uporowi stał się świetnym neurochirurgiem a swoją błyskotliwością przewyższał nawet ją. No dobra, tylko czasami. Bo wcale nie był taki idealny. Był wkurzający i lubił gdy się złościła (co sam jej zresztą kiedyś powiedział). Ale kochała go: odkąd sama to przed sobą przyznała coraz bardziej. Dlatego obiecała sobie, że dzielnie przetrwa tą rozłąkę. Może nawet dobrze im ona zrobi?
Tuż przed odprawą mieli dla siebie kilka ostatnich minut, których wspaniałomyślnie macocha Oskara w porozumieniu z jego ojcem nie chciała mu zabierać. Ale nie miała pojęcia co mu powiedzieć. Tak mało sobie jeszcze wyjaśnili, tak wiele mieli do powiedzenia. I tak bardzo chcieli nacieszyć się sobą dłużej, ale teraz nie było na to czasu. Każde z nich żałowało faktu, że pojednali się dopiero teraz.
- Prawie jak deja vu, pamiętasz? Kiedyś też odprowadziłaś mnie na lotnisko przed wyjazdem.- Zaczął Oskar. A Sylwia zrozumiała, że teraz nie czas na żadne sentymenty. On chciał zakończyć to lekko, bez zbędnego melodramatyzm, żartem. Nie mogła więc teraz rozpłakać mu się w koszulę prosząc by jej nie zostawiał.
- Ale wtedy nie było przy tobie rodziców.
- Tak.
- I przebywałeś tam prawie trzykrotnie dłużej, choć też miałeś jechać na pół roku.
- Ale tym razem tak nie będzie.
- Jasne, że nie bo po sześciu miesiącach zatargam się za kołnierz do Polski.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. I dbaj o siebie.
- Ty też. Dzwoń kiedy tylko będziesz mogła.
- A ty odbierzesz nawet podczas dyżuru?
- Dla ciebie odbiorę nawet o trzeciej w nocy.
- Akurat.
- Wiesz, że już za tobą tęsknię? Nie myślałaś może nad tym by ze mną jechać?
- I co niby miałabym robić w Niemczech?
- Czekać na mnie tęskniąc w mieszkaniu.
- Chyba śnisz.
- Ale tu cię nic nie trzyma. Nie pracujesz już w PWG, nie wynajmujesz mieszkania…
- Ale znalazłam inną pracę. Poza tym przez ten czas wszystko sobie poukładam.
- Powiedz, naprawdę mnie kochasz i będziesz czekać po powrocie?
- Przecież ci już mówiłam.
- Ale chcę to usłyszeć jeszcze raz. Albo nawet i sto.
- Jesteś wariatem.- Zaśmiała się by ukryć smutek. Bo tak cudownie było przekomarzać się w ten sposób, móc wyrazić słowami to, co czuje serce po tak długim czasie. Kiedyś na takie samo zachowanie innych par wywracała oczami, a teraz po prostu nie mogła się od tego powstrzymać. Szkoda tylko, że mogą to robić jeszcze przez kilka minut.
- Hej, a co to za minka? Chyba nie będziesz płakać?
- To łzy szczęścia, że w końcu odjeżdżasz.- W odpowiedzi się do niej uśmiechnął, zaraz potem usłyszeli komunikat pospieszający pasażerów lotu do Berlina do wejścia nr 2.
- Chyba muszę już iść.- Mrugnął cicho. Potem wykorzystując ostatnie sekundy obdarzył ją przeciągłym pocałunkiem.
- Naprawdę cię kocham.- Wyszeptała z ustami przy jego wargach.- Nigdy w to nie wątp. I nigdy o tym nie zapominaj.
- Nie zapomnę.- Odpowiedział jeszcze wpatrując się w jej twarz przez długie sekundy, a potem wszedł do odpowiedniej bramki odprawy. Kilkanaście minut później siedział w samolocie. Zgodnie z zaleceniami stewardessy zamierzał wyłączyć telefon, ale zanim to zrobił odczytał jeszcze wiadomość : „Nie zapomniałeś?” Uśmiechnął się pod nosem. Zastanawiał się czy sam nie skazuje siebie na sześciomiesięczną mękę z dala od niej, ale teraz nic już nie mógł z tym zrobić. Pospiesznie odpisał: „Ty też nigdy nie zapominaj. Ani przez chwilę.” Potem odłożył telefon.

***
Sylwia przez całą drogę powrotną milczała z trudem powściągając łzy. Była zła na siebie i na Oskara za to, że sami byli winni swojemu rozstaniu. Przecież nie byli nastolatkami by bać się być tą stroną która pierwsza wyraża uczucie a jednak żadne z nich nie zareagowało. Teraz, z perspektywy czasu, Sylwia zastanawiała się co za opatrzność losu postawiła jej na drodze Olgę. Bo gdyby nie ona nie poszłaby do domu Lenarczyka. I nie pogodziliby się przez wyjazdem. Ani niejako nie zaręczyli. Do tej pory czuła radość spowodowaną faktem, że uklęknął przed nią bez żadnego zastanowienia. Kochał ją bezwarunkowo i nie musiał dodatkowo poznawać czy czekać. Ona miała zresztą tak samo.
- Gdzieś ty do cholery była?!- Tym okrzykiem przywitała ją strapiona Daria już od progu mieszkania brata. Dzięki temu Sylwia zeszła z bujania w obłokach na ziemię.
- Przepraszam, że tak wyszłam bez słowa. Ale musiałam.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało?- Drwęcka podbiegła do niej dotykając pospiesznie twarzy Kukulskiej, a potem jej ramion. Wtedy Sylwia ze śmiechem zdjęła z siebie jej ręce.
- Przestań, nic mi nie jest.
- Ale gdzie byłaś?
- Pojechałam do domu Oskara.
- Boże, żartujesz?
- Nie. I powiem ci, że się z nim pogodziłam. Powiedziałam, że go kocham a on...- Sylwia urwała znów czując łzy w oczach spowodowane nieoczekiwanym szczęściem którego wciąż jeszcze nie przetrawiła.
- Jak cię zwymyślam to jak Boga kocham powyrywam mu golenie z…
- …nie, nie rozumiesz. On też mnie kocha.
- Co? Matko, więc chcesz powiedzieć że spędziłaś z nim tę noc?!- Jedyną odpowiedzią było kiwnięcie głową Sylwii.- W takim razie się cieszę, chyba. Ale zaraz muszę zadzwonić do Maćka, szuka cię po mieście jak szalony.
- Naprawdę?
- A czego się spodziewałaś? Byłaś napruta w trzy dupy, bez dokumentów i pieniędzy. Komórki też nie wzięłaś więc nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteś. Szukaliśmy cię pod klubem do szóstej nad ranem licząc że jednak tam wrócisz. Potem Maciek kazał mi wrócić do mieszkania gdybyś jednak zjawiła się tutaj. On sam został z Sebastianem który obdzwonił swój dom, twoją koleżankę z pracy i dwa inne numery z byłej pracy, które znalazł zapisane w twoim telefonie łącznie z kilkunastoma innymi.
- O Boże…
- Masz pojęcia jakiego w ogóle napędziłaś nam stracha? Jakoś nikt nie wpadł na to, że mogłaś wybrać się do Oskara.
- Naprawdę mi przykro.
- No nic. Jeszcze ci ponarzekam, ale najważniejsze że wszystko dobrze się skończyło. A teraz siadaj tutaj a ja oznajmię chłopakom, że już wszystko w porządku.
- Chyba będą na mnie bardzo źli, co?- Potwierdzeniem tej informacji było wymowne milczenie Darii.
Mimo wszystko po kilkunastominutowej przemowie o nieodpowiedzialności  i przynajmniej dziesięciu czarnych scenariuszach o tym co niby mogło się stać samotnej, młodej i przede wszystkim pijanej dziewczynie na ulicach Warszawy, gdy zrozumiała że udając pokorę zyskuje więcej, tylko im przytakiwała. Chyba to ich usatysfakcjonowało, bo Sebastian oznajmił, że wraca do siebie się przespać przesadnie podkreślając że przez swoją siostrzyczkę się nie wyspał, a Maciek zainteresował się w końcu tym gdzie była. Choć wiedziała, że go tym zrani wyznała mu wszystko.
- A więc jednak cię kocha.- Skwitował to tylko siedząc na kanapie obok niej. Daria w łazience brała prysznic.- Nigdy bym się tego nie domyślił. Myślałem, że niczym romantyczny bohater potrafi kochać tylko Zuzannę.
- I dlatego o romantycznych bohaterach najlepiej czyta się w książkach. Tak naprawdę to dość cyniczne, ale żaden związek nie jest niezastąpiony i w określonych okolicznościach można zakochać się jeszcze raz.
- Więc…gdy usunę z drogi Oskara dasz mi szansę? Spokojnie, to tylko żart: nie patrz tak na mnie. I nie musisz czuć się niezręcznie. To chyba ja powinienem się tak czuć, prawda?
- Przykro mi że przeze mnie…to znaczy nie chciałam i…
- Ciii.- Nakrył jej usta palcem.- Nie musisz mówić nic więcej. Nie powiem, jestem cholernie rozczarowany ale miło widzieć cię tak rozpromienioną. Znów jesteś taka jak dawniej mimo cierpienia jakie na ciebie spadło.- Nie musiał wyjaśniać, że chodzi mu o jej poronienie.- Szkoda, że dzięki niemu ale liczą się efekty a nie środki, prawda?
- Maciej…
- Mogę jeszcze prosić cię o coś jeszcze? Żeby to oficjalnie zakończyć?
- Yhm.- Mrugnęła nieśmiało, bo teraz jego palec z jej ust zawędrował na jej policzek.
- Wiem, że nie mam prawa cię o to prosić, ale to po prostu silniejsze ode mnie. Chyba naprawdę jestem słaby, bo teraz mam ochotę prosić cię jednak o to byś przez te pół roku pozwoliła mi jeszcze spróbować przekonać się, że ja też mogę dać ci szczęście. Nic przecież nie ryzykujesz: Oskar się o tym nie dowie a ty będziesz pewna tego co czujesz i z kim chcesz być, prawda?
- Maciej, ja…
- Wiem, już wybrałaś. Dlatego nie poproszę o to: wspomniałem że chciałem, ale tego nie zrobię.- Powiedział uśmiechając się do niej w rozbrajający sposób. Kiedyś kochała w nim ten uśmiech, teraz widząc go zrobiło jej się jeszcze bardziej go żal. Jak ona mogła doprowadzić go do takiego stanu? Jakim cudem udało jej się w końcu go w sobie rozkochać? Próbowała wmówić sobie, że to tylko zmęczenie: w końcu przez całą noc jej szukał nie zmrużając oka, ale mimo wszystko ten smutek w oczach był prawdziwy.- Ale w zamian za to…w zamian za to proszę o jeden pocałunek.- Odruchowo drgnęła słysząc to z trudem powstrzymując się przed wstaniem z kanapy.- Wiem, że to wiele ale mnie pomoże zniwelować mój ból i przynieść ukojenie. Nie musisz nawet na niego odpowiadać. Zrobisz to dla mnie? Po raz ostatni? Obiecuję, że potem nigdy więcej do tego nie wrócimy.- Sylwia spuściła głowę nie mając pojęcia co zrobić. Nie chciała zdradzać w ten sposób Oskara, ale jednocześnie bardzo było jej żal Maćka. Dodatkowo była pewna, że on nie wykorzysta tego przeciwko niej i nigdy nawet nie zasugeruje Oskarowi że coś takiego między nimi się stało, ale mimo wszystko…Mimo wszystko nie chciała tego. I tak wyrzucała sobie to, że przemilczała przed Lenarczykiem ich pierwszy z Maćkiem pocałunek. Teraz miałaby godzić się na drugi? Tyle, że on patrzył na nią w ten sposób…
- Dobrze.- Usłyszała swój własny głos, więc teraz nie było momentu odwrotu. Ale całe jej ciało się spięło jak w oczekiwaniu na coś bardzo nieprzyjemnego. Poczuła wyrzuty sumienia. Przecież to był jej Maciek: Maciek którego kochała przez kilka dobrych lat swojego życia, jej przyjaciel i powiernik. Czemu więc nie może dać mu nawet tego? Dlatego teraz nieśmiało wyciągnęła dłoń dotykając jego policzka, którego gładkość była zupełnie różna od pociągającej szorstkości Oskara. Teraz jednak starała się o tym nie myśleć, gdy wolno nachyliła się nad Maciejem. On również pochylił głowę, ale gdy już spodziewała się że dotknie wargami jej ust, jego twarz opadła lekko w bok. Poczuła jego oddech na szyi niedaleko ucha. Czekała na ciąg dalszy, ale Maciek nie zrobił nic ponad to. Potem odsunął się od niej z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego…? Myślałam, że…że chciałeś…
- Bo chciałem. Ale nie chcę robić tego Oskarowi.- Mówiąc to wstał z sofy. Potem dotknął delikatnie jej grzywki strącając zbłąkany kosmyk.- I pamiętaj: nigdy nie pozwól wykorzystywać twojej wrodzonej empatii zwłaszcza wobec osobników takich jak ja żerujących na twojej litości i małej asertywności.
- Nie żerowałeś na mojej litości.- Powiedziała. Potem również wstała z kanapy. Zrobiła dwa kroki w przód zbliżając się do niego i wpatrując prosto w oczy.- Chciałam dać ci ten pocałunek. – Dodała.- Potem położyła dłonie na ramionach i cmoknęła w policzek.- Ale chyba tak będzie dla ciebie łatwiej: wiem to z doświadczenia.- Roześmiał się cicho chwytając jej dłoń. Potem przyciągnął ją do swoich ust.
- Oskar jest prawdziwym szczęściarzem i jeśli kiedykolwiek o tym zapomni to bez skrupułów skręcę mu kark.
- Poinformuję go o tej groźbie.- Odparła z uśmiechem. Potem delikatnie wyswobodziła rękę.
- Pójdę już.
- Nie, to ja już pójdę. To twoje mieszkanie.
- Musisz odpocząć i coś zjeść. Poza tym z tego co widzę niewiele tej nocy spałaś.- Jej jedyną odpowiedzią były rumieńce na policzkach.- Ja prześpię się w jakimś hotelu. Do zobaczenia.- Dodał jeszcze, a potem skierował się na korytarz. Sylwia przez moment stała w bezruchu, ale po kilkunastu sekundach gdy już wychodził z salonu zawołała z wahaniem:
- Maciek?
- Tak?
- Mówiłeś, że oboje nie będziemy nigdy więcej wspominać o tej rozmowie i tym co tu się stało prawda?
- Chyba tak.
- Więc…więc zanim to się stanie chcę powiedzieć coś jeszcze.- Odezwała się cicho. Potem wzięła głęboki wdech kontynuując:- Nie podsycaj w sobie tego. Nie wmawiaj sobie, że to co do mnie czujesz jest wieczne tak jak ja to robiłam, bo wtedy twoje cierpienie będzie jeszcze większe i dłuższe. Czasami...czasami miłość jest bliżej niż myślisz.
- Bliżej niż myślisz, zapamiętam.- Mrugnął jeszcze. Dopiero potem wyszedł.
Daria obserwowała to wszystko stojąc w progu salonu. Żadne z nich nawet nie zwróciło uwagi na fakt, że wychodząc z łazienki ma doskonały widok na kanapę. A że akurat usłyszała prośbę swojego brata którą kierował do Sylwii zatrzymała się w progu. Potem gdy oboje wyszli z pokoju stanęła za nimi. Jej brat tak uporczywie wpatrywał się w Kukulską że nawet nie spostrzegł, że tuż za nią widnieje jej cień.
Teraz jednak korzystając z bezruchu przyjaciółki wróciła do swojego pokoju ze łzami w oczach. Boże, nie miała pojęcia, że jej brat kocha Sylwię. I to tak mocno. To było tak bardzo niesprawiedliwie, że kiedy w końcu prawdziwie się zakochał trafił na kobietę która była przeznaczona komuś innemu. Gdyby nie była nią Kukułka z miejsca by ją znienawidziła a tak po prostu nie mogła. Nawet dzisiaj. Była gotowa na pocałunek tylko po to by ulżyć jej bratu w cierpieniu, tylko dlatego że ją o to prosił. A w swoich ostatnich słowach nie była obłudna. Nie chełpiła się tym, że w końcu udało jej się rozkochać w sobie Maćka. Nie czuła też do niego z tego powodu urazy, bo przecież nieświadomie skazał ją na mękę nieodwzajemnionej miłości Nawet teraz, gdy w końcu uzmysłowiła sobie że się z niego wyleczyła, starała się mu pomóc. Miłość jest bliżej niż myślisz, powiedziała. Bliżej niż myślisz…

***
Przez kilka następnych tygodni Sylwii udało się nawet polubić swoją pracę. Chyba jej nastrój ducha sprawiał, że była przekonująca w swoich działaniach, bo jej konserwatywni zwierzchnicy wreszcie przestali traktować ją jak młodą nieznającą się na swoim fachu smarkulę, która chciałaby rządzić czymś o czym nie ma zielonego pojęcia. Dali się nawet przekonać do jej pomysłu zmodyfikowania jednego z opakowań produktu dzięki czemu okazał się on i tańszy, i bardziej chwytliwy marketingowo. Na razie, po tak krótkim czasie ciężko było mówić o wzroście sprzedaży: mógł to być tylko chwilowy trend zwyżkowy, ale i tak bardzo się z tego cieszyła. Nawet ze szczegółami opisała to w jednym z listów do Oskara…
W zasadzie to ten pomysł komunikacji powstał zupełnie przypadkiem: przez dwa pierwsze tygodnie rozłąki wymieniali wiadomości e-mail, dzwonili do siebie czy SMS-owali. Ale będąc w pracy, któregoś dnia przy śniadaniu po prostu wyciągnęła kartkę i zaczęła pisać do niego z myślą, iż potem przepisze to na komputerze. Tyle, że zmęczona po prostu przeskanowała list i tak jako załącznik wrzuciła jako załącznik do skrzynki. Oskar odpowiedział jej w taki sam sposób, a potem stało się to już ich zwyczajem. Poza tym wydawało jej się bardziej osobiste. Charakter pisma, małe serduszko które narysował z boku kartki czy przekreślone zdanie…to wszystko mówiło o tym ile trudu wkłada w każde słowo, jak bardzo jest ono przemyślane. Czasami w niektórych momentach, widząc mocniejszy nacisk długopisu lub małą rozmazaną kropkę, potrafiła wyczuć które zdanie napisał szybciej a nad którym rozmyślał bardziej. Albo gdzie zrobił sobie przerwę. No i mogła go wydrukować wyobrażając sobie, że jest prawdziwym listem dostarczonym przez listonosza z innego kraju. Bo w pewien sposób był. Tyle, że nie musieli czekać na niego tygodniami.
Pisanie listów dużo im dało. To ciekawe, że w liście potrafiła otworzyć się bardziej, przelewając na papier cały swój smutek i żal czy wściekłość nie martwiąc się o to jak zostanie odebrana. Nie musząc się powstrzymywać od tego czego nie odważyłaby mu się powiedzieć podczas rozmowy telefonicznej. Nawet nie dlatego, że się bała, ale że zwyczajnie było to zbyt trudne. Na przykład utrata dziecka. Pisząc do niego o tym jak bardzo było jej żal tej nienarodzonej istotki i tak nie mogła powstrzymać się od płaczu, ale mimo wszystko po krótkiej przerwie wracała do pisania. I z każdym słowem było coraz łatwiej. Mówiąc mu to w twarz nie dałaby rady tego zrobić. Albo o tym jak zabolał ją fakt, że tak po prostu urwał z nią kontakt kiedy było jej bardzo trudno, gdy liczyła na jego wsparcie. Oczywiście jeszcze przed wyjazdem mu to wybaczyła, ale mimo wszystko jakaś lekka uraza pozostała którą dzięki korespondencji stopniowo udało się wyeliminować.
Z kolei z jego listów bardzo wiele dowiedziała się o jego dzieciństwie, bólu jaki spowodowała śmierć matki a potem brata, poznała szczegóły związku i rozstania  z Zuzanną. Również wiedziała, że na żywo bardzo trudno byłoby mu o tym mówić, mógłby się krygować bojąc się że ją zrani. I rzeczywiście trudno było czytać ten fragment o tym, jak opisywał swoją miłość do niej, ale jednocześnie wiedziała że musi to wiedzieć. Musi, bo dzięki temu tym bardziej doceniła fakt jego przebaczenia zarówno ojcu jak i swojej macosze. Nie mogła się tylko przełamać co to jednej kwestii: w sprawie powiedzenia mu o niemoralnej propozycji jaką chciała zrobić mu macocha. On już wierzył w to, że szczerze kocha jego ojca, ona poza tym też wydawała się Sylwii szczęśliwa z Grzegorzem, więc o co tak naprawdę chodziło? No i przecież gdy mimo upicia się poczuła zażenowanie faktem, że odwiedziła obcych sobie ludzi w nocy chcąc odejść bez słowa rozmowy z Oskarem tamta zachęciła ją do tego. Powiedziała, że on i tak bardzo dużo przez nią wycierpiał. Wtedy nie zwróciła na to uwagi, ale teraz to dawało jej do myślenia. Po namyśle uznała zachowanie Zuzanny za nieprzemyślany wybryk: po prostu nie widziała Oskara wiele lat i może przez moment wydawało jej się, że coś do niego czuje. W końcu był synem jej męża i mężczyzną z którym się kiedyś spotykała. To logiczne że byłe wspomnienia mogły odżyć. Ale Sylwia obiecała sobie, że nigdy więcej nie dopuści by tak się stało. Kochała Oskara za bardzo, dzięki listom wielokrotnie bardziej niż przedtem. Czasami parokrotnie czytała te w których opisywał ze szczegółami śmieszną przygodę ze swoim zmarłym bratem Adrianem czy nawet…Maćkiem. To było tak niespodziewane, że dopiero z którymś z kolei listem zdała sobie sprawę, że nie „opieprza” jej za wspominanie o Maćku. (Na przykład podczas jednej z rozmów telefonicznych akurat spotkała go w jednej z galerii i poszli razem na ciastko. I dzwoniący Oskar usłyszał jego głos wypominając jej ten fakt przez parę następnych tygodni. Przekonała go dopiero wtedy gdy na dużej kartce A2 małym maczkiem wypisała wiele setek- a może nawet i tysięcy- razy słowa: Kocham się Oskar. Wtedy zaczął ją opieprzać za marnowanie czasu na głupoty dzwoniąc do niej i mówiąc, że wystarczyłoby z powodzeniem żeby powiedziała mu to teraz podczas rozmowy a nie męczyła się nad tym pół nocy niedosypiając.). Wracając do wcześniejszych listów spostrzegła, że po raz pierwszy użył wobec Maćka określenia: mój były przyjaciel ze szkoły, potem mój kolega a potem po prostu użył imienia Maćka. Ucieszyło ją to, bo znaczyło, iż ta kwestia w ogóle nie zaprząta mu głowy.
Sylwia rozczarowała się, gdy mimo wcześniejszych zapewnień Oskarowi nie udało się przyjechać do Warszawy na tydzień w listopadzie jak to miał w zamiarze. Oznajmił, że ma tylko wolne trzy dni i przedstawił jej plan tak nierealny (m.in. po nocnej przeprawie i locie samolotem miał od razu iść na dyżur), że zapewniła go by jednak darował sobie przyjazd który zamiast sprawić mu przyjemność, tylko go wykończy. Zamiast tego długo rozmawiali (Pół soboty przesiedziała na video-czacie z Oskarem, co doprowadziło jej mamę do szału. Wciąż czuła lekką urazę do Lenarczyka, przez którego jej ukochana córeczka cierpiała. Poza tym nigdy go właściwie nie poznała, a z peanów które wyśpiewywała na jego część Sylwia, niczego konkretnego się nie dowiedziała. Sebastian zresztą też niewiele jej powiedział: ograniczył się tylko do ogólnika: mamo, on jest naprawdę spoko, przekonasz się jak go poznasz. Tyle, że on się jakoś do tego nie kwapił przebywając za granicą. Pani Kukulskiej wcale nie uspokajały te długie rozmowy telefoniczne czy listy: w końcu w dzisiejszych czasach zarówno mężczyźni jak i kobiety potrafią zachowywać się jak kawał drani i nieczułych manipulatorek. Skąd miała wiedzieć, że ten cały Oskar taki nie jest?) przez kilka godzin nie przerywając nawet na przerwę na obiad.
Z racji faktu, iż odwiedziny się nie udały Sylwia tym bardziej czekała na powrót Oskara w święta. Wiedziała, że zostanie z nią aż do nowego roku, na co już się cieszyła. Potem zostawał jej jeszcze styczeń i luty. W marcu będzie go miała już z powrotem. I w tym przypadku jednak plany pokrzyżował im zwyczajny pech: już z lotniska Oskar zadzwonił do niej informując o opóźnieniach w odlotach samolotów; potem o ich odwołaniu z powodu śnieżnej zawieruchy. Sylwii było przykro gdy siedząc przy wigilijnym stole wyobrażała sobie, że on spędza czas zupełnie sam na jakimś nieogrzewanym lotnisku w Niemczech. Mimo wszystko starała się nie psuć nastroju mamie oraz swoim kuzynom, którzy zgodzili się przyjąć ich zaproszenie na święta. Także jej dwójka młodszych braci świętowała razem z nią; Sebastian wraz z Darią postawili na nowoczesność świętując Boże Narodzenie w tropikach. Maciek natomiast nie przyjął jej zaproszenia, co właściwie wcale jej nie zaskoczyło.
Wieczorem, już w piżamie wpatrywała się w spadające wciąż płatki śniegu. Naprawdę zima zapowiadała się naprawdę śnieżnie. Nawet tutaj w Polsce padało, więc w sąsiednim kraju jakim były Niemcy z pewnością…
Zmarszczyła nos słysząc pukanie do drzwi. Kto w taką zawieruchę i na dodatek późny wieczór, żeby nie powiedzieć bardzo późny puka do ich drzwi? Czyżby po raz pierwszy dodatkowe nakrycie miało się przydać nawet jeśli było już po wigilii? Sylwia w oczekiwaniu delikatnie uchyliła drzwi do swojego pokoju nie chcąc wychodzić na bosaka i w samej koszulce. Zaraz potem usłyszała jak jej mama (która mimo jej zapewnień że sprzątną po kolacji jutro z samego rana nie dała się przekonać) zmierza ku drzwiom w które wciąż ktoś pukał. Potem nastąpił trzask otwieranego zamka i…
- Dzień dobry…to znaczy dobry wieczór. Bardzo przepraszam, że tak późno ale…- Sylwia nie czekała ani chwili dłużej. Bo doskonale znała ten głos. I kochała. Tak samo jak jego właściciela. Dlatego teraz kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem wybiegła z pokoju zatrzymując się dopiero na Oskarze, którego mocno objęła. On, początkowo zaniepokojony tym niespodziewanym atakiem cały się spiął, ale już po chwili odwzajemniał jej objęcia.
- Sylwia jestem cały w śniegu, będziesz cała mokra…- Powiedział trochę drżącym głosem. Wtedy rzeczywiście poczuła, że przyjmuje od niego całe zimno. I że skonsternowana mama wciąż na nich patrzy.
- To Oskar, mamo.
- Zdążyłam się domyślić.
- O Boże, przecież ty jesteś cały przemarznięty.- Krzyknęła patrząc na jego sine usta. Potem dotknęła dłonią jego ręki a potem policzka.- Zdejmij ten płaszcz: jest cały sztywny od mrozu…
- Sylwia, spokojnie ja przyszedłem tylko na chwilę. Nie miałem pojęcia, że dotrę tak późno i nie chciałem robić kłopotu. Ale w okolicy nie spotkałem żadnego zajazdu ani tym bardziej hotelu, na dodatek…
-…to wieś, więc raczej go nie znajdziesz.- Przerwał Oskarowi Jarek, który najwyraźniej też zwabiony hałasem wyszedł z pokoju. Lenarczyk spojrzał na niego, a potem się uśmiechnął.
- Miło cię widzieć, bo tak długim czasie. I w zdecydowanie lepszej kondycji.- Dodał. Jarek parsknął śmiechem. Historia z narkotykiem który zażył wydarzyła się już bardzo dawno i zdążył zapomnieć jak blisko był wtedy utraty życia.
- No cóż wyrosłem.- Wzruszył beztrosko ramionami z lekką brawurą jak normalny dwudziestodwulatek którym zresztą był. Potem podszedł do Oskara podając mu dłoń.- Ło matko, rzeczywiście sopel lodu z ciebie. Zrobić ci herbaty?
- A od kiedy ty jesteś taki uczynny co?- Pani Kukulska w końcu wydobyła się ze stanu chwilowego odrętwienia.- I skąd w ogóle znasz tego pana?
- Tajemnica.- Jarek zrobił łobuzerską minę a potem cmoknął mamę w policzek idąc do kuchni czym jeszcze bardziej ją skonsternował.
- Mamo, tak właściwie to oficjalnie nie dokonałam prezentacji. A więc to jest Oskar, mój chłopak. Oskar, to moja mama.
- Bardzo mi miło. I jeszcze raz przepraszam za to wieczorne najście.
- No cóż, jak to mówią: nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Zapraszam do środka.
- Mamo, połóż się. Ja zajmę się Oskarem.- Zaproponowała Sylwia.
- O nie, to mój dom kochanie i to mi wypada przyjąć świątecznego gościa.- Może i słowa były miłe ale towarzyszący im ton nie pozostawiał wątpliwości nad nagłą uczynnością pani Kukulskiej. Chodziło jej tylko o to by nie zostawić córki sam na sam z chłopakiem, którego nie znała i którego intencjom jeszcze nie dowierzała. Dlatego przez najbliższą godzinę pytała o podróż, podawała smakołyki które zostały z kolacji, ciepłą herbatę. Na koniec wygoniła Jarka do pokoju brata informując, że będzie w nim spał ich gość. To był dobitny sygnał świadczący o tym, że nie zaakceptowała Oskara w roli swojego przyszłego zięcia. A przynajmniej dla niego. Choć między Bogiem a prawdą wcale się temu nie dziwił. Ale przez rozładowaną komórkę nie miał pojęcia, że jest już tak późno. Potem na dodatek pomylił drogę (w końcu był w rodzinnym domu Sylwii tylko raz i to ładnych parę lat temu), a że nie spotkał żywej duszy to błądził ponad godzinę ciągnąc za sobą swoją przeklętą walizkę. Tylko dzięki szczęściu udało mu się znaleźć właściwy dom. Tyle, że nie miał w planach pokazywać się przyszłej teściowej na oczy obsypany śniegiem późno w nocy i całkiem skostniały. Z listów Sylwii dowiedział się, że jej mama podchodzi do niego nieufnie nie mogąc mu wybaczyć, że po poronieniu zostawił jej córkę samą sobie choć ta wielokrotnie tłumaczyła jej dlaczego to zrobił. Ale Oskar uważał, że miała rację. On sam wyrzucał sobie małostkowość : wtedy wydawało mu się to najlepszym wyjściem bo wierzył że jego widok tylko rozwścieczy Sylwię, teraz z perspektywy czasu zrozumiał, że zrobił to z czystego egoizmu by to samego siebie chronić przed cierpieniem. Pewnie nigdy tak do końca sobie tego nie wybaczy, choć Sylwia zdawała się już nie mieć o to do niego żalu.
- Proszę to są ręczniki, pościeliłam świeżą pościel w pokoju obok.- Słowa mamy Sylwii uświadomiły mu, że nici z bardziej osobistego pożegnania. Wymienił tylko z Jaskółką ciepły uśmiech.
- Dziękuję bardzo, chociaż nie musiała się pani fatygować. W walizce mam wszystkie niezbędne przedmioty.
- Ale na pewno nie pościel.
- No nie.- Uśmiechnął się mimo woli. W tym geście potrzeby czucia się pomocną pani Kukulska bardzo przypominała mu Sylwię. – Jeszcze raz dziękuję.
- No cóż, w takim razie my się już zbieramy, prawda kochanie?- Zwróciła się do córki.
- Tak, mamo: ty się kładź, ja jeszcze poczekam aż Oskar się wykąpie żeby mieć pewność że niczego mu nie zabraknie.
- Sylwia, przecież pan Oskar nie jest małym chłopcem i z pewnością sobie poradzi, prawda?
- Istotnie.- Odparł tylko Lenarczyk darując sobie prośbę (po raz kolejny) by pani Kukulska mówiła mu po imieniu. Najwyraźniej robiła to celowo. A on najwyraźniej za dwadzieścia lat będzie twórcą nowych dowcipów o wrednej teściowej.
- Dobranoc. Porozmawiamy jutro.- Dodał na koniec do Sylwii. Ta chciała jeszcze coś powiedzieć, ale wzrok mamy powstrzymał ją przed tym. W innych okolicznościach może i o by go rozśmieszyło, ale teraz również jemu krzyżowało plany więc wcale się nie śmiał. Chciał tylko by jak najszybciej nastał ranek by w końcu mógł przytulić Sylwię. W kuchni praktycznie musiał ze sobą walczyć by tego nie zrobić, by nie podejść do niej i po prostu pocałować. Na dodatek wyglądała tak ślicznie w błękitnej koszulce…i tylko koszulce. Wyraźnie było widać, że pod nią nie ma nic pod spodem. A jej króciutkie włosy teraz sięgały prawie do ramion. Naprawdę aż do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak bardzo za nią tęsknił. Szkoda tylko, że teraz będąc w pokoju obok nie mógł do niej iść. Kładąc się na łóżku wiedział, że czeka go bezsenna noc.

***
Sylwia była bardzo zła na swoją matkę. Prawdę mówiąc to wściekła. Owszem, rozumiała jej nieufność względem Oskara, jej normy moralne i konserwatyzm, ale żeby nie dać im dziesięciu minut na osobności? To już przekraczało wszelkie granice. W końcu wiedziała jak bardzo tęskniła za swoim chłopakiem, jak mocno była rozczarowana gdy dziś rano napisał jej, że nie uda mu się przylecieć. Ale w końcu mu się udało. I nawet nie mogła się do niego przytulić… Wciąż rozemocjonowana kręciła się na swoim łóżku nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. I jak niby ma przetrwać całą noc? Odliczać kolejne siedem godzin? Ciężko westchnąwszy przekręciła się po raz kolejny. Aż w końcu ją olśniło. Wstała z łóżka a potem ostrożnie wyszła z pokoju. Potem przekradła się na korytarz wchodząc do pokoju Jarka w którym teraz spał Oskar. Dopiero będąc za drzwiami głęboko odetchnęła.
- To się chyba staje twoim nawykiem, co? Skradanie do mojej sypialni.- Usłyszała głos dochodzący z ciemności. Ucieszyła się, że jednak on też nie śpi.
- No cóż, jeśli chcesz to mogę wyjść.- Roześmiał się. A potem usiłował wstać z łóżka, ale nie znając rozkładu rzeczy zawadził o coś stopą. Z bólu jęknął.
- Ciszej, bo mama się czegoś domyśli.
- Chyba złamałem palca u nogi.
- Bez przesady. Zapal lampkę.
- Nie wiem gdzie jest.- Syknął masując bolące miejsce. Chwilę później w pokoju zrobiło się jaśniej, więc to na pewno ona sama musiała zapalić lampkę. Tak że bez problemów mógł spojrzeć na swoją dziewczynę. Która teraz chyba trochę się z niego śmiała.
- W porządku?
- Nie. I nie śmiej się ze mnie.
- Przecież się do ciebie uśmiecham.- Odparła siadając obok niego na łóżku. Potem położyła mu głowę na ramieniu. Przymknęła na chwilę oczy uśmiechając się pod nosem podczas gdy on wciąż jęczał. Nie tak wyobrażała sobie ich spotkanie po tygodniach rozłąki, ale jednocześnie jakoś jej to nie dziwiło.- Długo będziesz tak skamlał?
- Naprawdę mnie boli.
- Pokaż.- Zażądała wstając z łóżka i kucając obok niego.- Zwykłe stłuczenie i tyle.
- Kiedy skończyłaś medycynę?
- Aleś ty drażliwy. Zawsze tak masz czy nabawiłeś się tego w Berlinie włącznie z tym śmiesznym akcentem?
- W ciągu trzech minut sam na sam po powrocie już chcesz mnie zirytować?
- Nie, już kiedyś ci mówiłam że ten akcent jest bardzo seksi.
- Czyżby?- Spytał przekornie trochę już udobruchany.
- Yhm.- Mrugnęła jednocześnie siadając mu na kolanach. Potem się do niego przytuliła wtulając twarz w zagłębienie w jego szyi. W końcu mogła od wielu tygodni zaciągnąć się jego zapachem.
- Twoja mama chyba mnie nie znosi.
- Skąd, po prostu jest taka trochę staroświecka i konserwatywna.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi.
- Oskar, naprawdę chcesz teraz rozmawiać o mojej mamie?- Spytała jednocześnie wodząc ustami po jego szyi.
- Prawdę mówiąc to z chęcią porozmawiałbym o moim bolącym palcu.- Słysząc to Sylwia odepchnęła go ze śmiechem tak, że położył się na łóżku a ona klęczała obok niego z marsową miną patrząc mu w twarz. Roześmiał się. Potem pogładził ją po policzku.
- Naprawdę za tobą tęskniłem.   
- Ja za tobą też. Było mi smutno gdy napisałeś, że nie dasz rady przyjechać. Ale cieszę się, że już jesteś.- Powiedziała nachylając się nad nim. Podniósł się wtedy lekko próbując przyspieszyć ich pocałunek. Dłonie położył na jej twarzy mocno przyciągając ją do siebie.
- Kocham cię.- Mrugnął. A potem słowa okazały się zbędne.
Rankiem, Sylwia cichaczem wymknęła się z pokoju Jarka. Nie było jeszcze szóstej, więc była pewna że mama jeszcze śpi. Dlatego natknąwszy się na postać  w korytarzu prawie krzyknęła z przerażeniem.
- No no no, siostrzyczko.- Odetchnęła z ulgą zdając sobie sprawę, że to tylko jej młodszy brat.- Skąd to się wraca nad ranem?
- Co się stało, że tak wcześniej wstałeś?
- Obudziły mnie hałasy dochodzące z pokoju obok.
- Nie błaznuj Jarek.
- Wcale nie błaznuję. Mama wie, że spałaś u Oskara?
- Mama wie, że Oskar prawie pięć lat temu uratował ci życie?
- Okej, nic nie powiem. Ale na drugi raz zachowujcie się trochę ciszej.
- Burak.- Syknęła wchodząc do swojego pokoju. Wtedy miała okazję choć trochę się przespać, bo przegadała z Oskarem pół nocy. Kolejne pół…no cóż, w każdym razie na pewno nie byli głośno tak jak sugerował Jarek. 
Gdy godzinę później drzwi jej pokoju się uchyliły, pani Kukulska z ulgą zastałą swoją śpiącą córkę w pokoju.
***
Tydzień minął bardzo szybko, a Sylwia starała się spędzać z Oskarem każdą chwilę. Wciąż jednak miała świadomość, że mają dla siebie tylko ograniczony czas dlatego każde wyjście czy wspólne zakupy sprawiały jej nieco mniej frajdy niż powinny. Ale była szczęśliwa, bo miała go przy sobie. To było najważniejsze.
Większość czasu spędzili w Warszawie. Oskar uznał, że nie będzie znów zachowywał się jak nastolatek przekradając się do jej pokoju. A gdy zauważyła, że to przecież ona się do niego przekradła dodał, że jej mama i tak go nie lubi, więc lepiej nie dawać jej powodów by to się pogłębiało.
- Kiedyś będzie mnie kochać jak syna.- Zawyrokował nawet nic sobie nie robiąc z udawanego ataku krztuszenia się przez Sylwię.- Zobaczysz, będę jej ukochanym zięciem.
 W nowy rok wybrali się na przyjęcie sylwestrowe. Kukulska już wcześniej zarezerwowała miejsce, więc mogli świętować z hukiem. Na dodatek w tym samym miejscu bawiła się Daria z Sebastianem, którzy wrócili z tropików. No i jak się okazało Maciek. Tutaj Oskar ponownie ją zadziwił proponując, że powinni się z nim przywitać. Wiedział, że Drwęcki nadal utrzymuje kontakt z jego dziewczyną, ale już się o to nie martwił. Co prawda okazało się, że Maciek Sylwestrową noc spędza sam, ale po jakimś czasie już otaczał go wianuszek samotnych kobiet. Żartował nawet potem z Sylwią, że któraś go w końcu upoluje.
Tuż po nowym roku pili szampana wpatrując się w buchające w powietrzu kolorowe race. Urwali się pół godziny później doskonale wiedząc, że to ostatnia wspólna noc, bo już tego popołudnia Oskar musi wrócić do Berlina. Sylwii co prawda zamawianie hotelu wydawało się całkiem niepotrzebne, ale w sumie mogła poczuć się jak femme fatale wyobrażając sobie, że to ich jedyna  i jednocześnie ostatnia noc…albo może powinna dać spokój swojej wyobraźni, bo jeszcze wykraka sobie coś niepomyślnego. Lepiej żeby nie była ostatnia.
Nazajutrz znów odprowadzała go na lotnisko próbując się nie rozpłakać. W myślach powtarzała sobie: jeszcze tylko dwa miesiące. 

11 komentarzy:

  1. Wspaniała część...dziękujemy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję,że tej sielanka nie zepsuje kolejna ich rozłaka i nie przydarzy się nic złego.mama Sylwi potraktowała ją i Oskara jak nastolatków. Sylwia przecież tyle lat mieszkała poza domem i dawno skończyła 18 lat. Co do Maćka to wiadome było,że jeśli zostanie odrzucony to jakoś sobie poradzi. Czekam na kolejną część
    Pozdrawiam Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne. Tylko z tym zatajaniem pocałunku i niedoszłego pocałunku to ja bym nie ryzykowała bo lepiej wcześniej samemu powiedzieć niż dowie się od kogoś innego. Ja tez mam nadzieje ze już komplikacji nie będzie. Dla mnie jeśli chodzi o opinie co do osoby Maćka to wydał się raczej zagubiony i i mało przebojowy jeśli chodzi o decyzje obswoim życiu. Ale zadufanym w sobie bogaczem na pewno nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek końca? Czy to oznacza, że następna część będzie ostatnią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej tak, bo już nie będę utrudniać życia głównej parze :) Chyba, że jakoś bardzo rozwinę akcję to może będą dwie, ale raczej nie sądzę. Raczej zrobię jedną dłuższą razem z epilogiem.

      Usuń
  5. Wreszcie sobie wszystko wyjaśnili. A pisanie listów w ich wykonaniu jest strasznie słodkie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. W ogóle dla mnie był (szkoda, że już nie jest) to piękny zwyczaj wśród par. A teraz tylko SMS-y, w których emocje zastępowane są przez buźki i znaczki jakbyśmy byli ludźmi nieogarniętymi i wrócili do pisma obrazkowego...Nie twierdzę, że to jest definitywnie złe, bo znacznie bardziej upraszcza sprawę, ale dla większości po prostu jest pójściem na łatwiznę. Trochę nie na temat, ale tak mnie naszło na taką dygresję po gotowaniu :) Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Piękne, piękne, piękne :)
    Dziękuję Ci, dzieki takim opowiadaniom świat chociaż na chwilkę staje się piękniejszy.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Halo, tu sęp. Będzie coś niedługo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj sępie :) Niestety muszę cię rozczarować, bo wstawię coś dopiero jutro Dziś nie mam na to szans, bo jeszcze nie zaczęłam nawet pisać.Także cierpliwości :)

      Usuń
  8. To opowiadanie jest jakieś takie ciepłe i urocze, bardzo mi się podoba... Jak czytałam ten albo poprzedni odcinek to, widziałam jakiś błąd gramatyczny w sensie taka "pierdółka", ale już nie pamiętam gdzie, więc abo wcześniej to poprawiłaś, albo po prostu nie był aż tak rażący żebym go zapamiętała. Nie mogę się doczekać kolejnej części, Megi

    OdpowiedzUsuń