Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 listopada 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część XIII: Uważaj czego pragniesz

Część wszystkim, na początek kilka słów (a w zasadzie zdań wstępu). Po pierwsze , to jak pewnie niektórzy zauważyli, zbliżamy się do końca tego opowiadania. Nie wiem dokładnie ile wyjdzie mi części, ale pewnie 4-6 (jeśli będą miały taką długość mniej więcej jak ta). Nie będę bawiła się w coś dłuższego, bo to zwyczajnie byłoby przeciąganie tego opowiadania na siłę i myślę że nie wyszłoby mu na dobre. 
Z tego powodu chcę przyspieszyć z końcem "Miłość jest bliżej niż myślisz" do połowy grudnia. Dlatego postaram się wrzucać część nie co tydzień ale co 4-5 dni (z nastawieniem na pięć). Po drugie, potem chyba zrobię sobie dłuższą przerwę :( Po prostu brakuje mi czasu, piszę wieczorami, a gdy potem czytam to co wstawiłam na bloga to jestem niezadowolona ;( Nie chcę nic pisać na siłę, bo co z tego że pomysł jest jak nie ma mentalnej energii by to przelać na papier? Z pisania robi się trochę rzemiosło, a nie oszukujmy się nawet najbardziej banalna historia odpowiednio opowiedziana może być piękna jeśli do jej opisu użyje się właściwych słów. Ponadto tygodniowe przerwy są zbyt długie, zaburzają ciągłość i ja sama czułabym się zirytowana musząc czytać je z takim odstępem czasu. W związku z tym postanowiłam że jeśli przez miesiąc (albo dwa) odpocznę bez konieczności trzymania się terminów to może wrócę tu z świeżą, pełną pomysłów głową a i kolejne części nowych opowiadań będą dodawane bardziej dynamicznie. Może wtedy też powstanie coś fajnego?
No i po trzecie, oczywiście czekam na wasze sugestie odnośnie kolejnej historii. Przyznam szczerze, że coraz bardziej mam ochotę na coś z odrobiną surrealizmu ale na pewno nie fantastyki bo tej nie lubię :( Oczywiście pozostaję też wierna konwencji romansu.
A teraz nie przedłużając, życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam gorąco :-)


Dzięki wizycie Sylwii i badaniu w gabinecie ginekologa okazało się, że dziewczyna jest w początku siódmego tygodnia ciąży. Oskar prostą drogą dedukcji zrozumiał, że musiała zajść w nią już po kilku dniach ich romansu: może nawet za pierwszym razem? Trochę zalatywało to wątkiem jak z historii opery mydlanej, ale dla niego to była rzeczywistość. A raczej dla nich.
Wciąż nie do końca to do niego docierało, wciąż był bardzo oszołomiony: w jednej sekundzie tak przerażony jak mały chłopiec, w innej wszystko wydawało mu się być drobnostką. W końcu nie on pierwszy na świecie został ojcem a skoro wielu się na to godzi i nawet im się to podoba, to on też przecież musi dać radę, prawda?
Z racji tego, że Sylwia wyglądała na trochę przerażoną, zamiast od razu odwozić ją pod mieszkanie zaproponował wspólny obiad na mieście. Chciał w ten sposób choć trochę odgonić jej melancholię a przede wszystkim usiłować naprawić ich wzajemne relacje. No i oczywiście o nią zadbać. Jednak wszystkie te plany wzięły w łeb gdy tylko wysunął się z propozycją wspólnego wyjścia. Kukulska od razu zakomunikowała, że wolała wrócić do swojego mieszkania.
- Tak będzie lepiej, Oskar. A przynajmniej na razie. Jutro porozmawiamy o szczegółach, może coś ustalimy. Na razie nie mam na to siły. Wcześniejsza rozmowa bardzo mnie wyczerpała. Na dodatek to badanie…
- Oczywiście, rozumiem.- Przerwał jej rozczarowany, ale gotowy zmusić się do wyrozumiałości i zrozumienia.- W takim razie może wpadnę do ciebie jutro po pracy pod biuro? Nie będziesz musiała tłuc się autobusem.
- To nie jest konieczne.- Zaprotestowała.- Spotkamy się na mieście, w jakiejś kawiarni i omówimy nasze sprawy.
- Na neutralnym gruncie?- Spytał i zabrzmiało to lekko ironicznie, choć nie to było jego zamiarem. Ale przecież powinien przewidzieć to, że dziewczyna będzie się go trochę obawiała i zachowywała rezerwę. W końcu miała ku temu powód.- Boisz się odwiedzić mnie w moim mieszkaniu? Sama?
- Nie o to chodzi.- Odpowiedziała mu trochę zawstydzona. Bo teraz, gdy emocje spowodowane świadomością ciąży trochę opadły, Sylwia zaczęła zdawać sobie sprawę z bliskości Oskara. A raczej przypominać w jaki sposób udało im się począć dziecko. I jak się ostatnio rozstali gdy on w złości zaczął ją gwałtownie całować a potem rozpinać koszulę…
To było niezręczne, a nawet bardzo. Nie potrafiła pojąć jak jacykolwiek kochankowie mogą po zakończeniu romansu nadal utrzymywać znajomość. Ona tak nie potrafiła. Nie potrafiła patrzeć na Lenarczyka tak jak wcześniej nie widząc oczami wyobraźni jak wyglądał bez ubrania, nie potrafiła nie czuć zażenowania na samą myśl o ich zbliżeniach i tym jak krzyczała w jego ramionach. Albo jak on wtulał twarz w jej klatkę piersiową całując jej piersi. Przecież dotykał każdego zakamarka jej ciała, tak samo zresztą jak ona i jego. Mogłaby teraz po prostu o tym zapomnieć?
- Więc dobrze, jak chcesz. Może być restauracja. Choć do samochodu, odwiozę cię do domu.
- To też nie jest konieczne. Wrócę tak samo jak przyjechałam.
- Ale spod przychodni będziesz miała prawie godzinną podróż.
- Przyda mi się, zapewniam cię. Dziękuję, że…że tu ze mną przyszedłeś. I że mimo wszystko zaoferowałeś pomoc.
- Sylwia, to dziecko będzie również moje i to oczywiste że będę cię wspierał. Przepraszam, że na początku zareagowałem dosyć nerwowo i na ciebie nakrzyczałem, ale po prostu byłem zaskoczony. O nic cię nie obwiniam.
- Rozumiem.- Odpowiedziała cicho spuszczając głowę. Boże, miał tak wielką ochotę ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze gdy będą razem. Że bardzo ją kocha i nigdy nie opuści. Szkoda tylko, że ona marzyła o czymś zupełnie przeciwnym. A raczej o kimś. Teraz w jego obecności nie czuła się swobodnie, widział to. Widział też jak zareagowała na jego przypadkowe dotknięcie na plecach gdy pomagał jej wysiąść z auta. Wzdrygnęła się ze strachu spinając swoje ciało. A jeszcze kilka tygodniu temu rozluźniała je pozwalając się pieścić i całować. Najgorsze było to, że sam był sobie winien. Pewnie sądziła, że gdy rzucił się na nią na łóżku i rozerwał bluzkę chciał ją zgwałcić. Może nawet nim gardziła bądź nienawidziła? Tego by nie zniósł.
- Jaskółka?- Zwrócił się do niej nadanym przez siebie przezwiskiem jednocześnie dwoma palcami podnosząc jej głowę. I znów z przykrością musiał zauważyć strach w jej oczach.- Nie bój się.- Zaczął.- Obiecuję, że nigdy więcej nie zachowam się wobec ciebie tak jak to zrobiłem w dniu wypadku Macieja. Wiem, że zachowałem się brutalnie i niewybaczalnie, ale to się więcej nie powtórzy. Nigdy więcej nie dotknę cię wbrew twojej woli.
- Nie, ja wcale nie…- Urwała zdając sobie sprawę, iż niewłaściwie zinterpretował jej zachowanie. Naprawdę uważał, że się go boi? Że przestraszył ją tamtego poranka? Owszem, może trochę. Ale jednocześnie jakaś jej część wiedziała, że to Oskar i że nigdy nie wyrządziłby jej prawdziwej krzywdy. Jeśli towarzyszyła jej jakaś emocja tamtego dnia to był nim gniew za to, że kpi z jej uczuć do Maćka i nie pozwala do niego iść.
- Nie musisz kłamać, widzę że się mnie boisz. To dla tego wolisz spotkać się w publicznym miejscu. Ale u mnie w mieszkaniu jesteś całkowicie bezpieczna. Wiem, że nic nas już nie łączy; naturalnie oprócz dziecka i szanuję to.
- Naprawdę się ciebie nie boję. Może wcześniej, gdy nie wiedziałam jak zareagujesz na wieść o ciąży bałam się twojej reakcji, ale to co się stało po naszej kłótni gdy zadzwoniła do mnie Daria informując o wypadu Maćka …nie musimy już do tego wracać.
- Na pewno?
- Tak. Oboje powiedzieliśmy wtedy kilka słów za dużo z powodu emocji. Ale jesteśmy dorosłymi odpowiedzialnymi ludźmi. Wierzę, że możemy się rozsądnie porozumieć. Może nawet kiedyś wrócimy do tego co było?- Zakończyła retorycznym pytaniem. Dopiero spojrzenie jakim obdarzył ją Oskar uświadomiło jej, że zabrzmiało to nieco dwuznacznie.- Eee…to znaczy do przyjaźni, oczywiście. Nie miałam na myśli…
- Wiem.- Przerwał jej czując rozbawienie pomieszane z żalem. Tak bardzo tęsknił za jej ustami, tak bardzo chciał ją pocałować albo nawet najzwyczajniej objąć. A potem namiętnością odegnać jej smutki. Ale jeszcze nie teraz. Wierzył, że już niedługo to mu się uda. Tylko ona sama musi po prostu do tego dojrzeć. Zrozumieć, że jeśli zostawi za sobą uczucie do Macieja to ma dużą szansę na to by być szczęśliwa z nim, by stworzyli prawdziwą rodzinę. Zwłaszcza, że mają ku temu idealne okoliczności.
Nazajutrz jednak nie udało im się spotkać; Sylwia zwolniła się wcześniej z pracy z powodu złego samopoczucia jak powiedziała kierownikowi, ale tak naprawdę było jej potwornie niedobrze. Z tego powodu nie mogła się też skupić na swojej pracy.
Po dotarciu do mieszkania w ubraniach położyła się do łóżka przymykając oczy i przykrywając się kołdrą. Czuła się słaba i bezbronna, mała istotka w jej brzuchu wywoływała w niej jadłowstręt, a mimo to i tak czuła się tak jakby miała zwymiotować choć przecież nie miała czym. A przecież powinna jeść. Dziecko potrzebuje witamin z warzyw i owoców. Tylko jak  skoro z ledwością utrzymuje jedzenie w żołądku?
Cudem usnęła (zanim to jednak zrobiła odwołała SMS-em rozmowę z Oskarem), ale obudziła się koło jedenastej wieczorem biorąc prysznic i przebierając się w piżamę. Tylko, że potem znów nękały ją uporczywe nudności, a żołądek nie mając czego wydalić i tak skurczył się powodując bolesne i uciążliwe torsje. Z tego powodu Kukulska nad ranem była totalnie wykończona, ale przynajmniej już nie czuła chęci wymiotowania. Dlatego mimo wszystko poszła do pracy z konieczności wmuszając w siebie małą bułkę z nasionami. Miała nadzieję, że jej nie zwróci.
Relację ze spotkania z Oskarem, zdała współlokatorce dopiero nazajutrz po pracy. Właściwie to było niewiele, bo nie ustalili żadnych konkretów. Dlatego Sylwia spytała Darii, czy ta nie miałaby nic przeciwko zaproszeniu Lenarczyka dzisiejszego wieczoru.
- Jasne, że nie.- Odparła jej z pewnością Drwęcka.- Nawet musisz to zrobić. Ja wyjdę gdzieś z Sebastianem. Samemu będziecie czuli się lepiej i…
- Nie, nie idź.- Zaprotestowała szybko Sylwia.
- Dlaczego?- Spytała zaskoczona Daria.
- Bo tak mi będzie łatwiej.
- Sylwia, czy ty coś przede mną zataiłaś? Oskar wcale nie był taki miły, prawda? Tylko nie mów że cię zwymyślał albo zwalił na ciebie winę, bo jak tak to go normalnie…
- Nie, skąd. To znaczy tak, nie był do końca miły, ale właściwie przyjął to całkiem dobrze. Nie obawiam się go jeśli tak właśnie myślisz.
- Więc czemu nie chcesz być z nim sam na sam?
- Bo cała ta sytuacja jest dla mnie bardzo niezręczna. Nie chciałam już utrzymywać z nim żadnych kontaktów. Chciałam zapomnieć o tym epizodzie i naszym romansie który skończył się nie najlepiej i nigdy więcej go nie spotkać. To znaczy w miarę możliwości, bo przecież wynajmuje nam mieszkanie.
- Prawdę mówiąc sądziłam, że jesteś w nim zakochana.
- Co?
- No bo nie jesteś dziewczyną, która wdawałaby się w romans z facetem którego nawet nie lubi.
- Przecież lubiłam Oskara.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Myślałam, że to może dlatego wyglądałaś w ostatnim czasie tak blado. Oczywiście nie miałam pojęcia o ciąży.- Powiedziała Daria, a Sylwia przypomniała sobie o Maćku. I co teraz? Jak ma mu powiedzieć, że spodziewa się dziecka innego mężczyzny? I przede wszystkim dlaczego traktuje to jako jego zdradę albo boi się reakcji Drwęckiego? W końcu nic ich nie łączyło; pewnie będzie zaskoczony, ale na pewno go to nie zaboli. Nie tak jak bolało ją.
Jej racjonalna część mówiła, że powinna powiadomić o ciąży mamę i rodzeństwo, a nawet Drwęckiego. Tyle, że na razie na samą myśl ogarniała ją panika. Gdy wiedziało o tym tylko ich trójka: ona, Oskar i Daria, Kukulskiej jej stan nie wydawał się jeszcze być całkiem realny; zwłaszcza że w ciele zaszło właściwie mało zmian jeśli nie liczyć pełniejszych piersi. Nawet wręcz przeciwnie, schudła z pięć kilo, więc brzuch który zwykle był delikatnie wypukły teraz wydawał się być całkowicie płaski. Tylko ciekawe na jak długo, pomyślała smętnie. Już za kilka tygodni będzie wyglądała jak piłka a potem krowa. I czeka ją ból porodu. Wzdrygnęła się odruchowo złorzecząc swoim własnym rozbieganym myślom. Nie ma co uprzedzać faktów. Teraz powinna skupić się na teraźniejszości.
- …ale jeśli chcesz, to mogę zostać z Sebkiem w mieszkaniu gdy przyjdzie Oskar.- Mówiła dalej Daria, gdy Sylwia na moment się wyłączyła.
- Nie, masz rację to głupie.- Roześmiała się tylko trochę sztucznie starając się by nie było tego widać. Jeszcze by tego brakowało by Daria wiedziała, że jednak w jakiś sposób kolejne spotkanie z Oskarem ją niepokoi.- Poza tym mój brat pozna prawdę, a tego wolałabym uniknąć.
- Na razie chcesz zachować tajemnicę?
- Tak, wiem że długo nie będę w stanie tego robić; może jeszcze tylko co najwyżej parę tygodni, ale to i tak pomoże mi się oswoić z prawdą.
- A co z pracą? Już wczoraj nie dałaś rady. Nie sądzisz, że powinnaś zrezygnować?
- Nie mogę. Muszę to trochę odwlec. Pomyślą, że gdy tylko wręczyli mi umowę na stałe to zrobiłam ich w bambuko i zaczęłam starać się o dziecko. A przecież dyspozycyjność była moim głównym atutem. Teraz miałabym powiedzieć im o dziecku? Nie, to byłby mój koniec w PWG.
- No nie wiem, Sylwia. Długo nie dasz rady pracować. Tym bardziej jak się wyda.
- I tak głównie pracuję za biurkiem; najwyżej zrezygnuję ze zleceń w terenie.- Daria spojrzała na nią sceptycznie, ale nic nie powiedziała. Widocznie zauważyła charakterystyczny dla Kukulskiej upór, dlatego postanowiła się do tego nie mieszać. W końcu to było jej życie i jej ciało. Tyle, że Drwęckiej chciało się płakać słysząc poranne eskapady współlokatorki do łazienki kończące się wymiotami. Było jej szkoda przyjaciółki, która wyglądała na bardzo zmęczoną nawet z samego rana. Ale na razie nie chciała się wtrącać. I tak pewnie Oskarowi uda się namówić Sylę do rezygnacji z pracy. W końcu może i z biegiem lat stał się dla niej i dla jej brata obcym człowiekiem, ale jednego nie mogła mu zarzucić. Był obowiązkowy i nigdy nie był kobieciarzem, więc Sylwię potraktuje bardzo poważnie. Z tych powodów nie potrafiła też zrozumieć co skłoniło go do przespania się z nią (Kukulską). Owszem, była ładną kobietą, mądrą i bardzo uczuciową, ale Oskar stał się…zimny i niedostępny. Zawsze podchodził do spraw damsko-męskich z godną podziwu odpowiedzialnością, co od czasu zerwania z Zuzanną oznaczało relacje tylko i wyłącznie oparte na fizyczności a nie emocjonalnej więzi. Czemu więc zapomniał się z Sylwią?
Gdy Lenarczyk zjawił się w mieszkaniu Sylwii zdziwił się, że są w nim sami ale jednocześnie bardzo ucieszył. Oznaczało to, że jej rezerwa i strach zniknęły albo też nigdy ich nie było. Poza tym dzięki temu mogli spokojnie porozmawiać.
Na początku, tak jak przypuszczała Drwęcka, Oskar chciał by Sylwia rzuciła pracę jako rewident. Otwarcie powiedział, że wygląda bardzo źle i nie najlepiej znosi ciążę, której prawdziwe objawy właśnie teraz zaczną się nasilać. Znając jej punkt widzenia uderzał w racjonalne argumenty wiedząc, że tylko takie mogą ją przekonać. Ale nie udało im się nawiązać kompromisu. Nawet gdy oznajmił, że nie będzie martwic się o swoją część czynszu, bo nie będzie musiała jej płacić. Ale to ją rozgniewało. Zapomniał już jaka potrafi być uparta. W końcu nie wytrzymując spytał:
- Więc co zamierzasz? Żyć tak jak dotychczas?
- Ciąża to nie choroba.- Odparła wymijająco.
- A potem? Gdy wielki brzuch nie będzie ci nawet pozwalał chodzić?
- Wtedy pomyślę o rezygnacji z pracy.- Oznajmiła szorstko urażona uwagą o wielkim brzuchu którą powiedział z wyraźną niechęcią. Zupełnie tak jakby wtedy wówczas miała zamienić się w jakąś obrzydliwą istotę.
- A co potem?- Drążył.- Gdy dziecko się urodzi?
- To jeszcze odleglejsza przyszłość.
- Serio to mówisz? Ty, która planowałaś swoją przyszłą pracę i skończenie studiów w wieku kilku lat?
- Dziecko trochę odmieniło moje poglądy. A poza tym co to według ciebie mam zrobić? Wrócić na garnuszek mamy leżąc w łóżku przez całą ciążę?
- Nie, ale uważam że powinniśmy coś ustalić. Czekanie nie wiadomo na co w niczym nie pomoże a tylko zaszkodzi.
- Wiem, ale na razie jeszcze nie oswoiłam się z tą wiadomością.
- Przecież mówiłaś, że zorientowałaś się już prawie dwa i pół tygodnia temu. Ja miałem na to jeden dzień.
- I co z tego? Myślisz, że takie zmiany są dla mnie łatwe? Dla ciebie to tylko wiadomość: ok, będę tatusiem ale dopiero za niecałe siedem miesięcy. A ja jestem matką już teraz, bo to ja noszę to dziecko w brzuchu. I to mnie jest niedobrze praktycznie cały dzień tak, że nie mogę niczego wziąć w usta. Na dodatek w nocy nie mogę już spać na brzuchu bo bolą mnie piersi.- Wyznała dopiero potem czując się głupio z powodu własnego wyznania. I po co wspomniała o swoich…? Gdy Oskar odruchowo spojrzał na tę część jej ciała poczuła się strasznie zażenowana. Przypomniała sobie jak jeszcze kilka tygodni temu ją tam całował i pieścił ustami. A potem wtulał twarz łaskocząc swoją brodą. Jej, co też za myśli przychodzą jej do głowy?! Powinna przecież zapomnieć o tym co między nimi było, tak było lepiej. Poza tym Oskar wcale nie wyglądał tak jakby chciał wznowić ich romans. Swoją drogą to całkiem zabawne jak wiadomość o ciąży wpływa na facetów: przedtem pragną swoich partnerek a potem stają się dla nich całkowicie aseksualne. A może Lenarczyk znudził się nią już wcześniej? Może tamta kłótnia w wyniku której się rozstali posłużyła mu tylko za wymówkę? Ale przecież jeszcze tej samej nocy kochali się ze sobą: i to przynajmniej dwukrotnie. Nie mógł przecież aż tak udawać. Tyle, że to było ponad miesiąc temu. Co jeśli do tego czasu znalazł już sobie inną dziewczynę do takiego układu? Sama nie wiedziała czemu ta myśl tak bardzo ją zasmuciła.
- Czujesz się z tego powodu aż tak źle?- Spytał ją Oskar, co na chwilę zbiło ją z pantałyku. W końcu przypomniała sobie, że nie mógł usłyszeć jej myśli i przypomniała sens wypowiedzianych przez siebie na głos słów. Zawahała się. No bo skąd niby miała to wiedzieć? Dla nie samej było to istne piekło, ale co jeśli to jest norma? Albo nawet łagodne objawy stanu błogosławionego? Dlatego by nie wyjść na idiotkę odpowiedziała:
- Właściwie to chyba nie. Po prostu ta cała sytuacja jest dla mnie całkiem nowa i przez to objawy wydają mi się straszne. Ale przez już całe wieki temu kobiety sobie z tym radziły. Ja też muszę przez to przebrnąć.
- I znając twoją siłę samozaparcia z pewnością ci się uda.- Skomentował to. Ale jednocześnie poczuł lekki niepokój. Ginekologia nie była jego specjalnością i nie miał pojęcia o kobietach w ciąży, ale jako lekarz musiał choć trochę orientować się w ogólnych problemach zdrowotnych całego ciała człowieka. Stąd dobrze wiedział, że niektóre kobiety mogą przechodzić ciąże szczególnie ciężko, a inne bezobjawowo. Poza tym pierwszy trymestr był najgorszy. Ale to nie zmieniało faktu, że Kukulska wyglądała dość mizernie.- Profesor Jarczek powiedział ci kiedy powinnaś przyjechać na kolejną wizytę?- Spytał mając na myśli ginekologa którego przedwczoraj odwiedzili.
- Tak, za kilka dni; najpóźniej za tydzień. Muszę zrobić badania krwi, moczu i takie tak. Poza tym niedługo będzie możliwe już USG podczas którego dziecko będzie widoczne.
- Pojadę tam z tobą.
- Nie, nie musisz tego robić.
- Jako ojciec dziecka sądzę inaczej.- Sylwia wzięła głęboki wdech.
- Oskar, naprawdę doceniam twoje wsparcie, ale nie musisz tego wszystkiego robić. Tak jak już powiedziałam, poradzę sobie sama do czasu porodu. Potem, potem może być ciężej.
- Więc nie chcesz bym do tego czasu wtrącał się w twoje życie, tak?
- Tak.- Potwierdziła niepewnie, choć właśnie tego pragnęła. Ale nigdy nie potrafiła go rozgryźć, nigdy nie rozumiała. Był dla niej kimś całkiem obcym choć paradoksalnie znała go od wielu lat i z nim sypiała. Ale nie chciała by się o nią troszczył, by zabierał na wizyty u lekarza, by rozmawiał. To za bardzo przypominało prawdziwy związek. Za bardzo…niepokoiło.  Dziecko było już wystarczającym problemem. Nie chciała wplątywać się w jeszcze jedną kabałę. A tym bardziej jego.
- Rozumiem, ale mimo to będę musiał się z tobą widywać. Mimo twojej opinii, że zostanę ojcem dopiero w chwili urodzenia dziecka, dla mnie jestem nim już teraz. I nie będę tego robić by cię nękać, ale po to by o nie dbać. - Odpowiedział jej chłodno. Zrozumiała, że go zraniła choć tego nie chciała. Ale czy on nie rozumiał, że sama jeszcze nie wiedziała czego tak naprawdę chce? Że wciąż była przerażona swoim  stanem i swoją przyszłością? I że robiła to również dla niego, bo nie chciała rujnować mu przyszłości? Poza tym jemu, mimo początkowego szoku przyszło znacznie łatwiej się z tym wszystkim oswoić. 
- Oskar, ja wcale nie miałam na myśli…
- Doskonale wiem co miałaś na myśli.- Przerwał jej wstając z krzesełka i wychodząc rzucając tylko szybkie słowa pożegnania. A Sylwia czuła się jeszcze gorzej niż wczorajszego wieczora.
Ostatnią rzeczą jakiej pragnęła było zniechęcanie go do siebie. Kiedyś był przecież jej przyjacielem, potem kochankiem. Dużo o sobie wiedzieli, znali siebie nawzajem i swoje plany. Ale z drugiej strony czuła teraz, że to  żałośnie mało. Sama nie rozumiała czemu łzy napłynęły jej do oczu: następny objaw ciąży?
Od czasu owej rozmowy, nie widziała Oskara choć minęło już kilka dni. Wysłał jej tylko wiadomość z adresem i nazwiskiem lekarza, który według jego opinii był świetnym specjalistą i zgodził się prowadzić jej ciążę jeśli będzie tego chciała. Początkowo poczuła przekorę by tego nie robić; była zła że Lenarczyka nie było nawet stać na to by do niej zadzwonić lub przekaż tego osobiście. Widocznie jednak serio potraktował jej decyzję o tym by dał jej spokój. I po jaką cholerę powiedziała mu wtedy tamte rzeczy? Przecież chciała by przy niej był. Zauważyła to dopiero gdy umówiła się na wizytę z poleconym lekarzem i zrobiła niezbędne badania. Bo potem zauważyła jak z wieloma innymi kobietami byli ich partnerzy. Tylko ona była sama. To mogło przecież tłumaczyć jej poczucia samotności i tęsknoty. Ale jednocześnie wiedziała, że się okłamuje; potrzebowała Oskara. Potrzebowała jego zimnej krwi i opanowania, wzroku mówiącego że nie jest tak źle jak się jej wydaje. Tyle, że bała się tego uczucia.
Po badaniach zamierzała nawet zadzwonić by zdać mu relację, ale zrezygnowała. W końcu wszystko było w porządku, więc nie było sensu dzwonić. Postanowiła tak jak on zostawić wiadomość SMS.
I tak minął następny tydzień, w którym Sylwia postanowiła poinformować o swoim stanie mamę i rodzeństwo. Choć spodziewała się tragedii nie była aż tak źle. Do czasu gdy Sebastian dowiedział się- co wyznała po długich namowach i raczej niechętnie-, że ojcem dziecka jest Oskar. A jeszcze bardziej gdy dodała, że nie są parą i nie zamierzają się pobrać.
- To pieprzony sukinsyn.- Krzyknął wówczas choć Kukulska próbowała go uspokoić.- Porzucił cię tak? I jeszcze ani słowem nie zająknął się o tym, że sypia z moją siostrą choć przez ostatnie dwa miesiące widzieliśmy się przynajmniej pięć razy. Chociaż…zaraz tamtego dnia, gdy odwiedziłem cię rano pytając o Darię, już wtedy ze sobą kręciliście, prawda? To dlatego byłaś taka zażenowana. Bo wcale nie przyjechał z rana naprawiać twojego kranu tylko u  ciebie nocował.- Sylwia nie odpowiedziała, bo i nie czuła takiej potrzeby; to było przecież oczywiste. Kukulski roześmiał się.- Boże, jakim byłem idiotą. Gdybym wtedy zorientował się w sytuacji to może…
- Sebastian, to była moja decyzja. Poza tym wówczas najprawdopodobniej byłam już w ciąży, więc to nic by nie dało. I nie obwiniaj Oskara; to była tylko i wyłącznie moja wina.
- Nawet jeśli to prawda, to jako prawdziwy facet powinien się tobą zaopiekować. A on co?- Sylwia jeszcze przez jakiś czas tłumaczyła wszystko bratu, ale na niewiele to się zdało. On i tak wiedział swoje obwiniając Oskara. W końcu pożegnał się z nią pospiesznie, ale ona znała go na tyle by zrozumieć, że na pewno zamierza odwiedzić Oskara. Może jeszcze tego samego dnia. Dlatego z pomocą Darii próbowała go od tego odwieść. Tak jak sądziła nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.
Bo Sebastian był wściekły. Uważał Lenarczyka za swojego przyjaciela, a on podstępem wykorzystał łatwowierną Sylwię. Znali  się przecież już kilka lat, więc Kukulski zdawał sobie sprawę z charakteru kumpla. Bo dla Oskara liczyła się tylko praca i szpital; od czasu Zuzanny nie spotykał się na poważnie z żadną kobietą choć nie było też ich potem aż tak dużo. Sam kiedyś mu wyznał, że wtedy chyba cała jego miłość się wypaliła. Jakie prawo miał więc uwodzić niewinną dziewczynę nawet jeśli miała dwadzieścia siedem lat?
- O Sebek, nie miałem pojęcia, że…- Nie czekając aż Oskar dokończy zdanie, Sebastian uderzył go w twarz gdy ledwo otworzył mu drzwi mieszkania. Tamten aż się zatoczył na korytarz.
- Co to miało znaczyć?- Spytał chyba bardziej zaskoczony niż wściekły. To zezłościło Kukulskiego jeszcze bardziej. Dupek nawet nie poczuwał się do winy.
- To miało znaczyć, że wbiłeś mi nóź w plecy. Jak śmiałeś przespać się z moją siostrą  i zrobić jej dziecko?!
- Ach, to o to chodzi.
- Tak o to.
- Powiedziała ci?
- Tak, choć długo nie chciała wyznać kto jest ojcem. Ale że nie zna wielu facetów a ja z mowy jej ciała potrafię wiele wywnioskować  więc domyśliłem się. Poza tym potem się przyznała.
- Wybacz, ale nadal nie rozumiem czemu mnie uderzyłeś.
- Dlaczego? Może dlatego, że zostawiłeś ją teraz samą. Albo dlatego, że w ogóle ośmieliłeś się ją tknąć. Do diabła, Oskar ja nigdy nie przespał bym się z twoją siostrą.
- Pewnie dlatego, że jej nie mam.
- Naprawdę w takiej chwili stać cię tylko na kpiny?
- To nie kpiny, ale jeśli już chcesz rozmawiać jak wielki mucho, to coś ci powiem. Sylwia sama chciała nawiązać ze mną romans, ja do niczego jej nie zmuszałem.
- Ale mogłeś odmówić.- Zauważył Sebastian. Lenarczyk wzruszył ramionami.
- Mogłem.- Przyznał nie chcąc wyjaśniać, że jego siostra była tak zdesperowana że gotowa spędzić noce z kimś innym gdyby się nie zgodził. Za nic nie chciał w ten sposób upokorzyć Sylwii.
- Ale tego nie zrobiłeś.
- Nie.
- Naprawdę nie czujesz się ani trochę winny?
- Posłuchaj, nie wiem czego naopowiadała ci siostra, ale ja wziąłem odpowiedzialność za to dziecko. I zamierzam ją wspierać. Nie zostawię jej samej jeśli tak myślisz.
- To znaczy, że zamierzasz się z nią ożenić?
- Nie, to znaczy nie wiem; nie rozmawialiśmy jeszcze o tym.
- Nie kochasz jej, prawda?- Oskar nie chciał kłamać, więc odparł wymijająco:
- Sylwia mnie nie kocha.
- Jasne, bo przez pół życia wydaje jej się że kocha tego całego Drwęckiego.- Prychnął Sebastian zadziwiając Lenarczyka. A więc on też wiedział o zauroczeniu siostry? A może nawet dowiedział się tego od niej.- Dlatego dziwi mnie jak mogła wplątać się w coś takiego z tobą.
- Pewnie chciała o nim zapomnieć.
- Ale jej się to chyba nie udało.
- Raczej nie.- Kukulski zamilkł na dłuższą chwilę nie wiedząc co właściwie w takiej sytuacji począć. W końcu, ciężko opadł na najbliższy fotel. Westchnął.
- Boże, dlaczego choć miałem zamiar cię zgnoić i zmieszać z błotem teraz czuję się tylko jak idiota? Sam już nie wiem co właściwie mam o tym wszystkim myśleć. Jestem wściekły na siebie, na Sylwię i na ciebie choć wiem, że nikt z nas nie jest winny.
- Sebastian powtórzę to jeszcze raz: nie zostawię Sylwii samej. Powiedziała mi o dziecku zaledwie kilka dni temu- nagiął lekko prawdę- i jeszcze praktycznie nic nie ustaliliśmy, ale na pewno nie wypnę się na nią. Znasz mnie, więc też bardzo dobrze o tym wiesz.
- Tak.- Kukulski westchnął ciężko. Potem, po chwili milczenia dodał głosem pozbawionym już złości.-Cieszę się, że trafiła na ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś wam się ułoży.
- Ja też w to wierzę.- Przyznał Lenarczyk choć był pewny że Sebastian ma na myśli przede wszystkim dziecko. Oskara interesowała sama Sylwia.
Ale nieoczekiwanie jej brat podsunął mu świetny pomysł.
Małżeństwo.
Oto jeszcze większe zaciskanie więzów i na dodatek w ich sytuacji dość naturalne. Znakomita wymówka żeby ją przy sobie zatrzymać jednocześnie nie wyjawiając uczuć by jej nie przestraszyć. A z czasem…z czasem głęboko wierzył że go pokocha. A nawet jeśli tak się nie stanie, to wystarczy mu to, że wróci między nimi to uczucie porozumienia podczas rozmów i czułości w łóżku której doświadczyli. Będzie sobie mogła nawet kochać tego swojego Drwęckiego; oczywiście czysto platonicznie i w skrytości ducha. On nie miał ambicji zdobycia jej serca. Bardzo chciał by tak się stało, ale jeśli się nie uda będzie miał przynajmniej świadomość, że Kukulska należy tylko do niego. Był pewny, że jej sztywne zasady nie pozwolą jej nawet na przyjaźń z Maćkiem a nawet więcej; po ich małżeństwie będzie starała się stłumić swoje uczucia do niego. Była tak samo obowiązkowa jak i on.
Zgodnie ze swoimi przemyśleniami, już dwa dni później pojawił się pod drzwiami Kukulskiej w okolicach wczesnego wieczora. Liczył na rozmowę we dwoje, ale Daria była w domu. Dlatego po wstępnych pytaniach Sylwii o przebieg jego rozmowy z jej bratem i lamentach z powodu jego podbitego oka (tak, Sebastian uderzył go dość mocno) postanowił przejść do konkretów tak by Drwęcka nie pojawiła się w kuchni w nieodpowiednim momencie. Używając więc poważnego i rzeczowego tonu oznajmił, że w ich sytuacji najlepszym wyjściem będzie małżeństwo.
- Nasze?- Spytała wówczas trochę głupio. Gdy nie odpowiedział nie mogła złapać tchu. W milczeniu próbowała jakoś pojąć tę informację, ale nie była w stanie. Jak mogłaby poślubić Oskara? Przecież to była po prostu niedorzeczność.
- Zanim powiesz nie, spójrz na to tak jak zawsze to robisz, czyli rozsądnie.- Żądał. Doskonale wiedział, że tylko racjonale argumenty mogą przekonać Kukulską chociażby do rozważenia jego propozycji.
- Nie mogę, to przecież szaleństwo. Nigdy za ciebie nie wyjdę, nie z powodu dziecka.- Słysząc tak kategoryczne zapewnienie ręce same zacisnęły mu się w pięść. Bo ona nawet nie rozważała takiej możliwości. Odraza i niechęć w jej głosie były autentyczne. Przez chwilę czuł tak potworną wściekłość, że prawie ją znienawidził choć jednocześnie bardzo mocno kochał. Ale tylko za pomocą wściekłości mógł stłumić ściskający go w okolicach piersi ból.
- Zanim mi odmówisz, wysłuchaj moich argumentów.- Perswadował.
- Nie, to głupota.- Zaprotestowała.
- Dla mnie nie. Chcę by moje dziecko nosiło legalnie moje nazwisko, by nikt nie nazywał go bękartem ani nie mówił, że nie ma ojca. Bym w razie wypadku w szpitalu czy wizyty w szkole mógł bez przeszkód dowiedzieć się o jego stan zdrowia czy iść na wywiadówkę. Nie licząc już masy pomniejszych problemów. Ani tego, że chciałbym uczestniczyć aktywnie w jego rozwoju.
 - Rozumiem i masz rację, ale dla mnie to trochę za mało by zawierać małżeństwo.
- Dla mnie dość.- Zauważyła, że znów go rozwścieczyła choć nie miała takiego zamiaru. Ale po prostu nie mogła słuchać jak tak rzeczowo mówi o ich małżeństwie tylko dla dobra dziecka.
- A co z nami?- Spytała.- Przecież nie możemy czynić tak poważnego kroku bez zastanowienia i tylko dla dobra dziecka. Małżeństwo to nie jest nic nie znacząca sprawa.
- Wiem i tak też do tego podchodzę. Ale dawniej jakoś potrafiliśmy się porozumieć, prawda? Bo nawet małżeństwo będzie lepsze niż piętno nieprawego pochodzenia.
- Ale nie żyjemy w zamierzchłych czasach. Ciąża nie musi być powodem do ślubu. Teraz samotna panna z dzieckiem to co innego.- Sama nie rozumiała po co to ciągnie. Ale chciała dać mu szansę na pokazanie że tak naprawdę nie chodzi mu tylko o to. Tyle, że on nawet nie wspomniał jakie role to oni pełniliby w tym układzie. O ile jakieś w ogóle. Nic nie mówił o szansie na zbudowanie czegokolwiek. Bo okej, Sylwia wiedziała że spieprzyła sobie życie przez jedną wpadkę, ale to nie oznaczało jeszcze że musi składać się w ofierze. Miała dwadzieścia siedem lat i choć przestała marzyć o księciu na białym koniu czy prawdziwej i jedynej miłości, to pragnęła poczucia sympatii, szacunku, zaufania. Czy to było tak dużo? Czy Oskar nie mógł nawet się o tym zająknąć? Bo jak niby wyobrażał sobie ich relacje gdyby doszło do ślubu? Jak para lokatorów, nieznajomych? A może przyjaciół wychowujących wspólne dziecko? Może też po prostu chciał być szczery i niczego jej nie obiecywać? Ale ona 
chyba by nie zniosła myśli, że ich małżeństwo byłoby tylko parodią; a potem oboje mieliby innych partnerów, oddzielne życia…na samą myśl o tym się wzdrygnęła.
- Oskar, posłucha…- Już miała zamiar mu o tym wszystkim powiedzieć, wyłuszczyć w czym jest problem, ale jej przerwał.
-  Zanim kategorycznie odmówisz, przemyśl to do końca tego tygodnia. Cztery dni chyba wystarczą, prawda? A ja postaram się odwiedzić cię w poniedziałek lub we wtorek.
- Dobrze.- Zgodziła się i tak wiedząc jaka będzie jej odpowiedź.
I tak zaczął mijać kolejny tydzień, a wraz z nim nadzieje Lenarczyka na to by kiedykolwiek odzyskać Sylwię. Nie rozumiał jak teraz może zachowywać się beznamiętnie. Przecież nie udawała przyjemności gdy ją pieścił; była zupełnie niewinna gdy robili to pierwszy raz, więc nie znała żadnych kobiecych sztuczek. I była wobec niego całkiem otwarta: w łóżku i poza nim. Dlaczego więc teraz to się zmieniło? Czyżby chodziło o dziecko? Dlatego, że było jego a więc niejako przyczynił się do zniszczenia jej życia? Czy tak bardzo go nie chciała by skierować na jego ojca wszystkie swoje frustracje i nienawiść? W sumie było to lepsze niż fakt, że miałaby obarczać tymi uczuciami ich dziecko. Zastanawiał się czy zachowywałaby się inaczej gdyby nosiła pod sercem małego Drwęckiego. Czy gdyby była w ciąży z Maćkiem cieszyłaby się i skakała z radości? Nie miał pojęcia czemu zadręcza się takimi myślami. Przecież teraz tym bardziej nic między nimi nie ma i nie ma szansy aby było; poza tym  Drwęcki wyjechał na rehabilitację już prawie 4 tygodnie temu. Nie stanowił dla niego zagrożenia. A Sylwia jeszcze zmieni zdanie. Wierzył w to. A raczej chciał wierzyć. Bo jeśli nie uda mu się przekonać jej do małżeństwa to może nigdy nie uda mu się zdobyć jej miłości.
Z kolei Sylwia w czasie następnych dni dużo spacerowała i piła marchwiowego soku. Zaledwie przedwczoraj odkryła, że wówczas jej wymioty są rzadsze i dużo mniej uciążliwe. Spacer pozwalał jej uzyskać kolor na jej bledszych niż zazwyczaj policzkach. Poza tym myślała, rozważała, zastanawiała się. Wciąż nie miała pojęcia co odpowiedzieć Oskarowi. Wiedziała, że powinna odmówić, ale jednak jakaś jej konformistyczna część kazała jej się zgodzić. W końcu przerzuciłaby odpowiedzialność za siebie na niego. Nie musiałaby martwić się pieniędzmi, mieszkaniem, czy koniecznością późniejszą wynajęcia opiekunki. A może chciała to zrobić z powodu rygorystycznego kodeksu moralnego? W końcu wyjście za mąż za ojca własnego dziecka było czymś bardzo logicznym i właściwym w jej sytuacji. Tylko czy najlepszym? Oto jest pytanie. Biedziła się nad nim wiele dni aż w końcu nadszedł poniedziałek. Bała się, że Oskar przyjdzie a ona poda mu odpowiedź której jeszcze nie znała a która wówczas będzie wydawała jej się właściwsza. A gdy usłyszała dzwonek do drzwi, była pełna niepokoju. Szła ze ściśniętym gardłem i przerażonym spojrzeniem. Tyle, że za drzwiami wcale nie stał Lenarczyk. To  był…
- Maciek?- Wyszeptała jego imię. Potem dodała głośniej.- Co ty tu robisz?
- Właśnie przyjechałem z Krakowa.- Z szerokim uśmiechem wszedł do mieszkania.- I postanowiłem do was wpaść.
- Do nas? Niestety, Daria wyszła.
- Pewnie z twoim bratem, co? Niezły bigos. Rodzice do tej pory nie mogą uwierzyć w jej związek z młodszym facetem.
- Uwierz mi, ja zareagowałam dużo gorzej gdy się dowiedziałam. Ale widzę, że już lepiej z twoją nogą.- Dodała po tym jak delikatnie się uścisnęli.- I nie nosisz nawet kuli.
- Nie, już w porządku. Naturalnie nie mam szans zostać zawodowym biegaczem, ale nigdy nawet do tego nie aspirowałem, więc mam to gdzieś. Ważne, że teraz już nie kuleje przy chodzeniu. No, może prawie.
- Świetnie. A więc ten specjalista od rehabilitacji bardzo ci pomógł.
- Tak, choć na początku byłem przerażony. Nawet nie wiesz czego ode mnie wymagał i jak bardzo jęczałem z bólu przy najmniejszym rozciągnięciu.- Wdali się w pogawędkę tradycyjnie już w kuchni pijąc herbatę i zajadając się ciasteczkami (a raczej on się zajadał; Sylwia z racji swojego stanu nie chciała ryzykować tak delikatnego porozumienia ze swoim żołądkiem), które tym razem nie były upieczone przez nią ale kupione w sklepie. Kukulska z zainteresowaniem słuchała o jego postępach i ćwiczeniach nogi oraz planach na życie. Bo zdecydował się robić to co lubi definitywnie rozstając się z medycyną. Ona z kolei odwzajemniła mu się tylko nic nie znaczącymi uwagami o pracy o tym co porabiała z Darią, o odwiedzinach u rodziny. Wciąż nie miała pojęcia jak oznajmić mu o dziecku. Nie potrafiła. Po prostu nie była w stanie. Zwłaszcza gdy nawiązywał  do jej wyglądu.- Cieszę się, że u ciebie jest już lepiej. Ostatnio znacznie zmarniałaś.
- Hej, chyba podczas wizyty w szpitalu mówiłam ci już, że za taką uwagę od innej kobiety dostałbyś w twarz.
- Ale ty nie jesteś inną kobietą. Jesteś moją Sylwią.- Słysząc to uśmiechnęła się z lekko ściśniętym gardłem, odwracając od niego wzrok gdy spojrzał wprost w jej oczy. Czuła się podle zatajając prawdę o ciąży i chciała by sobie poszedł. Nie rozumiała dlaczego czuje aż takie zdenerwowanie. Może przez ten zaimek „moją’? – Wiesz, i mówiłem serio o twoim wyglądzie. Z tym warkoczem ci do twarzy. Wyglądasz jak Zosia z Pana Tadeusza. No, może trochę zmęczona Zosia z Pana Tadeusza.
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała to tylko, bo daleko jej było do grającej tą postać Alicji Bachledy-Curuś.- Po prostu ostatnio trochę bolała mnie głowa, a gdy związywałam włosy w zwykły węzeł tak jak dotychczas to nacisk był większy.
- Ale zmiana wyszła ci na dobre.- Posłał jej szeroki uśmiech.- Wiesz, tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też.- Odparła mu.
- Cieszy mnie to. Przed wyjazdem powiedziałem ci, że muszę pomyśleć nad kilkoma sprawami, przemyśleć parę rzeczy…pamiętasz?- Skinęła tylko głową.- I chyba mi się to udało. Zdecydowałem się podjąć parę nowych kroków w moim życiu. Jednym z nich miałaś być ty.
- Nie rozumiem.
- Właściwie to dobrze się składa, że jesteśmy sami i nie ma Darii, bo chcę z tobą porozmawiać o naszej rozmowie przed jubilerem. Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak. –Przyznała lekko skrępowana. W końcu jakby nie było wtedy wyznała mu swoje uczucia.
- Powiedziałaś mi że mnie kochasz.- Oznajmił.
- Tak, ale Maciek ja wiem że jesteśmy tylko przyjaciółmi i naprawdę…
- Sylwia, pozwól mi dokończyć to co chciałem powiedzieć, dobrze? No więc chodzi mi o to, że dużo nad tym myślałem. Nad tym i nad twoim udziale w moim życiu. Tym jak mnie wspierałaś, jak zawsze mogłem na ciebie liczyć, jak nigdy nie krytykowałaś tylko łagodnie strofowałaś, jak bardzo za tobą tęskniłem. I zrozumiałem, że Inga od początku była moim błędem. Była ideałem, którego jak mi się wydawało pragnąłem. Ale wcale tak nie było. Po pragnąłem kogoś na pozór zwyczajnego. Kogoś, kogo obecność przy moim boku choć czasami niewidoczna, to zawsze była kojąca i potrzebna. Kogoś z kim uwielbiałem rozmawiać nawet jeśli czasami zręcznie wbił mi szpilę. I że kocham tę osobę.
- O Boże, Maciek nie mów tego.- Żachnęła się czując napływające do oczu nie wiadomo dlaczego łzy. Ale nie mogła dopuścić do kontynuacji tej rozmowy.- Ty nie znasz wszystkich faktów. Nie wiesz co się wydarzyło w czasie gdy ciebie nie było i przebywałeś w Krakowie lecząc zerwane wiąza…
- Sylwia, właśnie teraz widzę wszystko takim jakim powinienem widzieć od początku. Widzę jak nieśmiała dziewczyna z wbitym w podłogę wzrokiem podaje mi rękę gdy Daria nas sobie przedstawia, jak z pracowitością i zawziętością niczym mała mróweczka stara się utrzymać jednocześnie pracując i studiując, jak z niezwykłą dumą odrzuca moją pomoc gdy dowiaduje się, że mieszkanie które wynajmowała z moją siostrą kosztowało w istocie dużo więcej niż sądziła. Jak dzielna była po śmierci ojca, jak potem umilała mi wieczory gotując lub kupując chipsy byśmy mogli je zjeść podczas wieczornego seansu. I jak bardzo ją za to wszystko podziwiałem.
- Błagam…
- Nie, nie mogę teraz przestać Sylwia. Nie karz mi tego robić kiedy wreszcie otworzyłem się naprawdę. Bo kocham cię. I chyba kochałem cię już od dawna. Tyle, że uważałem twoją obecność za stałą w moim życiu; dopiero gdy cię zabrakło zrozumiałem jak bardzo jesteś mi niezbędna. Zrozumiałem, że ten ból w sercu gdy przestaliśmy się widywać nie jest spowodowany tylko tęsknotą za przyjaźnią i wyrzutami sumienia spowodowanymi nieodwzajemnieniem twojej miłości. I doskonale pamiętam tamten pocałunek w moim łóżku gdy pijanego wlokłaś mnie po weselu Mateusza.
- Dlaczego więc udawałeś, że go nie było?- Spytała cicho myśląc o tym, że gdyby wiedziała to być może nigdy nie nawiązałaby romansu z Oskarem. I nigdy też nie zaszłaby w ciążę. Ale ta myśl nie spowodowała u niej uczucia ulgi tak jak się spodziewała. Spowodowała…po prostu konsternację.
- Chyba dlatego, że było to coś tak nieoczekiwanego jakby nagle okazało się, że pingwiny są kosmitami zesłanymi przez UFO by szpiegować ludzkość. Jakby Ziemia nagle spadła z orbity albo Słońce przestało świecić. Uważałem to za coś nienaturalnego jakąś…ja wiem, anomalię. Byłaś moją przyjaciółką i patrzyłem na ciebie w tych kategoriach; wierzyłem że popełniłem błąd całując cię wtedy, że może to była rozpacz po stracie Ingi która wówczas opuściła mnie żądając poważniejszej deklaracji. Ale teraz z perspektywy czasu wiem, że było zupełnie inaczej. Że alkohol pokazał czego tak naprawdę pragnę. A raczej kogo. No i chyba chciałem się przekonać czy ty do mnie coś czujesz. Czy według ciebie to było ważne czy może także uznałaś to jako błąd.
Sylwia jak przez mgłę przypomniała sobie wypowiedziane przez Maćka wówczas słowa:
Sylwia, czy zachowałem się wobec ciebie niewłaściwie? Zrobiłem coś za co powinienem przeprosić?
Boże, jak mogła się wcześniej nie domyślić? Przecież teraz z łatwością zauważyłaby o co mogło chodzić, że miał na myśli pocałunek. Ale co jej z tej wiedzy po takim czasie? Niestety obecnie było dla nich za późno.
Nawet nie z powodu dziecka, uświadomiła sobie w duchu. Nie z powodu nawiązania romansu z Oskarem. Po prostu Kukulska zdała sobie sprawę z czegoś co powinna zrozumieć już dużo wcześniej.
Nie kochała Drwęckiego.
Po prostu już go nie kochała.
Totalnie skołowana w tej chwili nie wiedziała czy jej uczucie do niego było od początku fałszywe i oparte na niewinnej fascynacji czy może po jakimś czasie po prostu nieodwzajemnione zgasło choć ona nadal je sobie wmawiała. Oskar miał rację mówiąc o Macieju jak o jej nawyku. Bo po prostu tak właśnie go traktowała. Uważała, że to miłość ale to było tylko zauroczenie; zresztą całkiem platoniczne i niegroźne. Właściwie mogła powiedzieć, że był dla niej tym czym on uważał że teraz była dla niego Inga. Ideałem który chciała posiadać; mężczyzną nieosiągalnym na czym w gruncie rzeczy głównie polegał jego urok. Gdyby było inaczej nigdy przecież nie przespałaby się z innym; jak mogła wcześniej na to nie wpaść? Przecież gdyby kogoś kochała to po prostu nie mogłaby tego zrobić. Powinna to przecież wiedzieć. Powinna znać siebie na tyle by zdawać sobie sprawę, iż nie była tego typu kobietą, która potrafi oddzielić swoje uczucia od umysłu. Ona nie kochała Drwęckiego i to dlatego romans z Oskarem sprawił jej przyjemność. A teraz Maciek mówi jej, że ją kocha dokładnie w chwili gdy ona uświadomiła sobie coś zupełnie odwrotnego. To brzmiało jak kiepski żart albo scena ze sztuki szekspirowskiej. On lubował się w takich miłosnych galimatiasach, które jakimś cudem kończyły się potem dobrze. Tyle, że nie w tym przypadku. Sylwia nie miała pojęcia co ma powiedzieć Maciejowi: zwalić winę na ciążę i romans z Lenarczykiem? Wyznać, że postanowiła go poślubić bo dokładnie w tej chwili podjęła taką decyzję uważając ją za odpowiednią? A może że jednak z chwilą gdy wyznał jej miłość zrozumiała, że z jej strony to było tylko zauroczenie? Po dłuższej chwili namysłu zdecydowała się na powiedzenie mu całej prawdy. W końcu jako jej przyjaciel w pełni na to zasługiwał, a gdyby tak po prostu ograniczyła się do jednego zdania mówiąc, że go nie kocha zabrzmiałoby to za bardzo okrutnie.
- …ale teraz wiem, że było dla ciebie ważne, prawda?- Kontynuował a Kukulska nie miała pojęcia jak przerwać jego gorliwą przemowę tak by go nie urazić.
- Tak, wtedy było. Ale może dobrze się stało, że jednak oboje milczeliśmy zatajając przed sobą ten fakt.
- Masz rację: wtedy chyba jeszcze nie byłem skłonny przyznać się do prawdziwych uczuć, byłem zbyt niedojrzały.
- Nie o to mi chodziło: miałam raczej na myśli….
- Ale teraz jest dla nas szansa. Oboje jesteśmy wolni i oboje się kochamy. Gwoli ścisłości z Ingą to naprawdę koniec. Ona nie akceptowała tego, że nie chcę być lekarzem; ty powiedziałaś mi że powinienem podążać za swoją pasją. Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy.
- Maciej, pozwól mi w końcu dojść do słowa, dobrze?!- Dopiero teraz zareagował właściwie; najwyraźniej dostrzegł jej rozpacz i drżący głos. I to jak mocno zaciskała swoje palce w geście bezsilnej złości. Potem wzięła głęboki wdech. Nie miała pojęcia jak ubrać w zgrabne zdanie natłok swoich myśli by odpowiednio wyrazić swoje emocje. Musiała jednak pamiętać  o tym by nie urazić Drwęckiego. Dlatego postanowiła zacząć od początku:- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnęłam usłyszeć od ciebie te słowa, Maciek. Kochałam cię już wiele lat i kiedyś czekałabym na twoje wyznanie z zapartym tchem; może nawet jeszcze kilka miesięcy temu? Trudno mi to określić. Ale teraz…teraz wszystko się zmieniło. Nie możemy być już razem.
- Jak to? Dlaczego? Nie rozumiem.
- Ona chyba ma na myśli swoją ciążę.- Wtrącił się do ich rozmowy trzeci głos. Kukulska była kompletnie zaskoczona, że go słyszy; tym bardziej, że nie zarejestrowała nadejścia Oskara. A teraz on stał we framudze kuchni. Oboje z Drwęckim zastygli na swoich krzesełkach w pozie totalnego osłupienia. Lenarczyk jednak z typową dla siebie nonszalancją i lekkim rozbawieniem kontynuował:- Gwoli ścisłości dodam, że ze mną. Tak więc w tej sytuacji rozumiesz że nic z tego. Bo nawet jeśli byłbyś w stanie tolerować moje dziecko, to ja nie chciałbym by miało ciebie za ojca.
- Sylwia, o czym on mówi?- Spytał dziewczynę Drwęcki. Ale zanim ta zdążyła się odezwać głos znów zabrał Oskar podchodząc leniwie w ich stronę aż dotarł do zlewu i oparł się o niego plecami.
- Nie zdążyła ci powiedzieć, co? Przykro mi, że rozwieje twoje nadzieje Maciek ale nic z tego. Sylwia spodziewa się dziecka.
- Powiedz, że to nieprawda.- Maciej totalnie skołowany patrząc na Sylwię pokręcił głową.- Powiedz, że to jakiś głupi żart Kukułka.- Słysząc w jego słowach ból ze zdenerwowania przygryzła dolną wargę.
- Ale ja jestem w ciąży, Maciej.
- Jak mogłaś? I to na dodatek z nim? Przecież…przecież go nie cierpiałaś.
- Tak było, ale…
-….wykorzystał cię, tak? Byłaś pijana i bardzo smutna po tym jak cię odrzuciłem a on….
-…tak, masz rację: przez miesiąc regularnie poiłem ją alkoholem by potem sprowokować ją do zbliżeń, a ona…
-…przez miesiąc? Boże, myślałem że to się zdarzyło tylko raz!
- Przestańcie już obaj!-Krzyknęła w końcu Sylwia nie mogąc zapanować nad rozmową. Tyle, że nic to nie dało.
- Więc mi wytłumacz: jak..? Zrozumiałbym gdyby to był ktoś inny ale…
-…wow, bo nie wiem czy się obrazić czy podziękować za komplement.
- Sylwia, każ mu się zamknąć.
- Maciej, proszę…
- Więc czemu on? Nie raz mówiłaś mi, że go nie znosisz.
- No cóż, nienawiść leży bardzo blisko miłość jak to mówią, prawda?
- Kazałem ci się zamknąć, Lenarczyk!
- Oskar, proszę.- Zaprotestowała Sylwia czując się jakby to wszystko była jej wina. Ale może tak właśnie było? W końcu to ona skrzywdziła teraz Maćka nie odwzajemniając jego uczuć i Oskara wplątując go w ciążę. Czuła się z tym koszmarnie.
- Ach, zapomniałem że w sumie nie było w tym wiele miłości, ale za to dużo innych emocji…znacznie bardziej przyjemniejszych jeśli wiesz co mam na myśli Maciuś. Ale znając twoje doświadczenie w tym zakresie pewnie doskonale wiesz o czym mowa.
- Jak śmiesz mówić o Sylwii jak o pierwszej lepszej panience poznanej na imprezie?!
- Szkoda, że ty nie uważałeś za obrazę tego  gdy ze szczegółami opowiadałeś mi o swoich nocnych eskapadach i przygodach z panienkami na jedną noc. Bo w porównaniu z tobą wykazałem się zdumiewającą więc powściągliwością.
- Ty pieprzony…
- Przestań!- Krzyknęła ponownie Sylwia, tylko dlatego że nie chciała tego słuchać, gdy Drwęcki słysząc wypowiedź Oskara zbliżył się do niego z mordem w oczach. Nie miała pojęcia czemu Oskar uparł się by prowokować Maćka, ale skoro tak to nie jej sprawa. Nie ma sensu wchodzić między dwóch wściekłych facetów którzy tylko czekają na to by obić się po twarzy. Lenarczyk po raz kolejny do udowodnił zwracając się do niej z ironicznym:
- Bez obawy, kochanie. Doskonale rozumiem emocje twojego przyjaciela. Ale trzeba mu było o nas powiedzieć i zaoszczędzić całej tej szopki.
- Od kiedy to trwa? Pytam od kiedy jesteście razem?!
- Maciek, my wcale…
-… ciąża trwa prawie dwa miesiące. Nasz romans zaczął się jeszcze wcześniej.- Odpowiedział Maćkowi Oskar. Ten pierwszy słysząc to jakby spuścił z tonu: zdjął zaciśnięte dłonie z ramion Lenarczyka i odsunął się od niego kilka kroków do tyłu. Potem spojrzał na Sylwię z bólem w oczach i z gorzkim uśmiechem spytał:
- A więc wtedy w szpitalu…wiedziałaś? I to dlatego byłaś blada i zmęczona. Ale mimo to nie zająknęłaś się na ten temat ani słowem.
- Nie wiedziałam wtedy jeszcze o dziecku.
- Ale o swoim romansie z pewnością wiedziałaś.- Odfuknął jej w odpowiedzi.
- Maciek, proszę nie patrz tak na mnie. Nie chciałam cię oszukać.- Odpowiedziała dziewczyna z łzami w oczach. W odpowiedzi tylko pokręcił głową.
- Nie oszukałaś. W końcu niczego mi nie obiecywałaś, prawda? Tym bardziej, że sądziłaś iż jestem w związku z inną kobietą. Tylko, że jakoś szybko przyszło ci o mnie zapomnieć. Sądziłem…naprawdę przychodząc tu dzisiaj sądziłem że możemy być jeszcze razem. Że ty też tego chcesz. Inaczej bym się nie wygłupiał.
- I tak było, ale teraz…
- Fajna, ta twoja miłość.- Przerwał jej lekko ironicznym komentarzem.- I jakaś bardzo ulotna skoro mi ją wyznajesz, a kilka tygodni później romansujesz z innym facetem. Na dodatek zachodząc w ciążę.
- To był przypadek. Ja…
- Dość. Maciek musi już chyba iść, prawda?- Przerwał im tę wymianę zdań Lenarczyk
- Jakim prawem ośmielasz się…- Zaczęła Sylwia, ale nic więcej nie zdążyła powiedzieć bo Oskar z  nieco większym naciskiem spytał Maćka żądając potwierdzenia:
- Prawda?
- Tak.- Odpowiedział mu tamten po dłuższej chwili.- I tak nie mam tu nic więcej do dodania.
Kukulska nic na to nie odrzekła; cieszyła się że Oskar też milczał (w końcu!) powstrzymując się od swoich uszczypliwych uwag, których do tej pory nie szczędził. Widocznie zrozumiał, że postawienie sprawy w taki sposób na ostrzu noża było dla jego byłego przyjaciela sporym szokiem.
Maciej też nie powiedział nic więcej; przygnębiony wyszedł z mieszkania Sylwii bez słowa pożegnania. Dziewczyna poczuła się wtedy ja najgorsza suka. Dlaczego ludzkie losy układają się w ten sposób, myślała. Przecież do niedawna ona sama była przekonana, że kocha brata Darii. Ba, nawet w czasie romansu z Oskarem i w dniu jego zakończenia kiedy Drwęcka zadzwoniła do niej informując o wypadku Maćka też miała tę pewność. Tyle, że teraz już zrozumiała, że powodowała nią tylko troska o przyjaciela a nie miłość.
- Jak tu wszedłeś?- Spytała w końcu Lenarczyka po dłuższej chwili ciszy tylko po to by ją przerwać. Tak naprawdę wcale jej to nie obchodziło. Mleko przecież i tak się rozlało.
- Zostawiliście otwarte drzwi. Na drugi raz powinnaś zwracać na to uwagę. Mogli by cię okraść albo podsłuchiwać.
- Tak jak ty?
- Dokładnie.- Roześmiał się nonszalancko rozsiadając się na krześle; tym samym z którego chwilę wcześniej niemal uciekł Maciek.
- Co cię tak bawi?- Spytała go nie mogąc pojąć jak kogokolwiek może bawić rozgrywający się na jego oczach dramat.
- On. A raczej ty i on.
- Co masz na myśli?
- Że to takie tragiczne, praktycznie warte na niezły wyciskacz oczu dla kobiet. Czekałaś na niego tyle lat, pielęgnowałaś w sobie miłość do niego nawet wówczas gdy związał się z inną dziewczyną. A gdybyś poczekała jeszcze dwa miesiące i nie nawiązała ze mną romansu teraz mogłabyś spełnić swoje ostatnie marzenie o księciu z bajki. A teraz nie masz na to nawet cienia szansy. Doskonała ironia losu, prawda? Ktoś tak uporządkowany i skrupulatnie wszystko planujący jak ty musi to docenić.
- Uważasz to za śmieszny żart? Fakt, że Maciej pokochał mnie w momencie w którym ja nie mogę odwzajemnić jego afektu?- Na jeden, bardzo mały króciutki moment z jego twarzy zniknął wyraz zblazowania; zmienił się w beznamiętną maskę.
- Nie chciałabyś wiedzieć co naprawdę o tym myślę.- Odparł jej głucho jednocześnie ściskając w dłoni kwadratowe pudełeczko które miał w kieszeni. Miał dziś przyjść po odpowiedź Sylwii na jego pytanie dotyczące poślubienia go i miał nadzieję, że będzie ona twierdząca. Teraz miał ochotę roześmiać się i płakać jednocześnie nad tym jakim okazał się być głupcem.
Nawet nie wiesz jak bardzo pragnęłam usłyszeć te słowa, Maciek., powiedziała do Drwęckiego w reakcji na jego wyznanie miłości.
Kochałam cię już wiele lat i kiedyś czekałabym na twoje wyznanie z zapartym tchem; może nawet jeszcze kilka miesięcy temu? Trudno mi to określić. Ale teraz…teraz wszystko się zmieniło.
Bo pojawiło się dziecko, dopowiedział w myślach. I te gorzkie łzy żalu gdy o tym mówiła, Boże…
- Jak dużo słyszałeś z naszej rozmowy?- Spytała go Sylwia.
- Dość sporo by zdać sobie sprawę do czego to wszystko zmierza. Dlatego przerwałem ci w odpowiednim momencie. Nie chciałem, żebyś robiła z siebie idiotkę i dawała Drwęckiemu złudne nadzieję na związek gdy ich nie ma.
- Nie chciałam wcale związać się z Maćkiem i gdybyś nam nie przerwał to…- Sylwia już miała wyjaśnić Oskarowi, iż właśnie zdała sobie sprawę że już nie kocha Maćka, ale zaniepokoiło ją jego ostatnie zdanie.-  I co miało znaczyć to stwierdzenie o złudnych nadziejach?
- Tylko to, że i tak bym ci nie pozwolił na żaden związek z Maćkiem.
- Słucham? Niby jakim prawem?
- Prawem ojca twojego dziecka.- Kukulska próbowała stłumić w sobie gniew, ale nie była w stanie.
- I co, zamierzasz teraz rządzić moim życiem? Mówić mi czy mam pracować, z kim mogę się spotykać, gdzie mam mieszkać?
- Jeśli będzie to zagrażać dobru dziecka to tak.
- Jesteś śmieszny.
- Wcale nie. Bo nie pozwolę ci sypiać z Drwęckim.- Słysząc to aż się żachnęła. Może to dlatego zamiast stanowczo zaprzeczyć mówiąc, że nawet nie to jej było w głowie wykrzyknęła z emfazą:
- Jeśli będę chciała z nim spać czy z kimkolwiek innym, to to zrobię. Dobrze wiesz, że podczas ponad połowy ciąży nie jest to zakazane a tym bardziej niebezpieczne.
- Proszę, proszę w takim rzeczach jesteś doskonale zorientowana ale jak uniknąć nieplanowanej ciąży stosując pigułki antykoncepcyjne już nie?- Sylwia już otworzyła usta by chociaż nazwać go draniem albo innym bardziej kwiecistym epitetem, ale nie była w stanie tego zrobić. Bo dotarło do niej, że on miał rację; wykazała się dużą ignorancją nie mając pojęcia o wielu sprawach. I jeszcze szczyciła się swoim poważnym podejściem do romansu, śmiechu warte. Tyle, że nie mogła pozwolić na to by on ją tak obrażał.
- Już ci mówiłam, że niczego od ciebie nie chce. Nie wiem nawet po co mówiłam ci o ciąży, bo poradziłabym sobie sama bez ciebie i na dodatek nie byłabym zmuszona znosić twoich obelg.
- A więc masz szczęście, że to zrobiłaś. Inaczej bym ci nie darował gdybym na przykład dowiedział się tego po kilku latach.- Mówiąc to patrzył jej prosto w oczy z niezwykłą zaciętością; nawet jak na niego. Nie wiedząc dlaczego poczuła strach. Przełknęła szybko ślinę czując dziwną mieszankę uczuć: żalu, rozczarowania, złości, niezrozumienia, pretensji, nienawiści? Nie, tą ostatnią nie darzyła Oskara. Przynajmniej jeszcze nie, bo z każdym jego słowem czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa.
- Nie rozumiem czemu jesteś dla mnie taki okrutny.- Szepnęła cicho sama nie wiedząc po co to mówi.
- Okrutny, powiadasz.- Powiedział równie cicho uśmiechając się z pewną dozą ironii jak i nostalgii. Mówiła, że był okrutny? A jaka ona była do cholery? Jak mogła nawet nie rozważać związku z nim i jego propozycji małżeństwa definitywnie ją poprzednio odrzucając a jednak bez zastanowienia godzić się na to by związać się z Maćkiem. Bo właśnie to chciała mu powiedzieć. I zrobiłaby to gdyby im nie przerwał. Miał szczęście, że Drwęcki czuł się oszukany; inaczej być może nawet świadomość że Kukulska nosi dziecko innego mężczyzny mogłaby nie stanowić dostatecznego zniechęcenia w chwili gdy w końcu poszedł po rozum do głowy.
- Tak, okrutny. Dobrze wiesz, że oboje skrzywdziliśmy Maćka. Nie miałeś prawa tak brutalnie mówić mu o wszystkim.
- A kim od do diabła był w tym wszystkim co?- Wybuchnął czując, że i tak ledwo nad sobą panuje.- Twoim chłopakiem? Kochankiem, hm? Jakie prawo miał czuć się skrzywdzony czy oszukany? Zwodziłaś go? Obiecałaś związek, zaręczyny, małżeństwo? Okłamałaś? A może to wcale nie on kopnął cię w tyłek a ty jego? No powiedz do cholery!
- Oczywiście, że nie. I wcale nie musisz na mnie krzyczeć.
- Więc czemu niby miałem potraktować go inaczej? To przecież on był tym trzecim. To on powinien skulić ogon i czym prędzej się wynieść a nie jeszcze o cokolwiek cię oskarżać, nie widzisz tego?- Oskar wciąż nie potrafił zrozumieć jak mocno musiała być zaślepiona by jeszcze usprawiedliwiać pretensje które Maciek miał do niej zamiast odwrotnie.- Powinien być raczej wdzięczny że od razu go nie wyrzuciłem tylko grzecznie o to poprosiłem.
- Grzecznie.- Prychnęła.- Poza tym chyba zapominasz o tym, że to moje mieszkanie i nie miałeś prawa tego robić.
- Twoje? Przecież należy do mnie.
- Ale je wynajmuję.
- I co z tego? W każdej chwili mogę cię z niego wyrzucić tak samo jak Maćka.- Sylwia poczuła jak jej pulsowanie prawej skroni zmienia się w tępy ból. Nie miała już siły na chociażby próby zrozumienia Oskara. Dlatego z determinacją spytała:
- Po co to mówisz? Co chcesz mi w ten sposób udowodnić? Jak wielką masz nade mną władzę? I czego ty w ogóle ode mnie chcesz?!- Krzyknęła ze łzami w oczach. Wyglądała na zrozpaczoną, może nawet zdesperowaną. I to wszystko z powodu Maćka, pomyślał. Dlatego odparł jej całkiem poważnie i definitywnie:
- Niczego. Poza tym aspektem który dotyczy naszego dziecka już niczego.
- Więc po co do cholery to wszystko? Czemu mnie tak dręczysz raz traktując tak jakbyś nienawidził a innym był moim przyjacielem? Ostatnio byłeś wobec mnie troskliwy i opiekuńczy, zawiozłeś mnie do ginekologa, dałeś namiary na lekarza prowadzącego ciążę. Mówiłeś, że nie powinniśmy gdybać co by było gdybyśmy lepiej uważali i nie obwiniali się o to kto zawinił. A dzisiaj jasno twierdzisz, że to ja jestem winna choć doskonale o tym wiem. Obrażasz mnie i pokazujesz że głęboko mną pogardzasz. Na dodatek sugerujesz, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego i jesteś tu tylko z obowiązku. Po co więc to wszystko? Po co gierki i udawanie? Po co prosiłeś mnie  o to bym za ciebie wyszła nawet dla dobra dziecka jeśli nawet nie potrafisz mnie szanować? I czemu wciąż tu przychodzić mimo, że jak się teraz okazuje nie możesz znieść mojego widoku?
- Wcale tak nie jest.
- Nie? A ja myślę, że tak. Dlatego nie katuj i siebie i mnie tylko daj mi wreszcie święty spokój tak jak wcześniej cię o to prosiłam.- Zażądała. A potem usłyszał jej pusty śmiech.- Wiesz co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że jeszcze dziesięć minut temu rozważałam twoją propozycję chcąc się zgodzić. Myślałam, że może jest dla nas jakaś szansa. Bo mimo że się nie kochamy to jednak potrafiliśmy się dobrze porozumieć.
- Masz na myśli łóżko?- Spytał ironicznie. Nie dała się sprowokować.
- To też. Ale nie tylko: mam na myśli nasze rozmowy i wspólne spędzanie czasu, żarty czy przekomarzania. Tyle, że zbytnio bagatelizowałam twoje wady: zapominałam o naszych kłótniach, o tym jaki potrafisz być zmienny, jak w jednej chwili rozbawiony w drugiej stajesz się uosobieniem furii. Jak mówisz straszne rzeczy bez mrugnięcia okiem, jaki potrafisz być szorstki i złośliwy. I doszłam do wniosku, że tak naprawdę wcale cię nie znam. Nie wiem który ty to ten prawdziwy, a który fałszywy. Nie wiem czy to co wzięłam za głębię jest w rzeczywistości niczym więcej jak zacienioną płycizną skrywającą nieciekawe wnętrze. Nie wiem więc jak mogę ci zaufać i czy w ogóle kiedykolwiek ty mi ufałeś. Nie wiem o tobie nic ponadto o czym sam w swojej łaskawości nie zdecydujesz się mnie poinformować.
- Piękna przemowa, prawie się wzruszyłem.
- Widzisz? Właśnie o tym mówię.- Uśmiechnęła się smutno ze łzami w oczach.- Wiem, że i ja nie jestem idealna. Ale zawsze byłam wobec ciebie uczciwa. Zawsze mówiłam ci czego oczekuję, co mnie boli i co jestem w stanie ci dać. Ty jednego dnia mówisz jedno, a drugiego co innego albo swoim postępowaniem zaprzeczasz pierwszemu. - A ty nie, miał ochotę zapytać. Mówiłaś mi, że chcesz zapomnieć o Maćku. Że jestem twoim przyjacielem, że uwielbiasz jak cię dotykam. A teraz traktujesz mnie jak najgorszego śmiecia.
Ale czując jak zimna obręcz zaciska mu serce zrozumiał, że to wcale nie było potrzebne.
Bo zdał sobie sprawę, że dla nich nie było żadnej nadziei: ona udowodniła dzisiaj że zawsze będzie kochała Drwęckiego. O dziwo dopiero dziś ta scena której był świadkiem przekonała go, że najwyraźniej to musi być miłość a nie głupie zauroczenie jak sądził do tej pory. Że nie wygasła nawet pomimo upływu wielu lat i poczuciu beznadziei.  Że popchnęła ją do tak drastycznego kroku jak nawiązanie z nim romansu. Czy w czasie jego trwania nie mówiła mu tego wiele razy?

 I moja  miłość do niego nie jest żadnym cielęcym zauroczeniem. Więc przestań traktować mnie jak nieopierzoną nastolatkę która zakochała się w przystojnej buzi znanego piosenkarza muzyki pop.

Wiedziałeś, że kocham Macka. Znałeś prawdę zanim nawiązaliśmy ten układ, a jednak mimo to mi to teraz wypominasz i się z tego nabijasz. Nigdy cię w tej sprawie nie okłamałam.


Boże, jak bardzo on tego teraz żałował. O Zuzannie mógł zapomnieć, bo jej nie widywał; z Sylwią nie będzie miał takiej możliwości chyba że nie będzie chciał widywać własnego dziecka.
Nie rozumiał czemu to aż tak bardzo bolało: nie kochała go, trudno. Przecież to nie był koniec świata, miał przecież jeszcze pracę i to była jego miłość. To ona od wielu lat była na pierwszym miejscu. Czemu więc teraz bez wahania poświęciłby swoje wieloletnie badania, dyplom lekarski i staż byleby tylko Sylwia go pokochała? Był prawdziwym głupcem. Jak dwa razy mógł związać się z kobietami które go nie kochały? Jak mógł nie zauważać symptomów swojego zauroczenia zanim zamieniło się w miłość? I po cholerę godził się na ten przeklęty romans?
- Pójdę już.- Rzucił tylko żałując w ogóle że tutaj przyszedł. Że znów deptał swoją godność by ona mogła zdeptać mu serce. Ale zanim wyszedł z kuchni wyjął z kieszeni małe pudełeczko i położył je na blacie obok.
- Co to jest?- Spytała go widząc co robi.
- Pierścionek.
- Ale…
- Bez obaw; nie zamierzam ponawiać swojej bezsensownej propozycji małżeństwa. Też doszedłem do takich samych wniosków jak ty: to głupota by związało się ze sobą dwoje ludzi którzy nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego. Ale coś muszę z nim zrobić, a skoro go już kupiłem to równie dobrze możesz go wziąć.
- Nie mogę go zatrzymać.
- Możesz, co niby miałbym teraz z nim zrobić?
- Możesz go schować. Może kiedyś ci się jeszcze przyda.
- Jasne.- Roześmiał się.- Dam go innej dziewczynie.
- Nie.- Odpowiedziała nie wiadomo po co.- Ale ja też nie mogę go wziąć.
- W porządku. W sumie masz rację.- Z powrotem wsunął do kieszeni granatowe puzderko jakby było niczym. Jakby pieczołowicie nie próbował kupić go przez wiele dni jeżdżąc po wszystkich sklepach z biżuterią w stolicy by wybrać ten najpiękniejszy. Jakby nie był dla niego symbolem szczęścia które prawie mogło się ziścić, ale już nigdy tak się nie stanie.- A teraz przepraszam, nie chciałbym narażać cię na swoje towarzystwo dłużej aniżeli jest to konieczne. Na razie.
- Oskar.- Wypowiedziała jego imię sama właściwie nie wiedząc dlaczego. Ale nie miała też pojęcia dlaczego go zraniła, bo tak właśnie się czuła. Odmawiając przyjęcia pierścionka który miał nic nie znaczyć? Niemożliwe. Ale mimo to gdy znów na nią spojrzał dodała cicho nieco dwuznacznie: - Ja nie chciałam.
- Czego?!- Świadomość całkowitej sromotnej porażki uświadomiła mu własną beznadziejność którą na dodatek pogłębiło jej poczuciem winy. Bo jakim prawem mu współczuła? Na dodatek nie mając pojęcia jak bardzo go zraniła jak i o tym że on ją kocha? A może, pomyślał jak rażony gromem, ona wiedziała? Może doskonale zdawała sobie sprawę co sprawia, że w jej obecności zachowuje się zmiennie? Dlatego próbując zachować resztki dumy zaatakował ją:- Czego nie chciałaś? Zajść w ciążę i wplątać mnie w ojcostwo? Na zawsze pozostawić ślad w moim życiu po epizodzie który okazał się być straszną pomyłką?- Wzdrygnęła się słysząc w jego głosie pasję i wściekłość. I już zrozumiała czemu się tak zachowywał, dlaczego raz był gorący a innym razem zimny jak lud.
Uważał, że zniszczyła mu życie. Wiedziała przecież, że miał wielkie plany i marzenia, że wciąż rozwijał się i kształcił jako neurochirurg, że dziecko było ostatnią rzeczą jakiej pragnął.
(…) po epizodzie który okazał się być straszną pomyłką
Naprawdę tylko tym był dla niego ich romans? Sama nie rozumiała czemu to wszystko jest takie ważne, ale tak było. Bo to bolało, bardzo bolało. Świadomość, że mimo zakończenia ich romansu, coś co dla niej było jedną z najpiękniejszych chwil w życiu było dla niego straszliwą pomyłką. Ale dlaczego, spytała samą siebie. Przecież ona też uważała to za pomyłkę. Też nie chciała dziecka które rosło pod jej sercem. Tyle, że ono tam było. A ona zaczęła być tego coraz bardziej świadoma.
Poczucie beznadziei się nasiliło. Wiedziała, że cała ich trójka ona, on i Maciek zostało skrzywdzonych i nikt tak naprawdę nie ponosi za całą tę sytuację winy. Ale choć nie była katem, w tej chwili tak się właśnie czuła.
- Przepraszam.- Wyszeptała mimo wszystko. A on nie powiedział nic więcej, po prostu wyszedł: tak samo bezszelestnie jak wszedł. Sylwia z poczuciem totalnej beznadziei zwinęła się na krześle w kłębek i zaczęła płakać. 

19 komentarzy:

  1. Tyle emocji, teraz nie będę mogła usnąć... Świetna robota! Pięknie to wszystko opisałaś, tak się wczułam w tą sytuację, jakbym to ja była bohaterką tego opowiadania.
    P.S. A co do kolejnego opowiadania, może opowiesz dalsze losy Andrzeja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad nim nadal się waham: czy jednak wciąż połączyć go z Julką czy może opisać dalszy los po tym jak przeżył swoją nieszczęśliwą miłość i postawić mu na drodze kogoś innego? Dlatego tak z tym zwlekam bo czasami uważam, że lepiej będzie tak a innym razem jeszcze inaczej :(

      Usuń
    2. Połącz go z Julką proszę

      Usuń
    3. Dlatego wolę nad tym pomyśleć: uwzględnić upływający czas, to że przeszła chorobę która miała ją zabić i czy w ogóle byłoby możliwe by przeżyła (bo jakby nie patrzeć to na co ją skazałam jest raczej śmiertelne). I w konsekwencji wciąż zwlekam. Ale chyba naprawdę najwyższa pora by się za to wziąć.

      Usuń
  2. Jesteś genialna, cześć cudo, az się popłakałam, tyle emocji pokazałaś, takie zawirowania, niedokończone słowa, niedokończone mysli.
    A co do przerwy, nie dziwię się Tobie, każdy z nas musi się raz na jakis czas zresetować, odciąć na chwilę, żeby móc naładować baterię i Ty też tego potrzebujesz.
    Wrócisz z nowymi pomysłami, i znowu zaczniesz piasać.
    Jak kojarzę to już kiedys zrobiłaś taką przerwę sobie i potem popłyneły opowiadania jedno za drugim.
    Dziękuję, że jesteś, że piszesz i uprzyjemniasz nam czas, jednakże pamiętaj także o sobie.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? To po przeczytaniu jeszcze raz stwierdzam, że ta część wyszła trochę za bardzo teatralnie i odrobinkę za bardzo zagrałam na emocjach, ale cieszę się że tylko ja tak to odebrałam :-)
      Również gorące pozdrowienia

      Usuń
  3. Jejku, szkoda mi ich. Wydają się być strasznie zagubieni. Ale trzeba trochę powiedzieć żeby potem mogło być kolorowo :) rozdział jak zwykle świetny. Ciekawa jestem kiedy i w jaki sposób para dotrze do siebie. Niby są tak różni a zachowują się tak samo. Pozdrawiam. Madi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się teraz zastanawiam czemu nikt w ogóle nie zakłada, że Sylwia mogłaby jednak związać się z Maćkiem bo jej uczucie do niego odżyje. Czyżbym robiła się aż tak przewidywalna :(?

      Usuń
    2. To nie jest kwestia przewidywalnosci tylko dobra opowiadania :) pozwolilas mam poznać zarówno Oskara jak i Maćka i pomimo mojej początkowej niechęci do Oskara, gdy poznałam jego przeszłość i charakter, to lubię go bardziej niż Maćka. Jesteś świetna, i napewno nie jesteś przewidywalna. Pozdrawiam, Madi ;)

      Usuń
  4. Portrety psychologiczne w Twoim wykonaniu sa niesamowite. Przezywa sie wszystko z Twoimu bohaterami. Czytajac ten rozdzial czulam bol Sylwii i plakalam razem z nia. Jestes nieoszlifowanym diamentem i kiedys zostaniesz brylantem.
    Wierna czytelnuczka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc tak na począteczek myślę że nikt bardziej od Ciebie nie zasługuje na odpoczynek. Tyle pracy pozytywnej energi, którą wkładasz w pisanie genialnych opowiadań zasługuje na nagrodę. Nie przeczę, że będzie trudno wytrwać bez Twoich opowiadań ale można przecież poczytać stworzone już wcześniej przez Ciebie arcydzieła i umilić czas oczekiwania. A jeśli chodzi o tematykę to osobiście podoba mi się najbardziej romans w Twoim wydaniu bo rzeczywiście genialnie odzwierciedlasz uczucia i emocje bohaterów. Powodzenia w takim razie i efektywnego wypoczynku chociaz jeszcze pewnie będę komentować do końca obecne opowiadanie i jeszcze Ci pożyczę miłej przerwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wcześniej, raczej nie zrezygnuję z tematyki romansu, bo czegoś innego chyba nie potrafiłabym stworzyć :) Ale lubię wplatać w opowiadania jakieś poboczne wątki i właśnie zastanawiałam się nad jakąś lekko zagadką kryminalną. Albo stworzeniu czegoś całkiem surrealiztyczego, jakiegoś nowego świata i tam osadzeniu akcji. Ale to na razie tylko takie luźne plany.

      Usuń
  6. Kiedy bd kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie na 100% dokończę następną część dzisiejszego wieczoru jak nic mi nie wyskoczy (a na to się nie zapowiada, więc raczej tak będzie) zgodnie z obietnicą że przyspieszę trochę tempo.

      Usuń
    2. Jeśli mogę wyrazić swoje skromne zdanie, to ja na przykład nie lubię surrealistycznych opowiadań, wolę raczej takie "przyziemne" ;) Dzięki nim mogę sobie wyobrazić przedstawione sytuacje, jest mi wtedy łatwiej wczuć się w sytuację. Ale przeczytam wszystko co napiszesz, może dzięki Tobie polubię takie opowiadania :) Fajnie gdybyś napisała coś z wątkiem kryminalnym, tj. w "Cieniach przeszłości". Tam świetnie Ci to wyszło, ta intryga i zwroty akcji, miałam dużo zaskoczeń :)

      Usuń
    3. Ja też nie przepadam za sf (już parę ładnych lat obiecuję sobie, że wezmę się za Hobbita, Harry'ego czy władcę pierścienia bo wszyscy mi je polecają), ale raczej byłyby tu niewielkie elementy paranormalne więc bez obaw. :-) żadnych skrzatów, smoków, dylatacji czasu czy innych tego typu rzeczy. Po prostu jakaś nie w pełni wyjaśniona zdolność czy intuicja bohatera (ale nie będę wdawać się w szczegóły) czy też zupełnie obcy "mój" świat. Czasami w mojej wyobraźni powstają takie nieco nierealne historie i początkowo nie zwracałam na to uwagi, ale z czasem zaczęły układać się w mojej głowie tworząc niemal całą fabułę dlatego to rozważam.
      PS: Aha, i oczywiście że możesz wyrażać swoje zdanie, nawet- a raczej zwłaszcza jeśli będzie negatywne. Po to ten blog powstał żeby dzielić się z innymi twórczością, ale też w pewien sposób inspirować czy nakierowywać. Nie raz wspominałam, że to np. dzięki czytelnikom (wtedy jeszcze na quku) zdałam sobie sprawę, że Jacek zachował się jednak nie fair wobec Karoliny (opowiadanie Niebezpieczna miłość) i zmieniam zakończenie, choć miałam już napisaną resztę opowiadania w której wiedli sielankowe życie. A tak nie powstałyby przecież Cienie... Dlatego każda opinia, sugestia czy przytyk są dla mnie ważne, bo dzięki temu też się szkolę. Poza tym 100% anonimowości, więc spokojnie: nie będę cię ścigać.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    4. Ja kiedyś zaczęłam czytać "Władcę pierścieni", ale po kilku stronach nie dałam rady, więc rozumiem co masz na myśli :) A z tą intuicją brzmi ciekawie, przekonałaś mnie :)
      P.S. Cieszę się w takim razie, że mimo wszystko powstały "Cienie przeszłości", bo to opowiadanie razem z tym o Sylwii i Oskarze są moimi ulubionymi ;) A w ogóle to zamierzam jeszcze raz przeczytać Cienie, gdy Ty będziesz odpoczywać przed kolejnym opowiadaniem.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Ale to jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się dziewczynami powyżej. Nie jesteś przewidywalna. Po prostu Maciek zdaje sobie nagle sprawę ze "kocha" Sylwie tylko dlatego, że przez pewien czas nie było jej w jego życiu. Wygląda to w ten sposób, że nie mogę Cię mieć więc Cię chcę, ale czy tak wygląda miłość? Wiem, że to opowiadanie a nie prawdziwe życie, ale Twoje opowiadania tak idealnie oddają emocje i uczucia, że nie wyobrażam sobie żebyś mogła tak przedstawić miłość. Czytam Twoje opowiadania od dawna. Uważam, że są genialne. Władasz w nie dużo serca i czasu. Mam nadzieję, że po przewie wrócisz do nas w wielkim stylu tak jak robiłaś to do tej pory. Dziękujemy za każde opowiadanie które napisałaś, na prawdę są genialne:)

    OdpowiedzUsuń