Część wszystkim, na początek kilka słów (a w zasadzie zdań wstępu). Po pierwsze , to jak pewnie niektórzy zauważyli, zbliżamy się do końca tego opowiadania. Nie wiem dokładnie ile wyjdzie mi części, ale pewnie 4-6 (jeśli będą miały taką długość mniej więcej jak ta). Nie będę bawiła się w coś dłuższego, bo to zwyczajnie byłoby przeciąganie tego opowiadania na siłę i myślę że nie wyszłoby mu na dobre.
Z tego powodu chcę przyspieszyć z końcem "Miłość jest bliżej niż myślisz" do połowy grudnia. Dlatego postaram się wrzucać część nie co tydzień ale co 4-5 dni (z nastawieniem na pięć). Po drugie, potem chyba zrobię sobie dłuższą przerwę :( Po prostu brakuje mi czasu, piszę wieczorami, a gdy potem czytam to co wstawiłam na bloga to jestem niezadowolona ;( Nie chcę nic pisać na siłę, bo co z tego że pomysł jest jak nie ma mentalnej energii by to przelać na papier? Z pisania robi się trochę rzemiosło, a nie oszukujmy się nawet najbardziej banalna historia odpowiednio opowiedziana może być piękna jeśli do jej opisu użyje się właściwych słów. Ponadto tygodniowe przerwy są zbyt długie, zaburzają ciągłość i ja sama czułabym się zirytowana musząc czytać je z takim odstępem czasu. W związku z tym postanowiłam że jeśli przez miesiąc (albo dwa) odpocznę bez konieczności trzymania się terminów to może wrócę tu z świeżą, pełną pomysłów głową a i kolejne części nowych opowiadań będą dodawane bardziej dynamicznie. Może wtedy też powstanie coś fajnego?
No i po trzecie, oczywiście czekam na wasze sugestie odnośnie kolejnej historii. Przyznam szczerze, że coraz bardziej mam ochotę na coś z odrobiną surrealizmu ale na pewno nie fantastyki bo tej nie lubię :( Oczywiście pozostaję też wierna konwencji romansu.
A teraz nie przedłużając, życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam gorąco :-)
Dzięki wizycie Sylwii i badaniu w gabinecie ginekologa okazało się, że dziewczyna jest w początku siódmego tygodnia ciąży. Oskar prostą drogą dedukcji zrozumiał, że musiała zajść w nią już po kilku dniach ich romansu: może nawet za pierwszym razem? Trochę zalatywało to wątkiem jak z historii opery mydlanej, ale dla niego to była rzeczywistość. A raczej dla nich.
Z tego powodu chcę przyspieszyć z końcem "Miłość jest bliżej niż myślisz" do połowy grudnia. Dlatego postaram się wrzucać część nie co tydzień ale co 4-5 dni (z nastawieniem na pięć). Po drugie, potem chyba zrobię sobie dłuższą przerwę :( Po prostu brakuje mi czasu, piszę wieczorami, a gdy potem czytam to co wstawiłam na bloga to jestem niezadowolona ;( Nie chcę nic pisać na siłę, bo co z tego że pomysł jest jak nie ma mentalnej energii by to przelać na papier? Z pisania robi się trochę rzemiosło, a nie oszukujmy się nawet najbardziej banalna historia odpowiednio opowiedziana może być piękna jeśli do jej opisu użyje się właściwych słów. Ponadto tygodniowe przerwy są zbyt długie, zaburzają ciągłość i ja sama czułabym się zirytowana musząc czytać je z takim odstępem czasu. W związku z tym postanowiłam że jeśli przez miesiąc (albo dwa) odpocznę bez konieczności trzymania się terminów to może wrócę tu z świeżą, pełną pomysłów głową a i kolejne części nowych opowiadań będą dodawane bardziej dynamicznie. Może wtedy też powstanie coś fajnego?
No i po trzecie, oczywiście czekam na wasze sugestie odnośnie kolejnej historii. Przyznam szczerze, że coraz bardziej mam ochotę na coś z odrobiną surrealizmu ale na pewno nie fantastyki bo tej nie lubię :( Oczywiście pozostaję też wierna konwencji romansu.
A teraz nie przedłużając, życzę przyjemnego czytania i pozdrawiam gorąco :-)
Dzięki wizycie Sylwii i badaniu w gabinecie ginekologa okazało się, że dziewczyna jest w początku siódmego tygodnia ciąży. Oskar prostą drogą dedukcji zrozumiał, że musiała zajść w nią już po kilku dniach ich romansu: może nawet za pierwszym razem? Trochę zalatywało to wątkiem jak z historii opery mydlanej, ale dla niego to była rzeczywistość. A raczej dla nich.
Wciąż nie do końca to do niego
docierało, wciąż był bardzo oszołomiony: w jednej sekundzie tak przerażony jak
mały chłopiec, w innej wszystko wydawało mu się być drobnostką. W końcu nie on
pierwszy na świecie został ojcem a skoro wielu się na to godzi i nawet im się to
podoba, to on też przecież musi dać radę, prawda?
Z racji tego, że Sylwia wyglądała na
trochę przerażoną, zamiast od razu odwozić ją pod mieszkanie zaproponował
wspólny obiad na mieście. Chciał w ten sposób choć trochę odgonić jej
melancholię a przede wszystkim usiłować naprawić ich wzajemne relacje. No i
oczywiście o nią zadbać. Jednak wszystkie te plany wzięły w łeb gdy tylko
wysunął się z propozycją wspólnego wyjścia. Kukulska od razu zakomunikowała, że
wolała wrócić do swojego mieszkania.
- Tak będzie lepiej, Oskar. A przynajmniej
na razie. Jutro porozmawiamy o szczegółach, może coś ustalimy. Na razie nie mam
na to siły. Wcześniejsza rozmowa bardzo mnie wyczerpała. Na dodatek to badanie…
- Oczywiście, rozumiem.- Przerwał jej
rozczarowany, ale gotowy zmusić się do wyrozumiałości i zrozumienia.- W takim
razie może wpadnę do ciebie jutro po pracy pod biuro? Nie będziesz musiała tłuc
się autobusem.
- To nie jest konieczne.-
Zaprotestowała.- Spotkamy się na mieście, w jakiejś kawiarni i omówimy nasze
sprawy.
- Na neutralnym gruncie?- Spytał i
zabrzmiało to lekko ironicznie, choć nie to było jego zamiarem. Ale przecież
powinien przewidzieć to, że dziewczyna będzie się go trochę obawiała i
zachowywała rezerwę. W końcu miała ku temu powód.- Boisz się odwiedzić mnie w
moim mieszkaniu? Sama?
- Nie o to chodzi.- Odpowiedziała mu
trochę zawstydzona. Bo teraz, gdy emocje spowodowane świadomością ciąży trochę
opadły, Sylwia zaczęła zdawać sobie sprawę z bliskości Oskara. A raczej
przypominać w jaki sposób udało im się począć dziecko. I jak się ostatnio
rozstali gdy on w złości zaczął ją gwałtownie całować a potem rozpinać koszulę…
To było niezręczne, a nawet bardzo. Nie
potrafiła pojąć jak jacykolwiek kochankowie mogą po zakończeniu romansu nadal
utrzymywać znajomość. Ona tak nie potrafiła. Nie potrafiła patrzeć na
Lenarczyka tak jak wcześniej nie widząc oczami wyobraźni jak wyglądał bez
ubrania, nie potrafiła nie czuć zażenowania na samą myśl o ich zbliżeniach i
tym jak krzyczała w jego ramionach. Albo jak on wtulał twarz w jej klatkę
piersiową całując jej piersi. Przecież dotykał każdego zakamarka jej ciała, tak
samo zresztą jak ona i jego. Mogłaby teraz po prostu o tym zapomnieć?
- Więc dobrze, jak chcesz. Może być
restauracja. Choć do samochodu, odwiozę cię do domu.
- To też nie jest konieczne. Wrócę tak
samo jak przyjechałam.
- Ale spod przychodni będziesz miała
prawie godzinną podróż.
- Przyda mi się, zapewniam cię.
Dziękuję, że…że tu ze mną przyszedłeś. I że mimo wszystko zaoferowałeś pomoc.
- Sylwia, to dziecko będzie również moje
i to oczywiste że będę cię wspierał. Przepraszam, że na początku zareagowałem
dosyć nerwowo i na ciebie nakrzyczałem, ale po prostu byłem zaskoczony. O nic
cię nie obwiniam.
- Rozumiem.- Odpowiedziała cicho
spuszczając głowę. Boże, miał tak wielką ochotę ją przytulić i powiedzieć, że
wszystko będzie dobrze gdy będą razem. Że bardzo ją kocha i nigdy nie opuści.
Szkoda tylko, że ona marzyła o czymś zupełnie przeciwnym. A raczej o kimś. Teraz
w jego obecności nie czuła się swobodnie, widział to. Widział też jak
zareagowała na jego przypadkowe dotknięcie na plecach gdy pomagał jej wysiąść z
auta. Wzdrygnęła się ze strachu spinając swoje ciało. A jeszcze kilka tygodniu
temu rozluźniała je pozwalając się pieścić i całować. Najgorsze było to, że sam
był sobie winien. Pewnie sądziła, że gdy rzucił się na nią na łóżku i rozerwał
bluzkę chciał ją zgwałcić. Może nawet nim gardziła bądź nienawidziła? Tego by
nie zniósł.
- Jaskółka?- Zwrócił się do niej nadanym
przez siebie przezwiskiem jednocześnie dwoma palcami podnosząc jej głowę. I
znów z przykrością musiał zauważyć strach w jej oczach.- Nie bój się.- Zaczął.-
Obiecuję, że nigdy więcej nie zachowam się wobec ciebie tak jak to zrobiłem w
dniu wypadku Macieja. Wiem, że zachowałem się brutalnie i niewybaczalnie, ale
to się więcej nie powtórzy. Nigdy więcej nie dotknę cię wbrew twojej woli.
- Nie, ja wcale nie…- Urwała zdając
sobie sprawę, iż niewłaściwie zinterpretował jej zachowanie. Naprawdę uważał,
że się go boi? Że przestraszył ją tamtego poranka? Owszem, może trochę. Ale
jednocześnie jakaś jej część wiedziała, że to Oskar i że nigdy nie wyrządziłby
jej prawdziwej krzywdy. Jeśli towarzyszyła jej jakaś emocja tamtego dnia to był
nim gniew za to, że kpi z jej uczuć do Maćka i nie pozwala do niego iść.
- Nie musisz kłamać, widzę że się mnie
boisz. To dla tego wolisz spotkać się w publicznym miejscu. Ale u mnie w
mieszkaniu jesteś całkowicie bezpieczna. Wiem, że nic nas już nie łączy;
naturalnie oprócz dziecka i szanuję to.
- Naprawdę się ciebie nie boję. Może
wcześniej, gdy nie wiedziałam jak zareagujesz na wieść o ciąży bałam się twojej reakcji, ale to co się
stało po naszej kłótni gdy zadzwoniła do mnie Daria informując o wypadu Maćka …nie
musimy już do tego wracać.
- Na pewno?
- Tak. Oboje powiedzieliśmy wtedy kilka
słów za dużo z powodu emocji. Ale jesteśmy dorosłymi odpowiedzialnymi ludźmi.
Wierzę, że możemy się rozsądnie porozumieć. Może nawet kiedyś wrócimy do tego
co było?- Zakończyła retorycznym pytaniem. Dopiero spojrzenie jakim obdarzył ją
Oskar uświadomiło jej, że zabrzmiało to nieco dwuznacznie.- Eee…to znaczy do
przyjaźni, oczywiście. Nie miałam na myśli…
- Wiem.- Przerwał jej czując rozbawienie
pomieszane z żalem. Tak bardzo tęsknił za jej ustami, tak bardzo chciał ją
pocałować albo nawet najzwyczajniej objąć. A potem namiętnością odegnać jej
smutki. Ale jeszcze nie teraz. Wierzył, że już niedługo to mu się uda. Tylko
ona sama musi po prostu do tego dojrzeć. Zrozumieć, że jeśli zostawi za sobą
uczucie do Macieja to ma dużą szansę na to by być szczęśliwa z nim, by
stworzyli prawdziwą rodzinę. Zwłaszcza, że mają ku temu idealne okoliczności.
Nazajutrz jednak nie udało im się
spotkać; Sylwia zwolniła się wcześniej z pracy z powodu złego samopoczucia jak
powiedziała kierownikowi, ale tak naprawdę było jej potwornie niedobrze. Z tego
powodu nie mogła się też skupić na swojej pracy.
Po dotarciu do mieszkania w ubraniach
położyła się do łóżka przymykając oczy i przykrywając się kołdrą. Czuła się
słaba i bezbronna, mała istotka w jej brzuchu wywoływała w niej jadłowstręt, a
mimo to i tak czuła się tak jakby miała zwymiotować choć przecież nie miała
czym. A przecież powinna jeść. Dziecko potrzebuje witamin z warzyw i owoców.
Tylko jak skoro z ledwością utrzymuje
jedzenie w żołądku?
Cudem usnęła (zanim to jednak zrobiła
odwołała SMS-em rozmowę z Oskarem), ale obudziła się koło jedenastej wieczorem
biorąc prysznic i przebierając się w piżamę. Tylko, że potem znów nękały ją
uporczywe nudności, a żołądek nie mając czego wydalić i tak skurczył się
powodując bolesne i uciążliwe torsje. Z tego powodu Kukulska nad ranem była
totalnie wykończona, ale przynajmniej już nie czuła chęci wymiotowania. Dlatego
mimo wszystko poszła do pracy z konieczności wmuszając w siebie małą bułkę z
nasionami. Miała nadzieję, że jej nie zwróci.
Relację ze spotkania z Oskarem, zdała
współlokatorce dopiero nazajutrz po pracy. Właściwie to było niewiele, bo nie
ustalili żadnych konkretów. Dlatego Sylwia spytała Darii, czy ta nie miałaby
nic przeciwko zaproszeniu Lenarczyka dzisiejszego wieczoru.
- Jasne, że nie.- Odparła jej z
pewnością Drwęcka.- Nawet musisz to zrobić. Ja wyjdę gdzieś z Sebastianem.
Samemu będziecie czuli się lepiej i…
- Nie, nie idź.- Zaprotestowała szybko Sylwia.
- Dlaczego?- Spytała zaskoczona Daria.
- Bo tak mi będzie łatwiej.
- Sylwia, czy ty coś przede mną
zataiłaś? Oskar wcale nie był taki miły, prawda? Tylko nie mów że cię zwymyślał
albo zwalił na ciebie winę, bo jak tak to go normalnie…
- Nie, skąd. To znaczy tak, nie był do
końca miły, ale właściwie przyjął to całkiem dobrze. Nie obawiam się go jeśli
tak właśnie myślisz.
- Więc czemu nie chcesz być z nim sam na
sam?
- Bo cała ta sytuacja jest dla mnie
bardzo niezręczna. Nie chciałam już utrzymywać z nim żadnych kontaktów.
Chciałam zapomnieć o tym epizodzie i naszym romansie który skończył się nie
najlepiej i nigdy więcej go nie spotkać. To znaczy w miarę możliwości, bo
przecież wynajmuje nam mieszkanie.
- Prawdę mówiąc sądziłam, że jesteś w
nim zakochana.
- Co?
- No bo nie jesteś dziewczyną, która
wdawałaby się w romans z facetem którego nawet nie lubi.
- Przecież lubiłam Oskara.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Myślałam,
że to może dlatego wyglądałaś w ostatnim czasie tak blado. Oczywiście nie
miałam pojęcia o ciąży.- Powiedziała Daria, a Sylwia przypomniała sobie o
Maćku. I co teraz? Jak ma mu powiedzieć, że spodziewa się dziecka innego
mężczyzny? I przede wszystkim dlaczego traktuje to jako jego zdradę albo boi
się reakcji Drwęckiego? W końcu nic ich nie łączyło; pewnie będzie zaskoczony,
ale na pewno go to nie zaboli. Nie tak jak bolało ją.
Jej racjonalna część mówiła, że powinna
powiadomić o ciąży mamę i rodzeństwo, a nawet Drwęckiego. Tyle, że na razie na
samą myśl ogarniała ją panika. Gdy wiedziało o tym tylko ich trójka: ona, Oskar
i Daria, Kukulskiej jej stan nie wydawał się jeszcze być całkiem realny;
zwłaszcza że w ciele zaszło właściwie mało zmian jeśli nie liczyć pełniejszych
piersi. Nawet wręcz przeciwnie, schudła z pięć kilo, więc brzuch który zwykle
był delikatnie wypukły teraz wydawał się być całkowicie płaski. Tylko ciekawe
na jak długo, pomyślała smętnie. Już za kilka tygodni będzie wyglądała jak
piłka a potem krowa. I czeka ją ból porodu. Wzdrygnęła się odruchowo złorzecząc
swoim własnym rozbieganym myślom. Nie ma co uprzedzać faktów. Teraz powinna
skupić się na teraźniejszości.
- …ale jeśli chcesz, to mogę zostać z
Sebkiem w mieszkaniu gdy przyjdzie Oskar.- Mówiła dalej Daria, gdy Sylwia na
moment się wyłączyła.
- Nie, masz rację to głupie.- Roześmiała
się tylko trochę sztucznie starając się by nie było tego widać. Jeszcze by tego
brakowało by Daria wiedziała, że jednak w jakiś sposób kolejne spotkanie z
Oskarem ją niepokoi.- Poza tym mój brat pozna prawdę, a tego wolałabym uniknąć.
- Na razie chcesz zachować tajemnicę?
- Tak, wiem że długo nie będę w stanie
tego robić; może jeszcze tylko co najwyżej parę tygodni, ale to i tak pomoże mi
się oswoić z prawdą.
- A co z pracą? Już wczoraj nie dałaś
rady. Nie sądzisz, że powinnaś zrezygnować?
- Nie mogę. Muszę to trochę odwlec.
Pomyślą, że gdy tylko wręczyli mi umowę na stałe to zrobiłam ich w bambuko i
zaczęłam starać się o dziecko. A przecież dyspozycyjność była moim głównym
atutem. Teraz miałabym powiedzieć im o dziecku? Nie, to byłby mój koniec w PWG.
- No nie wiem, Sylwia. Długo nie dasz
rady pracować. Tym bardziej jak się wyda.
- I tak głównie pracuję za biurkiem;
najwyżej zrezygnuję ze zleceń w terenie.- Daria spojrzała na nią sceptycznie,
ale nic nie powiedziała. Widocznie zauważyła charakterystyczny dla Kukulskiej
upór, dlatego postanowiła się do tego nie mieszać. W końcu to było jej życie i
jej ciało. Tyle, że Drwęckiej chciało się płakać słysząc poranne eskapady współlokatorki
do łazienki kończące się wymiotami. Było jej szkoda przyjaciółki, która wyglądała
na bardzo zmęczoną nawet z samego rana. Ale na razie nie chciała się wtrącać. I
tak pewnie Oskarowi uda się namówić Sylę do rezygnacji z pracy. W końcu może i
z biegiem lat stał się dla niej i dla jej brata obcym człowiekiem, ale jednego
nie mogła mu zarzucić. Był obowiązkowy i nigdy nie był kobieciarzem, więc
Sylwię potraktuje bardzo poważnie. Z tych powodów nie potrafiła też zrozumieć
co skłoniło go do przespania się z nią (Kukulską). Owszem, była ładną kobietą,
mądrą i bardzo uczuciową, ale Oskar stał się…zimny i niedostępny. Zawsze
podchodził do spraw damsko-męskich z godną podziwu odpowiedzialnością, co od
czasu zerwania z Zuzanną oznaczało relacje tylko i wyłącznie oparte na
fizyczności a nie emocjonalnej więzi. Czemu więc zapomniał się z Sylwią?
Gdy Lenarczyk zjawił się w mieszkaniu
Sylwii zdziwił się, że są w nim sami ale jednocześnie bardzo ucieszył.
Oznaczało to, że jej rezerwa i strach zniknęły albo też nigdy ich nie było.
Poza tym dzięki temu mogli spokojnie porozmawiać.
Na początku, tak jak przypuszczała
Drwęcka, Oskar chciał by Sylwia rzuciła pracę jako rewident. Otwarcie
powiedział, że wygląda bardzo źle i nie najlepiej znosi ciążę, której prawdziwe
objawy właśnie teraz zaczną się nasilać. Znając jej punkt widzenia uderzał w
racjonalne argumenty wiedząc, że tylko takie mogą ją przekonać. Ale nie udało
im się nawiązać kompromisu. Nawet gdy oznajmił, że nie będzie martwic się o
swoją część czynszu, bo nie będzie musiała jej płacić. Ale to ją rozgniewało.
Zapomniał już jaka potrafi być uparta. W końcu nie wytrzymując spytał:
- Więc co zamierzasz? Żyć tak jak
dotychczas?
- Ciąża to nie choroba.- Odparła
wymijająco.
- A potem? Gdy wielki brzuch nie będzie
ci nawet pozwalał chodzić?
- Wtedy pomyślę o rezygnacji z pracy.-
Oznajmiła szorstko urażona uwagą o wielkim brzuchu którą powiedział z wyraźną
niechęcią. Zupełnie tak jakby wtedy wówczas miała zamienić się w jakąś
obrzydliwą istotę.
- A co potem?- Drążył.- Gdy dziecko się
urodzi?
- To jeszcze odleglejsza przyszłość.
- Serio to mówisz? Ty, która planowałaś
swoją przyszłą pracę i skończenie studiów w wieku kilku lat?
- Dziecko trochę odmieniło moje poglądy.
A poza tym co to według ciebie mam zrobić? Wrócić na garnuszek mamy leżąc w
łóżku przez całą ciążę?
- Nie, ale uważam że powinniśmy coś
ustalić. Czekanie nie wiadomo na co w niczym nie pomoże a tylko zaszkodzi.
- Wiem, ale na razie jeszcze nie
oswoiłam się z tą wiadomością.
- Przecież mówiłaś, że zorientowałaś się
już prawie dwa i pół tygodnia temu. Ja miałem na to jeden dzień.
- I co z tego? Myślisz, że takie zmiany
są dla mnie łatwe? Dla ciebie to tylko wiadomość: ok, będę tatusiem ale dopiero
za niecałe siedem miesięcy. A ja jestem matką już teraz, bo to ja noszę to
dziecko w brzuchu. I to mnie jest niedobrze praktycznie cały dzień tak, że nie
mogę niczego wziąć w usta. Na dodatek w nocy nie mogę już spać na brzuchu bo
bolą mnie piersi.- Wyznała dopiero potem czując się głupio z powodu własnego
wyznania. I po co wspomniała o swoich…? Gdy Oskar odruchowo spojrzał na tę
część jej ciała poczuła się strasznie zażenowana. Przypomniała sobie jak
jeszcze kilka tygodni temu ją tam całował i pieścił ustami. A potem wtulał
twarz łaskocząc swoją brodą. Jej, co też za myśli przychodzą jej do głowy?!
Powinna przecież zapomnieć o tym co między nimi było, tak było lepiej. Poza tym
Oskar wcale nie wyglądał tak jakby chciał wznowić ich romans. Swoją drogą to
całkiem zabawne jak wiadomość o ciąży wpływa na facetów: przedtem pragną swoich
partnerek a potem stają się dla nich całkowicie aseksualne. A może Lenarczyk
znudził się nią już wcześniej? Może tamta kłótnia w wyniku której się rozstali
posłużyła mu tylko za wymówkę? Ale przecież jeszcze tej samej nocy kochali się
ze sobą: i to przynajmniej dwukrotnie. Nie mógł przecież aż tak udawać. Tyle,
że to było ponad miesiąc temu. Co jeśli do tego czasu znalazł już sobie inną
dziewczynę do takiego układu? Sama nie wiedziała czemu ta myśl tak bardzo ją
zasmuciła.
- Czujesz się z tego powodu aż tak źle?-
Spytał ją Oskar, co na chwilę zbiło ją z pantałyku. W końcu przypomniała sobie,
że nie mógł usłyszeć jej myśli i przypomniała sens wypowiedzianych przez siebie
na głos słów. Zawahała się. No bo skąd niby miała to wiedzieć? Dla nie samej
było to istne piekło, ale co jeśli to jest norma? Albo nawet łagodne objawy stanu
błogosławionego? Dlatego by nie wyjść na idiotkę odpowiedziała:
- Właściwie to chyba nie. Po prostu ta
cała sytuacja jest dla mnie całkiem nowa i przez to objawy wydają mi się
straszne. Ale przez już całe wieki temu kobiety sobie z tym radziły. Ja też
muszę przez to przebrnąć.
- I znając twoją siłę samozaparcia z pewnością
ci się uda.- Skomentował to. Ale jednocześnie poczuł lekki niepokój.
Ginekologia nie była jego specjalnością i nie miał pojęcia o kobietach w ciąży,
ale jako lekarz musiał choć trochę orientować się w ogólnych problemach
zdrowotnych całego ciała człowieka. Stąd dobrze wiedział, że niektóre kobiety
mogą przechodzić ciąże szczególnie ciężko, a inne bezobjawowo. Poza tym
pierwszy trymestr był najgorszy. Ale to nie zmieniało faktu, że Kukulska
wyglądała dość mizernie.- Profesor Jarczek powiedział ci kiedy powinnaś
przyjechać na kolejną wizytę?- Spytał mając na myśli ginekologa którego
przedwczoraj odwiedzili.
- Tak, za kilka dni; najpóźniej za
tydzień. Muszę zrobić badania krwi, moczu i takie tak. Poza tym niedługo będzie
możliwe już USG podczas którego dziecko będzie widoczne.
- Pojadę tam z tobą.
- Nie, nie musisz tego robić.
- Jako ojciec dziecka sądzę inaczej.-
Sylwia wzięła głęboki wdech.
- Oskar, naprawdę doceniam twoje
wsparcie, ale nie musisz tego wszystkiego robić. Tak jak już powiedziałam, poradzę
sobie sama do czasu porodu. Potem, potem może być ciężej.
- Więc nie chcesz bym do tego czasu
wtrącał się w twoje życie, tak?
- Tak.- Potwierdziła niepewnie, choć
właśnie tego pragnęła. Ale nigdy nie potrafiła go rozgryźć, nigdy nie
rozumiała. Był dla niej kimś całkiem obcym choć paradoksalnie znała go od wielu
lat i z nim sypiała. Ale nie chciała by się o nią troszczył, by zabierał na
wizyty u lekarza, by rozmawiał. To za bardzo przypominało prawdziwy związek. Za
bardzo…niepokoiło. Dziecko było już wystarczającym
problemem. Nie chciała wplątywać się w jeszcze jedną kabałę. A tym bardziej
jego.
- Rozumiem, ale mimo to będę musiał się
z tobą widywać. Mimo twojej opinii, że zostanę ojcem dopiero w chwili urodzenia
dziecka, dla mnie jestem nim już teraz. I nie będę tego robić by cię nękać, ale
po to by o nie dbać. - Odpowiedział jej chłodno. Zrozumiała, że go zraniła choć
tego nie chciała. Ale czy on nie rozumiał, że sama jeszcze nie wiedziała czego
tak naprawdę chce? Że wciąż była przerażona swoim stanem i swoją przyszłością? I że robiła to
również dla niego, bo nie chciała rujnować mu przyszłości? Poza tym jemu, mimo
początkowego szoku przyszło znacznie łatwiej się z tym wszystkim oswoić.
- Oskar, ja wcale nie miałam na myśli…
- Doskonale wiem co miałaś na myśli.-
Przerwał jej wstając z krzesełka i wychodząc rzucając tylko szybkie słowa
pożegnania. A Sylwia czuła się jeszcze gorzej niż wczorajszego wieczora.
Ostatnią rzeczą jakiej pragnęła było
zniechęcanie go do siebie. Kiedyś był przecież jej przyjacielem, potem
kochankiem. Dużo o sobie wiedzieli, znali siebie nawzajem i swoje plany. Ale z
drugiej strony czuła teraz, że to
żałośnie mało. Sama nie rozumiała czemu łzy napłynęły jej do oczu:
następny objaw ciąży?
Od czasu owej rozmowy, nie widziała
Oskara choć minęło już kilka dni. Wysłał jej tylko wiadomość z adresem i
nazwiskiem lekarza, który według jego opinii był świetnym specjalistą i zgodził
się prowadzić jej ciążę jeśli będzie tego chciała. Początkowo poczuła przekorę
by tego nie robić; była zła że Lenarczyka nie było nawet stać na to by do niej
zadzwonić lub przekaż tego osobiście. Widocznie jednak serio potraktował jej
decyzję o tym by dał jej spokój. I po jaką cholerę powiedziała mu wtedy tamte
rzeczy? Przecież chciała by przy niej był. Zauważyła to dopiero gdy umówiła się
na wizytę z poleconym lekarzem i zrobiła niezbędne badania. Bo potem zauważyła
jak z wieloma innymi kobietami byli ich partnerzy. Tylko ona była sama. To
mogło przecież tłumaczyć jej poczucia samotności i tęsknoty. Ale jednocześnie
wiedziała, że się okłamuje; potrzebowała Oskara. Potrzebowała jego zimnej krwi
i opanowania, wzroku mówiącego że nie jest tak źle jak się jej wydaje. Tyle, że
bała się tego uczucia.
Po badaniach zamierzała nawet zadzwonić
by zdać mu relację, ale zrezygnowała. W końcu wszystko było w porządku, więc
nie było sensu dzwonić. Postanowiła tak jak on zostawić wiadomość SMS.
I tak minął następny tydzień, w którym
Sylwia postanowiła poinformować o swoim stanie mamę i rodzeństwo. Choć
spodziewała się tragedii nie była aż tak źle. Do czasu gdy Sebastian dowiedział
się- co wyznała po długich namowach i raczej niechętnie-, że ojcem dziecka jest
Oskar. A jeszcze bardziej gdy dodała, że nie są parą i nie zamierzają się
pobrać.
- To pieprzony sukinsyn.- Krzyknął
wówczas choć Kukulska próbowała go uspokoić.- Porzucił cię tak? I jeszcze ani
słowem nie zająknął się o tym, że sypia z moją siostrą choć przez ostatnie dwa
miesiące widzieliśmy się przynajmniej pięć razy. Chociaż…zaraz tamtego dnia,
gdy odwiedziłem cię rano pytając o Darię, już wtedy ze sobą kręciliście,
prawda? To dlatego byłaś taka zażenowana. Bo wcale nie przyjechał z rana
naprawiać twojego kranu tylko u ciebie
nocował.- Sylwia nie odpowiedziała, bo i nie czuła takiej potrzeby; to było
przecież oczywiste. Kukulski roześmiał się.- Boże, jakim byłem idiotą. Gdybym
wtedy zorientował się w sytuacji to może…
- Sebastian, to była moja decyzja. Poza
tym wówczas najprawdopodobniej byłam już w ciąży, więc to nic by nie dało. I
nie obwiniaj Oskara; to była tylko i wyłącznie moja wina.
- Nawet jeśli to prawda, to jako
prawdziwy facet powinien się tobą zaopiekować. A on co?- Sylwia jeszcze przez
jakiś czas tłumaczyła wszystko bratu, ale na niewiele to się zdało. On i tak
wiedział swoje obwiniając Oskara. W końcu pożegnał się z nią pospiesznie, ale
ona znała go na tyle by zrozumieć, że na pewno zamierza odwiedzić Oskara. Może
jeszcze tego samego dnia. Dlatego z pomocą Darii próbowała go od tego odwieść.
Tak jak sądziła nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.
Bo Sebastian był wściekły. Uważał
Lenarczyka za swojego przyjaciela, a on podstępem wykorzystał łatwowierną
Sylwię. Znali się przecież już kilka
lat, więc Kukulski zdawał sobie sprawę z charakteru kumpla. Bo dla Oskara
liczyła się tylko praca i szpital; od czasu Zuzanny nie spotykał się na
poważnie z żadną kobietą choć nie było też ich potem aż tak dużo. Sam kiedyś mu
wyznał, że wtedy chyba cała jego miłość się wypaliła. Jakie prawo miał więc
uwodzić niewinną dziewczynę nawet jeśli miała dwadzieścia siedem lat?
- O Sebek, nie miałem pojęcia, że…- Nie
czekając aż Oskar dokończy zdanie, Sebastian uderzył go w twarz gdy ledwo
otworzył mu drzwi mieszkania. Tamten aż się zatoczył na korytarz.
- Co to miało znaczyć?- Spytał chyba
bardziej zaskoczony niż wściekły. To zezłościło Kukulskiego jeszcze bardziej.
Dupek nawet nie poczuwał się do winy.
- To miało znaczyć, że wbiłeś mi nóź w
plecy. Jak śmiałeś przespać się z moją siostrą
i zrobić jej dziecko?!
- Ach, to o to chodzi.
- Tak o to.
- Powiedziała ci?
- Tak, choć długo nie chciała wyznać kto
jest ojcem. Ale że nie zna wielu facetów a ja z mowy jej ciała potrafię wiele
wywnioskować więc domyśliłem się. Poza
tym potem się przyznała.
- Wybacz, ale nadal nie rozumiem czemu
mnie uderzyłeś.
- Dlaczego? Może dlatego, że zostawiłeś
ją teraz samą. Albo dlatego, że w ogóle ośmieliłeś się ją tknąć. Do diabła,
Oskar ja nigdy nie przespał bym się z twoją siostrą.
- Pewnie dlatego, że jej nie mam.
- Naprawdę w takiej chwili stać cię
tylko na kpiny?
- To nie kpiny, ale jeśli już chcesz
rozmawiać jak wielki mucho, to coś ci powiem. Sylwia sama chciała nawiązać ze
mną romans, ja do niczego jej nie zmuszałem.
- Ale mogłeś odmówić.- Zauważył
Sebastian. Lenarczyk wzruszył ramionami.
- Mogłem.- Przyznał nie chcąc wyjaśniać,
że jego siostra była tak zdesperowana że gotowa spędzić noce z kimś innym gdyby
się nie zgodził. Za nic nie chciał w ten sposób upokorzyć Sylwii.
- Ale tego nie zrobiłeś.
- Nie.
- Naprawdę nie czujesz się ani trochę
winny?
- Posłuchaj, nie wiem czego naopowiadała
ci siostra, ale ja wziąłem odpowiedzialność za to dziecko. I zamierzam ją
wspierać. Nie zostawię jej samej jeśli tak myślisz.
- To znaczy, że zamierzasz się z nią
ożenić?
- Nie, to znaczy nie wiem; nie
rozmawialiśmy jeszcze o tym.
- Nie kochasz jej, prawda?- Oskar nie
chciał kłamać, więc odparł wymijająco:
- Sylwia mnie nie kocha.
- Jasne, bo przez pół życia wydaje jej
się że kocha tego całego Drwęckiego.- Prychnął Sebastian zadziwiając
Lenarczyka. A więc on też wiedział o zauroczeniu siostry? A może nawet
dowiedział się tego od niej.- Dlatego dziwi mnie jak mogła wplątać się w coś
takiego z tobą.
- Pewnie chciała o nim zapomnieć.
- Ale jej się to chyba nie udało.
- Raczej nie.- Kukulski zamilkł na
dłuższą chwilę nie wiedząc co właściwie w takiej sytuacji począć. W końcu,
ciężko opadł na najbliższy fotel. Westchnął.
- Boże, dlaczego choć miałem zamiar cię
zgnoić i zmieszać z błotem teraz czuję się tylko jak idiota? Sam już nie wiem co
właściwie mam o tym wszystkim myśleć. Jestem wściekły na siebie, na Sylwię i na
ciebie choć wiem, że nikt z nas nie jest winny.
- Sebastian powtórzę to jeszcze raz: nie
zostawię Sylwii samej. Powiedziała mi o dziecku zaledwie kilka dni temu- nagiął
lekko prawdę- i jeszcze praktycznie nic nie ustaliliśmy, ale na pewno nie wypnę
się na nią. Znasz mnie, więc też bardzo dobrze o tym wiesz.
- Tak.- Kukulski westchnął ciężko.
Potem, po chwili milczenia dodał głosem pozbawionym już złości.-Cieszę się, że
trafiła na ciebie. Mam nadzieję, że kiedyś wam się ułoży.
- Ja też w to wierzę.- Przyznał Lenarczyk
choć był pewny że Sebastian ma na myśli przede wszystkim dziecko. Oskara
interesowała sama Sylwia.
Ale nieoczekiwanie jej brat podsunął mu
świetny pomysł.
Małżeństwo.
Oto jeszcze większe zaciskanie więzów i
na dodatek w ich sytuacji dość naturalne. Znakomita wymówka żeby ją przy sobie
zatrzymać jednocześnie nie wyjawiając uczuć by jej nie przestraszyć. A z
czasem…z czasem głęboko wierzył że go pokocha. A nawet jeśli tak się nie
stanie, to wystarczy mu to, że wróci między nimi to uczucie porozumienia
podczas rozmów i czułości w łóżku której doświadczyli. Będzie sobie mogła nawet
kochać tego swojego Drwęckiego; oczywiście czysto platonicznie i w skrytości
ducha. On nie miał ambicji zdobycia jej serca. Bardzo chciał by tak się stało,
ale jeśli się nie uda będzie miał przynajmniej świadomość, że Kukulska należy
tylko do niego. Był pewny, że jej sztywne zasady nie pozwolą jej nawet na
przyjaźń z Maćkiem a nawet więcej; po ich małżeństwie będzie starała się
stłumić swoje uczucia do niego. Była tak samo obowiązkowa jak i on.
Zgodnie ze swoimi przemyśleniami, już
dwa dni później pojawił się pod drzwiami Kukulskiej w okolicach wczesnego
wieczora. Liczył na rozmowę we dwoje, ale Daria była w domu. Dlatego po
wstępnych pytaniach Sylwii o przebieg jego rozmowy z jej bratem i lamentach z
powodu jego podbitego oka (tak, Sebastian uderzył go dość mocno) postanowił
przejść do konkretów tak by Drwęcka nie pojawiła się w kuchni w nieodpowiednim
momencie. Używając więc poważnego i rzeczowego tonu oznajmił, że w ich sytuacji
najlepszym wyjściem będzie małżeństwo.
- Nasze?- Spytała wówczas trochę głupio.
Gdy nie odpowiedział nie mogła złapać tchu. W milczeniu próbowała jakoś pojąć
tę informację, ale nie była w stanie. Jak mogłaby poślubić Oskara? Przecież to
była po prostu niedorzeczność.
- Zanim powiesz nie, spójrz na to tak
jak zawsze to robisz, czyli rozsądnie.- Żądał. Doskonale wiedział, że tylko
racjonale argumenty mogą przekonać Kukulską chociażby do rozważenia jego
propozycji.
- Nie mogę, to przecież szaleństwo.
Nigdy za ciebie nie wyjdę, nie z powodu dziecka.- Słysząc tak kategoryczne
zapewnienie ręce same zacisnęły mu się w pięść. Bo ona nawet nie rozważała
takiej możliwości. Odraza i niechęć w jej głosie były autentyczne. Przez chwilę
czuł tak potworną wściekłość, że prawie ją znienawidził choć jednocześnie
bardzo mocno kochał. Ale tylko za pomocą wściekłości mógł stłumić ściskający go
w okolicach piersi ból.
- Zanim mi odmówisz, wysłuchaj moich
argumentów.- Perswadował.
- Nie, to głupota.- Zaprotestowała.
- Dla mnie nie. Chcę by moje dziecko
nosiło legalnie moje nazwisko, by nikt nie nazywał go bękartem ani nie mówił,
że nie ma ojca. Bym w razie wypadku w szpitalu czy wizyty w szkole mógł bez
przeszkód dowiedzieć się o jego stan zdrowia czy iść na wywiadówkę. Nie licząc
już masy pomniejszych problemów. Ani tego, że chciałbym uczestniczyć aktywnie w
jego rozwoju.
-
Rozumiem i masz rację, ale dla mnie to trochę za mało by zawierać małżeństwo.
- Dla mnie dość.- Zauważyła, że znów go
rozwścieczyła choć nie miała takiego zamiaru. Ale po prostu nie mogła słuchać
jak tak rzeczowo mówi o ich małżeństwie tylko dla dobra dziecka.
- A co z nami?- Spytała.- Przecież nie
możemy czynić tak poważnego kroku bez zastanowienia i tylko dla dobra dziecka.
Małżeństwo to nie jest nic nie znacząca sprawa.
- Wiem i tak też do tego podchodzę. Ale
dawniej jakoś potrafiliśmy się porozumieć, prawda? Bo nawet małżeństwo będzie
lepsze niż piętno nieprawego pochodzenia.
- Ale nie żyjemy w zamierzchłych czasach. Ciąża nie
musi być powodem do ślubu. Teraz samotna panna z dzieckiem to co innego.- Sama
nie rozumiała po co to ciągnie. Ale chciała dać mu szansę na pokazanie że tak
naprawdę nie chodzi mu tylko o to. Tyle, że on nawet nie wspomniał jakie role
to oni pełniliby w tym układzie. O ile jakieś w ogóle. Nic nie mówił o szansie
na zbudowanie czegokolwiek. Bo okej, Sylwia wiedziała że spieprzyła sobie życie
przez jedną wpadkę, ale to nie oznaczało jeszcze że musi składać się w ofierze.
Miała dwadzieścia siedem lat i choć przestała marzyć o księciu na białym koniu
czy prawdziwej i jedynej miłości, to pragnęła poczucia sympatii, szacunku,
zaufania. Czy to było tak dużo? Czy Oskar nie mógł nawet się o tym zająknąć? Bo
jak niby wyobrażał sobie ich relacje gdyby doszło do ślubu? Jak para lokatorów,
nieznajomych? A może przyjaciół wychowujących wspólne dziecko? Może też po
prostu chciał być szczery i niczego jej nie obiecywać? Ale ona
chyba by nie zniosła myśli, że ich
małżeństwo byłoby tylko parodią; a potem oboje mieliby innych partnerów, oddzielne
życia…na samą myśl o tym się wzdrygnęła.
- Oskar, posłucha…- Już miała zamiar mu
o tym wszystkim powiedzieć, wyłuszczyć w czym jest problem, ale jej przerwał.
-
Zanim kategorycznie odmówisz, przemyśl to do końca tego tygodnia. Cztery
dni chyba wystarczą, prawda? A ja postaram się odwiedzić cię w poniedziałek lub
we wtorek.
- Dobrze.- Zgodziła się i tak wiedząc
jaka będzie jej odpowiedź.
I tak zaczął mijać kolejny tydzień, a
wraz z nim nadzieje Lenarczyka na to by kiedykolwiek odzyskać Sylwię. Nie rozumiał
jak teraz może zachowywać się beznamiętnie. Przecież nie udawała przyjemności
gdy ją pieścił; była zupełnie niewinna gdy robili to pierwszy raz, więc nie
znała żadnych kobiecych sztuczek. I była wobec niego całkiem otwarta: w łóżku i
poza nim. Dlaczego więc teraz to się zmieniło? Czyżby chodziło o dziecko?
Dlatego, że było jego a więc niejako przyczynił się do zniszczenia jej życia?
Czy tak bardzo go nie chciała by skierować na jego ojca wszystkie swoje
frustracje i nienawiść? W sumie było to lepsze niż fakt, że miałaby obarczać
tymi uczuciami ich dziecko. Zastanawiał się czy zachowywałaby się inaczej gdyby
nosiła pod sercem małego Drwęckiego. Czy gdyby była w ciąży z Maćkiem
cieszyłaby się i skakała z radości? Nie miał pojęcia czemu zadręcza się takimi
myślami. Przecież teraz tym bardziej nic między nimi nie ma i nie ma szansy aby
było; poza tym Drwęcki wyjechał na
rehabilitację już prawie 4 tygodnie temu. Nie stanowił dla niego zagrożenia. A
Sylwia jeszcze zmieni zdanie. Wierzył w to. A raczej chciał wierzyć. Bo jeśli
nie uda mu się przekonać jej do małżeństwa to może nigdy nie uda mu się zdobyć
jej miłości.
Z kolei Sylwia w czasie następnych dni dużo
spacerowała i piła marchwiowego soku. Zaledwie przedwczoraj odkryła, że wówczas
jej wymioty są rzadsze i dużo mniej uciążliwe. Spacer pozwalał jej uzyskać
kolor na jej bledszych niż zazwyczaj policzkach. Poza tym myślała, rozważała,
zastanawiała się. Wciąż nie miała pojęcia co odpowiedzieć Oskarowi. Wiedziała,
że powinna odmówić, ale jednak jakaś jej konformistyczna część kazała jej się
zgodzić. W końcu przerzuciłaby odpowiedzialność za siebie na niego. Nie
musiałaby martwić się pieniędzmi, mieszkaniem, czy koniecznością późniejszą
wynajęcia opiekunki. A może chciała to zrobić z powodu rygorystycznego kodeksu
moralnego? W końcu wyjście za mąż za ojca własnego dziecka było czymś bardzo
logicznym i właściwym w jej sytuacji. Tylko czy najlepszym? Oto jest pytanie.
Biedziła się nad nim wiele dni aż w końcu nadszedł poniedziałek. Bała się, że
Oskar przyjdzie a ona poda mu odpowiedź której jeszcze nie znała a która
wówczas będzie wydawała jej się właściwsza. A gdy usłyszała dzwonek do drzwi,
była pełna niepokoju. Szła ze ściśniętym gardłem i przerażonym spojrzeniem.
Tyle, że za drzwiami wcale nie stał Lenarczyk. To był…
- Maciek?- Wyszeptała jego imię. Potem
dodała głośniej.- Co ty tu robisz?
- Właśnie przyjechałem z Krakowa.- Z
szerokim uśmiechem wszedł do mieszkania.- I postanowiłem do was wpaść.
- Do nas? Niestety, Daria wyszła.
- Pewnie z twoim bratem, co? Niezły
bigos. Rodzice do tej pory nie mogą uwierzyć w jej związek z młodszym facetem.
- Uwierz mi, ja zareagowałam dużo gorzej
gdy się dowiedziałam. Ale widzę, że już lepiej z twoją nogą.- Dodała po tym jak
delikatnie się uścisnęli.- I nie nosisz nawet kuli.
- Nie, już w porządku. Naturalnie nie
mam szans zostać zawodowym biegaczem, ale nigdy nawet do tego nie aspirowałem,
więc mam to gdzieś. Ważne, że teraz już nie kuleje przy chodzeniu. No, może
prawie.
- Świetnie. A więc ten specjalista od
rehabilitacji bardzo ci pomógł.
- Tak, choć na początku byłem
przerażony. Nawet nie wiesz czego ode mnie wymagał i jak bardzo jęczałem z bólu
przy najmniejszym rozciągnięciu.- Wdali się w pogawędkę tradycyjnie już w
kuchni pijąc herbatę i zajadając się ciasteczkami (a raczej on się zajadał;
Sylwia z racji swojego stanu nie chciała ryzykować tak delikatnego porozumienia
ze swoim żołądkiem), które tym razem nie były upieczone przez nią ale kupione w
sklepie. Kukulska z zainteresowaniem słuchała o jego postępach i ćwiczeniach
nogi oraz planach na życie. Bo zdecydował się robić to co lubi definitywnie
rozstając się z medycyną. Ona z kolei odwzajemniła mu się tylko nic nie
znaczącymi uwagami o pracy o tym co porabiała z Darią, o odwiedzinach u rodziny.
Wciąż nie miała pojęcia jak oznajmić mu o dziecku. Nie potrafiła. Po prostu nie
była w stanie. Zwłaszcza gdy nawiązywał
do jej wyglądu.- Cieszę się, że u ciebie jest już lepiej. Ostatnio
znacznie zmarniałaś.
- Hej, chyba podczas wizyty w szpitalu
mówiłam ci już, że za taką uwagę od innej kobiety dostałbyś w twarz.
- Ale ty nie jesteś inną kobietą. Jesteś
moją Sylwią.- Słysząc to uśmiechnęła się z lekko ściśniętym gardłem, odwracając
od niego wzrok gdy spojrzał wprost w jej oczy. Czuła się podle zatajając prawdę
o ciąży i chciała by sobie poszedł. Nie rozumiała dlaczego czuje aż takie
zdenerwowanie. Może przez ten zaimek „moją’? – Wiesz, i mówiłem serio o twoim
wyglądzie. Z tym warkoczem ci do twarzy. Wyglądasz jak Zosia z Pana Tadeusza.
No, może trochę zmęczona Zosia z Pana Tadeusza.
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała to tylko,
bo daleko jej było do grającej tą postać Alicji Bachledy-Curuś.- Po prostu
ostatnio trochę bolała mnie głowa, a gdy związywałam włosy w zwykły węzeł tak
jak dotychczas to nacisk był większy.
- Ale zmiana wyszła ci na dobre.- Posłał
jej szeroki uśmiech.- Wiesz, tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też.- Odparła mu.
- Cieszy mnie to. Przed wyjazdem
powiedziałem ci, że muszę pomyśleć nad kilkoma sprawami, przemyśleć parę
rzeczy…pamiętasz?- Skinęła tylko głową.- I chyba mi się to udało. Zdecydowałem
się podjąć parę nowych kroków w moim życiu. Jednym z nich miałaś być ty.
- Nie rozumiem.
- Właściwie to dobrze się składa, że
jesteśmy sami i nie ma Darii, bo chcę z tobą porozmawiać o naszej rozmowie
przed jubilerem. Pamiętasz?
- Oczywiście, że tak. –Przyznała lekko skrępowana. W końcu jakby nie było wtedy wyznała mu swoje uczucia.
- Oczywiście, że tak. –Przyznała lekko skrępowana. W końcu jakby nie było wtedy wyznała mu swoje uczucia.
- Powiedziałaś mi że mnie kochasz.-
Oznajmił.
- Tak, ale Maciek ja wiem że jesteśmy
tylko przyjaciółmi i naprawdę…
- Sylwia, pozwól mi dokończyć to co
chciałem powiedzieć, dobrze? No więc chodzi mi o to, że dużo nad tym myślałem.
Nad tym i nad twoim udziale w moim życiu. Tym jak mnie wspierałaś, jak zawsze
mogłem na ciebie liczyć, jak nigdy nie krytykowałaś tylko łagodnie strofowałaś,
jak bardzo za tobą tęskniłem. I zrozumiałem, że Inga od początku była moim
błędem. Była ideałem, którego jak mi się wydawało pragnąłem. Ale wcale tak nie
było. Po pragnąłem kogoś na pozór zwyczajnego. Kogoś, kogo obecność przy moim
boku choć czasami niewidoczna, to zawsze była kojąca i potrzebna. Kogoś z kim
uwielbiałem rozmawiać nawet jeśli czasami zręcznie wbił mi szpilę. I że kocham
tę osobę.
- O Boże, Maciek nie mów tego.- Żachnęła
się czując napływające do oczu nie wiadomo dlaczego łzy. Ale nie mogła dopuścić
do kontynuacji tej rozmowy.- Ty nie znasz wszystkich faktów. Nie wiesz co się
wydarzyło w czasie gdy ciebie nie było i przebywałeś w Krakowie lecząc zerwane
wiąza…
- Sylwia, właśnie teraz widzę wszystko
takim jakim powinienem widzieć od początku. Widzę jak nieśmiała dziewczyna z
wbitym w podłogę wzrokiem podaje mi rękę gdy Daria nas sobie przedstawia, jak z
pracowitością i zawziętością niczym mała mróweczka stara się utrzymać
jednocześnie pracując i studiując, jak z niezwykłą dumą odrzuca moją pomoc gdy
dowiaduje się, że mieszkanie które wynajmowała z moją siostrą kosztowało w
istocie dużo więcej niż sądziła. Jak dzielna była po śmierci ojca, jak potem
umilała mi wieczory gotując lub kupując chipsy byśmy mogli je zjeść podczas
wieczornego seansu. I jak bardzo ją za to wszystko podziwiałem.
- Błagam…
- Nie, nie mogę teraz przestać Sylwia.
Nie karz mi tego robić kiedy wreszcie otworzyłem się naprawdę. Bo kocham cię. I
chyba kochałem cię już od dawna. Tyle, że uważałem twoją obecność za stałą w
moim życiu; dopiero gdy cię zabrakło zrozumiałem jak bardzo jesteś mi
niezbędna. Zrozumiałem, że ten ból w sercu gdy przestaliśmy się widywać nie
jest spowodowany tylko tęsknotą za przyjaźnią i wyrzutami sumienia
spowodowanymi nieodwzajemnieniem twojej miłości. I doskonale pamiętam tamten
pocałunek w moim łóżku gdy pijanego wlokłaś mnie po weselu Mateusza.
- Dlaczego więc udawałeś, że go nie
było?- Spytała cicho myśląc o tym, że gdyby wiedziała to być może nigdy nie
nawiązałaby romansu z Oskarem. I nigdy też nie zaszłaby w ciążę. Ale ta myśl
nie spowodowała u niej uczucia ulgi tak jak się spodziewała. Spowodowała…po
prostu konsternację.
- Chyba dlatego, że było to coś tak
nieoczekiwanego jakby nagle okazało się, że pingwiny są kosmitami zesłanymi
przez UFO by szpiegować ludzkość. Jakby Ziemia nagle spadła z orbity albo
Słońce przestało świecić. Uważałem to za coś nienaturalnego jakąś…ja wiem,
anomalię. Byłaś moją przyjaciółką i patrzyłem na ciebie w tych kategoriach;
wierzyłem że popełniłem błąd całując cię wtedy, że może to była rozpacz po
stracie Ingi która wówczas opuściła mnie żądając poważniejszej deklaracji. Ale
teraz z perspektywy czasu wiem, że było zupełnie inaczej. Że alkohol pokazał
czego tak naprawdę pragnę. A raczej kogo. No i chyba chciałem się przekonać czy
ty do mnie coś czujesz. Czy według ciebie to było ważne czy może także uznałaś
to jako błąd.
Sylwia jak przez mgłę przypomniała sobie
wypowiedziane przez Maćka wówczas słowa:
Sylwia,
czy zachowałem się wobec ciebie niewłaściwie? Zrobiłem coś za co powinienem
przeprosić?
Boże, jak mogła się wcześniej nie
domyślić? Przecież teraz z łatwością zauważyłaby o co mogło chodzić, że miał na
myśli pocałunek. Ale co jej z tej wiedzy po takim czasie? Niestety obecnie było
dla nich za późno.
Nawet nie z powodu dziecka, uświadomiła
sobie w duchu. Nie z powodu nawiązania romansu z Oskarem. Po prostu Kukulska
zdała sobie sprawę z czegoś co powinna zrozumieć już dużo wcześniej.
Nie kochała Drwęckiego.
Po prostu już go nie kochała.
Totalnie skołowana w tej chwili nie
wiedziała czy jej uczucie do niego było od początku fałszywe i oparte na
niewinnej fascynacji czy może po jakimś czasie po prostu nieodwzajemnione
zgasło choć ona nadal je sobie wmawiała. Oskar miał rację mówiąc o Macieju jak
o jej nawyku. Bo po prostu tak właśnie go traktowała. Uważała, że to miłość ale
to było tylko zauroczenie; zresztą całkiem platoniczne i niegroźne. Właściwie
mogła powiedzieć, że był dla niej tym czym on uważał że teraz była dla niego
Inga. Ideałem który chciała posiadać; mężczyzną nieosiągalnym na czym w gruncie
rzeczy głównie polegał jego urok. Gdyby było inaczej nigdy przecież nie
przespałaby się z innym; jak mogła wcześniej na to nie wpaść? Przecież gdyby
kogoś kochała to po prostu nie mogłaby tego zrobić. Powinna to przecież
wiedzieć. Powinna znać siebie na tyle by zdawać sobie sprawę, iż nie była tego
typu kobietą, która potrafi oddzielić swoje uczucia od umysłu. Ona nie kochała
Drwęckiego i to dlatego romans z Oskarem sprawił jej przyjemność. A teraz Maciek
mówi jej, że ją kocha dokładnie w chwili gdy ona uświadomiła sobie coś zupełnie
odwrotnego. To brzmiało jak kiepski żart albo scena ze sztuki szekspirowskiej.
On lubował się w takich miłosnych galimatiasach, które jakimś cudem kończyły
się potem dobrze. Tyle, że nie w tym przypadku. Sylwia nie miała pojęcia co ma
powiedzieć Maciejowi: zwalić winę na ciążę i romans z Lenarczykiem? Wyznać, że
postanowiła go poślubić bo dokładnie w tej chwili podjęła taką decyzję uważając
ją za odpowiednią? A może że jednak z chwilą gdy wyznał jej miłość zrozumiała,
że z jej strony to było tylko zauroczenie? Po dłuższej chwili namysłu zdecydowała
się na powiedzenie mu całej prawdy. W końcu jako jej przyjaciel w pełni na to
zasługiwał, a gdyby tak po prostu ograniczyła się do jednego zdania mówiąc, że
go nie kocha zabrzmiałoby to za bardzo okrutnie.
- …ale teraz wiem, że było dla ciebie ważne,
prawda?- Kontynuował a Kukulska nie miała pojęcia jak przerwać jego gorliwą
przemowę tak by go nie urazić.
- Tak, wtedy było. Ale może dobrze się
stało, że jednak oboje milczeliśmy zatajając przed sobą ten fakt.
- Masz rację: wtedy chyba jeszcze nie byłem
skłonny przyznać się do prawdziwych uczuć, byłem zbyt niedojrzały.
- Nie o to mi chodziło: miałam raczej na
myśli….
- Ale teraz jest dla nas szansa. Oboje
jesteśmy wolni i oboje się kochamy. Gwoli ścisłości z Ingą to naprawdę koniec.
Ona nie akceptowała tego, że nie chcę być lekarzem; ty powiedziałaś mi że
powinienem podążać za swoją pasją. Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie
znaczy.
- Maciej, pozwól mi w końcu dojść do
słowa, dobrze?!- Dopiero teraz zareagował właściwie; najwyraźniej dostrzegł jej
rozpacz i drżący głos. I to jak mocno zaciskała swoje palce w geście bezsilnej
złości. Potem wzięła głęboki wdech. Nie miała pojęcia jak ubrać w zgrabne
zdanie natłok swoich myśli by odpowiednio wyrazić swoje emocje. Musiała jednak
pamiętać o tym by nie urazić Drwęckiego.
Dlatego postanowiła zacząć od początku:- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnęłam usłyszeć od
ciebie te słowa, Maciek. Kochałam cię już wiele lat i kiedyś czekałabym na
twoje wyznanie z zapartym tchem; może nawet jeszcze kilka miesięcy temu? Trudno
mi to określić. Ale teraz…teraz wszystko się zmieniło. Nie możemy być już razem.
- Jak to? Dlaczego? Nie rozumiem.
- Ona chyba ma na myśli swoją ciążę.-
Wtrącił się do ich rozmowy trzeci głos. Kukulska była kompletnie zaskoczona, że
go słyszy; tym bardziej, że nie zarejestrowała nadejścia Oskara. A teraz on
stał we framudze kuchni. Oboje z Drwęckim zastygli na swoich krzesełkach w
pozie totalnego osłupienia. Lenarczyk jednak z typową dla siebie nonszalancją i
lekkim rozbawieniem kontynuował:- Gwoli ścisłości dodam, że ze mną. Tak więc w
tej sytuacji rozumiesz że nic z tego. Bo nawet jeśli byłbyś w stanie tolerować
moje dziecko, to ja nie chciałbym by miało ciebie za ojca.
- Sylwia, o czym on mówi?- Spytał
dziewczynę Drwęcki. Ale zanim ta zdążyła się odezwać głos znów zabrał Oskar
podchodząc leniwie w ich stronę aż dotarł do zlewu i oparł się o niego plecami.
- Nie zdążyła ci powiedzieć, co? Przykro
mi, że rozwieje twoje nadzieje Maciek ale nic z tego. Sylwia spodziewa się
dziecka.
- Powiedz, że to nieprawda.- Maciej
totalnie skołowany patrząc na Sylwię pokręcił głową.- Powiedz, że to jakiś
głupi żart Kukułka.- Słysząc w jego słowach ból ze zdenerwowania przygryzła
dolną wargę.
- Ale ja jestem w ciąży, Maciej.
- Jak mogłaś? I to na dodatek z nim?
Przecież…przecież go nie cierpiałaś.
- Tak było, ale…
-….wykorzystał cię, tak? Byłaś pijana i
bardzo smutna po tym jak cię odrzuciłem a on….
-…tak, masz rację: przez miesiąc
regularnie poiłem ją alkoholem by potem sprowokować ją do zbliżeń, a ona…
-…przez miesiąc? Boże, myślałem że to się
zdarzyło tylko raz!
- Przestańcie już obaj!-Krzyknęła w końcu
Sylwia nie mogąc zapanować nad rozmową. Tyle, że nic to nie dało.
- Więc mi wytłumacz: jak..? Zrozumiałbym
gdyby to był ktoś inny ale…
-…wow, bo nie wiem czy się obrazić czy
podziękować za komplement.
- Sylwia, każ mu się zamknąć.
- Maciej, proszę…
- Więc czemu on? Nie raz mówiłaś mi, że
go nie znosisz.
- No cóż, nienawiść leży bardzo blisko
miłość jak to mówią, prawda?
- Kazałem ci się zamknąć, Lenarczyk!
- Oskar, proszę.- Zaprotestowała Sylwia
czując się jakby to wszystko była jej wina. Ale może tak właśnie było? W końcu
to ona skrzywdziła teraz Maćka nie odwzajemniając jego uczuć i Oskara wplątując
go w ciążę. Czuła się z tym koszmarnie.
- Ach, zapomniałem że w sumie nie było w
tym wiele miłości, ale za to dużo innych emocji…znacznie bardziej
przyjemniejszych jeśli wiesz co mam na myśli Maciuś. Ale znając twoje
doświadczenie w tym zakresie pewnie doskonale wiesz o czym mowa.
- Jak śmiesz mówić o Sylwii jak o pierwszej lepszej panience poznanej na imprezie?!
- Szkoda, że ty nie uważałeś za obrazę tego gdy ze szczegółami opowiadałeś mi o swoich nocnych eskapadach i
przygodach z panienkami na jedną noc. Bo w porównaniu z tobą wykazałem się zdumiewającą więc powściągliwością.
- Ty pieprzony…
- Przestań!- Krzyknęła ponownie Sylwia, tylko dlatego że nie chciała tego słuchać, gdy Drwęcki słysząc wypowiedź Oskara zbliżył się do niego z mordem w oczach. Nie
miała pojęcia czemu Oskar uparł się by prowokować Maćka, ale skoro tak to nie
jej sprawa. Nie ma sensu wchodzić między dwóch wściekłych facetów którzy tylko
czekają na to by obić się po twarzy. Lenarczyk po raz kolejny do udowodnił
zwracając się do niej z ironicznym:
- Bez obawy, kochanie. Doskonale
rozumiem emocje twojego przyjaciela. Ale trzeba mu było o nas powiedzieć i
zaoszczędzić całej tej szopki.
- Od kiedy to trwa? Pytam od kiedy
jesteście razem?!
- Maciek, my wcale…
-… ciąża trwa prawie dwa miesiące. Nasz
romans zaczął się jeszcze wcześniej.- Odpowiedział Maćkowi Oskar. Ten pierwszy słysząc
to jakby spuścił z tonu: zdjął zaciśnięte dłonie z ramion Lenarczyka i odsunął się
od niego kilka kroków do tyłu. Potem spojrzał na Sylwię z bólem w oczach i z
gorzkim uśmiechem spytał:
- A więc wtedy w szpitalu…wiedziałaś? I
to dlatego byłaś blada i zmęczona. Ale mimo to nie zająknęłaś się na ten temat
ani słowem.
- Nie wiedziałam wtedy jeszcze o
dziecku.
- Ale o swoim romansie z pewnością
wiedziałaś.- Odfuknął jej w odpowiedzi.
- Maciek, proszę nie patrz tak na mnie. Nie chciałam
cię oszukać.- Odpowiedziała dziewczyna z łzami w
oczach. W odpowiedzi tylko pokręcił głową.
- Nie oszukałaś. W końcu niczego mi nie
obiecywałaś, prawda? Tym bardziej, że sądziłaś iż jestem w związku z inną
kobietą. Tylko, że jakoś szybko przyszło ci o mnie zapomnieć. Sądziłem…naprawdę
przychodząc tu dzisiaj sądziłem że możemy być jeszcze razem. Że ty też tego
chcesz. Inaczej bym się nie wygłupiał.
- I tak było, ale teraz…
- Fajna, ta twoja miłość.- Przerwał jej
lekko ironicznym komentarzem.- I jakaś bardzo ulotna skoro mi ją wyznajesz, a
kilka tygodni później romansujesz z innym facetem. Na dodatek zachodząc w
ciążę.
- To był przypadek. Ja…
- Dość. Maciek musi już chyba iść,
prawda?- Przerwał im tę wymianę zdań Lenarczyk
- Jakim prawem ośmielasz się…- Zaczęła Sylwia, ale nic więcej nie zdążyła powiedzieć bo Oskar z nieco większym naciskiem spytał Maćka żądając potwierdzenia:
- Jakim prawem ośmielasz się…- Zaczęła Sylwia, ale nic więcej nie zdążyła powiedzieć bo Oskar z nieco większym naciskiem spytał Maćka żądając potwierdzenia:
- Prawda?
- Tak.- Odpowiedział mu tamten po
dłuższej chwili.- I tak nie mam tu nic więcej do dodania.
Kukulska nic na to nie odrzekła;
cieszyła się że Oskar też milczał (w końcu!) powstrzymując się od swoich
uszczypliwych uwag, których do tej pory nie szczędził. Widocznie zrozumiał, że
postawienie sprawy w taki sposób na ostrzu noża było dla jego byłego
przyjaciela sporym szokiem.
Maciej też nie powiedział nic więcej;
przygnębiony wyszedł z mieszkania Sylwii bez słowa pożegnania. Dziewczyna
poczuła się wtedy ja najgorsza suka. Dlaczego ludzkie losy układają się w ten
sposób, myślała. Przecież do niedawna ona sama była przekonana, że kocha brata
Darii. Ba, nawet w czasie romansu z Oskarem i w dniu jego zakończenia kiedy
Drwęcka zadzwoniła do niej informując o wypadku Maćka też miała tę pewność. Tyle,
że teraz już zrozumiała, że powodowała nią tylko troska o przyjaciela a nie
miłość.
- Jak tu wszedłeś?- Spytała w końcu
Lenarczyka po dłuższej chwili ciszy tylko po to by ją przerwać. Tak naprawdę
wcale jej to nie obchodziło. Mleko przecież i tak się rozlało.
- Zostawiliście otwarte drzwi. Na drugi
raz powinnaś zwracać na to uwagę. Mogli by cię okraść albo podsłuchiwać.
- Tak jak ty?
- Dokładnie.- Roześmiał się nonszalancko
rozsiadając się na krześle; tym samym z którego chwilę wcześniej niemal uciekł
Maciek.
- Co cię tak bawi?- Spytała go nie mogąc
pojąć jak kogokolwiek może bawić rozgrywający się na jego oczach dramat.
- On. A raczej ty i on.
- Co
masz na myśli?
- Że to takie tragiczne, praktycznie warte na niezły wyciskacz oczu dla kobiet. Czekałaś na niego tyle lat, pielęgnowałaś w sobie miłość do niego nawet wówczas gdy związał się z inną dziewczyną. A gdybyś poczekała jeszcze dwa miesiące i nie nawiązała ze mną romansu teraz mogłabyś spełnić swoje ostatnie marzenie o księciu z bajki. A teraz nie masz na to nawet cienia szansy. Doskonała ironia losu, prawda? Ktoś tak uporządkowany i skrupulatnie wszystko planujący jak ty musi to docenić.
- Że to takie tragiczne, praktycznie warte na niezły wyciskacz oczu dla kobiet. Czekałaś na niego tyle lat, pielęgnowałaś w sobie miłość do niego nawet wówczas gdy związał się z inną dziewczyną. A gdybyś poczekała jeszcze dwa miesiące i nie nawiązała ze mną romansu teraz mogłabyś spełnić swoje ostatnie marzenie o księciu z bajki. A teraz nie masz na to nawet cienia szansy. Doskonała ironia losu, prawda? Ktoś tak uporządkowany i skrupulatnie wszystko planujący jak ty musi to docenić.
- Uważasz to za śmieszny żart? Fakt, że
Maciej pokochał mnie w momencie w którym ja nie mogę odwzajemnić jego afektu?-
Na jeden, bardzo mały króciutki moment z jego twarzy zniknął wyraz zblazowania;
zmienił się w beznamiętną maskę.
- Nie chciałabyś wiedzieć co naprawdę o
tym myślę.- Odparł jej głucho jednocześnie ściskając w dłoni kwadratowe
pudełeczko które miał w kieszeni. Miał dziś przyjść po odpowiedź Sylwii na jego
pytanie dotyczące poślubienia go i miał nadzieję, że będzie ona twierdząca.
Teraz miał ochotę roześmiać się i płakać jednocześnie nad tym jakim okazał się
być głupcem.
Nawet
nie wiesz jak bardzo pragnęłam usłyszeć te słowa, Maciek., powiedziała
do Drwęckiego w reakcji na jego wyznanie miłości.
Kochałam
cię już wiele lat i kiedyś czekałabym na twoje wyznanie z zapartym tchem; może
nawet jeszcze kilka miesięcy temu? Trudno mi to określić. Ale teraz…teraz
wszystko się zmieniło.
Bo pojawiło się dziecko, dopowiedział w
myślach. I te gorzkie łzy żalu gdy o tym mówiła, Boże…
- Jak dużo słyszałeś z naszej rozmowy?-
Spytała go Sylwia.
- Dość sporo by zdać sobie sprawę do
czego to wszystko zmierza. Dlatego przerwałem ci w odpowiednim momencie. Nie
chciałem, żebyś robiła z siebie idiotkę i dawała Drwęckiemu złudne nadzieję na
związek gdy ich nie ma.
- Nie chciałam wcale związać się z
Maćkiem i gdybyś nam nie przerwał to…- Sylwia już miała wyjaśnić Oskarowi, iż właśnie
zdała sobie sprawę że już nie kocha Maćka, ale zaniepokoiło ją jego ostatnie
zdanie.- I co miało znaczyć to stwierdzenie
o złudnych nadziejach?
- Tylko to, że i tak bym ci nie pozwolił
na żaden związek z Maćkiem.
-
Słucham? Niby jakim prawem?
- Prawem ojca twojego dziecka.- Kukulska próbowała stłumić w sobie gniew, ale nie była w stanie.
- Prawem ojca twojego dziecka.- Kukulska próbowała stłumić w sobie gniew, ale nie była w stanie.
- I co, zamierzasz teraz rządzić moim
życiem? Mówić mi czy mam pracować, z kim mogę się spotykać, gdzie mam mieszkać?
- Jeśli będzie to zagrażać dobru dziecka
to tak.
- Jesteś śmieszny.
- Wcale nie. Bo nie pozwolę ci sypiać z
Drwęckim.- Słysząc to aż się żachnęła. Może to dlatego zamiast stanowczo
zaprzeczyć mówiąc, że nawet nie to jej było w głowie wykrzyknęła z emfazą:
- Jeśli będę chciała z nim spać czy z
kimkolwiek innym, to to zrobię. Dobrze wiesz, że podczas ponad połowy ciąży nie
jest to zakazane a tym bardziej niebezpieczne.
- Proszę, proszę w takim rzeczach jesteś
doskonale zorientowana ale jak uniknąć nieplanowanej ciąży stosując pigułki
antykoncepcyjne już nie?- Sylwia już otworzyła usta by chociaż nazwać go
draniem albo innym bardziej kwiecistym epitetem, ale nie była w stanie tego
zrobić. Bo dotarło do niej, że on miał rację; wykazała się dużą ignorancją nie
mając pojęcia o wielu sprawach. I jeszcze szczyciła się swoim poważnym
podejściem do romansu, śmiechu warte. Tyle, że nie mogła pozwolić na to by on
ją tak obrażał.
- Już ci mówiłam, że niczego od ciebie
nie chce. Nie wiem nawet po co mówiłam ci o ciąży, bo poradziłabym sobie sama
bez ciebie i na dodatek nie byłabym zmuszona znosić twoich obelg.
- A więc masz szczęście, że to zrobiłaś.
Inaczej bym ci nie darował gdybym na przykład dowiedział się tego po kilku
latach.- Mówiąc to patrzył jej prosto w oczy z niezwykłą zaciętością; nawet jak
na niego. Nie wiedząc dlaczego poczuła strach. Przełknęła szybko ślinę czując
dziwną mieszankę uczuć: żalu, rozczarowania, złości, niezrozumienia, pretensji,
nienawiści? Nie, tą ostatnią nie darzyła Oskara. Przynajmniej jeszcze nie, bo z
każdym jego słowem czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa.
- Nie rozumiem czemu jesteś dla mnie
taki okrutny.- Szepnęła cicho sama nie wiedząc po co to mówi.
- Okrutny, powiadasz.- Powiedział równie
cicho uśmiechając się z pewną dozą ironii jak i nostalgii. Mówiła, że był
okrutny? A jaka ona była do cholery? Jak mogła nawet nie rozważać związku z nim
i jego propozycji małżeństwa definitywnie ją poprzednio odrzucając a jednak bez
zastanowienia godzić się na to by związać się z Maćkiem. Bo właśnie to chciała
mu powiedzieć. I zrobiłaby to gdyby im nie przerwał. Miał szczęście, że Drwęcki
czuł się oszukany; inaczej być może nawet świadomość że Kukulska nosi dziecko
innego mężczyzny mogłaby nie stanowić dostatecznego zniechęcenia w chwili gdy w
końcu poszedł po rozum do głowy.
- Tak, okrutny. Dobrze wiesz, że oboje
skrzywdziliśmy Maćka. Nie miałeś prawa tak brutalnie mówić mu o wszystkim.
- A kim od do diabła był w tym wszystkim
co?- Wybuchnął czując, że i tak ledwo nad sobą panuje.- Twoim chłopakiem?
Kochankiem, hm? Jakie prawo miał czuć się skrzywdzony czy oszukany? Zwodziłaś
go? Obiecałaś związek, zaręczyny, małżeństwo? Okłamałaś? A może to wcale nie on
kopnął cię w tyłek a ty jego? No powiedz do cholery!
- Oczywiście, że nie. I wcale nie musisz
na mnie krzyczeć.
- Więc czemu niby miałem potraktować go
inaczej? To przecież on był tym trzecim. To on powinien skulić ogon i czym
prędzej się wynieść a nie jeszcze o cokolwiek cię oskarżać, nie widzisz tego?- Oskar wciąż nie
potrafił zrozumieć jak mocno musiała być zaślepiona by jeszcze usprawiedliwiać
pretensje które Maciek miał do niej zamiast odwrotnie.- Powinien być raczej
wdzięczny że od razu go nie wyrzuciłem tylko grzecznie o to poprosiłem.
- Grzecznie.- Prychnęła.- Poza tym chyba
zapominasz o tym, że to moje mieszkanie i nie miałeś prawa tego robić.
- Twoje? Przecież należy do mnie.
- Ale je wynajmuję.
- I co z tego? W każdej chwili mogę cię
z niego wyrzucić tak samo jak Maćka.- Sylwia poczuła jak jej pulsowanie prawej
skroni zmienia się w tępy ból. Nie miała już siły na chociażby próby
zrozumienia Oskara. Dlatego z determinacją spytała:
- Po co to mówisz? Co chcesz mi w ten
sposób udowodnić? Jak wielką masz nade mną władzę? I czego ty w ogóle ode mnie
chcesz?!- Krzyknęła ze łzami w oczach. Wyglądała na zrozpaczoną, może nawet
zdesperowaną. I to wszystko z powodu Maćka, pomyślał. Dlatego odparł jej
całkiem poważnie i definitywnie:
- Niczego. Poza tym aspektem który
dotyczy naszego dziecka już niczego.
- Więc po co do cholery to wszystko?
Czemu mnie tak dręczysz raz traktując tak jakbyś nienawidził a innym był moim
przyjacielem? Ostatnio byłeś wobec mnie troskliwy i opiekuńczy, zawiozłeś mnie
do ginekologa, dałeś namiary na lekarza prowadzącego ciążę. Mówiłeś, że nie
powinniśmy gdybać co by było gdybyśmy lepiej uważali i nie obwiniali się o to
kto zawinił. A dzisiaj jasno twierdzisz, że to ja jestem winna choć doskonale o
tym wiem. Obrażasz mnie i pokazujesz że głęboko mną pogardzasz. Na dodatek sugerujesz,
że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego i jesteś tu tylko z obowiązku. Po co
więc to wszystko? Po co gierki i udawanie? Po co prosiłeś mnie o to bym za ciebie wyszła nawet dla dobra
dziecka jeśli nawet nie potrafisz mnie szanować? I czemu wciąż tu przychodzić
mimo, że jak się teraz okazuje nie możesz znieść mojego widoku?
- Wcale tak nie jest.
- Nie? A ja myślę, że tak. Dlatego nie
katuj i siebie i mnie tylko daj mi wreszcie święty spokój tak jak wcześniej cię
o to prosiłam.- Zażądała. A potem usłyszał jej pusty śmiech.- Wiesz co jest w
tym wszystkim najśmieszniejsze? Że jeszcze dziesięć minut temu rozważałam twoją
propozycję chcąc się zgodzić. Myślałam, że może jest dla nas jakaś szansa. Bo
mimo że się nie kochamy to jednak potrafiliśmy się dobrze porozumieć.
- Masz na myśli łóżko?- Spytał
ironicznie. Nie dała się sprowokować.
- To też. Ale nie tylko: mam na myśli
nasze rozmowy i wspólne spędzanie czasu, żarty czy przekomarzania. Tyle, że
zbytnio bagatelizowałam twoje wady: zapominałam o naszych kłótniach, o tym jaki
potrafisz być zmienny, jak w jednej chwili rozbawiony w drugiej stajesz się
uosobieniem furii. Jak mówisz straszne rzeczy bez mrugnięcia okiem, jaki
potrafisz być szorstki i złośliwy. I doszłam do wniosku, że tak naprawdę wcale
cię nie znam. Nie wiem który ty to ten prawdziwy, a który fałszywy. Nie wiem
czy to co wzięłam za głębię jest w rzeczywistości niczym więcej jak zacienioną
płycizną skrywającą nieciekawe wnętrze. Nie wiem więc jak mogę ci zaufać i czy
w ogóle kiedykolwiek ty mi ufałeś. Nie wiem o tobie nic ponadto o czym sam w
swojej łaskawości nie zdecydujesz się mnie poinformować.
- Piękna przemowa, prawie się
wzruszyłem.
- Widzisz? Właśnie o tym mówię.-
Uśmiechnęła się smutno ze łzami w oczach.- Wiem, że i ja nie jestem idealna.
Ale zawsze byłam wobec ciebie uczciwa. Zawsze mówiłam ci czego oczekuję, co
mnie boli i co jestem w stanie ci dać. Ty jednego dnia mówisz jedno, a drugiego
co innego albo swoim postępowaniem zaprzeczasz pierwszemu. - A ty nie, miał
ochotę zapytać. Mówiłaś mi, że chcesz zapomnieć o Maćku. Że jestem twoim
przyjacielem, że uwielbiasz jak cię dotykam. A teraz traktujesz mnie jak
najgorszego śmiecia.
Ale czując jak zimna obręcz zaciska mu
serce zrozumiał, że to wcale nie było potrzebne.
Bo zdał sobie sprawę, że dla nich nie
było żadnej nadziei: ona udowodniła dzisiaj że zawsze będzie kochała
Drwęckiego. O dziwo dopiero dziś ta scena której był świadkiem przekonała go,
że najwyraźniej to musi być miłość a nie głupie zauroczenie jak sądził do tej
pory. Że nie wygasła nawet pomimo upływu wielu lat i poczuciu beznadziei. Że popchnęła ją do tak drastycznego kroku jak
nawiązanie z nim romansu. Czy w czasie jego trwania nie mówiła mu tego wiele
razy?
I moja
miłość do niego nie jest żadnym cielęcym zauroczeniem. Więc przestań
traktować mnie jak nieopierzoną nastolatkę która zakochała się w przystojnej
buzi znanego piosenkarza muzyki pop.
Wiedziałeś,
że kocham Macka. Znałeś prawdę zanim nawiązaliśmy ten układ, a jednak mimo to
mi to teraz wypominasz i się z tego nabijasz. Nigdy cię w tej sprawie nie okłamałam.
Boże, jak bardzo on tego teraz żałował.
O Zuzannie mógł zapomnieć, bo jej nie widywał; z Sylwią nie będzie miał takiej
możliwości chyba że nie będzie chciał widywać własnego dziecka.
Nie rozumiał czemu to aż tak bardzo
bolało: nie kochała go, trudno. Przecież to nie był koniec świata, miał
przecież jeszcze pracę i to była jego miłość. To ona od wielu lat była na
pierwszym miejscu. Czemu więc teraz bez wahania poświęciłby swoje wieloletnie
badania, dyplom lekarski i staż byleby tylko Sylwia go pokochała? Był
prawdziwym głupcem. Jak dwa razy mógł związać się z kobietami które go nie
kochały? Jak mógł nie zauważać symptomów swojego zauroczenia zanim zamieniło
się w miłość? I po cholerę godził się na ten przeklęty romans?
- Pójdę już.- Rzucił tylko żałując w
ogóle że tutaj przyszedł. Że znów deptał swoją godność by ona mogła zdeptać mu
serce. Ale zanim wyszedł z kuchni wyjął z kieszeni małe pudełeczko i położył je
na blacie obok.
- Co to jest?- Spytała go widząc co robi.
- Pierścionek.
- Ale…
- Bez obaw; nie zamierzam ponawiać
swojej bezsensownej propozycji małżeństwa. Też doszedłem do takich samych
wniosków jak ty: to głupota by związało się ze sobą dwoje ludzi którzy nie mają
ze sobą absolutnie nic wspólnego. Ale coś muszę z nim zrobić, a skoro go już
kupiłem to równie dobrze możesz go wziąć.
- Nie mogę go zatrzymać.
- Możesz, co niby miałbym teraz z nim
zrobić?
- Możesz go schować. Może kiedyś ci się
jeszcze przyda.
- Jasne.- Roześmiał się.- Dam go innej
dziewczynie.
- Nie.- Odpowiedziała nie wiadomo po
co.- Ale ja też nie mogę go wziąć.
- W porządku. W sumie masz rację.- Z
powrotem wsunął do kieszeni granatowe puzderko jakby było niczym. Jakby
pieczołowicie nie próbował kupić go przez wiele dni jeżdżąc po wszystkich
sklepach z biżuterią w stolicy by wybrać ten najpiękniejszy. Jakby nie był dla
niego symbolem szczęścia które prawie mogło się ziścić, ale już nigdy tak się
nie stanie.- A teraz przepraszam, nie chciałbym narażać cię na swoje
towarzystwo dłużej aniżeli jest to konieczne. Na razie.
- Oskar.- Wypowiedziała jego imię sama
właściwie nie wiedząc dlaczego. Ale nie miała też pojęcia dlaczego go zraniła,
bo tak właśnie się czuła. Odmawiając przyjęcia pierścionka który miał nic nie
znaczyć? Niemożliwe. Ale mimo to gdy znów na nią spojrzał dodała cicho nieco
dwuznacznie: - Ja nie chciałam.
- Czego?!- Świadomość całkowitej
sromotnej porażki uświadomiła mu własną beznadziejność którą na dodatek
pogłębiło jej poczuciem winy. Bo jakim prawem mu współczuła? Na dodatek nie
mając pojęcia jak bardzo go zraniła jak i o tym że on ją kocha? A może,
pomyślał jak rażony gromem, ona wiedziała? Może doskonale zdawała sobie sprawę
co sprawia, że w jej obecności zachowuje się zmiennie? Dlatego próbując
zachować resztki dumy zaatakował ją:- Czego nie chciałaś? Zajść w ciążę i
wplątać mnie w ojcostwo? Na zawsze pozostawić ślad w moim życiu po epizodzie
który okazał się być straszną pomyłką?- Wzdrygnęła się słysząc w jego głosie
pasję i wściekłość. I już zrozumiała czemu się tak zachowywał, dlaczego raz był
gorący a innym razem zimny jak lud.
Uważał, że zniszczyła mu życie.
Wiedziała przecież, że miał wielkie plany i marzenia, że wciąż rozwijał się i
kształcił jako neurochirurg, że dziecko było ostatnią rzeczą jakiej pragnął.
(…)
po epizodzie który okazał się być straszną pomyłką
Naprawdę tylko tym był dla niego ich
romans? Sama nie rozumiała czemu to wszystko jest takie ważne, ale tak było. Bo
to bolało, bardzo bolało. Świadomość, że mimo zakończenia ich romansu, coś co
dla niej było jedną z najpiękniejszych chwil w życiu było dla niego straszliwą
pomyłką. Ale dlaczego, spytała samą siebie. Przecież ona też uważała to za
pomyłkę. Też nie chciała dziecka które rosło pod jej sercem. Tyle, że ono tam
było. A ona zaczęła być tego coraz bardziej świadoma.
Poczucie beznadziei się nasiliło.
Wiedziała, że cała ich trójka ona, on i Maciek zostało skrzywdzonych i nikt tak
naprawdę nie ponosi za całą tę sytuację winy. Ale choć nie była katem, w tej
chwili tak się właśnie czuła.
- Przepraszam.- Wyszeptała mimo
wszystko. A on nie powiedział nic więcej, po prostu wyszedł: tak samo bezszelestnie jak wszedł. Sylwia z poczuciem
totalnej beznadziei zwinęła się na krześle w kłębek i zaczęła płakać.
Tyle emocji, teraz nie będę mogła usnąć... Świetna robota! Pięknie to wszystko opisałaś, tak się wczułam w tą sytuację, jakbym to ja była bohaterką tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńP.S. A co do kolejnego opowiadania, może opowiesz dalsze losy Andrzeja?
Nad nim nadal się waham: czy jednak wciąż połączyć go z Julką czy może opisać dalszy los po tym jak przeżył swoją nieszczęśliwą miłość i postawić mu na drodze kogoś innego? Dlatego tak z tym zwlekam bo czasami uważam, że lepiej będzie tak a innym razem jeszcze inaczej :(
UsuńPołącz go z Julką proszę
UsuńDlatego wolę nad tym pomyśleć: uwzględnić upływający czas, to że przeszła chorobę która miała ją zabić i czy w ogóle byłoby możliwe by przeżyła (bo jakby nie patrzeć to na co ją skazałam jest raczej śmiertelne). I w konsekwencji wciąż zwlekam. Ale chyba naprawdę najwyższa pora by się za to wziąć.
UsuńJesteś genialna, cześć cudo, az się popłakałam, tyle emocji pokazałaś, takie zawirowania, niedokończone słowa, niedokończone mysli.
OdpowiedzUsuńA co do przerwy, nie dziwię się Tobie, każdy z nas musi się raz na jakis czas zresetować, odciąć na chwilę, żeby móc naładować baterię i Ty też tego potrzebujesz.
Wrócisz z nowymi pomysłami, i znowu zaczniesz piasać.
Jak kojarzę to już kiedys zrobiłaś taką przerwę sobie i potem popłyneły opowiadania jedno za drugim.
Dziękuję, że jesteś, że piszesz i uprzyjemniasz nam czas, jednakże pamiętaj także o sobie.
Pozdrawiam
Ania
Szczerze? To po przeczytaniu jeszcze raz stwierdzam, że ta część wyszła trochę za bardzo teatralnie i odrobinkę za bardzo zagrałam na emocjach, ale cieszę się że tylko ja tak to odebrałam :-)
UsuńRównież gorące pozdrowienia
Jejku, szkoda mi ich. Wydają się być strasznie zagubieni. Ale trzeba trochę powiedzieć żeby potem mogło być kolorowo :) rozdział jak zwykle świetny. Ciekawa jestem kiedy i w jaki sposób para dotrze do siebie. Niby są tak różni a zachowują się tak samo. Pozdrawiam. Madi
OdpowiedzUsuńTak się teraz zastanawiam czemu nikt w ogóle nie zakłada, że Sylwia mogłaby jednak związać się z Maćkiem bo jej uczucie do niego odżyje. Czyżbym robiła się aż tak przewidywalna :(?
UsuńTo nie jest kwestia przewidywalnosci tylko dobra opowiadania :) pozwolilas mam poznać zarówno Oskara jak i Maćka i pomimo mojej początkowej niechęci do Oskara, gdy poznałam jego przeszłość i charakter, to lubię go bardziej niż Maćka. Jesteś świetna, i napewno nie jesteś przewidywalna. Pozdrawiam, Madi ;)
UsuńPortrety psychologiczne w Twoim wykonaniu sa niesamowite. Przezywa sie wszystko z Twoimu bohaterami. Czytajac ten rozdzial czulam bol Sylwii i plakalam razem z nia. Jestes nieoszlifowanym diamentem i kiedys zostaniesz brylantem.
OdpowiedzUsuńWierna czytelnuczka.
Więc tak na począteczek myślę że nikt bardziej od Ciebie nie zasługuje na odpoczynek. Tyle pracy pozytywnej energi, którą wkładasz w pisanie genialnych opowiadań zasługuje na nagrodę. Nie przeczę, że będzie trudno wytrwać bez Twoich opowiadań ale można przecież poczytać stworzone już wcześniej przez Ciebie arcydzieła i umilić czas oczekiwania. A jeśli chodzi o tematykę to osobiście podoba mi się najbardziej romans w Twoim wydaniu bo rzeczywiście genialnie odzwierciedlasz uczucia i emocje bohaterów. Powodzenia w takim razie i efektywnego wypoczynku chociaz jeszcze pewnie będę komentować do końca obecne opowiadanie i jeszcze Ci pożyczę miłej przerwy
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wcześniej, raczej nie zrezygnuję z tematyki romansu, bo czegoś innego chyba nie potrafiłabym stworzyć :) Ale lubię wplatać w opowiadania jakieś poboczne wątki i właśnie zastanawiałam się nad jakąś lekko zagadką kryminalną. Albo stworzeniu czegoś całkiem surrealiztyczego, jakiegoś nowego świata i tam osadzeniu akcji. Ale to na razie tylko takie luźne plany.
UsuńKiedy bd kolejna część?
OdpowiedzUsuńPrawie na 100% dokończę następną część dzisiejszego wieczoru jak nic mi nie wyskoczy (a na to się nie zapowiada, więc raczej tak będzie) zgodnie z obietnicą że przyspieszę trochę tempo.
UsuńJeśli mogę wyrazić swoje skromne zdanie, to ja na przykład nie lubię surrealistycznych opowiadań, wolę raczej takie "przyziemne" ;) Dzięki nim mogę sobie wyobrazić przedstawione sytuacje, jest mi wtedy łatwiej wczuć się w sytuację. Ale przeczytam wszystko co napiszesz, może dzięki Tobie polubię takie opowiadania :) Fajnie gdybyś napisała coś z wątkiem kryminalnym, tj. w "Cieniach przeszłości". Tam świetnie Ci to wyszło, ta intryga i zwroty akcji, miałam dużo zaskoczeń :)
UsuńJa też nie przepadam za sf (już parę ładnych lat obiecuję sobie, że wezmę się za Hobbita, Harry'ego czy władcę pierścienia bo wszyscy mi je polecają), ale raczej byłyby tu niewielkie elementy paranormalne więc bez obaw. :-) żadnych skrzatów, smoków, dylatacji czasu czy innych tego typu rzeczy. Po prostu jakaś nie w pełni wyjaśniona zdolność czy intuicja bohatera (ale nie będę wdawać się w szczegóły) czy też zupełnie obcy "mój" świat. Czasami w mojej wyobraźni powstają takie nieco nierealne historie i początkowo nie zwracałam na to uwagi, ale z czasem zaczęły układać się w mojej głowie tworząc niemal całą fabułę dlatego to rozważam.
UsuńPS: Aha, i oczywiście że możesz wyrażać swoje zdanie, nawet- a raczej zwłaszcza jeśli będzie negatywne. Po to ten blog powstał żeby dzielić się z innymi twórczością, ale też w pewien sposób inspirować czy nakierowywać. Nie raz wspominałam, że to np. dzięki czytelnikom (wtedy jeszcze na quku) zdałam sobie sprawę, że Jacek zachował się jednak nie fair wobec Karoliny (opowiadanie Niebezpieczna miłość) i zmieniam zakończenie, choć miałam już napisaną resztę opowiadania w której wiedli sielankowe życie. A tak nie powstałyby przecież Cienie... Dlatego każda opinia, sugestia czy przytyk są dla mnie ważne, bo dzięki temu też się szkolę. Poza tym 100% anonimowości, więc spokojnie: nie będę cię ścigać.
Pozdrawiam ciepło :)
Ja kiedyś zaczęłam czytać "Władcę pierścieni", ale po kilku stronach nie dałam rady, więc rozumiem co masz na myśli :) A z tą intuicją brzmi ciekawie, przekonałaś mnie :)
UsuńP.S. Cieszę się w takim razie, że mimo wszystko powstały "Cienie przeszłości", bo to opowiadanie razem z tym o Sylwii i Oskarze są moimi ulubionymi ;) A w ogóle to zamierzam jeszcze raz przeczytać Cienie, gdy Ty będziesz odpoczywać przed kolejnym opowiadaniem.
Również pozdrawiam :)
Ale to jest świetne
OdpowiedzUsuńZgadzam się dziewczynami powyżej. Nie jesteś przewidywalna. Po prostu Maciek zdaje sobie nagle sprawę ze "kocha" Sylwie tylko dlatego, że przez pewien czas nie było jej w jego życiu. Wygląda to w ten sposób, że nie mogę Cię mieć więc Cię chcę, ale czy tak wygląda miłość? Wiem, że to opowiadanie a nie prawdziwe życie, ale Twoje opowiadania tak idealnie oddają emocje i uczucia, że nie wyobrażam sobie żebyś mogła tak przedstawić miłość. Czytam Twoje opowiadania od dawna. Uważam, że są genialne. Władasz w nie dużo serca i czasu. Mam nadzieję, że po przewie wrócisz do nas w wielkim stylu tak jak robiłaś to do tej pory. Dziękujemy za każde opowiadanie które napisałaś, na prawdę są genialne:)
OdpowiedzUsuń