W niedzielny poranek Sylwia budziła się
z uśmiechem na ustach. Zamiast jak zwykle mocno się przeciągnąć ograniczyła się
tylko do ziewnięcia, bo Oskar obejmował ją przez sen dość stanowczo. Odchyliła
głowę patrząc na jego uśpioną twarz, bo spali zwróceni w tym samym
kierunku. Miała ochotę pogładzić go po policzku, który znaczył już zarost, ale
się od tego powstrzymała. To, że ona była rannym ptaszkiem nie oznaczało, że
musi zrywać go o…spojrzała na leżącą obok komórkę. Potem szerzej otworzyła
oczy. Za dwadzieścia dziewiąta? Serio? Dawno nie spała dłużej niż do ósmej.
Szczyciła się tym, że nie marnuje poranków na sen jak robi to większość ludzi w weekendy tylko dlatego, że nie trzeba pracować. Teraz już bez obaw, że jej wyjście
może obudzić Lenarczyka, zdjęła z siebie jego dłoń a potem wstała z łóżka wciąż mając na sobie jego
gruby szlafrok.
- Już wstajesz?- Westchnął sennie
minimalnie otwierając oczy.
- Już? Raczej dopiero teraz. Dochodzi
dziewiąta.
- I? Jest niedziela.
- I co z tego? Dzień jak każdy inny. –
Zauważyła, że się uśmiechnął pomimo zamkniętych powiek.
- Sebastian kiedyś mi powiedział, że
lubisz wstawać ze wschodem słońca.
- Bez przesady, ale tak, zwykle budzę
się wcześniej. Nie lubię marnować dnia. Poza tym wciąż nie rozumiem jak to się mogło
stać.
- Widocznie wczorajsze przeżycia w
powietrzu sprawiły, że byłaś bardzo zmęczona.
- Może.- Odpowiedziała mu ponownie biorąc do ręki
swoją komórkę leżącą na stoliku obok i odczytując z niej SMS-a od Darii
pytającej ją o powrót. Odpisała jej, że jeszcze nie wie kiedy wróci. Potem
spojrzała znów na Oskara. Nie wydawało się, że zamierza wstać.
- Ej, chcesz nadal spać?
- Tak. No chyba że proponujesz coś
innego.
- Tak. Śniadanie. Wstawaj.- Odsunęła
kołdrę z jego pleców, bo teraz leżał na brzuchu. Gdy nie doczekała się żadnej
reakcji odsunęła ją całkowicie zauważając, że spał całkiem nago. Uśmiechnęła
się pod nosem patrząc na jego kształtne pośladki.- Hej, bo zrobię ci zdjęcie i
wrzucę do internetu.
- Proszę bardzo tylko potem się nie
dziw, że wszystkie kobiety na ulicach będą się na mnie rzucać.
- Oskar.- Dotknęła jego ramienia. Jęknął
głębiej wciskając się w poduszkę.
- Błagam czuję się jakby znów miał
dziesięć lat i musiał wstać do szkoły. Nie cierpię poranków.
- Więc je polubisz. No wstawaj…- Choć
wydawał się być całkiem bezwładny i zaspany okazało się, że jest już nieźle
rozbudzony. Bo nawet nie spostrzegła się kiedy pociągnął dłoń którą trzymała na
jego ciele i wykorzystując jej zaskoczenie pociągnął ją na łóżko. Na które
kłapnęła dość niezgrabnie.- Och.- Wymamrotała tylko gdy znalazł się nad nią
uśmiechając się szeroko. Miał roztrzepane włosy które nadawały mu bardzo
seksowny wygląd, a zarost potęgował ten efekt. W dodatku jego klatka piersiowa…wciąż
było jej mało patrzenia na niego. Z trudem zmusiła się na przeniesienie wzroku
na jego usta. Ale szybko pojęła że to też nie był dobry pomysł, bo wyobraziła
sobie jak ją całował…Dlatego, choć z trudem, spojrzała mu w oczy.
- Więc? – Spytał.
- Więc: co?
- Jak zamierzasz mnie przekonać bym
wstał tak wcześniej w weekend? Bo na pewno nie śniadaniem.
- Nie, to będzie prawdziwa uczta.
- Uczta powiadasz?- Zamruczał drażniąc
ją swoim zarostem na policzku.
- Tak, zrobię naleśniki z serem i
owocami.
- Naprawdę możesz w takiej chwili myśleć
o jedzeniu?
- No cóż, prawdę mówiąc również o innych
sprawach: o tym, że powinnam dziś zrobić pranie, przygotować dokumenty na
jutrzejsze spotkanie z klientem, upiec dla Sebastiana obiecane ciasteczka…
- Jej i wśród tych wszystkich myśli nie
znalazła się nawet jedna o mnie?- Udała głęboki namysł.
- Hm, chyba raczej nie.- Mrugnęła poważnie, ale nie mogąc się powstrzymać roześmiała się. Potem na widok spojrzenia Oskara dodała: -Właśnie
pomyślałam, że o poranku wyglądasz bardzo pociągająco.- Wygiął prawy kącik ust
w leniwym uśmieszku.
- Tylko rano?
- Czasami też kiedy indziej. To co,
wstaniesz wreszcie?
- Skoro muszę.- Narzekał po raz ostatni
pocierając policzkiem o jej policzek. Potem cmoknął ją w usta wstając szybko i
sięgając do szafki po bieliznę i resztę ubrań. Sylwia starała się na to nie
patrzeć, choć nie do końca jej się udawało. Choć poznała jego ciało bardzo dokładnie i to wiele razy, ten widok wciąż przyciągał ją niczym magnez.
- Masz jakąś kartkę i długopis?- Spytała więc starając się czymś zająć myśli. To znaczy czymś innym niż kosmate myśli o swoim nagim kochanku.
- Po co?
- Bo najpierw musisz zrobić zakupy; u
ciebie nic nie ma. Dlatego napiszę ci na liście wszystkie niezbędne produkty.
- Oj Jaskółka, z pewnością poradzę sobie
z zapamiętaniem kilku składników.
- No nie wiem; z doświadczenia wiem że faceci
często o czymś zapominają.- Roześmiał się.
- Naprawdę masz fioła z tymi listami.
- Już mówiłam, że jestem bardzo
uporządkowana.
- A propos, czego jeszcze robisz listy?
- Żebyś się ze mnie śmiał? Nie ma mowy.
- Nie, ciekawi mnie to. Prawdę mówiąc
uważam to za fascynujące.
- Akurat.- Prychnęła.- To gdzie jest ta
kartka?
- W mojej głowie. Co mam kupić?- Przez
chwilę milczała, ale potem dała za wygraną. Podyktowała mu konieczne do
kupienia produkty. Na koniec dodała:- A jeśli zapomnisz o choćby jednym
składniku to potem każę ci odszczekać każde ironiczne słowo które mówiłeś o
mnie i mojej manii sporządzania list.
- Okej. Ale gdy mi się uda zdradzisz mi
temat tych list.
- Pomyślę o tym. Najpierw idź do sklepu.
- Jesteś gorsza niż żona.
- Wiem. – Odpowiedziała mu beznamiętnie.
– Idź już.
- Jesteś pewna, że nie będziesz za mną
tęsknić przez te najbliższe pół godziny mojej nieobecności?
- Tak.
- Na pewno?
- Idź już, bo to śniadanie zjemy w porze
obiadowej.
- I tak nie jem śniadań.
- Ale ja jem. I jestem bardzo wkurzona
gdy nie mogę tego zrobić. A ta złość może przełożyć się na inne osoby.- Dodała
wymownie na niego patrząc.
- Okej, już idę.- Westchnął rozbawiony
otwierając drzwi i zostawiając ją samą. Dopiero wtedy poczuła się trochę
niezręcznie. Jej, chyba zapomniała, że Oskar nie jest jednym z jej młodszych
braci i nie może mu aż rozkazywać nawet jeśli to było bardzo przyjemne. W końcu
jakby nie było to ona była w jego mieszkaniu gościem. I zostawił ją tu samą,
uświadomiła sobie. Zaufał jej. Przeprosi go później, zdecydowała. Wiedziała, że
jest za bardzo apodyktyczna, ale to było silniejsze od niej. Bo w niczym nie
przypominała słodkiej uległej dziewczyny. Przypomniała sobie delikatny uśmiech
Olgi na weselu u Mateusza gdy patrzyła na Lenarczyka. I jej wdzięczne ruchy w
tańcu, niemal eteryczną sylwetkę. Ona była zupełnie inna. Skrupulatna,
rozsądna, przywódcza…Nawet jej samej nie wydawały się to cechy kobiety
nadającej się do romansu…
Dość, nakazała sobie. W końcu Oskar nie
wydawał się być nią rozczarowany, raczej rozbawiony jej zachowaniem. Na razie
jej nowość i ekscentryczność go ciekawiła, ale szybko zda sobie sprawę z jej
piekielnego humorku. Na razie jednak może mu zrobić śniadanie, a przynajmniej
uszykować sobie miejsce pracy w kuchni, bo nie mogła nawet zacząć. Jak można w
domu nie mieć nawet jajek?
Nie lubiła bezczynności, więc zabrała
się za sprzątanie kuchni, pościeliła w pokoju łóżko na którym spali, zamiotła
podłogi (choć miała spory problem ze zlokalizowaniem zmiotki i szufelki). Potem
gdy nie zostało nic do zrobienia, zagotowała wodę w czajniku i zaparzyła sobie
kawy, a następnie umyła zęby. Zadowolona z siebie i swojej pracy usiadła na
fotelu w salonie i włączyła telewizor choć nie miała ochoty na oglądanie.
Zamiast tego dokładnie rozglądała się po mieszkaniu Oskara mogąc to robić
całkowicie bezkarnie.
Właściwie uderzyło ją to, że nie miał tu
żadnych zdjęć czy ozdób. Ot, typowe mieszkanie kawalera pomyślała. Ale tchnęło
tu jakaś surowością. Może to była wina braku elementów takich jak obrazy lub
zwyczajny obrus? Albo kwiatów? Pomyślała, że mieszka bardzo po spartańsku.
Oprócz książek, medycznych czasopism, komputera nie było w nim niczego
osobistego. Poza niezbędnikami takimi jak ubrania czy buty. Po raz pierwszy zaczęła zastanawiać się nad
prawdziwym statusem społecznym Lenarczyka. Mieszkanie było urządzone wręcz
ubogo: meble były niewątpliwie stare choć dobrej jakości; samochód dość
nowoczesny choć sfatygowany. Ale przecież studiował medycynę a to nie jest tani
kierunek. To znaczy biorąc pod uwagę koszt alternatywny, bo ona spokojnie mogła
jednocześnie i studiować i pracować nie zawalając ani pierwszego, ani drugiego.
Na medycynie wciąż trzeba było zakuwać. I nawet teraz prowadził jakieś badania,
które o czym jej kiedyś napomknął finansował głównie sam. Oczywiście mógł utrzymywać się z kawalerki którą jej wynajmował, ale i tak uważała, że przy obecnym stylu życia jaki prowadził było tego bardzo mało. No i wyjechał na staż
do Niemczech, a nawet pomimo zachodnich stawek młodzi dopiero szkolący się
doktorzy nie zarabiali kokosów. A i jego ubrania też pochodziły głównie od
sportowych, ale solidnych marek. Kim tak naprawdę był?
- Już jestem!- Z tych rozmyślań wyrwał
Sylwię głos Oskara. Szybko wlepiła wzrok w ekran by nie domyślił się, że trochę
go szpiegowała. Poczuła ukucie wyrzutów sumienia. I naprawdę potem dziwiła się,
że jest na nią zły skoro tak go traktuje? Przecież nie miała prawa tego robić
ani tym bardziej żądać od niego jakichkolwiek wyjaśnień. W końcu nie byli w
prawdziwym związku.
- Świetnie, bo już jestem bardzo głodna.
- Wow, widzę że nawiązując z tobą romans
zyskałem nie tylko kochankę, ale i sprzątaczkę w pakiecie z kucharką.
- Nie miałam co robić.- Wytłumaczyła.-
Nie chciałam ruszać wielu rzeczy, dlatego tylko zamiotłam i starłam kurze.
Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do bezczynności.
- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć. Możesz
nawet wpadać w każdą sobotę na cotygodniowe porządki.
- Ty też świetnie sobie radzisz.
Mieszkanie jest czyste.
- Tak, potrafię się zmusić do
sprzątania, ale w rzeczywistości prawdziwy ze mnie leniuch. Gdybyś nie suszyła
mi rano głowy spałbym do jedenastej.
- Ale zamiast tego będziesz miał pożywne
śniadanie.
- Już kiedyś mówiłem, że nie jadam śniadań.
- A ja mówiłam, że cię tego nauczę.
Kupiłeś wszystko?
- Tak. Do tego w pakiecie mały prezent
dla ciebie.- Podał jej zakupiony przez siebie kubek z małym puszystym kotkiem.
- Ojej, naprawdę? Dziękuję ci.-
Spontanicznie go uściskała i cmoknęła w policzek.
- Cóż za entuzjazm. Pomyślałem, że
odwdzięczę ci się za twój podarunek na moje urodziny. Poza tym skoro dość
często tu bywasz musisz mieć w czym pić.
- Prawdę mówiąc zaparzyłam sobie już
kawę w szklance. I tego kociaka zabieram do siebie. Jest słodki.
-
Kociak czy ja?
- Oczywiście, że kociak. Ty jesteś wspaniały. A teraz daj mi tę torbę. Za dziesięć minut jeśli mi pomożesz będziemy się zajadać pysznymi naleśnikami.
- Oczywiście, że kociak. Ty jesteś wspaniały. A teraz daj mi tę torbę. Za dziesięć minut jeśli mi pomożesz będziemy się zajadać pysznymi naleśnikami.
Trochę naciągnęła prawdę, bo w
rzeczywistości wszystko zajęło im prawie dwa razy więcej czasu. Na dodatek
Oskar rzeczywiście kupił to co powinien, więc domagał się by rozwinęła wątek swoich list.
Nie chciała tego robić, ale tak długo suszył jej głowę, że się przyznała. A on przekonał
się, że ma kompletnego bzika. Bo jak na przykład można planować w co ubrać się następnego
dnia? Ona jednak tak nie uważała.
- Sporo ludzi szykuje sobie wieczorem
ubranie na jutrzejszy dzień do pracy. - Argumentowała.
- A co jeśli pogoda będzie inna niż
planowałaś?
- Sprawdzam ją codziennie.
- A jeśli cię zaskoczy? I będzie padać,
a ty miałaś chęć założyć mini i kusą bluzeczkę?
- Nie mam żadnej mini ani kusej
bluzeczki.-Odpowiedziała.- Ale to jasne, że skoro pogoda okazuje się być inna
to zakładam coś innego. Choć nawet w takich przypadkach mi to nie przeszkadza,
bo ubieram się na cebulkę.
- I pogoda burzy twoje plany.
- Tak, ale naprawdę nie musisz aż tak do
tego podchodzić. Listy i planowanie zdecydowanie ułatwiają życie.
- Poza tym nie cierpisz chaosu,
pamiętam.- Mrugnął.
- Dokładnie. A teraz zacznij w końcu
jeść, bo wszystko wystygnie.- Powiedziała jednocześnie przewracając na patelni kolejnego naleśnika.
- Poczekam na ciebie.
- Daj spokój, na zimno nie będą już takie
smaczne.
- Jestem dżentelmenem.
- Akurat. – Zaśmiała się. Ale to, że nie
zjadł pierwszy sam, mile ją ucieszyło. Kilka minut później zajadając się trochę zbyt
rzadkim i wciąż wypływającym nadzieniem Sylwia spytała Lenarczyka o jego
badania. Już jakiś czas temu zastanawiała się co konkretnie bada. Trochę
rozwinął jej więc ten wątek a potem pokazał nawet kilka wyników statystyk
tłumacząc jej niektóre rzeczy, które dość łatwo mogła zrozumieć jako całkowity
ignorant medycyny. A gdy skończyli jeść zdecydował się wziąć prysznic. Z
charakterystycznym dla siebie półuśmieszkiem spytał ją czy ma ochotę się do
niego przyłączyć, ale się nie zgodziła. Właściwie to trochę ją kusiło;
szczególnie jak obiecał jej że nie będzie żadnego zimnego prysznica. Ale
racjonalna strona jak zwykle zwyciężyła. Nie miała ochoty następnej godziny
spędzić z mokrymi włosami. – Powinnam je obciąć.- Wyznała.
- Żartujesz? Są śliczne.
- Pewnie, ale dla szesnastoletniej
dziewczyny, a nie dorosłej kobiety. Z nimi wyglądam tylko niepoważnie. Poza tym
są niepraktyczne: nawet nie mogę ich rozpuścić by mi nie przeszkadzały.
- Ale do ciebie pasują.
- Bo się przyzwyczaiłeś.
- Wcale nie. Dodają ci uroku. I bardzo
lubię jak specjalnie dla mnie je rozpuszczasz.
- Nie sądzisz, że lepiej byłoby z
długością do pół uszu?
- Nie. I nie waż się ich obcinać, bo cię
pogryzę.- Roześmiała się.
- Wcale mnie tym nie zniechęciłeś.
- Wiesz, chyba jednak zrezygnuję z tego
prysznica.- Wyznał patrząc jej prosto w oczy i zbliżając się leniwym krokiem.
- Tak?- Spytała z iskierkami w oczach
świadczącymi, że doskonale wie co on ma na myśli.
- Tak. Wykąpię się później.
- Fuj, nie bądź flejtuchem.
- Nie zasługę nawet na pocałunek od
mojej pedantki i zwolenniczki czystości?
- Potem. Idź do łazienki, a ja pozmywam
i posprzątam ze stołu.
- Dobrze.- Zgodził się, bo wiedział że i
tak by to zrobiła nawet gdyby jej tego zabronił.
Kwadrans później zastał ją wciąż w
kuchni. Zdumiał się jak bardzo właściwie tu pasowała. I dopiero teraz
zorientował się, że wciąż chodziła w jego szlafroku. Będzie musiała zostawić tu
parę swoich rzeczy, pomyślał zanim podszedł do niej wyjmując z dłoni ścierkę
którą zawzięcie wycierała naczynia.
- Już jesteś?
- Tak. Chcesz jakąś moją koszulkę?
- Nie trzeba, w tym szlafroku jest mi
bardzo wygodnie. Jest taki mięciutki.- Wtuliła na chwilę szyję w puszystą
materię.- Poza tym zaraz muszę ubrać się w swoje rzeczy. Nie mogę zostać zbyt
długo. Ty też pewnie masz pewne obowiązki.
- Tak, ale dla ciebie jestem gotów
rzucić wszystko.
- Nie żartuj. – Posłała mu ciepły
uśmiech obejmując ramionami jego kark.
- Wcale nie żartuję. Czasami zastanawiam
się jak wcześniej mogłem nie zaciągnąć cię do łóżka.
- Ty? O ile pamiętam to ja to zrobiłam.
Ty nawet tego nie zaproponowałeś.
- Irytowałaś mnie.- Przyznał szczerze.
Uniosła do góry brwi.
- A teraz już nie?
- Skąd, nawet bardziej.
- Co?
- Ale mi to nie przeszkadza. Właściwie
to nawet to polubiłem. To coś jak…jak drętwienie powstałe po zbyt długiej
bezczynności.
- Drętwienie?- Powtórzyła
zdezorientowana.
- Nie, masz rację; to nie najlepszy
przykład. Powiedzmy jak…zakwasy. Niby czujesz ból, ale masz świadomość że
powstał on w szczytnym celu budowania twojej formy i kondycji.
- Więc…jestem dla ciebie jak kwas
mlekowy i mrowienie kończyn?
- Lubisz podchodzić do wszystkiego
racjonalnie, więc pomyślałem że to porównanie ci się spodoba.
- Dlaczego ja w ogóle z tobą sypiam?-
Spytała retorycznie.
- Bo ci się podobam, możesz dla mnie gotować,
po mnie sprzątać a dodatkowo cieszyć oczy moją wspaniałą sylwetką.
- Więc przestań gadać i daj mi się nią
nacieszyć.- Pocałowała go wplatając dłonie w kark niemal stapiając się z nim
swoim ciałem co bardzo go zaskoczyło.- Coś nie tak?- Zauważyła jego
konsternację gdy na moment przerwała by zaczerpnąć tchu.
- Nie.- Pokręcił głową.- Po prostu nigdy
nie przejmowałaś inicjatywy i trochę mnie to zaskoczyło.
- Wolisz gdy to ty dowodzisz?
- Tak, ale z chęcią oddam się w twoje
ręce i przekonam się jak ty sobie radzisz.
- Ale ja nie miałam na myśli…to znaczy
chodziło mi tylko o pocałunek.
- A więc tchórzysz?
- Nie, ale wolałabym byśmy nie
zamieniali się rolami. Ty radzisz sobie z tym doskonale. Więc po co zmieniać
coś co się z powodzeniem sprawdza?- Roześmiał się przygryzając lekko jej szyję.
- A jednak coraz bardziej mi się to
podoba. Dziś ty przejmujesz stery. Poddaje się w twoje ręce.
- Ale ja…- Przez moment poczuła
zakłopotanie gdy patrzył na nią z rozbawieniem i nieskrywaną ciekawością. A
także, a raczej przede wszystkim, pożądaniem. I pomyślała, że to przecież może
być interesujące. Odzyskała panowanie nad sobą.- A więc będę mogła robić co
chcę, a ty się temu podporządkujesz?
- Tak. Z wyłączeniem wbijania we mnie
ostrych narzędzi, kopania, bicia i plucia.
- Pytałam poważnie.- Prychnęła mimo
wszystko nie mogąc powstrzymać rozbawienia.
- Tak, będziesz mogła. Bylebyś tylko nie
zwlekała zbyt długo, bo mam na ciebie ochotę od samego rana. Ale o tym już wiesz, prawda?- Nachylił się nad
nią z zamiarem pocałunku, ale z szelmowskim uśmiechem powstrzymała go gestem
dłoni.
- Dziś ja rządzę, pamiętasz?
- Chyba już żałuję.- Jęknął.
- Obiecuję, że tego nie pożałujesz.-
Odsunęła się od niego wyciągając do niego rękę i prowadząc w kierunku sypialni.
Czuła się zupełnie inaczej niż zazwyczaj, była jakby świadoma swojej
uwodzicielskiej mocy, choć jeszcze mało jej pewna. I co jeśli jej pieszczoty
wydadzą mu się nieciekawe?
- Co teraz?- Spytał w końcu nie mogąc
znieść jej wzroku błądzącego po jego ciele. Po co godził się na ten układ?
Znając Sylwię już szykuje mu prawdziwą torturę chcąc się odkuć za jego
protekcjonalne uwagi i brak wiary w jej odwagę.
- Teraz…teraz unieś ręce do góry.- Bez
wahania spełnił jej polecenie, a potem poczuł jak unosi jego koszulkę starając
się przy tym jak najmniej dotykać ciała. Gdy już miała mu ją zdjąć przez głowę
w geście przekory zatrzymał ten ruch. Podwyższonym falsetem zaprotestował:- Och
nie, mogę na razie zostać w ubraniu? Bardzo się wstydzę.
- Osz ty. Jesteś okropny. Jak możesz się
tak ze mnie nabijać?- Zarzuciła mu choć sama jednocześnie się śmiała.
- To może chociaż zgasimy światło? Albo
poczekam, aż ty się rozbierzesz.- Rozbawiona z trudem utrzymała powagę
decydując się przyłączyć do jego gry.
- Skoro
tak będzie ci łatwiej to to zrobię.- Jednym ruchem pociągnęła za sznureczek
szlafroka, a potem go zdjęła. Pod spodem miała bieliznę (już od jakiegoś czasu
nosiła w przy sobie parę zapasowych majtek, tak na wszelki wypadek, które już
kilka razy jej się przydały gdy nocowała u Lenarczyka; a założenie wczorajszego
stanika nie napawało jej aż takim obrzydzeniem jak innej części bielizny), ale
i tak spojrzenie jakim obrzucił jej ciało wprawiło ją w niezwykły stan.
Naprawdę podobało mu się to co widzi. Nie mógł kłamać czy udawać, że jest
inaczej.- Więc…- Zaczęła celowo obniżając głos.-…teraz kolej na ciebie. A może
będę musiała ci pomóc?
- Och tak.- Jego głos był tak wysoki, że
przeszedł w pisk. Oskar naprawdę był prawdziwym pajacem. Teraz na przykład gdy
do niego podchodziła spuszczał skromnie wzrok zerkając na nią spod rzęs jakby
naprawdę był zawstydzony. Czy ja też tak się zachowywałam, pomyślała. I to
jeszcze niespełna trzy tygodnie temu? Wolała na razie o tym nie myśleć
skupiając się na swoim zadaniu. Znów rozpoczęła próbę zdjęcia jego koszulki;
tym razem bez sprzeciwu jej na to pozwolił. Potem gładziła jego ramiona i szyję
badając ich kuszące wypukłości i wgłębienia, leciutko masowała dłońmi kark.
Obdarzała pocałunkami każdą część jego ciała z wyjątkiem ust choć wielokrotnie
z trudem przed nimi umykała. W końcu musiała go nawet ofuknąć; miał być
przecież bierny, a chwilami próbował zamienić się z nią rolami. Posłuchał jej,
więc w nagrodę stanęła na palcach i pocałowała z nagromadzoną namiętnością. Tym
razem to jej język dyktował warunki karząc mu się podporządkować. Z czasem
poczuła jednak, że zaczyna mu się poddawać, więc umknęła w bok całując jego
szyję i obojczyk. Potem zeszła niżej liżąc sutki. Czy było to dla niego tak
przyjemne jak dla niej gdy całował jej piersi? Miała nadzieję, że tak i sądząc
po drżeniu jego ciała pewnie miała rację.
Po kilku minutach ta zabawa jej się
znudziła, więc zeszła jeszcze niżej aż na jego gładki brzuch. Całowała twarde
mięśnie delektując się ich grą pod jej ustami jednocześnie dłońmi próbując
rozpiąć jego spodnie. Było to jednak trudne z powodu jego podniecenia, ale
udało jej się z tym poradzić. Zanim jednak to zrobiła z irytacją pomyślała po
jaką cholerę się ubierał w dżinsy skoro wiedział, że zaraz po prysznicu
wylądują w łóżku.
- O Boże, Jaskółka chyba postąpiłem
bardzo nierozważnie ignorując twoje umiejętności.
- Też tak sądzę.- Odpowiedziała ściskając lekko jego pośladki. Potem, choć trochę niepewnie złapała zębami bieliznę na prawym biodrze i zaczęła ją delikatnie opuszczać. Szło jej to
trochę opornie, dlatego potem tak samo postąpiła z drugim biodrem. Dzięki temu
udało jej się wystarczająco zsunąć jego slipki aż do ud. – Dość Sylwia, teraz
to ja przejmuję dowodzenie.
- Ale przecież obiecałeś mi...
- Innym razem. Inaczej do reszty się
przed tobą skompromituję.- Porwał ją w swoje ramiona, a chwilę później błyskawicznie
rozpiął stanik wtulając twarz w jej piersi i liżąc jedną z nich. Wygięła się ku
niemu domagając się tej pieszczoty nie mogąc się od tego powstrzymać. A potem
pozwoliła zsunąć z siebie bieliznę by jego zręczne palce dotknęły jej
kobiecości i przygotowały na przyjęcie siebie.
Wtedy zorientowała się, że znów zachowuje
się biernie, choć wcale nie musi. Że każdy jego dotyk może odwzajemnić tym
samym, że jej pocałunki na różnych częściach jego ciała jemu również sprawiają
przyjemność. Że unosząc do góry biodra i ciasno oplatając go nogami może
jeszcze głębiej go w siebie przyjąć.
- Och tak, Oskar. Tak.- Jęczała czując
tak wielką przyjemność, że nie była w stanie wyartykułować logicznego zdania.
Potrafiła tylko powtarzać jego imię w rytm kolejnych pchnięć i mocno obejmować.
A potem zmuszać do szybszego tempa.
Tym razem rozumiała już z jak wielkim trudem nad sobą panował bo cały był bardzo spocony; ona zresztą też zauważyła że jej ciało lepi się od
potu. O dziwo nie przeszkadzało jej to. Było coś niesłychanie podniecającego w
świadomości, że powstał w takiej chwili jak ta.
Trzy godziny później, Kukulska
znajdowała się już w swoim mieszkaniu
niechętnie poddając się koniecznym pracom. Zastanawiała się od kiedy to
pieczenie czy sprzątanie nie przynosi jej aż takiej satysfakcji, ale myśl, że
ten czas mogłaby spędzić z Oskarem w dużo bardziej przyjemny sposób.
Wciąż ją pozytywnie zaskakiwał; wciąż
okazywało się że odkrywała w nim nową cechę czy rzecz; wciąż zmuszał ją do
coraz większej namiętności, pobudzał do śmiechu choć twierdził, że to on przez
nią naprawdę zmienia się w pajaca, bo w ciągu kilkunastu dni z nią spędzonych
śmiał się na okrągło. Na dodatek nie mógł skupić się na pracy i ważnych
sprawach bo myślał tylko o niej przez całą dobę.
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że
przesadzał i było to jedno z jego wyolbrzymień które choć nieprawdziwe, było bardzo
przyjemne. Wiedziała, że robił to też po to by zyskała pewność siebie i
wyleczyła się z kompleksów. I rzeczywiście mu się to udało. Przy nim czuła się
piękna, czuła że jej ciało mu się podoba, że choć jak sam twierdził Sylwia go
irytuje to jednak nie w złośliwy czy negatywny sposób. Że choć są całkiem
różni, a Oskar wykpiwa jej pedantyczność i skłonność dla nadmiernego
planowania, to jednocześnie ją za to podziwia. Ona zresztą też go podziwiała za
jego pasję do nauki i badań lekarskich, za to że pomagał ludziom; nawet za to
że sobie z niej żartował bo nigdy nie robił tego po to by ją zranić ale
pobudzić do śmiechu. Nawet jego podejście do życia: udawał zdystansowanego od
problemów i cierpienia, ale tak naprawdę był bardzo empatyczny. I choć na to
nie wyglądało ,w najtrudniejszych chwilach życia mogła na niego liczyć.
Jeszcze tego samego wieczoru, Kukulska
zaniosła do mieszkania Sebastiana porcję ciepłych świeżo upieczonych
ciastek rozmawiając z nim chwilkę i składając życzenia. Pochwaliła postępy w
jego pracy dyplomowej i zachęcała do dalszej pracy. Spytała nawet o nową
dziewczynę, ale znów nie chciał zdradzić nawet jej imienia. Twierdził, że to
jeszcze nic pewnego i nie chce zapeszać, ale Sylwia nie potrafiła zrozumieć
prawdziwej przyczyny. Przecież jej brat miał gdzieś głupie przesądy; to z niej
się śmiał gdy przydeptywała stopą zeszyt który wypadł jej z rąk czy unikała
przechodzenia przez słupy. A teraz nagle nie chce zapeszać? Śmiechu warte.
Już dwa dni później przekonała się o
prawdziwej przyczynie jego dyskrecji. Stało się tak za sprawą niedomkniętych
drzwi w pokoju jej współlokatorki. Dlatego zdążyła usłyszeć końcówkę rozmowy telefonicznej Darii:
-…oczywiście, że twoja siostra o niczym nie wie. Masz mnie za głupią Sebek? Przecież to ja chciałam zachować nasz romans w
tajemnicy.
O Boże.
Taka była jej pierwsza myśl. Jej młodszy
braciszek i najlepsza koleżanka romansują ze sobą? Starała się uspokoić idąc do
kuchni, by Drwęcka jej nie zauważyła, ale nie była w stanie. Oczywiście mogła
założyć, że wcale nie rozmawiała przez telefon z jej bratem. Tyle tylko, że
było to bardzo naciągana. Czemu więc Daria nie chciała by owy Sebastian nic nie
mówił Sylwii o ich spotykaniu się? Nie zwlekając dłużej weszła do pokoju
lokatorki w nieco bojowym nastroju.
Od jakiegoś czasu narastały między nimi
niedopowiedzenia z powodu nieakceptowaniu przez Drwęcką układu Kukulskiej z
Lenarczykiem. Dlatego gdy spędziła z nim ten weekend przyjaciółka o nic ją nie
pytała; intuicyjnie wiedziała że musiała go spędzić właśnie z Oskarem, a nie
chciała po raz kolejny dopuszczać do konfrontacji, która i tak by niczego nie
dała. Teraz jednak była nieunikniona.
- Sypiasz z moim bratem?- Wypaliła z
grubej rury.
- Słucham?
- Pytałam czy sypiasz z Sebastianem.
- Posłuchaj. Sylwia…
- Tak lub nie, Daria. Bez owijania w
bawełnę. To ty jesteś tą tajemniczą dziewczyną
z którą się spotyka?- Gdy nie odpowiedziała spuszczając głowę, znała już
odpowiedź.- Jej, jak mogłam być tak głupia i nie zauważyć tego wcześniej.
Przecież gdy mnie odwiedzał to czasami zostawaliście sami w kuchni szepcząc o czymś po kątach. A ostatnio
gdy mnie odwiedził to pytał o ciebie. Ale ja byłam tak zaabsorbowana czymś
innym, że potem wyleciało mi z głowy, żeby go o to spytać.
- Tak, Kukułka. Spotykam się z nim.-
Potwierdziła Drwęcka po dłuższej chwili, choć właściwie nie było to już
potrzebne.
- I mówisz o tym tak spokojnie? Na Boga,
masz przecież narzeczonego! Poza tym on jest dwa lata młodszy. No i jest moim
bratem.
- Wiem jak to wygląda, ale po prostu
samo tak jakoś wyszło. Nie planowaliśmy tego.
- I to jest wymówka?!
- Nie, do diabła nie jest. Ale to co się
dzieje między mną a Sebastianem to tylko nasza sprawa.
- Jestem jego siostrą! I nie pozwolę ci
na to byś go wykorzystywała.
- Wcale go nie wykorzystuję!
- Nie, a jak nazwiesz to co robisz?
Przecież masz już Igora. Już wcześniej mówiłaś mi, że nie jesteś pewna co do
waszej przyszłości dlatego szukałaś zabawy gdzie indziej. Ale Sebastian nie
będzie w twoich rękach zabawką.
- Mówisz jakbym była jakąś harpią.
- Bo w tym przypadku tak jest. Znam cię:
bawisz się uczuciami innych mężczyzn wiecznie ganiając od jednego do drugiego
bo tak naprawdę nie stać cię na jakiekolwiek zaangażowanie.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz?
- Prawem siostry która broni swojego
brata. Jesteś moją przyjaciółką, ale znam twoje wady. Uwodzisz tylko facetów
korzystając z wrodzonej urody kolekcjonując ich serca niczym trofea.
- A więc tak mnie oceniasz?- Żachnęła
się z niedowierzaniem Daria szybko mrugając powiekami.- I jeszcze masz czelność
nazywać się moją przyjaciółką?
- Tak, bo nie miałaś prawa tego przede
mną zataić.
- Ty zataiłaś przede mną wiele rzeczy.
- Niby jakich?- Daria pokręciła głową.
Pomyślała o Maćku, który od jakiegoś czasu nie jest sobą, który wciąż wypytuje
o Sylwię. I który w ciągu ostatnich dwóch miesięcy już trzykrotnie skakał na
bungee choć zazwyczaj wystarczała mu jedna taka eskapada raz na trzy miesiące.
Na dodatek wciąż kłócił się z ojcem o tę pracę w szpitalu, a ona nie wiedziała
dlaczego. Miała ochotę zapytać Sylwię co w takim razie między nimi zaszło skoro
teraz zachowują się jak nieznajomi, a ona wplątała się w romans z Oskarem. Ale
nie zrobiła tego. Nie była tak okrutna jak Kukulska.
- Nieważne.
- Ważne, powiedz.
- Wyjdź z tego pokoju.
- Dobrze. A tobie radzę: zostaw
Sebastiana chyba że zamierzasz zerwać z Igorem, ale i wtedy nie wiem czy uwierzę w szczerość twoich uczuć do niego. Dlatego możesz po prostu uznać, że zdobyłaś już jego serce, więc możesz iść dalej.
- To okropne co o mnie mówisz. Wcale
taka nie jestem.
- Więc czemu musiałaś zagiąć parol na mojego brata?- Daria nic na to nie odpowiedziała, tylko odwróciła głowę w bok co dało znak Kukulskiej by wyszła z jej pokoju. Zresztą i tak nie miała jej nic więcej do powiedzenia.
- Więc czemu musiałaś zagiąć parol na mojego brata?- Daria nic na to nie odpowiedziała, tylko odwróciła głowę w bok co dało znak Kukulskiej by wyszła z jej pokoju. Zresztą i tak nie miała jej nic więcej do powiedzenia.
Po tej rozmowie Sylwia była tak wściekła
i rozgoryczona, że nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Dlatego wyszła z
mieszkania przez jakiś czas błąkając się po mieście. Zadzwoniła nawet do brata
chcąc się z nim spotkać, ale nie odbierał, więc domyśliła się, że pewnie jest w
pracy. Usiadła więc na parkowej ławce starając się myśleć o czymś innym niż
cierpiący Sebastian, bo była pewna że niedługo tak się właśnie stanie. Daria
nie była zdolna do wielkiej miłości. Kochała przyjaciółkę, ale nie była ślepa
na tę część jej charakteru.
Czując potrzebę wygadania się o tym
komuś zadzwoniła potem do Oskara choć umówili się dopiero na wieczór, a
dochodziła osiemnasta. Musiała zdradzić mu swoje obawy. Dlatego zaskoczyło ją
gdy nie wydawał się być ani trochę zaskoczony jej rewelacją. I wtedy
zrozumiała.
- Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś, że mój
brat spotyka się z Darią. Powiedział ci.
- Tak.
- I mówisz o tym tak spokojnie?!
Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
- Właśnie dlatego.
- Co?
- Bo wiedziałem, że tak zareagujesz;
zresztą Sebek też więc kazał mi niczego ci nie mówić.
- Ale i tak powinieneś to zrobić.
- Sylwia, twój brat jest dorosły; ma
prawo układać sobie swoje uczuciowe życie tak jak chce. A jeśli spodobała mu
się Daria i to z wzajemnością to…
- Nie, nie rozumiesz. Ona go skrzywdzi.
Przecież nadal spotyka się ze swoim
Igorem. Dla niej Sebastian nic nie znaczy; stanowi chwilową odskocznię od
rutyny i nudy w związku; robiła tak nie raz czy dwa gdy między nią a Igorem coś się psuło a potem z powrotem do niego wracała. A mój brat skończy ze złamanym sercem.
- Nawet jeśli tak będzie, to musisz
pozwolić mu się sparzyć.
- Nie, nie mogę.
- Chcesz matkować mu całe życie? Chłopak musi się uczyć na błędach.
- Nie w takiej sytuacji.
- Niby jakiej?
- Dotyczącej miłości.
- Sebastian jeszcze wiele razy przeżyje zawód miłosny.
- Może, ale nawet jeśli to lepiej niech to się stanie później.
- Jestem innego zdania.
- A ja nie.
- Bo nic nie rozumiesz.- Westchnęła kręcąc głową. Lenarczyk zaczął już odczuwać symptomy nadciągającej irytacji.
- Niby czego nie rozumiem?- Spytał zaczepnie.
- Nie rozumiesz jak to boli.- Dodała już ciszej.
- Chcesz matkować mu całe życie? Chłopak musi się uczyć na błędach.
- Nie w takiej sytuacji.
- Niby jakiej?
- Dotyczącej miłości.
- Sebastian jeszcze wiele razy przeżyje zawód miłosny.
- Może, ale nawet jeśli to lepiej niech to się stanie później.
- Jestem innego zdania.
- A ja nie.
- Bo nic nie rozumiesz.- Westchnęła kręcąc głową. Lenarczyk zaczął już odczuwać symptomy nadciągającej irytacji.
- Niby czego nie rozumiem?- Spytał zaczepnie.
- Nie rozumiesz jak to boli.- Dodała już ciszej.
Nie rozumiesz jak to boli, powtórzył w
myślach.
Oskar zacisnął dłonie w pięść, czując
wręcz fizyczny ból. Uśmiechnął się pod nosem mając świadomość, że tak naprawdę bardziej niż niesprawiedliwy zarzut zabolał go fakt, że mówiła o sobie. Bo doskonale zdawał sobie sprawę, że miała na myśli Maćka. Wciąż kochała go jak głupia choć nie przeszkadzało jej to jednocześnie sypiać z nim. Ten fakt zamiast zmniejszać ten afekt, już raczej go zwiększył. A mówią, że to mężczyźni są hipokrytami, pomyślał. Potem odwrócił się plecami do okna by nie mogła zobaczyć wyrazu jego
twarzy. Bo nie potrafił ukryć pogardy którą teraz do niej czuł. I powstrzymać wspomnień z przeszłości.
Nie rozumiesz jak to boli.
Nie rozumiesz jak to boli.
On nie rozumiał? Po tym jak nakrył
własną dziewczynę na pocałunku z ojcem poznał najgorszy rodzaj bólu. Bo kochał
Zuzannę jak nikogo na świecie. Była jego pierwszą miłością, dziewczyną z którą
wymienił swój pierwszy pocałunek, z którą kochał się po raz pierwszy. Nie był
taki jak inni jego koledzy- między innymi właśnie Maciek- którzy opowiadali tylko o tym ile lasek już zaliczyli
albo chcą zaliczyć. On wierzył w monogamię i wierność; będąc z Zuzą nigdy nie
spojrzał na inną dziewczynę choć była od niego trzy lata starsza. Ale nie uważała
go za szczeniaka. Często mówiła, że jest bardzo dojrzały jak na swój wiek, choć
początkowo podchodziła nieufnie do jego zalotów. Po pewnym czasie upewniła się
jednak, że nie chodzi mu tylko o łóżko, ale o coś więcej. Był w siódmym niebie.
A ona po latach związku zdradziła go w
taki sposób. Mógłby wybaczyć fakt, że pokochała spotkanego na ulicy chłopaka.
Mógłby wykazać zrozumienie gdyby okazał się nim jej kolega Rysiek czy nawet mąż
jej siostry. Ale jego własny ojciec? To była zwielokrotniona zdrada
wywołująca w jego serce cierpienie. Do
dziś pamiętał tamten moment gdy z radością wybierał w sklepie pierścionek by
poprosić ja o rękę; w końcu spotykali się wówczas od prawie czterech lat,
uważał więc że nadszedł na to czas. Poza tym pozostał mu tylko rok do zdobycia
stażu i uzyskania dyplomu lekarza. Wierzył, że z pomocą ojca zdoła kupić
skromne mieszkanie i ułożyć sobie życie z kobietą którą kocha. A potem wszystko
się posypało. Jeszcze teraz dokładnie pamiętał ostatnie słowa jakie skierował do niej gdy
widział ją po raz ostatni:
„Mam
nadzieję, że będziesz cierpiała tak jak ja i kasa mojego ojca wyjdzie ci
bokiem. Jeszcze kiedyś pożałujesz, że odrzuciłaś kogoś kto kochał cię tak jak
ja. Bo mój ojciec cię tak nie pokocha.”
Ona odpowiedziała mu potem, że bardzo go
przeprasza- chyba po raz setny- ale po prostu jej serce zdecydowało inaczej. I
że kiedyś to on pokocha jakąś kobietę tak mocno jak teraz kocha ją i zdoła jej
wybaczyć.
To dziwne, ale nawet to wspomnienie nie
wywołało u niego takiego bólu serca jak zwykle. Choć nikomu by się do tego przyznał
teraz wiedział, że miała rację. Wtedy wydawało mu się, że nigdy nie będzie
potrafił do końca przestać ją kochać i zakochać się ponownie. Naturalnie
wiedział, że gdyby go nie zdradziła i doszłoby do ich ślubu to kochałby ja do
tej pory z takim samym zapałem jak na początku, ale teraz nie mając z nią
kontaktu aż do teraz jego miłość po prostu umarła.
Nie rozumiesz jak to boli...
Nie rozumiesz jak to boli...
- Oskar, musisz mi pomóc.- Wrócił do
rzeczywistości słysząc głos Sylwii. Powoli całkowicie opanowany odwrócił się w
jej kierunku.
- I co niby mogę zrobić?
- Wytłumacz mojemu bratu w co się
pakuje. Wyjaśnij mu, że Daria nie traktuje go poważnie.
- Ale on o tym wie.
- Nie, nie wie. A jeśli tak to łudzi
się, że jednak go pokocha.
- Sylwia, już mówiłem daj temu spokój.
- Nie potrafię.
- Więc postaw się na miejscu swojego
brata: my też nawiązaliśmy romans. I też zachowujemy to w sekrecie.
- Ale to nie to samo.
- Nie? A ja myślę inaczej.
- Wcale nie. Bo my dobrze wiemy gdzie
zmierza nasz związek i żadne z nas się nie łudzi, że może łączyć nas coś
więcej. – Oskar milczał dłuższą chwilę.
- Sebastian i tak zrobi co będzie
chciał. Czy ciebie powstrzymałoby gdyby zabronił ci ze mną sypiać?
- Chyba nie.
- Właśnie.- Sylwia ciężko westchnęła.
- Naprawdę aż tak bardzo się w to
wpieprzam?
- Szczerze? Nawet bardziej.
- I nie powinnam zaprzątać sobie tym
głowy?
- Otóż to.
- Jestem okropna, wiem.
- Wcale nie.- Trochę poprawił mu się
humor gdy zauważył jej przerażoną minę. I w mgnieniu oka zapomniał jak bardzo był na nią wściekły jeszcze minutę temu.- Jesteś tylko dobrą siostrą i
chciałabyś dla tych których kochasz jak najlepiej.
- To dobre usprawiedliwienie.-
Odpowiedziała udobruchana. Dopiero teraz zorientowała się, że jej wybuch był
zupełnie niepotrzebne.- Przepraszam, że tak się do ciebie wprosiłam. Umówiliśmy
się trochę później.- Rozejrzała się po salonie widząc otwartą książkę i kilka
broszur lekarskich oraz laptopa.- Przerwałam ci pracę.
- I tak miałem sobie zrobić przerwę.
- W takim razie zrobię ci kawy. Albo
jakąś przekąskę.
- Nie, nie musisz. Usiądź, dokończę
jutro.
- Na pewno?
- Na pewno. Teraz i tak nie będę umiał się skupić.
- Nie, mówisz tak z grzeczności.
- Czy kiedykolwiek zrobiłem coś…
-…bezinteresownie, tak już znam tę twoją
stałą śpiewkę. Ale choć chcesz udawać, że tak nie jest to jednak to robisz. I
chyba ci za to dziękuję.- Podeszła do niego cmokając go w policzek.- Masz
rację, spotkamy się jutro. Dziś już nie będę ci przeszkadzać. I tak pewnie masz
mnie dosyć.
- Domagasz się komplementów?
- Nie.- Roześmiała się. – Po prostu
doszłam do wniosku, że muszę dozować swoją obecność u ciebie, bo inaczej nie
wytrzymasz.
- Gwarantuję ci, że jestem w świetnej
formie.
- Co…? Och nie, ja wcale nie miałam na
myśli łóżka. Chodziło mi o mój charakter. Wiem, że czasami jestem nieznośna, a
nie chcę tak szybko wyczerpać twojej cierpliwości.
- Jestem bardzo cierpliwy.
- Kiedyś mówiłeś też, że jesteś też
bardzo powolny w tych sprawach, a ja nie zawsze mogę się z tym zgodzić.
- Teraz mi to wypominasz? Ostatnio nie
miałaś nic przeciwko temu.
- Co nie zmienia faktu, że nie można ci
wierzyć.- Tym razem cmoknęła go prosto w usta.- No, tym razem naprawdę znikam.
- Więc najpierw pocałuj mnie porządnie,
a raczej nieporządnie.- Spełniła jego prośbę obejmując jego szyję ramionami.
Nie chciała jednak zbytnio się przysuwać by nie zapragnęła czegoś więcej. A z
pewnością tak by się stało gdyby tak zrobiła. W końcu ich dzisiejsze spotkanie
było nieaktualne.
- No, chyba możesz być zadowolony.-
Odezwała się gdy zakończyli pocałunek.
- Tak. Posłuchaj, jutro lub pojutrze
muszę zdać relację na temat swoich postępów w badaniach, więc nie jestem pewny
czy uda mi się znaleźć chwilkę po dyżurze w szpitalu.- Stłumiła rozczarowanie
posyłając mu tylko trochę nieszczery uśmiech.
- W porządku, rozumiem. W końcu niedługo
obrona, prawda?
- Tak, za niecały miesiąc.
- Więc musisz ciężko pracować, a ja tylko wciąż ci przeszkadzam.
- Tylko troszkę. Ale to bardzo przyjemne
przeszkadzanie. Poza tym, co ty na to byśmy w ten weekend wybrali się na małą
wycieczkę?
- Gdzie?
- Jeszcze nie wiem, poszukam jakichś
ciekawych ofert i zrobię rezerwację.
- Byleby tylko nie na motoparalotnię.
- Nie, już nie zamierzam tak cię męczyć.
- W takim razie zdaję się na ciebie. Już
nie mogę się doczekać.
Pomimo faktu, iż spędziła u Oskara nie
więcej niż piętnaście minut, udało mu się ją uspokoić. Gdy zjawiła się ponownie
w swoim mieszkaniu chciała przeprosić Darię, ale nie mogła tego zrobić od razu,
bo tamtej nie było. Dlatego udało jej się to zrobić dopiero wieczorem. W
międzyczasie sprawdziła jeden zaległy bilans z pracy i przyrządziła kolację na
ciepło. Miała nadzieję, że to wystarczy by udobruchać przyjaciółkę i pozwoli im
poważnie porozmawiać na temat przyszłości tego związku.
Ale nawet wieczorem, Drwęcka nie
wydawała się być skora do wyjaśnień. Bo pomimo przeprosin Kukulskiej dziewczyna
czuła do niej żal. Nawet jeśli rzeczywiście byłaby taka jak oskarżyła ją o to
Sylwia, to tak rzucone w twarz słowa bardzo ją bolały. Tym bardziej, że
przecież kochała Sebastiana. Spotykali się od niecałych dwóch miesięcy i to nie
była dla niej żadna zabawa. Tyle, że był od niej młodszy, dopiero kończył pisać
pracę licencjacką. No i pracował jako zwyczajny elektryk. Jaką mogłaby mieć z
nim przyszłość?
Prawdę mówiąc to nie uwzględniała tego w
swoich planach; nie chciała o tym myśleć, żyła chwilą. Ale gdy Sylwia poznała
prawdę o romansie siłą rzeczy zmusiła ją do tego by się nad tym zastanowić. I
Daria doszła do wniosku, że jej związek z Sebkiem dąży donikąd. Zresztą tak
samo jak związek z Igorem. Ale Igor był solidny; Sebastian mógł zapewnić jej
wrażenia na kilka tygodni, może w najgorszym wypadku miesięcy. Dla niego była
tylko przelotną fascynacją, nie łudziła się że to coś więcej. Tym bardziej, że
ukrywanie tego przed jego siostrą wydawało się go tylko bawić. Dlatego gdy
Sylwia zarzuciła jej, że jest odwrotnie coś w niej pękło. Owszem, czasami na
imprezie pozwoliła sobie na bardziej frywolny taniec, ale to nie czyniło z niej
łatwej lub taniej. A tym bardziej jakiejś damskiej pożeraczki męskich serc co
sugerowała Kukulska.
Z tych wszystkich powodów w ich
przyjacielskiej relacji powstała rysa, której nie mogły naprawić żadne
słowa. Ale na razie każda z nich wolała udawać że jest całkiem w porządku.
Nazajutrz Sylwia odwiedziła brata, który
nie wyraził nawet cienia skruchy gdy wyznała mu że wie o Darii. Roześmiał się
nawet mówiąc, że to dobrze bo nie muszą się ukrywać jak romantyczni
kochankowie. Dziewczyna wprost spytała go o to jak zapatruje się w przyszłości
na tę relację, ale brat zbył ją właściwie niczego konkretnego nie mówiąc.
Delikatnie próbowała z niego wydusić informacje, mimo to, ale gdy jej się nie
udało postanowiła skorzystać z rady Oskara i nie wtrącać się życie Sebka. W końcu był już dorosłym i
odpowiedzialnym facetem. Poza tym to zupełnie wywietrzało jej z głowy gdy brat
spytał ją o jej relację z Lenarczykiem. Ku jej uldze miał na myśli to, że chyba
się zaprzyjaźnili; nie wydawało się jej by podejrzewał coś jeszcze. A jeśli
nawet to świetnie się z tym krył.
W środę, sytuacja z Darią się
unormowała; Sylwii wydawało się, że przyjaciółka już jej wybaczyła. Zwłaszcza
gdy oznajmiła jej poważnym tonem:
- Daria, wiesz że oboje z Sebastianem
jesteście mi bardzo drodzy, dlatego zareagowałam na wasz romans tak jak to
zrobiłam. I mojemu bratu suszyłam głowę dokładnie tak jak tobie, możesz mi
uwierzyć. Ale mimo to postanowiłam się już nie wtrącać. Bardzo się ucieszę jeśli
stworzycie parę, ale jeśli nie no cóż, to trudno; też to zaakceptuję. Choć nie
ukrywam, że wolałabym aby Igor poznał prawdę.
- Wiem, też o tym myślałam. Dłużej nie
mogę go zwodzić. Nawet jeśli nie wyjdzie mi z Sebkiem to nie powinnam go dłużej traktować jak koło
ratunkowe. Dzięki za te słowa, Syla. Wiele dla mnie znaczą.
- Wiem, dlatego je wypowiedziałam. Wiem też,
że w pierwszej chwili zareagowałam nieco nerwowo.
- Zdecydowanie.
- No cóż, w takim razie skoro już to sobie wyjaśniłyśmy to spadam.
- Wychodzisz?
- Tak do…
- Rozumiem, do Oskara.
- Właśnie.- Kukulska czekała, aż Daria
powie coś jeszcze, ale na szczęście tamta milczała. Nie chciała znów słuchać o
tym, że źle postępuje. Na razie związek z Lenarczykiem jej odpowiadał i nie
myślała o jego końcu. Tyle, że choć Sylwia planowała wszystko z zadziwiającą
skrupulatnością, to jednak pewnych rzeczy nie da się zaplanować.
I przekonała się o tym już dzień
później. Ale dziś spędziła razem z Oskarem bardzo miły wieczór, śmiali się i
żartowali (głównie on gdy wyznała, że pomimo iż skorzystała z jego rady to i
tak suszyła głowę bratu o jego romans z Darią), zjedli też popcorn który
przyrządziła Kukulska, a że nie mieli ochoty na żaden film włączyli muzykę.
Sylwia trochę w dziecinny sposób zmieniała stację zgadując która piosenka może
mu się podobać. W ten sposób dowiedziała się, że preferuje raczej starszych wokalistów,
bo znał wiele kultowych już kawałków. Zanucił jej nawet razem z Johnem Lenonem
słynne już Imagine. Nawet wyszło mu całkiem nieźle, ale mimo to i tak miała
niezły ubaw, bo swoją groteskową mimiką wyglądał bardzo zabawnie.
- Oj Jaskółka, Jaskółka. Teraz ty musisz
mi zaśpiewać to się z ciebie pośmieję.
- Wcale się z ciebie nie śmieję; tylko
się do ciebie uśmiecham.
- Tak? A ten dźwięk dochodził pewnie z
twojego brzucha?
- Może.- Roześmiała się.- A tak w ogóle
to czemu nazywasz mnie Jaskółką? To znaczy wiem, że od nazwiska, choć jeśli już
to powinieneś nazywać mnie Kukułką. Poza tym tak mówią do mnie wszyscy.
- Ale ja zawsze lubię być wyjątkowy.-
Ponieważ znajdowali się właśnie na kanapie wykorzystał ten moment by ją objąć
kradnąc z leżącej na jej kolanach miski trochę popcornu. – No i kukułki nie są
fajnymi ptakami: są perfidne i sprytnie egoistyczne w podkładaniu innym ptakom
własnych piskląt. No i bezwzględne.
- Za to jaskółki są dużo lepsze co?
- Oczywiście. Są symbolem wolności.
Czasami mówi się, że są wysłannikiem dobrych nowin lub symbolem wiary.
- Zmyślasz.
- Skąd, mówię serio.
- I mam uwierzyć, że nazywałeś mnie
Jaskółką właśnie z tych powodów?
- Prawdę mówiąc to nie; na początku
wymyśliłem tę ksywkę tylko po to by cię zirytować, ale widać intuicyjnie
wyczuwałem, że świetnie do ciebie pasuje.
- Nie pochlebiaj sobie.- Skomentowała to
bo przecież pamiętała jak na początku znajomości jej nie znosił, a potem nie
chcąc się już dłużej zagłębiać w temat jaskółek i innych ptaków spytała:- Co z
naszą weekendową wycieczką? To aktualne?
- Tak, dobrze że mi przypomniałaś.
Wynająłem już rowery.
- A więc wycieczka rowerowa?
- Tak, ponoć ma być bardzo ładna pogoda.
Uznałem, że skoro lubisz spędzać czas aktywnie to ci się spodoba.
- Jasne, super.
- Myślałem o trasie Kampinoskiego Parku
Narodowego. Co o tym myślisz? Byłaś tam kiedyś?
- Nie, ale skoro ty tak i uważasz że to
dobry pomysł do chcę tam jechać.
- Cóż za entuzjazm.
- Żebyś wiedział. Już nie mogę się
doczekać.
- Jak będzie z powrotem?
- Zdecydowałem się wynająć okolicy mały domek letniskowy. Pogoda zapowiada się bardzo upalnie, więc będziemy mogli…- Lenarczyk
zaczął objaśniać Sylwii niezbędne szczegóły jednocześnie zajadając popcorn. Ona
cieszyła się jak małe dziecko i jakby zamiast na zwykłe rowery zamierzał zabrać
ją na luksusowy pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu.
Po rozmowie zaskoczyła go wyjmując ze
swojej torby nocną koszulę i pytając czy może u niego nocować. Wyjaśniła, że
zabrała wszystkie niezbędne rzeczy i ubranie na zmianę, ale jeśli on nie chce
wcale nie muszą tego robić. Oskar zaprotestował przerywając jej wywód w
połowie. Widać było, że nie czuje się pewnie wątpiąc w jego chęć posiadania jej
przy sobie przez całą noc.
- Bardzo mnie to cieszy. –Oznajmił jej.
- Mnie też. Lubię z tobą spać. I nie
tylko spać.
- Więc co ty na to byśmy wzięli prysznic
i położyli się do łóżka?
- Jak dla mnie: bomba.
I tak, niecałe pół godziny później
obydwoje byli czyści i wykonali inne niezbędne zabiegi pielęgnacyjne. Nawet w
trakcie mycia zębów śmiali się nawzajem ze swoich technik zerkając na siebie
poprzez odbicia w lustrze. Potem stroili głupie miny walcząc o to kto pierwszy
się roześmieje.
Oskar pomyślał, że Sylwia mimo całej
swojej powagi i powściągliwości potrafi być bardzo dziecinna i dokazywać jak
dziecko. Ale jemu miło było uczestniczyć w jej zabawnych zabiegach. Nawet
potem, gdy znaleźli się już w łóżku i rozpoczęli grę wstępną zaczęła się z nim
droczyć udając że wcale nie ma na niego ochoty. Dopiero gdy
zaczął całować jej brzuch i zszedł niżej rozluźniła uda tak że bez przeszkód
mógł ją pieścić. A potem zdziwił się, gdy zrewanżowała mu się w ten sam sposób.
Była taka cudowna i wciąż go zadziwiała, że aż nie mógł się temu nadziwić. Jeszcze miesiąc temu nigdy nawet nie pomyślałby, że nie będzie w stanie oderwać od niej rąk. Że pod tą pruderią kryje się prawdziwy wulkan emocji oraz pożądania. I że nie będzie potrafił się nią nasycić nawet po wielu nocach pełnych namiętności.
Kolejnego dnia, Sylwia również spędziła u niego
noc zostając aż do rana. Wydawało jej się, że jemu to nie przeszkadza a ona
uwielbiała zasypiać wtulona w męskie ramię. Na dodatek poranna pobudka za
pomocą seksu była bardziej pobudzająca niż najlepsza kawa o czym zdołała się
już kiedyś przekonać. Ale tym razem obudził ją telefon, a nie tak jak poprzednio
pieszczoty Oskara. Dlatego lekko zaspanym głosem odebrała telefon nawet nie
patrząc na wyświetlacz:
- Halo?
- Sylwia, o Boże przyjedź do szpitala.
Maciek miał wypadek.- Kukulska otrzeźwiała w ciągu jednej chwili słysząc te słowa. Wyszła z łóżka starając się
nie obudzić Oskara choć i tak jej się to nie udało.
- Jak to Daria? Co się stało?
- Wczoraj wieczorem jechał zbyt szybko i
uderzył w drzewo. Nie znam zbyt wielu szczegółów, bo dowiedziałam się dopiero
rano. I zarzuciłam na siebie byle jakie ubrania od razu przyjeżdżając pod
wskazany adres.
- Więc teraz przy nim jesteś?
- Tak, ale on chce byś przyjechała.
- Jest przytomny? Powiedz mi do cholery
jakieś szczegóły.- Niecierpliwiła się.- Grozi mu śmierć albo trwała utrata
zdrowia?
- Nie, przeżyje, ale jest trochę
poharatany. Miał operację nogi, która skończyła się przed drugą w nocy. Od
tamtej pory się nie wybudził.
- Skąd więc wiesz, że chce bym
przyjechała?
- Bo mówił twoje imię przez sen. Błagam
Sylwia. Wiem, że coś między wami zaszło, może powiedział ci coś co odebrałaś
zbyt osobiście, a może naprawdę był winny; nie mam pojęcia i wcale cię o to tak
bardzo nie gnębiłam. Ale teraz chcę być przy nim była mimo że od dwóch miesięcy
się unikaliście. Jeśli nie dla niego to zrób to dla mnie jako dla swojej
przyjaciółki.
- Oczywiście, że przyjadę do szpitala.-
Odpowiedziała jej Sylwia.- Podaj mi tylko adres.
Lenarczyk, nieco zdezorientowany w
milczeniu przypatrywał się jak Kukulska pospiesznie nakłada na siebie bieliznę
a potem ubranie. Była siódma rano, a ona zaczynała pracę o wpół do dziewiątej,
więc zdecydowanie zbyt wczesna pora by rozpocząć poranne przygotowania. A nawet
jeśli to nie potrzeba było do tego celu aż tak pospiesznych zabiegów. W końcu jednak
usłyszał, że chodzi o szpital. Musiało stać się coś poważnego.
- Co się dzieje Sylwia?
- Obudziłam cię? Przepraszam, nie
chciałam.
- Nic
się nie stało i tak już się budziłem.- Skłamał.- O co chodzi z tym szpitalem?
Sebastianowi coś się stało?
- Nie.
- Nie.
- Komuś z twojej rodziny? Darii?- Sylwia
również pokręciła głową.
- Wyjaśnię ci wszystko później. Teraz
muszę lecieć, sama wiem bardzo mało.
- Spokojnie, jeśli chcesz to cię
odwiozę. Powiedz tylko gdzie.- Gdy podała mu adres zmarszczył brwi.- To
prywatna placówka należąca do starego Drwęckiego... Kto nam leży?- Z chwilą gdy
wypowiedział to pytanie to już doskonale wiedział o kim mowa. Zresztą prawdę
wyczytał również z jej oczu.- To on prawda? Maciej.
- Oskar podwieziesz mnie czy nie?
Bezpośredni autobus mam dopiero za pół godziny.
-
Odpowiedz, spieszysz się tak do niego?
- Tak. Maciek miał wypadek, jest w szpitalu jak już się pewnie zorientowałeś. W nocy operowano jego nogę, bo miał zerwane ścięgno. Oprócz tego jakieś pomniejsze urazy, choć nie wiem czy Daria powiedziała mi wszystko.- Głos jej drżał ze zdenerwowania.- Dlatego muszę go odwiedzić.
- Tak. Maciek miał wypadek, jest w szpitalu jak już się pewnie zorientowałeś. W nocy operowano jego nogę, bo miał zerwane ścięgno. Oprócz tego jakieś pomniejsze urazy, choć nie wiem czy Daria powiedziała mi wszystko.- Głos jej drżał ze zdenerwowania.- Dlatego muszę go odwiedzić.
- Pora odwiedzin zaczyna się od
dziewiątej.
- I co z tego? To prywatna placówka,
mnie wpuszczą. Poza tym Daria już jest u brata, więc najwyraźniej to tak nie
działa.
- A co z pracą?
- Wezmę urlop na żądanie, z pewnością to
zrozumieją. Teraz muszę być przy Maćku.- Była naprawdę bardzo rozgorączkowana.
Oskar widział w jej twarzy zniecierpliwienie i strach wywołany niepewnością. Może
nawet bała się, że jej ukochany umiera w malignie a jej przy nim nie będzie?
Poczuł jak rośnie w nim napięcie.
- Uspokój się trochę.- Zasugerował.
- Jak mam się uspokoić? Nie mam pojęcia
co mu jest. Na dodatek Daria płakała gdy do mnie dzwoniła.
- Bo jest taką samą panikarą jak ty.
- Wcale nie.- Zaprotestowała.
- Tak,
i gdybyś myślała racjonalnie też byś to zauważyła. Poza tym czy nie miałaś dać
już sobie z nim spokoju?
- Nie wtedy gdy leży ciężko chory w szpitalu.
- Nie wtedy gdy leży ciężko chory w szpitalu.
- A co
z Ingą?
- A co ma być? Przyjdę jako przyjaciółka Drwęckiego.
- A co ma być? Przyjdę jako przyjaciółka Drwęckiego.
- Naprawdę jesteś taka głupia by wciąż
się łudzić? Uważałem cię za dużo inteligentniejszą.- Sylwia właśnie kończyła
zapiać ostatni guzik swojej koszuli, ale słysząc słowa Lenarczyka spojrzała na
niego ostro.
- O co ci znowu chodzi?
- Mi? O nic.- Odpowiedział wstając z
łóżka.- Pytanie raczej o co chodzi tobie. Sądzisz, że z powodu groźnego wypadku
wyzna ci miłość? Jaskółka, obudź się.
- Przestań już.- Syknęła.
- Więc wracaj do łóżka.
- Żartujesz? Muszę do niego jechać.
- Nigdzie nie pojedziesz.
- Słucham?
- Więc dobrze słyszysz. Nie będziesz się
poniżać biegając za facetem który ma cię gdzieś.- Spojrzała na niego obdarzając
pogardliwym spojrzeniem. Potem chwyciła swoją torebkę.
- Ciekawe jak mnie niby zatrzymasz.-
Prychnęła.- Na razie.
- Przekonasz się.- W dwóch dużych
susłach znalazł się blisko niej wyrywając jej z ręki torebkę i kładąc ją na
fotelu. A potem nachylił się nad nią i opadł na jej wargi z siłą huraganu.
Trochę wymusił na niej ten pocałunek,
ale złość z powodu tego co niedawno powiedziała o swoim uczuciu do Maćka spowodowała,
że poczuł potrzebę jej ukarania. A potem przekonania się, że należy tylko do
niego.
Był zaborczy, wiedział to. Zastanawiał
się czy do tej pory kochając się z nim wyobrażała sobie że to Drwęcki ją pieści, czy
potem żałowała poniewczasie romansu z nim, Oskarem i tego że sama wskoczyła mu
do łóżka.
A on chciał by widziała tylko jego, by
to właśnie on był dla niej tym najważniejszym. Dlatego nie zwracał uwagi na jej
protesty; ściskał jej ciało dość mocno i stanowczo sam właściwie nie zdając
sobie z tego sprawy. A potem zaczął kierować w stronę łóżka. Właściwie nie czuł
podniecenia; jedyną motywacją jego działania była długo tłumiona wściekłość.
Bo miał już tego dość; dość jej szczenięcego uczucia do Maćka czy płakania za
tym że ich miłość z Drwęckim nigdy się nie ziści choć przecież sama robiła wszystko by tak się nie stało.
- Puść mnie!- Krzyknęła gdy udało jej
się wykręcić głowę w lewo i uwolnić swoje usta od jego brutalnego natarcia.-
Kazałam ci mnie puścić.- Nie zareagował, był jak w transie. Choć właściwie jej
opór wywołał w nim reakcję złamania jej, udowodnienia, że choć teraz go nie
chcę, to już za kilka minut będzie szaleńczo pragnąć krzycząc w uniesieniu jego imię tak jak wiele
razy wcześniej. Dlatego jednym ruchem rozerwał jej delikatną koszulkę wyrywając
przy okazji kilka guzików. Ujrzał jak jej piersi okryte teraz tylko koronkowym
stanikiem drżą w rytm wzburzonego gniewem oddechu.
Złość zaczęła opadać, Oskar poczuł tylko
rosnące podniecenie. I ona najwyraźniej też musiała je wyczuć, bo po chwili
totalnego osłupienia spowodowanego porwaniem jej ubrania, ponownie zaczęła
dziko protestować.
- Puszczaj mnie, nie mam ochoty teraz z
tobą spać. Muszę iść do Maćka!- Krzyczała próbując uwolnić się spod ciężaru
jego ciała choć nieskutecznie. I pewnie by jej się to nie udało, gdyby w końcu
nie zwyciężył w nim zdrowy rozsądek i jej nie puścił.- Jesteś nienormalny.-
Warknęła jeszcze próbując okryć swoje piersi porwaną koszulą.
- A ty naiwna jak dziecko. I żałosna z
tym swoim cielęcym zauroczeniem.
- Coś
ty powiedział?
- Tylko prawdę. Przez wiele lat ganiasz za nim jak pies. To zdecydowanie poniżej twojej godności.
- Tylko prawdę. Przez wiele lat ganiasz za nim jak pies. To zdecydowanie poniżej twojej godności.
- A co ty możesz wiedzieć o prawdziwej
miłości?
- Na pewno więcej niż ty. Zakochałaś się
w ładnej buzi słabego i tchórzliwego człowieka, który frustrację ze swojego
życia zwalcza popełniając ryzykowne eskapady. To pewnie dlatego leży teraz w
szpitalu, co? Powiedz, lina na bungee puściła? A może odpięło się
zabezpieczenie na kolejce linowej?
- Powiedział mężczyzna jeżdżący na
motoparalotni!
- Ale ja w przeciwieństwie do twojego
Maciusia robię to dla sportu i dla siebie; nie, szukając zapomnienia. Poza tym,
wracając do twojego wcześniejszego pytania… zawsze fascynowało mnie to iż mimo wielkiej prawdziwości twojej
ogromnej miłości jakoś nie przeszkadzało ci to sypiać ze mną.
- Bo chciałam zapomnieć o Maćku. I
myślałam, że ty to rozumiesz. Ale zawsze tylko ze mnie z tego powodu szydziłeś,
prawda? Nie wiem po co się przed tobą w ogóle otwierałam.
- Ale mnie się bardzo podobało gdy się
przede mną otwierałaś, zwłaszcza tam na dole.- Przyznał sarkastycznie bardzo wymownym
tonem.- Choć bardzo przyjemne były też twoje usta na moim…
- Jesteś wulgarny!
- Och znów ta urażona niewinność. Nie
sądzisz, że niejako to trochę taki żal w poniewczasie? Ach, no tak: już martwisz się co na to powie twój
ukochany Maciej?
- Nie rozumiem jak w ogóle kiedykolwiek
mogłam uważać się za swojego przyjaciela. Ty nigdy nawet mnie nie szanowałeś. Tobie
tylko chodziło o seks.
- A tobie gdy proponowałaś mi ten układ pewnie
o śluby czystości i odmawianie różańca, co?- Nie zareagowała na tę jawną
prowokację, nie była w stanie. W tej chwili zrozumiała, że bardzo pomyliła się
co do Oskara. On jej wcale nie był jej przyjacielem. Ba, nawet pewnie jej nie
lubił; w końcu nie raz przyznawał że uważa ją za irytującą. Kpił i brutalnie
szydził z jej uczuć do Maćka traktując ją jak naiwną nastolatkę. Chociaż nie,
to nawet nie było szyderstwo. To była głęboka pogarda jakby to co czuje nie
było nawet warte złamanego grosza. Jak mogła zapomnieć o początkach ich
znajomości, o jego pogardzie do świata i cynizmu na temat rozmów miłości czy Drwęckim?
Nigdy nie powinna nawiązywać z kimś takim romansu. A już na pewno tak się przy
nim nie uzewnętrzniać. Jak mogła tak szybko zapomnieć o jego zmiennych
nastrojach?
- Wiedziałeś, że kocham Macka. Znałeś
prawdę zanim nawiązaliśmy ten układ, a jednak mimo to mi to teraz wypominasz i
się z tego nabijasz. Nigdy cię w tej sprawie nie okłamałam.
- A ty nigdy się nie obudzisz, prawda?
Będziesz pielęgnować w sobie swój nawyk kochania Drwęckiego aż do śmierci.
- Wcale nie.
- Nie? A kiedy w końcu dotrze do ciebie,
że on cię nie kocha? Gdy weźmie ślub? Nie, ty nawet wtedy będziesz czekała na
jego rozwód.
Nic na to nie odpowiedziała. Posłała mu
jeszcze miażdżące spojrzenie na które nawet nie zareagowałam, a potem weszła do
łazienki biorąc ze sobą wczorajszą bluzkę bo innej z powodu brutalności Lenarczyka
nie miała. Wciąż czuła potworny niesmak spowodowany jego napaścią. Gdyby nie
czuła na niego takiej złości w tamtym momencie gdy rzucił ją na łóżko pewnie
byłaby nieźle wystraszona. A tak dopiero teraz przekonała się jak bardzo
niezrównoważony jest Oskar. Dlatego zamknęła na wszelki wypadek zamek w
drzwiach łazienki, bo nie chciała by znienacka do niej wszedł. Poza tym nie
miała ochoty przebierać się przy nim.
Gdy dwie minuty później z niej wyszła,
on właśnie zakładał spodnie. Szybko sprzątnęła leżące dokoła swoje rzeczy
wrzucając je byle jak do dużej torby. Nie była pewna czy to są wszystkie
rzeczy, ale teraz to nie było ważne. Musiała jak najszybciej opuścić ten pokój
i to mieszkanie. Gdy skończyła, odezwała się patrząc na Lenarczyka poważnym
wzrokiem.
- Tym razem przegiąłeś. Mogłam znosić
twoje humorki, ale do czasu. Nie będziesz traktował mnie pogardliwie ani mi
urągał tylko dla własnego widzimisię. A tym bardziej wtrącał się w moje sprawy
i komentował je, bo nie masz pojęcia o moich emocjach i uczuciach. Poza tym nie
masz do tego absolutnie żadnego prawa. Nie muszę tego znosić, bo nic nas nie
łączy.
- Słusznie.- Przyznał.- Szkoda tylko, że
i ja zrozumiałem to tak późno.- Kukulska, nieco zaskoczona jego dezercją, nie
dodając nic więcej wyszła z mieszkania. A on dopiero wtedy gdy zamknęły się za
nią drzwi i został całkiem sam dostrzegł swoją beznadzieję. Bo wszystkie fakty
zaczęły układać się w logiczną całość. Zrozumiał już dlaczego nie mógł znieść
gdy choćby wspominała o Drwęckim, a nawet wypowiadała jego imię. Tego, gdy
przyznawała że wciąż darzy go silnym uczuciem, a on- Oskar- służy jej tylko
jako zapomnienie. Tego, że tylko jeden telefon spowodował, że pomknęła do Maćka
jak strzała nawet wprost z jego łóżka.
Zakochał się w niej.
Zakochał się w dziewczynie, która za
dużo mówiła, wtrącała się w życie swojej rodziny i przyjaciół, robiła przeklęte
listy i ciągle wszystko planowała. W kobiecie, której chart ducha dorównywał
tylko konsekwencji i uporowi; która potrafiła rozbawić go jednym słowem i tak
samo zirytować. A potem śmiać się z jego podłego nastroju sprawiając że znów to
robił.
Boże, jak mogło w ogóle do tego dojść?!
Przecież była całkiem inna niż on,
różnili się…może nie jak dzień i noc, ale przynajmniej znacznie i to w ważnych
kwestiach. I denerwowała go. Nieustannie. Nie było dnia żeby nie powiedziała
czegoś co rozkładało go na łopatki.
A jednak zrobił to. Pokochał kobietę po
raz kolejny i to dokładnie w chwili gdy ją stracił. Zaśmiał się z jeszcze
jednej ironii tej sytuacji. Najpierw pierwszą miłość zabrał mu własny ojciec,
teraz niedawny przyjaciel. Miał naprawdę okropnego pecha.
Tyle, że w odróżnieniu od wyrachowanej
Zuzanny, Sylwia odeszła do niego z powodu afektu jaki żywiła do Drwęckiego. Co
nie zmieniało faktu, że tak jak ta pierwsza go nie kochała.
Miał ochotę bardzo głośno krzyknąć i coś
rozwalić. Albo kopać i zniszczyć jakiś mebel próbując dać swojej frustracji
jakieś ujście. Tyle, że było to całkiem beznadziejne i bezsensowne jak jego
uczucie do Kukulskiej. Dlatego ograniczył się do zaciśnięcia dłoni w pięść.
Zapomni o niej.
Zapomni tak samo jak wcześniej zrobił z
Zuzanną. Może przez jakiś czas będzie czuł się trochę nieswojo, ale to minie.
Poradzi sobie. Nie jest słabym leszczem który sądzi że miłość jest w życiu
najważniejsza. A ona niech marzy sobie o tym swoim a raczej nie swoim księciu z
bajki.
Nie miał zamiaru o niczym jej mówić, w
końcu po co? By wyraziła swoje współczucie i ubolewanie? To niczego by nie
zmieniło. Dobrze wiedział, że tak by właśnie zrobiła; znał ją na tyle by móc to
stwierdzić. I nawet to go w niej zirytowało, ta jej przeklęta wyrozumiałość.
Kurdę, jak mi żal Oskara, ależ wystrzeliłaś petardę i jak znam Twój styl pisania to teraz pewnie będzie cała kanonada.
OdpowiedzUsuńCzekam i aż mnie ciekawość zżera.
Pozdrawiam
Ania
Wow, po prostu wow! Tyle emocji w jednej części... aż ciężko przejść do porządku dziennego po przeczytaniu tego rozdziału. Końcówkę czytałam z zapartym tchem i jestem bardzo ciekawa co zaserwujesz nam za tydzień. Chyba Sylwia stanie przed wyborem Oskar vs. Maciej. Oby wybrała Oskara!
OdpowiedzUsuńP.S. Tęsknię za czasami kiedy dodawałaś częściej niż raz w tygodniu :( Ale i tak się cieszę, że dodajesz regularnie :)
Ostatnio też miałam ochotę wrócić do tego systemu, ale jednak jak przyszło co do czego to się nie wyrobiłam. Taka już jestem że robię wszystko hurtem: wcześniej też było tak (przy pierwszych moich opowiadaniach jeszcze na quku) że przez weekend potrafiłam napisać 60 str. worda, a przez następny miesiąc nic z braku czasu i zmęczenia także "dozowałam" wstawiane części na krótsze ale częściej. Teraz piszę na bieżąco, więc jest z tym ciężko. Na dodatek aktualnie jeszcze łapie mnie jakiś wirus, więc chyba nici z wolnego weekendu :(
UsuńPo prostu Sylwia nawet nie zna Oskara od tej strony maysli że on traktuje takie sprawy bardzo lekko. Myśle że już w szpitalu podczas wizyty uświadomi sobie że tak naprawdę jej miłość pielęgnowana przez lata się wypaliła. I że to Oskar się dla niej liczy. tylko niełatwo będzie jej teraz przekonać go o szczerości uczuć skoro cały czas przewijał się temat Maćka. Twoje opowiadania są rewelacyjne genialnie wychodzą Ci takie tematy opisujesz wszystko bardzo realistycznie. Mam prośbę przypomnij mi ile lat maja głowni bohaterowie a ile lat temu zaczęła się akcja opowiadania. Dziękuje czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział życzę Ci żebyś nigdy nie straciła weny do pisania i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSylwia ma teraz coś koło dwudziestu siedmiu (wg moich obliczeń) a Oskar niedawno skończył trzydziestkę. Akcja zaczęła się właściwie około pięć lat temu gdy zaczynała studia magisterskie (chociaż wcześniej trochę wspomniałam o tym jak zawsze chciała wyrwać się z domu w latach wcześniejszych). Tak czy owak sprawdzę dokładnie i przemycę to dyskretnie w kolejnej części. Może to i wstyd, ale na 100% sama już nie pamiętam :(
UsuńWydaje mi się że dobrze pamiętasz te lata. Przepraszam za kłopot chciałam się tylko upewnić a dołożyłam Ci pracy :-)
OdpowiedzUsuńE tam, żaden kłopot:-)Zwłaszcza ze dzieki przeziębieniu spędziłam cały dzień w łóżku więc miałam dużo czasu.
UsuńNaprawdę ciężko wytrwać przez tydzień czekając na kolejną część. Twoje opowiadania są takie wciągające. Poza tym rewelacyjnie piszesz
OdpowiedzUsuńNastępna będzie ciut wcześniej- może nawet jutro wieczorem-,ale na razie cii niczego nie obiecuję. :-)
UsuńCudowny był ten rozdział. Najdziwniejsze jest to, ze to dopiero 9 rozdział a ja czuję jakbym znała tych bohaterów już od 30 części opowiadania. Coraz lepiej przedstawiasz charaktery bohaterów :) mam tylko nadzieję, że wkrótce Sylwia się dowie o sytuacji jaka przeżył Oskar oraz, że pozna się na Macku. Pozdrawiam i obsesyjnie czekam na kolejną część, megi
OdpowiedzUsuńTo pewnie też trochę dlatego, że części są znacznie (czasami nawet dwukrotnie) dłuższe niż zamieszczałam na początku bloga. Niestety mój warsztat aż tak się nie poprawił, ale może z czasem będzie coraz lepiej.
Usuń