Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 listopada 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część XI: Wszystko co dobre kiedyś się kończy

W niedzielny poranek Sylwia budziła się z uśmiechem na ustach. Zamiast jak zwykle mocno się przeciągnąć ograniczyła się tylko do ziewnięcia, bo Oskar obejmował ją przez sen dość stanowczo. Odchyliła głowę patrząc na jego uśpioną twarz, bo spali zwróceni w tym samym kierunku. Miała ochotę pogładzić go po policzku, który znaczył już zarost, ale się od tego powstrzymała. To, że ona była rannym ptaszkiem nie oznaczało, że musi zrywać go o…spojrzała na leżącą obok komórkę. Potem szerzej otworzyła oczy. Za dwadzieścia dziewiąta? Serio? Dawno nie spała dłużej niż do ósmej. Szczyciła się tym, że nie marnuje poranków na sen jak robi to większość ludzi w weekendy tylko dlatego, że nie trzeba pracować. Teraz już bez obaw, że jej wyjście może obudzić Lenarczyka, zdjęła z siebie jego dłoń a potem wstała z łóżka wciąż mając na sobie jego gruby szlafrok.
- Już wstajesz?- Westchnął sennie minimalnie otwierając oczy.
- Już? Raczej dopiero teraz. Dochodzi dziewiąta.
- I? Jest niedziela.
- I co z tego? Dzień jak każdy inny. – Zauważyła, że się uśmiechnął pomimo zamkniętych powiek.
- Sebastian kiedyś mi powiedział, że lubisz wstawać ze wschodem słońca.
- Bez przesady, ale tak, zwykle budzę się wcześniej. Nie lubię marnować dnia. Poza tym wciąż nie rozumiem jak to się mogło stać.
- Widocznie wczorajsze przeżycia w powietrzu sprawiły, że byłaś bardzo zmęczona.
- Może.- Odpowiedziała mu ponownie biorąc do ręki swoją komórkę leżącą na stoliku obok i odczytując z niej SMS-a od Darii pytającej ją o powrót. Odpisała jej, że jeszcze nie wie kiedy wróci. Potem spojrzała znów na Oskara. Nie wydawało się, że zamierza wstać.
- Ej, chcesz nadal spać?
- Tak. No chyba że proponujesz coś innego.
- Tak. Śniadanie. Wstawaj.- Odsunęła kołdrę z jego pleców, bo teraz leżał na brzuchu. Gdy nie doczekała się żadnej reakcji odsunęła ją całkowicie zauważając, że spał całkiem nago. Uśmiechnęła się pod nosem patrząc na jego kształtne pośladki.- Hej, bo zrobię ci zdjęcie i wrzucę do internetu.
- Proszę bardzo tylko potem się nie dziw, że wszystkie kobiety na ulicach będą się na mnie rzucać.
- Oskar.- Dotknęła jego ramienia. Jęknął głębiej wciskając się w poduszkę.
- Błagam czuję się jakby znów miał dziesięć lat i musiał wstać do szkoły. Nie cierpię poranków.
- Więc je polubisz. No wstawaj…- Choć wydawał się być całkiem bezwładny i zaspany okazało się, że jest już nieźle rozbudzony. Bo nawet nie spostrzegła się kiedy pociągnął dłoń którą trzymała na jego ciele i wykorzystując jej zaskoczenie pociągnął ją na łóżko. Na które kłapnęła dość niezgrabnie.- Och.- Wymamrotała tylko gdy znalazł się nad nią uśmiechając się szeroko. Miał roztrzepane włosy które nadawały mu bardzo seksowny wygląd, a zarost potęgował ten efekt. W dodatku jego klatka piersiowa…wciąż było jej mało patrzenia na niego. Z trudem zmusiła się na przeniesienie wzroku na jego usta. Ale szybko pojęła że to też nie był dobry pomysł, bo wyobraziła sobie jak ją całował…Dlatego, choć z trudem, spojrzała mu w oczy.
- Więc? – Spytał.
- Więc: co?
- Jak zamierzasz mnie przekonać bym wstał tak wcześniej w weekend? Bo na pewno nie śniadaniem.
- Nie, to będzie prawdziwa uczta.
- Uczta powiadasz?- Zamruczał drażniąc ją swoim zarostem na policzku.
- Tak, zrobię naleśniki z serem i owocami.
- Naprawdę możesz w takiej chwili myśleć o jedzeniu?
- No cóż, prawdę mówiąc również o innych sprawach: o tym, że powinnam dziś zrobić pranie, przygotować dokumenty na jutrzejsze spotkanie z klientem, upiec dla Sebastiana obiecane ciasteczka…
- Jej i wśród tych wszystkich myśli nie znalazła się nawet jedna o mnie?- Udała głęboki namysł.
- Hm, chyba raczej nie.- Mrugnęła poważnie, ale nie mogąc się powstrzymać roześmiała się. Potem na widok spojrzenia Oskara dodała: -Właśnie pomyślałam, że o poranku wyglądasz bardzo pociągająco.- Wygiął prawy kącik ust w leniwym uśmieszku.
- Tylko rano?
- Czasami też kiedy indziej. To co, wstaniesz wreszcie?
- Skoro muszę.- Narzekał po raz ostatni pocierając policzkiem o jej policzek. Potem cmoknął ją w usta wstając szybko i sięgając do szafki po bieliznę i resztę ubrań. Sylwia starała się na to nie patrzeć, choć nie do końca jej się udawało. Choć poznała jego ciało bardzo dokładnie i to wiele razy, ten widok wciąż przyciągał ją niczym magnez.
- Masz jakąś kartkę i długopis?- Spytała więc starając się czymś zająć myśli. To znaczy czymś innym niż kosmate myśli o swoim nagim kochanku.
- Po co?
- Bo najpierw musisz zrobić zakupy; u ciebie nic nie ma. Dlatego napiszę ci na liście wszystkie niezbędne produkty.
- Oj Jaskółka, z pewnością poradzę sobie z zapamiętaniem kilku składników.
- No nie wiem; z doświadczenia wiem że faceci często o czymś zapominają.- Roześmiał się.
- Naprawdę masz fioła z tymi listami.
- Już mówiłam, że jestem bardzo uporządkowana.
- A propos, czego jeszcze robisz listy?
- Żebyś się ze mnie śmiał? Nie ma mowy.
- Nie, ciekawi mnie to. Prawdę mówiąc uważam to za fascynujące.
- Akurat.- Prychnęła.- To gdzie jest ta kartka?
- W mojej głowie. Co mam kupić?- Przez chwilę milczała, ale potem dała za wygraną. Podyktowała mu konieczne do kupienia produkty. Na koniec dodała:- A jeśli zapomnisz o choćby jednym składniku to potem każę ci odszczekać każde ironiczne słowo które mówiłeś o mnie i mojej manii sporządzania list.
- Okej. Ale gdy mi się uda zdradzisz mi temat tych list.
- Pomyślę o tym. Najpierw idź do sklepu.
- Jesteś gorsza niż żona.
- Wiem. – Odpowiedziała mu beznamiętnie. – Idź już.
- Jesteś pewna, że nie będziesz za mną tęsknić przez te najbliższe pół godziny mojej nieobecności?
- Tak.
- Na pewno?
- Idź już, bo to śniadanie zjemy w porze obiadowej.
- I tak nie jem śniadań.
- Ale ja jem. I jestem bardzo wkurzona gdy nie mogę tego zrobić. A ta złość może przełożyć się na inne osoby.- Dodała wymownie na niego patrząc.
- Okej, już idę.- Westchnął rozbawiony otwierając drzwi i zostawiając ją samą. Dopiero wtedy poczuła się trochę niezręcznie. Jej, chyba zapomniała, że Oskar nie jest jednym z jej młodszych braci i nie może mu aż rozkazywać nawet jeśli to było bardzo przyjemne. W końcu jakby nie było to ona była w jego mieszkaniu gościem. I zostawił ją tu samą, uświadomiła sobie. Zaufał jej. Przeprosi go później, zdecydowała. Wiedziała, że jest za bardzo apodyktyczna, ale to było silniejsze od niej. Bo w niczym nie przypominała słodkiej uległej dziewczyny. Przypomniała sobie delikatny uśmiech Olgi na weselu u Mateusza gdy patrzyła na Lenarczyka. I jej wdzięczne ruchy w tańcu, niemal eteryczną sylwetkę. Ona była zupełnie inna. Skrupulatna, rozsądna, przywódcza…Nawet jej samej nie wydawały się to cechy kobiety nadającej się do romansu…
Dość, nakazała sobie. W końcu Oskar nie wydawał się być nią rozczarowany, raczej rozbawiony jej zachowaniem. Na razie jej nowość i ekscentryczność go ciekawiła, ale szybko zda sobie sprawę z jej piekielnego humorku. Na razie jednak może mu zrobić śniadanie, a przynajmniej uszykować sobie miejsce pracy w kuchni, bo nie mogła nawet zacząć. Jak można w domu nie mieć nawet jajek?
Nie lubiła bezczynności, więc zabrała się za sprzątanie kuchni, pościeliła w pokoju łóżko na którym spali, zamiotła podłogi (choć miała spory problem ze zlokalizowaniem zmiotki i szufelki). Potem gdy nie zostało nic do zrobienia, zagotowała wodę w czajniku i zaparzyła sobie kawy, a następnie umyła zęby. Zadowolona z siebie i swojej pracy usiadła na fotelu w salonie i włączyła telewizor choć nie miała ochoty na oglądanie. Zamiast tego dokładnie rozglądała się po mieszkaniu Oskara mogąc to robić całkowicie bezkarnie.
Właściwie uderzyło ją to, że nie miał tu żadnych zdjęć czy ozdób. Ot, typowe mieszkanie kawalera pomyślała. Ale tchnęło tu jakaś surowością. Może to była wina braku elementów takich jak obrazy lub zwyczajny obrus? Albo kwiatów? Pomyślała, że mieszka bardzo po spartańsku. Oprócz książek, medycznych czasopism, komputera nie było w nim niczego osobistego. Poza niezbędnikami takimi jak ubrania czy buty. Po raz pierwszy zaczęła zastanawiać się nad prawdziwym statusem społecznym Lenarczyka. Mieszkanie było urządzone wręcz ubogo: meble były niewątpliwie stare choć dobrej jakości; samochód dość nowoczesny choć sfatygowany. Ale przecież studiował medycynę a to nie jest tani kierunek. To znaczy biorąc pod uwagę koszt alternatywny, bo ona spokojnie mogła jednocześnie i studiować i pracować nie zawalając ani pierwszego, ani drugiego. Na medycynie wciąż trzeba było zakuwać. I nawet teraz prowadził jakieś badania, które o czym jej kiedyś napomknął finansował głównie sam. Oczywiście mógł utrzymywać się z kawalerki którą jej wynajmował, ale i tak uważała, że przy obecnym stylu życia jaki prowadził było tego bardzo mało. No i wyjechał na staż do Niemczech, a nawet pomimo zachodnich stawek młodzi dopiero szkolący się doktorzy nie zarabiali kokosów. A i jego ubrania też pochodziły głównie od sportowych, ale solidnych marek. Kim tak naprawdę był?
- Już jestem!- Z tych rozmyślań wyrwał Sylwię głos Oskara. Szybko wlepiła wzrok w ekran by nie domyślił się, że trochę go szpiegowała. Poczuła ukucie wyrzutów sumienia. I naprawdę potem dziwiła się, że jest na nią zły skoro tak go traktuje? Przecież nie miała prawa tego robić ani tym bardziej żądać od niego jakichkolwiek wyjaśnień. W końcu nie byli w prawdziwym związku.
- Świetnie, bo już jestem bardzo głodna.
- Wow, widzę że nawiązując z tobą romans zyskałem nie tylko kochankę, ale i sprzątaczkę w pakiecie z kucharką.
- Nie miałam co robić.- Wytłumaczyła.- Nie chciałam ruszać wielu rzeczy, dlatego tylko zamiotłam i starłam kurze. Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do bezczynności.
- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć. Możesz nawet wpadać w każdą sobotę na cotygodniowe porządki.
- Ty też świetnie sobie radzisz. Mieszkanie jest czyste.
- Tak, potrafię się zmusić do sprzątania, ale w rzeczywistości prawdziwy ze mnie leniuch. Gdybyś nie suszyła mi rano głowy spałbym do jedenastej.
- Ale zamiast tego będziesz miał pożywne śniadanie.
- Już kiedyś mówiłem, że nie jadam śniadań.
- A ja mówiłam, że cię tego nauczę. Kupiłeś wszystko?
- Tak. Do tego w pakiecie mały prezent dla ciebie.- Podał jej zakupiony przez siebie kubek z małym puszystym kotkiem.
- Ojej, naprawdę? Dziękuję ci.- Spontanicznie go uściskała i cmoknęła w policzek.
- Cóż za entuzjazm. Pomyślałem, że odwdzięczę ci się za twój podarunek na moje urodziny. Poza tym skoro dość często tu bywasz musisz mieć w czym pić.
- Prawdę mówiąc zaparzyłam sobie już kawę w szklance. I tego kociaka zabieram do siebie. Jest słodki.
- Kociak czy ja?
- Oczywiście, że kociak. Ty jesteś wspaniały. A teraz daj mi tę torbę. Za dziesięć minut jeśli mi pomożesz będziemy się zajadać pysznymi naleśnikami.
Trochę naciągnęła prawdę, bo w rzeczywistości wszystko zajęło im prawie dwa razy więcej czasu. Na dodatek Oskar rzeczywiście kupił to co powinien, więc domagał się by rozwinęła wątek swoich list. Nie chciała tego robić, ale tak długo suszył jej głowę, że się przyznała. A on przekonał się, że ma kompletnego bzika. Bo jak na przykład można planować w co ubrać się następnego dnia? Ona jednak tak nie uważała.
- Sporo ludzi szykuje sobie wieczorem ubranie na jutrzejszy dzień do pracy. - Argumentowała.
- A co jeśli pogoda będzie inna niż planowałaś?
- Sprawdzam ją codziennie.
- A jeśli cię zaskoczy? I będzie padać, a ty miałaś chęć założyć mini i kusą bluzeczkę?
- Nie mam żadnej mini ani kusej bluzeczki.-Odpowiedziała.- Ale to jasne, że skoro pogoda okazuje się być inna to zakładam coś innego. Choć nawet w takich przypadkach mi to nie przeszkadza, bo ubieram się na cebulkę.
- I pogoda burzy twoje plany.
- Tak, ale naprawdę nie musisz aż tak do tego podchodzić. Listy i planowanie zdecydowanie ułatwiają życie.
- Poza tym nie cierpisz chaosu, pamiętam.- Mrugnął.
- Dokładnie. A teraz zacznij w końcu jeść, bo wszystko wystygnie.- Powiedziała jednocześnie przewracając na patelni kolejnego naleśnika.
- Poczekam na ciebie.
- Daj spokój, na zimno nie będą już takie smaczne.
- Jestem dżentelmenem.
- Akurat. – Zaśmiała się. Ale to, że nie zjadł pierwszy sam, mile ją ucieszyło. Kilka minut później zajadając się trochę zbyt rzadkim i wciąż wypływającym nadzieniem Sylwia spytała Lenarczyka o jego badania. Już jakiś czas temu zastanawiała się co konkretnie bada. Trochę rozwinął jej więc ten wątek a potem pokazał nawet kilka wyników statystyk tłumacząc jej niektóre rzeczy, które dość łatwo mogła zrozumieć jako całkowity ignorant medycyny. A gdy skończyli jeść zdecydował się wziąć prysznic. Z charakterystycznym dla siebie półuśmieszkiem spytał ją czy ma ochotę się do niego przyłączyć, ale się nie zgodziła. Właściwie to trochę ją kusiło; szczególnie jak obiecał jej że nie będzie żadnego zimnego prysznica. Ale racjonalna strona jak zwykle zwyciężyła. Nie miała ochoty następnej godziny spędzić z mokrymi włosami. – Powinnam je obciąć.- Wyznała.
- Żartujesz? Są śliczne.
- Pewnie, ale dla szesnastoletniej dziewczyny, a nie dorosłej kobiety. Z nimi wyglądam tylko niepoważnie. Poza tym są niepraktyczne: nawet nie mogę ich rozpuścić by mi nie przeszkadzały.
- Ale do ciebie pasują.
- Bo się przyzwyczaiłeś.
- Wcale nie. Dodają ci uroku. I bardzo lubię jak specjalnie dla mnie je rozpuszczasz.
- Nie sądzisz, że lepiej byłoby z długością do pół uszu?
- Nie. I nie waż się ich obcinać, bo cię pogryzę.- Roześmiała się.
- Wcale mnie tym nie zniechęciłeś.
- Wiesz, chyba jednak zrezygnuję z tego prysznica.- Wyznał patrząc jej prosto w oczy i zbliżając się leniwym krokiem.
- Tak?- Spytała z iskierkami w oczach świadczącymi, że doskonale wie co on ma na myśli.
- Tak. Wykąpię się później.
- Fuj, nie bądź flejtuchem.
- Nie zasługę nawet na pocałunek od mojej pedantki i zwolenniczki czystości?
- Potem. Idź do łazienki, a ja pozmywam i posprzątam ze stołu.
- Dobrze.- Zgodził się, bo wiedział że i tak by to zrobiła nawet gdyby jej tego zabronił.
Kwadrans później zastał ją wciąż w kuchni. Zdumiał się jak bardzo właściwie tu pasowała. I dopiero teraz zorientował się, że wciąż chodziła w jego szlafroku. Będzie musiała zostawić tu parę swoich rzeczy, pomyślał zanim podszedł do niej wyjmując z dłoni ścierkę którą zawzięcie wycierała naczynia.
- Już jesteś?
- Tak. Chcesz jakąś moją koszulkę?
- Nie trzeba, w tym szlafroku jest mi bardzo wygodnie. Jest taki mięciutki.- Wtuliła na chwilę szyję w puszystą materię.- Poza tym zaraz muszę ubrać się w swoje rzeczy. Nie mogę zostać zbyt długo. Ty też pewnie masz pewne obowiązki.
- Tak, ale dla ciebie jestem gotów rzucić wszystko.
- Nie żartuj. – Posłała mu ciepły uśmiech obejmując ramionami jego kark.  
- Wcale nie żartuję. Czasami zastanawiam się jak wcześniej mogłem nie zaciągnąć cię do łóżka.
- Ty? O ile pamiętam to ja to zrobiłam. Ty nawet tego nie zaproponowałeś.
- Irytowałaś mnie.- Przyznał szczerze. Uniosła do góry brwi.
- A teraz już nie?
- Skąd, nawet bardziej.
- Co?
- Ale mi to nie przeszkadza. Właściwie to nawet to polubiłem. To coś jak…jak drętwienie powstałe po zbyt długiej bezczynności.
- Drętwienie?- Powtórzyła zdezorientowana.
- Nie, masz rację; to nie najlepszy przykład. Powiedzmy jak…zakwasy. Niby czujesz ból, ale masz świadomość że powstał on w szczytnym celu budowania twojej formy i kondycji.
- Więc…jestem dla ciebie jak kwas mlekowy i mrowienie kończyn?
- Lubisz podchodzić do wszystkiego racjonalnie, więc pomyślałem że to porównanie ci się spodoba.
- Dlaczego ja w ogóle z tobą sypiam?- Spytała retorycznie.
- Bo ci się podobam, możesz dla mnie gotować, po mnie sprzątać a dodatkowo cieszyć oczy moją wspaniałą sylwetką.
- Więc przestań gadać i daj mi się nią nacieszyć.- Pocałowała go wplatając dłonie w kark niemal stapiając się z nim swoim ciałem co bardzo go zaskoczyło.- Coś nie tak?- Zauważyła jego konsternację gdy na moment przerwała by zaczerpnąć tchu.
- Nie.- Pokręcił głową.- Po prostu nigdy nie przejmowałaś inicjatywy i trochę mnie to zaskoczyło.
- Wolisz gdy to ty dowodzisz?
- Tak, ale z chęcią oddam się w twoje ręce i przekonam się jak ty sobie radzisz.
- Ale ja nie miałam na myśli…to znaczy chodziło mi tylko o pocałunek.
- A więc tchórzysz?
- Nie, ale wolałabym byśmy nie zamieniali się rolami. Ty radzisz sobie z tym doskonale. Więc po co zmieniać coś co się z powodzeniem sprawdza?- Roześmiał się przygryzając lekko jej szyję.
- A jednak coraz bardziej mi się to podoba. Dziś ty przejmujesz stery. Poddaje się w twoje ręce.
- Ale ja…- Przez moment poczuła zakłopotanie gdy patrzył na nią z rozbawieniem i nieskrywaną ciekawością. A także, a raczej przede wszystkim, pożądaniem. I pomyślała, że to przecież może być interesujące. Odzyskała panowanie nad sobą.- A więc będę mogła robić co chcę, a ty się temu podporządkujesz?
- Tak. Z wyłączeniem wbijania we mnie ostrych narzędzi, kopania, bicia i plucia.
- Pytałam poważnie.- Prychnęła mimo wszystko nie mogąc powstrzymać rozbawienia.
- Tak, będziesz mogła. Bylebyś tylko nie zwlekała zbyt długo, bo mam na ciebie ochotę od samego rana. Ale o tym już wiesz, prawda?- Nachylił się nad nią z zamiarem pocałunku, ale z szelmowskim uśmiechem powstrzymała go gestem dłoni.
- Dziś ja rządzę, pamiętasz?
- Chyba już żałuję.- Jęknął.
- Obiecuję, że tego nie pożałujesz.- Odsunęła się od niego wyciągając do niego rękę i prowadząc w kierunku sypialni. Czuła się zupełnie inaczej niż zazwyczaj, była jakby świadoma swojej uwodzicielskiej mocy, choć jeszcze mało jej pewna. I co jeśli jej pieszczoty wydadzą mu się nieciekawe?
- Co teraz?- Spytał w końcu nie mogąc znieść jej wzroku błądzącego po jego ciele. Po co godził się na ten układ? Znając Sylwię już szykuje mu prawdziwą torturę chcąc się odkuć za jego protekcjonalne uwagi i brak wiary w jej odwagę.
- Teraz…teraz unieś ręce do góry.- Bez wahania spełnił jej polecenie, a potem poczuł jak unosi jego koszulkę starając się przy tym jak najmniej dotykać ciała. Gdy już miała mu ją zdjąć przez głowę w geście przekory zatrzymał ten ruch. Podwyższonym falsetem zaprotestował:- Och nie, mogę na razie zostać w ubraniu? Bardzo się wstydzę.
- Osz ty. Jesteś okropny. Jak możesz się tak ze mnie nabijać?- Zarzuciła mu choć sama jednocześnie się śmiała.
- To może chociaż zgasimy światło? Albo poczekam, aż ty się rozbierzesz.- Rozbawiona z trudem utrzymała powagę decydując się przyłączyć do jego gry.
- Skoro tak będzie ci łatwiej to to zrobię.- Jednym ruchem pociągnęła za sznureczek szlafroka, a potem go zdjęła. Pod spodem miała bieliznę (już od jakiegoś czasu nosiła w przy sobie parę zapasowych majtek, tak na wszelki wypadek, które już kilka razy jej się przydały gdy nocowała u Lenarczyka; a założenie wczorajszego stanika nie napawało jej aż takim obrzydzeniem jak innej części bielizny), ale i tak spojrzenie jakim obrzucił jej ciało wprawiło ją w niezwykły stan. Naprawdę podobało mu się to co widzi. Nie mógł kłamać czy udawać, że jest inaczej.- Więc…- Zaczęła celowo obniżając głos.-…teraz kolej na ciebie. A może będę musiała ci pomóc?
- Och tak.- Jego głos był tak wysoki, że przeszedł w pisk. Oskar naprawdę był prawdziwym pajacem. Teraz na przykład gdy do niego podchodziła spuszczał skromnie wzrok zerkając na nią spod rzęs jakby naprawdę był zawstydzony. Czy ja też tak się zachowywałam, pomyślała. I to jeszcze niespełna trzy tygodnie temu? Wolała na razie o tym nie myśleć skupiając się na swoim zadaniu. Znów rozpoczęła próbę zdjęcia jego koszulki; tym razem bez sprzeciwu jej na to pozwolił. Potem gładziła jego ramiona i szyję badając ich kuszące wypukłości i wgłębienia, leciutko masowała dłońmi kark. Obdarzała pocałunkami każdą część jego ciała z wyjątkiem ust choć wielokrotnie z trudem przed nimi umykała. W końcu musiała go nawet ofuknąć; miał być przecież bierny, a chwilami próbował zamienić się z nią rolami. Posłuchał jej, więc w nagrodę stanęła na palcach i pocałowała z nagromadzoną namiętnością. Tym razem to jej język dyktował warunki karząc mu się podporządkować. Z czasem poczuła jednak, że zaczyna mu się poddawać, więc umknęła w bok całując jego szyję i obojczyk. Potem zeszła niżej liżąc sutki. Czy było to dla niego tak przyjemne jak dla niej gdy całował jej piersi? Miała nadzieję, że tak i sądząc po drżeniu jego ciała pewnie miała rację.
Po kilku minutach ta zabawa jej się znudziła, więc zeszła jeszcze niżej aż na jego gładki brzuch. Całowała twarde mięśnie delektując się ich grą pod jej ustami jednocześnie dłońmi próbując rozpiąć jego spodnie. Było to jednak trudne z powodu jego podniecenia, ale udało jej się z tym poradzić. Zanim jednak to zrobiła z irytacją pomyślała po jaką cholerę się ubierał w dżinsy skoro wiedział, że zaraz po prysznicu wylądują w łóżku.
- O Boże, Jaskółka chyba postąpiłem bardzo nierozważnie ignorując twoje umiejętności.
- Też tak sądzę.- Odpowiedziała ściskając lekko jego pośladki. Potem, choć trochę niepewnie złapała zębami bieliznę na prawym biodrze i zaczęła ją delikatnie opuszczać. Szło jej to trochę opornie, dlatego potem tak samo postąpiła z drugim biodrem. Dzięki temu udało jej się wystarczająco zsunąć jego slipki aż do ud. – Dość Sylwia, teraz to ja przejmuję dowodzenie.
- Ale przecież obiecałeś mi...
- Innym razem. Inaczej do reszty się przed tobą skompromituję.- Porwał ją w swoje ramiona, a chwilę później błyskawicznie rozpiął stanik wtulając twarz w jej piersi i liżąc jedną z nich. Wygięła się ku niemu domagając się tej pieszczoty nie mogąc się od tego powstrzymać. A potem pozwoliła zsunąć z siebie bieliznę by jego zręczne palce dotknęły jej kobiecości i przygotowały na przyjęcie siebie.
Wtedy zorientowała się, że znów zachowuje się biernie, choć wcale nie musi. Że każdy jego dotyk może odwzajemnić tym samym, że jej pocałunki na różnych częściach jego ciała jemu również sprawiają przyjemność. Że unosząc do góry biodra i ciasno oplatając go nogami może jeszcze głębiej go w siebie przyjąć.  
- Och tak, Oskar. Tak.- Jęczała czując tak wielką przyjemność, że nie była w stanie wyartykułować logicznego zdania. Potrafiła tylko powtarzać jego imię w rytm kolejnych pchnięć i mocno obejmować. A potem zmuszać do szybszego tempa.
Tym razem rozumiała już z jak wielkim trudem nad sobą panował bo cały był bardzo spocony; ona zresztą też zauważyła że jej ciało lepi się od potu. O dziwo nie przeszkadzało jej to. Było coś niesłychanie podniecającego w świadomości, że powstał w takiej chwili jak ta.
Trzy godziny później, Kukulska znajdowała się  już w swoim mieszkaniu niechętnie poddając się koniecznym pracom. Zastanawiała się od kiedy to pieczenie czy sprzątanie nie przynosi jej aż takiej satysfakcji, ale myśl, że ten czas mogłaby spędzić z Oskarem w dużo bardziej przyjemny sposób.
Wciąż ją pozytywnie zaskakiwał; wciąż okazywało się że odkrywała w nim nową cechę czy rzecz; wciąż zmuszał ją do coraz większej namiętności, pobudzał do śmiechu choć twierdził, że to on przez nią naprawdę zmienia się w pajaca, bo w ciągu kilkunastu dni z nią spędzonych śmiał się na okrągło. Na dodatek nie mógł skupić się na pracy i ważnych sprawach bo myślał tylko o niej przez całą dobę.
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że przesadzał i było to jedno z jego wyolbrzymień które choć nieprawdziwe, było bardzo przyjemne. Wiedziała, że robił to też po to by zyskała pewność siebie i wyleczyła się z kompleksów. I rzeczywiście mu się to udało. Przy nim czuła się piękna, czuła że jej ciało mu się podoba, że choć jak sam twierdził Sylwia go irytuje to jednak nie w złośliwy czy negatywny sposób. Że choć są całkiem różni, a Oskar wykpiwa jej pedantyczność i skłonność dla nadmiernego planowania, to jednocześnie ją za to podziwia. Ona zresztą też go podziwiała za jego pasję do nauki i badań lekarskich, za to że pomagał ludziom; nawet za to że sobie z niej żartował bo nigdy nie robił tego po to by ją zranić ale pobudzić do śmiechu. Nawet jego podejście do życia: udawał zdystansowanego od problemów i cierpienia, ale tak naprawdę był bardzo empatyczny. I choć na to nie wyglądało ,w najtrudniejszych chwilach życia mogła na niego liczyć.
Jeszcze tego samego wieczoru, Kukulska zaniosła do mieszkania Sebastiana porcję ciepłych świeżo upieczonych ciastek rozmawiając z nim chwilkę i składając życzenia. Pochwaliła postępy w jego pracy dyplomowej i zachęcała do dalszej pracy. Spytała nawet o nową dziewczynę, ale znów nie chciał zdradzić nawet jej imienia. Twierdził, że to jeszcze nic pewnego i nie chce zapeszać, ale Sylwia nie potrafiła zrozumieć prawdziwej przyczyny. Przecież jej brat miał gdzieś głupie przesądy; to z niej się śmiał gdy przydeptywała stopą zeszyt który wypadł jej z rąk czy unikała przechodzenia przez słupy. A teraz nagle nie chce zapeszać? Śmiechu warte.
Już dwa dni później przekonała się o prawdziwej przyczynie jego dyskrecji. Stało się tak za sprawą niedomkniętych drzwi w pokoju jej współlokatorki. Dlatego zdążyła usłyszeć końcówkę rozmowy telefonicznej Darii:
-…oczywiście, że twoja siostra o niczym nie wie. Masz mnie za głupią Sebek? Przecież to ja chciałam zachować nasz romans w tajemnicy.
O Boże.
Taka była jej pierwsza myśl. Jej młodszy braciszek i najlepsza koleżanka romansują ze sobą? Starała się uspokoić idąc do kuchni, by Drwęcka jej nie zauważyła, ale nie była w stanie. Oczywiście mogła założyć, że wcale nie rozmawiała przez telefon z jej bratem. Tyle tylko, że było to bardzo naciągana. Czemu więc Daria nie chciała by owy Sebastian nic nie mówił Sylwii o ich spotykaniu się? Nie zwlekając dłużej weszła do pokoju lokatorki w nieco bojowym nastroju.
Od jakiegoś czasu narastały między nimi niedopowiedzenia z powodu nieakceptowaniu przez Drwęcką układu Kukulskiej z Lenarczykiem. Dlatego gdy spędziła z nim ten weekend przyjaciółka o nic ją nie pytała; intuicyjnie wiedziała że musiała go spędzić właśnie z Oskarem, a nie chciała po raz kolejny dopuszczać do konfrontacji, która i tak by niczego nie dała. Teraz jednak była nieunikniona.
- Sypiasz z moim bratem?- Wypaliła z grubej rury.
- Słucham?
- Pytałam czy sypiasz z Sebastianem.
- Posłuchaj. Sylwia…
- Tak lub nie, Daria. Bez owijania w bawełnę. To ty jesteś tą tajemniczą dziewczyną  z którą się spotyka?- Gdy nie odpowiedziała spuszczając głowę, znała już odpowiedź.- Jej, jak mogłam być tak głupia i nie zauważyć tego wcześniej. Przecież gdy mnie odwiedzał to czasami zostawaliście sami w kuchni szepcząc o czymś po kątach. A ostatnio gdy mnie odwiedził to pytał o ciebie. Ale ja byłam tak zaabsorbowana czymś innym, że potem wyleciało mi z głowy, żeby go o to spytać.
- Tak, Kukułka. Spotykam się z nim.- Potwierdziła Drwęcka po dłuższej chwili, choć właściwie nie było to już potrzebne.
- I mówisz o tym tak spokojnie? Na Boga, masz przecież narzeczonego! Poza tym on jest dwa lata młodszy. No i jest moim bratem.
- Wiem jak to wygląda, ale po prostu samo tak jakoś wyszło. Nie planowaliśmy tego.
- I to jest wymówka?!
- Nie, do diabła nie jest. Ale to co się dzieje między mną a Sebastianem to tylko nasza sprawa.
- Jestem jego siostrą! I nie pozwolę ci na to byś go wykorzystywała.
- Wcale go nie wykorzystuję!
- Nie, a jak nazwiesz to co robisz? Przecież masz już Igora. Już wcześniej mówiłaś mi, że nie jesteś pewna co do waszej przyszłości dlatego szukałaś zabawy gdzie indziej. Ale Sebastian nie będzie w twoich rękach zabawką.
- Mówisz jakbym była jakąś harpią.
- Bo w tym przypadku tak jest. Znam cię: bawisz się uczuciami innych mężczyzn wiecznie ganiając od jednego do drugiego bo tak naprawdę nie stać cię na jakiekolwiek zaangażowanie.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz?
- Prawem siostry która broni swojego brata. Jesteś moją przyjaciółką, ale znam twoje wady. Uwodzisz tylko facetów korzystając z wrodzonej urody kolekcjonując ich serca niczym trofea.
- A więc tak mnie oceniasz?- Żachnęła się z niedowierzaniem Daria szybko mrugając powiekami.- I jeszcze masz czelność nazywać się moją przyjaciółką?
- Tak, bo nie miałaś prawa tego przede mną zataić.
- Ty zataiłaś przede mną wiele rzeczy.
- Niby jakich?- Daria pokręciła głową. Pomyślała o Maćku, który od jakiegoś czasu nie jest sobą, który wciąż wypytuje o Sylwię. I który w ciągu ostatnich dwóch miesięcy już trzykrotnie skakał na bungee choć zazwyczaj wystarczała mu jedna taka eskapada raz na trzy miesiące. Na dodatek wciąż kłócił się z ojcem o tę pracę w szpitalu, a ona nie wiedziała dlaczego. Miała ochotę zapytać Sylwię co w takim razie między nimi zaszło skoro teraz zachowują się jak nieznajomi, a ona wplątała się w romans z Oskarem. Ale nie zrobiła tego. Nie była tak okrutna jak Kukulska.
- Nieważne.
- Ważne, powiedz.
- Wyjdź z tego pokoju.
- Dobrze. A tobie radzę: zostaw Sebastiana chyba że zamierzasz zerwać z Igorem, ale i wtedy nie wiem czy uwierzę w szczerość twoich uczuć do niego. Dlatego możesz po prostu uznać, że zdobyłaś już jego serce, więc możesz iść dalej.
- To okropne co o mnie mówisz. Wcale taka nie jestem.
- Więc czemu musiałaś zagiąć parol na mojego brata?- Daria nic na to nie odpowiedziała, tylko odwróciła głowę w bok co dało znak Kukulskiej by wyszła z jej pokoju. Zresztą i tak nie miała jej nic więcej do powiedzenia.
Po tej rozmowie Sylwia była tak wściekła i rozgoryczona, że nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Dlatego wyszła z mieszkania przez jakiś czas błąkając się po mieście. Zadzwoniła nawet do brata chcąc się z nim spotkać, ale nie odbierał, więc domyśliła się, że pewnie jest w pracy. Usiadła więc na parkowej ławce starając się myśleć o czymś innym niż cierpiący Sebastian, bo była pewna że niedługo tak się właśnie stanie. Daria nie była zdolna do wielkiej miłości. Kochała przyjaciółkę, ale nie była ślepa na tę część jej charakteru.
Czując potrzebę wygadania się o tym komuś zadzwoniła potem do Oskara choć umówili się dopiero na wieczór, a dochodziła osiemnasta. Musiała zdradzić mu swoje obawy. Dlatego zaskoczyło ją gdy nie wydawał się być ani trochę zaskoczony jej rewelacją. I wtedy zrozumiała.
- Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś, że mój brat spotyka się z Darią. Powiedział ci.
- Tak.
- I mówisz o tym tak spokojnie?! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
- Właśnie dlatego.
- Co?
- Bo wiedziałem, że tak zareagujesz; zresztą Sebek też więc kazał mi niczego ci nie mówić.
- Ale i tak powinieneś to zrobić.
- Sylwia, twój brat jest dorosły; ma prawo układać sobie swoje uczuciowe życie tak jak chce. A jeśli spodobała mu się Daria i to z wzajemnością to…
- Nie, nie rozumiesz. Ona go skrzywdzi. Przecież  nadal spotyka się ze swoim Igorem. Dla niej Sebastian nic nie znaczy; stanowi chwilową odskocznię od rutyny i nudy w związku; robiła tak nie raz czy dwa gdy między nią a Igorem coś się psuło a potem z powrotem do niego wracała. A mój brat skończy ze złamanym sercem.
- Nawet jeśli tak będzie, to musisz pozwolić mu się sparzyć.
- Nie, nie mogę. 
Chcesz matkować mu całe życie? Chłopak musi się uczyć na błędach. 
- Nie w takiej sytuacji.
- Niby jakiej?
- Dotyczącej miłości.
- Sebastian jeszcze wiele razy przeżyje zawód miłosny.
- Może, ale nawet jeśli to lepiej niech to się stanie później.
- Jestem innego zdania.
- A ja nie.
- Bo nic nie rozumiesz.- Westchnęła kręcąc głową. Lenarczyk zaczął już odczuwać symptomy nadciągającej irytacji.
- Niby czego nie rozumiem?- Spytał zaczepnie.
- Nie rozumiesz jak to boli.- Dodała już ciszej.
Nie rozumiesz jak to boli, powtórzył w myślach.
Oskar zacisnął dłonie w pięść, czując wręcz fizyczny ból. Uśmiechnął się pod nosem mając świadomość, że tak naprawdę bardziej niż niesprawiedliwy zarzut zabolał go fakt, że mówiła o sobie. Bo doskonale zdawał sobie sprawę, że miała na myśli Maćka. Wciąż kochała go jak głupia choć nie przeszkadzało jej to jednocześnie sypiać z nim. Ten fakt zamiast zmniejszać ten afekt, już raczej go zwiększył. A mówią, że to mężczyźni są hipokrytami, pomyślał. Potem odwrócił się plecami do okna by nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy. Bo nie potrafił ukryć pogardy którą teraz do niej czuł. I powstrzymać wspomnień z przeszłości.
Nie rozumiesz jak to boli.
Nie rozumiesz jak to boli.
On nie rozumiał? Po tym jak nakrył własną dziewczynę na pocałunku z ojcem poznał najgorszy rodzaj bólu. Bo kochał Zuzannę jak nikogo na świecie. Była jego pierwszą miłością, dziewczyną z którą wymienił swój pierwszy pocałunek, z którą kochał się po raz pierwszy. Nie był taki jak inni jego koledzy- między innymi właśnie Maciek- którzy opowiadali tylko o tym ile lasek już zaliczyli albo chcą zaliczyć. On wierzył w monogamię i wierność; będąc z Zuzą nigdy nie spojrzał na inną dziewczynę choć była od niego trzy lata starsza. Ale nie uważała go za szczeniaka. Często mówiła, że jest bardzo dojrzały jak na swój wiek, choć początkowo podchodziła nieufnie do jego zalotów. Po pewnym czasie upewniła się jednak, że nie chodzi mu tylko o łóżko, ale o coś więcej. Był w siódmym niebie.
A ona po latach związku zdradziła go w taki sposób. Mógłby wybaczyć fakt, że pokochała spotkanego na ulicy chłopaka. Mógłby wykazać zrozumienie gdyby okazał się nim jej kolega Rysiek czy nawet mąż jej siostry. Ale jego własny ojciec? To była zwielokrotniona zdrada wywołująca  w jego serce cierpienie. Do dziś pamiętał tamten moment gdy z radością wybierał w sklepie pierścionek by poprosić ja o rękę; w końcu spotykali się wówczas od prawie czterech lat, uważał więc że nadszedł na to czas. Poza tym pozostał mu tylko rok do zdobycia stażu i uzyskania dyplomu lekarza. Wierzył, że z pomocą ojca zdoła kupić skromne mieszkanie i ułożyć sobie życie z kobietą którą kocha. A potem wszystko się posypało. Jeszcze teraz dokładnie pamiętał ostatnie słowa jakie skierował do niej gdy widział ją po raz ostatni:
„Mam nadzieję, że będziesz cierpiała tak jak ja i kasa mojego ojca wyjdzie ci bokiem. Jeszcze kiedyś pożałujesz, że odrzuciłaś kogoś kto kochał cię tak jak ja. Bo mój ojciec cię tak nie pokocha.”
Ona odpowiedziała mu potem, że bardzo go przeprasza- chyba po raz setny- ale po prostu jej serce zdecydowało inaczej. I że kiedyś to on pokocha jakąś kobietę tak mocno jak teraz kocha ją i zdoła jej wybaczyć.
To dziwne, ale nawet to wspomnienie nie wywołało u niego takiego bólu serca jak zwykle. Choć nikomu by się do tego przyznał teraz wiedział, że miała rację. Wtedy wydawało mu się, że nigdy nie będzie potrafił do końca przestać ją kochać i zakochać się ponownie. Naturalnie wiedział, że gdyby go nie zdradziła i doszłoby do ich ślubu to kochałby ja do tej pory z takim samym zapałem jak na początku, ale teraz nie mając z nią kontaktu aż do teraz jego miłość po prostu umarła.
Nie rozumiesz jak to boli...
- Oskar, musisz mi pomóc.- Wrócił do rzeczywistości słysząc głos Sylwii. Powoli całkowicie opanowany odwrócił się w jej kierunku.
- I co niby mogę zrobić?
- Wytłumacz mojemu bratu w co się pakuje. Wyjaśnij mu, że Daria nie traktuje go poważnie.
- Ale on o tym wie.
- Nie, nie wie. A jeśli tak to łudzi się, że jednak go pokocha.
- Sylwia, już mówiłem daj temu spokój.
- Nie potrafię.
- Więc postaw się na miejscu swojego brata: my też nawiązaliśmy romans. I też zachowujemy to w sekrecie.
- Ale to nie to samo.
- Nie? A ja myślę inaczej.
- Wcale nie. Bo my dobrze wiemy gdzie zmierza nasz związek i żadne z nas się nie łudzi, że może łączyć nas coś więcej. – Oskar milczał dłuższą chwilę.
- Sebastian i tak zrobi co będzie chciał. Czy ciebie powstrzymałoby gdyby zabronił ci ze mną sypiać?
- Chyba nie.
- Właśnie.- Sylwia ciężko westchnęła.
- Naprawdę aż tak bardzo się w to wpieprzam?
- Szczerze? Nawet bardziej.
- I nie powinnam zaprzątać sobie tym głowy?
- Otóż to.
- Jestem okropna, wiem.
- Wcale nie.- Trochę poprawił mu się humor gdy zauważył jej przerażoną minę. I w mgnieniu oka zapomniał jak bardzo był na nią wściekły jeszcze minutę temu.- Jesteś tylko dobrą siostrą i chciałabyś dla tych których kochasz jak najlepiej.
- To dobre usprawiedliwienie.- Odpowiedziała udobruchana. Dopiero teraz zorientowała się, że jej wybuch był zupełnie niepotrzebne.- Przepraszam, że tak się do ciebie wprosiłam. Umówiliśmy się trochę później.- Rozejrzała się po salonie widząc otwartą książkę i kilka broszur lekarskich oraz laptopa.- Przerwałam ci pracę.
- I tak miałem sobie zrobić przerwę.
- W takim razie zrobię ci kawy. Albo jakąś przekąskę.
- Nie, nie musisz. Usiądź, dokończę jutro.
- Na pewno?
- Na pewno. Teraz  i tak nie będę umiał się skupić.
- Nie, mówisz tak z grzeczności.
- Czy kiedykolwiek zrobiłem coś…
-…bezinteresownie, tak już znam tę twoją stałą śpiewkę. Ale choć chcesz udawać, że tak nie jest to jednak to robisz. I chyba ci za to dziękuję.- Podeszła do niego cmokając go w policzek.- Masz rację, spotkamy się jutro. Dziś już nie będę ci przeszkadzać. I tak pewnie masz mnie dosyć.
- Domagasz się komplementów?
- Nie.- Roześmiała się. – Po prostu doszłam do wniosku, że muszę dozować swoją obecność u ciebie, bo inaczej nie wytrzymasz.
- Gwarantuję ci, że jestem w świetnej formie.
- Co…? Och nie, ja wcale nie miałam na myśli łóżka. Chodziło mi o mój charakter. Wiem, że czasami jestem nieznośna, a nie chcę tak szybko wyczerpać twojej cierpliwości.
- Jestem bardzo cierpliwy.
- Kiedyś mówiłeś też, że jesteś też bardzo powolny w tych sprawach, a ja nie zawsze mogę się z tym zgodzić.
- Teraz mi to wypominasz? Ostatnio nie miałaś nic przeciwko temu.
- Co nie zmienia faktu, że nie można ci wierzyć.- Tym razem cmoknęła go prosto w usta.- No, tym razem naprawdę znikam.
- Więc najpierw pocałuj mnie porządnie, a raczej nieporządnie.- Spełniła jego prośbę obejmując jego szyję ramionami. Nie chciała jednak zbytnio się przysuwać by nie zapragnęła czegoś więcej. A z pewnością tak by się stało gdyby tak zrobiła. W końcu ich dzisiejsze spotkanie było nieaktualne.
- No, chyba możesz być zadowolony.- Odezwała się gdy zakończyli pocałunek.
- Tak. Posłuchaj, jutro lub pojutrze muszę zdać relację na temat swoich postępów w badaniach, więc nie jestem pewny czy uda mi się znaleźć chwilkę po dyżurze w szpitalu.- Stłumiła rozczarowanie posyłając mu tylko trochę nieszczery uśmiech.
- W porządku, rozumiem. W końcu niedługo obrona, prawda?
- Tak, za niecały miesiąc.
- Więc musisz ciężko pracować, a  ja tylko wciąż ci przeszkadzam.
- Tylko troszkę. Ale to bardzo przyjemne przeszkadzanie. Poza tym, co ty na to byśmy w ten weekend wybrali się na małą wycieczkę?
- Gdzie?
- Jeszcze nie wiem, poszukam jakichś ciekawych ofert i zrobię rezerwację.
- Byleby tylko nie na motoparalotnię.
- Nie, już nie zamierzam tak cię męczyć.
- W takim razie zdaję się na ciebie. Już nie mogę się doczekać.
Pomimo faktu, iż spędziła u Oskara nie więcej niż piętnaście minut, udało mu się ją uspokoić. Gdy zjawiła się ponownie w swoim mieszkaniu chciała przeprosić Darię, ale nie mogła tego zrobić od razu, bo tamtej nie było. Dlatego udało jej się to zrobić dopiero wieczorem. W międzyczasie sprawdziła jeden zaległy bilans z pracy i przyrządziła kolację na ciepło. Miała nadzieję, że to wystarczy by udobruchać przyjaciółkę i pozwoli im poważnie porozmawiać na temat przyszłości tego związku.
Ale nawet wieczorem, Drwęcka nie wydawała się być skora do wyjaśnień. Bo pomimo przeprosin Kukulskiej dziewczyna czuła do niej żal. Nawet jeśli rzeczywiście byłaby taka jak oskarżyła ją o to Sylwia, to tak rzucone w twarz słowa bardzo ją bolały. Tym bardziej, że przecież kochała Sebastiana. Spotykali się od niecałych dwóch miesięcy i to nie była dla niej żadna zabawa. Tyle, że był od niej młodszy, dopiero kończył pisać pracę licencjacką. No i pracował jako zwyczajny elektryk. Jaką mogłaby mieć z nim przyszłość?
Prawdę mówiąc to nie uwzględniała tego w swoich planach; nie chciała o tym myśleć, żyła chwilą. Ale gdy Sylwia poznała prawdę o romansie siłą rzeczy zmusiła ją do tego by się nad tym zastanowić. I Daria doszła do wniosku, że jej związek z Sebkiem dąży donikąd. Zresztą tak samo jak związek z Igorem. Ale Igor był solidny; Sebastian mógł zapewnić jej wrażenia na kilka tygodni, może w najgorszym wypadku miesięcy. Dla niego była tylko przelotną fascynacją, nie łudziła się że to coś więcej. Tym bardziej, że ukrywanie tego przed jego siostrą wydawało się go tylko bawić. Dlatego gdy Sylwia zarzuciła jej, że jest odwrotnie coś w niej pękło. Owszem, czasami na imprezie pozwoliła sobie na bardziej frywolny taniec, ale to nie czyniło z niej łatwej lub taniej. A tym bardziej jakiejś damskiej pożeraczki męskich serc co sugerowała Kukulska.
Z tych wszystkich powodów w ich przyjacielskiej relacji powstała rysa, której nie mogły naprawić żadne słowa. Ale na razie każda z nich wolała udawać że jest całkiem w porządku.
Nazajutrz Sylwia odwiedziła brata, który nie wyraził nawet cienia skruchy gdy wyznała mu że wie o Darii. Roześmiał się nawet mówiąc, że to dobrze bo nie muszą się ukrywać jak romantyczni kochankowie. Dziewczyna wprost spytała go o to jak zapatruje się w przyszłości na tę relację, ale brat zbył ją właściwie niczego konkretnego nie mówiąc. Delikatnie próbowała z niego wydusić informacje, mimo to, ale gdy jej się nie udało postanowiła skorzystać z rady Oskara i nie wtrącać się  życie Sebka. W końcu był już dorosłym i odpowiedzialnym facetem. Poza tym to zupełnie wywietrzało jej z głowy gdy brat spytał ją o jej relację z Lenarczykiem. Ku jej uldze miał na myśli to, że chyba się zaprzyjaźnili; nie wydawało się jej by podejrzewał coś jeszcze. A jeśli nawet to świetnie się z tym krył.
W środę, sytuacja z Darią się unormowała; Sylwii wydawało się, że przyjaciółka już jej wybaczyła. Zwłaszcza gdy oznajmiła jej poważnym tonem:
- Daria, wiesz że oboje z Sebastianem jesteście mi bardzo drodzy, dlatego zareagowałam na wasz romans tak jak to zrobiłam. I mojemu bratu suszyłam głowę dokładnie tak jak tobie, możesz mi uwierzyć. Ale mimo to postanowiłam się już nie wtrącać. Bardzo się ucieszę jeśli stworzycie parę, ale jeśli nie no cóż, to trudno; też to zaakceptuję. Choć nie ukrywam, że wolałabym aby Igor poznał prawdę.
- Wiem, też o tym myślałam. Dłużej nie mogę go zwodzić. Nawet jeśli nie wyjdzie mi z Sebkiem  to nie powinnam go dłużej traktować jak koło ratunkowe. Dzięki za te słowa, Syla. Wiele dla mnie znaczą.
- Wiem, dlatego je wypowiedziałam. Wiem też, że w pierwszej chwili zareagowałam nieco nerwowo.
- Zdecydowanie.
- No cóż, w takim razie skoro już to sobie wyjaśniłyśmy to spadam.
- Wychodzisz?
- Tak do…
- Rozumiem, do Oskara.
- Właśnie.- Kukulska czekała, aż Daria powie coś jeszcze, ale na szczęście tamta milczała. Nie chciała znów słuchać o tym, że źle postępuje. Na razie związek z Lenarczykiem jej odpowiadał i nie myślała o jego końcu. Tyle, że choć Sylwia planowała wszystko z zadziwiającą skrupulatnością, to jednak pewnych rzeczy nie da się zaplanować.
I przekonała się o tym już dzień później. Ale dziś spędziła razem z Oskarem bardzo miły wieczór, śmiali się i żartowali (głównie on gdy wyznała, że pomimo iż skorzystała z jego rady to i tak suszyła głowę bratu o jego romans z Darią), zjedli też popcorn który przyrządziła Kukulska, a że nie mieli ochoty na żaden film włączyli muzykę. Sylwia trochę w dziecinny sposób zmieniała stację zgadując która piosenka może mu się podobać. W ten sposób dowiedziała się, że preferuje raczej starszych wokalistów, bo znał wiele kultowych już kawałków. Zanucił jej nawet razem z Johnem Lenonem słynne już Imagine. Nawet wyszło mu całkiem nieźle, ale mimo to i tak miała niezły ubaw, bo swoją groteskową mimiką wyglądał bardzo zabawnie.
- Oj Jaskółka, Jaskółka. Teraz ty musisz mi zaśpiewać to się z ciebie pośmieję.
- Wcale się z ciebie nie śmieję; tylko się do ciebie uśmiecham.
- Tak? A ten dźwięk dochodził pewnie z twojego brzucha?
- Może.- Roześmiała się.- A tak w ogóle to czemu nazywasz mnie Jaskółką? To znaczy wiem, że od nazwiska, choć jeśli już to powinieneś nazywać mnie Kukułką. Poza tym tak mówią do mnie wszyscy.
- Ale ja zawsze lubię być wyjątkowy.- Ponieważ znajdowali się właśnie na kanapie wykorzystał ten moment by ją objąć kradnąc z leżącej na jej kolanach miski trochę popcornu. – No i kukułki nie są fajnymi ptakami: są perfidne i sprytnie egoistyczne w podkładaniu innym ptakom własnych piskląt. No i bezwzględne.
- Za to jaskółki są dużo lepsze co?
- Oczywiście. Są symbolem wolności. Czasami mówi się, że są wysłannikiem dobrych nowin lub symbolem wiary.
- Zmyślasz.
- Skąd, mówię serio.
- I mam uwierzyć, że nazywałeś mnie Jaskółką właśnie z tych powodów?
- Prawdę mówiąc to nie; na początku wymyśliłem tę ksywkę tylko po to by cię zirytować, ale widać intuicyjnie wyczuwałem, że świetnie do ciebie pasuje.
- Nie pochlebiaj sobie.- Skomentowała to bo przecież pamiętała jak na początku znajomości jej nie znosił, a potem nie chcąc się już dłużej zagłębiać w temat jaskółek i innych ptaków spytała:- Co z naszą weekendową wycieczką? To aktualne?
- Tak, dobrze że mi przypomniałaś. Wynająłem już rowery.
- A więc wycieczka rowerowa?
- Tak, ponoć ma być bardzo ładna pogoda. Uznałem, że skoro lubisz spędzać czas aktywnie to ci się spodoba.
- Jasne, super.
- Myślałem o trasie Kampinoskiego Parku Narodowego. Co o tym myślisz? Byłaś tam kiedyś?
- Nie, ale skoro ty tak i uważasz że to dobry pomysł do chcę tam jechać.
- Cóż za entuzjazm.
- Żebyś wiedział. Już nie mogę się doczekać.
- Jak będzie z powrotem?
- Zdecydowałem się wynająć  okolicy mały domek letniskowy. Pogoda zapowiada się bardzo upalnie, więc będziemy mogli…- Lenarczyk zaczął objaśniać Sylwii niezbędne szczegóły jednocześnie zajadając popcorn. Ona cieszyła się jak małe dziecko i jakby zamiast na zwykłe rowery zamierzał zabrać ją na luksusowy pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu.
Po rozmowie zaskoczyła go wyjmując ze swojej torby nocną koszulę i pytając czy może u niego nocować. Wyjaśniła, że zabrała wszystkie niezbędne rzeczy i ubranie na zmianę, ale jeśli on nie chce wcale nie muszą tego robić. Oskar zaprotestował przerywając jej wywód w połowie. Widać było, że nie czuje się pewnie wątpiąc w jego chęć posiadania jej przy sobie przez całą noc.
- Bardzo mnie to cieszy. –Oznajmił jej.
- Mnie też. Lubię z tobą spać. I nie tylko spać.
- Więc co ty na to byśmy wzięli prysznic i położyli się do łóżka?
- Jak dla mnie: bomba.
I tak, niecałe pół godziny później obydwoje byli czyści i wykonali inne niezbędne zabiegi pielęgnacyjne. Nawet w trakcie mycia zębów śmiali się nawzajem ze swoich technik zerkając na siebie poprzez odbicia w lustrze. Potem stroili głupie miny walcząc o to kto pierwszy się roześmieje.
Oskar pomyślał, że Sylwia mimo całej swojej powagi i powściągliwości potrafi być bardzo dziecinna i dokazywać jak dziecko. Ale jemu miło było uczestniczyć w jej zabawnych zabiegach. Nawet potem, gdy znaleźli się już w łóżku i rozpoczęli grę wstępną zaczęła się z nim droczyć udając że wcale nie ma na niego ochoty. Dopiero gdy zaczął całować jej brzuch i zszedł niżej rozluźniła uda tak że bez przeszkód mógł ją pieścić. A potem zdziwił się, gdy zrewanżowała mu się w ten sam sposób. Była taka cudowna i wciąż go zadziwiała, że aż nie mógł się temu nadziwić. Jeszcze miesiąc temu nigdy nawet nie pomyślałby, że nie będzie w stanie oderwać od niej rąk. Że pod tą pruderią kryje się prawdziwy wulkan emocji oraz pożądania. I że nie będzie potrafił się nią nasycić nawet po wielu nocach pełnych namiętności.
Kolejnego dnia, Sylwia również spędziła u niego noc zostając aż do rana. Wydawało jej się, że jemu to nie przeszkadza a ona uwielbiała zasypiać wtulona w męskie ramię. Na dodatek poranna pobudka za pomocą seksu była bardziej pobudzająca niż najlepsza kawa o czym zdołała się już kiedyś przekonać. Ale tym razem obudził ją telefon, a nie tak jak poprzednio pieszczoty Oskara. Dlatego lekko zaspanym głosem odebrała telefon nawet nie patrząc na wyświetlacz:
- Halo?
- Sylwia, o Boże przyjedź do szpitala. Maciek miał wypadek.- Kukulska otrzeźwiała w ciągu jednej chwili  słysząc te słowa. Wyszła z łóżka starając się nie obudzić Oskara choć i tak jej się to nie udało.
- Jak to Daria? Co się stało?
- Wczoraj wieczorem jechał zbyt szybko i uderzył w drzewo. Nie znam zbyt wielu szczegółów, bo dowiedziałam się dopiero rano. I zarzuciłam na siebie byle jakie ubrania od razu przyjeżdżając pod wskazany adres.
- Więc teraz przy nim jesteś?
- Tak, ale on chce byś przyjechała.
- Jest przytomny? Powiedz mi do cholery jakieś szczegóły.- Niecierpliwiła się.- Grozi mu śmierć albo trwała utrata zdrowia?
- Nie, przeżyje, ale jest trochę poharatany. Miał operację nogi, która skończyła się przed drugą w nocy. Od tamtej pory się nie wybudził.
- Skąd więc wiesz, że chce bym przyjechała?
- Bo mówił twoje imię przez sen. Błagam Sylwia. Wiem, że coś między wami zaszło, może powiedział ci coś co odebrałaś zbyt osobiście, a może naprawdę był winny; nie mam pojęcia i wcale cię o to tak bardzo nie gnębiłam. Ale teraz chcę być przy nim była mimo że od dwóch miesięcy się unikaliście. Jeśli nie dla niego to zrób to dla mnie jako dla swojej przyjaciółki.
- Oczywiście, że przyjadę do szpitala.- Odpowiedziała jej Sylwia.- Podaj mi tylko adres.
Lenarczyk, nieco zdezorientowany w milczeniu przypatrywał się jak Kukulska pospiesznie nakłada na siebie bieliznę a potem ubranie. Była siódma rano, a ona zaczynała pracę o wpół do dziewiątej, więc zdecydowanie zbyt wczesna pora by rozpocząć poranne przygotowania. A nawet jeśli to nie potrzeba było do tego celu aż tak pospiesznych zabiegów. W końcu jednak usłyszał, że chodzi o szpital. Musiało stać się coś poważnego.
- Co się dzieje Sylwia?
- Obudziłam cię? Przepraszam, nie chciałam.
- Nic się nie stało i tak już się budziłem.- Skłamał.- O co chodzi z tym szpitalem? Sebastianowi coś się stało?
- Nie.
- Komuś z twojej rodziny? Darii?- Sylwia również pokręciła głową.
- Wyjaśnię ci wszystko później. Teraz muszę lecieć, sama wiem bardzo mało.
- Spokojnie, jeśli chcesz to cię odwiozę. Powiedz tylko gdzie.- Gdy podała mu adres zmarszczył brwi.- To prywatna placówka należąca do starego Drwęckiego... Kto nam leży?- Z chwilą gdy wypowiedział to pytanie to już doskonale wiedział o kim mowa. Zresztą prawdę wyczytał również z jej oczu.- To on prawda? Maciej.
- Oskar podwieziesz mnie czy nie? Bezpośredni autobus mam dopiero za pół godziny.
- Odpowiedz, spieszysz się tak do niego?
- Tak. Maciek miał wypadek, jest w szpitalu jak już się pewnie zorientowałeś. W nocy operowano jego nogę, bo miał zerwane ścięgno. Oprócz tego jakieś pomniejsze urazy, choć nie wiem czy Daria powiedziała mi wszystko.- Głos jej drżał ze zdenerwowania.- Dlatego muszę go odwiedzić.
- Pora odwiedzin zaczyna się od dziewiątej.
- I co z tego? To prywatna placówka, mnie wpuszczą. Poza tym Daria już jest u brata, więc najwyraźniej to tak nie działa.
- A co z pracą?
- Wezmę urlop na żądanie, z pewnością to zrozumieją. Teraz muszę być przy Maćku.- Była naprawdę bardzo rozgorączkowana. Oskar widział w jej twarzy zniecierpliwienie i strach wywołany niepewnością. Może nawet bała się, że jej ukochany umiera w malignie a jej przy nim nie będzie? Poczuł jak rośnie w nim napięcie.
- Uspokój się trochę.- Zasugerował.
- Jak mam się uspokoić? Nie mam pojęcia co mu jest. Na dodatek Daria płakała gdy do mnie dzwoniła.
- Bo jest taką samą panikarą jak ty.
- Wcale nie.- Zaprotestowała.
- Tak, i gdybyś myślała racjonalnie też byś to zauważyła. Poza tym czy nie miałaś dać już sobie z nim spokoju?
- Nie wtedy gdy leży ciężko chory w szpitalu.
- A co z Ingą?
- A co ma być? Przyjdę jako przyjaciółka Drwęckiego.
- Naprawdę jesteś taka głupia by wciąż się łudzić? Uważałem cię za dużo inteligentniejszą.- Sylwia właśnie kończyła zapiać ostatni guzik swojej koszuli, ale słysząc słowa Lenarczyka spojrzała na niego ostro.
- O co ci znowu chodzi?
- Mi? O nic.- Odpowiedział wstając z łóżka.- Pytanie raczej o co chodzi tobie. Sądzisz, że z powodu groźnego wypadku wyzna ci miłość? Jaskółka, obudź się.
- Przestań już.- Syknęła.
- Więc wracaj do łóżka.
- Żartujesz? Muszę do niego jechać.
- Nigdzie nie pojedziesz.
- Słucham?
- Więc dobrze słyszysz. Nie będziesz się poniżać biegając za facetem który ma cię gdzieś.- Spojrzała na niego obdarzając pogardliwym spojrzeniem. Potem chwyciła swoją torebkę.
- Ciekawe jak mnie niby zatrzymasz.- Prychnęła.- Na razie.
- Przekonasz się.- W dwóch dużych susłach znalazł się blisko niej wyrywając jej z ręki torebkę i kładąc ją na fotelu. A potem nachylił się nad nią i opadł na jej wargi z siłą huraganu.
Trochę wymusił na niej ten pocałunek, ale złość z powodu tego co niedawno powiedziała o swoim uczuciu do Maćka spowodowała, że poczuł potrzebę jej ukarania. A potem przekonania się, że należy tylko do niego.
Był zaborczy, wiedział to. Zastanawiał się czy do tej pory kochając się z nim  wyobrażała sobie że to Drwęcki ją pieści, czy potem żałowała poniewczasie romansu z nim, Oskarem i tego że sama wskoczyła mu do łóżka.
A on chciał by widziała tylko jego, by to właśnie on był dla niej tym najważniejszym. Dlatego nie zwracał uwagi na jej protesty; ściskał jej ciało dość mocno i stanowczo sam właściwie nie zdając sobie z tego sprawy. A potem zaczął kierować w stronę łóżka. Właściwie nie czuł podniecenia; jedyną motywacją jego działania była długo tłumiona wściekłość. Bo miał już tego dość; dość jej szczenięcego uczucia do Maćka czy płakania za tym że ich miłość z Drwęckim nigdy się nie ziści choć przecież sama robiła wszystko by tak się nie stało.
- Puść mnie!- Krzyknęła gdy udało jej się wykręcić głowę w lewo i uwolnić swoje usta od jego brutalnego natarcia.- Kazałam ci mnie puścić.- Nie zareagował, był jak w transie. Choć właściwie jej opór wywołał w nim reakcję złamania jej, udowodnienia, że choć teraz go nie chcę, to już za kilka minut będzie szaleńczo pragnąć  krzycząc w uniesieniu jego imię tak jak wiele razy wcześniej. Dlatego jednym ruchem rozerwał jej delikatną koszulkę wyrywając przy okazji kilka guzików. Ujrzał jak jej piersi okryte teraz tylko koronkowym stanikiem drżą w rytm wzburzonego gniewem oddechu.
Złość zaczęła opadać, Oskar poczuł tylko rosnące podniecenie. I ona najwyraźniej też musiała je wyczuć, bo po chwili totalnego osłupienia spowodowanego porwaniem jej ubrania, ponownie zaczęła dziko protestować.
- Puszczaj mnie, nie mam ochoty teraz z tobą spać. Muszę iść do Maćka!- Krzyczała próbując uwolnić się spod ciężaru jego ciała choć nieskutecznie. I pewnie by jej się to nie udało, gdyby w końcu nie zwyciężył w nim zdrowy rozsądek i jej nie puścił.- Jesteś nienormalny.- Warknęła jeszcze próbując okryć swoje piersi porwaną koszulą.
- A ty naiwna jak dziecko. I żałosna z tym swoim cielęcym zauroczeniem.
- Coś ty powiedział?
- Tylko prawdę. Przez wiele lat ganiasz za nim jak pies. To zdecydowanie poniżej twojej godności.
- A co ty możesz wiedzieć o prawdziwej miłości?
- Na pewno więcej niż ty. Zakochałaś się w ładnej buzi słabego i tchórzliwego człowieka, który frustrację ze swojego życia zwalcza popełniając ryzykowne eskapady. To pewnie dlatego leży teraz w szpitalu, co? Powiedz, lina na bungee puściła? A może odpięło się zabezpieczenie na kolejce linowej?
- Powiedział mężczyzna jeżdżący na motoparalotni!
- Ale ja w przeciwieństwie do twojego Maciusia robię to dla sportu i dla siebie; nie, szukając zapomnienia. Poza tym, wracając do twojego wcześniejszego pytania… zawsze fascynowało mnie to iż mimo wielkiej prawdziwości twojej ogromnej miłości jakoś nie przeszkadzało ci to sypiać ze mną.
- Bo chciałam zapomnieć o Maćku. I myślałam, że ty to rozumiesz. Ale zawsze tylko ze mnie z tego powodu szydziłeś, prawda? Nie wiem po co się przed tobą w ogóle otwierałam.
- Ale mnie się bardzo podobało gdy się przede mną otwierałaś, zwłaszcza tam na dole.- Przyznał sarkastycznie bardzo wymownym tonem.- Choć bardzo przyjemne były też twoje usta na moim…
- Jesteś wulgarny!
- Och znów ta urażona niewinność. Nie sądzisz, że niejako to trochę taki żal w poniewczasie? Ach, no tak: już martwisz się co na to powie twój ukochany Maciej?
- Nie rozumiem jak w ogóle kiedykolwiek mogłam uważać się za swojego przyjaciela. Ty nigdy nawet mnie nie szanowałeś. Tobie tylko chodziło o seks.
- A tobie gdy proponowałaś mi ten układ pewnie o śluby czystości i odmawianie różańca, co?- Nie zareagowała na tę jawną prowokację, nie była w stanie. W tej chwili zrozumiała, że bardzo pomyliła się co do Oskara. On jej wcale nie był jej przyjacielem. Ba, nawet pewnie jej nie lubił; w końcu nie raz przyznawał że uważa ją za irytującą. Kpił i brutalnie szydził z jej uczuć do Maćka traktując ją jak naiwną nastolatkę. Chociaż nie, to nawet nie było szyderstwo. To była głęboka pogarda jakby to co czuje nie było nawet warte złamanego grosza. Jak mogła zapomnieć o początkach ich znajomości, o jego pogardzie do świata i cynizmu na temat rozmów miłości czy Drwęckim? Nigdy nie powinna nawiązywać z kimś takim romansu. A już na pewno tak się przy nim nie uzewnętrzniać. Jak mogła tak szybko zapomnieć o jego zmiennych nastrojach?
- Wiedziałeś, że kocham Macka. Znałeś prawdę zanim nawiązaliśmy ten układ, a jednak mimo to mi to teraz wypominasz i się z tego nabijasz. Nigdy cię w tej sprawie nie okłamałam.
- A ty nigdy się nie obudzisz, prawda? Będziesz pielęgnować w sobie swój nawyk kochania Drwęckiego aż do śmierci.
- Wcale nie.
- Nie? A kiedy w końcu dotrze do ciebie, że on cię nie kocha? Gdy weźmie ślub? Nie, ty nawet wtedy będziesz czekała na jego rozwód.
Nic na to nie odpowiedziała. Posłała mu jeszcze miażdżące spojrzenie na które nawet nie zareagowałam, a potem weszła do łazienki biorąc ze sobą wczorajszą bluzkę bo innej z powodu brutalności Lenarczyka nie miała. Wciąż czuła potworny niesmak spowodowany jego napaścią. Gdyby nie czuła na niego takiej złości w tamtym momencie gdy rzucił ją na łóżko pewnie byłaby nieźle wystraszona. A tak dopiero teraz przekonała się jak bardzo niezrównoważony jest Oskar. Dlatego zamknęła na wszelki wypadek zamek w drzwiach łazienki, bo nie chciała by znienacka do niej wszedł. Poza tym nie miała ochoty przebierać się przy nim.
Gdy dwie minuty później z niej wyszła, on właśnie zakładał spodnie. Szybko sprzątnęła leżące dokoła swoje rzeczy wrzucając je byle jak do dużej torby. Nie była pewna czy to są wszystkie rzeczy, ale teraz to nie było ważne. Musiała jak najszybciej opuścić ten pokój i to mieszkanie. Gdy skończyła, odezwała się patrząc na Lenarczyka poważnym wzrokiem.
- Tym razem przegiąłeś. Mogłam znosić twoje humorki, ale do czasu. Nie będziesz traktował mnie pogardliwie ani mi urągał tylko dla własnego widzimisię. A tym bardziej wtrącał się w moje sprawy i komentował je, bo nie masz pojęcia o moich emocjach i uczuciach. Poza tym nie masz do tego absolutnie żadnego prawa. Nie muszę tego znosić, bo nic nas nie łączy.
- Słusznie.- Przyznał.- Szkoda tylko, że i ja zrozumiałem to tak późno.- Kukulska, nieco zaskoczona jego dezercją, nie dodając nic więcej wyszła z mieszkania. A on dopiero wtedy gdy zamknęły się za nią drzwi i został całkiem sam dostrzegł swoją beznadzieję. Bo wszystkie fakty zaczęły układać się w logiczną całość. Zrozumiał już dlaczego nie mógł znieść gdy choćby wspominała o Drwęckim, a nawet wypowiadała jego imię. Tego, gdy przyznawała że wciąż darzy go silnym uczuciem, a on- Oskar- służy jej tylko jako zapomnienie. Tego, że tylko jeden telefon spowodował, że pomknęła do Maćka jak strzała nawet wprost z jego łóżka.
Zakochał się w niej.
Zakochał się w dziewczynie, która za dużo mówiła, wtrącała się w życie swojej rodziny i przyjaciół, robiła przeklęte listy i ciągle wszystko planowała. W kobiecie, której chart ducha dorównywał tylko konsekwencji i uporowi; która potrafiła rozbawić go jednym słowem i tak samo zirytować. A potem śmiać się z jego podłego nastroju sprawiając że znów to robił.
Boże, jak mogło w ogóle do tego dojść?!
Przecież była całkiem inna niż on, różnili się…może nie jak dzień i noc, ale przynajmniej znacznie i to w ważnych kwestiach. I denerwowała go. Nieustannie. Nie było dnia żeby nie powiedziała czegoś co rozkładało go na łopatki.
A jednak zrobił to. Pokochał kobietę po raz kolejny i to dokładnie w chwili gdy ją stracił. Zaśmiał się z jeszcze jednej ironii tej sytuacji. Najpierw pierwszą miłość zabrał mu własny ojciec, teraz niedawny przyjaciel. Miał naprawdę okropnego pecha.
Tyle, że w odróżnieniu od wyrachowanej Zuzanny, Sylwia odeszła do niego z powodu afektu jaki żywiła do Drwęckiego. Co nie zmieniało faktu, że tak jak ta pierwsza go nie kochała.
Miał ochotę bardzo głośno krzyknąć i coś rozwalić. Albo kopać i zniszczyć jakiś mebel próbując dać swojej frustracji jakieś ujście. Tyle, że było to całkiem beznadziejne i bezsensowne jak jego uczucie do Kukulskiej. Dlatego ograniczył się do zaciśnięcia dłoni w pięść.
Zapomni o niej.
Zapomni tak samo jak wcześniej zrobił z Zuzanną. Może przez jakiś czas będzie czuł się trochę nieswojo, ale to minie. Poradzi sobie. Nie jest słabym leszczem który sądzi że miłość jest w życiu najważniejsza. A ona niech marzy sobie o tym swoim a raczej nie swoim księciu z bajki.
Nie miał zamiaru o niczym jej mówić, w końcu po co? By wyraziła swoje współczucie i ubolewanie? To niczego by nie zmieniło. Dobrze wiedział, że tak by właśnie zrobiła; znał ją na tyle by móc to stwierdzić. I nawet to go w niej zirytowało, ta jej przeklęta wyrozumiałość.


11 komentarzy:

  1. Kurdę, jak mi żal Oskara, ależ wystrzeliłaś petardę i jak znam Twój styl pisania to teraz pewnie będzie cała kanonada.
    Czekam i aż mnie ciekawość zżera.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, po prostu wow! Tyle emocji w jednej części... aż ciężko przejść do porządku dziennego po przeczytaniu tego rozdziału. Końcówkę czytałam z zapartym tchem i jestem bardzo ciekawa co zaserwujesz nam za tydzień. Chyba Sylwia stanie przed wyborem Oskar vs. Maciej. Oby wybrała Oskara!

    P.S. Tęsknię za czasami kiedy dodawałaś częściej niż raz w tygodniu :( Ale i tak się cieszę, że dodajesz regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio też miałam ochotę wrócić do tego systemu, ale jednak jak przyszło co do czego to się nie wyrobiłam. Taka już jestem że robię wszystko hurtem: wcześniej też było tak (przy pierwszych moich opowiadaniach jeszcze na quku) że przez weekend potrafiłam napisać 60 str. worda, a przez następny miesiąc nic z braku czasu i zmęczenia także "dozowałam" wstawiane części na krótsze ale częściej. Teraz piszę na bieżąco, więc jest z tym ciężko. Na dodatek aktualnie jeszcze łapie mnie jakiś wirus, więc chyba nici z wolnego weekendu :(

      Usuń
  3. Po prostu Sylwia nawet nie zna Oskara od tej strony maysli że on traktuje takie sprawy bardzo lekko. Myśle że już w szpitalu podczas wizyty uświadomi sobie że tak naprawdę jej miłość pielęgnowana przez lata się wypaliła. I że to Oskar się dla niej liczy. tylko niełatwo będzie jej teraz przekonać go o szczerości uczuć skoro cały czas przewijał się temat Maćka. Twoje opowiadania są rewelacyjne genialnie wychodzą Ci takie tematy opisujesz wszystko bardzo realistycznie. Mam prośbę przypomnij mi ile lat maja głowni bohaterowie a ile lat temu zaczęła się akcja opowiadania. Dziękuje czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział życzę Ci żebyś nigdy nie straciła weny do pisania i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia ma teraz coś koło dwudziestu siedmiu (wg moich obliczeń) a Oskar niedawno skończył trzydziestkę. Akcja zaczęła się właściwie około pięć lat temu gdy zaczynała studia magisterskie (chociaż wcześniej trochę wspomniałam o tym jak zawsze chciała wyrwać się z domu w latach wcześniejszych). Tak czy owak sprawdzę dokładnie i przemycę to dyskretnie w kolejnej części. Może to i wstyd, ale na 100% sama już nie pamiętam :(

      Usuń
  4. Wydaje mi się że dobrze pamiętasz te lata. Przepraszam za kłopot chciałam się tylko upewnić a dołożyłam Ci pracy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, żaden kłopot:-)Zwłaszcza ze dzieki przeziębieniu spędziłam cały dzień w łóżku więc miałam dużo czasu.

      Usuń
  5. Naprawdę ciężko wytrwać przez tydzień czekając na kolejną część. Twoje opowiadania są takie wciągające. Poza tym rewelacyjnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna będzie ciut wcześniej- może nawet jutro wieczorem-,ale na razie cii niczego nie obiecuję. :-)

      Usuń
  6. Cudowny był ten rozdział. Najdziwniejsze jest to, ze to dopiero 9 rozdział a ja czuję jakbym znała tych bohaterów już od 30 części opowiadania. Coraz lepiej przedstawiasz charaktery bohaterów :) mam tylko nadzieję, że wkrótce Sylwia się dowie o sytuacji jaka przeżył Oskar oraz, że pozna się na Macku. Pozdrawiam i obsesyjnie czekam na kolejną część, megi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie też trochę dlatego, że części są znacznie (czasami nawet dwukrotnie) dłuższe niż zamieszczałam na początku bloga. Niestety mój warsztat aż tak się nie poprawił, ale może z czasem będzie coraz lepiej.

      Usuń