Witam wszystkich i zapraszam do czytania kolejnej części. Aha, i wiem że wcześniej w jednym z komentarzy zapowiedziałam, iż następny fragment może się pojawić w sobotę (czyli wczoraj), ale po prostu się nie wyrobiłam. Dlatego tym którzy są na mnie źli lub mają pretensje przypominam, że jeszcze zanim rozpoczęłam to opowiadanie zastrzegłam sobie tygodniową częstotliwość wstawiania kolejnych rozdziałów, których deadline przypada w niedzielę. W związku z tym możecie mi złorzeczyć dopiero po tym terminie; jeśli zamieszczam część wcześniej (np. w piątek) to wynika po prostu z nadprogramowego czasu a nie tego, że następna będzie najpóźniej w kolejny piątek. Ale jeśli ktoś odbiera to inaczej to spokojnie mogę czekać do niedzieli i o stałej porze zamieszczać kolejne części jak w szwajcarskim zegarku. To tak na marginesie.
Pozdrawiam :-)
I tak minęło kolejny tydzień, a po nim
następny. Sylwia zaczęła realizować swój plan: plan poznania mężczyzny z którym
w końcu połączy ją coś więcej- była na to zdecydowana nawet ze świadomością, iż
planowany związek może zakończyć się porażką. Ale po prostu musiała to zrobić
by uczynić krok naprzód, by odciąć się ostatecznie od Drwęckiego i w końcu
zrobić coś by o nim zapomnieć, bo powtarzanie sobie tego w duchu od dawna
przestało już wystarczać. Dlatego zgodnie ze starym porzekadłem, że to nie
słowa ale właśnie czyny świadczą o nas chciała wreszcie zacząć robić coś dla
siebie a nie postępować tak, by być gotową w każdej chwili: bo a nóż może
właśnie akurat w tej sekundzie Maciek zrozumie że kocha ją nad życie? Żałosna,
choć boleśnie prawdziwa myśl. Ale koniec z tym, postanowiła. Dość życia
mrzonkami, dość bujania w obłokach i dość…bycia dziewicą.
Początkowo zamierzała poprosić Darię o
zaaranżowanie jej spotkania z którymś ze swoich znajomych (w końcu na krótki
romans chyba uda jej się kogoś znaleźć?), ale po głębszym namyśle z tego
zrezygnowała. Drwęcka mogłaby wygadać się bratu, a tego nie chciała.
Brakowałoby tylko tego, by sądził, że to przez niego z desperacji zamierza
wpakować się w ramiona kogoś zupełnie obcego. Albo- Boże broń- tylko po to by
mu udowodnić, że już się z niego wyleczyła. Nawet jeżeli to była niestety
prawda.
Okazało się to być jeszcze trudniejsze
niż sądziła. Choć spotkała się na kawie z byłym kolegą z gimnazjum, który
okazał się być kawalerem i podczas mitingu wyznał, że kiedyś trochę się w niej
podkochiwał (oczywiście wiedziała, że to jawne kłamstwo), to nie mogła sobie
wyobrazić by poszła z nim do łóżka. Tak samo jak z poznanym w internetowym
portalu Olafem. W końcu mógł wcale nie mieć trzydziestu dwóch lat i nie być
kawalerem architektem, ale obleśnym staruchem z dorosłymi dziećmi i grubą żoną.
Ale gdy w końcu zmusiła się do odwagi i przyszła na miejsce spotkania okazało
się, że jej obawy były bezpodstawne. Rzeczywiście, mimo imienia (Sylwia uważała
je za nieco wydziwione) był dość przystojny i atrakcyjny a także miał „szerokie
horyzonty myślowe”, jak sam się wyraził. To było właściwie nieco aroganckie
stwierdzenie którym poczęstował ją na samym początku: potem opowiadając o sobie
nie chwalił się, nie miał skłonności do megalomanii czy wyolbrzymiania faktów
(poznała po jego ubraniach, komórce i rolexie na nadgarstku, że nie jest żadnym
leszczem.). Po namyśle doszła do wniosku, że z kimś takim mogłaby się związać
na stałe. Może i na razie jego poczucie humoru było dość powściągliwe, to po
kurzych łapkach w kącikach oczu dostrzegła, że lubi się śmiać. No i często się
uśmiechał podczas ich spotkania. Ale mimo to…
Mimo to nie był Maćkiem.
Nie załamywała się jednak: nawet podczas
wpłaty za czynsz za ostatni miesiąc, gdy odwiedziła mieszkanie Oskara, postanowiła
być miłosierna i wybaczyła mu jego niedawne zachowanie (to znaczy tamten
absurdalny pocałunek) już po kilku minutach. Bo choć nie przyznałaby się do
tego nawet przed samą sobą, to brakowało jej kogoś kto mógłby wykpić jej
żałosne pomysły. Oto do czego doszła, pomyślała. By tęsknić za sarkazmem,
śmiechem i wykpieniem. To najlepiej świadczyło o jej emocjonalnej samotności. W
końcu nawet Sebastian zdawał się kogoś poznać: chyba musiała to być wyjątkowa
dziewczyna bo gdy tylko o niej wspominała uśmiechał się swoim dziwnym
uśmieszkiem. No i stwierdził, że koniec
z luźnymi związkami. Kukulska postanowiła na razie w to nie wnikać: może jeśli
nie będzie się wtrącać to coś z tego wyjdzie? Bardzo chciałaby by jej brat
zakochał się tak naprawdę.
I w końcu, po kolejnych nieudanych dwóch
tygodniach, gdy już miała się poddać i przyznać, że nawet nie potrafi znaleźć
jakiegokolwiek faceta do nawiązania niezobowiązującego romansu, znalazła
idealne rozwiązanie żałując, że nie wpadła na nie wcześniej. Ale jako że nigdy
niczego nie poddawała przypadkowi i ufała tylko własnemu rozsądkowi, to wolała
wszystko zaplanować z niezwykłą skrupulatnością.
Zaczęła od wizyty u ginekologa i
rozpoczęciu terapii hormonalnej by nie zajść w ciążę. Może i chciała trochę
zaszaleć, ale nie od razu zniszczyć sobie życie (nie żeby uważała dziecko za
niszczenie sobie życia, po prostu chodziło jej o ten konkretny przypadek: nie
zamierzała skończyć jako samotna matka z partnerem którego ani ona nie kochała,
ani on jej). Tyle, że Sylwię spotkał mały pech. Ginekolog z którym była umówiona, tuż przed jej wizytą
wyprowadzał z gabinetu nie kogo innego jak Maćka. A przecież specjalnie wybrała
inną placówkę niż tę w której pracował.
Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Po pierwsze: wciąż go kochała.
Po drugie: do ginekologa chodzi się w
konkretnym celu: najczęściej albo się jest w ciąży, albo chce się jej zapobiec
i on jako lekarz musiał o tym wiedzieć (a przynajmniej w tamtej chwili tak jej
się wydawało).
Po trzecie było ją stać tylko na krótkie
bąknięcie: cześć, podczas gdy on starał się rozmawiać z nią dość naturalnie i
po przyjacielsku (choć musiałaby być idiotką by nie wyczuć jego zakłopotania) Mówił
jej więc o tym, że odwiedzał przyjaciela ojca (czyli właśnie owego ginekologa,
z którym za kilka minut miała umówioną wizytę) przekazując mu jakąś wiadomość
od ojca jeszcze bardziej ją kompromitując.
Przyjaciel ojca…a więc z pewnością jeśliby
tylko Drwęcki o to poprosił uzyskałby informacje o celu jej przybycia tutaj. W
końcu ginekologa guzik obchodziłoby zastosowanie klauzuli tajności w tak błahej
sprawie jak jej antykoncepcja. Ta myśl jednak nie spowodowała w niej jeszcze
większego zażenowania tak jak się spodziewała, a wręcz przeciwnie: zażegnała
je. Niech Maciek dowie się po co odwiedza ginekologa. Niech zrozumie, że już o
nim zapomniała i spotkała faceta z których chce wreszcie przestać być
dziewczynką. A może jednak wcale go to nie obchodzi i nawet nie zamierza o nic
pytać? Przecież sama urwała ich znajomość swoim miłosnym wyznaniem…
W końcu, po prawie dwóch minutach (choć
Kukulskiej zdawało się to być dziesięciokrotnie dłuższe) niemiłej dla obu stron
rozmowy doktor wezwał ją do swojego gabinetu dając receptę na najlepszy w jej
przypadku środek. A ona nawet nie pożegnała się z Maciejem…
Maciek widział, że Sylwia jest bardzo
zdenerwowana; dla niego ta sytuacja też nie była łatwa. W końcu nie codziennie
dziewczyna którą uważa się za przyjaciółkę wyznaje ci miłość.
Właściwie do tej pory nie miał pojęcia
jak ma rozwiązać ten problem. Przez ostatnie kilka tygodni, wciąż rozmyślał o
tym na nowo, nie mogąc dojść do zadowalających wniosków. Z tego wszystkiego
nawet Inga zaczęła zauważać, że coś jest nie tak. Tłumaczył się przemęczeniem,
ale gdy tylko zamykał oczy widział twarz Kukulskiej gdy z oczami pełnymi łez
wyznawała mu miłość. I te duże, wyraziste oczy wciąż go prześladowały. Poza tym
tęsknił za nią. Samotne oglądanie horrorów bez kogoś kogo mógłby straszyć nie
wydawało mu się już takie zabawne, tak jak jedzenie kupionych ciast. Raz nawet
poprosił Ingę by mu coś upiekła, ale ona ze śmiechem odparła, że nie zamierza
go otruć bo nie ma pojęcia o gotowaniu. Potem, jakby sama zrozumiała że to
problem wymyśliła sobie zapisanie się na kurs gotowania. Zawsze chciała być
perfekcyjna w swojej roli. Dlatego jako żona nie mogłoby być inaczej, wiedział
to. Znów na myśl o małżeństwie poczuł lekką panikę, ale ją powstrzymał. A
przede wszystkim na myśl o obietnicy jaką złożył narzeczonej: po ślubie będzie
pracował w prywatnej klinice ojca. Na razie jednak nie chciał o tym myśleć.
Sylwia, będąc już w środku pokoju
lekarskiego, po niezbędnych badaniach
nawet nie pytała ginekologa o szczegóły; uznała że wyczyta wszystko na
ulotce dołączonej do środków antykoncepcyjnych. I tak czuła się wystarczająco poniżona faktem,
że lekarz wiedział iż w wieku dwudziestu siedmiu lat jest dziewicą. Co było z
drugiej strony zabawne: wszyscy powtarzają, że dziewczyna powinna się szanować
i nie sypiać z kim popadnie Ale jednocześnie w określonym wieku to już jest
przegięcie. Swoją drogą ciekawe dlaczego. Postanowiła się w to wgłębiać; po
prostu przez następny miesiąc brała po pigułce chcąc mieć pewność, że
zminimalizuje ryzyko niechcianej ciąży. A potem była gotowa na swój pierwszy
romans.
Czuła się niemal tak podekscytowana
jakby miała brać ślub co było absurdalnym porównaniem jej sytuacji. Bo przecież
zamierzała zrobić coś wręcz przeciwnego.
***
Gdy nadszedł
dzień płacenia czynszu Sylwia udała się do mieszkania Oskara z pieniędzmi. Choć
Daria wyzbyła się swojej niechęci wobec Lenarczyka, to jednak wolała by takie sprawy
załatwiała za nią przyjaciółka. Jej samej też to odpowiadało, w końcu do tej
pory udało jej się polubić Oskara. A zwłaszcza teraz gdy miała do zrealizowania
swój własny plan.
- Powiedz mi…- Zaczęła pytająco po
kilkunastu minutach od wejścia gdy wręczyła mu zaległe pieniądze a on zaparzył
jej herbatę.- Kiedy mówiłeś o tych luźnych związkach to twierdziłeś, że
obowiązuje wierność między partnerami?
- Dlaczego pytasz?- Spytał ją jakby od
niechcenia wciąż zatopiony w czytaniu jakichś dokumentów na swoim biurku.
Wiedziała, że to nie był odpowiedni moment, ale musiała porozmawiać z nim
dzisiaj, bo potem może nie zebrać się na odwagę. Poza tym może będzie jej
łatwiej gdy nie będzie musiała patrzeć mu w oczy?
- Z ciekawości. Zastanawiam się jak to
mogło wyglądać w praktyce. Więc?
- Więc, co?- Mrugnął jakby
zdezorientowany a ona zadała sobie pytanie czy on w ogóle jej słucha.
- Więc istnieje czy nie?- Wyjaśniła.
Oskar chyba zrozumiał o co jej chodziło- a raczej wystarczająco się na tym
skupił-, bo odparł:
- Istnieje. Tyle, że zastrzega się
koniec układu w każdej chwili w przypadku poznania kogoś innego no i w ogóle
możliwość poznawania innych osób odmiennej płci i nazywania się singlem. Więc
jak widzisz, nie musisz suszyć głowy swojemu bratu, to nie jest jakiś
niemoralny układ. Poza tym nie zapominaj, że Sebek ma tylko niecałe dwadzieścia
pięć lat, więc musi się trochę wyszaleć i lepiej żeby postępował uczciwie z
dziewczynami z którymi się spotyka niż je zwodził, prawda?- Nietrafnie odgadł
jej motywy sądząc, że znów zamierza wtrącać się w życie jego przyjaciela.
- O nie. – Zaprzeczyła.-Tu nie chodzi o mojego
brata, poza tym on chyba się zakochał, a przynajmniej zauroczył i skończył z
Ewą…
- …to super, bo już myślałem że znów
zaczniesz…
-…myślałam raczej o sobie.
-…żądać ode mnie bym przekonał go że to…Co
ty powiedziałaś?- Spytał odruchowo odkładając na bok czytany właśnie formularz.
- No…o możliwości zaaranżowania takie
układu.- Oskar patrzył na nią przez dobrą chwilę zastanawiając się czy żartuje
czy mówi poważnie. Ale wszystko wskazywało, że jednak nie żartuje. Poza tym
prima aprilis będzie dopiero za tydzień.
- Upadłaś na głowę?!- Spytał ją
retorycznie całkiem już skupiony na tej rozmowie porzucając właśnie robione
wyliczenia.
- Wcale nie.- Odparła lekko urażona. – I
nie rozumiem dlaczego aż tak to cię zaskoczyło. Czy to nie ty wiele razy
kazałeś mi zapomnieć o Maćku?
- Tak, ale na pewno nie w taki sposób.
- Więc
niby w jaki?
- No nie wiem, poznając kogoś…zakochując się jeszcze raz.
- No nie wiem, poznając kogoś…zakochując się jeszcze raz.
- Chyba już nie potrafię.- Oskar ugryzł
się w język, bo już chciał powiedzieć, że skoro gloryfikuje swoją idealną
miłość do Drwęckiego, pielęgnując ją w swoim sercu to nie dziwota, że tak jest.
Nie chciał jednak jej zezłościć, choć sam był zły a nawet wściekły.- A poza tym
to nie interesuje mnie stały związek.
- Na Boga, Jaskółka, ciebie nie
interesuje stały związek? Przecież ty jesteś jeszcze emocjonalnie dziewczynką.
Marzysz o księciu z bajki który od razu poprowadzi cię do ołtarza. Możesz sobie
pozwać na wyzwoloną i kobietę akceptującą „liberalne związki”, ale ja i tak wiem,
że tak naprawdę to tylko fasada.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić?! Małą dziewczynką przestałam być już dawno
temu, kiedy zamiast jak inne nastolatki bawić się i szaleć musiałam niańczyć i
gotować dwójce młodszego rodzeństwa, bo rodzice późno wracali z pracy. Nie mówiąc już o późniejszym alkoholizmie ojca.
A potem na studiach ciężko na siebie pracowałam nierzadko nadal wysyłając
pieniądze do rodziny. Wiesz jak wyglądały moje pierwsze dwa lata? Siedziałam na
zmianę w książkach i w pracy, a podczas wakacji czepiałam się każdej fuchy.
Więc nie mów mi, że emocjonalnie jestem małą dziewczynką. Bo gdy inni myśleli
tylko o zabawie i o tym jak upić się do upadłego na imprezie ja myślałam o tym
jak przetrwać.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi
chodziło.- Odparł jej już spokojniej.- Miałem na myśli twoje uczucia. Kiedyś
zapomnisz o Drwęckim i na samą myśl o tym co chciałaś zrobić poczujesz się
głupio.
- Mam dwadzieścia siedem lat. Ile
jeszcze mam czekać?- Dobre pytanie, pomyślał. Potem usłyszał jak ciężko
westchnęła.- Zresztą nieważne, i tak mój wybór kandydata okazał się totalną
klapą.
- Chyba nie myślałaś o Cebuli, co?
- Masz na myśli Piotrka? Jasne, że nie.
- Więc kogo?
- I tak go nie znasz.- Skłamała.
- Więc możesz mi chyba podać jego
nazwisko?
- Raczej nie.- Odpowiedziała mu.- Skoro
już załatwiliśmy sprawę czynszu to chyba już wyjdę.- Szukając kolejnego
kandydata, dodała w myślach.
- Niczego nie ustaliliśmy. Mam
powiedzieć Sebastianowi o twoim pomyśle? On cię powstrzyma?
- Ani się waż.- Syknęła.- Bo tylko
zawstydzisz i mnie, i jego. A ja i tak to zrobię, bo już podjęłam taką decyzję.
- Naprawdę jesteś na to aż tak
zdecydowana?
- Nie wpadłam na to dzisiaj, jak sobie
myślisz. Myślałam nad tym od ponad miesiąca.
- Rzeczywiście kawał czasu.- Skomentował
to.
- Czemu aż tak cię to złości co?
- Bo wiem, że potem będziesz żałować. I
z pewnością na kandydata wybrałaś sobie jakiegoś żałosnego dupka.
- Też zaczynam tak myśleć.
- Więc widzisz…- Ucieszył się.- …jak
poroniony jest ten cały pomysł.
- O ile się nie mylę sam go stosowałeś w
praktyce z powodzeniem i nie sądziłeś wtedy że jest poroniony jak się
wyraziłeś.
- A ja o ile się nie mylę, sądzę, że ty
już tak uważałaś. Zrobiłaś nawet o to Sebastianowi awanturę.
- Skąd wiesz?
- Bo mi powiedział. A raczej ostrzegł,
że możesz mnie odwiedzić w bojowym nastroju, więc mogę się spodziewać ziania
ogniem.
- Nie wiem po co ci w ogóle o tym
mówiłam skoro z tego kpisz.
- Ja za to się cieszę.
- Jezu, twoja hipokryzja osiągnęła
poziom twojego ego.- Żachnęła się.
- Nie. Po prostu…
- Co: po prostu?
- No…po prostu luźny związek jest tylko
dla mężczyzn, nie dla kobiet.
- Więc tak naprawdę twoja Olga była
Olkiem a Ewa Sebastiana Eugeniuszem?
- Nie o to mi chodzi, raczej o to, że…
- Och na pewno.- Odparła nieźle
zirytowana nie dając mu dokończyć.- Cześć.
- Nie możesz teraz wyjść. Niczego
jeszcze nie ustaliliśmy! – Warknął.
- Bo nie musimy. Więc wracaj do tych
swoich dokumentów.- Odwarknęła mu. Potem, gdy mierzyli się wzrokiem wzięła
głęboki oddech. Nie tak to sobie wyobrażała. Sądziła, że Oskar podejdzie do
całej sprawy ironicznie i trochę z dystansem. Ba, lękała się trochę tego że
mógłby jej odmówić, w końcu od jego powrotu z Niemczech minęło już parę
miesięcy i może kogoś już znalazł? Alb o w ogóle nie będzie chciał się z nią
związać? A tu na samym starcie okazuje się, że ośmiela się jej zabraniać
zapoczątkowania luźnego damsko-męskiego układu? Co najmniej jakby był jej
starszym bratem albo nawet ojcem.
- Nie zrobię tego, dopóki nie powiesz mi
a raczej nie przysięgniesz, że tego nie zrobisz.
- Czego?
- Tego co zamierzałaś zrobić.
- Oskar, do cholery nie zamierzam ci
niczego przysięgać!
- Więc będziesz musiała albo kijem
wybiję ci ten pomysł z głowy.
- Słucham?
- Mówię poważnie. Nie pozwolę być…
- Ty nie pozwolisz?- Żachnęła się.- Niby
jakim prawem?
- Prawem zapobieżenia katastrofie.
- Nawet jeśli masz rację i faktycznie
tak to się skończy to nic ci do tego.
- Wręcz przeciwnie.
- Wkurzasz mnie coraz bardziej.
- I kto to mówi? Przez ciebie nabawię
się rozstroju psychicznego.
- Na własną potrzebę. A teraz daj mi już
przejść.
- Nie, póki nie zrezygnujesz, już
mówiłem.
- Oskar, nie jestem twoją młodszą
siostrzyczką.
- Uwierz mi, że w tej chwili doskonale
zdaję sobie z tego sprawę.- Ona prawdę mówiąc też, bo dopiero teraz
zorientowała się Lenarczyk postąpił jeszcze o krok czy dwa w jej stronę.
Poczuła wewnątrz ciała napięcie. Bo w jego oczach ujrzała zapowiedź tego co
miało się zaraz stać.
Zapowiedź pocałunku.
I rzeczywiście, Oskar pochylił się nad
nią lekko odchylając jej głowę w bok by móc mocniej przywrzeć do niej wargami.
Całował ją zachłannie, jakby z lekką złością ale jej to nie przeszkadzało.
Prawdę mówiąc to musiała przyznać, że była zadowolona. Jego pocałunki zawsze trochę
ją dezorientowały, ale choć do tej pory nigdy nie przyznała się do tego przed
samą sobą sprawiały przyjemność (no, może oprócz pierwszych dwóch). Zwłaszcza
ten sprawił, że upewniła się tylko w swoich emocjach: tak, Oskar był idealną
osobą do tego by nawiązać z nim bliższą relację, nawet jeśli tymczasową. W końcu, odsunął się od niej choć wciąż
ich twarze niemal stykały się ze sobą. Z tej odległości patrząc mu w oczy
zauważyła, że nie są po prostu piwne. Na zewnątrz ocieniała je jaśniejsza
aureolka, której przy normalnej odległości nawet nie było widać. Poza tym wciąż
wydawało jej się, że czuje ukucie zarostu na swojej twarzy.
- Chyba właśnie złamałem swoją
obietnicę. –Szepnął.
- Jaką?- Spytała drżącym z emocji
głosem.
- Poprzednim razem obiecałem nigdy
więcej tego nie robić.- Odpowiedział cicho.
-
Dlaczego więc to zrobiłeś?
- Nie wiem.- Odpowiedział i przez moment wyglądał na kompletnie zdezorientowanego. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą.- Sylwia, jeśli naprawdę zależy ci na takim układzie to musisz wybrać sobie to tego odpowiednią osobę, kogoś komu ufasz i kto choć trochę pociąga cię w ten sposób. Kogoś takiego jak…
- Nie wiem.- Odpowiedział i przez moment wyglądał na kompletnie zdezorientowanego. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą.- Sylwia, jeśli naprawdę zależy ci na takim układzie to musisz wybrać sobie to tego odpowiednią osobę, kogoś komu ufasz i kto choć trochę pociąga cię w ten sposób. Kogoś takiego jak…
-…ty?- Dokończyła. Przełknął gwałtownie
ślinę. Wcześniej w ogóle ten pomysł nie wpadł mu do głowy, ale teraz…
- Tak, właśnie tak. Bo, bo jeśli brakuje
ci pocałunków i pieszczot to ja mogę się na to zaofiarować. Do tej pory nie radziliśmy sobie najgorzej,
prawda? No i mamy już jakąś praktykę,- Jej, czuł się jak jakiś żałosny kretyn
wypowiadając te słowa. Nie radziliśmy sobie najgorzej, rzeczywiście. Świetny
pomysł odwiedzenia jej od nawiązania przez nią romansu. I jeszcze ta oferta
własnej kandydatury jakby startował w jakimś castingu. Nie wspominając o tym,
że byłby jedną z ostatnich osób, którą Jaskółka wybrałaby na kochanka. Ale o
dziwo zamiast wyśmiania i natychmiastowej odmowy usłyszał jej głos mówiący:
- Naprawdę? Chciałbyś nawiązać ze mną
taki układ?- Przez moment patrzył na nią jak człowiek nie do końca wiedzący co ona
właśnie powiedziała. Nie do końca o to mu chodziło, ale… – Oskar?- Pospieszała
go. W końcu udało mu się otrząsnąć.
- Masz na myśli, hm…luźny związek?
Między nami?
- Tak.- Przytaknęła starając się
powściągnąć śmiech. Och, jak łatwo było manipulować mężczyznami: z Oskarem nie
było inaczej. Wystarczyła tylko lekka gierka by przekonać go do tego, że to
jego pomysł. Dlatego zadowolona z siebie kontynuowała:- Sądzę, że dla nas
obojga tak byłoby najlepiej, prawda? Mamy świadomość swoich charakterów wad i
zalet, lubimy się i choć czasami ciągniemy się za łby to mimo wszystko znamy od
wielu lat. No i już wcześniej się całowaliśmy i sądzę, że nie było aż tak źle.
- Nie było?- Zażartował.
- Nie.- Roześmiała się.- Jeszcze mały
trening i jestem pewna, że nabierzesz wprawy.- Przyłączył się do jej śmiechu
wciąż nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. W końcu uświadomił sobie coś innego:
- Ten mężczyzna, którego wcześniej
wybrałaś sobie na kandydata i o którym mówiłaś to…ja?
- Oczywiście, że tak. A ty serio
myślałeś o Cebulskim?
- Przy tobie nauczyłem się nie zakładać
niczego z góry.- Zauważyła, że już miał zamiar pocałować ją ponownie, ale w
ostatniej chwili zrezygnował. Ze zmarszczonymi brwiami spytał:- Skoro od
początku miałaś mnie na myśli to znaczy, że nazwałaś mnie dupkiem?
- Ty nazwałeś mnie emocjonalną
dziewczynką…- Przypomniała.- …a mimo to się nie obraziłam.
- Nie obrażam się. Czuję się urażony.-
Pomimo swoich słów, w końcu zrobił to co wcześniej zamierzał. Wpił się w jej
usta, drażniąc je swoim językiem. Ulga jaka na niego spłynęła gdy wyznała mu,
że od początku zamierzała zapomnieć się z nim była bardzo duża. Sam nie
rozumiał w końcu dlaczego. To znaczy rozumiał: dałby sobie uciąć rękę, że
Sylwia nigdy w swoim życiu nie była z mężczyzną, co niejako wynikało też z jej
wcześniejszych słów. A oni do nawiązania romansu woleli raczej doświadczone
kobiety a nie niewinne dziewice. On prawdę mówiąc też. Tyle, że wolał także
Sylwię choć do tej pory nie przyznałby się do tego nawet we własnych myślach.
- To niewiarygodne jak punkt widzenia
zmienia się od punktu siedzenia nie sądzisz?- Spytała retorycznie chwilę potem
gdy odsunął od jej ust swoje wargi.- Jeszcze chwilę temu nie wiedząc z kim chcę
zawrzeć luźny związek stanowczo się temu sprzeciwiałeś mówiąc, że powiesz o
moim pomyśle Sebastianowi.
- Tak, ale…- Nie dokończył, bo
uświadomił sobie bardzo ważną rzecz. Sylwia nie była po prostu jakąś
dziewczyną. Nawet nie chodziło o to, że praktycznie stała się dla niego kimś w
rodzaju przyjaciółki. Wiązało się to z faktem, że kumplował się z jej bratem. I
jak niby miałby tak po prostu skorzystać z jej propozycji nawet gdy bardzo tego
chciał?
Spojrzał na nią; jej oczy błyszczały gdy
na niego patrzyła, a w usta były mocno zaczerwienione. Na dodatek przejechała
po nich językiem…Nie, musiał się nad tym zastanowić. Powinien odmówić na samym
początku, ale teraz nie był w stanie. Może za jakiś czas jego umysł zrozumie
jak wielką głupotę chciał popełnić. Tylko, że teraz…nie zrozumiał.
Bo gdy grzecznie wyprosił Kukulską
(mówiąc, że jest teraz dość zajęty) by móc przemyśleć sobie (a raczej wybić z
głowy) jej pomysł na spokojnie, ale nawet wieczorem czy dzień później jego
umysł podsyłał mu raczej potwierdzającą odpowiedź tego co powinien zrobić.
W końcu po pierwsze: Sylwia sama tego
chciała;
Po drugie- znała go i ufała;
Po trzecie- lubiła jego pocałunki.
Po czwarte to chciała zapomnieć o Maćku
więc jeśli nie z nim to zrobiłaby to z kimś innych kto nie mógłby mieć tylu
skrupułów co on.
A po piąte- on też tego chciał.
Właściwie to go dziwiło: Sylwia nie
należała do kobiet które mu się podobały, a raczej- by wyrazić się bardziej
precyzyjnie- interesowały w ten sposób, bo przecież ich wcześniejsze pocałunki
były właściwie próbą przekomarzania się. Przynajmniej tak wydawało mu się do
tej pory. Bo Kukulska była bowiem dość niziutka, przeciętnej budowy ciała tak
samo jak i twarzy. Ale w jakiś sposób, gdy się uśmiechała lub z wściekłością
wyrzucała z siebie słowa jej usta zwracały uwagę. A gdy już zaciskała je w
wąską kreskę po prostu przepadał marząc tylko o tym by ją z pomocą pocałunku ją
odegnać. A oczy…gdy patrzyła na niego z sympatią i niejakim zadowoleniem po tym
jak skończyli się całować dostrzegł jakie są duże i wyraziste. I przede
wszystkim z jakim wewnętrznym błyskiem na niego spoglądają.
Może więc była to wina jej charakteru:
była zadziorna, czasami jędzowata i irytująca z tymi swoimi pedantycznymi
uwagami. Ale także lojalna wobec przyjaciół, szczera i gotowa dla rodziny na
wiele wyrzeczeń. I nawet ta jej żelazna
konsekwencja pięcia się do celu go nie raziła. Zwykle kobiety chcące robić
karierę wydawały mu się niedostępne i chłodne oraz powściągliwe, ale choć
Sylwia po części taka była, to jednak dawało się wyczuć, że pod tym lodem
potrafi być naprawdę gorąca. W końcu skoro na zwykłą kłótnię reagowała z
prawdziwą pasją i furią to pewnie tak samo byłoby i w łóżku…
Bił się ze swoimi myślami jeszcze bardzo
długo. Miał szczęście, że Sylwia nie żądała od niego żadnych deklaracji od razu
(a może zrobiła to nieświadomie?), bo wtedy chyba by odmówił. Co innego
niezobowiązujący pocałunek, a co innego zgoda na romans. Tyle, że…i tak w końcu
wyraził na niego (czyli romans) zgodę. Zanim doszło do spotkania uzgodnili
jasne zasady, a przede wszystkim jedną nadrzędną: Sebastian nie może się o tym
dowiedzieć. Lenarczyk i tak czuł się winny wobec przyjaciela tego, co zamierzał
robić z jego siostrą, ale nie było to silniejsze od chęci zdobycia Sylwii.
Kukulska z kolei upewniła się, że on z nikim się nie spotyka. I w następny
sobotni weekend umówili się na przypieczętowanie układu.
Dziewczyna nigdy nie sądziła, że będzie
aż tak podekscytowana: już z samego rana wykąpała się, poczyniła niezbędne
zabiegi pielęgnacyjne takie jak depilacja nóg czy nabalsamowanie całego ciała.
Potem, stanęła naga przed lustrem próbując spojrzeć na siebie obiektywnym
wzrokiem.
Szerokie biodra, troszkę wypukły brzuch,
stosunkowo krótkie nogi…Dlaczego do cholery nigdy nie uprawiała żadnego sportu?
Do tej pory traktowała swoje ciało jak coś co służy do utrzymania głowy w
której jest mózg, pozwala się przemieszczać chwytać dłońmi niektóre przedmioty
albo komunikować z innymi ludźmi. Nigdy nie zastanawiała się nad tym jak może
ją odebrać jej potencjalny kochanek, a choć kochała Maćka od wielu lat nigdy
nie myślała co on mógłby pomyśleć o jej ciele. Uznałby ją za grubą? A może
zniesmaczyłby się widokiem cellulitu? Albo bladej karnacji? A co z Oskarem?
Jeśli wcale nie zdoła wzbudzić w nim pożądania? Jeśli po prostu wydaje mu się
śmieszna? Boże, a jeśli tak w istocie jest? Jeśli zgodził się na to wszystko z
litości? Jeśli na jej widok nie będzie w stanie…Podobno mężczyzną niewiele
trzeba by być gotowym, ale co jeśli „jej” niewiele nie wystarczy? Nie, takie
negatywne myślenie było głupim pomysłem. Tak samo jak obserwowanie swojego
nagiego odbicia w lustrze. Przecież podjęła już decyzję i nawet jakby chciała
to nie mogłaby jej zmienić nie narażając się na kpiny Lenarczyka i żartobliwe
oskarżenia o tchórzostwo; znała go na tyle by doskonale o tym wiedzieć. Nie
pozostało jej więc nic innego jak wzięcie się w garść. No i po co te
wątpliwości? Przecież sama tego chciała i właściwie sama zaproponowała mu ten
układ. To ona panowała więc nad sytuacją, prawda? Ta myśl spowodowała, że
momentalnie się uspokoiła, ale szybko pojawił się kolejny problem dotyczący
ubrania i wyboru bielizny. Nie chciała by Oskar żartował z niej mówiąc, że się
wystroiła lub wręcz przeciwnie. Dlatego postawiła na wypośrodkowaną wersję:
założyła nową bieliznę, ale zakryła ją zwyczajnymi ciuchami, których dawno nie
nosiła. Już od dobrych kilku miesięcy jej główną garderobę stanowiły eleganckie
żakiety i garsonki stosowne do pracy. Ale przez to wyglądała w luźnej koszuli i
dżinsach dość niepoważnie. Mimo to nie przebrała się. Kto by pomyślał, że
perspektywa spotkania z Oskarem aż tak wytrąci
ją z równowagi.
Na dodatek gdy w końcu do niego przyszła
wydawało jej się, że na nim to co planują zrobić nie wywarło żadnego wrażenia.
Przywitał ją tak jak dawniej, a potem spytał czy ma ochotę na coś do picia. Gdy
odmówiła, oznajmił że ma fajny film który mogliby obejrzeć. Ona, trochę
zdezorientowana udawała że to świetny pomysł, ale w połowie seansu nie była już
dłużej w stanie tego robić. Doszła do takiego poziomu zdenerwowania, że ledwo
powstrzymała się przed dawnym nawykiem obgryzania skórek od paznokci co
napawało ją niesmakiem. W końcu nie przyszła tu po to by oglądać film. A
przynajmniej nie tylko.
-
Oskar, długo jeszcze to będzie trwać?
- Co, film? Jakieś pół godziny. Teraz dopiero najciekawszy moment.- Odparł jej nie przestając wlepiać oczu w telewizor.- Serio? Miał większą ochotę na zorientowanie się czy psychopata zabije wszystkich bohaterów niż się z nią przespać? Czy było z nią aż tak źle że postanowił się wycofać? Może więc ona też nie powinna o tym wspominać? Ta, może by i tak zrobiła gdyby jego ignorancja nie wprawiła ją w irytację.
- Co, film? Jakieś pół godziny. Teraz dopiero najciekawszy moment.- Odparł jej nie przestając wlepiać oczu w telewizor.- Serio? Miał większą ochotę na zorientowanie się czy psychopata zabije wszystkich bohaterów niż się z nią przespać? Czy było z nią aż tak źle że postanowił się wycofać? Może więc ona też nie powinna o tym wspominać? Ta, może by i tak zrobiła gdyby jego ignorancja nie wprawiła ją w irytację.
- Nie mówię o filmie.- Powiedziała niezbyt
przyjaznym tonem. To sprawiło, że w końcu na nią spojrzał.
- Więc o czym?
- O tym, że mieliśmy….o celu mojej
wizyty.
- To znaczy?
- Och, nie strugaj idioty.- Jej,
naprawdę czuła że jeszcze trochę i zacznie być bardzo zła. Szczególnie widząc
jak z trudem Oskar panuje nad swoim rozbawieniem, więc pomimo głupich pytań
musiał wiedzieć o czym mówią.
- Nie robię tego. Po prostu pomagam ci
się odprężyć i sprawdzam czy to ty nie zmieniłaś zdania.- Gdy to mówił
przysunął się w jej stronę na kanapie patrząc prosto w oczy. Z tego powodu
trochę zgubiła wątek.
- Odnośnie
czego?- Spytała patrząc jak pochyla się nad nią coraz bardziej. W końcu lewą
dłonią odsunął jej włosy do tyłu i szepnął do ucha:
- Odnośnie czekania na księcia z bajki.
A może powinienem był powiedzieć: lekarza z bajki?- Sylwia słysząc to poczuła wściekłość
i szybko odsunęła się od Oskara z zamiarem odejścia. Mogła przecież
przewidzieć, że będzie kpił z niej i jej uczucia do Maćka, nie mógłby się
powstrzymać przed takim tryumfem. Nie udało jej się jednak tego zrobić, bo gwałtownie
przyciągnął ją do siebie z powrotem nie zwracając uwagi na jej złość. Chociaż
nie, Sylwii wydawało się że prawie się nią delektuje. Na dodatek jego ruch
sprawił, że teraz praktycznie leżała na sofie.
- Puść mnie. Jesteś błaznem i kretynem
do kwadratu!
- Z którym zamierzasz stracić swój
wianek.
- Jaki wianek? Urwałeś się ze średniowiecza?
I wcale już nie zamierzam. Poszukam sobie kogoś innego.
- Raczej nie.- Prawą dłonią objął jej
twarz gładząc ją aż od skroni po szyję. Poczuła dreszcz gdy dotknął małej żyłki
tam gdzie znajdował się puls sama nie wiedząc dlaczego. Bo już za chwilę miała
do tego powód: ta sama dłoń zsunęła się jeszcze niżej aż do jej dekoltu i
piersi. Sylwia wzdrygnęła się zdziwiona własnym odczuciem, które wprawiło w
drżenie jej ciało.
- Przecież nic ci nie zrobię, nie musisz
się tak bać.- Roześmiał się. Nie wyprowadziła go z błędu mówiąc, że jej reakcja
nie była podyktowana strachem. Ale to gwałtowne uczucie gorąca wytrąciło ją z
tropu. No bo jakby nie było ktoś inny niż ona po raz pierwszy dotykał tej
części jej ciała.
- Więc mnie nie dotykaj. Masz…masz się
ze mną tylko przespać.- Sama wiedziała, że mówi głupoty, ale nie potrafiła
zdzierżyć jego zachowania. To było tak głupie jak proszenie dziecka o
sprawdzenie błędów w swoim wypracowaniu bez jego czytania przez rodzica. I tak
samo niemożliwe. Tyle, że gdy informowała go o chęci nawiązania takiego związku
był poważny i tak też ją całował. A teraz wydawało jej się, że to wszystko go
bawi, że dotyka ją tylko po to by wzbudzić w niej złość. Wiedziała
jednocześnie, że Lenarczyk nie robi tego po to by ją poniżyć, o to by go nie
podejrzewała. Po prostu czerpał przyjemność z faktu, że tym razem to on mógł
być górą bo ona nie do końca miała pojęcie o tym co między nimi zajdzie. A
przynajmniej nie miała pojęcia w praktyce. Tak więc wychodziło na to, że choć
lubi rządzić tym razem po prostu nie może tego robić, a jego to najwyraźniej
nieźle śmieszyło czemu dał wyraz odpowiadając jej:
- A jak niby mam to zrobić bez dotykania
cię? Może i jesteś dziewicą, ale na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że nasze
ciała muszę się…
- Doskonale wiem na czym polega akt.-
Wycedziła wiedząc, że tylko jeszcze bardziej się pogrąża. Akt…nie mogła użyć
innego słowa które brzmiało by mniej chłodno i staroświecko?! Dlatego by choć
trochę zminimalizować skutki swojego nierozważnego języka brnęła dalej:.- Więc
wiem, że facetom przychodzi to znacznie szybciej niż kobietom nawet bez jakiegoś
zbędnego…obmacywania.
- Co przychodzi szybciej?
- No …to.
- Nadal nie wiem o czym mówisz.
- No…pożądanie.- Wypaliła w końcu czując
się głupio że zażenowanie sprawiło, iż nawet nie była w stanie wymówić tego
słowa od razu.
- Hm, to zależy.- Udał, że się nad tym
zastanawia decydując się nie prowokować jej bardziej. Bo domyślał się, że mając
na myśli „pożądanie” chodziło jej o gotowość faceta do kochania się. Ale nie
mógł powstrzymać się przed dodaniem:- Ja na przykład nie umiem tak na zawołanie.
Musi być trochę, jak się wcześniej wyraziłaś, zbędnego obmacywania.
- Przestań. Przecież każdy facet na widok chętnej kobiety
która mu się podoba ma…erekcję.- Wypowiadając ostatnie słowo znów miała problem
by je wymówić, ale po krótkiej pauzie udało jej się zrobić. Potem zmusiła się
do spojrzenia w oczy Oskara, gdy wciąż się nie odzywał. Mimo oznajmującego tonu
patrzyła na niego pytająco czekając na jego odpowiedź.
- To prawda.- Odrzekł w końcu wciąż starając
się być poważny.
- Więc?
- Więc co?- Odparł jej pytaniem a choć
teraz nawet się nie uśmiechał to jego głos zdradzał jak bardzo bawi go ich
rozmowa i sytuacja w której się znaleźli. W końcu zrozumiała, że nic z tego nie
będzie. Ciężko westchnęła.
- Jesteś beznadziejny. Próbujesz mi
wmówić, że jednak mnie nie chcesz?
- Wcale nie. Po prostu jeszcze na mnie
nie działasz. Może jak choć trochę się rozbierzesz i pokarzesz swój dekolt albo
nogi to kto wie? Ale ty ubrałaś się dziś jak zakonnica.- Droczył się z nią.
Naturalnie pociągała go (choć wciąż uważał to za istny ewenement) nawet jeśli na
początku uważał ją za totalną złośnicę. Oczywiście wciąż ją za taką uważał, ale
poza tym doceniał jej dowcip, zasady moralne (jakkolwiek głupio to zabrzmi w
takim momencie) i chart ducha oraz zdrowy rozsądek…nawet to że w swojej torebce
nosiła aspirynę i plaster a przyprawy układała alfabetycznie.
I choćby ta kwestia utrata dziewictwa:
po prostu postanowiła sobie, że chce się z nim przespać i zamierzała to zrobić
skrupulatnie wszystko planując. Oskarowi to nie przeszkadzało, a przynajmniej
tak sobie mówił, bo od paru chwil z jakiegoś powodu zaczęło. Starał się jednak
nad tym nie zastanawiać. Bo odpowiedź mogłaby mu się nie spodobać.
Zdecydowanie. Skrupuły czy wyrzuty sumienia nie były mu teraz potrzebne i
powinien je zepchnąć daleko w kąt. W końcu miał przed sobą piękną, zadziorną
kobietę która nigdy nie pozwoliła dotykać się żadnemu facetowi. I na dodatek
chciała się z nim przestać bez żadnych konsekwencji. Musiałby być idiotą by z
tego nie skorzystać, a tak nie było- choć
ona sądziła inaczej co wyraziła nawet słowami:
- Zabiję cię.- Syknęła.- Kiedyś utnę ci
głowę siekierą, idioto.
- Jeśli mógłbym coś doradzić to lepsza
byłaby piła. – Gdy spojrzała na niego pytająco dodał:- Rana szarpana to
zdecydowanie większy ból niż kłuta albo chociażby cięta. Wiesz, jak tryby zaczną
wwiercać się w gładką skórę szyi i ją szarpać…- Widząc, że się wzdrygnęła
prawie parsknął śmiechem. Na dodatek jego język zaczął wędrować po tej części
jej ciała. Biorąc oddech wciągnął nozdrzami jej zapach. Spodobał mu się. Z
pewnością pochodził z szamponu lub płynu do kąpieli i choć bardzo delikatny to
zadziałał na niego dużo mocniej niż drogie wykwintne perfumy.
- Albo zamiast głowy utnę ci coś innego.-
Nie traciła niczego ze swojej zawziętości.
- Tylko najwcześniej jutro bo inaczej z
twoich dzisiejszych planów nici. Chyba, że wolisz nekrofilię. No i nie jestem
pewny czy to w ogóle miałoby rację bytu.- Tym razem odchylił jej głowę do tyłu
jednocześnie zyskując lepszy dostęp do skrawka gołej skóry. Kto by pomyślał, że
coś takiego może faceta podniecić bardziej niż widok gołych piersi czy nóg co
wcześniej sugerował?
- Ślinisz mnie.- Znów niemal parsknął w
jej szyję nie przestając wodzić po niej językiem w geście przekory.- Nie możesz
od razu przejść do rzeczy?
- Jestem bardzo powolny. Baardzo.
- Kpisz ze mnie w duchu, prawda?
- Wcale nie.
- Wcale tak. Przecież widzę, że…- Urwała
patrząc na jego spodnie. A konkretnie ich górną część. Sam nie wiedział czemu to
spojrzenie sprawiło, że zapragnął jej jeszcze bardziej. Na dodatek była wyraźnie
zawstydzona, bo nawet nie dokończyła zdania. Cała ta jej brawura i pozorna
beztroska były tylko fasadą. Sylwia była potwornie zdenerwowana. Z tego powodu
zamierzał odpuścić sobie już żarty, ale zaraz zrozumiał że mogą mu się jeszcze
przydać. W końcu musiał ją jakąś rozluźnić, a wbrew jej życzeniu nie zamierzał
postąpić jak egoistyczny samiec po prostu pozbawiając ją dziewictwa. Chciał by
doświadczyła choć trochę przyjemności nawet za pierwszym razem. Dlatego spytał
wymownym tonem:
- Tak? I co widzisz?
- Dobrze wiesz co.
- Raczej nie: może tego nie widać, ale
mam strasznie słaby wzrok i tylko z powodu próżności nie noszę okularów
korekcyjnych…
- Dupek.
- Wiesz, chyba czas wreszcie zatkać ci
usta.- Odezwał się po czym z jej szyi wrócił wargami do twarzy obrysowując nimi
jej dolną wargę jakby ucząc się jej kształtu. Potem to samo zrobił z górną.
Dopiero wtedy pocałował ją naprawdę: zdecydowanie dotykając i pieszcząc
językiem wnętrze jej ust.
Lubił ją całować; co prawda ich pierwszy
pocałunek nie był spowodowany pragnieniem a chęcią otworzenia jej oczu to mimo
wszystko coś poczuł. Potem jeszcze robili to kilkakrotnie z różnych mniej lub
bardziej błahych powodów takich jak chociażby próba jej sprowokowania, ale po
tym jak go ostatnio prawie nie spoliczkowała nie zamierzał robić tego więcej
bez jej zgody. Teraz więc w pełni z tego korzystał. Drażnił jej język swoim
odpowiednimi ruchami badając wnętrze jej ust. Szybko załapała rytm. Tak, już
umiała się całować choć nie wiedział czy powinien się z tego cieszyć. Wcześniejsze
niezdarne ruchy jej języka go podniecały, ale wspólny taniec ich języków razem
niemal upajał.
Sylwia prawdę mówiąc czuła się jak
pijana. Nie cierpiała gdy Oskar mówił do niej protekcjonalnym tonem jak do
małej dziewczynki zwłaszcza w sytuacji gdy właśnie uprawiali seks (a
przynajmniej mieli to zrobić). Czuła się wtedy jak idiotka, bo w obecnych
czasach nawet szesnastolatka miała większe pojęcie o seksie niż ona: kobieta
ponad dziesięć lat starsza. Jego dłoń na jej piersi też nie za bardzo jej się
spodobała; wrażenie było dziwnie przyjemne a raczej niepokojące, ale…Ale gdy ją
całował to co innego. Boże, mogłaby całować się z nim i całować…Nie miała pojęcia
dlaczego tak się działo. Przecież denerwował ją i irytował kpiąc z jego braku
doświadczenia; nie znosiła go takiego bo zbyt przypominał to jak traktował ją
na początku, ale mimo to w ich pocałunku zupełnie wylatywało jej to z głowy. Może
to dlatego, że miała zamknięte oczy i nie widziała jego twarzy? Prawdopodobnie.
Ale jednocześnie jakaś jej część wiedziała, że całuje ją właśnie Oskar a nie na
przykład Maciek.
Maciej…
Wraz z tą myślą szybko odsunęła się od
Lenarczyka mocno zdyszana i zaczerwieniona. Na moment zbita z tropu spojrzała
mu w oczy żałując tego co chciała zrobić. Cholera, czy naprawdę jest w stanie
spalić za sobą wszystkie mosty i przespać się z Lenarczykiem? Albo jakimkolwiek
facetem?
- Co się stało?- Spytał ją jakby…ze
zrozumieniem? Tyle, że ona nie chciała zrozumienia. Chciała zatracenia,
zapomnienia o Drwęckim który wciąż pozostawał poza jej zasięgiem i nigdy nie będzie
jej. Chciała poczuć co to znaczy być kobietą. Chciała zrozumieć o co chodzi w
tym całym seksie i przestać być ponad dwudziestosześcioletnią dziewicą bo
wydawało jej się to być coraz bardziej żałosne. Tyle, że czemu z Oskarem? Może
to wcale nie jest dobry pomysł? W końcu stał się jej przyjacielem i na dodatek
wynajmowała od niego mieszkanie, więc gdy ten układ między nimi nie wypali to…-
Sylwia? Wszystko, okej?
- Nie wiem…- Zaczęła chcąc powiedzieć,
że może powinni przerwać, ale nie zdobyła się na odwagę. Dlatego powtórzyła
bezradnie kręcąc głową:- Nie wiem.
- Chcesz przerwać i wyjść? Obiecuję, że
nie powiem na ten temat ani słowa i nigdy już nie wrócimy do tego tematu
pozostając przyjaciółmi.- Jego pytanie i ostatnie zdanie ją rozwścieczyło, choć
paradoksalnie właśnie o tym przed chwilą przecież myślała. Tylko czy on naprawdę
musiał udawać teraz wyrozumiałego? Czy nie mógł po prostu zachować się jak zupełnie
nieznany facet i tylko jej wykorzystać? Sprawić by przestała myśleć i zastanawiać,
tak by nie miała innego wyjścia niż poddanie się mu? Przecież podała mu się
prawie na tacy! Jaki facet by tego nie wykorzystał pytając czy chce przerwać?
- A co, jestem aż taka brzydka, że nie
możesz się nawet zmusić do przespania ze mną?- No, w końcu jego oczy przestały
być poważne. Nawet się uśmiechnął. To ją odprężyło. Tak, w końcu to zrobi. A
raczej zrobią. Bo może to nawet lepiej, że tak żartują? Dzięki temu
przynajmniej nie czuje się taka przerażona.
- Hm., jeśli pozwolisz mi na zbędne
obmacywanie to może dam radę.- Zdołała się nawet uśmiechnąć.
- Tylko jeśli będziesz mnie całował w
usta.- Zastrzegła.
- Robi się. Choć jestem pewien, że na
innych częściach ciała też będzie ci się podobać.- Przestali rozmawiać, a
zaczęli działać. Choć Kukulska obawiała się, że Oskar znów zacznie się
wygłupiać to jednak nic takiego się nie stało. Wciąż ją całował prawie na niej
leżąc, wciąż gładził jej ramiona nawet nie zahaczając o piersi, więc
najwyraźniej mylnie zrozumiał że to nie sprawia jej przyjemności i wcale tego
nie chce. I w końcu udało jej się odprężyć. Przymknęła oczy zdając sobie
sprawę, że jest coś dziwnie nęcącego w tym tańcu ich języków i splecionych ze
sobą ciałach. Że jego ciężar może być bardzo przyjemny i wywoływać w jej ciele
wibracje. Potem sama nawet nie zdając sobie z tego sprawy zaczęła gładzić go po
plecach. Gdy to sobie uświadomiła przestała, bo przecież sama nie chciała by w
pewien sposób jej dotykał. No i czuła się wtedy bardzo niezdarnie i wiedziała,
że on też musi ją w ten sposób postrzegać. Ale bardzo jej się to spodobało.
- Co ty na to byśmy przenieśli się do
mojej sypialni?- Spytał ją na moment odsuwając się od niej. Przez dobrą chwilę
nie mogła wydobyć z siebie głosu. Skinęła więc tylko głową.- Więc mnie
obejmij.- Ledwie to powiedział a już podnosił ją z kanapy niosąc ją na rękach.
To nasunęło jej skojarzenie z jedną komedią romantyczną. Zawsze chciała by
jakiś facet zrobił to dla niej, a teraz proszę: jest niesiona na rękach przez
swojego pierwszego kochanka.
- Co cię tak rozbawiło?- Spytał ją Oskar
kładąc delikatnie na łóżku już w swoim pokoju. Pokręciła głową.
- Nic. – Zaprzeczyła.
- A ja myślę, że jednak coś.- Mrugnął
całując jej szyję. Bardzo chciała by zrobił to jeszcze raz, ale wolała go o nic
nie prosić. W końcu mógłby ją wyśmiać. Ta myśl trochę ją rozbawiła: bo choć
chciała spędzić z nim noc to nadal bardzo się krępowała.– Więc?
- Hm?
- Z czego się śmiałaś?
- Z niczego, już mówiłam.
- Za kłamstwo będziesz musiała oddać mi
fanta.
-
Fanta?
- Aha. Twoją śliczną koszulę.- Ach, więc w końcu przejdą do…rzeczy. Przygryzła na moment dolną wargę.
- Aha. Twoją śliczną koszulę.- Ach, więc w końcu przejdą do…rzeczy. Przygryzła na moment dolną wargę.
- A możesz najpierw zgasić tu światło?
- Wstydzisz się?
- A nawet jeśli to co?- Spytała butnie
gotowa znieść jego żarty na temat swojej pruderyjności. Bo na samą myśl o tym
by oglądał ją nagą w pełnym świetle czuła jak pieką ją policzki. Jednocześnie
wiedziała, że to głupie: w końcu to ona wyszła z inicjatywą romansu, więc jeśli
powiedziało się A to powinno się powiedzieć i B. Ale o dziwo Oskar jej nie
wyśmiał.
- Więc je zgaszę.- Odparł tylko. Uznał,
że za pierwszym razem może obyć się bez światła. Poza tym jeszcze nie było aż
tak ciemno, więc doskonale widział Sylwię choć nie tak wyraźnie jakby chciał.
Tyle, że dzięki temu poczuł na nią jeszcze większą ochotę. Poza tym jest
jeszcze dotyk…a raczej przede wszystkim dotyk. Na co komu było więc światło?
- Mogę sama rozpiąć guziki?- Jej, była
okropnie spięta. Z tego powodu zaczął nawet wątpić czy uda im się coś zdziałać.
Widocznie dziewice były bardzo skromne. Tyle, że w skromności Sylwii było coś
niesłychanie rozczulającego i podniecającego zarazem. No i rozkosznie
zabawnego. Zwłaszcza ta obawa w jej oczach przemieszana z ekscytacją oraz
rodzącymi się iskierkami pożądania o których z pewnością nie miała zielonego
pojęcia.
- Jasne.- Odpowiedział na jej pytanie
patrząc jak rozpina guziki koszuli jeden po drugim. Zastanawiał się czy wie jak
działa na niego obserwowanie tej jej powolności, choć dla niej pewnie była to
skrupulatność. Po jakimś czasie, w słabym świetle okna mógł dostrzec jej gołą skórę
i koronkowy stanik. Nie potrafił jednak rozróżnić koloru, poza tym że nie mógł
być zbyt ciemny. Może kremowy? Albo cielisty? Miał ochotę go z niej zdjąć, bo
to co krył wyglądało bardzo zachęcająco. Okazało się, że skromnisia Sylwia
miała „wiele” do ukrycia.
W końcu udało jej się pozbyć do końca górnej
części odzienia,(choć nadal nie pozbyła się swojego biustonosza). On też
postanowił to zrobić. Miał nadzieję, że dzięki temu Kukulska poczuje się
bardziej pewnie.
Był wobec niej bardzo cierpliwy. Gdy tylko
wyczuwał jej wahanie nie posuwał się dalej starając się odpędzić jej spięcie
pieszczotami i pocałunkami. Pozwolił jej nawet zostać w bieliźnie choć sam
rozebrał się już do naga. Cieszył go jednak fakt, że przestała być taka bierna.
Dotykała jego ramion i pleców, wplatała dłonie w kark, przyciągała mocniej
jakby uważała że znajdują się jeszcze nie dość blisko siebie. Może było to
żałośnie mało, ale na niego działało dużo bardziej niż wprawny dotyk innych
partnerek z przeszłości, bo robiła to właśnie ona. Rozczulała go swoimi cichymi
westchnieniami i gęsią skórką na całym ciele a także faktem, że właściwie tylko
tak nędznymi pieszczotami jakie jej zaserwował wyglądała na gotową do
uprawiania miłości. Na dodatek ten fakt wyraźnie ją zmieszał; zwłaszcza gdy
sprawdził to swoimi palcami. Zdecydował więc, że czas przystąpić do dzieła.
Schylił się więc by sięgnąć z szuflady prezerwatywę.
- Oskar?
- Tak?
- Co robisz?
- Nic takiego. Po prostu zabezpieczam
nas.- Odpowiedział jej wyciągając małą paczuszkę.
- Nie musisz. Ja…ja to zrobiłam. Biorę
pigułki.
- Od kiedy?
- Od przeszło miesiąca.- Wrócił do niej
z uśmieszkiem na swojej twarzy co zdołała dostrzec pomimo ciemności.
- A więc jednak doskonale wszystko
zaplanowałaś.
- Wątpiłeś?
- Prawdę mówiąc znając ciebie, to nie. Wolałem
jednak niczego nie pozostawiać przypadkowi. Ale skoro tak, to… chyba nie
pozostało nam nic innego jak dokończyć to co planowaliśmy, prawda?- Przełknęła
szybko ślinę. Wiedziała, że pierwszy raz może nie być najbardziej przyjemny bo
wiązał się z bólem. Tyle, że z czasem błona dziewicza stawała się coraz cieńsza,
więc skoro miała już prawie dwadzieścia siedem lat to właściwie nie powinna
doświadczyć żadnego…
- Cholera.- Gdy w końcu się z nią połączył poczuła w
środku takie pieczenie, że nawet nie mogła tego z niczym porównać. Lekki ból,
tak? Czuła jakby coś rozrywało ją od środka. Albo jakby w jej brzuch włożono
nóż. Mocno zacisnęła usta by nie krzyknąć i silniej objęła Oskara choć nawet
nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Wszystko dobrze?- Spytał ją lekko
zaniepokojony.
- Właśnie pozbywam się cnoty a ty mnie
pytasz czy wszystko dobrze?! Boli jak…jak cholera.- W innych okolicznościach
pewnie i by się roześmiał, ale teraz z trudem nad sobą panował. Nie chciał by
cierpiała jeszcze bardziej.
- Spróbuj się rozluźnić.- Zasugerował.-
Jesteś bardzo spięta.
- Ty też byś był gdy coś takiego wbijało
się w twoje ciało.- Mówiła zirytowanym tonem który zaczął go bawić.
- Proszę, nie rozśmieszaj mnie bo nie
wytrzymam.
- O tak, śmiej się proszę gdy ja
umieram.- Nie mogąc się powstrzymać parsknął śmiechem tuż przy jej szyi. Potem,
by zapobiec potokowi gniewnych słów, pocałował ją. To sprawiało, że już po
chwili się rozluźniała. Zatracała się w jego pocałunkach i miał nadzieję, że
teraz też to zrobi. Inaczej będzie zmuszony postąpić bardzo samolubnie albo
wycofać się całkowicie. Obie opcje uznawał za wyjątkowo bolesne dla swojego ego.
Na szczęście Kukulska się rozluźniła.
Nadal kurczowo wplatała dłonie w jego włosy tak, że niemal go za nie ciągnęła,
ale tam na dole przestała się przed nim zamykać. Dzięki temu mógł wsunąć się
głębiej. Zdawało mu się, że nawet tego nie zauważyła. Z trudem skupiał się na
powolnych ruchach i pocałunku choć przychodziło mu to z trudem. Nigdy nie spał
z dziewczyną która nigdy do tej pory tego nie robiła, więc trudno mu było
ocenić czy Sylwia nadal odczuwa ból czy może już nie. I przede wszystkim czy
powinno tak być. Niby w teorii zdawał sobie sprawę, że pierwszy raz dla kobiety
bywał bolesny, ale praktyka to co innego. Ugryzienie komara też bolało ale bez
porównania do złamania dolnej kończyny, choć znajdowali się i tacy którzy byli
zdania, że to nic takiego. Nie miał więc pojęcia co ona właściwie czuje. Wolał
jednak nie ryzykować pytania o to, bo mogłoby się to okazać zgubne w skutkach. Dla
niego oczywiście. Zamiast tego zadał inne:
- Już lepiej?- Otworzyła oczy wpatrując
się w jego twarz, a potem z pewną dozą wahania odparła:
- Tak. Teraz czuję się trochę…dziwnie.
- Dziwnie?- Powtórzył. Potem się
uśmiechnął.- No cóż, umiesz zgasić nawet najbardziej wytrawnego kochanka.
- Za którego ty oczywiście się uważasz,
prawda?
- Teraz już nie. Naprawdę nie jest ani
trochę lepiej czy tylko się ze mną droczysz?
- Będę musiała cię rozczarować, bo nie.
Ale przynajmniej nie czuję już takiego bólu.
- Jesteś dość…hm, mała, więc to
rzeczywiście musi być dla ciebie niełatwe.
- I jest. Chyba wolałabym być
tam…większa.
- Ale wtedy nie sprawiałabyś mi takiej
przyjemności.
- Mam gdzieś twoją przyjemność.- Jęknęła
gdy niemal w całości się z niej wysunął a potem wsunął z powrotem jeszcze
głębiej. Była trochę rozstrojona. Nie miała pojęcia czy to co teraz poczuła to
był ból czy przyjemność. A może i jedno i drugie?
- Boże, jesteś taka rozbrajająca.- Sylwia
nie miała pojęcia co w jej egoistycznym wyzwaniu było rozbrajającego, ale nie
zdążyła mu tego powiedzieć, bo pocałował ją niemal z agresywną drapieżnością co
bardzo jej się spodobało. Na dodatek jego prawa dłoń błądziła gdzieś w
okolicach jej brzucha wywołując zupełnie nowe doznania. Lewa posuwała się wyżej
dotykając szyi, ramienia i klatki piersiowej. W końcu jego usta powoli zsunęły
się z jej warg pieszcząc te rejony które wcześniej dotykała ręka w więc szyję a
potem jedną z piersi. Nie przestawał jednak wciąż się w niej poruszać co
uświadamiała sobie końcówką świadomości. A potem wydał jakiś dziwny odgłos
opadając na jej klatkę piersiową. Dopiero po kilku minutach zrozumiała, że nie
ma na sobie stanika. I co więcej nawet nie pamięta kiedy on go z niej ściągnął,
bo Sylwia była pewna, że ona czegoś takiego nie zrobiła. Już chciała go
skarcić, ale czuła instynktownie, że byłoby to co najmniej śmieszne w takim
momencie. Poza tym nie mogła zaprzeczyć, że jego szorstki zarost wywoływał na
jej klatce piersiowej rozkoszne wrażenia. Nie mówiąc o wcześniejszych
pocałunkach czy dotykaniu przez niego tej części jej ciała.
Wysunął się z niej dopiero po kilku
kolejnych minutach, jednocześnie kładąc się obok niej na łóżku. Słyszała tylko
jego przyspieszony oddech, więc nie miała pojęcia co myśli a przede wszystkim
co ona powinna zrobić. Cholera, czemu w teorii to wszystko wydawało się być
mniej krępujące? Teraz po prostu chciała zapaść się pod ziemię. Tym bardziej
czując się tak nieświeżo.
- I jak się czujesz, Jaskółka?- Odezwał
się do niej po jakimś czasie co bardzo ją ucieszyło. Wszystko było lepsze niż
ta pełna krępacji cisza. Nawet rozmawianie o tym co właśnie zrobili.
-
Chyba…chyba dobrze.- Odparła mu.- A ty?
- Znakomicie.- Zaśmiał się. Potem poczuła jego dłoń na swoim policzku choć nie miała pojęcia jak mógł aż tak dobrze widzieć w ciemności .Chyba, że na przykład zamierzał trafić w jej włosy lub inne miejsce i zrobił to przypadkiem. Ale w to wątpiła. – Bardzo cię boli?
- Znakomicie.- Zaśmiał się. Potem poczuła jego dłoń na swoim policzku choć nie miała pojęcia jak mógł aż tak dobrze widzieć w ciemności .Chyba, że na przykład zamierzał trafić w jej włosy lub inne miejsce i zrobił to przypadkiem. Ale w to wątpiła. – Bardzo cię boli?
- Teraz już nie. Chociaż wcześniej…- Matko,
może jednak rozmowa wcale nie była
dobrym pomysłem. Bo bardzo dziwnie było jej o tym mówić.
- Nie przejmuj się, następnym razem
będzie lepiej.- Lepiej? Sylwia nie miała pojęcia czy zgodzi się na następny
raz, bo gdy Oskar poszedł do łazienki wziąć prysznic (chciał ustąpić jej
pierwszeństwa, ale ona wolała w tym czasie się ubrać w samotności i iść do domu)
skutki tego co zrobiła zaczęła odczuwać dużo boleśniej. Gdy Lenarczyk odwracał
jej uwagę pieszczotami lub pocałunkami było to znośne, ale teraz dyskomfort między
nogami dawał jej się we znaki. No i wstyd. Boże, naprawdę czuła zażenowanie na
myśl o tym jak dotykała Oskara i jak on dotykał ją. - Co ty robisz?- Właśnie
gdy kończyła zapinać buty, Oskar wyszedł z łazienki zapalając w sypialni
światło. Przez moment po prostu na niego patrzyła. Miał na sobie tylko biały
ręcznik, który zasłaniał go ledwo do kolan. Ciemne włosy na jego głowie
układały się falami, a obciążone wodą wydawały się jej być niemal czarne. A
jego klatka piersiowa…hm, musiał nieźle ćwiczyć, bo wątpiła by wyhodował sobie
taki brzuszek jako lekarz. Na dodatek zajęła się obserwowaniem maleńkiej
kropelki wody która w najlepsze spływała mu po piersi, dotarła do pępka a potem
poleciała jeszcze niżej w kierunku... Jej, chciała by biały materiał bawełny
ręcznika opadł tak żeby stanął przed nią całkiem nagi. Wcześniej z powodu
własnego zażenowania nie zdążyła się mu dobrze przyjrzeć…Boże czy ona naprawdę
jeszcze pół godziny temu się z nim przespała? I na dodatek chciała widzieć bez
ubrania? Chyba jej odbiło.- Sylwia, pytałem co robisz. Chyba nie chcesz wrócić
teraz do domu?
- Taki właśnie miałam zamiar.-
Odpowiedziała szczerze z trudem odwracając od niego wzrok. Była pewna, że jej
myśli odbijają się w jej oczach. Teraz cieszyła się, że on nie widział jej nago
w pełnym świetle. Przy nim wyglądała...może nie groteskowo, ale na pewno dużo
gorzej i śmieszniej.
- Wiesz która godzina?
- Tak, wiem. Po północy. Ale znajdę
jakiś nocny autobus.
- I sądzisz, że ci na to pozwolę?
- Oskar, daj spokój. Taki miałam plan od
samego początku. Tylko nie sądziłam, że tobie zachce się oglądać film i to…to
co robiliśmy potem zajmie tyle czasu. Muszę przecież wrócić do siebie.
- Dlaczego?
- Bo nie mam bielizny na zmianę. Ani
ubrań. Muszę się wykąpać i umyć zęby.
- Przecież możesz to zrobić u mnie. I mam
nawet zapasową szczoteczkę.
- Ale na pewno nie dasz mi damskich ciuchów.
- Nie, ale mogę ci dać jakąś moją
koszulkę.- Przez moment miała szczerą ochotę ulec tylko po to by poczuć na
sobie jego rzecz. Szybko jednak otrzeźwiała zdając sobie sprawę z własnej
głupoty. Najpierw wzięcie jej na ręce a teraz paradowanie w męskiej koszulce
uznała za przyjemne? Przecież to były czysto filmowe gesty rodem z komedii
romantycznej. Musiała być nieźle poroniona by coś takiego przyszło jej do
głowy. W końcu realnie rzecz biorąc z Oskarem nie łączyło ją żadne uczucie
miłosne i związek.
- Nie trzeba.- Uśmiechnęła się czując
się niepewnie pod wpływem jego spojrzenia. Zwłaszcza gdy zaczął zbliżać się w
jej kierunku.
- W takim razie chociaż cię odwiozę. Nie
będziesz samotnie wracać komunikacją miejską.- Odruchowo zamierzała
zaprotestować, ale nie zrobiła tego uświadomiwszy sobie, że właściwie to dobre
rozwiązanie. Skinęła głową.
- Dobrze.
I tak, niecałe piętnaście minut później gdy
Oskar z powrotem się ubrał byli gotowi do drogi. W trakcie tej podróży
milczeli, Sylwia była na to zbyt zażenowana a Oskar niepewny. Trochę tego nie
rozumiał, ale nie mógł się wyzbyć tego uczucia. W końcu dla niego to nie był
pierwszy raz. No chyba, że jeśli chodzi o dziewice. A może właśnie to mu przeszkadzało?
Wyrzuty sumienia, że kochał się z niedoświadczoną dziewczyną bez zobowiązań choć
nie powinien?
Dopiero u celu podróży udało mu się
sklecić kilka słów pożegnania. Nawet pocałował Sylwię: właściwie był to szybki
całus, ale mimo wszystko w usta.
Musiałby być durniem by nie zauważyć, że
między nimi wszystko się zmieniło. Jeszcze kilka dni temu mógł bez obaw nazwać
to co ich łączy czymś bardzo zbliżonym do przyjaźni. Teraz, wspólnie spędzona
noc sprawiła, że już nie mogli do tego
wrócić. Czas pokarze czy będą tego żałować czy nie.
Wchodząc do mieszkania, Kukulska z ulgą
zorientowała się, że Daria postanowiła spędzić weekend u chłopaka więc
spokojnie bez obawy że ją obudzi może wziąć prysznic. Nawet ciepła woda ją
drażniła i z trudem powstrzymywała się od grymasów. Czy to naprawdę powinno aż
tak boleć? We wszelkiego rodzaju romansach czy filmach to wszystko było takie
piękne i cudowne, a nikt nie mówił o bólu czy nawet cierpieniu. Z chęcią
zapytałaby o to przyjaciółkę, ale to wiązałoby się z koniecznością zdradzenia
kto był tym szczęśliwcem (albo pechowcem) który miał możliwość po raz pierwszy
się z nią przespać. A na razie wolała zachować to przed Drwęcka w tajemnicy tak
długo jak tylko się da. Chyba by umarła gdyby powiedziała o tym swojemu bratu.
Maciek…
Oprócz krótkiej chwili na początku gry
wstępnej z Oskarem w ogóle się nad tym nie zastanawiała. Pewnie dlatego zrobiła
to teraz leżąc w łóżku.
Właściwie nie wiedziała co właściwie
powinna teraz myśleć. Oczywiście czuła ukucie żalu, czuła w jakimś stopniu, że
sprzeniewierzyła się swoim zasadom, że wyleczenie się z kogoś kogo się kocha za
pomocą kogoś innego nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale ona miała już
dwadzieścia siedem lat i powoli zaczęła się przychylać ku teorii Lenarczyka:
wieczna i jedyna miłość nie istnieje.
Jeszcze przez jakieś kilka dni odczuwała
pewien dyskomfort choć nie aż tak bolesny jak w niedzielę. To było tak, jakby…
po prostu miała świadomość istnienia tej części ciała o której zazwyczaj nie
myślała. Ale w każdym bądź razie nic nie bolało. Z Oskarem się w żaden sposób
nie kontaktowała: nie wiedziała właściwie nawet co mogłaby mu napisać. Wszystko
w porządku? A może wręcz przeciwnie? Dlatego wolała na razie grać na czas. Nie
wiedziała czy powinna kontynuować swój romans, choć początkowo tego chciała.
Może coś było z nią nie tak? Może nie potrafiła czerpać z seksu satysfakcji i
dlatego to tak wciąż bolało? Albo była oziębła? A może to dlatego, że nie
kochała Lenarczyka? Nie miała zielonego pojęcia.
Niestety w piątkowe popołudnie została
zmuszona do podjęcia decyzji, gdy w drzwiach mieszkania zauważyła nie kogo
innego jak właśnie Oskara. W pierwszej chwili miała irracjonalną chęć zatrzaśnięcia
mu drzwi przed nosem. Boże, czuła się tak głupio i niezręcznie. Nawet jeden
rzut oka na niego wystarczył by przed oczami stanął jej obraz jego w samym
ręczniku na biodrach. Albo tego jak gładził jej brzuch, uda, dotykał pośladek,
piersi; tego jak ją wypełniał. Jak mogą teraz normalnie rozmawiać tak jak
dawniej? Przecież to niemożliwe.
- Wpuścisz mnie w końcu czy mam tak stać
na tej wycieraczce?- Z natłoku myśli wyrwał ją jego rozbawiony głos. To ją
trochę otrzeźwiło; potrząsnęła głową.
- Tak, jasne. Wchodź. Po prostu jestem
trochę zaskoczona. Nie spodziewałam się ciebie.
- Tak właśnie myślałem. Jesteś sama?
- Nie, Daria jest u siebie w pokoju.
- Może więc pójdziemy do twojego
pokoju?- Zaproponował już z poważną miną, więc nie mogła podejrzewać go o
jakiekolwiek „brudne” myśli. Ale mimo to zaprotestowała.
- Chodźmy lepiej do kuchni. Napijemy się
herbaty, bo mam na nią straszną ochotę. Właściwie miałam ją sobie teraz
zaparzyć. Ty też się napijesz, co? W końcu na dworze jest dość zimno. Z
pewnością zmarzłeś.- Wiedziała, że znów plecie trzy po trzy, ale zawsze gdy się
denerwowała mówiła zupełne bzdury. Tak jakby wydawało jej się, że ten kto mówi więcej
wydaje się być pewnym siebie bo tylko nieśmiali płonią się i kiwają głowami.
Teoria tak samo do dupy jak ta mówiąca o tym, że gdy dwie osoby się kłócą ta ma
rację która głośniej krzyczy.
-
Dobrze, z chęcią się napiję.- Odparł jej normalnym tonem głosu, ale w jego
oczach dostrzegła iskierki humoru. Zaraz potem pożałowała że na niego
spojrzała. Przecież te oczy patrzyły prosto w jej gdy się kochali kilka dni
temu.
- Świetnie.- Skomentowała z fałszywym
uśmiechem na swoich wargach. Nie ma jak to robić z siebie kretynkę.
Przez kilka minut Kukulska krzątała się
po kuchni nastawiając czajnik, zaparzając herbatę, sprzątając ze stołu,
wsypując do cukierniczki cukier, podając łyżeczki. Potem kroiła ciasto, wyjęła
talerzyki i widelce. Oskar obserwował ją bez słowa zastanawiając jak długo
będzie się tak jeszcze zachowywać. W końcu nie wytrzymał:
- Może w końcu usiądziesz? Naprawdę nie
mam ochoty na ciasto, nawet twoje.
- W takim razie może coś innego? Mam
chyba jeszcze jakieś wafelki i czekoladę…
- Sylwia, spojrzysz na mnie wreszcie?-
Niechętnie to zrobiła znów doświadczając wizji tego jakim widziała go po raz
ostatni. I musiała na moment przymknąć oczy.- Co się dzieje? Czemu jesteś aż
tak zdenerwowana?- Czemu? Czy on kpił czy co? Pytał dlaczego? I po kiego licho
wstawał z krzesła na którym właśnie siedział i ustał opierając się o kredens
koło niej?- Żałujesz, tego co się stało między nami?- Spytał wprost.
- Nie, chyba nie.
- Więc? Chciałabyś abym stąd wyszedł?
- Prawdę mówiąc to tak.
- Dlaczego?
- Bo…bo mimo wszystko to był zły pomysł
byśmy to zrobili. Teraz…teraz w naszych relacjach jest dość niezręcznie nie
sądzisz?
- Nie.- Odpowiedział szczerze. Ale mogła
się przecież tego spodziewać: jego nic nie wytrącało z równowagi. No, może
prawie nic.- Przecież przed tamtą sobotnią nocą byliśmy przyjaciółmi.
- Tak, ale…teraz wszystko się zmieniło.-
Westchnęła z irytacją widząc że on wciąż na nią patrzy. Czy tak jak ona wracał
myślami do tego jak wyglądała nago? Miała nadzieję, że nie. - I nie patrz tak
na mnie.
- Jak?
- Tak jak to robisz. Sprawiasz, że myślę
o tym…o tym co się między nimi stało.
- To właściwie dobrze. – Mrugnął.-
Przyszedłem, bo w żaden sposób się do mnie nie odezwałaś. Zastanawiałem się czy
wszystko w porządku.
- Tak, już wcześniej ci to przecież
mówiłam.
- A wszystkie powiedzmy, hm…niemiłe
skutki tamtej nocy minęły?
- Możemy o tym nie rozmawiać? Wolałabym
o tym zapomnieć.
- Więc jednak nie zamierzasz kontynuować
naszego romansu?
- Chyba raczej nie.- Słysząc odrazę słyszalną w jej głosie roześmiał się.
- Chyba raczej nie.- Słysząc odrazę słyszalną w jej głosie roześmiał się.
- A
więc aż tak bardzo bolało?
- Żartujesz? Przez kilka dni w środku bardzo mnie piekło.- Warknęła. – Więc przestań się śmiać.
- Żartujesz? Przez kilka dni w środku bardzo mnie piekło.- Warknęła. – Więc przestań się śmiać.
- Co cię piekło, Kukułka?- Zamiast
odpowiedzi Oskara, Sylwia usłyszała głos Darii, która potem przywitała się z
Lenarczykiem dając jej dość czasu na wymyślenie kłamliwej wymówki:
- Gardło.- Wyjaśniała starając się nie
zwracać uwagi na uśmieszek Oskara.
- Hm, widocznie jeszcze się nie
wykurowałaś. W końcu dwa tygodnie temu nieźle się przeziębiłaś.
- Pewnie tak.- Przytaknęła blado czując
się paskudnie. Szczególnie gdy wtrącił się Lenarczyk:
- Tak, takie przeziębienia bardzo
nadwyrężają. A szczególnie te pierwsze…w sezonie.- Kukulska była pewna, że jest
już cała czerwona, ale nijak nie mogła na to wpłynąć. I co miało znaczyć to w
sezonie? Aż taki pewny swego, że znowu pozwoli mu się z sobą przespać? Wyraźnie
sobie z jej żartował, a ona chciała tylko by Daria szybko nalała sobie ten
przeklęty sok i wyszła z kuchni. Na szczęście już po chwili to zrobiła.
- Więc wracając do naszej rozmowy o
bolącym hm…gardle. Mogę tylko powiedzieć, że starałem się jak mogłem byś
odczuwała to najmniej.- Powiedział do Sylwii gość gdy zostali w kuchni sami.
- Przestań błaznować z tym gardłem.-
Warknęła.- A poza tym jeśli naprawdę tak się starałeś to widocznie twoja
technika jest do niczego.- Parsknął śmiechem co ją kompletnie zaskoczyło.
Przecież chciała go zezłościć a nie rozbawić.
- Zapewniam cię, że następnym razem
będzie lepiej.
- Śmiem w to wątpić.
- Oj Sylwia, Sylwia. Przecież musiałaś
wiedzieć, że pierwszy raz nie jest łatwy.
- Jasne, ale nie aż tak. W filmach jest
tylko mnóstwo kwiatów, pocałunki, wino, muzyka, romantyczna kolacja…Tylko jakoś
nikt nie mówi o tym przeklętym bólu przez który przez kilka dni z trudem mogłam
wysiedzieć na miejscu w pracy, a i tak nie było to łatwe. I przestań się do
cholery ze mnie nabijać: ile razy mam to jeszcze powtarzać?!
- Przepraszam, ale po prostu nie jestem
w stanie. Mówisz o tym w taki sposób…- Nie dokończył znów ulegając wybuchowi
śmiechu.
- Cudownie, że chociaż ty możesz się
teraz świetnie bawić moim kosztem.
- Wcale tego nie robię.- Odpowiedział
jej łapiąc ją za rękę gdy chciała odejść. Stanowczo choć nie brutalnie
przyciągnął ją do siebie. Potem delikatnie pocałował. Gdy zauważył, że się
odpręża pogłębił pocałunek nawet nie zdając sobie sprawy jak bardzo za nim
tęsknił. A raczej za nią. I tym co się między nimi stało. To było tak jakby…zwykła
mleczna czekolada okazała się być truflem. Dla niego właśnie Sylwia wydawała
się być takim truflem. Nachylił się nad nią jeszcze bardziej przestając myśleć
o czymkolwiek innym. Nie rozumiał jak do tej pory mógł powstrzymywać się od
uciszania jej w ten sposób. Bardzo przyjemny zresztą.
- Przestań, Daria nas zobaczy.- Syknęła
gdy tylko się od niego odsunęła. Jej oczy błyszczały a usta były
zaczerwienione. Zapragnął kochać się z nią znowu. Tyle, że ona nie była jeszcze
pewna czy tego chce. Więc musiał ją przekonać by zmieniła zdanie.
- I co z tego?
- To z tego, że jej o niczym nie
powiedziałam.
- Jestem zaskoczony. Czy nie jest twoją
najlepszą przyjaciółką?
- Jest, ale jest też siostrą Maćka.-
Rozbawienie minęło mu w jednej chwili. Twarz zrobiła się całkiem poważna.
- A ty
nie chcesz by twój wyśniony ukochany dowiedział się, że sypiasz z innym. A może
ze mną?
- To nie tak. Poza tym i tak już pewnie o tym wie.- Przypomniała sobie jak spotkali się pod gabinetem ginekologa.- Tylko nie pytaj skąd.
- To nie tak. Poza tym i tak już pewnie o tym wie.- Przypomniała sobie jak spotkali się pod gabinetem ginekologa.- Tylko nie pytaj skąd.
- Więc dlaczego to przed nią ukrywasz?
- Serio pytasz? Czemu ukrywam fakt, że
zdecydowałam się na niezobowiązujący romans z gościem, gdy nigdy wcześniej się
z nikim nie spotykałam? Przecież Daria z miejsca by mnie od tego odwiodła,
zwłaszcza z tobą. Poza tym to nie jest coś czym można się chwalić. Ja jestem
racjonalistką, a tego co robię w najmniejszym stopniu nie można uznać za
racjonalne.
- Ale na tym polega pieprzyk i dreszcz
emocji, prawda?- Spytał udobruchany decydując się nie zdradzić jej tajemnicy.
Poza tym uznał, że to rzeczywiście dobry pomysł. Zwłaszcza po tym co było
między nim a Darią w przeszłości. Jaskółce mogłoby się to nie spodobać.
- Dla ciebie może tak.
- A dla ciebie nie? Naprawdę chcesz
zrezygnować tylko po jednym razie? Obiecuję ci, że następnym razem będzie dużo lepiej.
- Tego nie możesz wiedzieć.
- Owszem, mogę. - Musnął ustami jej
włosy zauważając jak szybko przełknęła ślinę.
- Nnnnie wiem.- Jąknęła.
- Ale ja wiem.- Tym razem jego wargi
opadły na jej policzek, a potem usta. Całowali się w najlepsze nie myśląc o tym gdzie się znajdują i kim są.
Lecz i tym razem Sylwia pierwsza wróciła do rzeczywistości.
- Więc? Wpadniesz do mnie jutro?
- Jutro?- Powtórzyła nieco
zdezorientowana.
- Tak. Udowodnię ci, że tym razem seks
będzie dla ciebie dużo przyjemniejszy. Już ja się o to postaram.
- Nie sądzę, przecież już…- Nie
dokończyła, bo znów jej na to nie pozwolił. Wplotła mu tylko dłonie we włosy
zapominając o całym świecie. Gdzieś tam w jej podświadomości błąkała się myśl,
że Daria w każdej chwili może wejść do kuchni, ale zepchnęła ją na dalszy tor.
- Więc? Mam to uznać za odpowiedź
twierdzącą?
- Oskar.- Jęknęła czując jego usta na
swojej szyi. Jeszcze bardziej ją odchyliła by mógł bez przeszkód ją pieścić.
- Tak, Sylwia? Chciałaś powiedzieć, że
się zgadzasz?
- Tak, to znaczy nie...
- Nie?- Gwałtownie odsunął od niej swoją
głowę prowokująco patrząc na jej usta, ale nie mając zamiaru zrobić nic więcej.
Był taki irytujący.
- No to, w takim razie…dobrze. O której?-
Zgodziła się, a on posłał jej szeroki uśmiech czując się bardzo zadowolony z
siebie. Potem w nagrodę pocałował po raz kolejny; tym razem mocniej ale krócej.
- Kończę pracę o szesna…to znaczy
siedemnastej- Skłamał wpadając na świetny pomysł, który sama mu podsunęła.- Więc możemy umówić się na szóstą. Co ty na
to?
- Tak wcześniej?
- Tak.- Roześmiał się domyślając się, że
wciąż ma obawy by kochać się w świetle.- Mam po ciebie przyjechać?
- Nie, poradzę sobie.- Odparła.- Ale
pamiętaj, że po sobocie zastrzegam sobie możliwość zakończenia naszego układu.
- Oczywiście.- Powiedział. A potem
mrugnął jej do ucha.- Ale obawiam się, że mnie nie doceniasz. Nasza przyszła
noc będzie najlepszą w twoim życiu.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca.-
Odpowiedziała mu jeszcze zanim odszedł. Potem zagryzła dolną wargę
zastanawiając się czy dobrze zrobiła. Przecież nie chciała po raz drugi się na
to narażać: jak dla niej seks był przereklamowany- a przynajmniej dla płci
żeńskiej. Teraz przynajmniej rozumiała te wszystkie kobiety wymawiające się od
obowiązków małżeńskich bólem głowy czy migreną. Ona też by tak robiła. Czemu
więc pakowała się w to po raz kolejny? Tyle, że pocałunki Oskara wytrąciły ją z
równowagi sprawiając przyjemność. Czemu tak nie mogło być z pozostałą częścią?
Przecież w głębi siebie wiedziała, że to nie wina Oskara choć właśnie tak mu
sugerowała. Pamiętała jak starał się być wobec niej delikatny, jak wciąż po
każdym ruchu pytał czy nic jej nie boli, jak pieszczotami pozwalał jej
zapomnieć o ich stykających się ciałach…Tyle, że to nie wystarczyło. Może więc była z tych którym to nie sprawiało
przyjemności? Ale przecież zanim stwierdzi to kategorycznie może spróbować
jeszcze raz, prawda? Tak więc spotka się z nim całkowicie rozwiewając swoje
przypuszczenia.
Ten romans to zapewne początek prawdziwej miłości. Ale znając Twoje zamiłowanie do komplikowania i gmatwania losów bohaterów to jeszcze długo poczekamy aż Sylwia i Oskar sobie to uświadomią. A te metodyczne podejście Sylwii do ich pierwszego razu pokazuje, że nie dokońca wyleczyła się z Maćka i dlatego musiała wszystko tak dokładnie zaplanować żeby się nie wycofać. Czekam na następną część. Pozdrawiam roksana :-)
OdpowiedzUsuńGenialne :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńDodasz coś dzisiaj?
OdpowiedzUsuńWszystko wskazuje na to, że uda mi się coś wstawić dziś wieczorem (czyli w sobotę). Wczesniej niestety nie da rady.
Usuń<3!!
UsuńFajny rozdział, ciągle do niego wracam :)
OdpowiedzUsuńJa też czytałam kilka razy :-) czekając na kolejną część oby do niedzieli chyba że będzie niespodzianka ;-) Twoje opowiadania są tak rewelacyjne że warto czekać :-)
OdpowiedzUsuńHej kochana <3 Dawno nic nie pisałam , ale już chyba wyczerpałam wszystkie przymiotniki pisząc jaką to jesteś cudowną pisarką. Jeju jak zwykle wciągajace opowiadanie,akcja powoli sie rozkręca ale wiem że napewno warto czekać <3 Jestem bardzo ciekawa jak rozegrasz cała tą akcje między Sylwią ,Oskarem i Mackiem napewno dużo jeszcze namieszasz w ich życiu, mam pare swoich koncepcji ciekawe czy któraś się sprawdzi hmmm ...;p Ej wog fajniejest widzieć swoje imie w Twoim opowiadaniu, tak jakoś bardziej się teraz utorzsamiam z bohaterami ;p Widzę że dzisaj może pojawi się coś nowego no to byłby najlepszy prezent urodzinowy ;p Pozdrawiam Daria:*
OdpowiedzUsuńE, tam jako próżnej osobie mi to nie przeszkadza ;) Oczywiście żartując bardzo dziękuję za docenienie czasu i pracy jaki poświęcam na tworzenie (nie tylko tego) opowiadania. A co do bohaterów to mam tak samo: jak byłam młodsza nawet specjalnie wybierałam powieści ze swoją wersją imienia w różnych językach których niestety było mało. Chyba Magda nie jest imieniem nadającym się dla głównych bohaterek, dlatego sama sobie musiałam ją stworzyć we własnym opowiadaniu.
UsuńPozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za pochwałę :)
będzie coś dziś? : )
OdpowiedzUsuń