Myślałam, że wyrobię się do soboty (a jest już po dwunastej, więc niejako nie dotrzymałam obietnicy), ale zeszło mi się dłużej niż myślałam. Strasznie bolała mnie głowa (nie to żebym się usprawiedliwiała, ale trochę się usprawiedliwiam :)) Dlatego wstawiam tą część bez korekty, jutro z czystą (i mam nadzieję niebolącą głową) dokonam korekty jeśli będzie trzeba dlatego bądźcie wyrozumiali. Miłego czytania :)
Nazajutrz, o umówionej porze, Sylwia
zadzwoniła pod klatkę Oskara, pomimo swoich obaw. Nie najlepiej czuła się też z
tym, że okłamała Darię mówiąc, że wybiera się na szkolenie, które miało odbywać
się w sąsiednim mieście. Ale nic lepszego nie potrafiła wymyślić. A na razie-
to znaczy póki sama nie wiedziała jeszcze czy jej romans z Lenarczykiem
skończył się zanim na dobre jeszcze się rozpoczął- wolała utrzymać przyjaciółkę
w niewiedzy.
Gdy mężczyzna po kilku sekundach w końcu
jej otworzył zdumiała się nowym wystrojem jego salonu.
Wszystkie okna były zasłonięte ciemnymi
bordowymi roletami (choć wcześniej były śnieżnobiałe), a na szklanym stoliku
paliły się świeczki, które dyskretnie zostały rozstawione również na innych
meblach dookoła. Do tego obok kanapy stał duży wazon z przynajmniej
dwudziestoma czerwonymi różami, a w powietrzu unosił się ich kwiatowy zapach.
- Oczom nie wierzę.- Mrugnęła.- Ty to
zrobiłeś?
- Owszem.- Odpowiedział jej najwyraźniej
bardzo z siebie dumny.- W końcu czy nie właśnie
o tym wspominałaś wczoraj? Jak to było? Kwiaty, romantyczna kolacja, ach
i jeszcze muzyka. Czekaj, zaraz coś włączę.- Zapowiedział zbliżając się do
wieży stereo i włączając jakąś dość smętną piosenką za pomocą pilota.- Ale za to świeczki masz gratis.-Dodał.
- Jesteś pajacem.
-Spełniam tylko twoje fantazje.- Powiedział
galanteryjnie nieco afektowanym tonem. Prychnęła rozbawiona wciąż nie mogąc
uwierzyć w to co widzi. Przecież on nawet miał na sobie białą koszulę! I czarne
spodnie.
- A więc potrafisz być romantykiem?
- Prawdę mówiąc to gardzę nimi, ale na
twoje potrzeby postanowiłem o tym zapomnieć. To co, najpierw kolacja?
- No nie, nie mów mi że gotowałeś?
- Niestety nie, bo mogłoby się to
skończyć tragicznie. Ale zamówiłem tajskie danie z restauracji obok, a jest
rewelacyjna. Będzie nam smakować. Pozwoli pani, że zaprowadzę ją do stołu?
- Przestań już.
- Dobrze, a więc chodźmy jeść, bo kiszki
grają mi marsza.- Odparł jej już swoim zwyczajnym tonem.
- Tak lepiej.- Roześmiała się. A potem
przystąpili do kolacji w trakcie której wymieniali dość banalne uwagi: Sylwia
śmiała się z jego pomysłu na dzisiejsze
spotkanie on z jej wczorajszego zakłopotania. Tylko raz nawiązał do ich romansu
gdy wlał do kieliszka dziewczyny czerwone wino a ona zaprotestowała.- Przecież
wiesz, że jestem abstynentką.
- Daj spokój, jedna lampka nie uczyni z
ciebie nałogowca.
- Wiem, ale nie przepadam za winem ani
innymi alkoholami.
- Te jest smaczne: półsłodkie. Chociaż
spróbuj.
- Raczej nie.
- Nawet za cenę zburzenia romantyzmu?
Przecież w takich sceneriach nie może zabraknąć lampki wina.
- Tak.
- Ale dzięki temu łatwiej mnie
uwiedziesz.- Perswadował. Wytrzeszczyła na niego oczy.
- W takim razie to ty musisz się upić a
nie ja.- Zauważyła całkiem logicznie.- Poza tym…-Dodała ciszej.-…nie lubię
łatwych facetów.
- Nie?
- Nie. Lubię tych niedostępnych.-
Dopowiedziała żartem, ale zauważyła że choć wyraz twarzy Oskara się nie zmienił
to w jego oczach coś zgasło. Nie wiedziała, że przypomniała mu o Maćku. Bo on z
pewnością zaliczał się do tych niedostępnych. Czy to właśnie na tym opierała
się jej miłość do niego, zastanawiał się. Bo wiedziała, że nie może go mieć?
Ale to przecież było bez sensu. Tak samo jak fakt jego ciągłego roztrząsania
tego. Chciała go wciąż kochać? To niech kocha; ważne że to z nim jest tutaj.-
Oskar?- Słysząc swoje imię przestał zadawać i odpowiadać sobie te głupie
pytania.
- W takim razie przyniosę ci soku.-
Zaproponował znikając na moment w kuchni. Potem wrócił z chłodną szklanką.
Resztę posiłku dokończyli już w
normalnej atmosferze, bo uczucie irytacji stopniowo zaczęło Lenarczykowi mijać.
Poza tym jaki miał problem z Drwęckim? Sylwia mogła go sobie kochać czysto
platonicznie, ale nic więcej. A to on zaraz będzie miał ją w swoim łóżku.
Zerknął na zegarek: dochodziła już prawie ósma, na zewnątrz zrobiło się już
prawie całkiem ciemno, a u nich w środku na pewno bo ciemne rolety skutecznie
tłumiły jakiekolwiek światło. Ale w sypialni tym razem będzie musiał je zapalić,
pomyślał.
Gdy skończyli posiłek siedzieli jeszcze
przez jakiś czas przy stole, aż w końcu Sylwia zaczęła zbierać talerze. Od razu
zaoponował mówiąc, że posprząta później, ale ona argumentowała że ciężko to
będzie potem pozmywać kiedy wszystko się zeschnie. Gdy odparł, że ma zmywarkę
udała że to zwykła wymówka dla usprawiedliwienia lenistwa. Jej, zapomniał już
jaka potrafiła być irytująca z tą swoją skłonnością do sprzątania i pedanterią.
Ale z drugiej strony to go ucieszyło: znikła między nimi ta cała niezręczność
którą wczoraj u niej zauważył. Wyglądała na całkiem swobodną i odprężoną. Dlatego poddał się poświęcając następne
dziesięć minut na gaszenie świeczek i wycieranie do sucha talerzy. W końcu, jak
to mówią, oczekiwanie jest największą przyjemnością.
Gdy udało im się posprzątać zauważył, że
znów się spięła ale rozwiązał ten problem podchodząc do niej i całując ją.
Potem wciąż obejmując zaczął łagodnie kołysać w takt jakiejś dennej melodii,
która wciąż cicho sączyła się z głośnika.
- To co? Idziemy zrobić to po co
przyszłaś?- Spytał patrząc jej w oczy. Potem przeniósł wzrok na jej usta
przewidując jak się zaraz zacisną w wąską kreskę…no i proszę. Właśnie tak się
stało.
- Dlaczego się ze mnie śmiejesz?
- Nie z ciebie, ale z twojej miny. I z
tego.- Palcami przejechał po jej wargach, które natychmiast się rozluźniły
wracając do swojej naturalnej postaci.-Czemu aż tak się denerwujesz?
- Bo dla mnie to wciąż jest nowe.
- Ale gdy mnie całujesz nie jesteś taka
spięta.
- Bo lubię gdy to robisz.- Odpowiedziała
mu takim tonem jakby to było oczywiste, co sprawiło mu dużą przyjemność.- Ale
to co się dzieje dalej…to trochę niezręczne, chyba nawet bardziej niż za
pierwszym razem.
- Chyba nie rozumiem.
- Po prostu wtedy byłam kompletnie
zielona: teraz już nie.
- No tak, po jednej wspólnej nocy nabrałaś
ogromnego doświadczenia.- Zakpił przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie, chodziło mi raczej to, że a
pierwszym razem nie miałam pojęcia o seksie w praktyce dlatego nie wiedziałam
też ile rzeczy może pójść nie tak; teraz jestem trochę mniej zielona niż wtedy.
Bo nie mając pojęcia o fizyce, skutki zmniejszonej gęstości ciał fizycznych na
grawitację w ogóle nie spędzają ci snu z powiek. Albo nie będąc ekonomistą w
ogóle nie ogarniasz jakie znaczenie ma wprowadzenie kursu stałego waluty i
ryzyka ataków spekulacyjnych na nią. Albo posiadając psa…
-…chyba kapuję: chodzi o to, że będąc
skrajnym ignorantem nawet nie zdajesz sobie sprawy z zagrożeń, bo zwyczajnie
nie wiesz czego powinieneś się bać i z której strony może nadejść zagrożenie?
- Dokładnie.- Na moment szeroki uśmiech
rozjaśnił jej twarz. Zwykle nikt nie potrafił zrozumieć jej chaotycznych
wywodów.
- Hm...- Oskar udał głęboki namysł-…ale
w tym konkretnym przypadku zagrożeniem chyba nie jest zawartość moich spodni?
- Oczywiście, że nie.- Oburzyła się.- To
był tylko przykład ilustrujący sytuację.- Wyjaśniła, ale w końcu zorientowała
się że poważna mina to tylko podkład, bo skierki w jego oczach mówiły same za
siebie. Zmarszczyła brwi patrząc na niego z urazą- I nie musisz ze nie kpić. A
potem jeszcze pytasz dlaczego się krępuję albo jestem zdenerwowana.
- Wcale nie.- Próbując opanować
rozbawienie cmoknął ją w szyję.- Chcę tylko byś dzięki temu się rozluźniła.
- Serio?
- Serio.- Potwierdził ponownie
przywierając do niej ustami. A potem obsypał małymi pocałunkami jej całą twarz
jednocześnie zsuwając z niej szary sweterek. Pod spodem miała tylko cienką, bawełnianą
koszulkę na ramiączkach spod której mógł dostrzec biały stanik. Gdy jednak
próbował ją z niej zdjąć powstrzymała jego dłonie.
- Możemy z tym zaczekać?
- Dlaczego?
- Bo…bo wolałabym na razie być ubrana.
- Prawdę mówiąc ja wręcz przeciwnie.
- Rozbiorę się później.
- Sylwia, przecież nie masz się czego
wstydzić. Ja się ciebie nie wstydzę.
- Gdybym miała takie ciało jak ty też
bym się nie wstydziła.- Westchnęła ponownie go rozbawiając.
- Cieszę się, że ci się podobam.- Odparł
z uśmiechem na twarzy.- I raczej bym tego nie chciał.
- Czego?
-
Żebyś miała takie ciało jak ja. Co prawda kiedyś udawałam partnera
Sebastiana przed jego laską, ale zapewniam cię że nie kręcą mnie faceci.- Udało
mu się pobudzić ją do śmiechu.
- Przecież nie o to mi chodziło.
- Nie?
- Wiesz, że nie. Nie mam ciała modelki.
- Ale i tak bardzo mi się podoba w
takiej postaci w jakiej jest.
- Nawet gdyby było inaczej to nie
powiedziałbyś mi tego.
- Czy kiedykolwiek zrobiłem coś
bezinteresownie?
- Nie, ale to akurat nie jest bezinteresowne,
bo ma na celu wpakowanie mnie do twojego łóżka.
- Uwierz mi, że gdybym tego nie chciał
nie zawracałbym sobie tym głowy. Poza tym muszę dbać o reputację. – Uniosła
swoje brwi do góry.
- To znaczy?
- To znaczy, że sypiam tylko z
najładniejszymi kobietami, a gdybym cię za taką nie uważał to, nie z miejsca
odmówiłbym ci gdybyś zaproponowała mi romans.
- To tylko czcze komplementy.
- Czy ktoś powiedział ci kiedyś, że
jesteś brzydka?
- Nie, ale mam lustro.
- Więc chyba jakieś dziwne.
- Mówię poważnie, Oskar.
- Ja też. Jesteś piękna. – Powiedział to
szczerze, bo naprawdę dostrzegał że jest coraz ładniejsza choć gdy ją poznał
raczej uważał ją za przeciętną. Wydawało mu się dziwne, że do tej pory nie
zwracał uwagi na to, że jednak tak nie jest. Tak samo jak na drzewo rosnące na
poboczu niedaleko jednego ze skrzyżowań, którego obecność (a raczej jego brak)
zauważył dopiero gdy je dla bezpieczeństwa ścięto. Więc może tak samo było z
postrzeganiem Jaskółki? Może dopiero gdy zmuszony został widzieć w niej kobietę
a nie wkurzającą kumpelę niejako przeprogramował się z trybu „przyjaciel” na
tryb „polujący samiec”? Choć może przyczyna była całkiem inna, pomyślał. Może to
dlatego, że była dla niego wyłącznie irytującą siostrzyczką Sebastiana i
dziewczyną która wynajmowała od niego mieszkanie? Albo dlatego, że nie
podkreślała swoich kobiecych walorów? Do tej pory nie miał pojęcia jak jej
długie już włosy są miłe w dotyku albo jak duże ma piersi skromnie ukryte pod
gustownymi, choć raczej skromnymi kreacjami. I jak bardzo jej skóra jest
gładka, a oczy wyraziste choć patrzył na nie wcześniej setki razy nie zdając
sobie z tego sprawy. Miała racji: nie miała ciała modelki i twarzy mis świata,
ale była piękną błyskotliwą kobietą co nadawało jej podwójną atrakcyjność. A
przynajmniej dla niego. Bo nie ma nic seksowniejszego jak piękna kobieta która
używa mózgu. Dlatego powtórzył by ją przekonać:- Jesteś piękna, Jaskółka.
- Gdyby tak było to…- Zaczęła, ale
szybko urwała spuszczając głowę. Zauważył, że posmutniała.
- To co?- Spytał ją cicho.
- To może wtedy Maciej by się we mnie
zakochał.- Tak gwałtownie się od niej odsunął, że miała problem z utrzymaniem równowagi. Zrozumiała jednak
jak głupia była jej uwaga.- Przepraszam, nie powinnam teraz o tym mówić.
- Słusznie. Ale skoro już przy tym
jesteśmy to zapamiętaj sobie, że Maciuś jest bezwolnie posłuszny swojemu
tatusiowi, który kazał mu poślubić Ingę i zostać lekarzem, więc nawet gdyby
chciał zrobić coś innego jest tak zaślepiony, że nie potrafi się przestawić na
coś innego.
- Dlaczego tak pogardliwie o nim mówisz?
Przecież się kiedyś przyjaźniliście.
- Kluczowym słowem jest tutaj kiedyś.-
Mrugnął.- Poza tym nie rozumiem co ty w nim widzisz: jest totalnie nieuporządkowany
i boi się wyzwań. Do szpiku kości poprawny i nigdy nie postąpiłby wbrew woli
rodziców bodaj ich nie rozczarować mimo, że w ten sposób niszczy swoje życie.
- Co masz na myśli?
- Tak bardzo się przyjaźnicie a nawet
nie wiesz?- Spytał ją ironicznie.
- Nie potrafię cię zrozumieć.- Odrzekła
mu po dłuższej chwili, ale gdy nie powiedział nic więcej dodała:- I chyba już
pójdę.
- Nie sądzę. Umówiliśmy się na coś
innego.
- Nie, kiedy masz taki podły humor.-
Mówiąc to wzięła z podłogi leżący na niej sweter. Gdy się z powrotem
wyprostowała, Oskar stał tuż obok niej.
- Nigdzie nie pójdziesz, dotarło?
- Jej, przestań pozować na brutalnego
drania, nie ma z nami Piotrka. A ja nie mam zamiaru znosić twoich humorów. Nie
rozumiem jak w jednej chwili możesz być rozbawiony a w następnej taki jak teraz.
- Boisz się mnie?- Gdy próbował zbliżyć się do niej jeszcze
bardziej cofnęła się do tyłu nadal niepewna co powinna zrobić. Czując dezorientację
pokręciła głową.
- Nie wiem.- Odpowiedziała szczerze.-
Nie potrafię cię zrozumieć. Nigdy mi się to nie udawało.
- Uważasz więc, że jestem wariatem?
- Nie, ale trochę szalony na pewno.-
Niemal warknęła mierząc się z nim wzrokiem. Już trochę zaczynał ją irytować. O
dziwo ta uwaga spowodowała, że się uśmiechnął. Zniknęły przy tym gniewne i
ironiczne błyski w jego oczach. Wydawało jej się, że na twarzy ukazało mu się
coś bardzo podobnego do zakłopotania.
-
Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, prawda?- Spytał. Słysząc to jej złość
trochę opadła.
- Nie zaprzeczę.
- Nie zaprzeczę.
- Przepraszam, Sylwia. Nie wiem co mnie
ugryzło.- Ciężko westchnął czując się jak głupiec. W końcu co go obchodziły jej
wynurzenia na temat Maćka? Przecież Jaskółka nie była jego narzeczoną ani nawet
dziewczyną. Po prostu zaczął ich łączyć związek oparty wyłącznie o fizyczności
o krótkotrwałym charakterze. Nie miał prawa więc ingerować w emocjonalną stronę
jej uczuć. Tyle tylko, że każdy facet w tak intymnej sytuacji byłby na moim
miejscu zły gdyby laska mówiła i kimś innym, pomyślał (a przynajmniej tak
próbował sobie tłumaczyć swój wybuch złości). Potem dodał już na głos na poły
żartem na poły poważnie by ją udobruchać:- Zniszczyłem cały romantyzm, prawda?
- Temu też nie zaprzeczę.- Odpowiedziała
lakonicznie. Potem na dłuższą chwilę zamilkła celowo przedłużając niepewność
Oskara. W końcu musiała go jakoś ukarać, a nie od razu wybaczać. Ale po jakiejś
minucie krępującej ciszy dodała:- Ale nie martw się. Nigdy nie byłam jakąś
wielką romantyczką.
- Więc zostaniesz i zaczniemy ten
wieczór jeszcze raz?- Zawahała się. Właściwie na dość długą chwilę i tym razem
wcale nie był to celowy zabieg. Wiedziała, że nie powinna tego zrobić. Ale w
oczach Lenarczyka widziała skruchę i poczucie winy.
- Okej,tylko wyłącz tę okropną muzykę.
Nienawidzę takich smętów.
- Przepraszam.- Powtórzył ponownie znów
choć z delikatnym uśmiechem rozbawienia.
- Już dobrze. W końcu obiecałeś mi
najlepszą noc w moim życiu, pamiętasz?
- Tak.
- Ale następnym razem gdy najdzie cię
taka schiza to mnie uprzedź okej?
- Więc nie mów o Drwęckim. Nie gdy
jesteśmy razem.- W odpowiedzi skinęła mu głową. Już chciała zapytać czemu to
właściwie tak mu przeszkadza i czy to była przyczyna jego wybuchu, ale nie
zdołała, bo ponownie ją pocałował. A ona z przyjemnością się temu poddała.
Powoli, bardzo powoli zaczęli kierować
się w stronę sypialni nie przerywając pocałunku, który z każdą sekundą stawał
się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Dopiero gdy znaleźli się w pokoju
Oskar oderwał się od niej zapalając światło. Potem zdjął swoje buty.
- Czemu je zapaliłeś? Zgaś je.
- O nie, Jaskółka. Dziś zrobimy to
porządnie a nie jak stare dobre małżeństwo.
- A jak niby robi to stare dobre
małżeństwo?
- Nocą, w ciemności i pod kołdrą. Dziś
chcę nie tylko cię dotykać, ale i zobaczyć.
- Ale przecież mówiłam ci, że nie mogę…
- A ja mówiłem ci, że jesteś atrakcyjną
laską. Poza tym masz chyba dwadzieścia siedem lat, prawda?
-
I co z tego?
- To trochę dziecinne tak się wstydzić
własnej nagości. Pod prysznic też chodzisz w ciuchach?
- Bardzo śmieszne.
- Wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że już
ze sobą spaliśmy. Wolisz bym ja pierwszy to zrobił?- Gdy nie odpowiedziała
zdjął z siebie bluzkę a potem spodnie zostając tylko w samej bieliźnie choć
widziała jak miał zamiar pozbyć się i tego. Widocznie nie chciał jej
przestraszyć, bo z pewnością zauważył że za pierwszym razem unikała patrzenia
poniżej jego pasa.- Teraz ty.
Sylwia przez chwilę patrzyła na niego
bez słowa. Trudno było jej to zrobić gdy ją obserwował, dlatego nawet nie
bardzo wiedziała jak się do tego zabrać. W końcu kilkakrotnie przełknęła szybko
ślinę i sięgnęła po guziki swoich spodni. Potem wolno je z siebie zsunęła
patrząc na swoje blade nogi. Może powinna iść na solarium? Albo chociaż użyć samoopalacza? Nie
wspominając już o muskulaturze. Czemu nigdy nawet nie uprawiała joggingu?
Przecież w obecnych czasach to było modne i może wtedy smukłe nogi
rekompensowałyby ich mierną długość…Jej, takie myśli jej nie pomogą.
– A teraz koszulka.- Zażądał Oskar. Z
tym było gorzej, bo gdy tylko uniosła ją do góry zaraz opuściła ją odwaga.-
Chyba będę musiał ci pomóc.- Dodał, szybko kierując swoje dłonie w stronę jej
bioder. Już miał podnieść bokserkę do góry, gdy poczuł jej delikatny dotyk na
swoich rękach. Nie wiedział czy chciała go w ten sposób powstrzymać czy
pokazać, że jest gotowa zrobić to sama, ale wtedy przypomniał sobie o tym co
jej obiecał. W końcu rozpoczął wieczór w nieco za bardzo romantycznej scenerii
(by nie rzecz że wręcz teatralnie romantycznej), celowo bawił się dwuznacznościami
lub jej zakłopotaniem by zaostrzyć pożądanie, a teraz ledwie zaczęli się
całować zdzierał z siebie ubranie każąc jej zrobić to samo jak pierwszy lepszy
napaleniec. I bez znaczenia było fakt, że rzeczywiście był bardzo napalony. Po
prostu musiał zwolnić. Nawet nie dlatego, że jeśli jej nie przekona to będzie
ich ostatnia wspólna noc. Ale dlatego, że na to zasługiwała.
Bo mu ufała.
Zawierzyła mu samą siebie choć wcale nie
musiała tego robić. Pozwoliła na zostanie pierwszym kochankiem i nawet teraz
nie uciekła po tym gdy w geście głupiej zazdrości o Maćka prawie wszystko
spieprzył. Dlatego, choć wiele go to kosztowało, pozostawił jej koszulkę na
miejscu. Zamiast tego przejechał dłońmi wzdłuż jej ciała dotarłszy aż do
twarzy. Potem skierował je do tyłu na kark pieszcząc lekko skórę. Chwilę
później pociągnął za jej gumkę do włosów.
- O tak, teraz znacznie lepiej.- Mrugnął
jej do ucha gdy wciąż zdezorientowana jego nagłą zmianą zdania wpatrywała się w
niego, bez słowa przyjmując delikatne pieszczoty. W końcu oprzytomniała.
- Co robisz?- Spytała trochę bez sensu
gdy zaczął rozdzielać palcami poszczególne pasma.
- Uwielbiam twoje włosy. Gdy po powrocie
ze stażu z Niemiec zauważyłem, że je obcięłaś
miałem ochotę złoić ci tyłek.
- W takim razie mój tyłek ma szczęście,
że już odrosły.- Odpowiedziała żartem. On natomiast wciąż dotykał jej jedwabistych
kosmyków. Już wyobrażał sobie jak czarna kurtyna włosów oddziela ich twarze gdy
Sylwia pochyla się nad nim w geście pocałunku ust lub…jeszcze niżej.
- Prawie.- Mrugnął. Potem ujął jak
najgrubsze czarne jak noc pasmo ściskając je i stanowczym gestem przyciągnął
głowę Kukulskiej w swoją stronę. Gdy ich usta się spotkały postąpił jeszcze
krok w jej stronę. Pragnął zbliżyć się do niej jak tylko mógł: poczuć ciepło
ciała, skórę jej brzucha i ud. Chciał przy tym sprawić, by stopniała w jego
ramionach a po wszystkim z szerokim uśmiechem zadowolenia droczyła się tak jak
dotychczas. By znikła jej niepewność i wciąż lekki strach. By mógł dotykać jej
bez skrępowania tak jak chciał nie bojąc się że może ją niechcący spłoszyć.
Choć z drugiej strony musiał przyznać, że to go nieźle kręciło: ciągłe
przesuwanie granic, sprawdzanie na co może się odważyć zanim Sylwia nie powie
stop albo zanim nie przekona jej do zmiany stanowiska. Chyba było w nim coś z
dziecka albo uwielbiał wyzwania. No i dobra: może i nie robił tego tylko dla
niej: w końcu sam miał (a raczej będzie miał) niemałą przyjemność z ich
romansu. Ale niezaprzeczalnie dla żadnej z dotychczasowych partnerek się aż tak
nie starał.
Całował ją więc coraz wolniej i coraz
bardziej leniwie, dłońmi kreślił przy tym wzory na jej plecach powoli
przesuwając ich splecione ciała w stronę łóżka Potem delikatnie ułożył na nim
Sylwię tylko na chwilę odrywając od niej swoje wargi. Prawie się roześmiał gdy
wydała wtedy z siebie pomruk zawodu. Potem drocząc się spytał:
- A może to ty mnie pocałujesz?- W
odpowiedzi spuściła wzrok przygryzając dolną wargę, więc litościwie już miał się
z powrotem nad nią pochylić gdy go zaskoczyła. Wplotła dłonie w jego włosy i
mocno dotknęła jego wargi swoimi. Gdy tym razem to on patrzył na nią jak cielę
na malowane wrota z przekorą w oczach powiedziała:
- Lubię wyzwania.- To głupie
spostrzeżenie, ale od chwili tego drobnego żartu poczuł, że ta noc będzie dla
nich obojga szczególna.
- Więc muszę cię częściej prowokować.-
Odparł jej i wpatrując się w oczy jedną dłonią zaczął gładzić ją po szyi a
drugą położył na jej brzuchu. Wyraźnie drgnęła, ale jej spojrzenie mówiło, że
nie było to podyktowane strachem. Dlatego zaczął kierować ją jeszcze wyżej
błądząc ponad cienką materią koszulki. A gdy głęboko odetchnęła wyszeptał w jej
usta:- Dotknij mnie.- Tym razem dostrzegł w jej wzroku wahanie, więc niechętnie
wyjął rękę spod bluzki i pomagając sobie drugą założył jej dłonie na swoje plecy
niejako zmuszając do spełnienia jego woli. Zresztą: jakie zmuszając? Przecież
widział z jakim głodem patrzyła na jego klatkę piersiową; dotknięcie pleców nie
było zbyt odważne. Ale uznał że od czegoś musi zacząć. Chwilę później, co
zdawało mu się być nagrodą za jego cierpliwość, poczuł jak delikatne palce nieśmiało
kreślą chaotyczne wzory na tej części jego ciała. A potem wszystko działo się
coraz szybciej: pocałunki zdawały się być coraz bardziej namiętne i zachłanne;
zwyczajny dotyk ciała o ciało przestał wystarczać a już na pewno zbędna stała
się reszta odzieży. Dzięki uważnej obserwacji każdego niuansu ciała i reakcji
Sylwii udało mu się to zrobić bez zbędnych przeszkód tak jak za pierwszym razem
odwracając jej uwagę od tego co robi. Postanowił, że kiedyś musi ją o to
zapytać, bo gdy teraz jego wzrok błądził po jej piersiach, wyglądała tak jakby się
ich wstydziła albo uważała że coś jest z nimi nie tak, choć było przecież wręcz
przeciwnie. Dlatego starał się patrzeć jej w oczy by nie czuła się skrępowana.
Ale i tak jego wzrok zjeżdżał na właśnie tą część jej ciała: był tylko facetem
i nie mógł nic na to porazić. W końcu miała świetne cycki. Kiedyś, już niedługo
nacieszy się nimi dowoli. A na razie…
- Co ty robisz?- Usłyszał ni to jęk ni
to westchnienie gdy ustami zaczął sunąć przez jej brzuch.
- Zobaczysz.- Odparł jej Oskar.
- Ale ja nie mogę. To…- Urwała, gdy jego
język dotarł do niewielkiego wgłębienia pępka. A potem cichutko jęknęła czując
jego twarz jeszcze niżej. Zanim poczuła jego dotyk u szczytu kobiecości zdążyła
jeszcze pomyśleć: a co mi tam. Potem poddała się godząc się na wszystko co
Lenarczyk chciał jej dać. A przynajmniej chciała, bo po prostu w pewnej chwili
poczuła, że nie może tego zrobić, że już dłużej nie wytrzyma. Chciała powiedzieć
o tym Oskarowi, ale nie potrafiła; czuła się tak jakby jej ciało nie należało
do niej albo język nagle stracił zdolność do artykułowania dźwięków. Potrafiła tylko
ciężko dyszeć w myślach prosząc go o to by przestał, ale on chyba tego nie
rozumiał. Na dodatek chwilę później, gdy już myślała że jednak wyczuł jej
niechęć, poczuła, że podnosi się do góry w konkretnym celu.- Jezuuuu…
- Spokojnie, to tylko ja.- Zażartował po
raz pierwszy się w niej poruszając. Rzeczywiście to uczucie miało w sobie coś z
boskości. Wciąż nie mógł zrozumieć jak może mu być w niej aż tak dobrze. A to
był dopiero początek. Powtarzając to sobie
duchu z trudem powstrzymywał się przed szybszym rytmem powoli przygotowując
do niego Sylwię. I z każdą sekundą widział że do końca zostało jej bardzo
niewiele.
-
Oskar…Oskar…błagam…Boże, przestań już.
- Co?
- Ja…ja nie mogę.
- Czego?- Spytał ani na moment nie
przestając się w niej poruszać nawet mimo kropelki potu która właśnie spływała
mu po czole. Hm, chyba musi z nią porozmawiać na temat tej jej gadatliwości w
kulminacyjnych momentach.- Czego Sylwia?
- Proszę…
- O co?
- Oskar…puść…puść mnie. Ja zaraz…- W
końcu udało jej się zgromadzić w sobie na tyle siły by próbować go odepchnąć.
- Cholera, to przecież tylko orgazm. Daj
się wreszcie ponieść tej fali a nie próbujesz ją zwalczyć.
- Ale ja nie wiem. Czuję, że zaraz…
-…zaraz dojdziesz, więc przestań już
gadać.
- Ale ja…- Tym razem nie pozwolił jej
dokończyć. Mocno ścisnął jej dłonie nad głową jedną ręką by przestała się w
końcu wyrywać, a drugą skierował w stronę ich połączonych ciał. By zająć czymś
jej usta zaczął ją całować.
Nie trwało długo jak poczuł, że ciało
Jaskółki w końcu zaczęło wibrować. A ona sama rozpadła się na wiele kawałków.
Jej pierwszy krzyk pochłonęły usta
Oskara; za drugim razem nic jej nie blokowało i poczuła jak jej język w końcu
odzyskuje zdolność mowy wyrzucając z siebie jakieś…słowa? Dźwięki? Krzyki? Nie miała
pojęcia, bo jednocześnie coś głośno szumiało jej w uszach. Nie zdawała sobie
nawet sprawy, że jej nogi mocno oplatają pośladki Lenarczyka ani z faktu iż
całe jej ciało jest spocone. Dopiero gdy udało mu się uzyskać taką samą
satysfakcję jak jej i ciężko dysząc położył się obok niej, zaczęło do niej
docierać to co się między nimi stało. Przymykając oczy uśmiech wypłynął jej na
twarz. Matko a więc tak wygląda prawdziwy seks. Nic dziwnego, że z biegiem lat
konserwatyzm zostaje zastępowany przez liberalizm. Po prostu nikt nie potrafi
odmówić sobie tak bardzo przyjemnie satysfakcjonującego sposobu grzeszenia.
Musiała przyznać, że tym razem poszło im
dużo lepiej. Jakie tam lepiej: cudownie, po prostu cudownie. Naturalnie Oskar
odbierał wszystko nieco mniej ekscytująco jak ona. Bo Sylwia wciąż praktycznie
była całkiem bierna. Ale tym razem wywołał w niej przynajmniej odzew i odgonił
poczucie wstydu. Uśmiechał się w duchu przypominając sobie wyraz jej twarzy tuż
przed osiągnięciem szczytu przyjemności: dezorientację, lęk a nawet przerażenie.
Ona nie miała pojęcia, że te wszystkie gwałtowne
emocje jakie czuła w tamtym momencie wynikają z najwyższego podniecenia. Nieco
chełpliwie pomyślał, że to właśnie on dostarczył jej tych wrażeń. A po
wszystkim objął ją w talii i zasnął.
Jej sen przyszedł znacznie trudniej.
Po pierwsze w pokoju wciąż paliło się
światło.
Po drugie nie zamierzała nocować u
Oskara.
A po trzecie to miała nad czym myśleć
wciąż roztrzęsiona po tym co się stało.
Jej, tym razem było cudnie. Przestała
się nawet kontrolować i zapomniała o całym świecie, wstydzie, swoich obawach i
kompleksach…No i przede wszystkim nie czuła żadnego bólu. Lenarczyk naprawdę
był niezły w te klocki. Ciekawe czy dużo musiał ćwiczyć kultywując te swoje
luźne związki, pomyślała z przekąsem. Szybko odgoniła od siebie tę myśl z
głowy, bo tylko ją zirytowała. Potem delikatnie zdjęła ze swojego ciała dłoń
Oskara i wstała z łóżka okrywając się kocem. Cicho wymówiła jego imię, więc
chyba mocno spał. Nie wiedziała co powinna zrobić. Jakoś nie chciało jej się
wracać nocą do siebie; poza tym w salonie była jeszcze kanapa. Nie uśmiechało
jej się jednak na niej spać. Stojąc tak przez długą chwilę w końcu zdecydowała
się zostać. Przecież byli kochankami, tak? Co złego może być w spaniu w jednym
łóżku? Ledwie w jej głowie pojawiła się ta myśl, a ziewnęła i po kilku minutach
zasnęła. Ostatnim przebłyskiem świadomości chciała sięgnąć po swoją koszulkę i
ją założyć, ale nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Postanowiła więc dać
sobie z tym spokój.
Oskar obudził się wypoczęty z dłonią
obejmującą miłą wypukłość kobiecego ciała. Uśmiechnął się sennie przypominając
sobie o Sylwii. Znów oszukał ją, że śpi ciekawy co zrobi. Gdyby tylko usłyszał
jakiś szmer zwiastujący jej ubieranie się, oczywiście by się „obudził”. Ale to,
że została sprawiło mu satysfakcję. Jej, jeszcze tyle przed nimi. Niby
ostatniej nocy udało im się zrobić spory krok na przód, ale Sylwia była jeszcze
taka niewinna. Już nie mógł się doczekać kolejnych lekcji. Na razie jednak
zerknął na zegarek; dochodziło w pół do ósmej rano. Powinni już wstać, ale z
drugiej strony…
Spojrzał na nią. Jej długie już włosy
leżały rozsypane po poduszce, a blada i nieskazitelna cera w połączeniu z nimi
tworzyła zadziwiający kontrast. Podczas snu przestała być taka skromna
przekładając mu swoją nogę na udo a rękę na biodro. A kołdra którą była okryta
zsunęła się ukazując prawie całą pierś. Od razu stanął w ogniu. Nie mógł się
powstrzymać przed dotknięciem jej ramienia i wodzeniu po twarzy ustami.
Wiedział, że jeszcze śpi, ale musiał ją obudzić.
Zrobiła to w iście zabawny sposób, bo
najpierw zmarszczyła słodko swój mały nos a potem głośno ziewnęła mamrocząc coś
o Darii.
- Mam nadzieję, że nie pomyliłaś się
dlatego bo z nią też sypiasz?- Słysząc to momentalnie otrzeźwiała w ciągu kilku
sekund. Potem wlepiła w niego oczy jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z
tego gdzie się znajduje.
- Ojej, nie sądziłam że już wstałeś.- Powściągliwie
odwzajemniła uśmiech. Dopiero wtedy zorientowała się, że kołdra właściwie nie
zasłania górnej partii jej ciała. Mocno pociągnęła ją w swoją stronę.
- Tak wstałem, kilka minut temu. Jak
poszło mi tym razem?
- Mówisz o…? Chyba dobrze. To znaczy na
pewno. Miałeś rację co to tej najlepszej nocy w moim życiu.
- Prawdę mówiąc to trochę cię
podpuściłem. W końcu nic nie mogło być gorsze od tej w której straciłaś
dziewictwo. No, może gdybym cię zgwałcił, ale zdecydowanie wolę jak
współdziałamy a ty jęczysz mi do ucha.
- Oskar!
- O, znów się zamieniasz w skromnisię?-
Roześmiał się. Odepchnęła go lekko jedną dłonią.- Powiedz mi jak to się stało,
że to tej pory nikt się do ciebie nie dobrał? Nosiłaś pas cnoty?
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.
- Pytam serio. Oczywiście oprócz tego
pasa cnoty.- Dodał szybko. Sylwia przez chwilę patrzyła na niego zastanawiając
się nad tym czy pyta o to na serio. Ale
patrząc na jego poważny wyraz twarzy stwierdziła, że tak jest. Dlatego w końcu
wzruszyła ramionami odpowiadając:
-
To bardzo proste: po prostu nie chciałam i nie…
- Serio? Nigdy nie korciło cię by…się z
kimś zabawić? Nie tęskniłaś za seksem?
- Jak niby mogłam tęsknić za czymś czego nigdy nie doświadczyłam?- Prychnęła.
- Jak niby mogłam tęsknić za czymś czego nigdy nie doświadczyłam?- Prychnęła.
- No, chyba masz rację. A co chciałaś
powiedzieć wcześniej?
- Hm?
- Gdy o to spytałem odparłaś że nie
chciałaś i nie…?
- Ach, o to chodzi. Zamierzałam dodać,
że raczej nie miałam zbyt wielu chętnych.
- Co?
- To co słyszałeś.- Potwierdziła na
widok jego zaskoczonej reakcji.- Właściwie to nikogo. Nie liczę oczywiście
napalonych dupków na imprezach, bo ci gotowi byliby zrobić to z kimkolwiek kto
okazałby się kobietą.- Ponieważ Oskar nadal był w totalnym szoku, poczuła się
tak jakby to co mówi było nad wyraz dziwne (i pewnie tak było). Dlatego dodała
nieco żartobliwie:- Hej, nie musisz już udawać tego zdziwienia. Już wczoraj
przekonałeś mnie, że nie jestem jakąś szkaradą.
- Wcale nie udaję. Naprawdę jestem w
szoku.- Odpowiedział jej poważnie, ale widząc jak zmieszana spuszcza wzrok nie
do końca wiedząc jak to zinterpretować dopowiedział:- Chociaż nie, już
rozumiem.
- Co niby rozumiesz?
- To przez ten twój żmijowaty
charakterek.
- Żmijowaty?- Powtórzyła mrużąc oczy
wlepiając w niego wściekły wzrok. Jezu, znów poczuł jak pewna część jego ciała
budzi się do życia.
- Nie, masz rację: lepiej pasuje to słowo
złośliwy.
- Ty świnio!
- Wolałabyś abym kłamał?
- Wolałabym abyś z samego rana mnie nie
wkurzał. Poza tym sam nie masz idealnego charakterku. I to ty jesteś złośliwy.
- Czasami.- Mrugnął wyciągając w jej
stronę dłoń i gładząc po policzku. Uśmiechnął się gdy ze złością się odsunęła.
I jeszcze na dodatek uroczo zarumieniła. Oskar pomyślał, że od tej pory
wkurzanie jej będzie jego ulubioną rozrywką. Jeśli nie najlepszą.
- Raczej często.
- Ale mimo to zdecydowałaś się na
związek ze mną.
- Znasz powiedzenie: na bezrybiu i rak
ryba?
- I ty nie jesteś złośliwa?
- No cóż, nie chciałam kłamać.-
Roześmiała się najwyraźniej bardzo z siebie dumna. Mimo wszystko potem dodała z
lekką czułością: - Nawet nie wiesz jak ciężko jest znaleźć sobie odpowiedniego
kochanka który by cię szanował zawierając luźny związek.
- Aż trafiłem się ja.- Mrugnął.
- Tak.- Odpowiedziała również do niego
mrugając.
- I jestem najlepszy.- Powiedział znów, napinając
swoje mięśnie gdy się przeciągnął. Sylwia z przyjemnością na to patrzyła.
- Jesteś.- Potwierdziła rozbawiona.
- Więc co ty na to by po raz kolejny mi
podziękować?
- Chyba raczej nie. Powinnam się ubrać.
Wyjdziesz na chwilę?
- Raczej nie.
- Oskar…
- Sylwia, jesteśmy kochankami. Co
oznacza bycie ze sobą tak blisko jak to tylko możliwe. Na dodatek wcześniej byliśmy…a
raczej nadal jesteśmy również przyjaciółmi. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale…
- Ale?- Spytał nachylając się nad nią
całym ciężarem ciała i trzymając obie dłonie obok jej twarzy. Udawał, że nie
zauważa jak pospiesznie naciąga na siebie kołdrę jeszcze wyżej by nie pokazała
nic poza szyją.
- Chyba jestem tchórzem tak jak
wcześniej mi powiedziałeś.
- Więc trochę nad tym popracujemy.
- Jak?
- Stopniowo. I w końcu nauczę cię i
oswoję z własną nagością.- Odpowiedział składając pocałunek na jej wargach. Poddała
się tej pieszczocie z łatwością, a nawet przyjemnością. Przez moment rozważał
nawet powrót do łóżka, ale zdecydował się na nią nie naciskać. W końcu czekanie
przyniesie upragnioną satysfakcję, ale aby to osiągnąć musi działać powoli.-
Dobra, powinniśmy się ubrać, ale razem. Pomogę ci.- Ucieszył się, gdy wydawała
się być trochę rozczarowana.
Jakiś czas później siedzieli w kuchni
jedząc śniadanie, do którego namówiła Oskara Sylwia. Oczywiście najpierw
musiała wszystko przygotować sama, bo nie miała zamiaru jeść żadnego odgrzanego
gotowego dania na wynos. Lenarczyk obserwował jak krząta się po jego kuchni
oparty na łokciach o blat stołu. Miała na sobie swoje spodnie i jedną z jego
koszulek, która była na nią sporo za duża. Z rozpuszczonymi włosami wyglądała
na nie więcej niż dwadzieścia trzy lub cztery lata. Na dodatek ciągle
trajkotała, ale Oskar zdał sobie sprawę, że jeśli tylko nie skupia się na
poszczególnych częściach jej słów tylko traktuje je jak jeden wielki bełkot
nawet przyjemnie się tego słucha.
- Nie rozumiem jak w domu można nie mieć
żadnych warzyw. Jesteś przecież lekarzem…to tak jakby dietetyczna miała ostrą
nadwagę albo swatka pięć nieudanych rozwodów…i co to w ogóle znaczy, że nie
jadasz śniadań? Przecież to niezdrowe…Boże, zachowujesz się jak typowy
student…i gdzie masz w ogóle sól? Jak mam zrobić tą jajecznicę? Naprawdę
zastanawiam się jak możesz być taki szczupły skoro jadasz byle co. I czy ty w
ogóle mnie słuchasz? Oskar?!
- Jasne, że tak. Nie przeszkadzam ci
tylko dając okazję do wygadania się.- Zmrużyła groźnie oczy zastanawiając się
czy sobie z niej kpi. Ale nawet jeśli tak sądziła to i tak dalej kontynuowała
swoje gadanie. Ale jego cierpliwość też miała pewne granice, więc po kilku
minutach wstał i bez słowa do niej podszedł a potem pocałował. Przez dobrą
chwilę wpatrywała się w niego oniemiała i całkowicie zbita z pantałyku. A
przede wszystkim zamilkła. Oskar uśmiechnął się.
- Dlaczego nie stosowałem tego sposobu
uciszania cię wcześniej? Oszczędziłbym sobie wielu bóli głowy.
- Cco?- W końcu po krótkiej chwili
oszołomienia wróciła do rzeczywistości patrząc na niego z groźną miną.- Chcesz
powiedzieć, że jestem gadatliwa?
- Jestem pewny, że można znaleźć na to
znacznie bardziej eufemistyczne określenie.- W dobrze znanym mu już geście zacisnęła
usta w wąską kreskę, odwracając się w kierunku kuchenki.- Spokojnie, dalej
możesz sobie trajkotać.
- Wcale nie trajkoczę, ale jeśli ci to
przeszkadza od teraz mogę milczeć.- Obraziła się. Jej, naprawdę było z nim coś
nie tak skoro kobiece fochy go nie irytowały. A nawet bawiły. Od tak dawna
brakowało mu jakiejkolwiek rozrywki, bo większość czasu pochłaniała mu praca i
badania. A po powrocie do domu często był zbyt zmęczony przy zrobić coś więcej
niż spotkać się z Sebastianem i wypić jedno piwo a i to zaledwie raz na tydzień
albo i dwa. Poza nim właściwie nie odnowił po przyjeździe do kraju żadnych
kontaktów. Tak, to na pewno dlatego.
- Ale ja lubię twoje trajkotanie.- W
odpowiedzi wydała jakiś dziwny odgłos pomiędzy parsknięciem a głębokim
westchnieniem. I to- o zgrozo- również bardzo mu się spodobało. Objął ją od
tyłu.- Gdzie nauczyłaś się gotować?- Przez jakiś czas milczała, ale widocznie
konieczność mówienia była dużo większa od świadomości że powinna być na niego
obrażona.
- Nigdzie. Sama często eksperymentowałam.
Poza tym w dobie internetu problemem nie jest zdobycie jakiegoś przepisu. Na
początku gotowałam tylko dla Jarka i Darka by odciążyć mamę, ale potem dla
całej rodziny. Lubiłam to.
- Pewnie dlatego tak dobrze ci to
wychodzi. Nie myślałaś o pójściu w tym kierunku?
- Nie, od zawsze chciałam być
finansistką. Oglądałam filmy o tych wszystkich kobietach sukcesu chodzących w
gustownych damskich garniturach i stukające obcasami z kopertówką w dłoni i
bardzo mi się to podobało.- Zaśmiała się cicho wbijając na patelnię pierwsze
jajko.- Wiem, trochę dziwny powód do wyboru swojej przyszłości, ale potem to
się zmieniło. Od zawsze lubiłam matematykę i rozwiązywanie różnych zagadek.
Teraz pracę w audycie odbieram podobnie.
- Więc nie było żadnych marzeń o byciu
piosenkarką lub aktorką? Wszystkie małe dziewczynki tego chcą.
- Nie, ja od dziecka miałam jasno
sprecyzowane plany. Chciałam skończyć studia, znaleźć dobrą pracę,
usamodzielnić się, kupić mieszkanie, trochę się dorobić.- Westchnęła jakby to
co mówi trochę ją bawiło.- No a potem znaleźć księcia z bajki i wyjść za niego
za mąż i mieć dwójkę dzieci.
- Większa część twoich planów się
spełniła. Poza tym księciem z bajki.
- Tak. Dobrze, że mnie uświadomiłeś że
nie istnieje, bo czekałabym na niego bardzo długi czas. Ale w zamian za to mam
ciebie, trochę marna namiastka, ale jak to mówią jak się nie ma co się lubi to
się lubi co się ma.- Roześmiała się, a potem zamieszała energicznie zawartość
patelni.- Podasz mi sól?
- Zaraz.- Odparł odsuwając się od niej i
sięgając po solniczkę.
- Dziękuję. A wracając do tych moich
planów…jeszcze sporo przede mną. Choćby to mieszkanie. Marzy mi się swój własny
kącik.
- Więc jesteś zdecydowana osiedlić się w
mieście?
- Tak. Kocham wieś i swój rodzinny dom,
ale od zawsze ciągnęło mnie tutaj. Chyba lubię miejskie życie.
- Jestem pewny, że za parę lat uda ci
się i to osiągnąć. W końcu PWG dało ci już umowę na stałe, prawda?
- Tak, ale kredytu i tak nie dostanę.
Potrzebowałabym przynajmniej dwóch poręczycieli.
- Serio o tym myślałaś? O wkopaniu się w
kredyt na dwadzieścia lat?
- Takie są nasze realia. Poza tym pewnie
Sebastian wspomniał ci o kilku hektarach ziemi, które mój ojciec dostał w
spadku po swoich rodzicach a o które kłóciło się jego przyrodnie rodzeństwo.
Spór trwał dość długo tak, że praktycznie wszyscy o nim zapomnieli a tu bach:
listowna decyzja z sądu o prawie do własności. Dzięki swojej działce mogłabym
dostać za te grunty około trzydziestu lub czterdziestu tysięcy po podziale na
całą naszą czwórkę. Tak więc za parę miesięcy zaciskając pasa i oszczędzając miałabym
swój wkład własny.
- Wow, jestem pod wrażeniem. Naprawdę
zastanawiałaś się nad tym dość poważnie.
- Tak, jak już pewnie zauważyłeś zawsze
staram się wszystko skrupulatnie planować.
- Teraz się o tym coraz bardziej
przekonuję.
- A właśnie. A ty nie myślałeś o
sprzedaży mieszkanka po babci?- Sylwia wyłączyła patelnię i odwróciła się do
Oskara z błyszczącymi z podniecenia oczami. Roześmiał się.
- Niestety nie. Nie wiem właściwie co z
nim zrobić, ale na razie wolę je wynajmować tobie.
- Tak to znacznie lepszy biznes.- Błysk
w jej oczach na moment zgasł.- Na pewno nie będziesz tego nawet rozważał?
- Niestety nie.- Powtórzył.
- Szkoda.- Westchnęła.- Miałam nadzieję,
że może za parę lat…Prawdę mówiąc mieszkanie tam bardzo mi się podoba. Pewnie
będziesz się śmiał, ale jest w nim jakaś dobra aura.
- Nie wątpię: przecież mówiłem ci na
samym początku, że moja babcia która tam mieszkała była fajną staruszką.-
Odpowiedział jej. Potem dodał:- Mam nadzieję, że to nie dlatego nawiązałaś ze
mną romans?- Już z chwilą gdy wypowiadał to pytanie wiedział, że głupio zrobił,
ale nie mógł powstrzymać tej myśli.
- Słucham? Sądzisz, że wskoczyłabym ci
do łóżka po to byś sprzedał mi swoje mieszkanie? A może to łóżko miało być
właśnie kolejną ratą?
- Nie o to mi chodziło, przepraszam.
- Nie? A ja myślę, że właśnie o to.-
Syknęła.
- Sylwia, to była bardzo głupia uwaga
która miała być żartem. Wiem, że nigdy byś tak nie postąpiła.
- Mam nadzieję. Może i jestem
konsekwentna i stanowcza, ale nigdy nie posłużyłabym się sobą by cokolwiek
zdobyć. I sama myśl o tym jest straszna. Nie mówiąc już o tym, że tak właśnie
podejrzewałeś.
- Wcale nie. Sam nie wiem po co to
powiedziałem.- Patrzyła mu w oczy z nietęgą miną, ale w końcu się uśmiechnęła.
- Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz zjeść ze mną jajecznicę.
- Przecież mówiłem ci, że nie jadam
śniadań.
- Więc nie uzyskasz mojego przebaczenia.
- Ale…- Na widok jej nieprzejednanej
miny skapitulował.- Dobrze, zmuszę się do tej męki.
Po śniadaniu oglądali razem jakiś film
(oczywiście po tym jak pozmywali i sprzątnęli) , a potem Sylwia dała się
namówić na prysznic dochodząc do wniosku, że gdyby wzięła go zaraz po powrocie
do swojego lokum, to Daria uznałaby to za podejrzane. Tyle, że nie miała
pojęcia, że on zamierza wejść do kabiny razem z nią.
- Cholera, co ty robisz?!- Zasłaniając
się rękami i szybko sięgając ręcznik. Jak to dobrze, że podczas kąpieli miała
zwyczaj zawieszać go na jednej ze ścianek prysznica.
- Też muszę się wykąpać.- Odparł jej
zamykając się razem z nią w małej przestrzeni. Sylwia wyłączyła gorącą wodę
chcąc wyjść, ale jej na to nie pozwolił zasłaniając sobą drzwi kabiny.
- Oskar, proszę.- Powiedziała ze
wzrokiem wbitym w brodzik kabiny, bo nie mogła powstrzymać się przed zerkaniem
na gołe ciała Oskara.
- Sylwia, naprawdę mam gdzieś twoje
pryszcze na tyłku i owłosione brodawki na piersiach. A twój owrzodzony palec u
nogi wcale aż tak bardzo mnie nie obrzydza.
- Wcale nie ma takiego palca i
pryszczy!- Prychnęła rozzłoszczona odruchowo podnosząc na niego wzrok.
- Ale z tymi owłosionymi brodawkami
trafiłem?
- Och ty…- Gdy z powrotem włączył wodę wściekła się. Jeszcze
bardziej gdy się roześmiał. A potem popełniła ten błąd, że przeniosła wzrok z
jego twarzy na gołe ciało. Był wyraźnie podniecony. Ten widok wciąż ją
fascynował choć teraz by się do tego nie przyznała. Jako racjonalistka starała
się zrozumieć jak „coś takiego” może sprawiać jej tyle przyjemności.
Oskar, zauważając zmianę jej reakcji
podszedł do niej jeszcze bliżej jednym ruchem wyrywając jej całkiem przemoczony
już ręcznik. Potem swoim ciałem przycisnął ją do drzwiczek kabiny i zaczął
całować.
Nie miała pojęcia jak w ogóle mogła na
to pozwolić a przede wszystkim jak to mogło jej się podobać. Poza tym parująca
woda sprawiła, że to wydało jej się zupełnie surrealistyczne. Może to dlatego
pozwoliła mu się dotykać bez skrępowania mimo, że już dawno temu nastał
poranek.
Właściwie nie tak wyobrażała sobie
romans. Sądziła, że spotkają się może w weekend i raz w tygodniu na dwie
godzinki od razu przechodząc do rzeczy. A na pewno nie zakładała wspólnego
spędzenia całej nocy, choć okazało się być nawet przyjemne. Tak jak i wspólne
śniadanie i czy prysznic. Ona nigdy nie sądziła, że będzie w stanie pozwolić
komuś pieścić się pod prysznicem. A już na pewno nie tego, że będzie miała z
tego prawdziwą frajdę.
Ale to dlatego, że wybrała na kochanka
Oskara; faceta którego znała od wielu lat i poza jego himerami nawet całkiem
dobrze. Mężczyznę, który wspierał ją w najtrudniejszych chwilach takich jak
przedawkowanie narkotyków przez brata czy załatwienie lokum dla niej gdy tego
bardzo potrzebowała. Poza tym pomagał Sebastianowi zaaklimatyzować się w
mieście, a jej zapomnieć o Maćku…o którym nie chciała teraz myśleć.
- Co teraz chodzi ci po głowie, że twoje
usta same się uśmiechają?- Spytał ją w pewnej chwili Oskar.
- Nic takiego.- Odpowiedziała z trudem,
bo właśnie jego usta objęły jedną z jej piersi a jego palec skierował się w
inny rejon jej ciała wywołując niezwykłe wrażenia. Jęknęła z trudem utrzymując
się na nogach tak, że musiała się o coś podeprzeć. Ale okazało się to być
kranem do regulacji temperatury wody, bo nagle poczuła lodowaty chłód.
Krzyknęła, chcąc się od niego odsunąć, ale trzymał ją bardzo mocno.- Przekręć tę
gałkę. Zaraz zamarznę!
- Spokojnie, ja cię rozgrzeję.-
Roześmiał się tak jakby jemu chłód w ogóle nie przeszkadzał. Znów krzyknęła.
- Wyłącz to do cholery.
- Zimna woda pomaga na krążenie, wiesz?
- Mam to gdzieś, wyłącz to!
- Oj, a oskarżałaś mnie o niekonsekwencję.
A ja jako lekarz…- W końcu udało jej się go odepchnąć i cała ociekając zimną
wodą wyskoczyła z kabiny. Jej długie czarne włosy były mokre a na skórze
pojawiła się gęsia skórka, co Oskar zdążył zauważyć gdy zakręcił wodę i wyszedł
z kabiny wraz za nią. Potem wyjął z szafki gruby szlafrok i ją nim otulił.-
Lepiej?
- Tak. Ale następnym razem cię chyba
zabiję jeśli coś takiego zrobisz.
- Kochanie, przypominam ci że to ty
przekręciłaś kran.
- Przypadkiem i właściwie przez ciebie.
Gdybyś nie wsadził tego swojego palca do…do mnie to nic by się nie stało. I
przestać się ze mnie śmiać!- Krzyknęła, a potem szczęknęła zębami wtulając się
w puchowy szlafrok.- Nie wiem jak ja w ogóle z tobą wytrzymuję.
- Wiem, jestem trudny.- Zażartował.-Ale
o ile pamiętam ty nie lubisz łatwych facetów?- Spytał ją retorycznie jednocześnie
biorąc na ręce i zanosząc do łóżka. Potem okrył ją kołdrą.- Cieplej?
- Znacznie. Nie rozumiem jak tobie to
może nie przeszkadzać.
- Lubię zimne prysznice. Są bardzo orzeźwiające.-
Cmoknął ją w usta, a potem odszedł by sam wytrzeć się ręcznikiem. Już po chwili
do niej wrócił. Dopiero teraz zauważyła, że wciąż był podniecony.
- Jak to możliwe?
- Co?
- To. – Spojrzała na część ciała
znajdującą się pomiędzy jego brzuchem a udami.- Podobno zimna woda pomaga.
- Tak, ale nie zawsze.
- Jak to działa…to znaczy, bo zawsze
mnie zastanawiało jak to jest z tym u facetów. Chciałam nawet spytać o to
jakiegoś otwarcie, ale nie miałam kogo.
- Mnie też nie pytaj. Wolę ci to
demonstrować niż wyjaśniać teorię.
- Ale dopiero wzięliśmy prysznic i…
- Więc będziesz musiała znieść moją
ślinę i bakterie na całym ciele zanim wrócisz do domu. Mam na ciebie ochotę od
samego rana.- Oskar wszedł do łóżka odkrywając kołdrę. Na razie postanowił nie
zdejmować szlafroka Sylwii póki się nie rozgrzeje. Potem widząc, że ma ochotę
coś powiedzieć powtrzymał ją:- I nawet nie waż się protestować.
- Wcale nie chciałam tego robić.
- Więc co chciałaś powiedzieć?- W
odpowiedzi zaczerwieniła się jak piwonia.
- Nic ważnego.
- Chyba jednak tak.- Odparł z uśmiechem
kładąc się koło niej na łóżku. Potem szepnął praktycznie do ucha.- O czym
myślałaś chwilę temu?
- O tym jaki jesteś okropny.
- Jestem pewien, że wręcz przeciwnie.
- Myślisz, że jesteś aż taki cudowny, iż
nie jestem w stanie myśleć o czymś albo kimś innym?
- Myślę, że czas skończyć tę
niepotrzebną rozmowę. – Powiedział, a potem ją pocałował.
Po weekendzie Kukulska czuła się lekka
jak piórko. A raczej należałoby powiedzieć po weekendzie spędzonym z
Lenarczykiem. Przypomniała sobie jak całował ją między nogami i jak bardzo jej
się to podobało. Boże, nigdy nie podejrzewała że coś takiego może sprawić jej
tyle przyjemności. Była przecież pruderyjna, konserwatywna i staroświecka.
Nigdy nie sądziła, że będzie paradować na golasa w łazience i kąpać się nago z
jakimkolwiek mężczyzną. To po prostu nie było w jej stylu. Ale teraz
najwyraźniej okazywało się być. Nie wspominając już o poczuciu bliskości i
czułości jaką stwarza intymny nastrój. Bo choć nie darzyli się z Oskarem
miłością w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak jako przyjaciele potrafili
czerpać z tego taką samą satysfakcję jak prawdziwa para. A może nawet z tych
powodów większą?
Sylwia nie umiała ukryć swojej radości
przez co Daria patrzyła na nią badawczo trochę sceptycznie przyjmując jej
wyjaśnienia mówiące, że szkolenie dostarczyło jej tyle pozytywnej energii, że
czuje się bardzo szczęśliwa. A przede wszystkim to nie mogła doczekać się
jutra, bo umówiła się już z Oskarem na spotkanie po pracy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak to wszystko opisałaś. Ze szczegółami, ale jednocześnie z wyczuciem i ze smakiem. Naprawdę świetna część! Gratuluję i proszę o więcej! :)
OdpowiedzUsuńBrawo, brawo, brawo!!!!
OdpowiedzUsuńMasz wyczucie każej sytuacji, która opisujesz, nie jest ckliwie i nie jest wulgarnie.
Gratuluję
Ania
Właściwie to lekka obawa przed tym aby właśnie opisy nie były wulgarne na poczatku powstrzymywała mnie przed umieszczaniem w opowiadaniach scen łóżkowych. Teraz jest trochę lepiej, ale i tak raczej nie będę specjalistką w tego typu opowiadaniach :-) Ale cieszę się że ci się podoba. Pozdrawiam
UsuńBardzo prawdopodobne, że to opowiadanie trafi do moich ulubionych Twojego autorstwa. Uwielbiam kiedy wstawiasz nowy rozdział i cieszę się jak głupia kiedy dodajesz coś wcześniej.
OdpowiedzUsuńI tak zgrabnie i sprytnie przechodzę do uprzejmego zapytania czy w tym tygodniu jest szansa na wcześniejsze uczynienie mi tej przyjemności?
Magda
Jutro mam cały wolny dzień a przez święto zmarłych trochę odpoczynku później, więc możesz spodziewać się kolejnej niespodzianki :-)ale niczego nie obiecuję, żeby nie zapeszyć;-) pozdrawiam.
UsuńDoskonale piszesz tego rodzaju opowiadania oczywiwiscie nie tylko takie bo w ogóle genialnie piszesz. Te jest bardzo w moim ulubionym stylu i na pewno będę do niego wracać
OdpowiedzUsuńKurczę. Dopiero ósmy rozdział a już tyle się dzieje, a jeszcze cała historia przed nami ;) fajbie im sie uklada :) troche uklad jak w lokatorach. W ogóle widać trochę w Twoich opowoadaniach tendencje od przyjaźni do milosci. Noe moge aie soczelac kolejnej części, pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku i jak ti powiedział mój Pan od filozofii " wesołych świąt " megi ;)
OdpowiedzUsuńFajnie* opowiadaniach* nie* doczekać* to* przepraszam, pisze z telefonu ;) megi
Usuńczy niespodziankowosc niespodzianki możnaby okroić o określenie jej orientacji na przykład w bardziej piątkowa czy może sobotnią? :D
OdpowiedzUsuńpropsy za opowiadanie
Pozdrawiam
Miałam nic nie zdradzać, ale skoro już tu weszłam to napiszę...Tak więc kolejna część już dziś, może nie aż tak późnym wieczorem (czytaj: do dwunastej powinnam się wyrobić) :-) Również pozdrawiam ;)
Usuń