Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 października 2016

Miłość jest bliżej niż myślisz, Część VIII: Romansu część druga

Myślałam, że wyrobię się do soboty (a jest już po dwunastej, więc niejako nie dotrzymałam obietnicy), ale zeszło mi się dłużej niż myślałam. Strasznie bolała mnie głowa (nie to żebym się usprawiedliwiała, ale trochę się usprawiedliwiam :)) Dlatego wstawiam tą część bez korekty, jutro z czystą (i mam nadzieję niebolącą głową) dokonam korekty jeśli będzie trzeba dlatego bądźcie wyrozumiali. Miłego czytania :)


Nazajutrz, o umówionej porze, Sylwia zadzwoniła pod klatkę Oskara, pomimo swoich obaw. Nie najlepiej czuła się też z tym, że okłamała Darię mówiąc, że wybiera się na szkolenie, które miało odbywać się w sąsiednim mieście. Ale nic lepszego nie potrafiła wymyślić. A na razie- to znaczy póki sama nie wiedziała jeszcze czy jej romans z Lenarczykiem skończył się zanim na dobre jeszcze się rozpoczął- wolała utrzymać przyjaciółkę w niewiedzy.
Gdy mężczyzna po kilku sekundach w końcu jej otworzył zdumiała się nowym wystrojem jego salonu.
Wszystkie okna były zasłonięte ciemnymi bordowymi roletami (choć wcześniej były śnieżnobiałe), a na szklanym stoliku paliły się świeczki, które dyskretnie zostały rozstawione również na innych meblach dookoła. Do tego obok kanapy stał duży wazon z przynajmniej dwudziestoma czerwonymi różami, a w powietrzu unosił się ich kwiatowy zapach.
- Oczom nie wierzę.- Mrugnęła.- Ty to zrobiłeś?
- Owszem.- Odpowiedział jej najwyraźniej bardzo z siebie dumny.- W końcu czy nie właśnie  o tym wspominałaś wczoraj? Jak to było? Kwiaty, romantyczna kolacja, ach i jeszcze muzyka. Czekaj, zaraz coś włączę.- Zapowiedział zbliżając się do wieży stereo i włączając jakąś dość smętną piosenką za pomocą pilota.-  Ale za to świeczki masz gratis.-Dodał.
- Jesteś pajacem.
-Spełniam tylko twoje fantazje.- Powiedział galanteryjnie nieco afektowanym tonem. Prychnęła rozbawiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Przecież on nawet miał na sobie białą koszulę! I czarne spodnie.
- A więc potrafisz być romantykiem?
- Prawdę mówiąc to gardzę nimi, ale na twoje potrzeby postanowiłem o tym zapomnieć. To co, najpierw kolacja?
- No nie, nie mów mi że gotowałeś?
- Niestety nie, bo mogłoby się to skończyć tragicznie. Ale zamówiłem tajskie danie z restauracji obok, a jest rewelacyjna. Będzie nam smakować. Pozwoli pani, że zaprowadzę ją do stołu?
- Przestań już.
- Dobrze, a więc chodźmy jeść, bo kiszki grają mi marsza.- Odparł jej już swoim zwyczajnym tonem.
- Tak lepiej.- Roześmiała się. A potem przystąpili do kolacji w trakcie której wymieniali dość banalne uwagi: Sylwia śmiała się  z jego pomysłu na dzisiejsze spotkanie on z jej wczorajszego zakłopotania. Tylko raz nawiązał do ich romansu gdy wlał do kieliszka dziewczyny czerwone wino a ona zaprotestowała.- Przecież wiesz, że jestem abstynentką.
- Daj spokój, jedna lampka nie uczyni z ciebie nałogowca.
- Wiem, ale nie przepadam za winem ani innymi alkoholami.
- Te jest smaczne: półsłodkie. Chociaż spróbuj.
- Raczej nie.
- Nawet za cenę zburzenia romantyzmu? Przecież w takich sceneriach nie może zabraknąć lampki wina.
- Tak.
- Ale dzięki temu łatwiej mnie uwiedziesz.- Perswadował. Wytrzeszczyła na niego oczy.
- W takim razie to ty musisz się upić a nie ja.- Zauważyła całkiem logicznie.- Poza tym…-Dodała ciszej.-…nie lubię łatwych facetów.
- Nie?
- Nie. Lubię tych niedostępnych.- Dopowiedziała żartem, ale zauważyła że choć wyraz twarzy Oskara się nie zmienił to w jego oczach coś zgasło. Nie wiedziała, że przypomniała mu o Maćku. Bo on z pewnością zaliczał się do tych niedostępnych. Czy to właśnie na tym opierała się jej miłość do niego, zastanawiał się. Bo wiedziała, że nie może go mieć? Ale to przecież było bez sensu. Tak samo jak fakt jego ciągłego roztrząsania tego. Chciała go wciąż kochać? To niech kocha; ważne że to z nim jest tutaj.- Oskar?- Słysząc swoje imię przestał zadawać i odpowiadać sobie te głupie pytania.
- W takim razie przyniosę ci soku.- Zaproponował znikając na moment w kuchni. Potem wrócił z chłodną szklanką.
Resztę posiłku dokończyli już w normalnej atmosferze, bo uczucie irytacji stopniowo zaczęło Lenarczykowi mijać. Poza tym jaki miał problem z Drwęckim? Sylwia mogła go sobie kochać czysto platonicznie, ale nic więcej. A to on zaraz będzie miał ją w swoim łóżku. Zerknął na zegarek: dochodziła już prawie ósma, na zewnątrz zrobiło się już prawie całkiem ciemno, a u nich w środku na pewno bo ciemne rolety skutecznie tłumiły jakiekolwiek światło. Ale w sypialni tym razem będzie musiał je zapalić, pomyślał.
Gdy skończyli posiłek siedzieli jeszcze przez jakiś czas przy stole, aż w końcu Sylwia zaczęła zbierać talerze. Od razu zaoponował mówiąc, że posprząta później, ale ona argumentowała że ciężko to będzie potem pozmywać kiedy wszystko się zeschnie. Gdy odparł, że ma zmywarkę udała że to zwykła wymówka dla usprawiedliwienia lenistwa. Jej, zapomniał już jaka potrafiła być irytująca z tą swoją skłonnością do sprzątania i pedanterią. Ale z drugiej strony to go ucieszyło: znikła między nimi ta cała niezręczność którą wczoraj u niej zauważył. Wyglądała na całkiem swobodną i odprężoną.  Dlatego poddał się poświęcając następne dziesięć minut na gaszenie świeczek i wycieranie do sucha talerzy. W końcu, jak to mówią, oczekiwanie jest największą przyjemnością.
Gdy udało im się posprzątać zauważył, że znów się spięła ale rozwiązał ten problem podchodząc do niej i całując ją. Potem wciąż obejmując zaczął łagodnie kołysać w takt jakiejś dennej melodii, która wciąż cicho sączyła się z głośnika.
- To co? Idziemy zrobić to po co przyszłaś?- Spytał patrząc jej w oczy. Potem przeniósł wzrok na jej usta przewidując jak się zaraz zacisną w wąską kreskę…no i proszę. Właśnie tak się stało.
- Dlaczego się ze mnie śmiejesz?
- Nie z ciebie, ale z twojej miny. I z tego.- Palcami przejechał po jej wargach, które natychmiast się rozluźniły wracając do swojej naturalnej postaci.-Czemu aż tak się denerwujesz?
- Bo dla mnie to wciąż jest nowe.
- Ale gdy mnie całujesz nie jesteś taka spięta.
- Bo lubię gdy to robisz.- Odpowiedziała mu takim tonem jakby to było oczywiste, co sprawiło mu dużą przyjemność.- Ale to co się dzieje dalej…to trochę niezręczne, chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem.
- Chyba nie rozumiem.
- Po prostu wtedy byłam kompletnie zielona: teraz już nie.
- No tak, po jednej wspólnej nocy nabrałaś ogromnego doświadczenia.- Zakpił przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie, chodziło mi raczej to, że a pierwszym razem nie miałam pojęcia o seksie w praktyce dlatego nie wiedziałam też ile rzeczy może pójść nie tak; teraz jestem trochę mniej zielona niż wtedy. Bo nie mając pojęcia o fizyce, skutki zmniejszonej gęstości ciał fizycznych na grawitację w ogóle nie spędzają ci snu z powiek. Albo nie będąc ekonomistą w ogóle nie ogarniasz jakie znaczenie ma wprowadzenie kursu stałego waluty i ryzyka ataków spekulacyjnych na nią. Albo posiadając psa…
-…chyba kapuję: chodzi o to, że będąc skrajnym ignorantem nawet nie zdajesz sobie sprawy z zagrożeń, bo zwyczajnie nie wiesz czego powinieneś się bać i z której strony może nadejść zagrożenie?
- Dokładnie.- Na moment szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Zwykle nikt nie potrafił zrozumieć jej chaotycznych wywodów.
- Hm...- Oskar udał głęboki namysł-…ale w tym konkretnym przypadku zagrożeniem chyba nie jest zawartość moich spodni?
- Oczywiście, że nie.- Oburzyła się.- To był tylko przykład ilustrujący sytuację.- Wyjaśniła, ale w końcu zorientowała się że poważna mina to tylko podkład, bo skierki w jego oczach mówiły same za siebie. Zmarszczyła brwi patrząc na niego z urazą- I nie musisz ze nie kpić. A potem jeszcze pytasz dlaczego się krępuję albo jestem zdenerwowana.
- Wcale nie.- Próbując opanować rozbawienie cmoknął ją w szyję.- Chcę tylko byś dzięki temu się rozluźniła.
- Serio?
- Serio.- Potwierdził ponownie przywierając do niej ustami. A potem obsypał małymi pocałunkami jej całą twarz jednocześnie zsuwając z niej szary sweterek. Pod spodem miała tylko cienką, bawełnianą koszulkę na ramiączkach spod której mógł dostrzec biały stanik. Gdy jednak próbował ją z niej zdjąć powstrzymała jego dłonie.
- Możemy z tym zaczekać?
- Dlaczego?
- Bo…bo wolałabym na razie być ubrana.
- Prawdę mówiąc ja wręcz przeciwnie.
- Rozbiorę się później.
- Sylwia, przecież nie masz się czego wstydzić. Ja się ciebie nie wstydzę.
- Gdybym miała takie ciało jak ty też bym się nie wstydziła.- Westchnęła ponownie go rozbawiając.
- Cieszę się, że ci się podobam.- Odparł z uśmiechem na twarzy.- I raczej bym tego nie chciał.
- Czego?
-  Żebyś miała takie ciało jak ja. Co prawda kiedyś udawałam partnera Sebastiana przed jego laską, ale zapewniam cię że nie kręcą mnie faceci.- Udało mu się pobudzić ją do śmiechu.
- Przecież nie o to mi chodziło.
- Nie?
- Wiesz, że nie. Nie mam ciała modelki.
- Ale i tak bardzo mi się podoba w takiej postaci w jakiej jest.
- Nawet gdyby było inaczej to nie powiedziałbyś mi tego.
- Czy kiedykolwiek zrobiłem coś bezinteresownie?
- Nie, ale to akurat nie jest bezinteresowne, bo ma na celu wpakowanie mnie do twojego łóżka.
- Uwierz mi, że gdybym tego nie chciał nie zawracałbym sobie tym głowy. Poza tym muszę dbać o reputację. – Uniosła swoje brwi do góry.
- To znaczy?
- To znaczy, że sypiam tylko z najładniejszymi kobietami, a gdybym cię za taką nie uważał to, nie z miejsca odmówiłbym ci gdybyś zaproponowała mi romans.
- To tylko czcze komplementy.
- Czy ktoś powiedział ci kiedyś, że jesteś brzydka?
- Nie, ale mam lustro.
- Więc chyba jakieś dziwne.
- Mówię poważnie, Oskar.
- Ja też. Jesteś piękna. – Powiedział to szczerze, bo naprawdę dostrzegał że jest coraz ładniejsza choć gdy ją poznał raczej uważał ją za przeciętną. Wydawało mu się dziwne, że do tej pory nie zwracał uwagi na to, że jednak tak nie jest. Tak samo jak na drzewo rosnące na poboczu niedaleko jednego ze skrzyżowań, którego obecność (a raczej jego brak) zauważył dopiero gdy je dla bezpieczeństwa ścięto. Więc może tak samo było z postrzeganiem Jaskółki? Może dopiero gdy zmuszony został widzieć w niej kobietę a nie wkurzającą kumpelę niejako przeprogramował się z trybu „przyjaciel” na tryb „polujący samiec”? Choć może przyczyna była całkiem inna, pomyślał. Może to dlatego, że była dla niego wyłącznie irytującą siostrzyczką Sebastiana i dziewczyną która wynajmowała od niego mieszkanie? Albo dlatego, że nie podkreślała swoich kobiecych walorów? Do tej pory nie miał pojęcia jak jej długie już włosy są miłe w dotyku albo jak duże ma piersi skromnie ukryte pod gustownymi, choć raczej skromnymi kreacjami. I jak bardzo jej skóra jest gładka, a oczy wyraziste choć patrzył na nie wcześniej setki razy nie zdając sobie z tego sprawy. Miała racji: nie miała ciała modelki i twarzy mis świata, ale była piękną błyskotliwą kobietą co nadawało jej podwójną atrakcyjność. A przynajmniej dla niego. Bo nie ma nic seksowniejszego jak piękna kobieta która używa mózgu. Dlatego powtórzył by ją przekonać:- Jesteś piękna, Jaskółka.
- Gdyby tak było to…- Zaczęła, ale szybko urwała spuszczając głowę. Zauważył, że posmutniała.
- To co?- Spytał ją cicho.
- To może wtedy Maciej by się we mnie zakochał.- Tak gwałtownie się od niej odsunął, że miała problem  z utrzymaniem równowagi. Zrozumiała jednak jak głupia była jej uwaga.- Przepraszam, nie powinnam teraz o tym mówić.
- Słusznie. Ale skoro już przy tym jesteśmy to zapamiętaj sobie, że Maciuś jest bezwolnie posłuszny swojemu tatusiowi, który kazał mu poślubić Ingę i zostać lekarzem, więc nawet gdyby chciał zrobić coś innego jest tak zaślepiony, że nie potrafi się przestawić na coś innego.
- Dlaczego tak pogardliwie o nim mówisz? Przecież się kiedyś przyjaźniliście.
- Kluczowym słowem jest tutaj kiedyś.- Mrugnął.- Poza tym nie rozumiem co ty w nim widzisz: jest totalnie nieuporządkowany i boi się wyzwań. Do szpiku kości poprawny i nigdy nie postąpiłby wbrew woli rodziców bodaj ich nie rozczarować mimo, że w ten sposób niszczy swoje życie.
- Co masz na myśli?
- Tak bardzo się przyjaźnicie a nawet nie wiesz?- Spytał ją ironicznie.
- Nie potrafię cię zrozumieć.- Odrzekła mu po dłuższej chwili, ale gdy nie powiedział nic więcej dodała:- I chyba już pójdę.
- Nie sądzę. Umówiliśmy się na coś innego.
- Nie, kiedy masz taki podły humor.- Mówiąc to wzięła z podłogi leżący na niej sweter. Gdy się z powrotem wyprostowała,  Oskar stał tuż obok niej.
- Nigdzie nie pójdziesz, dotarło?
- Jej, przestań pozować na brutalnego drania, nie ma z nami Piotrka. A ja nie mam zamiaru znosić twoich humorów. Nie rozumiem jak w jednej chwili możesz być rozbawiony a w następnej taki jak teraz.
- Boisz się mnie?-  Gdy próbował zbliżyć się do niej jeszcze bardziej cofnęła się do tyłu nadal niepewna co powinna zrobić. Czując dezorientację pokręciła głową.
- Nie wiem.- Odpowiedziała szczerze.- Nie potrafię cię zrozumieć. Nigdy mi się to nie udawało.
- Uważasz więc, że jestem wariatem?
- Nie, ale trochę szalony na pewno.- Niemal warknęła mierząc się z nim wzrokiem. Już trochę zaczynał ją irytować. O dziwo ta uwaga spowodowała, że się uśmiechnął. Zniknęły przy tym gniewne i ironiczne błyski w jego oczach. Wydawało jej się, że na twarzy ukazało mu się coś bardzo podobnego do zakłopotania.
- Zrobiłem z siebie kompletnego idiotę, prawda?- Spytał. Słysząc to jej złość trochę opadła.
- Nie zaprzeczę.
- Przepraszam, Sylwia. Nie wiem co mnie ugryzło.- Ciężko westchnął czując się jak głupiec. W końcu co go obchodziły jej wynurzenia na temat Maćka? Przecież Jaskółka nie była jego narzeczoną ani nawet dziewczyną. Po prostu zaczął ich łączyć związek oparty wyłącznie o fizyczności o krótkotrwałym charakterze. Nie miał prawa więc ingerować w emocjonalną stronę jej uczuć. Tyle tylko, że każdy facet w tak intymnej sytuacji byłby na moim miejscu zły gdyby laska mówiła i kimś innym, pomyślał (a przynajmniej tak próbował sobie tłumaczyć swój wybuch złości). Potem dodał już na głos na poły żartem na poły poważnie by ją udobruchać:- Zniszczyłem cały romantyzm, prawda?
- Temu też nie zaprzeczę.- Odpowiedziała lakonicznie. Potem na dłuższą chwilę zamilkła celowo przedłużając niepewność Oskara. W końcu musiała go jakoś ukarać, a nie od razu wybaczać. Ale po jakiejś minucie krępującej ciszy dodała:- Ale nie martw się. Nigdy nie byłam jakąś wielką romantyczką.
- Więc zostaniesz i zaczniemy ten wieczór jeszcze raz?- Zawahała się. Właściwie na dość długą chwilę i tym razem wcale nie był to celowy zabieg. Wiedziała, że nie powinna tego zrobić. Ale w oczach Lenarczyka widziała skruchę i poczucie winy.
- Okej,tylko wyłącz tę okropną muzykę. Nienawidzę takich smętów.
- Przepraszam.- Powtórzył ponownie znów choć z delikatnym uśmiechem rozbawienia.
- Już dobrze. W końcu obiecałeś mi najlepszą noc w moim życiu, pamiętasz?
- Tak.
- Ale następnym razem gdy najdzie cię taka schiza to mnie uprzedź okej?
- Więc nie mów o Drwęckim. Nie gdy jesteśmy razem.- W odpowiedzi skinęła mu głową. Już chciała zapytać czemu to właściwie tak mu przeszkadza i czy to była przyczyna jego wybuchu, ale nie zdołała, bo ponownie ją pocałował. A ona z przyjemnością się temu poddała.
Powoli, bardzo powoli zaczęli kierować się w stronę sypialni nie przerywając pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Dopiero gdy znaleźli się w pokoju Oskar oderwał się od niej zapalając światło. Potem zdjął swoje buty.
- Czemu je zapaliłeś? Zgaś je.
- O nie, Jaskółka. Dziś zrobimy to porządnie a nie jak stare dobre małżeństwo.
- A jak niby robi to stare dobre małżeństwo?
- Nocą, w ciemności i pod kołdrą. Dziś chcę nie tylko cię dotykać, ale i zobaczyć.
- Ale przecież mówiłam ci, że nie mogę…
- A ja mówiłem ci, że jesteś atrakcyjną laską. Poza tym masz chyba dwadzieścia siedem lat, prawda?
-  I co z tego?
- To trochę dziecinne tak się wstydzić własnej nagości. Pod prysznic też chodzisz w ciuchach?
- Bardzo śmieszne.
- Wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że już ze sobą spaliśmy. Wolisz bym ja pierwszy to zrobił?- Gdy nie odpowiedziała zdjął z siebie bluzkę a potem spodnie zostając tylko w samej bieliźnie choć widziała jak miał zamiar pozbyć się i tego. Widocznie nie chciał jej przestraszyć, bo z pewnością zauważył że za pierwszym razem unikała patrzenia poniżej jego pasa.- Teraz ty.
Sylwia przez chwilę patrzyła na niego bez słowa. Trudno było jej to zrobić gdy ją obserwował, dlatego nawet nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać. W końcu kilkakrotnie przełknęła szybko ślinę i sięgnęła po guziki swoich spodni. Potem wolno je z siebie zsunęła patrząc na swoje blade nogi. Może powinna iść na solarium?  Albo chociaż użyć samoopalacza? Nie wspominając już o muskulaturze. Czemu nigdy nawet nie uprawiała joggingu? Przecież w obecnych czasach to było modne i może wtedy smukłe nogi rekompensowałyby ich mierną długość…Jej, takie myśli jej nie pomogą.
– A teraz koszulka.- Zażądał Oskar. Z tym było gorzej, bo gdy tylko uniosła ją do góry zaraz opuściła ją odwaga.- Chyba będę musiał ci pomóc.- Dodał, szybko kierując swoje dłonie w stronę jej bioder. Już miał podnieść bokserkę do góry, gdy poczuł jej delikatny dotyk na swoich rękach. Nie wiedział czy chciała go w ten sposób powstrzymać czy pokazać, że jest gotowa zrobić to sama, ale wtedy przypomniał sobie o tym co jej obiecał. W końcu rozpoczął wieczór w nieco za bardzo romantycznej scenerii (by nie rzecz że wręcz teatralnie romantycznej), celowo bawił się dwuznacznościami lub jej zakłopotaniem by zaostrzyć pożądanie, a teraz ledwie zaczęli się całować zdzierał z siebie ubranie każąc jej zrobić to samo jak pierwszy lepszy napaleniec. I bez znaczenia było fakt, że rzeczywiście był bardzo napalony. Po prostu musiał zwolnić. Nawet nie dlatego, że jeśli jej nie przekona to będzie ich ostatnia wspólna noc. Ale dlatego, że na to zasługiwała.
Bo mu ufała.
Zawierzyła mu samą siebie choć wcale nie musiała tego robić. Pozwoliła na zostanie pierwszym kochankiem i nawet teraz nie uciekła po tym gdy w geście głupiej zazdrości o Maćka prawie wszystko spieprzył. Dlatego, choć wiele go to kosztowało, pozostawił jej koszulkę na miejscu. Zamiast tego przejechał dłońmi wzdłuż jej ciała dotarłszy aż do twarzy. Potem skierował je do tyłu na kark pieszcząc lekko skórę. Chwilę później pociągnął za jej gumkę do włosów.
- O tak, teraz znacznie lepiej.- Mrugnął jej do ucha gdy wciąż zdezorientowana jego nagłą zmianą zdania wpatrywała się w niego, bez słowa przyjmując delikatne pieszczoty. W końcu oprzytomniała.
- Co robisz?- Spytała trochę bez sensu gdy zaczął rozdzielać palcami poszczególne pasma.
- Uwielbiam twoje włosy. Gdy po powrocie ze stażu z  Niemiec zauważyłem, że je obcięłaś miałem ochotę złoić ci tyłek.
- W takim razie mój tyłek ma szczęście, że już odrosły.- Odpowiedziała żartem. On natomiast wciąż dotykał jej jedwabistych kosmyków. Już wyobrażał sobie jak czarna kurtyna włosów oddziela ich twarze gdy Sylwia pochyla się nad nim w geście pocałunku ust lub…jeszcze niżej.
- Prawie.- Mrugnął. Potem ujął jak najgrubsze czarne jak noc pasmo ściskając je i stanowczym gestem przyciągnął głowę Kukulskiej w swoją stronę. Gdy ich usta się spotkały postąpił jeszcze krok w jej stronę. Pragnął zbliżyć się do niej jak tylko mógł: poczuć ciepło ciała, skórę jej brzucha i ud. Chciał przy tym sprawić, by stopniała w jego ramionach a po wszystkim z szerokim uśmiechem zadowolenia droczyła się tak jak dotychczas. By znikła jej niepewność i wciąż lekki strach. By mógł dotykać jej bez skrępowania tak jak chciał nie bojąc się że może ją niechcący spłoszyć. Choć z drugiej strony musiał przyznać, że to go nieźle kręciło: ciągłe przesuwanie granic, sprawdzanie na co może się odważyć zanim Sylwia nie powie stop albo zanim nie przekona jej do zmiany stanowiska. Chyba było w nim coś z dziecka albo uwielbiał wyzwania. No i dobra: może i nie robił tego tylko dla niej: w końcu sam miał (a raczej będzie miał) niemałą przyjemność z ich romansu. Ale niezaprzeczalnie dla żadnej z dotychczasowych partnerek się aż tak nie starał.
Całował ją więc coraz wolniej i coraz bardziej leniwie, dłońmi kreślił przy tym wzory na jej plecach powoli przesuwając ich splecione ciała w stronę łóżka Potem delikatnie ułożył na nim Sylwię tylko na chwilę odrywając od niej swoje wargi. Prawie się roześmiał gdy wydała wtedy z siebie pomruk zawodu. Potem drocząc się spytał:
- A może to ty mnie pocałujesz?- W odpowiedzi spuściła wzrok przygryzając dolną wargę, więc litościwie już miał się z powrotem nad nią pochylić gdy go zaskoczyła. Wplotła dłonie w jego włosy i mocno dotknęła jego wargi swoimi. Gdy tym razem to on patrzył na nią jak cielę na malowane wrota z przekorą w oczach powiedziała:
- Lubię wyzwania.- To głupie spostrzeżenie, ale od chwili tego drobnego żartu poczuł, że ta noc będzie dla nich obojga szczególna.
- Więc muszę cię częściej prowokować.- Odparł jej i wpatrując się w oczy jedną dłonią zaczął gładzić ją po szyi a drugą położył na jej brzuchu. Wyraźnie drgnęła, ale jej spojrzenie mówiło, że nie było to podyktowane strachem. Dlatego zaczął kierować ją jeszcze wyżej błądząc ponad cienką materią koszulki. A gdy głęboko odetchnęła wyszeptał w jej usta:- Dotknij mnie.- Tym razem dostrzegł w jej wzroku wahanie, więc niechętnie wyjął rękę spod bluzki i pomagając sobie drugą założył jej dłonie na swoje plecy niejako zmuszając do spełnienia jego woli. Zresztą: jakie zmuszając? Przecież widział z jakim głodem patrzyła na jego klatkę piersiową; dotknięcie pleców nie było zbyt odważne. Ale uznał że od czegoś musi zacząć. Chwilę później, co zdawało mu się być nagrodą za jego cierpliwość, poczuł jak delikatne palce nieśmiało kreślą chaotyczne wzory na tej części jego ciała. A potem wszystko działo się coraz szybciej: pocałunki zdawały się być coraz bardziej namiętne i zachłanne; zwyczajny dotyk ciała o ciało przestał wystarczać a już na pewno zbędna stała się reszta odzieży. Dzięki uważnej obserwacji każdego niuansu ciała i reakcji Sylwii udało mu się to zrobić bez zbędnych przeszkód tak jak za pierwszym razem odwracając jej uwagę od tego co robi. Postanowił, że kiedyś musi ją o to zapytać, bo gdy teraz jego wzrok błądził po jej piersiach, wyglądała tak jakby się ich wstydziła albo uważała że coś jest z nimi nie tak, choć było przecież wręcz przeciwnie. Dlatego starał się patrzeć jej w oczy by nie czuła się skrępowana. Ale i tak jego wzrok zjeżdżał na właśnie tą część jej ciała: był tylko facetem i nie mógł nic na to porazić. W końcu miała świetne cycki. Kiedyś, już niedługo nacieszy się nimi dowoli. A na razie…
- Co ty robisz?- Usłyszał ni to jęk ni to westchnienie gdy ustami zaczął sunąć przez jej brzuch.
- Zobaczysz.- Odparł jej Oskar.
- Ale ja nie mogę. To…- Urwała, gdy jego język dotarł do niewielkiego wgłębienia pępka. A potem cichutko jęknęła czując jego twarz jeszcze niżej. Zanim poczuła jego dotyk u szczytu kobiecości zdążyła jeszcze pomyśleć: a co mi tam. Potem poddała się godząc się na wszystko co Lenarczyk chciał jej dać. A przynajmniej chciała, bo po prostu w pewnej chwili poczuła, że nie może tego zrobić, że już dłużej nie wytrzyma. Chciała powiedzieć o tym Oskarowi, ale nie potrafiła; czuła się tak jakby jej ciało nie należało do niej albo język nagle stracił zdolność do artykułowania dźwięków. Potrafiła tylko ciężko dyszeć w myślach prosząc go o to by przestał, ale on chyba tego nie rozumiał. Na dodatek chwilę później, gdy już myślała że jednak wyczuł jej niechęć, poczuła, że podnosi się do góry w konkretnym celu.- Jezuuuu…
- Spokojnie, to tylko ja.- Zażartował po raz pierwszy się w niej poruszając. Rzeczywiście to uczucie miało w sobie coś z boskości. Wciąż nie mógł zrozumieć jak może mu być w niej aż tak dobrze. A to był dopiero początek. Powtarzając to sobie  duchu z trudem powstrzymywał się przed szybszym rytmem powoli przygotowując do niego Sylwię. I z każdą sekundą widział że do końca zostało jej bardzo niewiele.
 - Oskar…Oskar…błagam…Boże, przestań już.
- Co?
- Ja…ja nie mogę.
- Czego?- Spytał ani na moment nie przestając się w niej poruszać nawet mimo kropelki potu która właśnie spływała mu po czole. Hm, chyba musi z nią porozmawiać na temat tej jej gadatliwości w kulminacyjnych momentach.- Czego Sylwia?
- Proszę…
- O co?
- Oskar…puść…puść mnie. Ja zaraz…- W końcu udało jej się zgromadzić w sobie na tyle siły by próbować go odepchnąć.
- Cholera, to przecież tylko orgazm. Daj się wreszcie ponieść tej fali a nie próbujesz ją zwalczyć.
- Ale ja nie wiem. Czuję, że zaraz…
-…zaraz dojdziesz, więc przestań już gadać.
- Ale ja…- Tym razem nie pozwolił jej dokończyć. Mocno ścisnął jej dłonie nad głową jedną ręką by przestała się w końcu wyrywać, a drugą skierował w stronę ich połączonych ciał. By zająć czymś jej usta zaczął ją całować.
Nie trwało długo jak poczuł, że ciało Jaskółki w końcu zaczęło wibrować. A ona sama rozpadła się na wiele kawałków.
Jej pierwszy krzyk pochłonęły usta Oskara; za drugim razem nic jej nie blokowało i poczuła jak jej język w końcu odzyskuje zdolność mowy wyrzucając z siebie jakieś…słowa? Dźwięki? Krzyki? Nie miała pojęcia, bo jednocześnie coś głośno szumiało jej w uszach. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że jej nogi mocno oplatają pośladki Lenarczyka ani z faktu iż całe jej ciało jest spocone. Dopiero gdy udało mu się uzyskać taką samą satysfakcję jak jej i ciężko dysząc położył się obok niej, zaczęło do niej docierać to co się między nimi stało. Przymykając oczy uśmiech wypłynął jej na twarz. Matko a więc tak wygląda prawdziwy seks. Nic dziwnego, że z biegiem lat konserwatyzm zostaje zastępowany przez liberalizm. Po prostu nikt nie potrafi odmówić sobie tak bardzo przyjemnie satysfakcjonującego sposobu grzeszenia.
Musiała przyznać, że tym razem poszło im dużo lepiej. Jakie tam lepiej: cudownie, po prostu cudownie. Naturalnie Oskar odbierał wszystko nieco mniej ekscytująco jak ona. Bo Sylwia wciąż praktycznie była całkiem bierna. Ale tym razem wywołał w niej przynajmniej odzew i odgonił poczucie wstydu. Uśmiechał się w duchu przypominając sobie wyraz jej twarzy tuż przed osiągnięciem szczytu przyjemności: dezorientację, lęk a nawet przerażenie. Ona  nie miała pojęcia, że te wszystkie gwałtowne emocje jakie czuła w tamtym momencie wynikają z najwyższego podniecenia. Nieco chełpliwie pomyślał, że to właśnie on dostarczył jej tych wrażeń. A po wszystkim objął ją w talii i zasnął.
Jej sen przyszedł znacznie trudniej.
Po pierwsze w pokoju wciąż paliło się światło.
Po drugie nie zamierzała nocować u Oskara.
A po trzecie to miała nad czym myśleć wciąż roztrzęsiona po tym co się stało.
Jej, tym razem było cudnie. Przestała się nawet kontrolować i zapomniała o całym świecie, wstydzie, swoich obawach i kompleksach…No i przede wszystkim nie czuła żadnego bólu. Lenarczyk naprawdę był niezły w te klocki. Ciekawe czy dużo musiał ćwiczyć kultywując te swoje luźne związki, pomyślała z przekąsem. Szybko odgoniła od siebie tę myśl z głowy, bo tylko ją zirytowała. Potem delikatnie zdjęła ze swojego ciała dłoń Oskara i wstała z łóżka okrywając się kocem. Cicho wymówiła jego imię, więc chyba mocno spał. Nie wiedziała co powinna zrobić. Jakoś nie chciało jej się wracać nocą do siebie; poza tym w salonie była jeszcze kanapa. Nie uśmiechało jej się jednak na niej spać. Stojąc tak przez długą chwilę w końcu zdecydowała się zostać. Przecież byli kochankami, tak? Co złego może być w spaniu w jednym łóżku? Ledwie w jej głowie pojawiła się ta myśl, a ziewnęła i po kilku minutach zasnęła. Ostatnim przebłyskiem świadomości chciała sięgnąć po swoją koszulkę i ją założyć, ale nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Postanowiła więc dać sobie z tym spokój.
Oskar obudził się wypoczęty z dłonią obejmującą miłą wypukłość kobiecego ciała. Uśmiechnął się sennie przypominając sobie o Sylwii. Znów oszukał ją, że śpi ciekawy co zrobi. Gdyby tylko usłyszał jakiś szmer zwiastujący jej ubieranie się, oczywiście by się „obudził”. Ale to, że została sprawiło mu satysfakcję. Jej, jeszcze tyle przed nimi. Niby ostatniej nocy udało im się zrobić spory krok na przód, ale Sylwia była jeszcze taka niewinna. Już nie mógł się doczekać kolejnych lekcji. Na razie jednak zerknął na zegarek; dochodziło w pół do ósmej rano. Powinni już wstać, ale z drugiej strony…
Spojrzał na nią. Jej długie już włosy leżały rozsypane po poduszce, a blada i nieskazitelna cera w połączeniu z nimi tworzyła zadziwiający kontrast. Podczas snu przestała być taka skromna przekładając mu swoją nogę na udo a rękę na biodro. A kołdra którą była okryta zsunęła się ukazując prawie całą pierś. Od razu stanął w ogniu. Nie mógł się powstrzymać przed dotknięciem jej ramienia i wodzeniu po twarzy ustami. Wiedział, że jeszcze śpi, ale musiał ją obudzić.
Zrobiła to w iście zabawny sposób, bo najpierw zmarszczyła słodko swój mały nos a potem głośno ziewnęła mamrocząc coś o Darii.
- Mam nadzieję, że nie pomyliłaś się dlatego bo z nią też sypiasz?- Słysząc to momentalnie otrzeźwiała w ciągu kilku sekund. Potem wlepiła w niego oczy jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z tego gdzie się znajduje.
- Ojej, nie sądziłam że już wstałeś.- Powściągliwie odwzajemniła uśmiech. Dopiero wtedy zorientowała się, że kołdra właściwie nie zasłania górnej partii jej ciała. Mocno pociągnęła ją w swoją stronę.
- Tak wstałem, kilka minut temu. Jak poszło mi tym razem?
- Mówisz o…? Chyba dobrze. To znaczy na pewno. Miałeś rację co to tej najlepszej nocy w moim życiu.
- Prawdę mówiąc to trochę cię podpuściłem. W końcu nic nie mogło być gorsze od tej w której straciłaś dziewictwo. No, może gdybym cię zgwałcił, ale zdecydowanie wolę jak współdziałamy a ty jęczysz mi do ucha.
- Oskar!
- O, znów się zamieniasz w skromnisię?- Roześmiał się. Odepchnęła go lekko jedną dłonią.- Powiedz mi jak to się stało, że to tej pory nikt się do ciebie nie dobrał? Nosiłaś pas cnoty?
- Bardzo śmieszne.- Skwitowała.
- Pytam serio. Oczywiście oprócz tego pasa cnoty.- Dodał szybko. Sylwia przez chwilę patrzyła na niego zastanawiając się nad tym czy pyta o to na serio.  Ale patrząc na jego poważny wyraz twarzy stwierdziła, że tak jest. Dlatego w końcu wzruszyła ramionami odpowiadając:
 - To bardzo proste: po prostu nie chciałam i nie…
- Serio? Nigdy nie korciło cię by…się z kimś zabawić? Nie tęskniłaś za seksem?
- Jak niby mogłam tęsknić za czymś czego nigdy nie doświadczyłam?- Prychnęła.
- No, chyba masz rację. A co chciałaś powiedzieć wcześniej?
- Hm?
- Gdy o to spytałem odparłaś że nie chciałaś i nie…?
- Ach, o to chodzi. Zamierzałam dodać, że raczej nie miałam zbyt wielu chętnych.
- Co?
- To co słyszałeś.- Potwierdziła na widok jego zaskoczonej reakcji.- Właściwie to nikogo. Nie liczę oczywiście napalonych dupków na imprezach, bo ci gotowi byliby zrobić to z kimkolwiek kto okazałby się kobietą.- Ponieważ Oskar nadal był w totalnym szoku, poczuła się tak jakby to co mówi było nad wyraz dziwne (i pewnie tak było). Dlatego dodała nieco żartobliwie:- Hej, nie musisz już udawać tego zdziwienia. Już wczoraj przekonałeś mnie, że nie jestem jakąś szkaradą.
- Wcale nie udaję. Naprawdę jestem w szoku.- Odpowiedział jej poważnie, ale widząc jak zmieszana spuszcza wzrok nie do końca wiedząc jak to zinterpretować dopowiedział:- Chociaż nie, już rozumiem.
- Co niby rozumiesz?
- To przez ten twój żmijowaty charakterek.
- Żmijowaty?- Powtórzyła mrużąc oczy wlepiając w niego wściekły wzrok. Jezu, znów poczuł jak pewna część jego ciała budzi się do życia.
- Nie, masz rację: lepiej pasuje to słowo złośliwy.
- Ty świnio!
- Wolałabyś abym kłamał?
- Wolałabym abyś z samego rana mnie nie wkurzał. Poza tym sam nie masz idealnego charakterku. I to ty jesteś złośliwy.
- Czasami.- Mrugnął wyciągając w jej stronę dłoń i gładząc po policzku. Uśmiechnął się gdy ze złością się odsunęła. I jeszcze na dodatek uroczo zarumieniła. Oskar pomyślał, że od tej pory wkurzanie jej będzie jego ulubioną rozrywką. Jeśli nie najlepszą.
- Raczej często.
- Ale mimo to zdecydowałaś się na związek ze mną.
- Znasz powiedzenie: na bezrybiu i rak ryba?
- I ty nie jesteś złośliwa?
- No cóż, nie chciałam kłamać.- Roześmiała się najwyraźniej bardzo z siebie dumna. Mimo wszystko potem dodała z lekką czułością: - Nawet nie wiesz jak ciężko jest znaleźć sobie odpowiedniego kochanka który by cię szanował zawierając luźny związek.
- Aż trafiłem się ja.- Mrugnął.
- Tak.- Odpowiedziała również do niego mrugając.
- I jestem najlepszy.- Powiedział znów, napinając swoje mięśnie gdy się przeciągnął. Sylwia z przyjemnością na to patrzyła.
- Jesteś.- Potwierdziła rozbawiona.
- Więc co ty na to by po raz kolejny mi podziękować?
- Chyba raczej nie. Powinnam się ubrać. Wyjdziesz na chwilę?
- Raczej nie.
- Oskar…
- Sylwia, jesteśmy kochankami. Co oznacza bycie ze sobą tak blisko jak to tylko możliwe. Na dodatek wcześniej byliśmy…a raczej nadal jesteśmy również przyjaciółmi. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale…
- Ale?- Spytał nachylając się nad nią całym ciężarem ciała i trzymając obie dłonie obok jej twarzy. Udawał, że nie zauważa jak pospiesznie naciąga na siebie kołdrę jeszcze wyżej by nie pokazała nic poza szyją.
- Chyba jestem tchórzem tak jak wcześniej mi powiedziałeś.
- Więc trochę nad tym popracujemy.
- Jak?
- Stopniowo. I w końcu nauczę cię i oswoję z własną nagością.- Odpowiedział składając pocałunek na jej wargach. Poddała się tej pieszczocie z łatwością, a nawet przyjemnością. Przez moment rozważał nawet powrót do łóżka, ale zdecydował się na nią nie naciskać. W końcu czekanie przyniesie upragnioną satysfakcję, ale aby to osiągnąć musi działać powoli.- Dobra, powinniśmy się ubrać, ale razem. Pomogę ci.- Ucieszył się, gdy wydawała się być trochę rozczarowana.
Jakiś czas później siedzieli w kuchni jedząc śniadanie, do którego namówiła Oskara Sylwia. Oczywiście najpierw musiała wszystko przygotować sama, bo nie miała zamiaru jeść żadnego odgrzanego gotowego dania na wynos. Lenarczyk obserwował jak krząta się po jego kuchni oparty na łokciach o blat stołu. Miała na sobie swoje spodnie i jedną z jego koszulek, która była na nią sporo za duża. Z rozpuszczonymi włosami wyglądała na nie więcej niż dwadzieścia trzy lub cztery lata. Na dodatek ciągle trajkotała, ale Oskar zdał sobie sprawę, że jeśli tylko nie skupia się na poszczególnych częściach jej słów tylko traktuje je jak jeden wielki bełkot nawet przyjemnie się tego słucha.
- Nie rozumiem jak w domu można nie mieć żadnych warzyw. Jesteś przecież lekarzem…to tak jakby dietetyczna miała ostrą nadwagę albo swatka pięć nieudanych rozwodów…i co to w ogóle znaczy, że nie jadasz śniadań? Przecież to niezdrowe…Boże, zachowujesz się jak typowy student…i gdzie masz w ogóle sól? Jak mam zrobić tą jajecznicę? Naprawdę zastanawiam się jak możesz być taki szczupły skoro jadasz byle co. I czy ty w ogóle mnie słuchasz? Oskar?!
- Jasne, że tak. Nie przeszkadzam ci tylko dając okazję do wygadania się.- Zmrużyła groźnie oczy zastanawiając się czy sobie z niej kpi. Ale nawet jeśli tak sądziła to i tak dalej kontynuowała swoje gadanie. Ale jego cierpliwość też miała pewne granice, więc po kilku minutach wstał i bez słowa do niej podszedł a potem pocałował. Przez dobrą chwilę wpatrywała się w niego oniemiała i całkowicie zbita z pantałyku. A przede wszystkim zamilkła. Oskar uśmiechnął się.
- Dlaczego nie stosowałem tego sposobu uciszania cię wcześniej? Oszczędziłbym sobie wielu bóli głowy.
- Cco?- W końcu po krótkiej chwili oszołomienia wróciła do rzeczywistości patrząc na niego z groźną miną.- Chcesz powiedzieć, że jestem gadatliwa?
- Jestem pewny, że można znaleźć na to znacznie bardziej eufemistyczne określenie.- W dobrze znanym mu już geście zacisnęła usta w wąską kreskę, odwracając się w kierunku kuchenki.- Spokojnie, dalej możesz sobie trajkotać.
- Wcale nie trajkoczę, ale jeśli ci to przeszkadza od teraz mogę milczeć.- Obraziła się. Jej, naprawdę było z nim coś nie tak skoro kobiece fochy go nie irytowały. A nawet bawiły. Od tak dawna brakowało mu jakiejkolwiek rozrywki, bo większość czasu pochłaniała mu praca i badania. A po powrocie do domu często był zbyt zmęczony przy zrobić coś więcej niż spotkać się z Sebastianem i wypić jedno piwo a i to zaledwie raz na tydzień albo i dwa. Poza nim właściwie nie odnowił po przyjeździe do kraju żadnych kontaktów. Tak, to na pewno dlatego.
- Ale ja lubię twoje trajkotanie.- W odpowiedzi wydała jakiś dziwny odgłos pomiędzy parsknięciem a głębokim westchnieniem. I to- o zgrozo- również bardzo mu się spodobało. Objął ją od tyłu.- Gdzie nauczyłaś się gotować?- Przez jakiś czas milczała, ale widocznie konieczność mówienia była dużo większa od świadomości że powinna być na niego obrażona.
- Nigdzie. Sama często eksperymentowałam. Poza tym w dobie internetu problemem nie jest zdobycie jakiegoś przepisu. Na początku gotowałam tylko dla Jarka i Darka by odciążyć mamę, ale potem dla całej rodziny. Lubiłam to.
- Pewnie dlatego tak dobrze ci to wychodzi. Nie myślałaś o pójściu w tym kierunku?
- Nie, od zawsze chciałam być finansistką. Oglądałam filmy o tych wszystkich kobietach sukcesu chodzących w gustownych damskich garniturach i stukające obcasami z kopertówką w dłoni i bardzo mi się to podobało.- Zaśmiała się cicho wbijając na patelnię pierwsze jajko.- Wiem, trochę dziwny powód do wyboru swojej przyszłości, ale potem to się zmieniło. Od zawsze lubiłam matematykę i rozwiązywanie różnych zagadek. Teraz pracę w audycie odbieram podobnie.
- Więc nie było żadnych marzeń o byciu piosenkarką lub aktorką? Wszystkie małe dziewczynki tego chcą.
- Nie, ja od dziecka miałam jasno sprecyzowane plany. Chciałam skończyć studia, znaleźć dobrą pracę, usamodzielnić się, kupić mieszkanie, trochę się dorobić.- Westchnęła jakby to co mówi trochę ją bawiło.- No a potem znaleźć księcia z bajki i wyjść za niego za mąż i mieć dwójkę dzieci.
- Większa część twoich planów się spełniła. Poza tym księciem z bajki.
- Tak. Dobrze, że mnie uświadomiłeś że nie istnieje, bo czekałabym na niego bardzo długi czas. Ale w zamian za to mam ciebie, trochę marna namiastka, ale jak to mówią jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.- Roześmiała się, a potem zamieszała energicznie zawartość patelni.- Podasz mi sól?
- Zaraz.- Odparł odsuwając się od niej i sięgając po solniczkę.
- Dziękuję. A wracając do tych moich planów…jeszcze sporo przede mną. Choćby to mieszkanie. Marzy mi się swój własny kącik.
- Więc jesteś zdecydowana osiedlić się w mieście?
- Tak. Kocham wieś i swój rodzinny dom, ale od zawsze ciągnęło mnie tutaj. Chyba lubię miejskie życie.
- Jestem pewny, że za parę lat uda ci się i to osiągnąć. W końcu PWG dało ci już umowę na stałe, prawda?
- Tak, ale kredytu i tak nie dostanę. Potrzebowałabym przynajmniej dwóch poręczycieli.
- Serio o tym myślałaś? O wkopaniu się w kredyt na dwadzieścia lat?
- Takie są nasze realia. Poza tym pewnie Sebastian wspomniał ci o kilku hektarach ziemi, które mój ojciec dostał w spadku po swoich rodzicach a o które kłóciło się jego przyrodnie rodzeństwo. Spór trwał dość długo tak, że praktycznie wszyscy o nim zapomnieli a tu bach: listowna decyzja z sądu o prawie do własności. Dzięki swojej działce mogłabym dostać za te grunty około trzydziestu lub czterdziestu tysięcy po podziale na całą naszą czwórkę. Tak więc za parę miesięcy zaciskając pasa i oszczędzając miałabym swój wkład własny.
- Wow, jestem pod wrażeniem. Naprawdę zastanawiałaś się nad tym dość poważnie.
- Tak, jak już pewnie zauważyłeś zawsze staram się wszystko skrupulatnie planować.
- Teraz się o tym coraz bardziej przekonuję.
- A właśnie. A ty nie myślałeś o sprzedaży mieszkanka po babci?- Sylwia wyłączyła patelnię i odwróciła się do Oskara z błyszczącymi z podniecenia oczami. Roześmiał się.
- Niestety nie. Nie wiem właściwie co z nim zrobić, ale na razie wolę je wynajmować tobie.
- Tak to znacznie lepszy biznes.- Błysk w jej oczach na moment zgasł.- Na pewno nie będziesz tego nawet rozważał?
- Niestety nie.- Powtórzył.
- Szkoda.- Westchnęła.- Miałam nadzieję, że może za parę lat…Prawdę mówiąc mieszkanie tam bardzo mi się podoba. Pewnie będziesz się śmiał, ale jest w nim jakaś dobra aura.
- Nie wątpię: przecież mówiłem ci na samym początku, że moja babcia która tam mieszkała była fajną staruszką.- Odpowiedział jej. Potem dodał:- Mam nadzieję, że to nie dlatego nawiązałaś ze mną romans?- Już z chwilą gdy wypowiadał to pytanie wiedział, że głupio zrobił, ale nie mógł powstrzymać tej myśli.
- Słucham? Sądzisz, że wskoczyłabym ci do łóżka po to byś sprzedał mi swoje mieszkanie? A może to łóżko miało być właśnie kolejną ratą?
- Nie o to mi chodziło, przepraszam.
- Nie? A ja myślę, że właśnie o to.- Syknęła.
- Sylwia, to była bardzo głupia uwaga która miała być żartem. Wiem, że nigdy byś tak nie postąpiła.
- Mam nadzieję. Może i jestem konsekwentna i stanowcza, ale nigdy nie posłużyłabym się sobą by cokolwiek zdobyć. I sama myśl o tym jest straszna. Nie mówiąc już o tym, że tak właśnie podejrzewałeś.
- Wcale nie. Sam nie wiem po co to powiedziałem.- Patrzyła mu w oczy z nietęgą miną, ale w końcu się uśmiechnęła.  
- Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz zjeść ze mną jajecznicę.
- Przecież mówiłem ci, że nie jadam śniadań.
- Więc nie uzyskasz mojego przebaczenia.
- Ale…- Na widok jej nieprzejednanej miny skapitulował.- Dobrze, zmuszę się do tej męki.
Po śniadaniu oglądali razem jakiś film (oczywiście po tym jak pozmywali i sprzątnęli) , a potem Sylwia dała się namówić na prysznic dochodząc do wniosku, że gdyby wzięła go zaraz po powrocie do swojego lokum, to Daria uznałaby to za podejrzane. Tyle, że nie miała pojęcia, że on zamierza wejść do kabiny razem z nią.
- Cholera, co ty robisz?!- Zasłaniając się rękami i szybko sięgając ręcznik. Jak to dobrze, że podczas kąpieli miała zwyczaj zawieszać go na jednej ze ścianek prysznica.
- Też muszę się wykąpać.- Odparł jej zamykając się razem z nią w małej przestrzeni. Sylwia wyłączyła gorącą wodę chcąc wyjść, ale jej na to nie pozwolił zasłaniając sobą drzwi kabiny.
- Oskar, proszę.- Powiedziała ze wzrokiem wbitym w brodzik kabiny, bo nie mogła powstrzymać się przed zerkaniem na gołe ciała Oskara.
- Sylwia, naprawdę mam gdzieś twoje pryszcze na tyłku i owłosione brodawki na piersiach. A twój owrzodzony palec u nogi wcale aż tak bardzo mnie nie obrzydza.
- Wcale nie ma takiego palca i pryszczy!- Prychnęła rozzłoszczona odruchowo podnosząc na niego wzrok.
- Ale z tymi owłosionymi brodawkami trafiłem?
- Och ty…-  Gdy z powrotem włączył wodę wściekła się. Jeszcze bardziej gdy się roześmiał. A potem popełniła ten błąd, że przeniosła wzrok z jego twarzy na gołe ciało. Był wyraźnie podniecony. Ten widok wciąż ją fascynował choć teraz by się do tego nie przyznała. Jako racjonalistka starała się zrozumieć jak „coś takiego” może sprawiać jej tyle przyjemności.
Oskar, zauważając zmianę jej reakcji podszedł do niej jeszcze bliżej jednym ruchem wyrywając jej całkiem przemoczony już ręcznik. Potem swoim ciałem przycisnął ją do drzwiczek kabiny i zaczął całować.
Nie miała pojęcia jak w ogóle mogła na to pozwolić a przede wszystkim jak to mogło jej się podobać. Poza tym parująca woda sprawiła, że to wydało jej się zupełnie surrealistyczne. Może to dlatego pozwoliła mu się dotykać bez skrępowania mimo, że już dawno temu nastał poranek.
Właściwie nie tak wyobrażała sobie romans. Sądziła, że spotkają się może w weekend i raz w tygodniu na dwie godzinki od razu przechodząc do rzeczy. A na pewno nie zakładała wspólnego spędzenia całej nocy, choć okazało się być nawet przyjemne. Tak jak i wspólne śniadanie i czy prysznic. Ona nigdy nie sądziła, że będzie w stanie pozwolić komuś pieścić się pod prysznicem. A już na pewno nie tego, że będzie miała z tego prawdziwą frajdę.
Ale to dlatego, że wybrała na kochanka Oskara; faceta którego znała od wielu lat i poza jego himerami nawet całkiem dobrze. Mężczyznę, który wspierał ją w najtrudniejszych chwilach takich jak przedawkowanie narkotyków przez brata czy załatwienie lokum dla niej gdy tego bardzo potrzebowała. Poza tym pomagał Sebastianowi zaaklimatyzować się w mieście, a jej zapomnieć o Maćku…o którym nie chciała teraz myśleć.
- Co teraz chodzi ci po głowie, że twoje usta same się uśmiechają?- Spytał ją w pewnej chwili Oskar.
- Nic takiego.- Odpowiedziała z trudem, bo właśnie jego usta objęły jedną z jej piersi a jego palec skierował się w inny rejon jej ciała wywołując niezwykłe wrażenia. Jęknęła z trudem utrzymując się na nogach tak, że musiała się o coś podeprzeć. Ale okazało się to być kranem do regulacji temperatury wody, bo nagle poczuła lodowaty chłód. Krzyknęła, chcąc się od niego odsunąć, ale trzymał ją bardzo mocno.- Przekręć tę gałkę. Zaraz zamarznę!
- Spokojnie, ja cię rozgrzeję.- Roześmiał się tak jakby jemu chłód w ogóle nie przeszkadzał. Znów krzyknęła.
- Wyłącz to do cholery.
- Zimna woda pomaga na krążenie, wiesz?
- Mam to gdzieś, wyłącz to!
- Oj, a oskarżałaś mnie o niekonsekwencję. A ja jako lekarz…- W końcu udało jej się go odepchnąć i cała ociekając zimną wodą wyskoczyła z kabiny. Jej długie czarne włosy były mokre a na skórze pojawiła się gęsia skórka, co Oskar zdążył zauważyć gdy zakręcił wodę i wyszedł z kabiny wraz za nią. Potem wyjął z szafki gruby szlafrok i ją nim otulił.- Lepiej?
- Tak. Ale następnym razem cię chyba zabiję jeśli coś takiego zrobisz.
- Kochanie, przypominam ci że to ty przekręciłaś kran.
- Przypadkiem i właściwie przez ciebie. Gdybyś nie wsadził tego swojego palca do…do mnie to nic by się nie stało. I przestać się ze mnie śmiać!- Krzyknęła, a potem szczęknęła zębami wtulając się w puchowy szlafrok.- Nie wiem jak ja w ogóle z tobą wytrzymuję.
- Wiem, jestem trudny.- Zażartował.-Ale o ile pamiętam ty nie lubisz łatwych facetów?- Spytał ją retorycznie jednocześnie biorąc na ręce i zanosząc do łóżka. Potem okrył ją kołdrą.- Cieplej?
- Znacznie. Nie rozumiem jak tobie to może nie przeszkadzać.
- Lubię zimne prysznice. Są bardzo orzeźwiające.- Cmoknął ją w usta, a potem odszedł by sam wytrzeć się ręcznikiem. Już po chwili do niej wrócił. Dopiero teraz zauważyła, że wciąż był podniecony.
- Jak to możliwe?
- Co?
- To. – Spojrzała na część ciała znajdującą się pomiędzy jego brzuchem a udami.- Podobno zimna woda pomaga.
- Tak, ale nie zawsze.
- Jak to działa…to znaczy, bo zawsze mnie zastanawiało jak to jest z tym u facetów. Chciałam nawet spytać o to jakiegoś otwarcie, ale nie miałam kogo.
- Mnie też nie pytaj. Wolę ci to demonstrować niż wyjaśniać teorię.
- Ale dopiero wzięliśmy prysznic i…
- Więc będziesz musiała znieść moją ślinę i bakterie na całym ciele zanim wrócisz do domu. Mam na ciebie ochotę od samego rana.- Oskar wszedł do łóżka odkrywając kołdrę. Na razie postanowił nie zdejmować szlafroka Sylwii póki się nie rozgrzeje. Potem widząc, że ma ochotę coś powiedzieć powtrzymał ją:- I nawet nie waż się protestować.
- Wcale nie chciałam tego robić.
- Więc co chciałaś powiedzieć?- W odpowiedzi zaczerwieniła się jak piwonia.
- Nic ważnego.
- Chyba jednak tak.- Odparł z uśmiechem kładąc się koło niej na łóżku. Potem szepnął praktycznie do ucha.- O czym myślałaś chwilę temu?
- O tym jaki jesteś okropny.
- Jestem pewien, że wręcz przeciwnie.
- Myślisz, że jesteś aż taki cudowny, iż nie jestem w stanie myśleć o czymś albo kimś innym?
- Myślę, że czas skończyć tę niepotrzebną rozmowę. – Powiedział, a potem ją pocałował.
Po weekendzie Kukulska czuła się lekka jak piórko. A raczej należałoby powiedzieć po weekendzie spędzonym z Lenarczykiem. Przypomniała sobie jak całował ją między nogami i jak bardzo jej się to podobało. Boże, nigdy nie podejrzewała że coś takiego może sprawić jej tyle przyjemności. Była przecież pruderyjna, konserwatywna i staroświecka. Nigdy nie sądziła, że będzie paradować na golasa w łazience i kąpać się nago z jakimkolwiek mężczyzną. To po prostu nie było w jej stylu. Ale teraz najwyraźniej okazywało się być. Nie wspominając już o poczuciu bliskości i czułości jaką stwarza intymny nastrój. Bo choć nie darzyli się z Oskarem miłością w dosłownym tego słowa znaczeniu, to jednak jako przyjaciele potrafili czerpać z tego taką samą satysfakcję jak prawdziwa para. A może nawet z tych powodów większą?

Sylwia nie umiała ukryć swojej radości przez co Daria patrzyła na nią badawczo trochę sceptycznie przyjmując jej wyjaśnienia mówiące, że szkolenie dostarczyło jej tyle pozytywnej energii, że czuje się bardzo szczęśliwa. A przede wszystkim to nie mogła doczekać się jutra, bo umówiła się już z Oskarem na spotkanie po pracy.

10 komentarzy:

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak to wszystko opisałaś. Ze szczegółami, ale jednocześnie z wyczuciem i ze smakiem. Naprawdę świetna część! Gratuluję i proszę o więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo, brawo, brawo!!!!
    Masz wyczucie każej sytuacji, która opisujesz, nie jest ckliwie i nie jest wulgarnie.
    Gratuluję
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to lekka obawa przed tym aby właśnie opisy nie były wulgarne na poczatku powstrzymywała mnie przed umieszczaniem w opowiadaniach scen łóżkowych. Teraz jest trochę lepiej, ale i tak raczej nie będę specjalistką w tego typu opowiadaniach :-) Ale cieszę się że ci się podoba. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Bardzo prawdopodobne, że to opowiadanie trafi do moich ulubionych Twojego autorstwa. Uwielbiam kiedy wstawiasz nowy rozdział i cieszę się jak głupia kiedy dodajesz coś wcześniej.
    I tak zgrabnie i sprytnie przechodzę do uprzejmego zapytania czy w tym tygodniu jest szansa na wcześniejsze uczynienie mi tej przyjemności?
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro mam cały wolny dzień a przez święto zmarłych trochę odpoczynku później, więc możesz spodziewać się kolejnej niespodzianki :-)ale niczego nie obiecuję, żeby nie zapeszyć;-) pozdrawiam.

      Usuń
  4. Doskonale piszesz tego rodzaju opowiadania oczywiwiscie nie tylko takie bo w ogóle genialnie piszesz. Te jest bardzo w moim ulubionym stylu i na pewno będę do niego wracać

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę. Dopiero ósmy rozdział a już tyle się dzieje, a jeszcze cała historia przed nami ;) fajbie im sie uklada :) troche uklad jak w lokatorach. W ogóle widać trochę w Twoich opowoadaniach tendencje od przyjaźni do milosci. Noe moge aie soczelac kolejnej części, pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku i jak ti powiedział mój Pan od filozofii " wesołych świąt " megi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie* opowiadaniach* nie* doczekać* to* przepraszam, pisze z telefonu ;) megi

      Usuń
  6. czy niespodziankowosc niespodzianki możnaby okroić o określenie jej orientacji na przykład w bardziej piątkowa czy może sobotnią? :D
    propsy za opowiadanie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nic nie zdradzać, ale skoro już tu weszłam to napiszę...Tak więc kolejna część już dziś, może nie aż tak późnym wieczorem (czytaj: do dwunastej powinnam się wyrobić) :-) Również pozdrawiam ;)

      Usuń