Po
południu trochę spacerowałam z Martą. Jednak gdy oddaliłyśmy się od reszty
gości przebywającej na zewnątrz werandy zaatakowała mnie:
-
Jak mogłaś tak ze mnie zakpić? Uważałam cię za swoją przyjaciółkę!- zawołała
melodramatycznie całkowicie zbijając mnie z tropu.
-
Słucham? O co chodzi?
-
Doskonale wiesz o co. Mamiłaś mnie jakimiś gadkami o przyjaźni, a tak naprawdę
to ty zagięłaś parol na Adriana!
-
Marta, po pierwsze to nie krzycz. A po drugie to się mylisz. Przecież on jest
ode mnie młodszy.
-
I co z tego? Przez cały czas tylko flirtujecie, uśmiechacie się do siebie. I widziałam
jak wychodzisz w nocy z jego pokoju. Jesteś...
-
Zamilcz zanim powiesz coś czego będziesz żałować a ja nie będę ci mogła tego
wybaczyć.
-
Ale...- Marta otworzyła buzię jak rybka w kształt litery „O”, ale szybko ją zamknęła.
Widocznie nie wiedziała co powiedzieć.
-
Byłam wobec ciebie szczera i mówiłam prawdę. A Adriana traktuję jako kolegę,
nic więcej. Wiesz, zazwyczaj nie sypiam z nikim po trzech dniach znajomości.
Muszą minąć przynajmniej cztery...- zebrało mi się na sarkazm. Z trudem nad
sobą panowałam. Nie dość, że dopiekł mi ojciec to jeszcze ta gówniara?!
-
Przepraszam, że wam przerywam ale matka cię szuka, Marto.- Słysząc Kubę
przymknęłam lekko oczy. A więc to była przyczyna milczenia Marty. Widziała, że
do nas podchodzi i mnie nie ostrzegła. No cóż, nastolatka. Chyba powinnam być
trochę mniej ufna po tym jak potraktowała mnie moja własna siostra. A teraz
chciałam matkować smarkuli? Jestem żałosna.
-
Och, dzięki Jakub. To znaczy...proszę pana.
-
Daj spokój.- Bająkowski Uśmiechnął się lekko- Możesz mówić mi na „ty”-
Jakkolwiek mnie to zdziwiło nie dałam tego po sobie poznać. Zorientowałam się,
że zostaliśmy teraz sami. Mrugnęłam coś pod nosem i odeszłam udając, że dalej
spaceruję.
-
Chyba się na ciebie obraziła.- No cóż, znając moje „szczęście” chyba nie
powinnam być zdziwiona, że postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Być może nawet
uznał, że będę tego po nim oczekiwać, a ja taktownie nie mogłam powiedzieć mu
wprost, żeby się bujał. Masz ci los. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego
zawsze jest tak, ze jeśli bardzo czegoś chcecie nigdy to się nie spełni a
jeśli odpuścicie to i owszem? No cóż, ja tak właśnie czułam się teraz. Jeszcze 5
lat temu zabiegałam o spotkanie z Bająkowskim, a on mnie zwyczajnie zignorował.
Teraz wciąż się na niego natykałam, choć wyraźnie starałam się tego unikać.
-
Tak. Trochę zadurzyła się w Adrianie i jest o mnie zazdrosna. Ale to już chyba
wiesz.- Dodałam co nieco zgryźliwie, bo mimo wszystko powinien się odezwać gdy
znalazł się w granicy słuchu a nie bezpośrednio przy mnie i Marcie.
-
Przy stole wydawaliście się być bardzo zaaferowani sobą.- Stwierdził. Zmarszczyłam
brwi. Jak miałam to interpretować? - Nie dziw się, że nie tylko ona wyciągnęła
takie wnioski
-
Lubię go.- powiedziałam tylko. - Masz z tym jakiś problem?
-
Nie.- Odparł po prostu.
-
Więc o co chodzi? Czemu za mną poszedłeś?- Teraz zdenerwował mnie na tyle, że
nie liczyło się dla mnie dobre wychowanie. A właściwie dlaczego niby miałoby
się liczyć?
-
Nie chciałem cię urazić.
-
Czyżby?- Zatrzymałam się patrząc na niego.
-
Po prostu chciałem zapytać jak się czujesz. Przed południem nie wyglądałaś
najlepiej.
-
Dzięki, w porządku.- Powiedziałam już łagodniej.- Po prostu pokłóciłam się z ojcem. Nic takiego.
-
Chodziło o mnie, prawda? Wiem, że powinienem wyjechać i na początku chciałem to
zrobić, ale gdy cię zobaczyłem stwierdziłem, że Edyta miała rację i być może to
było potrzebne. Musimy w końcu zakończyć ten spór.
-
A więc uważasz, że właśnie to nią kieruje? Że chce naszego dobra? Zapewniam cię, że moja siostrzyczka świetnie
się bawi moim kosztem.
-
Co masz na myśli? Sądziłem, że dobrze się rozumiałyście. A przynajmniej
wynikało to z tego co mi dawniej mówiłaś.- Moje myśli znów wróciły ku
przeszłości. Zanim wynikła ta historia z Darkiem uważałam Edytę za swoją
najlepszą przyjaciółkę. Nie raz paplałam mu o tym jak świetnie się razem
bawiłyśmy czy wycięłyśmy jakiś numer. Zaskoczyło mnie to, iż o tym pamięta.
-
Tak, właśnie. Czas przeszły.
-
Nie rozumiem.
-
I nie musisz. To rozgrywka między mną a nią. Ty służysz jej jako pionek.
-
Jaki znowu pionek? Czemu tak mówisz? I co to właściwie znaczy?- Ups, chyba
się zapędziłam.
-
Nic, gadam takie głupoty.- Roześmiałam się trochę sztucznie.- A jak twoja
praca? Słyszałam, że tłumaczysz międzynarodowe dokumenty. Chyba nieźle ci się
powiodło, choć nie w polityce, co?- Spytałam nie z ciekawości, ale tylko po to
by zmienić temat. Chyba jednak nie zauważył mojego wybiegu.
-
Tak, trochę zmieniłem branżę.- Wyznał tylko. Oczywiście tyle to i ja wiedziałam.
Po zerwaniu zaręczyn ojciec był potwornie wściekły. Nie mógł wyrzucić ze stażu
Jakuba, ale unikał go aż do końca roku. Potem nie pozwolił mu u siebie pracować
tak jak wcześniej było zaplanowane. No a po końcu kadencji senatora i jego
gwiazda zgasła: nie został wybrany już powtórnie.- Chyba to nawet lepsze niż
polityka. Z perspektywy czasu widzę, że to nie było moje powołanie.
-
Ach tak.- Mrugnęłam próbując pokonać uczucie rozgoryczenia. A więc właśnie
dlatego postanowił się ze mną ożenić. Z tak błahej i jak się okazało niewiele dla
niego znaczącej perspektywy zniszczyłby życie dziewczyny, która z naiwnością go
kochała. Żałośnie było się dowiedzieć, ze nawet tyle nie byłam warta.
-
Ty chyba też jesteś zadowolona z pracy, co? Zawsze lubiłaś pomagać ludziom i
romantyczne historie.- Znów mnie zaskoczył. I zauważył to- Co cię tak dziwi?
-
To, że tak dokładnie wszystko pamiętasz. Sądziłam, że nie będziesz pamiętał
nawet koloru moich oczu. W końcu minęło już tyle czasu.
-
A ty o mnie zapomniałaś?- Zadając to pytanie uśmiechnął się delikatnie samymi
koniuszkami ust. Dlatego uznałam, że mogę to potraktować jako żart.
-
Jasne, że nie. W Gdyni usypałam z wydm twoją postać i codziennie z nią
rozmawiałam.- Oboje się roześmialiśmy. Akurat zatrzymałam się wąchając jedną z
herbacianych róż. On automatycznie zrobił to samo. (To znaczy zatrzymał się,
nie wąchał róże.)
-
Wiesz, o tym akurat zapomniałem.
-
O czym?
-
Jaka jesteś zabawna.- Czar prysł jak bańka mydlana. Przeraziłam się
uświadomiwszy sobie, że z nim rozmawiam i że nawet sprawia mi to przyjemność.
Nie powinnam tego robić. Nie ulegnę znowu jego czarowi.
-
Przepraszam, zapomniałam że obiecałam coś Grażynie. Muszę już wracać. Jeśli
chcesz spaceruj beze mnie.- Odeszłam znów czując się przy nim bezbronna. Zastanawiałam się jak to jest, że
przy sporo przystojniejszym (choć młodszym) Adrianie, który już wyrastał na psa
na kobiety i nieustannie ze mną flirtuję nie czuję się w ogóle zagrożona niż przy
byłym narzeczonym który zawsze miał mnie gdzieś i nawet nie próbuje oczarować.
Dziwnym
trafem rzeczywiście w salonie spotkałam swoją macochę. Zatrzymałam się przy
niej chwilę wymieniając banalne uwagi. Jednak w pewnej chwili zapytała mnie o
tatę, który podobno źle się czuł. Odparłam, że nie znam przyczyny choć w duchu
zastanawiałam się czy to moja wina i tego co mu powiedziałam. Miałam wyrzuty
sumienia gdy Grażyna dodała, że od roku ma problemy z wysokim ciśnieniem.
Na
kolacji było nas tylko kilkoro. Pracownicy „Dragona” mieli jakieś szkolenie,
więc bądź co bądź większość gości się wykruszyła. Pozostała tylko Edyta, jej
matka, pani Kucharska z Martą i starsza pani Szymańska. Adrian po tym jak mu
odmówiłam wyszedł sam na jakąś dyskotekę niepilnowany przez rodziców zabierając
ze sobą Sawicką. Mężczyzn reprezentował
tylko Jakub, bo tata po pracy wymówił się złym samopoczuciem.
W
związku z oczywistymi zmianami obok mnie siedziała tym razem mama Marty. Prawdę
mówiąc nie było mi to na rękę, bo w pewnej chwili kobieta podziękowała mi za
dotrzymywanie towarzystwa jej córce; zaraz jednak wyraziła swoją opinię o tym,
że jednak nie jestem dla niej odpowiednią towarzyszką i że w ogóle daje zły
przykład flirtując ostentacyjnie z młodszym od siebie chłopakiem. Oczywiście
nie wyraziła się tak dosadnie, biegła w sztuce dyplomacji, to jednak właśnie o
to chodziło. Z trudem to wytrzymałam. Jednak po drugiej stronie miałam obok
siebie Bająkowskiego, który jakimś cudem się tam znalazł. Z dwojga złego
wolałam tę napuszoną kwokę niż byłego narzeczonego. A właściwie po kilku
minutach wybrałam trzecią opcję: zajęłam się po prostu jedzeniem. Po kilku
kęsach smacznego musli sięgnęłam po cukier by trochę je doprawić (zawsze
uwielbiałam słodkości i pojęcie za słodkie nie istniało w moim słowniku) gdy
niespodziewanie Jakub zrobił to samo. Gdy nasze ręce się spotkały puściłam
naczynie dając mu pierwszeństwo. Niestety, on odruchowo zrobił to samo i biały
proszek rozsypał się po obrusie.
-
Cholera.- Wymamrotałam.
-
Nic się nie stało kochanie.- Stwierdziła Grażyna- Ktoś zaraz to sprzątnie.
-
Nie, to moja wina. Wybaczcie, pójdę do kuchni po jakąś ściereczkę.
-
Pomogę ci.- Zaoferował się Kuba- W końcu ja też ją puściłem.
-
Nie, dam sobie radę sama.- Zadowolona korzystając z wymówki, wstałam z miejsca
marząc o tym by wreszcie znaleźć się w swoim pokoju. W kuchni pani Lidia dała
mi potrzebne przybory i po krótkiej rozmowie wyszłam do jadalni aby sprzątnąć
rozsypany cukier. Bająkowski ponownie wstał.
-
Daj, pomogę ci.
-
Poradzę sobie- Zaprotestowałam. Potem widząc jak wszyscy na nas patrzą
dodałam:- Chyba poradzę sobie z tym zajęciem. Aż taką ofermą nie jestem.
-
Jasne.- Ustąpił aczkolwiek widziałam, że robi to niechętnie. Na dodatek zaraz
zaczęłam żałować tego co zrobiłam, bo wysypany cukier znajdował się bardzo
blisko niego tak, że zbierając go niemal dotykałam ramieniem jego ramienia a
dłonią ręki którą trzymał na stole. Gdy w pewnej chwili spojrzałam mu w twarz i
zauważyłam, że mnie obserwuje. Znów poczułam się nieswojo.
-
A jak tam przygotowania do chrztu?- Najwyraźniej Grażyna zrozumiała co się ze
mną dzieje, bo przywróciła normalny tor rozmowie przy stole tak, że już nie
byłam w centrum zainteresowania. No, może oprócz Edyty. Bo moja droga siostra
doskonale wiedziała co się ze mną dzieje. Wyraźnie widziałam to w jej
uniesionym do góry kąciku ust.
-
Wszystko dobrze, mamo.- Odparła jej przenosząc wzrok ze mnie na matkę.-
Właściwie wszystko już gotowe.
Po
kolacji jak zwykle nie mogłam zasnąć. Zazwyczaj tak było w nowych miejscach, a
nawet fakt iż spędziłam tu już kilka nocy tego nie zmienił. Po krótkim
zastanowieniu zdecydowałam się na krótki, nocny spacer. W końcu większość gości
po późnym powrocie do domu pewnie zmęczona już spała.
Zawsze
lubiłam samotne spacery, ale tym razem przemierzając w ciemności korytarz
odczułam szczególną bliskość z Darkiem. Poczułam się tak jakbym znów miała
dziewiętnaście lat i odwiedzała go jako przyjaciółka. A przecież było zupełnie
inaczej. Korzystając z okazji weszłam do siłowni gdzie często spędzaliśmy czas.
To znaczy Darek to robił, bo odkąd skończył 16 lat miał hopla na punkcie swojej
sylwetki jak każdy nastolatek i rzeźbił muskulaturę ciała. Ja wtedy najczęściej
czytałam na głos jeden ze swoim historycznych romansów aby go zirytować. Jego
miny były wówczas bezcenne. Dotykając bieżni w jednej chwili spoważniałam
przypominając sobie wyraz jego twarzy obecnie: cyniczna, chłodna i opanowana
maska. Co go aż tak zmieniło? Albo kto?
Wychodząc
postanowiłam jeszcze zahaczyć o kuchnię po szklankę mleka. Podobno dobrze
robiło na sen, choć w to nie wierzyłam. Ale chciało mi się pić.
Od
razu skierowałam się do lodówki wyjmując z niej karton mleka. Odkręciwszy
nakrętkę od razu upiłam kilka łyków. Dopiero wtedy zauważyłam jakiś cień przy
blacie. Opakowanie wyleciało mi z rąk.
-
Spokojnie, to tylko ja. Kuba.- Odetchnęłam głęboko kilka razy. Dopiero wtedy
wydusiłam z siebie:
-
Musisz mnie tak straszyć? Nie mogłeś od razu się odezwać? A tak w ogóle to
czemu siedzisz ze zgaszonym światłem jak jakiś morderca?!
-
Przepraszam.- Odparł zbliżając się do mnie. A właściwie do leżącego pod moimi
nogami kartonu. Zauważyłam obok siebie dość sporą plamę- Na swoją obronę
chciałem zauważyć, że ty zrobiłaś to samo.
-
Co?
-
Nie zapaliłaś światła.- Przypomniał mój zarzut w czasie gdy ja zastanawiałam
się co też sobie pomyśli o moim piciu „z gwintu”.- A gdybym od razu się odezwał
też byś się przestraszyła. A tak miałem nadzieję, że wyjdziesz i mnie nie
zauważysz.
-
Dobra, już dobra. Mądrala się znalazł.- Mrugnęłam również się schylając. Potem
jednak onieśmielona jego bliskością, bo przecież wcześniej też zszedł do
pozycji parteru, wstałam. Jej, jak to dobrze że nauczona wczorajszym doświadczeniem zamiast gaci z króliczkiem założyłam zwykłe spodnie dresowe. - Pójdę po mopa.- Zdecydowałam. Doskonale wiedząc gdzie
się znajduje nie zapaliłam nawet światła. Potem szybko poradziłam sobie z
kałużą. Kuba natomiast wziął puste opakowanie.
-
Wiesz gdzie jest kosz?
-
W tamtej szafce zaraz po prawej stronie.- Wskazałam mu dłonią- A przynajmniej
był tam 5 lat temu- Dodałam.
-
Jest.- Oznajmił mi chwilę potem. Gdy uporaliśmy się z zadaniem zapadła między
nami cisza. Właśnie zamierzałam odejść gdy spytał.- Też nie możesz spać?
-
Tak, choć właściwie to chciało mi się tylko pić.
-
Więc może usiądziesz i napijesz się ze mną?
-
Właściwie to już się napiłam.
-
No usiądź.- Zachęcał mnie.- Dziwnie czuję się siedząc w nocy w cudzym mieszkaniu. Na dodatek całkowicie
sam.
-
No...dobrze.- Zgodziłam się niechętnie. Dlaczego w szkole podczas pogadanek z
psycholog przesypiałam te dotyczące asertywności?- Zapalę tylko światło.
-
A po co? Jeszcze ktoś ze służby tu przyjdzie.
-
Jak chcesz.- Wzruszyłam ramionami choć nie wiem czy dostrzegł ten gest. Potem
zajęłam miejsce przy stole.
-
Często tu bywałaś?- Spytał mnie po kilkudziesięciu sekundach.- To znaczy gdy znałaś się z Darkiem. No bo doskonale
orientujesz się we wszystkim.
-
Przecież przyjaźniłam się z nim.- W ostatniej chwili ugryzłam się jednak w
język, bo chciałam dodać że nie łączyło nas nic więcej. Ale przecież on o to
nie pytał.
-
Tak, pamiętam.- Skwitował to tylko ponownie nie dając mi szansy wyjaśnienia. Machnęłam
na to ręką. Co mnie to teraz obchodzi? Niestety, obchodziło.- Sądziłem, że po
wszystkim jakoś ci pomoże, ale on tylko umył ręce.
-
Możemy o tym nie gadać?- Poprosiłam choć jeszcze chwilę wcześniej sama chciałam
do niej nawiązać. Ale od pewnego czasu każda wzmianka o niej bardzo na mnie
działała. Dlatego z jednej strony miałam ochotę wyprać wszelkie brudy; z
drugiej strony wolałam jednak o nich zapomnieć.
-
No tak, sory. Mieliśmy nie rozmawiać o przeszłości.
-
Właśnie- Przytaknęłam. Zapadła między nami cisza. Słyszałam nawet dźwięk
przełykanej przez Jakuba wody. Odruchowo przeniosłam wzrok na jego szyję, a
potem na usta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jako nastolatka bardzo idealizowałam jego urodę uważając go za najprzystojniejszego faceta pod Słońcem. Teraz mogłam dostrzec jego lekko szpiczastą brodę, która o dziwo nadawała mu charakteru i trochę przekrzywiony nos. Gdy zauważył, że go obserwuję szybko spojrzałam w bok.
-
A więc układa ci się w Gdyni? Nie zamierzasz wracać?
-
Tak. Jest...nieźle.- Przyznałam szczerze. Bo w końcu mieszkając z ciocią byłam
szczęśliwa: miałam tam masę znajomych, pracę. Tyle, że…tyle że mimo wszystko
moje serce wciąż czuło, że nie tam jest mój prawdziwy dom.
-
A tu nie?
-
Nie za bardzo.- Skłamałam. Bo przecież przeszłość nigdy nie da mi o sobie
zapomnieć.- Poza tym, już przyzwyczaiłam się do tamtego życia. Mam dom, pracę,
ciocię...ciężko byłoby mi to teraz zostawić.
-
Tu również masz rodzinę.
-
Tak, ale to już nie to samo.- Nie było sensu mówić dlaczego. Oboje wiedzieliśmy
o tym doskonale.
-
Przykro mi, że tak to się dla ciebie skończyło. Nie sądziłem, że ojciec każe ci
wyjechać.
-
Nie kazał. To ja chciałam.
-
Ty?
-
Tak. Prawdę mówiąc to stchórzyłam. Bałam się stać się pośmiewiskiem całego
miasta.
-
Ale tak się nie stało.
-
Wiem. Podobno wszyscy uznali, że to była moja prowokacja.- Zaśmiałam się
krótko-
Zabawne, nie?
-
Fakt, że uznano cię za tak perfidią czy
że to ja wyszedłem na frajera?
-
Jasne, że to drugie.- Bająkowski roześmiał się. Dołączyłam do niego o dziwo nie
czując skrępowania.
-
To nie jest śmieszne, wiesz?- Powiedział mimo tego, że sam był rozbawiony moją
przesadnie szczerą odpowiedzią.
-
Ależ jest. To dla mnie pocieszające. Trochę obawiałam się, że wszyscy będą mnie
żałować.
-
A tak to ze mnie zrobiono czarny charakter. - Zamilkł na moment.- Mogę cię o
coś spytać nawiązując do przeszłości?- Lekko się zaniepokoiłam, ale nadal z
szerokim uśmiechem odparłam:
-
Jasne.
-
Nie chciałaś wracać do przeszłości, ale zastanawia mnie to czy tak było.
-
Jak?
-
Czy na balu to była twoja prowokacja.
-
A jak myślisz?- Spojrzałam mu prosto w oczy, choć ledwie mogłam je zobaczyć.
-
Naprawdę nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie.
-
Bo to prawda. Nie zaplanowałam tego co wydarzyło się na naszym zaręczynowym
balu.
-
Więc...chciałaś wyjść za mnie za mąż?- Odwzajemnił moje spojrzenie. A ja
poczułam się obdarta z całej duszy.
-
Przecież właśnie dlatego przyjęłam zaręczyny.- Odpowiedziałam ostrożnie.- Tak jak
i ty.
-
Ja ich nie przyjąłem. Ja je zaproponowałem.- Sprostował z uśmiechem.
-
Właśnie.- Przygryzłam dolną wargę próbując powstrzymać rozbawienie. Potem
poczułam jego dłoń na policzku. Uniosłam ją do góry nie spuszczając z niego
wzroku. Przełknęłam gwałtownie ślinę.
-
Światło księżyca odbija się na twojej twarzy.- Powiedział Kuba jednocześnie
dziwnym trafem znajdując się tuż przy mnie. Dotknął leciutko kciukiem moich ust
wodząc po dolnej wardze. Potem delikatnie zrobił to samo ustami.
-
Co ty robisz?- Spytałam cicho totalnie zdezorientowana. Odsunął się ode mnie
odrobinę, choć nie na tyle daleko bym poczuła się swobodnie.
-
Chciałem sprawdzić czy nadal całujesz się tak fatalnie.- Odparł. Ta prozaiczna
odpowiedź zniszczyła całą magię i moment mojego zapomnienia. Gwałtownie wstałam
z krzesła.
-
Wystarczy zapytać o to mojego chłopaka.- Byłam na siebie zła za to, że głos mi
drżał. Tak byłam roztrzęsiona. Chrząknęłam.- I następnym razem nie próbuj.-
Ostrzegłam, choć miałam ochotę go za to uderzyć. Musiałam jednak udawać, że nic
to dla mnie nie znaczyło. Tak jak i dla niego.
„Chciałem
sprawdzić czy nadal całujesz się tak fatalnie”
Jak
on w ogóle śmiał?! Teraz na pewno nie zamierzam mieć z nim do czynienia. Nawet
jeśli sam do mnie podejdzie po prostu odejdę nie siląc się nawet udawać miłej.
W tej chwili go nienawidziłam.
„Chciałem
sprawdzić czy nadal całujesz się tak fatalnie”
A
czego się spodziewał? Przecież to właśnie on był pierwszym chłopakiem z którym
to robiłam. Skąd niby miałam mieć doświadczenie? A on jeszcze teraz, nawet po
ponad 5 latach śmiał się z tego nabijać?! Poza tym to nieprawda, że do tej pory byłam tak samo kiepska w tej materii co dawniej. Nie byłam już niewinną panienką: w Gdyni w ciągu ostatnich kilku lat spotykałam się z dwoma chłopakami, choć z jednym raczej platonicznie. Ale mimo wszystko żaden z nich nie zarzucał mi, że jestem kiepska w całowaniu!
Wściekła
położyłam się do łóżka. Przed oczami wciąż miałam twarz Kuby i niemal czułam
dotyk jego warg na swoich. Chłodnych trzeba dodać. I on miał czelność sugerować
brak moich umiejętności w tej materii? Jego pocałunek również nie zrobił na
mnie wrażenia. Wcale a wcale. Przewróciłam się na łóżku. Nocne wypady nie są
dobrym pomysłem. A na pewno nie wtedy gdy Jakub Bająkowski przebywa ze mną pod
jednym dachem. No i czemu właściwie nie zareagowałam wcześniej gdy dotknął mojej twarzy jeszcze przed pocałunkiem? Przecież mogłam wyczuć do czego zmierza...
Rano
nasze ekipa gości wróciła do dawnego stanu. Dzięki temu nie siedziałam obok
Jakuba i mogłam łatwiej go unikać. Choć raz czy dwa nasze spojrzenia się
skrzyżowały. Jednak z jego wzroku nie umiałam wyczytać czy raczej ze mnie kpi
czy jest jak zwykle obojętny i chłodny.
Po
śniadaniu podszedł do mnie ojciec prosząc o chwilę rozmowy. Poszłam z nim na
werandę. Razem, w pewnej odległości usiedliśmy obok siebie.
-
Chciałam cię przeprosić za to co powiedziałam ostatnio.- zaczęłam- Nie
wiedziałam, że masz problemy z nadciśnieniem.
-
Grażyna ci powiedziała, tak? Ech, to nic takiego. Wiadomo, że nie mam już
dwudziestu lat. Ale wracając do meritum...to ja chciałem cię przeprosić. Żałuję
tego jak postąpiłem 5 lat temu.
-
Tato, to już jest nieważne. Wszystko dobrze się skończyło.
-
Nie, nie jest. Na dodatek Edyta zwerbowała tu tego gagatka.
-
Tak. Nie wspominałeś, że Szymańscy z nim współpracują.
-
Miałem ci powiedzieć, że wbrew mej woli moja druga córka sprzeciwiła się mi
raniąc cię? Wolałem tego uniknąć.- Widząc moje zdziwienie dodał- Tak, wiem że
uważasz mnie za skurczybyka, ale taka była prawda. Chciałem cię tylko chronić.
To dlatego uznałem, że twój wyjazd do ciotki Anieli będzie dobrym pomysłem.
Wiedziałem, że nie da się uniknąć plotek a ty ich nie udźwigniesz.
-
Więc...więc dlaczego tak rzadko mnie tak odwiedzałeś? Sądziłam, że masz do mnie
żal.
-
Początkowo rzeczywiście tak było- Przyznał.- Ale potem zrozumiałem swoją
głupotę. Byłem zły na tego Bająkowskiego za to co zrobił.
-
Wierzyłeś mi w to co stało się z Darkiem?
-
Potem tak. Ale było już za późno. Gdy po raz pierwszy odwiedziłem cię w Gdyni
zauważyłem, że byłaś tam szczęśliwa. Nawet bardziej niż u mnie i Grażyny.
Dlatego uznałem, że nie będę po raz drugi odrywał cię od życia.
-
Tato...- W moich oczach stanęły łzy- Naprawdę myślałam, że mnie nienawidzisz.
-
Ja miałbym cię nienawidzić?- Tata przysunął się do mnie.- Byłem z ciebie dumny.
Jak idiota niemal zmusiłem cię do jednego ślubu a potem jeszcze ten pomysł z
Dariuszem...Przepraszam.
- Przecież do niczego mnie nie zmuszałeś.
- Nie musisz mnie bronić. Prawda jest taka, że zaraz po tamtym przyjęciu nie myślałem trzeźwo i próbowałem chronić tylko samego siebie kombinując co by tu zrobić by uciszyć skandal. Nawet nie pomyślałem o tym jak fatalnie to ty musiałaś się czuć.
-
Och tato.- Szepnęłam tylko przytulając się do niego ze łzami w oczach. - Czemu mówisz mi o tym teraz?
- Bo do tej pory tak jak i ty wolałem udawać, że nic się nie stało, że to przeszłość o której nie warto wspominać. Ale ona stała między nami niczym cierń.
-Tak cię
kocham.
-
Ja ciebie też moja malutka.- Tata pogładził mnie po włosach.- I jestem z ciebie bardzo
dumny. Jesteś śliczna i mądra a czegóż więcej mógłby chcieć ojciec?
-
A więc tu zniknęliście.- Na dźwięk głosu Grażyny powoli wysunęłam się z objęć
ojca. Ukradkiem otarłam łzy.
-
Wspominamy dawne chwile.- Powiedział tata- Dosiądziesz się do nas?
-
Oczywiście. Miło na was patrzeć.
-
Daj spokój.- Machnęłam ręką, bo znów zebrało mi się na płacz. Nie mogłam
uwierzyć, że ojciec naprawdę nigdy mnie nie obwiniał o to co się stało. Potem i
ją objęłam ręką. Cmoknęłam ją w policzek.- Kocham cię. Jesteś wspaniałą mamą.
-
Och.- Macocha szeroko się uśmiechnęła. Oczywiście było to tylko urocze
kłamstwo; Grażyna była zbyt roztrzepana i za mało troskliwa by określić ją mianem wspaniałej matki, ale mimo wszystko mnie kochała. A jeśli zaniedbywała mnie i Edytę w pewnych sprawach to nie robiła tego specjalnie ze złośliwości czy małostkowości. Po prostu taka już była: wolała rozpieszczać niż karać czy ganić.- Miło mi to słyszeć, choć nie jest to
do końca prawda. Nie nadaję się na matkę. Może dlatego Edyta nie jest
najszczęśliwsza.- Odparła mi macocha. Najwyraźniej doskonale zdawała sobie sprawę z moich myśli.
-
Kochana, to nie jest twoja wina.- Odezwał się tata. Widział, że ma na myśli
nieudane małżeństwo córki.- Poza tym to z pewnością tylko przejściowy kryzys.
Zobaczysz, że dzięki Gosi wszystko się zmieni.
-
Przejściowy kryzys, który trwa ponad 4 lata.- Podsumowała. Potem spojrzała na
mnie- Basiu, może ty z nią porozmawiasz. Zawsze byłyście ze sobą blisko. Ludzie
zaczynają plotkować, że coś łączy ją z tym całym Suchodzkim.
-
Grażyna, ja naprawdę nie sądzę, żeby mnie posłuchała.- Powiedziałam smutno nie
zamierzając jej informować, że nigdy tak naprawdę nie byłyśmy blisko. I że
jestem ostatnią osobą, którą by wysłuchała. Poza tym przecież widziałam ją z Suchodzkim gdy szpiegowałam ją z Adrianem.
-
Ale może spróbujesz.
-
Dobrze.- Obiecałam tylko po to by ją uspokoić.
Mimo
obietnicy nie zamierzałam psuć sobie dnia na potyczce z Edytą. W końcu udało mi
się tego uniknąć poprzedniego dnia, więc dziś też miałam na to nadzieję. A
przynajmniej aż do wieczora. Wtedy zepsuje mi tylko noc. Teraz uspokojona na
duchu rozmową z ojcem skierowałam się do pokoju Gosi trochę się z nią bawiąc.
Była naprawdę cudownym dzieckiem. Wciąż wesoło gaworzyła (choć w zasadzie nie
wiem czy dźwięki które wydawała można nawet nazwać gaworzeniem) i uśmiechała
się swoim bezzębnym uśmiechem. Przez chwilę poddałam się zazdrości.
Jednocześnie miałam nadzieję, że dzięki temu być może mojej siostrze uda się
utrzymać rodzinę. Bo podobno dziecko cementowało związek.
Potem
poszłam do kuchni wdając się w pogawędkę z panią Lidią. Opowiedziałam jej o
tym, że w końcu uporałam się z przeszłością i pogodziłam z tatą. Zauważyła moje
podniecenie ciesząc się razem ze mną.
Świetny
humor dopisywał mi nawet wówczas gdy potem spotkałam się z Adrianem. Nie
wyglądał najlepiej, bo jak mi wyznał sporo wczoraj wypił. Poprosił mnie o to
bym się zaopiekowała, co szczerze mnie rozśmieszyło. Miał minę jak zbity pies.
-
Baśka, nie bądź taka. Przecież też masz na mnie ochotę. A mamy jeszcze tylko
dwa dni do twojego odjazdu.
-
Przykro mi cię rozczarować, ale nie.- Roześmiałam się.
-
Łamiesz mi serce.
-
Który to już raz? Sto piąty?
-
Jak możesz? Jesteś jedyną w moim sercu....Przynajmniej w tej chwili
-
Och, naprawdę będę za tobą tęsknić.- Zmierzwiłam mu grzywkę jak niesfornemu
dziecku.- Chodź mój romantyczny bohaterze. Babcia odprowadzi cię do twojego
pokoju.
-
Jesteś niedobra. Przecież byłem miły dla Marty.
-
Gdzie ta zwykła bezinteresowność?- Spytałam.
-
Nie ma nic za darmo.- Posłusznie szedł ze mną w kierunku swojego pokoju.
Gdy
doszliśmy chwilę namawiał mnie abym weszła, ale obiecałam iść do kuchni i
przynieść mu coś na kaca.
-
Już się za mną stęskniłaś?- spytała mnie pani Lidka gdy tylko weszłam do
kuchni.
-
Tym razem jestem w misji. Potrzebna mi jakaś mikstura na kaca.
-
Dla kogo?- spytała podejrzliwie- Dla pana Darka?
-
Nie, to dla syna Kowalczyków.- Odparłam, ale zaraz zaciekawiona spytałam-
Często musisz je przygotowywać dla Darka?
-
Ostatnio za często.- Odparła ubijając coś zawzięcie w dużym kubku.
-
Ma z tym problem?- Zapytałam cicho.
-
To wszystko przez nią.- Prychnęła. Doskonale wiedziałam, że ma na myśli moją
siostrę.- Od jakichś kilku miesięcy zamyka się w gabinecie. Udaje, że pracuje.
Ale rano...
-
Nie wiedziałam. Czy między nimi...czy z nimi naprawdę jest aż tak źle?
-
Tak. Szkoda mi tylko tego rozkosznego maleństwa. Teraz jeszcze odstawiła tą
całą szopkę z gośćmi i dużymi chrzcinami afiszując się pod domem swoim nowym
kochankiem...tfu- udała, że spluwa.- Dobrze, że nie jest twoją rodzoną
siostrą.- Przeraziło mnie to co usłyszałam.- No, daj to temu pyszałkowi.- odparła
przelewając coś do kubka- Czarujący jest ten dzieciak, choć zepsuty.
-
Tak- Przytaknęłam machinalnie. W duchu wciąż przetrawiałam to co usłyszałam.
Dlatego jak w transie dostarczyłam Adrianowi podejrzanie pachnącą miksturę.
Potem nie mając co robić poszłam do swojego pokoju. Pocałunek z Jakubem odpłynął w niepamięć. Teraz
roztrząsałam to dzieje się z Edytą. Prawdę mówiąc nigdy nie potrafiłam
zrozumieć kiedy i jak mogła rozwinąć się jej znajomość z Darkiem. Nie mówiąc
już o tym, że to przecież on
ostrzegał mnie przed nią sugerując, że mnie wykorzystuje. A potem nagle ją
pokochał. A przynajmniej tak sądzę, bo się z nią ożenił. No i przypomniawszy
sobie przebieg naszej ostatniej rozmowy gdy usiłowałam go przed nią
ostrzec...Wtedy oskarżył mnie o to, że próbuję go zmanipulować do małżeństwa,
bo jednak jest lepszą partią niż Jakub i bardziej mi odpowiada. Zapewne nie
wyssał tego z palca, ale raczej za sprawą Edyty, bo nie byłby zdolny do
pomyślenia o czymś takim. Naprawdę mnie lubił. A ja jego. Przez pewien czas
próbowałam go nawet znienawidzić, ale patrząc teraz na jego małżeństwo z Edytą
mogłam czuć tylko litość. W końcu sam tego chciał.
W
pokoju spędziłam jeszcze trochę czasu aż do obiadu. Edyta zaraz jednak wymówiła
się koniecznością wyjścia, więc przebiegł znacznie spokojniej. Zauważyłam, że
nie ma również Dariusza.
Gdy
posiłek dobiegał końca zauważyłam, że Jakub zamierza do mnie podejść. Nie wiem
skąd to spostrzeżenie, ale nie zamierzałam znów spędzać z nim ani chwili.
Zwłaszcza po tym co się stało. Dlatego mimo iż miałam dość siedzenia w swoim
pokoju wymówiłam się zmęczeniem gdy reszta gości odpoczywała na tyłach
posiadłości w basenie.
-
Czy ty mnie unikasz?- Usłyszawszy za sobą jego pytanie tuż po pokonaniu schodów
na piętro chcąc nie chcąc musiałam przystanąć. Z trudem zmusiłam się do
uśmiechu po czym się odwróciłam.
-
Nie, niby dlaczego?
-
Ty mi powiedz.- Dogonił mnie. Zauważyłam, że pani Tomaszewska jest na dole. Nie
byłam pewna czy nas słyszy, ale wyraźnie próbowała. A to ciekawska starucha,
pomyślałam.
-
Jasne, że nie.- Odparłam po czym dalej ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-
Więc to udowodnij.- Nadal za mną szedł. Przyspieszyłam kroku.
-
Nie mam teraz czasu bawić się w te twoje gierki. Pogadamy kiedy indziej.
-
A co cię tak absorbuje? Czyżbyś musiała zadzwonić do swojego chłopaka?- Zapytał
o to tak sceptycznie, że miałam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy.
-
Tak, tęsknię za nim i nie mogę się doczekać aż wrócę do domu.- Z ulgą zamknęłam
za sobą drzwi. O co chodziło facetom? Naprawdę nie potrafiłam go już zrozumieć.
A przynajmniej jego motywów. Płacą mu za dręczenie mnie czy
co? A może wie, że nadal coś do niego...Dość, nakazałam sobie. Muszę się czymś
zająć, pomyślałam. Najlepiej książką. Tylko do tego celu muszę niestety zejść z
powrotem na dół. Westchnęłam. Odczekam jakieś dziesięć minut i pójdę. Nie będę
zamykać się w pokoju ze strachu przez Bająkowskim.
Po
kilku minutach ostrożnie wychyliłam się zza drzwi. Na korytarzu nikogo nie
było, więc bez przeszkód skierowałam się do biblioteki. Miałam nadzieję, że
dalej znajduje się tam gdzie dawniej.
Gdy
zbliżyłam się do drzwi stanowczym ruchem chwyciłam klamkę. Uśmiechnęłam się na
widok znanych mi regałów wypełnionych wieloma tomami. Pan Szymański zawsze
chwalił się swoim księgozbiorem. Już sam fakt, że na książki przeznaczył speccjalne pomieszczenie mówił sam za siebie. Podobno miał nawet kilka białych kruków.
Skierowałam się do literatury beletrystycznej.
-
Och, to ty.- Usłyszałam jakieś mruknięcie. A że zupełnie się tego nie
spodziewałam cicho pisnęłam.
-
Cześć, nie wiedziałam że ktoś tu jest, Darek. Przepraszam, już wychodzę.- odezwałam
się.
-
Chyba chciałaś wybrać książkę, prawda? A może znów masz zamiar mnie unikać?
Czytając to opowiadanie nie odczuwam żadnej różnicy pomiędzy tym opowiadaniem a innymi Twoimi.Wydaje mi się, że mała Gosia wcale nie jest córką Darka i stąd jego zachowanie. Zobaczymy czy mam rację. Pozdrawiam roksna
OdpowiedzUsuńWow naprawdę świetne opowiadanie:-)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa jak potoczą się losy Basi i Kuby , nie mogę się doczekać ich następnej rozmowy . Mi też się wydaje , że to nie jest dziecko Darka i ciekawe czy przyzna się z tym przed Basią ? Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i mam nadzieję , że dodasz dziś , już się przyzwyczaiłam do codziennej lektury :-)
OdpowiedzUsuńZamiast uczyć się do egzaminów czekam na dalsze losy bohaterów. Opowiadanie jest tak samo świetne jak poprzednie.Gratuluję talentu. Z niecierpliwością czekam na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńSzczera prawda poziom opowiadania jest równy obecnym opowiadaniom może troszkę dzięki drobnym korektom o których pisałas ale ja raczej twierdze ze to Twój talent od zawsze :-) genialne i w sumie szkoda że ma być krótkie bo ja chętnie bym poczytała dużo wiecej części niż zapowiedzialas. Moze przemysl to i rozwiń modyfikujac to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?? :*
OdpowiedzUsuń