Powiedzieć,
że gdy go zobaczyłam przeżyłam wyraźne zaskoczenie byłoby sporym niedomówieniem.
Jednak z drugiej strony sama dziwiłam się własnej głupocie. Przecież znałam
Edytę. Powinnam wiedzieć, że coś knuła. Zwłaszcza czyniąc mi te aluzyjne uwagi.
„ A ty będziesz bawić
się jeszcze lepiej gdy poznasz wszystkich moich gości”
„Bardzo cieszy mnie, że
wszystkim udało się dotrzeć poza jednym z gości,”
I
to znaczące spojrzenie, które mi posłała... Czy ja naprawdę przez chwilę
łudziłam się, że ona się zmieniła?
-
Z pewnością wszyscy z was o nim słyszeli, choć nie znali go osobiście. Po
śniadaniu dokonamy niezbędnych prezentacji, ale na razie pozwolimy naszemu
gościowi zjeść z nami posiłek.- ćwierkała Edyta, a ja mimo woli zaczęłam się
zastanawiać kiedy to tak nagle stała się tak oficjalna i dobrze wychowana?! W
tym czasie Darek podszedł i przywitał się z Bająkowskim.
-
To nie będzie konieczne.- Odparł tamten zdejmując z twarzy okulary- Już jadłem.
-
Nie szkodzi.- odparła mu moja siostra.- Ale i tak usiądziesz z nami i
porozmawiasz. Ostatnio tak rzadko cię widuję i nie mam nawet czasu spytać o
niektóre sprawy...- O tak, była perfidna. Widziała, że nie mam pojęcia o tym, że
jakimś cudem utrzymują kontakt. Zastanawiałam się co to za szopka. Nawet
patrząc na tatę zauważyłam, że owszem wizyta niedoszłego zięcia była dla niego
szokiem, ale nie takim jakim powinna być. A więc kiedy niby wszyscy tak bardzo
zdążyli zapomnieć o przeszłości i się zaprzyjaźnić? Chyba przez te pięć lat coś mi umknęło...
Przestałam
o tym myśleć, gdy Jakub zbliżył się do stołu i usiadł prawie naprzeciwko mnie.
Początkowo sądziłam, że ignoruje mnie tak jak ja jego, ale gdy podniósł wzrok i
spojrzał w moją twarz uśmiech zniknął z jego twarzy. Patrzył na mnie przez
chwilę gwałtownie mrugając jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom. Odrobinkę
mnie to uspokoiło. A więc on jednak nie wiedział o całej tej maskaradzie.
-
Jak się masz?- Słysząc to pytanie początkowo nie zareagowałam. Dopiero gdy
zdałam sobie sprawę z nadnaturalnej ciszy panującej przy stole dotarło do mnie,
że skierował to pytanie do mnie a wszyscy się temu przysłuchiwali głodni mojej
reakcji doskonale udając, że nie pamiętają tej historii sprzed lat. Bo teraz
żerując jak hieny przy padlinie obserwowali każdy mój ruch. Przywołałam na
twarz uśmiech.
-
Dziękuję, bardzo dobrze. Choć jestem zaskoczona twoim widokiem.- Dodałam
przyznając się do prawdy. Bo przecież i tak wszyscy doskonale widzieli emocje
odbijające się na mojej twarzy, więc nie było sensu udawać.
-
Jakub pracuje teraz jako tłumacz międzynarodowych dokumentów prawniczych.- Wyjaśnił głośno
mi mój tata.- Niekiedy załatwia również zlecenia dla „Dragona”
-
Ach tak.- W końcu wyjaśniło się czemu został tu zaproszony.- Nie wiedziałam.-
dodałam głupio mając nadzieję, że cisza w końcu zostanie przerwana. Na
szczęście Dagmara spytała Edytę o dodatkowy sos, a Grażyna zaczęła ubolewać nad
swoją zagniecioną sukienką.
-
A cóż to za cisza?- Spytała wymownie Edyta ignorując to że jednak cisza już
minęła i kose spojrzenie męża. Bo Darek również wiedział co zaraz nastąpi. -
Chyba nie rozpamiętujecie tej historii sprzed lat? Basia i Jakub już dawno się pogodzili,
prawda?- O, a jakże. Gdybym mogła roześmiałabym się niemal w głos. Nie
rozpamiętują? Choćby nawet chcieli dzięki jej wiecznym przypominaniom wszyscy
już byli na bieżąco z tamtymi wydarzeniami. (Nie umknęły mi ukradkowe szeptane
rozmowy niektórych gości)- To co było już nie jest ważne, prawda Basiu?
-
Tak.- Odparłam spokojnym, słodkim głosem nad którym z ledwością panowałam.
-
No cóż Jakubie, nie miałeś okazji zobaczyć Basi od kilku lat. Wypiękniała, co?-
Boże, aż mnie od tego wszystkiego zemdliło. Miałam ochotę uciec stąd jak najszybciej,
ale ona właśnie na to liczyła.
- Yhm.- Mrugnął mój były narzeczony również skonsternowany tak jak i ja.
-
No cóż, Edyto ten sos jej wyśmienity. Musisz mi koniecznie podać przepis od
swojej kucharki.- Grażyna zaczęła wstawać od stołu.
-
Teraz mamo?- Westchnęła Edyta.
-
Tak teraz.- Macocha pociągnęła jej dłoń stanowczym gestem a ja odetchnęłam z
ulgą. Przynajmniej na razie bitwa zostaje odwołana, bo ani Grażyna, ani Edyta
nie pojawiły się do końca posiłku.
Okazja
do rozmowy pojawiła się dopiero wtedy, gdy podczas odwiedzin pani Lidii w
kuchni zjawiła się również moja siostra. Początkowo stanęła jak wryta na mój
widok, ale potem bez zająknięcia ustalała z kucharką jadłospis. Mimo wszystko
nie mogłam się powstrzymać i gdy wychodziła ja również to zrobiłam. (rzucając
przepraszające spojrzenie mojej przyszywanej babci)
-
Jesteś z siebie dumna?- Spytałam.
-
Nie rozumiem o co ci chodzi.- Odparła nie zwalniając kroku. Nie zwróciłam uwagi
na jej komentarz.
-
Na co liczyłaś?- Kontynuowałam- Na to, że padnę mu w ramiona błagając o to by
mnie poślubił czy rozryczę się paćkając ci twój śnieżnobiały obrus?- wreszcie
znalazłszy się przy schodach, przystanęła.
-
Basia, nie mówisz chyba o zaproszeniu Kuby?- Dalej grała, ale pod maską
widziałam jej tryumf w oczach.- I ty też będziesz mnie zadręczać jak matka?
Przecież to już stara historia i wszyscy o niej zapomnieli. Myślałam, że ty
też.
-
Daruj sobie.- Nie wytrzymałam dalej dzielnie idąc z nią po schodach. Zauważyłam,
że kieruje się do pokoju córki. Nie zwolniłam kroku.
-
Ja? To ty ciągle o tym gadasz. Nadal bolą cię zerwane zaręczyny?
-
Jeśli myślisz, że tą zagrywką zbiłaś mnie z tropu to się mylisz.- Odparłam
hardo.
-
Och Basia, Basiu. Ja tylko chciałam ci pomóc. Jakub ponad 2 lata temu owdowiał
i dałam ci tylko szansę aby twój afekt tym razem mógł zostać odwzajemniony. - Powiedziała
ironicznie- No, ale to z pewnością już wiesz.
-
Nie, nie wiem.- Skłamałam, choć dobrze wiedziałam, że Dagmara zginęła w wypadku
samochodowym potrącona przez pijanego kierowcę ponad 25 miesięcy temu. Nie
powiedziałam prawdy nie dlatego, iż bałam się że Edyta pomyśli że interesowałam
się życiem Jakuba. Bo w rzeczywistości było mi potwornie wstyd tego uczucia,
które poczułam na wieść o ich weselu. Gdy ciocia
mnie o tym powiadomiła życzyłam jak najgorzej jej i jemu. Potem pocieszałam
się, że Jakub zasłużył na taką zołzę. Nie lubiłam jej już w żeńskim liceum do
którego uczęszczałam z nią po gimnazjum. Nie chodziło o zazdrość spowodowaną
jej urodą, bo- tak- była bardzo ładna. Ona po prostu myślała, że jest
księżniczką; była zarozumiałą i płytką smarkulą. Najbardziej zapamiętałam ją z
jednego stwierdzenia, które często powtarzała nie chcąc uczyć się do
sprawdzianów: „A po co mi wiedza?
Wystarczą mi moje naturalne atuty by złapać bogatego męża, który będzie mnie
nie tylko utrzymywał ale i rozpieszczał”. Mogło by to być i śmieszne, gdyby
nie fakt, iż Majewska mówiła
to szczerze. Dlatego poczułam jakąś perwersyjną satysfakcję na myśl o tym, że
mężczyzna którego kochałam a który mnie zostawił ożenił się z kimś takim pustym jak
ona. Może dlatego gdy dowiedziałam się, że zginęła nie mogłam pozbyć poczucia
winy. A co jeśli to moje złorzeczenie było tego powodem?
-
No powiedz: nie ucieszyłaś się na jego widok? Wiesz, prawie jak pięć lat temu
co? Fakt, że czas działa zazwyczaj na niekorzyść, ale może tym razem zdołasz go
usidlić. Może załatwić wam pokój obok sie...
-
Tu jesteś.- usłyszałam za sobą głos Grażyny, a potem twardy wzrok jakim
obrzucała córkę. Była bardzo wzburzona.- Już mi nie uciekniesz.- przez chwilę
milczała równając oddech- Czyś ty oszalała? Po co go tu zaprosiłaś?- spytała ją.
-
Nie rozumiem o co ci chodzi. Przecież wiesz, że praktycznie Kuba dla nas
pracuje. A poza tym przyjaźniłam się z jego zmarłą żoną.
-
Nie udawaj głupiej.- Syknęła tamta.- Specjalnie zaprosiłaś go by zrobić na
złość Basi.
-
I ty też żyjesz tą głupią historią?!- Edyta prychając odwróciła się w moją
stronę. Szybko się rozejrzałam czy nie mamy jakichś świadków. Bądź co bądź
znajdowałyśmy się na korytarzu.- No nie, przecież mówiłam ci że to
nieporozumienie.
-
Nieporozumienie?! Czy ty jesteś aż tak niewrażliwa? Przecież to był jej
narzeczony, na Boga!
-
Ale Basi to nic nie obeszło, prawda?- Lekko potrząsnęłam głową. Jak mogłam
inaczej odpowiedzieć na to pytanie skoro wyraźnie było tendencyjne?
-
Jak to nie obeszło? Przecież...
-
Mamo, ona wiedziała o przyjeździe Jakuba. Wcześniej razem uzgodniłyśmy, że
będzie to świetna okazja do pokazania ludziom, że dawno zapomniała o
przeszłości.
-
To prawda, Basiu?- głos Grażyny był już spokojniejszy. Rzuciłam szybkie
spojrzenie na Edytę. Z jej miny wyczytałam, że to było wyzwanie. Zastanawiała
się czy powiem prawdę przyznając się jednocześnie do miłości Jakuba czy też
skłamię aby uniknąć kompromitacji jednocześnie osłaniając ją. Bo naturalnie o
niczym wcześniej nie wiedziałam.
-
Oczywiście, że wiedziałam.- Odparłam z uśmiechem. W oczach mojej siostry nie
błysnął nawet cień ulgi czy zdziwienia. Znała mnie doskonale i nawet ani przez
moment nie wątpiła, że wybiorę drugą opcję.
-
Och..-macocha była wyraźnie zbita z tropu- Ale wyglądałaś na zaskoczoną.
-
Tak, bo miało to wyglądać realistycznie.- Odpowiedziała za mnie Edyta.
-
Przepraszam za to, że naskoczyłam na ciebie podczas śniadania. Myślałam...
-
Wiem mamo.- Edyta objęła ją cały czas obserwując moją twarz. Musiałam jej
przyznać: była niezła. Była doskonałą manipulantką i hazardzistką. Posłałam jej
szeroki uśmiech. Choć przegrałam tę potyczkę, zapowiadałam że to jeszcze nie
koniec.
Przez
przyjazd Jakuba znalazłam się nagle w centrum zainteresowania. Najpierw Justyna
szczerze mnie żałowała, potem podeszła do mnie pani Kowalczyk, a na końcu
starszy państwo Szymańscy. Wydawali się szczerze zatroskani o przepraszali mnie
za syna i synową. Oczywiście z całkowitym przekonaniem próbowałam ich zapewnić,
że nic się nie stało choć i tak nie obyło się od litościwych spojrzeń i jakichś
szeptów po kątach. Z głośnym westchnieniem pomyślałam o tym, że mojej siostrze
znów (a może powinnam powiedzieć: jak zwykle?) udało się nade mną zatryumfować.
Dlatego skierowałam się do pokoju biorąc przykład z Jakuba, który wymówiwszy
się bólem głowy i koniecznością zakwaterowania nie wychodził z niego aż do
wieczora. A i wtedy z ledwością został na dziesięć minut skubiąc zapiekanego
kurczaka w sosie śmietanowym wymawiając się telefonem. Dla mnie była to
prawdziwa ulga. Niełatwo było mi udawać. Owszem, bzdurne zauroczenie już
minęło. Nie znaczy to jednak, że przy nim czułam się obojętna. Wciąż
pamiętałam i niemal czułam cierpienie
jakie spowodowała jego decyzja o zerwaniu zaręczyn.
Następnego dnia obawiałam
się zejść na śniadanie, ale wiedziałam że wszyscy pomyślą iż robię to ze
strachu. Dlatego właśnie zeszłam na dół. Kierując się na swoje miejsce i
witając przelotnie z gośćmi spotkałam się wzrokiem z Jakubem. Szybko uciekłam
wzrokiem żałując, że zrobiłam dziś makijaż. Po jaką cholerę? Na pewno nie po to
aby go olśnić.
-
Och, już jesteś. Myśleliśmy, że już zaspałaś.- Roześmiała się Edyta.- Zawsze
lubiłaś dłużej pospać.
-
Yhm...- Mrugnęłam tylko zastanawiając się czy siostra chce zrobić ze mnie
lenia. Szybko nalałam sobie stojącego na stole soku, a potem włożyłam dwa
plastry szynki na talerz. Już miałam schylić się po chleb razowy, ale w
ostatniej chwili zrezygnowałam. Był za daleko, a jednocześnie zbyt blisko
Jakuba. Głupie pieczywo, pomyślałam.
Zajadając
kanapkę z pszennym chlebem (który nawiasem mówiąc smakował mi jak słoma)
ignorowałam rozmowę toczącą się przy stole, której głównym tematem był
oczywiście „Dragon” Z tego co się orientowałam znów przejął jakiegoś bankruta i
właśnie zastanawiano się nad nowym dyrektorem. Miał nim zostać Albert
Suchodzki. Wszyscy zaczęli mu gratulować i bić brawo. Ja niestety, również byłam
do tego zmuszona.
-
Dziękuję- Mamrotał tamten udając skromność, ale widać było że naprawdę się
cieszy. W pewnej chwili usłyszałam skierowane do siebie pytanie Justyny:
-
A czym ty się właściwie zajmujesz?
-
Pracuję w wydawnictwie.- Odparłam.
-
Ale co robisz dokładnie? Piszesz artykuły?
-
Kto pisze artykuły?- Zainteresował się siedzący najbliżej nas Adrian. (dziś
siedzieliśmy tak jak chcieliśmy, bo inaczej- znając podział miejsc zaplanowany przez moją siostrzyczkę- obok mnie musiałby siedzieć Jakub)
-
Basia- Odparła za mnie Skowronek.
-
Naprawdę?- Dodał ktoś. I w ten oto sposób rozmowa skierowała się na mnie. A przynajmniej
wszyscy się na mnie gapili.
-
Tak.- Przyznałam niechętnie kończąc przeżuwać ostatni kęs. Mało się nim przy
tym nie udławiłam.
-
W jakim jesteś dziale?
-
Och, w zasadzie to nic szczególnego.- Odparłam.
-
Daj spokój.- Zachęcił mnie Adrian- Chyba nie piszesz tych bzdurnych horoskopów,
co?
-
Nie, aż tak źle nie jest. Czasami piszę jakiś artykuł na temat lokalnych wydarzeń w mieście, ale głównie odpisuje na listy czytelników.
-
O.- Wyraźnie wszystkich zadziwiłam. Rozejrzałam się dookoła próbując posłać
innym uśmiech (choć przy Jakubie szybko przeszłam dalej)
-
To znaczy, że ktoś mówi że ma problem z wrośniętym paznokciem a ty na to
odpisujesz?
-
Adrian!- Ofuknęła go matka. Mnie to natomiast rozbawiło.
-
Nie, ja zajmuje się trochę inną tematyką. Bardziej, problemami natury
osobistej.- Sprecyzowałam.
-
A więc rozterkami sercowymi?- Wtrąciła się mama Darka.
-
Można tak powiedzieć.
-
I co ci piszą? Naprawdę opisują szczegóły?- Najwyraźniej bardzo zaintrygowałam
tego dzieciaka Adriana.
-
Niekiedy tak- Przyznałam.
-
Ciekawe.- Po raz pierwszy od początku tej rozmowy wtrąciła się moja siostra.- I
naprawdę ludzie cię słuchają?
-
Nie wiem. Ale przynajmniej staram się być empatyczna i wczuć w ich sytuację.
Mam nadzieję, że pomagam.
-
W takim razie przetestujmy cię.- Tak jak się spodziewałam z pewnością szykowała
mi jakąś prowokację- Co poradziłabyś kobiecie, która jest znudzona swoim
mężem?- Nie widziałam w tym niczego podejrzanego. Jednak postanowiłam uważać.
-
Być może terapia małżeńska.- Odparłam ostrożnie.
-
A jeśli naprawdę nic ich nie łączy?
-
W takim wypadku szczera rozmowa, a jeśli to nie pomoże pozostaje tylko
separacja by mogli się przekonać czy rzeczywiście mogą bez siebie żyć.
-
Hm, a jeśli mają razem dziecko i tylko to ich łączy?
-
Och, naprawdę nie sądzę żeby była potrzeba aż tak głęboko w to wnikać.- wtrącił
się pan Szymański.
-
A co byś poradziła mężowi rogaczowi, który zmuszony jest trwać przy wiecznie
zdradzającej go żonie?- Słysząc głos dochodzący od Darka zdębiałam. A więc tym
razem potyczka nie miała na celu ośmieszenia mojej osoby. Edyta wykorzystała
mnie aby zemścić się na mężu. Już brałam głęboki wdech aby odpowiedzieć coś dowcipnego i
rozładować sytuację, ale Dariusz dodał:- Nie odpowiadaj, tak tylko żartowałem.
Muszę lecieć do biura. Bawcie się dobrze.
Okropne
śniadanie spartaczyło mi nastrój. Mimo tego iż Edyta na tyłach domu rozstawiła
duży stół organizując piknik nad basenem postanowiłam spędzić ten czas w
samotności. Jednak w niedługim czasie ktoś do mnie dołączył.
-
Hej, leżakowanie na słońcu też jest dla ciebie zbyt nudne?- spytał Adrian z
uśmiechem. Odpowiedziałam mu tak samo. To znaczy uśmiechem.
-
Tak. Choć prawdę mówiąc lubię spacerować.- Odparłam.
-
Fajnie, bo ja też. Ale lubię do tego towarzystwo. Mogę do ciebie dołączyć?
-
Jasne.- Wzruszyłam ramionami. Przez kilka chwil szliśmy obok siebie w
całkowitym milczeniu.
-
Niezła heca z tymi gośćmi, nie? Spodziewałem się, że będzie tu nudno i z trudem
dałem się namówić rodzicom na ten wyjazd.
-
Przecież jesteś drużbą.- Oznajmiłam o on wzruszył ramionami.
-
I co z tego? Wystarczyłoby żebym zjawił się w kościele, a nie marnował tydzień
wakacji. Choć teraz jest tu znacznie ciekawiej.
-
Domyślam się, że to ja jestem główną atrakcją.- Stwierdziłam. Nawet się nie
zakłopotał.
-
Nie przeczę, że twoja obecność dodaje temu smaku.- powiedział- No ale wiesz co?
Z drugiej strony jestem zawiedziony.
-
Zawiedziony?- Zdziwiłam się
-
No bo nie obraź się: ale jak taka dziewczyna jak ty mogła się zaręczyć z taką
kłodą drewna jak Bająkowski? Zanim cię poznałem spodziewałem się, że jesteś
równie nieciekawa jak on.
-
Wiesz co? Nie wiem czy powinnam się na ciebie obrazić czy raczej podziękować za
komplement.
-
Jasne, że to drugie.- Odparł puszczając do mnie oko. Z trudem się nie
roześmiałam.- Prawdę mówiąc jesteś jedyną znośną osobą ze wszystkich gości.
-
Niezły z ciebie czaruś.
-
Tylko w obecności pięknych kobiet.- Odpowiedział i skłonił się przede mną
galanteryjnie niczym średniowieczny rycerz.
-
O, Basia tu jesteś!- Usłyszałam za sobą głos. Okazało się, że to
szesnastoletnia Marta. Adrian jęknął.- Cześć- Dodała na widok chłopaka lekko
zażenowana. Ten niedbale machnął jej ręką. Przypomniałam sobie jak bardzo była
zakłopotana w jego obecności. Z pewnością zauroczyła się w nim. Dlatego
spytałam:
-
Znacie się?
-
Tylko z tej imprezy.- Odparł Kowalczyk.
-
Tak- Mruknęła Marta. Jej, zaczęłam się czuć jakbym uczestniczyła w zdjęciach do
filmu o nastoletniej miłości.
-
No, to może usiądziemy tutaj? Mamy ładny widok na wszystkich pozostałych.
-
Ta. I widać wszystkie boczki Sawickiej.
-
Adrian.- Zbeształam go łagodnie, choć mi również rzuciło się to w oczy.
-
No co? Skoro ma taką figurę to nie powinna zakładać bikini.
-
Jesteś okropny.- Mimo moich usilnych starań chłopak konsekwentnie ignorował
Martę. W sumie zbytnio mnie to nie zaskoczyło: w końcu miała tylko 16 lat, a on
z pewnością coś koło 22 lub 23. Poza tym już z daleka można było stwierdzić, że
to rasowy podrywacz, więc może to dobrze dla niewinnej niepełnoletniej
panienki?
Po
spacerze postanowiłam odwiedzić Gosię. W końcu to z jej powodu przyjechałam do
rodzinnego miasta. Zanim weszłam do pokoju ujrzałam tam Edytę. Naprawdę mnie
zaskakiwała. Praktycznie każdą wolną chwilę oprócz posiłków które jadała z
gośćmi spędzała z córką. Właśnie karmiła ją pokarmem z butelki. Chwilkę ją
podglądałam, a potem dyskretnie się wycofałam. A właściwie próbowałam.
-
Proszę, kogóż to widzę?- Odwróciłam się. Za mną stał Darek. Niepewnie
spojrzałam na niego.- Szpiegujesz?
-
Nie, po prostu nie chciałam im przeszkadzać.- Odparłam zgodnie z prawdą, ale
rzeczywiście czułam się jakbym kłamała.
-
Daj spokój.- Machnął ręką zupełnie tak jak dawniej.- Rozumiem. Trudno uwierzyć
w to co widzisz, nie?- Nie wiedziałam czy ma na myśli Edytę dlatego nie
skomentowałam tego stwierdzenia.
-
Ty nie wchodzisz?
-
A niby po co?- Prychnął.
-
Jak to po co? Przecież tam jest twoja córka.- Odpowiedział mi tylko ironicznym
uśmieszkiem i odszedł. Zastanawiałam się czy to małżeństwo aż tak go zmieniło
czy zawsze taki był. Ale nie: przecież potrafił być inny: empatyczny, opiekuńczy, pomocny...To smutne, że czas aż tak bardzo go zmienił. Już wczorajszego wieczoru słyszałam jego kłótnię z żoną o
to, że w ogóle nie pomaga przy organizacji chrzcin. No ale z drugiej strony
Edyta odpłacała mu się z nawiązką: wyraźnie ostentacyjnie flirtowała z
Suchodzkim. Trochę im współczułam: chociaż jednocześnie jakaś egoistyczna część
mojej natury czerpała z tego cichą satysfakcję.
W
drodze do swojego pokoju ujrzałam przed nim Martę. Wyraźnie na mnie czekała.
-
Możemy pogadać?- Spytała niepewnie.
-
Jasne. Wchodź.- Jakkolwiek spodziewałam się przyczyny wizyty to prośba
dziewczyny mnie zaskoczyła.
-
Pomożesz mi go zdobyć?- Spytała po krótkim wstępie.- Widziałam, że się zaprzyjaźniliście
i mogłabyś...
-
Hola.- Przerwałam jej. Doskonale wiedziałam, że chodzi jej o Adriana.- My właściwie nie jesteśmy przyjaciółmi. Znam go od
trzech dni.
-
No, ale dziś przy śniadaniu...no i ten spacer...a zresztą: nieważne. W każdym
razie mogłabyś go spytać czy mnie lubi?-
rozczuliło mnie to pytanie. Choć z drugiej strony znając odpowiedź, która
będzie negatywna jednocześnie zasmuciło.
-
Ale jak według ciebie mam to zrobić?- Spytałam ostrożnie.
-
Po prostu go zapytaj.
-
Tak otwarcie? Nie obraź się Marta, ale to nie jest najlepszy pomysł.
-
Och, przepraszam, niepotrzebnie tu przyszłam.
-
Nie, zaczekaj.- Poprosiłam. Potem westchnęłam.- Po prostu nie uważam, żeby to
było potrzebne. Po prostu postaraj się z nim zakumplować. Wtedy na pewno sama
ocenisz czy cię lubi czy nie.
-
Tak, ale nie w ten sposób.- Westchnęła z egzaltacją- Ja go kocham, choć mama
nie ma o nim najlepszego zdania- I słusznie, pomyślałam.- I jestem gotowa
zrobić dla niego wszystko.- Przy ostatnim słowu drgnęłam.
-
Jak to wszystko?
-
No...wiesz: wszystko.- Odparła szeptem. W duchu modliłam się o cierpliwość.
-
Marta wiesz, że masz dopiero 16 lat? I to z kim zdecydujesz się być bliżej po
raz pierwszy jest bardzo ważną decyzją?
-
Teraz mówisz jak moja matka.- Widocznie w jej oczach straciłam autorytet.
-
Bo w niektórych kwestiach trzeba jej słuchać.- Przypomniałam sobie jak macocha
dobrze kazała mi się zastanowić nad zaręczynami a potem ślubem z Kubą.- Gdybym
ja tak zrobiła to...- urwałam zaskoczona, że tyle wyznałam tej smarkuli. Zaraz
to podłapała.
-
Czekaj, to znaczy...ty masz na myśli tą historię z Jakubem Bająkowskim?
-
Czy wszyscy doskonale o tym wiedzą?- Zajęczałam próbując zmienić temat.
-
Większość.- Dziewczyna się zaśmiała i rozsiadła wygodniej na moim łóżku.- To
prawda, że Kuba zastał was jak uprawialiście z Darkiem seks?
-
Tak myślą wszyscy?!- Przeraziłam się.
-
Prawdę mówiąc krążą różne wersje. Ta jednak jest najbardziej interesująca.-
Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że to doskonała okazja aby dowiedzieć
się co mówią o mnie plotki.
-
A jakie są inne?
-
Że zawsze kochałaś nieodwzajemnioną miłością Darka, że wykorzystałaś go by
zerwać z narzeczonym albo że wydało się że Jakub cię oszukuje i postanowiłaś
się zemścić.- Nie zaskoczyło mnie to. Historie były różne, ale łączyło je
jedno: wszystkie sugerowały, że to ja zaaranżowałam tamto sekretne spotkanie
podczas balu zaręczynowego.- Hej, to jak było naprawdę?
-
A jak myślisz?
-
No nie wiem. Niby powiedziałaś, że to z kim się sypia jest ważne, ale...
-
Właśnie. I ja też się tym kieruję.
-
Więc co się stało tamtej nocy?
-
Nic szczególnego. Po prostu spotkałam się z Darkiem w piwnicy i niektórzy
uznali tak jak ty, że to była schadzka.
-
Wow, a więc nie chciałaś zerwać zaręczyn? Więc Jakub zrobił to wbrew twojej
woli i manipulacji?
-
Nie to jest naszym tematem.- Odparłam znacząco.
– Okej.- Była trochę zawiedziona. W sumie jej
się nie dziwiłam: była nastolatką. Ja w jej wieku też interesowałam się
wszelkiego rodzaju pikantnymi ploteczkami. Tyle, że o gwiazdach.- Więc co ze
mną i Adrianem?
-
Uważam, że rozpoczynanie od przyjaźni jest dobrym pomysłem. I na pewno nie rób
tego z chłopakiem, którego sądzisz dzięki temu zdobyć...- Wdałam się w lekko nudnawy wykład, który nawet mnie samej wydał się nieco pompatyczny. Ale jakoś musiałam uświadomić tej nastolatce, że zdobywanie miłości chłopaka przez łóżko może skończyć się tylko złamanym sercem. Mimo wszystko coś chyba do niej dotarło, bo po kilku minutach rozmowy Marta entuzjastycznie pocałowała mnie w policzek.
-
Dzięki. Jesteś fajną osobą, wiesz? Choć praktycznie wcale mi nie pomogłaś.- Dodała
ze śmiechem i wyszła.
Wieczorem
mała Gosia spędziła wieczór z nami, to znaczy resztą gości (a przynajmniej
częścią, bo nie wszyscy zeszli na dół do salonu). Zachwyty niektórych były tak
sztuczne, że aż śmieszne. Przecież głównie byli to pracownicy z „Dragona”, a
dla takich raczej kariera a nie rodzina jest na pierwszym miejscu.
-
O, przyszła twoja ciocia.- Na mój widok Grażyna się uśmiechnęła. A ja
zauważyłam, że taty znowu nie ma. Podeszłam do małej i chwyciłam jej rączkę.
-
Hej, jak się ma najładniejsza dziewczynka w tym mieście?- Szepnęłam lekko
sepleniąc. Gosia pokazała mi swoje dwa niewielkie ząbki.
-
Och.- Westchnęła Grażyna.- Od razu cię polubiła.
-
Często do niej zaglądałam. Pewnie mnie pamięta.- Odparłam.
-
Nie, masz prawdziwy talent.- Usłyszałam głos Edyty, która właśnie podchodziła
do matki biorąc z jej rąk córeczkę.- Doskonale nadajesz się na matkę. Powinnaś
o tym pomyśleć.- Macocha roześmiała się.
-
Z pewnością kiedyś tak zrobię.- Odpowiedziałam tonem urywającym wszelkie dyskusje. Ale dla Edyty on nie wystarczył.
-
Trzeba jeszcze dobrego kandydata. Masz kogoś na oku?- W odpowiedzi tylko się
uśmiechnęłam. Nie zamierzałam dawać jej satysfakcji.- U, a więc tak. Czeka na
ciebie nad morzem?- Uciekłam wzrokiem w bok patrząc na małą i udając, że to na
niej koncentruję uwagę. Niestety, wówczas przelotnie obrzuciłam wzrokiem
Jakuba. Poczułam się dziwnie gdy zorientowałam się, że z uwagą przysłuchiwał
się rozmowie. Zaczęłam żałować, że nie wymyśliłam sobie jakiegoś absztyfikanta.
Przystojnego, z dobrą pracą i który chce się ze mną ożenić bez zrywania
zaręczyn. I przede wszystkim który mnie kocha, a nie chce się dzięki mnie
wybić. Teraz jednak było za późno na snucie swojego kłamstwa.
-
Przepraszam, troch chcę mi się pić. Pójdę do kuchni po jakiś sok.- Z ulgą
wyszłam ze środka zgromadzenia. Jednak ta szybko minęła na widok postaci
stojącej u jego progu.
-
Pójdę z tobą.- Usłyszałam głos Jakuba Bąkowskiego. W
pierwszej chwili chciałam udać, że go nie usłyszałam; dopiero potem zwyciężył
rozsądek.
-
Jasne.- Odparłam trochę zbyt radośnie (Nie ma to jak prze kolorować udawanie. Teraz
jeszcze niektórzy pomyślą sobie, że się z tego ucieszyłam.) Kuba nawet się nie
uśmiechnął; ba nawet nie zmienił wyrazu twarzy. Gdy znaleźliśmy się już na
korytarzu zaczęłam czuć się niezręcznie. Bo milczeliśmy przez cały czas, a to
wyraźnie on zaoferował mi swoją pomoc chcąc porozmawiać albo coś powiedzieć i
to on powinien pierwszy zabrać głos.- Masz mi coś do powiedzenia?- Nie
wytrzymałam.
-
Prawdę mówiąc to nie.- Z wrażenia aż przystanęłam. On prawie na mnie wpadł.-
To znaczy...nie o to mi chodziło. Uznałem, że powinniśmy pokazać się razem aby
udowodnić innym, że zapomnieliśmy o przeszłości.
-
Och.- Nie wiem czemu poczułam się rozczarowana. W końcu go znałam. A raczej
należałoby rzecz: poznałam. Czego się więc spodziewałam?- W porządku.- Mrugnęłam
dalej idąc do kuchni.
-
Ale chciałem też porozmawiać.- Usłyszałam za plecami jego głos. Z trudem
tłumiłam złość.- Basia?
-
Naprawdę chcę mi się pić.- nie zatrzymywałam się. Z ulgą wkroczyłam do kuchni.
On się zawahał. Za chwilę zorientowałam się dlaczego.
-
O, a któż tu do nas zawitał?- Odezwała się pani Lidia. Przez chwilę chciałam ją
poprosić aby nie zachowywała się arogancko, ale w końcu uświadomiłam sobie, że
w końcu nie musi. Bo przecież pracowała dla Szymańskich. I wcale nie musiała
być miła dla Jakuba. W końcu był tylko gościem.
-
Dzień dobry.- Odezwał się Bająkowski.
-
Już nie taki dobry.- Mrugnęła gosposia. Spojrzałam na nią z rozbawieniem.
-
Czy możesz dać mi jakiś smaczny sok?- Spytałam ją.
-
Jasne kochanie.- Odparła pieszczotliwie, choć moim zdaniem trochę na pokaz.
Takie
niewymówione przesłanie dla Jakuba: Nie skrzywdzisz jej, bo ja ci nie pozwolę.
W ciszy czekaliśmy na świeży sok. Gdy go dostałam podziękowałam i po prostu
wyszłam nie czekając czy Kuba zrobi to samo.
-
Możemy gdzieś porozmawiać? Sami? Na osobności?- Już chciałam warknąć, że sam
przed chwilą stwierdził, że wcale nie ma na to ochoty, ale tylko udowodniłabym
mu w ten sposób, że coś dla mnie znaczy. Nadal.
-
Możemy wyjść na spacer.- Zasugerowałam.
-
Jest już ciemno.
-
No cóż, jeśli się boisz...- nie zamierzałam sugerować mu któregoś z naszych
pokoi.
-
Dobra, chodźmy- Zdecydował. Posłusznie wyszłam z nim na zewnątrz.
-
Tutaj raczej nikt nas nie zobaczy- Zauważyłam.
-
Co?
-
No, mówiłeś że chciałeś pokazać innym że jesteśmy przyjaciółmi. Tu się to nie
uda.
-
Ach, o to chodzi. Nie, gdy się tak teraz nad tym zastanawiam, to chciałbym z
tobą pomówić również na osobności. Nie uważasz, że powinniśmy?
-
Prawdę mówiąc to nie.- Przypomniałam sobie jak zrozpaczona zostawiłam mu
ostatnią wiadomość na automatycznej sekretarce. I jak ją kompletnie zignorował.
Teraz ja w odwecie powinnam zrobić to samo. Jednak ciekawiło mnie czego może
chcieć.
-
Tak, jasne rozumiem, ale...
-
Nie sądzę.- Odparłam szczerze. Potem popiłam duży łyk soku.- Cokolwiek się
wydarzyło kilka lat temu teraz nie jest już ważne. Nie ma sensu tego
rozpamiętywać- Przez chwilę autentycznie bałam się, że z tak potężnego kłamstwa
mój nos się wydłuży. Nie ma sensu rozpamiętywać, żachnęłam się w myślach.
Zostawił mnie na lodzie zhańbioną przed ludźmi i zrozpaczoną. Szczęście, że to mnie uznano za intrygantkę i
aranżerkę całego przedsięwzięcia sądząc, że chciałam zerwania zaręczyn. Inaczej
wszyscy by się nade mną litowali.
-
Skoro tak mówisz.- Odparł, a ja przez chwilę zastanawiałam się czemu tak szybko
zrezygnowałam. Nie zdołałam powstrzymać prychnięcia. Słysząc to Kuba spojrzał na mnie zaskoczony. Widocznie zdziwił go ten mój mało elegancki gest. W końcu dawniej nigdy sobie na niego nie pozwalałam. Może to dlatego odruchowo odpowiedziałam:
-
Przepraszam.- Potem zrobiłam głęboki wdech. Jaki sens miał teraz pokaz złości na niego?- Po prostu jestem zaskoczona, że tak szybko się
poddałeś. Zazwyczaj twardo broniłeś swojego zdania i...to znaczy...inaczej to
zapamiętałam.- Czemu nie ugryzłam się w język? Idiotka.
-
Prawdę mówiąc ja też. Nigdy w ten sposób ze mną nie rozmawiałaś.
-
Po prostu nie musiałam.- Wzruszyłam ramionami- Wcześniej wystarczyło tylko
grzecznie kiwać głową i się uśmiechać.
-
To docinka?
-
Nie, sarkazm.- Odparłam zbyt szybko nie przemyślawszy tego. Spojrzałam na
Kubę.- Po prostu to wszystko wytrąciło mnie z równowagi. Nie
miałam pojęcia, że tu będziesz ani że główną atrakcją będzie ciąg dalszy
naszych zerwanych zaręczyn.
-
Ja też. Choć początkowo myślałem, że to
twoja robota.
-
Coś w rodzaju zemsty, tak?
-
Yhm- Mrugnął. Przez chwilę znów szliśmy w milczeniu. Było już dość ciemno;
słyszałam nawet odgłos konika polnego.- Więc...nie masz do mnie żalu?
-
Minęło już pięć lat na Boga. A właściwie ponad. Myślisz, że przez ten cały czas
cię przeklinałam albo wbijałam szpilki w laleczkę Chucky wyobrażając sobie, że
to ty?- Roześmiał się z mojego żartu, który...wcale nie był żartem.
-
Masz rację, głupie pytanie. Więc...nie wracamy do przeszłości?
-
Nie wracamy.- Odparłam po głębszym namyśle. Z pewną nostalgią pomyślałam o tym,
że jego nawet nie interesowało czy mój romans z Darkiem był prawdziwy. Bo niby
czemu miałoby tak być skoro nie wychodził za mnie z miłości?- Ale sądzę, że
powinniśmy wrócić do domu.
-
Tak. Skoro zaczynamy od nowa...to znaczy z czystą kartą...- Zaczęłam się zastanawiać kiedy niby to
powiedziałam...ale chyba nie powiedziałam? -...to chciałbym ci powiedzieć, że
świetnie wyglądasz. Ten kolor włosów ci pasuje.- Uśmiechnęłam się do siebie
świadoma, że nie może tego zobaczyć. Tyle czasu na przeklinanie go i wbijanie
szpilki w szmacianą laleczkę, a on tylko tyle ma mi do powiedzenia? Że mam nową
fryzurę?! Czy wszyscy już powariowali? Czy przez pięć lat zmienił mi się
tylko kolor włosów?!
-
Dzięki.- Odparłam- A, i przykro mi z powodu śmierci Dagmary. Dopiero teraz się
dowiedziałam- Wiem, wredna zagrywka, ale on też mnie wkurzył.
– Nie szkodzi, mogę już o tym rozmawiać. To
stało się już ponad dwa lata temu. Poza tym, choć przykro mi o tym mówić, to
jakoś nigdy nie byliśmy sobie z Dagą zbyt bliscy. Teraz z perspektywy czasu wiem, że to małżeństwo było błędem.- Kuba wyraźnie liczył na jakąś moją reakcję, ale się przeliczył. Bo ja nie miałam zamiaru wypytywania o jego życie w ciągu 5 ostatnich lat. Okej, może i byłam ciekawa, ale nic ponadto. Ale na pewno nie zamierzałam udawać, że jest moim przyjacielem.
Resztę drogi powrotnej- oprócz mało znaczących frazesów- pokonaliśmy w milczeniu. Ja udawałam zainteresowanie gwiezdną nocą, on natomiast patrzył gdzieś w bok. Jednak mimo tej pozornej nonszalancji wiedziałam, że zarówno on jak i ja nie zapomnieliśmy o przeszłości.
Wracając
do domu byłam wyprowadzona z równowagi. Udawanie obojętnej podczas rozmowy z
Kubą wiele mnie kosztowało. Zaczęłam żałować, że tu przyjechałam. Nie chciałam
wiedzieć, że dla niego to wszystko nic nie znaczyło. Wcześniej mogłam mieć choć
cichą nadzieję, że widząc mnie z Darkiem poczuł się zdradzony i właśnie dlatego zerwał zaręczyny. Teraz z jego
zachowania wynikało, że było inaczej. Bo tak naprawdę to dawno już o mnie
zapomniał.
Najgorsze
było to, że ja mimo wszystko nie. Historia sprzed pięciu lat była we mnie wciąż
żywa i wciąż tkwiła w mym sercu niczym drzazga.
-
To była dopiero niespodzianka.- Nagle u mego boku zmaterializował się Adrian.-
Długo was nie było.
-
To aż takie dziwne, że rozmawialiśmy?- Spytałam.
-
Żartujesz? Przecież nie robiliście tego praktycznie od początku przyjazdu Jakuba.
A teraz nagle cię o to poprosił. Powiedz: chciał do ciebie wrócić?
-
Jesteś niepoważny.- Zbeształam go gdy zaczął się śmiać.- I masz wybujałą
wyobraźnię.
-
Jak chyba większość tu obecnych osób.- Odparł rozglądając się wymownie po sali.
Gdy zrobiłam to samo okazało się, że ma rację. Bo na mnie i Bająkowskim
koncentrowała się cała uwaga. Nie spodobało mi się to.- Wiesz co? Jestem już
zmęczona. Idę do pokoju.
-
Zaczekaj, przecież zaraz będzie kolacja.
-
Nie jestem głodna.- Skłamałam.
-
No nie bądź taka. Skażesz mnie na samotny wieczór?
-
Jaki samotny? Tu jest prawie dwadzieścia osób.
-
Nie bądź taka. Będziesz mogła wzbudzić zazdrość w swoim byłym...okej, sory- Dodał
na widok mojego wściekłego wzroku.
-
Usiądziesz koło Marty.
-
Jakiej Marty...? A, tej dziewczynki.
-
To jest raczej nastolatka.
-
Jak zwał, tak zwał. Nie moja grupa wiekowa.
-
Odezwał się dziadek.
-
Tak, babciu.- Mrugnął do mnie z uśmiechem- To co?- Namawiał mnie jeszcze kilka
minut aż w końcu nie odmówiłam mu. Mimo wszystko jego bzdurna paplanina mnie
odprężała dzięki czemu co chwila nie zerkałam na Jakuba, który rozmawiał z
Justyną. Starałam się o tym nie myśleć. Choć z drugiej strony przeze mnie
Adrian ignorował Martę.
Gdy
w końcu znalazłam się w swoim pokoju rzuciłam się na łóżku i odetchnęłam z
ulgą. Jeszcze cztery dni, powtarzałam sobie w myślach. Jeszcze tylko cztery
dni...Z własnych myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi. W końcu dopiero co skończyła się kolacja. Kto mógłby niepokoić mnie o tej porze?
-
Proszę.- Odparłam zaraz po tym jak podniosłam się do pozycji siedzącej.- O-
dodałam na widok Edyty.- Moja droga siostra. Co cię tu sprowadza?
-
Wiesz, tak się za tobą stęskniłam, że nie mogłam jeszcze raz cię zobaczyć-
zakpiła.- Czyje to zdjęcie?- Spytała widząc stojącą na szafce fotografię.
-
To jest mój nowy facet.- odparłam. Potem już normalnym tonem dodałam:- Żartuję,
to syn cioci. Ona stoi obok.
-
Przystojny.
-
Tak.- Przyznałam.- Więc o co tak naprawdę chodzi?
-
Nie domyślasz się?
-
A więc o Jakuba.- Jednak się domyśliłam.
-
Czytasz mi w myślach. Więc o czym tam gadaliście tak długo? I to na dodatek na
zewnątrz, w kompletnych ciemnościach?- W udawanym przerażeniu zakryłam dłonią
usta.
-
Ojej, wydało się. Znalazłaś w ogrodzie zużyte prezerwatywy?- Edyta roześmiała
się.
-
Naprawdę wyostrzył ci się języczek przez te 5 lat.- dalej się śmiała. Ja jednak
spoważniałam.
„Nigdy w ten sposób ze mną nie rozmawiałaś.”,
zabrzmiało mi w głowie. Potrząsnęłam nią by pozbyć się tych słów
wypowiedzianych przez Jakuba.
-
Wiesz, że on nikogo nie ma? Więc możesz...
-
Tak, już informowałaś mnie o śmierci jego żony. Ze trzy razy.
-
Nie mam na myśli Dagmary. Chodzi mi o to, że po niej nikogo nie miał. Chociaż
kręciła się koło niego taka sekretareczka, ale to była chyba tylko platoniczna znajomość. No i zakończyła się po kilku tygodniach.
-
Posłuchaj, naprawdę mam to gdzieś.
-
Przecież ty go dalej kochasz, przede mną nie musisz udawać. A ja mogę szepnąć
mu słówko...
-
A szepcz mu co chcesz. Najlepiej od razu. Tam są drzwi.
-
Przypominam ci, że jesteś w moim domu.
-
A ja ci przypominam, że do końca tego tygodnia to jest mój pokój. I daj już
sobie spokój z próbami wyprowadzenia mnie z równowagi. Nie uda ci się to- Edyta
zacisnęła tylko gniewnie wargi, po czym bez słowa wyszła.
„Wiesz, że on nikogo
nie ma?”
„Przecież ty go dalej
kochasz”
Och
czemu ona musi ciągle mi o nim przypominać?! Przecież naprawdę już o nim nie
myślałam dopóki tu nie przyjechałam. No dobra, przyznaję: myślałam. Ale tylko
dlatego, że zrobił mnie w bambuko, a nie dlatego, że go kocham. Bo go nie
kocham.
W nocy długo nie mogłam usnąć, dlatego gdy ktoś z samego rana znów
zapukał do moich drzwi ze złości zazgrzytałam zębami. Już ja pokażę swojej
siostruni. Z trzaskiem otworzyłam drzwi.
-
Słuchaj jeśli znów masz zamiar...- Zaczęłam i urwałam na widok stojącego
Adriana. Jak zwykle na jego twarzy gościł uśmiech.- Przepraszam, sądziłam że to
ktoś inny.
-
W więc inni amanci budzą cię o świcie?- Zażartował.
-
Tak...to znaczy nie.- Westchnęłam opierając się o framugę drzwi.- A tak w ogóle
to co ty tu robisz? I na dodatek o tej godzinie?
– Jakiej godzinie? Przecież dochodzi już
siódma.
– Właśnie. Siódma rano to dla mnie noc.
-
Fanka Ryśka Riedla, co?
-
Co...? A, masz na myśli Dżem. Nie, tak mi się po prostu powiedziało. Po prostu
nigdy nie wstaję przed dziewiątą jeśli nie muszę.
-
Wow. Nie szkoda ci marnować dnia? A tak poza tym to co ty robisz w takim razie
w nocy?
-
Hola, to ty nachodzisz babcię w nocy.- Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że
mam na sobie tylko kusą bluzeczkę i bardzo krótkie różowe szorty. Był to świąteczny prezent od cioci, który z dumą nosiłam. Tyle, że w Gdyni nie musiałam zawracać sobie głowy przyzwoitością. Ale niekoniecznie tutaj: w domu mojej siostry gdzie budził mnie rano jakiś nastolatek. Chrząknęłam.- Dobra,
idę się jeszcze się przespać.
-
Nie- Zablokował mi drzwi.- Chodź ze mną. Chciałem ci coś pokazać.- Złapał mnie
za rękę.
-
Poczekaj, włożę szlafrok...
-
Daj spokój, wszyscy jeszcze śpią. Poza tym ten dom jest wielki jak muzeum. No,
dawaj, bo sobie pójdą.
-
Kto?
-
Chodź.- Powtórzył. Niepewnie wyszłam z pokoju zauważywszy, że rzeczywiście na
korytarzu nikogo nie ma. Potem szybkim krokiem szłam za Kowalczykiem w kierunku
ogrodu. Tuż przy wejściu do labiryntu się zatrzymał.- Patrz- Rozkazał.
Spojrzałam w podanym przez niego kierunku. Widziałam tam dwie obejmujące się
postacie. Zdębiałam.
-
Kto to jest?- Spytałam.
-
Nie poznajesz swojej siostry?
-
Jasne, że poznaję.- Syknęłam cicho- Ale kim jest ten mężczyzna?
-
To Suchodzki.- W tym czasie Edyta wysunęła się z objęć Alberta coś do niego
szepcząc. Potem dała mu pieniądze. Adrian zagwizdał.- Wow, czyżby robił to za
pieniądze? Ale z niego gagatek.
-
Przestań. Jeśli komuś o tym powiesz to...
-
Spokojnie.- Odezwał się takim tonem
jakbym go obraziła- Za kogo mnie masz?
-
Wiem, przepraszam. Tylko nadal jestem w szoku.
-
Niezła z niej sztuka, nie?- Nie wiem czemu, ale gdy wypowiadał się o Edycie tak
lekceważąco poczułam na niego złość. A właściwie to wiem. Bo mimo wszystko była
moją siostrą.
-
Sądzisz, że...że to dlatego dostał
awans?
-
Nie wiem, być może.- Odparł po chwili zastanowienia.
-
Lepiej już chodźmy.- Powiedziałam po jakimś czasie.
-
Poczekaj chwilę.
-
A co zamierzasz czekać na jakieś bardziej pikantne szczegóły? Choć.- Tym razem
to ja go pociągnęłam. Zachichotał. Spojrzałam na niego pytająco.
-
Masz króliczka na tyłku. Słodki.
-
Och- Zażenowałam się. Czemu w takim wieku nosiłam świąteczne prezenty od starszej już cioci zamiast
seksowniejszego wdzianka?- Daj spokój. Wyciągnąłeś mnie z
łóżka w samych gaciach i spodziewałeś się kostiumu od Armaniego?- Próbowałam
ukryć zakłopotanie.
-
Nie, ale jest uroczy. W ogóle świetnie w tym wyglądasz.
-
Dobra, bez takich dzieciaku.
-
Jaki dzieciaku? Już dawno jestem pełnoletni.
-
Ale ja dawniej. I jestem już za stara na takie dziecinne zagrywki. Zwłaszcza
dla ciebie.
-
Daj spokój, jestem tylko dwa lata młodszy.
-
Skąd wiesz ile mam lat?
-
Dowiedziałem się.- Mrugnął do mnie bezczelnie. Weszliśmy do domu i udało nam
się to zrobić ukradkiem. Nie wiem dlaczego, ale fakt że niemal w bieliźnie
paradowałam przez cały dom i to w towarzystwie dwudziestotrzyletniego
flirciarza wydał mi się śmieszny. Mimo wszystko jak najciszej próbowałam dostać
się do swojego pokoju. Przed pokojem Adriana zmuszona zostałam przystanąć.-
Wejdziesz na chwilę? Pogadamy do śniadania.
-
Taa, jasne. Dzięki, nie skorzystam.
-
Nie bądź taka. Wiesz, że mi się podobasz.
-
A ty już chyba wiesz, że jesteś dla mnie za młody. Jeszcze nazwą mnie
pedofilką.
-
Znów żartujesz.- Chyba trochę się zirytował. No bo jakby nie było traktowałam go
jak gówniarza. Ale tak było bezpieczniej: dla niego i dla mnie. Lekki flirt był niegroźny i obojgu nam sprawiał frajdę, ale romans byłby co najmniej niestosowny. Zwłaszcza po tym co stało się 5 lat temu. Już słyszałam w duchu te wszystkie plotki które by powstały: Słyszeliście? Basia uwiodła młodego Kowalczyka. To jasne, że nie potrafi poradzić sobie ze stratą Bająkowskiego i zrobiła to na pokaz...Brr.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Rozchmurz się chłopczyku.- Zasugerowałam mierzwiąc mu włosy. Widząc, że wciąż jest zły, by go jakoś ułagodzić cmoknęłam go w
policzek. Wreszcie udało mi się go zaskoczyć.
-
Na razie. Aha, i bądź milszy dla Marty. To fajna dziewczyna i to na niej
powinieneś skoncentrować swoją uwagę.
-
Żartujesz? Jej matka to harpia. Jeśli tylko bym ją pocałował a co mówić więcej
to by mnie zabiła.
-
Proszę cię tylko żebyś był dla niej miły. To wszystko.
-
A co będę z tego miał?- Spytał prowokacyjnie. Przewróciłam oczami.
-
Mężczyźni. Nic nie umiecie zrobić bezinteresownie?
-
Nie, ale ja jestem gówniarzem nie mężczyzną. Zapomniałaś?
-
Dobra, nic nie rób. Cześć.
-
Okej, daj mi namiętnego buziaka to spełnię twoją prośbę.
-
Już ci dałam.
-
Cmoknięcie w policzek? Tak witam się ze swoją babcią.
-
Mówiłam, że nie należę do twojej grupy wiekowej. W moim wieku tak się żegnamy.
Na razie.- Zdążyłam jeszcze usłyszeć jego śmiech. Mój pokój znajdował się
jakieś dwadzieścia metrów dalej, więc po chwili już przy nim stałam próbując
wcisnąć do zamka klucz. W tym czasie ktoś wyszedł ze swojego. Odwróciłam się
szybko i zdążyłam ujrzeć Bająkowskiego. Przez chwilę gapiłam się na niego
oniemiała.
-
Cześć.- Bąknęłam próbując przekręcić kluczyk.
-
Witaj, jak się masz?
-
W porządku.- Odparłam z ulgą otwierając drzwi. Kilkanaście metrów dalej Adrian
stał przed swoim pokojem z trudem powstrzymując śmiech. Bez słowa weszłam z
powrotem do siebie. Jezu, ale katastrofa. Paradować z gołym tyłkiem przed byłym
narzeczonym w gaciach z króliczkiem. Świetnie Basiu.
Ku
mojemu zdziwieniu przy śniadaniu Adrian usiadł obok Marty. W trakcie posyłał mi
jednak spojrzenia mówiące, że robi to tylko dla mnie. Odrobinkę połechtało to
moją próżność. No bo jakby nie było zainteresowałam sobą młodszego,
przystojnego faceta (choć prawdopodobnie tylko przelotnie). Natomiast Edyta i Albert
zachowywali się normalnie, to znaczy tak jakby akcja z dzisiejszego poranka w
ogóle nie miała miejsca.
Jakiś
czas później, gdy poszłam odwiedzić Gosię, w jej pokoju był mój tata.
-
Hej, myślałam, że jesteś w pracy.
-
Nie, dziś wziąłem urlop. Na piątek też.
-
Fajnie.- Odparłam zbliżając się do kołyski.
-
Śpi.- Poinformował mnie ojciec.
-
Jesteś sam? Nie ma tu niani?
-
Nie, zrobiła sobie przerwę.
-
Ach tak.- Mrugnęłam zastanawiając się czy w trakcie moich wizyt Edyta
kategorycznie nakazywała pani Barbarze nie wychodzić z pokoju dziecinnego. Może
moja siostrzyczka bała się, że w odwecie na niej zrobię krzywdę jej córeczce?
-
Nie powinnaś tu przyjeżdżać.- Słysząc to poczułam bolesny skurcz w dole
brzucha. Zaraz jednak dodał.- A Edyta nie powinna cię tu zapraszać.
-
Cóż, w takim razie powinieneś mieć raczej pretensję do niej.- Odwróciłam się-
Przyjdę później.
-
Basia...nie o to mi chodziło. Po prostu zaproszenie tu Jakuba i Darek...uwierz
mi, nie wiedziałem.
-
A więc martwisz się tylko o moje uczucia? Nie chodzi raczej o to, że twoja
niesławna córka marnotrawna wróciła by przynieść ci znów wstyd?
-
Oczywiście, że nie.- Zaperzył się ojciec- Jak możesz tak myśleć?- Nadal nie wiedziałam
co o tym sądzić. Dlatego tylko stałam w miejscu jak wmurowana.
-
Nie wiedziałem, że tak to wszystko odbierasz. Przepraszam.
-
Nie masz za co. W sumie cię rozumiem. To przeze mnie twoja kariera przepadła.
Ale wiesz, co? Nie przeproszę cię za to. Ja też sporo za to zapłaciłam.
-
Proszę, nie mów tak.- Ojciec wstał od kołyski.- Wiem, że to nie była twoja
wina.
-
Tak?- Prychnęłam z trudem nas sobą panując- Dałeś mi odczuć to wszystko
inaczej.
-
Byłem głupi.
-
To wszystko wyjaśnia.- Odparłam z sarkazmem. Potem skierowałam się do wyjścia.
-
Cieszę się, że za niego nie wyszłaś. Nie zasługiwał na ciebie.- Nie wiedziałam
co na to odpowiedzieć, więc po prostu wyszłam. Tak było łatwiej. Tak było
prościej. I znów stchórzyłam.
Nie
potrafiłam poradzić sobie z przeszłością. Miałam żal do ojca, narzeczonego,
siostry, Darka. To było zbyt trudne. W chwilach takich jak ta miałam ochotę
położyć się na ziemi i płakać do utraty tchu nad tym co się stało. Innym razem,
na przykład przebywając z Adrianem czułam się inną osobą. Silniejszą, zdolną do
przetrwania wszystkiego. I nawet to co wydarzyło się ponad 5 lat temu wydawało
się błahostką.
-
O...- Usłyszałam zanim na kogoś wpadłam. Podniósłszy głowę odkryłam, że to był
Jakub.
-
Przepraszam.- Odparłam próbując go wyminąć.
-
Nie szkodzi. W porządku? Mogę ci jakoś pomóc?- Spuściłam wzrok, bo czułam pod
powiekami łzy. I wiedziałam, że on je dostrzegł.
-
Tak, to nic takiego.- Uśmiechnęłam się blado i odeszłam.
-
Basia.- Zignorowałam wołanie udając, że go nie słyszę. W porządku? Nic nie jest
w porządku, bo moje życie to ruina. Mogę ci jakoś pomóc? Jeszcze nie słyszałam
aby kat pomógł ofierze. Na dodatek po porannym incydencie...
Następną
godzinę spędziłam w swoim pokoju użalając się nad sobą. Wiem, żałosne. Nie
znaczyło to jednak, że ryczałam do poduszki. Po prostu leżałam na łóżku
wsłuchując się w śpiew ptaków dochodzący zza okna. Potem zadzwoniłam do cioci
wyjaśniając jej, że wszystko u mnie w porządku. Słysząc jej głos uspokoiłam
się. Znów odzyskałam swój dobry humor na tyle by wyjść na do innych. No, może z
wyjątkiem niektórych. Podczas obiadu śmiało flirtowałam z Adrianem nieustannie
szepcząc mu do ucha różne głupoty tak jakbym zdradzała mu największe sekrety.
On odwdzięczał mi się śmiesznymi anegdotami na temat niektórych pracowników.
Pod koniec posiłku zauważyłam nawet, że niektórzy (a mianowicie pani Kucharka i
Tomaszewska) posyłają mi wrogie spojrzenia. Dlatego delikatnie spuściłam z
tonu. Zdołałam się nawet skupić na rozmowie przy stole na temat Gosi.
Obserwowałam przy tym Darka. Udawał skupionego na posiłku, ale widać było że
ten temat wyraźnie
go irytuje. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego. Czy za zachowanie żony
przerzucał odpowiedzialność na niewinne dziecko? Nie, nie mógł być aż tak
okrutny. Przecież dawniej się przyjaźniliśmy. Dlaczego teraz wydawał mi się być
zupełnie kimś innym? Gdy przyłapał mnie na tym jak się mu przyglądam spuściłam
wzrok. Posłał mi wymowny uśmiech jakby doskonale wiedział co robiłam. Cholera.
Hej :) W sumie rzadko kiedy komentuje, jednakże śledzę Twojego bloga od początku, a Twoją twórczość ogólnie nawet jeszcze dłużej, bo od publikacji opowiadania o Agnieszce i Krzyśku na quku :) Chciałam Ci tylko powiedzieć, że czytając Twoje obecne odpowiadania widać niesamowity postęp jaki zrobiłaś w stylu pisania, układaniu dialogów. Życzę Ci powodzenia i co najważniejsze chyba dla pisarzy- weny i czasu :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za szczerość- bo chyba nikt nie miał odwagi przyznać, że to opowiadanie trochę kuleje- i życzenia- zwłaszcza te dotyczące czasu, bo zdecydowanie się przyda. No i w ogóle za to, że zdecydowałaś się pozostawić komentarz: to bardzo motywuje zwłaszcza teraz.
UsuńPozdrawiam
Nie, nie chodzi mi o to opowiadanie, bo dobrze się je czyta :) Generalnie chodzi mi o wcześniejsze publikacje jeszcze na quku :)
UsuńWow, naprawdę świetne opowiadanie w sumie domyślam się kilku rzeczy ale czekam na rozwój akcji :-)
OdpowiedzUsuńCo jest z Twoim zegarem na blogu?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia :( Ale gdy próbowałam to zmienić jedyne co wskórałam to to, że posty zrobiły się "zaplanowane". Dlatego postanowiłam sobie tym nie zaprzątać głowy :) No ale jeśli znasz sposób żeby to poprawić to chętnie skorzystam, bo technika nigdy nie była moją mocną stroną.
UsuńSuper rozdział kiedy kolejny czy można spodziewać się dzisiaj czegoś? :)
OdpowiedzUsuńJak wrócę z zakupów, tzn. podejrzewam że za godzinę lub półtorej (koło 20.00) to od razu postaram się wziąć za przygotowanie następnego rodziału
UsuńGenialne widac że od zawsze miałas talent
OdpowiedzUsuńha ha dziękuję bardzo za ten naciągany komplement :) Ale tak jak ktoś napisał wcześniej widać, że to opowiadanie jest słabiej napisane merytorycznie, a i fabuła trochę naciągana (nie to żeby inne moje opowiadania nie były naciągane, ale to już zwłaszcza). Ale nawet dla mnie samej fajnie do tego wrócić i przeczytać taką nieco bardziej dziecinną bajkę. Gdybym miała czas to z chęcią bym coś poprawiła tzn. trochę pogłębiła bohaterów, bardziej wniknęła w sytuacje które ich spotykają...ale tak niestety postanowiłam wstawić lekko poprawione robocze wersje, bo wiedziałam że raczej nie znajdę na to wolnej chwili.
UsuńW każdym razie miło mi, że ci się podoba.
PS: Chociaż obawiam się, że z następnym rozdziałem nieco zmienisz zdanie.
Pozdrawiam
BARDZO ciekawe opowiadanie;) przyjemnie się czyta. POWODZENIA!
OdpowiedzUsuń