Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 stycznia 2016

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XVIII

ZANIM PRZECZYTACIE, TO MUSZĘ WAS (STETY LUB NIESTETY) POINFORMOWAĆ, ŻE OPOWIADANIE ZBLIŻA SIĘ DO KOŃCA. PO TROSZE JEST TO WYNIKIEM ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ SESJI (BO WOLAŁABYM SKOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE PRZED A JEŚLI JE ROZCIĄGNĘ TO MI SIĘ NIE UDA) A PO TROSZĘ DLATEGO ŻE POLUBIŁAM AGATĘ I PAWŁA WIĘC NIE CHCĘ IM ZA BARDZO MĄCIĆ W ZWIĄZKU :-)
AHA, I  BAAAAAARDO WIEEEELKIE PODZIĘKOWANIA ZA WASZE DOPINGOWANIE ZWŁASZCZA POD OSTATNIM POSTEM. NAPRAWDĘ JESTEŚCIE ŚWIETNYMI CZYTELNICZKAMI, A WASZE KOMENTARZE PO PROSTU MNIE ROZBRAJAJĄ TAK, ŻE MAŁO NIE WYBUCHAM ŚMIECHEM CZYTAJĄC NIEKTÓRE.
PS DLA ZAINTERESOWANYCH: KOLOKWIUM POSZŁO MI KIEPSKO, ALE KTO BY SIĘ TAM PRZEJMOWAŁ. W KOŃCU JESTEM PRZECIEŻ "NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE AUTORKĄ" HA HA
NA KONIEC POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO CIEPŁA NA ZIMNE DNI :)





Gdy w końcu Monika wyszła zaczęłam z Pawłem głośno się śmiać. Cała ta sytuacja była bardzo zabawna, a fakt że dwa razy zastała mnie z Fabisiakiem w łóżku zakrawał już na ironię. Dopiero po kilku minutach gdy w końcu razem z moim nowym facetem udaliśmy się do kuchni by przygotować coś do jedzenia, udało mi się w miarę uspokoić. On natomiast był trochę zirytowany.
- Ha, ciekawe co niby chciałaby mi zrobić.- Skomentował w pewnym momencie mając na myśli groźby pod swoim adresem które skierowała do niego moja przyjaciółka.- Spowodować migrenę swoją ciągłą paplaniną? Nie wiem jak możesz to wytrzymywać.
- Martwi się o mnie.- Mimo wszystko postanowiłam bronić Moni bardzo lojalnie. W końcu byłam jej to winna za ostatnie zaniedbania.-  I dobrze wiesz, że ma racje.-Dodałam.
- Nadal jesteś na mnie zła?- Przez dłuższą chwilę zwlekałam z odpowiedzią.
- Nie, właściwie nie.- Najwyraźniej Paweł wyczytał w niej wahanie bo spytał domyślnie:
- Ale?
- Ale nadal musisz mi wiele wyjaśnić.
- I z chęcią to zrobię. Tylko pozwolisz, że najpierw coś zjem. Nie robiłem tego  od południa poprzedniego dnia.- Mówiąc to dwoma dużymi kęsami pochłoną właśni przygotowaną przeze mnie kanapkę z serem, szynką, sałatą i szczypiorkiem.
- Serio? Aż tak się spieszyłeś żeby do mnie przyjechać?- Spytałam z niedowierzaniem. Bo prawdę mówiąc nie miałam pojęcie czy mówi prawdę czy to jego kolejny żart. Ale gdy odparł:
- Nie. Stęskniłem się za Bartusiem.- Już wiedziałam, że mówił całkiem poważnie. I się  roześmiałam.
- Skoro jesteś aż taki głodny to zaraz uszykuję ci jakieś bardziej treściwe danie. Na co masz ochotę?
- Umiesz gotować?
- W ciągu ostatnich miesięcy coraz lepiej. Ale tylko proste dania.
- Więc przygotuj swoje popisowe danie, które wychodzi ci najlepiej.
Resztę dnia spędziłam tylko z Pawłem na rozmowie, wyjaśnieniach i opowieściach o tym co działo się u mnie oraz u niego w czasie gdy byliśmy rozdzieleni. Potem dyskutowaliśmy już na luźniejsze tematy tak jak jego nowy film który teraz kręci w Poznaniu, mój nowy angaż czy zatrudnienie menadżerki. Zajadaliśmy się przy tym lodami oglądając jakieś lecące aktualnie w telewizji filmy.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak beztrosko szczęśliwa.
Jednak jak to bywa w przypadku idylli, zazwyczaj szybko się kończy. Tak było i w moim przypadku: Monika nie powiedziała mojej siostrze o powrocie Pawła od razu albo moja rodzinka zareagowała z pewnym opóźnieniem, bo zjawili się dopiero następnego dnia w okolicach południa. Fabisiak wciąż był u mnie, bo poprosiłam by został na noc. Dlatego nasze spotkanie było prawdziwą kłótnią w której każdy mówił w tym samym momencie nie wiadomo do kogo. Paweł coś o tym, że mu na mnie zależy i się mną nie bawi, moja siostra kazała mu się wynosić i mnie nigdy więcej nie nachodzić, a Bartosz (bo on towarzyszył w wizycie swojej narzeczonej) zarzucał Fabisiakowi oportunizm. Ja starałam się wszystkich uciszyć: w końcu, gdy to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów zaczęłam krzyczeć: głośno i bardzo wysoko. I wreszcie kakofonia dźwięków umilkła.
- Świetnie. A teraz posłuchajcie wszyscy: to moje życie i nikt ma się do tego nie mieszać. Paweł wyjaśnił mi, że to nie on podał prasie informacje o mnie a z tego co mówiła mi ostatnio Natalia Milewczyk zrobiła to  właśnie ona za co z pewnością z pewności ją pozwę. Poza tym nawet gdyby Paweł był ostatnim dupkiem i tak nie macie prawa się wtrącać i dyktować mi co mam robić. Sama potrafię myśleć.- Nikt się nie odezwał; cała trójka stała w milczeniu patrząc na mnie. Paweł z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, Dagmara z żalem, a Bartosz niedowierzaniem.- Świetnie. W takim razie skoro nikt nie ma nic więcej do powiedzenia to zapraszam do kuchni. Właśnie szykowałam sałatkę na obiad.
- Nie będziemy ci przeszkadzać. – Odpowiedziała mi moja siostra.-  A przede wszystkim tolerować Fabisiaka.- Potem zwróciła się do niego.- Nie wiem co znowu kombinujesz, ale nie uda ci się to. Teraz wiem już jaki jesteś naprawdę i nie pozwolę być znów skrzywdził moją siostrzyczkę. Może i udaje twardą, ale przez ciebie bardzo cierpiała.- Po tych słowach pociągnęła narzeczonego za ramię i wyszli z mojego domu.
- Jej, nie wiedziałem że motylek może być groźny.- Skomentował to Fabisiak gdy zostaliśmy sami.
- Nie kpij z Dagmary. Chce dobrze.
- Wiem. Ale coraz bardziej zaczynam się bać. Wczoraj Monika, dziś twoja siostra i były facet…Jutro rzuci mi się do gardła twoja mama z ojczymem? Całe szczęście, że mnie jutro tu nie będzie.
- Może. Więc jeśli chcesz pierzchnąć to zrób to teraz. Potem może być za późno.- Rzuciłam tylko trochę żartem. Bo mimo wszystko wolałabym, by od razu zrozumiał na czym polega prawdziwy związek i jeśli to go wystraszy to zostawił mnie teraz a nie za jakiś czas.
- Hm, chyba tego nie rozważę. Zacząłem przejawiać niepokojącą zdolność do samodestrukcji.- Uśmiechnęłam się do niego uspokojona słysząc tę żartobliwą odpowiedź, która wiele mi powiedziała.
- To dobrze. A tak na poważnie to nie przejmuj się.
- Twoja rodzinka tylko udaje groźną?
- Nie, jest groźna tylko dla wrogów.- Fabisiak się roześmiał.
- Nie pocieszyłaś mnie.
- A ja myślę, że tak. W końcu ty już nie jesteś moim wrogiem. To działa w obie strony: są groźni dla obcych, ale chronią swoich. Tylko muszą to najpierw zauważyć.
- Myślisz, że zauważą, że zmieniłem obóz z wroga na przyjaciela?
- Jasne, że tak. Skoro mnie się udało im tym bardziej.
- Czasami zastanawiam się czy ty mnie w ogóle kochasz.- Mrugnął, ale nie zabrzmiało to tak jakby gryzł się tym na poważnie. Dlatego odpowiedziałam mu żartobliwie.
- Ja też.
Dwa dni później Paweł zgodnie z planem ponownie wyjechał do Poznania kręcić swój nowy film. Chciał bym jechałam razem z nim, ale się nie zgodziłam. Zatrudniłam nową menadżerkę, więc miałam zamiar trochę lepiej ją poznać i skupić się na karierze aktorskiej. Poza tym uważałam, że taka rozłąka nam dobrze zrobi. Nasz związek był jeszcze świeży i coś takiego nas jeszcze umocni.
Tyle, że jednocześnie zostawałam z całą batalią sama.
A była nią moja rodzina i znajomi. (Cieszyłam się, że na razie gazety nie dowiedziały się o naszym powrocie do siebie z Pawłem)
Monika kategorycznie sprzeciwiała się temu związkowi, Bartosz uważał, że Paweł prędzej czy później mnie skrzywdzi, Dagmara była szczerze zaskoczona że nawet rozważam ten pomysł a potem wściekła że sama siebie krzywdzę. Z kolei mama wierzyła plotkom, że to kobieciarz i flirciarz oraz że nie będzie potrafił wytrzymać z jedną kobietą. Ojczym nawet pokusił mnie o wręczenie listy wszystkich jego kochanek. (Gdy wręczyłam ją Fabisiakowi zamiast się rozgniewać skreślił mazakiem kilka nazwisk i dopisał dwa inne każąc oddać z powrotem mojemu ojczymowi prawdziwą listę, która nie zawiera już błędów. Gdy byłam przy tym widząc reakcję Kochlika pokładałam się ze śmiechu nie będąc w stanie utrzymać się na własnych nogach.)
Tłumaczyłam im-to znaczy swoim rodzicom-, że czasami nie wszystko wydaje się czarne lub białe, że można znaleźć perłę na ulicy, że Paweł mnie kocha i że wcale go jeszcze nie znają ale będą mieli okazję poznać. (Nie wyznałam im prawdy o pochodzeniu Fabisiaka, bo nie chciałam nadwyrężyć jego zaufania. Pomyślałam, że najpierw go o to zapytam i dopiero gdy uzyskam zgodę wyjaśnię sytuację rodzicom.). Ale oni pozostawali nieubłagani. Pytali nawet kiedy tak szybko zmieniłam poglądy, bo dawniej byłam uparta jak osioł klasyfikując wszystko zwykle na dwa obozy. Potem mama lamentowała, że to Fabisiak mnie tak zmienił oraz że znów chce mnie tylko wykorzystać wybijając się na mojej popularności. Gdy zła pytałam ją w jaki niby sposób chce to robić oznajmiała zwykle, że tacy jak on doskonale wiedzą jak.
Z biegiem dni postanowiłam puszczać takie komentarze pomimo uszu. Rodzice widząc to przestali mi suszyć głowę; potem jednak przypadkiem usłyszałam że mieli nadzieję iż fakt że nie poinformowaliśmy mediów o naszym związku z Pawłem świadczy o tym, że nie jest nieodwołalny więc  gdy Paweł wróci z Poznania to na pewno się rozstaniemy. Nie napawało mnie to zbyt wielkim optymizmem czym nie omieszkałam podzielić się podczas telefonicznej rozmowy z Pawłem. Jego pozytywne nastawienie i zapewnienia, że wszystko się jakoś ułoży póki będziemy chcieli być razem mnie uspokajały. Szczególnie wtedy gdy zasugerował byśmy oboje uciekli za granicę na przekór rodzinie i zasadom jak romantyczni kochankowie. A ja wtedy zrozumiałam, że naprawdę za nim szaleję i go kocham (jakbym już wcześniej o tym nie wiedziała). Jednocześnie czułam się z tym trochę dziwnie: nie byłam już idealistyczną nastolatką by czuć ciarki pod skórą, trzepotanie serca i zamykać się w sobie wyobrażając sobie obraz ukochanego. Miałam prawie trzydzieści lat. Chociaż z drugiej strony czy miłość pyta o wiek? Mama miała ponad czterdziestkę i wyszła z mąż za Kochlika, a pomimo tego co sugerowały media nie zrobiła tego z wyrachowania a miłości. W porównaniu do niej byłam prawdziwą młódką.
By jakoś zabić poczuć się bliżej niego postanowiłam rzucić palenie. Już jakiś czas temu nosiłam się z tym zamiarem, ale zwykle nie starczało mi samozaparcia. Nie wspominałam o tym podczas rozmów telefonicznych z Fabisiakiem, bo nie wiedziałam czy mi się uda. No i wolałam by nie uważał, że robię to tylko dla niego (Choć przecież tak było).
W końcu, minęły trzy kolejne tygodnie i rozpoczął się czwarty (Choć Paweł miał zakończyć zdjęcia już kilka dni temu, to z powodu wcześniejszej przerwy w zdjęciach praca na planie została przedłużona). Zgodnie z nowym harmonogramem zbliżał się więc termin powrotu mojego ukochanego czego nie mogłam się doczekać. Nasz związek praktycznie zaczynał raczkować i dopiero po jego powrocie miał  rozpocząć się na poważnie. Media, brak prywatności, moja skłonność do kłótni i jego złośliwość…czy my w ogóle damy radę ze sobą wytrzymać?
Pewnego dnia, a było to w przeddzień planowanego przyjazdu mojego chłopaka, odwiedzili mnie rodzice oraz Daga z Bartoszem. W dłoniach mieli jakieś paczki. Gdy mi je wręczyli zaczynając składać życzenia dopiero do mnie dotarło, że dziś są moje urodziny. Choć zamierzałam spędzić nudny wieczór z książką, wraz z bliskimi siedziałam przy stole popijając szampana i rozmawiając o planowanym ślubie siostry oraz wycieczce rodziców. Ten sposób okazał się być bardzo przyjemny tak, że zatęskniłam za Pawłem. Czułam, że stałam się z siostrą i mamą prawdziwą rodziną, ufam im i kocham bezgranicznie. Dlatego do pełni szczęścia brakowało mi więc tylko jego…
Dokładnie w chwili gdy o tym pomyślałam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Trochę mnie to zdziwiło: nie oczekiwałam żadnej wizyty zwłaszcza około szóstej po południu. Kim był więc mój gość? Przepraszając wszystkich, wstałam od stołu i podeszłam do drzwi wejściowych. Potem je otworzyłam.
- Paweł?- Na widok Fabisiaka stojące w drzwiach zaparło mi dech.- Co ty tu…
-…robisz?- Przerwał mi bezceremonialnie wchodząc do korytarza w mojego mieszkania.- Chyba znów się włamałem. Ale tym razem w dobrej wierze. Chciałem ci zrobić niespodziankę. I dać urodzinowy prezent.
- A więc jednak kłamałeś z tą niepamięcią do dat?
- Nie; prawdę mówiąc twoje urodziny to tylko wymówka. Chciałem odwiedzić cię jeszcze dzisiejszego wieczoru a nie jutro podczas uroczystego obiadu u twoich rodziców tak jak się umawialiśmy przez telefon.
- Cóż za szczerość.- Szeroki uśmiech wypłynął mi na twarz. Już chciałam oznajmić swojego chłopakowi, że odwiedzili mnie rodzice i siostra z narzeczonym wpadając na ten sam pomysł co on gdy porwał mnie w ramiona obdarzając gwałtownym pocałunkiem.
- Tęskniłem. Cholernie tęskniłem.- Wyszeptał mi prosto w moje wciąż uśmiechnięte wargi.
- Ja też, ale mam ci coś do powiedzenia. Moi rodzice…
-…tak wiem mówiłaś mi to podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej, przyjeżdżają jutro rano by oficjalnie poznać co za sukinsyn zbałamucił ich ukochaną córeczkę.
- Nie, Paweł. Cii, posłuchaj..
-…ale zanim to nastąpi uda mi się ją jeszcze raz zbałamucić, prawa?
- Nie, posłuchaj mój tata i mama są…
-…tak, wiem: dość staroświeccy i konserwatywni. Dlatego żebym mógł od jutra spokojnie wypaść wiarygodnie muszę się tobą nacieszyć przez całą noc. Inaczej jutro podczas posiłku rzucę się na ciebie. Mówiłem ci, że tygodniowa abstynencja jest dla mnie trudna, a co dopiero miesięczna? Niemal śniłem o tym momencie, więc przestań w końcu gadać.- Ponownie nie dał mi dojść do słowa atakując zachłannie moje wargi. Jednocześnie swoim ciałem napierał na mnie coraz bardziej wysuwając w stronę salonu i zapewne sypialni choć próbowałam go powstrzymać. Swoimi dłońmi gładził moją twarz, potem tył głowy i kark. Próbowałam go odepchnąć, ale mi się nie udało. Dopiero głośne wymowne chrząknięcie spowodowało, że się odsunął. Potem spojrzał na moją najbliższą rodzinę siedzącą przy stole. Zakasłał.
- Widzę, że nie tylko ja pamiętałem o twoich urodzinach.- Mrugnął cicho. Potem dodał głośniej:- Dobry wieczór państwu.
- Dobry wieczór.- Odparli moja mama i ojczym chórem zupełnie jak w przedszkolu. Prawie parsknęłam śmiechem na widok ich min. Dagmara i Bartosz po prostu gapili się na Pawła bez słowa. Ja też na niego spojrzałam zauważając jaki był zmieszany. Bardzo mnie to rozbawiło i rozczuliło.
- Jak widzisz, moja rodzina zrobiła mi niespodziankę tak samo jak ty. Prawdę mówiąc zapomniałam o swoim święcie. Usiądziesz z nami do stołu? Pewnie jesteś głodny.
- Nie za bardzo. Poza tym nie chciałbym przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. Siadaj.
- Ale moje walizki…
-…wezmę je, spokojnie.
- Są ciężkie.
- Więc Bartosz mi z chęcią pomoże.- Odparłam mu. Udawałam, że nie dostrzegam jego wrogiego spojrzenia o wymowie, że jestem zdrajcą. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że poprosiłam o pomoc Kalinowskiego a więc swojego byłego chłopaka.
Jakiś czas później, po dość drętwej rozmowie przy stole (choć rodzice trochę przeszmuglowali Pawła; on o dziwo odpowiadał na ich pytania całkiem rozsądnie i bez żartów), mama z ojczymem pożegnała się ze mną życząc dobrej nocy. Bartek z Dagmarą zostali nieco dłużej. Jak się okazało później moja siostra zrobiła to tylko po to by mnie poinformować, że mama po tym co tu dziś usłyszała, nie będzie już mówiła że Paweł spotyka się ze mną po to by mnie wykorzystać. A jeśli już to w zupełnie innym sensie. Bartosz natomiast nie miał zbyt tęgiej miny, ale mimo wszystko w jego spojrzeniu wyczytałam aprobatę. Nie lubił Pawła, to było pewne ale chyba zaczął wierzyć w to że może mnie kochać. (Choć swoją drogą nie rozumiałam do końca dlaczego: przecież to, że tak się na mnie rzucił od progu drzwi świadczyło raczej o tym, że jest napalony a nie że darzy mnie miłością)
Gdy wreszcie zamknęłam za nimi drzwi, od razu poszłam do kuchni w której znajdował się mój chłopak. Zauważyłam, że zbiera ze stołu brudne naczynia. Zauważywszy mnie, rzucił mi spojrzenie z ukosa.
- Nie mogłaś mnie uprzedzić, że twoja rodzina tu jest zanim zrobiłem z siebie kompletnego głupca?- Roześmiałam się co chyba jeszcze bardziej go zezłościło.
- Kiedy? Od razu się na mnie rzuciłeś.
- Bardzo śmieszne.
- Żebyś wiedział. Gdybyś mógł zobaczyć swoją minę gdy ich dostrzegłeś.- Moje rozbawienie wzrosło. On odwrócony do mnie tyłem dalej sprzątał choć wcale nie musiał tego robić. Zrozumiałam, że jest bardzo zły. Albo nawet wściekły. Podeszłam do niego od tyłu i delikatnie się przytuliłam sprawiając, że przystanął. Zauważyłam jaki był spięty.- Hej, przecież to nic takiego.
- Nic takiego? Chciałem zrobić na twoich rodzicach dobre wrażenie a na kogo wyszedłem? Na jakiegoś nienormalnego napaleńca. Teraz na pewno mnie zaakceptują.- Tym razem ograniczyłam się do uśmiechu którego i tak nie mógł zauważyć, bo nadal nasze twarze zwrócone były w tym samym kierunku. Potem delikatnie wyjęłam mu naczynia z rąk.
- Mnie się to przywitanie w każdym razie bardzo podobało. A moja rodzina na pewno tak tego nie odebrała. Jak ich znam to pewnie uznali to za niezwykle urocze.
- Że praktycznie rzuciłem się na ich córkę? Nie sądzę.- Odwrócił się w moją stronę.- A potem jeszcze przez jakiś czas musiałem maskować podniecenie. Jestem pewny, że twoja mama uważa, że mam wszy łonowe bo ręką cały czas przy stole poprawiałem sobie spodnie w kroku.- Parsknęłam śmiechem bo nie mogłam się powstrzymać. On też w końcu się uśmiechnął. A potem zaśmiał.- Jej, jeszcze nigdy nie czułem się tak zażenowany. Wolałbym już wybiec nago o drugiej w nocy.
- Lepiej nie, teraz noce są dość chłodne.
- Nabijasz się ze mnie.
- Trochę. Ty też na moim miejscu zrobiłbyś to samo.
- Wcale nie. Na samym progu krzyczałbym: hej, są u mnie moi rodzice: nie rzucaj się na mnie.
- Okej, teraz będę mówiła to zamiast formułki przywitania.- Wtuliłam się w jego ramię. Prawdę mówiąc byłam pozytywnie zaskoczona zachowaniem Pawła. Nie sądziłam, że potraktuje całą sprawę tak poważnie, że tak bardzo będzie mu zależało na uznaniu mojej rodziny. Naprawdę jeszcze słabo go znałam.
- Za późno: i tak ta scena będzie mnie prześladować przez resztę życia.
- Nie myśl więc o tym. Powiedz lepiej jak film.
- Chyba dobrze. Zdjęcia wyszły spoko, reżyser i scenarzysta są zadowoleni, kaskaderzy kompetentni. Może coś fajnego z tego będzie. O ile nie zniszczy tego montaż. Budżet co prawda był dość skromny, ale mimo to sądzę, że efekty specjalne wyszły całkiem nieźle i bardzo realistycznie…- Zaczął mi opowiadać z detalami o produkcji, kreacjach aktorskich i kilku śmiesznych anegdotkach z planu filmowego. Potem o tym jak zaraz po końcu kręcenia przypomniał sobie o moich urodzinach i wsiadł w pierwszy lepszy autobus który jechał do miasta, nawet nie martwiąc się możliwością rozpoznania go jako aktora. A gdy jego sąsiad zapytał go o to wprost, rzucił tylko że wciąż mylą go z jakimś tam podrzędnym aktorzyną wywołując tym mój śmiech.
W międzyczasie, gdy rozmawialiśmy skończył sprzątać stół, a ja zaczęłam zmywać. Gdy zasugerował, że mogę zrobić to jutro oznajmiłam, że może w tym czasie skorzystać z łazienki i trochę się odświeżyć po długiej i męczącej podróży. Po jego oczach poznawałam, że wyglądał na bardzo zmęczonego.
Mimo to gdy skończyłam wycierać zlew i weszłam do sypialni czekał na mnie w łóżku zupełnie rozbudzony. Potem z uśmieszkiem który bardzo dobrze znałam podszedł i porwał w swoje ramiona. Boże, jak ja to kochałam. Tę jego dominację w seksie, to że wcale mi nie pobłażał podczas słownych utarczek, że nie żałował w kpinach samego siebie…I tak bardzo za nim tęskniłam. Zaczęliśmy się całować, ale po kilkunastu sekundach odsunął się ode mnie.
- Jesteś pewna, że jesteśmy tu sami?
- Tak.
- Nie ma twojej mamy ani ojczyma? Ani siostry czy tego bufona Bartka?
- Tak.
- I drzwi są zamknięte?
- Tak.- Potwierdziłam znowu.
- A szafa? Wypędziłaś kochanka?
- Jasne, że nie. W końcu może się czegoś od ciebie nauczy.
- Okej, więc może zostać.- Odparł mi rozbawiony. Potem znów zapytał:
- I nawet ten ochroniarz tu nie wejdzie?
- Nie.- Śmiałam się już otwarcie.- Dobrze wiesz, że zwolniłam go ponad miesiąc temu. Mówiłam ci to podczas jednej z naszych rozmów telefonicznych.
- Dobra, więc możemy chyba kontynuować.- Uśmiechnął się szelmowsko.
- Mam nadzieję.- Odparłam zarzucając mu ramiona na szyję.
- A więc troszkę tęskniłaś?
- Pewnie nie bardziej niż ty.
- Ha, i sądzisz, że teraz powiem jak bardzo usychałem z tęsknoty?
- Nie. Znając ciebie odpowiesz, że wcale o mnie nie myślałeś.
- Bo wcale o tobie nie myślałem. Myślałem tylko o nas. Razem. W łóżku.- Zaczął zdejmować mi bluzkę. Potem ponownie pocałował patrząc z nieodgadnioną miną.- Coś jest z tobą nie tak.
- Co?- Spytałam zdezorientowana.
- Nie wiem.- Oznajmił z konsternacją.- Jesteś jakaś inna.- Zachichotałam.
- To znaczy?
- Nie wiem.- Wzruszył ramionami z iście komiczną miną.
- Okej, przejrzałeś mnie: nie jestem wcale Agatą tylko jej bardzo niegrzeczną ukrywaną przed światem nieślubną siostrą bliźniaczką.
- Przestań, ja mówię poważnie.
- Ja też.- Żartobliwie ugryzłam go w ucho, a potem polizałam. Zadrżał, a potem zaczął odchylać głowę w lewo tak, że w końcu nasze usta się spotkały. Ale w chwili gdy pogłębił pocałunek szybko się ode mnie odsunął z wyjątkowo radosną miną.
- Już wiem.- Oznajmił tryumfalnym tonem. Potem ostentacyjnie głęboko odetchnął.- Już nie czuć od ciebie papierosami.
- Jej, mówisz o tym jak o końskim nawozie.- Westchnęłam nie dowierzając, że przerwał pocałunek tylko po to by powiedzieć mi coś o czym sama doskonale wiedziałam. Poza tym pomimo niecałego miesiąca niepalenia moje ciało wciąż wołało za nikotyną, więc nie musiał mi o tym przypominać.
- Bo nie był zbyt przyjemny zapach. Całując cię czasami czułem się tak jakbym całował popielniczkę.
- Świnia.- Usiłowałam wyrwać się z jego ramion, ale trzymał mnie mocno.
- No co, taka prawda. Fajki śmierdzą.- Roześmiał się.- Ale teraz bez nich pachniesz bosko. To tylko na moje przywitanie? W całym domu nie czuć nikotyny.
- Nie, rzuciłam papierosy.- Prawie warknęłam, bo trochę mnie wkurzył. Jaka znów do cholery popielniczka?
- Serio? Super. – Cmoknął mnie w usta.- Dla mnie?
- Chciałbyś.- Prychnęłam. Ale zaraz potem przypomniałam sobie jak wcześniej gryzł się niefortunną wpadką z moją rodziną. I trochę się uspokoiłam. Należał mu się za to mały rewanż.- Tak, dla ciebie. Ale jeśli będziesz się z tego nabijał to informuje cię uroczyście, że znów zacznę palić, bo wciąż mam na to wielką ochotę. A tobie gdy będziesz spał zgolę ci wszystkie włosy na głowie i przykleję na klatkę piersiową.
- Fajnie, zawsze chciałem mieć bardziej owłosioną. Kobiety podobno to lubią.
- Paweł.- Ofuknęłam go.
- No co? Muszę się tym nacieszyć. Moja Scarlet rzuciła dla mnie swój nałóg choć Pan Idealny też wielokrotnie ją do tego namawiał.  
- A ty mój Redzie Butlerze skończ już gadać. Nie w tym jesteś najlepszy.
- Do usług madame.- Z przesadną galanterią pochylił się nade mną jednocześnie prawą dłonią zdejmując wyimaginowany kapelusz z głowy.
- Błazen.- Zaśmiałam się.
- Przynajmniej nie dupek.
- Więc półdupek.
- I pieprzony arogant. Zapomniałaś o tym. Ale nie martw się: ja pamiętam wszystkie twoje przezwiska którymi mnie raczyłaś.
- Raczej wszystko co się wiąże z pieprzeniem.
- No cóż...- Udając zakłopotanie Paweł podrapał się po czubku głowy. A ja parsknęłam śmiechem już całkowicie udobruchana. Pozwoliłam mu nawet wodzić ustami po swojej szyi. Hm…to było takie przyjemne, że aż przymknęłam oczy.
- Hej, nie zasypiaj.
- Kiepsko się starasz.
- Ja mam się starać? W końcu to ty jesteś niegrzeczną siostrą Agaty, więc może przejmiesz inicjatywę?
- Masz rację. Jak bardzo niegrzeczna mam być?
- Tak bardzo jak jesteś w stanie, skarbie.
- A więc cię zaskoczę, bo lubię wyzwania.- Odpowiedziałam prowokująco patrząc mu prosto w oczy. A potem nachyliłam i pocałowałam prosto w usta. A jeszcze później pozwoliłam sobie zapomnieć o całym świecie.
Tym razem poszłam na całość: zdecydowałam się na coś, co od kilku dobrych lat traktowałam jako poniżenie i coś obrzydliwego, bo wiązało się z moim pierwszym chłopakiem z którym spałam, Robertem. Ale teraz chciałam to zrobić. Chciałam pieścić Pawła ustami.
Mówił mi, że nie muszę tego robić, że on wie iż darzę go uczuciem i to akceptuje. Że wystarczy mu tradycyjny seks. Ale ja chciałam pokazać mu w ten sposób, że jest dla mnie ważny. I okazało się nawet, że nie było tak źle jak myślałam. Wcale nie czułam się poniżona czy skrępowana. Całą sobą czułam, że to jest Paweł i nigdy nie będzie z tego powodu ze mnie kpił. Nawet jeśli kiedyś się rozstaniemy. Mógł kpić z mojej fałszywej dobroczynności, właśnie rzuconego nałogu nikotynowego czy też wcześniejszej wydumanej miłości do Bartosza. Ale nigdy nie zrobiłby tego w sprawie tak dla mnie ważnej. Teraz to już wiedziałam, choć niestety dopiero po małej wpadce gdy oskarżyłam go o wypaplanie prasie moich sekretów po ukazaniu się artykułu „Zemsta kochanka, czyli cała prawda o Agacie Liszewskiej”. Dlatego teraz tym bardziej mu ufałam. I nie zamierzałam przestać.
- Jej, Liszka. Nie sądziłem, że potrafisz być aż tak niegrzeczna.- Powiedział mi kilkanaście minut później.
- Mówiłam ci, że lubię wyzwania.
- Hm, muszę to więc zapamiętać na przyszłość by jak najczęściej z tego korzystać.- Mówiąc to Paweł przygarnął mnie do siebie moszcząc mi głowę na swojej piersi. Potem pocałował w skroń. Czując jego delikatne wargi na skroni poczułam się tak bezpiecznie jak nigdy dotąd.- Czy było to dla ciebie bardzo tak nieprzyjemne?- Słysząc to ciche pytanie w pierwszej chwili sądziłam, że je sobie wyobraziłam. Bo brzmiał tak jakby wahał się zadać to pytanie, bo bał się usłyszeć odpowiedzi na nie. Doskonale wiedziałam przecież, że pytając o to Paweł miał na myśli moje zdolności oralne. Dlatego podniosłam się na łokciach patrząc mu prostu w oczy.
- Serio pytasz?
- Tak.- Odparł wciąż tym samym poważnym tonem. Ja natomiast uśmiechnęłam się prowokująco wodząc dłonią po jego gołej piersi a potem brzuchu.
- A co chcesz kiedyś powtórki?
- No cóż, jeśli już o to pytasz to bardzo chętnie jeśli tylko będziesz miała ochotę. Bo prawdę mówiąc robisz to po prostu doskonale.
- Naturalna zdolność.- Roześmiałam się wtulając się w jego tors. Zaraz się jednak podniosłam tak by widzieć jego twarz w momencie odpowiedzi na następne pytanie:- Naprawdę było dobrze czy tylko mi kadzisz?
- Musisz pytać? Jestem rozłożony na łopatki. Poza tym czy kiedykolwiek ci kadziłem?
- Hm, w zasadzie to chyba nie…chociaż, nie czekaj: to było wtedy gdy urwałeś się z planu i się ze mną pogodziłeś. Powiedziałeś mi wtedy tyle komplementów, że starczyłoby mi to na co najmniej rok.
- Bo to była wyjątkowa okazja. I wcale ci nie kadziłem. To była czysta prawda: zasłużyłaś na nie. A wracając do tego o czym rozmawialiśmy przed chwilą…- Tym razem to on zaczął wodzić palcem po moim ramieniu aż do początków piersi, powoli zsuwając z nich prześcieradło. Bez jakichkolwiek obiekcji mu na to pozwoliłam.
- Masz na myśli powtórkę?
- W zasadzie to i tak, i nie.- Słysząc to zrobiłam skonsternowaną minę.- Nie uważasz, że teraz to ja powinienem ci się odwdzięczyć w ten sam sposób? Chyba nawet jest taka złota reguła etyczna, która to mówi... zaraz, niech sobie przypomnęRób innym to, co byś chciał, żeby tobie robili”, czy coś takiego. Tak więc pomyślałem, że warto dbać o karmę i zrobić jakiś dobry uczynek niczym ten biblijny Samarytanin. – Słuchając tego z ogromnym trudem udało mi się tłumić śmiech zagryzając zębami dolną wargę.
- No cóż…nie wolno odmawiać lub uniemożliwiać popełnianie komuś dobrych uczynków, prawda?- Odpowiedziałam, a potem roześmiałam gdy Paweł znienacka przygwoździł mnie do łóżka swoim ciałem. Chwilę później zgodnie z obietnicą odwdzięczył mi się z nie mniejszym zaangażowaniem niż ja mu. A raczej bardzo dużym.

9 komentarzy:

  1. Więc od początku, pewnie, że jesteś najlepszą autorką na świecie, jedno gorzej napisane kolokwium to pryszczyk!:)proszę sie nie przejmować i nie srtresować, bedzie dobrze bo musi tak być!!!!!!!
    Dla nas jesteś jedyna, niepowtarzalna, genialna, najmądrzejsza i nasza:)
    A rozdział, wiem, że to juz robi się nudne (mam na myśli komentarze), ale nie mogę sie oprzeć..., jest cudowny, słodki, rozmarzyłam się:)
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny bo autorka genialna. Dobrze że nic już nie będziesz mieszać tylko zakończysz. Tylko co będziemy czytać :-( mam nadzieję że po sesji rozpoczniesz nowe genialne opowiadanie :-) gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieee, nie kończ :( chociaż uwielbiam tą Parę i nie wiem czy bym wytrzymała jakieś nieprzyjemności między nimi :( ale to opowiadanie jest cudowne! F.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, cudownie tak sobie wrócić po ciężkim dniu i po raz kolejny przenieść się na chwilę do ich sielankowego świata. Super rozdział, pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle świetny. Twoje opowiadania zawsze sprawiają że przywiązuje się do bohaterów i trudno mi się z nimi rozstać więc zakończenie to nie całkiem to o czym marzę :D Ale nic co dobre nie trwa wiecznie mam tylko nadzieję że dostaniemy jeszcze kilka równie dobrych rozdziałów :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie dziś coś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, coś może uda mi się sklecić. Ale dopiero za dwie godzinki jakieś.

      Usuń
    2. To super :)

      Usuń
    3. To super :)

      Usuń