Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 7 stycznia 2016

Zwariowani lokatorzy: Rozdział XVII



ZANIM ZACZNIECIE CZYTAĆ TO Z GÓRY UPRZEDZAM, ŻE ZA PISANIE TEJ CZĘŚCI MIAŁAM SIĘ WZIĄĆ DOPIERO JUTRO ALE CZYTAJĄC WASZE KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM CZUŁABYM SIĘ JAK POTWÓR NICZEGO NIE WSTAWIAJĄC. TAKŻE, MOJE DROGIE, ZA WSZELKIE BŁĘDY MERYTORYCZNE CZY LOGICZNE PRZEPRASZAM, ALE O TEJ PORZE MÓJ MÓZG WYSIADA A I PISAŁAM DOŚĆ W EKSPRESOWYM TEMPIE. MIMO WSZYSTKO ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA, SZCZEGÓLNIE TYM NIECIERPLIWYM
PS: JAK WIDAĆ NADZIEJA NIE UMARŁA:-)




- Dlaczego mam się śmiać?- Spytał Paweł retorycznie po moim dość długim i pełnym żarliwości monologu. A ja ciężko westchnęłam. Dlaczego nawet w takiej sytuacji musiał stosować te swoje głupie gierki? Ta rozmowa coraz mniej mi się podobała.
- Nie igraj ze mną.- Powiedziałam tylko.- Po prostu idź sobie.
- Ale jeszcze nie skończyliśmy rozmowy.
- Nie słyszałeś co właśnie ci powiedziałam?- W odpowiedzi śmiesznie się skrzywił. To znaczy mnie wydałoby się to śmieszne, gdybym nie czuła się w tej chwili aż tak bardzo poniżona i nieszczęśliwa.
- Nawet aż za bardzo.
- Więc co tu jeszcze robisz?
- Nie wiem.- Powiedział trochę bezradnie po dłuższej chwili. No cóż, to rzeczywiście było wyznanie jakie chciałaby usłyszeć kobieta w odpowiedzi na obnażenie swojej duszy.
- Więc zastanawiaj się nad tym gdzie indziej.- Odpowiedziałam mu patrząc prosto w oczy.
- Liszka…
Dłuższą chwilą po prostu na mnie patrzył. W pewnym momencie otworzył usta jakby chciał powiedzieć coś więcej niż moje imię- a raczej przezwisko które mi nadał-, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Doskonale go rozumiałam. I nawet trochę współczułam. Bo zdałam sobie sprawę, że on wcale nie chciał mnie zranić. Widocznie sądził, że pyskata i zakochana w innym facecie kobieta taka jak ja zdoła oprzeć swoje serce przed miłością do niego, więc razem po prostu dobrze się zabawimy. Ale tak jak powiedziała moja siostra, mogłam sobie do woli udawać pewną siebie cyniczkę; w rzeczywistości jednak byłam prawdziwą romantyczką- zwłaszcza jeśli chodzi o miłość. Nie potrafiłam więc tak jak Paweł Fabisiak rozdzielić swojego serca od rozumu, nie potrafiłam sypiać z kimś by się choć minimalnie nie zaangażować. I to wcale nie była jego wina. Dlatego by zarówno jemu jak i sobie oszczędzić żenującej rozmowy dodałam łagodnie:
- W porządku: naprawdę nie mam do ciebie żalu. Nigdy mnie nie oszukałeś, nie zwodziłeś, nie dawałeś bezpodstawnej nadziei. I ja to wiem; naprawdę. Nie chciałam się w tobie zako...to po prostu tak wyszło. Tylko teraz...po prostu zostaw mnie samą. I unikaj w przyszłości. Jeśli oboje będziemy to robić to z pewnością nam się to uda. I po jakimś czasie mi przejdzie. Może potem będziemy się nawet z tego śmiać?- Tak jak się spodziewałam nie odpowiedział mi. Bez słowa zrobił tylko kilka kroków do tyłu wciąż nie odrywając wzroku od mojej twarzy. W końcu powoli zaczął to robić. A ja przymknęłam na moment oczy próbując pokonać szczypanie w gardle.
- Wiesz, co? Jednak nie wyjdę.- Usłyszałam jego głos. Zaraz potem otworzyłam oczy widząc jak Fabisiak z powrotem do mnie podchodzi. Tym razem na jego twarzy nie malowało się żadne zakłopotanie, poczucie winy oraz natychmiastowa chęć ucieczki. Wręcz przeciwnie widniała na niej powaga i zupełnie niepodobna do niego nadmierna stanowczość.  
- Hm?- Mrugnęłam coś nie mając pojęcia co to wszystko może znaczyć. Tym bardziej gdy dodał:
- Nie chcę żeby ci przechodziło.
- Słucham?
- Nie chcę byś przestała mnie kochać.- Te słowa zawisły w powietrzu tym bardziej, że otaczała nas absolutna cisza.- I do cholery przecież masz mój szacunek, zaufanie, oddanie i nawet…i moją miłość też.- Kontynuował a ja nie miałam pojęcia jak na to zareagować. Zwłaszcza gdy się delikatnie uśmiechnął spuszczając na moment wzrok tak jakby był zakłopotany własną szczerością.-  Może na te kościelne dzwony i stabilizację jest trochę za wcześniej; trochę trudno mi o tym teraz myśleć, bo nigdy nawet nie byłem w związku, ale czuję ze z tobą może mi się udać. Tak więc co powiesz na to byśmy poczekali kilka lat? Chociaż może nawet trochę krócej: rok czy dwa? Gdy zdołasz mi się choć odrobinkę znudzić wpuszczając do serca trochę miejsca na kochanie kogoś innego takiego jak naszego małego bobasa?
- To żart?
- Obawiam się, że nie. Sam w tej chwili czuję się jak jeden wielki żart, w który wmanewrował mnie mój własny los.
- Jakoś ci nie wierzę. I jeśli teraz kłamiesz to jesteś wyjątkowo okrutny.- Powiedziałam wciąż pozostając sceptyczna. Ale po prostu nie mogłam znów dopuścić do głosu nadziei; w końcu już wielokrotnie to robiłam. I nieźle się nad tym sparzyłam.  
- Nie, przysięgam.- Odpowiedział mi biorąc w swoje dłonie moją i znów z tą niezwykłą u niego powagą patrząc w oczy.- Jestem całkowicie szczery. Nie wiem jak to się stało i kiedy, ale zakochałem się w tobie. Podważyłaś całą moją latami zdobywaną wiedzę na temat monogamii i miłości. W Poznaniu wciąż o tobie myślałem i nie potrafiłem przestać. Z resztą nadal nie potrafię. Wmawiałem sobie, że to zwyczajne przyzwyczajenie, że po prostu nigdy z nikim nie było mi w łóżku tak dobrze jak z tobą, że nasze rozmowy  sprawiały mi ogromną przyjemność, ale nie byłem w stanie tego dłużej robić. Nie mogłem się dłużej oszukiwać. Nawet jeszcze kilka minut temu poczułem przypływ paniki nie chcąc dopuścić do siebie tego co krzyczy moje serce, ale teraz nie mogłem tak po prostu go posłuchać. Bo gdy kazałaś mi odejść…po prostu zrozumiałem, że jestem śmieszny bojąc się miłości. I że jeśli nigdy więcej cię nie spotkam to stracę również część siebie. A o Bartoszu mam same okropne myśli. W swojej głowie zabiłem go już przynajmniej z pięć razy ćwiartując na małe kawałeczki sądząc, że przegrywam walkę z takim bałwanem jak on. I naprawdę za tobą tęskniłem: za twoim krzywym uśmieszkiem, złośliwościami, spojrzeniem. A najgorsza była ta świadomość, że masz mnie za nic; że traktujesz jako pocieszenie po facecie którego kochasz. - Zamilkł na moment. W końcu palnął:- I nawet czuję te piekielne motylki w jelitach.- Walczyłam z niedowierzaniem, chęcią wiary w to co właśnie powiedział, własną ostrożnością i boleśnie doświadczonym już sercu. Czy był szczery? Czy to co właśnie powiedział było prawdą? A może po prostu grał wyuczoną przez siebie rolę? W końcu był aktorem i doskonale potrafił udawać; nawet miłość. Tyle, że po co miałby to robić?
- Powiedz w końcu coś.- Wyrzucił. Już wcale nie wyglądał ironicznie i beztrosko tak jak zawsze. Jego oczy były poważne i jakby czujne. Do mojego serca nieśmiało zaczęła wkradać się nadzieja.- Agata?
- W brzuchu.
- Co?
- Motylki czuje się w brzuchu a nie jelitach, już to ci kiedyś mówiłam.- Poprawiłam go z uśmiechem z zaskoczeniem słuchając jego nieskładnej przemowy, która pełna była jednak żarliwości i uczuć.
- Dobrze, a więc w brzuchu.- Zgodził się  z uśmiechem.- Choć jestem pewien, że jeden prawie przeżarł mi wątrobę i przefrunął gdzieś właśnie w stronę żołądka gdy katowałaś mnie przed chwilą swoim milczeniem.- Roześmiałam się czując jak opada ze mnie całe napięcie. Zwłaszcza gdy Paweł przysunął się blisko mnie i pogładził po policzku.- Te kilka ostatnich tygodni było dla mnie prawdziwą katorgą.
- Dla mnie też. Ale nie rozumiem...skoro coś do mnie czułeś to dlaczego powiedziałeś mi na parkingu po tamtej gali, że co najwyżej możemy się od czasu do czasu spotkać?
- Bo byłem wściekły, nie rozumiesz? Sądziłem, że dostrzeżesz to że Kalinowski jest nie dla ciebie, że to co do niego czujesz to jakaś niezdrowa obsesja, chęć odwetu za to że cię opuścił. I na gali chciałem ci powiedzieć o moich uczuciach. Zaproponować, żeby nasz romans się nie kończył. Jeszcze wtedy nie z zamiarem zbudowania czegoś poważniejszego, ale po prostu nie chciałem również się z tobą rozstawać nie rozumiejąc, że już wtedy cię kochałem. Miałem nadzieję, że dzięki temu z czasem ty też poczujesz do mnie coś silniejszego niż pociąg. A potem zobaczyłem wielkie poruszenie przed salą bankietową, a na zewnątrz ciebie obok Bartosza: te wszystkie szepty osób dookoła mówiące że przyłapano was na gorącym uczynku. Patrzyłem jak ten idiota bohatersko chowa cię za siebie gotów bronić przed dziennikarskimi hienami…Wiesz jak się poczułem? Zwłaszcza gdy podbiegłaś do mnie taka ucieszona.
- Bo chciałam ci wyznać prawdę. Że chcę tego samego o czym teraz mówisz.
- Ja natomiast sądziłem, że chcesz się pochwalić reaktywowaniem związku z Panem Idealnym.
- I szłabym z tym do kochanka?
- Uważałaś mnie za kogoś w rodzaju swojego przyjaciela.
- No tak.- Mrugnęłam. Potem spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam uwierzyć, że to takie łatwe, że rozmawiamy ze sobą jak normalni ludzi, że znikły gdzieś banały i nic nie wnoszące do rozmowy żarty. Że oboje mówimy o uczuciach choć jednocześnie pełno w nas było niedowierzania na temat miłości. I przede wszystkim, że on kocha mnie tak samo jak ja jego.- A co sprawiło, że to zrozumiałeś? Przecież zgodnie z planem powinieneś kręcić teraz film w Poznaniu.
- Chyba do tego dojrzałem. Przez ostatnie tygodnie wielokrotnie analizowałem to co między nami zaszło, mogłem spojrzeć na to z perspektywy i bardziej obiektywnie. W połączeniu z tym co powiedziała mi Renata zrozumiałem, że ja też darzę cię uczuciem. Że to co na widok ciebie w objęciach Kalinowskiego brałem za zranioną dumę jest po prostu szarpnięciem zranionego serca.
- A co takiego powiedziała ci Renata?
- Że mnie kochasz.
- Co?!
- Podsłuchała cię na gali. Mówiła, że to o tym rozmawiałaś z Bartoszem. Że wyznałaś mu swoją miłość do mnie i byłaś z tego powodu bardzo smutna. Choć prawdę mówiąc to nie mówiła: raczej z tego kpiła. Sądziła, że w ten sposób się na tobie odkuje.
- Ale przecież ona nie mogła tego słyszeć. Doskonale pamiętam jak po wszystkim gdy zaczęli zbierać się dziennikarze ona wyszła z głównej sali.

„A ja gdybym mogła to zrobić to nagrałabym ten moment w którym wypłakujesz się byłemu facetowi na ramieniu mówiąc, że kochasz innego. Nawet nie wiesz jak z trudem hamowałam śmiech słysząc twój zapłakany głosik.”
„-(…) mścij się…wisi mi to.
- Już to zrobiłam.”

Natalia Milewczyk. Jak mogłam zapomnieć o tym, że przyjaźniły się z Renatą? Sama dostarczyłam im więc materiałów na doskonały artykuł na swój temat. Byłam bardzo nieostrożna.
- Boże, więc…więc to po to spotkałeś się z nią w tamtej kawiarni tak? I wiedziałeś o moim uczuciu od ponad trzech tygodni?!- Poczułam lekkie zakłopotanie. Po co więc produkowałam się przed chwilą podkreślając jak bardzo go kocham? A przede wszystkim jak śmiał udawać, że nie ma o niczym pojęcia i być takim przerażonym? Chyba choć w części zrozumiał kłębiące się we mnie teraz emocje, bo z przepraszającą miną wyjaśnił:
- Nie do końca. Nie wiedziałem czy to nie kolejna sztuczka lub manipulacja Renaty. Jak pamiętasz mnie też nie lubiła. Sądziłem, że zauważyła że bardzo mi na tobie zależy i chciała zobaczyć jak robię z siebie durnia smaląc do ciebie cholewki, to znaczy startując do ciebie…sory za ten  zwrot. Chyba utkwił mi w pamięci z fragmentu mojej roli do filmu. Poza tym podczas naszej ostatniej rozmowy dobitnie powiedziałaś mi ile dla ciebie znaczę. Albo raczej ile nie znaczę. Dlatego prawdę mówiąc przychylałem się do opcji, że to złośliwość Renaty Rebus niż twoje rzeczywiste uczucia do mnie.
- A dziwisz mi się? Jak ty byś zareagował gdyby do prasy wyciekło czyim tak naprawdę jesteś synem za moją przyczyną?
- Wiem, teraz wiem że kierował tobą tylko ból i czułaś się zraniona. Ale sama musisz przyznać, że trudno było dostrzec te nasze końskie zaloty gdy obydwoje obawialiśmy się własnych uczuć. Tym bardziej gdy zakładaliśmy na początku, że to będzie tylko romans.- Zrobił krótką pauzę.- Jesteś na mnie za to zła? Za to, że nie przyjechałem albo zadzwoniłem od razu? Po prostu nie mogłem zrobić tego pierwszego a bałem się zatelefonować bo byłem pewny, że nie odbierzesz.
- I słusznie.
- Cieszę się. Bo dzięki temu miałem trochę czasu na przemyślenia. I chyba doszedłem ze sobą do ładu. I ze swoimi uczuciami.- Uśmiechnęłam się. A potem zaczęłam niemal dziko śmiać. Paweł spojrzał na mnie z niepokojem.- W porządku?
- Tak.- Odparłam z trudem powściągając uśmiech.- Po prostu uświadomiłam sobie, że Natalia z Renatą chciały wyciąć nam prawdziwe świństwo, ale nieświadomie zrobiły coś wręcz przeciwnego.
- Na to wygląda.- Paweł zaczął się ze mną śmiać. Przestaliśmy to robić po dobrej minucie. Wówczas spojrzał mi prosto w oczy z…zakłopotaniem? Nie, to chyba niemożliwe.- Liszka?
- Co?
- Jesteś pewna, że nie chcesz ode mnie seksu? Bo z chęcią dorzuciłbym go do paczki jako gratis. No wiesz, tej z zaufaniem, oddaniem i miłością.- Prawie wybuchłam śmiechem ponownie. Chwilę zajęło mi przybranie poważnego tonu.
- Hm…muszę się zastanowić. Chociaż gratisu nie można chyba usunąć?
- Nie bardzo.
- Więc muszę go wziąć razem z całą paczką albo jej nie przyjąć.
- Dokładnie.
- Trudny wybór.- Ciężko westchnęłam w sposób bardzo afektowany.
- Doprawdy?- Fabisiak chyba uważał, że trochę przesadzam w swojej grze, bo złowróżebnie zmrużył oczy. Albo mimo wszystko było mu głupio na samą myśl, że wyznał mi swoje uczucia a teraz ja z niego kpię. Widocznie zapomniał, że ja zrobiłam to przed nim wcześniej i również czułam się z tym całkowicie obnażona wewnętrznie.
Mimo wszystko postanowiłam nie przeciągać struny. Inna sprawa, że ja też miałam ochotę na igraszki z nim; w końcu już od tak dawna mnie nie dotykał. Nawet jeśli dopiero minęło południe.
- W takim razie biorę.- Odparłam. A potem objęłam za szyję i przyciągnęłam do siebie. – A nawet bardzo.
Bez słowa wplótł prawą dłoń w moje włosy, a lewą położył mi na plecach. Przez dłuższą chwilę trwaliśmy w tej pozycji, ale pocałunki szybko przestały nam wystarczać. Dlatego oplotłam Pawła nogami, a on objął moje pośladki by lepiej móc mnie podtrzymać. Po drodze włożyłam mu dłonie pod bluzkę gładząc stalowe mięśnie i delektując się ciepłem oraz drżeniem skóry. Jej, nawet do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za tym tęskniłam…Chwilę późnej wyrwana z transu zaczęłam się śmiać, bo Fabisiak nie miał pojęcia gdzie powinien się kierować by trafić do łóżka; najwyraźniej po swojej ostatniej wizycie nie zapamiętał dokładnej lokalizacji mojej sypialni co mogło mieć wpływ z gazem pieprzowym którym psiknęłam mu wtedy po oczach.
Szybko zrozumiałam, że dzisiejszy seks będzie zupełnie inny od tych wcześniejszych. Nie umiałam wyrazić słowami tej subtelnej różnicy, ale sypiając z kimś z miłości to staje się sto razy lepsze i po tysiąckroć daje więcej przyjemności niż kochanie się z najwybitniejszym czy najzdolniejszym kochankiem. Po prostu było coś w naszych spojrzeniach, w interakcji ciał co sprawiało, że każdy dotyk czy pieszczotę odbieraliśmy (a przynajmniej ja) dużo głębiej, intensywniej. Może to było również związane z faktem, że tym razem była w tym duża doza czułości. Wcześniej musiałam tłumić pragnienie wtulenia się w Pawła, obdarzenia go niektórymi pieszczotami czy przespania z nim w łóżku całej nocy (jak choćby podczas spontanicznej wycieczki na Mazury). Teraz nie musiałam się wstydzić rozkosznie długich pocałunków czy przedłużającej się grze wstępnej. Ucieszyłam się nawet, że on odbierał to podobnie. Zwłaszcza gdy wyraził to słowami:
- Wcześniej to był tylko seks. Od tej pory będziemy się kochać…no, może czasem ostro pieprzyć, ale tylko gdy nie będziemy mieć wystarczająco długiego czasu.
- Jesteś niemożliwy. Zwłaszcza mówiąc mi „takie” rzeczy, w „takiej” chwili.- Mówiąc „takiej” chwili miałam na myśli to, że właśnie zaczynał we mnie wchodzić.
- Co to znaczy „taka” chwila?- Podłapał zaczynając się we mnie poruszać. I zrobił to tak rozkosznie wolno, że nie mogłam powstrzymać cichego jęku.- Och, już chyba rozumiem.
- Zabiję cię. Słowo daję, że cię zabiję.
- I kogo wybierzesz sobie potem na ofiarę? Kto z tobą wytrzyma i będzie cię tak dobrze zaspokajał jak ja?
- Ktoś się na pewno znajdzie.
- Jesteś pewna?- Jezu, nie miałam pojęcia jak on to zrobił, ale jakimś cudem tylko nieznacznie podnosząc się na łokciach zmienił kąt penetracji na taki, że poczułam go jeszcze pełniej. I zrobiło mi się jeszcze przyjemniej.
- Boże, do cholery nie jestem. Uwielbiam to. Zrób to jeszcze raz.
- A to mi kiedyś zarzucałaś, że mieszam Boga do naszego łóżka.
- Proszę Paweł…
- Już służę.- Nie wiem jak mógł roześmiać się w takiej chwili, ale to zrobił. Tylko kropelki potu lśniące na jego twarzy i szyi świadczyły o głębokiej samokontroli jakiej poddawał swoje ciało. A także ile kosztowało go każde przedłużenie spełnienia specjalnie dla mnie. Wiedziałam, że wiele już nie wytrzyma i on chyba też zdał sobie z tego sprawę, bo nagle skierował dłoń w stronę naszych połączonych ciał. A mną wstrząsnęła tak wielka fala przyjemności, że dochodziłam po niej do siebie jeszcze przez kilka następnych minut. Paweł chyba też był w niezłej rozsypce, bo przez kolejny kwadrans po prostu wsłuchiwaliśmy się w rytm swoich przyspieszonych oddechów do momentu gdy się nie uspokoiły. Gdy to się stało i tak nie miałam ochoty ani siły na zrobienie czegokolwiek począwszy od wstania z łóżka. Dlatego przymknęłam oczy zamierzając wtulić się w ramię Fabisiaka, ale skutecznie mnie od tego powstrzymał mówiąc:
- To nie ja powiedziałem prasie te rzeczy o tobie; nie byłem autorem tego artykułu. Zaraz gdy tylko się o tym od ciebie dowiedziałem kazałem swojemu adwokatowi skierować sprawę na drogę sądową oskarżając gazetę o zniesławienie i zmuszając do napisania sprostowania. Nawet dostałem niezłe odszkodowanie.
- To znaczy, że redaktor skłamał, że od ciebie uzyskał te informacje?
- Najwyraźniej. Poza tym mówiłaś mi o dużo bardziej wstydliwych faktach. Nie przyszło ci do głowy, że to je bym najpierw upublicznił jeśli rzeczywiście to miałaby być moja forma zemsty na tobie?
- Przyszło. Sądziłam jednak, że chciałeś się na mnie tylko trochę odkuć za to, że przeze mnie wyszedłeś na rogacza. To znaczy urojonego rogacza, bo mnie z Bartkiem nic już przecież nie łączy. No i że mimo tego co między nami zaszło nie chciałeś całkowicie  zniszczyć mojej reputacji. Poza tym główną przyczyną z powodu której ani trochę nie wątpiłam w twoją winę byłeś sam ty. Bo przecież półtora miesiąca temu nie zaprzeczałeś gdy cię o to zapytałam.
- Nie zapytałaś czy to zrobiłem.- Odpowiedział mi. A ja zmarszczyłam z konsternacją brwi.
- Oczywiście, że zapytałam. Może to było dość dawno, ale mam dobrą pamięć. To chyba tobie ten fakt uleciał z głowy.
- Nie, spytałaś dlaczego to zrobiłem. Od razu mnie oskarżyłaś.
- Wcale nie. Ja…- Zamilkłam przypominając sobie, że jednak tak było.

 Dlaczego to zrobiłeś? Czemu powiedziałeś prasie wszystko o czym ci mówiłam?

-…masz rację. Przepraszam.- Ostatnie słowo niemal wyszeptałam czując wyrzuty sumienia z powodu tego jak bardzo niesprawiedliwie go osądziłam.
- Nie szkodzi.- Cmoknął mnie w nos mocniej obejmując.- To już nieważne.
- Wybaczysz mi to?
- Jeśli mnie teraz pocałujesz to tak.- Roześmiałam się odwzajemniając mu się pocałunkiem w nos. Uśmiechnął się do mnie. Potem powiedział:- A co się tyczy tamtej kobiety, Barbary Garczewicz z którą rozmawiałem podczas gali to ona nigdy nie była moją kochanką.
- W głębi serca to wiedziałam. Choć mimo to i tak czasami zastanawiałam się czy to prawda. W końcu mimo dojrzałego wieku to ładna kobieta.
- Tak. To moja biologiczna matka.- Na moment mnie zatkało. Czemu tak oczywista odpowiedź nigdy nie przyszłaby mi do głowy? Tym bardziej, iż wiedziałam, że żona ojca Pawła nie jest jego biologiczną matką? No i jakby się nad tym zastanowić to Paweł był do niej podobny: te same oczy w gęstej oprawie rzęs, sposób uśmiechu, sposób poruszania się...Jej, czasami zdumiewająco wolno łączyłam fakty.- Była przyjaciółką Małgorzaty gdy nawiązała romans z moim ojcem jako młoda dziewczyna.- Kontynuował Paweł.-  To dlatego jej zdrada bolała ją jeszcze bardziej.
- Wiedziałeś o tym od samego początku?- Spytałam go. Zrozumiałam, że skoro sam zaczął o tym mówić nie będzie uchylał się od odpowiedzi na moje pytania.
- Nie, o tym że nie jestem synem Małgorzaty dowiedziałem się jak miałem dwanaście lub trzynaście lat; do tamtej pory sądziłem że po prostu nie potrafi mnie kochać, bo jestem dla niej chodzącym rozczarowaniem. Od zawsze był ze mnie niezły łobuziak choć bardzo się starałem: lubiłem się bić, a ciężko było mi wysiedzieć w szkole na wszystkich lekcjach, więc często się z nich zrywałem.- Nie mogąc się powstrzymać, w geście współczucia pogłaskałam go po policzku. Paweł uśmiechnął się do mnie lekko. Wiedziałam, że nie jest mu łatwo o tym mówić.- Potem powiedziała mi prawdę, że jestem owocem związku pozamałżeńskiego ojca z kochanką: zrobiła to z prawdziwą rozkoszą. Nie uwierzyłem jej: to wszystko wydawało mi się ohydne, zwłaszcza jej akceptacja. Ale ojciec to potwierdził; wydawał się nawet być zadowolony z faktu, że w końcu nie musi niczego przede mną udawać. I od tej pory mój mały świat legł w gruzach. Jak wspominałem od wczesnych lat robiłem co mogłem by zadowolić kobietę którą uważałem za matkę: walczyłem z swoją popędliwością, starałem się być dla niej super grzeczny, okazywać uczucia, te sprawy. Ale potem gdy poznałem prawdę, coś we mnie pękło: zacząłem wagarować, pić, nawet eksperymentować z narkotykami. Potem zaczęły się dziewczyny, imprezy, szybkie samochody. Teraz wiem, że chciałem tym zwrócić tylko uwagę ojca i to w iście głupi sposób. On jednak uważał to za zwykły młodzieńczy bunt nastolatków. Nie reagował gdy policja odwoziła mnie do domu pijanego czy tuszował sprawę wypadku drogowego. W zasadzie nic co bym robił go nie gorszyło: a ja chciałem przekroczyć granicę która jak się potem okazało nie istniała. Bo tak naprawdę ojciec wcale mnie nie kochał. Kochał swoją pracę, kochał kręcić filmy, kochał swoje kochanki…ale ja byłem dla niego tylko kimś komu może przekazać swoje dziedzictwo. Tak naprawdę niewiele dla niego znaczyłem. Praktycznie nigdy ze mną nie rozmawiał, do opieki wynajmował jakieś niańki czy kazał opiekować się mną gosposiom gdy Małgorzata szła do spa czy salonu fryzjerskiego. W ogóle mnie nie znał, nie wiedział czego pragnę. Mogę się założyć, że jeśli zainteresowałoby mnie cokolwiek innego niż świat związany z filmem to i tak zmusiłby mnie do wybrania takiej drogi. On po prostu nie dopuszczał myśli, że mogłoby być inaczej.
- A kiedy poznałeś prawdę o swojej biologicznej matce?
- Podczas castingu do tamtego filmu „Przeznaczenie”.
- Miałeś grać księdza.
- Tak. Miała to być moja wielka rola i pierwsza produkcja która się jako tako liczyła: wiedziałem, że odniosę sukces. Ale potem odkryłem, że ojciec wszystko ustalił z reżyserem. Groził mu, że wyzna prawdę o swoim romansie z Barbarą i poda ją do wiadomości publicznej. A ja naprawdę sądziłem, że jestem idealny do tej roli: nawet nie wiesz ile razy przejrzałem scenariusz, jak wgłębiłem się w tę postać, jak starałem dociec motywy, rozłożyć na czynniki pierwsze…Ale gdy poznałem prawdę prawdziwa groza tego wszystkiego i przede wszystkim obrzydliwość mnie przytłoczyły: wdałem się w romans z asystentką chcąc dowiedzieć się czegoś o mojej prawdziwej matce. Wypytywałem ją o związek z jej mężem, o to czy jest szczęśliwa, co wie na temat jej młodości. Nie powinienem tego robić i wcale nie jestem z tego dumny. A potem ona z zemsty rozpowiadała prasie, że interesowałem się Barbarą jako kobietą i stała się moją nową kochanką, dla której ją porzuciłem.
- Mówiłeś wcześniej, że upubliczniłeś zdjęcia tego reżysera z jakąś dziewczyną. Ze złości na niego?
- Nie. Po prostu spotkałem się z Barbarą. Sądziłem, że nawet nie będzie wiedziała kim jestem, ale jedno spojrzenie na nią powiedziało mi wszystko. Zwłaszcza gdy z mojej twarzy wyczytała prawdę. Uśmiechnęła się do mnie i mocno objęła: zaczęła coś mówić o tym jak mnie obserwowała przez te ostatnie lata, jak detektywi wysyłali jej moje zdjęcia. I cała złość na nią stopniowo mi przeszła. Zrozumiałem, że jest ofiarą w takim samym stopniu co ja. Potem wysłuchałem jej historii, choć nie od razu: o nieszczęsnym romansie z moim ojcem gdy nie miała pojęcia że od kilku lat jest już mężem innej kobiety, o tym że jak tylko dowiedział się że jest w ciąży kazał jej wyjechać z Małgorzatą grożąc że zniszczy jej reputację, o tym że ugięła się pod jego żądaniami bo była młoda i niedoświadczona. A potem bardzo tego żałowała. To dlatego wyszła potem za Garczewicza. Chciała zapomnieć o tym co zrobiła. Tyle, że w małżeństwie nie odnalazła szczęścia. Jej partner był egocentrykiem i jako reżyser uważał się za pępek świata. Co swoją drogą jest chyba plagą każdego reżysera, bo mój ojciec był taki sam. Na dodatek bił moją prawdziwą matkę gdy poznał prawdę o jej przeszłości o czym poinformował go z kolei mój własny tatuś by móc go bez przeszkód szantażować. (Garczewicz chyba obawiał się, że mój ojciec może nie dotrzymać tajemnicy i wywołać gigantyczny skandal niszczący jego karierę) Tylko, że mimo tego całego brudu nie zgadzał się na rozwód: pomyślałem więc że dzięki upublicznieniu zdjęć moja biologiczna matka zyska szansę na wiarygodny argument w sądzie i będzie mogła uzyskać rozwód z jego winy.
- Kto jeszcze o tym wie?
- Ona, jej były mąż,  Małgorzata, ja i teraz ty.- Szybko zrozumiałam, że te osoby po prostu znały prawdę, bo były inicjatorami i bezpośrednio uczestniczyły w całym procederze. Tak więc do tej pory żadna osoba trzecia nie została poinformowana o tym czego ja się dzisiaj dowiedziałam.
- Powiedziałeś o tym tylko mi?- Spytałam mimo wszystko.
- Tak. Bo chcę żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie kimś ważnym. Nie kolejną zabawką czy dziewczyną do łóżka, nie zapomnieniem ani nawet przyjaciółką. Jesteś kimś dużo więcej. I fakt, do tej pory jakoś nie byłem w związku który trwałby dłużej niż dwa miesiące, ale uważam że teraz będzie inaczej. Choćby właśnie z tego powodu: bo nadal mam na twoim punkcie prawdziwą obsesję, a odkąd zaczęło się między nami coś dziać minęło ponad cztery miesiące.
- Doprawdy?- Skomentowałam sceptycznie, bo i jego „dowód” był nieco śmieszny.
- Tak. Tyle rzeczy o tobie nie wiem: co lubisz robić w wolnym czasie, czego nie znosisz, jaki jest twój ulubiony film, kolor. Teraz chcę wiedzieć wszystko. Czy to nie dziwne, że choć jesteśmy aktorami nie rozmawialiśmy nigdy o naszych filmowych topach i porażkach? Bo jeśli, dla przykładu, uważasz Człowieka  z blizną za klasykę to będziemy musieli niestety zakończyć nasz związek.
- Żartujesz?
- Może troszkę.- Śmiesznie wykrzywił twarz.
- A co z tajemniczością?- Droczyłam się głównie po to by go trochę podręczyć.- Faceci chyba ją lubią u kobiet, a ty chcesz mnie jej całkiem pozbawić.
- Ale ja mam ją gdzieś. I ty chyba też. To mi się między innymi w tobie podobało: żadnych flirtów, gierek, ukrytych aluzji…byłaś szczera i nigdy niczego nie udawałaś. Nawet jeśli miałoby to oznaczać wyzłośliwianie się na mnie przez cały dzień.- Zignorowałam jego ostatnie stwierdzenie.
- Hm, powiedziałeś między innymi. Co jeszcze ci się we mnie podoba?
- Domagasz się komplementów?
- Tak.- Odparłam szczerze. Uśmiechnął się do mnie.
- To, że przy tobie nie muszę ważyć każdego słowa, że rozumiesz moje żarty, że umiesz toczyć ze mną słowną szermierkę i czerpać z niej przyjemność. Masz poczucie humoru i pomimo świata show-biznesu nie dałaś się wciągnąć w jakieś głupie kanony i ograniczenia nadal pozostając sobą. No i nie widzisz we mnie tylko płytkiego gogusia z przystojną buźką a chociaż nasz związek miał być niezobowiązujący ty chciałaś zajrzeć głębiej i dostrzec prawdziwego mnie. Poza tym uwielbiam cię drażnić i doprowadzać do szału; uwielbiam twój uśmiech ale ten prawdziwy, nie szatański gdy zadowolona wbijasz we mnie następną szpilę. I to, że nie boisz się mnie krytykować. Nie robisz tego jednak tylko dla samej przyjemności gnojenia ludzi, ale tylko wtedy gdy uznasz że sobie na to zasłużyłem. I uwielbiam gdy leżysz pode mną naga i mnie popędzasz bym w ciebie…
- Ej, bez tego ostatniego stwierdzenia byłoby w porządku.
- Ale to prawda.
- Może. Za to zniszczyłeś cały romantyzm.
- Nie jestem romantykiem, jestem cynikiem. I dobrze o tym wiesz.
- Też tak myślałam, ale chyba jednak trochę jesteś. Inaczej nie mówiłbyś tych wszystkich bredni.
- Może. Ale teraz twoja kolej.
- Na co?
- Czuję się głupio. Powiedz chociaż jedno miłe słowo na mój temat albo co ci się we mnie podoba.
- Hm…- Udałam, że się zastanawiam.- Tak na szybko będzie mi bardzo trudno, ale w zasadzie podobają mi się twoje buty.- Gdy poczułam jak się nade mną nachyla z gniewną choć rozbawioną miną szybko dodałam:- I skarpetki też. No i ta skórzana kurtka była niezła. To od jakiegoś zagranicznego projektanta? W Polsce chyba takich nie robią.
- Liszka…
- No dobra, chyba pytałeś serio. No więc…zacznę chyba od tego, że akceptujesz mnie taką jaka jestem. Moją zadziorność, jędzowatość, humorzastość. I że nawet gdy mam tak paskudny nastrój potrafisz mnie całkowicie rozbroić. W dodatku jesteś wrażliwy i potrafisz być bezinteresowny: nigdy nie zapomnę, że to dzięki tobie udało mi się uświadomić sobie, iż to co czułam do Bartosza to wcale nie była żadna wielka miłość i jak mnie wtedy wspierałeś. Jesteś też dużo bardziej skomplikowany niż sądzą inni i nie dajesz tak łatwo wejść pod swoją skorupę  pozwalając wszystkim bez wyjątku poznać prawdziwego ciebie. Wiele dla mnie znaczy to, że zrobiłeś wyjątek właśnie dla mnie: że wyznałeś mi o sobie prawdę. Poza tym nie jesteś ideałem co mnie pociesza, bo ja też nim nie jestem co sprawia, że nie czuję się przy tobie gorsza. No i na twój widok po prostu się uśmiecham a moje serce bije szybciej. I uwielbiam nadaną mi przez ciebie ksywkę Liszka. Ach, zapomniałam wspomnieć o inteligencji i poczuciu humor, zdystansowania do siebie i innych…jej teraz to już ci kadzę.
- Troszeczkę. Ale to miłe.
- Też jesteś zakompleksiony, co? A niby ci piękni wcale tacy nie są.
- Uważasz mnie za pięknego? Dzięki.
- To powinno cię obrazić.
- Wcale nie. Wiem, że po prostu zrobiło się dla ciebie za słodko i teraz próbujesz mnie wkurzyć swoją złośliwością, bo czujesz się głupio.
- Jasne, że nie…no dobra, masz rację. Obydwoje doskonale wiemy, że to raczej nie w naszym stylu. Trochę sobie nasłodziliśmy co?
- Tak.
- Więc teraz pora na realizm.
- To znaczy?
- Nie licz na to, że będę nazywać cię misiem, słoneczkiem, kochaniem, skarbem, krokodylkiem, króliczkiem, zajączkiem czy innym zwierzątkiem.
- Okej, to mi nawet pasuje, bo ja też nie cierpię ostentacyjnego okazywania uczuć. A ty zapomnij o kwiatach czy innych tego typu bredniach.
- Zostaniesz więc przy czekoladkach?
- Jeżeli będziemy jeść je razem. I raczej nie mam pamięci do dat, więc może mi się zdarzyć zapomnieć o twoich urodzinach czy imieninach.
- Więc dzień przed będę ci o tym przypominać.
- Stoi. Aha, i masz zaprzestać kontaktów z Barkiem.
- Przecież jest narzeczonym mojej siostry. Jak mam go niby unikać?
- Więc przynajmniej nie zostawaj z nim sam na sam.
- A ty z twoimi panienkami?
- Jakimi panienkami?
- Kobietami z którymi pracujesz. Aktorkami. Przyjaciółkami. Znajomymi. Byłymi kochankami…
- Okej, już kapuję. Ale czasami będzie to nieuniknione. Jestem aktorem i…no dobra, wiem o czym mowa. Zrobię to: nie będę spotykał się z byłymi kochankami na stopie towarzyskiej nawet jeśli teraz nic mnie z nimi nie łączy. Za to ty musisz rzucisz papierosy.
- Pogięło cię? Nigdy.
- Więc to chociaż to rozważysz.
- Okej. Ale ty musisz przestać udawać beztroskiego lowelasa.
- A ty przestać zrzędzić po wspólnym spaniu.
- A ty być taki rozmowny…- Przekomarzaliśmy się w ten sposób ze sobą dobre kilka minut wymyślając coraz to bardziej absurdalne warunki naszego związku z których potem się śmialiśmy. Na koniec Paweł spytał mnie co miała znaczyć ta cała kampania społeczna z moim udziałem. Widziałam, że trochę go to zaskoczyło (Powiedział nawet, że jego mała Liszka powoli staje się świętą) A potem znów zaczęliśmy się kochać.
Spędziłam cudownie kolejną godzinę, a potem jeszcze następną. Z tego wszystkiego zapomniałam o Monice, która miała do mnie wpaść wczesnym popołudniem.
I miała klucze do mojego mieszkania.
Dokładnie w chwili gdy sobie to uświadomiłam usłyszałam dochodzący gdzieś wewnątrz mojego domu hałas. I już wiedziałam, że to ona.
Monika.
Jako, że Paweł ubrał się znacznie szybciej ode mnie (narzucił na siebie swoje dżinsy i koszulkę) zaproponował, że postara się zatrzymać moją przyjaciółkę i wszystko jej wyjaśnić. Nie słuchał gdy mówiłam, że nie będzie to proste: Monia go nienawidziła po tym co mi zrobił. Byłam pewna, że tak łatwo jej nie przekona. Już prędzej rozłoży na łopatki i spróbuje udusić.
Tak jak sądziłam głos mojej przyjaciółki słyszałam zaraz po tym gdy Fabisiak tylko wyszedł z pokoju. A raczej nie głos ale krzyk gdy wrzeszczała na niego.
- Nie wchodź tam. To nie jest najlepszy moment.
- Guzik mnie obchodzi twoje zdanie. Co jej zrobiłeś?
- Tylko związałem i oblałem benzyną. Gdybyś nie przyszła już zapaliłbym zapałkę i rzucił w stronę krzesełka na którym siedziała.
 W tym momencie otworzyły się drzwi. Monika spojrzała na mnie siedzącą w łóżku totalnie zdezorientowana, a Paweł z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy. W tej chwili chciałam go zabić tak samo jak ona. Bo zrozumiałam, że celowo ją tutaj przyprowadził by zobaczyła że odnowiliśmy nasz związek. Pewnie w duchu nawet nabijał się tego deja vu.
- Agata, powiedz mi że cię odurzył i zgwałcił.- Jęknęła. Ja z kolei się roześmiałam.
- Niestety muszę cię rozczarować.- Odparłam jej ze skruchą.
- Już chyba wolałabym tę wersję z benzyną i podpaleniem.- Mrugnęła patrząc na Pawła z iście morderczą pasją w oczach.
- I  wyszłabyś wtedy na jej bohaterkę? Za nic.- Powiedział jej Fabisiak.- Teraz to moja rola.
- Jaka niby twoja rola?
- Od dziś jesteśmy z Liszką oficjalną parą.- Oznajmił Monice z szerokim uśmiechem.
- Jaką znowu parą? Przecież ją zdradziłeś i jeszcze upokorzyłeś przed prasą.
- Nie zrobił tego. Potem ci wszystko wyjaśnię.- Wtrąciłam się.
- Nie, nie mogę w to uwierzyć. Chciałabym cię zabić Fabisiak.
- Przykro mi z tego powodu. Choć jednocześnie cieszę się, że Agata ma tak lojalnych przyjaciół.- Odparł jej.
- Kpisz sobie?
- Wcale nie. Ale jeśli chcesz to możemy sobie pokpić w innym pokoju. Liszka pewnie chcę się ubrać, a od tej pory chciałbym mieć jedyny przywilej oglądania jej nago.
- Ty…lubieżniku, oszuście, błaźnie. Już ja jej pokażę jakie z ciebie ziółko. Zobaczyć. Nie wiem co jej powiedziałeś, jak ją przekonałeś, bo nie wygląda mi na pijaną czy naćpaną, ale kto cię tam wie. Poza tym  co ty tutaj w ogóle robisz? Z planu zdjęciowego też cię wyrzucili?- Dalszego wywodu Moniki nie słyszałam, bo Pawłowi udało się wypędzić ją niemal siłą. Roześmiałam się cicho w duchu wcale mu nie współczując. Dobrze mu zrobi taka lekcja. Chciał mieć swój teatrzyk niech więc teraz porusza kukiełkami.
Dwie godziny później wciąż próbowałam rozmawiać z przyjaciółką, choć ona zdecydowanie preferowała swój monolog obrzucający Fabisiaka stekiem wyzwisk. Nawet nie krępowała jej jego obecność. Nieco później zrozumiała, że najwyraźniej jej słowa są jak uderzanie grochem o ścianę. Patrzyła to na mnie, to na Pawła widocznie widząc w naszym zachowaniu coś co trochę ją uspokoiło. Mimo to nie przeszkodziło jej to przed wyjściem jeszcze raz ostrzec Fabisiaka, że jeśli mnie zrani będzie miał z nią do czynienia. 

12 komentarzy:

  1. Witaj!
    Dziękuję to za mało, bardzo, bardzo, bardzo diękuję!!!!!:)
    Jesteś wielka, genialna i bardzo pracowita!
    Az mi miło się zrobiło po przeczytaniu, humor na resztęr dnia zaoewniony.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie! Czekałam cierpliwie, myślałam, że dodasz dopiero po kolokwium, a tu taka miła niespodzianka dziękuje Ci baaardzo:) Między Agatą a Pawłem nareszcie zaczyna się układać. Pozdrawiam roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. Łołoło nareszcie!!! Genialny rozdział przeczytany już z 8 razy :D. Dobrze ze nadzieja przeżyłaxD zostajesz ogloszona najlepsza autorka tego świata gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż żałuję że wczoraj poszłam spać! Uwielbiam Cię! Ale to wszystko nie może być takie proste...
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam od razu po dodaniu, ale komentuję dopiero teraz. Cudownie się potoczyło. Umieram z ciekawości co dalej, Mam nadzieje, że kolokwium świetnie Ci poszło, pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja chcę żeby było proste nawet jeśli to oznaczałoby koniec tego opowiadania. Świetne genialne rewelacyjne

    OdpowiedzUsuń
  7. No i jest! Ucieszyłam się mega 😍 cudowne

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, iż wystawiłaś wczoraj, miło mnie tym faktem zaskoczyłaś, pomimo że przeczytałam dopiero dzisiaj. Opowiadanie z początku nie przypadło mi do gustu , jednakże w pewnym momencie się wkręciłam i czekałam z utęsknieniem na każdy najmniejszy fragment tekstu. Tak jak się spodziewałam, główna bohaterka zakochała się w Pawle. Stawiałam jednak, iż to Paweł pierwszy wyzna miłość. Miło mnie zaskoczyłaś. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się podoba określenie Liszka ma w sobie dozę czułości :) Przypuszczam, iż opowiadanie ma się ku końcowi, co mnie oczywiście smuci. Dlatego pozwoliłam sobie skomentować, gdyż niestety ale zaniedbałam Cię, jeśli chodzi o komentowanie, a tym samym delikatnie motywowanie do pisania. Dlatego chciałam przeprosić i obiecać poprawę :)Chciałam się odnieść jeszcze do posta odnośnie pierwszej rocznicy ;) było mi bardzo miło, iż umieściłaś mnie w gronie wiernych czytelników twej twórczości. Dodatkowo ostatnimi czasy zmieniła nam się stała cyferka w dacie, z tego powodu mam przyjemność złożyć Ci najlepsze życzenia noworoczne ;) dużo wolnego czasu , spełnienia marzeń, może wydania własnego tworu ;) siły, energii, chęci i zapału do kontynuacji i tworzenia nowych arcydzieł, (tak dobrze czytasz nie dzieł tylko arcydzieł ) powodzenia na studiach także Późno, ale za to bardzo szczere . Mam nadzieję że kolokwium , będzie nie tylko zaliczone :) Pozdrawiam Nienieidealna

    OdpowiedzUsuń
  9. będzie coś dziś? a jeśli nie, to kiedy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dołączam się do pytanka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej autorko kiedy rozdzialik? Tęsknie już za Pawłem i Liszką ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny raczej dopiero jutro, choć może wcześniej niż zwykle tzn po poludniu myślę ze uda mi się wstawić. Dziś.na 100% juz niw

      Usuń