CO SIĘ TYCZY KOLEJNYCH OPOWIADAŃ TO:
A) NIE MAM POJĘCIA KIEDY MOGĄ SIĘ POJAWIĆ
B) NIE MAM POJĘCIA CZY BĘDĘ KONTYNUOWAĆ WĄTEK BRYLANTOWEGO LICEUM, STWORZĘ COŚ NOWEGO CZY TEŻ ZAMIESZCZĘ JAKIEŚ KRÓTKIE OPOWIADANKA NA KILKANAŚCIE STRON KTÓRE OSTATNIO CHODZĄ MI PO GŁOWIE.
Z TYCH POWODÓW PROSZĘ WAS O CIERPLIWOŚĆ, BO NAPRAWDĘ W TEJ CHWILI CIĘŻKO MI COKOLWIEK OKREŚLIĆ, A JAK ZAUWAŻYŁYŚCIE WOLĘ NIE BRAĆ SIĘ ZA COŚ CZEGO NIE MAM ZAMIARU DOKOŃCZYĆ.
NA KONIEC ŻYCZĘ WAM MIŁEGO CZYTANIA.
Kilka tygodni później
Zacznę od tego, że tak jak to było do
przewidzenia media rozpętały istny szum gdy dowiedziały się o naszym powrocie z
Pawłem do siebie. Nazywały go spektakularnym, zaskakującym i niespodziewanym.
Możecie wyobrazić sobie pełnych konsternacji żurnalistów, którzy nie mieli
pojęcia jak opisywać zaistniałą sytuację. Gazety i portale internetowe były
całkiem skołowane: niektórzy uważali że nasz związek to wciąż ściema, inne że
jestem- o zgrozo- w ciąży lub że w zatwardziałego kawalera jakim był Fabisiak
uderzyła wreszcie strzała amora i zakochał się na zabój (pełne były jednak
niedowierzania, zwłaszcza ta trzecia wersja).
My właściwie całkowicie odcięliśmy się
od wszelkich spekulacji unikając komentarzy na ten temat. Po prostu staraliśmy
się nie być na celowniku i nie rzucać się dziennikarzom w oczy. A szczególnie
Paweł, bo po jego dawnym skandalicznym życiu wiele reporterów tylko czekało na
powrót do dawnego postępowania i wywinięciu jakiegoś numeru. W dodatku dużo
częściej niż mnie proponowano mu wywiady wiedząc, że łatwiej będzie uzyskać
pewne informacje od niego aniżeli odwrotnie. W końcu doskonale pamiętano o
tamtym potężnym skandalu z żoną reżysera. Tylko dziennikarze wciąż nie
wiedzieli, że dotyczył on biologicznej matki Pawła
i tym gestem w rzeczywistości chciał ją uwolnić od nieobliczalnego męża, który
wyniszczał ją psychicznie.
Jeśli chodzi o sam związek, to nie mogę
powiedzieć, że było idealnie i różowo. Owszem: wbrew początkowym obawom
rozwijał się w dobrym kierunku, ale nie bez drobnych (i mniej drobnych) utarczek.
Raz praktycznie tak się obraziłam na Pawła, że kazałam spadać nie odzywając się
całe trzy dni. (wtedy wydało mi się, że miałam powód, ale teraz nie potrafiłam
sobie nawet przypomnieć dlaczego właściwie byłam wściekła). Poza tym okazało
się, że Fabisiak ma dużo więcej wad niż sądziłam. Potrafił być kapryśny i lubił
postawić na swoim tylko dla zasady nawet jeśli nie miał racji. A już
szczególnie przesadził gdy podczas końca udzielania wywiadu podczas jednej z
większych gal kazał…spadać fotografowi. Oznajmił mu, że gdy ten poprosił nas o
wywiad to on zamierzał właśnie porwać mnie na stronę i pocałować. Oczywiście
uratowałam sytuację sprowadzając ją do żartu: potem zgodziłam się na odpowiedź
na kilka pytań dotyczących mojej kariery aktorskiej (choć początkowo miałam
zamiar tylko delikatnie spławić dziennikarza; akurat tego gościa wybitnie nie
znosiłam, bo potrafił być złośliwy i natarczywy) podczas gdy Paweł stał przy
mnie sztywno patrząc wszędzie tylko nie na reportera. Dlatego też posłałam mu
sójkę w bok gdy facecik z mikrofonem skierował pytanie do niego; niestety Fabisiak
rzucił wtedy bardzo głośnie, pytające:
- Już mogę?
I to nawet nie było najgorsze. Najgorsze
było to, że chwilę później zrobił to o czym mówił na samym początku rozmowy z
dziennikarzem. A ja nawet się tego nie domyśliłam, więc nie miałam też
możliwości zaprotestowania. Mianowicie pocałował mnie na oczach prawie pół
tysiąca ludzi (nie mówiąc już o tych wszystkich którzy potem zobaczyli pocałunek
w gazetach, bo oczywiście nikt z pracy nie mógł przepuścić okazji do
uwieńczenia jakiegokolwiek przejawu uczucia między Liszewską a Fabisiakiem; zwłaszcza,
że my wciąż konsekwentnie broniliśmy naszej prywatności, więc takowych zdjęć
wcześniej nie było). Przy tym Paweł mocno przechylił mi głowę do tyłu i
rozchylił moje niechętne usta swoim językiem.
I to by było na tyle na temat pieprzenia
o ostentacyjnym nieokazywaniu uczuć. Jezu, a gdy po wszystkim się roześmiał po
prostu miałam ochotę mu dać w gębę.
Serio.
Tyle, że gdy w końcu znów odzyskałam
pion to… to rzeczywiście to zrobiłam. Grzmotnęłam Fabisiaka swoją torebką tak
mocno jak umiałam; na nieszczęście była zrobiona z jakiegoś miękkiego materiału
więc zbytnio tego nie odczuł. Potem skomentował patrząc prosto na oszołomionego
dziennikarza, który z głupią miną wciąż się w nas wpatrywał:
- Jest ostra, nie?
Dla niego to było bardzo zabawne, ale
dla mnie nie. Bo gdy dziennikarskie hieny wreszcie po ponad dwóch miesiącach
naszego oficjalnego związku (czyli po zakończeniu zdjęć do filmu mojego
chłopaka) przestały węszyć za nami wyczekując nie wiadomo czego i dały względny
spokój zawieszając oko na skandalach innych gwiazd show-biznesu, Paweł ponownie
sprawił, że znaleźliśmy się na celowniku. I jeszcze nie czuł się winny. Ani
trochę! W końcu skoro wciąż czekali na objaw uczucia między nami, mówił, to
trzeba im było go dać.
- Robiąc ze mnie pośmiewisko na oczach
wielu aktorów i reżyserów? Na tak ważnej premierze?- Spytałam go wówczas (to
znaczy gdy wracaliśmy taksówką z owej gali) w retoryczny sposób.
- Pocałunek ze mną nie jest aż takim
pośmiewiskiem, bez przesady. Gorzej byłoby gdybyś na przykład musiała pocałować
małpę albo mysz.
- Kopnij mnie proszę. Albo strzel do
mnie.- Jęknęłam niedowierzająco myśląc o jego podejściu do całego zdarzenia.
- Kochanie, jak mógłbym ci to zrobić?-
Spytał z komicznym niedowierzaniem.
- Na pewno tylko o tym marzysz.-
Prychnęłam ostentacyjnie odkręcając się w stronę okna.
- Skoro już o tym mowa to lubię cię
gryźć i…
- Przestań.- Odepchnęłam go z uśmiechem którego
nie mogłam powstrzymać gdy poczułam jak jego oddech delikatnie muska miejsce niedaleko
mojego ucha.- Teraz tak łatwo mnie nie udobruchasz.
- Na pewno?
- Tak.
- Czy to oznacza spanie na kanapie?
- To oznacza, że i tak spalibyśmy
osobno, bo ja wracam do swojego domu, a ty do swojego. To tak dla przypomnienia
jakbyś zapomniał, że mamy różne adresy a ja jestem bardzo zmęczona.
- Coś z tym trzeba będzie zrobić.-
Mrugnął pod nosem tak cicho, że nie byłam pewna czy właściwie go zrozumiałam. Bo
chodziło mu raczej o pierwszą czy drugą część zdania dotyczącą mojego
zmęczenia? Ale zaraz przestałam zaprzątać sobie tym głowę gdy mój partner
dodał:- No dobra, po prostu ten facet mnie wkurzył.
- Niby czym? Tym, że na wielkiej gali
podszedł do dwóch aktorów chcąc zapytać o ich plany zawodowe? Przecież to jego
praca.
- Doskonale o tym wiem; tyle że wcale
nie chodziło mi o dzisiaj. I tak jak ci kiedyś mówiłem mam gdzieś co piszą o
mnie gazety; wolę nawet by pisały te paszkwile niż koczowały pod moim domem
żądając prawdziwych opisów sytuacji z życia i marnując mój czas.
- Więc dlaczego akurat ten dziennikarz
zmienił twój światopogląd?
- Bo ten niziutki grubas z mikrofonem…-
Zaczął Paweł mając na myśli feralnego dziennikarza)-…wciąż nie daje mi spokoju
i pyta czy nasz związek to ściema. A po końcu zdjęć do „Zemsty oficera” (miał
na myśli film gangsterski, w którym grał przestępcę) prosto w oczy spytał mnie,
czy kręcę na boku z tą babką co ją zadźgałem!
- Czekaj…co?
- No w tym filmie: wbiłem jej nóż w
brzuch.- Wyjaśnił mi Paweł niczym nierozgarniętemu dziecku.
- Jezu, co za dupek. Trzeba było mi
powiedzieć wcześniej.
- A co przyłączyłabyś się do mojego
planu?
- Nie wpuściłabym go na jedną noc do naszej
sypialni. Może naocznie by się przekonał, że nic nas nie łączy.- Słysząc to mój
chłopak się roześmiał.
- Uwielbiam ciebie i twoją skłonność do
popadania z jednej skrajności w drugą.
- To dobrze. Choć robię to tylko przy
tobie. Inni tak na mnie nie działają.- Odparłam mu wtulając się w jego ramię.
- I dobrze.- Usłyszałam jeszcze jego
odpowiedź zanim objął mnie i pocałował niedaleko skroni. I właściwie
zapomniałam o całej aferze z pocałunkiem a także o tej gadce o nieostentacyjnym
okazywaniu uczuć. Bo skoro dziennikarze mają postrzegać mnie jako uzurpatorkę
dziewczyny Fabisiaka i tylko czekać na to aż zdradzimy się ze swoją maskaradą
to równie dobrze mogą pisać jak to trzymaliśmy się za ręce spacerując ulicą
albo objęliśmy na pożegnanie. Zdecydowanie wolałam tę drugą opcję.
Aha, i zapominałam wspomnieć o Monice,
która wciąż bezskutecznie próbowała usidlić mojego byłego ochroniarza. Wciąż
gadała tylko o sobie i Piotrku a także o ich małych Mordkach które powstaną gdy
zwiążą się ze sobą (tak: właśnie tak mówiła o swoich wyimaginowanych dzieciach;
chyba nie wspominałam, ale czasami była trochę stuknięta. To jednak z kolei
tłumaczyło fenomen naszej przyjaźni) Niestety, Mordka wciąż nie odpowiadał na
jej zaloty; w końcu zdobył pracę jako ochroniarz modelki w innym mieście, więc
moja przyjaciółka, choć niechętnie musiała pogodzić się z porażką. Jednak
pocieszenie znalazła „niezwykle” szybko w postaci jednego z dublerskich
aktorów, na planie przygodowego filmu, w którym była charakteryzatorką. Obecnie stanowili nawet parę. Tak więc mój
były ochroniarz odszedł w niepamięć. (I te gadki o nowym pokoleniu małych
Mordek też)
Co zaś się tyczy mojej rodziny to mama
wciąż wiodła szczęśliwy żywot przy boku mojego ojczyma Kochlika, a Bartosz z
Dagmarą czynili przygotowania do ślubu i wesela, które miało odbyć się już za
pół roku (ustalili już konkretną datę). Poza tym, co chyba jest dla mnie
najważniejsze, w końcu niechętnie zaakceptowali Pawła w roli mojego partnera.
Mama cieszyła się z mojego szczęścia, Dagmara nadal lekko nieufna chociaż nie
okazywała tego Pawłowi. Tylko Bartosz wciąż nie potrafił się z nim dogadać.
Kłócili się i dogryzali sobie praktycznie przy każdej możliwej okazji: na
przykład wtedy gdy mój chłopak zdobył przedpremierowe odcinki serialu
„Zwariowani lokatorzy”. Wtedy w nieskończoność przewijał scenę w której
całowaliśmy się namiętnie z Bartoszem w ten sposób go denerwując. Dziwiłam się
trochę, że na Dadze to nie robi żadnego wrażenie, ale w końcu już kiedyś
przecież prawie się o to z Bartkiem nie rozstali. Najwyraźniej Kalinowski
wyjaśnił jej tę kwestię dość dobrze tak, że teraz wcale się o to nie
niepokoiła.
A ja w końcu mogłam nazwać się
szczęśliwą przez zdecydowanie większą ilość czasu. Bo związek z Pawłem był taki
o jakim zawsze marzyłam: harmonijny choć nie doskonały, intensywny choć nie
duszący, wymagający ale nie zanadto. Do tego wciąż mieliśmy nowe tematy do
przekomarzania się , żartowania czy dyskutowania. Ostatnio nawet rozmyślaliśmy
nad następnym krokiem (widocznie tak jak myślałam rozważał to już podczas
powrotu taksówką z tamtej premiery na której mnie pocałował). Po końcu zdjęć do
nowego serialu w którym miałam brać udział chcieliśmy ze sobą zamieszkać (Choć
kłóciliśmy się zażarcie w czyim mieszkaniu: Paweł nie słuchał moich
racjonalnych argumentów że mój dom jest większy; mówił że jest przywiązany do
swojego i nigdy nie będzie się czuł dobrze w moim. Poza tym wciąż wyrzucał mi
jego wielkość, a więc niepraktyczność. Wiedziałam jednak że uda mi się go
wkrótce przekabacić. Zwłaszcza tą wielką wanną w łazience.)
Mimo wszystko nasza przyszłość była dla
mnie wielką niewiadomą i o dziwo to mnie najbardziej w tym wszystkim cieszyło.
Bo nie wybiegałam planami na wiele następnych lat do przodu dokładnie tak jak
czyniłam to w związku z Bartoszem (na czym nawiasem mówiąc polegał mój
największy błąd). Z Pawłem tego nie robiłam i broń Boże nie zamierzałam. Żyłam
na bieżąco ciesząc się i rozkoszując każdą spędzoną z nim chwilą, czy to
śmiejąc się czy płacząc (oczywiście w tym drugim przypadku najczęściej ze
śmiechu).
Ostatnio zdarzyła się nawet okazja do
tego pierwszego gdy przysłano mi propozycję gry w komedii romantycznej w której
miał mi partnerować nie kto inny jak Paweł! Ze ogromnym rozbawieniem pokazałam
mu wstępny scenariusz którego fabuła dotyczyła dramatu niespełnionej miłości. Gdy
to przeczytał śmiał się razem ze mną, a potem (czemu tego nie przewidziałam?)
przy najbliższej okazji pokazał Bartoszowi. Spytał go nawet ci nie chciałby
grać Rafała (w filmie miał być facetem zakochanym w głównej bohaterce którą z
kolei miałam grać ja), bo wówczas mielibyśmy niezły ubaw. Kalinowski jednak nie
dostrzegł niczego zabawnego w tej sytuacji, a raczej starał się nie dostrzegać
bo widziałam jak śmieją mu się oczy. Zwłaszcza gdy podzielił się tą informacją
ze swoją narzeczoną, Dagmarą.
- Wiesz- Zwróciła się do mnie kilka dni
po tym wydarzeniu gdy grillowaliśmy sobie przed basenem.- Nasi chłopcy chyba
coraz bardziej się lubią.
- Raczej tolerują.- Sprostowałam patrząc
jak kłócą się o coś przy grillu (My leżałyśmy na leżakach tuż przy wodzie)
- Przecież to tylko takie końskie
zaloty. Jak to mówią: kto się czubi, ten się lubi.- Zaśmiała się.- Poza tym ja
też go coraz bardziej lubię.
- Serio? Mówimy o Pawle Fabisiaku?
- Tak, nie musisz udawać aż takiego
niedowierzania.- Zganiła mnie dobrodusznie wiedząc, że w tej chwili odkuwam się
na niej za te liczne tłumaczenia i negatywne plotki które dostarczała mi o
Pawle byleby tylko zmusić mnie do zakończenia z nim związku.- Bo uczynił cię
naprawdę szczęśliwą. I widać, że cię kocha. Już w to nie wątpię.
- Jasne, że kocha.- Roześmiałyśmy się
głośno tak, że zwabieni hałasem „nasi” mężczyźni odruchowo spojrzeli w tę
stronę. A ja posłałam Pawłowi ciepły uśmiech, który bez wahania odwzajemnił.- Spróbowałby
nie.
Jaka szkoda, że to już koniec:( Cieszę się, że między Agatą a Pawłem wszystko się ułożyło i są szczęśliwi. Będę czekać niecierpliwie na nowe opowiadanie. A tym czasem powodzenia na sesji! pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńDziękuję za genialne opowiadanie. Świetnie to wszystko zakończyłaś. Ale przecież jesteś najlepsza. Powodzenia i cierpliwie będę czekać.
OdpowiedzUsuńNie będę orginalna i powiem tak jak poprzedniczki, dziękuję za opowiadanie, cudownie się je czytało, dobre zakończenie, ale czemu się dziwić jak pisała je tak zdolna osoba.
OdpowiedzUsuńŻyczę Tobie udanej sesji, powodzenia na egzaminach i weny twórczej.
Czekam cierpliwie i będę czekać na nowe opowiadania.
Dziękuję i pozdrawiam
Ania
Szkoda że tak szybko koniec, ale rozumiem Twoją sytuację ;) świetne opowiadanie i czekam na coś świeżego ;) niekoniecznie związane z poprzednimi opowiadaniach. Powodzenia na sesji. Pozdrawiam, Magda ☆
OdpowiedzUsuńOpowiadanie było świetne. Kiedy kończy Ci się sesja bo nie moge się doczekać co teraz wymyślisz.
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze jakies dwa tygodnie bo teraz miałam same kolosy i projekty,wiec szybko się czegoś nie spodziewajcie
UsuńPrzeczytałam juz dawno ale zawsze nie mam czasu żeby napisać komentarz , a ze weszłam akurat teraz sprawdzić czy może przypadkiem czegoś nie dodałaś postanowiłam ze od razu napisze coś od siebie. Na początku chce Ci podziękować za to ze z nami jesteś ze poświęcasz nam swój czas i tworzysz dla nas tak piękne opowiadania ( chociaż niektóre zaliczyłabym do kategorii książki) na prawdę miło jest po ciężkim dniu wejść na twojego bloga zrelaksować się czytając . Twoje historie są wspaniałe i mam nadzieje ze kiedyś tam będę mogła sięgnąć po książkę z twoim imieniem i nazwiskiem bo masz ogromny talent.Nieważne na co zdecydujesz się teraz chociaż nie ukrywam ze miło byłoby wrócić po przerwie do naszych przyjaciół z brylantowego liceum �� ale to zależy już od Ciebie ważne tylko żebyśmy nie musieli długo czekać �� Powodzenia na sesji �� i mam nadziej ze niedługo wrócisz do nas z głową pełną pomysłów �� Daria ��
OdpowiedzUsuńJa wrocilabym do dzieciaków z Brtylantowego Liceum, ale tylko w takim jednoczęściowym opowiadaniu. Gdzie będą opisane losy bohaterów 10-15 lat później :) Dużo jest opowiadań o nich, więc można czytać do woli, ja sama wracam często do ulubionych rozdziałów i czytam tak poszczególne. Mi się podoba to jak poukładalo sie życie każdego z bohaterów. Jeszcze doszlo by do zdrady i byłoby nam wszystkim smutno :p oczywiście ja tylko daje swoją propzycje i nic Ci nie narzucam :)
OdpowiedzUsuńDroga Autorko życzę powodzenia na dalszych egzaminach! Trzymam kciuki za Ciebie:)
Pozdrawiam K.