Choć się tego nie spodziewałam scena
namiętnego pocałunku z Barkiem zmieniła wszystko. A przede wszystkim mój punkt
widzenia.
Po pierwsze scena pocałunku pokazała, że
nadal na niego działam i nie jest wobec mnie obojętny.
Po drugie chociaż nieustannie nagabywał
mnie swoją obecnością mówiąc, że chce naprawić sytuację między nami i pragnie
tylko mojego wybaczenia, to zaczęłam odbierać to inaczej.
Bo był zazdrosny. Nie mógł zdzierżyć
mojego widoku z Pawłem; wiedziałam, że zastanawiał się co robimy w trakcie
przerwy na planie zamknięci w garderobie całkiem sami, myśli o tym o czym
rozmawiamy, z czego tak chichoczemy i szepczemy jak gdybyśmy dzielili się jakimś
nikomu nieznanym sekretem.
A ja zaczęłam robić to na pokaz.
Przestałam myśleć o Pawle i jego bzdurnej propozycji romansu: teraz nie to było
mi w głowie. Okej, może przez pewien czas byłam go ciekawa, ale teraz już mi
przeszło. Nie mogłam przecież zaprzepaścić być może ostatniej szansy. Bo tak,
jeśli tylko Bartosz zda sobie sprawę, że jednak Daga to pomyłka byłam gotowa do
niego wrócić. Nawet jeśli mnie zranił, jeśli powiedział że przestał kochać i
teraz kocha właśnie moją siostrę to…to byłabym mu w stanie to wybaczyć. Bo
właśnie na tym polegała miłość. Tak więc zaczęłam bardziej dbać o swój wygląd:
poszłam do fryzjerki by podcięła końcówki moich włosów, zrobiłam odrosty. Na
plan zaczęłam przyjeżdżać w makijażu, a ciuchy wybierałam znacznie bardziej
starannie. Tak by nie było widać mojego lekko wypukłego nadmiernymi kilogramami
brzuszka, choć i tak udało mi się już schudnąć prawie cztery kilo (no dobra,
dwa).
- Wasz romans chyba trochę wymknął się
spod kontroli, co?- Spytała mnie w następnym tygodniu Monika gdy towarzyszyła
mi pod gruszą za budynkiem w czasie gdy ja spokojnie wypalałam papierosa. To
też powinnam rzucić. Bartek nie lubił jak paliłam. Wielokrotnie łagodnie
sugerował mi, że powinnam zaprzestać nałogu. Ale na pewno nie jeszcze dziś.-
Sypiacie ze sobą?
- Skąd.- Zaprzeczyłam ze śmiechem.- Zakładając
oczywiście że masz na myśli Fabisiaka. Przecież wiesz, że to tylko gra.-
Dodałam ciszej. Chociaż byłyśmy tu same, już dawno przekonałam się że prywatne
rozmowy gwiazd w trakcie planów zdjęciowych często wypływały do prasy lub
telewizji.
- Nie wiem. Od jakiegoś czasu nie jesteś
sobą.
- Bo przestałam być suką? Po prostu
złość na Bartka mi przeszła.
- Nie o to chodzi. Ale widzę jak ze sobą
flirtujecie, jak on na ciebie patrzy.
- Jest aktorem, Monia.
- Ale nie aż takim. Patrzy na ciebie
jakby chciał cię zobaczyć nagą.- Znów się zaśmiałam.
- Jej, te wszystkie przeczytane romanse
wychodzą ci bokiem. Co to jest „spojrzenie jakby chciał zobaczyć mnie nagą”?
- Agata, nie udawaj. Przecież wiesz co
mam na myśli.
- Tak, żartuję. Tylko nie rozumiem
twoich obiekcji: przecież taki był mój plan. Mieliśmy z Pawłem udawać parę choć
nie tak ostentacyjnie. Ukradkowe spojrzenia, jakieś rozmowy w garderobie…to wszystko.
Dzięki temu mieliśmy wypaść bardziej wiarygodnie. A z twojej reakcji wnoszę, że
on wywiązuje się z tej roli wręcz celująco.
- Może.- Moja przyjaciółka była
sceptyczna.- I naprawdę niczego od ciebie nie chce? Nigdy się nawet nie
całowaliście?
- Nie, mogę przysiąc ci na wszystko co
święte, że nie. No, może raz cmoknęłam go w policzek w ramach wdzięczności za
uchronienie mnie przed rozmową z Bartoszem na planie. To wszystko.
- A pierwsze pytanie?
- Hm?
- Nie odpowiedziałaś czego od ciebie
chce. Bo nie robi tego przecież z życzliwości serca ani zabawy. To nie ten typ
faceta.
- Wow, jesteś naprawdę bystra. Czasami
podziwiam twoją błyskotliwość. A już
myślałam, że dasz się podejść.
- Agata…pytam poważnie. Martwię się.
- Wiem.- Zgasiłam papierosa uśmiechając
się do Moniki.- Ale serio nic mi nie grozi.- Mówiłam ci, że Fabisiak chce tylko
rozgłosu i tego by jego nazwisko łączono z moim. Zaraz po zakończeniu zdjęć do
„Zwariowanych lokatorów” wyjeżdża do Poznania kręcić jakiś swój film. Ostatnio
wspominał coś nawet o dostaniu jakiejś fajnej propozycji. Sama więc widzisz, że
nie jest na tym stratny i z przyjemnością uczestniczy w mojej maskaradzie. Co
prawda, raz czy dwa wspomniał jakieś niedorzeczności o uwiarygodnieniu naszego
romansu, ale najpewniej w ramach żartu aniżeli rzeczywistej chęci.
- Proponował ci łóżko?!
- Ciszej.
- Co za typ. A ty mówisz, że jest spoko?
- Monia, to tylko takie żarty. Poznałam
go trochę i on po prostu jest takim kpiarzem. Lubi szokować ludzi. Poza tym
spójrz na mnie i porównaj mnie z jego dawnymi partnerkami. Zwłaszcza teraz gdy
po fazie obżarstwa obwisł mi tyłek, z brzucha zrobiła się oponka, a twarz się
zaokrągliła. Sądzisz, że jestem w jego typie?
- Boże, chyba nie powiesz mi że ten
żałosny dupek Bartuś wpędził cię w takie kompleksy? Jesteś seksowną laską i
zawsze byłaś. I wiesz co? Nawet ci do twarzy z tymi dodatkowymi kilogramami.
- Jasne. Jedyny plus to większe cycki.-
Obie parsknęłyśmy śmiechem.
- Nie jedyny. Ale to, że Kalinowski
wybrał Dagmarę to nie znaczy, że musisz się do niej upodabniać.
- Wcale tego nie robię.- Zaprzeczyłam
szybko.- Mam gdzieś ją.
- Ale jego jeszcze nie, prawda?- Monika
spoważniała. Zastanawiałam się jak tak szybko mogła mnie przejrzeć, ale w końcu
zrozumiałam że to bezcelowe. Zawsze czytała we mnie jak w otwartej księdze.
- Nie.- Przyznałam głównie dlatego, że
nie było sensu zaprzeczać. Nie chciałam jednak wspominać jej o swoich
nadziejach związanych z byłym chłopakiem. Wiedziałam, że odwodziłaby mnie od
tego. W sumie nie rozumiałam tego: mama, ojczym, najlepsza przyjaciółka a nawet
Paweł twierdzili, że Bartek nie jest dla mnie odpowiednim facetem. Tylko niby
dlaczego? Bo dlaczego mógł być nim dla mojej siostry a dla mnie nie? I co to w
ogóle znaczy, że „ktoś nie jest dla ciebie odpowiednim facetem”?
- Tak myślałam. Chciałabym, żebyś
skończyła tę całą szopkę ale wiem że tego nie zrobisz. Tyle, że on chyba nie
odbiera tego tak jakbyś chciała. Uważa cię za ofiarę, za następną chwilową
zdobycz Fabisiaka.
- Nie sądzę.
- Agata, to że gazety piszą o tym, że
znalazłaś pocieszenie w ramionach największego przystojniaka roku 2014 nie
znaczy, że ekipa postrzega to tak samo.
- On jest zazdrosny. Widzę jak zagryza
wargi gdy widzi mnie z Pawłem, jak zareagował po naszym pocałunku na planie,
jak wciąż mnie obserwuje. Zżera go zazdrość. Kto wie, może nawet żałuje
rzucenia mnie? Może doskonała Dagmara wydała mu się zbyt doskonała?
- No nie, powiedz że nie myślę o tym co
ty. Błagam. Nie mów mi, że jeszcze masz nadzieję, że ty i on…- Urwała patrząc
na mnie z przerażeniem. Czy wspominałam, że czytała we mnie jak w otwartej
księdze?- Boże, a ja myślałam że pomysł romansu z Fabisiakiem jest największą
pomyłką w twoim życiu. Teraz jednak widzę, że powrót do Bartka bije to na
głowę.
- Monika, kocham go. I nie potrafię tak
po prostu przestać.
- Zdradził cię. Spotykał się z tobą, a
potem równocześnie z twoją siostrą. To nie było nawet świństwo to było ohydne
dyskredytujące świństwo. Na dodatek dowiedziałaś się najpierw o tym z gazet co
dodatkowo naraziło cię na upokorzenie.
- To były tylko plotki o ich kolacji. I
wcale mnie nie upokorzyły.
- Agata, mam ci przypomnieć w jakim
stanie znalazłam cię ponad dwa miesiące temu? Jak siedziałaś we własnym domu
niczym pustelnik otoczona opakowaniami po śmieciowym żarciu?
- Możesz przestać?
- Nie, bo nie potrafię tego pojąć. Już
wolałabym chyba gdybyś mi powiedziała, że masz ochotę na Pawła Fabisiaka ale
to?
- Prawdę mówiąc ja też bym tak wolał.-
Zdębiałam słysząc jakiś głos. Zaraz jednak odetchnęłam z ulgą widząc znajomą
sylwetkę Pawła.- Mogę wiedzieć chociaż z czym przegrywam?
- Z niczym.- Odpowiedziałam zadowolona,
że nie usłyszał o Bartku. A więc podsłuchał tylko końcówkę naszej rozmowy. Na
przyszłość zanotowałam sobie aby nigdy więcej nie rozmawiać o swoich prywatnych
sprawach w tym miejscu, bo mogę narobić sobie tym niezłych kłopotów. W końcu co
by było gdyby zamiast Pawła zawitała tu na przykład Natalia? Nawet za darmo
albo i z dopłatą podzieliłaby się tymi informacjami z prasą.- Monika tylko
obrazowo przedstawiała pewną sytuację z typu co wolisz i mój wybór jej się nie
spodobał. Prawda?- Spojrzałam Monice w oczy. Ona też odwzajemniła moje
spojrzenie, ale potem pokręciła głową i bez żadnego słowa pożegnania odeszła.
Zostałam z Pawłem sama.
- Kłótnia? Chyba dość ostra.
- Właściwie to nie.
- Poszło o mnie?
- Jesteś aż takim megalomanem? Nie, nie
poszło o ciebie.
- Więc o co?
- O nic. Wyobraź sobie, że ja też mam
tajemnice tak jak ty. Idziemy już stąd?
- W porządku, nie złość się.
Brak wsparcia ze strony przyjaciółki
trochę mnie niepokoił w następnych dniach, ale wliczyłam to w koszty. Była mi
jednak przykro, że Monika nie rozumie jak ważny jest dla mnie Bartek, że
praktycznie cieszy się z naszego rozstania. Bo co niby miało znaczyć zdanie, że
zrywając ze mną Kalinowski zrobił dla mnie najlepszą rzecz jaką mógł? Zrobił
dla mnie masę różnych rzeczy. Podarował mi przepiękny naszyjnik oraz
bransoletkę, zabierał na pokazy modowe oraz wystawy sztuki awangardowej którą
uwielbiałam (no, może bez przesady), organizował liczne wycieczki. Ba,
zawdzięczałam mu tak dużo a ona to bagatelizowała?
Postanowiłam nie przejmować się jej
opinią i realizować swój plan do którego nie przyznawałam się nawet
Fabisiakowi. Pamiętałam jak kiedyś spytał mnie czy nasz wymyślony romans ma na
celu wzbudzenie w Bartoszu zazdrości a ja zaprzeczyłam. I ile w tym pytaniu
było ironii.
Właściwie szło mi całkiem dobrze, tak
przynajmniej sądziłam. Naturalnie ciężko było to obiektywnie ocenić, ale czułam
że Kalinowski pragnie ze mną porozmawiać. I nie pomyliłam się. Po końcu zdjęć w
piątek podszedł do mnie prosząc o rozmowę w cztery oczy (to ostatnie dodał
głównie z powodu towarzszącej mi wówczas Moniki). Oczywiście się na to
zgodziłam choć nie dałam mu tego po sobie poznać. Łaskawie oznajmiłam, że może
będę miała trochę czasu w poniedziałek podczas przerwy w kręceniu- w końcu
musiałam go trochę przetrzymać w niepewności. Tak jak myślałam nie było mu to na rękę.
- A nie moglibyśmy spotkać się dzisiaj?
W jakimś kameralnym miejscu?
- Nie sądzę by to było możliwe.
- Agata, to naprawdę ważne.
- Trudno mi w to uwierzyć, ale skoro tak
mówisz…
- Tak właśnie mówię. Więc? Zgadzasz się
?
- Mówiłam ci, że to niemożliwe. Nie mam
zamiaru przeczytać jutro w gazetach o naszym wielkim powrocie do siebie.-
Speszył się.
- No tak, przepraszam…nie pomyślałem.
- Agata, możemy już iść?- Poganiała mnie
przyjaciółka. Miałam ochotę sprzedać jej sójkę w bok.
- Chwileczkę.- Odezwałam się do niej
prawie szeptem.- Zaraz idziemy.
- Skoro się spieszysz to nie będę cię to
znaczy was zatrzymywać. Pogadamy w poniedziałek.- Dodał do mnie.- Do
zobaczenia.
- Musiałaś go spławić?- Ofuknęłam
Monikę.- Przecież widziałaś, że chciał powiedzieć mi coś ważnego.
- Jasne. Pewnie chciał powiedzieć jak
bardzo mu przykro.
- Gdyby tak było to powiedziałby mi to
teraz. Chodziło o coś więcej.
- Agata, zejdź na ziemię. To nie jest
film. A ty nie jesteś główną bohaterką jakiejś chałturowej polskiej komedii
romantycznej.- Roześmiałam się.
- Nie nadawałabym się na główną
bohaterkę, co? Dobrą, naiwną i piękną.
- Słucham?
- Nic.- Potrząsnęłam głową.- Paweł
powiedział mi kiedyś coś podobnego.- Zauważyłam, że Monika spojrzała na mnie
dziwnie, ale nic nie powiedziała. A przynajmniej na temat Bartka czy Fabisiaka.
Ten weekend był jednym z najbardziej
emocjonujących w moim życiu. Przez całą sobotę i niedzielę głowiłam się nad tym
co mógł mi chcieć przekazać Bartosz. Żałowałam, że przybrałam strategię
niedostępnej. I co z tego, że nie chciałam wydać mu się zbyt łatwo wybaczającą?
Skoro chciał do mnie wrócić tylko to się dla mnie liczyło. Na dodatek w weekend
kilkakrotnie dzwoniła do mnie Dagmara (postanowiłam w końcu włączyć telefon),
więc podejrzewałam że może pokłóciła się z Bartkiem. Naturalnie nie odebrałam
by się o tym przekonać.
I może to dlatego gdy w końcu nadszedł
poniedziałek a Paweł rozsypał moje plany w proch zareagowałam zbyt gwałtownie.
Ale od początku.
Zaczęło się od tego, że zjawiłam się na
planie. Miałam w zasadzie zagrać krótką scenę rozmowy z Renatą Rebus, a raczej
graną przez nią postacią Tatiany, podczas śniadania. Potem byłam wolna aż do
przerwy, czyli czasu który oczekiwałam na tajemniczą rozmowę z Bartkiem. Gdy w
końcu wybiła pierwsza godzina i reżyser ogłosił krótki odpoczynek, udałam się
więc do swojej garderoby. Nie miałam okazji wcześniej na osobności potwierdzić
termin spotkania z Kalinowskim, ale miałam nadzieję że się zjawi. A nawet jeśli
nie to nie wystawię się przecież na pośmiewisko wracając do swojego pokoju.
Tyle, że zapomniałam o jednym dość istotnym szczególne.
O Pawle.
Jak gdyby nigdy nic wparował do mnie
(jak zwykle bez pukania) zaczynając pleść jakieś głupoty. To znaczy zazwyczaj
bardzo mnie one bawiły i przyłączałam się do jego anegdotek, ale teraz byłam
napięta jak struna czekając na przyjście Bartosza. Musiałam więc go spławić.
- Słuchaj, mam ochotę na długi prysznic,
więc jeśli byłbyś tak łaskawy to mógłbyś zostawić mnie samą.
- Wiesz, ja też mam ochotę. Może się
przyłączę?
- Nie dziś. Może innym razem.
- Serio?
- Jasne, że nie. Spadaj już.
- Najpierw musisz poczęstować mnie
czekoladką. Specjalnie kupiłem ci je w piątek.
- Więc są moje. Na razie.
- Wyrzucasz mnie?
- Paweł, nie mam ochoty na żarty.
Naprawdę chcę zostać sama.
- Widzę, że nie jesteś w humorze.
- Jestem a raczej byłam bo teraz już mi
go zepsułeś. Poza tym…- Urwałam słysząc pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to
Bartek.- Spadaj.- Powtórzyłam po raz ostatni do Fabisiaka. Ale on nic sobie z
tego nie zrobił. Rozsiadł się na jednym z dwóch wolnych krzeseł zakładając ręce
na klatkę piersiową. Stłumiłam złość.- Idź stąd. Muszę otworzyć.
- Oczekujesz gościa? Więc chyba mogę
przy tym być. Uwiarygodni to nasz romans.
- Mam to gdzieś. Spieprzaj już.-
Denerwowałam się bo wiedziałam że nie odpuści. Cholernie irytujący facet.
Pukanie rozległo się ponownie. Zrozumiałam, że muszę być z nim szczera.- To
Bartek. Mieliśmy porozmawiać. Sami.
- O czym?
- A skąd mam to wiedzieć?
- Więc w czym przeszkadza ci moja
obecność?
- Idź stąd już.
- Ja tego nie zrobię, ale założę się że
Bartek tak jeśli mu zaraz nie otworzysz.- Zacisnęłam gniewnie wargi. Przedtem
jednak powiedziałam jedno słowo: dupek. I otworzyłam drzwi.
Nie było żadnego zaskoczenia: za nimi
stał Kalinowski. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się, ale zaraz przestał na widok
Pawła. Tylko nieznacznie skinął mu głową. Tamten jednak wstał ze swojego
krzesła i uścisnął zdezorientowanemu Bartkowi dłoń.
- Siemasz stary, co słychać?
- Tak samo jak na planie jeszcze
piętnaście minut temu gdy graliśmy razem scenkę.- Odparł mu bez ironii choć
nieco zgryźliwie Bartek. Paweł nic sobie z tego nie zrobił: roześmiał się.
- Więc chyba całkiem nieźle. Co tam się
stało że wpadłeś?
- Przyszedłem do Agaty.
- Rozumiem. Więc proszę, bardzo nie
zabieram ci dłużej czasu.- Z powrotem zajął swoje krzesło ku mojej konsternacji
nie zamierzając wyjść z garderoby. Dyskretnie chrząknęłam.
- Paweł…chcemy rozmawiać sami.
- Ależ rozmawiajcie: ja nie będę wam
przeszkadzał.
- Przeszkadzasz samą obecnością.
- Ja? Już raczej on. Co takiego masz do
powiedzenia mojej dziewczynie, że nie możesz tego powiedzieć przy mnie?
- Coś co dotyczy tylko mnie i jej.-
Odparł mu Bartek.
- Już ci mówiłem, że to co dotyczy jej
dotyczy od teraz i mnie.
- Przestań już Paweł. Proszę, opuść na
chwilę ten pokój.
- Raczej nie.
- Paweł, do diabła…- Zaczęły mi puszczać
nerwy.
-…skoro to takie pilne to niech mówi
przy mnie. To aż taki wielki sekret, Bartuś?
- Zachowujesz się infantylnie.- Odparł
mu Kaliszewski.
- Ja? Raczej ty. Nie dociera do ciebie,
że Agata nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Zgodziła się na to spotkanie tylko
z konieczności.
- Bartek, to nieprawda. Ja…- Zaczęłam,
ale znowu mi przerwano.
- …ci, nie musisz być wobec niego
współczująca ani litościwa. Nic mu nie jesteś winna kochanie.
- Przestań się już wtrącać.- Moja
wściekłość na Pawła osiągnęła apogeum.
- Słyszałeś Bartek? Zmywaj się stąd.
- Ale to ważne. Nie chcę by dowiedziała się
tego z gazet.- Zabrał głos Kaliszewski.
- Jej to już nic nie obchodzi.
- Ale to powinna wiedzieć ode mnie. Ja…
-…Bartek, daj już sobie spokój co? Masz
Dagę masz. Daj więc spokój Agacie.
- Jak chcecie. Na razie.
- Nie, poczekaj. Ja wcale…- Mówiłam już
do ściany. Zachowanie i słowa Pawła mocno zirytowały Bartka więc to logiczne że
chciał wyjść stąd jak najszybciej. Cała moja tłumiona złość znalazła ujście w
Fabisiaku. Na samą myśl o tym jak bardzo wyczekiwałam słów byłego chłopaka coś
mnie ściskało w żołądku. A ten co? Tak po prostu go spławił.
- Jesteś z siebie dumny?
- Prawdę mówiąc to tak.- Parsknęłam ze
złości nie wierząc w jego tupet. Zrozumiałam, że od początku jakimś cudem
wiedział o moim planowanym spotkaniu z Bartoszem i specjalnie nie chciał wyjść
z mojej garderoby po ówczesnym wejściu do niej.
- Jak śmiałeś? Po kiego licho się
wtrącasz w moje sprawy?
- Ty dałaś mi takie prawo, pamiętasz? I
o ile nie zwodzi mnie pamięć to cieszyłaś się z mojej interwencji gdy prawie
dwa tygodnie temu uwolniłem cię od towarzystwa byłego chłoptasia za budynkiem.
Już zapomniałaś?
- Wtedy to było co innego. Chciałam
tego. A teraz wyraźnie dałam ci do zrozumienia żebyś sobie poszedł.
- Powinnaś być mi wdzięczna.
- Za co? Za to, że pozbawiłeś mnie
rozmowy z Bartkiem? Za kogo ty się masz co? Nie wpierdzielaj się w moje sprawy.
- Liszka, otwórz oczy. Ten facet ma cię
gdzieś i jedyne co teraz do ciebie czuje to współczucie. Słyszysz, współczucie.
Już sam fakt, że wciąż chce cię tylko przepraszać albo schodzić z drogi by cię nie
urazić powinien uświadomić ci wystarczająco jak się wobec niego poniżyłaś. A ty
co robisz? Flirtujesz ze mną niemal ostentacyjnie, stroisz się, udajesz
niedostępną. Te gierki i próby wzbudzenia w nim zazdrości są żałosne. I czas by
ci ktoś to właśnie uświadomił.
- Sam jesteś żałosny!- Krzyknęłam na
niego podchodząc bliżej i patrząc z góry, bo nadal siedział na krzesełku. Byłam
na niego wściekła za to jak potraktował Bartosza, jak traktował mnie i moją
miłość. I na dodatek to, że tak łatwo mnie przejrzał.- I gówno cię to obchodzi
co robię a czego nie. Przypominam ci, że dla mnie jesteś nikim i tylko udajemy
parę, więc nie masz prawa wtrącać się niczym wujek dobra rada i mówić mi jak
mam postępować. Teraz udajesz super bohatera?
- Masz rację, po kiego licho się
wtrącam. A płacz sobie po tej swojej wielkiej miłości, trzymaj się wciąż
kurczowo głupiej nadziei. Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem.- Wstał.
Tym razem to on patrzył na mnie z góry tak, że niemal musiałam zadrzeć brodę
wysoko do góry by móc odwzajemnić jego spojrzenie. Nie odsunęłam się jednak. Nie
dałam mu tej satysfakcji, że mnie pokonał. Zamiast tego odezwałam się:
- Na pewno tego nie zrobię.- Gdy wyszedł
zamknęłam za nim drzwi.
Właściwie kłóciliśmy się wielokrotnie:
prawdę mówiąc non stop, ale nigdy w tak poważnej kwestii. Zwykle unikaliśmy
tematu Bartka, ale teraz on wypłynął. Nie miałam pojęcia jak Paweł mógł
domyśleć się mojego nowego planu i wyczuć nadzieję w głosie i spojrzeniu gdy
spoglądałam na Kaliszewskiego. Ale jego opinia o mnie na resztę dnia zepsuła mi
humor. Poza tym gadało o niej pół ekipy: najpierw Bartek wypada ode mnie jak
burza, potem to samo robi Paweł. Niektórzy prześcigali się w domysłach.
Przechodząc obok jakichś dwóch dość młodych dziewczyn (nie miałam pojęcia co robiły
na planie, ale sądząc po strojach zajmowały się oświetleniem) usłyszałam jak
nazywają nas „trójkącikiem”. No pięknie.
Przez następne dwa dni Paweł
konsekwentnie udawał obrażonego na mnie. Sprowadzało się to głównie do nie
odwiedzenie mnie w mojej garderobie, ale ja się z tego cieszyłam. Monika miała
rację, czas skończyć w końcu ten głupi wydumany romans. Fabisiak nie nadawał
się do roli mojego amanta. Miałam to zrobić w czwartek, ale zanim do tego
doszło wydarzyło się coś co zmieniło mój zamiar.
Bartek się zaręczył.
Zaręczył się z moją siostrą.
Dagmara zgodziła się zostać jego żoną.
A on oświadczył się jej po zaledwie pół
roku znajomości.
Mnie znał prawie pięć lat, a zaczął
spotykać się po ponad trzech i nigdy się na ten temat nawet nie zająknął. Poczułam
jak moje serce zamienia się w sopel lodu a dłonie to stają się zimne, to
wilgotnieją. Widząc wznoszących toast za młodą parę członków ekipy w głównej
mierze składających się z obsady „Zwariowanych lokatorów” miałam ochotę
wytrącić im kieliszki z dłoni. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem pytając
Bartosza: dlaczego. Dlaczego to ją wybrał, dlaczego mnie nie kocha, dlaczego
cieszy się i szeroko uśmiecha nie mogąc skryć radości ze składanych mu życzeń
choć mnie pęka serce?
Byłam załamana.
Przez ostatnie dwa tygodnie żyłam
nadzieją: czepiałam się jej resztkami sił wierząc w to, że Bartek mnie kocha.
Że nie mógł tak łatwo przekreślić wszystkiego co między nami było. Że zrozumiał
swój błąd. I że tamtej pocałunek na planie, choć zaaranżowany na potrzebę
serialu, był dla niego ważny.
Teraz z kolei miałam ochotę roześmiać
się i byłabym to zrobiła gdybym nie obawiała się, że zamieni się to w szloch.
Był dla niego ważny? Nie, był tylko zwykłym elementem do zagrania włączonym w
zawód aktorstwa. Bo choćby stała przed nim wtedy osiemdziesięcioletnia
staruszka, dziesięcioletni chłopiec, koza czy kosmita on i tak pocałowałby go.
Zrobiłby to, bo na tym właśnie polega aktorstwo. Na umiejętności oddzielenia
swojego ciała od duszy. A on po prostu zachował się profesjonalnie. To ja
nadałam temu szczególne znaczenie.
- Chodź już, bo zaraz zaczną się na
ciebie gapić.- Z własnym niewesołych myśli wyrwał mnie głos Pawła.
- Nie chcę.- Odpowiedziałam cichutko.
Wciąż patrzyłam z dala na świętującego Bartosza.
- Zamierzasz zrobić jakieś przedstawienie?
W takim razie śmiało, nie krępuj się.- Nie miałam siły mu się odkuć. Byłam
totalnie zdołowana, więc bez przeszkód pozwoliłam prowadzić do jego garderoby.
Było mi wszystko jedno.
- No śmiało: śmiej się, mów jaka byłam
głupia, tryumfuj.- Odezwałam się gdy weszliśmy do środka, a potem usiadłam na
niewielkiej sofie stojącej w rogu pomieszczenia przy drzwiach. Paweł wciąż się nie
odzywał.- Wiedziałeś przecież, że tak będzie a ja jak idiotka się łudziłam.
- Przykro mi.- Odparł w końcu.
- Tobie?- Nie wiem jakim cudem zdobyłam
się w takiej chwili na uśmiech.- Przecież w głębi serca cię to cieszy. Mam za
swoje co? Jestem żałosna tak jak przewidziałeś.
- Wcale nie.
- Och przestań już udawać mojego
przyjaciela. Wolę już gdy ze mnie kpisz a nie się litujesz. Nie zniosę więcej
litości.
- Nie lituję się nad tobą.
- Nie? A jak to nazwiesz?
- Po prostu mi przykro. Nigdzie się stąd
nie ruszaj, zrobię ci zielonej herbaty. To powinno cię uspokoić.
- Gdzieś mam twoją herbatę. To wszystko
przez ciebie. Nie pozwoliłeś mi
porozmawiać z Bartkiem w poniedziałek, a on pewnie o tym chciał mi powiedzieć.
O swoich zaręczynach. A ja łudziłam się jeszcze przez dwa cholernie dni. Z
twojej winy.
- Raczej uratowałem przed totalną
klęską. Już widzę jak szlochasz w koszulę Bartka gdy okazuje się, że nie chciał
do ciebie wrócić tylko oznajmić chęć poślubienia twojej siostry. Byłoby tak
samo jak teraz. Jednak z tą różnicą, że teraz patrzyłby na ciebie widząc w
twoich oczach niewyobrażalny ból.
- A teraz co? Myślisz, że nikt mnie nie
widział?
- Nie sądzę. Większość osób świętuje z
Kalinowskim. Pewnie nawet cię nie zauważyli, ale gdybyś stała tam trochę
dłużej mogłoby się to zmienić. Dlatego
bierz się w garść, my zaraz powinniśmy zrobić to samo.
- Akurat.
- Agata, dzięki tej zagrywce niewerbalnie
powiesz, że nic już do niego nie czujesz.
- Ale przecież to nieprawda.
- Zawsze jesteś taka uczciwa?
- A ty zawsze jesteś takim dupkiem?-
Uśmiechnął się do mnie.
- Tak.- Przyznał podchodząc do mnie.
Ukucnął przed kanapą dając mi chusteczkę. Nie zamierzałam jej przyjąć, więc sam
wytarł mi twarz dość niezgrabnie. Zaprotestowałam, ale zaraz dałam sobie z tym
spokój. Dotyk jego dłoni był tak kojący. Delikatnie przyciskał materiał do
mojej twarzy. Potem palcami przejechał do niej do sucha. W końcu spojrzałam mu
w oczy. Wyglądał dość poważnie, ale mimo to nadal niezwykle przystojnie.
Uśmiechnęłam się zdając sobie sprawę, że ja wyglądam na kupkę nieszczęścia. I
zupełnie mnie to nie obchodzi.- No, a teraz idź poprawić makijaż.
- Nigdzie nie idę, mówiłam ci.
- Liszka, dobrze wiesz że musisz to
zrobić. Jeśli się z nim teraz nie przywitasz wszyscy zaczną się zastanawiać
dlaczego.
- Guzik mnie to wszystko obchodzi.
- To twoje ulubione zdanie? Tylko to
potrafisz powiedzieć? A gdzie te gadki o interakcji ludzi i otoczenia?
- Daj mi już spokój! Kapujesz? – Czułam
jak kolejna porcja łez spływa po mojej twarzy. I miałam to gdzieś.
- Zniszczyłaś całe moje starania. Znowu
się rozmazałaś.- I co z tego, miałam ochotę go zapytać ale nie starczyło mi na
to siły. Jakie znaczenie miał mój wygląd wobec dołka w jaki wpędziły mnie
zaręczyny Bartka i Dagmary?- Widzę, że wolisz się nad sobą użalać.
- Nareszcie załapałeś. Jednak nie jesteś
taki głupi.
- Hm, twoja ironia i pazur wraca, więc
chyba masz się już lepiej. Możesz tu posiedzieć tak długo jak chcesz. Ja idę do
naszego drogiego Bartusia. Złożę mu gratulacje za nas dwoje.
- Nigdzie nie idziesz.- Wierzchem dłoni
wytarłam łzy. Gwałtownie wstałam z kanapy.
- Spokojnie, ty nie musisz, możesz tu
siedzieć.
- Ty też nie musisz.
- Daj już spokój, choć jedno z nas musi…
-…nie idziesz stąd, zrozumiałeś?
- Co ci znowu odbiło, Liszka?
- Nic. Chcę by myśleli, że jesteśmy tu
razem.- Paweł roześmiał się. Zrozumiał co miałam na myśli, ale nic sobie z tego
nie zrobił. Bez słowa podszedł do drzwi pokoju z zamiarem odejścia. Znowu mnie
wkurzył. Wyprzedziłam go więc zastawiając drzwi.- Nigdzie nie pójdziesz.
- Przesuń się.
- Nie. Zamknij drzwi.
- Skończ tę dziecinadę. I tak wszyscy
sądzą, że ze sobą jesteśmy. Nie musimy być aż tak ostentacyjni.
- Ale ja tak chcę i koniec. Wszyscy mają
myśleć, że teraz spędzamy ze sobą czas w łóżku.
- Wszyscy czy Bartek?
- Nie prowokuj mnie, Fabisiak.
- Doprawdy? Więc co proponujesz? Jak
mnie tu zatrzymasz? Urzeczywistnisz
swoje słowa?- Jego wymowny ton i spojrzenie jakim mnie obrzucił mówiło samo za
siebie. Teraz to on mnie prowokował. Chciał bym pomyślała, że żąda ode mnie
czegoś więcej niż pocałunku i odsunęła się od drzwi. Był pewny, że to mnie
wystarczająco przekona.
W pierwszej chwili miałam ochotę go
uderzyć, ale gdy już miałam to zrobić spojrzałam mu w oczy. I wpadłam na coś znacznie
lepszego. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
By wyraźnie zaskoczony, ale już po
chwili odwzajemnił mój pocałunek. Wplotłam mu dłonie we włosy zaskoczona ich
jedwabistością i gęstością. Przysunęłam się tak blisko niego jak tylko mogłam
pozwalając by jego dłonie zjechały z moich pleców na biodra a potem pośladki.
Usłyszałam jak głęboko wciąga nosem powietrze a potem wdałam w potyczkę z jego
językiem walcząc o dominację. Spodobało mi się to. Zapomniałam o Bartku, o tym
jak go kocham, jaki ból sprawiły mi jego zaręczyny z Dagmarą…Zapomniałam o
całym świecie. Liczył się tylko ten moment i ta chwila gdy Paweł całował mnie
agresywnie chcąc dyktować warunki tych pocałunków. I zapomnienie jakie mi
niosły. Czułam, że mnie pragnie i to sprawiło mi satysfakcję. Ale błoga
nieświadomość szybko się skończyła. Fabisiak gwałtownie się ode mnie odsunął
ciężko dysząc. Jednak nie na tyle by nasze ciała się rozdzieliły.
- Daj spokój Liszka. Ja tylko
żartowałem.- Powiedział z lekkim półuśmiechem. Znów miałam ochotę go uderzyć:
za tę pewność siebie, arogancję, pychę…ale przed oczami stanęła mi twarz
Bartosza. To, jak z szerokim uśmiechem i wewnętrzną radością przyjmował jeszcze
chwilę temu gratulacje od członków ekipy dotyczące jego zaręczyn z moją
siostrą. I cały mój ból wrócił. Po chwilowej ekstazie i zapomnieniu spadek na
ziemię był jeszcze gorszy niż przedtem. Dlatego nie mogłam do tego dopuścić.
Nie mogłam spaść. Co z tego, że miał mi to zapewnić Paweł?
- Ale ja nie żartowałam. Ściągaj
koszulkę.
- Agata…
- Dwa razy nie będę powtarzać. Decyduj
się.- Nie musiałam długo czekać: już za kilka sekund jego dłonie chwyciły moją
głowę dość stanowczo a usta zaatakowały wargi. Choć nie było to fizycznie
możliwe, zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bliżej prawie wtapiając się w
siebie. Zamknęłam oczy zaciskając powieki tak bardzo, że aż to bolało. Nie
liczyło się to dla mnie. Fizyczny ból był dużo lepszy niż ten który czułam na
dnie mojej duszy.
I zapomnienie przyszło: szybciej niż
pomyślałam.
Sama nie pamiętałam w jaki sposób
pozbyłam się swoich i Pawła ubrań. Czy zdjęłam je czy zrobił to za mnie on. I
prawdę mówiąc miałam to gdzieś. Nie myślałam nawet o tym jakim żigolakiem jest
Fabisiak, o tym że w ten sposób się poniżam. Nie zastanawiałam się nawet jakim
musi być facetem skoro bez przeszkód wskakuje do łóżka pierwszej chętnej
kobiety, do której nic nie czuł i która nie wyglądała jak mis świata. (okej,
może i niektórzy mężczyźni popisują się w ten sposób mówiąc jakimi są ogierami,
ale gdybym podeszła do dziesięciu losowo wybranych na ulicy facetów oferując
niezobowiązujący numerek nie wiem czy połowa by się zgodziła) Ani nad tym, że
mimo całej spontaniczności mojego zachowania zachował na tyle trzeźwości umysłu
by użyć prezerwatywy którą na dodatek miał obok szafki przy łóżku. Czy liczył
na to, że prędzej czy później wskoczę mu do łóżka? A może miał nadzieję sypiać
z jakąś inną dziewczyną z ekipy? A może nawet sypiał? Tylko- nawet jeśli tak
właśnie było- to dlaczego miałam to tak kompletnie gdzieś?
Nasze zbliżenie trwało dość krótko. Nie
byłabym w stanie stwierdzić czy było mi przyjemnie czy nie; czy byłam
zadowolona czy przerażona. Prawdę mówiąc czułam się pusta.
Spokojna.
Rozluźniona.
I zrezygnowana.
Beznamiętnie wpatrywałam się w sufit
małej garderoby skupiając oczy na niewielkiej plamce. Mój oddech prawie się już
wyrównał, choć pierś nadal falowała w rytm oddechów. Przeniosłam swoje
spojrzenie na samą siebie.
Patrzyłam więc na maleńką kropelkę potu
znajdującą się niedaleko mojej stanika. Zdziwiłam się, że mam go na sobie choć
jedna z miseczek była wyraźnie przekrzywiona. Najwyraźniej Paweł spieszył się
bardziej niż myślałam.
Potem przeniosłam wzrok niżej: na swój
niezbyt płaski brzuch, który choć leżałam prezentował się nawet nieźle, to w
pozycji pionowej już niekoniecznie. Odruchowo potarłam swoją kostką drugą stopę
czując dotyk maleńkich włosków. Nic dziwnego: w końcu ostatnią depilację
laserową miałam robioną pięć miesięcy temu i choć powinna wystarczyć na pół
roku, to jednak mimo wszystko włoski odrosły trochę szybciej. Nie były jeszcze
widoczne, ale za to doskonałe do wyczucia.
Wiedziałam, że z tych powodów powinnam
poczuć lekki dyskomfort. Zniesmaczenie a może nawet obrzydzenie stanem swojego
ciała. Powinnam starać się też zasłonić swoje niedoskonałości: wypukły brzuch i
grube uda. (Nie mówiąc już nawet wstydu spowodowanego tym, że nie miałam na
sobie majtek.) Powinnam jak najszybciej skąd odejść i się odświeżyć.
Właśnie powinnam.
Gdybym nie była aż tak odrętwiała i otępiała
może i bym się nawet uśmiechnęła. To było cudowne uczucie nie zastanawiając się
co myśli o mnie leżący obok facet. Miałam gdzieś czy uważał mnie za grubą,
brzydką, czy czuł się usatysfakcjonowany naszym aktem czy nie. Miałam to
totalnie gdzieś. Nagle poczuła jak materac obok mnie się lekko ugina.
- Liszka…nawet nie wiem co powiedzieć.
Totalnie mnie zaskoczyłaś.
- Więc nic nie mów.- Odparłam mu
beznamiętnie. Choć nie czułam się zawstydzona czy skrępowana uznałam, że czas
wstać i się ogarnąć. Nie wiedziałam jak długo przebywałam już w garderobie
Pawła, ale czułam że za długo. Nikt nie stukał do drzwi, więc pewnie przerwę
przedłużono ze względu na świętowanie zaręcz Bartka. Zajęłam pozycję siedzącą
zasłaniając się kocem a potem włożyłam na siebie swoją koszulkę. Zanim to samo
zrobiłam z bielizną i spodniami, Paweł odezwał się ponownie:
- Agata, wszystko w porządku?
- Tak.
- Więc czemu tak dziwnie brzmisz?
- Już późno, muszę stąd iść.
- Najpierw porozmawiamy.- Choć zaczął
ubierać się później ode mnie zrobił to znacznie szybciej.
- Kiedy indziej.
- Wiesz, że cię nie wykorzystałem. Nie
możesz tak o mnie myśleć. Ty sama wyszłaś z tą inicjatywą. Sama tego chciałaś.-
Boże, cóż za wytrawny uwodziciel, pomyślałam z sarkazmem. Nie powiedziałam tego
jednak na głos. Wiedziałam, że był tylko zaniepokojony moim stanem, że jego
słowa stanowiły jak gdyby usprawiedliwienie przed samym sobą.
- A czy ja się skarżę? Chcę tylko stąd
wyjść.
- Agata…
- Zostaw mnie.- Posłuchał. Nie sądziłam,
że to zrobi ale przepuścił mnie bez żadnego słowa. Nie spojrzałam mu w oczy
bojąc się tego co mogę tam wyczytać. Zadowolenie? Żal? Litość? Każda z tych
emocji byłaby dla mnie ostatnim gwoździem w trumnie.
Wyszłam na zewnątrz czując lekki powiew
wiatru. Byłam pewna, że zaraz po opuszczeniu Pawła się rozpłaczę, ale teraz o
dziwo łzy nie chciały nawet płynąć. Rozejrzałam się dookoła dłużej zatrzymując
wzrok na dużej grupie osób znajdujących się w miejscu zaimprowizowanej sceny.
Dalej świętowali.
Moje nogi same poniosły mnie w tamto
miejsce. Zapomniałam o tym, że po seksie z Paweł jestem roztrzepana, że po
moich makijażu zostały tylko strzępy, że moje ubranie było wygniecione i
wymięte. A pewnie te wszystkie szczegóły zwróciły uwagę ekipy powodując, że
zamilkli. Kalinowski, otoczony kilkoma najbliższymi osobami nadal mnie nie
dostrzegł, dlatego teraz zaniepokojony panującą nagle ciszą spojrzał w moją
stronę. Zauważyłam, że zbladł. Podeszłam do niego.
- Gratulacje.- Powiedziałam. Kolejne
zaskoczenie. Głos miałam pewny i stanowczy. – Przekaż je również Dagmarze.
- Ja…tak zrobię, dziękuję.- Uśmiechnęłam
się do niego. Do swojej miłości, która tak naprawdę nią nie była. Do mężczyzny
z którym to ja chciałam być zaręczona. A potem odeszłam do siebie. Zauważyłam
jeszcze Pawła stojącego niedaleko swojej garderoby, który pewnie mnie
obserwował odkąd wyszłam z jego pokoju.
Ale na szczęście nie próbował rozmawiać ze mną ponownie.
Gdy znalazłam się w końcu u siebie,
zupełnie sama i nie musząca ukrywać prawdziwych uczuć usiadłam na podłodze
przedtem zamykając na wszelki wypadek drzwi. Chciałam płakać nad sobą, nad tym
co zrobiłam, nad utraconą nadzieją i miłością. Jednak nie mogłam tego robić.
Siedziałam więc tak w bezruchu aż do
końca przerwy. Potem wzięłam prysznic i usprawiedliwiając się u reżysera
wróciłam do domu.
Dzisiaj się poryczałam jak czytałam, to takie prawdziwe, nauralne nie sztuczne, nienieudawane.
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejny raz.
Pozdrawiam
Ania
Bardzo dziękuję za ten komentarz, bo prawdę mówiąc ich brak trochę mnie zaniepokoił i obawiam się, że ten styl opowiadania nikomu nie przypadnie do gustu bo się w nim po prostu nie sprawdzam. Ale nawet jeśli podoba się jednej osobie to mam po co pisać :-) Pozdrawiam.
UsuńUwierz, podoba się bardzo, bardzo, bardzo!!!!!!
OdpowiedzUsuńTwoje pióro jest leekkie, przyjemne.
czytam Ciebie od początku, najpierw na quku, teraz na blogu, byłam zachwycona, oczarowana i jestem nadal i pewnie będę.
To opowiadanie napewno jest inne, ale tak samo zyciowe, prawdziwe.
Gratuluję pomysłu, chęci i sił.
Czekam z niecierpliwośćią na kolejne części tego opowiadania, jak i na kolejne.
Pozdrawiam
Ania
Ps. brak komentarzy moze mieć przyczynę, że jesteśmy w okresie przedświątecznym.
Bardzo się podoba! Właśnie to opowiadanie jest cudowne, bardzo przypadło mi do gustu, akcja jest nieprzewidywalna i wciąż nie jest wiadome do czego to dąży. Poprzednie opowiadanie nie podobało mi się tak jak inne. Wiedziałam czego się spodziewać, za dużo było kłótni albo za dużo scen miłosnych, dlatego to bardzo mnie zaskoczyło pozytywnie. Podziwiam Cię za systematyczność i za piękne opowiadania! Pozadrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNa początku troszkę odbiegało od poprzednich trzeba było się przestawić ale teraz wciągnęło na dobre :-) i widać że Tobie też pisze się je z przyjemnością i lekkością
OdpowiedzUsuńHmm trochę mnie zaskoczyło że Agata tak neutralnie zareagowała na seks z Pawłem taki super przystojniak a nie doprowadził jej do szaleństwa jak to zwykle bywa w ksiazkach :p juz nie mogę doczekać się rozwoju kolejnych części :) Bardzo podoba mi się to opowiadanie jest w nim wszystko co trzeba :) najbardziej się ciesze ze można się też trochę pośmiać :D Pozdrawiam Daria
OdpowiedzUsuń