Łączna liczba wyświetleń

piątek, 18 grudnia 2015

Zwariowani lokatorzy: Rozdział VIII



Choć się tego nie spodziewałam scena namiętnego pocałunku z Barkiem zmieniła wszystko. A przede wszystkim mój punkt widzenia.
Po pierwsze scena pocałunku pokazała, że nadal na niego działam i nie jest wobec mnie obojętny.
Po drugie chociaż nieustannie nagabywał mnie swoją obecnością mówiąc, że chce naprawić sytuację między nami i pragnie tylko mojego wybaczenia, to zaczęłam odbierać to inaczej.
Bo był zazdrosny. Nie mógł zdzierżyć mojego widoku z Pawłem; wiedziałam, że zastanawiał się co robimy w trakcie przerwy na planie zamknięci w garderobie całkiem sami, myśli o tym o czym rozmawiamy, z czego tak chichoczemy i szepczemy jak gdybyśmy dzielili się jakimś nikomu nieznanym sekretem.
A ja zaczęłam robić to na pokaz. Przestałam myśleć o Pawle i jego bzdurnej propozycji romansu: teraz nie to było mi w głowie. Okej, może przez pewien czas byłam go ciekawa, ale teraz już mi przeszło. Nie mogłam przecież zaprzepaścić być może ostatniej szansy. Bo tak, jeśli tylko Bartosz zda sobie sprawę, że jednak Daga to pomyłka byłam gotowa do niego wrócić. Nawet jeśli mnie zranił, jeśli powiedział że przestał kochać i teraz kocha właśnie moją siostrę to…to byłabym mu w stanie to wybaczyć. Bo właśnie na tym polegała miłość. Tak więc zaczęłam bardziej dbać o swój wygląd: poszłam do fryzjerki by podcięła końcówki moich włosów, zrobiłam odrosty. Na plan zaczęłam przyjeżdżać w makijażu, a ciuchy wybierałam znacznie bardziej starannie. Tak by nie było widać mojego lekko wypukłego nadmiernymi kilogramami brzuszka, choć i tak udało mi się już schudnąć prawie cztery kilo (no dobra, dwa).
- Wasz romans chyba trochę wymknął się spod kontroli, co?- Spytała mnie w następnym tygodniu Monika gdy towarzyszyła mi pod gruszą za budynkiem w czasie gdy ja spokojnie wypalałam papierosa. To też powinnam rzucić. Bartek nie lubił jak paliłam. Wielokrotnie łagodnie sugerował mi, że powinnam zaprzestać nałogu. Ale na pewno nie jeszcze dziś.- Sypiacie ze sobą?
- Skąd.- Zaprzeczyłam ze śmiechem.- Zakładając oczywiście że masz na myśli Fabisiaka. Przecież wiesz, że to tylko gra.- Dodałam ciszej. Chociaż byłyśmy tu same, już dawno przekonałam się że prywatne rozmowy gwiazd w trakcie planów zdjęciowych często wypływały do prasy lub telewizji.
- Nie wiem. Od jakiegoś czasu nie jesteś sobą.
- Bo przestałam być suką? Po prostu złość na Bartka mi przeszła.
- Nie o to chodzi. Ale widzę jak ze sobą flirtujecie, jak on na ciebie patrzy.
- Jest aktorem, Monia.
- Ale nie aż takim. Patrzy na ciebie jakby chciał cię zobaczyć nagą.- Znów się zaśmiałam.
- Jej, te wszystkie przeczytane romanse wychodzą ci bokiem. Co to jest „spojrzenie jakby chciał zobaczyć mnie nagą”?
- Agata, nie udawaj. Przecież wiesz co mam na myśli.
- Tak, żartuję. Tylko nie rozumiem twoich obiekcji: przecież taki był mój plan. Mieliśmy z Pawłem udawać parę choć nie tak ostentacyjnie. Ukradkowe spojrzenia, jakieś rozmowy w garderobie…to wszystko. Dzięki temu mieliśmy wypaść bardziej wiarygodnie. A z twojej reakcji wnoszę, że on wywiązuje się z tej roli wręcz celująco.
- Może.- Moja przyjaciółka była sceptyczna.- I naprawdę niczego od ciebie nie chce? Nigdy się nawet nie całowaliście?
- Nie, mogę przysiąc ci na wszystko co święte, że nie. No, może raz cmoknęłam go w policzek w ramach wdzięczności za uchronienie mnie przed rozmową z Bartoszem na planie. To wszystko.
- A pierwsze pytanie?
- Hm?
- Nie odpowiedziałaś czego od ciebie chce. Bo nie robi tego przecież z życzliwości serca ani zabawy. To nie ten typ faceta.
- Wow, jesteś naprawdę bystra. Czasami podziwiam twoją błyskotliwość. A już  myślałam, że dasz się podejść.
- Agata…pytam poważnie. Martwię się.
- Wiem.- Zgasiłam papierosa uśmiechając się do Moniki.- Ale serio nic mi nie grozi.- Mówiłam ci, że Fabisiak chce tylko rozgłosu i tego by jego nazwisko łączono z moim. Zaraz po zakończeniu zdjęć do „Zwariowanych lokatorów” wyjeżdża do Poznania kręcić jakiś swój film. Ostatnio wspominał coś nawet o dostaniu jakiejś fajnej propozycji. Sama więc widzisz, że nie jest na tym stratny i z przyjemnością uczestniczy w mojej maskaradzie. Co prawda, raz czy dwa wspomniał jakieś niedorzeczności o uwiarygodnieniu naszego romansu, ale najpewniej w ramach żartu aniżeli rzeczywistej chęci.
- Proponował ci łóżko?!
- Ciszej.
- Co za typ. A ty mówisz, że jest spoko?
- Monia, to tylko takie żarty. Poznałam go trochę i on po prostu jest takim kpiarzem. Lubi szokować ludzi. Poza tym spójrz na mnie i porównaj mnie z jego dawnymi partnerkami. Zwłaszcza teraz gdy po fazie obżarstwa obwisł mi tyłek, z brzucha zrobiła się oponka, a twarz się zaokrągliła. Sądzisz, że jestem w jego typie?
- Boże, chyba nie powiesz mi że ten żałosny dupek Bartuś wpędził cię w takie kompleksy? Jesteś seksowną laską i zawsze byłaś. I wiesz co? Nawet ci do twarzy z tymi dodatkowymi kilogramami.
- Jasne. Jedyny plus to większe cycki.- Obie parsknęłyśmy śmiechem.
- Nie jedyny. Ale to, że Kalinowski wybrał Dagmarę to nie znaczy, że musisz się do niej upodabniać.
- Wcale tego nie robię.- Zaprzeczyłam szybko.- Mam gdzieś ją.
- Ale jego jeszcze nie, prawda?- Monika spoważniała. Zastanawiałam się jak tak szybko mogła mnie przejrzeć, ale w końcu zrozumiałam że to bezcelowe. Zawsze czytała we mnie jak w otwartej księdze.
- Nie.- Przyznałam głównie dlatego, że nie było sensu zaprzeczać. Nie chciałam jednak wspominać jej o swoich nadziejach związanych z byłym chłopakiem. Wiedziałam, że odwodziłaby mnie od tego. W sumie nie rozumiałam tego: mama, ojczym, najlepsza przyjaciółka a nawet Paweł twierdzili, że Bartek nie jest dla mnie odpowiednim facetem. Tylko niby dlaczego? Bo dlaczego mógł być nim dla mojej siostry a dla mnie nie? I co to w ogóle znaczy, że „ktoś nie jest dla ciebie odpowiednim facetem”?
- Tak myślałam. Chciałabym, żebyś skończyła tę całą szopkę ale wiem że tego nie zrobisz. Tyle, że on chyba nie odbiera tego tak jakbyś chciała. Uważa cię za ofiarę, za następną chwilową zdobycz Fabisiaka.
- Nie sądzę.
- Agata, to że gazety piszą o tym, że znalazłaś pocieszenie w ramionach największego przystojniaka roku 2014 nie znaczy, że ekipa postrzega to tak samo.
- On jest zazdrosny. Widzę jak zagryza wargi gdy widzi mnie z Pawłem, jak zareagował po naszym pocałunku na planie, jak wciąż mnie obserwuje. Zżera go zazdrość. Kto wie, może nawet żałuje rzucenia mnie? Może doskonała Dagmara wydała mu się zbyt doskonała?
- No nie, powiedz że nie myślę o tym co ty. Błagam. Nie mów mi, że jeszcze masz nadzieję, że ty i on…- Urwała patrząc na mnie z przerażeniem. Czy wspominałam, że czytała we mnie jak w otwartej księdze?- Boże, a ja myślałam że pomysł romansu z Fabisiakiem jest największą pomyłką w twoim życiu. Teraz jednak widzę, że powrót do Bartka bije to na głowę.
- Monika, kocham go. I nie potrafię tak po prostu przestać.
- Zdradził cię. Spotykał się z tobą, a potem równocześnie z twoją siostrą. To nie było nawet świństwo to było ohydne dyskredytujące świństwo. Na dodatek dowiedziałaś się najpierw o tym z gazet co dodatkowo naraziło cię na upokorzenie.
- To były tylko plotki o ich kolacji. I wcale mnie nie upokorzyły.
- Agata, mam ci przypomnieć w jakim stanie znalazłam cię ponad dwa miesiące temu? Jak siedziałaś we własnym domu niczym pustelnik otoczona opakowaniami po śmieciowym żarciu?
- Możesz przestać?
- Nie, bo nie potrafię tego pojąć. Już wolałabym chyba gdybyś mi powiedziała, że masz ochotę na Pawła Fabisiaka ale to?
- Prawdę mówiąc ja też bym tak wolał.- Zdębiałam słysząc jakiś głos. Zaraz jednak odetchnęłam z ulgą widząc znajomą sylwetkę Pawła.- Mogę wiedzieć chociaż z czym przegrywam?
- Z niczym.- Odpowiedziałam zadowolona, że nie usłyszał o Bartku. A więc podsłuchał tylko końcówkę naszej rozmowy. Na przyszłość zanotowałam sobie aby nigdy więcej nie rozmawiać o swoich prywatnych sprawach w tym miejscu, bo mogę narobić sobie tym niezłych kłopotów. W końcu co by było gdyby zamiast Pawła zawitała tu na przykład Natalia? Nawet za darmo albo i z dopłatą podzieliłaby się tymi informacjami z prasą.- Monika tylko obrazowo przedstawiała pewną sytuację z typu co wolisz i mój wybór jej się nie spodobał. Prawda?- Spojrzałam Monice w oczy. Ona też odwzajemniła moje spojrzenie, ale potem pokręciła głową i bez żadnego słowa pożegnania odeszła. Zostałam z Pawłem sama.
- Kłótnia? Chyba dość ostra.
- Właściwie to nie.
- Poszło o mnie?
- Jesteś aż takim megalomanem? Nie, nie poszło o ciebie.
- Więc o co?
- O nic. Wyobraź sobie, że ja też mam tajemnice tak jak ty. Idziemy już stąd?
- W porządku, nie złość się.
Brak wsparcia ze strony przyjaciółki trochę mnie niepokoił w następnych dniach, ale wliczyłam to w koszty. Była mi jednak przykro, że Monika nie rozumie jak ważny jest dla mnie Bartek, że praktycznie cieszy się z naszego rozstania. Bo co niby miało znaczyć zdanie, że zrywając ze mną Kalinowski zrobił dla mnie najlepszą rzecz jaką mógł? Zrobił dla mnie masę różnych rzeczy. Podarował mi przepiękny naszyjnik oraz bransoletkę, zabierał na pokazy modowe oraz wystawy sztuki awangardowej którą uwielbiałam (no, może bez przesady), organizował liczne wycieczki. Ba, zawdzięczałam mu tak dużo a ona to bagatelizowała?
Postanowiłam nie przejmować się jej opinią i realizować swój plan do którego nie przyznawałam się nawet Fabisiakowi. Pamiętałam jak kiedyś spytał mnie czy nasz wymyślony romans ma na celu wzbudzenie w Bartoszu zazdrości a ja zaprzeczyłam. I ile w tym pytaniu było ironii.
Właściwie szło mi całkiem dobrze, tak przynajmniej sądziłam. Naturalnie ciężko było to obiektywnie ocenić, ale czułam że Kalinowski pragnie ze mną porozmawiać. I nie pomyliłam się. Po końcu zdjęć w piątek podszedł do mnie prosząc o rozmowę w cztery oczy (to ostatnie dodał głównie z powodu towarzszącej mi wówczas Moniki). Oczywiście się na to zgodziłam choć nie dałam mu tego po sobie poznać. Łaskawie oznajmiłam, że może będę miała trochę czasu w poniedziałek podczas przerwy w kręceniu- w końcu musiałam go trochę przetrzymać w niepewności.  Tak jak myślałam nie było mu to na rękę.
- A nie moglibyśmy spotkać się dzisiaj? W jakimś kameralnym miejscu?
- Nie sądzę by to było możliwe.
- Agata, to naprawdę ważne.
- Trudno mi w to uwierzyć, ale skoro tak mówisz…
- Tak właśnie mówię. Więc? Zgadzasz się ?
- Mówiłam ci, że to niemożliwe. Nie mam zamiaru przeczytać jutro w gazetach o naszym wielkim powrocie do siebie.- Speszył się.
- No tak, przepraszam…nie pomyślałem.
- Agata, możemy już iść?- Poganiała mnie przyjaciółka. Miałam ochotę sprzedać jej sójkę w bok.
- Chwileczkę.- Odezwałam się do niej prawie szeptem.- Zaraz idziemy.
- Skoro się spieszysz to nie będę cię to znaczy was zatrzymywać. Pogadamy w poniedziałek.- Dodał do mnie.- Do zobaczenia.
- Musiałaś go spławić?- Ofuknęłam Monikę.- Przecież widziałaś, że chciał powiedzieć mi coś ważnego.
- Jasne. Pewnie chciał powiedzieć jak bardzo mu przykro.
- Gdyby tak było to powiedziałby mi to teraz. Chodziło o coś więcej.
- Agata, zejdź na ziemię. To nie jest film. A ty nie jesteś główną bohaterką jakiejś chałturowej polskiej komedii romantycznej.- Roześmiałam się.
- Nie nadawałabym się na główną bohaterkę, co? Dobrą, naiwną i piękną.
- Słucham?
- Nic.- Potrząsnęłam głową.- Paweł powiedział mi kiedyś coś podobnego.- Zauważyłam, że Monika spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała. A przynajmniej na temat Bartka czy Fabisiaka.
Ten weekend był jednym z najbardziej emocjonujących w moim życiu. Przez całą sobotę i niedzielę głowiłam się nad tym co mógł mi chcieć przekazać Bartosz. Żałowałam, że przybrałam strategię niedostępnej. I co z tego, że nie chciałam wydać mu się zbyt łatwo wybaczającą? Skoro chciał do mnie wrócić tylko to się dla mnie liczyło. Na dodatek w weekend kilkakrotnie dzwoniła do mnie Dagmara (postanowiłam w końcu włączyć telefon), więc podejrzewałam że może pokłóciła się z Bartkiem. Naturalnie nie odebrałam by się o tym przekonać.
I może to dlatego gdy w końcu nadszedł poniedziałek a Paweł rozsypał moje plany w proch zareagowałam zbyt gwałtownie.
Ale od początku.
Zaczęło się od tego, że zjawiłam się na planie. Miałam w zasadzie zagrać krótką scenę rozmowy z Renatą Rebus, a raczej graną przez nią postacią Tatiany, podczas śniadania. Potem byłam wolna aż do przerwy, czyli czasu który oczekiwałam na tajemniczą rozmowę z Bartkiem. Gdy w końcu wybiła pierwsza godzina i reżyser ogłosił krótki odpoczynek, udałam się więc do swojej garderoby. Nie miałam okazji wcześniej na osobności potwierdzić termin spotkania z Kalinowskim, ale miałam nadzieję że się zjawi. A nawet jeśli nie to nie wystawię się przecież na pośmiewisko wracając do swojego pokoju. Tyle, że zapomniałam o jednym dość istotnym szczególne.
O Pawle.
Jak gdyby nigdy nic wparował do mnie (jak zwykle bez pukania) zaczynając pleść jakieś głupoty. To znaczy zazwyczaj bardzo mnie one bawiły i przyłączałam się do jego anegdotek, ale teraz byłam napięta jak struna czekając na przyjście Bartosza. Musiałam więc go spławić.
- Słuchaj, mam ochotę na długi prysznic, więc jeśli byłbyś tak łaskawy to mógłbyś zostawić mnie samą.
- Wiesz, ja też mam ochotę. Może się przyłączę?
- Nie dziś. Może innym razem.
- Serio?
- Jasne, że nie. Spadaj już.
- Najpierw musisz poczęstować mnie czekoladką. Specjalnie kupiłem ci je w piątek.
- Więc są moje. Na razie.
- Wyrzucasz mnie?
- Paweł, nie mam ochoty na żarty. Naprawdę chcę zostać sama.
- Widzę, że nie jesteś w humorze.
- Jestem a raczej byłam bo teraz już mi go zepsułeś. Poza tym…- Urwałam słysząc pukanie do drzwi. Wiedziałam, że to Bartek.- Spadaj.- Powtórzyłam po raz ostatni do Fabisiaka. Ale on nic sobie z tego nie zrobił. Rozsiadł się na jednym z dwóch wolnych krzeseł zakładając ręce na klatkę piersiową. Stłumiłam złość.- Idź stąd. Muszę otworzyć.
- Oczekujesz gościa? Więc chyba mogę przy tym być. Uwiarygodni to nasz romans.
- Mam to gdzieś. Spieprzaj już.- Denerwowałam się bo wiedziałam że nie odpuści. Cholernie irytujący facet. Pukanie rozległo się ponownie. Zrozumiałam, że muszę być z nim szczera.- To Bartek. Mieliśmy porozmawiać. Sami.
- O czym?
- A skąd mam to wiedzieć?
- Więc w czym przeszkadza ci moja obecność?
- Idź stąd już.
- Ja tego nie zrobię, ale założę się że Bartek tak jeśli mu zaraz nie otworzysz.- Zacisnęłam gniewnie wargi. Przedtem jednak powiedziałam jedno słowo: dupek. I otworzyłam drzwi.
Nie było żadnego zaskoczenia: za nimi stał Kalinowski. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się, ale zaraz przestał na widok Pawła. Tylko nieznacznie skinął mu głową. Tamten jednak wstał ze swojego krzesła i uścisnął zdezorientowanemu Bartkowi dłoń.
- Siemasz stary, co słychać?
- Tak samo jak na planie jeszcze piętnaście minut temu gdy graliśmy razem scenkę.- Odparł mu bez ironii choć nieco zgryźliwie Bartek. Paweł nic sobie z tego nie zrobił: roześmiał się.
- Więc chyba całkiem nieźle. Co tam się stało że wpadłeś?
- Przyszedłem do Agaty.
- Rozumiem. Więc proszę, bardzo nie zabieram ci dłużej czasu.- Z powrotem zajął swoje krzesło ku mojej konsternacji nie zamierzając wyjść z garderoby. Dyskretnie chrząknęłam.
- Paweł…chcemy rozmawiać sami.
- Ależ rozmawiajcie: ja nie będę wam przeszkadzał.
- Przeszkadzasz samą obecnością.
- Ja? Już raczej on. Co takiego masz do powiedzenia mojej dziewczynie, że nie możesz tego powiedzieć przy mnie?
- Coś co dotyczy tylko mnie i jej.- Odparł mu Bartek.
- Już ci mówiłem, że to co dotyczy jej dotyczy od teraz i mnie.
- Przestań już Paweł. Proszę, opuść na chwilę ten pokój.
- Raczej nie.
- Paweł, do diabła…- Zaczęły mi puszczać nerwy.
-…skoro to takie pilne to niech mówi przy mnie. To aż taki wielki sekret, Bartuś?
- Zachowujesz się infantylnie.- Odparł mu Kaliszewski.
- Ja? Raczej ty. Nie dociera do ciebie, że Agata nie chce mieć z tobą nic wspólnego? Zgodziła się na to spotkanie tylko z konieczności.
- Bartek, to nieprawda. Ja…- Zaczęłam, ale znowu mi przerwano.
- …ci, nie musisz być wobec niego współczująca ani litościwa. Nic mu nie jesteś winna kochanie.
- Przestań się już wtrącać.- Moja wściekłość na Pawła osiągnęła apogeum.
- Słyszałeś Bartek? Zmywaj się stąd.
- Ale to ważne. Nie chcę by dowiedziała się tego z gazet.- Zabrał głos Kaliszewski.
- Jej to już nic nie obchodzi.
- Ale to powinna wiedzieć ode mnie. Ja…
-…Bartek, daj już sobie spokój co? Masz Dagę masz. Daj więc spokój Agacie.
- Jak chcecie. Na razie.
- Nie, poczekaj. Ja wcale…- Mówiłam już do ściany. Zachowanie i słowa Pawła mocno zirytowały Bartka więc to logiczne że chciał wyjść stąd jak najszybciej. Cała moja tłumiona złość znalazła ujście w Fabisiaku. Na samą myśl o tym jak bardzo wyczekiwałam słów byłego chłopaka coś mnie ściskało w żołądku. A ten co? Tak po prostu go spławił.
- Jesteś z siebie dumny?
- Prawdę mówiąc to tak.- Parsknęłam ze złości nie wierząc w jego tupet. Zrozumiałam, że od początku jakimś cudem wiedział o moim planowanym spotkaniu z Bartoszem i specjalnie nie chciał wyjść z mojej garderoby po ówczesnym wejściu do niej.
- Jak śmiałeś? Po kiego licho się wtrącasz w moje sprawy?
- Ty dałaś mi takie prawo, pamiętasz? I o ile nie zwodzi mnie pamięć to cieszyłaś się z mojej interwencji gdy prawie dwa tygodnie temu uwolniłem cię od towarzystwa byłego chłoptasia za budynkiem. Już zapomniałaś?
- Wtedy to było co innego. Chciałam tego. A teraz wyraźnie dałam ci do zrozumienia żebyś sobie poszedł.
- Powinnaś być mi wdzięczna.
- Za co? Za to, że pozbawiłeś mnie rozmowy z Bartkiem? Za kogo ty się masz co? Nie wpierdzielaj się w moje sprawy.
- Liszka, otwórz oczy. Ten facet ma cię gdzieś i jedyne co teraz do ciebie czuje to współczucie. Słyszysz, współczucie. Już sam fakt, że wciąż chce cię tylko przepraszać albo schodzić z drogi by cię nie urazić powinien uświadomić ci wystarczająco jak się wobec niego poniżyłaś. A ty co robisz? Flirtujesz ze mną niemal ostentacyjnie, stroisz się, udajesz niedostępną. Te gierki i próby wzbudzenia w nim zazdrości są żałosne. I czas by ci ktoś to właśnie uświadomił.
- Sam jesteś żałosny!- Krzyknęłam na niego podchodząc bliżej i patrząc z góry, bo nadal siedział na krzesełku. Byłam na niego wściekła za to jak potraktował Bartosza, jak traktował mnie i moją miłość. I na dodatek to, że tak łatwo mnie przejrzał.- I gówno cię to obchodzi co robię a czego nie. Przypominam ci, że dla mnie jesteś nikim i tylko udajemy parę, więc nie masz prawa wtrącać się niczym wujek dobra rada i mówić mi jak mam postępować. Teraz udajesz super bohatera?
- Masz rację, po kiego licho się wtrącam. A płacz sobie po tej swojej wielkiej miłości, trzymaj się wciąż kurczowo głupiej nadziei. Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem.- Wstał. Tym razem to on patrzył na mnie z góry tak, że niemal musiałam zadrzeć brodę wysoko do góry by móc odwzajemnić jego spojrzenie. Nie odsunęłam się jednak. Nie dałam mu tej satysfakcji, że mnie pokonał. Zamiast tego odezwałam się:
- Na pewno tego nie zrobię.- Gdy wyszedł zamknęłam za nim drzwi.
Właściwie kłóciliśmy się wielokrotnie: prawdę mówiąc non stop, ale nigdy w tak poważnej kwestii. Zwykle unikaliśmy tematu Bartka, ale teraz on wypłynął. Nie miałam pojęcia jak Paweł mógł domyśleć się mojego nowego planu i wyczuć nadzieję w głosie i spojrzeniu gdy spoglądałam na Kaliszewskiego. Ale jego opinia o mnie na resztę dnia zepsuła mi humor. Poza tym gadało o niej pół ekipy: najpierw Bartek wypada ode mnie jak burza, potem to samo robi Paweł. Niektórzy prześcigali się w domysłach. Przechodząc obok jakichś dwóch dość młodych dziewczyn (nie miałam pojęcia co robiły na planie, ale sądząc po strojach zajmowały się oświetleniem) usłyszałam jak nazywają nas „trójkącikiem”. No pięknie.
Przez następne dwa dni Paweł konsekwentnie udawał obrażonego na mnie. Sprowadzało się to głównie do nie odwiedzenie mnie w mojej garderobie, ale ja się z tego cieszyłam. Monika miała rację, czas skończyć w końcu ten głupi wydumany romans. Fabisiak nie nadawał się do roli mojego amanta. Miałam to zrobić w czwartek, ale zanim do tego doszło wydarzyło się coś co zmieniło mój zamiar.
Bartek się zaręczył.
Zaręczył się z moją siostrą.
Dagmara zgodziła się zostać jego żoną.
A on oświadczył się jej po zaledwie pół roku znajomości.
Mnie znał prawie pięć lat, a zaczął spotykać się po ponad trzech i nigdy się na ten temat nawet nie zająknął. Poczułam jak moje serce zamienia się w sopel lodu a dłonie to stają się zimne, to wilgotnieją. Widząc wznoszących toast za młodą parę członków ekipy w głównej mierze składających się z obsady „Zwariowanych lokatorów” miałam ochotę wytrącić im kieliszki z dłoni. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem pytając Bartosza: dlaczego. Dlaczego to ją wybrał, dlaczego mnie nie kocha, dlaczego cieszy się i szeroko uśmiecha nie mogąc skryć radości ze składanych mu życzeń choć mnie pęka serce?
Byłam załamana.
Przez ostatnie dwa tygodnie żyłam nadzieją: czepiałam się jej resztkami sił wierząc w to, że Bartek mnie kocha. Że nie mógł tak łatwo przekreślić wszystkiego co między nami było. Że zrozumiał swój błąd. I że tamtej pocałunek na planie, choć zaaranżowany na potrzebę serialu, był dla niego ważny.
Teraz z kolei miałam ochotę roześmiać się i byłabym to zrobiła gdybym nie obawiała się, że zamieni się to w szloch. Był dla niego ważny? Nie, był tylko zwykłym elementem do zagrania włączonym w zawód aktorstwa. Bo choćby stała przed nim wtedy osiemdziesięcioletnia staruszka, dziesięcioletni chłopiec, koza czy kosmita on i tak pocałowałby go. Zrobiłby to, bo na tym właśnie polega aktorstwo. Na umiejętności oddzielenia swojego ciała od duszy. A on po prostu zachował się profesjonalnie. To ja nadałam temu szczególne znaczenie.
- Chodź już, bo zaraz zaczną się na ciebie gapić.- Z własnym niewesołych myśli wyrwał mnie głos Pawła.
- Nie chcę.- Odpowiedziałam cichutko. Wciąż patrzyłam z dala na świętującego Bartosza.
- Zamierzasz zrobić jakieś przedstawienie? W takim razie śmiało, nie krępuj się.- Nie miałam siły mu się odkuć. Byłam totalnie zdołowana, więc bez przeszkód pozwoliłam prowadzić do jego garderoby. Było mi wszystko jedno.
- No śmiało: śmiej się, mów jaka byłam głupia, tryumfuj.- Odezwałam się gdy weszliśmy do środka, a potem usiadłam na niewielkiej sofie stojącej w rogu pomieszczenia przy drzwiach. Paweł wciąż się nie odzywał.- Wiedziałeś przecież, że tak będzie a ja jak idiotka się łudziłam.
- Przykro mi.- Odparł w końcu.
- Tobie?- Nie wiem jakim cudem zdobyłam się w takiej chwili na uśmiech.- Przecież w głębi serca cię to cieszy. Mam za swoje co? Jestem żałosna tak jak przewidziałeś.
- Wcale nie.
- Och przestań już udawać mojego przyjaciela. Wolę już gdy ze mnie kpisz a nie się litujesz. Nie zniosę więcej litości.
- Nie lituję się nad tobą.
- Nie? A jak to nazwiesz?
- Po prostu mi przykro. Nigdzie się stąd nie ruszaj, zrobię ci zielonej herbaty. To powinno cię uspokoić.
- Gdzieś mam twoją herbatę. To wszystko przez ciebie. Nie pozwoliłeś  mi porozmawiać z Bartkiem w poniedziałek, a on pewnie o tym chciał mi powiedzieć. O swoich zaręczynach. A ja łudziłam się jeszcze przez dwa cholernie dni. Z twojej winy.
- Raczej uratowałem przed totalną klęską. Już widzę jak szlochasz w koszulę Bartka gdy okazuje się, że nie chciał do ciebie wrócić tylko oznajmić chęć poślubienia twojej siostry. Byłoby tak samo jak teraz. Jednak z tą różnicą, że teraz patrzyłby na ciebie widząc w twoich oczach niewyobrażalny ból.
- A teraz co? Myślisz, że nikt mnie nie widział?
- Nie sądzę. Większość osób świętuje z Kalinowskim. Pewnie nawet cię nie zauważyli, ale gdybyś stała tam trochę dłużej  mogłoby się to zmienić. Dlatego bierz się w garść, my zaraz powinniśmy zrobić to samo.
- Akurat.
- Agata, dzięki tej zagrywce niewerbalnie powiesz, że nic już do niego nie czujesz.
- Ale przecież to nieprawda.
- Zawsze jesteś taka uczciwa?
- A ty zawsze jesteś takim dupkiem?- Uśmiechnął się do mnie.
- Tak.- Przyznał podchodząc do mnie. Ukucnął przed kanapą dając mi chusteczkę. Nie zamierzałam jej przyjąć, więc sam wytarł mi twarz dość niezgrabnie. Zaprotestowałam, ale zaraz dałam sobie z tym spokój. Dotyk jego dłoni był tak kojący. Delikatnie przyciskał materiał do mojej twarzy. Potem palcami przejechał do niej do sucha. W końcu spojrzałam mu w oczy. Wyglądał dość poważnie, ale mimo to nadal niezwykle przystojnie. Uśmiechnęłam się zdając sobie sprawę, że ja wyglądam na kupkę nieszczęścia. I zupełnie mnie to nie obchodzi.- No, a teraz idź poprawić makijaż.
- Nigdzie nie idę, mówiłam ci.
- Liszka, dobrze wiesz że musisz to zrobić. Jeśli się z nim teraz nie przywitasz wszyscy zaczną się zastanawiać dlaczego.
- Guzik mnie to wszystko obchodzi.
- To twoje ulubione zdanie? Tylko to potrafisz powiedzieć? A gdzie te gadki o interakcji ludzi i otoczenia?
- Daj mi już spokój! Kapujesz? – Czułam jak kolejna porcja łez spływa po mojej twarzy. I miałam to gdzieś.
- Zniszczyłaś całe moje starania. Znowu się rozmazałaś.- I co z tego, miałam ochotę go zapytać ale nie starczyło mi na to siły. Jakie znaczenie miał mój wygląd wobec dołka w jaki wpędziły mnie zaręczyny Bartka i Dagmary?- Widzę, że wolisz się nad sobą użalać.
- Nareszcie załapałeś. Jednak nie jesteś taki głupi.
- Hm, twoja ironia i pazur wraca, więc chyba masz się już lepiej. Możesz tu posiedzieć tak długo jak chcesz. Ja idę do naszego drogiego Bartusia. Złożę mu gratulacje za nas dwoje.
- Nigdzie nie idziesz.- Wierzchem dłoni wytarłam łzy. Gwałtownie wstałam z kanapy.
- Spokojnie, ty nie musisz, możesz tu siedzieć.
- Ty też nie musisz.
- Daj już spokój, choć jedno z nas musi…
-…nie idziesz stąd, zrozumiałeś?
- Co ci znowu odbiło, Liszka?
- Nic. Chcę by myśleli, że jesteśmy tu razem.- Paweł roześmiał się. Zrozumiał co miałam na myśli, ale nic sobie z tego nie zrobił. Bez słowa podszedł do drzwi pokoju z zamiarem odejścia. Znowu mnie wkurzył. Wyprzedziłam go więc zastawiając drzwi.- Nigdzie nie pójdziesz.
- Przesuń się.
- Nie. Zamknij drzwi.
- Skończ tę dziecinadę. I tak wszyscy sądzą, że ze sobą jesteśmy. Nie musimy być aż tak ostentacyjni.
- Ale ja tak chcę i koniec. Wszyscy mają myśleć, że teraz spędzamy ze sobą czas w łóżku.
- Wszyscy czy Bartek?
- Nie prowokuj mnie, Fabisiak.
- Doprawdy? Więc co proponujesz? Jak mnie tu  zatrzymasz? Urzeczywistnisz swoje słowa?- Jego wymowny ton i spojrzenie jakim mnie obrzucił mówiło samo za siebie. Teraz to on mnie prowokował. Chciał bym pomyślała, że żąda ode mnie czegoś więcej niż pocałunku i odsunęła się od drzwi. Był pewny, że to mnie wystarczająco przekona.
W pierwszej chwili miałam ochotę go uderzyć, ale gdy już miałam to zrobić spojrzałam mu w oczy. I wpadłam na coś znacznie lepszego. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
By wyraźnie zaskoczony, ale już po chwili odwzajemnił mój pocałunek. Wplotłam mu dłonie we włosy zaskoczona ich jedwabistością i gęstością. Przysunęłam się tak blisko niego jak tylko mogłam pozwalając by jego dłonie zjechały z moich pleców na biodra a potem pośladki. Usłyszałam jak głęboko wciąga nosem powietrze a potem wdałam w potyczkę z jego językiem walcząc o dominację. Spodobało mi się to. Zapomniałam o Bartku, o tym jak go kocham, jaki ból sprawiły mi jego zaręczyny z Dagmarą…Zapomniałam o całym świecie. Liczył się tylko ten moment i ta chwila gdy Paweł całował mnie agresywnie chcąc dyktować warunki tych pocałunków. I zapomnienie jakie mi niosły. Czułam, że mnie pragnie i to sprawiło mi satysfakcję. Ale błoga nieświadomość szybko się skończyła. Fabisiak gwałtownie się ode mnie odsunął ciężko dysząc. Jednak nie na tyle by nasze ciała się rozdzieliły.
- Daj spokój Liszka. Ja tylko żartowałem.- Powiedział z lekkim półuśmiechem. Znów miałam ochotę go uderzyć: za tę pewność siebie, arogancję, pychę…ale przed oczami stanęła mi twarz Bartosza. To, jak z szerokim uśmiechem i wewnętrzną radością przyjmował jeszcze chwilę temu gratulacje od członków ekipy dotyczące jego zaręczyn z moją siostrą. I cały mój ból wrócił. Po chwilowej ekstazie i zapomnieniu spadek na ziemię był jeszcze gorszy niż przedtem. Dlatego nie mogłam do tego dopuścić. Nie mogłam spaść. Co z tego, że miał mi to zapewnić Paweł?
- Ale ja nie żartowałam. Ściągaj koszulkę.
- Agata…
- Dwa razy nie będę powtarzać. Decyduj się.- Nie musiałam długo czekać: już za kilka sekund jego dłonie chwyciły moją głowę dość stanowczo a usta zaatakowały wargi. Choć nie było to fizycznie możliwe, zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bliżej prawie wtapiając się w siebie. Zamknęłam oczy zaciskając powieki tak bardzo, że aż to bolało. Nie liczyło się to dla mnie. Fizyczny ból był dużo lepszy niż ten który czułam na dnie mojej duszy.
I zapomnienie przyszło: szybciej niż pomyślałam.
Sama nie pamiętałam w jaki sposób pozbyłam się swoich i Pawła ubrań. Czy zdjęłam je czy zrobił to za mnie on. I prawdę mówiąc miałam to gdzieś. Nie myślałam nawet o tym jakim żigolakiem jest Fabisiak, o tym że w ten sposób się poniżam. Nie zastanawiałam się nawet jakim musi być facetem skoro bez przeszkód wskakuje do łóżka pierwszej chętnej kobiety, do której nic nie czuł i która nie wyglądała jak mis świata. (okej, może i niektórzy mężczyźni popisują się w ten sposób mówiąc jakimi są ogierami, ale gdybym podeszła do dziesięciu losowo wybranych na ulicy facetów oferując niezobowiązujący numerek nie wiem czy połowa by się zgodziła) Ani nad tym, że mimo całej spontaniczności mojego zachowania zachował na tyle trzeźwości umysłu by użyć prezerwatywy którą na dodatek miał obok szafki przy łóżku. Czy liczył na to, że prędzej czy później wskoczę mu do łóżka? A może miał nadzieję sypiać z jakąś inną dziewczyną z ekipy? A może nawet sypiał? Tylko- nawet jeśli tak właśnie było- to dlaczego miałam to tak kompletnie gdzieś?
Nasze zbliżenie trwało dość krótko. Nie byłabym w stanie stwierdzić czy było mi przyjemnie czy nie; czy byłam zadowolona czy przerażona. Prawdę mówiąc czułam się pusta.
Spokojna.
Rozluźniona.
I zrezygnowana.
Beznamiętnie wpatrywałam się w sufit małej garderoby skupiając oczy na niewielkiej plamce. Mój oddech prawie się już wyrównał, choć pierś nadal falowała w rytm oddechów. Przeniosłam swoje spojrzenie na samą siebie.
Patrzyłam więc na maleńką kropelkę potu znajdującą się niedaleko mojej stanika. Zdziwiłam się, że mam go na sobie choć jedna z miseczek była wyraźnie przekrzywiona. Najwyraźniej Paweł spieszył się bardziej niż myślałam.
Potem przeniosłam wzrok niżej: na swój niezbyt płaski brzuch, który choć leżałam prezentował się nawet nieźle, to w pozycji pionowej już niekoniecznie. Odruchowo potarłam swoją kostką drugą stopę czując dotyk maleńkich włosków. Nic dziwnego: w końcu ostatnią depilację laserową miałam robioną pięć miesięcy temu i choć powinna wystarczyć na pół roku, to jednak mimo wszystko włoski odrosły trochę szybciej. Nie były jeszcze widoczne, ale za to doskonałe do wyczucia.
Wiedziałam, że z tych powodów powinnam poczuć lekki dyskomfort. Zniesmaczenie a może nawet obrzydzenie stanem swojego ciała. Powinnam starać się też zasłonić swoje niedoskonałości: wypukły brzuch i grube uda. (Nie mówiąc już nawet wstydu spowodowanego tym, że nie miałam na sobie majtek.) Powinnam jak najszybciej skąd odejść i się odświeżyć.
Właśnie powinnam.
Gdybym nie była aż tak odrętwiała i otępiała może i bym się nawet uśmiechnęła. To było cudowne uczucie nie zastanawiając się co myśli o mnie leżący obok facet. Miałam gdzieś czy uważał mnie za grubą, brzydką, czy czuł się usatysfakcjonowany naszym aktem czy nie. Miałam to totalnie gdzieś. Nagle poczuła jak materac obok mnie się lekko ugina.
- Liszka…nawet nie wiem co powiedzieć. Totalnie mnie zaskoczyłaś.
- Więc nic nie mów.- Odparłam mu beznamiętnie. Choć nie czułam się zawstydzona czy skrępowana uznałam, że czas wstać i się ogarnąć. Nie wiedziałam jak długo przebywałam już w garderobie Pawła, ale czułam że za długo. Nikt nie stukał do drzwi, więc pewnie przerwę przedłużono ze względu na świętowanie zaręcz Bartka. Zajęłam pozycję siedzącą zasłaniając się kocem a potem włożyłam na siebie swoją koszulkę. Zanim to samo zrobiłam z bielizną i spodniami, Paweł odezwał się ponownie:
- Agata, wszystko w porządku?
- Tak.
- Więc czemu tak dziwnie brzmisz?
- Już późno, muszę stąd iść.
- Najpierw porozmawiamy.- Choć zaczął ubierać się później ode mnie zrobił to znacznie szybciej.
- Kiedy indziej.
- Wiesz, że cię nie wykorzystałem. Nie możesz tak o mnie myśleć. Ty sama wyszłaś z tą inicjatywą. Sama tego chciałaś.- Boże, cóż za wytrawny uwodziciel, pomyślałam z sarkazmem. Nie powiedziałam tego jednak na głos. Wiedziałam, że był tylko zaniepokojony moim stanem, że jego słowa stanowiły jak gdyby usprawiedliwienie przed samym sobą.
- A czy ja się skarżę? Chcę tylko stąd wyjść.
- Agata…
- Zostaw mnie.- Posłuchał. Nie sądziłam, że to zrobi ale przepuścił mnie bez żadnego słowa. Nie spojrzałam mu w oczy bojąc się tego co mogę tam wyczytać. Zadowolenie? Żal? Litość? Każda z tych emocji byłaby dla mnie ostatnim gwoździem w trumnie.
Wyszłam na zewnątrz czując lekki powiew wiatru. Byłam pewna, że zaraz po opuszczeniu Pawła się rozpłaczę, ale teraz o dziwo łzy nie chciały nawet płynąć. Rozejrzałam się dookoła dłużej zatrzymując wzrok na dużej grupie osób znajdujących się w miejscu zaimprowizowanej sceny.
Dalej świętowali.
Moje nogi same poniosły mnie w tamto miejsce. Zapomniałam o tym, że po seksie z Paweł jestem roztrzepana, że po moich makijażu zostały tylko strzępy, że moje ubranie było wygniecione i wymięte. A pewnie te wszystkie szczegóły zwróciły uwagę ekipy powodując, że zamilkli. Kalinowski, otoczony kilkoma najbliższymi osobami nadal mnie nie dostrzegł, dlatego teraz zaniepokojony panującą nagle ciszą spojrzał w moją stronę. Zauważyłam, że zbladł. Podeszłam do niego.
- Gratulacje.- Powiedziałam. Kolejne zaskoczenie. Głos miałam pewny i stanowczy. – Przekaż je również Dagmarze.
- Ja…tak zrobię, dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niego. Do swojej miłości, która tak naprawdę nią nie była. Do mężczyzny z którym to ja chciałam być zaręczona. A potem odeszłam do siebie. Zauważyłam jeszcze Pawła stojącego niedaleko swojej garderoby, który pewnie mnie obserwował odkąd wyszłam  z jego pokoju. Ale na szczęście nie próbował rozmawiać ze mną ponownie.
Gdy znalazłam się w końcu u siebie, zupełnie sama i nie musząca ukrywać prawdziwych uczuć usiadłam na podłodze przedtem zamykając na wszelki wypadek drzwi. Chciałam płakać nad sobą, nad tym co zrobiłam, nad utraconą nadzieją i miłością. Jednak nie mogłam tego robić.
Siedziałam więc tak w bezruchu aż do końca przerwy. Potem wzięłam prysznic i usprawiedliwiając się u reżysera wróciłam do domu.

6 komentarzy:

  1. Dzisiaj się poryczałam jak czytałam, to takie prawdziwe, nauralne nie sztuczne, nienieudawane.
    Gratuluję kolejny raz.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz, bo prawdę mówiąc ich brak trochę mnie zaniepokoił i obawiam się, że ten styl opowiadania nikomu nie przypadnie do gustu bo się w nim po prostu nie sprawdzam. Ale nawet jeśli podoba się jednej osobie to mam po co pisać :-) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Uwierz, podoba się bardzo, bardzo, bardzo!!!!!!
    Twoje pióro jest leekkie, przyjemne.
    czytam Ciebie od początku, najpierw na quku, teraz na blogu, byłam zachwycona, oczarowana i jestem nadal i pewnie będę.
    To opowiadanie napewno jest inne, ale tak samo zyciowe, prawdziwe.
    Gratuluję pomysłu, chęci i sił.
    Czekam z niecierpliwośćią na kolejne części tego opowiadania, jak i na kolejne.
    Pozdrawiam
    Ania
    Ps. brak komentarzy moze mieć przyczynę, że jesteśmy w okresie przedświątecznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się podoba! Właśnie to opowiadanie jest cudowne, bardzo przypadło mi do gustu, akcja jest nieprzewidywalna i wciąż nie jest wiadome do czego to dąży. Poprzednie opowiadanie nie podobało mi się tak jak inne. Wiedziałam czego się spodziewać, za dużo było kłótni albo za dużo scen miłosnych, dlatego to bardzo mnie zaskoczyło pozytywnie. Podziwiam Cię za systematyczność i za piękne opowiadania! Pozadrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku troszkę odbiegało od poprzednich trzeba było się przestawić ale teraz wciągnęło na dobre :-) i widać że Tobie też pisze się je z przyjemnością i lekkością

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm trochę mnie zaskoczyło że Agata tak neutralnie zareagowała na seks z Pawłem taki super przystojniak a nie doprowadził jej do szaleństwa jak to zwykle bywa w ksiazkach :p juz nie mogę doczekać się rozwoju kolejnych części :) Bardzo podoba mi się to opowiadanie jest w nim wszystko co trzeba :) najbardziej się ciesze ze można się też trochę pośmiać :D Pozdrawiam Daria

    OdpowiedzUsuń