Od czasu incydentu zza budynku planu
filmowego minął już równo tydzień i rozmowa między mną a Bartkiem powoli
odpływała w niepamięć. Głównie dlatego, że nie próbował mnie nagabywać. Nadal
czułam złość na Dagę za to, że poinformowała o naszej kłótni swojego chłopaka,
ale już mi przechodziło. Nie mogłam tylko jej wybaczyć, że zrobiła mamie
sieczkę z głowy w sprawie Pawła. Tamta potem zostawiła mi na skrzynce głosowej
kilka alarmujących wiadomości, które niosły jedną treść: Fabisiak to dupek
który cię wykorzysta więc trzymaj się od niego z daleka. Tyle, że ja już dawno
nie byłam małą dziewczyną i nie musiałam słuchać mamy. Zwłaszcza w kwestiach
damsko-męskich. Ciekawe co by powiedziała słysząc, że to ja go wykorzystuję...
Poza tym zdecydowałam się przeprosić
Natalię za bójkę sprzed dwóch tygodni. Niepotrzebnie, bo wykorzystała tę okazję
by mnie jeszcze bardziej zgnoić za to że zdecydowałam się przed nią ukorzyć,
ale czułam że muszę to zrobić. Nie zmieniało to faktu, że scenarzysta była
suką, ale w tej konkretnej sytuacji to ja ponosiłam całkowitą winę. Dzięki temu
niektórzy na planie zaczęli na mnie patrzeć łaskawszym okiem: widocznie mój
gest ich zaskoczył.
Zaczęłam też być milsza dla całej ekipy:
nie wymuszenie, ale tak po prostu. Mój ból spowodowany rozstaniem z Bartkiem
stopniowo się zmniejszał albo jak to mówili czas przyzwyczajał do bólu
sprawiając, że łatwiej go było znieść. Nie czułam już w sobie tej palącej
złości której nie mogłam wyładować, bo już miałam swój worek treningowy.
Pawła.
- Liszka, naćpałaś się czy co?-
Skwitował tylko któregoś dnia, gdy podziękowałam swojej asystentce za wzorową
pracę.- Uważaj, bo jeszcze zmienisz się w jakąś słodką laleczkę. A te mi się
nie podobają.
Z kolei innego gdy miałam grać scenę
pocałunku z Barkiem (a raczej Luizy z Czarkiem) pocieszał mnie słowami:
- Bez obaw, wszystko pójdzie świetnie.
Mam na to znakomity patent.- Gdy spytałam jaki odparł:- Po prostu zamiast
Kalinowskiego wyobraź sobie mnie. Wtedy nie będziesz miała najmniejszych
problemów z zagraniem tego epizodu.
Jego słowa były bardzo krzepiące,
ironiczne i trochę zarozumialcze, ale na mnie działały. Trochę niepokoiła mnie
tylko lekka zmiana stosunków między nami. Nie wiem czy to poprzez seksistowskie
aluzje czy po prostu lepsze poznanie Fabisiaka, ale między nami zaczęło być
czasem niezręcznie. W każdym bądź razie ja tak się czasami czułam gdy żartował
sobie ze mnie komplementując mój wygląd albo patrzył w dziwny sposób.
Wiedziałam, że nie interesuję go jako kobieta- byłam zupełnie inna od lasek z
którymi się spotykał więc najpewniej był to tylko jego zwykły sposób bycia.
Niemniej jednak wraz z zabójczym wyglądem czasami zbijał mnie z tropu.
Z drugiej strony to mnie cieszyło.
Oznaczało bowiem, że wyleczyłam się z Bartka czując pociąg do innego faceta.
Nie istniało niebezpieczeństwo, że zakocham się w Pawle- w końcu znałam jego
wady zbyt dobrze by w ogóle brać to pod uwagę- więc mogłam nie przejmować się
faktem że nieświadomie mogę wplątać się w gorszą kabałę w której już jestem. Na
dodatek on (poza swoimi żartami) nigdy nie wykazał cienia zainteresowania moją
osobą.
A przynajmniej tak myślałam.
Bo w piątek, w przerwie między zdjęciami
zaszło między nami coś co do tej pory wprawiało mnie w konsternację. A zaczęło
się od niewinnego pytania, które mi zadał:
- Wiesz Liszka, a nie myślałaś o tym
żeby trochę uwiarygodnić nasz romans?
- Hm, może.- Stwierdziłam wówczas biorąc
łyk zimnej wody. Dziś było naprawdę gorąco nawet jak na wakacyjny dzień.- W sumie miałeś rację: świetna
zabawa z tym udawaniem. Widziałeś jak na mnie patrzy ta cała Jola? Czasami boję
się, że wydrapie mi oczy.- Roześmiałam się. Potem odwróciłam w stronę małej przenośnej lodówki
którą zainstalowano w garderobie z zamiarem schowania pozostałej części
zawartości butelki.
- Bez przesady: między nami aż tak wiele
nie zaszło. W dodatku to było już dawno.- Usłyszałam jego odpowiedź, bo wciąż buszowałam odwrócona tyłem rozglądając się po zawartości lodówki. Cholera, kto tu przyniósł lody do czorta? Przecież miałam się odchudzać... Kręcąc głową by wybić sobie myśli zjedzenia choćby łyżeczki skupiłam się na rozmowie z Pawłem.
- Hm, nie powiedziałabym.- Odparłam mu.- Pamiętam jak parę
tygodni temu namiętnie całowała cię pod tamtą gruszą.- Udałam rozmarzenie opierając się o drzwiczki wciąż otwartej jeszcze lodówki.- Jej
jasne włosy odbijały się od promieni Słońca, a w twoich pobłyskiwał jej srebrny
lakier, którym miała wymalowane paznokcie. Ach, szkoda, że tej sceny nie można
było uchwycić. Mogłam zawołać kamerzystę.
- To było dawno i nieprawda. Poza tym
wróćmy do tematu.
- Naszego romansu. Okej. A co
proponujesz by bardziej go uwiarygodnić?- Spytałam tonem matki dziecka z którym
bawi się w chowanego doskonale znając miejsce jego kryjówki. Dopiero teraz
schyliłam się do lodówki chowając wodę po ostatnim szybkim łyku. I definitywnie porzucając myśl o zjedzeniu kalorycznych lodów.
- Na przykład to.- Gdy rozmawialiśmy,
Paweł podchodził do mnie coraz bliżej, ale gdy poczułam na gołym karku jego usta
prawie wyplułam jeszcze nieprzełkniętą wodę. Bo gdy się odwróciłam okazało się, że stoi bardzo blisko
mnie.
- Co ty do cholery robisz?
- Uwiarygadniam nasz romans.
- Pogięło cię? Dotknij mnie jeszcze raz,
a skończysz ze złamaną ręką albo nogą.
- Nie nakręcaj się tak. Sądziłem, że
wolisz tradycyjny seks ale skoro chcesz…sado maso nigdy mnie nie pociągało, ale
rozumiem. Ta cała fascynacja Pięćdziesięcioma twarzami Greya też na ciebie
podziałała, co?- W jego zamierzeniu miał to być żart, ale swoim zachowaniem tak
zbił mnie z tropu, że odpowiedziałam prawdziwą złością i oburzeniem.
- Jesteś stuknięty. Przypominam ci, że
to miało być tylko udawane. Nigdy nie obiecywałam ci darmowego pieprzenia, a
jeśli ci tego brakuje droga wolna. Jola z chęcią da ci to czego potrzebujesz.
- Wiesz, że nie mogę: ktoś z ekipy
odkryłby to i w jakim to stawiałoby cię
świetle? Znów byłabyś ofiarą którą zdradził facet.
- Więc dbasz o moje interesy? Cudownie
skarbie, ale raczej nie skorzystam.
- Ale przyznasz, że ja na tym układzie
jestem stratny. Ty mścisz się na byłym facecie, siostrze i członkach ekipy,
odzyskujesz opinię szkalowaną przez trzy miesiące przez gazety…a ja co? Gdybyś
chociaż szerzyła dobrą nowinę opowiadając jaki to ze mnie świetny kochanek, ale
tak?
- Przypominam ci, że ty chciałeś tylko
rozgłosu i go masz. Ale umówiliśmy się też, że o prywatnych szczegółach nie
będziemy się wypowiadać publicznie. Więc jeśli tylko wyznasz prasie, jakieś
kłamliwe rzeczy o mnie i o naszym nieistniejącym związku to wystąpię o
komentarz i sprostuję, że to twoje fantazje. Jak myślisz komu uwierzy prasa?
Więc przestań mi grozić.
- To wcale nie była groźba, słoneczko.
Nie wiem czemu tak się burzysz.
- Nie jestem twoim słoneczkiem.
- Nie wiesz, że opór tylko podsyca
ciekawość i chęć by go złamać?
-Więc nie pogrywaj ze mną. Nie jestem
jeszcze tak zdesperowana żeby wskakiwać ci do łóżka.
- Dobra załapałem. Ale gdyby jednak taki
dzień nastał to bez obaw daj mi znać.
- Okej. Ale najpierw będę musiała wypić
przynajmniej ze cztery piwa i schlać się tak, że stracę poczucie
rzeczywistości. Więc radzę ci niczego nie kombinować.- Miał czelność się
uśmiechnąć.
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś.
Zaraz każę komuś przywieść ze sklepu czteropak.- Dlaczego nie zdziwiła mnie jego niepoważna odpowiedź? Dlatego wzięłam głęboki wdech by choć trochę się uspokoić i wyjaśnić spokojnie:
- Mówię serio Paweł: to po prostu nie w
moim stylu. Wybacz jeśli moja decyzja wprowadziła w twoje życie trochę
komplikacji jakie wywoła konieczność abstynencji ale to wliczone w koszty. Poza
tym zostało jeszcze sześć tygodni. Dasz radę wytrzymać.
- Jej? Ty tak serio? Już tydzień to dla
mnie problem.
- Więc poradź sobie z nim sam. –
Odparłam ze słodkim uśmiechem.- Poza tym ja jakoś sobie radzę.
- Właśnie widać: jesteś sfrustrowana i
wściekła.
- Przez ciebie…ale nie w takim sensie o
jakim myślisz.- Głośno odetchnęłam po raz kolejny.- Skąd w ogóle coś takiego przyszło ci do
głowy? Przecież tak naprawdę nawet się nie lubimy. To znaczy w ciągu ostatnich
kilku tygodni zdążyliśmy jako tako dość do porozumienia, ale na pewno nie na
tyle by iść ze sobą do łóżka.
- Zapomniałem, że ty traktujesz to nieco
poważniej. Już słyszysz bijące kościelne dzwony?
- Jasne. A przed ołtarzem ciebie w
garniturze. Mniam. A teraz spadaj stąd
zanim się na ciebie rzucę. Wkurzyłeś mnie.
- A więc zostanę.- Wzięłam leżącą na
półce puderniczkę i zamierzyłam się na niego.
- Hej, to ty się miałaś na mnie rzucić a
nie to coś.
-
Jeszcze jedno słowo, ale rzucę czymś cięższym. I tym razem trafię.
- Nie mogłabyś mnie skrzywdzi…dobra,
już wychodzę.- Gdy wzięłam do ręki dość sporej wielkości schowek do biżuterii
udając, że się na niego zamierzam w końcu skapitulował i wyszedł. A ja przez
kilka dobrych minut nie mogłam wyjść z szoku. Żartował czy jak? Może na serio
tak bardzo brakowało mu seksu, że wystarczyłby mu substytut jakiejkolwiek
kobiety?
Byłam na niego zła za to co zrobił, bo
od tej pory nie wiedziałam jak go traktować. Na dodatek to erotyczne napięcie
które aż iskrzyło między nami teraz znacznie się powiększyło gdy odkryłam, że najwyraźniej wcale go sobie nie wyobraziłam i nie promieniuje tylko ode mnie.
Paweł chciał się ze mną przespać.
Ze mną.
Agatą Liszewską.
O. Mój. Boże.
Dopiero teraz to co zaszło między nami jeszcze chwilę temu zaczęło do mnie docierać. Próbowałam
odwoływać się do swojej racjonalnej części, ale nie mogłam zaprzeczyć że Paweł
miał fantastyczne ciało modela z reklamy bielizny, a jego propozycja mile połechtała moją próżność. Co prawda nie miałam jeszcze
okazji by się o tym naocznie przekonać (tzn. o tym jak świetnie jest zbudowany), ale podczas kręcenia „Zwariowanych
lokatorów” czasami występował bez koszulki ukazując wspaniały sześciopak na
płaściutkim brzuszku. Na dodatek jego twarz…jakby skrzyżowanie Zakościelnego z
Damięckim. Kwadratowa szczęka, ostro zarysowany podbródek, ciemna oprawa oczu
ocieniona gęstymi rzęsami, lekko szpiczasty nos nadający mu charakteru i
opalona, ogorzała od słońca cera… Serio był niezłym ciachem. Może ze zmniejszonym mózgiem, ale w końcu nie można mieć wszystkiego. Chociaż nie, to też nie prawda. Bo jak się przekonałam w ciągu ostatnich tygodniu czasami po prostu lubił udawać tępaka tylko dlatego, iż wiedział że to mnie złości. Ale gdy chciał udowodnić jakąś swoją tezę lub obalić moją ukazywał swoją niewątpliwą inteligencję atakując niczym rasowy prawnik w sądzie. Nie dziwiłam się
więc dlaczego laski tak na niego lecą niemal ustawiając się w kolejce by spędzić z
nim noc. Ale dla mnie seks był zawsze czymś więcej niż chwilową rozrywką. Żaden
moment przyjemności nawet nie wiadomo jak wielkiej nie zrekompensowałaby mi
wyrzutów sumienia i pogardy do samej siebie. Czasami żałowałam, że nie potrafię
aż tak się do tego zdystansować jak niektóre kobiety. Chociaż czy rzeczywiście?
Czy to nie one udawały? Czy naprawdę laska sypiająca z facetami których poznała dopiero w barze kilka godzin wcześniej w głębi serca nie czuje się nic nie warta?
Na szczęście długo nie musiałam trwać w
swoim niezręcznym stanie, bo już po ukończonym dniu pracy na planie Paweł
podszedł do mnie zagajając zwyczajną rozmowę. Zauważając moje spięcie żartem
spytał czy chodzi mi o jego przedpołudniową propozycję. Gdy przytaknęłam
zaśmiał się oznajmiając, że za bardzo się tym przejęłam. Ja z kolei nie mogłam
rozumieć jak on mógł traktować to w tak lekki sposób. Proponował mi łóżko a
teraz gada o pryszczu na policzku Renaty który musiała zatuszować kosmetyczka
jak gdyby nigdy nic? Zupełnie tak jakby podszedł do tego: "no cóż zgodzi się to super a jeśli nie to żyje się dalej". Co jest z tymi facetami?
- Jej Liszka, to było tylko pytanie, nic
więcej. I zapewniam cię, że się na ciebie nie rzucę. Znam znaczenie słowa nie.
- Nie o to chodzi.- Szepnęłam
zdenerwowana, że ktoś może nas usłyszeć. Jezu, odkąd to stałam się nieśmiałą cnotką wstydzącą się rozmawiać o sprawach seksu? No ale z drugiej strony jak można naturalnie dywagować na temat potencjalnego
romansu i rozważać go jak zakup mieszkania czy samochodu? Zwykle wydawało mi się, że jeśli już to coś takiego zdarza się całkiem spontanicznie....Widząc pytające spojrzenie Pawła dodałam:- Nie boję się
ciebie.Po prostu poczułam się zaskoczona twoją propozycją i tyle.
- Czy to znaczy, że ją rozważysz?
- Pogięło cię? Nie.- Jego głośny wybuch
śmiechu zwrócił uwagę kilku osób z ekipy w tym właśnie Renaty Rebus. Usiłując
się dostać do swojego auta podeszła w stronę bramy (a więc tam gdzie staliśmy z
Fabisiakiem) posyłając nam niechętne spojrzenie.
- A tą co ugryzło? Usłyszała o tym
pryszczu?
- Serio jesteś taki tępy czy udajesz
domagając się komplementów?
- Jasne, że nie. W obu przypadkach. Co
nie zmienia faktu, że chciała zabić mnie wzrokiem.
- Jest zła, że spotykasz się ze mną.
- Toś wymyśliła.- Zaciągnął się udając
wioskowego farmera.
- Niczego nie wymyśliłam. Nie widziałeś
jak na ciebie patrzy? Nic ci nie mówiłam ale gdy wczoraj zdjąłeś bluzkę to nie
spuszczała z ciebie wzroku. Z pewnością chętnie zastąpiłaby tę dziewczynę która
smarowała ci olejkiem mięśnie by bardziej je uwypuklić dla kamery.
- Jeśli masz rację to padnę ze śmiechu.
Ona mnie nie znosi.
- Jej, to tylko fasada: wiem co mówię w
końcu jestem kobietą.
- Więc twoja nieustępliwość wynika
właśnie z tego faktu?
- Za bardzo wszystko upraszczasz. Po prostu dla mnie seks wiąże się z pokładem
jakichś uczuć: nie mówię tu o jakiejś wielkiej miłości aż po grób, ale chociaż
zauroczeniu. Między nami czegoś takiego nie ma.
- Ale jest chemia.
- Może.- Nie zamierzałam tego ukrywać.-
Ale to za mało. Zresztą sam powiedziałeś, że mnie nie znosisz. Jak teraz możesz
mi proponować coś takiego?
- Trochę charakterku dodaje pieprzyku,
prawda?
- W takim razie gwałt musi cię nieźle
jarać.
- Przyprawy trzeba dawkować subtelnie.-
Roześmiał się z mojej interpretacji.-No i nie obraź się, ale twoje
spostrzeżenia o seksie w związku ciut wieją mi romantyzmem o jaki nigdy bym cię
nie podejrzewał.
- Wcale nie. Tylko czystym rozsądkiem.
- Jak zwał tak zwał.- Wzruszył
ramionami. Potem zmoknął mnie w policzek. Sądziłam, że znów chce stosować na
mnie jakieś swoje gierki albo pocałować w usta, ale o dziwo tak się nie stało.- Do jutra, muszę już lecieć.
Dokończymy naszą pasjonującą rozmowę jutro. Może będziesz miała lepszy humor.
- Na razie.- Miałam mu wyjaśnić, że na
pewno nie będę już wracała do tego tematu ale się od tego powstrzymałam. W
przeciwnym razie nieźle by sobie ze mnie kpił; przecież i tak wcześniej nazwał mnie romantyczką. Jej, czemu wszystko komplikował?
A przecież do tej pory szło nam tak dobrze...chociaż nie, nic nie szło dobrze. Począwszy od tego głupiego pomysłu na udawany romans, poprzez wybór kandydata aż do rozważań na temat, hm jak to się wyraził Paweł "uwiarygodnienia naszego romansu" Tyle, że pomimo nierealności tego ostatniego pomysłu i tak zadawałam sobie w duchu pytanie jak wyglądałby seks z Fabisiakiem…
Dość. Jutro czekała mnie ważna scena:
scena w której Luiza rozbiera się na oczach doktorka, namiętnie całuje i mówi
że chce uprawiać z nim seks. To na tym powinnam się skupić.
Będąc już u siebie w domu mogłam
odetchnąć z ulgą. Już od jakiegoś tygodnia miałam zapewniony względny spokój,
bo dziennikarze przestali widzieć we mnie sensację i teraz mówili o nowym aucie
Małgorzaty Rozenek. Trochę mnie to ubodło (no bo jak perfekcyjna pani domu
mogła być ciekawszym tematem ode mnie; chociaż nie, teraz była chyba pogromczynią brudu w hotelach)
ale tak naprawdę bardzo ucieszyło. W końcu mogłam wjechać do swojego domu nie
bojąc się wysiąść z auta z obawą, że ktoś nadepnie mi na stopę lub popchnie na
chodnik. Albo wyjść na spacer bez ukrywania się pod nieforemną czapką bądź
peruką (choć mimo wszystko na swoje wieczorne spacery i tak wychodziłam w
przebraniu; wolałam dmuchać na zimne). Miałam swój spokój.
Po powrocie zjadłam lekki obiad: nadal
trzymałam jako taką dietę, choć czekoladki od Pawła skutecznie niszczyły moje
zamiary i siłę woli, a potem wskoczyłam na bieżnię. Mimo, iż z powodu mojej
utraty figury scenę trochę zmieniono: Laura miała rozpiąć tylko dwa górne
guziki swojej koszuli a nie zdjąć całkowicie dresową bluzę zostając tylko w
biustonoszu, to mimo wszystko musiałam pokazać trochę ciała. Może nie brzuch
który nie był całkowicie płaski (ale i tak wyglądał lepiej w porównaniu z tym
jak było cztery tygodnie temu), ale część dekoltu. Jeszcze patrzeć przy tym na
Bartka seksownym spojrzeniem a potem mocno pocałować. W myślach już wyobrażałam
sobie ile trzeba będzie zrobić dubli. A każdy z nich będzie gorszy od
poprzedniego, bo nie będę potrafiła się zdystansować i wypadnę nienaturalnie. I
stanę się pośmiewiskiem całej ekipy. Reżyser wspaniałomyślnie wytnie ten
moment, ale i tak wieść o moim nie profesjonalizmie się rozniesie. Już
widziałam te nagłówki w gazetach:
AGATA NIE MOGŁA POCAŁOWAĆ SWOJEGO BYŁEGO
FACETA NA PLANIE.
KSIĄŻE CZY ŻABA? LISZEWSKA NIE POTRAFIŁA
ZAGRAĆ ROMANTYCZNEJ SCENY Z KALINOWSKIM!
GWIAZDA „ZWARIOWANYCH LOKATORÓW” NIE
POTRAFI DOGADAĆ SIĘ NA PLANIE Z BYŁYM CHŁOPAKIEM.
PRZEZ NIĄ MUSIELIŚMY ZMIENIĆ SCENARIUSZ,
NARZEKA REŻYSER…
A sam Bartek? Pewnie spojrzy na mnie tym
swoim smutnym spojrzeniem zgrywając cierpiętnika. Miał szczęście, że jego rola
wymagała tylko bierności. Och, jak ja bym tego chciała. By to on musiał mnie
pocałować a ja przyjęłabym to z biernością. Po głębszym namyśle zdecydowałam
jednak, że nie. Bo gdybym odpowiedziała na jego pocałunek to dopiero byłoby
żałosne.
Jej dlaczego to spotyka właśnie mnie?
Przecież Brat Pitt nie musiał grać w żadnym filmie z Jennifer Aniston. Czemu
więc ja dałam się wmanewrować w taką kabałę?
Byłam pewna, że cała ekipa nie odmówi
sobie przyjemności oglądania mojej niewątpliwej porażki, ale tak liczna
frekwencja nazajutrz rano po prostu zbiła mnie z tropu. I przeraziła. Bo im
więcej świadków mojej kompromitacji tym gorzej. Nawet Paweł zjawił się
praktycznie punktualnie (tylko z jakimś dziesięciominutowym spóźnieniem) a gdy
ironicznie spytałam go o powód bez skrępowania odparł, że chce zobaczyć moją
zawodową kompromitację.
Dupek.
To znaczy nie: wiedziałam, że chodziło
mu o coś innego: o to by mnie zdenerwować sprawiając, że skupię złe emocje na nim
a nie na Bartku z którym musiałam zaraz zagrać trudną scenę.Tak, już po kilkutygodniowej znajomości z łatwością potrafiłam go przejrzeć w tej sprawie. Ale fakt, że to
wiedziałam mi nie pomagał. Może gdyby było inaczej…
Dlatego siadając na kanapie i opierając
się łokciami o biurko (czyli zajmując odpowiednią pozycję w aranżacji
przygotowanej do nagrania) czułam suchość w gardle. Starałam się wczuć w postać
Laury, skupić na Bartku a nie otaczających nas osobach, ale nie potrafiłam.
Miałam szczerą ochotę poprosić ich aby poszli gdzie indziej, ale wiedziałam że
zabrzmiałoby to jak przyznanie że jest mi ciężko. A przecież chciałam przekonać
innych i siebie samą że tak nie jest. Dasz radę Agata, powtarzałam sobie w
myślach. Po tej scenie będzie już tylko z górki. Za godzinę albo i krócej jeśli
uda ci się to dobrze zagrać za pierwszym razem będziesz się z tego śmiać. Albo
płakać.
- To, co zaczynamy?- Spytał reżyser.-
Wszyscy pamiętają swoje kwestie?- Odpowiedział mu zgodny pomruk.- Okej, a więc;
trzy, dwa, jeden, akcja!
W scence miało uczestniczyć czworo
lokatorów a więc wszyscy bez Pawła. Oprócz granej przeze mnie i Bartka Luizy
oraz Czarka jeszcze Stefek (grany przez Janka) i Tatiana (w którą wcielała się
Renata). Najpierw mieliśmy oglądać jakiś niezwykle pasjonujący horror, a potem
w trakcie Stefek miał zakrztusić się chrupką, a Tatiana miała go uratować.
Czarek zaczął go reanimować, a ja to znaczy Laura miała zadzwonić na pogotowie.
Po kilku minutach śmiesznej paniki i prób uratowania Stefana przyjechała po
niego karetka do której wsiadł razem z Tatianą. I tak Luiza i Czarek zostawali
sami. A dziewczyna postanawiała wykorzystać tę sytuację.
- Super.- Ten fragment mamy. Jeszcze
dubel z tym krztuszeniem się, Janek. Bardziej naturalnie…- Z każdą minutą
nieubłaganie zbliżaliśmy się do sceny namiętnego pocałunku. Już czułam jak
zaczynam drżeć. A gdy w końcu do doszliśmy do tego momentu reżyser zarządził
małą przerwę, bo ktoś do niego zadzwonił. Moje nerwy były już na wyczerpaniu.
Szybko pobiegłam do garderoby po wodę by zwilżyć gardło. Poczułam się trochę
lepiej gdy zimny płyn trochę mnie otrzeźwił. Jeszcze raz zerknęłam w lustro:
makijaż wykonany przez Monię wyglądał świetnie: ubranie też dobrze leżało. Po
raz ostatni rozpięłam dwa górne guziki swojej koszuli tak jak to miałam zrobić
w scenie z sitkomu. Uważnie patrzyłam na swoją mimikę starając się powtórzyć ją
za kilka minut. Potem jeszcze raz zerknęłam do scenariusza by czegoś nie
pomotać.
I tak mi nie wyszło.
Początkowo nawet nie było tak źle: szło
mi całkiem dobrze gdy ukradkiem musiałam zerkać na Bartka stopniowo przysuwając
się do niego na kanapie. No i potem gdy zaczęła się nasza rozmowa. Ale gdy
miałam szybko podnieść się z kanapy i wstać straciłam równowagę trochę się
potykając. Trzeba było zrobić bubla.
To mnie zestresowało, więc następnym
razem pomyliłam tekst omijając jedną kwestię.
Potem to Bartek coś pomotał. Podczas
kolejnej próby rozległ się dźwięk komórki. Chciałam krzyknąć.
- Dobra, to już mamy. Zaczynamy od
momentu gdy już wstajecie z kanapy a Luiza zaczyna się rozbierać i uwodzić
Cezarego. Trzy, dwa, jeden…akcja!- W końcu nadeszła dla mnie chwila prawdy. Na
planie zaległa cisza, a ja czułam jak krew dudni mi w uszach. Zaczęłam rozpinać
pierwszy guzik koszuli wygłaszając swoją kwestię…
-…Bardziej dynamicznie, Agata! I
uwodzicielsko!
- Jasne.- Udawałam, że to dla mnie nie
problem, choć czułam że zaczynam pocić się pod warstwą makijażu. W najgorszym
razie wymówię się zmęczeniem, zdecydowałam. W końcu dziś było naprawdę gorąco.
- Trzy, dwa, jeden, akcja!
-
No więc…Czaruś, co powiesz na to?
-
Nnna co?
-
No wiesz, wykorzystanie sytuacji. W końcu jesteśmy sami.
-
A kot?
-
Pieprzyć tego cholernego kota. Mam na ciebie straszną ochotę i…- Kuźwa.
Co z tym przeklętym guzikiem?!
- Stop! Co się dzieje? Czemu nie
zaczęłaś się rozbierać?- Zabrzmiał skierowany do mnie głos reżysera.
- Guzik nie chciał się odpiąć. Zacznijmy
jeszcze raz.- Zaproponowałam.
- Nie chcecie przerwy?- Spytał mnie i
Barka reżyser. Spojrzałam na niego starając się ukryć niewypowiedzianą prośbę.
- Nie, nie potrzebujemy. A przynajmniej
ja.- Odezwał się Kalinowski niszcząc moją nadzieję. Nie pozostawało mi nic
innego jak tylko odpowiedzieć to samo.
- W takim razie; trzy, dwa, jeden,
akcja!- Boże, jak bardzo znienawidziłam te słowa choć Kuczbor był znanym
reżyserem właśnie z powodu tego okrzyku który powtarzam za każdym razem. I po
każdym bublu.
Tak jak teraz.
Kolejny dubel wypadł gorzej niż poprzedni.
Następny tak samo.
W jeszcze innym za długo wahałam się
przyciągnąć Barka do siebie przez co reszta wypadła nienaturalnie według
reżysera.
I kiedy sądziłam już, że skompromituje
się doszczętnie odwróciłam na chwilę wzrok wpatrując się w ekipę. Patrzyłam na
znudzoną Renatę Rebus, zaniepokojoną Monikę, dziadka z obsady a także innych.
Zjawiła się również moja asystentka…w końcu z tłumu postaci wyłapałam Pawła
Fabisiaka. On albo patrzył na mnie od dłuższej chwili, albo przyciągnęłam go
wzrokiem. W każdym bądź razie widok jego ironicznej miny podziałał na mnie
odprężająco. Przypomniałam sobie jak kpił z Bartka i z moich nerwów: Nie obraź się Liszka, ale Bartuś to dupek; dasz radę z nim zagrać, niemal słyszałam w głowie jego słowa tak jakby je teraz do mnie wypowiedział. I o dziwo
uspokoiłam się. A potem przystąpiłam do kolejnego dubla.
-
A więc gotowi: Trzy, dwa, jeden, akcja!
-
No więc…Czaruś, co powiesz na to?
-
Nnna co?
-
No wiesz, wykorzystanie sytuacji. W końcu jesteśmy sami.
-
A kot?
-
Pieprzyć tego cholernego kota. Mam na ciebie straszną ochotę i nie mogę już
dłużej się powstrzymywać…
-
Czekaj, a co ze Stefanem?
-
Jak to co? Pewnie wyciągają mu popcorn z tchawicy.
-
A jak wróci Adam?
-
Zalewa się w trupa w sklepie dziadka. A jak nas zastanie to pomyśli że to jego
następna pijacka wizja. No chodź już, tygrysie!
-
Ale…
Wpiłam się w wargi Bartka z taką
zaciętością, że zaskoczyło to mnie samą. Nasze ciała stykały się ze sobą:
czułam jak moje piersi rozpłaszczają mu się na klatkę piersiową, a ponieważ
koszula była w połowie rozpięta dotyk ten był dla mnie dużo bardziej
intensywny. Wplotłam dłonie we włosy Kaliszewskiego pochylając się nad nim
jeszcze bardziej i pogłębiając pocałunek. Potem, choć nie było tego w
scenariuszu, przygryzłam lekko jego górną wargę.
Zgodnie z założeniem obróciliśmy się
tak, że teraz kamera miała objąć tył sylwetki Bartka i przód mojej. Zjechałam
rękoma z jego karku na ramiona czując jak napinają się pod moim dotykiem.
-
Idziemy do sypialni, tygrysie?
-
Jasne, mój...mój...
Tym razem to grający przez Bartka Cezary
miał mnie pocałować, ale i tak Laura miała być dominująca w tym pocałunku.
Stało się jednak trochę inaczej: poczułam jak język Kalinowskiego wnika do
moich ust, więc odruchowo oplotłam go językiem. Zresztą: może tak właśnie miało
być? Może to było w scenariuszu? Może nieuważnie przeczytał didaskalia?
Całowaliśmy się tak jeszcze chwilę do
czasu gdy reżyser nie powiedział: Stop.
Wówczas szybko odsunęłam się od
Bartosza. Spojrzałam mu w oczy starając się by wypadło to beznamiętnie i chyba
mi się to udało. Ale on…w jego błękitnych oczach ujrzałam coś dziwnego.
Poruszył go ten pocałunek. Byłam pewna. Albo chociaż przypomniał o przeszłości.
Co prawda nigdy nie całowaliśmy się tak agresywnie, ale mimo wszystko była
między nami prawdziwa namiętność. Po raz pierwszy pomyślałam o Dagmarze i o nim
w takiej intymnej chwili ale szybko przerwałam. Jakoś nie potrafiłam wyobrazić
sobie mojej idealnie uporządkowanej siostry w taj nieidealnie nieuporządkowanej
sytuacji jak seks.
- No, na teraz koniec. Idźcie do siebie.
Paweł, za pół godziny gdy aranżacja będzie gotowa szykujesz się do sceny
siódmej z odcinka piątego z Renatą…- Dyspozycje reżysera docierały do mnie jak
gdyby z oddali.
Nie pomyliłam się. Wyraźnie widziałam w
oczach Barka, że ten pocałunek sprawił mu przyjemność, że wywarł na nim duże
wrażenie. A więc nie był tak chłodny jak chciał być. Mój dotyk go rozpalił: nadal
umiałam wzbudzić w nim pożądanie. Inna sprawa, że dla mnie to też było
przyjemne. Wiedząc to tym razem z chęcią zrobiłabym kolejnego dubla.
- Wow, Liszka to było nieziemskie. Jestem
pewien, że mu stanął.- Usłyszałam zaraz potem jak weszłam do swojej garderoby.
Już miałam zganić Pawła za to, że wszedł tu bez pukania (bo to oczywiście on był autorem tego komentarza), bez mojej wiedzy i na
dodatek witał takim wulgarnym tekstem, ale machnęłam na to ręką. Robił to już
wiele razy przedtem (to znaczy wchodził bez pukania), więc skoro do tej pory
się nie nauczył nie zrobi tego i teraz.
- Zawsze musisz być taki wulgarny? Gdzie
jest Zosia?- Ofuknęłam go choć niezbyt szczerze. Ja prawdę mówiąc też byłam z
siebie zadowolona jak diabli. Udowodniłam swój profesjonalizm i zemściłam się
na Dagmarze. Żałowałam, że moja siostrzyczka nie mogła zobaczyć jak Bartek
roztapia się pod wpływem mojego pocałunku.
- Twoja asystentka? Wyprosiłem ją.
Powiedziałem, że chcemy pobyć sami…jeśli wiesz co mam na myśli.- Dokończył
wymownie. Ciężko westchnęłam. Po pocałunku z Bartoszem byłam bardzo
podekscytowana. Czułam się seksownie i godna pożądania tak jak nigdy dotąd. A
to, że Paweł roztaczał przede mną swój urok sprawiało, że moje uczucie
atrakcyjności się pogłębiało. Po rozstaniu z Kalinowskich moje kompleksy
znacznie się nasiliły. Czy to więc dziwne, że z wdzięczności chciałam ucałować
Pawła? Nawet jeśli to co do mnie czuł nie wykraczało poza pożądanie dla mnie to
i tak znaczyło bardzo wiele.
- Jej, a chciałam z nią pogadać. Poza
tym, nie powinieneś szykować się do swojej sceny? Chyba niebawem zaczynasz a
nie jesteś jeszcze ucharakteryzowany.
- Zaraz idę. Już chcesz się mnie
pozbyć?- Spytał z uśmiechem robiąc w moją stronę kilka kroków. Potem dotknął
mojej skóry tuż przy prawej piersi. Z wrażenia aż mnie zatkało.
- Co ty do cholery…- Zamierzałam ostro
go odepchnąć, ale zrozumiałam że tylko zapina guziki mojej koszuli o czym ja w
ogóle zapomniałam. No trudno, jakoś
przeboleję fakt, że paradowałam przed całą ekipą swoim (a raczej nie swoim, bo
serialowe ciuchy nie należały do aktorów) różowym staniczkiem. Gdy Paweł na
mnie spojrzał na twarzy błąkał mu się łobuzerski uśmiech. Zdawał sobie sprawę,
że wyciągnęłam niewłaściwie wnioski.
- Może kiedy indziej Liszka. Teraz nie mam
dużo czasu, ale obiecuję ci że będziesz mogła do woli ćwiczyć na mnie swoje
pocałunki z Bartusiem a nawet więcej. Swoją drogą nieźle na niego podziałały,
co? Prawie nie chciał cię puścić.
- Jesteś niepoprawny.- Nie wiem czemu
się roześmiałam zamiast go zwymyślać. Ale przyczyną była chyba ulga i
satysfakcja z dobrze zagranej sceny z Kalinowskim. No i Paweł potwierdził to co
zauważyłam wcześniej ja sama: Bartek odwzajemnił mój pocałunek. Ciekawe czy
inni tez to widzieli?- To była tylko scena.- Bagatelizowałam sytuację. Tym
sposobem miałam nadzieję coś z niego wyciągnąć.
- Daj spokój, ty też się z tego cieszysz.
Jestem pewny, że w tej chwili żałujesz że Dagmara nie widziała jak jej facet
się na ciebie napala. Fajne jest być złym, nie?
- Nie byłam zła.- Zaprzeczyłam.
- Tylko mściwa i złośliwa. Jak zwał tak
zwał. Co nie zmienia faktu, że jestem pod wrażeniem.
- Dziękuję.- Po co w sumie miałam przed
nim udawać.- Masz rację, jestem z siebie zadowolona jak diabli.
- Nie dziwię się. Na początku trochę ci
nie szło. Czułem się jak na greckiej tragedii oglądając cię, a potem nagle:
bum. Stajesz się rasową uwodzicielką.
- Prawdę mówiąc…- Zaczęłam i roześmiałam
się.-…masz w tym swoją zasługę.
- Jak to? – Zdziwił się.
- No bo spojrzałam na ciebie i…- Urwałam
właściwie nie wiedząc co powiedzieć. Że jego widok dał mi siłę? Że dzięki niemu
przypomniałam sobie jakim Bartek jest dupkiem i że muszę mu pokazać, że
potrafię zagrać z nim nawet najtrudniejszą scenę miłosną? Nie, to zabrzmiało by
strasznie pompatycznie. Wyśmiałby mnie. Dlatego dokończyłam inaczej jak zwykle
uciekając w żart.- …i zastosowałam się tylko do twojej rady.
- Jakiej rady? Chyba mam kłopoty z
pamięcią.- Roześmiałam się ponownie.
- Zamiast Bartka wyobraziłam sobie
ciebie. I nawet nie musiałam udawać.- Przyłączył się do mojego śmiechu.
- Widzisz? A mówiłem, że pójdzie jak z
płatka.-Choć w moim zamierzeniu gdy to mówiłam miał być zwykły żart, atmosfera
między nami znacznie zgęstniała. Znów poczułam to co w ostatnim czasie coraz
częściej napadało mnie przy Fabisiaku. Czy musiał być aż tak seksowny? A może
to pocałunek z Bartkiem mnie rozbudził? Nieważne, tak czy owak nie miałam
ochoty tego dłużej analizować. Podeszłam do drzwi.
- Tak. Lecę jeszcze do Moni. Możesz tu
jeszcze zostać.
- Czekaj.- Złapał moją rękę. Przypomniałam
sobie, że praktycznie w to samo miejsce złapał mnie wcześniej Bartek gdy żądał
rozmowy między nami.
- Tak?- Spytałam niechętnie. I zaraz
zganiłam się za to w duchu. Czego się niby bałam?
- A może…- Podszedł do mnie jeszcze
bliżej sprawiając że stykaliśmy się ciałami.- …chciałabyś spróbować już bez
wyobraźni?
- Raczej nie.- Odpowiedziałam, choć w
tej chwili wszystko we mnie krzyczało, że tak. Może i to przez Bartka, ale i
tak byłam ciekawa ust Pawła. Chciałam przekonać się, czy jego przechwałki
zawierają ziarnko prawdy. Czy jego pocałunek byłby agresywny i wymagający czy
może bardziej zostawiałby pole do popisu mnie. I przede wszystkim czy byłby
lepszy od pocałunków Bartosza. Z prawdziwą przykrością uświadomiłam sobie, że
nigdy tego nie sprawdzę.- Przykro mi koleś.
- Trudno.- Odpowiedział udając prawdziwy
smutek, ale wiedziałam że to nie było prawdziwe. Jeszcze jeden dowód na to jak
lekko do tego podchodził. Zgodzi się na całusa a może i nawet coś więcej
fajnie. Nie zgodzi się trudno: poszukam gdzie indziej. Niemal słyszałam jakim
torem poruszają się jego myśli. – W takim razie pocierpię jeszcze dłużej. Bo
długo nie będziesz mi się w stanie opierać.
- Przykro mi cię rozczarować, kowboju.-
Nie odpowiedział. Odsunął się ode mnie dzięki czemu mogłam odetchnąć z ulgą i
kiwnąwszy głową wyszedł. A mi zrobiło się mi gorąco.
Bardzo gorąco.
O Jezu ale cudo normalnie kocham te twoje opowiadania juz nie mogę się doczekać dalszych losów . Daria :)
OdpowiedzUsuń