Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 20 grudnia 2015

Zwariowani lokatorze: Rozdział IX



- Jej, nie musisz mnie tak ciągnąć. Wystarczyłoby ładnie poprosić.- Ledwie zjawiłam się na planie serialu następnego dnia, a Paweł już zaczął mnie popychać w stronę swojego samochodu. Nigdy nie widziałam na jego twarzy takiego poważnego wyrazu.
- Żarty sobie robisz?- Warknął wzmagając efekt swojego nowego oblicza.
- Matko, co to za mina? To rzeczywistość a nie twój nowy gangsterski film.
- Nie pogrywaj, Agata.
- Wcale tego nie robię.- Parsknęłam rozbawiona. Nieoczekiwanie zatrzymał się tuż przy swoim aucie. Potem spojrzał w moją twarz.- O co chodzi?
- Ty mi powiedz. Bałem się o ciebie.
- Dlaczego?
- Dlaczego?- Powtórzył ironicznie.- Może dlatego, że wczoraj wypadłaś z planu jak burza? Może dlatego że wyglądałaś na totalnie załamaną po tym jak my…wiesz jak się o ciebie martwiłem? Znając cię obawiałem się, że możesz zrobić coś głupiego.
- Bo się przespaliśmy? Bez przesady. Nie martw się: nie było aż tak źle. Oczywiście nie poleciłabym cię na kochanka, ale za to masz ładną buzię. Niektórym kobietom to starczy: nie musisz ich zadowalać.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o moje umiejętności jako kochanka.- Z trudem panował nad gniewem.- Ale o Bartka i jego zaręczyny z twoją siostrą.
- Już dobrze, naprawdę: mam to gdzieś.
- Serio? Wczoraj ryczałaś jak bóbr, potem wskoczyłaś mi do łózka a dziś mówisz, że wszystko w porządku? To ty Agata czy twoja chora psychicznie siostra bliźniaczka?
- Daj już spokój. A więc o to chodzi? Bo uprawialiśmy seks?
- Ciszej, ktoś nas może usłyszeć.
- No nie mogę, serio się tym przejmujesz? Ty? A co z szerzeniem dobrej nowiny o tym jaki to z ciebie świetny kochanek?
- Jesteś nienormalna.- Powiedział mi jeszcze, a potem zaczął odchodzić. Zrozumiałam, że trochę przegięłam. Miał rację: udawałam, że wczoraj nic się nie stało a to przecież nieprawda. Przyspieszyłam więc kroku prawie biegnąc za nim. Z łatwością go dogoniłam.
- Przepraszam.- Rzuciłam po prostu sprawiając, że przystanął.- Nie powinnam z tego żartować. Masz rację: wczoraj byłam w dołku, ale dziś jest już lepiej. Nie sądziłam tylko, że będziesz się martwił. No bo nie jesteśmy razem…ani w żadnym związku…mimo to przepraszam.
- Może i nie jesteśmy, ale postaw się na moim miejscu. Jak myślisz jak mogłem się czuć?
- Czułeś się winny? Przecież to tylko ja sprowokowałam całą tę sytuację. To nie była twoja wina.
- Ta, pewnie mnie zgwałciłaś, co?
- Nie.- Z trudem powstrzymałam rozbawienie. Nie chciałam ponownie narazić się na jego złość.- Ale sprowokowałam. Poza tym nie sądziłam, że aż tak się tym przejmiesz. Jesteś lowelasem, Paweł. Przecież wielokrotnie mówiłeś, że trzeba uwiarygodnić nasz romans. To były tylko żarty?
- Przecież wiesz, że nie.- Choć nie powinno, jego wyznanie mnie uspokoiło. Przez moment bałam się, że przespał się ze mną tylko z litości.- Ale co innego wykorzystać słabość zranionej kobiety a co innego stworzenie niezobowiązującego związku dla obopólnej przyjemności.
- Uważaj, bo twój status nieodpowiedzialnego playboya może się poprawić. I przestaniesz już być taki atrakcyjny dla płci przeciwnej.- Zauważyłam, że mój drobny żart rozładował sytuację.
- Więc zmienię strategię: zacznę zgrywać niedostępnego.
- Ty, niedostępny? Proszę cię: pół lasek z tego miasta z tobą spało.
- I nie tylko z tego miasta.
- Fuj. Bez takich okej?- W udawanym obrzydzeniu zmarszczyłam nos.
- Okeej, żartowałem.- Roześmiał się. Chyba złość mu minęła.- Czy to znaczy, że to co między nami zaszło nie miało związku z Bartkiem?
- To znaczy?- Spytałam ostrożnie.
- To znaczy, że jednak nie potrafiłaś mi się oprzeć?
- Chciałbyś.- Prychnęłam nie przyznając prawdy. Nie chciałam jednak by wiedział o tym, że wykorzystałam go do chwili zapomnienia. Że dzięki temu się wczoraj nie załamałam po rozczarowaniu jakie przeżyłam dowiadując się o zaręczynach mojej siostry. To było dość żałosne, nawet w moim własnym odczuciu.- No, może trochę. Byłam ciekawa, to wszystko.- Skłamałam.- Ale już zaspokoiłam swoją ciekawość.
- Ale ja nie. Tak mnie zaskoczyłaś, że specjalnie się nie wykazałem.
- Już mówiłam, ze nie poskarżę się innym laskom. A jeśli ktoś mnie zapyta potwierdzę, że jesteś znakomitym kochankiem.
- No bo jestem.
- Uuu, przykro mi, że muszę cię rozczarować. Ale jak mówiłam nikomu nie powiem.
- Chyba będę musiał ci pokazać, że jest inaczej.- Z wymowną miną wyciągnął ręce próbując mnie objąć. Odsunęłam się od niego.
- Nie dziękuję, to co się wydarzyło było jednorazowe.
-Mówisz poważnie?
- Jak najbardziej.
- I sądzisz, że zdołasz mi się oprzeć? Po tym jak się wczoraj na mnie rzuciłaś?
- Nie zauważyłam żebyś protestował. A teraz daj mi przejść. Natalia jedzie. Zaraz nas zobaczy.
- I co z tego? Przecież i tak udajemy parę.- Przewróciłam oczami niczym Laura, którą grałam w „Zwariowanych lokatorach” i odeszłam od Pawła w stronę swojej garderoby. Tam jednak czekała mnie kolejna potyczka.
Monika.
Była wściekła i zmartwiona. Krzyczała wyrzucając z siebie słowa, a ja przynajmniej z pięć razy chciałam jej przerwać mówiąc, że nigdy więcej nie mam zamiaru przespać się z Pawłem gdy dodała:
- Bo to było strasznie głupie. Po co wychodziłaś mu pogratulować? Wiem, że chciałaś wyglądać jakbyś dopiero co uprawiała seks z Fabisiakiem ale paradować tak przed całą ekipą to już przesada. Reżyser był na ciebie wściekły. Przecież wiesz jak nie znosi amorów na planie, a już tym bardziej szybkich numerków w przerwie między zdjęciami. Wiesz co się stanie jak to wypłynie do prasy? Przesadzasz z tą swoją grą.- Odetchnęłam z ulgą. A więc moja przyjaciółka o tym nie wiedziała. Nie wiedziała o mojej chwili zapomnienia z Pawłem. Byłam z tego tak zadowolona, że gdy mnie malowała pozwalałam jej pleść ten swój monolog i nawet kilkakrotnie ją przeprosiłam zapewniając, że to już się nie powtórzy.
Tego samego dnia, Bartosz zaprosił mnie poprzez swoją asystentkę na kolację do siebie i Dagmary z którą mieszkał jak się domyślałam. Odmówiłam jednak wymawiając się planami na dzisiejszy wieczór. Fakt, że wczoraj przespałam się z innym facetem nie znaczył jeszcze, że przestałam kochać Bartka.
To było jednak strasznie dziwne. Mimo wszystko wczorajszego popołudnia pragnęłam Pawła, nie mogłam tego ukryć. Okej, szukałam zapomnienia w seksie, ale nie rzuciłabym się na pierwszego lepszego faceta w swoim otoczeniu. Dlaczego więc nie mogłam zapomnieć o Kalinowskim? Dlaczego na jego widok serce wciąż pękało mi z bólu? Czemu nie byłam w stanie znieść jego widoku z Dagmarą gdy byli razem nawet w gazecie?
Ale przynajmniej teraz przestałam się łudzić, że między nami jest jeszcze jakaś przyszłość. Wiedziałam jednak, że jeszcze długa droga przede mną by to zaakceptować.
W ciągu kilku następnych dni moje relacje z Fabisiakiem wróciły do normalności: jeśli w ogóle można o niej mówić po tym jak się z nim przespałam. Bo naturalnie nie powstrzymywał się od nawiązywania do tego faktu, prowokowania mnie czy żartowania. Do tego te ciągłe aluzje: na przykład że jest na każde moje zawołanie…Czasami tak mnie tym rozśmieszał, że nie mogłam złapać tchu.
Sądziłam, że udało mi się go zwieść wyznaniem, że przespałam się z nim z ciekawości. Ale w następnym tygodniu powiedział mi coś co uświadomiło mi, że znał prawdę. Gdy sto ósmy raz subtelnie pytał czy nie mam ochoty go wykorzystać po mojej odmowie odezwał się:
- Szkoda. Ale pamiętaj, że jeśli jeszcze kiedykolwiek będziesz szukała zapomnienia przez Bartka to daj mi znać. Pomogę ci z prawdziwą przyjemnością.
Roześmiałam się wówczas nawet nie zaprzeczając. W końcu nie miało to najmniejszego sensu: on nie wydawał się być na mnie zły z powodu tego niewinnego kłamstwa. Ja z kolei nie byłam zła na niego. A wręcz przeciwnie: byłam zadowolona z tego że zna prawdę. I pochlebiało mi jego zainteresowanie. Gdy spaliśmy ze sobą nie byłam do tego przygotowana: w końcu nie miałam nawet wydepilowanych nóg! No i nie byłam jakoś super seksowna, a mimo to nadal chciał ze mną uprawiać seks. To zbijało mnie z tropu. Doszło do tego, że w ciągu następnych dwóch tygodniu zaczęłam zadawać sobie pytanie kiedy znów wskoczę Pawłowi do łóżka. Widywałam go przecież codziennie na planie, codziennie musiałam znosić jego zniewalający uśmiech, patrzeć w oczy i przebywać, słuchać prowokujących słów…Jego obecność pozwalała mi pozbierać się po ciosie jaki zadał memu sercu Bartek i była jak balsam na rany mojej zranionej kobiecości. Ale z drugiej strony coraz trudnej przychodziło mi ignorować jego seksualność. Może gdyby nie miał tego dołeczka w policzku. Albo tego szelmowskiego uśmiechu. Albo poczucia humoru. Serio, przepadałam za mężczyznami umiejącymi kpić z samych siebie. No bo choć Bartek nie był jakoś błyskotliwie zabawny, ale nie było też sztywniakiem…
Właśnie o tym mówiłam: bo dzięki niemu zapominałam o Bartoszu. Wolałam więc myśleć o Pawle niż o utraconej miłości. Tylko czy nawet jeśli groziło to sypianiem z nim? Na to pytanie nie znałam jeszcze poprawnej odpowiedzi.
By jakoś to wytrzymać powtarzałam sobie w myślach wszystkie argumenty przemawiające przeciwko Fabisiakowi:
- po pierwsze jest dupkiem,
- po drugie już się z nim przespałam co było największym błędem w moim życiu zaraz po poznaniu Bartka więc po co robić to po raz kolejny
- po trzecie jeśli już chciałam to z kimś zrobić by zapomnieć o Kalinowskim powinnam poszukać kogoś innego do tej roli,
- po czwarte Paweł sypiał z większą ilością lasek niż ja kiedykolwiek miałam par butów co powinno mnie zniesmaczyć (czemu więc tak nie było?!)
- po piąte niespecjalnie mnie lubił i chciał się przespać po prostu z koniecznej abstynencji której nie mógł zaspokoić gdzie indziej.
- po szóste miał być tylko moim udawanym facetem. Nikim więcej.
Argumenty negujące były bardzo przekonywujące, ale skutecznie zagłuszały je te przeciwstawne do nich, które namawiały mnie z kolei do nawiązania z Pawłem prawdziwego romansu.
- po pierwsze chciałam tego; moje ciało pragnęło Pawła i coraz trudniej było mi z tym walczyć.
- po drugie dzięki temu nasz romans w końcu stałby się wiarygodny (żałosny argument)
- po trzecie zawsze chciałam zrobić coś szalonego; przestanie się z facetem takim jak Paweł byłoby właśnie czymś takim.
- po czwarte byłaby to skuteczna terapia odkochiwania się w Bartku.
- po piąte taka okazja na seks bez zobowiązań może mi się nie zdarzyć. A o seksowniejszego faceta niż Fabisiak było bardzo trudno
- po szóste nie będę cierpiała z powodu katuszy napadów pożądania na jakie narażam swoje ciało
- po siódme skoro takie ciacho jak on zwróciło na mnie swoją uwagę to powinnam to wykorzystać. (W końcu nie byłam jakąś super laską. O takich facetach jak Fabisiak mogłam tylko pomarzyć. Co więc we mnie widział? Naprawdę tylko kogoś kogo można przelecieć? Dość przygnębiająca perspektywa.)
- po ósme argumentów „za romansem” było więcej niż przeciw niemu (jeszcze bardziej żałosny argument niż drugi)
Łatwo można było zauważyć, że argumenty przeciw romansowi były dużo bardziej rozsądne niż te na „tak”, ale mimo to szala coraz bardziej przechylała się w drugą stronę. Bo chciałam zaryzykować, chciałam przekonać się jak to jest spać z kimś bez zobowiązań tylko dla czystej przyjemności nie martwiąc się własnym wyglądem czy nie próbując zadowolić partnera kosztem swojej satysfakcji. No i przede wszystkim odkryć jakim kochankiem jest Paweł, bo pierwszego razu prawdę mówiąc niewiele pamiętałam. Poza tym, że jednak przyniósł mi zapomnienie, więc Fabisiak nie mógł być tak fatalny jak mu powiedziałam.
No i główny argument „za”, który najbardziej do mnie przemawiał: nawiązać romans by przestać myśleć o swojej zranionej miłości do Kalinowskiego i cieszyć się życiem. A przede wszystkim zrobić to na co mam ochotę.
To zabawne jak w określonej sytuacji nasz mózg potrafi sam siebie oszukiwać namawiając do przyjęcia określonego stanowiska: na przykład gdy chcemy kupić niepotrzebną rzecz tłumaczymy sobie że była na promocji i kiedyś może nam się przydać; że to niesamowita okazja która potem może się nie powtórzyć, a my będziemy żałować. Ja też to robiłam. Starałam się daremnie wzbudzić w sobie złość na Pawła: w końcu jego pewność że znów wskoczę mu do łóżka była nieco arogancka, ale z drugiej strony może była to szczera prawda? Do końca nagrań do szóstego sezonu zostało nam trochę nieco ponad miesiąc: równo pięć tygodni spędzania razem czasu na planie. Powinnam więc dać sobie spokój z głupim romansem i jakoś wytrzymać.
I w końcu, po dłuższym namyśle obiecałam sobie wytrzymam choćby miało mnie to wiele kosztować. (zamierzałam nawet darować sobie kolejny zabieg depilacji, ale zdecydowałam, że z owłosionymi nogami czuję się niekomfortowo; poza tym za pierwszym razem to nie przeszkodziło mi wskoczyć do łóżka Pawłowi, więc czemu ma powstrzymać po raz kolejny?)
Paweł nie ułatwiał mi zadania: traktował to jako swoistą grę między nami. Zastanawiałam się czy główną siłą napędzającą jego zainteresowanie nie jest właśnie moja niedostępność. Tyle, że przecież już raz spaliśmy ze sobą. A ja w ogóle nie starałam się sprawić mu przyjemności. Robiłam wszystko tylko dla siebie i swojego zapomnienia. Czemu więc on tego chciał? I czy to było ważne?
Z upływem kolejnych dni radziłam sobie coraz lepiej starając się nie myśleć o Pawle (Bo o Bartku i Dagmarze już prawie przestałam). Mimo wszystko gdy okazało się, że ma urodziny naprędce stworzyłam mu z czekoladek (które mi wcześniej podarował) mały torcik, który wymieszałam z jakimś kremem orzechowym znalezionym w swojej lodówce no i paczką wafli. Deser był obrzydliwie słodki i nie najładniejszy, ale i tak się ucieszył. Stwierdził nawet, że po raz pierwszy może bez przeszkód wyjadać moje miętowe czekoladki. Tak jakby zapomniał, że sam mi je wcześniej dał…
- Wiesz, co? Ja też mam dla ciebie niespodziankę.- Oznajmił mi gdy zaczęliśmy pałaszować ten deser. Cholera, nie wiedziałam że orzechy, mięta i czekolada to połączenie nie do odparcia. No i ten wafelek.
- Serio?- Zainteresowałam się oblizując wskazujący palec.- Przecież ja nie mam urodzin. A propos ile kończysz dziś lat?
- O rok więcej niż w tamtym roku.
- Ha ha. A myślałam, że tylko kobiety mają kompleks na punkcie swojego wieku.
- Trzydzieści trzy. Nie mów mi, że nie wiedziałaś. W gazetach zaraz po moim nazwisku pojawia się nawiasik z tą liczbą.
- Nie jestem jakąś zagorzałą czytelniczką tego typu pozycji. A wracając do tej niespodzianki…to co mi kupiłeś? Mam nadzieję, że nie nic bardzo głupiego.
- Nie. Pyszniutkie, słodzone i tylko dla ciebie.
- Co?
- Piwo.
- Żartujesz?
- Nie. I na dodatek nie jedno. Do tego trochę wina, szampan…co chcesz. Choć to akurat prezenty od chłopaków z planu.
- Hej, wiem co pisały gazety ale nie jestem alkoholiczką.
- A kto mówi, że jesteś?
- Więc po co to kupiłeś?
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie?- Odpowiedziałam pytająco.
- Pamiętasz co powiedziałaś mi ostatnio w moim pokoju? To znaczy gdy zaproponowałem byśmy uwiarygodnili nasz romans.- Początkowo miałam totalną zaćmę, ale szybko skumałam o czym mówi.
Nie jestem jeszcze tak zdesperowana żeby wskakiwać ci do łóżka, ale gdy ten dzień nadejdzie z pewnością dam ci znać. Ale najpierw będę musiała wypić przynajmniej ze cztery piwa i schlać się tak, że stracę poczucie rzeczywistości.
Przypominając sobie własne słowa parsknęłam śmiechem.
- Wiesz to chyba raczej nie będzie potrzebne.
- No nie, pozwól mi chociaż mieć nadzieję.- Zrobił zbolałą minę. Roześmiałam się z prawdziwą przyjemnością. Paweł nie spuszczał ze mnie wzroku. W końcu zaciekawiony spytał co mnie tak rozbawiło. Nie chciałam mu nic powiedzieć, ale w końcu stwierdziłam że nie mam powodu by tego nie robić.
- Przypomniałam sobie co kiedyś wyczytałam w jakimś artykule na twój temat. Że przy tobie każda kobieta czuje się godna pożądania i najpiękniejsza na świecie nawet jeśli to nie jest prawda. I że w głównej mierze na tym polega jego urok. Wiesz co? Coś w tym jest.
- A podobno nie czytasz takich rubryk, kłamczucho.- Wzruszyłam ramionami biorąc do ust kolejną porcję słodkiego deseru.
- Tą przeczytałam specjalnie. Chciałam coś o tobie wiedzieć.
- Po co?
- Właściwie to nie wiem. Chyba po to, żeby coś o tobie wiedzieć.
- Interesowałem cię?
- Odkąd wymyśliłam ten idiotyczny romans to tak. Dlatego nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.
- Czemu sądzisz, że to robię?
- Bo się tak uśmiechasz.
- Jak?
- Właśnie tak. I nie podchodź do mnie.
- Zasłużyłem przynajmniej na pocałunek.
- Za to że kupiłeś mi górę alkoholu? Dobre sobie.
- Daj spokój, dziś są moje urodziny.
- I co z tego?
- Jak to co? Potraktuj to jako prezent.
- Już dałam ci prezent.
- Który sama zjadłaś.
- Hej, tylko trochę.- Choć udawałam naburmuszoną jakaś część mnie cieszyła się z tego, że Paweł zbliżył się do mnie i podniósł z krzesełka. Stojąc bardzo blisko cmoknął w usta, a potem pogłębił pocałunek. Nie protestowałam. A przynajmniej dopóki nie zaczął błądzić rękoma po mojej talii w górę w stronę żeber niebezpiecznie zbliżając się do piersi.- Miał być tylko pocałunek urodzinowy.
- I jest.
- A twoja ręka?- Spytałam wymownie. Paweł spojrzał na nią choć nie odsunął z mojego ciała.
- Nie wiem jak ona się tam znalazła.- Powiedział w końcu tonem niedowierzania patrząc na nią. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Naprawdę jesteś dupkiem.- Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i się odsunęłam.
- Ale bardzo spragnionym.
- Przestań już. Nie nabiorę się na litość.
- Liszka, daj spokój. Przecież też tego chcesz.
- Niekoniecznie. Już przecież ze sobą spaliśmy, pamiętasz?
- I było dobrze, prawda? Musimy to naprawić tak by było jeszcze lepsze.
- Chyba jednak się nie skuszę. Na razie.- Nie siliłam się na skomentowanie jego twierdzenia tylko odeszłam. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jedno słowo:
- Tchórz.- Pewnie miał rację.
Kilka dni później całe moje postanowienie trafił szlak. Bo wychodząc z garderoby natknęłam się na Bartosza. Zamierzałam bez słowa go wyminąć, ale nie zdążyłam bo odezwał się do mnie:
- Nie odchodź. Chciałem porozmawiać.
- Serio? Znowu? Ile razy będziemy jeszcze przerabiać tę scenę zanim dotrze do ciebie, że nie mam na to ochoty?
- Dagmara nie może się z tobą skontaktować.- Wyrzucił z siebie.- Jest w bardzo złej kondycji psychicznej. Chciałem cię prosić byś chociaż do niej zadzwoniła.
- Żartujesz sobie ze mnie? Naprawdę sądzisz, że to zrobię? W takim razie jesteś chyba tak samo chory jak ona.
- Mówię poważnie. Ona cierpi.
- A ty jako cudowny chłopak robisz wszystko by temu zapobiec. A nie: czekaj, jej narzeczony, bo przecież się zaręczyliście prawda?
- Sądziłem, że złość już ci przeszła. Gdy złożyłaś mi gratulacje…
-…chyba nie myślisz, że były szczere? Zwykła pokazówka.
- Nie wierzę, że możesz być aż tak okrutna.
- Uczyłam się od najlepszych: ciebie i mojej siostry.
- Nie zdradzałem cię z Dagmarą gdy się spotykaliśmy. Dopiero w ciągu ostatnich dwóch tygodni zdecydowałem się zaprosić ją na kolację którą wywęszyli dziennikarze. I tylko kolację: musisz mi wierzyć. Nie grałem na dwa fronty. Owszem, odwiedzając cię w rodzinnym domu spotykałem twoją siostrę i czasami rozmawialiśmy, ale nigdy nie wykraczaliśmy poza ramy przyjaźni.
- Po co mi to wszystko mówisz?
- Bo do tej pory nigdy nie dałaś mi nawet dość do głosu. A chcę byś to wiedziała. Nie zachowałem się nieuczciwie wobec żadnej z was.
- Nawet jeśli to prawda choć ci nie wierzę, to naprawdę sądzisz że to coś zmienia? Nie chcę znać ani ciebie, ani jej.
- W głębi serca tego nie czujesz.
- Owszem, czuję. Może i wydaje ci się, że mnie znasz, ale wcale tak nie jest. Więc przestań mnie nachodzić. To plan filmowy a ja nie zamierzam na nim dyskutować o sprawach prywatnych.
- Jak chcesz. Przykro mi tylko, że zawsze podkreślałaś jak bardzo siostra jest dla ciebie ważna, a teraz nie stać cię nawet na odrobinę empatii.- Nie odpowiedziałam: gniewnie zacisnęłam usta by nie wydobyła się z nich żadna obelga.
Dbał o nią.
O Dagmarę.
Był gotów nawet poniżyć się przede mną by prosić mnie o spotkanie, bo moja biedna siostrzyczka miała złe samopoczucie. Cudowny, kochający narzeczony.
Pieprzony sukinsyn.
Tak bardzo go nienawidziłam. Gdybym mogła wysłałabym go na inną planetę albo sprawiła by zniknął. A jednocześnie wciąż bolałam nad naszym rozstaniem nie mogąc tego pojąć. Przecież gdy go nie wiedziałam albo byłam z Pawłem Kalinowski się nie liczył. Potrafiłam zapomnieć o nim i żartować a nawet się śmiać. Dopiero jego widok wytrącał mnie z równowagi. Powtarzałam sobie, że został jeszcze miesiąc. Miesiąc wciągu którego będę musiała widywać Bartosza. A potem co najwyżej będę miała okazję przeczytać coś o nim w gazecie. Może to że porzucił moją siostrę przed ołtarzem? No cóż, pomarzyć zawsze można. Mimo próby żartów czułam, że znów narasta we mnie ból. Ból porażki i świadomości, że moja siostra jest ode mnie lepsza, piękniejsza i mądrzejsza. Że znów kolejny chłopak wybrał ją.
Przypomniałam sobie o Robercie, mojej pierwszej prawdziwej miłości z którą doszło do czegoś więcej niż wymiany kilku pocałunków. O poniżeniu jakie stało się moim udziałem gdy odkryłam, że nie znaczę dla niego tyle ile on znaczył dla mnie. O tym jak w bolesny sposób cynicznie przyznał, że w zasadzie byłam znośna tylko w sypialni bo poza tym bardzo go irytowałam. Ale w końcu po roku znajomości, doprowadziłam go do ostateczności. Bo nawet świetny seks nie może rekompensować tego, że każdą rozmowę zmieniasz w kłótnię, powiedział na odchodnym. Że jesteś egoistyczna, zadufana w sobie i złośliwa.
Jakby on był ideałem, cholerny Don Juan. Jak w ogóle mogłam z nim być? I się zakochać? By choć trochę ukoić nerwy poszłam za budynek i przy dzikiej gruszy zaczęłam palić papierosy. Wiedziałam, że tak naprawdę fajki wcale mnie nie uspokajają ale mimo wszystko nawet nie starałam się rzucić. Teraz byłam z tego powodu zadowolona. Bo czasami Bartosz namawiał mnie do tego, ale ja się nie ugięłam. I dobrze, bo nie chciałam mu niczego zawdzięczać.
- Hej, Liszka. Mogę się przyłączyć?- Usłyszałam głos Pawła.
- Myślałam, że nie palisz.
- Bo nie palę: ale mam ochotę tu posiedzieć. Przeszkadza ci to?
- Rób co chcesz.- Odparłam wzruszając ramionami. Potem po raz kolejny zaciągnęłam papierosem. Przez kilka minut oboje milczeliśmy.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę. Odreagujesz po rozmowie z byłym?
- Skąd wiesz?
- Widziałem was z okna. Czym cię znowu wkurzył?
- Nieważne.
- Chyba jednak ważne. Cała się trzęsiesz.
- To dupek. Cholerny dupek.
- Cieszę się, że ja już zostałem przemianowany z tej roli.
- Ty też jesteś dupkiem. Bo to jeden dupek na świecie?
- No nie, nie porównuj mnie do niego. Albo przynajmniej powiedz, że jestem tylko dupkiem w połowie.
- Chcesz być pół -dupkiem?
- Hm…masz rację. Trochę głupio brzmi.- Uśmiechnęłam się. Paweł jak zwykle trochę mnie rozbroił swoim żartem. I uspokoił.
- Powiedział, że dobrze by było gdybym odwiedziła Dagmarę bo ona źle się czuje z tą naszą sytuacją. I zmusza się nawet do proszenia mnie o to bo zależy mu na jej dobru.
- Wow, jakie to romantyczne. Niech wskoczy do klatki z lwem i poświęci się jak tragiczny bohater albo wyjedzie na wojnę w Wietnamie.
- Wojna w Wietnamie skończyła się kilkanaście lat temu.- Zauważyłam.
- No to co? Może żółtki i tak go by wykończyli.
- Nie sądzę. Wyjeżdżał w tamte strony z misją charytatywną. Prędzej by go ukoronowali.
- Jej, tylko nie mów mi, że byłaś tam razem z nim.
- Skąd. Zaczęłam się z nim spotykać ponad dwa lata później.- Odparłam gasząc papierosa podeszwą od pantofla.
- Całe szczęście. Straciłbym do ciebie cały szacunek.
- A w ogóle jakiś masz?
- Ranisz mnie tym pytaniem.- Teatralnym gestem chwycił się za serce. Potem dodał już poważniej:-  I skoro już się napaliłaś to chodź do mojej garderoby.
- Wcale się nie napaliłam. Czy ty zawsze musisz myśleć tylko o seksie?
- Miałem na myśli papierosy, ale skoro już przy tym jesteś i chodzi ci to po głowie…
- Boże, przy każdej rozmowie z tobą zastanawiam się jak jeszcze to wytrzymuję.
- Sama zaczęłaś.- Paweł podszedł do mnie i objął ramieniem. Gdy tylko wyszliśmy zza budynku zaraz strąciłam jego rękę. Pozwoliłam się jednak zawlec do jego garderoby. Głównie dlatego, że w mojej urzędowała Zośka, moja asystentka, trochę ją sprzątając. Poza tym musiałam pobyć gdzieś gdzie nie musiałam ukrywać swojej złości i złego humoru.
- To co? Zrobić ci kawę? A może masz ochotę na coś mocniejszego?- Rzuciłam na niego spojrzenie spod oka chcąc wybadać czy znów jego pytanie jest kolejną subtelną aluzją (do tego że aby się z nim przespać muszę się najpierw upić), ale nie zauważyłam niczego nieodpowiedniego. Dlatego wzruszyłam ramionami pytając retorycznie:
- Czemu nie? A co masz?
- Przecież wiesz, że cały arsenał.
- W takim razie chcę wina. Białego.
- Zaraz podam.
Kilka minut później z drugim kieliszkiem alkoholu w dłoni obmawiałam Bartosza wyzywając go od najgorszych próbując w ten sposób sobie ulżyć. I zagłuszyć wyrzuty sumienia. Bo tak, zaniepokoił mnie informacją o Dagmarze. I jednocześnie wkurzyło mnie to, że się tym przejęłam. W końcu ona się nie przejęła tym jak ja się czuje gdy ona zabrała mi faceta.
- Jesteś dla niej niesprawiedliwa.- Skomentował to Paweł gdy się tym z nim podzieliłam.- Przecież wciąż chce się z tobą skontaktować.
- Stajesz po jej stronie? Ty?
- A ty co, wściekasz się za każdym razem gdy powiem coś co nie jest zgodne z tym czego chcesz? Ja mówię tylko to co myślę. Bartka nie znoszę, ale Dagmara to inna para kaloszy. Jest twoją siostrą i z tego co mówiłaś bardzo cię kocha. To nie jej wina, że zakochała się w twoim facecie. Wolałabyś gdyby cię oszukiwała? Poza tym…
-… proszę, proszę: następny który padł u stóp doskonałej Dagmary Liszewskiej. Chcesz jej numer telefonu? A, no tak zapomniałam. Ma już Bartka. A niestety nie interesują ją jednorazowe numerki. Ale zdaje mi się, że z nią już próbowałeś i się nie udało, co?
- Przestań już wchodzić w ten ton rozmowy.
- Bo co?
- Bo mnie wkurzasz. Jesteś tak zakompleksiona i pełna jadu, że gnijesz w tej swojej złości.
- Więc się wynoś.
- O ile pamiętam to jest moja garderoba.
- Racja.- Wstałam z krzesła odkładając kieliszek z brzękiem na stół.
- Liszka, daj już spokój.- Paweł zrobił to samo.- Zrozum tylko, że jeśli już szukasz winnego to jest nim Bartek.
- Naprawdę? Ostatnio twierdziłeś, że zachował się wobec mnie prawidłowo. Wiesz kim jesteś? Pieprzonym konformistą.
- Chodziło mi tylko o to, że mimo wszystko nie spotykał się z wami dwiema. Kochał ciebie i się odkochał zakochując w Dadze. Potem z tobą zerwał i zaczął spotykać się z twoją siostrą. Postąpił uczciwie.
- Zdradził mnie.
- Nic nie poradzisz na zmianę jego uczuć. Tak po prostu już jest.
- Ty pewnie wiesz o tym doskonale, co? Nienawidzę facetów.- Czułam jak moja chandra wraca. Po jaką cholerę jeszcze piłam? Czułam, że zaraz mogę się rozpłakać.Bo nie wiadomo jak bardzo próbowałam przekonać samą siebie to jednak Bartosz wciąż nie był mi obojętny. Mogłam mówić wszystkim że go nienawidzę, że jest dupkiem i draniem, ale w głębi duszy...w głębi duszy wciąż cierpiałam po naszym rozstaniu. A może jednak cierpiałam tylko dlatego, że wybrał Dagmarę? I może sama nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą by nie wyjść na płytką i złośliwą? Nie, to co czułam do Bartka to była miłość.
- Więc daj sobie już z tym spokój.- Zaproponował Fabisiak.- Nie myśl o tym, o nim.
- Sądzisz, że to takie proste?- Żachnęłam się.- Nie potrafię. Nie potrafię tego zrobić, kapujesz? Nie myślę tylko wtedy gdy…- Urwałam, bo prawie powiedziałam gdy jestem z tobą. Ale to była przecież prawda. Seks z Pawłem przyniósł mi zapomnienie. Czy to samo stanie się po raz kolejny? Musiałam to sprawdzić.- Pocałuj mnie.
- Co?
- Słyszałeś, nie jesteś głuchy tylko trochę głupi. Pocałuj mnie.
- Aż tak się nie schlałaś.
- Chcę się z tobą pieprzyć.
- Liszka…- Nie dałam mu powiedzieć nic więcej. Nie chciałam go słuchać ani rozmawiać gdy wytaczał argumenty  w obronie mojej siostry. Pragnęłam tylko by rozkoszna błogość wróciła, bym zapomniała o Bartku zatracając się w Pawle. To było moim celem. By mój mózg choć na moment wyłączył się i odprężył, bym przestała myśleć. Zupełnie jak narkotyk, pomyślałam jeszcze świadomie gdy Paweł ściągał mi przez głowę bluzkę. Narkotyk którym był dla mnie on sam. I rzeczywiście już po chwili odprężenie zaczęło być moim udziałem. W mojej głowie był tylko Paweł i to wszystko co wyczyniał swoimi dłońmi i ustami z moim ciałem, a potem aż do całkowitego spełnienia.
Przyjemność.
Czysta, niczym nie zmącona przyjemność.
Bez żalu, bez smutku czy bólu.
Po prostu porozumienie ciał, które bezbłędnie się w tym wszystkim odnajdywały.
Zastanawiałam się nawet czy tak właśnie czuje się osoba uzależniona. Czy ona też zatraca się w nałogu tylko dla tego jedynego momentu odprężenia. Czy też reszta się dla niej nie liczy? Czy nie czuje, że traci do siebie szacunek, że brodzi w bagnie i bardzo łatwo jej tam wpaść? No cóż, ja traktowałam to właśnie w ten sposób: nie martwiąc się o konsekwencje, o moralność mojego czynu, o tym jakie zmiany wprowadzi w moim życiu.
Czas pokaże, czy nie przyjdzie mi za to zapłacić.


4 komentarze:

  1. Końcówka, te parę ostatnich zdań - genialne.
    Psychoanaliza za darmo :)
    Kolejny raz gratuluję.
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak nie lubię Dagmary.
    I w ogóle super fajne opowiadanko czekam na jutro.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodasz coś dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń