Tuż
przed końcem pracy Daniel przeżył rozczarowanie: to nie Justyna przyszła
zamknąć biuro a jakiś pracownik, kolega Grześka. A on sądził, że dzięki temu
będzie miał jeszcze jedną okazję do porozmawiania z nią.
Nie
mylił się: ich pocałunek zrobił na niej wrażenie. Widział w jej oczach strach i
dezorientację; widział drżenie całego ciała…tym razem nie ze strachu.
Zastanawiał się tylko czy była przerażona tym, że całuje jego czy może że jej
ukochany Piotruś jej tak nie całował. Zacisnął gniewnie usta zastanawiając się
czy ze sobą sypiają. To było bardzo prawdopodobne, zdecydował. Karczewska
zrobiłaby choćby po to by udowodnić sobie, że on, Daniel, nic dla niej już nie znaczy.
No i miała w końcu już 25 lat. Czy mogłaby do tej pory pozostać niewinna?
Przypomniał
sobie jak dawniej powiedziała mu, że chciałaby zostać dziewicą aż do ślubu, bo
wtedy pierwsza noc jest wyjątkowa. I fakt, jak bardzo bawiły go jej dziecinne
mrzonki niczym rodem z telenoweli. A teraz-o ironio- bardzo by się z tego ucieszył.
Teraz
oddałby rok życia by mieć możliwość powtórzenia chociażby pocałunku z Justyną. Wciąż
o niej myślał, wciąż zastanawiał się co może teraz robić, kiedy skończy
pracować bo wtedy do niego przyjdzie aby zamknąć biuro. Nie potrafił wybić jej
sobie z własnych myśli. Na dodatek to pytanie które zadał jej po pocałunku…co
go obchodziło to czy nadal go kocha? Miała przecież rację: dwa razy nie wchodzi
się do tej samej rzeki. Poza tym czy naprawdę tego chciał? Czy chciał budować
coś z kobietą która nim gardziła, która jasno dała do zrozumienia że dla niej
jest żałosnym utrzymankiem bez godności? Ale z drugiej strony zareagowała na
jego pieszczotę: odwzajemniła pocałunek. Może
tylko na początku ale zrobiła to. Chciał myśleć, że nie tylko dlatego że
jej się to podobało, ale również dlatego że to był on. Miał jednak świadomość,
że ta myśl jest bardzo naciągana. Kocham Piotrka, przypomniał sobie. Kocham
Piotrka.
Kolejnego
dnia również nic się nie zmieniło: najwyraźniej do końca ich współpracy
Karczewska postanowiła go unikać a on nie miał pojęcia jak to zmienić. Nie mógł
przecież tak po prostu wparować do jej biura…a może mógł? Nie, i tak by go nie
wpuściła. Wiedziałaby już że nie chodzi mu o pracę, która notabene właściwie
była już wykonana. Daniel pozbył się szkodliwego oprogramowania: dzisiejszego
dnia zamierzał jeszcze wszystko dokładnie posprawdzać. A potem
najprawdopodobniej zniknie z życia Justyny, tym razem na zawsze.
Jednak
pod koniec zmiany przeżył niemały szok: Małgorzata przyszła do niego osobiście
by przekazać, że pani prezes chce się z nim widzieć. Jednak minę miała przy tym
nietęgą: nie dziwił jej się nigdy go nie lubiła zwłaszcza po tym co powiedział
jej 3 lata temu na temat Karczewskiej. A teraz Jastrzębska była nie tylko jej
podwładną: zaufaną prawą ręką ale i również przyjaciółką. A on reprezentował
osobę która w przeszłości skrzywdziła Justynę.
Choć
spodziewał się, że pani prezes będzie wolała zachować wszelkie środki
ostrożności i nie spotka się z nim sama w cztery oczy to jednak widok dwóch
obcych mężczyzn w jej gabinecie wprawił go w konsternację. Dobrze, że
przynajmniej trzeci był mu dobrze znany: to był Grzesiek Malinowski. Czemu
jednak wszyscy patrzyli na niego tak dziwnie? I dlaczego Justyna nawet nie
podniosła swoich oczu znad papierów?
- Małgosia,
możesz już odejść.- Powiedziała jednak nie patrząc na sekretarkę. Ta opuściła
biuro w milczeniu.
Dopiero
teraz Justyna na niego spojrzała: zdziwił się że tym razem nic nie mógł
wyczytać z jej oczu tak dobrze się maskowała. Dlatego jak niepyszny musiał
czekać na to co chce mu powiedzieć.
- Panie
Wyrzykowski...- Zaczęła powodując, że jego konsternacja wzrosła. Panie? Dawniej
nazywała go swoim misiem i ukochanym a teraz nie zwraca się do niego nawet
imieniem? Być może robiła to na użytek swoich towarzyszy.-…na początek powiem że sprawa jest bardzo delikatna i dla własnego
dobra powinien pan zachować jej treść dla siebie. Chociaż to już pewnie i tak
zbyteczne. Pewnie ci z Jaguara o wszystkim już wiedzą.- Jaguar był znaną firmą,
która współpracowała z Roxilem. To właśnie oni mieli być odbiorcami wadliwych
komputerów które naprawiał Daniel.
- Jak
to wiedzą?- Spytał.
- Ty mi
powiedz.- Odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. W końcu coś w nich zobaczył:
pogardę, złość, nienawiść…Przełknął szybko ślinę czując, że zbliża się
niebezpieczeństwo.
- Nie
rozumiem.
- Więc
może ja to wyjaśnię.- Odezwał się Grzesiek równie poważnym i chłodnym tonem jak
jego przyjaciółka.- Dziś rano Justyna dostała anonim. Ktoś napisał w nim, że
wie o wadliwych komputerach i żąda stu tysięcy za milczenie.
-
Sądzicie, że to ja? No bez jaj. Przecież nie naprawiałbym ich po to by
handlować z konkurencją. Ja go nie napisałem. Nie napisałem go Justyna.-
Powtórzył nie doczekując się żadnej reakcji.
- Więc
po co spotkałeś się z moim ojcem?- Usłyszał w końcu głos Karczewskiej. Nawet
nie udawał, że nie ma pojęcia o czym mówi.
- Bo on
tego chciał. Chciał namówić mnie na to, żebym zniknął z twojego życia. Oferował
mi pieniądze, których naturalnie nie przyjąłem.
- A
może jednak tak, co?- Spytał Grzesiek.- Bo ci panowie sądzą inaczej. To
detektywi wynajęci przez Justynę.
- Co?
Sprawdzałaś mnie? Kazałaś śledzić?- Poczuł złość i rozczarowanie.
-
Przecież mówiłam ci, że ci nie ufam i to zrobię.
-
Monitoring w pracy to co innego niż podglądanie i obserwowanie czyjegoś
prywatnego życia.
-
Ośmielę się sądzić inaczej jeśli to ma związek z Roxilem.
- Ale
nie ma. Widocznie ci panowie...- Tu
wskazał ręką na stojących w rogu pokoju i nieodzywających się mężczyzn którzy
okazali się być detektywami.- ...się pomylili. Choć tak właściwie jaki mają niby dowód?
-
Właściwie to go nie mają, ale…- Zaczął Malinowski lecz Karczewska mu przerwała:
- Mamy
dowód: a nawet kilka. Przede wszystkim anonim: tylko ty, ja, Grzesiek oraz
Małgorzata wiedzieliśmy o wirusie; dla innych pracowników po prostu testowałeś
prototyp. Po drugie nie wspomniałeś mi o spotkaniu z moim ojcem a gdybyś nie
miał nic do ukrycia to z pewnością byś to zrobił. Po trzecie, nie muszę ci
chyba przypominać że w przeszłości wyciąłeś już mi taki numer.
- No
proszę: więc trzeba było mówić od razu że chodzi o moją przeszłość a nie owijać
w bawełnę.- Odpowiedział ironicznie.
-
Daniel…- Zaczął gniewnie Grzesiek. W tym samym czasie Justyna zaczęła
dyskretnie wypraszać detektywów dziękując im za współpracę. I tak w gabinecie
została tylko trójka osób.
- Przecież
to prawda. Bo właśnie o to chodzi, hm? O to jak zachowałem się wobec pani
prezes w przeszłości. O to jak ją oszukałem i manipulowałem. Na nic zdadzą się
wyjaśnienia, że teraz jestem inny, że jej pomagam bo przecież robię to z
pewnością dla własnych korzyści. A jeśli chcesz już wiedzieć Justyna to twój
ojciec oferował mi dwa razy więcej. Dwieście tysięcy z możliwością targu o
większą stawkę. Nie zgodziłem się.
- Więc
po co w ogóle się z nim spotkałeś?- Spytała go.
- Bo
chciałem go wybadać: chciałem zobaczyć czy coś podejrzewa czy uważa tylko że
chcę cię w sobie rozkochać. Nigdy nie miałem zamiaru brać od niego
jakichkolwiek pieniędzy.
- Masz
pojęcie jak naciąganie to brzmi? Dlaczego niby obchodziły cię moje sprawy i
problemy?
- Dobre
pytanie.- Odpowiedział z żałosnym uśmiechem. Potem spuścił głowę i nie podniósł
jej nawet gdy dodał:- Nie chciałem dopuścić by cię oszukał. Wiem, że ty mu
wciąż ufasz ale on nie…
-…Dość.
Nie będę cię już słuchać. Moja sekretarka wystawi ci czek za twoją pracę w
Roxilu. Grzesiek zaraz pójdzie z tobą do twojego pokoju i zabierzesz swoje
rzeczy. Potem możesz tu nigdy więcej nie przychodzić.
- A
więc nie wierzysz mi tak?
- Już
mówiłam, że to koniec rozmowy panie Wyrzykowski.
- Do
diabła spójrz na mnie.- Choć musiał czekać na to dobre dziesięć sekund zrobił
to. Uchwycił jej spojrzenie.- Wiem jaki byłem kiedyś i rozumiem twoje
wątpliwości, ale naprawdę się zmieniłem. Skoro mnie sprawdzałaś to wiesz, że
tak jest. Wiesz, że nie było żadnych innych kobiet które bym oszukiwał i…
-…Czyżby?-
Przerwała mu.- A te tabuny przychodzące do ciebie wieczorem do mieszkania? Może
teraz żadna nie chciała nabrać się na twój urok albo bez wuja brak ci animuszu
i dlatego wolałeś prostsze rozwiązania?
- Aż
tak cię to boli, że wciąż mi to wypominasz? Jesteś zazdrosna?
- Nie
rozśmieszaj mnie. Mówię to tylko po to by pokazać, że się nie zmieniłeś.
- Wcale
nie. Ale jeśli chcesz: proszę bardzo powiem ci. Te tabuny o których mówisz
przychodzą po…
- Nie
chcę słuchać twoich wyjaśnień. Może więc znudziło ci się życie biedaka? Twoja
praca też nie była szczególnie ekscytująca, do tego małe mieszkanie…dla kogoś
przyzwyczajonego do luksusu musiało być to szczególnie uporczywe. Więc czy to
dlatego się złamałeś? Gdy wuj przyszedł do ciebie te kilka tygodni temu proponując
współpracę zgodziłeś się? Zgodziłeś się by wodzić mnie za nos udając
przyjaciela i układając się z moim ojcem? A może zamierzałeś wykiwać nas
wszystkich? - Nie mógł słuchać tych wszystkim bzdur, nie był w stanie. Poczuł
przerażającą bezsilność, której nie mógł pokonać; bo nie miał pojęcia jak
mógłby ją przekonać. Jak sprawić by mu uwierzyła. Gdyby to mogło pomóc
posunąłby się nawet do tego by błagać; wiedział jednak że to nic nie da.-
Daniel…jeśli naprawdę tak było przyznaj się. Obiecuję, że nie wsadzę cię do
więzienia.
-
Przykro mi, że tak sądzisz. Tylko dla twojego własnego dobra, nawet nie dla
swojego proszę byś uważała. Bo prawdziwy nadawca anonimu wciąż może ci zagrażać
a to nie jestem ja. I wiesz co? Twoje oskarżenie mnie zabolało. W końcu nie
musiałem mówić ci o planach wuja. Ale zrobiłem to narażając się na ciągłe
oskarżenia i podejrzenia.
-
Wiedziałeś, że ci nie zaufam.- Przypomniała.
- Tak i
to właśnie jest w tym najśmieszniejsze. Że mimo wszystko się łudziłem. Miałem
nadzieję, że dostrzeżesz we mnie kogoś więcej a przede wszystkim to, że nie
jestem tym dawnym Danielem i nie chcę być. Ale teraz możesz się śmiać, śmiało. Oszust
poczuł się oszukany.
-
Daniel, nie mówię że wierzę w twoją winę na 100%. – Powiedziała cicho jakby
sama nie wierzyła w to co mówi. I ponownie poczuł jakby otrzymał cios w
żołądek.
- Ale
też nie wierzysz w moją niewinność. Nie wierzysz w to, że chciałem ci tylko
pomóc, wietrzysz tylko podstęp i próbę zdobycia pieniędzy.- Dyskutowali patrząc
sobie w oczy i zapominając o wszystkim innym. Również obecności Grzegorza który
bacznie ich obserwował.
-
Przykro mi że tak to odbierasz, naprawdę.- Powiedziała w końcu Justyna matowym
głosem. Nie mogła zdzierżyć, że Daniel wzbudzał w niej poczucie winny choć to
on był jedynym winnym.- Nie pozostaje mi
więc nic innego jak życzyć nam byśmy nigdy więcej się nie spotkali.
-
Rzeczywiście tego chcesz?- Gdy o to spytał zrozumiała że miał na myśli
wczorajszy pocałunek, że chodziło mu o coś więcej niż Roxil. Poczuła skurcz w
dole brzucha, a w oczach bolesne pieczenie które było pierwszym symptomem
zbliżających się łez. Czemu znów jej to robił? Dlaczego tak ją oszukiwał?
Wiedziała przecież, że powiedział jej ojcu że ma nadzieję ją w sobie powtórnie
rozkochać. Czy więc właśnie mu się to udało? Czy robił to tylko po to? Choć
Justyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę jakaś jej część krzyczała, że
powinna go zatrzymać. Że nawet jeśli on jej nie kocha to ona go tego nauczy albo
będzie kochać za nich dwoje, bo nie potrafi bez niego żyć.
Albo
wystarczą mu tylko jej pieniądze a ona będzie udawać że tego nie widzi.
Ale
wtedy skończy jak matka: nieszczęśliwa i wciąż zakochana we własnym mężu pomimo
jego licznych zdrad.
Dlaczego
miłość aż tak musiała ranić? Przecież wiedziała już kim był, jaki był naprawdę.
Nie zakochała się w ułudzie tak jak 3 lata temu. Nie powinna więc tego czuć,
nie do niego. Dlaczego więc jej serce płakało krwią?
- Tak,
chcę. A teraz wyjdź.- Powiedziała z trudem. A gdy w końcu to zrobił jej maska
obojętności opadła.
-
Przykro mi.- Usłyszała słowa Grzegorza i prawie podskoczyła na krześle.
Zapomniała, że oprócz Wyrzykowskiego to on był jeszcze w gabinecie. Zaraz
potem się zawstydziła tego co mówiła. Dlatego teraz chciała to jakoś zamaskować
pewnością siebie.
-
Niepotrzebnie. Przecież oboje znaliśmy Daniela, prawda? I coś takiego
przeczuwaliśmy.
- Niby
tak, ale…widziałaś jego twarz? On naprawdę wyglądał na szczerego.
- W
takim razie przez trzy ostatnie lata musiał doszkalać swoje aktorstwo.
-
Justyna…nie wiem czy tym razem masz rację.
- Czemu?
Teraz chcesz mu zaufać? Ty, który zawsze mnie przed nim ostrzegałeś, który
mówiłeś jak liczą się dla niego moje pieniądze?
- Nie
przeczę że tak mówiłem i to była prawda. Ale może on się zmienił?
- Nie,
nie zmienił się. I najwyraźniej wrócił tu by spróbować szczęścia raz jeszcze.-
Prychnęła czując jak łzy napływają jej do oczu.- Wiesz, że wczoraj mnie nawet
pocałował? Sądził, że nadal jestem taka naiwna i dam się na to nabrać drugi
raz.- Malinowski nic nie odpowiedział. W milczeniu patrzył na załamaną wewnętrznie
przyjaciółkę. Chciał jej pomóc, ale nie miał pojęcia jak. Bo zdał sobie sprawę,
że Justyna nadal kochała Wyrzykowskiego albo pokochała go na nowo. I jego
zdrada bolała ją dużo bardziej niż problemy Roxila. A on sam nie mógł jej
pocieszyć, bo nie był pewien Daniela. Bo choć jego słowa i gesty wydawały się
świadczyć o jego niewinności to równie dobrze mogło być tak jak mówiła
Karczewska: mógł po prostu świetnie grać. Ale jego instynkt mówił mu, że tak
nie jest. A przecież trzy lata temu go nie zawiódł. W myślach postanowił, że to
sprawdzi a szczególnie to co Daniel mówił o Piotrku.
-
Przykro mi. Jeśli nie jestem ci potrzebny to wracam do pracy.
-
Jasne.- Odpowiedziała z bladym uśmiechem. Potem starała się nie dopuścić do
płaczu. Gdy jej się to udało skupiła się na problemach Roxila: musiała znaleźć
dowód obciążający ojca oraz nadawcę anonimu. Najlepiej byłoby jednak żeby
Jaguar dowiedział się o wirusie oraz o tym że został on zniszczony w zarodku.
Justyna miała nadzieję, że mimo to firma nie wstrzyma dostaw i nie utracą
latami budowanego zaufania. W całkowitym skupieniu zaczęła wykonywać liczne
telefony i pracować nad strategią wyrzucając Daniela z głowy.
***
Ten
dzień był dla niej bardzo długi, dlatego następnego Karczewska postanowiła
zjawić się w biurze trochę później. Bo mimo wysiłków nie była w stanie
zapomnieć o Wyrzykowskim i o tym co jej powiedział. Naturalnie nie wierzyła mu,
a raczej nie chciała bo serce mówiło co innego. Tyle, że pomyliło się już trzy
lata temu. Teraz do tego nie dopuści. Ale również nie może dopuścić do
okłamywania Piotrka. Kochała Daniela i choć nie miała zamiaru do niego wrócić
to jednak oszukiwanie własnego chłopaka wydawało jej się czymś niewłaściwym. Bo
przecież nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić jego uczuć a będąc z nim czuła
się tak jak obłudnica. Po co więc się oszukiwać? Mówiła sobie, że musi zrobić
to jak najwcześniej ale przy ich następnym spotkaniu zwlekała. I prawdopodobnie
robiłaby to nadal gdyby przypadkowo nie natknęła się na swój wyciąg konta. Jako
że była bogatą osobą a na jej koncie często wpływały duże sumy bank zapewniał
jej dodatkową ochronę przed kradzieżą: informował o nietypowych dla niej lub
niewystępujących wcześniej transakcjach bądź transakcjach w odległych miejscach
w których nie mogłaby być. Już raz dzięki temu uniknęła utracie znacznej ilości
gotówki.
I
dlatego teraz z powodu telefonu który otrzymała od pracownicy banku, patrząc na
wyciąg zauważyła rachunek na prawie 250 zł z restauracji w której nigdy nie
była. Momentalnie przypomniała sobie o oskarżeniach Piotrka o niewierność przez
Daniela; nazwę ulicy, datę…Wszystko się zgadzało. Zdziwiła się, że nawet nie
poczuła bólu: poczuła się tylko pusta, tak pusta jak nigdy dotąd. Chłód rozlał
się po jej ciele niczym ochronny pancerz. A gdy Jaszczur zjawił się w Roxilu by
zabrać ją na lunch nawet nie chciało jej się rzucić na niego z pięściami. Musiała
jednak spytać:
-
Dlaczego?- Jedno trzeba było mu przyznać: po jednym czy dwóch zaprzeczeniach od
razu przyznał się do winy.
- Ale
to było tylko przyjacielskie spotkanie, przysięgam.
- Nie
wierzę w to.
- Mówię
prawdę. Ja…ja wyznam ci wszystko. Tylko pozwól mi na to.
-
Dobrze.- Powiedziała miękko nie mając wcale na to ochoty. W czasie gdy on mówił
ona wpatrywała się tylko w okno znajdujące się na przeciwległej ścianie pokoju.
- Z
Gosią znałem się już w liceum, ale chodziliśmy ze sobą na trzecim i czwartym
roku studiów. Bardzo ją kochałem.
- I
przypadkowe spotkanie utwierdziło cię w przekonaniu że tak nadal jest.- Nie
mogła się powstrzymać od gryzącej ironii.
- Nie,
na Boga nie. To znaczy… tak, nadal ją kocham ale nie chcę z nią być.- Gdy
Justyna w żaden sposób nie zareagowała postanowił kontynuować:- Ona była bardzo
bogata a to sprawiło że i interesowna: liczyły się dla niej pieniądze. Lubiła
ładne ciuchy, szybkie samochody, jedzenie w restauracjach. Ja uczyłem się a
potem studiowałem: jedyne na co było mnie stać to kino i jakaś pizzeria za
pieniądze z trudem zarobione w Mc Donaldzie. Na początku to jej wystarczało ale
potem nie. Bez ogródek przyznała, że choć mnie kocha to nie może ze mną być z
tych właśnie powodów. Próbowałem ją zdobyć: znaleźć lepiej płatną pracę,
traktować jak księżniczkę…ale to nic nie dało. Była całym sensem mojego życia.
Gdy odeszła powiedziałem jej, że kiedyś tego pożałuje. W złości mówiłem, że za
kilka lat do czegoś dojdę, że zdobędę te jej upragnione bogactwo a wtedy nie
będę chciał mieć z nią nic do czynienia i roześmieję się jej w twarz. A potem
zaszyłem się ze swoim smutkiem. W końcu, po wakacjach zaczął się piąty rok studiów.
Spotkałem ciebie. Na początku uderzyło mnie to jakie jesteście podobne: to była
prawdziwa przyczyna mojego zainteresowania tobą. Przynajmniej na początku, bo
potem gdy cię poznałem to poczułem się zauroczony. Na dodatek okazało się, że
jesteś bogata a mimo to nie podkreślałaś tego ani nie dawałaś mi odczuć że
jestem od ciebie z tego powodu gorszy. No i miałaś całą gamę innych zalet.
Byłaś szczera, prostolinijna…
-…tą
część możesz sobie darować.- Wtrąciła nie mogąc się powstrzymać.
- Ale
to prawda, uwierz mi. Naprawdę cię pokochałem. To nie było takie samo uczucie
jak do Gosi, ale chciałem spróbować. I wszystko było dobrze dopóki nie
spotkaliśmy się przypadkiem: ona zaproponowała spotkanie ja nie wiedząc
dlaczego się zgodziłem. Czułem się jednak głupio na myśl o tym, że nie będzie
mnie stać nawet na jedzenie w umówionej restauracji bo pieniądze ze stażu
ledwie starczają mi na opłatę mieszkania i jedzenie. Spanikowany wziąłem jedną
z twoich kart kredytowych. Pomyślałem, że dla ciebie to i tak nic nieznacząca
suma a przy odrobinie szczęścia niczego nie zauważysz. Potem miałem zamiar
dyskretnie ci to zwrócić.- Zrobił krótka pauzę by wybadać jej reakcję. Jednak
na twarzy Justyny nie dostrzegł żadnych emocji.- Na spotkanie ubrałem się w
garnitur, starałem się być pewny siebie. Sprzedałem jej historyjkę o tym że
udało mi się zaistnieć w jakiejś firmie której nazwę wymyśliłem delektując się
jej szokiem. Naprawdę chciałem utrzeć jej nosa i sądziłem że ją kocham, ale
wtedy ona powiedziała coś co ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu że nie
jest mnie warta. To, że wyznała iż nasze rozstanie to błąd, że bardzo za mną
tęskni.- Piotrek roześmiał się.- A ja słuchałem tego w zachwycie do czasu aż
zrozumiałem własną naiwność. A przede wszystkim to, że nigdy nie będę z kimś kim
ona chciałaby żebym był.
- Więc
ja miałam być na zastępstwo? Bo ci ją przypominałam?
-
Wiesz, że nie. A przynajmniej teraz. Po prostu chciałem spróbować z kimś innym.
- Więc
trzeba było być uczciwym do cholery. Powiedzieć mi, że jest ktoś w twoim sercu.
- Tak
jak ty to zrobiłaś?- Trafnie odbił pałeczkę.
- Nie
mam pojęcia o czym mówisz.- Skłamała.
- Nie
udawaj.- Przejrzał ją. Wiem, że nadal kochasz tego Wyrzykowskiego. I wiem też
jak podle oszukał cię w przeszłości. Twój ojciec wyznał mi wszystko, bo ty
najwyraźniej nawet nie potrafiłam mi o tym wspomnieć.
- Po
prostu nie uważałam tego za konieczne, bo wcale nie kocham Danie…Co miałeś na
myśli mówiąc o moim ojcu?- Spytała w końcu lekko niepewnym tonem pełna złych
przeczuć.
- Powiedziałem
tylko, że opowiedział mi na jakie piekło trzy lata temu naraził cię tamten
gagatek. Mówił o waszym niedoszłym małżeństwie i udziałach które miałaś na
niego scementować a do czego nie doszło.
- A od
kiedy to jesteś z nim w takich dobrych relacjach co?
- Po
prostu chciał mnie lepiej poznać więc godziłem się na te spotkania. Czemu tak
na mnie patrzysz?- Z chwilą gdy powiedział o rozmowie z jej ojcem do jej umysłu
zaczęła wkradać się dziwna myśl. Piotrek miał rację: dziwnym trafem ojciec go
zaakceptował. Dlaczego skoro był dla niego nikim: ot zwykły biedny student bez
koneksji? I wtedy zrozumiała: miał nadzieję, że jako jego przyszły zięć pomoże
mu sprawować władzę w Roxilu. A Jaszczur byłby świetnym pionkiem, bo z
wdzięczności za akceptację chciałby jakoś odwdzięczyć się wielkiemu Romanowi
Karczewskiemu.
- Co
jeszcze ci mówił? I co ważniejsze co ty mu mówiłeś?- Spytała więc gwałtownie.
-
Dlaczego jesteś tak rozgorączkowana?
- Och,
powiedz mi. Mówiłeś mu o wirusie?
- Jakim
wirusie?
-
Komputerowym!- Warknęła.- O tym, że Daniel po to właśnie jest w Roxilu by się
go pozbyć.
- Nie,
chyba…chociaż tak, coś takiego mogło mi się wymsknąć.
-
Dlaczego? Skąd o tym wiedziałeś?
-
Słyszałem jak rozmawiasz o tym z kimś przez telefon i zrozumiałem, że to Daniel
miał zająć się tą naprawą…- Choć Grzesiek podczas tej rozmowy wiele jeszcze
mówił, to Karczewska myślała tylko o tym że Wyrzykowski okazał się być niewinny
w kwestii spiskowania z jej ojcem. Bo domyślała się już dlaczego jej tatuś tak
polubił Piotrka. Widział w tym łatwy cel. Ze smutkiem pomyślała, że naprawdę
tak było. Jej ojciec wykorzystywał Jaszczura. Ona zresztą też traktowała go jak
tarczę przeciwko urokowi Daniela. Tyle, że okazała się ona bezskuteczna. W
innych okolicznościach czułaby się winna i nękałyby ją wyrzuty sumienia, ale
skoro Piotr postąpił wobec niej tak samo czuła po prostu niesmak.
- Chcę
żebyś nigdy więcej tu nie przyjeżdżał, Piotrek. I nie kontaktował się z moim
ojcem.
- Ale
Justyna, nie możesz tak nas skreślić. Oboje popełniliśmy parę błędów i musimy
je naprawić. Oboje leczyliśmy złamane serca z kimś dla kogo liczyły się tylko
pieniądze i dlatego znamy własne uczucia.
-
Czyżby?- Spytała go twardo.- Bo ja myślę, że ty nie wiesz. Wierzyłam ci i
postanowiłam ci zaufać a ty okazałeś się taki sam jak Daniel.
- Nie możesz
mnie do niego porównywać. Ja nie…
-…nie?
A jak nazwiesz to co zrobiłeś? Owszem, do niedawana nie wiedziałeś o Danielu i
o tym co mi zrobił, ale od kilku dni już tak. I śmiałeś grać przede mną tę
komedię udając zakochanego troskliwego chłopaka chociaż wiedziałeś, że
postępujesz tak samo.
- Ale
mnie nie chodziło o twoje pieniądze.
- A ja
myślę, że tak. Jak sam powiedziałeś chciałeś pokazać Gosi że jesteś kimś i
nadal tego chcesz. Masz taki sam kompleks jak ja: sądzisz że bez nich nie
jesteś nic wart. Ale wiesz co? Ja nie chcę przerabiać tego po raz drugi. Chcę
być dla kogoś jedyną i najwspanialszą miłością a nie substytutem ukochanej
której nie może mieć. To poniżające zarówno dla mnie jak i dla ciebie. A teraz
do widzenia.- Gdy nadal próbował ją przekonać do zmiany zdania uzyskał tylko
to, że była bardziej nieustępliwa. A potem gdy już zamknęły się za nim drzwi
Justyna poddała się smutnym myślom.
Znowu
spotkało ją to samo co trzy lata temu: owszem może Piotrek okazał się być
relatywnie lepszy, ale mimo wszystko udawał przed samym sobą miłość do niej.
Tak jak Daniel. Parsknęła niewesołym śmiechem. Widocznie miłość nie jest jej
pisana. Zaraz potem pomyślała o Roxilu, swojej nowej miłości. Komputery
naprawiane przez Wyrzykowskiego były już sprawdzone, ale poza tym trzeba było
wykonać jeszcze masę szczegółowych uzgodnień. Musiała więc skupić się na pracy
a nie swoim życiu uczuciowym. Na to będzie jeszcze miała czas. I wtedy wypłacze się za wszystkie czasy. Teraz załamanie się nic jej nie da.
***
Następnego
dnia, późnym popołudniem Daniel bez słowa szedł za Grzegorzem Malinowskim by wciąż
z biura w którym pracował swoje rzeczy. Nie zrobił tego od razu bo po
decydującym starciu z Justyną natychmiast musiał to jakoś odreagować prawie
niszcząc ścianę w swoim pokoju gdy ze złością uderzał w nią pięściami.
Wiedział, że to żałosne ale nie umiał inaczej. Sama myśl, że nigdy więcej jej
już nie zobaczy napawała go bólem. Teraz jego twarz pozostawała bez wyrazu, a
oczy były nieobecne bo wciąż widział w nich Justynę. Z gorzką ironią zrozumiał
w końcu coś czego nie był w stanie pojąć aż do tej pory: zakochał się w pannie
Karczewskiej. Tym razem prawdziwie i nieodwołalnie. To nie były żadne wyrzuty
sumienia, nie pomagał jej też z chęci odpokutowania za dawne winy czy
altruizmu. Po prostu robił to po to by ją zobaczyć, porozmawiać, dotknąć choćby
najbardziej niewinnie…A ona widziała w nim oszusta. Podłego manipulanta
grającego na jej uczuciach. I pogardzała. To sprawiało, że rzeczywiście się tak
czuł. Pomyślał o przeszłości: o tym jak zakładała mu ręce na szyje i z
uśmiechem na ustach wyznawała swoje uczucia, jak wpatrywała się tak jakby był
ósmym cudem świata. Jak pięknie
wyglądała w sukni ślubnej z wystawy sklepowej a on ją skrytykował. Jaka była
pełna pasji i pozytywnego myślenia.
Chcę już zostać twoją żoną.
Jestem najszczęśliwsza pod słońcem.
Kocham cię misiu.
Kocham
cię… Uśmiechnął się świadomy że nigdy już nie usłyszy tych słów: nie z jej ust.
A jej ramiona nigdy już jej nie obejmą. Teraz tymi przywilejami będzie się
cieszył Piotrek, choć prawdopodobnie jej nie kocha. Nie będzie więc umiał jej
należycie docenić. Tak jak on nie umiał zrobić tego trzy lata temu. A ojciec
któremu ufa bez zarzutu ukradnie jej wszystkie pieniądze. Z gorzką ironią
przypomniał sobie, że potrafimy cenić dopóki czegoś nie stracimy. I to była
szczera prawda. Na nic zdała się myśl, że gdy tak się stanie on przy niej
będzie, bo być może dopiero wtedy zaufa mu naprawdę.
- No,
jesteśmy na miejscu. Przyjdę za dziesięć minut.- Powiedział Malinowski gdy
znaleźli się pod biurem Wyrzykowskiego a on otworzył je małym kluczykiem.
- Nie
trzeba, mam tam tylko kurtkę z dokumentami i coś do picia.
- Jak
chcesz.- Tamten wzruszył ramionami. Daniel zaczął zbierać swoje rzeczy, a w tym
czasie Grzesiek odebrał telefon. Szybko jednak skończył połączenie.
- W
dziale kadr powiedzieli, że nie odebrałeś jeszcze czeku jako wynagrodzenie za
swoją pracę.
- Bo go
nie chcę.- Odpowiedział mu Daniel nawet na niego nie patrząc.
-
Czekaj, czekaj: chyba się przesłyszałem. Jak to go nie chcesz?
- Po
prostu. Mam ci to powiedzieć po angielsku?- Grzesiek nie zareagował na jawną
nieuprzejmość.
- Więc
czemu pomagałeś Justynie?
- Bo
tak.- Daniel wciąż nie był zbyt rozmowny.
- Ale
przecież straciłeś pracę, prawda? I z tego co wiem nie możesz jej odzyskać. Nie
sądzę też byś miał jakieś oszczędności, więc…
-…możesz
się wreszcie zamknąć?
- Co
ty? Słysząc coś takiego? Muszę wiedzieć jeszcze jedno: dlaczego tak usilnie
starałeś się przekonać ją, że nie współpracowałeś z jej ojcem ani swoim wujem?
- Bo to
prawda.
- Być
może, choć nie o to mi chodzi.
- Więc
o co?
- O to
co cię obchodziła jej opinia na twój temat. Przecież nie wsadzi cię za to do
pudła a przecież nie spotkacie się więcej.
-…do
czego zmierzasz Malinowski?- Zirytował się w końcu Wyrzykowski. W końcu
zrozumiał, że tamten najwyraźniej czegoś od niego chce. I nie da mu spokoju gdy
tego nie uzyska.
-
Doskonale wiesz do czego.
-
Raczej nie.- Daniel udał głupiego.
- Kilka
dni temu w czasie tamtej rozmowy w gabinecie powiedziałeś, że robiłeś to
wszystko dla niej, dla Justyny. Kochasz ją?
- Nie
wiem jak w ogóle możesz o to pytać.- Zastosował półprawdę.- Przecież mnie
znasz.
- To
śmieszne, bo przecież to prawda. Ale nie: na to pytanie nie znam odpowiedzi.
Jeszcze jakiś czas temu powiedziałbym że nie, ale teraz…już sam nie wiem co o
tym sądzić.
-
Możesz już nie nudzić i mnie przepuścić? Spieszę się.
-
Daniel, możemy porozmawiać bez żadnego udawania?
- Mówię
prawdę.- Odpowiedział mu na pytanie Wyrzykowski. Grzegorz uśmiechnął się.
- Zraniła
cię wtedy w gabinecie swoją bezpardonową odmową, prawda?
- Nikt
mnie nie zranił. - Wyrzykowski nadal udawał głupiego. Tamtej jednak nie chwycił
przynęty.
- A
więc dobrze: nie kochasz jej. Więc jakie kierowały tobą motywy? Czy chciałeś pokazać jej prawdziwą twarz
ukochanego tatusia a może miałeś nadzieję go szantażować?
- Radzę
ci mnie przepuścić zanim cię uderzę!
- No
co? Tylko grzecznie spytałem.- Roześmiał się Grzesiek rozbawiony żyłką pulsującą
na szyi Daniela. Bo w końcu coś zrozumiał. Justyna myliła się: Wyrzykowski wcale
się nią nie bawił. Tym razem zakochał się naprawdę i jeśli nawet ją pocałował,
co wyznała mu przyjaciółka, to na pewno nie z wyrachowania.- Powiedz jak to
jest żyć ze świadomością, że choć miałeś ją na wyciągnięcie ręki to straciłeś
przez własną głupotę? Gdybyś przecież trzy lata temu poczekał trochę dłużej w
końcu sam byś się w niej zakochał. I wiesz co? Jestem pewny, że wybaczyłaby ci
to całe oszustwo nawet jeśli początkowo tylko udawałeś miłość. Ale teraz
nienawidzi cię tak bardzo jak dawniej kochała.
- Przepuść
mnie, ogłuchłeś?- Daniel wyglądał na wściekłego. Te słowa bolały podwójnie. Nie
tylko ze względu na niosącą treść, ale i jej nieodwołalność. Bo Grzegorz był
najlepszym przyjacielem Justyny: znał ją jak przysłowiową własną kieszeń, więc
skoro on nie widział dla nich szansy to on nie powinien łudzić się tym bardziej.
-
Wiesz, byłoby mi cię nawet żal…- Grzegorz świadomie ignorował słowa
Wyrzykowskiego- …gdyby spotkała ułożonego, kochającego ją mężczyznę i bardzo go
ceniła. Ale związała się z takim samym dupkiem jakim kiedyś byłeś ty sam. A może
nawet i gorszym, bo Piotrek nie ma żadnych skrupułów.- Ta informacja na chwilę
zbiła Daniela z tropu. Przestał usiłować wyjść. Grzesiek natomiast usiłował
skryć rozbawienie. Właśnie taką reakcję chciał sprowokować.
-
Więc…wiesz jaki jest ten Piotrek?
- Tak.
Poza tym Justyna też. Wczoraj okazało się, że kocha jakąś inną laskę a ją
traktował tylko jako środek zastępczy. Możesz sobie wyobrazić jak się czuje.
- Więc czemu
cię przy niej nie ma? Pomóż jej i pociesz do cholery.
- To
nie takie proste.
- Cholera
wiedziałem, że to zgrywus i konformista jak tylko go zobaczyłem.- Wymamrotał
Daniel odruchowo zaciskając dłonie w pięści. Wyobrażał sobie że to samo zrobi z
buźką Piotrka gdy tylko się na niego natknie. A
Malinowski nieustannie go obserwował.- Co za fiut.
- Taki
jak ty trzy lata temu?
- Ty…-
Daniel ledwie powstrzymał się przed rzuceniem się na Grzegorza. Jednak gdy tylko
się do niego zbliżył i już wyciągnął pięść by uderzyć zrozumiał, że tamten ma rację. Bo nic nie mogło go
bardziej przygnębić niż fakt, że nie może zaprzeczyć jego oskarżeniu. Przecież
dawniej to on wykorzystywał Justynę a gdy inni mu to wytykali reagował
wzruszeniem ramion. Teraz jednak nie mógł.
- Co,
nie zaprzeczasz?- Malinowski był wyraźnie zdziwiony. Nie spodziewał się aż
takiej zmiany w Danielu. Dawniej jego porywczy temperament dałby o sobie znać.
- Przecież
to prawda: byłem fiutem. I może nadal jestem. Zadowolony?
- O
dziwo nie. Kiedyś bardzo bym na to czekał, ale teraz…Dziwnie toczy się życie,
prawda?
- Już coś
podobnego mi mówiłeś.
- Ale
do ciebie najwyraźniej to nie dociera.
- Więc
co mam do cholery zrobić? Dla niej jestem teraz nikim: nienawidzi mnie i to
rozumiem. Czasami nawet sam siebie nienawidzę. Nie chcę tylko by cierpiała.
- Ale
dla ciebie jest przecież nikim: tak powiedziałeś. Dlaczego więc cię to
interesuje?- Daniel poczuł się nagle bardzo zmęczony. Od początku tej rozmowy
rozumiał do czego zmierza Malinowski. Po co w ogóle udawał? Teraz to już nie
miało żadnego znaczenia czy Grzesiek wie o jego miłości do Karczewskiej czy
nie.
-
Dobrze wiesz, że tak nie jest. Nie rozumiem tylko czego ode mnie teraz chcesz. Co
mam niby zrobić?
- Nie
wiem, ty mi powiedz.
- Ale
nie mam pojęcia.
- Więc
tak po prostu się poddasz? Zrezygnujesz z niej?
- A co
mam niby zrobić?!- Daniel nie wytrzymał.- Masz rację, trzy lata temu byłem śmieciem
wykorzystując jej dobroć i naiwność. Teraz cholernie tego żałuję ale czasu nie
cofnę. I być może gdzieś tam na górze ktoś śmieje się z figla który sam sobie
spłatałem, bo teraz wiele bym dał by Justyna spojrzała na mnie tak jak dawniej,
by nazwała swoim Misiem. I wcale by mi to nie przeszkadzało. Nawet nie wiesz
jak bardzo tego żałuję. Na to czekałeś, co? Na moje totalne upokorzenie się?
Więc masz śmiało, napawaj się. Tylko, że ona tak czy i inaczej została już
skrzywdzona i zostanie raz jeszcze przez swego ojca. I choć próbowałem ją
ostrzec do niej to nie dociera. I uwierz mi: zostawiłbym ją, bo liczy się dla
mnie jej dobro, przysięgam, gdybym wiedział że jest w dobrych rękach. Ale wciąż
ktoś na nowo chce ją wykorzystać. A ona zasługuje na faceta który ją pokocha
całym swoim sercem za to jaka jest a nie kim jest. Za jej słodycz, dobroć i
wytrwałość oraz wiele innych zalet.- Gdy zamilkł w pomieszczeniu zaległa pełna
wymowy cisza. Grzesiek pozbierał się pierwszy.
- Mam
nadzieję, że pozbierasz się do kupy i pokażesz, że jednak nie jesteś takim
dupkiem za jakiego cię miałem. Że potrafisz też zawalczyć o to co dla ciebie
najważniejsze.- Po tych słowach wyszedł pozostawiając skonsternowanego Daniela.
Czyżby Malinowski mu zaufał? Wierzył w jego miłość do Justyny, w to że nie
współpracował z jej ojcem? Czyżby był gotów pozwolić na jego związek z nią? A
może tylko sprzysiągł się z wrogiem w celu wyeliminowania ich wspólnego? Nie
miał pojęcia i co ważne nie obchodziło go to. Choć przyszedł tu lekko załamany
teraz wstąpiła w niego nadzieja. Grzesiek miał rację powinien zawalczyć o
Justynę. Był jaki był, a teraz musi udowodnić jej jaki jest. I nie poddać się
walkowerem. Tym bardziej, że Piotrek usunął się z drogi. Przyszła mu do głowy
następna myśl, że może Justyna porzuciła go nie tylko z powodu zdrady ale
miłości do niego, Daniela. Ale o tym nawet nie chciał marzyć.
***
Justyna
wykonała swoją pracę na dziś w rekordowym tempie: wysyłka dla Jaguara była gotowa
a jej prezes powiadomiony o chwilowym kłopocie związanym z wirusem
komputerowym, więc anonimowy szantażysta jej już nie zagrażał. Na szczęście prezes Jaguara nie przejął się tym zbytnio wyraźnie bagatelizując
całą sprawę co Karczewskiej było na rękę. Zrobiła więc dobrą minę do złej gry i
udawała, że rzeczywiście była to tylko drobna niedogodność…która z pewnością
nabawi ją wrzodów żołądka spowodowanych nieustannymi nerwami.
Po
spotkaniu z nim postanowiła w końcu zacząć działać w sprawie anonima.
Powiadomiła speca Roxila do spraw wizerunku o możliwościach otrzymania kolejnych
tego typu wiadomości, poradziła firmowego prawnika w kwestiach postępowania i
zgodnie z radą udała na policję. Zgłosiła problem, bo musiała ukarać winnego
którym okazał się był wuj Daniela. Wbrew temu co mówił jej były narzeczony nie sądziła
już, że uczestniczył w tym jej ojciec. Nie dlatego, że zmieniła o nim opinię, o
nie. Po prostu wciąż drążył i oferował jej kupienie Roxila więc jaki miałby cel
w tym by go pogrążyć? Bankrutująca firma przecież na nic mu się nie przyda.
Z
powodu pracowitego poranka, gdy dotarła do własnego biura i zajęła bieżącymi
sprawami była już nieźle zmęczona.
- Panie
Wyrzykowski, mówiłam przecież że pani prezes….Nie ma pan prawa…
Mam
zakaz wpuszczania pana…
Justyna
słysząc podniesiony głos swojej sekretarki wstała ze swojego krzesełka. Potem
wyszła na korytarz. Od razu tego pożałowała.
-
Justyna, musimy porozmawiać.- Stał tam Daniel prosząc o rozmowę. Była tak
zaskoczona, że dopiero kilka sekund później odpowiedziała:
- Nie
mamy o czym. Poza tym jak się tu dostałeś? Wydałam wyraźne dyspozycje by cię
nie wpuszczać.
- Wiem.
Ale bardzo zależy mi na rozmowie. Dosłownie pięć minut. Możesz dać mi tylko
tyle? Obiecuję, że potem jeśli będziesz chciała to zniknę z twojego życia i nie
będę cię nigdy nachodził.- Gdy to usłyszała w pierwszej chwili poczuła
irracjonalną ochotę by jak najszybciej odejść. Przecież tego nie chciała: nie
chciała by dał jej spokój. Ta myśl, która pojawiła się w jej głowie ją
rozzłościła. Jak mogła chcieć mieć coś wspólnego z Wyrzykowskim? Dlatego niemal
po królewsko skinęła łaskawie głową.
- Pięć
minut.- Powtórzyła. Gdy znaleźli się w jej gabinecie starała się udawać pewną
siebie choć przychodziło jej to z trudem. Nie wiedziała czego się po nim
spodziewać.
- Wiem
o twoim zerwaniu z Piotrkiem. I o tym, że już wiesz iż to właśnie on
nieświadomie dostarczał informacji twojemu ojcu a nie ja.- Zaczął, a jej
nadzieja szybko przerodziła się w rozczarowanie.
-
Grzesiek ci powiedział?
- To
nieważne.
- A
więc tak.- Prychnęła.- I po co tu przyszedłeś? Tryumfować? Śmiało: nie krępuj
się.
-
Naprawdę tak sądzisz?- Jego łagodny głos jeszcze bardziej ją zdenerwował. Jak
Malinowski śmiał jej to zrobić? Czemu powiedział o tym Danielowi? Mógł przecież
przewidzieć, że on będzie chciał ją w ten sposób upokorzyć.
- Tak.-
Wymownym ruchem spojrzała na zegarek.- Cztery minuty.- Oznajmiła a Wyrzykowski
zorientował się, że musi szybko działać.
-
Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo przykro mi z tego powodu choć ten dupek na
ciebie nie zasługiwał.
- To
już wiem. Widocznie mam nieszczęście trafiać na nieodpowiednich mężczyzn.
-
Trochę mnie to cieszy, bo gdyby nie to nigdy byśmy się nie spotkali.- Przez
moment poczuła się zbita z tropu.
- Co
masz na myśli? Znów zamierzasz grać? Chcesz udawać zakochanego we mnie
chłoptasia?
- Nie.
Tym razem chcę być szczery i nikogo ani niczego nie udawać.- Daniel zrobił
krótką pauzę na zebranie się w sobie. Ona w tym czasie starała się wmówić
sobie, że nie czuje się z tego powodu rozczarowana.- Bo cię kocham, Justyna.-
Gdy usłyszała te słowa jej złość wzrosła.
-
Naprawdę tak cię to bawi? Jesteś tak zepsuty by kpić ze mnie raz jeszcze?
Zwłaszcza po tym co zrobił mi Piotrek?
- Nie.
Przysięgam że tak jest. I rozumiem jeśli mi nie wierzysz.
- Cóż
za wyrozumiałość.- Skwitowała z sarkazmem.- Ale nie musisz krzywoprzysięgać.
- To
nie jest kłamstwo. Naprawdę darzę cię miłością.
- A
czymże jest miłość? Żałosnym stanem, który równie szybko gaśnie tak jak i się
zapala. Pamiętasz? To twoje słowa. Słowa, które wypowiedziałeś do mnie trzy
lata temu i które chyba jako jedyne pośród całej tej sieci twoich kłamstw były całkowicie
szczerze.
- Bo
wówczas naprawdę w to wierzyłem.- Wypalił.- Nigdy nie byłem tak naprawdę
zakochany więc jak każdy cynik kpiłem z tego. Teraz jest inaczej, zmieniłem się.
Nie będę kłamał że czułem to już trzy lata temu, ale przez ostatnie tygodnie…nie
wiem jak, nie wiem kiedy, ale stało się. I wiem…- Zaczął gdy zauważył, że
Justyna znów chce zabrać głos.-…że trudno jest ci w to uwierzyć, ale chcę byś
to po prostu wiedziała. Byś wiedziała, że jest ktoś kto cię kocha mimo
wszystko. Bo ja będę czekał: będę czekał na to aż w końcu mi wybaczysz i
zrozumiesz że mówię prawdę. Bo w końcu udowodnię ci swoje uczucia nie tylko
słowami ale i czynami.
-
Dlaczego znów mi to robisz?- Spytała go cicho.- Dlaczego? Naprawdę uważasz mnie
za łatwą ofiarę, że nie możesz się pogodzić z jej stratą? Że znów ci uwierzę i
zaufam po tym wszystkim? Po tym co mi zrobiłeś, co powiedziałeś? Nawet ostatnio
nazwałeś mnie Królową Lodu.
- Doskonale
wiesz, że mówiłem to w złości. Byłem zazdrosny o Jaszczura.
- Boże,
gdybym nie wiedziała jaki jesteś naprawdę bym ci uwierzyła. Dobry jesteś: na
wszystko masz wytłumaczenie. Tyle, że ja nie jestem już taka jak kiedyś.
- Wiedziałem,
że mi nie uwierzysz.- Uśmiechnął się smutno.- Ale i tak musiałem tu przyjść. Bo
mam jeszcze nadzieję.
- Więc
pozbądź się jej. Wydaje ci się, że jedno słówko kocham wymaże całe miesiące
cierpienia i poniżeń? Że zapomnę jak mnie upokorzyłeś kpiąc w żywe oczy? A
teraz jeszcze żądasz bym uwierzyła ci teraz? Ja przecież tylko stosuje się do
twoich rad, pamiętasz? Mówiłeś że jest głupia i naiwna, więc teraz nie
zamierzam już taka być. Poza tym…gdybyś był na moim miejscu zrobiłbyś to?
Zaufałbyś dziewczynie którą dawniej kochałeś i zamierzałeś się z nią ożenić
która wystrychnęła cię na dudka? Zrobiłbyś to gdyby role się odwróciły?
Odpowiedz sobie na to pytanie uczciwie w głębi swojego serca a zrozumiesz moją
odpowiedź.
- A
twoje uczucia?
- A co
do tego mają moje uczucia? Ach, no tak: w swojej megalomanii zakładasz że nadal
cię kocham i nocami usycham z tęsknoty. Otóż nie: dawno cię zapomniałam. I
będzie lepiej jeśli ty zrobisz to samo. Jeszcze do niedawna kochałam Piotrka, o
tobie już dawno zapomniałam. Więc jak widzisz nawet jeśli to co stało się
między nami trzy lata temu, nawet jeślibym cię nie znała to…to ja nic do ciebie
nie czuję, Daniel.
- A
tamten pocałunek? Nie wmówisz mi, że nic nie czułaś.
- Nie,
bo był przyjemny: przyznaję. Jednak nie będziesz chyba tak naiwny by wmawiać
mi, że to nie było tylko wzajemne przyciąganie. Już nie jestem taka niewinna
jak kiedyś.- Spojrzał w jej oczy czując coraz bardziej zaciskającą się obręcz
wokół serca. Mówiła prawdę: widział to w jej spojrzeniu, w całej postawie. I
pomyślał, że na to zasłużył. A jeszcze trzy lata temu roześmiałby się komuś w
twarz gdyby zasugerował, że będzie żebrał o uczucie Justyny nie dla jej
pieniędzy ale niej samej.- Pięć minut już minęło. Do widzenia. A raczej
powinnam powiedzieć: żegnaj tyle że tego nie zrobię. Za każdym razem gdy
wypowiadam te słowa jakimś cudem wciąż się na ciebie natykam.- Nie
odpowiedział: nie był w stanie. Czuł, że jeśli się odezwie powie nie to co
potrzeba i uklęknie przed nią na kolana. Wolał zaoszczędzić tego widowiska i
sobie, i jej. Skinął więc tylko głową i wyszedł. Nie spojrzał na nią jeszcze
raz: być może gdyby to zrobił zauważyłby łzy w jej spojrzeniu.
-
Widzisz Daniel? Nie tylko ty doskonale umiesz grać. Przez trzy lata ja też się
tego nauczyłam.- Szepnęła do siebie gdy tylko wyszedł.
***
W ciągu
kilka następnych dni Daniel szukał pracy rozsyłając swoje CV starając się nie
myśleć o swoim życiu uczuciowym. Nie był typem rozczulającym się nad sobą:
szukając w całej tej sytuacji jakichś pozytywów dostrzegł więc, że przynajmniej
dzięki ponownemu spotkaniu z panną Karczewską definitywnie uporządkował swoje
sprawy. Chociaż jednocześnie obudził śpiące demony.
Jego
wuj odwiedził go w jego kawalerce (Daniel nie miał pojęcia skąd znał jego
adres) zarzucając, że nasłał na niego policję. Daniel nawet nie ukrywał swojego
zadowolenia że Justyna w końcu przestała być bierna, co jeszcze bardziej
rozwścieczyło Jarosława: posunął się nawet do uderzenia bratanka.
Dwa dni
później mniej więcej to samo powiedział mu Roman Karczewski poza oczywistym
tryumfem z powodu kosza jaki udzieliła mu jego córka. Mówił jak to niby go
ostrzegał przed tym, że przegra. A Wyrzykowski miał ochotę zrobić mu to co wuj
zrobił mu czyli przyłożyć temu staremu oszustowi. Ograniczył się więc tylko do powiedzenia,
że sprawiedliwość dosięgnie również i jego tak samo jak stało się to z nim
samym.
Kolejnego
dnia znudzony gdy kolejna rozmowa kwalifikacyjna okazała się fiaskiem Daniel
niechętnie skierował się do galerii handlowej a tam do znanego sobie sklepu
komputerowego.
-
Proszę, proszę kogóż tu mamy?- Ironiczne powitanie szefa uświadomiło mu, że
popełnił błąd przychodząc tutaj. Zaraz jednak pokonał dumę i niechęć. Musi to
potraktować jako lekcję pokory, to wszystko. Pomyślał, że gdyby przyjął czek od
Justyny nie musiałby się tak poniżać. Ale sama świadomość, że miałaby go potem
uważać za oszusta i manipulanta podziałała na niego jak płachta na byka.
Chociaż nie chciała z nim być przynajmniej może to ją zastanowi i przekona, że
nie jest takim dupkiem jakim kiedyś był.
I tak
oto w ten sposób, znów pracował za ladą jako sprzedawczyk będąc popychadłem
nadętego grubasa sądzącego, że jest nie wiadomo kim. Tym razem jednak za
mniejszą pensję niż poprzednio. No i odwiedzała go Dagmara z małą Lilianką:
dziwił się sobie, że widok małej dziewczynki tak go ucieszył. Właściwie nie
lubił dzieci, ale pamiętał o operacji małej. Teraz wyglądała tak jak dawniej:
żywa, radosna i pełna wigoru biegała po sklepie. Gdy w którymś momencie
przybiegła do lady spytał ją nawet o to. Zadziwiło to jej opiekunkę która z
kolei spytała jego skąd o tym wie. Nie mając zamiaru niczego wyjaśniać odparł,
że jakiś czas temu pracował w firmie Karczewskiej. Dzięki temu mógł bez
przeszkód spytać o to co u niej słychać, choć Dagmara i tak chyba zauważyła
zbyt wiele.
Po
jakimś czasie powoli przywykał do nowej rutyny. Starał się nie myśleć o
Justynie, rozważał nawet przyjęcie zaproszenie Dagmary. Może nic do niej nie
czuł, ale wydawała mu się być miłą dziewczyną. Potem jednak zadowolony z tego,
że tego nie zrobił .W końcu była opiekunką córki przyjaciela Karczewskiej. Nie
byłoby możliwości żeby jej nie unikał: a przynajmniej rozmów o niej czy po
prostu nawiązań. W ten sposób nie przestałby jej kochać.
I gdy
wydawało mu się, że powoli zaczyna mu się to robić, w galerii w której pracował
podczas końca pracy natknął się na Grzegorza Malinowskiego z żoną i córką.
Oboje szli z małą trzymając ją po obu stronach za ręce rozmawiając o czymś
wesoło. Widząc to poczuł uczucie zazdrości. Mimo wielu przeciwności ta trójka
była bardzo szczęśliwa, a Grzegorz miał coś czego Daniel pragnął: rodzinę która
go kochała. A jego? Kto go kochał? Pogrążony w tych niewesołych myślach chciał
po prostu przejść obok Malinowskich, ale Grzesiek zauważył go i gestem nakazał
mu się zatrzymać. Początkowo chciał po prostu nie zareagować, ale tego nie
zrobił. Może więc jego skrupuły odżyły?
- Witaj
Daniel. – Przywitał się z nim Grzegorz sam, bo jego żona z córeczką gdzieś
odeszły. Wyrzykowski zastanawiał się czy kazał im to zrobić czy zrobiły to z
własnej woli.
-
Cześć.- Zamierzał tylko się zdawkowo przywitać mając nadzieję, że tamten sobie
odpuści. Tak się jednak nie stało.
- Nie
sądziłem, że cię tu spotkam.
-
Pracuję w jednym ze sklepów.- Wyznał szczerze.
-
Wiem.- Grzesiek uśmiechnął się.- Lilka powiedziała nam o pewnym miłym panu
który pytał ją o stan zdrowia. Powiedz, naprawdę cię to obchodziło?
-
Słyszałem, że była chora.- Daniel wzruszył ramionami nie dając po obie poznać,
że ironiczny ton pytania bardzo go ubódł.- Chciałeś czegoś? Trochę się spieszę.
- Tak,
chciałem spytać co z Justyną.
- Mnie?
To ty jesteś jej przyjacielem. Dobrze wiesz, że teraz nie mam z nią kontaktu. I
nie zamierzam mieć.
-
Doprawdy? To dlatego wypytywałeś o nią Dagmarę?
- O co
ci tak naprawdę chodzi Malinowski?
- O nic.
Po prostu wiem o waszej ostatniej rozmowie i o tym jak kopnęła cię w tyłek.-
Daniel poczuł rodzącą się w jego wnętrzu wściekłość.
- A
więc te gadki o tym żebym się nie poddawał…to była twoja zemsta prawda?
Wiedziałeś, że Justyna nigdy mi nie wybaczy, a mimo to zachęcałeś mnie do tego.
Mogłem się tego spodziewać.
- Nie,
o dziwo nie. Po prostu…może jestem naiwny ale tym razem ci zaufałem. Jak
myślisz kto namówił ją w ogóle do tego pomysłu o twoim zatrudnieniu?
- Czemu
to zrobiłeś?
-
Najśmieszniejsze jest to, że tak właściwie to nie wiem. Byłem twoim zagorzałym
wrogiem i uważałem za śmiecia, ale mimo wszystko teraz… zmieniłeś się. Poza tym
pamiętam co powiedziałeś mi trzy lata temu po raz ostatni gdy się spotkaliśmy.
-
Znając mnie pewnie coś błyskotliwie głupiego.
- Nie.-
Grzesiek zrobił krótką pauzę.- Kazałeś mi ją chronić.
-
Naprawdę? Pamiętam, że byłem wówczas bardzo wściekły.
-
Właśnie. A mimo to poprosiłeś bym chronił ją przed jej ojcem. Wszyscy uważali
cię za oszusta i niemiłosiernie kpili, Karczewski straszył policją a ja
wyrażałem swój tryumf a mimo to było cię stać na ukorzenie się i troskę o
Justynę. Wiesz co myślę? Że jakimś cudem kochałeś ją już wtedy.
-
Zapewniam cię, że nie.
-
Owszem, może nie tak jak powinieneś: może nie miłością romantyczną i taką na
jaką zasługiwała, ale mimo wszystko to była miłość. Nawet jako jej przyjaciel
muszę przyznać, że może wtedy rzeczywiście nie była na nią gotowa: naprawdę
była dziecinna i idealistyczna. Nie wiedziała jak powinien wyglądać prawdziwy
związek, a jak się domyślasz mogła opierać się tylko na małżeństwie rodziców.
Nie było jednak szczególnie udane. Poza tym wyznała mi, że nie sypiałeś z nią.
Gdybyś był wyzuty ze skrupułów skorzystałbyś z okazji.
- Może
po prostu nie była w moim typie?
- A
teraz nagle taka się stała? Owszem, trochę nabrała ciała i zmieniła fryzurę,
ale poza tym nic się nie zmieniło. Doskonale wiesz, że nie chciałeś
wykorzystywać niewinnej dziewczyny. Nawet fakt, że teraz sugerujesz coś
odwrotnego przemawia na twoją korzyść. Wciąż bijesz się z wyrzutami sumienia.
- Nie,
po prostu nie chcę byś robił ze mnie świętego. Byłem gnojkiem, teraz może
jestem trochę mniejszym ale nadal gnojkiem. Wkurza mnie jak sugerujesz coś
innego.
-
Właśnie o tym mówię. Ale tak właściwie to…- Urwał gdy usłyszał dźwięk
wibrującej komórki. To była Justyna. Odebrał. Zaraz po tym zmarszczył czoło
słuchając tego co mówi.- Rozumiem. Mogłabyś jednak trochę poczekać? Jestem z
Lilką i Mileną w galerii. Zaraz mieliśmy jechać z małą do lekarza na kontrolę, ale…Boże,
Justyna czy ty jesteś pijana?! Nie krzyczę, po prostu mnie zaskoczyłaś. Okej,
przyjadę po ciebie. Nie, przyjadę najwyżej przełożymy wizytę, to tylko rutynowa
sprawa…- Mówił Grzesiek, a Daniel słuchał go uważnie. W końcu zareagował
odruchowo: zaproponował że on przywiezie Karczewską. Jego plany o tym żeby
nigdy się z nią już nie widzieć wzięły w łeb.
- Skoro
musisz jechać na wizytę z córką to jedź. Ja odbiorę Justynę.
- Ale
przecież nie masz samochodu.
- Więc
wezmę taksówkę.
- Nie
wiem…
-…Ufasz
mi czy nie? Nic jej nie zrobię. Tylko odbiorę ją spod tego klubu i odwiozę do
mieszkania.
- Okej.
Zaraz podam ci jej adres.
Mimo
pozornej beztroski Daniel był mile połechtany tym, że Malinowski zgodził się na
jego pomysł. On sam gdy usłyszał, że Justyna jest gdzieś sama i prawdopodobnie
pijana poczuł niepokój. Tym bardziej w klubie.
Niełatwo
odnalazł ją w tłumie choć zbliżała się dopiero siedemnasta, a to z powodu jej
lokalizacji. Bo była niemal wciśnięta w kąt jednej z lóż. Odetchnął z ulgą i
podszedł do niej szykując się by wziąć ją na ręce. Okazało się jednak, że
pomimo zamkniętych oczu nadal jest przytomna.
- Ty?
Tutaj? Co tu robisz?- Spytała.
-
Przyszedłem po ciebie.
- Więc
sobie idź. Czekam na kogoś innego.- Choć mówiła całkiem składnie jej sposób
mówienia był nieco bełkotliwy.
- Wiem,
na Grześka. To on mnie tu przysłał.
- Ha,
dobre sobie.- Roześmiała się co było
chyba bardziej spowodowane alkoholem niż rzeczywistym rozbawieniem.
- Mówię
poważnie. Wstaniesz sama czy mam ci pomóc?- Nie odpowiedziała, ale posłusznie
wyciągnęła prawą rękę. Daniel ujął ją zdecydowanie. Potem obejmując Justynę w
talii ostrożnie kierował ku wyjściu. Jednak nawet z dziewczyną przy boku idąca
akurat kobieta zaczepiła Wyrzykowskiego z wyraźnym zaproszeniem w oczach informując, że gdy tylko odwiezie
swoją dziewczynę do domu może wrócić do klubu po nią. Jak najuprzejmiej umiał,
odmówił po czym szybko się oddalił. Zauważył, że Justyna już zamierzała coś
powiedzieć, ale patrząc na jej twarz domyślał się że nie byłoby to nic dobrego.
I rzeczywiście gdy tylko wsadził ją do czekającej już taksówki prychnęła:
- Nadal
masz powodzenie co? Nawet nie musisz się specjalnie starać: naiwne idiotki same
niemal wskakują ci do łóżka…- Zignorował ją, a przynajmniej się starał bo ton
jej głosu bardzo go irytował przypominając to o czym chciał zapomnieć. A
mianowicie o własnej przeszłości.- Nie rozumiem czemu nie skorzystałeś z
zaproszenia tym razem. Ja mogłabym sama trafić do mieszkania.
-
Justyna, jesteś pijana.
- I co
z tego? Taksówkarz by mnie zawiózł. Poza tym nie chcę tam jechać. Niech pan się
zatrzyma, nie wracam do domu. Słyszy pan? Panie kierowco…
- Niech
pan nie zwraca na nią uwagi. Jedziemy pod Jasieńskiego 15.
- Sam
sobie jedź. Ja nie mam zamiaru. Gdy Natalia mnie zobaczy w takim stanie to od
razu zacznie się martwić i zadzwoni po swoją mamę…nie chcę tego.- Dodała już
ciszej. Daniel zrozumiał, że dla niej to jest ważne. Westchnął ciężko.
- W
takim razie jeśli ci to odpowiada możemy pojechać na chwilę do mnie. Zrobię ci
mocnej kawy, a za godzinę lub dwie wytrzeźwiejesz wystarczająco by cię odstawić
pod dom. Zgadzasz się?
- Bo ja
wiem? A jeśli mnie zamordujesz?- Mimo wszystko uśmiechnął się. Tak bardzo
chciał ją objąć, że by nie ulec pokusie schował dłonie do kieszeni. Była taka
słodka i rozkosznie marszczyła swój mały nos. Na dodatek gadała same głupoty. Szybko podał taksówkarzowi nowy adres, choć Justyna mu w tym przeszkadzała.-
Hej, panie kierowco niech pan mnie zapamięta. Jeśli jutro policja znajdzie mnie
martwą to będzie pan głównym świadkiem do identyfikacji.
- Więc chyba
rozsądniej będzie jeśli pan taksówkarz zapamięta moją.-Wtrącił się nie mogąc
się powstrzymać. W lusterku zauważył uśmiech starszego mężczyzny. Jego też
bawiła cała ta sytuacja choć starał się sprawiać wrażenie kompetentnego i
udawać że niczego nie słucha. A raczej podsłuchuje.
- Masz
rację.- Justyna klasnęła w dłonie jak mała dziewczynka.- Powinien zapamiętać
ciebie. A jak się nie uda to niech pan pamięta chociaż imię: Daniel. Daniel
Wyrzykowski jeśli ma pan dobrą pamięć do nazwisk to może zapamięta pan
całą…hej, czy ty się ze mnie nabijasz?
- Ja?-
Spytał niewinnie Daniel.- Oczywiście, że nie.- Justyna zmrużyła groźnie oczy.
Zaraz potem je przymknęła czując jak robi jej się niedobrze. Umysł miała mocno
zamroczony, ale nie na tyle by nie rozumieć jak bardzo się przy nim
kompromituje. Tyle, że nie była w stanie nic z tym zrobić.
Gdy
kilkanaście minut później taksówka się zatrzymała, Daniel uregulował rachunek a
potem z Justyną zaczął kierować się w stronę klatki schodowej w bloku w którym
mieszkał. Wtedy jednak Karczewska zaprotestowała: zupełnie tak jakby zapomniała
o tym, że mieli tu przyjechać. W końcu niechętnie weszła do jego kawalerki;
potem pozwoliła zaprowadzić się na małą i niewygodną kanapę która chyba
pamiętała lepsze czasy. On w tym czasie gdzieś poszedł.
Justyna
westchnęła przytulając twarz do poduszki: sama nie wiedziała kiedy zamknęła
oczy. Obudził ją leciutki dotyk w ramię.
-
Justyna?- Spytał pytająco Daniel wpatrując się w jej twarz. Ona nie chciała na
niego patrzeć, więc szybko odwróciła wzrok.- Zrobiłem ci kawy. Jest mocna.
- Nie
chcę.
-
Musisz. To postawi cię na nogi.- Niechętnie wzięła kubek z jego dłoni starając
się jednocześnie jej nie dotknąć. To zabawne jak po takiej ilości alkoholu
który w siebie wlała mózg może mieć wpływ na tak nieznaczące szczegóły podczas
gdy ona nawet nie miałaby siły teraz wstać. Upiła łyk i…skrzywiła się.
-
Gorzka.- Powiedziała z wyrzutem.
- Taka
jest najlepsza na szybkie wytrzeźwienie, ale jeśli chcesz przyniosę cukier.- Już po minucie był
z powrotem podsuwając jej cukierniczkę. Dziewczyna ostrożnie wzięła łyżeczkę
ale próbując do niej nałożyć białych kryształków udało jej się tylko je
wysypać.- Pomogę ci.- Zaproponował odbierając jej znienacka sztuciec. Potem
nasypał jedną kopiastą łyżeczkę do jej kubka. Zaczął go mieszać.
- Dosyp
jeszcze jedną.
- Hm?
- Lubię
słodką kawę. Zawsze lubiłam.- Potem dodała z goryczą.- Ale nie dziwię się, że
nawet tego nie pamiętasz. W końcu nic cię nie obchodziłam.- Daniel ciężko
przełknął ślinę słysząc te słowa. A przede wszystkim zawarty w nich ból. Bo
Justyna nadal cierpiała: nadal bolało ją to co jej zrobił. A on miał nadzieję,
że będzie w stanie mu wybaczyć i zacząć na nowo? Śmiechu warte.
- Masz
rację.- Przyznał ostrożnie.- Ale teraz będę pamiętał że słodzisz dwie łyżeczki.
- Och
daj spokój.- Chociaż machnęła nonszalancko dłonią nie dał się zwieść.- I tak
nie będzie ci to już potrzebne.
-
Justyna ja…ja chyba właściwie nigdy cię za to nie przeprosiłem. Nie wiem czy
odsłuchałaś tamtą wiadomość którą nagrałem ci na poczcie prawie trzy lata temu.
- Nie,
nie zrobiłam tego.- Skłamała.- Ale nie musisz mnie przepraszać. Niedługo
odwieziesz mnie do domu i przy odrobinie szczęścia się nigdy nie spotkamy.
- Ale
Justyna to jest…
- To
już nieważne Daniel, naprawdę.
- Dla
mnie jest ważne.
-
Dlaczego? Bo nieustanne przypominanie mi jaka byłam żałosna sprawia ci
satysfakcję? A więc proszę bardzo. –W jednej chwili jej nastrój ze smutnej
rezygnacji stał się wojowniczy.
- Nie,
po prostu na to zasługujesz. Poza tym chcę to zrobić by choć trochę uwolnić się
od wyrzutów sumienia.
- Tym
dla ciebie jestem? Wyrzutem sumienia?
-
Dobrze wiesz, że nie: odwracasz tylko kota ogonem. Przecież w biurze
powiedziałem ci co do ciebie czuję.
- O
tak.- Potwierdziła z goryczą.- Kochasz mnie. Tak samo jak kochałeś mnie trzy
lata temu.- Roześmiała się ironicznie.
- Wtedy
cię nie kochałem.
- A
mimo to mówiłeś mi to, pamiętasz? Kocham cię kochanie. Tak właśnie mówiłeś i to
było kłamstwo. Sądzisz więc że twoje słowa mają dla mnie jakąś wartość?
- Wiem,
że nie zasługuję na twoje wybaczenie.
- I
bardzo dobrze, więc nie wiem po co wciąż to robisz. Po co wciąż powtarzasz mi
te kłamstwa.- Tak gwałtownie wstała z kanapy, że aż zawirowało jej w głowie.-
Wracam do domu.
-
Usiądź, jeszcze nie czujesz się zbyt dobrze.
- A co
ty o tym wiesz co?!- Krzyknęła. Nagle poczuła tak przeraźliwy smutek i pustkę
że w jej oczach pojawiły się łzy. Przypomniała sobie całe swoje dotychczasowe
życie: życie które byłoby idealne gdyby była robotem bez uczuć. Życie w którym
własny ojciec miał zamiar pozbawić ją spadku pozostawionego jej przez matkę.
Kobietę, dla której była tylko małym głuptaskiem i kimś kogo mogła do woli
głaskać i kochać na swój egoistyczny sposób: o tak, teraz Justyna miała już
tego świadomość. Na dodatek mężczyzna w którym się zakochała prawie trzy lata
temu był oszustem, a dla Piotrka była tylko substytutem bo ta którą kochał
naprawdę go nie kochała. Wszystkie swoje dotychczasowe przyjaciółki mogła
zliczyć na palcach jednej ręki. Z ironią pomyślała, że osoba wiecznie otoczona
ludźmi jak ona jest bardzo samotna.
- Co
się dzieje? Justyna…- Łagodnie
wypowiedział jej imię intuicyjnie wyczuwając, że w jej głowie dzieje się coś
niedobrego.- Justyna?- Powtórzył, a potem spróbował ją objąć, ale się odsunęła.
- Nie
dotykaj mnie! Nigdy więcej nie zmuszaj się do dotykania mnie!
-
Uspokój się. Nie chciałem cię przestraszyć.
- Więc
odwieź mnie do domu!- Nadal płakała chowając twarz w dłoniach krzykiem próbując
osiągnąć cel.
- W
porządku, gdy tylko się uspokoisz.
-
Przestań mnie już tak traktować: nie jestem naiwną głupią Justynką i nie ma
potrzeby być mówił do mnie tak protekcjonalnie.- Daniel w końcu zrozumiał, że
racjonalna rozmowa z Karczewską będzie niemożliwa. W duchu rozważał co ma
zrobić.
- Wiem,
że nią nie jesteś.- Zaczął znów tak samo łagodnym tonem. I znów owy ton
rozzłościł Justynę. A właściwie to jeszcze bardziej ją zasmucił. Kochać kogoś
wiedząc, że ten ktoś uważa cię za niezbyt bystrą by to odkryć było bardzo
żałosne. I dlatego tak czuła się w tej chwili.
- Powiedz
mi bo zawsze mnie to ciekawiło: w czasie gdy ze sobą chodziliśmy, gdy udawałeś
miłość do mnie tak jak teraz to opowiadałeś potem wujowi o tych spotkaniach? O
tym jakie żałosne rzeczy mówiłam albo robiłam? Śmiałeś się z nim z mojej naiwności?
Kpiłeś i szydziłeś z tego jak bardzo byłam głupia? Tak jak to robisz teraz?
- Nie! Oczywiście,
że nie. Nigdy: musisz mi uwierzyć, kochana. Nigdy tego nie robiłem.
-
Kochana?- Prychnęła- Nie nazywaj mnie tak. Bo wcale mnie nie kochasz. Ani ty,
ani nikt inny.
-
Justyna…
- A
propos, skoro już jesteśmy przy tym temacie…Możesz powiedzieć mi dlaczego? Możesz
powiedzieć mi co jest we mnie do cholery takiego, że nikt nie potrafi mnie
pokochać? Że własny ojciec widzi we mnie tylko pieniądze, a chłopak którego
kocham oszukuje? Najpierw ty, teraz Piotrek…naprawdę jestem tak głupia? A może chodzi o mój wygląd
co? Jest we mnie coś takiego co aż tak bardzo odpycha mężczyzn? Trzecia głowa,
duże stopy, krzywy nos? Wiem, że nie jestem najinteligentniejsza. I czasami
plotę różne bzdury, zachowuję się nieco dziecinnie, pytam o to o czym inni
ludzie nawet nie myślą, ale czy to jakaś zbrodnia? Czy to aż tak wszystkich ode
mnie odrzuca? Odpowiedz mi do diabła! Chociaż raz powiedz mi prawdę.- Mówiąc to
płakała nie mogąc się powstrzymać. I gdzieś tam w ostatnim przebłysku
świadomości wiedziała, że nie powinna tego mówić ale i tak to robiła. Alkohol
wydobył z niej to co skrywała na samym dnie własnej duszy.
Kompleksy.
Świadomość,
że nie jest dla nikogo ważna.
Miłość
do siedzącego obok niej mężczyzny.
Żal do
ojca za to że nie potrafi jej kochać bezinteresowną miłością.
I matki
od której jako jedynej z rodziny zyskała jako takie uczucie, ale jednocześnie
odgradzając ją od realnego świata zrobiła jej niewyobrażalną krzywdę.
- Nie
jesteś niekochana. Kocha cię twój przyjaciel Grzesiek, jego żona i córeczka;
kocha cię pani Małgorzata i traktuje niemal jak córkę. I ja…ja też cię kocham.
Choć wiem, że w to nie wierzysz.
- Nie
wierzę, a wiesz dlaczego? Chociażby przez te chordy panienek które cię
odwiedzają wieczorem. Myślisz, że uwierzę we wspólne granie w warcaby?
-
Odwiedzają mnie wtedy również mężczyźni.
- Co?
-
Chodzi mi o to, że pracowałem dorabiając sobie naprawiając komputery. Chciałem
odłożyć trochę pieniędzy i założyć własny biznes. Z żadną nic mnie nie łączyło
poza tym, że naprawiałem jej komputer.
- A
teraz z nikim się nie spotykasz?
- Nie.
Prawdę mówiąc nie robię tego od naszego rozstania.
-
Przestań już. Nie dość ci oszustw? Czemu nawet teraz mnie nie zostawisz w spokoju? To boli.- Dodała ściszonym głosem.
-
Więc…nie kochałaś Piotra? Nadal coś do mnie czujesz?
- A ty
nadal łudzisz się, że zdobędziesz moje pieniądze?
- Nie
chcę ich. Chcę ciebie.
- Mówiłam,
że możesz to sobie darować. Pamiętam jaką „miłością” mnie darzyłeś. Jak
musiałeś się zmuszać by chociaż mnie całować: a i tak zawsze robiłeś to
delikatnie, tak krótko jakbym była twoją siostrą. Brzydziłeś się nawet mnie
dotknąć.- Roześmiała się histerycznie.- Pamiętasz taką scenę gdy w końcu
postanowiłam odważyć się na coś więcej? To
było jakieś trzy miesiące przed naszym rozstaniem. A właściwie powinnam
powiedzieć poznaniem prawdy o tobie.
-
Justyna…
- Nie
przerywaj mi, okej? No więc przyszłam do twojego mieszkania, trochę
posiedzieliśmy i wypiliśmy herbatę, przypominasz sobie? Nie, jasne że nie.
Potem cię objęłam i powiedziałam że bardzo cię kocham bez względu na wszystko.
Dokładnie to pamiętam: bez względu na wszystko. Tak powiedziałam: Boże gdyby to
nie było dla mnie aż tak tragiczne to teraz bym się z tego śmiała.- Kolejna
porcja łez spadła na jej policzki.- Dodałam, że jesteś dla mnie najważniejszym
mężczyzną w życiu i chcę ci to wyrazić tak jak nigdy dotąd oddając swoje
dziewictwo. Ale ty powstrzymałeś mnie jeszcze zanim zdjęłam do końca bluzkę
mówiąc, że gdybym za twoją przyczyną złamała swoje wewnętrzne zasady moralne i
nie poczekalibyśmy z tym do ślubu nigdy być sobie tego nie wybaczył. A ja
głupia byłam taka wniebowzięta gdy z kolei ty czułeś ulgę że uniknąłeś
przykrego obowiązku.
-
Justyna to wcale nie było…
-…Milcz.
Teraz ja mówię. I chcę zadać ci pytanie. Powiedz, jak mogłeś powstrzymać się wtedy
od śmiechu? Jak bardzo bawiło cię coś co dla mnie miało tak ważne znaczenie? Jak
mocno musiałeś mnie nie znosić by nie skorzystać z tak oczywistego zaproszenia?
Nie mogłeś się nawet przemóc z własnej woli mnie objąć czy przytulić? Jak
udawało ci się nie zwymiotować po naszych pocałunku? Jak…
-
Przestań w końcu gadać te głupoty!- Wrzasnął w końcu Daniel - To prawda, że nie
pożądałem cię tak jak mężczyzna powinien pożądać kobietę, ale nie brzydziłaś
mnie. Ale tamtego wieczoru o którym mówisz chciałem się z tobą kochać, naprawdę
chciałem to zrobić. Tyle, że nie mogłem bo wiedziałem jak wielką krzywdę ci tym
wyrządzę: wiedziałem że byłbym twoim pierwszym a dla ciebie byłoby to coś
szczególnego. Nie będę kłamać, że dla mnie też bo wówczas seks był dla mnie
tylko źródłem przyjemności. To dlatego się powstrzymałem. Budziłaś we mnie
instynkty opiekuńcze, potrzebę chronienia cię przed złem tego świata. Byłaś
dobra i niewinna nie mając pojęcia jak zły jest świat, jak podli potrafią być
ludzie. Bałem się, że cię tego pozbawię, że zniszczę tę cudowną i słodką
dziewczyną która teraz codziennie przywdziewa maskę profesjonalnej pani prezes
i ukrywa swoje prawdziwe uczucia. Co nawiasem mówiąc nie bardzo ci wychodzi bo
nie potrafisz tego ukryć. Więc nigdy tak nie myśl i nie mów, że brzydziłem się
cię pocałować. Bo teraz dałbym wszystko za twój jeden pocałunek. Pamiętasz co
stało się trzy tygodnie temu w twoim biurze? Czy tamto było muśnięciem warg bez
namiętności? Nie, to było pełne pasji i żaru. Bo tak właśnie pragnę cię
całować. A przynajmniej najczęściej, bo nasze dawniejsze muśnięcia warg były wyrazem łączącej nas
czułości. Czułości która teraz przemieniła się w miłość.
-Nie musisz kłamać z litości. Doskonale wiem,
że…
-…Zamknij
się już. Po prostu się zamknij!- Na moment przestała płakać zdziwiona jego
gniewnym tonem. Już chciała powiedzieć, że przynajmniej teraz traktuje ją tak
jak naprawdę czuje, ale on przysunął się w jej stronę i objął dłońmi jej twarz.
Potem to samo zrobił swoimi wargami dotykając jej nosa, mokrych policzków aż w
końcu ust.- Gdybym jakimś cudem mógł cofnąć się w czasie do tamtej nocy której
chciałaś mi się oddać to zrobiłbym to. A wiesz dlaczego? Bo miałbym najwspanialsze
wspomnienie które mógłbym pielęgnować jak najcenniejszy dar. – Szeptał będąc
tak blisko jej twarzy, że czuła jego ciepły oddech. Jednocześnie nie odrywał
wzroku od jej oczu.- Może nie powinienem ci tego mówić bo to bardzo
egoistyczne, ale nie chcę byś mówiła że cię nie pragnę. Bo pragnę cię tak
bardzo, że nie jesteś tego w stanie pojąć.- Ponownie wpił się w jej usta. Wiedział,
że nie powinien tego robić, że to wykorzystanie okazji bo Justyna jest pijana i
czuje się nieszczęśliwa, ale nie mógł się powstrzymać. Kilka skradzionych
pocałunków było jego ostatnią szansą. I to będzie jego wspomnienie.
Tym
razem pocałował ją z większą pasją niż chwilę temu: z całą nagromadzoną
frustracją i poczuciem beznadziei że nigdy nie ziszczą się jego marzenia o ich
wspólnej przeszłości. Potem scałowywał jej łzy, gładził tył głowy i kark nawet
nie zauważając że ich złączone ciała zsunęły się całkowicie na kanapę. A nawet
wtedy nie przestawał jej dotykać i całować dając się porwać zmysłom.
W
końcu, po kilku minutach wróciła świadomość tego co właśnie robili: ale i
wówczas się nie zatrzymał. Wmawiał sobie, że ona nie protestuje, że swoją pasją
dorównuje jemu, że pragnie go tak samo a na dodatek on przecież ją kocha…w ten
sposób zagłuszał swoje wyrzuty sumienia.
- Kocham
cię Justyna. Kocham cię.- Powtarzał zdejmując z niej kolejne porcje odzieży nie
przestając jednocześnie wodzić ustami po szyi, odkrywanych ramionach, brzuchu i
nogach. Niemal z namaszczeniem i niezwykłą delikatnością pozbył się jej
bielizny potem swojej garderoby. W każdej chwili jednak uważnie ją obserwował
szukając oznak niechęci czy wątpliwości gotowy w każdej chwili przestać
albo…wzniecić taki żar który rozwiałby jej obawy. Tyle, że nic takiego nie
znalazł. Jej piękne oczy które przymykała pełne były nieskrywanej przyjemności
i namiętności, a dłonie obejmujące plecy nie przestawały ich gładzić.-
Justyna…Justyna czy ty tego chcesz?- Choć z wielkim trudem musiał zadać to
pytanie. Miał świadomość, że w jej stanie i tak ją manipuluje, ale choć ten
sposób próbował uspokoić sumienie.- Wiesz do czego to wszystko zmierza, prawda?
- Tak.-
Szepnęła patrząc mu prosto w oczy.- Kochaj mnie. Kochaj mnie choć przez
chwilę.- Jej ostatnie słowa może i by go zmartwiły gdyby nie obejmował jej
gołego ciała i skupiłby się na ich wymowie. Ale teraz wprawiły tylko w
prawdziwą euforię.
- Będę.
Przez całą wieczność.- Znów wrócił do pieszczenia dziewczyny, a gdy odpowiadała
na jego dotyk całą sobą musiał zadać pytanie które nurtowało go od jakiegoś
czasu.- Justyna czy ty…czy ty i Piotrek…?
- Nie.
Nie chciałam.- Poczuł tak wielkie szczęście, że nie mógł powstrzymać uśmiechu
cisnącego mu się na twarz.
- Więc
będę pierwszy?- Spytał cicho.
- Tak.- Odparła jeszcze ciszej.
Gdy
skończyli się kochać Daniel delikatnie przykrył Justynę mówiąc, że pójdzie przygotować
jej kąpiel. Dziewczyna skinęła głową, ale gdy kilka minut później wrócił z
łazienki smacznie spała. Uśmiechnął się z rozczuleniem którego nigdy wcześniej
nie czuł na widok śpiącej partnerki. I na wspomnienie tego co między nimi
zaszło.
A więc
stało się: Justyna ofiarowała mu coś najcenniejszego. Kochała go: był teraz
tego pewny, bo inaczej nie spędziłaby z nim tego popołudnia. Dla niej znaczyło
to bardzo dużo. I dla niego, uświadomił sobie też. I wiedział, że nie tylko
z powodu prawie trzyletniej abstynencji.
Próbował
zrozumieć dlaczego: w swoim życiu kochał się przecież z kilkunastoma kobietami
dużo piękniejszymi i wyrafinowanymi niż Justyna a jednak to na jej widok serce
biło mu szybciej. I to ją pieszcząc i całując miał ochotę doprowadzać do
przyjemności. To z nią chciał spędzić resztę życia. Euforia trochę mu minęła
gdy uświadomił sobie, że jeszcze tak właściwie niczego nie osiągnął, bo przed
nim długo droga do zdobycia serca dziewczyny. Gdy Justyna się obudzi całkowicie
trzeźwa pewnie będzie gorzko żałować tego co się stało choć w ten sposób zdradziła
mu swoje uczucia. Bo przecież mówi się, że pijani ludzie mówią to czego nie
powiedzieliby na trzeźwo. Uspokojony w ten sposób cmoknął ją delikatnie w czoło
odgarniając zbłąkany lok i sam skorzystał z przygotowanej kąpieli. A potem, gdy
dziewczyna nadal słodko spała ostrożnie wsunął się do łóżka i delikatnie ją
objął. I zasnął z uśmiechem na ustach.
Witaj!
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, choc czytałam, ładne opowiadanie, fajne klimaty, aura zawiedzionych uczuć, rozczarowania, porażki, walki o przerwanie, walki o siebie...
Przyjemnie się czyta, zresztą jak wszystkie Twoje opowiadania.
Pozdrawiam
Ania
na prawdę wspaniałe :) mam jedynie nadzieję że Justyna nie ucieknie ani nie zwymyśla Daniela tylko uwierzy w jego miłość ....
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, zresztą tak jak wszystkie inne Twoje opowiadania, naprawdę masz niesamowitą wyobraźnię i do tego potrafisz to wszystko "przelać na papier". Wszystko jest przemyślane, wszystkie szczegóły dopracowane no i przede wszystkim świetna historia. Czekam na kolejną część, pozdrawiam, Ewelina
OdpowiedzUsuńkiedy nowy ?
OdpowiedzUsuń