Po powrocie ze szkoły od razu wyjęłam kartkę na której napisałam wszystkie szczegóły
zapamiętane z tamtej feralnej halloweenowej nocy. Dodałam do nich również to czego
dowiedziałam się potem: że początkowo miała być to mistyfikacja Janusza z Karolem, że ten
pierwszy był autorem karteczek- wróżb, że wywołany duch Małgosi nie lubił Marioli, że znaleziono
jej ciało na skałkach, że dwójka studentów prawdopodobnie została odwołana z wykonania zadania
no i że Kuba miał coś z tym wszystkim wspólnego bo zatajał przed nami prawdę. I nadal to robi.
– Sara, masz wziąć się za lekcje!- zagrzmiała mi moja mama nad uchem, a ja byłam aż tak
pochłonięta swoimi bazgrołami, że nawet nie usłyszałam jak weszła do mojego pokoju- Co
ty tam piszesz?
– To...to wypracowanie na polski, na brudno- uśmiechnęłam się świadoma, że mama
doskonale przejrzała moje kłamstwo.
– Proszę cię, wiem że jest ci trudno z powodu śmierci przyjaciółki, ale to nie powód żeby
zaniedbywać lekcje. Byłam ostatnio na zebraniu. Podobno nie zaliczyłaś sprawdzianu z
matematyki?
– No tak, ale po prostu wyleciało mi to z głowy- wyznałam prawdę, bo tak rzeczywiście było.
Tak bardzo pochłaniała mnie sprawa wydarzeń z nocy 31.10, że zupełnie nie skupiałam się,
można by rzec, na realnym życiu.- Ale za to dobrze poszła mi przedwczoraj historia dodałam
żeby złagodzić wydźwięk początkowych słów.
– Mam nadzieję- mama pogłaskała mnie po głowie- Kochanie, pamiętaj że jeśli chcesz o
czymś ze mną porozmawiać to zawsze możesz na mnie liczyć.
– Jasne- odparłam ze świadomością, że chyba wolałabym nago przebiec się po ulicy niż
wyznać moim konserwatywnym rodzicom o przedpotopowych poglądach, że zażywałam
narkotyki. Choć nieświadomie. Oni do dziś myślą, że na imprezach pijemy tylko kolorowe
napoje.
– A, i ogarnij trochę ten syf w pokoju. Chyba nie sprzątałaś tu od tygodnia
– Tak- przyznałam na stos piętrzących się na krześle ubrań do prania i osiadającą już
cieniuteńką warstwę kurzu.- Tak zrobię gdy skończę odrabiać lekcje.- Gdy mama wyszła
cicho zaklęłam. I jak mam teraz poprosić ją o wieczorne wyjście do Kariny? Przecież mnie
nie puści. Westchnęłam zdecydowana zgodnie z obietnicą wziąć się za lekcje.
Następnego dnia, w środę dowiedziałam się, że pogrzeb Marioli ma odbyć się w piątek, co
oznaczało że sekcja została przeprowadzona i znana jest dokładnie rzeczywista przyczyna jej
śmierci. Nie wiedziałam od kogo mogę uzyskać jakieś informacje na ten temat: najpewniej od
Karola, ale nadal był w kiepskiej formie, więc wolałam nie ryzykować. Może więc Janusz?
– Słyszałeś co na temat Marioli? To znaczy stwierdzili, wiedzą już kiedy nastąpił zgon?
– Nie znam szczegółów i dokładnej godziny, ale z tego co mówił Karol, nastąpiło to we
wtorek.
– Wtorek....-powtórzyłam ucieszona, że narkotykowy amok nie był przyczyną wypadku na
skałkach. Jednocześnie trochę mnie to zdenerwowało, bo przypomniałam sobie, że Kuba
mówił mi, że Mariola kontaktowała się z nim w środę. A więc kłamał. Tylko dlaczego?
– Masz pojęcie jaka to dla nas ulga?- spytał z radością, ale zaraz się zmitygował- To znaczy
przykro mi z powodu jej śmierci, ale...
– Daj spokój, rozumiem cię, bo ja mam tak samo.- odparłam. Pogadaliśmy przez resztę
przerwy na jakieś banalne, szkolne tematy. Doszłam do wniosku, że śmierć Marioli musiała
byś wypadkiem skora Banaszkiewicz nie powiedział mi o tym niczego innego. Bo gdyby
policja podejrzewała morderstwo przecież by mi o tym wspomniał. Mimo to i tak musiałam
skonsultować wszystko z całą naszą paczką.
Gdy wychodziłam już ze szkoły, podszedł do mnie Damian. Ucieszyłam się z tego, bo praktycznie
trzymał się z Kubą (tak jak Janusz z Karolem a ja z Kariną) i nie mogłam z nim bez przeszkód
porozmawiać. Bo odkąd wiedziałam, że Jakub coś przed nami ukrywał jakoś nie przemogłam się
aby do niego podejść. A tym bardziej porozmawiać z samym Grajem. Dobrze przynajmniej, że po
naszej ostatniej rozmowie potraktował mnie dość niegrzecznie, więc miałam dość wiarygodną
wymówkę na to, że trzymam się od niego z daleka.
– Hej, czemu dzisiaj przede mną uciekałaś? W ogóle nie mieliśmy okazji porozmawiać.
– Nie uciekałam od ciebie.- odparłam- Po prostu odnawiałam kontakty z koleżankami z klasy.
– Ta, na pewno- udał, że mi nie wierzy. Potem spoważniał zmieniając temat.- Jak się czujesz
po tym czego dowiedziałaś się o Marioli?
– Szczerze mówiąc nadal to do mnie nie dociera- wyznałam- Nadal łudzę się, że pojawi się w
szkole i łapię na tym, że wpatruje w jej puste krzesło jakby miała za chwilę wrócić. Chyba
musi minąć jeszcze trochę czasu.
– Tak- przytaknął- Idziesz w piątek na pogrzeb?
– Jasne, może nie byłyśmy przyjaciółkami, ale mimo wszystko lubiłam ją.
– Chyba te wasze kłótnie i potyczki słowne.
– To przede wszystkim- zgodziłam się. Nie miałam zamiaru udawać teraz wielkiej miłości do
Marioli ani wybielać jej osobowości. Bo prawda była taka, że nie była ani miła, ani
sympatyczna.
– Masz teraz trochę czasu? Chciałbym żebyś pomogła mi trochę ogarnąć historię. Ty dostałaś
piątkę, więc chyba to ogarniasz.
– Cztery plus- sprostowałam.- Jasne, że mam. Tylko, że raczej nie u mnie w domu. Mamy
mały remont w łazience i jest lekki bałagan- skłamałam przypominając sobie o stanie moim
pokoju, Trzeba było jednak spiąć się wczoraj wieczorem i go sprzątnąć. No ale z drugiej
strony skąd mogłam wiedzieć, że chłopak który mi się podoba będzie chciał uczyć się ze
mną do poprawki?
– To nawet dobrze się składa, bo u mnie w domu teraz nikogo nie ma.To co, możemy zacząć
od razu? Poprawa już jutro a ja jestem sto lat za Murzynami.- roześmiałam się.
– Jasne, mama pewnie nie zauważy, że mnie nie będzie. W najgorszym razie powiem, że
miałam dodatkowe zajęcia.- a w myślach wyobrażałam sobie już kolejną awanturę na temat
mojej niesubordynacji.
W czasie reszty drogi do mieszkania Damiana praktycznie milczeliśmy. Zastanawiałam się nad tym
czy zdradzić mu swoje podejrzenia, ale zdecydowałam, że zrobię to dopiero przy wszystkich. A
więc jutro: jutro zaproszę wszystkich zainteresowanych do mnie do domu. Wymówką dla mamy
będzie pogrzeb Marioli. W sumie to niezła przykrywka. Gdy weszliśmy do środka poczułam się
trochę nieswojo. Bądź co bądź byłam tu dopiero drugi raz. Znałam Damiana dopiero dwa miesiące.
– Napijesz się czegoś?- pokręciłam głową.
– Nie, lepiej od razu zabierzmy się za naukę. Nie chcę wracać za późno, ostatnio i tak często
przebywam poza domem.
– Hm, czyżby jakieś randki?- uśmiechnął się wypowiadając słowa, które ja kiedyś
powiedziałam do niego. Lekko się zaczerwieniłam. Jak miałam opowiedzieć mu o swojej
manii, że jednocześnie uważam Kubę za winnego śmierci Marioli a w wolnym czasie latam
po wróżkach i wciąż błąkam się po cmentarzu szukając jakiś wskazówek? Nie, z pewnością
jego wyrozumiałość co do mojej irracjonalności też miała swoje granice.
– To co, gdzie masz te książki?- zignorowałam jego uwagę i przez dobrą godzinę byliśmy
pochłonięci historią Stanów Zjednoczonych. Damianowi udało się sporządzić wcale
przyzwoitą notatkę z datami i ważnymi informacjami: słowami klucz.
– Dzięki za pomoc- odparł po wszystkim- Bez ciebie nie dałbym sobie rady.
– Daj spokój. Znacznie lepiej jest słuchać mojego głosu niż naszej starej pani profesor bagatelizowałam
jego gest.- Tylko lepiej naucz się tego wszystkiego do jutra, bo jak
dowiem się, że nie zaliczyłeś to....- pogroziłam mu palcem. Uśmiechnął się lekko.
– Jasne, zaliczę na pięć albo cztery- odparł.
– Jak czuje się Kuba po tym co stało się z Mariolą?- spytałam go w końcu nie mogąc
powstrzymać się przed podjęciem mojego obsesyjnego tematu. Spojrzał na mnie z uwagą.
– Co masz na myśli? Jest przybity, tak jak my wszyscy, a może nawet bardziej. Zresztą
widziałaś go przecież w szkole. Czemu bezpośrednio z nim nie porozmawiałaś?
– Chyba właśnie dlatego- starałam się znaleźć dobre wytłumaczenie- A poza tym to jesteś jego
najlepszym przyjacielem i sądziłam, że dobrze się dogadujecie.- Czy tylko mi się zdawało
czy on się rozluźnił? Nie, chyba naprawdę interpretowanie każdego gestu z osobna jest
głupie. I zdecydowanie nie jest moją mocną stroną.
– Sara, to była jego dziewczyna z którą chodził przez prawie dwa lata- odpowiedział mi jakby
to miało wszystko wyjaśniać. A nie wyjaśniało nic. Postanowiłam porzucić ten temat.
– No tak. Skoro już skończyliśmy będę się zbierać.
– Już idziesz? Mieliśmy napić się herbaty.- zaprotestował gwałtownie jakby zależało mu na
mojej obecności. Uśmiechnęłam się w duchu. Może on też coś do mnie czuje?
– Skoro tak, to bardzo chętnie- odparłam wstając z krzesła i posłusznie idąc za nim do kuchni.
Patrzyłam jak się po niej krząta, by po kilku minutach wręczyć mi gorący aromatyczny płyn
do ręki. Podziękowałam mu.
– Więc dałaś sobie już spokój z tymi wróżbami?- doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
– Co to ma znaczyć? Czy słyszę w twoim głosie ironię?
– Ależ skąd. Po prostu po wizycie u tamtej madame Konstanty czy tam Konstantyny, już nie
pamiętam, sądziłem że naprawdę wierzysz w paranormalny przebieg tej historii.
– Nie, nie zacznę twierdzić, że zły duch zabił Mariolę, to znaczy kazał skoczyć z urwiska i
zadźgał nożem Janusza- zaśmiałam się choć czułam w tym pewną nieszczerość.Tak to już
jest, że tendencyjność karteczek powoduje mętlik w głowie.
– To dobrze. Już się bałem, że uraczysz mnie jakąś historyjką dotyczącą zamordowania
Marioli- o mało nie zakrztusiłam się herbatą. Damian łagodnie poklepał mnie po plecach.-
W porządku?
– Tak- odparłam z ledwością cała czerwona i upokorzona. Dlaczego musiał akurat o tym
wspomnieć? Czyżby aż tak dobrze mnie znał? Nie, i tak musiałam poczekać z tym
wszystkim do piątku. Konfrontacja musiała odbyć się w towarzystwie wszystkich. Bo
ewidentnie ktoś z nas kłamał. A ja chciałam tylko wiedzieć dlaczego.- Przepraszam,
naprawdę muszę już iść. Wpadniesz do mnie jutro po zajęciach? Chcę o czymś pogadać.
– Jasne. O której?
– Około piątej- miałam nadzieję, że pozostali również się na to zgodzą. Choć jednocześnie się
tego bałam.
Następnego dnia zmieniłam plany reorganizując spotkanie z mojego domu do domu Kariny. Tylko
w ten sposób dziewczyna mogła w nim uczestniczyć, bo noga w gipsie skutecznie to
powstrzymywała. Tak więc gdy skończyliśmy zajęcia powiadomiłam o tym wszystkich. Miałam
nadzieję, że nikt nie wspomni o niczym Jakubowi do czasu wyjaśnienia sprawy. Wtedy musiałabym
się grubo tłumaczyć.
Gdy wreszcie skończyliśmy zajęcia zaraz po zjedzeniu obiadu pognałam do Kariny wszystko jej
opowiedzieć. Miałyśmy niecałe pół godziny do przyjścia innych. Teraz mogłyśmy swobodnie
porozmawiać.
– Myślisz, że to był dobry pomysł nie zapraszać Kubę? I po co w ogóle chcesz doprowadzić
do konfrontacji? Jeśli to on jest winny powinnaś to zachować dla siebie!- była na mnie
wyraźnie zła, za to że wcześniej nie wyjawiłam jej swoich zamiarów. Sądziła, że mamy ją
po prostu odwiedzić. Ale teraz było już za późno. Klamka zapadła.
– Och, przestań panikować. Ja chcę tylko wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. I dlaczego
Jakub nas okłamał.
– I to dlatego go nie zaprosiłaś? Przecież to nasz przyjaciel na miłość boską! Jak mógłby
zrobić Marioli coś złego?
– Kilka dni temu sugerowałaś coś innego- przypomniałam jej.
– No tak, ale...- sama nie wiedziała jak się wyrazić- Po prostu byłam przerażona gdy zaczęłaś
opowiadać mi to wszystko o tamtym wieczorku.
– Teraz już niczego nie zmienimy. Poza tym czas wreszcie wyjaśnić co stało się tamtej nocy.
Bo któreś z nas ewidentnie kłamało.
– Po co niby ktoś miałby to robić? Pewnie to wszystko wina tych narkotyków...- urwała, bo
usłyszałyśmy właśnie jakąś osobę, która pukała do drzwi pokoju. Pospiesznie poszłam je
otworzyć.
– Cześć- przywitał się Janusz z Karolem. Ten pierwszy wspierał się do dwóch kulach.
– Witajcie, wchodźcie- zaprosiłam ich.
– Po co to spotkanie? Coś się stało?- spytał Banaszkiewicz
– Nie, ale chcę o czymś z wami porozmawiać. Tylko musimy jeszcze zaczekać na wszystkich.
– Jasne. Aleś ty tajemnicza.- w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam. Na Damiana czekaliśmy
zaledwie pięć minut. Gdy wszedł mogliśmy już spokojnie zacząć dyskusję.
– A więc chcę porozmawiać o czymś ważnym po dotyczy nas bezpośrednio, ale nadal nie jest
jasne.- wszyscy obecni skupili na mnie całą uwagę..
– Czemu nie czekamy na Kubę?- wtrącił się jakiś głos. Zignorowałam go z premedytacja.
Wzięłam głęboki wdech- Sądzę, że powinniśmy jeszcze raz wyjaśnić, co tak naprawdę
wydarzyło się tamtej nocy. Bo ktoś z nas ewidentnie kłamał.- przez chwilę panowała cisza.
W końcu Wranicki spojrzał na mnie i wstał z krzesła na którym siedział.
– Sara, co ci znów odbiło? Jak to kłamał?- roześmiał się
– Właśnie. Dlaczego ktoś z nas miałby kłamać?- przyłączył się do niego Karol.
– Ty mi powiedz.- odparłam hardo nie zamierzając rezygnować ze swojego wcześniejszego
postanowienia- Dlaczego Jakub powiedział, że kontaktował się z Mariolą w środę, kiedy ta
według policji nie żyła już od prawie dwudziestu czterech godzin!
– Co to ma znaczyć?- wtrącił się Janusz-Co chcesz przez to powiedzieć?
– Nie zdziwiło was to, że w ciągu ostatnich dni, kiedy zaginęła Mariola jego nie było w
szkole? Że zachowywał się inaczej, jakoś tak dziwnie? Albo, że w ogóle się o nią nie
martwił i prawie warknął na mnie gdy go o to spytałam? Że nie wyjaśnił nikomu żadnych
szczegółów ze swojego feralnego przebudzenia? No i że to on pierwszy zaproponował,
żebyśmy nie informowali o niczym policji? Gdyby nie on....- chciałam dodać, że Mariola
mogłaby się odnaleźć; przecież nie zginęła od razu na tych skałkach, ale ktoś mi przerwał.
– Sugerujesz, że on zrobił coś Marioli? Oszalałaś?- spienił się Janusz.
– Nie, nie oszalałam- odparłam, ale gwar rozmów zaczął się nasilać. Dało się słyszeć
przynajmniej trzy głosy wśród których prym wiódł Karol.
– To niedorzeczne- pokręcił głową- Jak możesz oskarżać go o coś takiego? O...morderstwo?-
dokończył z niedowierzaniem.
– Nie mówię, że to on ją zabił- broniłam się- Ale że miał z tym coś wspólnego.
– Sara, to nie film tylko rzeczywistość. Chyba naoglądałaś się za dużo horrorów.
– Wiem co mówię- syknęłam- Dlaczego w takim razie nie powiedział nam wcześniej o tym,
że wiedział o twojej mistyfikacji?- odparłam atak Banaszkiewicza. To najwyraźniej zbiło go
z tropu. Niepewnie spojrzał w stronę Janusza.
– Mówiłeś mu o tym?- zapytał już spokojniej kierując słowa do Paprockiego. Ten tylko
przecząco pokręcił głową.- A ty skąd o tym wiesz?-dodał patrząc na mnie.
– Słyszałam na własne uszy- odparłam- jak rozmawiał z kimś o tym przez telefon. Sądzę, że
Kuba ma...
– Dość- Damian wypowiedział to jedno słowo surowym, nieznoszącym sprzeciwu tonem,
choć niezbyt głośno. Mimo to wszyscy niespodziewanie umilkli- Saro, proszę cię nie mów
nic więcej. A wy idźcie już do siebie- odparł patrząc na chłopaków.
– Ale Kuba...
– Powiedziałem: dość tego. Nie mam zamiaru bawić się w policję dla dzieci.
– Ani ja- odparłam pewnie patrząc mu prosto w oczy.- Dlatego wyjaśnimy to teraz.- w
odpowiedzi tylko zbliżył się do mnie.
– To dlatego go nie zaprosiłaś? Nie chciałaś wiedzieć co on ma do powiedzenia?- nie
wydawał się być zły. Jego pytanie brzmiało nad wyraz spokojnie i odrobinkę zbiło mnie z
tropu.
– Chciałam wszystko wyjaśnić- zaczęłam-, bo on najwyraźniej nie mówił prawdy. I złożyć ją
z części naszych wspomnień.
– Przecież rozmawialiśmy o tym wiele razy. Daj już temu spokój.
– Nie mogę. Nie twierdzę, że on jej coś zrobił.- skłamałam- Chce po prostu udowodnić, że nie
mówił prawdy.- zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
– Sara, skończ to.
– Ty też jesteś po jego stronie? W końcu tacy z was wielcy przyjaciele...
– Sara, proszę- odsunęłam się od niego.
– Nie mam zamiaru.
– Porozmawiamy później.
– A czemu nie teraz? Dlaczego nie chcesz aby twój drogi przyjaciel Kuba opowiedział za to,
że kłamał? I nie chcesz go o nic oskarżyć?- warknęłam zła nie tylko na Jakuba, ale i na
Damiana. Bo srodze mnie zawiódł. Karina zresztą też.
– . O co nie chce mnie oskarżyć?- odparł jakiś głos za nami. Zdębiałam, po czym wolno
odwróciłam głową. I spojrzałam wprost w piwne oczy Graja.- No?- powtórzył- O co
chodzi? I czemu jest tu takie zgromadzenie?- znów nastała cisza niezręcznego milczenia.
Usłyszałam czyjeś ciche kroki. Potem poczułam dłoń na ramieniu.
– No dalej.- prowokował mnie Karol stojący tuż za mną- Powiedz co wymyśliłaś.
– Niczego nie wymyśliłam- odparłam szybko, ale niezbyt głośno. Odważyłam się spojrzeć na
Jakuba. Wyglądał groźnie i był bardzo poważny. Przełknęłam gwałtownie ślinę.
– Więc? Dowiem się wreszcie o co chodzi?
– Chodzi o to, że Sara oskarża cię o zamordowanie Marioli- oznajmił Banaszkiewicz. A potem zaległa długa cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz