- O Boże...- wyszeptałam zakrywając dłonią usta. Nie byłam w stanie
wykrztusić ani słowa. No i proszę: miałam za swoje. Chciałam tajemnicy,
wydarzenia się czegoś złego? Proszę bardzo, doigrałam się.
- Dzwonił do mnie Karol. Dowiedział się od swojej mamy, która pracuje w
szpitalu i jest znajomą jednej z kobiet pracujących w chłodni...- Damian
zdradzał mi szczegóły, a ja wciąż nie mogłam wyjść z szoku. Owszem, nie
cierpiałam ją, uważałam za wkurzającą, ale nie życzyłam jej śmierci.
Nikomu jej nie życzyłam. A więc i jej wróżba się spełniła, pomyślałam.
Nawet nie zauważyłam kiedy mój towarzysz zapłacił za nasz posiłek do
czasu aż nie zawołał mnie po imieniu. Spojrzałam na niego i posłusznie
wyszłam z sali.
- Musimy jak najszybciej spotkać się z Karolem i wypytać o szczegóły- odparłam jakimś suchym i wypranym z emocji tonem.
- Nie, teraz nie mogę – odparł- Powinienem spotkać się z Jakubem i
poinformować go o tym. Pewnie jeszcze nie wie o tym co stało się z jego
dziewczyną- Albo i wie, pomyślałam czując się jeszcze gorzej. Bo okazało
się, że od początku miałam rację: w noc Halloween to nie była nieudana
inscenizacja, ale nieudany zamach na kilku nastolatków, którzy chcieli
się zabawić. I studenci wcale w tym nie uczestniczyli. Ktoś odwołał ich
tuż przed seansem z tabliczką quija. Mrożąca była myśl, że musiał być to
ktoś kto o tym wiedział, ktoś kto dokładnie znał godzinę naszego
wieczorka okultystycznego. A więc ktoś z naszej siódemki. Czyżby to był
Kuba?- Sara, dobrze się czujesz? Zamilkłaś.
- Tak- odparłam niepewnie. Boże, co ja mam teraz zrobić? Iść na policję?
Powiedzieć im o wszystkim? A jeśli wezmą mnie za małolatę z wybujałą
wyobraźnią? Nie, na razie muszę poznać szczegóły dotyczące śmierci
Marioli.- Pójdę już sprawdzić o której dokładnie mam powrotny autobus. A
skoro ty chcesz odwiedzić Kubę to powinniśmy się rozdzielić.
- Tak, przepraszam, że tak wyszło.
- Daj spokój, w porządku.
- Na pewno?- nadal patrzył na mnie z troską. A ja zastanawiałam się czy nie ostrzec go przed Jakubem.
- Na pewno- potwierdziłam rezygnując z podania mu tej informacji. Najpierw musiałam ją sprawdzić. I odwiedzić Karola.
Gdy dotarłam na miejsce otworzyła mi zmartwiona pani Banaszkiewicz. W
końcu śmierć koleżanki syna była dość tragiczna. Zwłaszcza po tym jak
zaginęła w halloweenową noc.
- Witaj Saro. Przyszłaś do Karola, prawda? To dobrze, bo przyda mu się
twoje towarzystwo. Bardzo przybiła go wiadomość o Marioli. Proszę wejdź-
w końcu uchyliła przede mną drzwi.
- Jest w swoim pokoju?
- Tak, razem z Januszem. Przyjechał z mamą chwilę przed tobą.- szybko
zdjęłam wierzchnie odzienie zauważając w kuchni panią Paprocką i się
przywitałam. Potem zapukałam do pokoju przyjaciela. Otworzył mi Cebula.
- O, Sara. Już wiesz?
- O Marioli? Tak.- przytaknęłam wchodząc i siadając na jednym z foteli. Spojrzałam na Karola: nie wyglądał najlepiej.
- Ja sam dowiedziałem się jakieś pół godziny temu- kontynuował. Nadal
był bardzo blady. Dziwiłam się, że jego matka w ogóle pozwoliła mu na
przyjście tutaj. W końcu dopiero minął tydzień od czasu jego zranienia.
- A co konkretnie się stało? Wiadomo już?- spytałam niecierpliwie. Karol pokręcił przecząco głową.
- Niewiele. Policja znalazła ją na końcu cmentarza, w okolicach starych skałek- przełknęłam ślinę.
- Spadła?
- Na to wygląda- odparł chłopak chowając twarz w dłonie. Przypomniałam
sobie to miejsce zabezpieczone podwójną żelazną barierką. Było dość
głębokie, na przynajmniej pięć lub sześć metrów pokryte nierównymi
kamieniami i porośnięte warstwą mchu. To właśnie tam kiedyś wyrzucano
cmentarne śmieci dopóki jakieś pięć lat temu nie wpadł tam
dziesięcioletni chłopiec cudem unikając upadku i śmierci. Chyba złamał
sobie tylko nogę. Od tego czasu proboszcz na ambonie surowo zakazał
zbliżania się w to miejsce, a policja zabezpieczyła jej dodatkową
barierką. Od tej pory miejsce to stanowiło jedno z wielu dzikich
wysypisk do których ludzie pod osłona nocy przywozili różnorodne stare
rupiecie. To sprawiło, że pełne było nie tylko ostrych skał, ale i
potłuczonych szklanych butelek czy metalowych blach. Zaczęłam się
zastanawiać co mogła robić tam Mariola.
- Wiadomo już kiedy to się stało?- nagle przyszła mi do głowy straszna
myśl: o co jeśli w wyniku narkotykowego oszołomienia Stankiewicz w
stanie nieważkości poszła na skraj cmentarza i spadła?
- Nie, muszą zrobić ekspertyzę. Wiadomo tylko, że było to kilka dni temu.
- Jeśli tylko okaże się, że przez tą waszą całą zabawę z inscenizacją, a
przede wszystkim narkotyk rozpuszczony w naczyniu z którego piliśmy
Mariola straciła życie, to wam tego nie daruję. Więc módlcie się, żeby
to nie stało się w Halloween zaraz po tym jak się rozdzieliliśmy.
- To nieprawda!- Krzyknął Janusz. Za chwilę usłyszałam stłumiony szloch
Karola. Przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania. Nie powinnam o nic go
oskarżać, z pewnością czuł się temu wystarczająco winny. Nie chciałam
dokładać mu zmartwień, ale to wszystko wydało się takie straszne, że aż
nierealne. Zbliżyłam się do niego dotykając dłonią ramienia.
- Przepraszam- szepnęłam odrobinę się schylając- Nie chciałam...- nie
zdążyłam dokończyć, bo poczułam jego mocny uścisk na swoich ramionach.
Lekko go odwzajemniłam- Hej, będzie dobrze. Nie chciałam tego
powiedzieć. Przecież gdyby to była prawda nie znaleziono by jej dopiero
teraz: przecież były święta. Na pewno ktoś zauważyłby...ciało spacerując
tam.- poklepałam go po plecach- No już.- gwałtownie odsunął się ode
mnie.
- Nie, masz rację- odparł wycierając wierzchem dłoni mokre policzki- To
moja wina. Jeśli okaże się, że to przeze mnie to...chyba się zabiję.
- Przestań gadać takie głupoty!- znów głos zabrał Janusz.- Nawet jeśli
to była nasza wina- wyraźnie podkreślił piąte słowo potwierdzając swój
udział w oszustwie- to powinniśmy dzielnie stawić temu czoła.
- Cebula ma rację: dość już śmierci. A poza tym nawet jeśli, to był
tylko zwykły wypadek. Bo Mariola raczej nie była typem samobójcy.
- Więc co mamy teraz zrobić?
- Teraz pozostaje nam czekać na ekspertyzę i wyniki sekcji. Jeśli
potwierdzi się, że zgon nastąpił w granicach 24 godzin od 31.10 wtedy
pójdziemy na komisariat i się przyznamy. Ja też w tym siedzę, tak jak
Karina, Damian i Kuba. My też okłamaliśmy policję jeśli chodzi o twoją
ranę- zwróciłam się do Janusza.- Chcę tylko wiedzieć kto jeszcze był
wplątany w tą mistyfikację.
- Jak to kto?- spytał Janusz.
- No, komu zdradziliście się z tym pomysłem.
- Nikomu- odparł Cebula potwierdzając moje najgorsze przypuszczenia. A
więc jeśli tamtej nocy to nie była nieudana inscenizacja, to mordercą (a
właściwie osobą która chciała dopuścić do śmierci Marioli) był jeden z
naszej siódemki.
- No oprócz tych dwóch studentów. Ale oni na pewno nie puścili pary z
ust.- dodał Karol znacznie spokojniejszym głosem.- Dlaczego pytasz?
- Bez powodu: chcę wiedzieć, kto ewentualnie może nas wsypać jeśli coś
pójdzie nie tak- wymyśliłam. Na szczęście to ich usatysfakcjonowało.
- Nikt inny o tym nie wiedział- powtórzył jeden z chłopaków.
- Karina już wie o Marioli?
- Chyba nie. Jakoś nikt nie pomyślał o tym żeby ją powiadomić.
- W takim razie wpadnę do niej z samego rana, dziś już chyba nie zdążę.
Tylko dbajcie o siebie i nie róbcie nic głupiego, zwłaszcza ty Karol.
Owszem popełniłeś błąd, ale nie chciałeś niczego złego.- Chłopak pokiwał
smętnie głową.
- Tak, jasne. Chyba na samobójstwo jestem zbyt wielkim tchórzem.
- Nie mów tak...- znów usiadłam obok niego na tapczanie i zaczęłam go
pocieszać. Naprawdę był w kiepskiej formie. Żałowałam, że jeszcze kilka
minut temu tak bezpardonowo na niego napadłam. Ja też nie czułam się
najlepiej. Zastanawiałam się czy zdradzić się chłopakom ze swoimi
podejrzeniami co do Jakuba, ale na razie postanowiłam nic nie robić.
Musiałam się nad tym wszystkim mocno zastanowić.
Gdy byłam już w domu drzwi otworzyła mi zmartwiona mama. Na początku
niemal napadła na mnie, że już od kilku dni włóczę się codziennie po
szkole wynajdując sobie jakieś wymówki: a to konieczność wizyty u
Karola, odwiedziny w szpitalu u Janusza czy złamana noga Marioli. Na
dodatek o nic jej nie pytam nie zawracając sobie nawet głowy
pozwoleniem. Gdy zagroziła mi szlabanem przerwałam jej ekspresyjny
monolog zdaniem: Mariola nie żyje. To ostudziło jej dalsze wymówki.
Zaczęła wypytywać mnie o szczegóły, potem pocieszać, a na końcu
przepraszać. Zrobiła mi nawet gorącej czekolady choć wcześniej zarzekała
się, że nie poda mi nawet podgrzanego obiadu. Dzięki temu trochę
wyszłam z mentalnego dołka.
Tuż przed snem zastanawiałam się nad tym co nieświadomie zarzuciła mi
mama: że zachowuję się inaczej po święcie Halloween. Czy to rzeczywiście
prawda? Czy wróżby, śmierć Marioli i napad na Janusza są wynikiem
działania złego ducha? To było tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne.
Jednak jeszcze gorsze było to, że ja zaczęłam w to wierzyć.
Z samego rana, tuż po śniadaniu postanowiłam odwiedzić Karinę. Wcześniej
do niej zadzwoniłam żeby wybadać nastrój, ale była radosna, więc
przypuszczalnie nie zdawała sobie sprawy z ostatnich wydarzeń.
Westchnęłam ciężko zdając sobie sprawę, że to mnie przypadnie rola
posłańca przynoszącego złe wieści.
Gdy spotkałyśmy się jakąś godzinę przed południem wypytywała mnie o
lekcje, rozmawiałyśmy trochę o jej samopoczuciu. Pokazała mi również
zdjęcie rentgenowskie, które dostała na pamiątkę od doktora. Dopiero po
jakiejś pół godzinie zdecydowałam się wyznać.
- Wiesz Kara, wczoraj znaleziono Mariolę na skraju cmentarza.
- O Matko, przy tych skałach? Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła?
- Ona nie żyje- powiedziałam po prostu uważnie obserwując jej reakcję i
wypatrując chwili załamania. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Niemożliwe, wkręcasz mnie- powiedziała poważnie- Przecież podobno kontaktowała się z Jakubem...
- I właśnie to mnie martwi- przyznałam- On tak twierdził, ale czy ktoś
to może potwierdzić? Albo czy pokazywał komuś jej SMS-a? Nie.-
odpowiedziałam sobie.
- Ale dlaczego on miałby kłamać? Przecież to był jej chłopak- pokręciła
głową głośno wzdychając- Ni wierzę- No, chyba właśnie nadeszła chwila
załamania.
- Spokojnie, wszystko się wyjaśni, To był po prostu wypadek- oznajmiłam
choć wcale nie czułam tej pewności. Ostrożnie usiadłam na łóżku
przyjaciółki i chwyciłam ją za dłoń.- Wiem, mi też jest przykro. Bo
chociaż jej nie znosiłam to czuję się bardzo dziwnie. Prawdę mówiąc
nadal to do mnie nie dociera.- przez chwilę siedziałyśmy tak w
milczeniu. W końcu, po jakichś kilku minutach odezwała się.
- Ale tylko ty od początku podejrzewałaś, że tamtej nocy wydarzyło się coś złego, prawda? A nikt z nas ci nie wierzył...
- Wiesz mi, że sto razy bardziej wolałabym wyjść na głupią byleby tylko Mariola znalazła się cała i zdrowa.
- Wiem. Jednak...nie wydaje ci się to dziwne?
- Co konkretnie?
- No bo najpierw spełnia się wróżba Janusza, potem moja, teraz okazało się że Marioli...
- Daj spokój. To tylko głupie wierszyki: przecież Cebula wcale nie miał
umazanej całej twarzy we krwi, bo otrzymał cios w brzuch; ty nie wpadłaś
do dziury tylko potknęłaś się na prostej drodze, a Mariola....ona nie
zginęła w żadnej krypcie.
- Wiesz, pytałaś nas wszystkich na początku o wszystkie szczegóły z
tamtej nocy, które pamiętamy. - spojrzałam na nią zdziwiona, że do tego
wraca.- Ja pamiętam coś jeszcze. Wcześniej wydało mi się to nieistotne,
ale teraz...
- O czym ty mówisz?
- Wydaję mi się, że przed tym jak się ocknęłam widziałam nad sobą jakąś
twarz.Wcześniej o tym nie mówiłam, bo sądziłam, że tylko mi się tak
wydawało albo to był jakiś przechodzień spieszący się na cmentarz, który
mnie zignorował, ale teraz jak tak sobie o tym myślę to przecież nikt o
pierwszej w nocy nie składa na groby zmarłych kwiatów.
- Boże, czy ty...czy ty też myślisz, że...
- Że w Halloween oprócz nas był tam ktoś inny? Tak- odparła drżącym
głosem. Potem spojrzała mi prosto w twarz.- Sara, boję się. Od tamtej
nocy nie ma dnia żebym o tym nie myślała. Sądziłam, że gdy znajdzie się
Mariola to wszystko wróci do normy, ale tak nie jest.
- Ja mam tak samo- wyznałam- Wczoraj byłam nawet u wróżki w sprawie tj tabliczki quija. Wiem, że to głupie, ale...
- Ależ nie-przerwała mi gwałtownie. Powiedz mi wszystko co ci
powiedziała.- zgodnie z życzeniem opowiedziałam jej o wszystkim. O
wróżbach, duchu Małgosi i interpretacji wróżki. Gdy skończyłam przez
moment zapadła między nami cisza.
- Więc ona też sądzi, że te wróżby się sprawdzą?
- Na to wygląda. Ja nie chcę w to wierzyć, ale czasami...sama już nie wiem.
- W takim razie chyba dla bezpieczeństwa powinniśmy dowiedzieć się co było we wróżbach pozostałych. A właśnie, co było w twojej?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Nie przeczytałam jej wtedy na placu, a
potem o niej zapomniałam i nie wiem co się z nią stało. Powinniśmy
chyba spytać Karola albo Janusza skoro to wymyślili.
- Nie, lepiej dajmy sobie już z tym spokój- oznajmiła dziwiąc mnie. Ale
zaraz wyjaśniła- Nie chcę, żeby uważali nas za idiotki, które wierzą w
takie rzeczy- nie zamierzałam informować przyjaciółki, że Damian i tak
wie o wizycie u wróżki, bo był tam razem ze mną.
- Masz rację- odparłam po chwili wahania.- W końcu tak czy inaczej nie mam na nią wpływu.
- Właśnie. Pozostaje nam tylko obserwować Jakuba.
- Kubę? Też myślisz, że miał coś wspólnego z tym co stało się Marioli?
- Jakby nie było: skłamał. Trup raczej nie wysyłałby wiadomości
komórkowych, prawda?- wzdrygnęłam się. Karina nieraz mnie zadziwiała:
płakała na widok zdechłej żaby czy myszy, a zupełnie bezbarwnie mówiła o
czyjejś śmierci. Tak jak teraz.- Wiesz co? Powinnyśmy go śledzić?
- Śledzić?
- No tak. Ja nie mogę, ale ty tak. Zobaczysz czy nie robi czegoś dziwnego.
- Jak mam to niby robić? Przecież od razu się zorientuje. A poza tym to śmieszne. Chyba trochę się zapędzamy.
- Naprawdę tak myślisz? Śmierć Marioli nazywasz zapędzaniem się?
- Nie o to mi chodzi, ale sama nie wiem.-westchnęłam chociaż sama
przecież podejrzewałam wcześniej Jakuba. Może nie o śmierć swojej
dziewczyny, ale...sama nie wiedziałam o co konkretnie- Dobra, masz
rację. Jutro z samego rana podjadę pod jego dom. Mam nadzieję, że to mi
się uda, bo jak nie...
- Okej, tylko pamiętaj że po wszystkim zdasz mi potem dokładną relację. I
uważaj na siebie- dodała jakbym szła ścigać jakiegoś mordercę. Albo
przynajmniej tak się poczułam.
Resztę dnia próbowałam spędzić w miarę normalnie, to znaczy odrabiając
zaległe lekcje i trochę ucząc się na poniedziałkowy sprawdzian. Z czasem
udało mi się skupić nad historią wojny secesyjnej na tyle, żeby złe
wspomnienia o halloweenowej nocy poszły w kąt umysłu. Wieczorem
skontaktowałam się jeszcze z Januszem i Karolem pytając ich o
samopoczucie i odpisałam na wiadomość Damiana, który przepraszał za to
jak mnie opuścił wczorajszego dnia. Uśmiechnęłam się jak głupia do
ekranu, zresztą jak zawsze gdy z nim pisałam lub przebywałam. Cieszyłam
się, że nie zdaje sobie sprawy z mojego zauroczenia, bo niechybnie
zrobiłoby się bardzo niezręcznie. Albo zauważa to, ale taktownie udaje,
że tego nie widzi? Mam nadzieję, że nie.
Na szczęście udało mi się uzyskać od rodziców pozwolenie na wyjście tuż
po śniadaniu kłamiąc, że idę odwiedzić Karinę i podać jej lekcję. W
rzeczywistości tak jak zaplanowałam podeszłam pod blok Jakuba i
zamierzałam go obserwować. Sama nie wiem na co czekałam, ale mimo
wszystko musiałam dowiedzieć się czegoś na temat jego dziwnego
zachowania.
Wiedziałam, że jeszcze nie wyszedł z domu, bo umówiłam się z Kariną, że
zadzwoni do niego gdy ja już będę na miejscu i zapyta o to czy jest w
domu i czy będzie mógł podać jej pracy domowej. Po kilku minutach
siedzenia nadeszła jej wiadomość: Kuba Graj był w swoim domu. Gorzej jak
przez resztę dnia nigdzie się nie ruszy. Ale szczęście mi dopisało: nie
upłynęło nawet 40 minut gdy ujrzałam go wychodzącego z klatki.
Pospiesznie nasunęłam głębiej na twarz kaptur i opatuliłam się szalem.
Odczekawszy kilka sekund, poszłam za nim. Trochę zawiodłam się gdy
wszedł do sklepu spożywczego i po kilkunastu minutach wyszedł z dwoma
siatkami. I jednocześnie poczułam głupio: na co właściwie czekałam?
Jakby w odpowiedzi na moje pytanie zadzwonił telefon. Nie, nie mój tylko
Jakuba. Starałam się podejść jak najbliżej chowając się za dużym autem
niedaleko miejsca na którym stał.
- Halo?- odezwał się tylko uważnie słuchając rozmówcy. Niestety, nie
mogłam usłyszeć z kim ani o czym rozmawia.- Nie, sam spróbuję tam iść.
Tak będzie lepiej. Byłeś już u pani Stankiewicz?- wzmianka o matce
Marioli mnie zainteresowała. A więc temat rozmowy wiąże się pośrednio z
nią.-Tak, tak już to załatwiłem. Ale trochę martwię się o Janusza: on
uważa że to jego wina. Boję się, że może wygadać coś policji...-krótka
pauza-...no tak, ale przecież wiesz jaki on jest. Na razie wszystko
idzie zgodnie z naszym planem.- Przysunęłam ucho jeszcze bliżej- Dobra,
cały czas będziesz wypominał mi, że wiedziałem o tym halloween i nic ci
nie powiedziałem?- Że co?- Dobra, kończę, bo właśnie wracam z zakupów, a
sąd dość ciężkie. Poza tym to rozmowa nie na telefon. Spotkamy się
jutro...nie dzisiaj nie mam czasu....tak, muszę się tym zająć...tak dam
sobie radę. Trzymaj się.- gdy się rozłączył nie mogłam dłużej się
powstrzymać. Pospiesznie napisałam SMS-a do Kariny: „Miałaś rację, on
coś ukrywa. I wiedział o tej inscenizacji z halloween. Będę śledziła go
dalej” Zaraz po tym pospiesznie pognałam za Kubą. Byłam ciekawa z kim ma
się dzisiaj spotkać.
Jak na złość po jego powrocie do domu nie wychodził z domu przez ponad
dwie godziny. Było mi okropnie zimno: praktycznie zamarzły mi dolne
kończyny tak, że nie mogłam ich swobodnie wyprostować. Poddałam się. W
końcu wiedziałam to, co najważniejsze. Jakub miał coś wspólnego coś z tą
całą sprawą. I ja odkryję co.
Po powrocie do domu rozważałam wszystko czego się dzisiaj dowiedziałam i
na co powinnam zwrócić uwagę. Po pierwsze Kuba przyznał się w rozmowie
telefonicznej, że wiedział wcześniej o tej całej inscenizacji halloween.
A Janusz z Karolem konsekwentnie zapewniali mnie, że nikomu o tym nie
mówili. No chyba, że Jakub Graj znał się z nimi dość dobrze i tą drogą
dowiedział się o pomyśle chłopaków co również nie świadczyło na jego
korzyść. Mimowolnie przypomniałam sobie świdrujące oczki Grześka i
wizytę w akademiku. Momentalnie się wzdrygnęłam. I na dodatek handlowali
prochami. Miałam nadzieję, że Kuba nie wpadł w jakieś tarapaty. Zaraz,
zaraz co ja plotę? Teraz robię z niego ofiarę? Przecież on wiedział o
tej inscenizacji i tak mógł to wszystko przygotować, żeby...zabić swoją
dziewczynę? Albo po to, żeby zaaranżować wsypanie narkotyków do
pucharków z których piliśmy wtedy podczas seansu? Mógł je przecież
zdobyć dość łatwo mając za przyjaciela dilera...Tylko po co? Przecież
nie jest jakimś chorym amerykańskim licealistą, który zabija kobiety z
którymi się spotyka. Albo robi to tylko dla rozrywki.To dobre dla USA,
ale nie zdarza się raczej w Polsce.
Po drugie, (co jest związane z pierwszym) rozmawiał z kimś, a więc ma
wspólnika. Tylko kto to mógł być? A może po prostu rozmawiał z Januszem
lub Karolem? Nie, skoro tak, tamten nie zarzucałby mu, że nie wiedział
wcześniej o inscenizacji co jasno wynikało z tej rozmowy. Przypomniałam
sobie jak doskonale udawał, że nie ma o niczym pojęcia gdy spotkałam go w
swoim domu gdy wróciłam ze szpitala od Janusza. Jak musiał się ze mnie w
duchu naśmiewać...Przecież ja nawet nie podejrzewałam, że mógłby mnie
okłamać, tak świetnie udawał. Nie mogłam zrozumieć po co w takim razie
to robił. Nagle w tej chwili w mojej głowie pojawiła się myśl: a co
jeśli tak jak chłopaki chciał nas nastraszyć rolując również ich, a w
konsekwencji doprowadzić do śmierci Marioli? Przecież to rzeczywiście
wyglądało na wypadek (i najprawdopodobniej nim było tylko ja wyobrażam
sobie nie wiadomo co), a ja znałam Kubę już prawie dwa lata odkąd zaczął
chodzić z nami do liceum. Jak mogłam robić z niego mordercę lub
niedoszłego mordercę?
No i i pozostawała trzecia kwestia: dlaczego oszukał nas, że Mariola się
do niego odezwała? Przecież nie mogłaby tego zrobić. Z drugiej strony
jeśli wiedział, że nie żyje przecież nie pogrążałby sam siebie, bo
pierwszym pytaniem policji byłoby dlaczego skłamał. I wzbudziłby tym
samym na siebie jeszcze większe podejrzenia. Tylko z tego wynikałoby
raczej, że albo jest kompletnym idiotą, albo rzeczywiście nie ma nic
wspólnego ze śmiercią Marioli, a kłamał z wiadomych sobie powodów.
Przypomniałam sobie również o tym, że nie powiedział dokładnie o
momencie, w którym przebudził się po działaniu narkotyku. Wspomniał
tylko, że obudził się w nocy na cmentarzu...dlaczego nie powiedział
gdzie? No i twarz którą widziała Karina po przebudzenie: czy to możliwe,
że należała do Kuby? To by znaczyło, że w jego pucharku nie było
narkotyku...Nie, to wszystko było bez sensu. Sama już gubiłam się w
swoich rozmyślaniach. Nie wiedziałam czy to wszystko układa się w jakąś
makabryczną historię a ja sama siebie oszukuję lub czy rzeczywiście ta
makabryczna historia się wydarzyła, a jeśli tak to czy jest to związane z
wieczorkiem halloweenowym? I jak do tego mają się nasze wróżby, które
jak wszystko wskazuje po kolei się spełniają?
W poniedziałek Kuba pojawił się w szkole, co w sumie mnie nie
zaskoczyło: przecież Mariola już została znaleziona, więc nie musi
zacierać śladów. Przez wszystkie lekcje starałam się go obserwować,
zwłaszcza podczas przerw. Być może skontaktuje się jeszcze ze swoim
wspólnikiem. Jednak ani w poniedziałek, ani nawet we wtorek nic się nie
wydarzyło. Obserwowanie kogoś ma to do siebie, że bez cierpliwości ani
rusz. A mi niestety jej brakowało. W dodatku musiałam również zwracać
uwagę na Karola, który nadal wyglądał nie najlepiej. Bardzo gryzł się
tym co spotkało Mariolę: i w sumie się mu nie dziwię. Mówiąc szczerze,
trochę się bałam. W końcu zatailiśmy przed policją prawdę o wypadku
Janusza. A co jeśli wyznalibyśmy prawdę? Być może wtedy zaczęto by
szukać Marioli...
Zastanawiałam się również czy policja w ogóle rozważa aspekt morderstwa.
Przecież mają te swoje specjalne urządzenia i potrafią stwierdzić, czy
ślady na ciele ofiary są spowodowane naturalnymi obrażeniami czy też
związane są z udziałem osób trzecich. Na tyle byłam przynajmniej
zorientowana. Czy wynika z tego, że definitywnie przekonano się o tym,
że to był wypadek? „Duch zmarłej dziewczyny może mścić się na osobach w
jakiś sposób z nim związanych. To jego swoista okazja do odpłacanie
krzywd.”, przypomniałam sobie słowa wróżki. I to co podczas ostatniej
rozmowy mimochodem wspomniała mi Karina: „Małgośka z Mariolą się nie
znosiły: a właściwie to ta druga nie znosiła pierwszej. Podobno przy
każdej okazji jej dokuczała. Zresztą znałyśmy ją obie: była wredna i
złośliwa, z kolei Gośka cicha, potulna i jeszcze z biednej rodziny.
Takie są najlepsze na kozła ofiarnego” Nie no dlaczego to wszystko
układa mi się w jakąś logiczną całość? Czemu gdy nie potrafię wyjaśnić
jakiegoś zjawiska metodą pragmatyczną szukam wsparcia w metafizyce? A co
jeśli te głupie wróżby to prawda?
„Tacy są najgorsi: amatorzy, którzy myślą że to tylko zabawa”
powiedziała na początku madame Konstantyna. Przypomniałam sobie, że
praktycznie to samo wyczytałam w internecie: „Tablica quija to nie
zabawa. Większość ludzi choć raz chciałaby sprawdzić jej działanie.
Kiedy już to zrobią, często woleliby nie mieć jej w ręku”
Trudno, postanowiłam, czas zagrać w otwarte karty: nie zamierzam już dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz