Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 lipca 2015

Seans: Rodział VI

- O Boże...- wyszeptałam zakrywając dłonią usta. Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. No i proszę: miałam za swoje. Chciałam tajemnicy, wydarzenia się czegoś złego? Proszę bardzo, doigrałam się.
- Dzwonił do mnie Karol. Dowiedział się od swojej mamy, która pracuje w szpitalu i jest znajomą jednej z kobiet pracujących w chłodni...- Damian zdradzał mi szczegóły, a ja wciąż nie mogłam wyjść z szoku. Owszem, nie cierpiałam ją, uważałam za wkurzającą, ale nie życzyłam jej śmierci. Nikomu jej nie życzyłam. A więc i jej wróżba się spełniła, pomyślałam. Nawet nie zauważyłam kiedy mój towarzysz zapłacił za nasz posiłek do czasu aż nie zawołał mnie po imieniu. Spojrzałam na niego i posłusznie wyszłam z sali.
- Musimy jak najszybciej spotkać się z Karolem i wypytać o szczegóły- odparłam jakimś suchym i wypranym z emocji tonem.
- Nie, teraz nie mogę – odparł- Powinienem spotkać się z Jakubem i poinformować go o tym. Pewnie jeszcze nie wie o tym co stało się z jego dziewczyną- Albo i wie, pomyślałam czując się jeszcze gorzej. Bo okazało się, że od początku miałam rację: w noc Halloween to nie była nieudana inscenizacja, ale nieudany zamach na kilku nastolatków, którzy chcieli się zabawić. I studenci wcale w tym nie uczestniczyli. Ktoś odwołał ich tuż przed seansem z tabliczką quija. Mrożąca była myśl, że musiał być to ktoś kto o tym wiedział, ktoś kto dokładnie znał godzinę naszego wieczorka okultystycznego. A więc ktoś z naszej siódemki. Czyżby to był Kuba?- Sara, dobrze się czujesz? Zamilkłaś.
- Tak- odparłam niepewnie. Boże, co ja mam teraz zrobić? Iść na policję? Powiedzieć im o wszystkim? A jeśli wezmą mnie za małolatę z wybujałą wyobraźnią? Nie, na razie muszę poznać szczegóły dotyczące śmierci Marioli.- Pójdę już sprawdzić o której dokładnie mam powrotny autobus. A skoro ty chcesz odwiedzić Kubę to powinniśmy się rozdzielić.
- Tak, przepraszam, że tak wyszło.
- Daj spokój, w porządku.
- Na pewno?- nadal patrzył na mnie z troską. A ja zastanawiałam się czy nie ostrzec go przed Jakubem.
- Na pewno- potwierdziłam rezygnując z podania mu tej informacji. Najpierw musiałam ją sprawdzić. I odwiedzić Karola.
Gdy dotarłam na miejsce otworzyła mi zmartwiona pani Banaszkiewicz. W końcu śmierć koleżanki syna była dość tragiczna. Zwłaszcza po tym jak zaginęła w halloweenową noc.
- Witaj Saro. Przyszłaś do Karola, prawda? To dobrze, bo przyda mu się twoje towarzystwo. Bardzo przybiła go wiadomość o Marioli. Proszę wejdź- w końcu uchyliła przede mną drzwi.
- Jest w swoim pokoju?
- Tak, razem z Januszem. Przyjechał z mamą chwilę przed tobą.- szybko zdjęłam wierzchnie odzienie zauważając w kuchni panią Paprocką i się przywitałam. Potem zapukałam do pokoju przyjaciela. Otworzył mi Cebula.
- O, Sara. Już wiesz?
- O Marioli? Tak.- przytaknęłam wchodząc i siadając na jednym z foteli. Spojrzałam na Karola: nie wyglądał najlepiej.
- Ja sam dowiedziałem się jakieś pół godziny temu- kontynuował. Nadal był bardzo blady. Dziwiłam się, że jego matka w ogóle pozwoliła mu na przyjście tutaj. W końcu dopiero minął tydzień od czasu jego zranienia.
- A co konkretnie się stało? Wiadomo już?- spytałam niecierpliwie. Karol pokręcił przecząco głową.
- Niewiele. Policja znalazła ją na końcu cmentarza, w okolicach starych skałek- przełknęłam ślinę.
- Spadła?
- Na to wygląda- odparł chłopak chowając twarz w dłonie. Przypomniałam sobie to miejsce zabezpieczone podwójną żelazną barierką. Było dość głębokie, na przynajmniej pięć lub sześć metrów pokryte nierównymi kamieniami i porośnięte warstwą mchu. To właśnie tam kiedyś wyrzucano cmentarne śmieci dopóki jakieś pięć lat temu nie wpadł tam dziesięcioletni chłopiec cudem unikając upadku i śmierci. Chyba złamał sobie tylko nogę. Od tego czasu proboszcz na ambonie surowo zakazał zbliżania się w to miejsce, a policja zabezpieczyła jej dodatkową barierką. Od tej pory miejsce to stanowiło jedno z wielu dzikich wysypisk do których ludzie pod osłona nocy przywozili różnorodne stare rupiecie. To sprawiło, że pełne było nie tylko ostrych skał, ale i potłuczonych szklanych butelek czy metalowych blach. Zaczęłam się zastanawiać co mogła robić tam Mariola.
- Wiadomo już kiedy to się stało?- nagle przyszła mi do głowy straszna myśl: o co jeśli w wyniku narkotykowego oszołomienia Stankiewicz w stanie nieważkości poszła na skraj cmentarza i spadła?
- Nie, muszą zrobić ekspertyzę. Wiadomo tylko, że było to kilka dni temu.
- Jeśli tylko okaże się, że przez tą waszą całą zabawę z inscenizacją, a przede wszystkim narkotyk rozpuszczony w naczyniu z którego piliśmy Mariola straciła życie, to wam tego nie daruję. Więc módlcie się, żeby to nie stało się w Halloween zaraz po tym jak się rozdzieliliśmy.
- To nieprawda!- Krzyknął Janusz. Za chwilę usłyszałam stłumiony szloch Karola. Przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania. Nie powinnam o nic go oskarżać, z pewnością czuł się temu wystarczająco winny. Nie chciałam dokładać mu zmartwień, ale to wszystko wydało się takie straszne, że aż nierealne. Zbliżyłam się do niego dotykając dłonią ramienia.
- Przepraszam- szepnęłam odrobinę się schylając- Nie chciałam...- nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam jego mocny uścisk na swoich ramionach. Lekko go odwzajemniłam- Hej, będzie dobrze. Nie chciałam tego powiedzieć. Przecież gdyby to była prawda nie znaleziono by jej dopiero teraz: przecież były święta. Na pewno ktoś zauważyłby...ciało spacerując tam.- poklepałam go po plecach- No już.- gwałtownie odsunął się ode mnie.
- Nie, masz rację- odparł wycierając wierzchem dłoni mokre policzki- To moja wina. Jeśli okaże się, że to przeze mnie to...chyba się zabiję.
- Przestań gadać takie głupoty!- znów głos zabrał Janusz.- Nawet jeśli to była nasza wina- wyraźnie podkreślił piąte słowo potwierdzając swój udział w oszustwie- to powinniśmy dzielnie stawić temu czoła.
- Cebula ma rację: dość już śmierci. A poza tym nawet jeśli, to był tylko zwykły wypadek. Bo Mariola raczej nie była typem samobójcy.
- Więc co mamy teraz zrobić?
- Teraz pozostaje nam czekać na ekspertyzę i wyniki sekcji. Jeśli potwierdzi się, że zgon nastąpił w granicach 24 godzin od 31.10 wtedy pójdziemy na komisariat i się przyznamy. Ja też w tym siedzę, tak jak Karina, Damian i Kuba. My też okłamaliśmy policję jeśli chodzi o twoją ranę- zwróciłam się do Janusza.- Chcę tylko wiedzieć kto jeszcze był wplątany w tą mistyfikację.
- Jak to kto?- spytał Janusz.
- No, komu zdradziliście się z tym pomysłem.
- Nikomu- odparł Cebula potwierdzając moje najgorsze przypuszczenia. A więc jeśli tamtej nocy to nie była nieudana inscenizacja, to mordercą (a właściwie osobą która chciała dopuścić do śmierci Marioli) był jeden z naszej siódemki.
- No oprócz tych dwóch studentów. Ale oni na pewno nie puścili pary z ust.- dodał Karol znacznie spokojniejszym głosem.- Dlaczego pytasz?
- Bez powodu: chcę wiedzieć, kto ewentualnie może nas wsypać jeśli coś pójdzie nie tak- wymyśliłam. Na szczęście to ich usatysfakcjonowało.
- Nikt inny o tym nie wiedział- powtórzył jeden z chłopaków.
- Karina już wie o Marioli?
- Chyba nie. Jakoś nikt nie pomyślał o tym żeby ją powiadomić.
- W takim razie wpadnę do niej z samego rana, dziś już chyba nie zdążę. Tylko dbajcie o siebie i nie róbcie nic głupiego, zwłaszcza ty Karol. Owszem popełniłeś błąd, ale nie chciałeś niczego złego.- Chłopak pokiwał smętnie głową.
- Tak, jasne. Chyba na samobójstwo jestem zbyt wielkim tchórzem.
- Nie mów tak...- znów usiadłam obok niego na tapczanie i zaczęłam go pocieszać. Naprawdę był w kiepskiej formie. Żałowałam, że jeszcze kilka minut temu tak bezpardonowo na niego napadłam. Ja też nie czułam się najlepiej. Zastanawiałam się czy zdradzić się chłopakom ze swoimi podejrzeniami co do Jakuba, ale na razie postanowiłam nic nie robić. Musiałam się nad tym wszystkim mocno zastanowić.
Gdy byłam już w domu drzwi otworzyła mi zmartwiona mama. Na początku niemal napadła na mnie, że już od kilku dni włóczę się codziennie po szkole wynajdując sobie jakieś wymówki: a to konieczność wizyty u Karola, odwiedziny w szpitalu u Janusza czy złamana noga Marioli. Na dodatek o nic jej nie pytam nie zawracając sobie nawet głowy pozwoleniem. Gdy zagroziła mi szlabanem przerwałam jej ekspresyjny monolog zdaniem: Mariola nie żyje. To ostudziło jej dalsze wymówki. Zaczęła wypytywać mnie o szczegóły, potem pocieszać, a na końcu przepraszać. Zrobiła mi nawet gorącej czekolady choć wcześniej zarzekała się, że nie poda mi nawet podgrzanego obiadu. Dzięki temu trochę wyszłam z mentalnego dołka.
Tuż przed snem zastanawiałam się nad tym co nieświadomie zarzuciła mi mama: że zachowuję się inaczej po święcie Halloween. Czy to rzeczywiście prawda? Czy wróżby, śmierć Marioli i napad na Janusza są wynikiem działania złego ducha? To było tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne. Jednak jeszcze gorsze było to, że ja zaczęłam w to wierzyć.
Z samego rana, tuż po śniadaniu postanowiłam odwiedzić Karinę. Wcześniej do niej zadzwoniłam żeby wybadać nastrój, ale była radosna, więc przypuszczalnie nie zdawała sobie sprawy z ostatnich wydarzeń. Westchnęłam ciężko zdając sobie sprawę, że to mnie przypadnie rola posłańca przynoszącego złe wieści.
Gdy spotkałyśmy się jakąś godzinę przed południem wypytywała mnie o lekcje, rozmawiałyśmy trochę o jej samopoczuciu. Pokazała mi również zdjęcie rentgenowskie, które dostała na pamiątkę od doktora. Dopiero po jakiejś pół godzinie zdecydowałam się wyznać.
- Wiesz Kara, wczoraj znaleziono Mariolę na skraju cmentarza.
- O Matko, przy tych skałach? Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiła?
- Ona nie żyje- powiedziałam po prostu uważnie obserwując jej reakcję i wypatrując chwili załamania. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Niemożliwe, wkręcasz mnie- powiedziała poważnie- Przecież podobno kontaktowała się z Jakubem...
- I właśnie to mnie martwi- przyznałam- On tak twierdził, ale czy ktoś to może potwierdzić? Albo czy pokazywał komuś jej SMS-a? Nie.- odpowiedziałam sobie.
- Ale dlaczego on miałby kłamać? Przecież to był jej chłopak- pokręciła głową głośno wzdychając- Ni wierzę- No, chyba właśnie nadeszła chwila załamania.
- Spokojnie, wszystko się wyjaśni, To był po prostu wypadek- oznajmiłam choć wcale nie czułam tej pewności. Ostrożnie usiadłam na łóżku przyjaciółki i chwyciłam ją za dłoń.- Wiem, mi też jest przykro. Bo chociaż jej nie znosiłam to czuję się bardzo dziwnie. Prawdę mówiąc nadal to do mnie nie dociera.- przez chwilę siedziałyśmy tak w milczeniu. W końcu, po jakichś kilku minutach odezwała się.
- Ale tylko ty od początku podejrzewałaś, że tamtej nocy wydarzyło się coś złego, prawda? A nikt z nas ci nie wierzył...
- Wiesz mi, że sto razy bardziej wolałabym wyjść na głupią byleby tylko Mariola znalazła się cała i zdrowa.
- Wiem. Jednak...nie wydaje ci się to dziwne?
- Co konkretnie?
- No bo najpierw spełnia się wróżba Janusza, potem moja, teraz okazało się że Marioli...
- Daj spokój. To tylko głupie wierszyki: przecież Cebula wcale nie miał umazanej całej twarzy we krwi, bo otrzymał cios w brzuch; ty nie wpadłaś do dziury tylko potknęłaś się na prostej drodze, a Mariola....ona nie zginęła w żadnej krypcie.
- Wiesz, pytałaś nas wszystkich na początku o wszystkie szczegóły z tamtej nocy, które pamiętamy. - spojrzałam na nią zdziwiona, że do tego wraca.- Ja pamiętam coś jeszcze. Wcześniej wydało mi się to nieistotne, ale teraz...
- O czym ty mówisz?
- Wydaję mi się, że przed tym jak się ocknęłam widziałam nad sobą jakąś twarz.Wcześniej o tym nie mówiłam, bo sądziłam, że tylko mi się tak wydawało albo to był jakiś przechodzień spieszący się na cmentarz, który mnie zignorował, ale teraz jak tak sobie o tym myślę to przecież nikt o pierwszej w nocy nie składa na groby zmarłych kwiatów.
- Boże, czy ty...czy ty też myślisz, że...
- Że w Halloween oprócz nas był tam ktoś inny? Tak- odparła drżącym głosem. Potem spojrzała mi prosto w twarz.- Sara, boję się. Od tamtej nocy nie ma dnia żebym o tym nie myślała. Sądziłam, że gdy znajdzie się Mariola to wszystko wróci do normy, ale tak nie jest.
- Ja mam tak samo- wyznałam- Wczoraj byłam nawet u wróżki w sprawie tj tabliczki quija. Wiem, że to głupie, ale...
- Ależ nie-przerwała mi gwałtownie. Powiedz mi wszystko co ci powiedziała.- zgodnie z życzeniem opowiedziałam jej o wszystkim. O wróżbach, duchu Małgosi i interpretacji wróżki. Gdy skończyłam przez moment zapadła między nami cisza.
- Więc ona też sądzi, że te wróżby się sprawdzą?
- Na to wygląda. Ja nie chcę w to wierzyć, ale czasami...sama już nie wiem.
- W takim razie chyba dla bezpieczeństwa powinniśmy dowiedzieć się co było we wróżbach pozostałych. A właśnie, co było w twojej?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Nie przeczytałam jej wtedy na placu, a potem o niej zapomniałam i nie wiem co się z nią stało. Powinniśmy chyba spytać Karola albo Janusza skoro to wymyślili.
- Nie, lepiej dajmy sobie już z tym spokój- oznajmiła dziwiąc mnie. Ale zaraz wyjaśniła- Nie chcę, żeby uważali nas za idiotki, które wierzą w takie rzeczy- nie zamierzałam informować przyjaciółki, że Damian i tak wie o wizycie u wróżki, bo był tam razem ze mną.
- Masz rację- odparłam po chwili wahania.- W końcu tak czy inaczej nie mam na nią wpływu.
- Właśnie. Pozostaje nam tylko obserwować Jakuba.
- Kubę? Też myślisz, że miał coś wspólnego z tym co stało się Marioli?
- Jakby nie było: skłamał. Trup raczej nie wysyłałby wiadomości komórkowych, prawda?- wzdrygnęłam się. Karina nieraz mnie zadziwiała: płakała na widok zdechłej żaby czy myszy, a zupełnie bezbarwnie mówiła o czyjejś śmierci. Tak jak teraz.- Wiesz co? Powinnyśmy go śledzić?
- Śledzić?
- No tak. Ja nie mogę, ale ty tak. Zobaczysz czy nie robi czegoś dziwnego.
- Jak mam to niby robić? Przecież od razu się zorientuje. A poza tym to śmieszne. Chyba trochę się zapędzamy.
- Naprawdę tak myślisz? Śmierć Marioli nazywasz zapędzaniem się?
- Nie o to mi chodzi, ale sama nie wiem.-westchnęłam chociaż sama przecież podejrzewałam wcześniej Jakuba. Może nie o śmierć swojej dziewczyny, ale...sama nie wiedziałam o co konkretnie- Dobra, masz rację. Jutro z samego rana podjadę pod jego dom. Mam nadzieję, że to mi się uda, bo jak nie...
- Okej, tylko pamiętaj że po wszystkim zdasz mi potem dokładną relację. I uważaj na siebie- dodała jakbym szła ścigać jakiegoś mordercę. Albo przynajmniej tak się poczułam.
Resztę dnia próbowałam spędzić w miarę normalnie, to znaczy odrabiając zaległe lekcje i trochę ucząc się na poniedziałkowy sprawdzian. Z czasem udało mi się skupić nad historią wojny secesyjnej na tyle, żeby złe wspomnienia o halloweenowej nocy poszły w kąt umysłu. Wieczorem skontaktowałam się jeszcze z Januszem i Karolem pytając ich o samopoczucie i odpisałam na wiadomość Damiana, który przepraszał za to jak mnie opuścił wczorajszego dnia. Uśmiechnęłam się jak głupia do ekranu, zresztą jak zawsze gdy z nim pisałam lub przebywałam. Cieszyłam się, że nie zdaje sobie sprawy z mojego zauroczenia, bo niechybnie zrobiłoby się bardzo niezręcznie. Albo zauważa to, ale taktownie udaje, że tego nie widzi? Mam nadzieję, że nie.
Na szczęście udało mi się uzyskać od rodziców pozwolenie na wyjście tuż po śniadaniu kłamiąc, że idę odwiedzić Karinę i podać jej lekcję. W rzeczywistości tak jak zaplanowałam podeszłam pod blok Jakuba i zamierzałam go obserwować. Sama nie wiem na co czekałam, ale mimo wszystko musiałam dowiedzieć się czegoś na temat jego dziwnego zachowania.
Wiedziałam, że jeszcze nie wyszedł z domu, bo umówiłam się z Kariną, że zadzwoni do niego gdy ja już będę na miejscu i zapyta o to czy jest w domu i czy będzie mógł podać jej pracy domowej. Po kilku minutach siedzenia nadeszła jej wiadomość: Kuba Graj był w swoim domu. Gorzej jak przez resztę dnia nigdzie się nie ruszy. Ale szczęście mi dopisało: nie upłynęło nawet 40 minut gdy ujrzałam go wychodzącego z klatki. Pospiesznie nasunęłam głębiej na twarz kaptur i opatuliłam się szalem. Odczekawszy kilka sekund, poszłam za nim. Trochę zawiodłam się gdy wszedł do sklepu spożywczego i po kilkunastu minutach wyszedł z dwoma siatkami. I jednocześnie poczułam głupio: na co właściwie czekałam? Jakby w odpowiedzi na moje pytanie zadzwonił telefon. Nie, nie mój tylko Jakuba. Starałam się podejść jak najbliżej chowając się za dużym autem niedaleko miejsca na którym stał.
- Halo?- odezwał się tylko uważnie słuchając rozmówcy. Niestety, nie mogłam usłyszeć z kim ani o czym rozmawia.- Nie, sam spróbuję tam iść. Tak będzie lepiej. Byłeś już u pani Stankiewicz?- wzmianka o matce Marioli mnie zainteresowała. A więc temat rozmowy wiąże się pośrednio z nią.-Tak, tak już to załatwiłem. Ale trochę martwię się o Janusza: on uważa że to jego wina. Boję się, że może wygadać coś policji...-krótka pauza-...no tak, ale przecież wiesz jaki on jest. Na razie wszystko idzie zgodnie z naszym planem.- Przysunęłam ucho jeszcze bliżej- Dobra, cały czas będziesz wypominał mi, że wiedziałem o tym halloween i nic ci nie powiedziałem?- Że co?- Dobra, kończę, bo właśnie wracam z zakupów, a sąd dość ciężkie. Poza tym to rozmowa nie na telefon. Spotkamy się jutro...nie dzisiaj nie mam czasu....tak, muszę się tym zająć...tak dam sobie radę. Trzymaj się.- gdy się rozłączył nie mogłam dłużej się powstrzymać. Pospiesznie napisałam SMS-a do Kariny: „Miałaś rację, on coś ukrywa. I wiedział o tej inscenizacji z halloween. Będę śledziła go dalej” Zaraz po tym pospiesznie pognałam za Kubą. Byłam ciekawa z kim ma się dzisiaj spotkać.
Jak na złość po jego powrocie do domu nie wychodził z domu przez ponad dwie godziny. Było mi okropnie zimno: praktycznie zamarzły mi dolne kończyny tak, że nie mogłam ich swobodnie wyprostować. Poddałam się. W końcu wiedziałam to, co najważniejsze. Jakub miał coś wspólnego coś z tą całą sprawą. I ja odkryję co.
Po powrocie do domu rozważałam wszystko czego się dzisiaj dowiedziałam i na co powinnam zwrócić uwagę. Po pierwsze Kuba przyznał się w rozmowie telefonicznej, że wiedział wcześniej o tej całej inscenizacji halloween. A Janusz z Karolem konsekwentnie zapewniali mnie, że nikomu o tym nie mówili. No chyba, że Jakub Graj znał się z nimi dość dobrze i tą drogą dowiedział się o pomyśle chłopaków co również nie świadczyło na jego korzyść. Mimowolnie przypomniałam sobie świdrujące oczki Grześka i wizytę w akademiku. Momentalnie się wzdrygnęłam. I na dodatek handlowali prochami. Miałam nadzieję, że Kuba nie wpadł w jakieś tarapaty. Zaraz, zaraz co ja plotę? Teraz robię z niego ofiarę? Przecież on wiedział o tej inscenizacji i tak mógł to wszystko przygotować, żeby...zabić swoją dziewczynę? Albo po to, żeby zaaranżować wsypanie narkotyków do pucharków z których piliśmy wtedy podczas seansu? Mógł je przecież zdobyć dość łatwo mając za przyjaciela dilera...Tylko po co? Przecież nie jest jakimś chorym amerykańskim licealistą, który zabija kobiety z którymi się spotyka. Albo robi to tylko dla rozrywki.To dobre dla USA, ale nie zdarza się raczej w Polsce.
Po drugie, (co jest związane z pierwszym) rozmawiał z kimś, a więc ma wspólnika. Tylko kto to mógł być? A może po prostu rozmawiał z Januszem lub Karolem? Nie, skoro tak, tamten nie zarzucałby mu, że nie wiedział wcześniej o inscenizacji co jasno wynikało z tej rozmowy. Przypomniałam sobie jak doskonale udawał, że nie ma o niczym pojęcia gdy spotkałam go w swoim domu gdy wróciłam ze szpitala od Janusza. Jak musiał się ze mnie w duchu naśmiewać...Przecież ja nawet nie podejrzewałam, że mógłby mnie okłamać, tak świetnie udawał. Nie mogłam zrozumieć po co w takim razie to robił. Nagle w tej chwili w mojej głowie pojawiła się myśl: a co jeśli tak jak chłopaki chciał nas nastraszyć rolując również ich, a w konsekwencji doprowadzić do śmierci Marioli? Przecież to rzeczywiście wyglądało na wypadek (i najprawdopodobniej nim było tylko ja wyobrażam sobie nie wiadomo co), a ja znałam Kubę już prawie dwa lata odkąd zaczął chodzić z nami do liceum. Jak mogłam robić z niego mordercę lub niedoszłego mordercę?
No i i pozostawała trzecia kwestia: dlaczego oszukał nas, że Mariola się do niego odezwała? Przecież nie mogłaby tego zrobić. Z drugiej strony jeśli wiedział, że nie żyje przecież nie pogrążałby sam siebie, bo pierwszym pytaniem policji byłoby dlaczego skłamał. I wzbudziłby tym samym na siebie jeszcze większe podejrzenia. Tylko z tego wynikałoby raczej, że albo jest kompletnym idiotą, albo rzeczywiście nie ma nic wspólnego ze śmiercią Marioli, a kłamał z wiadomych sobie powodów. Przypomniałam sobie również o tym, że nie powiedział dokładnie o momencie, w którym przebudził się po działaniu narkotyku. Wspomniał tylko, że obudził się w nocy na cmentarzu...dlaczego nie powiedział gdzie? No i twarz którą widziała Karina po przebudzenie: czy to możliwe, że należała do Kuby? To by znaczyło, że w jego pucharku nie było narkotyku...Nie, to wszystko było bez sensu. Sama już gubiłam się w swoich rozmyślaniach. Nie wiedziałam czy to wszystko układa się w jakąś makabryczną historię a ja sama siebie oszukuję lub czy rzeczywiście ta makabryczna historia się wydarzyła, a jeśli tak to czy jest to związane z wieczorkiem halloweenowym? I jak do tego mają się nasze wróżby, które jak wszystko wskazuje po kolei się spełniają?
W poniedziałek Kuba pojawił się w szkole, co w sumie mnie nie zaskoczyło: przecież Mariola już została znaleziona, więc nie musi zacierać śladów. Przez wszystkie lekcje starałam się go obserwować, zwłaszcza podczas przerw. Być może skontaktuje się jeszcze ze swoim wspólnikiem. Jednak ani w poniedziałek, ani nawet we wtorek nic się nie wydarzyło. Obserwowanie kogoś ma to do siebie, że bez cierpliwości ani rusz. A mi niestety jej brakowało. W dodatku musiałam również zwracać uwagę na Karola, który nadal wyglądał nie najlepiej. Bardzo gryzł się tym co spotkało Mariolę: i w sumie się mu nie dziwię. Mówiąc szczerze, trochę się bałam. W końcu zatailiśmy przed policją prawdę o wypadku Janusza. A co jeśli wyznalibyśmy prawdę? Być może wtedy zaczęto by szukać Marioli...
Zastanawiałam się również czy policja w ogóle rozważa aspekt morderstwa. Przecież mają te swoje specjalne urządzenia i potrafią stwierdzić, czy ślady na ciele ofiary są spowodowane naturalnymi obrażeniami czy też związane są z udziałem osób trzecich. Na tyle byłam przynajmniej zorientowana. Czy wynika z tego, że definitywnie przekonano się o tym, że to był wypadek? „Duch zmarłej dziewczyny może mścić się na osobach w jakiś sposób z nim związanych. To jego swoista okazja do odpłacanie krzywd.”, przypomniałam sobie słowa wróżki. I to co podczas ostatniej rozmowy mimochodem wspomniała mi Karina: „Małgośka z Mariolą się nie znosiły: a właściwie to ta druga nie znosiła pierwszej. Podobno przy każdej okazji jej dokuczała. Zresztą znałyśmy ją obie: była wredna i złośliwa, z kolei Gośka cicha, potulna i jeszcze z biednej rodziny. Takie są najlepsze na kozła ofiarnego” Nie no dlaczego to wszystko układa mi się w jakąś logiczną całość? Czemu gdy nie potrafię wyjaśnić jakiegoś zjawiska metodą pragmatyczną szukam wsparcia w metafizyce? A co jeśli te głupie wróżby to prawda?
„Tacy są najgorsi: amatorzy, którzy myślą że to tylko zabawa” powiedziała na początku madame Konstantyna. Przypomniałam sobie, że praktycznie to samo wyczytałam w internecie: „Tablica quija to nie zabawa. Większość ludzi choć raz chciałaby sprawdzić jej działanie. Kiedy już to zrobią, często woleliby nie mieć jej w ręku”
Trudno, postanowiłam, czas zagrać w otwarte karty: nie zamierzam już dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz