Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 lipca 2015

Seans: Rozdział V


Niestety okazało się, że Damian swój plan ochrony potraktował bardzo poważnie. I dlatego
tuż po wyjściu ze szkoły podbiegł do mnie pytając gdzie chciałam wcześniej iść. Próbowałam go
zbyć nie chcąc poniżyć się swoim pomysłem. Nie dość, że uza mnie za przewrażliwioną, to na
dodatek zupełnie naiwną i głupią. W końcu nie mając jak się go pozbyć wyznałam ze wzrokiem
wbitym w podłoże:
– Chciałam iść do wróżki zapytać o coś. Zadowolony?- wyminięłam go pospiesznie
korzystając z lekkiego szoku w jakim się znajdował. Po kilkunastu sekundach ponownie się
ze mną zrównał.
– Mówisz poważnie? Po co? Chyba nie chcesz jej zapytać gdzie jest Mariola?
– Aż tak głupia nie jestem. Po prostu chcę zadać jej kilka ogólnikowych pytań.
– To ma związek z tą tabliczką o której wcześniej rozmawialiśmy, prawda?- spytał domyślnie.
Skinęłam głową.
– Tak, ale jeśli masz zamiar w jakikolwiek sposób się ze mnie nabijać, to własnoręcznie cię
uduszę- uśmiechnął się do mnie.
– Ależ skąd. Taka racjonalistka jak ty nie mogła się zmienić. To gdzie jest ta wróżka?
– Czemu pytasz?
– Jak to czemu? Idę z tobą.- Nie było sensu się z nim sprzeczać, bo gdy wbił sobie coś do
głowy to nic nie mogło go powstrzymać. Tę cechę jego charakteru lubiłam najbardziej, choć
niekoniecznie w tej chwili. Moja frustrację dodatkowo pogłębiał fakt, że dowiedział się o
czymś tak zawstydzającym. Nie ma to jak wyjść na idiotkę przy obiekcie swoich
westchnień. Westchnień skrytych, trzeba dodać.
– To chyba tutaj- odparłam gdy doszliśmy pod wskazany adres. Damian zmarszczył czoło.
– Jesteś pewna? I skąd w ogóle wytrzasnęłaś tą wróżkę?
– Jeśli chcesz się ze mnie nabijać to możesz już iść.- zagroziłam.
– Dobra, już dobra. Nie będę się z ciebie śmiał. Tylko powiedz skąd wiesz, że tutaj mieszka.
Nie ma przecież żadnego szyldu czy coś takiego.- spojrzałam na niego niepewna czy ze
mnie przypadkiem nie kpi. Wyglądało na to, że mówi poważnie.
– Wyhaczyłam wczoraj w necie. Jeszcze coś czy możemy pukać?
– Panie przodem- odparł tylko galanteryjnie. Przełknęłam ślinę i zapukałam. Po chwili otworzył nam jakiś mężczyzna.
– Dzień dobry- przywitałam się.- Przyszliśmy do wróżki.
– Do madame Konstantyny?- usłyszałam ciche parsknięcie Damiana. Posłałam mu sójkę w żebro. Okej, to było śmieszne, ale raczej nie powinniśmy tego okazywać.
– Tak- potwierdziłam.
– Była pani wcześniej umówiona?
– Tak
– W takim razie proszę za mną.- Staruszek zaprowadził nas przez zacieniony hol do jednego z pokoi przyobleczonych czerwoną draperią. Czułam się niczym w burdelu. Nie żebym tam bywała i wiedziała oczywiście. Po prostu sądziłam, że tak właśnie musi to wyglądać.- Poczekajcie tutaj- wskazał nam kilka krzeseł.- Madame zaraz przyjdzie.- podziękowałam mu uprzejmie i jeszcze raz zaczęłam strofować Wranickiego do odpowiedniego zachowania. Choć to tak naprawdę dzięki niemu przestałam wciąż obsesyjnie myśleć o tamtym wieczorku uważając go za coś nadprzyrodzonego. Teraz gdy Damian wyśmiewał się z każdego elementu wystroju wnętrz stwarzającego grobową atmosferę czy samej wróżki moje wczorajsze obawy wydały mi się śmieszne. Niech no tylko wyjdzie tu zaraz staruszka z czerwonymi kręconymi włosami i barwną szatą, wróżąca
z czarodziejskiej kuli a chyba stąd wyjdę.
– Witam- drgnęłam na dźwięk dość przyjemnego kobiecego głosu. Spojrzałam w kierunku skąd dochodził.- Jestem madame Konstantyna. To pani dzwoniła do mnie wczoraj?
– Tak.- przytaknęłam, a gdy skierowała wzrok na Damiana dodałam pospiesznie:- Miałam być sama, ale on bardzo nalegał żeby przyjść. Czy moglibyśmy razem porozmawiać z panią?
– Oczywiście- zgodziła się- W takim razie proszę za mną.- Na razie nie uważałam za stosowne powiadomić ją, że wcale nie przybyłam tu aby mi wróżyła z fusów, kart, dłoni czy czego tam jeszcze. Na razie zrobiła na mnie dobre wrażenie, bo nie wydawała się nadmiernie rozegzaltowana ani przemądrzała jakby uważała się za posłańca bogów i naprawdę miała nadprzyrodzone własności. Odetchnęłam również z ulgą nie dostrzegając w
drugim pokoju żadnych :magicznych” gadżetów takich jak wspomniana magiczna kula.
– Więc, czego ma dotyczyć nasze dzisiejsze spotkanie? Plany na przyszłość? Zdrowie?
Finanse?- spytała. Pokręciłam głową.
– Nie, my w zupełnie innej sprawie...
– Ach, już wiem. To oczywiste. Chcecie zapytać o wasz związek, prawda? Jak długo będziecie razem albo czy on cię nie zdradza?- rzuciła mi wymowne spojrzenie. Ja z kolei nie mogłam powstrzymać się przed spojrzeniem na Damiana. Wydawał się być nieźle rozbawiony. Dupek..
– Nie- zaprzeczyłam raz jeszcze- My nawet nie jesteśmy parą...
– Jak to nie? Między wami daje się niemal wyczuć magiczną energię, którą wy pewnie nazywacie chemią- ostatnie słowo niemal wypluła. Czy ja mówiłam kilka minut temu, że wróżka zrobiła na mnie dobre wrażenie? Wycofuję to.
– Więc chcecie sprawdzić czy wasz związek będzie możliwy, tak?- kontynuowała dalej. Zaczynałam coraz bardziej żałować, że tu przyszłam.
– Nie- po raz trzeci zaprzeczyłam, tym razem bardziej stanowczo. Jej uśmiech zgasł. Spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
– Więc? O co chodzi?
– O tabliczkę quija.
– Przykro mi, ale ja nie zajmuję się takimi rzeczami. Powinniście iść do okultysty. Mój znajomy zajmuje się organizowaniem seansów tego typu, nazywa się wróżbita Mi...
– Nie, pani nie rozumie. My chcemy tylko żeby pani wyjaśniła nam pani jak to się ma do wróżb, które niby pochodzą od ducha. Nie chcemy żadnego wróżenia, tylko rozmowy.- Madame Konstantyna była wyraźnie zdziwiona.
– A dlaczego chcecie to wiedzieć?
– Bo kilka dni temu uczestniczyliśmy w jednym z takich wieczorków.
– I pewnie od tego czasu zaczęły dziać się dziwne, niewyjaśnione rzeczy?- spytała.
– Nie- nie miałam zamiaru popadać w obsesję jak wyraził się wcześniej o mnie Karol. Nic dziwnego nie wydarzyło się w ciągu minionego tygodnia. Absolutnie nic. Wróżka uśmiechnęła się do nas lekko drwiąco. Po chwili z głośnym westchnieniem odwróciła się i usiadła przy jednym z krzeseł.
– Tacy są najgorsi: amatorzy, którzy myślą, że to tylko zabawa.- spojrzała na mnie niespodziewanie przeszywając spojrzeniem- Znacie to przysłowie: nie wywołuj wilka z lasu?
– Proszę pani- po raz pierwszy odezwał się Damian- To co myślimy nie jest istotne. Interesują nas tylko informacje na ten temat. Czy w nie uwierzymy to już nasza sprawa.
– No cóż, niech tak będzie. A więc muszę mieć więcej szczegółów: czyj duch był wzywany, jakie pytania zadane, kto prowadził seans, jego przebieg...- zaczęła wyliczać, a ja po chwili opowiedziałam jej historię z wieczoru Halloween. Wyznałam nawet, że dwoje z naszych znajomych zaplanowało nieudaną inscenizację w wyniku której jeden z nich został ranny. No i że karteczki napisał właśnie Janusz.
– To nieistotne- odparła wówczas- Takie wróżby przecież również pisze człowiek- pokręciła przecząco głową- Oj dzieci, dzieci: istnieją dwa wyjścia- tu zrobiła wymowną pauzę:- Pierwsza możliwość jest taka, że rozzłościliście ducha tej całej Małgorzaty swoimi kpiarskimi pytaniami, a druga....druga jest taka, że być może przypadkiem odkryliście coś
ważnego.
– Co?- zapytałam gdy znów nie kwapiła się do mówienia.
– Powiedziałaś, że tabliczka ułożyła słowo: morderstwo. Być może tu jest klucz: dziewczyna skorzystała z okazji i chce prosić was o pomoc w odnalezieniu jej mordercy.
– Przecież to niemożliwe- odparł jej pewnym głosem Damian- To było dwa lata temu i policja jasno stwierdziła, że to było samobójstwo: po prostu zamknęła się w jednej z toalet i połknęła opakowanie środków nasennych. Nawet nie rozważano innej możliwości.
– No cóż, to tylko jedna z hipotez co nie znaczy, że musi być błędna.
– Ale nie znaczy, że musi być też prawdziwa- obstawał przy swoim chłopak. Wtrąciłam się do dyskusji nie chcąc dopuścić aby Damian powiedział jeszcze coś, co bardziej rozzłości wróżkę.
– Dobrze, przyjmijmy że tak jest- zgodziłam się- Więc dlaczego Małgosia, to znaczy jej duch chciałby zrobić nam coś złego? I działałby na naszą szkodę?
– Właśnie dlatego- spojrzała bystro na Damiana- żeby was przekonać o swojej obecności. Mogliście ją rozdrażnić swoim zachowaniem.
– Więc spełnia teraz wróżby wymyślone w tych karteczkach?
– Tak.
– To jakieś brednie.- Damian nie silił się już nawet na przyjazny ton.- Saro, lepiej już stąd chodźmy zanim zedrze z ciebie całą kasę.- wstał z krzesła.
– Właśnie z powodu takiego zachowania spełni się twoja wróżba- odparła spokojnie kobieta- Ludzie udają, że nie wierzą w magię czy istoty pozaziemskie, że to brednie i wymysł sprytnych oszustów żerujących na ludzkiej naiwności, ale jednocześnie chcą wierzyć w życie pozaziemskie w raju gdy umrze im bliska osoba. Czy to nie jest hipokryzja? Niektórzy w
końcu sięgają do horoskopów z ciekawości, pośmiania się lub skrytykowania. Ale wiecie co jest istotne? Że to czytają. Bo nie musisz nawet w to wierzyć, żeby zły duch uzyskał do ciebie dostęp. Wystarczy, że przeczytasz swoją wróżbę w horoskopie na ten tydzień zupełnie
ją ignorując w końcu o niej zapominając. Ale złe duchy o tym nie zapomną. I z jeszcze większą satysfakcją będą starały się w okrutny sposób wykazać swoją obecność- całą mowę wygłosiła tak kamiennym tonem, że niemal w to uwierzyłam. A przynajmniej zaczęłam się
wahać.
– Więc...- zaczęłam niepewnie- ...kiedy duch przestanie nas nękać? I zniknie? Aż spełni wszystkie przepowiednie?
– Niekoniecznie- odparła tamta- Być może wystarczy tylko świadomość, że wy wiecie o jej obecności. Może być też inna przyczyna.
– Jaka?
– Duch zmarłej dziewczyny może mścić się na osobach w jakiś sposób z nim związanych. To jego swoista okazja do odpłacanie krzywd. Poza tym nie bez znaczenia jest też fakt, że wszystko działo się w halloweenową noc. Wtedy osób które chcą się zabawić tak jak wy w
ten sposób jest więcej, a niektóre duchy nie zostają z powrotem odesłane.
– Wynika z tego, że złym duchem nie musi być Małgosia, tak? To mógł być zupełnie inny, który wykorzystał nasz seans?
– Tak i za pomocą specjalnego kanału wniknął lub zmonopolizował całą quija.
– Więc co możemy teraz zrobić?- spytałam.
– Możemy pani zapłacić, podziękować i grzecznie wyjść- odparł Damian- Nie mam zamiaru słuchać dłużej tych bredni- Madame Konstantyna się roześmiała.
– Uważaj chłopcze, uważaj. Bo gdy twoja wróżba się spełni wrócisz tu z podkulonym ogonem z prośbą o pomoc.
– Nie sądzę- syknął jeszcze Damian i pociągnął mnie za sobą.- Bo gdyby tak się stało to raczej nie wrócę- dodał na odchodnym. Zdążyłam jeszcze rzucić pieniądze na stół zanim
wywlókł mnie Damian. W korytarzu usłyszałam jeszcze szyderczy śmiech kobiety aż po plecach przeszły mnie ciarki. Boże, to jak udało jej się wyćwiczyć taki śmiech niczym z czarownicy z bajki o Jasiu i Małgosi? Choć to raczej nie był dobry przykład. Nie zamierzał dłużej rozmyślać o jakiejkolwiek Małgosi.
Gdy byliśmy już na zewnątrz wyrwałam mu z ręki swoją dłoń. Być może w innych okolicznościach byłabym tym zaskoczona i chciała aby trwało to jak najdłużej, ale teraz byłam wściekła,
– Zwariowałeś? Jak mogłeś się tak zachować?
– A jak ona w żywe oczy mogła wciskać nam takie kity? Niech zostawi je lepiej dla moherowych beretów, którzy jak marionetki ślepo spełniają jej polecenia.
– Nie wiem czy pamiętasz, ale ja chciałam posłuchać tych kitów jak się wyraziłeś. Nie po to zmarnowałam całe kieszonkowe.
– Więc ci oddam.- prychnął rozdrażniony.
– Nie o to chodzi!- warknęłam- Traktujesz mnie jakbym była pierwszą naiwną.
– Bo jesteś. Naprawdę wierzysz w te brednie? Przecież te rymowanki napisał Janusz. Też mogę sobie coś wymyślić. Ciekawe czy to się spełni.
– Nie musisz ze mnie kpić- odparłam dumnie.- Nie wiem po co zgodziłam się na twoje towarzystwo.- Głęboko urażona jego tonem i protekcjonalnym traktowaniem szybko go minęłam i zaczęłam iść. Zrównał się ze mną po kilkunastu sekundach.
– Okej, sory. Ale ty chyba naprawdę w to nie wierzysz, co?- nie reagowałam- Sara?- złapał mnie za nadgarstek.
– Może i wierzę. Więc jestem głupia i naiwna?
– Oczywiście, że nie, ale...Jejku, przecież ona sama wcześniej powiedziała, że nie zna się na tych tabliczkach. A potem co? Nagle zaczęła nam to wszystko mówić. Ja też mógłbym zostać wróżbitą i to powiedzieć.- wziął głęboki wdech i się do mnie uśmiechnął- Po prostu martwię
się o ciebie: od kilku dni wciąż chodzisz z głową w chmurach. Wciąż sądzisz, że tamtej nocy stało się coś dziwnego?- nie zamierzałam mówić mu, że martwię się o Mariolę. I tak wystarczająco mnie dzisiaj zdenerwował. Gdyby jeszcze roześmiał mi się w twarz chybabym nie wytrzymała.
– Nie wiem. Ale to wszystko wydaje mi się po prostu dziwne- akurat przechodziliśmy koło placu zabaw. Spojrzałam na bawiące się dzieci- Po prostu wczoraj gdy o tym myślałam te wróżby...po prostu wydawało mi się, że wróżba Janusza i Kariny się spełniła. Wiem, że to głupie, ale...
– Nie, to ja przepraszam- tym razem totalnie mnie zaskoczył.- Po prostu tam w środku wyglądałaś na nieźle wystraszoną. Boisz się, że twoja wróżba się spełni?
– Gdybym nawet chciała to nie mogę. Zgubiłam ją.
– Widzisz? Więc problem z głowy. Naprawdę nie masz co się tym przejmować. Pamiętasz moją?- pokręciłam przecząco głową.
– ,,Chociaż z ciebie odważniaczek,
co dumnie przez świat kroczy,
zobaczymy co się stanie,
kiedy śmierć zajrzy ci w oczy”
Zapamiętałem dokładnie, bo wydało mi się to śmieszne. I co jak widzisz nadal wszystko jest ze mną w porządku. Śmierć z kosą nie zajrzała mi w oczy.- uśmiechnął się do mnie. Delikatnie odwzajemniłam mu się tym samym.
– Może i tak. Sama już nie wiem. Czasami wydaje mi się, że to wszystko zwykłe brednie, ale innym...
– Wiem, rozumiem. Od tego wszystkiego nawet mi pomieszało się w głowie. Idziesz ze mną na zapiekankę? Nieźle zgłodniałem, może to dlatego byłem aż tak niemiły dla wróżki.
– Jasne, też umieram z głodu.
Poszliśmy do miejscowej pizzeri. W czasie posiłku znacznie się odprężyłam. Początkowo czułam się trochę nieswojo, bo tak naprawdę po raz pierwszy jadłam posiłek sam na sam z Damianem.
Puszczając wodze fantazji mogłam sobie wyobrazić, że jesteśmy na zwyczajnej randce. Zaraz jednak skarciłam się za te myśli. Dobrze, że on ich nie zna.
– Smakuje?- spytał w pewnym momencie.
– Tak, bardzo dobra. Choć nie przesadzam za jedzeniem tego typu. Powiedz mi: nie wiesz co z Jakubem?- Damian zrobił zdziwioną minę i spojrzał na mnie poważnie. Widocznie ostatnio moje absurdalne pomysły sprawiły, że podejrzewał mnie o najgorsze.
– Czemu o niego pytasz?
– Tak, po prostu: z ciekawości- odparłam niby od niechcenia- Nie pojawił się już drugi dzień w szkole...
– Chyba jest chory. Nie sądzisz, że ta zapiekanka jest trochę słabo przyprawiona? Chyba pójdę po trochę soli.- zmienił temat na chwilę zostawiając mnie samą. A może tak mi się tylko wydawało? No nie, jeśli tak dalej pójdzie to zacznę być podejrzliwa w stosunku do Wranickiego. Wystarczy już, że oskarżałam o coś Jakuba...choć sama nie wiedziałam
jeszcze o co.- Teraz znacznie lepiej- gdy wrócił, zaraz zagryzł kęs swojej porcji.- Jak tam Karina? Bardzo boli ją noga?
– Byłam u niej wczoraj, ale twierdzi, że wszystko w porządku. Z resztą nie wyglądała najgorzej: czuła się tylko zażenowana, że znów wszyscy będą mieli doskonały powód żeby z niej kpić- Damian roześmiał się.
– A dziwisz się? Jak można być aż tak niezdarną? No dobra, przepraszam- dodał na widok mojego spojrzenia- Nie chciałem być złośliwy.
– Więc nie bądź. Każdy czasem się potyka lub łamię nogę.
– Na prostej drodze?
– Nawet na prostej drodze- choć sama uważałam to za apogeum niezdarności przy innych postanowiłam konsekwentnie bronić przyjaciółki.- Naprawdę nie pomagacie jej taki zachowaniem. Przecież ona jest bardzo nieśmiała i przez to popełnia jeszcze więcej gaf.
– Daj spokój, przecież nawet ona wie, że to tylko żarty.
– Może tak, a może nie. Nie wiemy jak naprawdę się czuję.
– Jeśli u niej będziesz to powiedz jej, że życzę jej wszystkiego dobrego i szczerze współczuję.
– Przecież sam możesz to zrobić. Rozpoczął się weekend jeśli zapomniałeś.
– Nie zapomniałem, ale muszę załatwić pewną pilną sprawę przez co chyba nie znajdę na to czasu.
– Hm, czyżby jakaś dziewczyna?- miałam nadzieję, że nie zabrzmiało to tak jakby mnie to bardzo obchodziło. Bo nie zabrzmiało prawda?
– Nie- odparł ze śmiechem- Chociaż mogłem zapytać się wróżki.
– Och- odparłam nagle zażenowana przypominając sobie, że na początku rozmowy z nami zgadywała, że jej celem jest dowiedzenie się o przyszłości naszego związku. Pospiesznie doprowadziłam swój umysł do porządku- A podobno nie wierzysz w takie rzeczy.
– Kto wie? To byłoby naprawdę ciekawe, nie sądzisz? Chyba wezmę od ciebie numer do Madame Konstanty.
– Bardzo śmieszne. Z resztą jeśli już chcesz wiedzieć to mnie do siebie też nie przekonała. Straciłam tylko pieniądze- z chwilą gdy to wypowiadałam jak echo w mojej głowie powróciły słowa wróżki: „Tacy są najgorsi: amatorzy, którzy myślą, że to tylko zabawa” Pokręciłam głową aby się ich pozbyć. Przecież to jej zawód, źródło utrzymania. To jasne, że
musi namawiać ludzi i przekonać jak najwięcej z nich do swoich racji. A ja jak głupia dałam się złapać. Przecież te durne karteczki- wróżby napisał Janusz.aby nas wystraszyć. Gdyby wiedział, że osiągnął swój cel u mnie chyba pękłby ze śmiechu. Rozważna Sara wierzy w magię i czary. Ale mieliby ze mnie polewkę.
– Wiesz, zastanawiam się teraz to powiedziałaby nam na temat tego niby naszego związku spojrzałam na niego zaskoczona, że pomyślał o tym samym co ja. Może miał zdolności telepatyczne?- No bo ona coś takiego zasugerowała na początku wizyty, pamiętasz? Myślała, że jesteśmy parą i chcemy dowiedzieć się czegoś na temat przyszłości swojego związku.- dodał pospiesznie gwoli wyjaśnienia.
– Tak pamiętam- potwierdziłam.
– Ciekawy jestem....- jednak nie dowiedziałam się co tak bardzo go zaciekawiło, bo akurat w tej chwili rozległ się dźwięk komórki Damiana. Uśmiechnął się do mnie przepraszająco i odebrał. Nie słyszałam jego rozmowy, jednak wyłapywałam poszczególne sylaby. To był męski głos. Bardzo wystraszony trzeba dodać. Mina Wiernickiego też nie świadczyła o
niczym przyjemnym. Gdy się rozłączył usta miał ściągnięte, a szczękę mocno zaciśniętą. Poczułam, że stało się coś złego. I wiedziałam też, że na razie nie chcę o tym wiedzieć, ale i tak mój język był szybszy.
– Co się stało?- chłopak patrzył na mnie przez kilka sekund jakby wahając się czy mi to powiedzieć. W końcu odwracając wzrok powiedział:
– Miałaś rację. Dzisiaj rano policja znalazła Mariolę. Martwą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz