Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 lipca 2015

Seans: Rozdział III

Następnego dnia Mariola nadal nie dawała znaku życia. Postanowiłam coś z tym w końcu zrobić, gdy Kuba poinformował mnie, że dziewczyna wysłała mu wczoraj wieczorem wiadomość informując, że wszystko u niej dobrze i wróci za kilka dni. Byłam zła i zdziwiona tym, że chłopak wcześniej mi o tym nie wspomniał. Poza tym nadal dziwny był fakt, że nawet nie zadzwoniła. Albo może Jakub przemilczał i tę kwestię? Przypomniałam sobie słowa Janusza: „Ktoś podbiegł do mnie i pomógł wstać. I pamiętam jeszcze Kubę” Czy on miał coś wspólnego z tą całą mistyfikacją?
Swoje obawy na razie postanowiłam zachować do siebie.
W tym czasie Janusz dochodził do zdrowia: z każdym dniem czuł się coraz lepiej. Odwiedziłam go zgodnie z obietnicą w środę z tym, że już bez Kariny ale z Damianem. Moja przyjaciółka miała coś do załatwienia. W trakcie podróży autobusem spytałam Wranickiego co sądzi na temat wiadomości, którą zostawiła na komórce Mariola swojemu chłopakowi. Miałam nadzieję, że nie zabrzmi to
bardzo podejrzanie.
– Prawdę mówiąc to wydaje mi się trochę dziwne. Okej, ona jest dosyć lekkomyślna i trochę nieodpowiedzialna, ale po czymś takim jak tamta feralna noc? Nie sądzę.
– Więc ty też tak myślisz?- rozluźniłam się ciesząc, że najwyraźniej nie mam żadnej manii czy nadmiernie pobudzonej wyobraźni.- Więc co się mogło stać? Mam nadzieję, że nie zamarzła gdzieś na zewnątrz otumaniona narkotykiem.
– Wtedy nie było aż tak zimno- zauważyłam- Poza tym ja leżałam na trawie prawie dwanaście godzin i było ze mną w porządku. Mariola musiała gdzieś się zaszyć.
– Być może.- zgodził się- Ale najbardziej prawdopodobny wydaje mi się pomysł Kariny: ona może sądzić, że cios jaki mi zadała był śmiertelny i boi się skandalu jaki dotknąłby jej rodzinę gdyby to się wydało.
– Jeśli o to chodzi o plotki byłyby jeszcze większe gdyby w takiej sytuacji uciekła zauważyłam.
– Możliwe, ale w chwilach nadmiernego stresu człowiek nie myśli racjonalnie.
– Racja- przyznałam nadal nie w pełni przekonana. Może rzeczywiście we wszystkich tych wydarzeniach doszukiwałam się drugiego dna? W końcu Janusz z Karolem wycięli nam niezły numer co znacznie zakłóciło moją równowagę psychiczną. I teraz we wszystkim doszukiwałam się nie wiadomo czego. Ale mimo wszystko trzeba to sprawdzić. Nawet jeśli
wyjdę na idiotkę to będę się czuła lepiej.
Następnego dnia w szkole zdradziłam swoje obawy Jakubowi. Spojrzał na mnie dziwnie (jakby ze złością?) i poinformował mnie abym przestała sobie zawracać głowę Mariolą. W pierwszej chwili
mnie zatkało.
– Dlaczego tak mówisz? Już cię ona nie obchodzi?
– Nie o to chodzi. Po prostu nie wtrącaj się w to. Chyba nie za bardzo się lubiłyście, więc nie rozumiem twojego nadmiernego zapału.
– A ja nie rozumiem twojej reakcji. Jeszcze wczoraj...
– Dostałem od niej wiadomość- wyznał lekko poirytowanym tonem- Wszystko u niej w porządku.
– Och- westchnęłam tylko oddychając z ulgą. A więc dlatego jest na nią zły. Bo pewnie świetnie bawi się na jakichś melinach u znajomych, a do niego odzywa się jakby od niechcenia.- Trzeba było mówić tak od razu, a nie na mnie warczysz- roześmiałam się krótko nadal lekko zdziwiona jego zachowaniem.- Kiedy to było?
– Wczoraj. Przepraszam, ale muszę jeszcze zadzwonić. A za kilka minut kończy się długa przerwa.
– Tak jasne, nie zatrzymuję cię już. Cieszę się, że wszystko w porządku z Mariolą.- w odpowiedzi tylko wygiął wargi w parodii uśmiechu sprawiając, że moja konsternacja jeszcze wzrosła. No ale w końcu przecież wszystko się już wyjaśniło prawda? Jeszcze tylko niech Janusz wyjdzie ze szpitala i nieudaną noc Halloweenową będzie można uznać za nieważną.... Nie, postanowiłam. Podeszłam do Kariny, która rozmawiała z Adrianną, naszą
koleżanką z klasy. Wezwałam ją na stronę.
– Mariola się znalazła- wyznałam jej. Zrobiła bardzo zaskoczoną minę.
– No co ty? Gdzie? Kiedy? Jak?- zasypała mnie serią pytań
– Skontaktowała się z Jakubem.
– Ach tak- entuzjazm mojej przyjaciółki wyraźnie osłabł. Nie od dziś podejrzewałam, że zakochała się w Kubie. Jednak on zdecydowanie nie zwracał na nią uwagi. Właściwie to nieśmiała dziewczyna była w naszej paczce tylko dzięki mnie: bo to ja zawsze niańczyłam ją gdy zamierzaliśmy zrobić coś szalonego czy niebezpiecznego. No i chłopcy często z niej
żartowali. Bo była płocha, strachliwa i odrobinę niezdarna. Nawet wierszyk z wróżbą, którą napisał Janusz zawierała coś na ten temat.- Więc już wszystko się wyjaśniło.
– Nie do końca- odparłam. Karina znów podniosła na mnie wzrok. Zaczęłam jej tłumaczyć:-No bo nie wydaje ci się to dziwne, że nie odezwała się do nas od czasu tamtej nocy? Przecież musiała zauważyć, że było coś nie tak. Przecież żadne z nas nie pamiętało wszystkich szczegółów przez tą pigułkę- dodałam szeptem.
– Może tak jak Karol i Kuba uznali, że to żart?
– Sama nie wiem- znów poczułam znane mi już od pewnego czasu uczucie niepokoju.- Dziwi mnie jeszcze zachowanie Jakuba: wygląda na to jakby w ogóle nie obchodziło go to co stało się z jego dziewczyną. No i dlaczego nie powiedział o tym od razu? Wyznał mi, że kontaktowała się z nim wczoraj. Przecież wiedział, że wszyscy się o nią martwimy.
– Chyba przesadzasz- odparła.- Wiem, że ostatnie wydarzenia mogły wyprowadzić z równowagi, ale teraz wszystko wyolbrzymiasz. Może po prostu uznał, że nie nie będzie cię to interesować, bo nie przepadałyście za sobą łagodnie mówiąc?- spytała retorycznie wypowiadając na głos to o czym ja wcześniej myślałam.
– Dobra. Ale coś mi nie pasuje w całej tej historii.- potarłam palcem skroń- Pójdziesz dzisiaj ze mną po szkole do Janusza? Podobna policja ustaliła coś w tym śledztwie na temat jego wypadku. I przy okazji dowiem się którzy studenci pchnęli go nożem. Na miejscu okazało się, że nasz przyjaciel wyznał, że po prostu sam nieszczęśliwie się zranił chcąc
przygotować inscenizację na Halloween. Powiedział policjantom, że miał zamiar nas przestraszyć, ale niedostatecznie przygotował swoje zabezpieczenie i źle ułożył nóż. Trochę dziwiłam się, że władze kupiły tę bajeczkę, ale skoro Janusz nie zamierzał wydać starszych kumpli to jego sprawa. Ja natomiast musiałam ich sprawdzić.
– Jak nazywali się ci studenci, którzy mieli wam pomóc w przestraszeniu nas w Halloween?
– Dlaczego pytasz?
– Tylko z ciekawości: nie martw się: nie zamierzam ich wydać jeśli nawet ty tego nie zrobiłeś. Chce tylko z nimi chwilę porozmawiać.
– Ale po co? Przecież to już nieważne.
– Więc powiedz kto to. Znam ich?
– Chyba nie- powiedział bez przekonania. Wzbudziło to moje podejrzenia.
– Janusz, ty wiesz kto to był, prawda? Znałeś tych chłopaków?
– No tak....z widzenia. Ale Karol lepiej ich znał.
– Ale on nie chciał nam podać nazwisk.
– Ja ich nie znam.
– Więc zapytaj go o nie. Ja chcę tylko z nimi porozmawiać, tylko tyle.- dalej się wahał- Proszę, nie zamierzam już nic mieszać. Po prostu zadam im tylko jedno pytanie. Pamiętaj, że nie zdradziłam policji twojej głupiej zabawy
– Okej, zapytam Karola, ale nic nie obiecuję. Ale jeśli coś im powiesz...
– Nic im nie powiem.- obiecałam ponownie.- Uda ci się załatwić to teraz? Zadzwonisz do Karola?
– Zwariowałaś? To będzie za bardzo podejrzane....- urwał na widok mojego stanowczego spojrzenia.- Dobra, już dzwonię.- odczekałam z Kariną w milczeniu kilka minut. Prawdę mówiąc nie liczyłam na to, że Cebula spełni moje polecenie dlatego byłam mile zaskoczona
gdy zaraz po zakończeniu połączenia odpowiedział:- Bronek, to znaczy Grzesiek Branicki.
– To nazwisko tego studenta? A drugi?
– Nie powiedział mi. Spytałem o to mimochodem, bo Karol boi się, żeby ich nie wkopać. To są trochę ostrzy faceci, jeśli wiesz o czym mówię. Dlatego nie radziłbym ci się z nimi w jakikolwiek sposób kontaktować, ale jeśli chcesz.
– Właśnie, jeśli chcę. Mieszka w akademiku? Gdzie mogę go znaleźć?
– Chyba tak, ale nie wiem na jakim piętrze a co dopiero pokoju. Nie mogłem pytać Karola o szczegóły, bo...
– Tak, wiem. Dzięki za to nazwisko.- posiedziałyśmy z Kariną jeszcze kilkanaście minut aż przyszedł Damian. Na jego widok moje serce gwałtowniej zabiło.
– O, hej Sara, Karina- przywitał się z nami.- Cześć kaleko, widzę że masz niezłe towarzystwo zwrócił się do leżącego na szpitalnym łóżku Janusza. Ten wzruszył ramionami.
– Nie narzekam, chociaż Sara potrafi być upierdliwa.
– Skoro tak, to już od ciebie idę. Gnij tu sobie sam.- odparłam udając złość. Potem uśmiechnęłam się do niego. Trzymaj się. I dzięki.
– Nie ma za co, choć pewnie jeszcze będę tego żałował. Jeśli zrobisz z tego jakąś aferę...
– O czym mowa?- przerwał mu Damian. Paprocki pospiesznie wytłumaczył mu wszystko. Wranicki spojrzał na mnie z niepokojem- Sara, Janusz ma rację nie powinnaś tam iść. Po co
chcesz z nimi rozmawiać?
– Bo muszę dowiedzieć się jeszcze jednej rzeczy- odparłam wstydząc się wyznać prawdy. Bo i co miałam powiedzieć? Że czuję to moją kobiecą intuicją?
– W takim razie idę z tobą.
– Nie ma takiej potrzeby- zaprzeczyłam, choć jego pomoc mnie ucieszyła.- Karina ze mną pójdzie.
– Ona raczej ci nie pomoże. Za to ja tak. Kojarzę tego chłopaka i powiem ci, że nie jest jakiś szczególnie sympatyczny. Nie chcę żeby was źle potraktował.
– Przecież tylko z nim porozmawiam...
– ...i spytasz grzecznie dlaczego zranił Janusza? I myślisz, ze on ci odpowie i jeszcze pewnie przeprosi? Sara, przecież on będzie się bał, że ty możesz go wydać. I groźbą będzie próbował cię nastraszyć. Poza tym ja kojarzę go z widzenia. Ty nawet nie wiesz jak on wygląda.
– Ale ja nie chcę go wydać. Chcę tylko zapytać dlaczego się pomylił: on albo jego kolega ten drugi student. Ale skoro chcesz, to możesz z nami iść. Tylko, że ja zamierzałam zrobić to od razu.
– No tak, w końcu jesteś w gorącej wodzie kąpana- uśmiechnął się do mnie kręcąc głową. Odwzajemniłam mu się bezczelnym uśmieszkiem.- Więc Janusz będzie musiał mi wybaczyć tak krótką wizytę.- poklepał przyjaciela po ramieniu- Zdrowia wariacie.
– Dzięki- odparł tamten, a gdy zakładaliśmy kurtki niespodziewanie dodał:- A, i po wszystkim dajcie znać co z tego wynikło.
– Jasne.
Mimo wszystko cieszyłam się, że towarzyszy nam Damian. Nie tylko dlatego, że miałam wymówkę i mogłam bezpiecznie spędzić z nim trochę czasu, ale dlatego, że zdawałam sobie sprawę, że ten cały Grzesiek Branicki na pewno nie będzie zadowolony z mojej wizyty i jej celu. Towarzystwo Damiana gwarantowało nam bezpieczeństwo. Gdy znaleźliśmy się w końcu pod akademikiem uczelni odezwałam się do niego:
– Wiesz chociaż na którym piętrze on mieszka? Nie wiem czy w portierni nam powiedzą.
– Nie- pokręcił głową- Ale mam kumpla, który z pewnością nam pomoże. Najpierw spytamy jego.
– Okej- czułam się głupio, że wcześniej o tym nie pomyślałam. Przecież ja też znałam kilka koleżanek ze starszych klas studiujących na tym uniwerku. No, ale niezaprzeczalnie dzięki pomocy Wranickiego było szybciej. Weszliśmy do środka. Damian kazał nam poczekać na dole, a sam zamierzał pognać na górę z tym, że starsza portierka kazała zostawić mu swoje dokumenty. Zirytowany szybko rzucił mi swoją kurtkę mówiąc, żebym je wyjęła. Uśmiechając się do zirytowanej portierki
zaczęłam obszukiwać jego kieszenie w poszukiwaniu wspomnianych dokumentów. Gdy je znalazłam podałam je kobiecie. Potem, trzymając przez kilka minut w rękach kurtkę Damiana zauważyłam, że z małej kieszonki na piersi wystaje mała karteczka. I sama nie
wiem dlaczego, ale wyjęłam ją.
– Co robisz?- ofuknęła mnie delikatnie Karina. Wzruszyłam ramionami.
– Nic, patrzę z ciekawości.- mimo iż moja przyjaciółka udała zniesmaczenie, to razem ze mną wpatrywała się w nią podczas gdy ja usiłowałam ją rozłożyć. Gdy mi się to udało dojrzałam
czterowersowy wierszyk:
„Dziś ostatni dzień wśród żywych,
doceń to co teraz masz
bo w ciemnej mogile sama
na rozmyślania na pewno znajdziesz czas.”
z konsternacją zmarszczyłam nos.- To jego wróżba z Halloween?
– Nie sądzę- odparła Karina.- Wyraźnie jest to opis dotyczący kobiety.
– Więc czyja? Twoja nie, bo przecież ją czytałaś, moja też nie, bo z tego wszystkiego o niej zapomniałam i nie mam pojęcia gdzie jest, więc...zostaje tylko Mariola- dokończyłam z lekkim zdziwieniem.
– Czemu Damian miałby mieć jej wróżbę?
– Dobre pytanie- odparłam, ale nie miałam możliwości dalej się nad tym zastanawiać, bo zjawił się Wranicki. Lekko zdyszany wziął z moich rąk kurtkę i powiedział:
– Grzesiek mieszka na trzecim piętrze w pokoju 318. Jest teraz w akademiku, idziemy?
– Pytasz? Tylko zostawimy dokumenty.- odparłam szybko szukając dowodu osobistego. Podałam go portierce po czym spokojnie już weszliśmy po schodach na pierwsze piętro.
Potem kolejne aż dotarliśmy na właściwe. Przy drzwiach z napisem 318 lekko zapukałam. Usłyszałam dochodzące stamtąd głosy i głośną muzykę. Dobre kilka sekund czekaliśmy na otworzenie drzwi.
– Czego?- warknął jakiś wysoki brunet z lekką nadwagą i zarostem na twarzy. Przyoblekłam na twarz uśmiech.
– Cześć, ty jesteś Grzesiek Branicki?
– Nie, to on- skinął głową w stronę pokoju- Ty Bronek, jakaś pielgrzymka do ciebie.- dodał nadal nie otwierając nam drzwi. Cierpliwie czekałam na pojawienie się Bronka. Wreszcie wynurzył się i stanął naprzeciw mnie.
– Witam, chyba się nie znamy.
– Właściwie to tak- znów posłałam fałszywy uśmiech
– Nie sądzę, taką laleczkę bym pamiętał.- kątem oka zauważyłam groźną minę Damiana, ale posłałam mu wymowne spojrzenie. Odsunął się od nas- Możemy wejść?
– Ty z koleżką tak, ale tamten niech poczeka.
– Dobrze- odparłam po raz drugi ignorując mordercze spojrzenie Damiana. Jejku czy on naprawdę sądził, że coś grozi nam w towarzystwie dwóch starszych o kilka lat facetów w akademiku?
– To co chcecie? Koka? Marysia?- zrobiłam zdziwioną minę, aż w końcu mnie olśniło. Boże, to był handlarz narkotyków. Z kim zadają się moi przyjaciele?!
– Nie, my zupełnie nie w tej sprawie.- wzięłam głęboki wdech.- W piątek, w noc Halloween mój przyjaciel Karol Banaszkiewicz miał wkręcić kilku znajomych w wieczorek okultystyczny- zauważyłam na jego twarzy błysk irytacji, więc zyskałam pewność, że w tym uczestniczył.
– A, o tym mówisz- machnął ręką- Takie tam dziecinady.
– Ja z przyjaciółką- wskazałam ręką na milczącą Karinę- też tam byłam.
– Nie wiem, ja nie uczestniczyłem w tym lipnym seansie. O co wam właściwie chodzi?
– O to co było dalej. Karol mówił, że wynajął ciebie i twojego kumpla żebyście odegrali później pewną scenkę na cmentarzu.
– Tak, kazał nam z Bartusiem- zanotowałam sobie w myślach to imię a raczej ksywkę, bo od Karola nie raczyłam uzyskać drugiego nazwiska studenta- w przebraniach udać napad, ale
potem nas odwołał. Powiedział, że za duże ryzyko czy coś w tym stylu.- Nie dałam się zwieść.
– Pewnie słyszałeś już o Januszu, prawda? Ale ja nie mam zamiaru mieszać w to policji.
– Jakiej policji? I co za Janusza? Nie wiem o czym mówisz.
– Mówię o tym- grałam w otwarte karty-, że w masce z kolegą mieliście dźgnąć Karola, to znaczy tylko to udać, ale w rzeczywistości pomyliliście go z Januszem. A że był nieprzygotowany to dostał porządny cios w żebra i mało co nie zginął. Tak jak już wcześniej powiedziałam nie zamierzam was zaskarżyć, tylko chcę spytać co poszło nie tak.
– Nic nie poszło, lalo. Twój koleżka Karol wycofał się z umowy i całej kasy, frajer. A jeśli ktoś dźgnął tego waszego kolegę to na pewno nie ja.
– Powiedziałam już, że nic wam się nie stanie. Chcę tylko...- urwałam gdy zbliżył się do mnie tą swoją lisią twarzą tak, że niemal poczułam jego cuchnący papierosami oddech.
– A ja ci powiedziałem, że nie mamy z tym nic wspólnego. I nie mówię tego ze strachu, tylko taka jest prawda. Sądzisz, że bałbym się takich leszczy jak wy?- zwilżyłam językiem wargi usiłując nie okazać strachu.
– Okej, powiedzmy, że ci wierzę- próbowałam się choć trochę od niego odsunąć.- Kto w takim razie zaatakował mojego kolegę?- Bronek uśmiechnął się i ku mojej uldze ode mnie odsunął.
– A bo ja wiem? Tylko mówię, że to nie my, więc niech nie sprzedaje glinom jakichś bajeczek. Nie mam zamiaru dać się wrobić w cokolwiek. I powiedz to swojemu koledze. A teraz już spadaj zanim twoja koleżaneczka się popłacze- machinalnie spojrzałam na Karinę. Naprawdę ten bandzior ją przeraził. Student XXI wieku, pomyślałam z ironią.
– Okej, już idziemy. Możesz mi tylko powiedzieć kiedy Karol odwołał wasze zadanie?
– Tuż przed wieczorkiem okultystycznym albo na początku w jego trakcie, już nie pamiętam.
– Nieważne, dziękuję- odpowiedziałam ignorując drugiego chłopaka, który mrugał do mnie okiem leżąc na swoim tapczanie. Ten sam, który otworzył nam drzwi. Z ulgą znów znalazłam się na zewnątrz.
– No i co?- z miejsca podszedł do nas Damian. Pociągnęłam go za rękę i gdy byliśmy już na schodach odparłam:
– W zasadzie to nie wiem. On twierdzi, że Karol odwołał ich w dniu wieczorku.
– Wierzysz w to?- spytał
– Sama nie wiem.- odparłam
– Może kłamał i boi się, że Janusz będzie chciał go zaskarżyć- odezwała się słabym głosem Karina. Nadal była nieźle wystraszona.
– Właśnie- poparł ją Wranicki.- Bo w przeciwnym razie to by oznaczało, że...
– Napastnicy nie byli podłożonymi studentami tylko prawdziwymi bandytami. I Janusz wcale nie otrzymał tego ciosu przez przypadek- przełknęłam ślinę uświadamiając sobie coś jeszcze: w takim razie Mariola również znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz