Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 lipca 2015

Seans: Rozdział II

Nie mogąc się nadziwić i wyjść z szoku przez chwilę wszyscy milczeliśmy. Kuba jakby w transie puścił Karola.
- Boże...- wyszeptała Karina. To mnie otrzeźwiło.
- Gdzie w takim razie jest Damian? I Mariola?
- Nie wiem.- ze strachem w oczach wyznał Karol Banaszkiewicz.- Mówiłem już, że coś poszło nie tak.
- Przestań w kółko to powtarzać. Wyznaj nam wszystko.
- Dobra- wziął głęboki wdech- Po prostu chciałem żeby to Halloween rzeczywiście było straszne i żeby trochę wszystkich nastraszyć. Zwłaszcza tego odważniaczka, Damiana.- Gdy to powiedział przypomniałam sobie wierszyk:
,,Chociaż z ciebie odważniaczek
co dumnie przez świat kroczy
zobaczymy co się stanie
kiedy śmierć zajrzy ci w oczy”
To była karteczka z przepowiednią Damiana. Postanowiłam na razie o tym nie myśląc skupiając się na opowieści Karola:- Pomyślałem, że fajnie będzie zorganizować jakiś wieczorek okultystyczny i uzgodniłem wszystko z kumplami ze studiów. Oni podrzucili mi pomysł z tabliczkami ouija. Zdradziłem im swoje plany, a oni się zgodzili bo sądzili, że będą mieli niezły ubaw.
- Ty napisałeś te chore wróżby?
- Nie, to była inwencja Janusza.
- Zaraz, zaraz...więc on też o tym wiedział?- spytał zaskoczony Kuba.
- Tak, razem to zorganizowaliśmy.
- Więc dlaczego on teraz leży w szpitalu z poważną raną...- mój wzrok skutecznie powstrzymał kolejny napad złości Jakuba.
- Opowiadaj dalej- rozkazałam Karolowi.
- Mieliśmy iść na cmentarz. I przeczytać te karteczki. Potem dwójka przebranych studentów miała udawać, że nas atakuje. Jeden z nich miał mnie dźgnąć z tym, że wcześniej miałem przygotowaną pod koszulką sztuczną krew tak aby nic mi się nie stało. Miałem was tylko nastraszyć.
- Więc co z Januszem? Czemu zranili jego?
- Nie wiem, może się pomylili...on nie był zabezpieczony.
- Mieliby pomylić blondyna z czarnym? Nie sądzę- skomentował to Kuba.
Było ciemno, może mnie nie rozpoznali.
- Okej, ale Karina pamięta, że ciebie też niby zranili. I że walczyłeś z napastnikiem.
- Tak, ale...
- Wtedy wtrąciła się Mariola- dokończył Kuba takim tonem jakby dopiero co na to wpadł.- Tak, przypomniałem sobie. To ona miała ten kamień. I rzuciła go w waszą stronę...
- ...i trafiła Damiana- kontynuowałam również to sobie przypominając. Przełknęłam gwałtownie ślinę. A więc był ranny.
- Dlaczego mu nie pomogliście? Dlaczego wtedy nie wyznałeś, że to żart? A gdy cięcie otrzymał Janusz, co?- Paprocki znów napadł na Banaszkiewicza.
- Jezu nie wiem, nie pamiętam.- tak jak i my był tym wszystkim przerażony i zdenerwowany. Mnie natomiast zastanawiał jeszcze jeden szczegół.
- A dlaczego nic nie pamiętamy? Coś było w tych naczyniach z których piliśmy prawda?
- Tak- wymamrotał Karol, ale gdy Jakub wzmocnił jego uścisk dodał gwałtownie wyrzucając z siebie słowa- Ale to miały być tylko środki nasenne, przysięgam. Miały tylko lekko was ogłupić, to była mała dawka. Nie wiedziałem, że oni użyją tego aż tyle, żebyśmy nic nie pamiętali! Uwierzcie mi.- prosił. Odciągnęłam Paprockiego od Karola.
- Daj mu spokój, przecież on tego nie chciał.
- Przez tę jego zabawę zniknęła Mariola!- krzyknął. Nie odpowiedziałam doskonale wiedząc co czuje. Ja też bardzo lubiłam Damiana. Był dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Nieoczekiwanie zaczęła pocieszać go Karina.
- Wiem, że ona jest dla ciebie kimś ważnym, ale kłócąc się ze sobą niczego nie ustalimy. Powinniśmy dokładnie przeanalizować wszystko i złożyć w chronologiczną całość nasze wspomnienia.
- Ona ma rację- zdecydowałam- I przede wszystkim ustalić co powiemy policji.
- Prawdę. Że ten idiota sam jest sobie winien- warknął nadal zły Kuba.
- Spokojnie. Karol, znasz nazwiska tych studentów?
- Tak, to znaczy nie...-na widok miny Kuby zdezerterował. Westchnął ciężko i dokończył:-...ale mógłbym się jakoś dowiedzieć choć nie chcę ich w to mieszać.
- I tak są wmieszani. Przecież musieli zauważyć, że ranią nie tą osobę co trzeba.
- I zauważyli. Dlatego uciekli.- zastanowiłam się nad tym.
- Być może. Tak czy inaczej musimy iść na policję i złożyć zeznania.
- Przecież to był nieszczęśliwy wypadek.
- Nieważne. Damian i Mariola wciąż nie wrócili, a minęło już szesnaście godzin odkąd się rozdzieliliśmy. Musimy wyznać wszystko policji.
- Zwariowałaś?
- To ty zwariowałeś jeśli myślisz, że tak to zostawię- syknęłam- Chciałeś swojej zabawy, więc teraz masz. Jeśli coś złego stało się pozostałym to przysięgam, że...
- On ma rację.- na dźwięk głosu Kuby wmurowało mnie. Chwilę zajęło mi zrozumienie tych trzech słów.
- Że co?
- Ma rację, powinniśmy rozwiązać to po swojemu.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale. Policji powiemy, że rozdzieliliśmy się zaraz po północy i dalej nic nie wiedzieliśmy o Januszu. Dalszą część bajeczki on sam sobie z pewnością dowymyśla.
- Mówisz poważnie?- wciąż nie dowierzałam- A co z Mariolą?- w jego oczach ujrzałam dziwny błysk, którego nie potrafiłam zinterpretować.
- Ją znajdziemy później. I Damiana też. Teraz to jest najważniejsze.
- Nie zgadzam się. Mówcie co chcecie, ja powiem im całą prawdę.
- I co na tym zyskasz? Wyjdziemy tylko na bandę żałosnych dzieciaków, którzy chcieli się zabawić, co doprowadziło do wypadku.
- Może, ale przynajmniej zgłosimy zaginięcie tej dwójki.
- Po pierwsze to policja nie zacznie ich szukać aż miną 24 godziny. Po drugie: sądzę, że nie masz zamiaru wyznać, że wszyscy byliśmy zamroczeni narkotykami.
- Jakimi narkotykami? Przecież Karol wyznał, że...- spojrzałam na skruszony wzrok chłopaka. Kuba kontynuował:
- Uwierzyłaś w te gatki o proszkach nasennych? Od kiedy to niby powodują zaniki pamięci?
- Karol, powiedz że to nieprawda.- poprosiłam cicho wciąż kręcąc głową z niedowierzania.- Co oni nam dali?
- Ja...nie wiem. To miały być tylko takie rozluźniacze....
- Rozluźniacze?! Ja ci zaraz dam rozluźniacze ty kretynie!- tym razem to Kuba z Kariną musieli powstrzymać mnie przed rzuceniem się na Karola. Bo niechybnie straciłby tą swoją śliczną buśkę.
- To nic nam nie da, pamiętasz?- odparł jakby z sarkazmem Jakub parodiując moje wcześniejsze słowa. Gniewnie zacisnęłam usta.
- Dobra, zabierz już te łapy. Więc co chcecie zrobić? Okłamać policję?
- Tylko zataić pewne szczegóły- sprostował Kuba- A teraz odwiedzicie z Kariną matkę Damiana. Ja z tym idiotą poszukam Marioli.
- Okej- zgodziłam się.- Kiedy dokładnie ma odbyć się przesłuchanie?
- Jutro z samego rana. Dziś uznali, że jest święto...
- Rozumiem- przerwałam mu. Miałam nadzieję, że do tego czasu nasi znajomi się znajdą, Bo jeśli nie i tak o wszystkim dowie się policja.
Gdy zjawiliśmy się pod blokiem Damiana poczułam się odrobinę niezręcznie. Prawdę mówiąc znałam jego mamę tylko z widzenia: od tego roku szkolnego, czyli drugiej klasy liceum chodził ze mną do klasy, ale mimo to szybko zaznajomił się z moimi znajomymi i jakby dołączył do naszej paczki. Jednak nigdy jeszcze nie odwiedziłam jego mieszkania. Ostrożnie zapukałam pod odpowiedni numer. W domofonie odezwał się głos:
- Słucham?
- Dzień dobry. Jestem koleżanką Damiana ze szkoły. Mogę wejść?
- Tak, proszę- usłyszałam dźwięk otwieranej automatycznie klatki. Uśmiechając się pokrzepiająco do Kariny weszłyśmy do środka. Pani Wranicka otworzyła nam od razu zapraszając do środka. Z miejsca wyczułam jej zaniepokojenie: domyśliłam się, że Damian nadal się nie pojawił. Dlatego aby jeszcze bardziej jej nie straszyć wymyśliłam na poczekaniu:
- Wiemy, że Damiana nie ma, ale chciałyśmy tylko zostawić mu wiadomość.
- Rozumiem. Wiecie gdzie on jest?- odparła kobieta. Uśmiechnęłam się z przymusem.
- Jest z chłopakami. Trochę zaszaleli i...- zaczęłam opowiadać jakąś barwną historię zastanawiając się co ze mną będzie gdy ciało Damiana zostanie znalezione martwe w jakimś rowie niedaleko cmentarza...Wzdrygnęłam się odganiając tę przykrą wizję.
- Och- matka Damiana wyraźnie się uspokoiła.- Wcześniej poszłam na mszę, a potem na cmentarz i nawet rano do niego nie zaglądałam sądząc, że odsypia. Ale gdy wróciłam przed godziną do domu łóżko nie było nawet zasłane. Zaczynałam się już martwić.
- Niepotrzebnie- Boże, skąd nauczyłam się tak kłamać?- Wszystko z nim w porządku- A przynajmniej miałam taką nadzieję,.
- Co teraz?- spytała mnie zaraz po wyjściu Karina- Gdzie jeszcze może być Damian?
- Nie mam pojęcia- westchnęłam smutno. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co stało się zaledwie kilkanaście godzin temu. Czułam się tak jakbym uczestniczyła w jakimś koszmarze, jakby to mnie zupełnie nie dotyczyło. Jednocześnie byłam zła na Karola (na Janusza nie, bo dostał za swoje), który w tak nieprzemyślany sposób postanowił się zabawić. A co jeśli nóż, który otrzymał Janusz Paprocki byłby wymierzony trochę niżej? Lub jeśli Mariola uderzyła Damiana kamieniem tak mocno, że aż wywołała wstrząs mózgu lub coś poważniejszego? Albo po prostu ktoś z nas mógłby nabawić się odmrożenia przebywając całą noc na dworze? Mieliśmy ogromne szczęście, że listopadowa noc okazała się wyjątkowo ciepła. Inaczej niechybnie straciłabym jakąś część ciała otumaniona narkotykami. Z drugiej strony...instynktownie czułam, że coś mi w tej historii nie pasuje, coś się nie zgadza. Tylko jak to zwykle była nie miałam pojęcia co.
Przez resztę popołudnia próbowałam skontaktować się z Damianem. Niestety, bezskutecznie. Wieczorem modliłam się o jego odnalezienie, no i Marioli też. Fakt, że nie darzyłam ją zbytnią sympatią nie znaczył, że życzyłam jej jak najgorzej. Przed snem zadzwoniłam jeszcze do Jakuba: nie miał jednak żadnych nowych wieści. Janusz nadal pozostawał w śpiączce po operacji i się nie obudził, a Mariola nie dawała żadnego znaku życia. Przypomniał mi tylko jeszcze raz o naszych ustalonych zeznaniach na policji. Przytaknęłam kłamiąc, bo byłam zdecydowana wyznać prawdę. Jeśli Damianowi coś się stało nie dopuszczę, żeby Karol pozostał bezkarny.
Nazajutrz moi rodzice byli trochę zdenerwowani moją koniecznością zeznań. Wyjaśniłam im spokojnie, że próbują znaleźć tylko osobę, która zraniła Janusza, a ja jestem tylko świadkiem. Byłam zdziwiona swoim wyciszeniem: być może narkotyk już przestał działać, w końcu minęła ponad doba. Spojrzałam na zegarek: było wpół do dziesiątej. Na komisariacie miałam zgłosić się około południa. Pomyślałam, że zdążę jeszcze zadzwonić do Damiana. Być może tym razem odbierze. Niestety, jego komórka znowu milczała. Miałam ochotę nawet iść do jego bloku pamiętając sytuację z Kariną (która przecież była bezpieczna w domu, choć nie odbierała moich telefonów), ale rodzice nie pozwolili mi już nigdzie wychodzić. Nie wiedząc co ze sobą robić (bo nie mogłam dzwonić do Kariny cz Kuby, ponieważ też składali swoje zeznania na policji a mieli to zrobić przede mną), wzięłam kartkę i zaczęłam zapisywać na niej chronologicznie wszystkie szczątki swoich wspomnień w wieczora Halloween:
1 Aranżowany wieczorek okultystyczny przez Karola i Janusza.
2 Odczytanie karteczek z wróżbami.
3 Pojawienie się dwóch osobników w maskach: jeden z nich atakuje Janusza.
Tu się chwilę zastanawiałam: nie pamiętałam czy napastników było dokładnie dwóch. Równie dobrze mogło być ich więcej, choć wersja Kariny zgadzałaby się z tym co mówił Karol. Bo umówił się z dwoma studentami.
4 Karol szarpie się z postacią w masce.
Znów zaczęłam intensywnie myśleć. Jak to mogło przebiegać? Napastnik biegnie w stronę Janusza, wbija mu nóż w żebra; ten upada. Czy Karol wtrącił się do walki bo zorientował się, że jego przyjaciel został rzeczywiście ugodzony nożem? Czy byłby w stanie to rozpoznać? A może uznał, że Paprocki doskonale gra? Nie, musiałam przyjąć wersję, że Banaszkiewicz jednak postanowił chronić przyjaciela,
5 Damian z Kubą pomagają Karolowi.
Tego byłam pewna, bo akurat ten moment pamiętałam. Jak krzyknęłam do zamaskowanej postaci aby zostawiła moich przyjaciół, a potem...
6 Mariola rzuca kamieniem trafiając Damiana.
To też pamiętałam. I upadek Damiana. Czy zraniła go śmiertelnie?
7 Drugi osobnik ciągnie Mariolę do lasu...
Ten punkt mnie zastanowił. Skoro osobników była dwójka, to czym zajmował się tamten który porwał Mariolę Stankiewicz zanim to zrobił? Nikt nie zwracał na niego uwagi aż do tej pory. I znów poczułam to uczucie. Uczucie mówiące mi o tym, że coś jest nie tak, że coś tu nie gra. Tylko co? Z tego wszystkiego tylko rozbolała mnie głowa. Dokończyłam więc ósmy punkt:
8 Uciekam z Kariną przed pierwszym osobnikiem w stronę przycmentarnego lasku.
Na komisariacie czułam się nieswojo: nie miałam jakiegoś szczególnego poważania dla policji, ale bądź co bądź byli stróżami prawa, a ja zamierzałam właśnie wyznać, że będąc pod wpływem narkotyków dopuściłam do porwania mojej koleżanki i kolegi razem z innymi przyjaciółmi, wśród których dwoje to wszystko zorganizowało. Z czego jeden leży z raną kłutą brzucha w szpitalu. Kuba miał rację: to wszystko brzmiało bardzo żałośnie. Ale sama nie byłam w stanie odnaleźć Damiana. Jeśli on poddał się w poszukiwaniach Marioli uznając najwyraźniej, że nic jej nie jest, ja nie mogłam. Bo wciąż pamiętałam siłę uderzenia z jaką Stankiewicz rzuciła w niego kamieniem.
Wyrwałam się z rozmyślań widząc wychodzącego właśnie z pokoju Karola. Spojrzał na mnie przechodząc obok, ale nie odezwał się ani słowem. Tylko w jego wzroku wyczytałam niemą prośbę. Potem do sali wszedł Kuba. Ja miałam być następna. Moje zdenerwowanie rosło z minuty na minutę stopniowo pozbawiając mnie całego opanowania które sądziłam, że posiadam. Wahałam się coraz bardziej: co mam zrobić? Przecież cała trójka moich przyjaciół prawdopodobnie wyzna, że rozstali się po północy. A jeśli ja zrobię inaczej wyjdę na idiotkę. Albo wszystkich skompromituję. Dokładnie w chwili, gdy to wypowiedziałam w komisariacie znalazł się ktoś jeszcze. Spojrzałam w orzechowe oczy Damiana szerzej otwierając swoje. Tak mnie to zamurowało, że w pierwszej chwili dalej siedziałam na krzesełku. Dopiero po kilkunastu sekundach przeprosiłam rodziców (którzy czekali tam razem ze mną) i niemal pobiegłam do przyjaciela.
- Damian!- podniosłam lekko głos czekając aż mnie usłyszy. Momentalnie podniósł na mnie wzrok.
- Witaj, Sara- uśmiechnął się do mnie blado. Dopiero teraz zauważyłam, że na głowie ma bandaż.
- Co się stało?- spytałam głupio, bo doskonale o tym wiedziałam. Dlatego dodałam szybko- czemu nie odbierałeś moich telefonów? I co tu robisz?
- Wracając do domu z naszego spotkania na cmentarzu musiałem uderzyć się w głowę i upaść. Obudziłem się dopiero następnego dnia z samego rana przy jednym z nagrobków. Jakaś pani zadzwoniła po pogotowie widząc krew na mojej głowie. No i pojechałem na pogotowie. Zostałem jeszcze trochę czekając na wyniki badań.
- O której byłeś w domu?
- Gdzieś tak po czwartej.- odparł po chwili. Zdusiłam westchnienie. Czyli jakieś pół godziny po mojej wizycie w mieszkaniu u jego mamy.
- A twoja komórka? Dlaczego jej nie odbierałeś?
- Nie wiem co się z nią stało. Chyba ją zgubiłem- odetchnęłam z ulgą; tak prozaiczne wyjaśnienie nie przyszło mi wcześniej do głowy. Ulga jaką odczułam sprawiła, że nieomal się roześmiałam. A więc wszystko już w porządku: mimo niefortunnego wypadku Janusza wszystko się już prawie wyjaśniło. Poza zniknięciem Marioli. Ale może i Jakub miał rację? Znając Stankiewicz, to pewnie zabalowała gdzieś z przyjaciółkami.W końcu jej chłopak dobrze ją znał.
- Więc też kazali ci przyjechać na komisariat?
- Tak, pani Paprocka dzwoniła do mamy. Tylko w zasadzie to nie wiem o co chodzi.
- Posłuchaj...- zaczęłam zauważając wychodzącego z sali Jakuba. To był znak, że zaraz nastąpi moja kolej- …wyjaśnię ci to wszystko później, ale teraz zaufaj mi. Powiedz policji, że rozstaliśmy się zaraz po odczytaniu tych karteczek i nie wiesz co się potem działo z Januszem.
- Przecież to prawda, ale skoro tak mówisz to znaczy, że...to nie jest prawda?
- Wyjaśnię ci to później. Tylko tak powiedz, okej?
- Dobra- obiecał- Tylko musisz mi wyjaśnić co stało się z Paprockim.
Obiecuję.
Po przesłuchaniu mój stres minął. Okazało się, że funkcjonariusze zadali mi tylko kilka pytań, pozornie bez znaczenia nie próbując łapać na niezgodnościach czy stosować pułapek słownych. To tylko moje wyostrzone w ciągu ostatnich trzydziestu godzin nerwy sprawiały, że każda najmniejsza rzecz jawiła mi się jako coś niezwykle trudnego i niebezpiecznego. Teraz pozostało tylko czekać co wymyśli sam Janusz. Oczywiście kiedy się już obudzi.
- I jak kochanie? Wiedzą już kto to zrobił?- spytała mnie zaraz po wyjściu mama.
- Nie, ale chyba uznają to za wypadek. Wiadomo już co z Januszem?
- Dzwoniłam do jego rodziców, ale nadal się nie wybudził. Lekarze zaczynają się niepokoić.
- Och- westchnęłam tylko.- Mam nadzieję, że nastąpi to szybko.
- Tak, nie martw się Saro. Twój przyjaciel szybko wyzdrowieje. Ale nigdy więcej nie puszczam cię samej w nocy na żadną imprezę, słyszysz?- uśmiechnęłam się na widok surowej miny taty.
- To dobrze, bo nie zamierzam. Poza tym, już skończyłam osiemnaście lat i nawet jak byście chcieli to mogę o sobie decydować...
- Saro- upomniała mnie mama
- ...więc dobrze że zgadzamy się w tej kwestii.- dokończyłam dyplomatycznie. I w dużo lepszym nastroju wyszłam z posterunku.
Po przyjściu do domu zadzwoniłam do Kariny chcąc dowiedzieć się co z Mariolą. Niestety, nadal nic nie było wiadomo.
- Kuba był u jej rodziców, ale oni nie chcieli zgłaszać sprawy na policję- wyznała. Zdziwiło mnie to. Owszem państwo Stankiewicz byli właścicielami sieci marketów w całej Polsce i dość poważani, ale nie sądziłam, że zaginięcie córki zbagatelizują aż do takiego stopnia.
- No, ale dlaczego? Przecież nic na tym nie stracą.
- Tak, ale znałaś Mariolę: nie raz nocowała u koleżanek po baletach nawet nie informując swoich rodziców. Nie wracała do domu nawet na weekendy. Myślę, że oni traktują to podobnie.
- Nie jestem pewna- nadal się wahałam- Sądzisz, że ona naprawdę gdzieś się zaszyła? I to co zaszło na cmentarzu nie ma z tym nic wspólnego?
- Sara, a co właściwie tam zaszło? Przecież Karol wszystko nam wyznał: po prostu wyciął nam niezły numer i nieźle wystraszył. Tylko niestety, ucierpiał na tym Janusz.
- Zapomniałaś o tym, że wszyscy mogliśmy nabawić się poważnych odmrożeń. Nie sądziłam, że potrafi być tak nieodpowiedzialny- westchnęłam do słuchawki.- Słuchaj, rozmawiałaś może z Damianem?- zmieniłam temat na bardziej interesujący. (przynajmniej z mojego punktu widzenia)
- Z Wranickim? Nie. Podobno pojawił się na komisariacie, ale wiem to od Jakuba. Ja sama z nim nie rozmawiałam.
- Szkoda. Ja minęłam się z nim tylko w locie na posterunku, ale nie miałam czasu nawet wypytać go o szczegóły. Chociaż z tego co wiem on sądzi, że wracając do domu potknął się i upadł na kant jakiegoś nagrobku i stąd ten siniak na czole. Potem jakaś pani znalazła go i zadzwoniła na pogotowie.- zaczęłam opowiadać Karinie po krótce to co mi powiedział. Potem pogadałyśmy jeszcze na temat Janusza. Stopniowo rozmowa zeszła na bardziej przyziemne, szkolne tematy. W końcu pojutrze musiałyśmy iść do szkoły.
Resztę przedpołudnia spędziłam z mamą w kuchni pomagając jej przygotować obiad; potem pojechałyśmy na zakupy. A ja powoli przestawałam myśleć o koszmarze tamtej nocy. Nawet wydało mi się to w sumie trochę śmieszne i dzięki temu złość na Karola stopniowo mijała. Gdyby nie ta kompromitacja z narkotykami i potknięcie z Januszem może naprawdę mielibyśmy przy tym niezły ubaw. A tak pozostał mi po tym pewien niesmak.
W niedzielę nadal nie było wieści o Marioli. Bądź co bądź zaczynałam się coraz bardziej niepokoić. Okej, nie przepadałam za nią, ale przecież Jakub był jej chłopakiem! I nie powinien rezygnować tak łatwo. No ale skoro jej rodzice też się nie martwią to dlaczego ja powinnam, usprawiedliwiałam się w myślach czując wyrzuty sumienia. Ale co ja mogłam zrobić?
Około godziny czternastej pani Paprocka zadzwoniła do mamy (bo były dość dobrymi koleżankami) z wiadomością, że Janusz obudził się kilka godzin temu. Od razu przygotowałam się do wyjścia i z mamą pojechałam do szpitala w którym przebywał po drodze na wszelki wypadek wysyłając reszcie moich znajomych wiadomość o tym. Gdy dojechaliśmy na miejsce byli u niego rodzice i siostra. Ja nie mogłam wejść. Mimo wszystko postanowiłam trochę poczekać aby się chociaż przywitać. Jednak po wyjściu Joli, jego starszej siostry dowiedziałam się, że raczej nie będzie to możliwe. Stan Janusza był poważniejszy niż myślałam. A rana dużo głębsza.
- Jego stan jest stabilny, ale stracił mnóstwo krwi i jest bardzo osłabiony- tłumaczyła mi dziewczyna- Lekarze zalecają mu teraz dużo spokoju, nawet rodzice mogli wejść tylko na kilka minut, więc nie masz się czym przejmować. Może jutro po szkole będzie już lepiej.
- Tak, mam nadzieję- uśmiechnęłam się smutno. Nieważne, że był ofiarą własnego żartu: i tak uważałam, że nie zasłużył na to co go spotkało. Przynajmniej teraz.- Przekaż mu pozdrowienia od całej paczki i życz powrotu do zdrowia. I że jeśli lekarze pozwolą to jutro się spotkamy.
- Jasne, przyda mu się wsparcie, bo trochę narzekał na ból. Jak to on- roześmiała się- Cieszę się, że nic mu się nie stało. Zastanawiałam się co mogło się wtedy stać.
- Nic nie powiedział?- Jolka pokręciła głową.- Nie pytaliśmy, jest słaby, a lekarze kazali go nie denerwować. On też nic nie mówi na ten temat- Bo pewnie nic nie pamięta, pomyślałam.
- Na pewno jutro nam powie- powiedziałam, bo nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć. Potem pożegnałyśmy się, a ja udałam się z rodzicami w drogę powrotną.
Chciałam odwiedzić Karola aby poinformować go o stanie Janusza , ale od Kariny dowiedziałam się, że i tak jest tym wszystkim bardzo przybity. Dlatego zaniechałam tego. Postanowiłam poczekać na reakcję Paprockiego: jeśli on będzie chciał aby ktoś odpowiedział za jego pobyt w szpitalu to wtedy własnoręcznie wyduszę nazwiska studentów, którzy zaatakowali go zamiast Karola.
Następnego dnia, zaraz po skończeniu zajęć pojechałam z Kariną do szpitala. Ucieszyłam się gdy stan Janusza poprawił się na tyle, żeby można go było odwiedzić. Gdy go zobaczyłam pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego nienaturalna bladość. Uśmiechnął się do nas lekko drżąco i spojrzał umęczonym wzrokiem. A ja zupełnie irracjonalnie pomyślałam o tym, że chyba po raz pierwszy nie wygląda idealnie.
- Witaj, jak się masz?- przywitałam się z Kariną podchodząc do jego szpitalnego łóżka.
- Chyba powinienem powiedzieć, że w porządku, ale to byłby gruby eufemizm.
- Bardzo cię boli?- spytała Karina.
- Akurat teraz nie, bo jestem na prochach, ale wcześniej czy zaraz po przebudzeniu miałem ochotę wyć z bólu.
- Dobrze, że teraz wszystko jest już dobrze. Co mówią lekarze? Kiedy będziesz mógł wyjść?
- Nie jestem pewien, ale raczej nie wcześniej niż do końca tygodnia. Albo i dłużej. Powiedzcie mi, co się stało tamtego wieczoru w Halloween? Kto mnie zranił?- spojrzałyśmy z Kariną na siebie. On też nic nie pamiętał.
- Byliśmy na cmentarzu jak pamiętasz.- zaczęłam- i czytaliśmy te głupie karteczki z wróżbami. Potem z lasu wyszły dwie postacie w maskach i zaatakowały ciebie i Karola. Jak już nam to powiedział wszystko było mistyfikacją, ale wasz kolego student się pomylił i przypadkowo zranił ciebie. Karol nie chciał nikogo wydać chcąc poczekać na twoja reakcję, ale moim zdaniem trzeba o wszystkim powiadomić policję.
- Tylko kto mi dał flunitrazepan?
- Co?
- Substancję GHB.- wyjaśnił. Przełknęłam gwałtownie ślinę.
- Więc to dlatego wszyscy nic nie pamiętamy.- szepnęłam do siebie.
- Co to jest ta substancja?- spytała Karina.
- Tabletka gwałtu- wyjaśnił usłużnie Paprocki- Więc wszyscy ją wzięliśmy? - Sara?
- Wygląda na to, że w kielichach, które opróżniliśmy do cna podczas zabawy z tabliczką quija nie było środków nasennych jak chciałeś z Karolem tylko coś innego. Widocznie studenciaki chciały się zabawić.
- Kurwa, jeśli tylko dorwę któregoś z nich to własnoręcznie powyrywam im nogi z tyłków. Przecież niemal mnie zabili i jeszcze to...Wiecie, że lekarze nie mogli mnie operować od razu? I musiałem znosić ten cały ból. I co mam powiedzieć teraz policji? Przecież od razu zapytają o tę pigułkę.
- Do tej pory wszyscy trzymaliśmy się wersji, że po północy rozdzieliliśmy się na cmentarzu i nikt nie widział cię od tej pory aż do dnia w szpitalu.
- Dobra bardzo sprytne, ale jak ja im to wyjaśnię?
- Trzeba było wcześniej o tym myśleć kiedy wymyślaliście z Karolem tą dziecinadę.- odparłam sucho- Najwyżej powiesz, że ktoś chciał cię wykorzystać patrząc na tę twoją śliczną buśkę- Karina zachichotała.
- Jesteś na nas za to zła? To miał być tylko żart.
- Żart? W takim razie bardzo mocny: Damian znalazł się na pogotowiu z powodu rozciętej głowy, Mariola nadal się nie znalazła choć prawdopodobnie przedłużyła sobie świąteczny weekend i hula gdzieś z koleżankami, ja z Kubą i Kariną spędziłam tamtą noc na zewnątrz niemal zamarzając z zimna, a ty leżysz tu o mały włos unikając śmierci. Powiesz mi który z tych elementów wydaje ci się śmieszny, bo moje poczucie humoru zdecydowanie wysiada.
- Przepraszam, okej? To naprawdę miał być tylko żart. A poza tym to dlaczego Damian został ranny? I co to znaczy, że Mariola się nie znalazła?
- To znaczy, że nie odezwała się do nikogo z naszej siódemki od czasu tamtej feralnej nocy. Po tym jak przypadkowo uderzyła Damiana w głowę kamieniem po którym stracił przytomność i wylądował na pogotowiu.
- O rany- skomentował to tylko Janusz.- Naprawdę sądzisz, że tej wariatce mogło coś się stać?
- Marioli? Prawdę mówiąc to sama już nie wiem co o tym myśleć- odparłam.
- A jeśli ona boi się wrócić, bo sądzi, że zraniła Damiana śmiertelnie?- zaproponowała Karina. Spojrzałam na nią zaskoczona chcąc zbyć, ale zaraz sobie uświadomiłam, że może mieć rację. Gdy obydwoje z Paprockim milczeliśmy Karina kontynuowała:- No bo wiecie, w sumie mogła to pamiętać. Ja też pamiętałam całkiem sporo szczegółów z tamtego dnia mimo iż byłam pojona tabletką gwałtu jak się dziś dowiedziałam. A znając Mariolę to mogła spanikować i...
- Ona może mieć rację, Sara- zgodził się z nią Karol- Pisaliście do niej, że wszystko jest w porządku? Że Damianowi nic się nie stało?
- Właściwie to nie- odparłam po chwili zastanowienia.- Naprawdę sądzicie, że ona się boi i gdzieś się ukrywa?
- Znam mało szczegółów, ale to wydaje się być bardzo prawdopodobne.- chwilę dyskutowaliśmy jeszcze na ten temat aż w końcu spytałam go:
- Co pamiętasz z tamtego wieczoru? Usiłuję ustalić chronologię wydarzeń ze szczątek wspomnień całej naszej siódemki.
- Hm, masz na myśli ten moment po przeczytaniu karteczek? No cóż, prawdę mówiąc to niewiele. Sądziłem nawet, że Karol wyciął mi jeszcze żart i wkręcił mnie tak jak i was w to wszystko gdy obudziłem się w szpitalu. Ale ta rana kłuta...po prostu nie wiem. Przypominam sobie tylko jak próbowałem wstać i wyjąć telefon żeby zadzwonić na pogotowie gdy ktoś podbiegł do mnie i pomógł wstać. I pamiętam jeszcze Kubę.- dodał po chwili wahania- Chyba próbował mi pomóc- to było coś nowego.
- To było po tym jak zostałeś sam na tym placu, tak?
- No...raczej tak, sam już nie wiem. A może to jakiś senny majak? Naprawdę nie wiem.
- W porządku, nie powinnam cię denerwować. Przyjdziemy jutro lub w środę, a ty opowiesz nam jaką historyjkę wymyśliłeś dla policjantów. Wracaj szybko do zdrowia.
- Już idziecie?
- Tak, musimy odwiedzić jeszcze Damiana. Też nie był dzisiaj w szkole. Może dowiedział się czegoś nowego.
- Rozumiem. Gdyby coś się wyjaśniło z Mariolą to dajcie znać.
- Jasne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz