Będąc już w domu błądziłam myślami na temat dzisiejszego
dnia. Niewątpliwie spadł mi z piersi olbrzymi ciężar: czułam że ostatecznie
pożegnałam się z synem i pogodziłam z jego odejściem. I nawet tysiąc paczek
wysłanych pod moje drzwi nie spowoduje, że znów się załamię.
Po wyjściu z domu Łukasza, ten oddał mi pozytywkę i
bluzeczkę którą wysłała mi nieznana osoba. Sweterek mu zwróciłam: chciałam by
reszta rzeczy Kubusia była u niego w jednym miejscu, ale pozytywkę sobie
zostawiłam. Melodia dziecięcej kołysanki mnie uspokajała i jak się przekonałam
następnego dnia rano pomagała zasnąć.
Optymizmem napełniły mnie również słowa Łukasza: jego
obietnica pomocy w odnalezieniu adresata paczki (w teorię Jacka o tym że zrobił
to Włodzimierz Kowalski raczej wątpiłam) i ogólnie cały przebieg naszego
spotkania. Cieszyłam się, że nareszcie osiągnęliśmy konsensus, że naprawiliśmy
nasze wzajemne stosunki. Oczywiście przeszłości nie zmienimy, ale przecież jako
byłe małżeństwo nie musimy drzeć ze sobą kotów, prawda?
W weekend odwiedziła mnie masa osób: mama z Bartoszem
sprawdzając jak sobie radzę, Beti z Krysią i Asią (bo ta pierwsza oznajmiła im,
że prowadzę własne śledztwo więc dziewczyny o wszystko mnie wypytywały). Mamę
starałam się uspokoić (zataiłam wiadomość o paczce, a gdy wspomniałam o
powrocie Łukasza taktownie udawałam, że wierzę w jej zdziwienie choć wiedziałam
że doskonale zdawała sobie sprawę z jego powrotu skoro podała Kowalskiemu mój
adres), a swoim przyjaciółkom opowiedziałam że jednak śledztwo nie jest już
potrzebne.
- Jak to nie jest?- Dziwiła się Beata.- Przecież pamiętam
co mówiłaś podczas ostatnich odwiedzin. Nie próbuj mi znowu kłamać, że dałaś
sobie z tym spokój, bo i tak ci nie uwierzę. Mówiłam ci, że będę ci we
wszystkim pomagać i sama masz nie ryzykować, prawda?
- Ale ja mówię prawdę, Beti.- Powiedziałam z uśmiechem,
bo w trakcie tej swojej krótkiej przemowy wyglądała bardzo groźnie i
stanowczo.- Nie będę martwiła się już sprawą tej paczki. Teraz zajmuje się tym
ktoś inny.
- Jacek.- Domyśliła się Asia.
- Nie. Łukasz.- Wszystkie trzy łącznie z Krysią spojrzały
na mnie szerzej wytrzeszczając oczy.
- Ten Łukasz?
- Twój były mąż?
- Serio?- Dziwiły się wszystkie niemal jednocześnie
zarzucając mnie pytaniami.
- Tak, ten Łukasz. Tak mój były mąż. I tak, mówię serio.-
Odpowiedziałam im nieco żartobliwie.
- A więc odnowiliście i naprawiliście kontakt?- Ponownie
spytała Krysia.- Po tym jak na niego naskoczyłaś sądząc, że to on jest nadawcą
paczki którą dostałaś?
- Tak. Spotkaliśmy się wczoraj i oficjalnie wszystko
sobie wyjaśniliśmy. Pewnie wiesz od Beti, że na początku to jego oskarżyłam o
przysłanie mi tych rzeczy?- Krystyna skinęła głową.- No więc przeprosiłam go.
Rozmawialiśmy dość długo oglądając rzeczy Kubusia. Potem Łukasz obiecał, że
zajmie się tą sprawą.
- No to super.- Skwitowała to Joasia.- Cieszę się, że
jesteś taka spokojna.
- Tak.- Uśmiechnęłam się lekko.- Czuję się uwolniona od
demonów przeszłości.
- A więc rozmowa z byłym mężem aż tak ci pomogła?- Choć
Krysia posłała Beti ostrzegawcze spojrzenie nie rozumiałam dlaczego, więc
odpowiedziałam szczerze:
- Aż do tej pory z wielu rzeczy nie zdawałam sobie
sprawy. Na przykład jak wielkie piętno śmierć Kubusia odcisnęła na Łukaszu.
Wiecie, że trzymał jego wszystkie rzeczy? I powiedział, że przyjechał tutaj z
Lublina tylko dlatego by być przy nim w dniu jego urodzin i rocznicy śmierci,
bo nie było go przy nim gdy je obchodził gdy jeszcze żył…- Zaczęłam opowiadać
przyjaciółkom nasze spotkanie z Kowalskim z wieloma szczegółami: o tym jak
wspominaliśmy przeszłość z Kubą, jego wpadki i najśmieszniejsze momenty. Na
koniec dodałam tylko:- Było mi go tak strasznie żal, a jednocześnie wstyd za to
że go obwiniałam. Łukasz kochał przecież Kubę tak samo mocno jak i ja. Dopiero
wczoraj zrozumiałam jak bardzo.
- To znaczy?
- Opowiadałam wam o tym nastolatku co tydzień składającym
kwiaty na grobie Kubusia?- Odpowiedziałam Krysi pytaniem.
- Tym od astrów?
- Aha. Gdy poskładałam układankę do kupy zorientowałam
się, że zleceniodawcą bukietów musiał być Łukasz. Dzieciak, który miał je
doręczać co tydzień mówił o mężczyźnie koło czterdziestki, a wiecie że dla
nastolatków czasami trzydziestolatek wydaje się być facetem w średnim wieku. No
i powiedział, że nosił brodę i wyglądał dość groźnie. Łukasz czasami potrafił
tak wyglądać. Poza tym wspomniał iż zostały mu jeszcze dwie przesyłki, co
zgadzałoby się z terminem powrotem Łukasza. Widocznie sądził, że przyjedzie to
Warszawy trochę później.
- Wow. Jestem w szoku.- Skomentowała to Joasia.- Choć
rozwiązywałoby to kolejną zagadkę.
- Tak.- Zgodziłam się.
- A co ze śmiercią tych porywaczy?
- Jacek twierdzi, że to szef ukarał ich za to, że źle
wykonali zadanie. Nie patrz tak na mnie Joasia, wiem że brzmi to dość
makabrycznie i możecie nawet uważać mnie za potwora, ale cieszę się z tego.
Ktoś kto doprowadził do śmierci mojego synka zasługiwał na to samo i nie będę
udawała że jest inaczej. Po prostu tak czuję.
- Rozumiem cię, Karolcia. Tyle, że chodziło mi raczej o
coś innego.
- Czyli?
- Mówiłaś, że wszystko się wyjaśniło, a jednak…skoro ten
cały szef Bajkowski, tak? No więc skoro on mógł spowodować śmierć swoich
podwładnych, a sam siedzi w więzieniu, to nie chcę cię straszyć, ale ja bym się
trochę bała.
- Nawet jeśli to ktoś z rozkazu Bajkowskiego wysłał mi
paczkę z rzeczami Kuby- Zaczęłam- To i tak jestem dużo spokojniejsza niż byłam
na początku. Bo ten ktoś zamierzał wyprowadzić mnie z równowagi a nie
skrzywdzić. Gdyby chciał to zrobić zrobiłby to bez jakiegokolwiek problemu, nie
sądzicie? Jestem dość łatwym celem.
- Karolina…
- Dajcie spokój, to miał być żart. A tak poważnie, to
Pajęczak i Górski nie zginęli ostatnio, a przynajmniej jeden z nich nie, więc
uważam że to po prostu zwykł zbieg okoliczności. Poza tym jestem spokojna, bo teraz
Łukasz się wszystkim zajmuje. A ja mu ufam. Wiem, że wiele miesięcy temu tego
nie zrobiłam, ale teraz jestem pewna że mnie nie oszuka i mogę na niego liczyć.
Zwłaszcza po tym co zaszło wczoraj.- Uśmiechnęłam się lekko melancholijnie
przypominają sobie rozmowę z Kowalskim.- To takie smutne, prawda? A ja przez te
wszystkie miesiące sądziłam, że zapomniał o synu na dobre zagnieżdżając się w
Lublinie. Tak bardzo miałam mu za złe, że wyjechał, że pracował nawet po
śmierci Kuby tak jakby to nic go nie nauczyło. Teraz rozumiem jakie to miało
dla niego znaczenie.
- To chyba dobrze.- Podsumowała Beti. A ja znowu nie
zrozumiałam spojrzenia jakie rzuciła jej Krysia.
- Tak.- Potwierdziłam. To katharsis pozwoliło mi spojrzeć
na siebie i swoje dawne zachowanie bardziej obiektywnie. I doszłam do wniosków,
że postępowałam nie najlepiej. I dlatego od tej pory obiecałam sobie się
zmienić: zaczynam żyć normalnie, bo ja też zasługuję na szczęście.-
Westchnęłam.- Tylko mimo wszystko wciąż dopadają mnie ostatnio cienie
przeszłości w której Kuba był częścią mojego życia.
- Kuba czy Łukasz?- Mrugnęła pytająco Beata.
- Beti!- Ofuknęła ją Krystyna.
- No co?- Wzruszyła ramionami.- Nie ma się po co
oszukiwać.
- Nie rozumiem.- Pokręciłam z dezorientacją głową.
- Myślę, że powinniśmy skończyć tę głupią dyskusję.-
Zawyrokowała Joasia.- Obejrzyjmy jakiś film.
- Nie, najpierw chcę wiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Beata?-
Spojrzałam na nią wyczekująco. Ta milczała dobrą chwilę.
- Jesteś zdezorientowana i czujesz się winna, bo wrócił
Łukasz, prawda? A ty czujesz, że popełniłaś co do niego błąd.
- Co?
- Od jakichś dziesięciu minut opowiadasz nam o tym jak
się do niego pomyliłaś i jak dawniej byliście szczęśliwi. O tym, że czujesz
wyrzuty sumienia z powodu tego jak potraktowałaś go w przeszłości.
- Chyba nadal nie rozumiem.
- Rozumiesz. Już dawno nie widziałam cię takiej… może rozpromienionej
to zbyt duże słowo, ale zadowolonej jest już odpowiednie. I to wszystko dzięki
rozmowie z byłym mężem, z którym jak sama stwierdziłaś rozstałaś się bo
popełniłaś błąd. Nawet na przyjęciu zaręczynowym Asi gdy walnęłam ci tę całą
gadkę nie zachowywałaś się w ten sposób. Owszem, jako tako zauważyłaś że
wiedziesz nudną egzystencję, ale dopiero przyjazd Łukasza pozwolił ci spojrzeć
na wszystko szerzej, jakby z odpowiedniej perspektywy. W twoich oczach jest
teraz coś innego.
- Niby co takiego?- Prychnęłam w końcu zdając sobie
sprawę do czego dąży.- To co sugerujesz jest po prostu śmieszne.
- Doprawdy? A ja myślę, że sama się oszukujesz.- Ta
rozmowa i kierunek w jaki zmierzała coraz mniej mi się podobał. Sama nie wiem
dlaczego byłam coraz bardziej zdenerwowana. Po co chciałam zrozumieć karcące
spojrzenia Krysi rzucane Dziubińskiej?
- Nieprawda.- Zaprzeczyłam po raz kolejny.
- Prawda. Żałujesz że się z nim rozwiodłaś Karola?
- Beti!- Żachnęłam się.
- To nie jest trudne pytanie. Po prostu: tak lub nie. Ale
wiesz, że odpowiedź może nie być dla ciebie łatwa.- Spuściłam na chwilę głowę,
a potem spojrzałam na Krystynę i Joannę. Liczyłam na ich pomoc, ale jakimś
cudem pierwsza była zajęta wlepianiem się w swoją herbatę, a druga paznokcie. Czemu
milczały teraz gdy ja ich potrzebowałam? Poczułam, że moje serce bije szybciej.
- Jasne, że
żałuję.- Powiedziałam szybko dodając:- Ale nie dlatego że teraz coś do niego czuję co
sugerujesz. Po prostu żałuję, że zrobiłam to w taki sposób, że nazwałam go
mordercą Kubusia.
- A to nie to samo?
- Nie. Bo rozstaliśmy się za obopólną zgodą i z wielu
innych powodów niż śmierć naszego syna.
No i minęło już zbyt dużo czasu, więc nawet jeśli coś teraz... – zdając
sobie sprawę, że to co miałam zamiar powiedzieć nie było najodpowiedniejsze by
przekonać moją przyjaciółkę postanowiłam zakończyć inaczej rzucając z grubej
rury: A poza tym to zamierzam związać się z Jackiem.- Nie wywarło to na Beaty
oczekiwanego wpływu. Z uśmiechem na ustach i jakąś ciepłą pobłażliwością
odparła mi:
- Karolciu, ale ty się z nim wiążesz już od niemal roku i
nadal nic z tego.
- Nieprawda.- Odrzekłam delikatnie tupiąc nogą dla
wzmocnienia efektu, przez co poczułam się jak mała dziewczynka.- My nawet no…
Pocałowaliśmy się.- Nie dodałam, że stało się to już dość dawno temu, bo od
wspólnej kolacji z Jackiem minęło już kilka tygodni. I najpewniej przez wypity
przeze mnie alkohol. No i że potem powiedziałam Bończakowi, byśmy oboje
zapomnieli o tym epizodzie, bo nie jestem gotowa na nowy związek. Ucieszona, że
zbiłam argumenty Beti (później będę się zastanawiać dlaczego rozmowa na temat
mnie i Łukasza sprawiała mi aż taką trudność) postanowiłam o tym nie wspominać.
- Co?
- Naprawdę?
- Jej.- Znów powiedziały niemal jednocześnie. Z tym, że
„naprawdę” Beaty brzmiało nieco ironicznie. Zmarszczyłam brwi patrząc na nią.
- O co ci znowu chodzi?- Spytałam ją.
- Daj spokój: „pocałowaliśmy się”? Wiesz ile razy ja się
z kimś całowałam? Nawet nie pamiętam imion tych wszystkich chłopaków.
- Ale ja nie jestem tobą i dla mnie pocałunek coś znaczy.
- Więc prześpisz się z Jackiem dopiero po ślubie, co?
- Nie, wskoczę mu do łóżka już dzisiaj tylko po to by
zrobić ci na złość.
- Hej, dziewczyny przestańcie już.- Zastopowała nas
Krysia, bo ja prawdę mówiąc miałam ochotę porządnie pokłócić się Beatą. Jak śmiała tak ze mnie żartować? I na
dodatek wmawiała mi miłość do Łukasza tak jakbym ja sama nie wiedziała co
czuję. Owszem, kiedyś byłam szczęśliwa z Kowalskim i uważałam swoje życie za
spełnione. Wierzyłam też, że nasza miłość będzie wieczna.
„Nasz dzidziuś jest na pewno
bardzo zdrowy i silny. A nawet jeśli nie to będę go bardzo kochał tak samo jak
ciebie.”
Jak żywo w mojej pamięci pojawiła się scena gdy
dowiedziawszy się o ciąży zapłakana otworzyłam drzwi od łazienki rzucając się
Łukaszowi na ramiona. Jak pocieszał mnie i śmiał się ze mnie, a ja czułam się
tak bezpieczna. Jak bałam się swojego odmiennego stanu, a on zapewniał mnie że
wszystko będzie dobrze i wyznawał mi miłość
„Przepraszam cię. Ja też nie
chciałam wypowiedzieć tamtych słów. Kocham cię
Łukasz. I nie zostawiaj mnie
nigdy, dobrze? Nawet jeśli będę plotła głupoty
to pamiętaj o tym.”
„Wiem, Karola, wiem.”
Kolejne wspomnienie spowodowało, że niemal nie mogłam
przełknąć śliny. Prawie widziałam przed sobą twarz Łukasza: jego śmiejące się
do mnie oczy i przepełnioną miłością twarz. Czy wiedział że go kochałam nawet
wtedy gdy nie wracał do domu na noc, gdy udawał chłopaka Kariny Bajkowskiej? I
czy ja naprawdę kazałam mu się nigdy nie zostawiać?
- Komu nie kazałaś się zostawiać?- Rozległo się pytanie,
a ja zorientowałam się iż ostatnią myśl wypowiedziałam na głos. Potrząsnęłam
szybko głową.
- Nikomu.
- Oj Kara, Kara…- Beti zupełnie nieświadomie wywołała
kolejną lawinę wspomnień o Łukaszu ponownie wywołując we mnie irytację, bo poczułam
że zrobiła to specjalnie.
„Jesteś moją KARĄ. Najukochańszą
na świecie.”
- Dlatego mnie tak nazwałaś?- Burknęłam.- Mam na imię
Karolina.
- Jejku, jaka czepliwa. Czemu tak ci to przeszkadza? Ktoś
inny cię tak nazywał?- Widząc błyski w oczach Beti miałam ochotę ją udusić.
Doskonale wiedziała kim była osoba która mnie tak nazywała.
- Nieprawda. Po prostu nie chcę byś mnie tak nazywała.
Źle mi się to kojarzy.- Postanowiłam pokonać ją jej własną bronią. Naturalnie
to określenie wcale nie kojarzyło mi się to źle: jeśli już to raczej
przypominało o tym co straciłam… Boże o czym ja myślę? Na szczęście Asia
wybawiła mnie od uszczypliwości Beti drążąc wcześniej podjęty przez nas temat.
- No dobra, a więc mów
co z tym Bończakiem czy tam Kownackim, bo nadal nie wiem jak go nazywać.-
Nie chciałam jej zdradzać szczegółów, ale z dwojga złego wolałam rozmowę o
Jacku niż Łukaszu. Odetchnęłam więc z ulgą, bo Beata chyba zrezygnowała z prób
męczenia mnie. Miałam też nadzieję, że przynajmniej Krysia z Joasią przestały sądzić,
że nadal kocham Łukasza. Bo przecież wcale tak nie było. Mówiłam wcześniej prawdę:
myślałam o nim w kontekście swojej sytuacji i przeszłości Kuby. A skoro
Kowalski był jej częścią to nie dziwoto, że moja opowieść dotyczyła także jego
i często o nim wspominałam. Udowodnię to
zaczynając swój związek z Jackiem. Teraz byłam pewna, że to dobra decyzja.
Łukasz ostatecznie pomógł uporać mi się z przeszłością.
- Mam zamiar umówić się z nim dziś wieczorem i
poinformować o tym, że nareszcie chcę się zaangażować.- Powiedziałam z wielką
pewnością patrząc przy tym na Beti. Ta tylko lekko się uśmiechnęła jakby
wiedziała, że mówię to tylko na jej użytek. Małpa.
- Super. A więc już nas nie ma.- Zapiała radośnie Asia.
- Hej, to nie znaczy że was wypędzam.- Powiedziałam.
- Przecież wiemy, ale do wieczora zostało mało czasu, a
musisz się przygotować no nie?- Spytała retorycznie Beti. Oczywiście znów z tym
dziwnym błyskiem w oczach mówiącym: tak, możesz nas oszukać, ale ja wiem że
Jacek jest tylko twoją zasłoną dymną.
- Uwierz mi, że nie potrzebuję na to trzech godzin jak
ty.- Odparłam jej tak jak i ona udając, że nie dostrzegam żadnych podtekstów w
jej wypowiedzi i zachowaniu.
- Ej, zajmuje mi to tylko dwa.- Rzuciła z przekąsem.
- Ej, zajmuje mi to tylko dwa.- Rzuciła z przekąsem.
- No widzisz, a więc zostańcie jeszcze trochę.-
Nalegałam.
- Nie, Beti ma
rację.- Poparła ją Krysia.- Idź, szykuj się. Potem zdasz nam sprawozdanie.
- I załóż lepiej tę bluzkę w paski, którą ci kupiłam.
- I moją sukienkę.
- I mój żakiet. Wszystko będzie idealnie do siebie
pasować. Na luzie, ale i z prostą elegancją. W sam raz na randkę.
- Tak zrobię. Jeszcze raz dziękuję wam za prezent.
- Nie ma za co.- Przemówiła w imieniu całej trójki
Krystyna.- Skoro zaczęłaś zrywanie z czernią pewnie musisz na nowo uzupełnić
całą szafę, a to kosztuję.- Cmoknęła mnie w policzek wstając z mojej małej
sofy.- W takim razie do zobaczenia kochana.
- Tak. Udanego spotkania.- Za chwilę podeszła do mnie
Asia z dość sporym już brzuszkiem.
- Przyłączam się.- Objęcie Beaty jak zwykle pozbawiło
mnie tchu i naruszyło przynajmniej trzy pary żeber. Złość na nią minęła mi
całkowicie. A przynajmniej zanim dodała:- Ale ja oprócz udanego spotkania życzę
ci też udanej nocy.
- Beti…
- No co? Jak szaleć to na maksa. Poza tym pierwsze randki
zazwyczaj tak się kończą.
- Chyba twoje- Odparłam jej i zgodnie całą czwórką
roześmiałyśmy się. Beata przyzwyczajona do tego wzruszyła tylko ramionami.
- Nie zaprzeczę. Zwłaszcza gdy chodzę na nie z
Krzyśkiem…hm…- Rozmarzyła się.- Kto by pomyślał, że gówniarz jest taki świetny
w te klocki.
- Niech no się tylko dowie, że nadal pomimo ponad dwóch
lat małżeństwa nazywasz go gówniarzem.
- On o tym wie. Poza tym to prawda: jest ode mnie
młodszy. Ale wiecie co? Już mi to nie przeszkadza. Skoro chciał się bujać z
taką staruszką jak ja to jego problem.
Gdy moje przyjaciółki w końcu opuściły mój dom i zostałam
sama znów w mojej głowie pojawił się chaos. Nieświadomie Beata poruszyła we
mnie jakąś strunę, spowodowała że ponownie poczułam niepokój sama nie wiedząc
dlaczego.
„Sądzisz, że gdyby nie śmierć
naszego syna nadal bylibyśmy małżeństwem?”
„Nigdy się już tego nie dowiemy
prawda?”
Cholera, po co zadałam Łukaszowi to pytanie. Teraz czułam
się głupio na samo wspomnienie, bo zabrzmiało to tak jakbym ja żałowała że nie
jesteśmy już razem. I pewnie tak zrozumiał to Łukasz, bo niby co miała znaczyć
jego odpowiedź?
„Nigdy się tego nie dowiemy…
Tak, niewątpliwie żałował. Gdyby było inaczej rzuciłby
coś w stylu: pewnie tak albo nie mam pojęcia. A to jego pytanie nawet nie było
grzeczne. Równie dobrze mógł mi powiedzieć: sory mała, to ty wniosłaś sprawę o
rozwód więc teraz nie żałuj. Tyle, że ja wcale tego nie żałowałam…prawda?
By uwolnić się od tych przemyśleń w końcu zadzwoniłam do
Bończaka. Gdy nie odbierał telefonu wykonałam połączenie jeszcze raz.
Odebrał. Przez kilkadziesiąt sekund gawędziłam z nim o
niczym by w końcu zaproponować wypad na kręgle. Bończak wyraźnie zdziwił się
moją propozycją, ale ale naturalnie się zgodził. Pożegnałam się więc
zamierzając zacząć się upiększać. Czas zacząć żyć a nie egzystować, pomyślałam.
Być może przy boku Bończaka to mi się wreszcie uda. Dość zamartwiania się
przyszłością i rozmyślaniem o przeszłości. Co było to było, a co ma być to i
tak się wydarzy. Dlatego powinnam żyć chwilą i teraźniejszością.
Wspólne wyjście, czy raczej należałoby rzec randka z Jackiem przebiegła w miłej atmosferze.
Wiosna zagościła się już na dobre, więc wspólnie wybraliśmy się na lody, a potem
obiecane kręgle. Nie udało mi się wygrać, ale bawiłam się przy tym wyśmienicie.
A gdy w pewnym momencie poczułam lekkie ukucie w sercu zwiastujące wyrzuty
sumienia pomyślałam o moim małym synku patrzącym na mnie z góry tak jak zalecił
mi Łukasz. I poczucie, że cieszy się gdzieś tam w innym świecie z mojego
szczęścia była mi dużą pociechą.
Późnym wieczorem, gdy w końcu wróciliśmy z całodziennego
spotkania (po kręglach był jeszcze spacer a potem kino) byłam tak zmęczona, że
marzyłam tylko o śnie. Zaczęłam żegnać się z Jackiem.
- Czy dzisiejszy dzień coś dla ciebie znaczył?- Spytał
mnie. Wiedziałam, że chodzi mu tak naprawdę o coś więcej niż ostatnie kilka
godzin.
- Tak.- Odparłam mu.- Było cudownie. Dawno tak dobrze się
nie bawiłam.
- Miałem na myśli raczej…
-…wiem co miałeś na myśli.- Zauważyłam jak rozbłysły mu
oczy. Zupełnie jak u Łukasza gdy powiedziałam mu o czapeczce Kuby z logo CBŚ…
- Czy to znaczy, że chcesz spróbować?
- Tak, Jacek chcę. Miałeś rację. Już najwyższy czas bym
przestała się bać.- Słysząc te słowa Bończak podszedł do mnie i cmoknął prosto
w usta. Z dłońmi nadal umieszczonymi na mojej twarzy powiedział:
- Cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo.- Uśmiechał się
tak radośnie, że nie wątpiłam w to że mówi prawdę. Jego radość w pewien sposób
udzieliła się i mi choć niekoniecznie miałam na myśli tak szybkie działanie.
Mimo wszystko odwzajemniłam jego uśmiech. A potem pozwoliłam się pocałować. Tym
razem tak naprawdę.
„Sądzisz, że gdyby nie śmierć
naszego syna nadal bylibyśmy małżeństwem?”
„Nigdy się już tego nie dowiemy
prawda?”
Wspomnienia wypowiedzianych przeze mnie i Łukasza słów podczas
naszego ostatniego spotkania sprawiły, że zdrętwiałam w ramionach Jacka.
Spostrzegł to od razu odrywając się ode mnie i z niepokojem pytając:
- Coś się stało?- Pokręciłam głową.
- Nie, w porządku. Coś sobie przypomniałam.
- Karolina, nie musisz bać się szczęścia. Jestem pewny,
że Kuba cieszyłby się z tego że jego mama jest znowu radosna.
- Tak.- Mrugnęłam powstrzymując się od dodania, że moje
myśli wcale nie dotyczyły zmarłego synka, a byłego męża. Intuicyjnie
wyczuwałam, że to by się Jackowi wcale nie spodobało. I mnie też to się nie
podobało. Bo to co poczułam gdy Bończak mnie pocałował nie było przyjemne.
Jakaś cząstka mojej duży kazała mi przestać, bo jest to zdrada wobec Łukasza.
Zupełnie tak jakbym nadal była jego żoną, choć przecież od dawna tak nie jest.
Tyle, że pewnych reakcji nie można uniknąć.
Skoro tak, podpowiedział mi jakiś wredny głosik w głowie,
to dlaczego przypomniałaś sobie o nim teraz? Jakoś całując się z Jackiem po raz
pierwszy od czasu rozwodu wcale tak tego nie traktowałaś. No, ale wtedy nie
wiedziałaś, że Łukasz wrócił do Warszawy. I się z nim nie pogodziłaś…
Och, zamknij się przeklęty głosie, powtarzałam w myślach
czując się jak wariatka. Pięknie Karolina, słyszysz w sobie jakieś wredne głosy
i na dodatek prowadzisz wewnętrzny monolog. Po prostu cudnie.
W tym czasie, gdy ja biłam się z myślami Jacek na
szczęście nie zauważył w tym nic dziwnego w ciszy obejmując mnie ramieniem. Gdy
sobie to uświadomiłam starałam się nie wysuwać z jego objęć więc przez dłuższą
chwilę trwaliśmy tak blisko siebie, jakby przyzwyczajając się do tego uczucia. (A
przede wszystkim ja) W pewnej chwili jednak Bończak odsunął się ode mnie.
- Chyba powinienem już iść. Spotkamy się jutro?
- Jeśli chcesz marnować na mnie niedzielę.
- Jasne, że chcę. I nie nazwałbym tego marnowaniem czasu.
- Miło mi to słyszeć.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- Skłonił mi się
galanteryjnie choć nieco prześmiewczo.- Życzę ci dobrej nocy.
- Wzajemnie.
- Śnij o mnie.
- Będę.- Roześmieliśmy się oboje zupełnie jak para
nastolatków po pierwszej randce. Weszłam do domu z uśmiechem na ustach, ale już
w środku w mojej głowie pojawiła się konsternacja. Jakby w tym wszystkim było coś
dziwnego, coś co nie pasowało do siebie jak dwa puzzle różnych układanek
położone obok siebie. Potrząsnęłam głową starając się pozbyć tego
irracjonalnego uczucia. Chcę porównywać swój związek z Jackiem do dwóch puzzli?
Chyba późna pora nie jest dla mnie najodpowiedniejszą okazją do popisywania się
elokwencją. Przecież muszę się w końcu przemóc. Muszę przestać żyć z dnia na
dzień. Muszę zacząć panować nad swoim życiem, mieć kogoś dla kogo będę
najważniejsza, znowu odkryć szczęście.
Gdzie tu miejsce na coś dziwnego czy porównywanie związku
do puzzli? Z tą myślą uspokojona weszłam do łazienki rozpoczynając
przygotowania do snu. Potem z ulgą wgramoliłam się pod pachnącą pościel.
Nie śniłam o Jacku tak jak mu obiecałam. A właściwie to
nie jestem tego pewna o czym, bo po przebudzeniu niczego nie pamiętałam. Mimo
wszystko sen musiał być przyjemny, bo obudziłam się z uśmiechem na ustach i
świeżą dawką energii do działania.
Wolna.
Tylko tak mogłam nazwać to uczucie które mnie rozpierało.
W końcu uwolniona ostatecznie od demonów przeszłości i tego całego bólu.
Jeszcze tylko niech Łukasz rozwiąże zagadkę paczki którą mi dostarczono i minie
środa (czyli dzień rocznicy śmierci Kuby) a wówczas będę mogła już w pełni
cieszyć się życiem.
Na tę myśl uśmiechnęłam się do siebie. Jeszcze kilka
miesięcy temu wydawało mi się, że moje życie się skończyło; jeszcze kilka
miesięcy temu miałam żal do całego świata, mieszkałam u mamy i traciłam czas na bezsensowne wgapianie się
w telewizor. Jeszcze kilka miesięcy temu sądziłam, że moje życie właściwie się
skończyło, że nie czeka mnie nic dobrego, że jest bez sensu. A teraz? Teraz
miałam fajną choć z dnia na dzień coraz mniej wymagająca pracę (a przynajmniej
ja tak to odbierałam, bo czasami nachodziła mnie chęć powrotu do swoich
ulubionych cyferek i pracy w swoim zawodzie), własne (choć dość małe i mizerne
mieszkanie), pozbyłam się z szafy czerni (a przynajmniej ją odstawiłam),
zaczęłam na nowo się uśmiechać i śmiać. No i w końcu- co było chyba z tego
wszystkiego najważniejsze- zdecydowałam się na krok w stronę Jacka.
Uświadomiwszy sobie to wszystko czułam się bardzo dumna
ze swoich osiągnięć. Niektórzy pewnie pomyślą: ta, wielkie mi rzeczy.
Trzydziestoletnia bezrobotna rozwódka znalazła pracę i zachowuje się tak jakby
dostała gwiazdę z nieba. Tyle, że oni nie przeszli tyle co ja.
Gdy zjadłam śniadanie i trochę ogarnęłam w mieszkaniu,
miałam ochotę wpaść do Jacka, ale powstrzymał mnie przed tym telefon. Gdy
zerknęłam na wyświetlacz pojawił się na niej nic nie mówiący mi numer.
- Halo?- Odezwałam się.
- O, Karolina. Tak myślałam, że jednak nie zmieniłaś
numeru. Ja przez ten czas zrobiłam to kilka razy, ale kiedyś wspominałaś że
masz go od wielu lat i trudno ci się z nim rozstawać, bo znów będziesz musiała
uczyć się go na pamięć.- Już po pierwszym zdaniu, ze zmarszczonymi z
konsternacji brwiami miałam ochotę spytać: kto mówi, ale gdy moja rozmówczyni
kontynuowała swój monolog zalewając mnie potokiem słów poznałam ją po głosie.
- Patrycja?
- O, a jednak o mnie pamiętasz. Sądziłam, że już
zapomniałaś. Miałaś mnie odwiedzić, pamiętasz? Obiecałaś podczas naszego
spotkania na cmentarzu.
- A…no tak.- Czułam się głupio, bo w gruncie rzeczy nie
miałam zamiaru odnawiać kontaktu z bratową Łukasza i jej rodziną. Ale teraz,
gdy nasze stosunki z Kowalskim się naprawiły to w sumie czemu nie? Przecież to
nic złego.- Zamierzałam się do ciebie wybrać w następny weekend.- Skłamałam gdy
przypomniał mi się pewien fakt.- Bo chyba będzie obchodzić za niecałe dwa
tygodnie w piątek urodziny zdaje mi się?
- Tak. Madzia bardzo się ucieszy, że o tym pamiętasz.
Właśnie dlatego do ciebie dzwonię. To poniekąd jej inicjatywa.
- Więc przekaż jej, że na pewno do niej wpadnę i kupię
jej coś ładnego. Może nie zbyt wykwintnego i drogiego, ale…
-…daj spokój, wiesz że chodzi tylko o twoją obecność.
Odkąd cię ostatnio zauważyła nie gada o niczym innym, a to duży komplement, bo
jak wiesz jej radość sprawiają tylko kodeksy i ustawy. Ale tego jej nie kupuj.-
Ostrzegła mnie żartobliwie Pati.- I tak stanowczo już przesadza z nauką tego
prawniczego bełkotu. Czasami mnie przeraża.
- To fajnie, że ma pasję.
- Tak, ale ona żyje praktycznie tylko tym. Żadnych
wypadów z przyjaciółmi, pierwszych flirtów z chłopakami. Za to ciężko wyrwać ją
od sterty książek. I na dodatek stale zamęcza Emila…ale nie będę cię tym zadręczać.
No więc co? Wpadniesz w piątek wieczorem albo jeśli pracujesz to w sobotę? Nie
musisz obawiać się dużej ilości gości: zaprosiłam tylko dwie babcie i parę cioć
z wujkami.
- Nie, to nie problem. Z pewnością wpadnę.
- Super. Odezwę się do ciebie jeszcze bliżej terminu.
Tylko nie waż się wymigać. Przyjadę po ciebie.
- Nie musisz, będę.
- Jakby coś to przypominam ci, że nie możesz rozczarować
Madzi.
- Tak, wiem. Będę.- Powtórzyłam.
- A więc do piątku.
- Do piątku.
Gdy skończyłyśmy rozmawiać zaczęłam rozmyśleć nad
prezentem dla Magdy. Co można kupić trzynastolatce tak ekscentrycznej jak ona?
Nie miałam zielonego pojęcia. Już od dawna takie spawy mnie nie zajmowały
wydając się niemal trywialne w porównaniu ze śmiercią Kubusia którą musiałam
przetrawić przez najbliższe dwa lata.
Zastanawiałam się nad tym nawet w drodze do Jacka: tuż przed jego blokiem miałam nawet pewien pomysł. Płyta z nagraniem zespołu (musiałabym tylko trochę wybadać współczesne trendy lub spytać o radę Patrycję) lub jakieś wypasione gadżety dla nastolatek: pomadka, breloczki, kolczyki i zestawy tego typu. W końcu jakby nie było nasza mała Madzia powoli zaczyna zmieniać się w kobietkę.
Zastanawiałam się nad tym nawet w drodze do Jacka: tuż przed jego blokiem miałam nawet pewien pomysł. Płyta z nagraniem zespołu (musiałabym tylko trochę wybadać współczesne trendy lub spytać o radę Patrycję) lub jakieś wypasione gadżety dla nastolatek: pomadka, breloczki, kolczyki i zestawy tego typu. W końcu jakby nie było nasza mała Madzia powoli zaczyna zmieniać się w kobietkę.
Dzwoniąc do drzwi Bończaka z moich ust nie schodził
uśmiech. Ale wszystko wydawało mi się być cudowne: wiosna która niedługo zmieni
się w lato, gdybanie nad urodzinowym prezentem…
- Hej, sory że tak wcześniej, ale pilnie potrzebna mi
porada w sprawie prezentu dla trzynas… Jezu, co ci się stało?!- Euforia zaraz
wywietrzała mi z głowy gdy tylko drzwi przede mną się otworzyły. Stanął w nich
Jacek z wielkim siniakiem na prawym policzku. Wydawał się być lekko zaskoczony
moim widokiem, ale szybko się opanował. Słysząc
moje pytanie uśmiechnął się blado.
- Mały wypadek. Co się stało, że przyszłaś bez
zapowiedzi?
- Sądziłam, że wczoraj umówiliśmy się na niedzielę.-
Odparłam mu nadal nie mogąc wyjść z szoku nad wyglądem jego twarzy.
- No tak, ale nie zadzwoniłaś więc myślałem że wpadnę to
ciebie wczesnym popołudniem…z resztą: nieważne. Cieszę się, że jesteś. Wchodź.-
Choć uśmiechał się do mnie i pozornie zachowywał tak jak dawniej, to czułam w
jego sylwetce i twarzy niepokój który udzielił się i mnie. Spełniłam jego
polecenie wchodząc do środka jednocześnie bijąc się z myślami.
- Kto cię pobił?- Spytałam gdy tylko usłyszałam trzask
zamykanych za mną drzwi.
- Nikt mnie nie pobił. Miałem tylko niefortunne zbliżenie
z…
- Jacek, chyba fazę spadnięcia nieistniejącej doniczki
mamy już za sobą.- Przerwałam mu z niejakim zniecierpliwieniem nawiązując do
przeszłości gdy jeszcze byliśmy razem. Spotykaliśmy się już od wielu miesięcy
aż któregoś dnia nie odzywał się do mnie przez cały weekend, bo pobili go jacyś
przestępcy chcąc by spełnił ich żądanie i donosił na CBŚ. Wówczas też udał, że
miał niewinny wypadek próbując stosować banalne sztuczki z wypadkiem. Ale jak
wspomniałam były dość marne.
- To nic.
- Czy masz jakieś problemy? Jeśli tak to chcę byś mi o
nich powiedział. Ktoś cię prześladuje? Dawni znajomi szukają zemsty? Albo ktoś
nowy i inny? A może,,, ma to związek z paczką którą dostałam? Powiedz mi
prawdę. - Zalałam go gradem pytań.
- Jasne, że nie. Na wszystko. Jak możesz tak myśleć? Nikt
mnie nie prześladuje. I to nie ma związku z żadną paczką którą dostałaś.
- Skoro tak to kto cię uderzył?- Jacek mocniej zacisnął
usta.
- Pewien facet.
- Jaki i dlaczego?
- Miał powód, ale ja nie chce na ten temat rozmawiać.
- Jacek…- Groźnie wymówiłam jego imię.
- Okej, zgoda. Po prostu zrobiłem coś głupiego czego
bardzo żałuję, a ten gość się tego dowiedział i nie był zadowolony.
- Możesz powiedzieć konkretnie o co chodzi nie bawiąc się
w ogólniki?
- Wolałbym nie.
- Mówiłam, że jeśli mamy zacząć coś budować na poważnie
to bez żadnych tajemnic czy nie dopowiedzeń. Nie zniosę tego po raz trzeci.
- Nie to miałem na myśli.- Powiedział prędko.- Powiem ci,
ale nie koniecznie w tej chwili. Możemy odłożyć tę rozmowę na jakiś czas?
Powiedzmy, kilka dni?
- Jacek, przerażasz mnie.
- Jacek, przerażasz mnie.
- Przepraszam nie to było moim celem. Mogę cię jednak
zapewnić już teraz, że to nie ma związku z żadnymi przestępcami czy moją
przeszłością.
- A więc chodzi o twoją pracę? Znów nie dogadałeś się z
tym drugim chłopakiem?
- Nie, ale jak mówiłem wolałbym na razie porzucić ten
temat. Powiem ci o wszystkim za tydzień, dobrze?
- Na pewno?
- Tak.
- Obiecujesz?- Upewniałam się.
- Przysięgam.
- I nie będą to wyjaśnienia w stylu spadającej doniczki?
- Nie, nie będą. Powiem ci całą prawdę bez względu na
konsekwencje, Karola. Bo wiem jak wiele ona dla ciebie znaczy.- Milczałam dobre
kilka sekund przyszpilając go wzrokiem próbując w ten niewerbalny sposób
poinformować go, że tym razem tak łatwo mnie nie przekona i nie spławi. I że za
kilka dni po prostu będzie musiał wyjawić mi prawdę. Gdy zauważyłam w jego
oczach akceptację i fakt że rzeczywiście wierzył w to co mówi rozluźniłam się i
nawet uśmiechnęłam.
- Dobrze.- Zgodziłam się w końcu choć nie do końca
udobruchana. No bo zapowiadały się kolejne tajemnice. Na szczęście tylko przez
kilka dni.
- A teraz powiedz mi co miałaś na myśli wchodząc tu i o
jakim prezencie mówiłaś.-
- No cóż chodziło mi o Magdę córkę mojej koleżanki
Patrycji.- Nie dodałam, że była jednocześnie bratową Łukasza- Obchodzi w najbliższy piątek urodziny i…-
Rozpoczęłam wyjaśnienia w duchu nakazując sobie nie zastanawianie się nad
sprawą siniaka. Przecież nic się nie działo: na dodatek Jacek obiecał mi
wszystko wyjaśnić. Czemu więc czułam się tak jakby ta przyczyna była dla mnie
bardzo ważna? I jakby jego pobicie miało jednak związek ze mną…
Moim zdaniem Karolina nadal czuje coś do Łukasza tylko boi się do tego przyznać i boi się, że znów będzie przechodziła przez to co wcześniej. Ciekawa jestem co to za tajemnica. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńGenialne. Karolina czuje coś do Łukasza i to jest miłość, paczkę pewnie wsyłał Jacek i Łukasz się o tym dowiedział i mu przywalił. Kocham Twoje opowiadania! :D I czekam szybko na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńTeraz to juz jestem pewna : Karola kocha Łukasza!! Pomine miłość Łukasza i Karoliny i napisze swoją teorie związaną z siniakiem Jacka. Myślę, że to Łukasz zrobił limo Jackowi. A dlaczego? Więc tak : Jacek wysłał paczke Karoli a Łukasz sie o tym dowiedział bo w końcu to on szukał nadawcy paczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszyskich czytelinków i autorkę ;)))