Nowe mieszkanie okazało się być bardzo przytulne, choć prawdę
mówiąc miało wielkość mojego dawnego pokoju w rodzinnym domu. Nigdy za bardzo
nie lubiłam małych powierzchni, bo może i nie miałam klaustrofobii, ale czasami
napadało mnie lekkie uczucie przytłoczenia i musiałam wyjść z domu. Nie
narzekałam jednak, bo było dość tanie. A ja polubiłam długie spacery, więc
dzięki temu miałam jeszcze dodatkową motywację.
Tyle, że gdy w końcu się rozpakowałam i w ciągu tygodnia
ostatecznie zaaklimatyzowałam
zrozumiałam w końcu, że…jestem sama. Oczywiście odwiedzał mnie Jacek (po
pracy nawet trzy a czasem i nawet cztery razy w tygodniu), dwa razy wpadła Asia
i Patrycja czy Krysia, ale gdy w końcu odchodzili dopadało mnie uczucie ulgi.
Wstydziłam się go, bo nie miało nic wspólnego z moimi przyjaciółmi, ale z
drugiej strony nie mogłam go pokonać. Bo wówczas zdawałam sobie sprawę, że
wreszcie nie muszę udawać. Że mogę po prostu zwinąć się w kłębek a nikt nie
spojrzy na mnie z litością. Choć przez chwilę. Bo z nadejściem nowego dnia znów
musiałam stać się „normalną” Karoliną.
Takie dni nie zważały mi się zawsze. Czasami, słuchając
śmiesznych historyjek czy dowcipów mojej szefowej i jednocześnie szkolnej
koleżanki Patrycji ( która była zabawną wariatką) niemal czułam się zupełnie
wolna od widma przeszłości. Niemal nie czułam wewnątrz siebie jej pustki, tego
że mimo wszystko błądzę bez celu, że praca nie jest już moją dostateczną
motywacją więc muszę wymyśleć coś innego, że w końcu muszę przestać z niechęcią
patrzeć na obce dzieci. Ale innym razem…nie. Bo widok każdego dziecka sprawiał,
że przypominałam sobie o Kubusiu, że czułam tak przemożną zazdrość iż to
właśnie mój syn nie żyje. Że mógłby zginąć ktokolwiek zamiast niego. A potem
gardziłam sobą za takie myśli. Jak mogłam życzyć komukolwiek śmierci? Byłam nie
tylko kompletną egoistką ale i złą osobą.
Po dwóch tygodniach mieszkania w nowym miejscu
przyzwyczaiłam się na tyle, że już nie budziłam się w środku nocy przewracając
z boku na bok co zwykle zdarzało mi się gdy sypiałam w innym miejscu. Czasami
miałam nawet ochotę wziąć jakieś tabletki nasenne, ale wówczas w mojej głowie
wracało wspomnienie sprzed roku gdy przez nie o mało się nie zabiłam.
Oczywiście teraz nie zamierzałam brać całej garści, ale mimo wszystko niesmak
pozostał. Dlatego wolałam raczej w kwiaciarni wyglądać jak zombie niż wziąć
choćby jedną pastylkę. Nawet na bazie ziół.
Kontakt z ludźmi dobrze mi robił. Żałowałam, że wcześniej
zamiast tak zrobić ja pogrążałam się siedząc w domu i rozmyślając o swoim
nieudanym życiu. Na dodatek otoczenie kwiatów, ich zapach i kolory dawały mi
poczucie ukojenia. Sama nie wiem czemu wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.
- Witaj, Karola.- Właśnie dolewałam świeżej wody do
dzbanka z bukietem świeżych róż, gdy w sklepie pojawiła się Krysia.
Uśmiechnęłam się na jej widok.
- Cześć. Nie mów, że przyszłaś kupić kwiaty.-
Powiedziałam z takim niedowierzaniem, że moja przyjaciółka aż się roześmiała.
Bo prawdę mówiąc Krystyna ich nie znosiła. Do tej pory pamiętam jak pomagając
jej wybrać ślubny bukiet nie mogła odróżnić goździka od storczyka. A co dopiero
mówić jakrze czy eustomii. Powiedziała
wówczas, że nie znosi kwiatów i nie wie jak kobiety mogą się cieszyć z tak
niepraktycznych prezentów bo ona wolałaby raczej dostać czekoladki. I że w
ślubnym bukiecie mogłaby nieść nawet koniczynę.
- Ja? To coś ty.- Zaśmiała się jakby był to zupełny absurd. Bo przecież tak też było.- Przyszłam do ciebie.
- Ja? To coś ty.- Zaśmiała się jakby był to zupełny absurd. Bo przecież tak też było.- Przyszłam do ciebie.
- Jak miło.- Mrugnęłam czekając na ciąg dalszy.
- Razem z Beti postanowiłyśmy zorganizować imieniny dla
Asi. Zaręczyła się.
- Naprawdę?- W zasadzie nie zdziwiła mnie ta wiadomość. W
końcu była przecież w ciąży ze swoim chłopakiem i raczej zaskoczyłoby mnie to
gdyby było inaczej.- Cudownie.
- Tak. Chcą wziąć ślub cywilny za miesiąc, a kościelny
już po urodzeniu dziecka. Krystian planuje wszystko na Boże Narodzenie.
- A co na to Joasia?- Spytałam udając zainteresowanie,
pospiesznie spuszczając wzrok by zrosić wodą kwiaty. Nawet tak niewinna
wzmianka o dziecku potrafiła wytrącić mnie z równowagi. Na szczęście Krysia
chyba niczego nie zauważyła.
- Jest w siódmym niebie.- Moja przyjaciółka roześmiała
się.- Wiesz jak zawsze marzyła o tym jednym jedynym i w końcu jej się udało.
Krystian to strzał w dziesiątkę.
- Z pewnością.- Potwierdziłam.- A więc kiedy ma nastąpić
to spotkanie? Bo domyślam się, że nie piętnastego gdy naprawdę są jej imieniny,
bo przecież będzie środek tygodnia.
- Nie, w sobotę. Będziemy mogły trochę zaszaleć. Ja sama
zostawiam Olę w domu z dziadkami, a Beti już poprosiła jakąś przyjaciółkę o
opiekę nad bliźniaczkami.- Niemal zagryzłam wargi do krwi starając się pokonać
to zawstydzające uczcie w moim sercu jakim była zazdrość. I wiedziałam, że nie
mam prawa obwiniać Krysię za to, że jej oczy wypełnia ciepło na samą myśl o 9-
miesięcznej córeczce i nie może powstrzymać się przed mówieniem o niej to
jednak miałam ochotę wrzasnąć na nią, powiedzieć by się zamknęła. Naturalnie
dowiedziałaby się wówczas o mojej obsesji i o fakcie że nadal coś jest ze mną
nie tak. Tylko to mnie powstrzymało.
- Dobrze, będę.- Przerwałam jej potok słów.- A teraz przepraszam,
mam jeszcze trochę pracy.
- Jasne, nie przeszkadzam ci. W takim razie do środy.
- Tak.- Tuż przy wyjściu się zawahała.
- Karola, ja i Beti będę z mężem, a Asia z narzeczonym.
Jeśli chcesz weź ze sobą Jacka.
- Dziękuję. Chyba jednak przyjdę sama.- Odparłam jej
zastanawiając się skąd wie, że nadal pozostajemy ze sobą w zażyłych stosunkach.
I ten jej niepewny ton…czyżby sądziła, że ja i Jacek…? Po raz pierwszy od
dłuższego czasu miałam ochotę szczerze się roześmiać. Najpierw mama, teraz
Krysia. Przecież my z Jackiem byliśmy tylko przyjaciółmi, a ja owszem, może i
czasami w lepszych momentach zdarzało mi się marzyć o normalnym domu i ponownym
założeniu rodziny to jednak nie teraz. Bo było na to stanowczo zbyt wcześniej.
Może za kolejny rok lub dwa będę w stanie zapomnieć o przeszłości i utracie
Kubusia, może zmienię swoją opinię na temat nieudanych związków i pecha w
miłości. Może, jak powiedziała wróżka, muszę tylko znaleźć swoje szczęście?
Ostatecznie jednak wybrałam się na imieniny Asi z
Jackiem. Właściwie to z trzech powodów. Pierwszym był fakt, iż byłabym jedyną
dziewczyną bez pary co starzałoby trochę niezręczny nastrój. No i miałabym
kogoś kto pomógłby mi znieść rozmowy o dzieciach, małżeńskim szczęściu i w
ogóle radości. Miałam zamiar pokazać się od lepszej strony. Śmiać się i
żartować, a ośmielona alkoholem nawet śmiać. Potrzeba było mi rozluźnienia i
zapomnienia. Jacek miał mi to zapewnić. Nie bez znaczenia był też fakt, że mimo
wszystko chwilę przed tym jak go o to poprosiłam poczułam, że naprawdę chcę by
tam ze mną był.
Wiedziałam, że zaskoczyłam go swoją prośbą, ale w
przeciwieństwie do innych nie wysunął niewłaściwych wniosków. Ot, dwójka
przyjaciół miło świętująca zaręczyny swoich znajomych. Tak samo zareagowały z
resztą dziewczyny. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy to była inicjatywna Krysi
aby zaproponować mi przyjście z Bończakiem, ale gdy pierwszy szok minął moje
przyjaciółki wcale nie były aż tak zdziwione jak mi się wydawało.
- Super, że jesteście.- Beti cmoknęła mnie w policzek i
delikatnie objęła- Już sądziłam, że znów się czymś wymówisz, Karola.
- Ostatnio byłam zmęczona po pracy.- Powiedziałam
nieprzekonująco nawet dla samej siebie. Ale to była taka gra: ona wiedziała, że
mój powód nie jest prawdziwy i co nim jest. Taktownie jednak udawała, że mi
wierzy.
- Jasne. Powiedz, że nie masz ochoty spędzać towarzystwa
z nudnymi mężatkami.
- Kto jak kto, ale ty na pewno nie jesteś nudna.- Wtrącił
się Krzysztof ściskając rękę Jacka i przedstawiając się mu. Mimo wszystko
odnotowałam, że jednak doskonale orientował się kim jest. Więc jednak
dziewczyny chciały by Bończak tu przyszedł.- Witaj Karolina.- Zwrócił się potem
do mnie delikatnie obejmując. Odpowiedziałam mu uśmiechem.- Krysia z Igorem już
są. Jest tu też mój kolega, Olek.- Przez moment wydawało mi się, że poznałam
przyczynę tej konsternacji. A więc jednak chcieli mnie swatać sądząc, że nie
przyjdę z Jackiem. Jednak Krzysiek zdziwił mnie dodając w ostatniej chwili.-
Jego dziewczyna Emilka nie mogła przyjść i w ostatniej chwili go wystawiła.-
Gdy mówił to wszystko my z Jackiem zdejmowaliśmy płaszcze, a potem za
gospodarzami udaliśmy się do salonu. Przywitaliśmy się z pozostałymi gośćmi a
potem zasiedliśmy do stołu. I tu zaczęły się schody, bo nie miałam
jakiejkolwiek atmosfery do takiej zabawy.
Początkowo szło mi całkiem nieźle: szybko zjawiła się
Asia z narzeczonym, złożyłam jej nawet szczere gratulacje życząc szczęścia z
okazji dziecka i zaręczyn ignorując ból w swoim sercu który czułam wypowiadając
te nieszczere słowa. Nie znaczyło to jednak, że nie życzyłam jej szczęścia. Po
prostu mu go zazdrościłam. Z każdą chwilą coraz bardziej. Och jak bardzo
chciałabym znaleźć się na jej miejscu!
- Widzisz, a tak się martwiłaś gdy dowiedziałaś się o
dziecku.- Powiedziała w pewnej chwili Krysia.- Potem roześmiała się zwracając
do jej przyszłego męża- Pamiętam jak
przyszła do mnie w pracy totalnie zapłakana nie mając pojęcia co ze sobą
zrobić.- Joasia w tym momencie uroczo się zarumieniła, a Krystian mocno ją
objął całując w policzek. Wyglądali razem tak rozkosznie, a jednak coś
niezmiernie irytowało mnie w tym obrazku. Ucieszyłam się, gdy Beti w końcu
otworzyła szampana i nalała do kieliszków bąbelkujący płyn. Miałam nadzieję, że
alkohol mnie trochę odpręży.
- Przestań Kryśka.- Fuknęła Aśka nadal chowając głowę na
piersi przyszłego męża.
- Ale to prawda: „co ja teraz zrobię jak on się ze mną
nie ożeni?”- Parodiowała ją dalej nie zważając na śmiechy innych i zakłopotanie
zainteresowanej.- Miałeś szczęście, że jednak sam to zrobiłeś Krystian bo
inaczej niechybnie sama by ci się oświadczyła.- Kolejna lawina śmiechu. Co ich
tak bawiło? Zirytowana wzięłam kolejny łyk szampana. Gdy poczułam rozkoszne
ciepło w dole brzucha odrobinkę się uspokoiłam. Wzięłam jeszcze kolejny łyk by
powtórzyć to odczucie. Ale temat rozmowy się nie zmieniał. Właściwie podczas spotkania
podjęto też inne: ciekawą klientkę z pracy Beti, okropnego ucznia Krysi, zmiany
pracy Igora czy nawet mojej przeprowadzki do stolicy, ale niezmiennie powracano
do głównego powodu naszego spotkania. Ślubu Asi i Krystiana. A ja z każdą
minutą czułam się coraz gorzej.
Po cholerę tu właściwie przyszłam, pytałam samą siebie
gdy moje przyjaciółki znów zaczęły rozmawiać o ciąży Joasi, a Beti raczyła ją
opowiastkami o swoim macierzyństwie porównując własne doświadczenia jej. Chciałam udać, że rozmawiam z Jackiem,
ale ten odwrócił się w przeciwną stronę dyskutując o czymś zawzięcie z
Krzyśkiem. Ciężko westchnąwszy znów upiłam łyk szampana i uśmiech przyszedł mi
dużo łatwiej. Choć miałam ochotę znaleźć się gdzie indziej.
- Jeszcze męczą cię poranne nudności? Wiesz, ja miałam
tak samo. Ale gdzieś na forum internetowym wyczytałam, że pomaga na to wypicie samego rana ziołowej herbaty, ale bardzo
gorącej. I na czczo. To bardzo ważne, bo…- Kolejny łyk szampana sprawił, że
lekko zaszumiało mi w głowie. Ale co tam, w końcu to Jacek jest dzisiaj
kierowcą.
- Znacie już płeć dziecka?- Usłyszawszy to pytanie zadane
przez kogoś miałam ochotę się roześmiać i powiedzieć, że w trzecim miesiącu
dziecko Asi nawet nie ma mózgu i podstawowych organów, ale ugryzłam się w
język.
- Daj spokój Krysia, przecież jest jeszcze za wcześniej.
- Ja chcę chłopca.- Wtrącił się Krystian po raz kolejny
rozbawiając tym dziewczyny. A ja po raz kolejny zaczęłam zastanawiać się czy
coś jest nie tak ze mną czy z nimi? Bo co w tym niby było śmiesznego? Dolałam
sobie tym razem wina i znów upiłam duży łyk.
- No jasne. Faceci zawsze chcą tylko synów. A co jeśli to
będzie córeczka?
- Nie mówię, że nie chcę córki. Mówię tylko, że chcę aby
teraz był syn. Nie sądzisz Beata, że fajnie jest mieć starszego brata?
- Bo ty nigdy go nie miałeś?- Kolejny wybuch śmiechu
sprawił, że niemal wywróciłam oczami. Na szczęście obok siebie miałam
kieliszek.
- Miałem same starsze siostry, które nieustannie mnie
gnębiły i traktowały jako swoje dziecko.
- Pewnie to dlatego wyrosłeś na maminsynka- Mrugnęła
Asia.
- Słucham?
- Nic nie mówiłam.- Odparła tamta z niewinną minką, ale
Krystian i tak niemal zrzucił ją z kolan. I, co wcale mnie nie zdziwiło, znowu
wszystkich rozbawiło. Upili się czy co, pytałam samą siebie. Ale to przecież ja
opróżniałam drugi kieliszek alkoholu biorąc się do nalewania trzeciego. Wino
było bardzo dobre, ale ja już czułam delikatne oszołomienie. Mój wewnętrzny
radar kazał mi zastopować. Odłożyłam kieliszek na miejsce.
- Mówiłaś. Zdaje się, że nazwałaś kogoś maminsynkiem?
Uważasz zatem, że mając starsze siostry wyrasta się na maminsynka?
- No…niekoniecznie. Ale sam mówiłeś, że gdy Bożena z Ingą
nie dawały ci spokoju- Domyśliłam się, że chodzi o jej przyszłe szwagierki- to
uciekałeś do rodziców.
- Znów przekręcasz moje słowa.
- Nie, a ty jeśli jeszcze raz będziesz próbował mnie
zwalić ze swoich kolan popamiętasz. Nasza Gosia może tego nie lubić.
- Gosia? To będzie Radek.
- Radek to męskie imię…
- No właśnie, bo to będzie chłopiec…- Przy stole zawrzała
głośna dyskusja przerywana wybuchami śmiechu. Mówiłam coś o wewnętrznym
radarze? Chyba w takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak się napić.
- Daj już spokój przyszły tatusiu. A jeśli
to będzie dziewczynka to co zrobić Krystian?- Roześmiała się Beti niemal
krztusząc się ze śmiechu. Rzeczywiście bardzo zabawne. Ha, ha, ha.
- Jestem
pewny, że to będzie jednak syn.
- To się
zawiedziesz.
- A ty co o
tym myślisz, Karola?- Słysząc skierowane do siebie pytanie niemal się
zakrztusiłam biorąc właśnie do ust kolejny łyk wina. Ostrożnie odstawiłam
kieliszek na miejsce.
- Na jaki
temat?- Spytałam, choć doskonale wiedziałam o co pytała Beata. Chciałam jednak
zyskać czas na wymyślenie jakiejś wystarczająco błyskotliwiej i zabawnej
odpowiedzi.
- Na temat
płci dzidziusia Asi i Krystiana. To będzie chłopiec czy dziewczynka? Jest trzy
do czterech na korzyść chłopców. Twój głos może zdecydować.- Wszyscy dookoła
zamilkli czekając na moją odpowiedź. Zupełnie jakby zależały od niej losy
świata, zdążyłam pomyśleć z ironią zanim nie palnęłam:
- No przecież
jeszcze nic nie wiadomo.
- Tak, ale…-
Wtrąciła się Krysia, tyle że ja jej przerwałam. Po co to zrobiłam, myślałam
kilka godzin później, ale w tym momencie nie mogłam się powstrzymać. Na swoje
usprawiedliwienie miałam tylko wypity alkohol. No i to, że dokładnie w tamtej
chwili przypomniałam sobie jak ja byłam szczęśliwa gdy minęło pierwsze kilka
miesięcy rozpaczliwego strachu o to że stracę Kubę, co w końcu się sprawdziło.
Jak czułam jego ruchy wewnątrz swojego ciała. I choć sprawiały mi dyskomfort a
czasami nawet ból to cieszyłam się z nich jak głupia. I wciąż przeglądałam się
w lustrze rejestrując nawet najmniejszy przyrost wypukłości czy wagi. Boże,
czemu to wspomnienie tak boli?
- Uważam, że
na takie rozważania jest jeszcze za wcześniej. Wiecie, że wiele w pierwszym
trymestrze ciąży ryzyko poronienia jest o prawie 15% większe? No i przecież nie
wiadomo co stanie się potem. Zawsze może zdarzyć się jakiś niebezpieczny
wypadek, którego oczywiście ci nie życzę Asia, ale jednak trzeba się z tym
liczyć. Dlatego lepiej nie rozmawiać o takich rzeczach a wcześniej by nie kusić
losu. Czemu tak na mnie patrzycie?- Zadając to pytanie zorientowałam się, że
tym razem nikt się nie śmieje. Co wam się stało, miałam ochotę spytać. Czy
umowa na ciągłe chichoty wygasła? Z tą myślą poczułam w żołądku małą rewolucję.
Po co tyle wypiłam? Ostrożnie wstałam z krzesła.- Wybaczcie, wyjdę na chwilę na
balkon. Nie najlepiej się teraz czuję.- Tak jak się spodziewałam nikt mnie nie
zatrzymał.
Wyjście na
świeże powietrze sprawiło mi niemałą ulgę. W głowie szumiało mi już tak, że nie
byłam w stanie zebrać myśli. To znaczy starałam się tego nie robić. Bo mimo
wszystko zdawałam sobie sprawę, że postąpiłam okropnie. Tyle, że oni też byli
nie fair. Czemu rozmawiali o tym przy mnie? Przecież wiedzieli o mojej stracie.
Doskonale wiedzieli co spotkało Kubusia, a jednak zadawali mi rany obnosząc się
swoim szczęściem i dzieckiem. Czy to nie było okrutne? Należała im się kara,
myślałam usprawiedliwiając się w duchu. I choć niemal mnie mdliło machinalnie
znów podniosłam kieliszek do ust zastanawiając się jakim cudem trzymam go w
dłoni. A, chyba wzięłam go jeszcze ze stołu zanim wyszłam tutaj, doszłam do
wniosku.
- Asia źle się
poczuła i zbiera się do wyjścia razem z Krystianem. Krysia z Igorem też bo do
reszty zepsułaś im humor podobnie jak całej reszcie. Jesteś z siebie dumna?- W
pierwszej chwili drgnęłam, bo nie zauważyłam a tym bardziej nie usłyszałam, że
ktoś wszedł na balkon. Nie byłam w stanie nawet rozpoznać tego głosu poza tym,
że należał z pewnością do kobiety. Nie udało mi się tego osiągnąć nawet drogą
dedukcji, bo przecież skoro wymieniła Krysię i Asię to musiała być Beata.
Jednak przekonałam się o tym dopiero wówczas, gdy podniosłam na nią swój wzrok.
- Hm?-
Mrugnęłam czując tępy ból w skroni. Cholera, czyżbym się upiła?
- Och,
doskonale wiesz o co mi chodzi.- Jasne, że wiedziałam. Tyle że nie musiała od
razu krzyczeć. Dlaczego to powiedziałaś?- W pierwszej chwili miałam tylko
bąknąć jakieś przepraszam i zostawić sprawę tak jak jest. Ale potem odezwał się
we mnie bunt. Przecież nie musiały rozmawiać o dziecku przy kobiecie która
kilkanaście miesięcy wcześniej straciła swoje. To one zachowywały się
nieodpowiednio, nie ja. I to ja miałam prawo być zła. A Beti śmie wyglądać tak
jakbym była winna wszelkich nieszczęść na świecie? Przyjęłam dumną postawę.
- Bo taka jest
prawda. – Odezwałam się. Mój głos brzmiał tylko odrobinkę bełkotliwie.- Nie
wiadomo co może się wydarzyć. Dałam Joannie tylko przyjacielską radę.
- Mówiąc, że
jej dziecko może umrzeć? Naprawdę wydaje ci się to mieścić w kategorii „przyjacielskiej
rady”?- Głos Beaty ociekał sarkazmem. Wzruszyłam ramionami upijając kolejny łyk
wina z kieliszka. I choć znowu tego żałowałam: w moim żołądku rozpętało się
piekło, to i tak to znów zrobiłam.- Co jest z tobą nie tak?
- Ze mną? To
ty napadasz na mnie jakbym przynajmniej kogoś zamordowała. Zażartowałam sobie
tylko.
- Tak, z tobą.-
Beti zignorowała moją dalszą wypowiedź- To, że twój syn umarł nie znaczy, że
musisz mścić się na nas i obwiniać cały świat.- Dłoń w której trzymałam
kieliszek zadrżała, a odrobinka czerwonego płyny skapnęła na podłogę. Zaczęłam
oddychać tak szybko, że niemal słyszałam swój płytki oddech.- To i tak ci go
nie zwróci, a Asia…
- Zamknij
się.- Warknęłam chcąc by wreszcie zamilkła. Jak…jak ona w ogóle śmiała?! Czułam
jak szczelny mur którym się otoczyłam zaczął się chwiać i trząść. Bałam się, że
za chwilę może pęknąć a ja do reszty się skompromituję. Ona jednak ciągnęła
dalej.- …a Asia jest naszą przyjaciółką i nie miałaś prawa mówić jej takich
rzeczy. Jej córeczka lub synek rozwija się prawidłowo, a ty zamiast jej
gratulować niszczysz jej całą radość. Powinnaś się wstydzić. Jak byś się czuła
gdyby chodząc w ciąży z Kubą usłyszałabyś coś takiego od Joasi?
- Powiedziałam
żebyś się zamknęła!- Powtórzyłam nieco głośniej.- Nie masz prawa mówić o moim
synu. Nie wspominaj nawet jego imienia.
- O nie.- Beti
roześmiała się lekko diabolicznym tonem patrząc mi prosto w oczy.- Nie mam
zamiaru się krępować. Już nie. Wszyscy traktują cię jak skorupkę jajka i chodzą
na paluszkach to okej. Ja natomiast się nie boje i powiem ci parę słów prawdy.
- Innym razem.
Wychodzę.- Chcąc zakończyć tę ledwie rozpoczętą dyskusję zrobiłam krok w stronę
drzwi balkonu. Beti jednak mnie powstrzymała.
- O nie.
Wysłuchasz tego co mam ci do powiedzenia.- Wyciągając rękę chwyciła mnie za
przegub dłoni zmuszając bym na nią spojrzała.- Sądzisz, że masz prawo tak
traktować ludzi? Z nienawiścią i złością bo tobie nie powiodło się życiu?
- Jacek!-
Krzyknęłam gdy kolejna próba wyrwania się z uścisku Beaty mi nie pomogła. Poza
tym że doszczętnie rozlałam wino w swoim kieliszku, który teraz był niemal
pusty.- Jacek przyjdź tutaj!
- Co znowu
ucieczka, tak? Ucieczka przed prawdą, co Karola? Jesteś w tym specjalistką.
- Jesteś
nienormalna.- Syknęłam ze złością.
- Ja?-
Parsknęła.- To nie ja zachowuję się jak nie w pełni sprawna psychicznie osoba
ubierając się w czerń nie mogąc się pogodzić ze śmiercią swojego syna. To już
prawie dwa lata, na Boga. Dwa lata Karolina, a gdyby cię ktoś teraz zobaczył
sądziłby, że od śmierci Kuby minął co najwyżej jeden miesiąc. Myślałam… myślałam,
że chociaż Jackowi udało się do ciebie dotrzeć, ale po dzisiejszym widzę że się
pomyliłam. Nawet jemu nie pozwoliłaś dostać się do swego wnętrza. Ile jeszcze
tak zamierzasz ciągnąć, co?
- A według
ciebie powinnam pewnie skakać z radości, co?- Wybuchłam- Zatańczyć na jego
pogrzebie i z uśmiechem na ustach posypać ziemię na trumnę. Ty byś tak zrobiła,
co? Ale przecież nigdy nie chciałaś mieć dzieci.- Sądziłam, że jej tym dopiekę,
ale na niej nie zrobiło to żadnego wrażenia. Ja czułam, że zaraz się rozsypię,
a ona wręcz przeciwnie. Wydawała mi się być niewzruszona i pełna determinacji.
Posunęłam się więc o krok dalej.- Co by było gdyby Zuzia jutro wpadła pod
autobus lub zadławiła się kością podczas posiłku?
- Gdyby tak
się stało…- Zaczęła Beata jakimś zupełnie obcym mi tonem…- to mimo wszystko
starałabym się nadal żyć, a nie wegetować jak ty. Bo miałabym jeszcze Klaudię.
I choćby dla niej zmusiłabym się do normalnego życia, bo z czasem stałoby się
to dla mnie nawykiem.
- Ale ja
miałam tylko jego!- W końcu tamy puściły a w moich oczach pojawiły się łzy.-
Miałam tylko Kubusia. Nie mogłam szukać pocieszenia w innym dziecku.
- Miałaś
jeszcze Łukasza.- Tym razem Beti nie krzyczała, ale jej głos wydał mi się
głośniejszy od najgłośniejszego krzyku.- Mogłaś żyć dla niego. Mogłaś czerpać z
jego siły, a nie odpychać go tak jak wszystkich.
- Nie, nie
mogłam. Może ty byś tak mogła, ale ja nie. Kuba był dla mnie wszystkim. Nie
potrafię przywyknąć do myśli, że o go tu nie ma i nie będzie. Nieważne ile
minie lat, rozumiesz?! I tak, masz rację nie potrafię się śmiać ani cieszyć i
wcale się tego nie wstydzę ani nie wypieram. I nie obchodzi mnie twoje zdanie
na ten temat.
- Jasne, że
nie. Bo łatwiej jest pielęgnować w sobie ból, prawda? Łatwiej jest podsycać w
sobie każde wspomnienie o zmarłym dziecku żyjąc przeszłością niż przyszłością!-
Krzyczała za mną, a ja zadowolona, że w końcu udało mi się dotrzeć do drzwi
otworzyłam je na oścież niemal wpadając ramiona Jacka. Na szczęście mnie
podtrzymał.
- Karolina, w
porządku?- Spojrzał na mnie z takim niepokojem, że ponownie w oczach zabłysły
mi łzy. Czułam, że muszę stąd jak najszybciej wyjść.
- Tak. Musimy
już iść.
- Najpierw
skończymy rozmowę.- Beata zaraz za mną zjawiła się w salonie. Usłyszałam w
pokoju obok szum zwiastujący kolejną grupę widowni. Nie miałam zamiar
dostarczać im spektaklu robiąc za aktorkę.- Jacek, wychodzimy.
- Wiesz
dlaczego jest mi cię żal? Bo nie pozwalasz sobie pomóc.
- Beata, co to
ma znaczyć?- Zwrócił się do niej oschle Bończak.
- To co
słyszysz. Ktoś wreszcie musi powiedzieć jej prawdę. Bo ona w końcu musi zacząć
normalnie żyć a nie wegetować.
- Mówisz tak
jakbyś nie wiedziała ile przeszła.
- Na Boga, nie
ona pierwsza straciła dziecko. Nie jest pierwszą matką której dane było przeżyć
swojego własnego syna i też nie ostatnią. A jakoś nie widzę na ulicach pełno
zgorzkniałych kobiet ubranych w czarne habity.
- Teraz to już
przesa…
- Beti,
kochanie już chyba powinnaś iść zobaczyć ten deser do kuchni.- Usłyszałam za
sobą głos Krzyśka.
- Najpierw
muszę…
- Beti…- Głos
jej męża mimo jego wieku zabrzmiał dość stanowczo.
- Nie
rozumiecie, że to jest jej potrzebne? Karolina, spójrz w końcu na mnie.
Słyszysz?!- Wolno, nieskończenie powolnym ruchem zmusiłam się do podniesienia
wzroku choćby tylko po to by wyrazić swoją pogardę i nienawiść jaka w tej
chwili koncentrowała się na Beacie. Tak, jakże jej w tej chwili nienawidziłam.-
Widziałaś opiekunkę moich bliźniaczek. To była Basia, która trzy miesiące temu
urodziła martwe dziecko. Płud nie żył już w ósmym miesiącu, ale ona musiała
nosić je pod sercem jeszcze przez kilka dni mając nadzieję, że doktor się
pomylił. Sądzisz, że cierpiała mnie j od ciebie? Że nie płakała obwiniając o
wszystko Boga i pytając czemu to zdarzyło się właśnie jej? Tyle, że w końcu
zrozumiała, że to bez sensu, bo krzywda i tak się stała. I nie choć nie wiadomo
jak bardzo będzie pogrążać się w rozpaczy to nie zmieni faktu, że jej dziecko
nie żyje. Tobie dane było chociaż spędzić z Kubą ponad dwa lata. Ona nie mogła
nawet usłyszeć płaczu swojego zmarłego synka. Ale nie poddała się tak jak ty.
Nadal cierpi, bo nie jest w stanie tego ukryć, ale próbuje. Nie życzy śmierci
wszystkim innym noworodkom, bo ją to spotkało. Wręcz przeciwnie: jeszcze
bardziej docenia nowe życie jakim są dzieci, a z moją Zuzią i Klaudią mogłaby
spędzać całe dnie.- Gdy Beti zakończyła swoją przemowę na moment zapadła głucha
cisza. Gdy podniosłam głowę (bo w tracie monologu Beti znów ją opuściłam zauważyłam,
że wszyscy obecni czekają na moją reakcję. Ja jednak nie miałam pojęcia co niby
miałam zrobić. Poza tym, że cała moja złość wyparowała jak ręką odjął. Poczułam
tylko współczucie do nieznanej mi kobiety. Przypomniałam sobie jej smutne oczy,
w których tkwiła jednak jakaś siła gdy tuż po moim przyjściu wróciła jeszcze na
klatkę po torbę z ubrankami dziewczynek. Nikt nie powinien zaznać takiego
cierpienia jak matka, która przeżywa własne dziecko: nie ważne w jakim wieku.
- Przykro mi.-
Powiedziałam w końcu nie wiedząc na co liczyła Beata i pozostali. Spuściłam
tylko głowę marząc o tym żeby znaleźć się w swoim mieszkaniu. A najlepiej w
łóżku mogąc pogrążyć się w we własnych myślach i bólu.
- To nie wystarczy, Karola.- Usłyszałam stukot
obcasów i po chwili moja przyjaciółka znalazła się obok mnie. Dotknęła
wierzchem dłoni mojego policzka ścierając z niego łzę o której nawet nie miałam
pojęcia.- Musisz w końcu się obudzić. Musisz w końcu dać sobie szansę na
szczęście. Powiedzieć na głos co cię boli, wykrzyczeć swoją żal i rozpacz
całemu światu, wyrzucić ją na zewnątrz tak by przestała cię trawić od środka i
zżerać. Bo niedługo może być na to za późno. Możesz w końcu zapomnieć o tym co
to znaczy być szczęśliwą, jak się śmiać, cieszyć z najprostszych rzeczy. I nawet
jeśli będziesz się bardzo starać to nie odnajdziesz równowagi zmieniając się w
podstarzałą zdewociałą rozwódkę obwiniającą za swój tragiczny los cały świat.
- Nie
potrafię.- Wyszeptałam bo głos zaczął mnie zawodzić.- Nie umiem.
- Czego się
tak naprawdę boisz? Że próbując żyć normalnie zawiedziesz Kubusia? Że każdy
twój uśmiech będzie profanacją jego pamięci? Sprawi, że o nim zapomnisz? Że
będąc szczęśliwa postępujesz nie fair? Naprawdę sądzisz, że Kubuś będąc gdzieś
tam w górze cieszy się z tego, że jego mama którą tak bardzo kocha popadła w
czarną rozpacz?- Na te zarzuty nie miałam odpowiedzi. Spojrzałam na Beti, a
potem twarze otaczających mnie ludzi. Widziałam na nich współczucie, a na
twarzy niewtajemniczonego Olka nawet lekkie zakłopotanie. Z pewnością nie miał
pojęcia o tym co mnie spotkało. Bo Beti nie miała prawa wywlekać wszystkiego na
światło dzienne, nawet przed naszymi znajomymi. To było okrutne.
- Życzę
wszystkim udanego wieczoru.- Ignorując pełne wyrzutu pytania Beaty odkręciłam
się na pięcie. Potem chwyciłam Jacka za rękę kierując się do przedpokoju.- Do
widzenia.
- Naprawdę
sama siebie niszczysz. I jeśli ty sobie nie pomożesz to nikt nie będzie w
stanie tego zrobić.- Usłyszałam jeszcze słowa Beaty zanim nie znalazłam się na
zewnątrz jej domu. Nawet się nie odwróciłam.
Uwielbiam Twój styl pisania. Tak dokładnie potrafisz przedstawić odczucia Karoliny, że mam wrażenie jakbym przeżywała to razem z nią. Z rozdziału na rozdział czyta mi się to co raz lepiej i tak się wciągam, że nawet nie wiem kiedy kończę czytać :) pozdrawiam roksana
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówczynią, juz niejednokrotknie pisałam, że tworzysz piękne, życiowe portrety psychologicze.
OdpowiedzUsuńJa zaczynam czytać przenoszę się w inny wymiar.
Gratuluję kolejny raz.
Pozdrawiam
Ania
Czesc jak zwykle swietna!
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent o czym pewnie juz wiesz, bo na pewno wiele osob Ci o tym mowilo :)
Mam do Ciebie pytanie. Czy moglabys podac kilka ksiazek, ktore polecasz? Oczywiscie jesli to nie jest Twoj sekret i jesli to nie sprawi Ci klopotu :)
Pozdrowienia ^.^
Jasne, że to nie jest żaden sekret czy kłopot a jeżeli już to z wybraniem pozycji. Poza tym to wszystko zależy też od tematyki jaką preferujesz. Na przykład, jeśli chodzi o romanse to najczęściej sięgam po klasykę (za typowymi harlequinami raczej nie przepadam; lubię gdy wątek romansowy nie jest główny lub przynajmniej powieść zawiera kilka wątków pobocznych). Lubię więc Jane Austen ("Perswazje" czy o "Dumie i uprzedzeniu" to nie wspomnę), Charlote Bronte (nie wiem czy poprawna pisownia) "Dziwne losy Jane Eyre". Uwielbiam też romanse historyczne Lisy Kleypas (Cykl Rodzina Hathaway czytałam już po kilka razy) czy Julii Quin (Cykl o rodzinie Bridgerton- szczególnie "Miłosne podchody", trochę zabawny styl.) i Johannę Lindsey "Burza uczuć" "Kocha się tylko raz"
UsuńJeśli chodzi o powiedzmy coś bardziej współczesnego, to w mojej opinii królem historii miłosnej jest pozycja Scheinmanna Danny'ego "Niezwykłe akty prawdziwej miłości" (pierwsza książka przy której ryczałam). Dla mnie jest po prostu cudowna: idealnie rozbudowana fabuła, postacie i ukazane ich emocje, styl pisania i- co jest dla mnie sporym szokiem- napisana przez faceta. Uwielbiam też "Cień wiatru" Zafona i w ogóle jego inne książki, bo ma fantastyczne pomysły na ciekawą fabułę (choć niekoniecznie romansową) Bardzo fajną historię pokazuje też Mike Gayle w "Duszy towarzystwa" czy Frank Rina w "Każdy dom potrzebuje balkonu". Nieco rozbudowaną i trochę psychologiczny aspekt miłości pomiędzy dwojgiem ludzi ukazuje Erich Segal w książce "Akty wiary" (Różnice religijne między zakochanymi) czy Absolwenci (również autorstwa Segala). Z polskich polecam ci "NIe jestem nudziarą" Moniki Szwai czy powieści Agnieszki Lingas Łoniewskiej- może trochę typ harlequina i naciągane, ale można się nieźle wczuć :) Ahern Cecelia też bardzo lubię, ale ona piszę książki epistolarne a mało kto preferuje taki styl.( gdybyś jednak chciała się pokusić o przeczytanie to polecam szczególnie "Na krańcu tęczy" i "PS: Kocham cię")
Jakiś czas temu czytałam też bardzo fajny cykl "Mroczny krąg" Libby Bray z wplecioną nutką fantasy no i Igrzyska Śmierci o niebo lepsze niż film co samo powinno mówić przez siebie jako że ekranizacja jest świetna.
Jeśli chodzi o coś spoza tematyki romansowej to zachęcam do lekturki Cyklu "Gone" MIchaela Granta (Jest to thriller skierowany dla młodzieży, ale naprawdę bardzo go polecam. Sama czytałam go niespełna rok temu) czy trochę psychologiczną książkę "Wszystko za życie". Nie jest ani romansem, ani kryminałem: po prostu pewien dziennikarz zainspirowany historią o młodym chłopaku postanowił ją opisać Ale mimo to jest świetna, daje do myślenia. W pierwszej chwili może wydawać się nudna czy drętwa, ale ważne są tu te refleksje. Są takie książki po których przeczytaniu nie pamiętamy już nic po kilku dniach i takie które pamiętamy po latach. Dla mnie jest nią właśnie "Wszystko za życie" Z resztą sam tytuł mówi sam za siebie. Jednak nie polecam tej lekturki jeśli chce się spędzić lekki wieczór z niewymagającą książką (nie to żeby była trudna czy zawiła; po prostu w przeciwnym wypadku się nie spodoba) Tak jest też trochę w przypadku "Zegarka z różowego złota" czy "MIłości w kasztanie zaklętej" Choć romanse to jednak nie takie typowe i szablonowe jakby się oczekiwało.
Jak zwykle się rozpisałam, ale mam nadzieję że znajdziesz wśród tego coś dla siebie a jeśli nie przynajmniej sprecyzujesz swoje zainteresowania i wtedy będę mogła trafniej coś ci podpowiedzieć. Na razie podrzucam tylko ogólniki, bo czytam bardzo dużo różnorodnej lektury (choć ostatnio raczej stronię od kryminałów, bo same pomysły niektórych pisarzy mnie po prostu zniesmaczają i przerażają), więc myślę że mogę służyć radą w wielu gatunkach. Zakładałam jednak, że chodziło ci o romanse dlatego podrzuciłam najwięcej tytułów powieści z tej pułki tematycznej.
Pozdrawiam.
Jeju dziekuje! Czytalam taak duzo ksiazek ale zadnej z podanych przez Ciebie nie czytalam z czego bardzo sie ciesze, bo przez najblizsze tygodnie bede miala co czytac :)
UsuńCo do romansow to kiedys bylam ich fanka i czytalam tylko to, teraz pochlone wszystko co mi wpadnie w rece :)
Nie wiem, czy czytalas, ale polecam Ci serie "Delirium" Laureen Oliver jest to 3-czesciowa trylogia. Ksiazka podobnie jak "Igrzyska smierci" (do ktorych przeczytania zabieram sie juz dluuugo) jest taką jakby wizja przyszlosci autorki.
Jeszcze raz dziekuje za podanie tych ksiaze ;)
Kinga.
Słyszałam o tej trylogii i tak jak ty dluuugo zabieram się za jej przeczytanie. W każdym bądź razie dziękuję za przypomnienie :) Mam nadzieje ze jakas z poleconych przeze mnie pozycji się spodoba(czesc z nich dostepna jest nawet w wersji ebookow w Internecie)
Usuń