Hej, dziś późnym popołudniem udało mi się odzyskać laptopa, więc wstawiam kolejną część i zgodnie z obietnicą następną zamieszczę jutro, bo jest jeszcze nie w pełni skończona.
Miłego czytania (PS: Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej części uznacie, że warto było czekać.)
Mijał piąty dzień od porwania Kubusia, a ja z każdym
dniem czułam się coraz bardziej zdenerwowana i zdesperowana. Każda nawet
najmniejsza drobnostka wyprowadzała mnie z równowagi. Na dodatek odwiedziła
mnie Beata z Joasią, które chyba sądziły że swoją obecnością podniosą mnie na
duchu, więc zamierzały zostać trochę dłużej. Ale nie dzisiaj. Nie, gdy ja miałam
inne plany. Dlatego po dwóch godzinach ich odwiedzin, gdy zamierzały iść do
kuchni i ugotować obiad odezwałam się:
- Dziewczyny, to naprawdę niepotrzebne. Wracajcie do
siebie. Zwłaszcza ty Beti. Dziewczynki na pewno za tobą tęsknią.
- Tak jak Kubuś za tobą. Poza tym są z Krzyśkiem a ty nie powinnaś być chyba
sama.
- Nie będę. Miałam coś załatwić.
- Co?
- Coś, co być może pomoże mi uwolnić syna.
- Co ty zamierzasz?- Już miałam odpowiedzieć, gdy
usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciężko westchnęłam domyślając się kto stoi za
nimi.
- Zaraz się przekonacie.- Powiedziałam cicho kierując się
w stronę wejścia. Biorąc głęboki wdech otworzyłam drzwi. Pierwsze, co
zobaczyłam były niebieskie oczy, które kilka lat temu tak bardzo mnie urzekły.
Pamiętam, że jedną z pierwszych myśli na jego widok było to, jak brunet może
mieć tak fascynującą i hipnotyzującą barwę oczu?
- Cześć. Kopę lat co?- Nie byłam w stanie mu
odpowiedzieć. Jeszcze nie. Wciąż tylko wpatrywałam się w jego twarz. Wydawał mi
się wyższy niż 5 lat temu, Miał też nieco dłuższe włosy, które o dziwo nadawały
jego twarzy nieco chłopięcego uroku co w połączeniu z zawadiackim stylem
sprawiało, że nie wyglądał na to iż dawno skończył już trzydziestkę. Co
najwyżej dwadzieścia pięć.- Chyba nie powiesz, że aż tak się zmieniłem iż mnie
nie poznałaś?
- Jasne, że cię poznałam Tomek. To znaczy Jacek.-
Poprawiłam się.- Jak mam się do ciebie zwracać?- Spytałam skonsternowana. Uśmiechnął
się lekko.
- Jak chcesz. Dla ciebie mogę być nawet Romanem.- Ten
drobny żart rozładował całą sytuację: uczucie niezręczności zniknęło. Wpuściłam Bończaka do środka, gdzie
czekały moje przyjaciółki. Na widok Jacka skamieniały.
- Witaj Asia. Beti.- Przywitał się z nimi podczas gdy
tamte patrzyły na niego jak sroka w gnat.
- Czeeść- Beata opanowała się pierwsza. Obie z Joasią
znały go wiele lat temu: z tą drugą nawet pracował razem ze mną w jednej knajpie.- Co tu
robisz?
- Zadzwoniłam po niego.- Odparłam zamiast Jacka.
- Dlaczego? Łukasz
o tym wie?
- Jeszcze nie. Powiem mu gdy wróci.
- Ale…
- Beti, idź teraz z Asią do kuchni. Zamierzałyście
przecież zrobić obiad. Porozmawiamy potem.
- Ale Karola. Nie powinnaś…
- Beti.- tym razem mój ton brzmiał bardziej zdecydowanie.
- Okej. Ale wietrzę niezły dym.- W ciszy obserwowałam jak
dziewczyny wychodzą z salonu. Już po chwili byłam sama z Jackiem.
- Łukasz nadal się do mnie nie przekonał, co?- Odezwał
się pierwszy.
- No cóż, nie ma sensu tego ukrywać.
- Dlatego nie powiedziałaś mu o moim przyjeździe?
- Uznałam, że przedstawiając mu fakt dokonany przyjmie
to łatwiej.
- Nie sądzę. Raczej jako swego typu zdradę.- Podsumował.-
Ale do rzeczy. Jak się trzymasz?
- Chyba tak jak wyglądam.- Odpowiedziałam mu cicho
spuszczając wzrok.
- Nadal nic nie ustalono w jego sprawie? To znaczy Kuby?
- Nie, CBŚ i policja błądzą jak dzieci we mgle. Powstaje
masa nowych tropów, ale nikt nie zna żadnych szczegółów. Dlatego liczyłam na
twoją pomoc.
- Jak to?
- Kubę porwał Górski. Łukasz powiedział mi, że dawniej
był twoim przyjacielem i tak jak ty pracował dla Mochowskiego. Tyle, że się nie
zmienił. Odsiedział 15 lat i niedawno wyszedł. Tyle wiemy. Ale nie mamy
pojęcia, czy chce się zemścić na przeszłość czy ma to związek z Bajkowskim a
więc sprawą nad jaką aktualnie pracował Łukasz. No i …
- …czekaj, bo nic z tego nie kapuję. Przecież Mocha
siedzi w więzieniu. I zemsta po tylu latach byłaby bez sensu.
- Ja też tak myślałam, ale…- Dużo wolniej i jak
najbardziej rzeczowo starałam się wprowadzić Jacka we wszystkie szczegóły. Nie
pominęłam żadnego faktu: nawet fikcyjnego związku Łukasza z Kariną Bajkowską.
On słuchał mnie cierpliwie: kiwając głową i zadając pytania gdy moja opowieść
stawała się coraz bardziej chaotyczna.
- Nie mam kontaktu z Górskim, ale zrobię wszystko by ci
pomóc Karola.- Odezwał się kilkanaście minut później gdy skończyłam opowiadać.
– Obiecuję ci, że jeśli tylko to będzie ode mnie zależało to odnajdę twojego
synka.
- Dziękuję. –
Chwyciłam jego dłoń i uścisnęłam. Gdy chciałam ją zabrać przytrzymał ją
wyciągając drugą. Przypomniałam sobie jak często w ten sposób oglądaliśmy w
jego mieszkaniu filmy: żadnego fizycznego kontaktu z podtekstem seksualnym.
Tylko nasze splecione w kulkę obie dłonie…W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie
w oczy, a ja poczułam się niezręcznie. To nie był czas ani miejsce na takie
myśli. W tej chwili jedyne co powinno mnie zaprzątać to Kubuś. Nie wspominając
już o tym, że nie widziałam się z Jackiem od kilku lat a czułam się tak jakby nasze
ostatnie spotkanie było wczoraj. Żadnego zażenowania, spuszczonego wzroku,
niezręczności… Trochę nieelegancko wyrwałam rękę z jego uścisku wstając z
sofy.- Napijesz się kawy]/?>/- To rób sobie kłopotu, dzięki.
- To żaden kłopot. Czarna bez cukru?
- A więc zapamiętałaś.- Czułam jak się czerwienię, więc
bez słowa poszłam do kuchni. A raczej uciekłam. Czy było w tym fakcie coś
nienormalnego skoro kiedyś byliśmy parą przez niemal rok? Najwyraźniej tak.
- Co ty wyprawiasz do cholery? Wiem, że jest ci ciężko
ale Jacek?!- Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni napadła na mnie Beti.
- Nie wrzeszcz na nią!- Syknęła Asia w mojej obronie.
- Należy się jej. Karola, nie wiem co chciałaś tym
osiągnąć, ale…
- …Grzegorz Górski, który porwał mojego syna to ten sam
facet, który 17 lat temu napadł z Jackiem na bank w Gdańsku.- Przerwałam jej
próbując wszystko wyjaśnić.- Nie utrzymuje z nim kontaktu, a Górski siedział w
więzieniu, ale mimo to dobrze go zna, bo dawniej byli przyjaciółmi.
- A więc liczysz, że ci pomoże?
- Tak, a ty co myślałaś? Że porwali mi syna, a ja mam
ochotę poromansować ze swoim byłym?- Beti spuściła wzrok, więc domyśliłam się,
że tym właśnie torem podążały jej myśli.
- No nie, ale mimo wszystko…czuję, że będzie dym gdy
wróci twój mąż.
- To chyba właśnie nastąpiło.- Wtrąciła się nieśmiało
Asia.
- Co?
- Co?- Spytałyśmy z Beatą niemal jednocześnie.
- Spójrzcie w okno. Łukasz właśnie przyjechał.
- O mamo.- Wymruczała jeszcze Czajkowska.
- Spokojnie, zaraz mu wszystko wyjaśnię. I nie będzie
żadnego dymu. Łukasz to zrozumie.- A przynajmniej taką miałam nadzieję. Choć z
drugiej strony z dnia na dzień nasze relacje stawały się coraz gorsze. Od
jakiegoś czasu nie układało się nam najlepiej, a porwanie Kuby było iskrą
zapalną, która uruchomiła całą machinę wzajemnych oskarżeń i niedopowiedzeń
które teraz wypowiadaliśmy na głos.
- Już jesteś.- Powiedziałam głupio wchodząc do kuchni
skąd miałam doskonały widok na korytarz w przedpokoju. Stał tam mój mąż
wpatrując się w Jacka. Najwyraźniej nadal nie dowierzał, że Bończak stoi w
naszym salonie.
– Co to ma
znaczyć? Co on tu robi?- spytał chwilę potem z trudem tłumioną furią patrząc ze
złością na Tomka Kownackiego.
– Uspokój się- podeszłam do niego tak aby stanąć mu na
drodze by nie rzucił się na Jacka.- To ja po niego zadzwoniłam.- Wyraz
niedowierzania i zdrady widocznej w jego oczach wzbudził we mnie wyrzuty
sumienia. Ale tylko na chwilę, bo zaraz przypomniałam sobie, że gra toczy się
tu o znacznie wyższą stawkę. O życie naszego syna.
– Co?
– Chciałam, żeby
nam pomógł.
– A jak ma to niby do cholery zrobić?!- warknął. Beti z
Asią wychyliwszy swe głowy z kuchni rzuciły mi zaniepokojone spojrzenie.
– Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz zdecydowałam.- Mąż
posłusznie wyszedł za mną na zewnątrz. Dopiero wtedy dał upust złości.
– Po co to
zrobiłaś? Naprawdę sądzisz, że handlarz narkotykami ci pomoże?
– Były handlarz-
Sprostowałam wywołując u niego jeszcze większą złość.
– No proszę, a więc o to tu tak naprawdę chodzi? W
ramionach Jacka znajdujesz ukojenie w bólu? Stara miłość nie rdzewieje, co?
– To co sugerujesz
jest po prostu śmieszne.- Prychnęłam również zła. Miałam nadzieję, że choć w
tej sytuacji uda mu się powściągnąć swoją niechęć do mojego byłego chłopaka,
ale on od razu mnie zaatakował.
– Doprawdy? O ile pamiętam to głównym powodem waszego
zerwana był strach. Teraz, gdy minęło
już trochę czasu przekonałaś się że twój kochaś jest w stanie zapewnić ci
bezpieczeństwo tak jak ja i jednak jest dla was przyszłość?
– Gdybyś naprawdę potrafiłbyś zapewnić mi bezpieczeństwo
nasz syn nie byłby teraz w rękach bandytów.- Wiedziałam, że go zraniłam
już w chwili gdy wypowiadałam te słowa.
Nie byłam jednak w stanie aby się powstrzymać. Bałam się śmiertelnie o Kubusia
i ta świadomość mnie wręcz paraliżowała. A on nawet nie próbował mnie zrozumieć. Co
prawda wzajemne obwinianie się i zadawanie ran nie było rozwiązaniem, ale pozwalało
dać upust nagromadzonej frustracji.
– No tak.- odezwał się chwilę potem już normalnym głosem
choć nieco ironicznym tonem- Więc teraz nic już cię przy mnie nie trzyma i
możesz wracać do kochanka.- dodał po czym nie czekając na moją odpowiedź zaczął
kierować się do wyjścia, choć dopiero co przyszedł.
– Łukasz!- Zawołałam za nim nie chcąc rozstawać się w ten
sposób. W moich oczach stanęły łzy. Czy on nie rozumiał jak cierpiałam?- Łukasz, proszę...- Zatrzymał się
nadal stojąc do mnie plecami.
– Karz mu stąd
iść- Powiedział, a w jego wzroku pojawił się błagalny wyraz.
– Łukasz on zna
tego bandytę, może nam pomóc.- Spróbowałam go przekonać
do swojego pomysłu. W odpowiedzi jednak usłyszałam tylko
jego prychnięcie. Potem z trzaskiem zamknął zewnętrze drzwi. Tłumiąc ból
zmusiłam się do wejścia do środka. Potem z wymuszonym uśmiechem odparłam:
– Mój mąż miał
coś do załatwienia.
- Chyba nie był zachwycony, co?- Spytał Jacek.- Nie powinienem
tu przychodzić. Mogliśmy spotkać się na mieście albo…
-…nie, nic się nie stało. Jest tylko trochę rozdrażniony.
Za jakiś czas zrozumie.
- Mam nadzieję. Nie chciałbym stać się przyczyną
konfliktu między tobą a Łukaszem.
- I nie staniesz. Jestem wdzięczna za twoją pomoc nawet
jeśli ceną ma być chwilowa złość Łukasza. Gdy Kuba się znajdzie jeszcze ci
podziękuje.
- Nie sądzę. W takim razie nie będę ci się dłużej
narzucać. Pójdę już zacząć działać.
- Co to znaczy?
- Spróbuję nawiązać parę dawnych kontaktów i dostać się
do Górskiego albo kogoś ze środowiska Kariny.
- Znałeś ją?
- Nie osobiście, ale sporo o niej słyszałem. Na razie.
Cześć dziewczyny.
- Cześć.
- Cześć.- Gdy zostałyśmy same Beti ciężko westchnęła.- No
to teraz naważyłaś sobie bigosu.- Podsumowała.
Z powodu porannego incydentu Łukasz nie pojawił się w
domu aż do wieczora. Zaczęłam się czuć winna za to co zrobiłam, dlatego gdy
około północy usłyszałam dźwięk zamka w wejściowych drzwiach wstałam z łóżka i
naciągnęłam na nocną koszulę szlafrok. Potem opuściłam pokój.
Tak jak sądziłam mój mąż od razu skierował się do swojej
sypialni nawet nie mając zamiaru wstąpić do mnie tak jak to robił od trzech dni
by poinformować mnie o wynikach śledztwa. Dlatego to ja poszłam do niego.
- Mogę wejść?- Spytałam po krótkim pukaniu. Łukasz nawet
na mnie nie spojrzał. Nadal leżał na łóżku tępo wpatrując się w sufit.
- Tak teraz będą wyglądać nasze relacje? Będziesz pukać
do drzwi jakbyśmy nie byli małżeństwem a ledwo znanymi sobie lokatorami?
- To nie tak.- Zaprzeczyłam czując się głupio.- Po prostu
myślałam, że jesteś zmęczony i nie masz ochotę na rozmowę. Chciałam wiedzieć
czy śledztwo poszło na przód.
- A, o tym chciałaś porozmawiać.- Mrugnął jakby był
rozczarowany.- Nie, nie mamy nic nowego. Ale może Jacek odkrył coś ciekawego?-
Spytał lekko ironicznym tonem.
- Nadal masz do mnie o to żal? Przecież tłumaczyłam ci
dlaczego to zrobiłam.
- Jasne.- Jego ton nadal brzmiał nieco bełkotliwie i był
pełen ironii.
- Nic mnie z nim nie łączy. Chcę tylko by pomógł nam
odnaleźć Kubusia. Tylko tyle. Ty przecież też tego chcesz. To, że jest
jednocześnie moim byłym nie ma z tym nic wspólnego. To wydarzyło się lata temu.
- A skąd miałaś jego numer?
- Z twojego laptopa.- Na moment zaległa między nami
cisza.
- Widziałem jak na ciebie patrzy.
- A jak ma patrzeć ? Czemu widzisz coś czego nie ma?- Gdy
zakrył dłonią oczy poczułam współczucie. Bo zanim to zrobił widziałam jak z
bólu zmarszczyła mu się twarz.- Jestem twoją żoną Łukasz a nie jego.
- Tak wiem.- Wyszeptał w końcu. –Tyle, że… że ja już nie
daję rady Karola.- Łukasz podniósł się do pozycji siedzącej patrząc na mnie
pełnym rozpaczy wzrokiem.
- Dasz radę. Oboje damy. – Odpowiedziałam mu zbliżając
się do niego i lekko się schylając. Gdy to zrobiłam objął mnie mocno. Potem
zbliżył swoją twarz do mojej i wówczas zrozumiałam czemu zachowywał się tak
dziwnie.- Piłeś.- Stwierdziłam czując alkohol w jego oddechu. A więc dlatego
mówił tak jakoś bełkotliwie.
- Trochę- Przyznał. Byłam tak zaskoczona, że nie
wiedziałam co mam o tym myśleć. Nigdy nie widziałam go pijanego, ba nawet lekko
wstawionego a teraz wcale nie wyglądał tak jakby wypił „trochę”. Raczej jakby
jeszcze trochę alkoholu spowodowało że padnie na łóżko bez ruchu zalany w trupa.
Gdy jego głowa niczym szmaciana lalka padła na bok na moje ramię uświadomiłam
sobie coś jeszcze.
- A więc nie byłeś dzisiaj w biurze. Nie pracowałeś nad
odnalezieniem Kubusia.
- Byłem tam.- Wykrzyknął.- Ale nie mogłem…nie mogę się na
niczym skupić.
- Jak mogłeś?- Spytałam z wyrzutem próbując wstać z jego
kolan. Ale on nie chciał mi na to pozwolić.- Puść mnie!
- Karola proszę.- Szeptał wodząc ustami po mojej szyi.-
Potrzebuję cię.
- Potrzebujesz tylko snu. Ja z resztą też, dobranoc.-
Zamierzałam wyjść z pokoju, ale mnie powstrzymał.
- Proszę. Tak dawno nie byliśmy ze sobą blisko i…- Czując
odór jego oddechu ponownie odsunęłam głowę podejmując próbę wstania.
- Jesteś kompletnie pijany.
- Zostań dziś ze mną.
- Łukasz, dość już tego.- Zirytowałam się.
- To przez Jacka? Bo tu przyjechał? Dawne uczucie odżyło,
co?
- Pleciesz takie głupoty, że aż rozbolała mnie głowa.- W
końcu udało mi się uwolnić, ale nie dlatego że byłam silna. Bo
nieoczekiwanie i ku mojemu zdziwieniu
się roześmiał puszczając mnie ze swoich kolan tak że miałam problem z
utrzymaniem równowagi.
- Boli cię głowa?- Powtórzył niemal krztusząc się ze
śmiechu czym upewnił mnie nad swoją chwilową niepoczytalnością. Był kompletnie
zalany.– Pamiętasz? Zawsze w ten sposób żartowałaś zanim się kochaliśmy. Nigdy
nie sądziłem, że wykorzystasz to jako prawdziwą wymówkę. Ból głowy.- Powtórzył
śmiejąc się ponownie, gdy ja wychodziłam z jego sypialni.- Ból głowy.
Za drzwiami odetchnęłam z ulgą mając ochotę krzyczeć ze
złości, tłuc pięściami o ścianę, bo nie mogłam tego zrobić z Łukaszem. Jak mógł
upić się w takiej chwili? Gdy nasz syn jest w rękach chorych psychopatów
gotowych go zabić? Gdy tak bardzo liczyłam na jakąkolwiek wiadomość od niego.
Gdy czułam się tak bardzo źle. I na co liczył przed chwilą? Że w takiej
sytuacji gdy w głowie mam tylko Kubusia mam jakąkolwiek ochotę na spędzenie z
nim namiętnej nocy? Ponownie odetchnęłam próbując się uspokoić. To przecież na
nic. Będąc w takim stanie nawet gdybym na niego nawrzeszczała nic by do niego
nie dotarło. Po raz pierwszy się upił a
gdy już to zrobił to porządnie. Najśmieszniejszym był powód tego stanu: bo
gdyby to lęk spowodowany porwaniem naszego synka, ale zazdrość o Jacka? Teraz
martwił się o to czy nadal coś do niego czuję? Teraz gdy powinien myśleć tylko
o Kubusiu?
Nazajutrz obudziło mnie pukanie do drzwi. Wiedziałam, że
to Łukasz, a z powodu wczorajszych wydarzeń czułam się lekko niezręcznie. Uświadomienie
sobie tego zakłopotało mnie jeszcze bardziej. Przecież to był mój mąż z którym
dzieliłam każdą najskrytszą myśl. A teraz oddaliliśmy się o siebie o całe mile.
- Cześć. Chciałem ci powiedzieć że jadę do biura. Gdyby
coś się działo dzwoń.- Odezwał się patrząc mi w oczy, ale potem uciekł
wzrokiem. Ja zrobiłam to samo, bo wiedziałam o czym pomyślał. Ja pomyślałam o tym samym.
- Tak wiem.- Odparłam lekko zaspanym tonem.
- W takim razie do zobaczenia.
- Tak.- Mimo iż się pożegnał, nadal sterczał w drzwiach.
- Przepraszam za to co wydarzyło się w nocy. Byłem pijany
i…chyba gadałem jakieś głupoty. Wybacz mi.
- W porządku.- Odpowiedziałam. – Nic się nie stało.
- Na pewno?- Upewnił się. Zrozumiałam o co mu chodzi.I tak jak on nie miałam ochoty głośno i bezpośrednio mówić o naszych problemach. Jeszcze nie. Może wtedy gdy Kubuś się odnajdzie, ale nie teraz.
- Tak, na pewno.- Odparłam.Wyraźnie się uspokoił.
- To świetnie. Do widzenia.
- Łukasz?- Zatrzymałam go przypominając sobie o czymś. A raczej o kimś.
- Tak?
- Co z Kariną? Powiedziała coś?
- Nie.
- Może z nią porozmawiam. Może dzięki temu…
- …nie możesz, przykro mi. To córka gangstera. Jeśli
milczała przy mnie, to tobie tym bardziej nic nie powie.
- Ale być może fakt, że…
- To nic nie da, przykro mi. Ona jest niebezpieczna. Poza
tym jako cywil nie możesz przesłuchiwać więźniów.
- Ale…
- Spotkamy się wieczorem.- Uciął. A ja bezgłośnie
zaklęłam.
Mimo sprzeciwu męża postanowiłam spotkać się z Kariną.
Łukasz mógł mówić co chce, ale ja wiedziałam, że potrafię wydobyć z tej
kryminalistki prawdę. Być może nawet skuteczniej niż agent CBŚ. Bo ja też byłam
kobietą. Tyle, że sama nie byłam w
stanie sobie z tym poradzić. A skoro Łukasz nie mógł mi pomóc to musiałam
skorzystać z pomocy kogoś innego. Dlatego z mieszanymi uczuciami zadzwoniłam do
Jacka prosząc go ponownie o pomoc.
Dwie godziny potem , wraz z Tomkiem weszłam do więzienia.
Nawet gdy sprawdzono moją tożsamość i tak policjant nie chciał mnie wpuścić,
ale ja skłamałam że mam zgodę Łukasza. Wówczas skapitulował, choć widok Jacka
wyraźnie go zdziwił. Skłamałam, że to dla ochrony, bo mąż sam nie może mi
towarzyszyć. Zaskoczyło mnie to, że to kupił. Zwłaszcza, że podobno Łukasz był dzisiaj w tym więzieniu.
Z każdym krokiem przybliżającym mnie do Kariny
Bajkowskiej czułam coraz większy spokój. W końcu znaleźliśmy się pod
odpowiednimi drzwiami. Funkcjonariusz zostawił nas samych. Jacek chciał tam
wejść razem ze mną, ale gestem kazałam mu zostać przy drzwiach. Od razu
poznałam w Karinie tę samą czarnulkę z którą jeszcze dwa miesiące temu całował
się mój mąż. Tyle, że bez makijażu i markowych ciuchów wydawała się być
zwyczajna. Gdy mnie spostrzegła hardo spojrzała w oczy. Nie odezwała się jednak
ani słowem.
– Wie pani kim
jestem?- Spytałam cicho. Mój głos, odwykły od mówienia brzmiał nieco szorstko.
– Na agenta mi
nie wyglądasz, więc pewnie kolejna pieprzona psycholoszka.- Uśmiechnęłam się
blado na widok jej zniesmaczenia.- Ten gach z tobą to dla ochrony?
– Jestem Tomek
Kownacki. Ale ty pewnie lepiej znasz mnie jako Jacka Bończaka.- Kobieta słysząc
to wytrzeszczyła szerzej oczy. On w tym czasie podszedł bliżej.
– No nie
wierzę. Gdyby tu by mój ojciec to zabiłby cię gołymi rękoma. Teraz
współpracujesz z glinami? - Roześmiała się.- Dlaczego cię tu wpuścili?- Tomek
spojrzał w tym momencie na mnie jakby pytając o przyzwolenie na przejęcie
inicjatywy. Dałam mu je.
– Bo chcę byś mi
pomogła. A ja pomogę tobie.
– Ja mam tobie
pomóc? Tobie? Przez ciebie ojciec o mało nie został złapany, a federalne psy
prawie dobrały mu się do tyłka. Chyba zrobili ci pranie mózgu skoro nie wiesz
kim jestem ani czyją jestem córką.
– Ależ wiem.
Ale wiem też, że zawsze nie pochwalałaś interesów ojca. A przynajmniej tak
słyszałem.- Dodał Jacek uważnie wpatrując się jej w twarz. Przez moment
mierzyli się wzrokiem.
– Czego chcesz?
– Chcę wiedzieć
gdzie jest dziecko.- Karina prychnęła.
– Nie mam
pojęcia. Ile razy mam to jeszcze powtarzać?
– Słuchaj,
wiem co dzieje się w twojej głowie, bo kiedyś byłem w tym samym miejscu co ty.
I też trwałem w głupim uporze nie chcąc zdradzić kumpli. Tyle, że w moim
przypadku nie chodziło o niewinnego dwulatka, ale notorycznych przestępców.
Chcesz żeby chłopiec zginął?
– Jasne, że
nie. Ale nie mogę pomóc. A poza tym co on cię obchodzi? Masz z nim coś
wspólnego?- Zauważyłam, że Kownacki zawahał się chwilę zanim odpowiedział.
– Jest ważny
dla mojej przyjaciółki i dlatego dla mnie też. - Spojrzał na mnie znacząco.- To
jest Karolina Kowalska, matka chłopca.- Wrażenie jakie wywarła ta informacja na
kobiecie było nie do opisania. Uniosła twarz wpatrując się we mnie badawczo, a
potem skrzywiła usta w ponurym grymasie, który być może miał być w zamierzeniu
uśmiechem. Zastanawiałam się co sobie w tej chwili myślała. Z pewnością zdała
sobie sprawę, że to mój mąż udawał jej partnera. Czy przeniosła całą wściekłość
z niego na mnie? A może uważała mnie za swoją rywalkę? Czy nadal kochała
Łukasza? I czy osoba taka jak ona w ogóle kiedykolwiek go kochała i była zdolna
do miłości? Podczas gdy te pytania przelatywały mi przez głowę z szybkością
błyskawicy Jacek kontynuował:- Obiecuję ci, że po wszystkim pogadam z policją i
zapewnią ci bezpieczeństwo. Może nawet status świadka koronnego tak jak mi
jeśli powiesz im wszystko co wiesz o machlojkach swojego tatusia.
– Naprawdę myślisz, że jej pomogę, że tobie
pomogę?- Zakpiła.- Nawet gdybyś nie był wrogiem mojego ojca to nic z tego,
kapusiu. Nie będę takim samym frajerem jak ty.- Gdy szybkim krokiem w dwóch
susłach Tomek znalazł się po drugiej strony stołu niemal stykając się głową z
Kariną nie dziwiłam się jej przerażeniu. Ja sama byłam pod wrażeniem
niebezpiecznego wyrazu jego twarzy, tej nieustępliwej dzikości zwiastującej, że
nie zawaha się przed niczym by osiągnąć cel. A było nim odnalezienie Kubusia. I
dlatego mnie nie przeraził.
– Sądzisz, że
ile lat za to dostaniesz? Dziesięć? Piętnaście? Nawet przy dobrym sprawowaniu
nie wyjdziesz wcześniej niż po pięciu.
– Nic na mnie nie
macie.- Gangsterka szybko odzyskała rezon po chwilowym paraliżu przez strach. O
tym, że była nieźle wystraszona świadczył jej lekko niepewny ton.- A fakt, że
mój ojciec jest mafioso nie czyni mnie jeszcze przestępcą. Na szczęście w
polskim prawie dzieci nie płacą za czyny rodziców.
– W takim razie
jesteś głupia.- Tym razem to Jacek prychnął nadal nie spuszczając z niej
wzroku.- Jeśli dzieciakowi choć włos spadnie z głowy cała policja stanie na
głowie by posłać cię za kratki. A już na pewno sam Łukasz Kowalski. Znasz to
nazwisko, co?- Zauważyłam, że Karina spuściła wzrok tak bym nie mogła wyczytać
nic z jej oczu. Widocznie już wcześniej spostrzegła, że ją bacznie obserwuję.-
Jasne, że znasz.- Kontynuował tortury mój przyjaciel.- To on był wtyką policji.
Też się nie zorientowałaś, co? Czekaj, a może to właśnie zemsta, hm? Zakochałaś
się w gliniarzu, który podawał się za przestępcę a ty dałaś się nabrać? Szkoda,
że tego nie widziałem.
– Ty podły,
przebrzydły skur...- W tym momencie zamknęłam oczy i zatkałam uszy by nie
słyszeć stosu najobrzydliwszych obelg. Karina wstała z krzesła rzucając się na
Tomka z dziką wściekłością nadal nie przestając krzyczeć i się szamotać. Już po
chwili do środka wbiegło dwoje policjantów obezwładniając ją. Kilka chwil
później zdałam sobie sprawę, że jednym z nich był Łukasz.
– W porządku?-
Spytał patrząc na mnie. Musiałam wyglądać na nieźle wystraszoną skoro bardziej
obchodziło go moje samopoczucie niż Jacek bijący się z Kariną. Z trudem
przełknęłam ślinę przytakując ruchem głowy.- Mówiłem, że nie powinnaś tu
przychodzić.- Zbliżył się do mnie lekko chwytając za przed ramię.- Chodź,
idziemy stąd.
– Nie mogę.-
Ocknęłam się oddalając się od niego- Ona
nic mi jeszcze nie powiedziała.- Zmusiłam się do spojrzenia na Karinę i mojego
przyjaciela, który wraz z policjantem trzymali ją w stalowych kleszczach.
Wydawała się już być spokojna. Drgnęłam gdy przeszyła mnie morderczym wzrokiem,
ale starałam się nie ulec chęci ucieczki.
– Jestem jego
matką. On ma dopiero dwa latka.- Urwałam czując, że znów zbiera mi się na
płacz.- Ty też jesteś kobietą. To co się stało...to co zrobiła ci policja czy
mój mąż...- Nie dokończyłam czując mocne uderzenie w brzuch. Nie wiem jakim
cudem zdołała pokonać dwóch rosłych mężczyzn wyrywając się im z uścisku, być
może wściekłość dodała jej sił, ale zrobiła to. Potem chwyciła mnie za poły
bluzki. Już szykowałam się do ciosu gdy kolejny silny ruch nie popchnął mnie w
drugą stronę. To Jacek zdecydowanym ruchem złapał ją za ramię próbując sprawić
by mnie puściła. Ale Karina wcale nie chciała tego zrobić. Mobilizując siły i
wspomagając się krzykiem dalej zaciekle walczyła. Powstrzymało ją dopiero
uderzenie Tomka. Upadła na podłogę jak szmaciana lalka. Mimo wszystko Jacek
stanął pomiędzy mną a nią leżącą u moich stóp i złapał ją za włosy.
– Jeśli
jeszcze raz ją uderzysz to cię zabiję, rozumiesz?- Spytał złowróżebnym tonem
ciężko dysząc. Złapałam go za dłoń próbując powstrzymać
– Puść ją,
proszę.- Odezwałam się ignorując mojego męża, który próbował mnie wyprowadzić z
pokoju.- Puść.- Jacek spojrzał na mnie płomiennym wzrokiem w którym nadal
widziałam jakąś dzikość, a potem niemal magicznie jego spojrzenie złagodniało.
Puścił blond kosmyki kobiety szybkim ruchem. Potem przytulił mnie do siebie, a
ja zdałam sobie sprawę, że po mojej twarzy ciekną łzy. Nie odsunęłam się od
niego obserwując spod pół przymkniętych powiek jak mój mąż podnosi ostrożnie
Karinę. Drugi policjant stał z boku jakby lekko zażenowany całą tą sytuacją. W
sumie mu się nie dziwiłam. To na moją prośbę (a właściwie kłamstwo) mnie tu
wpuszczono. Młody chłopak wiedział, że będzie miał przez to kłopoty.
– Wyprowadź ją,
Kacper.- Usłyszałam głos Łukasza skierowany do policjanta.
Ten z ulgą skinął głową.- Już dość Karina.- dodał
zwracając się do kobiety.- Nie rób więcej niczego takiego.- Ta z cynicznym
uśmieszkiem spojrzała na niego, a potem na mnie. Pod wpływem jej wzroku
wysunęłam się z uścisku Jacka. Na prawym policzku wciąż miała widoczny czerwony
ślad po uderzeniu.
– Jesteś
skończonym durniem Iros.- Odezwała się lekko schrypniętym tonem gangsterka. Nie
patrzyła na Łukasza, ale i tak wiedziałam, że kieruje te słowa do mojego męża.
Teraz już wiedziałam, że wkradając się w krąg przestępców podawał się za
Ireneusz Kacperskiego, byłego recydywistę, handlarza bronią i narkotykami,
który od kilku lat przebywał na wolności. Był to rzeczywiście istniejący
mężczyzna, który zmarł zaledwie kilka miesięcy wcześniej, a mój mąż przejął
jego tożsamość. No i ksywkę którą był właśnie „Iros”- Ale nie dlatego, że byłeś
wtyką.- Kontynuowała.- Nawet nie dlatego, że udawałeś zakochanego we mnie.
Nie.- Zaśmiała się tak jakoś złośliwie.- Wiesz dlaczego? Bo wybrałeś sobie za
żonę tę zimną sukę która mizia się na twoich oczach z byłem kochankiem.
– Wystarczy
Karina. Wyprowadź ją Kacper.
– Tak, wiem kim
jest Jacek i znam tę historię. Z ciebie też niezły frajer, Jacuś.
Niemal straciłeś życie dla tej... a ona odpowiednio sobie
wszystko kalkulując wybrała policjanta. A teraz gdy niebezpieczeństwo minęło
jednak do ciebie wróciła.- Zaśmiała się przenosząc wzrok z Bończaka na Łukasza.
I do niego też kierowała swoje następne słowa.- Żal mi cię,
naprawdę. Mogłeś mieć mnie, ale wybrałeś tę blond wywłokę.
– Wyprowadź,
ją Kacper. Ogłuchłeś?!- Warknął mój mąż. Tamten jakby dopiero teraz uwolnił się
z letargu.
– Tak, jest.-
Powiedział wzmacniając uścisk na ramionach Kariny i niemal wykręcając jej
dłonie. Jęknęła, ale choć zbliżała się do wyjścia niemal wleczona przez
policjanta nadal mówiła:
– Naprawdę
wierzyłam w te gadki...gadki o byłej żonie, która cię zostawiła z innym. Au.-
Jęknęła z bólu gdy przekraczała próg, a
Kacper nią szarpnął. Zanim jednak drzwi zostały zamknięte krzyknęła jeszcze:- I
gdybym wiedziała... gdybym wiedziała gdzie jest twój syn to bym ci do cholery powiedziała. A wiesz dlaczego? Bo
cię kocham kretynie. Tak jak ta suka nigdy cię nie...- Wiedziałam co chciała
powiedzieć ta córka przestępcy. Te niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu
niczym miecz Damoklesa. Huk drzwi, a potem przerażająca cisza dźwięczały mi w
uszach jeszcze przez kilka sekund. Spojrzałam przelotnie na Jacka, a potem na
Łukasza. Żaden z nich się nie odzywał.
Warto było czekać. Mam nadzieję, że Kubuś się odnajdzie cały i zdrowy, a Jacek nie rozbije małżeństwa Karoliny i Łukasza :) roksana
OdpowiedzUsuńO matko.... tylko tyle i aż tyle. Ale niech Karolina zostanie z Łukaszem już. Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńO rany, cześc warta czekania!, i znowu dwóch facetów kochających Karolę, a kogo wybierze....?
OdpowiedzUsuńCzękam z niecierpliwością na dalsze losy.
Pozdrawiam
Ania
Rewelacja przeczytałam wszystkie części które napisałas naraz bo dopiero trafiłam na tą stronkę. Czytało się świetnie teraz będę z niecierpliwością czekać
OdpowiedzUsuńoch niee błagam niech między Karolą a Łukaszem będzie wszystko dobrze, niech dojdą do porozumienia, niech nie dadzą się zatracić w tym szaleństwie i niech nie zapominają o sobie...nie pozwolą żeby ktoś stanął między nimi..niech pamiętają o swojej miłości w tych ciężkich chwilach
OdpowiedzUsuńOddaj im już Kubusia.. niech już tak nie cierpią:C i nie rozdzielaj ich! cześć cudowna, jak zawsze. warto było czekać. :)
OdpowiedzUsuńkocham Twoje opowiadania!!!
OdpowiedzUsuń